Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 9 z 10 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10  Next

Go down

Pisanie 24.09.17 17:01  •  Obrzeża części południowej.  - Page 9 Empty Re: Obrzeża części południowej.
-Jeśli chcesz czekać około godziny.-rzucił lekko wzruszając ramionami-Po dziesiątej autobusy jeżdżą co godzinę. Na najbliższym przystanku już był.-dodał.
Nie raz zdarzało mu się korzystać z przystanku autobusowego w tej okolicy, co sprawiło, że rozkład jazdy zna na pamięć. Odjazd autobusu był dosłownie minute temu. Szansa, że przyjazd byłby opóźniony chociaż o dwie minut nie pomógłby w ich sytuacji, nawet gdyby chcieli biec sprintem. Pewnie nawet pięć minut nic by nie zmieniło. Zapewne dziewczyna chciała się jak najszybciej znaleźć w domu, ale niestety na to nie miał co zaradzić.
"Ulica 51? W sumie to jakieś piętnaście minut stąd." stwierdził na chwilę analizując najbliższą trasę.
-To dość nie daleko stąd. Mogę cię odprowadzić. Nie jest to dla mnie większy problem. Nie mam nic specjalnego do roboty, a spacer dobrze mi zrobi.-powiedział lekko łamiącym się w niektórych miejscach głosem-I nie mów mi per pan. Nie jestem aż tak stary.-dodał.
"Jeśli się nie mylę wystarczyłoby, żeby wróciła się drogą, którą tutaj przyszła. Pewnie szybko by trafiła w odpowiednie rejony." uznał na chwile pogrążając się w myślach.
-Jeśli mógłbym prosić to jak będziesz coś do mnie mówić, patrz się w moją stronę.-powiedział lekko zniekształconym głosem-Jestem głuchy, więc nie usłyszę jak będziesz coś mówiła. Żeby wiedzieć co mówisz będę czytał z ruchu twoich ust.-wytłumaczył patrząc się na niewielką dziewczynę stojącą naprzeciwko-Mam nadzieję, że nie będzie to dla ciebie większy problem.-dodał lekko poprawiając grzywkę-To co? Idziemy?-zapytał czekając na odpowiedź Verity.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.09.17 16:51  •  Obrzeża części południowej.  - Page 9 Empty Re: Obrzeża części południowej.
- No to już gorzej. Szybciej dojdę na nogach, niż następny autobus przyjedzie. - Wzruszyła ramionami. Zawsze warto było sprawdzić, a nuż jednak nie byłoby trzeba długo czekać. Skoro jednak poprzedni zdążył już odjechać, wysiadywanie ponad pół godziny na przystanku byłoby kompletnie bez sensu. Za ten czas, który musiałaby spędzić na bezmyślnym wgapianiu się w rozkład jazdy, byłaby już prawie pod domem.
- D-dobrze. Dziękuję, sama bym się pewnie jeszcze ze trzy razy zgubiła.
Nie żeby była aż tak beznadziejna w poruszaniu się po mieście... ale no właśnie, była. I to nie dlatego, że brakowało jej kilku klepek, ale dlatego, że podczas beztroskiego spaceru w pewnym momencie przestała zwracać uwagę na charakterystyczne elementy otoczenia i przykładać wagę do ich zapamiętania. Nie pamiętając, czy za sklepem o czerwonym szyldzie skręciła w lewo czy też w prawo, mogłaby zupełnie przypadkowo zawędrować w jeszcze bardziej nieznany sobie rejon i znacznie nadłożyć drogi. O wiele bezpieczniej było poprosić kogoś o pomoc. Z tego, co zdążyła już zauważyć podczas swojego pobytu w M-3, jego mieszkańcy potrafili być bardzo uczynni dla przybyszów z innych stron.
- Och, przepraszam. - Uśmiechnęła się lekko z zakłopotaniem. - Myślałam, że to przez obcy akcent, czasami wciąż nad nim nie panuję. Mieszkam w M-3 dopiero od roku i wciąż czasem mam problem z płynną wymową.
Poprawiła dolną krawędź bluzy, dziękując sobie w duchu, że w ogóle ją zabrała. Wieczór wydawał się ciepły i tak było aż do zmroku, a teraz dodatkowy kawałek ubrania okazał się bardzo przydatny. W nieco przydługich rękawach mogła też schować część dłoni tak, że wystawały z nich tylko koniuszki palców.
- Tak, to chodźmy. Którędy stąd?
Pozwoliła Masamune prowadzić, sama bez problemu dotrzymując kroku. Tym razem starała się nie ignorować obserwacji otoczenia - w końcu nigdy nie wiadomo, czy nie zawędruje w te same okolice po raz kolejny, więc miło byłoby umieć wyciągnąć naukę z pojedynczej wpadki i przy następnej okazji umieć samodzielnie wrócić do domu. Wypadałoby, żeby po rocznym pobycie w mieście znać więcej niż własne osiedle i drogę do szkoły.
                                         
Verity
Studentka
Verity
Studentka
 
 
 

GODNOŚĆ :
Daisy Verity Greenwood


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.10.17 23:16  •  Obrzeża części południowej.  - Page 9 Empty Re: Obrzeża części południowej.
-Raczej nie byłoby tak źle. Ulica, o której mówiłaś jest niedaleko. Musiałabyś mieć naprawdę beznadziejną orientację w terenie, żeby się zgubić.-odparł ochryple.
Czy faktycznie byłoby to aż tak niemożliwe? W końcu nie każdy musi sobie dobrze radzić z zapamiętywaniem drogi, którą szedł, charakterystycznych budynków po drodze czy nazw ulic. Samo M-3 było dość duże, więc pomylenie się czy zgubienie nie jest czymś niezwykłym. Mune sam nie raz zgubił się w pogmatwanych ulicach tego miasta.
-Nie masz za co przepraszać. W ko-ńcu nie mam napisane na czole, że jestem głuchy.-powiedział-Co do akcentu to nie mnie oceniać.-dodał mimochodem-Czyli nie jesteś z M-3? Skąd się przeprowadziłaś jeśli można wiedzieć?-zapytał ruszając przed siebie.
Raczej nie często trafia się tutaj na obcokrajowców albo Masamune rzadko na nich trafia. Nigdy nie interesowało go odwiedzenie innych części świata chociaż lubi posłuchać o odmiennych kulturach czy zwyczajach. Zawsze jest to jakieś urozmaicenie od tego co widzi na co dzień.
Spokojnym krokiem szedł przed siebie. Droga, którą zamierzał obrać pewnie nie za bardzo różniła się od tej, którą Verity dotarła na obrzeża. Co najwyżej podejdą do Ulicy 51 od innej strony.
-Zgaduję, że nie mieszkasz w tej czę-ści miasta. Na pewno trafi-sz do domu od 51?-zapytał zaciekawiony-Mogę podprowadzić Cię bliżej znanych ci terenów jeśli chcesz.-dodał.
Nie będzie sztuką podprowadzenie dziewczyny niewielki kawałek jeśli nie zna drogi dalej. Cel to dotarcie do domu. Jednak jeśli zgubi się w miejscu gdzie rozstaną się to nie będzie miało to większego sensu.
Idąc głównie starał się patrzeć na towarzyszkę jednak jego wzrok co jakiś czas na kilka sekund kierował się w inną stronę, aby rozejrzeć się po okolicy czy przypadkiem nie zbliża się żadne zagrożenie. Wolał sobie odpuścić nocne ucieczki przed policją.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 04.10.17 23:00  •  Obrzeża części południowej.  - Page 9 Empty Re: Obrzeża części południowej.
- Teoretycznie nie jest aż tak źle, ale jednak straszna ze mnie gapa. Nigdy nie wiem, kiedy dostanę zaćmienia mózgu i wyłożę się na najprostszej rzeczy. Normalnie pewnie bym uważała, gdzie idę, i dałabym radę sama wrócić. - Zaśmiała się sama z siebie, beztrosko chowając ręce do kieszeni swetra. Co prawda jej niezdarność zazwyczaj objawiała się w zupełnie inny sposób, ale i zgubienie drogi nie było zbyt wielkim zaskoczeniem. Przeważnie ograniczała się do potknięć o własne nogi, wpadania znienacka na ściany i wypuszczania z rąk przedmiotów, które wydawała się trzymać całkiem pewnie. Parę razy zdarzyło się, że gestykulując nawet niezbyt zamaszyście, spowodowała lot długopisu przez całe pomieszczenie. Nie byłoby to może takie straszne, gdyby przypadkiem nie trafiła nim wtedy nauczycielki prosto w czoło. Na szczęście kobieta słusznie uznała zdarzenie za wypadek - w końcu kto by podejrzewał cichutką i spokojną uczennicę o jakieś podejrzane wybryki? - więc panny Greenwood nie spotkały za to żadne konsekwencje... no, może poza pozostaniem na zawsze w pamięci klasy jako ta, która postrzeliła matematyczkę.
- Pochodzę z M-1, przyjechałam jakieś dwa lata temu - wyjaśniła. - Tam też jest tyle ulic, że łatwo się pogubić. Mieszkałam tam dużo dłużej, a i tak zdarzało mi się pomylić drogę. Nic dziwnego, że tutaj jest tak samo. - Zachichotała delikatnie, przesłaniając usta wierzchem dłoni. Rzadko zdarzało jej się śmiać na głos, rozbawienie okazywała raczej mową ciała i mimiką.
- Jestem prawie pewna, że trafię. A już na pewno się zorientuję, od którego momentu dam radę znaleźć drogę do domu - stwierdziła po krótkim namyśle. Zerknęła przelotnie na zegarek, zastanawiając się, czy Adrian już śpi. Tak musiało być, skoro do tej pory nie wysłał jej co najmniej trzech wiadomości, domagając się raportu. Wiedział co prawda, że Verity wychodzi i może wrócić późno, ale i tak zawsze się trochę martwił w takich sytuacjach. Nie mogła go winić - robiła dokładnie to samo, za każdym razem, gdy zdarzało mu się zostać przydzielonym do misji poza murami M-3. Spróbowałby wtedy nie stawić się w domu zaraz po powrocie...
- Ty pewnie mieszkasz gdzieś niedaleko?
                                         
Verity
Studentka
Verity
Studentka
 
 
 

GODNOŚĆ :
Daisy Verity Greenwood


Powrót do góry Go down

Pisanie 16.10.17 1:13  •  Obrzeża części południowej.  - Page 9 Empty Re: Obrzeża części południowej.
Jak się okazuję brak orientacji w terenie wynika bardziej z gapiostwa nowo poznanej koleżanki, a nie ze względu na brak umiejętności odnalezienia się w terenie. Wiedział co miała na myśli. Chyba każdemu zdarzy się czasem "wyłączyć" podczas spacerowania bez większego celu. Coś bardziej przykuje naszą uwagę lub przez jakiś przedmiot czy osobę pogrążymy się w myślach, i nagle magicznie znaleźliśmy się w nieznanym nam miejscu bez większego pomysłu jak wrócić. Jest to dość denerwujące jak nawet jak zdarza się rzadko, a z tego co mówiła Verity, podobne sytuacje trzymały się jej dość dobrze.
-Czasami może się t-to przyczynić do cieka-awych lub zabawnych sytuaci.-powiedział lekko się jąkając-Ale musisz też na to uważać. Nie za-awsze może być kolorowo.-dodał po chwili.
"Zimno się zrobiło." przeleciało mu przez myśl, a z jego usty wydobyła się niewielka "chmurka" przy okazji lekkiego westchnięcia.
"M-1... to były... Stany? Chyba tak. Kiedyś czytałem coś na ten temat, ale nie pamiętam z tego za dużo." zastanowił się przez chwilę słysząc o pochodzeniu dziewczyny. Sam nie był w stanie za dużo wywnioskować na temat tego jakie warunki teraz panują w M-1. Jego wiedza na temat terenów innych miast jest ograniczona do tego co przeczytał w książkach na temat przeszłości. Nie interesował się specjalnie obecnym stanem pozostałych miast. Nie znał nikogo kto tam żyje, a sama wiedza co się tam dzieje jakoś specjalnie nie jest mu potrzebna do szczęścia. Ale może kiedyś jeśli uda mu się jeszcze spotkać i porozmawiać z Verity może zapyta o jej rodzinne strony.
-Skoro tak uważasz. Jak będzie-emy przy Ulicy 51 to Ci powiem. Wte-edy zdecydujemy czy będziesz potrzebowała dalszej po-omocy.-odparł spokojnym krokiem idąc przed siebie.
Szli teraz niewielką uliczką, która idzie równolegle do głównej ulicy. Jednak jej nie widać ze względu na różne zabudowania blokujące pole widzenia. Jak na razie chłopak kierował się naprzód.
Słysząc pytanie dziewczyny na chwile zamilkł. Jego wzrok na krótką chwile skierował się ku niebu. Nie lubi wspominać swojego "poprzedniego życia", które trwało jeszcze do nie tak dawna. Słowa dziewczyny na chwilę przywróciły widok salonu i wesołych rodziców rozmawiający o czymś przy porannej kawie. Wizja ta jednak rozmyła się tak szybko jak się pojawiła, a uwaga Masamune na powrót skierowała się ku towarzyszce.
-Można tak pow-wiedzieć. Nie-e nazwałbym tego "niedaleką" odległością, ale tak. Mieszkam w tych rejonach.-odparł lekko wymijająco, a w jego oczach odbił się cień smutku.
W końcu nie miał jak uniknąć odpowiedzi na to pytanie. Mógłby to przemilczeć, ale wtedy Verity mogłaby podejrzewać, że coś jest nie tak, a raczej fakt, że chłopak jest Łowcą nie pomoże im się zaprzyjaźnić. Mógł skłamać, ale na dłuższą metę wspomnienia i tak już dały o sobie znać. Po za tym raczej i tak nie pokaże dziewczynie swojego domu. Koniec końców odpowiedzią na pytanie "Czy mieszkasz gdzieś niedaleko?" zawsze będzie "Tak gdzieś niedaleko.". Jedynie słowo określające odległość może się zmienić. Nawet jeśli znaleźliby się pod jego starym domem powiedziałby, że mieszka gdzieś "niedaleko". Gdzie w tym przypadku "niedaleko" jest nieistniejącym miejscem.
-Czym zajmujesz się na co dzień?-zapytał kierując bieg rozmowy bardziej na temat Zielonowłosej.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 17.10.17 23:05  •  Obrzeża części południowej.  - Page 9 Empty Re: Obrzeża części południowej.
- Staram się - zapewniła. - Ale tak właściwie, to miasto jest całkiem bezpieczne. Nawet jak się zgubię, w najgorszym wypadku po prostu trochę pobłądzę, popytam o drogę i w końcu ktoś mi pomoże. Tak jak teraz. - Zaśmiała się nieznacznie. Niby czego mogła się bać wewnątrz bezpiecznych murów M-3? Prawda, słyszało się czasem o atakach to jakichś buntowników, to czasem jakiejś istoty z zewnątrz, jednak wojsko zawsze jakoś dawało sobie z nimi radę. Verity była przekonana, że nie ma co drżeć o swoje życie, skoro szanse wystąpienia zagrożenia nie są wielkie. Podstawowa ostrożność powinna być w zupełności wystarczająca.
Zresztą, jak zdążyła się już w życiu nie raz przekonać, o wiele bardziej mogli człowieka skrzywdzić bliscy, niż obcy.
Poprawiła sweter, naciągając go w dół, po czym schowała ręce do kieszeni. Rzeczywiście nieco się ochłodziło, ale na szczęście nie był to jeszcze najgorszy ziąb. W końcu podczas jesiennej nocy ciężko się było spodziewać upału, nawet jeśli warunki pogodowe w mieście były generowane sztucznie. I tak musiały naśladować te naturalne, by nie załamać wewnętrznego ekosystemu i utrzymać całość w harmonii.
- To całkiem dobry plan - stwierdziła. W końcu bliższą okolicę swojego miejsca zamieszkania znała już całkiem nieźle. Zawsze wtedy, kiedy nie chciało jej się nigdzie wychodzić ze znajomymi ze szkoły, a jednak miała ochotę się przewietrzyć - czyli bardzo często - wyprawiała się na samotne spacery po najbliższych osiedlach. Całkiem przyjemnie było przechadzać się leniwie pomiędzy blokami, placami zabaw, sklepami, parkami i innymi najróżniejszymi budowlami. Obserwowanie ludzi żyjących normalnym życiem było w jakiś sposób kojące, tym bardziej, że mogła to robić z bezpiecznego oddalenia. Tym samym siłą rzeczy przyswoiła sobie układ ulic części południowej dzielnicy miasta, choć oczywiście nie tak dalekich jak te, w które zapuściła się dzisiaj.
- Niedawno zaczęłam studia, dostałam się na biochemię. Długo nie mogłam się zdecydować na kierunek, myślałam nad szkołą muzyczną i wokalem, ale chyba koniec końców wolę robić coś naprawdę pożytecznego. Poza tym, w przemyśle rozrywkowym tez trzeba umieć się odnaleźć, laboratorium brzmi pewniej.

Przepraszam, ja nie wiem czym jest ten post.
                                         
Verity
Studentka
Verity
Studentka
 
 
 

GODNOŚĆ :
Daisy Verity Greenwood


Powrót do góry Go down

Pisanie 20.10.17 20:11  •  Obrzeża części południowej.  - Page 9 Empty Re: Obrzeża części południowej.
Jak to się mówi - lepiej chuchać na zimne niż się poparzyć. Albo odpukać w niemalowane, przyozdobić szyję czterolistną koniczynką, a do plecaka przyczepić króliczą łapkę. W życiu nigdy za dużo szczęścia.
Szczególnie, że los przewrotny i czasem lubi spłatać figla. Mniejszego lub większego. W danym wypadku zgoła dużego - rozmiarów całkiem porządnego mężczyzny.
Na domiar wszystkiego nagiego mężczyzny.
Oraz biegnącego.
Prosto w stronę Verity.
Czy ktokolwiek się tego spodziewał?
Co najwyżej wróżka z małego butiku trzy ulice dalej, której nikt i tak nie wierzył. Kto normalny słysząc "tego dnia spotkasz przystojnego blondyna, jaki w negliżu biegł będzie przez obrzeża miasta, aby wziąć cię w ramiona"? I może jeszcze wyznać miłość, co, cyganeczko?
Zapewne gdyby Verity tamtego dnia odwiedziła wróżkę i usłyszała podobną nowinę, zaśmiałaby się jej w twarz, by potem pluć sobie w brodę, że nie przygotowała się lepiej na spotkanie lubego. Ten bowiem pędził jej na spotkanie, powiewając dumnie tym, co mężczyźni posiadają najcenniejszego.
Jak się dostał do Miasta, spytacie? Prosto - przecież zwykle jest malutką jaszczurką. W dodatku latającą jaszczurkomotylką, która posiada zdolność znikania na życzenie i wtapiania się w otoczenie. Spuszczony z oczu na więcej niż parę minut ma tendencję do wędrowania, gdzie tylko skrzydełka lub nóżki poniosą. Zazwyczaj brat go ratuje przed wpadnięciem w kłopoty (ah, ten syndrom Sztokholmski u Ulka, bez niego Makaron już dawno by zakończył swój wymordowany żywot!), niestety tym razem Motyl zajęty był zgoła ważniejszymi sprawami. Wobec tego blond kluska szczęścia, zwana dalej Callim, zawędrowała aż pod mury miasta. A tam, śladem szczurów i pająków, kanałami aż na powierzchnię.
Nie byłoby to aż tak druzgoczące, gdyby nie fakt, że w pewnym momencie zachciało jej się powrócić do ludzkiej postaci. Niby nie wyróżniał się tak mocno na tle innych - wzór na plecach można podciągnąć pod tatuaż, czerwone oczy pod soczewki, a brak sutków pod.. A bo to mało fetyszystów na tym świecie? Najgorzej wyjaśnić nagość. Prawdopodobnie policja, milicja albo inne KGB nie przyjęłoby zbyt ciepło tłumaczeń z gatunku "bo chciałem poczuć wiatr między nogami i powrócić do natury". Jakimś cudem (zapewne szczęściem głupiego) Callicore nie spotkał jeszcze żadnego mundurowego.
Podbiegł za to do dwójki rozmówców, mijając ich i wskakując mało zgrabnie na jedną z ławek. Jeszcze mniej wdzięcznie spróbował wspiąć się na iglaka, rosnącego za nią.
Prawdopodobnie zapomniał, że nie jest jaszczurką. Zdarza się.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 20.10.17 20:31  •  Obrzeża części południowej.  - Page 9 Empty Re: Obrzeża części południowej.
Warto wspomnieć, że wróżka nie zdążyła wspomnieć, że za tym zgoła szarmanckim mężczyzną snuć się będzie chaotycznie kalejdoskop błękitów i fioletów w postaci biegnącego w pościgu Ulyssesa, który jak to na przyzwoitego z dwójki braci przystało pragnął za wszelką cenę powstrzymać szaleńca od wyrządzenia jakiejkolwiek szkody. Jak on się znalazł w murach miasta? Zwyczajnie. Śledził zatopionego w swym obłędzie makarona, który był zbyt zwinny, aby dać się złapać w palce, ale równocześnie blisko, aby przypadkiem i na Pana Motyla opadł całun niewidzialności jak za sprawą magicznej różdżki. Jedyny problem jaki on miał u siebie to fakt, że w przeciwieństwie do w miare ludzko wyglądającego brata - on był kompletnym przeciwieństwem normalności. Mógł zahaczać o undergroundowych fetyszystów i kostiumiarzy, ewentualnie udawać, że uciekł na momencik z teatru w zanadto realistycznym przebraniu, ale przytłaczający pesymizm Ulka nie pozwalał mu choćby na moment pomyśleć, że takie kłamstwa cokolwiek zmienią. W momencie, w którym Calli postanowił zmienić się w człowieka i przebiec się dzielnicami miasta automatycznie podpisali pod siebie wyrok śmierci. Młody Richerlieu już słyszał w swojej głowie jak zjeżdża się tabun wojskowych, padają liczne strzały i tyle z ich przygody. Mimo to leciał za bratem próbując wymyślić sposób w jakim opanuje jego fazę. - Calli ty idioto! Zabijesz nas! - Krzyczał za nim, gdy biegli niby pustymi uliczkami, w których motyl widział oczami wyobraźni wyskakujący S.SPEC. Jednak jak na złość zamiast zastać serię kul spotkali dwójkę mieszkańców. Motyla wryło i zatrzymał się na wznak parę metrów przed nimi nie wiedząc co robić. Chować skrzydła, czy nie? Jest w ogóle sens je składać? I tak nie złożą się w idealny sposób i znikną, a oni już na pewno je widzieli. Z resztą nawet gdyby nie widzieli skrzydeł dostrzegą cienki czułki na głowie, ogromną szramę na twarzy i motyle skrzydła wyrastające z miejsca, w którym powinno być oko. Jedna rzecz była jednak pocieszająca. On miał na sobie chociaż garnitur w przeciwieństwie do brata.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 29.10.17 15:37  •  Obrzeża części południowej.  - Page 9 Empty Re: Obrzeża części południowej.
Słysząc odpowiedź Verity miał na temat tej wypowiedzi swoje własne zdanie. Ale czego innego można oczekiwać od mieszkańca omamionego słowami z telewizora i zapewnieniami S.SPEC. Sam przekonał się na własnej skórze jaki to S.SPEC potrafi być przyjazny jeśli przychodzi co do czego. W teorii z częścią jej wypowiedzi się zgadzał. Ale nie byłby taki pewny co do tego, że każdy byłby skory pomóc jej w razie czego czy nie miałby całkiem innych zamiarów co do dziewczyny. Powolnym krokiem szli przed siebie oświetlonym chodnikiem. Na słowa aprobaty co do jego pomysłu jedynie skinął głową.
Następnie zaczął słuchać na temat tego czym zajmuje się zielonowłosa. "Biochemia... nie byłem specjalnie dobry z chemii. Zapewne później chce zostać lekarzem albo pracować w farmaceucie." analizował na bieżąco słowa towarzyszki. Jednak podczas jej wypowiedzi na chwilę oderwał od niej wzrok, aby się rozejrzeć dookoła. Coś w środku podpowiadało mu, że powinien to zrobić. Mógł podziękować swojemu instynktowi. W momencie kiedy obejrzał się za siebie zobaczył.... nagiego mężczyznę biegnącego w ich stronę, a raczej biegnącego dokładnie na nich oraz coś co przypominało świecące skrzydła poruszającego się zaraz za mężczyzną. Masamune złapał Verity za ramię i przyciągnął do siebie samemu usuwając się z drogi szaleńcowi. Drugą rękę położył na rękojeści swojego miecza. Blondyn minął ich, wskoczył na ławkę, a potem zaczął wspinać się na iglaka. "Co to za bardzo nieśmieszny żart." przeleciało mu przez myśl. Najwidoczniej wypowiedź dziewczyny na temat bezpieczeństwa tego miasta szybko została zweryfikowana przez rzeczywistość. Ów neonowe skrzydła byłby przytroczone do drugiego mężczyzny, który z wyglądu przypominał człeko-motyla, który miał zapasowe skrzydło na twarzy. Jednak motyl zatrzymał się jak wryty zachowując pewną odległość od Mune i Verity. "Wymordowani." przeszło mu przez myśl. Chłopak nie do końca wiedział co ma teraz zrobić. Zacząć rozmowę, zaatakować, czekać na ich ruch czy zacząć uciekać. Średnio uśmiechała mu się walka z dwoma wymordowanymi. Z nimi nigdy nic nie wiadomo. Ucieczka może i brzmi dość sensownie, ale nie wie czy będą w stanie z dziewczyną uciec. Samemu może dałby radę, ale nie wie na ile stać zielonowłosą. "Jeśli niebiescy już wiedzą, że ta dwójka się dostała do miasta to pewnie za niedługo zlecą się tu niczym ćmy do ognia, a ja będę miał równie przesrane co oni." przeszło mu przez myśl. Stanął bardziej przed dziewczyną, w taki sposób, aby to on ewentualnie znajdował się w pierwszej linii jeśli nieznajomi postanowią zaatakować.
-Czego dwójka wymordowanych poszukuje nocną porą na terenie M-3? Mam nadzieję, że nie chcecie sprawiać za dużych problemów. Jeśli chcecie wyjść stąd żywi to radzę nie robić problemów. Tylko pomożecie S.SPEC was znaleźć.-powiedział lekko podniesionym tonem, tak aby Motyl i Nudysta bawiący się w małpę go usłyszeli.
Starał się to rozegrać w miarę dyplomatycznie. Może fakt, że niebiescy się zlecą w razie czego choć trochę ich spłoszy albo przynajmniej zastanowią się dwa razy czy chcą zaczynać walkę.
-Będziesz w stanie w razie czego biec?-zapytał szeptem Verity lekko spoglądając na nią przez ramię, ale w taki sposób, aby móc ciągle obserwować wymordowanych.
O ile byłoby lżej gdyby nie był głuchy. Mógłby w pełni skupić wzrok na potencjalnym wrogu, a tak musi jeszcze spoglądać na zielonowłosą jeśli chce dowiedzieć się jaka jest odpowiedź.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 31.10.17 0:40  •  Obrzeża części południowej.  - Page 9 Empty Re: Obrzeża części południowej.
Jeżeli powinna czegoś się po tym wieczorze nauczyć, to większej ostrożności w pozytywnych osądach. Ledwie zdążyła wyrazić swoje zaufanie dla poziomu bezpieczeństwa zapewnianego przez władze miasta i przejść do innego tematu, gdy wydarzyła się scena kompletnie przecząca wszystkim jej dotychczasowym słowom. Czysto teoretycznie widok całkowicie nagiego mężczyzny zbliżającego się z dużą prędkością powinien być bardziej żenujący niż straszny, jednak u Verity budził pewne bardzo nieprzyjemne skojarzenie z inną sytuacją, w której poniekąd o mało nie straciła życia. To pewnie właśnie dlatego w pierwszej kolejności zamarła w bezruchu, choć mózg rozpaczliwie błagał o przymuszenie nóg do natychmiastowej ucieczki. Przez kilka sekund odrętwienia nie odważyła się nawet mrugnąć, dopóki nagłe szarpnięcie nie zmusiło jej do otrzeźwienia. Zachwiała się, ale jakimś cudem utrzymała równowagę, śladem Masamune usuwając się z drogi. Mimowolnie podążyła wzrokiem za nygusem, który zaczął wdrapywać się na drzewo, jednak gdy tylko kątem oka wychwyciła jaskrawe barwy migoczące nieopodal w świetle latarni, zaraz spojrzała i w tamtą stronę. O ile poprzedni facet mógł się zdawać po prostu wariatem, o tyle ten już zdecydowanie nie wyglądał nie tylko na normalnego, ale już w ogóle na człowieka. Albo miał bardzo dopracowany kostium do jakiejś surrealistycznej sztuki teatralnej czy innego widowiska, albo musiał być jedną z tych istot, przed którymi od pewnego czasu ostrzegały władze.
- C-czy to są... - urwała, przypominając sobie, że chłopak i tak jej nie usłyszy, skoro aktualnie nie widzi jej twarzy. Zresztą, jego dalsza wypowiedź okazała się odpowiadać na pytanie, którego pannie Greenwood ostatecznie nie udało się wykrztusić.
Wymordowani, powtórzyła w myśli, usiłując sobie przypomnieć, co powinna zrobić w tej sytuacji. Uciekać? Wzywać pomocy?
To drugie zaczynało brzmieć jak rozsądna opcja. Cóż z tego, że uratuje własną skórę, jeśli po południowej dzielnicy będą się szwendać jacyś podejrzani goście? Na szczęście kiedyś ktoś wpadł na świetny pomysł, by każdego z obywateli M-3 krótko przeszkolić z odpowiedniego zachowania w takich przypadkach. Nim zdążyła o czymkolwiek innym pomyśleć, schowała ręce za plecami i dyskretnie nacisnęła przycisk alarmowy. Myślała przez chwilę, by uspokoić towarzyszącego jej przewodnika i poinformować o swoich działaniach, ale kilka rzeczy wzbudziło jej nieufność. Po pierwsze, chłopak brzmiał trochę tak, jakby chciał pomóc intruzom się ukryć. Co więcej, Verity udało się wychwycić pewien niepokojący szczegół w jego wyglądzie - nosił soczewki kontaktowe. O ile mogły to być szkła korekcyjne, często przecież spotykane wśród mieszkańców miasta, o tyle każda osoba je nosząca była na starcie bardziej podejrzana. Jak tłukł jej do głowy ojciec jeszcze w M-1, nigdy nie ufaj nikomu, kto wygląda lub zachowuje się podejrzanie. Może staruszek Greenwood miał lekką paranoję, może nie, ale w swoim obecnym położeniu Verity wolała polegać bardziej na sobie samej, niż na poznanym kwadrans wcześniej człowieku.
- Dam radę. Ale co tu robią wymordowani? I gdzie my w ogóle jesteśmy? - zapytała, wyraźnie zestresowana. Mogła uciekać, to racja, ale nie znając okolicy zwyczajnie zgubiłaby się jeszcze raz. A jak zdążyła się już dzisiaj przekonać, nie mogłoby z tego wyniknąć nic dobrego.
                                         
Verity
Studentka
Verity
Studentka
 
 
 

GODNOŚĆ :
Daisy Verity Greenwood


Powrót do góry Go down

Pisanie 31.10.17 21:45  •  Obrzeża części południowej.  - Page 9 Empty Re: Obrzeża części południowej.
Nie do niego kierować cucące słowa, próżno szukać u blondyna zdrowego rozsądku, do którego można by było się odwołać. Wirus harcował sobie w najlepsze we krwi, sprowadzając mężczyznę do poziomu umysłowego kilkulatka.
Plus był taki, że w ludzkiej postaci czasem zdarzało mu się pomyśleć. Jako jaszczurka był niczym więcej nad zwierzę ogarnięte niekończącą się euforią. Jako człowiek... Przynajmniej potrafił wejść w jeszcze w miarę logiczną interakcję z innymi. Starczyło znać pewne wyrażenia, które bez problemu trafiały do tego zdziecinniałego umysłu, aby osiągnąć pożądany skutek.
Oraz nie być Motylem.
W jakiś niezrozumiały dla otoczenia sposób wszelkie polecenia wydawane przez Ulka trafiały na mentalną ruletkę w głowie Calliego. Młodszy coś mówi, tarcza zaczyna się kręcić, kuleczka w ruch... I co wypadnie. Raz Makaron posłucha, raz nie, innym się na brata rzuci, kolejnym połamie mu ręce, aby za moment przytulić i pogłaskać.
Na nieszczęście otoczenia oraz bruneta Toq był do cna chaotyczny, nieprzewidywalny oraz bezmyślny. Dodając do tego nadludzką siłę wymordowanych, ich wyostrzone zmysły i moce tworzy się wręcz zabójczą mieszankę, której właściciel w większości nie zdaje sobie sprawy z własnego potencjału.
Teraz także. Mógłby ich otumanić, pozabijać, okraść i uciec. Ale nie. On wisiał na choince niczym tania parodia Tarzana, której budżet nie pozwolił nawet na zakup skórzanej przepaski.
Powbijał sobie przy tym kolce w różne części ciała. Normalną osobę już dawno ból by ocucił. Ale nie Toqa. Wirus skutecznie przeciwdziałał logice, zmieniając ból w przyjemność. Tym samym Calli stanowił uosobienie najgorszego koszmaru każdego sadysty. Ofiara, która śmieje się, kiedy jej wyrywać paznokcie.
Gałąź, na jakiej blondyn wisiał, dzielnie starała się utrzymywać jego ciężar. Nie była jednak w stanie unosić zgoła ciężkiego mężczyzny zbyt długo i poddała się, a wymordowany polecał na plecy na twardy chodnik.
Leżał tak, patrząc do góry nogami na trójkę przypadkowych towarzyszy. Początkowo z miną wyrażającą zaskoczenie, szybko jednak jego twarz rozjaśnił szeroki uśmiech. Wręcz niezdrowy i maniakalny.
- Łady pan! Ładna pani! I chuuuuujek! - Wykrzyknął podekscytowany, zrywając się z ziemi. Odwrócił się na pięcie, podbiegając do pary mieszkańców miasta.
- Tuliiiimyyyy! - Wyciągnął ramiona, pragnąc ich objąć oraz zgarnąć do najeżonej kolcami piersi. Igły miał nawet wbite w policzek i szyję.
Jeśli nikt nie zaprotestował, zapewne chwilę ich obejmował, tylko się uśmiechając oraz promieniując entuzjazmem na kilometry. By potem nagle spoważnieć.
- Ale chujka nie tulimy! - Zadecydował stanowczo. - Chujek jest niedobry. Zamyka Toqué w pokoju, łapie go za szyję, dusi albo rzuca po podłodze. I... I... Wykorzystuje Toqué. W bardzo zły sposób. Bo jest większy, to myśli, że może robić z nim, co chce. Toqué ma już dość bycia zabawką chujka. - O ile "robiło to sens", tak miejscami mijało się z prawdą, było naciągane albo całkowicie zmyślone. Paplał, co myślał, acz niestety myśleć de facto przestał ponad trzysta lat temu.
- Pomarańcza! - Dodał na koniec, znów się szczerząc jak głupi do sera.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 9 z 10 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach