Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 1 z 10 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10  Next

Go down

Pisanie 29.03.14 2:39  •  Obrzeża części południowej.  Empty Obrzeża części południowej.
Miejsce, gdzie Aurum Urbem, Złote Miasto, ma swoją granicę ze światem zewnętrznym. Wielki mur, który stanowi pewną i trwałą granicę między krainami, z żadnego miejsca nie jest widoczny tak dobrze jak stąd. Rzadki to widok dla mieszkańców Miasta-3, aby tak wyraźnie widzieć ową ścianę, zazwyczaj ledwie majaczącą niewyraźnie na horyzoncie...
Choć wiele jest wokół budynków, a wszystkie zadbane i nowoczesne, pod samym niemalże murem nie znajduje się nic z wyjątkiem zawsze zielonych drzew iglastych i wyłożonych kamieniami ścieżek, wokół których jakby od niechcenia porozstawiano drewniane ławki. Nie jest to trasa szczególnie namiętnie uczęszczana przez mieszkańców, szukających wytchnienia raczej w otoczeniu nowoczesności, tłumów i świateł, acz zdarza się, że zapuszczają się tu pojedyncze jednostki potrzebujące chwili spokoju od miejskiego hałasu.


Wokół panowała już ciemność, a światła oglądane z oddali zlewały się w jedno, co sprawiało wrażenie, jakby nad miastem zawisła ogromna, złota lampa. Widok, trzeba przyznać, zapierający dech w piersiach. W mokrej od wieczornej rosy trawie szeleścił wiatr, a może i jakieś pomniejsze zwierzęta…? Noce były jeszcze chłodne, acz pod murem, zewsząd otoczeni drzewami i drobnymi krzewami, Wrona i jego towarzyszka nie odczuwali aż tak bardzo temperatury nie przekraczającej 4*C.

Chłopca po wyjściu na powierzchnię ocucił dopiero silny podmuch wiatru. Rześkie powietrze tak różne od gęstego, zatęchłego powietrza z dopiero co opuszczonych kanałów pozwalało mu się nareszcie skoncentrować. Teraz jednak, "na górze", gdzie było już (jak mu się wydawało) bezpieczniej, zaczynał coraz mocniej odczuwać skutki wcześniejszych wydarzeń... Nie mając siły absolutnie na nic, wciągnął chrapliwie powietrze i osunął się na ziemię, której chłód koił nerwy zdające się go do tej chwili palić niemiłosiernym bólem.
Z pewną satysfakcją obserwował przez chwilę spod przymrużonych powiek ciało, które leżało przed nim, bezwładne i bezbronne, a zaraz potem przeniósł wzrok na utworzone przez zawalenie wyjście z kanału. Udało się! Jakimś chorym cudem dostał się aż tutaj i przytaszczył coś ze sobą. A właściwie kogoś: zupełnie sobie nieznaną, czarnowłosą dziewczynkę, która wydawała się być jego rówieśniczką, groziła mu śmiercią i po części z jego powodu była w tej chwili nieprzytomna. Obserwował ją przez chwilę – czy ona w ogóle oddycha?
- Hej! - zawołał niepewnie, po raz wtóry w przeciągu dwudziestu dwóch minut. Zero odzewu, bez zmian od dwudziestu dwóch minut.
Drżącą, pociętą odłamkami gruzu dłonią pogładził swoją towarzyszkę po policzku. Mamrotał coś pod nosem zupełnie spanikowany, z niepokojem patrząc na warstwę metalu odsłoniętego przez popękaną skórę schodzącą płatami z twarzy, tak samo zresztą jak i z innych miejsc na ciele. Nic dziwnego, że jest taka ciężka, przecież ona składa się chyba w większości z metalu...
Skrzywił się lekko, jakby do uśmiechu. Wszystko tak niemiłosiernie boli… Z cichym westchnieniem ulgi zamknął oczy, nie mogąc dłużej walczyć z osłabieniem całego ciała. Marzył teraz jedynie o tym, by móc się tu położyć i spać, spać przez najbliższy miesiąc… Miał już szczerze dość tego wszystkiego.

Noc zastała go wspartego obolałymi plecami o zimny, kamienny mur, umorusanego od stóp do głów błotem, pyłem i krwią, z posiniaczoną dłonią spoczywającą bezwładnie na czole nowej nieprzytomnej znajomej, zupełnie jakby nawet w trakcie snu upewniał się, że zniknie, skoro już tak się natrudził, aby ją tutaj przywlec.
Sam nie wiedział, dlaczego tak go to obchodziło.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 29.03.14 16:10  •  Obrzeża części południowej.  Empty Re: Obrzeża części południowej.

Freischaltung… 5%...11%...20%...
Modus: abgesicherter mit Netzwerktreiben
Systemadministrator: Lenka Takahinori
…36%...
Netzwerkzugriff: online (global)
Sprach: Deutsch
…58%...
…79%...
…98%...

HERZLICH WILKOMMEN IN PROJEKT SCHMETTERLING


***

Rozumowanie Wrony, choć logiczne, miało jeden słaby punkt. Schmetterling wcale nie znosiła niskiej temperatury tak dobrze, jak on sam. Naturalna ciepłota jej ciała wynosiła 32 stopnie Celsjusza, była to optymalna temperatura dla funkcjonowania jej układów scalonych, metabolizmu oraz części mechaniczno-biologicznych. Metal jest dobrym przewodnikiem ciepła, łatwo je przyjmuje, ale i łatwo oddaje.
Lenka, której organizm w sporym procencie składał się z części metalowych, była podatna na wyziębianie. Biologiczne części musiały być ciepłe, a jej ciężko było zachować temperaturę optymalną. Marzła. I tym, co ją właśnie obudziło, prawdopodobnie było właśnie zimno.
Albo dotyk na twarzy.
- Was ist los? – mruknęła pod nosem niewyraźnie, otwierając nagle oczy. Komputer zresetował się, nie zapisując obrazu z kamery, jaki zdobyła w tunelach. Dodatkowo kamera obecnie nie rejestrowała zapisu. Teraz była tylko okiem.
Mogła na niego patrzeć bez obaw, że pozostanie po tym ślad.
- Du… ich habe dich errettet. – Przypomniała sobie, aż otwierając szerzej oczy. Źrenice skurczyły się, a Wrona po raz pierwszy miał okazję zobaczyć, jak bardzo niebieskie są jej oczy.
Dziwny odcień. Pomiędzy indygo a kobaltem.
- Es ist kalt – szepnęła. Niedobrze. Jeśli miała się zregenerować, potrzebowała minimum optymalnej temperatury. Musiała też coś zjeść. Miała nadzieję, że batoniki w kieszeniach i manierka przetrwały. Uniosła ostrożnie dłoń i przegrzebała kieszenie.
Były.
Woda się wylała, ale batoniki były. Niemiłosiernie zmiażdżone, ale jednak. Zręcznie, choć jedną ręką odwinęła jednego z papierka i wcisnęła sobie pomiędzy zęby. Przynajmniej wynikało z tego, że mięśnie prawej dłoni są sprawne.
Ogółem nie było aż tak źle. Bywała w gorszym stanie rozsypki, tyle że wtedy zaraz zajmował się nią sztab specjalistów. Łatali, spawali, zszywali, operowali. Właściwie… powinna teraz się do nich zgłosić. Połączyć z którąś z grup operacyjnych lub bezpośrednio z dowództwem, zlokalizować się, podać swoje położenie i czekać, aż zabiorą ją do laboratorium.
Ale wtedy znaleźliby jego.
W dziwnym odruchu spytała, czy chce batonika. Na filmach ludzie tak robią, nie? Dopiero po chwili zdała sobie sprawę z tego, że zresetowany komputer uruchomił aplikację BABEL i ustawił ją na język domyślny. Czyli niemiecki.
Przełączyła się na japoński.
- Chcesz? – powtórzyła, kładąc na ziemi trzy pozostałe batoniki. Mówiła niewyraźnie, sztywniała jej szczęka i język. Cała biologiczna część ciała dygotała z wyziębienia.
- Wyciągnąłeś mnie, prawda? Po co? – spytała, odwracając głowę w jego stronę, a wtedy coś z niemiłosiernym trzaskiem strzeliło w karku. Skrzywiła się. – Nie bój się, to nic takiego. Jesteś Łowcą, prawda? Ja regeneruję się jeszcze lepiej niż ty. Ale potrzebuję ciepła, jedzenia i prądu… Właśnie. Znajdziemy tu jakieś źródło prądu?
W wewnętrznej kieszeni poszarpanego płaszcza znalazła kable. Były trochę sklejone krwią, ale chyba sprawne. Miała nadzieję, że wejście w gnieździe zasilania na plecach nie uległo zniszczeniu. Inaczej trzeba będzie je odginać.
Przy okazji zauważyła, że dalej krwawi. Komputer skanował już uszkodzenia biomechaniczne. Stawy dwóch palców lewej dłoni były dziwnie wygięte, złamały się trzy żebra, ostry odłamek przebił skórę i wbił się w nerkę. Krwawiła. Komputer poczynił już stosowne kroki i skupił jej organizm na regeneracji nerki. Żelazna zasada – najpierw organy, potem cokolwiek innego.
Miała około pięciu kilogramów zgromadzonych materiałów zapasowych. Można by z tego odtworzyć nawet spory kawałek urwanej kończyny. Na razie jednak nerka, potem pomyślimy.
- Znajdź mi prąd – powiedziała spokojnie. Ani nie poprosiła, ani nie spytała, czy może. Tego jej nie uczono. Była przyzwyczajona do traktowania jako najwyższy priorytet, jeśli chodziło o jej kwalifikacje fizyczne. – Muszę się naładować.
Nawet nie pomyślała o tym, że brzmi to dziwnie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 30.03.14 18:28  •  Obrzeża części południowej.  Empty Re: Obrzeża części południowej.
Z niespokojnego snu wyrwał Wronę głos. Ewidentnie Jej głos. Czego ona od niego chce, teraz, kiedy wciąż był taki zmęczony… Niechętnie, z ociąganiem, rozchylił powieki, mruknąwszy coś niewyraźnie i instynktownie zadrżał. Brr. Mimo wszystko było zimno.
Błądził przez chwilę  pobłyskującymi czerwienią oczami po ciemnych pniach drzew znajdujących się opodal i dopiero po upływie kilkunastu sekund zwrócił mętny jeszcze wzrok na dziewczynę siedzącą obok – zdawało mu się, że chyba coś do niego mówiła, ale nie zrozumiał ani słowa, wpatrując się w nią tylko rozespanym, tępym wzrokiem. Chyba to zauważyła, bo kiedy odezwała się po raz kolejny, był już w stanie rozróżnić poszczególne wyrazy brzmiące dźwięczną, znaną japońszczyzną.  
Miała żarcie, ale, na Boga, JAKIE. Zamrugał niemrawo na widok rozłożonych na ziemi pogniecionych pozostałości po batonikach. Chciał już nawet odmówić hojnej oferty, nie mając zaufania do jedzenia oferowanego przez kogoś takiego jak Ona, a tym bardziej do jedzenia w takim stanie, ale w tym samym momencie zaburczało mu w brzuchu na tyle donośnie, że aż zaniósł się wymuszonym kaszlem, starając się to bezskutecznie zagłuszyć. Burknąwszy więc pod nosem coś, co brzmiało trochę jak „dzięki”, sięgnął po batonika.
Zresztą zakrztusił się nim zaraz, słysząc następne pytanie. Prąd? Że, przepraszam, co?! Tego się akurat nie spodziewał – wszak zazwyczaj ludzie, którzy ledwo zostali wygrzebani spod gruzów (tak swoją drogą, czy ona nie była wcześniej dużo bardziej poturbowana niż na to teraz wygląda? Rzeczywiście regeneruje się nawet szybciej niż on), mówią zazwyczaj coś w stylu „Ale mnie głowa boli.” albo „Myślałem, że już nie żyję.”, a nie jakieś pierdolone „Znajdź mi prąd, muszę się naładować”!
Pytanie o powód, dla którego wyciągnął zupełnie nieznajomą, prawie zgniecioną dziewczynę spod góry kamieni i betonu, zgrabnie pominął, udając, że wcale go nie usłyszał.
Skąd niby mam ci wytrzasnąć prąd? – Podrapał się nerwowo po karku. – Zobacz, jak wyglądamy. W takim stanie nie wejdziemy przecież do tego nieskazitelnego miasta, ludzi to przyprawi o jakiś  pieprzony zawał i zaraz zwołają policję, co, jak już chyba wiesz, niespecjalnie mi się z pewnych powodów uśmiecha. Tak w ogóle… Czym ty jesteś, że ci prąd potrzebny?!
Logiczne myślenie nigdy nie było mocną stroną Wrony. Nawet kiedy wszystkie elementy układanki podstawiano mu niemalże pod nos. Nieznana mu, uzbrojona po zęby i świetnie wyszkolona kupa złomu wymagająca prądu i ładowania była dla niego tylko nieznaną mu, uzbrojoną po zęby i świetnie wyszkoloną kupą złomu wymagającą prądu i ładowania. Nic mu nie zaświtało.
Nie chciał jej jednak zbytnio denerwować, szczególnie czując na twarzy jej chłodny wzrok. Poza tym widział wyraźnie, że cały czas się trzęsła. Cholera, no… Trzeba będzie coś wymyślić. Chłopiec odwrócił wzrok i skupił całą swoją uwagę na przebiegającej zadbaną, wybrukowaną dróżką wiewiórce. Nie widziała ich, ukrytych między krzakami, ale oni widzieli ją bardzo dobrze – zbyt wyraźnie kontrastowała z jasną łuną świateł wokół miasta. Bezwiednie, nawet się nad tym nie zastanawiając, zamyślony dzieciak rzucił w nią nożem. Oko miał dobre.


Minuty mijały, a dwójka nastolatków, z czego jedno roztrzęsione jak w febrze, wciąż obozowała pod murem. Prąd… Przydałby się ten prąd…
Dopiero po upływie dłuższej chwili Wrona podniósł się z wolna na nogi, ziewnąwszy uprzednio głośno i donośnie. Mimo starań nie mógł zatuszować grymasu bólu, który przebiegł mu po twarzy, ale miał nadzieję, że jego nowa znajoma nie zauważyła tego w delikatnym półmroku. Zwrócił się do niej głosem nieco już zachrypniętym od długiego przebywaniu na chłodzie:
To co, może skoczymy do jakiegoś wymuskanego domku gdzieś na skraju miasta, pożyczyć trochę prądu? Z nożem przy gardle nikt nie powinien miec nic przeciwko. A nic innego nie przychodzi mi już do głowy. – Wzruszył ramionami.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 11.04.14 16:49  •  Obrzeża części południowej.  Empty Re: Obrzeża części południowej.
...Czym jestem?

























































































Właśnie. Czym ja jestem?

***

Zjadła, zgniotła papierek po batoniku i rzuciła go na ziemię, a potem wstała… A cóż to było za wstawanie. Nie zmieniając pozycji, jedynie zręcznie uniosła się na rękach i odbiła od ziemi, targnąwszy biodrami. Miękkim, kocim ruchem uniosła się do pionu i utrzymała równowagę, uginając nogi lekko w kolanach, a potem wyprostowała się.
Była niska. Niższa nawet od Wrony, czyli wyjątkowo niska. Wyglądała przy tym tak, jakby olbrzym chwycił ją w pół, zacisnął pięść i puścił, zdegustowany tym, co się z nią stało. Zupełnie tak, jakby część jej tułowia zapadła się do środka, tworząc talię niemożliwą do uzyskania poprzez ćwiczenia i dietę. Teraz, na świeżym powietrzu, w wieczornym świetle widać było, jak przeraźliwie jest chuda. Nie ukrywał tego ani podarty płaszcz, ani nieco tylko naruszona kevlarowa kamizelka.
- Pieprzony zawał… - powtórzyła z namysłem, jakby brała jego słowa dosłownie i rozważała ich sens. – Odnosisz się z nienawiścią wobec miasta i mieszkających w nim ludzi – stwierdziła neutralnym, wypranym z emocji głosem. Brzmiało jak wniosek płynący z doświadczenia biologicznego.
Poruszyła się lekko, sprawdzając, czy obręcze barkowe i reszta stawów są nienaruszone. Wyglądało trochę tak, jakby wzruszyła ramionami.
To co, może skoczymy do jakiegoś wymuskanego domku gdzieś na skraju miasta, pożyczyć trochę prądu? Z nożem przy gardle nikt nie powinien mieć nic przeciwko. A nic innego nie przychodzi mi już do głowy.”
- Grożenie nożem jest karalne i podlega karze dwóch lat pozbawienia wolności. W przypadku zarejestrowanego obywatela – uściśliła. Dopiero teraz Lenka w ogóle przyjrzała mu się dokładniej, taksując od zniszczonych, ciężkich buciorów aż po rozczochrane włosy, czarne jak skrzydła kruka.
Chłopak był blady, mizerny, ale w pewien sposób ładny. Ciekawy? Z pewnością. W końcu Schmetterling nigdy wcześniej nie widziała z bliska innego dziecka w swoim wieku. A przynajmniej nie widziała takiego, które nie trzymało się chwilę później za przestrzelony splot słoneczny.
- Ale reszta może być – dodała nieoczekiwanie, wyciągając rękę. – Moja broń. Oddaj, zanim sama ci zabiorę.
Trzęsła się. Wrona mógł zauważyć, że nie stoi na nogach tak pewnie, jak by to robić należało, gdy się komuś grozi. Dygotała jak w febrze, czarny uniform miała w kilku miejscach sztywny od zaschniętej krwi. Spomiędzy zdartej skóry poranionych palców spozierały kości otoczone dziwną, metaliczną powłoką. Nie wyglądało jak odlew. Raczej jak osobliwa, metaliczna siatka krystaliczna. Niepodobna do niczego innego.
Wrona był prawdopodobnie jedyną osobą spoza zespołu medycznego, która miała okazję je oglądać. Z całkiem bliska, bo Schmetterling wyciągnęła chudą rękę tuż przed nim, żądając oddania karabinu.
- Nie dasz rady strzelić – powiedziała spokojnie i bardzo, naprawdę bardzo cicho. Miała hipnotyzujące, niebieskie oczy. – Nie zabiję cię.
Dziwna deklaracja, jeśli wypowiada ją ktoś, kto ledwo trzyma się na nogach, ale należało przypuszczać, że gdyby chciała go zabić, faktycznie by to zrobiła. Bywało, że w gorszym stanie kruszyła karki mężczyznom dwa razy większym od niego.
Kobaltowe oczy zamigotały.
- Chodź.

***

Zaryzykowała dostęp do Sieci, dosłownie na chwilę. Wystarczyło, by pobrać mapy obszaru, określić własną lokalizację oraz zasięgnąć danych na temat pobliskich siedlisk ludzkich. Niestety wystarczyło też, by otrzymać sygnał od spanikowanych techników.
- Baza do Schmetterling, baza do Schmetterling – usłyszała w głowie. – Odpowiedz.

Czy chcesz przejść w tryb „offline”? Dostęp do Sieci zostanie zablokowany.

- Baza do Schmetterling, baza do Schmett…

Westchnęła, wyciągając z kieszeni jeszcze jednego batonika. Ten był jakimś cudem cały, więc przełamała go i połówkę rzuciła chłopcu.
- Jedz. Są wysokoenergetyczne – mruknęła.
Jeśli wierzyć mapom, w okolicy dwóch kilometrów znajdowały się jakieś domy. Obrzeża może nie należały do najbardziej prestiżowych dzielnic, ale to wciąż M-3. Mieszkający tu ludzie zazwyczaj mieli nieskazitelne kartoteki, dobre prace w centrum i zamiłowanie do spokoju owocujące postawieniem domku w cichej okolicy.
Schmetterling szła idealnie jak po sznurku, kierując się mapą przerzuconą tymczasowo na prawe oko. Zatrzymała się i przykucnęła dopiero za płotem i rzędami tuj na skraju posesji.
- Nie rób nic gwałtownego – szepnęła. A potem najzwyczajniej w świecie poprawiła wiszący na ramieniu karabin, przeszła wzdłuż ogrodzenia i pchnęła furtkę. Na powitanie wyskoczył jej pies, spory, czekoladowy labrador. Rąbnęła go kolbą prosto między oczy.
Pies zwiądł na miejscu, ale chyba przeżył. Umiała racjonalnie kontrolować siłę.
Machnęła na chłopca i energicznie zapukała do drzwi.
Raz…
Dwa…
Trzy…
Po pięciu sekundach usłyszała kroki, po siedmiu drzwi otworzyły się, ukazując mężczyznę w średnim wieku, o szpakowatych włosach i inteligentnych oczach ukrytych za szkiełkami okularów. Te tylko błysnęły, gdy poderwał głowę, nagle blednąc na widok dzieciaka w brudnych łachach i dziewczyny w styranym, wojskowym uniformie.
- Kapral Takahinori, siły zbrojne Świata-3 – oświadczyła bezbarwnym tonem. – Uczestniczę w misji o najwyższym szczeblu tajności. Proszę o zachowanie spokoju i udostępnienie mi wszystkich waszych zasobów żywieniowo-medycznych.
Mężczyzna o twarzy nobliwego profesora jakoś nie chciał zachować spokoju. Schmetterling jego też rąbnęła w łeb.

***

We wnętrzu piętrowego domku było całkiem ciepło i przyjemnie. To wystarczyło, by Lenka przestała się trząść, a także zaczęła szybciej się poruszać. Dopiero teraz Wrona mógł obserwować jej optymalne tempo reakcji, nawiasem mówiąc, zdumiewające.
Nieprzytomny gospodarz został zaciągnięty do salonu, związany znalezioną w łazience linką do wieszania bielizny i usadzony na kanapie, w asyście identycznie uwiązanej rodziny w składzie: żona, dwójka berbeciów. Lenka wszystkich zakneblowała strzępami własnoręcznie podartych poduszek i właśnie przeszukiwała półki w łazience, szukając bandaży i środków odkażających.
Wszystko to zajęło jej mniej więcej pięć minut.
- Idź do kuchni i znajdź mi coś do jedzenia – poleciła Wronie. – Oraz wtyczkę.
Znalazła apteczkę i sama podążyła w stronę kuchni, lekko utykając i zastanawiając się, kiedy wojsko przyśle ekipę poszukiwawczą.
Muszę go stąd zabrać.
To była jedyna myśl, która przyszła jej do głowy. Musiała go stąd zabrać i ukryć. Głównodowodzący, jeśli tylko dowie się o towarzystwie Schmetterling, osobiście chłopaka rozszarpie. A to oznaczałoby, że Lenka musiałaby rozszarpać i jego.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 10.06.14 18:01  •  Obrzeża części południowej.  Empty Natalie i Narok
Słońce chyliło się leniwie ku zachodowi. Choć do zmroku było jeszcze wiele godzin, świat powoli stawał się coraz ciemniejszy. Natalie było to na rękę. Nie znosiła mocnego słońca. Nawet teraz wolała unikać jego ciepłych promieni. Szła powoli wzdłuż muru uważając, by nie wyjść poza rzucany przez niego cień. Była trochę zmęczona pierwszymi tygodniami pracy w S.SPEC. Choć odcięła się od swojej przeszłości, ciągle miała wrażenie, że ludzie dziwnie się na nią patrzą. A czym ona jest? Zwierzęciem w cyrku? Życie tutaj nie jest łatwe, a to, że ktoś był faszerowany chemią w dzieciństwie i jest teraz psychopatą wcale nie oznacza, że można robić sobie z niego wielką atrakcję. A może to było tylko złudzenie? Nat nie lubiła zmian otoczenia i dużych ilości nowych ludzi. Analiza każdego z nich wymagała dużo czasu i wysiłku, a gdy nakładało się na to jeszcze nowe miejsca, to wychodził z tego straszny mętlik. Na szczęście nie musiała zbyt często wychodzić ze swojej pracowni. Co prawda, nie była ona zbyt duża, a jej większość zajmowały zwoje kabli i mnóstwo komputerów, to jednak dawało jej to poczucie bezpieczeństwa. Łatwiej jej było przywyknąć do tamtego miejsca niż do otwartej przestrzeni pełnej ludzi.
Także teraz wybrała mniej uczęszczaną trasę. Uciekła w ten sposób przed zgiełkiem miasta. O tej porze było tam bardzo głośno. Dzieciaki wracały ze szkoły do domu skąd dopiero za kilka godzin mogły udać się na dodatkowe zajęcia, dorośli kończyli pracę i wybierali się na spacery lub do kawiarni, zwierzęta szczekały, miauczały i skrzeczały, wyprowadzane przez właścicieli do parku. Tylko tutaj było dziwnie cicho i jakby trochę ponuro. Idealne miejsce dla takiego stworzenia jak ona.
Szła szybkim krokiem po kamienistej ścieżce mijając kolejne ławki i obserwując dokładnie mur. Szukała wzrokiem jednej ze szczelin, o których słyszała. Chciała sprawdzić, czy pogłoski o możliwości opuszczenia niepostrzeżenie miasta, są prawdziwe. W końcu zatrzymała się obok czternastej mijanej już ławeczki. Rzuciła na nią niedbale torbę i przewaliła się na ziemię. Położyła się na plecach z rozłożonymi rękami i zamknęła oczy.
- Czy tu na prawdę nie ma dla mnie nic do roboty? - w jej głosie było słychać irytację. - Wszyscy twierdzą, że tak łatwo się przedostać za mur, a tu żadnej dziury na horyzoncie. A z resztą... nie ważne - umilkła, na chwilę kończąc swój monolog i pogrążyła się w myślach.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 10.06.14 18:25  •  Obrzeża części południowej.  Empty Re: Obrzeża części południowej.
Nawet osoby takie jak on, potrzebowały nieraz przejść się gdzieś, gdzie można zażyć świeżego powietrza i nie przejmować się problemami codzienności. Ta cała sytuacja z szefowaniem męczyła go. Mimo, iż starał się o tą pozycję przez niemal całe swoje życie, to teraz czuł, że coś mu umyka. Być może zbyt wiele swoich uczuć i emocji poświęcił pracy? Będzie musiał się nad tym trochę zastanowić. Westchnął krótko.
W mieście był tłok. Wszyscy gdzieś się spieszyli. Niewielu z mieszkańców zwracało uwagę na Ryuu, który po prostu się przechadzał. Gdyby ktoś z wojska go zobaczył, to pewnie miałby pretensje, że mężczyzna sam się tak przechadza, jednak dzisiaj miał to głęboko w dupie. Ile można żyć pod kloszem? Jak będą chcieli go zabić, to zrobią to nawet wtedy, kiedy będzie najlepiej chroniony. Tak ten świat jest już skonstruowany.
Szedł powoli, z nogi na nogę. Nigdzie mu się przecież nie spieszyło. Postanowił zmienić kierunek i powędrował w stronę muru. Tutaj było znacznie spokojniej i ciszej. Niewielu się tu zapuszczało, bo nie miało po co. Jeśli tutaj przychodzili to tylko aby, spróbować uciec, albo zaznać spokoju, lub ukryć się przed czujnym okiem władzy.
Zadowoliło go to, że nie zauważył w murze żadnej dziury, na dość sporym odcinku. Będzie trzeba pochwalić budowlańców, którzy się tym zajmowali. Może jakaś podwyżka? Pozostała dwójka kręciłabym nosem, że Ochida jest za dobry. Z kim mu przyszło pracować. Przecież on do nich kompletnie nie pasował.
Na wysokości jednej z ławek dosłyszał kobiecy głos. Doskonale słyszał co do siebie mówiła. Przystanął i spojrzał na nią. Kojarzył ją skądś. Czyżby pracowała w S.SPECu? Całkiem możliwe.
-Właśnie nie tak łatwo się wydostać.-powiedział i posłał w jej stronę subtelny uśmiech.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 10.06.14 19:01  •  Obrzeża części południowej.  Empty Re: Obrzeża części południowej.
Podniosła głowę i skierowała wzrok w stronę męskiego głosu. Jak mogła być tak zamyślona, by nie zauważyć jego pojawienia się? Widocznie szedł bardziej wydeptaną częścią ścieżki i się nie spieszył. Wolno spacerującą osobę łatwiej przeoczyć w tym szumie liści i dochodzących z daleka dźwięków miasta. A może go usłyszała, tylko jej mózg to zignorował? Albo postanowił spłatać jej figla? Tak czy owak, stało się. Nie była już sama.
Przyjrzała się dokładnie mężczyźnie i sprawdziła, kim jest. Gdy skończyła czytać informacje na jego temat, nieco się zaniepokoiła i spróbowała sobie przypomnieć, co ostatnio powiedziała. Gdyby ktoś z władz dowiedział się, że planowała "nieco dalszą" wycieczkę, mogłaby mieć niezłe tarapaty. Na szczęście nic nie wskazywało na to, by Ryuunosuke był na nią zły. Zatuszowała chwilę niepewności i uśmiechnęła się do niego najszczerzej, jak potrafiła, po czym usiadła na trawie i podparła się rękami.
- Dobry wieczór dyktatorze Ochida. Pan też postanowił na chwilę uciec od zgiełku wielkiego miasta? Mury wyglądają na prawdę solidnie - ponownie się uśmiechnęła starając się wyglądać pogodnie. Postanowiła zmienić nieco temat, a przy okazji się czegoś więcej dowiedzieć. - Czy to prawda, że w desperacji jest taka straszna, a ożywieni aż tak niebezpieczni? - Teraz zdała sobie sprawę z tego, że przywódca może nie znać jej imienia, a wzmianka o tym, co jest poza miastem z ust zwykłego mieszkańca może go bardzo zaniepokoić. Wstała pospiesznie, otrzepując się z trawy i podeszła do rozmówcy. - Nazywam się Natalia Violetta Dark i pracuję w S.SPEC jako informatyk. Może mnie pan jeszcze nie znać. Pracuję tam od niedawna. Moi rodzice też tam pracowali do czasu...wypadku... - skrzywiła się wspominając o nich.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 10.06.14 19:46  •  Obrzeża części południowej.  Empty Re: Obrzeża części południowej.
Faktycznie stąpał delikatnie. Zwykle własnie tak chodził. W końcu uczył się wielu sztuk walki, uczono go tam, żeby stąpał ostrożnie, by nie dać zauważyć się przeciwnikowi. I tak jakoś mu zostało, że używał tego na co dzień.
Zwykle twarze dyktatorów były dość znane, jednak Narok był akurat człowiekiem, który jakoś specjalnie nie wychylał się medialnie ze swoją facjatą. Wolał raczej pozostawać w cieniu.
Akurat gdyby dowiedziałby się co knuła, pewnie nic by takiego nie powiedział. Był ugodowy i raczej nie traktował swoich obowiązków, tak jak spodziewaliby się tego ludzie wkoło.
-Daj spokój z tymi formalnościami.-machnął ręką na jej słowa.-Mów mi po prostu po imieniu.-dodał po chwili z krótkim uśmiechem. Większość raczej nie pochwaliłaby tego, że spoufala się ze zwykłym członkiem organizacji, jednak miał to głęboko gdzieś. Nie był do końca szablonowy i reformowalny jak na swoje stanowisko. Ale to czyniło go tylko ciekawszym. -Czy ja wiem czy straszna?-powiedział i spojrzał na mur. Nigdy nie uważał, żeby trzeba było zamykać wymordowanych, którzy wiedzą co się z nimi dzieje i nie dostają ataku szału, za tak solidnym murem. Nie lubił tego, ale społeczeństwo naciskało na takie rozwiązanie. Ludzie się bali, nie chcieli mieć kontaktu z "tamtymi".
Skierował się w stronę ławki. Usiadł na niej i wyprostował nogi, krzyżując je jednocześnie.
-Miło mi Cię poznać.-rzucił tylko patrząc jak stała i się przedstawiała. Poklepał miejsce obok siebie. Przecież to nie był królewska audiencja, tylko zwykła rozmowa. Teraz był takim samym człowiekiem, jak i ona. -Wypadku?-zapytał i uniósł wyżej jedną brew. Był ciekawy o co jej chodzi, jednak nie chciał być namolny. Będzie chciała to jej powie, nie, ominie temat szerokim łukiem.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 10.06.14 20:15  •  Obrzeża części południowej.  Empty Re: Obrzeża części południowej.

Ingerencja mistrza gry~

Urocze spotkanie. Wygląda na to, że Natalie oraz Narok się polubili. Oboje są tacy dla siebie kulturalni! Miło jest spędzać czas razem. Natie, słyszałam, że byłaś ciekawa, co jest za murem. Chciałaś zobaczyć te istoty. Ależ nic prostszego, masz to jak w banku.
Ale czy naprawdę tego chciałaś?
Jesteś pewna, że chcesz spotkać taką istotę?
No cóż, nawet jeślibyś zmieniła zdanie to już za późno - okazało się, że jednak gdzieś tam jest dziura w murze. Kilkadziesiąt metrów dalej. Pokonanie tej trasy nie było wyzwaniem dla istoty, która błyskawicznie znalazła się przy nich. Rozwarła pazury i skoczyła na Naroka, kłapiąc zębami tuż przy jego twarzy. Owa bestia już kompletnie nie przypominała człowieka. Ba! Nie wiadomo nawet, czy nim kiedykolwiek była. Poruszała się na czterech, zakończonych ostrymi pazurami łapach, a z wychudzonego cielska futro zwisało w brudnych strąkach. Widać było, że jest na skraju wytrzymania i cierpi z głodu, inaczej zapewne nie wyruszyłaby za mury. Stworzenie nie było takie duże, miało wymiary labradora. Potwornie mu jechało z pyska, uch. Wygląd wymordowanego mógł nasunąć dwójce pomysł, jak się uratować. Ale to już sami pomyślcie~
Stworzenie rozorało pazurami koszulę Dyktatora, naznaczając mu skórę krwawymi pręgami. Chyba uznało, że najlepiej będzie najpierw zabić, potem zjeść. Kompletnie też ignorowało obecność Natalie.

// Jak wolicie - możecie od razu zabić bestię lub chwilkę się nią pobawić, wtedy nią pokieruję. c:
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 11.06.14 20:02  •  Obrzeża części południowej.  Empty Re: Obrzeża części południowej.
Dziewczyna nie była zbyt skłonna opowiadać w tej chwili przykrych wydarzeń z przeszłości. Chciała jakoś ominąć szczegółową odpowiedź na pytanie, ale los sam to za nią zrobił. Kawałek od nich, za obszernym krzewem, znajdowała się spora szczelina, przez którą mógł się przecisnąć średniej wielkości człowiek. Traf chciał, że ich głosy zwróciły uwagę bestii z zewnątrz, która przeszła przez nią w poszukiwaniu jedzenia.
Natalie już chciała skierować się w stronę ławki, gdy dostrzegła zbliżającą się do nich z impetem brudną i włochatą górę futra. Zapewne, gdyby to jej groziło w tej chwili niebezpieczeństwo, zareagowałaby szybciej, ale tym razem to nie ona była w polu rażenia. Najpierw na celowniku był Ryu. Szybko otrząsnęła się z zaskoczenia i przestała obserwować zwierzę, ale niestety, zrobiła to trochę za późno. Bestia zdążyła do nich dobiec i wskoczyć na Ochida. Na jej oczach zaczęła się szamotanina. Mężczyzna mógł mieć kłopot z pokonaniem wroga gołymi rękami, a wyjęcie katany, gdy jest się atakowanym przez ostre pazury, do łatwych też nie należy.
Mogła zabić napastnika "Teslą", ale do puki miał fizyczny kontakt z dyktatorem, było to bardzo niebezpieczne posunięcie. Broń działała jak paralizator, musiałaby porazić i jego. W końcu postanowiła ustawić, wyjętą z kabury broń na 3 poziom i oszołomić obu. Strzał był łatwy, przecież nie stała daleko od ławki, a cel dość duży. Nie ważne było, kogo trafi, efekt byłby taki sam. Kiedy byliby nieprzytomni, mogłaby wstrzyknąć etorfinę albo morfinę, a tej chwili nie pamiętała, co ma w torbie, ale mogłaby przysiąc, że starczy jej tego na uśpienie bestii do czasu, aż zostanie gdzieś zamknięta. Mogłaby też opatrzyć rany Ryu. W końcu miała przy sobie trochę potrzebnych rzeczy, a chyba nie potrzebował jeszcze fachowej pomocy.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 12.06.14 19:57  •  Obrzeża części południowej.  Empty Re: Obrzeża części południowej.
Pierwsze co spostrzegł to wzrok dziewczyny, który powędrował w zupełnie inną stronę, niżeli jego. Po chwili poczuł okropny smród. Kojarzył go skądś. Wymordowany? Szybko wstał z ławki i stanął naprzeciw stworzenia. Wyglądało paskudnie. Swoją drogą, nie zauważył tej dziury. Będzie musiał powiadomić o tym ludzi, którzy powinni byli się tym zająć. Skrzywił się nieznacznie i zaklął pod nosem. Nieźle się wpakowali.
Już miał sięgać po katanę, kiedy poczuł, jak zwierzę rzuca się na niego i oboje lecą na ziemie. Uderzył w ziemię plecami. Poczuł, że porządnie się poobijał. Miał tylko nadzieję, że nic nie złamał.
Siłował się z bestią przez sporo czasu, zanim go zraniła. Zmrużył tylko oczy i warknął coś pod nosem niezrozumiale. Próbował zrzucić z siebie bestie, jednak była silna, a w tej pozycji, z krwawiącą raną, nie miał zbyt wielu sił.
Zerknął tylko kątem oka na dziewczynę. Mogłaby mu pomóc, byłoby to całkiem miłe z jej strony. Po chwili jednak pożałował tych słów. Poczuł bowiem, że dziewczyna strzelił w ich kierunku z broni elektrycznej. Co prawda bestia pewnie padnie, ale sam Ryuu poczuł spory ból i odrzucając bestię zemdlał.
Mentalnie już czuł jak bardzo będzie go bolało całe ciało. Nie tylko ze względu na ranę, ale głównie przez strzał, który oddała dziewczyna. Jakby się uparł to mógłby ją posądzić o usiłowanie zabójstwa. Może to ona nasłała stworzenie? Kto wie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 1 z 10 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach