Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 1 z 23 1, 2, 3 ... 12 ... 23  Next

Go down

Pisanie 20.05.14 19:16  •  Obrzeża Desperacji Empty Obrzeża Desperacji
Obrzeża Desperacji
Obrzeża Desperacji ZOXvcX1
Obrzeża Apogeum noszą echo dawnego życia i epoki. Rozpadające się budynki, niegdyś piękne wieżowce oraz zawalony most, który niejednemu mrozi krew w żyłach samym swoim widokiem. W gruzach dawnego życia można odnaleźć wiele ciekawych przedmiotów oraz rzeczy, szkopuł jest jednak taki, że w tym miejscu roi się od niebezpieczeństw. Od złowrogo nastawionych wymordowanych, poprzez dzikie bestie - na wojsku kończąc. Ale, jak to mawiają, kto nie ryzykuje, ten nic nie zyskuje, nieprawdaż?
                                         
avatar
Specjalne konto
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.07.14 13:34  •  Obrzeża Desperacji Empty Re: Obrzeża Desperacji
Trzask miażdżonych kości.
Zwierzęca żuchwa poruszyła się, a dolne kły zaszurały o kręgi, a raczej już tylko to, co z nich zostało. Ten lichy dźwięk był słyszalny tylko dla jego uszu, choć niedaleko rozległ się bliżej nieokreślony odgłos kolejnego dzikusa, który wydawał się protestować przeciwko takiemu traktowaniu swojego towarzysza. To nic – i tak ta istota z łbem przepełnionym instynktem samozachowawczym zdążyła zabrać już nogi za pas. Gdyby tak się nie stało, jej podziurawiona tętnica też właśnie bryzgałaby świeżą juchą we wszystkie strony. Świat bez tych zezwierzęconych pokrak byłby o wiele lepszy. Plątały się pod nogami, atakowały w najmniej odpowiednich momentach, licząc na to, że jeśli szczęście w zwierzynie im nie sprzyja, to upolują coś podobnego do tego, czym kiedyś byli. Niestety. Ta taktyka w większości przypadków sprawdzała się tylko na świeżakach, którzy jeszcze nie zdawali sobie, co czeka ich po mniej wdzięcznej stronie murów. Karmili się dość złudną nadzieją, że z każdym wymordowanym da się zamienić słowo. Może gdyby przełożyć ten bełkot na japoński, coś by z tego było.
Wymordowany wsunął pazury w wilgotną od krwi ziemię. Ktoś powiedział, że nie różnił się teraz od dwójki, która i tak działała w bardziej szlachetnym celu zdobycia sobie pożywienia. Wystarczyłoby skutecznie ich przepłoszyć, tymczasem on nie mógł sobie darować tego niechybnego posunięcia. Jak karać to porządnie, co? Szkoda tylko, że „lekcja do końca życia” nabierała tu nowego znaczenia. Dawała tylko czas na chwilową refleksję, a później nie było już nic. Tak – ktoś mógłby tak pomyśleć, ale rzeczywistość prezentowała się zupełnie inaczej. Ryan miał w sobie jeszcze tyle dobrego smaku, by sprzątnąć ciało z miejsca zbrodni, a w tym wypadku – właściwie ze środka przejścia. Uniósł łeb, trzymając w pysku ciało, którego bezwiedne kończyny zabawnie kołysały się na w powietrzu i zamachnął się łbem odrzucając trupa... gdzieś tam. Nie oszukujmy się – w Desperacji nie musiał się z tym aż tak fatygować.
Srebrne ślepia ze znużeniem spoglądały, jak zwłoki w głuchym hukiem lądują na ziemi i oblizał pysk z krwi, choć to nie uchroniło sierści przez pozlepianiem. Teraz wypadałoby odejść w swoją stronę i – oczywiście – zrobiłby to, gdyby nie fakt, że coś przykuło jego uwagę. Pech chciał, że wcześniej rzucone ciało wylądowało gdzieś nieopodal przechodzącej tamtędy trójki, może nie upadło na tyle blisko, by zatarasować im drogę, ale na pewno na tyle, by usłyszeli ten nieprzyjemny w odbiorze dźwięk. W normalnych warunkach Grimshaw odwróciłby się i odszedł, nie zważając na świadków, jednak tym razem z uwagą przyglądał się temu dziwnemu widowisku. Smoliste uszy mimowolnie oderwały się od czaszki, chcąc wychwycić urywki rozmowy.
„Nie róbmy sobie więcej kłopotów... co?”
Mała, głupia Mi-Young. Wszędzie rozpoznałby ten głos, choć zielsko wyrastające jej z głowy też było całkiem dobrą wskazówką, świadczącą o tym, że ma do czynienia z nią, a nie z kimś innym. Rzecz w tym, że raczej nie miał okazji obserwować jej w łańcuchach, które bez wątpienia nie były najnowszym krzykiem mody. Jedyne żelastwo, które na sobie nosiła, to niewidzialne okowy, którymi spętał ją ciemnowłosy, by anielica była na każde jego zawołanie. Musiał przyznać, że nie było to trudne. Rzecz w tym, że należała do niewielkiego kółeczka jego własności, a gdy ktoś wyraźnie nic sobie z tego nie robił, wtedy należało pokazać mu, gdzie jego miejsce. Można powiedzieć, że jakaś niewidzialna siła pchnęła go do ruszenia się z miejsca. Wyjątkowo ciche jak na tak olbrzymie zwierzę kroki, pozwoliły Opętanemu zbliżyć się do oprawcy i dwójki skazańców. Bez skrupułów zastąpił im drogę, z góry spoglądając nie na tego, który pociągał za łańcuchy, nie na Yunosuke, ale na dziewczynę, która właśnie musiała gramolić się z ziemi. Choć pysk pantery nie wyrażał żadnych emocji, ślepia połyskiwały wyczekującym błyskiem, jakby przerośnięty kot naprawdę był skłonny do ucięcia sobie pogawędki z zielonowłosą, choć przez gardło przedarł się wyłącznie poirytowany pomruk. Z perspektywy osoby trzeciej można byłoby przysiąc jednak, że dostrzegał w dziewczynie przekąskę, gdy górna warga uniosła się nieznacznie, obnażając część lśniących kłów, na których gdzieniegdzie malowały się jeszcze krwawe plamki.
Surprise, motherfuckers.
                                         
Fucker
Rottweiler     Opętany
Fucker
Rottweiler     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 09.07.14 18:46  •  Obrzeża Desperacji Empty Re: Obrzeża Desperacji
Ohohoho.
Jedno próbuje sprowokować, drugie chce jakoś załagodzić sytuację. Czy nie mogli najzwyczajniej w świecie zamknąć swych jadaczek i po prostu podążać za nim w ciszy? Przecież to byłoby takie proste. Mógł ogłuszyć ich na trochę dłużej, nie byłoby tego kłapania mordami. Pociągnął mocniej za łańcuchy, niemo nakazując, by jednak przymknęli się, chociaż przypuszczał, że w przypadku chłopaka to zbytnio nie zadziała. Nie znał go dobrze, ale zdążył poznać na tyle, żeby się upewnić, że do najspokojniejszych nie należy. I zawsze znajdzie powód do prowokacji. Najlepszym sposobem na niego było najzwyczajniej w świecie ignorowanie.
Dlatego też nie ma co się dziwić, kiedy nie odpowiedział na zadane pytanie przez chłopaka. Uznał, że nie ma sensu udzielać mu jakiejkolwiek odpowiedzi. Czegokolwiek. Może będzie miał tyle szczęście, że dowie się czegoś po dotarciu na miejsce. Ale to nie było jego zmartwieniem. No Peszek normalnie. Ezra ziewnął szeroko, czując się coraz bardziej zmęczony. Ostatnio coś ze snem było kiepsko, będzie musiał w końcu gdzieś się zaszyć i odespać, chociaż z jego bezsennością może być nieco trudno.
Trzymając w jednej dłoni końcówkę łańcucha poprawił swoją katanę przy pasie, tak, jakby chciał się upewnić, że jest na swoim miejscu. I że jest przygotowana do jakiś nieprzewidzianych ewentualności. A przecież o takie na terenie Desperacji bardzo łatwo. Mężczyzna uniósł nieznacznie spojrzenie ku niebu. Robiło się coraz później, miał nadzieję, że dotrą na miejsce przed zapadnięciem zmroku.
Cichy szelest.
Jego uwaga skupiła się na ów wcześniej wspominanej niespodziewanej ewentualności. Sporej wielkości bydlak stanął im na drodze. Z gardła Ezry wydarło się nieme warknięcie pełne niezadowolenia. Wymordowany? Najprawdopodobniej. Raczej nie spotykało się tego typu stworzeń, chociaż po tym, co się stało ze światem wszystkiego można było się spodziewać. Któż to wie jakie indywidua można napotkać za bezpiecznymi murami miasta.
Przystanął na moment i westchnął ciężko. Sięgnął do rękojeści i położył na niej swoją dłoń, acz nie wyciągał broni z pochwy. Jeszcze nie, jeśli nie było takowej potrzeby. Nie zamierzał wdawać się w jakieś głupie przepychanki z Wymordowanymi czy chuj wie jakim stworzeniem był. Ruszył dalej, skręcając nieco w bok, by najzwyczajniej w świecie zignorować i ominąć bestię. Co prawda spoglądał przed siebie, ale zachował w pełni czujność. Gotowy do odparcia ataku jeśli zwierzę postanowi zaatakować. Jednocześnie nieco zaczął działać swoją mocą, głaszcząc zmysły potwora, podsycając jedne z negatywnych uczuć jakim był strach. No cóż, pech jeśli podziała to również na pozostałą dwójkę niewolników. Najwyżej będą srali ze strachu, nie obchodziło to Ezrę. Miał swoje inne priorytety, których zamierzał się trzymać. I bez względu na wszystko doprowadzić dziewczynę i chłopaka na miejsce.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.07.14 21:09  •  Obrzeża Desperacji Empty Re: Obrzeża Desperacji
Eeee dobra, bo pozbywam się Ezry, więc ten, jeśli chcecie dalej wątek to mogę poprowadzić go jako MG a Wy jak możecie, uznajcie, że zamiast Ezry porwał Was przebrzydły pan random z brodą. No, to tyle ode mnie. Przepraszam i nie gniewajcie się, hu.

Nie no, to w takim razie już lepiej urwać wydarzenie i udać, że nigdy nie miało miejsca, bo w takim wypadku ja też się odłączam od tego, bo nie ma co. Mio też chce skasować swoje konto, więc pewnie będzie jej to na rękę. Take.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 19.10.14 22:12  •  Obrzeża Desperacji Empty Re: Obrzeża Desperacji
Na terenach Desperacji zapadł wieczór, co oznaczało, że na żer wychodzą różne istoty, groźne i te trochę mniej. Łagodne i zabójcze. Ale na tych ziemiach istniało coś, co nieprzygotowanego podróżnika zabije skuteczniej niż drapieżna bestia. Hipotermia. Wraz z ucieczką słońca za horyzont, temperatura zaczęła spadać, aż osiągnęła wystarczająco niski poziom, by chłód zaczął doskwierać i stanowić zagrożenie. Na domiar złego, zerwał się przenikliwie zimny wiatr, dotykający nawet tych cieplej ubranych.
Mróz. Chłód. Zimno. Zło. Dedal cały dzień przemierzał równiny Desperacji, nim w końcu trafił do miasta, które prezentowało sobą równie żałosny stan, co jego osoba. Pół-nagi trup, siny od smagnięć bezlitosnego wichru, ledwie powłóczący nogami. Co kilka kroków opadał na jedno kolano. Kilkudniowy głód go osłabił, a wysiłek związany z ucieczką ze Smoczej Góry także nie pozostał bez śladu. Nagły zryw adrenaliny zaciągnął dług u całego ciała, który teraz Joachim musiał płacić, nieomal czołgając się po ziemi. Każdy krok był okupiony bólem przemęczonych mięśni i przestrzelonych płuc. Wiedział, że pozostawienie tych ran samych sobie jest głupotą, lecz nie miał w tej kwestii wyboru. Nie istniał nikt, kto chciał i mógłby go opatrzyć. Nie miał miejsca, dokąd mógłby się udać. Przez myśl przemknęła mu Organizacja, jednak z miejsca odrzucił taką możliwość. Musiał dać sobie radę sam. Przynajmniej na razie.
Kaszlnął, wypluwając na zmarzniętą ziemię krwawy skrzep. Czy fakt, że nie miał w nikim oparcia coś dla niego znaczył? Nie. On nigdy nie miał nikogo, co miałoby się więc zmienić w tej chwili? Po prostu na własnej skórze gorzko odczuł, jak S.SPEC traktuje swoje najwierniejsze psy. Tak. Był psem Organizacji i dobrze o tym wiedział. Traktował to najzupełniej obojętnie. Niczym pewnik, że słońce to gwiazda, a żółw to zwierzę. Czy miał jakikolwiek wybór? Do tej pory żadnego. Siłą odebrano go rodzinie i wpojono mu zasady nie do złamania. Nie do złamania nie dlatego, że czekała na niego jakaś kara, lecz dlatego, że jego umysł nie dopuszczał możliwości postawienia się regułom narzuconym mu odgórnie. Był subtelniejszą formą niewolnika.
Lecz teraz, w jego umyśle pojawiła się wątpliwość. Uczucie, które narastało, powoli zrywając kajdany wychowania przez Władzę. W dalszym ciągu mamił się złudną nadzieją, że S.SPEC po niego wróci, a potrzeba zadbania o siebie jest spowodowana tylko chwilową niedyspozycyjnością oddziałów wojska. Organizacja wciąż była świętością, ale nagle, jakby przejrzał na oczy i dostrzegł rysy na ikonie, która towarzyszyła mu przez całe życie.
Kolejny kaszel i kolejny krwawy skrzep przydeptany wkrótce butem Bezskrzydłego. Był nikim. Tak, jak powiedział mu szarooki. Tylko kłopotliwym Burkiem dla przeciwników Władzy, którego jednak można uśpić bez żadnych wyrzutów sumienia. Wyrzuconym na bruk śmieciem, łuską po naboju, zawleczką granatu. Użyty i zużyty.
Upadł, kalecząc sobie kolana o ostre kamienie. Był teraz bardziej bezsilny, niż kiedy wyrywano mu skrzydła i palono mu twarz. Choć do tej pory nigdy się nie zachwiał, teraz poczuł się, jakby pozbawiono go jedynej solidnej rzeczy w jego życiu. Stracił sens istnienia, gdy utopia z jego marzeń legła w gruzach pod ciężarem brutalnej prawdy. Łzy wąskim strumieniem spłynęły po jego twarzy, kapiąc na ziemię wielkimi kroplami.
Kto by pomyślał, że śmierć potrafi otworzyć oczy niewidomym?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 20.10.14 18:56  •  Obrzeża Desperacji Empty Re: Obrzeża Desperacji
~
- Te, Norka. Leć mi tu zerknąć na Desperację, co?
- Spieprzaj, Nezumi.
- No weź. Zapłacę Ci więcej.
- Dobra.
~
I takim oto sposobem Fujioka znalazła się w Desperacji Miała tylko pobieżnie zerknąć na granice, także nie brała ze sobą oddziału ludzi. Ostatnio wiele się wydarzała, a Nora tak jakby została sama.
Nie żeby ją to obchodziło, rzecz jasna.
Umarł Ethan a także Naven, a potem Falcon i Tanaka... No, ostatnio dużo tych ludzi sobie poszło. I jeszcze porwanie Dedala. W każdym razie S.SPEC nieźle się wkurzyło. Więcej strażników, więcej mordowania. W ogóle więcej wszystkiego. Wymordowani którzy zostali złapani nie mogli już liczyć na szybką śmierć. Podpalanie stało się bardzo popularnym sposobem wydobywania informacji. Tak jak gruchotanie palców.
Łaziła sobie bez celu po Desperacji. Jedyną ciekawą rzeczą była mała, zmutowana wiewiórka. Norka bawiła się nią przez chwilę, odłączając od tułowia nożykiem łapki, a potem strzelając kulę w pyszczek. No, tyle zabawy. Krew, haha~
W każdym razie Nora zdążyła się porządnie znudzić, gdy zauważyła kogoś, kogo nie spodziewała się tu spotkać. Wyszczerzyła zęby we wrednym uśmiechu i skierowała się w stronę Joachima.
- No cześć, kupę lat. Umarło Ci się? Wiesz co, chyba powinnam Cię zabić. Ale najpierw wolałabym się czegoś od Ciebie dowiedzieć. - powiedziała tak głośno by być pewnym, że mężczyzna ją usłyszy.
W sumie to o informacjach to była zmyłka, co nie? Bo przecież Norkę w sumie to nie obchodzi. Nie miałaby nic przeciwko zabiciem wszystkich speców. No bo w końcu wtedy przeniosłaby się gdzie indziej. Tutaj zaczynało się jej już powoli nudzić. Potrzebowała czegoś nowego. Ale na razie postanowiła, że swoją irytacje wyżyje na umarlaku przed sobą. Dawno nikogo nie męczyła psychicznie. A to było bardzo fajne, naprawdę. Dużo lepsze od zadawania bólu. Bo na to można zobojętnieć. A jak ktoś Ci będzie na oczach zabijał żonę czy dzieci to już nie będzie tak miło.
O! Albo się zrobi to jeszcze na siłę rękami torturowanego. Wtedy to dopiero jest czad. A po dobrze zrobionym zadaniu pluton egzekucyjny umawia się na piwo. Tak jakby właśnie uśmiercili rybki, nie ludzi. No i kto tu jest potworem? Oczywiście Nora miała na to wywalone.
Miała na wszystkich wywalone. Bo po co się męczyć, jak można myśleć tylko o sobie? To dużo łatwiejsze niż zwracanie uwagi na innych ludzi.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 22.10.14 22:59  •  Obrzeża Desperacji Empty Re: Obrzeża Desperacji
Umarło ci się?
Jak mogła go o to pytać? Jak mogła być tak głupia, żeby drażnić trupa, który nie ma nic do stracenia? Jak ona… Nieważne. Dedal w tym momencie nie chciał reagować na jej zaczepki. Jego ideał świata popadał w ruinę, a oto na jego drodze pojawiła się Ona. Osoba, której nienawidził z całego serca. Pani Generał Fujioka. Przed kamerami troszcząca się o swoich żołnierzy, ale kiedy przyjdzie co do czego, to będzie pierwszą, która strzeli pechowcowi w głowę. Jednak nie miał wyboru. Tylko ona mogła podnieść tę utopię na nowo lub zrównać z ziemią doszczętnie. Wystarczyło jedno słowo, którego Joachim potrzebował.
Kaszlnął po raz kolejny, wypluwając następny krwawy skrzep. Sądząc po tym, co wydobywało się z jego płuc, z jego ciałem nie było najlepiej. Skrzywił się. Łzy zamarzały mu na policzkach. Otarł je wierzchem dłoni i odwrócił twarz w stronę kobiety. Szczęka trochę mu zadrżała, lecz udało mu się opanować drżenie głosu, kiedy postanowił przełamać wreszcie żelazną zasłonę niepewności.
- Powiedz mi…  S.SPEC mnie nie przyjmie z powrotem, prawda?
Powiedział to cicho, jednak wystarczająco wyraźnie, aby Nora mogła wszystko usłyszeć. Skrzywił się i wstał z klęczek. Kolana mu krwawiły, ale nie przejmował się tym. Jego twarz stanowiła w tym momencie wzór dręczonego wątpliwościami kapłana, który szuka u swych mistrzów odpowiedzi, czy Bóg rzeczywiście przebacza nam nasze winy. Ta udręka nie kryła się jednak w wilgotnych policzkach ani sino-krwawych wargach, popękanych z zimna. Tylko oczy wyrażały niewysłowioną tęsknotę, a jednocześnie… strach i wątpliwości. Tak jakby odzwierciedlały duchowe rozerwanie Bezskrzydłego, który stracił już jakąkolwiek nadzieję na powrót, ale w obliczu Speca musiał się zapytać, aby mieć zupełną pewność. Musiał ją mieć, niezależnie od tego, czy prawda mogłaby go zniszczyć. Odetchnął głęboko przez nos i powoli wypuścił powietrze. Musiał się uspokoić. Rozprostował palce, skurczone wcześniej w pięść, wbijające paznokcie we wnętrze dłoni.
Zdruzgotany czy nie, Dedal wciąż był tym samym bezuczuciowym sadystą, jakiego zawsze widzieli wszyscy dookoła. Dlatego po chwili spokoju, na powrót założył maskę obojętnego drania. Wszelkie rozterki zostawił sobie na później. Paradoksalnie, nagłe wtargnięcie Fujioki z buciorami pomogło mu odzyskać dawny rezon. Był nawet w stanie się teraz uśmiechnąć w jej kierunku, choć ten uśmiech – tak dobrze znany przez wszystkich jego więźniów – nie oznaczał niczego dobrego. Przynajmniej nie dla adresata.
Kiedy łzy wyschły, na miejscu Joachima-odrzutka, stał Welthalter-morderca. Zimna maszyna do zabijania, gotowa rozerwać gardło na zawołanie. A że w tym momencie nie miał nad sobą żadnej władzy, nic go w tej kwestii nie ograniczało. Wystarczyło jedno fałszywe słowo z ust pani generał, aby polała się krew.
Wciąż jednak rany odzywały się piekącym bólem, a brak okrycia w czasie zimnej, desperackiej nocy nie poprawiał sytuacji. Na dodatek wciąż był osłabiony po powrocie z objęć Thanatosa. Nie był pewny, czy w razie starcia wygrałby z Norą, ale miał nadzieję, że mutacja poprawiła jego możliwości i taką walkę będzie w stanie wygrać.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 25.10.14 22:21  •  Obrzeża Desperacji Empty Re: Obrzeża Desperacji
Wredny uśmiech.
Taki, który pojawia się gdy zły lord coś planuje. Coś w stylu zawładnięcia nad światem.
Albo pomęczenia psychicznie kogoś.
- Och... Joachimie. Nie bój się. - Nora podeszła powoli do mężczyzny z wyciągniętą dłonią. Uśmiechnęła się łagodnie, mrużąc delikatnie oczy. - Oczywiście, że S.SPEC Cię przyjmie. Pamiętaj, nadal jesteś z nami. Na zawsze. - dodała, kładąc mu rękę na ramieniu.
Wyglądała teraz, jakby mówiła prawdę. Przerażony mężczyzna mógł to... A, chwilka. Mały błąd. Nie mężczyzna, a trup.
No. To kontynuując... przerażony trup mógł w to nawet uwierzyć. Norka potrafiła być przekonująca. Z drugiej strony Joachim nie był idiotą. Wiedział jak jest w S.SPEC. Może i nawet chcieliby go, ale tylko na badania i eksperymenty.
"Czy obiekt badań nr. 1029 przeżyje, gdy zrobimy z niego kadłubek?"
"A co, jeżeli zamienimy miejscem nerki i płuca?"
"O! Serce! Odetnijmy kawałek i sprawdźmy co się stanie."
No więc raczej nie czeka na Weltwather'a wspaniała przyszłość. W każdym razie...
- Joachim. - ręka Nory przyjacielsko rozczochrała włosy zlepione krwią. Przez chwilę jeszcze jej twarz okrywała maska empatycznej i ciepłej osoby, ale po chwili zniknęła zastąpiona przez wredny uśmiech. - Żartowałam. Zdechniesz sam czy mam Cię zabić? - zapytała, obracając się i odchodząc kilka kroków. Wyjęła pistolet i zadrżała.
Cholera, jak zimno.
To troszkę przerażające, że gdy jedynym zmartwieniem pani generał jest chłód, mężczyźnie obok właśnie zawala się cały świat. No ale przecież życie nie jest sprawiedliwe, co nie? Kobieta chwilę przerzucała broń z ręki do ręki. Po chwili westchnęła i znów spojrzała na byłego skrzydlatego.
- No... Szczerze mówiąc to miałabym mniej roboty jakbym po prostu do Ciebie strzeliła. Do tego szybciej wróciłabym do domu. Ale w sumie śmieszniej byłoby, gdybyś sam się zabił. No to... zaczynaj.

// oczywiście w każdym momencie Dedalek mógłby się wkurzyć i rzucić na Norkę, nie~
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 29.10.14 18:21  •  Obrzeża Desperacji Empty Re: Obrzeża Desperacji
Nieśmiała nadzieja zaczęła ogrzewać jego zamarznięte serce. Skoro Nora zachowywała się dlań tak miło i do tej pory nie spróbowała zrobić mu krzywdy, może jednak to co mówiła było prawdą? Wbrew wszelkiemu rozsądkowi, jakiego niemało posiadał Dedal, nadzieja zaatakowała całe jego ciało, wysysając z niego wolę walki. Przecież S.SPEC było gotowe przyjąć na swoje łono syna marnotrawnego, który został wykradziony przemocą i jedyne o czym marzył, to powrót do utopijnego świata, do budowania fundamentów ludzkiego życia na krwi mutantów, zabijanych masowo, gdy tylko nadarzy się taka okazja. A przecież on teraz sam był jednym z tych wybryków chorej wyobraźni, którzy stanowili zagrożenie dla ludzkich ideałów. A mimo to, zachowanie pani generał świadczyło o braku morderczych zapędów co do jego osoby, więc może zamierzali go jeszcze w jakiś sposób wykorzystać, tak aby pomimo skazy mógł wciąż służyć wiernie swoim panom.
Jeszcze mocniej utwierdził go w tym pieszczotliwy gest Nory, gdy poczochrała delikatnie jego białe, pokryte skrzepłą krwią włosy. Uśmiech, otrzymał od niej, podniósł go na duchu i sprawił, że Dedal poczuł się bezpiecznie. Przestał także odczuwać tak mocno chłód desperackiej nocy. Wszystko miało się znów ułożyć.
Ale w głębi serca wiedział, że nie może ufać tym słowom. Słowa ludzi zbyt często i zbyt łatwo rzucane były na wiatr, a jeszcze częściej z premedytacją układane były w okrutne ostrza, kaleczące swoją nieprawdą i niszczące nadzieję, często fałszywą. Dotykowi również nie mógł wierzyć. Nie od żołnierzy S.SPEC, a w szczególności od ich generałów. Dłoń, która uspokaja pieszczotami, zbyt szybko mogła zmienić się w pięść, która zadaje rany.
Lecz choć rany fizyczne bolały mocno i długo, o czym doskonale wiedział, będąc zabawką w rękach sadystycznych naukowców, a później tajemniczego szarookiego Psa, to uszkodzenia psychiczne były trwalsze i niszczyły doszczętnie cel swojego ataku. Słowa Nory, które padły chwilę po zapewnieniu Dedala o jego bezpieczeństwie, strzaskały nikłe konstrukcje budowane tak pieczołowicie przez fałszywą nadzieję. „Żartowałam” – to słowo odbiło się niecichnącym echem w głowie okaleczonego żołnierza, wprawiając go w niedowierzające osłupienie, które bardzo szybko zostało wyparte przez gniew, narastający w nim od dłuższego czasu, przytrzymywany w miejscu tylko kruchą otoczką nadziei i wewnętrzną dyscypliną. Wściekłość, która go wypełniła, była niemal namacalna, niczym chmura płonącego popiołu wydobywająca się z wulkanu tuż przed erupcją. Pod jej naporem całe ciało spięło się głęboko w sobie, szykując się na nadchodzącą walkę na śmierć i życie. I choć działo się to w ułamkach sekund, czas płynął dla Joachima, niczym zanurzony w smole. Wyraźnie poczuł zwiększający się nacisk krwi na ściany tętnic, gdy serce przyspieszyło swą pracę, chcąc sprostać wyzwaniu. Adrenalina zalała całe jego ciało, powodując drżenie dłoni, które próbowała opanować żelazna dyscyplina. Gdyby Nora nie odwróciła się tyłem do przygotowującego się na atak Dedala, mogłaby zobaczyć drgające mięśnie, na zaciśniętych do bólu szczękach, jak poruszały się tuż pod cienką warstwą skóry. W jego oczach zapłonął dziki ogień nienawiści, ogrzewającej całe jego ciało i odganiające chłód. Pragnął w tym momencie tylko jednego:
Sprawić jej ból.
Nic nie mogło stanąć na drodze między łowcą a jego ofiarą, szczególnie, gdy łowcą jest bezskrzydły, śmiertelnie zmęczony Welthalter, dla którego ta walka staje się ostatnią szansą ocalenia przed kulą rozbryzgującą jego mózg na twardej, skutej mrozem ziemi.
Napięte mięśnie nóg rozprostowały się, wyrzucając całe ciało do przodu w skoku. Joachim chciał wylądować na plecach tej przeklętej, zdradzieckiej harpii i wcisnąć jej twarz w glebę samą siłą uderzenia, tak, by złamany nos i lekki wstrząs mózgu były najłagodniejszą opcją, na jaką może liczyć. Kolejnym jego celem miała stać się uzbrojona ręka pani generał, którą zająłby się w następnej kolejności, przygniatając ją swoim ciężarem, łamiąc i przechwytując nabity pistolet. Jeśli to wszystko mu się uda, nie zawaha się ani chwili, przed postrzeleniem jej w kolano i oddaleniem się na bezpieczną odległość. Chciała zabawnej śmierci? To ją dostanie, już Joachim się o nią postara. Z tą różnicą, że spotka ona panią generał, zamiast rannego Zarażonego. Nie miał przy sobie nic, ale ona z pewnością tak, a to co znajdzie bez żadnych problemów wykorzysta przeciw niej. Żałował, że nie ma przy sobie podręcznego zestawu do przesłuchań, bo inaczej Nora skończyłaby jeszcze gorzej, niż nieszczęsna Evendell, która wpadła w jego brutalne ręce i stała się powodem przymusowego wygnania. Życie pełne jest ironii. Ciekawe co o niej sądzi pani generał, zwłaszcza, gdy jest przez nią ciężko dotykana.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 04.11.14 22:56  •  Obrzeża Desperacji Empty Re: Obrzeża Desperacji
Nora musiała być naprawdę głupia, skoro odwróciła się do bestii plecami. To naprawdę nie było dobrym posunięciem. Pani Generał powinna to przewidzieć i od razu zabić bestię. Bestia jest niebezpieczna i trzeba ją wyeliminować.
Jednak bez ryzyka nie ma zabawy, czyż nie?
Gdy usłyszała rumor za sobą, uśmiechnęła się dokładnie w ten sposób:  
Obrzeża Desperacji 11vtb83
Kto wie co siedziało w główce Nory.
Generał była pewna, że przeżyje i czeka ją niezła zabawa. Chwilkę sobie powalczy z dawnym skrzydlatym, a potem wróci do ciepłego domku i wypije kubek gorącej, aromatycznej kawy. A jutro znów przyjdzie i kogoś zamorduje. Tak dla zabawy. A kto jej zabroni? Przecież wymordowani to nie ludzie, tylko zwierzęta. Martwe istoty o pustych oczach, które i tak nic nie potrafią. Potowry bez uczuć, zombie bez myśli. Dokładnie tak. Tępe zwierzaki do uboju. To oni, to ludzie są górą. Żadni bogowie, żadni wymordowani tylko... tylko oni.
A w szczególności Nora.
Byli... stop.
SĄ panami tej ziemi. Zawsze będą. Wytępią podludzi i będą mieli świat dla siebie. A potem zapewne wymordują się nazwajem.

Człowiek - gatunek ssaka chodzący na dwóch nogach. Zwierzę stadne, jednak z podatnością do wyniszczania się nawzajem. Przyczyny próby autodestrukcji gatunku nieznane. Zabija przedstawicieli swojej rodziny Hominidae z powodów czysto rozrywkowych. Uwaga, gatunek skrajnie niebezpieczny. Należy omijać i w razie potrzeby uciekać jak najszybciej.
Skład człowieka:
- woda,
- składniki mineralne,
- składniki organiczne,
- zło; około 98%.

Tak to właśnie wygląda, nie oszukujmy się. Oczywiście istnieją jakieś wyjątki, ale to skrajności.
Dzisiejsi ludzie są na skraju typowej dla nich ludzkości. Jest coraz mniej radości, coraz mniej życia w ich życiach, a więcej zła. Ale właściwie co w tym takiego strasznego? Po prostu gatunek zniknie. Codziennie ktoś umiera. Świat się nie zawali, jak umrze nagle milion osób. A nawet przeciwnie; można być pewnym, że matka natura od kilku tysięcy lat odetchnie z ulgą.
Gatunek ludzki jest naprawdę chory.
Tysiące litrów toksyny.
Rzecz jasna, Norki to nie obchodziło. Świat mógłbły się walić i palić, a ona śmiałaby się i z drwiącym uśmieszkiem na ustach patrzyła na przerażonych ludzi i płaczące dziecko pochylone nad ledwo żywą matką. Co więcej, Fujioka z uśmiechem dobiłaby najpierw ową kobietę, a potem małego. Jak się bawić, to się bawić.
Szaleństwo.
A potem sama zginęłab, z uśmiechem na ustach. Do końca stałaby na nogach. Patrzyła na innych z góry. I czułaby się z tym znakomicie.
Jednak teraz jeszcze nie zamierzała zginąć, także odwróciła się z zamiarem postrzelenia bestii.
Tyle, że coś nie wyszło, bo zamiast tego nagle znalazła się na ziemi.
Ból.
Ból.
Ból.
Kiedy ostatnio to ona go odczuwała, a nie jej ofiary?
Ból.
Ból.
Ból.
Kurwa, czemu to tak boli?
Trzask kości.
Jeżeli tamto to był ból, to co to jest teraz?
Poczuła, jak potwór wyjmuje z jej ręki pistolet. A właściwie tego nie czuła, tylko zauważyła kątem oka.
Zachłysnęła się powietrzem i wydała z siebie przeciągły krzyk pełen agonii.
KURWAMAĆCZEMUTOTAKBOLICHCĘUMRZEĆCHCĘUMRZEĆCHCĘUMRZEĆ.
Stop. Nora, uspokój się. To nic. Jesteś niesamowita, silna. Piękna i wspaniała. Dasz radę wszystkiemu. Tak jak wtedy, jak byłaś mała. W dzieciństwie, pamiętasz?

- Musisz być najsilniejsza.
Uderzenie.
- Tak, tato. - przełknięcie łez i zaciśnięcie zębów.
- Musisz być najlepsza.
Kolejne uderzenie.
- Tak, t-tato.


Zwyciężysz jeszcze z tą bestią. Ona nic nie czuje. NIC. NIC. NIC.
Ale czy to Dedal jest z tej dwójki bestią?
Zabawna scena. Role się odwróciły.
BÓÓÓÓÓÓÓÓÓÓÓÓÓÓÓÓÓÓÓÓÓÓÓÓÓÓÓÓÓÓÓÓÓÓÓÓÓÓÓÓÓÓÓÓÓÓÓÓÓÓÓÓÓL.
Zawyła jeszcze raz, machnęła w górę zdrową nogą. Może trafi, może nie. Zdała sobie sprawę, że troszkę się boi. Ale nie śmierci. Tylko... tylko tego, czy to jest dopiero początek tortur?
Mimo to się nie podda. Nigdy. Nie bezmyślnemu, tępemu potworowi.
Jakże los potrafi być złośliwy, nieprawdaż?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 16.11.14 10:43  •  Obrzeża Desperacji Empty Re: Obrzeża Desperacji
Kiedy rzucał się na panią generał, jego ciało było wypełnione adrenaliną i chęcią przeżycia. Tylko dlatego udało mu się dokonać niemożliwego. Teraz jednak, kiedy bezpośrednie zagrożenie zmalało, Joachim poczuł konsekwencje swoich czynów. Zachwiał się i upadł na kolana, obcierając je po raz kolejny. Oddech stał się ciężki, coraz trudniej było mu zaczerpnąć powietrza. Kręciło mu się w głowie, a przed oczami latały mu ciemne plamy. Przymknął powieki, próbując uspokoić swoje ciało, zanim Nora nie zorientuje się, że ma przewagę, pomimo przestrzelonej nogi i złamanej ręki. Kaszlnął i splunął krwią na ziemię po raz kolejny. Pomimo gniewu, który dalej w nim płonął, zimno poczęło się wkradać w jego ciało. Nie mógł się jednak poddać. Nie mógł pozwolić na to, by słabość ciała zabiła go po raz kolejny.
Z trudem uniósł powieki, odsłaniając błękitne oczy, z których biła nienawiść, wylewająca się szerokim strumieniem. Tak bardzo chciał sprawić, by wszystko odszczekała. By poczuła na własnej skórze, co to znaczy zadzierać z Welthalterem. Nie był jednak w stanie tego zrobić. Nie tak, jak to zrobił z Evendell. Nogi miał jak z ołowiu, chwilowo podniesienie się do pionu leżało poza jego możliwościami. Ale…
Spojrzał na pistolet w swojej dłoni. Okrutny uśmiech wpełzł mu na usta, kiedy unosił prawą rękę. Oto trzymał w swym zasięgu broń, zdolną do zmiany losów każdej walki. I to właśnie robiła w tym momencie. Od Nory bowiem los się odwrócił. Wystawił ją na odstrzał. Tak samo, jak od niego odwróciła się Władza. Dedal warknął. Zdrada S.SPEC bolała zbyt mocno, by szybko o niej zapomniał. A teraz sprawi, by pani generał również mogła poczuć jego ból. Wymierzył w nogę. Kurtka kobiety będzie mu potrzebna, bo noce w Desperacji bywają chłodne. Lepiej było ją nie zniszczyć. Ale spodnie? Te miał swoje. Nie żal więc było mu okaleczyć dolne kończyny pani generał.
Huk wystrzału poniósł się echem po równinie, wypłaszając jakiegoś kruka z jego gniazda. Po raz kolejny splunął krwawym skrzepem na twardą ziemię, ale teraz nie tylko jego krew znaczyła ten teren. Sprawdził stan magazynku. Jeszcze kilkanaście strzałów. Dobrze. Dostanie to, na co sobie zasłużyła. Nie mógł jednak marnować  cennej tutaj amunicji. Jeszcze tylko kilka ran i zakończy całą zabawę.
- Nikt nie przybędzie ci na pomoc. Wszyscy cię opuścili. Wkrótce lepiej poznasz, jak to jest, gdy cały świat jest przeciw tobie. – powiedział, mimo zachrypniętego gardła
- Potraktuj to jako naukę, jak łatwo z łowcy możesz stać się zwierzyną.
Jego śmiech mieszał się z agonalnymi krzykami kobiety. Znów był w swoim żywiole. Pomimo sytuacji, w jakiej się znalazł, litość dla słabych wciąż nie mogła znaleźć dojścia do jego serca. Był po prostu zbyt nieczuły, by pochylić się nad losem innych. Przecież najemnicy także nie uratowali go z litości. Była wyznaczona za niego nagroda. Byli gotowi sprzedać go, byle tylko wyciągnąć z tego jakiś zysk. Tak naprawdę, prawdziwy altruizm nie istnieje. Nie w tym świecie.
Spróbował wstać. Udało się, choć równowaga wciąż pozostawiała wiele do życzenia. Podszedł do okaleczonej Nory i obrócił ją kopniakiem na plecy.
- Dobranoc, pani generał – okrutny uśmiech malujący się na jego twarzy jednoznacznie dawał do zrozumienia, co nastąpi.
Pociągnął za spust, celując w głowę. Spudłowanie z takiej odległości nie wchodziło w grę. Nie dla niego.
Kiedy upewnił się, że leży nieruchomo, zdarł z niej kurtkę i założył na siebie.
Teraz tylko musi ją zanieść tam, gdzie ryzyko skażenia będzie wystarczająco duże.


ztx2
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 1 z 23 1, 2, 3 ... 12 ... 23  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach