Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 8 z 9 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Next

Go down

Sam obsłużył się przyniesioną przez młodzieńca apteczką, chociaż jego prymitywne metody leczenie nie mogły się równać z fachową, medyczną interwencją. Najważniejsze jednak, że przy pomocy wody utlenionej, gazy i odrobiny dobrej woli zatamował krwawienie. By ukoronować swój sukces na oślep nakleił kilka plastrów w miejsce obrażeń.
  Uraz do agresora szybko przeminął. Nie miał zwyczaju pielęgnować antypatii, która nie była w nim głęboka zakorzeniona. W końcu obaj źle zinterpretowali zaistniałą sytuacją, nawzajem winiąc się ze śmierć jednego z uczestników show. Bądź co bądź zakrwawiony nóż w ręku Kami musiał być dość sugestywną wskazówką. A gliniarz, jak to gliniarz – wyciągnął wnioski. Poza tym obrażenia, z których powstawały blizny, uszlachetniały. Jego ciało było posiekane licznymi śladami od poniesionych w przeszłości ran i dodatkowy defekt skórny nie zrobi mu żadnej różnicy.
  — Zawinicie go w prześcieradło z jego pokoju — zasugerował, gdy policjant zakończył swój monolog, którego nikt się nie spodziewał, a każdy potrzebował, a przynajmniej Kido był w takim położeniu. W końcu całkowicie ocknął się z zamroczenia. Nadszedł czas na działanie. — Niedługo wrócimy — zakomunikował, pod warunkiem, że nic nas po drodze nie zeżre.I przeniesiemy go do ogrodu. Do tego czasu nie dajcie się zabić. To ważne.
  Wstał ostrożnie, powoli, by nie wystawić się na atak mdłości i zawrotów głowy. Zamrugał kilkukrotnie, by przywrócić obrazowi właściwej ostrości. Jaskra non stop przypominała mu, że nie był już pełnym wigoru młodzieniaszkiem, a starzejącymi się facetem po czterdziestce.
  — Chodźmy. — Wystawił w kierunku gliniarza dłoń, aby mógł się na niej podeprzeć i stanąć na nogi o własnych siłach. Potrzebowali takowych do staranowania zamkniętych na klucz drzwi. Ulżyło mu, że nie musi nadal obcować z cuchnącym rozkładem trupem…
                                         
Yury
Windykator     Opętany
Yury
Windykator     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Wcześniej Kido Arata, teraz Yury. Czasem Wujek Menel (c)Chyży.


Powrót do góry Go down

  Otworzył usta, uniósł palec...
  – ... młody niedowiarek...
  Ręka mu opadła, usta się zamknęły. Skrzyżował ręce na piersi i odwrócił głowę. Tak, czasami wracał do poziomu pięciolatka. Zdarza się.
  Słuchał nowego planu i rozporządzeń. Zabrać prześcieradło, owinąć trupa, wywalić go na ogródek, sprawdzić pokój. Nic prostszego. Problem był tylko jeden...
  – A kto mianował cię dowódcą oddziału, panie glino? – uniesiona w górę brew zwieńczyła odpowiedź studenta. Nim ktokolwiek zdążył podjąć temat, on już unosił ręce nad głowę. – Tylko mówię. Może palacz też poczuwa się w roli przywódcy? Wygląda na takiego – wzruszył jeszcze ramionami, jednocześnie stawiając krok ku schodom, by nie narazić się na kolejne krzywe spojrzenia i groźby. Z upchniętymi w kieszenie rękoma ruszył naprzód, zamierzając zająć się swoją częścią zadania. Wcześniej machnął jeszcze ręką na Kami, chcąc zachęcić ją do współpracy.
  Czubek buta w coś uderzył. Po podłodze potoczyło się opakowanie, któremu towarzyszył czerkot. Po opuszczeniu wzroku barwne tęczówki wyłapały niewielkie pudełeczko. Chłopak podniósł je z podłogi i przeanalizował etykietę podczas wdrapywania się na schody. Upchnął tabletki do kieszeni, chwilowo całkiem o nich zapominając na rzecz przydzielonego zadania.
  Pokój Chrisa, mimo iż nienaruszony, to teraz, gdy już ustalili, że trup mógł (ale nie musiał!) być prawdziwy, wydawał się znacznie bardziej upiorny. Było coś niepokojącego w tych poukładanych przedmiotach. Nie chcąc zbyt długo się nad tym rozwodzić, Marshall chwycił w dłonie wpierw prześcieradło, później służący w roli kołdry koc. Wyszedł z założenia, że dodatkowa osłona może im się przydać.
  Zniósł wszystko na parter, odkładając koc na stół. Samo prześcieradło ułożył na zwłokach; biel w ciągu kilku sekund przesiąknęła szkarłatem rozlanej po podłodze krwi.
                                         
Rhett
Kundel     Opętany
Rhett
Kundel     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

  Powoli wyparowywało z niego wzburzenie. Był wściekły na ich ignorancję, ich niedoświadczenie. Skąd mogli jednak wiedzieć, że to prawdziwy trup? Stanowili część zwykłej, niezamieszanej w mroczne sekrety miasta klasy – a tacy ludzie nie orientują się w różnicach między manekinem a denatem. Nie powinien być na nich wściekły – przynajmniej nie do takiego stopnia, aby doszło do rękoczynów.
  A jednak był i tylko cudem się opanował.
  Ostry ból w skroni zresztą dalej pulsował, ale stał się na tyle znośny, aby można było normalnie myśleć. I uśmiechnąć się ironicznie do dzieciaka.
  – Jeżeli palacz będzie chciał objąć dowództwo to to zrobi – mówiąc to wyciągnął rękę do Yury'ego; palce minęły jednak dłoń i dotarły do nadgarstka, wokół którego się zakleszczyły. Skorzystał z zaoferowanej pomocy, stając pewniej na nogach po lekkim pociągnięciu ze strony mężczyzny. Spojrzał wtedy na wielkoluda i – puszczając go – klepnął lekko w bark. – Tak, chodźmy. Pokażę ci które to.
  Przeszli schodami do góry. Za każdym razem, gdy Jace zerkał na hol, miał wrażenie, że zaraz dostrzeże sylwetkę nieruchomego, bezimiennego dla niego mężczyzny. Że znów zacznie iść w jego stronę, znów wyciągnie rękę... a potem znów obudzi się w swoim łóżku, na poły zdjęty grozą, na poły jeszcze zaspany.
  Pokręcił głową, wyrzucając wizję z umysłu.
  – To te – zakomunikował czarnowłosemu, uderzając knykciami w twarde deski drzwi. Jakby pukał. – Kluczy nikt nie ma, pytałem. Więc co? Na „trzy” wyważamy ustrojstwo?
  Wycofał się, obejmując wzrokiem wejście. Nie powinno być przecież trudno, racja? Oboje byli wielcy i mocno zbudowani; odzyskali też równowagę, nawet jeżeli przed chwilą huknięto ich doniczką w łeb.
  – Raz... – obrócił się, zgarbił. Wystawił ramię, którym zamierzał z impetem uderzyć w drzwi. – Dwa... – i zanim zdążył się zastanowić czy to na pewno dobry pomysł, padło głośne: – TRZY! – Potem już tylko huk ciała zderzającego się z drewnem.
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

  To trup, Yu.
  Uniosła ramiona kilka milimetrów wyżej, chowając między nimi głowę. Spojrzała na Palacza z zimną furią w spojrzeniu zaciskając przy tym usta w wąską, bladą linię.
  Kłamca.
  Wszyscy oni żartowali sobie z niej w bardzo niesmaczny sposób, więc dlaczego, kiedy ciemnowłosy wypowiedział na głos słowa, których się tak bała, po prostu mu uwierzyła? Pociemniało jej przed oczami, słyszała ich rozmowy, ale nie potrafiła się dłużej do nich odnieść. Miała wrażenie, jakby sama dostała doniczką, zamiast chwilę wcześniej rozbiją ja na głowach walczących mężczyzn. Spojrzała na popękaną, kraciastą podłogę kuchni kątem oka wychwytując ciemne owady gromadzące się w miejscu, gdzie rozsmarowała się krew.
  Czuła się jak w koszmarnym śnie, nie do końca w niego wierzyła i tylko dlatego nadal stała jeszcze o własnych siłach. Ale wszystko miało się niedługo zmienić.
  Bez słowa sprzątnęła ze stołu apteczkę, nie zwracając uwagi na to, że wcale nie była jej właścicielką. Zabrała ze stojaka nóż i bez słowa wyminęła ich wychodząc z domu. Nie zwróciła nawet uwagi na ścianę rozgrzanego powietrza, skręciła z chodnika prowadzącego do zamkniętej bramy i przedostała się na tyły domu trafiając wreszcie na starą huśtawkę.
  Usiadła w kacie rzucając sobie apteczką na kolana, podciągnęła nogi na siedzisko i objęła je ramionami, trzymając nadal w jednej dłoni zabrany z wnętrza ostry przedmiot. Nieobecnym wzrokiem patrzyła przed siebie.

/Nie uwzględniajcie mnie póki co w swojej kolejce jak coś, będę pisać tylko kiedy mogę, a nie chcę was wstrzymywać.
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down



14 Nawiedzonych Nocy


Za pierwszym razem drzwi nie puściły, lecz dało się usłyszeć ciche zgrzytnięcie zwiastujące, że drewno jest na tyle stare iż długo nie będzie stawiać oporu. Wystarczyły zaledwie trzy kolejne pchnięcie, aby spróchniałe zawiasy puściły i drzwi otworzyły się z hukiem. Momentalnie w wasze nozdrza uderzył fetor stęchlizny oraz gnijącego ciała. W pokoju było jasno i widnie za sprawą sporego okna. Pomieszczenie było puste, pozbawione jakichkolwiek mebli, ale nawet jeżeli na środku znajdowałoby się cokolwiek, to i tak nie zwróciłoby teraz waszej uwagi.
Chcąc czy też nie, wasze spojrzenia spoczęły na Aracie, który wisiał pod sufitem z obwiązanym paskiem od spodni dookoła szyi. Jego twarz była sina, oczy szeroko otwarte, niemalże wybałuszone, policzki zapadnięte a spomiędzy niebieskich warg wystawał teraz wręcz nienaturalnie długi, czarny język. To wszystko sprawiało, iż twarz powieszonego wykrzywiała się niemalże w karykaturalny sposób. Oboje poczuliście mdłości na ten widok, jednakże zdołaliście powstrzymać odruch wymiotny.


1. Mapa domu z zewnątrz
2. Parter
3. I piętro
4. Piwnica






                                         
Nathair
Anioł Stróż
Nathair
Anioł Stróż
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nathair Colin Heather, pierwszy tego imienia, zrodzony z burzy, król Edenu i Desperacji.


Powrót do góry Go down

  — Palacz chwilowo nie chce objąć dowodzenia, a więc te zostaje w ręku pana szeryfa. Oczywiście możecie obalić jego rządy. Byle szybko, bo nas noc zostanie i znowu chuja dokonamy — podsumował ich krótką wymianę zdań tonem wręcz zwodniczo pozbawionym pewności siebie. W obliczu dzisiejszych wydarzeń nie czuł się na sile, żeby dyrygować nimi jak dyrygent orkiestrom, poza tym nieprzeciętnie atrakcyjny mężczyzna dobrze radził sobie z oceną sytuacją, więc to jemu przypadło tymczasowo dowodzenie nad misją „nie daj się zajebać niewidzialnemu mordercy”.
  Nie wycofał dłoni, gdy ten zakleszczył palce na jego nadgarstku. Zrozumiał to, jako symboliczny gest pieczętujący ich rozejm. Wchodzenie w konflikt z pozostałymi członkami show w tym momencie  była nieopłacalna. Trup był prawdziwy. A więc zagrożenie, że któryś z nich padnie ofiarą mordercy (albo że któreś z nich nim w istocie było) istniało i było całkiem spore.
  Milcząc, poszedł za szeryfem, schodami do góry, które znowu wydawały z siebie ten irytujący dźwięk, gdy stawiał krok za krokiem. Spoglądając na pokryte kurzem ściany, miał wrażenie, że są obserwowani nie tylko okiem kamery, a teraz takowe jedynie się pogłębiło.
  Wątpił w nieuczciwość Kami, choć jako pierwsza natknęła się na zwłoki. Wątpił w nieuczciwość policjanta, który przed kilkunastoma minutami był gotowy ich zabić, pewny ich winy. Nie wiedział jednak, czy młodzieniaszek nie miał z tym nic wspólnego. Może Yu miała racje, może za tym młodym wyglądem i niepozorną budową ciała skrywał się instynkt najprawdziwszego mordercy rodem z horrorów, których czyhał na ich potknięcie. Może nie powinni zostawić tam kobiety samej. Kido miał tylko nadzieje, że zrobi użytek z tasaka, gdy przyjdzie na to odpowiedni moment...
  Zatrzymał się przed wskazanymi przez policjanta drzwiami. Przyjrzał się ich budowie. Solidne, ale nienowe. Szarpnął za klamkę, używając przy tym dość sporej siły. Faktycznie zamknięte.
  — Na trzy — przytaknął tylko. I cierpliwie czekał, aż mężczyzna się doliczy. "Na trzy" uderzył całym ciężarem ciała o drzwi. Zgrzyt, ale bez efektu. — Jeszcze raz.
  Powtórzyli ten sam wysiłek jeszcze dwukrotnie, aż w końcu drzwi uległy pod naporem ich ciężaru i wpadli do środka jak burza z piorunami. Śmierdziało rozkładem. Kido przyłożył rękaw bluzy do nosa, aby przynajmniej minimalnie stłumić ten smród.
  — No pięknie. Kolejny trup — skwitował, gdy jego oczy zetknęły się na wiszącym pod sufitem mężczyzną. Nie miał wątpliwości, że te zwłoki też były prawdziwe. — Pamiętam go z pierwszego dnia, ale nie znam imienia.
                                         
Yury
Windykator     Opętany
Yury
Windykator     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Wcześniej Kido Arata, teraz Yury. Czasem Wujek Menel (c)Chyży.


Powrót do góry Go down

  Pchnął przykryte zwłoki, chcąc owinąć je w prześcieradło. Zostawiając je jedynie nakryte, nikomu by nie pomógł, a jeśli wpierw schowa się je w materiale, a później położy na kocu, to wyniesienie ich na zewnątrz pójdzie znacznie ładniej. Problem w tym, że trochę musiał się namachać; nie miał sylwetki równie wielkiej i muskularnej co tamta dwójka, Kami gdzieś zniknęła, a trup swoje ważył.
  Właśnie, trup...
  Do Marshalla chyba wciąż jeszcze nie docierało, że ma do czynienia z prawdziwym denatem. Cały czas uparcie sobie wmawiał, że to cholerne show nie mogło skończyć się krwawą masakrą, ten manekin był po prostu ultra realistyczny. Musiał taki być, inaczej nie byliby w stanie oszukać policjanta.
  Gdzieś podświadomie wiedział, że gdyby uznał prawdziwość zwłok, skończyłby nie lepiej od przerażonej Yuu. Trwał więc w swoim obłudnym przekonaniu, za nic w świecie nie pozwalając sobie wybić z głowy tej myśli. Odetchnął ze spokojem, umył ręce w zlewie i raz jeszcze podreptał w kierunku schodów, chcąc zorientować się w sytuacji pozostałej dwójki.
  Idąc w górę, trzymał się barierki. Patrząc na widok, który czekał go tuż za rogiem, może i lepiej, że znalazł sobie jakieś wsparcie. Uniósł głowę w sekundę po pokonaniu ostatniego schodka. Już ze swojego miejsca dojrzał skrawek ciała wisielca, co od razu zatrzymało go w miejscu.
  – Nie – powiedział do siebie na wydechu. Od razu zawrócił, lecz nogi odmówiły mu posłuszeństwa i musiał zwyczajnie przysiąść na schodach, żeby nie spaść po nich na łeb. – Nie ma nawet opcji – mruknął znów, naciągając kaptur na głowę. Ledwie znaleźli jedne zwłoki i już mieli zająć się kolejnymi?
  Tego było już za wiele jak dla niego.
                                         
Rhett
Kundel     Opętany
Rhett
Kundel     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

  Uderzał całym ciężarem ciała, więc gdy drzwi puściły, niemal stracił równowagę i jedynie nabyte odruchy pomogły mu utrzymać pion. Noga przestawiła się krzywo, ale dobrze na tyle, aby się nie przewrócił i w jednej sekundzie wyprostował. Fetor omal nie poprawił drugim sierpowym. Jace skrzywił się, na bezdechu łapiąc za brzeg koszulki. Materiał tuż przy jego szyi zmarszczył się, a potem przez szarpnięcie uniósł aż do ust i nosa.
  Oczy mocno mu się zaskrzyły; siateczka zmarszczek pogłębiła się natychmiast, gdy przymrużył powieki, chcąc powstrzymać wzbierające w kącikach łzy. Ostry smród piekł, fizycznie kuł w białka.
  – Cholera jasna – warknął, ale ciężko sprecyzować, czy mówił do samego siebie, czy to tylko komentarz na słowa Wielkoluda. Wisielec wyglądał paskudnie, wcale nie lepiej, ani nie gorzej, od trupa, którego mieli na dole. Ile mógł tutaj wisieć? Od kiedy go nie widzieli? Od wczoraj? Przedwczoraj? Kiedy sam go w ogóle widział?
  Pierwszego dnia. Potem już wcale.
  Ale nie jesteś zbyt towarzyski, co, Jace?, zganił się, robiąc mimowolny krok w kierunku mężczyzny. Sam nie pamiętał jak się nazywał; nie pamiętał nawet, czy zna imiona kogokolwiek. Przedstawiali się sobie w samochodzie? Jeszcze przed? A może jednak byli dla siebie absolutnie anonimowi?
  – Moją teorię o tajemniczym pokoju mordercy uważam za obaloną – wymamrotał w tkaninę koszulki, próbując doszukać się czegoś dodatkowego w opuchłej twarzy, w luźno zwieszonych nogach. Wolną rękę uniósł i zaczął przeszukiwać wisielca; straszna rzecz, ale co, jeżeli posiadał jakieś wskazówki w tylnej kieszeni spodni? Albo za paskiem? Jace kaszlnął, jakby smród był dymem zalegającym w płucach. – Sądzę, że dziś powinniśmy spać w jednym pomieszczeniu. Cudów nie będzie, ale to lepsze niż narażanie się. Co o tym sądzisz, Wielki? – rzucił, oglądając się kątem oka na Yury'ego i nie przestając obmacywać trupa. Zdawało się zresztą, że nie usłyszał przytłumionego „nie...” dochodzącego z holu.
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down



14 Nawiedzonych Nocy




PIĄTA NOC



Zmęczeni po dniu, w którym odkryliście aż dwa martwe ciała, postanowiliście usnąć w jednym pomieszczeniu. Sen przyszedł szybko, a cała wasza piątka pogrążyła się w ramionach Morfeusza tak głęboko, że praktycznie nic nie zdołało was zbudzić. Dzień nadszedł zaskakująco szybko. Promienie słoneczne brutalnie wyrwało was ze snu i wystarczyła krótka chwila, by zorientować się, iż wśród was brakuje jednej osoby. Tego, który dwie noce wcześniej stał pośrodku korytarza, gdy tajemniczy krzyk kobiety wyrwał was ze snu.
Po otwarciu drzwi w wasze nozdrza uderzył ostry smród rozpadających się ciał. Dopiero teraz przypomnieliście sobie, że ostatecznie nie wynieśliście zawiązanego w prześcieradło ciała jednego mężczyzny, a drugie wciąż wisiało powieszone w pokoju na piętrze. Na domiar złego, na drewniane podłodze tuż przed drzwiami pokoju, w którym spaliście, leżały trzecie zwłoki pozbawione głowy. Nie musieliście długo się zastanawiać by wiedzieć, czyje było to ciało...



1. Mapa domu z zewnątrz
2. Parter
3. I piętro
4. Piwnica
5. Czas na pisanie do 9.06. do godziny 20.00





                                         
Nathair
Anioł Stróż
Nathair
Anioł Stróż
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nathair Colin Heather, pierwszy tego imienia, zrodzony z burzy, król Edenu i Desperacji.


Powrót do góry Go down

  Szeroko ziewając próbował przejść między leżącymi na ziemi ciałami. Podniszczona koordynacja ruchowa sprawiła, że stopą zahaczył o czyjeś ramię, potknął się i nadepnął na czyjąś nogę tuż pod kolanem. Przytrzymał się ściany, jedną z rąk opadając na drzwi. Oczy miał przekrwione jak nałogowiec.
  – Pobudka, kwiatuszki. Słońce piecze, ale to nie plaża, żeby się tak wygrzewać – chrypiąc to, jeszcze nie zauważył, że brakuje jednej osoby. Był zaspany, rozczochrany, w wymiętym czarnym t-shircie i ciemnoszarych, dresowych spodniach ciasno związanych w biodrach sznurkiem. Przechodząc po rozrzuconych po deskach pościelach, przytarganych poprzedniej nocy, by stworzyć w pokoju jedno wielkie łoże, dotarł do ostatniego skrawka niezakrytego podłoża. Do miejsca, gdzie poustawiano buty. Wkładając bose stopy w swoją parę złapał jednocześnie za klamkę i, niczego się nie spodziewając, pchnął drzwi.
  Odór go cofnął – nadepnął wtedy na kolejną osobę, ale nie zwrócił na to większej uwagi, choć ześlizgnął się i wykrzywił ciało, żeby złapać równowagę. Przez zaciśnięte zęby wciągnął powietrze. Głośny syk urwał się gwałtownie, jakby ktoś odciął linię dźwięku nożem.
  – Rozumiem, że jest nerwowo i można stracić głowę, ale on... – w jego rozbawionej nucie słychać było sarkazm i coś jeszcze; jakieś drgnięcie na samej granicy głosu; coś ostrego, zdezorientowanego i krytego. Jak panika. – On przesadził.
  Ręka pokryta bliznami zacisnęła się w pięść, kiedy normalnym tonem dodał:
  – Mamy naprawdę spory problem.
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

  Nie była wśród nich, kiedy postanowili zorganizować piżama party i podtrzymując swoje postanowienie z poprzedniego dnia, również noc spędziła w oddaleniu od pozostałych. Nic, jak widać, nie dorwało ją przez noc, poza nadmiarem myśli, które kotłowały się w głowie kobiety. Nie zmrużyła oka, zaszyła się w kącie swojego pokoju z ukradzioną apteczką i nożem. Wpatrywała się w zamknięte drzwi dopóki słońce nie zawitało na nowo przez okno.
  Światło nie przyniosło żadnego ukojenia. Była głodna, skołowana, zmęczona, przerażona i nieufna na raz. Poprzedniego popołudnia sprawdziła jeszcze mury wokół domu, ale żadne odkrycie nie przyniosło jej ukojenia. Poziom zdenerwowania wychylił się poza skalę, w tym momencie nie czuła niczego szczególnego poza rozległą dezorientacją.
  Kolejny trup nie robił różnicy. I tak nie zamierzała do niego wychodzić.
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 8 z 9 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach