Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 6 z 9 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Next

Go down

  Spodziewała się wszystkiego. Zaraz z pokoju wyskoczy żywy Christopher. Pojawi się jego duch, umieszczony pod sufitem na niewidzialnej żyłce. Zobaczą tajemniczy cień potencjalnego mordercy, albo ślady krwi i sztuczne wnętrzności w całym pokoju. Nie sądziła jednak, że nie będzie tam dosłownie nic wartego uwagi.
  Westchnęła wypuszczając powietrze nagromadzone nerwowo w płucach. Zmalała o kilka centymetrów opuszczając ramiona w rezygnacji i znudzenia. Wyprzedziła Arate i wskoczyła na łóżko ziewając.
  — Cholera. Kolega miał lepszy materac od mojego. Nie wiedziałam, że pokoje się od siebie różnią — oznajmiła, turlając się po idealnie ułożonej pościeli. Zatrzymała się w końcu na skraju łóżka wpychając ręce pod mebel. — A gdzie ktoś taki trzymałby swój pamiętnik? Pod spodem? A może przy poduszkach?
  Wystrzeliła ze swojego miejsca rzucając się w kierunku oparcia. Zaczęła rozwalać posłanie i rozrzucać poduszki na podłogę. Znając życie Christopher nie zapisał tam nic ciekawego, ale może organizatorzy? Nie zamierzała czekać aż pozostała dwójka wyprzedzi ją w poszukiwaniach.
  Dopiero jakieś odległe stukniecie zwróciło na siebie jej uwagę. Zerknęła podejrzliwie w stronę otwartych drzwi.
  Czy... ktoś tam był?
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

  Wszedł do pokoju zaraz za Kami, ale jego oczy nie uchwyciły niczego podejrzanego, nawet gdy natrafił dłonią na kontakt i zaświecił światło, bardziej po to, by zorientować się, czy instalacja elektryczna w innych częściach domu działa bez zarzutu.
  — Całkiem tutaj normalnie — skomentował, podzielając rozczarowanie tym odkryciem z młodzieńcem. Spodziewał się ochów i achów. Myślał, że zaatakuje ich bestia rodem z horrorów i jak zwykle dostał pstryczka w nos, zamiast zapierającej dech w piersi przygody. A to ci psikus…
  Z braku lepszego pomysłu na siebie, obserwował turlając się beztrosko po pościeli kobietę. Uśmiech, dotąd dość oszczędny, teraz się pogłębił.
  — Sprawdź pod poduszkami, albo pod materacem — podsunął, nie zastanawiając się zbytnio. Ludzie pod materacami ukrywali różne skarby. Na przykład broń gotową do wystrzału, co było świadectwem ludzkiej głupoty.
  Podobnie, jak Kami, także usłyszał hałas na korytarzu. Zainteresowany tym zjawiskiem, wyjrzał z pokoju, lokalizując sprawcę tego zamieszania w postaci szalenie przystojnego mężczyzny. Już wcześniej słyszał krzyki za plecami, ale był zbyt zaaferowany zawartością pomieszczenia, aby się nimi przejąć.
  — Obudziła się śpiąca królewna? — odezwał się, wbijając w niego spojrzenie, chociaż widział zaledwie zarys sylwetki. Och, ta jaskra. Znowu dawała mu w tyłek. —  Doskonale. Trupa trzeba wynieś do ogrodu, bo nam tutaj zaśmierdnie, a już teraz nie ma czym dychać... Tylko my dwaj nadajemy się do tej roboty. Rozumie, pan?
  Nie spodziewał się, że szalenie przystojny jegomości przypiszę im udział w zbrodni na knypku. Dla efektu, w celu przekonania go do swoich racji, wyszczerzył zęby w uśmiechu, który w obecnej scenerii prezentował się iście karykaturalnie, ale nigdy nie przejmował się efektem wizualnym swojej parszywej gęby.
                                         
Yury
Windykator     Opętany
Yury
Windykator     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Wcześniej Kido Arata, teraz Yury. Czasem Wujek Menel (c)Chyży.


Powrót do góry Go down

 Pierwsze uderzenia gorąca to było nic. Zaraz krew mu odpłynęła z twarzy i musiał być teraz blady jak... nie, nie określaj tak tego, nie okr – jak trup. Skrzywił się, gdy wcześniej stojący w przejściu wielkolud obrócił się i spojrzał w jego kierunku.
 A więc, komendancie, tyle jeżeli chodzi o efekt zaskoczenia.
 Szalenie przystojny mężczyzna, po pracy będący śpiącą królewną, zacisnął palce na oparciu krzesła.
 „Rozumie pan?”
 Pan nie rozumiał, ale – nie spuszczając czujnego spojrzenia z wysokiego nieznajomego i nie zdejmując ręki z mebla – powoli kucnął. Wolną dłonią sięgnął w bok, dotykając palcami wpierw torsu leżącej obok postaci, a potem przesuwając opuszkami dalej – także po jego szyi. Zero pulsu.
 Grdyka poruszyła się, gdy przełykał ślinę.
 Równie powoli zaczął się podnosić z kucek. Był teraz jak treser, który stracił panowanie nad lwami w cyrku.
 – Zbliżysz się, kurwa mać, to ci przyjebie – rzucił w przestrzeń, unosząc brew jakby chciał dodać: „kolego, to nie żarty. Luiza naprawdę wyjechała”. – Krzesłem – skonkretyzował twardo, jakby to cokolwiek zmieniało w obecnym beznadziejnie tragicznym położeniu. – Właściwie i tak ci przyjebie... za ten kretyński uśmieszek w obliczu ŚMIERCI.
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

  Pokój nagle przestał ją interesować. Gdyby rzeczywiście znalazła tam coś wartego uwagi już na początku, zapewne przeszukiwałaby każdy zakamarek z rumieńcami na twarzy, ale kiedy pomieszczenie powitało ich idealnym porządkiem, poczuła narastające rozczarowanie. Była łowcą njusów, ekscytujących informacji, a nie poszukiwaczem skarbów.
  — Z kim gadasz? — zapytała Palacza zsuwając się z łóżka. Tym razem w pozycji godniejszej niż ta z samego rana gdzie zawinięta w kołdrę udawała larwę, byle tylko ciepło przykrycia towarzyszyło jej jak najdłużej. W kilku susach znalazła się przy framudze drzwi zerkając zza ściany na korytarz.
  Smród znowu zakręcił jej w nosie, dlatego przytknęła dłoń podtrzymującą tasak przy ustach chroniąc się przed paskudną wonią świńskiego mięsa. Biała czupryna zaświeciła się na horyzoncie, a potem do jej uszu dotarły złowieszcze słowa.
  — Siema! — ucieszyła się na widok kolejnej osoby, która jak wcześniej sobie w myślach ustaliła, powinna zająć się wynoszeniem ciała. Wyskoczyła z pokoju machając do mężczyzny z diabłem tasmańskim na klacie zbliżając się pomimo "kurwa mać, to ci przyjebię", które jak była pewna, skierowane zostało do Palacza. Pewnie pokłócili się o ciepłą wodę, czy coś. — Widziałeś? — Kiwnęła głową w kierunku Christophera, prawie jakby facet nie klękał bezpośrednio nad nim — Boski, nie?
  Pomachała nożem w powietrzu wskazując potem na rany, od których "umarł" leżące na podłodze uczestnik.
  Nagle coś zwróciło na siebie jej uwagę, Wyprostowała się otwierając usta w zaskoczeniu.
  — O! Myłeś się! Ciepła woda już wróciła?
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

   Z kim gadasz? utonęło w krzyku pana ładnego. Zdezorientowany Kido uniósł dłonie w poddańczym geście, by zasygnalizować mu pokojowe zamiary i wbrew wystosowanym przez śpiącą królewnę żądanie, zbliżył się do niego na odległość metra. Uśmiech nadal widniał na jego twarzy, ale tym razem przybrał mniej makabrycznego wyrazu, jednak nadal nie wzbudzał powszechnej sympatii, ani zaufania.
  — Niech pan zaprzestanie tych dzikich prób perswazji. Ja człowiek wrażliwy. Łatwo mnie urazić — skomentował bojowy nastrój, który udzielił się szalenie przystojnemu mężczyźnie.
  Oszalał, zamkniętych w tych czterech ścianach? Może to on jest odpowiedzialny za śmierć knypka?
  Cholera jasna. Trzeba go jak najprędzej obezwładnić. Gdzie kaftan bezpieczeństwa, jak był potrzebny?  
  — Rany boskie, nie zbliżaj się do niego, Yu. Ten pan nie jest przystosowany do życia w społeczeństwie. Pewnie te zwłoki to jego sprawka. — Arata był skłonny teraz uwierzyć, że ten trup w korytarzu to jednak prawdziwe ciało.
                                         
Yury
Windykator     Opętany
Yury
Windykator     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Wcześniej Kido Arata, teraz Yury. Czasem Wujek Menel (c)Chyży.


Powrót do góry Go down

 Przyjeżdżając tutaj... ba, właściwie jeszcze wczoraj... nie zakładał, że nagle stanie naprzeciwko swoich rzekomych towarzyszy. Jak miał jednak rozumieć tę sytuację? Nie było go wśród nich – i tylko jego! – bo brał prysznic. Schodząc na dół poczuł okropny zapach. Zapach, który doskonale znał i który na zawsze kojarzył mu się z tą częścią pracy, której szczerze nienawidził. I nagle, jakby nigdy nic, trójka z nich grzebie po cudzym pokoju. A wśród nich jedna trzymała nóż. Machała nim. Z szerokim uśmiechem.
 Każdy się tam uśmiechał, co?
 Jace złapał mocniej za krzesło i gdy dziewczyna ruszyła w jego kierunku zamachnął się gwałtownie i cisnął meblem prosto w nią. Zaraz potem, nie czekając na reakcję – nieznajomy dryblas szedł już w jego stronę, cały czas z wątpliwej jakości uśmiechem przyjaźni – chwycił za następne krzesło i samemu robiąc dwa kroki naprzód wymierzył cios.
 Od ostrego zamachnięcia się aż świsnęło. Jace puścił krzesło, gdy tylko przekręcił ramiona. – Ty bezczelu – warknął, cofając się raptownie po kolejny mebel. Ręka po omacku szukała oparcia. – Ty chory pojebie, wy chore... – zabrakło mu słowa, więc skrzywił się i kiedy już miał łapać za następny pocisk nadepnął na rozwiązaną sznurówkę i zachwiał się, omal nie lądując na ziemi. Łokciem przyrąbał w stół i to na nim się praktycznie zawiesił. Drugą ręką niefortunnie wsparł się o podłogę, dziwnie wykręcony i...
 – Krew – rzucił głośno; nie obrzydzony, ale WKURZONY, jakby denat sam rozlał się dokładnie w miejscu, w którym Jace musiał się podeprzeć, żeby nie paść płasko na glebę.
 Gramoląc się do pionu w trymiga otarł rękę o spodnie. Na jasnych dżinsach zostawił ślad jak z niszowego horroru. Wyglądało jednak na to, że ma zamiar dalej atakować.
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

  Zanim na dobre się rozpędziła, coś dużego i drewnianego poszybowało w jej kierunku trafiając za trzy punkty. Impet krzesła zatrzymał ją w miejscu, a sama Yu zatrzymała krzesło, które zawisło jej w ramionach zanim trzasnęło o posadzkę. Z nosa polała się krew. Wizja szalejącego mężczyzny przywołała jej do głowy flashbacki z wietnamu domu. Zastygła więc w bezruchu blednąc.
  Przypadkowo, ale posłuchała się Palacza. Spojrzała w jego kierunku w momencie, gdy drugi mebel przesłonił bajeczny uśmiech Araty. Przez kilka chwil mrugała zastanawiając się, czy każde z nich stanie się teraz krzesłem z ręki jasnowłosego i ze zgrozą spojrzała na jego ręce chwytające się drapieżnie potężnego stołu.
  — Oh no! — krzyknęła krzywym angielskim, orientując się nagle, że agresor nie planuje wcale staranować ich blatem jak spychacz, ale ratuje się przed upadkiem na śliskiej podłodze. Odgłos, w każdym razie, nadal był adekwatny. — Musimy go obezwładnić zanim zrobi sobie krzywdę!
  Rzuciła brudny nóż do zlewu popisując się przy tym celnością koszykarzy, z którymi czasami przeprowadzała wywiady, a potem z miernym skutkiem rzuciła się do przodu z krzesłem jako tarczą.
  — Zachowaj spokój! To nie tak jak myślisz! — rzuciła, dźgając powietrze nóżkami mebla sugerując, że nie zawaha się zaserwować go w kierunku leżącego, jeżeli ten nie posłucha się jej poleceń.
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

  W momencie, kiedy na scenę wkroczyła waleczna walkiria w osobie Yuu, sytuacja wymknęła się spod kontroli, a właściwie mężczyzna postradał resztki rozumu i – o ile to w ogóle możliwe - wpadł w jeszcze większy szał. Psychol, zawszony! Hulka się w TV na oglądał czy jaki czort?
  — Kurwa, pojebało cię człowieku? Na życie niewinnej kobiety nastajesz?
  Aż zaklął z wrażenia, kiedy nie zdążył doskoczyć, by zasłonić Kami swoją własnym ciałem. Kątem oka zobaczył, jak mężczyzna chwyta za kolejne krzesło i intuicyjnie osłonił się ramieniem, które przyjęło na siebie niemal całą siłę tego potężnego uderzenia, co nie zmienia faktu, że zabolało.
  — USPOKÓJ SIĘ, SKURWYSYNU JEDEN! — ryknął i, wykorzystując chwilą niedyspozycje mężczyzną oraz pozycje Yu, która swoją osobą najprawdopodobniej wytrącała z równowagi tego czubka, rzucił się ku niemu, chcąc go przygwoździć do podłogi całym ciężarem własnego cielska. — Człowiek umarł, a ty łazisz po nim, ślizgasz się na jego krwi jak na łyżwach, może ci to na rękę, hultaju jeden, co?  —warknął mu prosto w twarz, tracąc ostatnie pokłady cierpliwości. Ależ miał ochotę go udusić sznurówką, przez którą ten szaleniec skonfrontował się malowniczo z podłożem, ale powstrzymał się przed tymi gwałtownymi czynami. Towarzystwo zwłok nie sprzyjało takim nikczemnym czynom.
                                         
Yury
Windykator     Opętany
Yury
Windykator     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Wcześniej Kido Arata, teraz Yury. Czasem Wujek Menel (c)Chyży.


Powrót do góry Go down

 Ładował się już na nogi, żeby zaatakować ich znowu. Ręka ześlizgnęła się jednak z oparcia, a potem nagle zaparło mu dech – działo się tak dużo i tak szybko, że nie zauważył kiedy i dlaczego stracił panowanie nad ciałem. Płuca spłaszczyły się, tlen wyślizgnął spomiędzy zwartych zębów. Huknął o podłogę, znów wpadając ręką w lepką, zimną krew.
 Nabrał haust powietrza. CZŁOWIEK UMARŁ...
 – Trochę mu pomogliście, CO? – ryknął prosto w niego, choć mroczki przed oczami jeszcze nie zniknęły. Odruchowo złapał jednak mężczyznę za ubranie, drugą dłoń – tą mokrą od posoki – ładując na jego twarz. Słyszał gdzieś w tle głos kobiety – to nie tak jak myślisz! – ale w tej samej chwili najprawdopodobniej przestał myśleć.
 Czerwone smugi zostały na policzku olbrzyma tam, gdzie ręka Jace'a próbowała go odepchnąć. Warczał i przeklinał, ciskając się jak wrzucony do wanny z suszarką samobójca; nawet nie zauważył, w którym etapie szarpaniny z tylnej kieszeni spodni wypadło opakowanie tabletek.
 Miał lepszy plan, ale – do diaska – potrzebował do tego wolnych rąk. Wolnego CIAŁA. Jak mógłby zrzucić z siebie kogoś silniejszego?
 – Co wam strzeliło do głowy?! CO WAS PODKUSIŁO? CO WYŚCIE ZROBILI? – pluł mu w twarz, aż wreszcie zdał sobie sprawę, że jedyne, co ma jeszcze wolne, to właśnie gęba. Dlatego rozchylił gwałtownie szczęki i kłapnął zębami, aby wgryźć się w szyję przeciwnika.
 Wzięcie go z zaskoczenia powinno pomóc na tyle, żeby tamten stracił rezon i – do diaska – żeby dało się go zrzucić.
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

  Rozglądała się na boki chaotycznie. W jaki sposób mogła pomóc szamoczącym się na ziemi przystojniakom? Gdyby skoczyła na trzeciego, pewnie po pół sekundy wyleciałaby z chmury kurzu trafiając w przeciwległą ścianę. Fizycznie nie miała szans, aby ich powstrzymać od smarowania się krwią (czego do niej użyli, keczupu?) i boksowania obok leżącego trupa. Zaczynała współczuć Christopherowi, którego dusza musiała przyglądać się temu z zaświatów.
  Co wyście zrobili?
  Oburzyła się widocznie.
  — Chcieliśmy go tylko przenieść do ogrodu, zanim zaśmierdzi nam cały dom! — ryknęła ponad odgłosami okładania się. — A może to TY go zabiłeś, co?! Czuć, że leżał tu już dość długo, a ciebie wczoraj nie było nigdzie widać przez większość dnia! — Wyminęła ich i pobiegła do okna chwytając za starożytną, glinianą doniczkę. Zaczaiła się do skoki i celując tak, aby nie trafić w Arate, który stał z nią po tej samej stronie konfliktu obezwładnić szaleńca doniczką.
  Przecież mu nic nie zrobi, prawda? Autorzy programu by na to nie pozwolili? Zaraz ktoś wbiegnie przez drzwi i krzyknie, że świetnie się spisali, ale ujęcie z początku trzeba powtórzyć. Prawda? PRAWDA? Nikt nigdy nie zostawiłby ludzi bez kontaktu ze światem zewnętrznym dołączając do nich prawdziwego mordercę.
  Ale Yu zaczynała co raz wyraźniej wątpić w jakość programu, do którego się zgłosiła. Brzuch bolał ją przez smród trupa (cholera, może nawet prawdziwego), i skręcało ją na widok szamoczących się mężczyzn. NIENAWIDZIŁA kiedy ktoś się bił. Bała się bardziej, niż przez wszystkie poprzednie dni.
  — Do boju Kami, dasz sobie radę — mamrotała do siebie pod nosem, a potem wzięła krótki rozbieg i skoczyła na nich z doniczką.
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

  Szamotanie się z szaleńcem nie należało do jego ulubionych form spędzenia wolnego czasu, ale nie miał wyjścia. Włożył cały wysiłek w to, aby go unieruchomić, a przynajmniej spróbować to uczynić. Mężczyzna był nieustępliwy - walczył jak lwica o swoje młode.
  — NIE ZABILIŚMY GO, ale jak się zaraz nie uspokoisz, to będę mieć twoją krew na rękach! — wyrzucił z siebie, ale jak się można było domyśleć, ten chory na głowę człowiek nadal nie akceptował racjonalnej argumentacji, co zademonstrował chwilę później. — O ty chuju — warknął, kiedy zęby krwiopicji zacisnęły się na jej gardle. Zgodnie z założeniami gryzonia - stracił rezon, ale mężczyzna nie zdążył się wymknąć, bo do akcji wkroczyła Kami i mistyczny artefakt.
  Doniczka częściowo rozbiła się na głowie agresora, a częściowo na jego własnej, ale przynajmniej straty były wyrównane. Jęknął przy tym, ale nawet nie myślał o tym, by się wycofać. Znowu przygniótł napastnika do ziemi.
  — Uspokoisz się w końcu, czy nie? — Uderzył go pięścią w twarz, by wybudzić go z amoku. Nie zbyt mocno. Nie chciał go trwale uszkodzić. — Zaraz się nawzajem pozabijamy, a chyba nie o to w tym chodzi!
                                         
Yury
Windykator     Opętany
Yury
Windykator     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Wcześniej Kido Arata, teraz Yury. Czasem Wujek Menel (c)Chyży.


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 6 z 9 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach