Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 3 z 9 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Next

Go down

Spomiędzy ust Kido uleciała wiązanka przekleństw, niezarezrowana dla wrażliwych uszu. Dopiero po chwili się opamiętał. Sięgnął dłonią do sztywnego karku i przejechał po nim palcami. Jakoś wątpił, że ktokolwiek z tutaj obecnych dysponował jego nałogiem. Ani od jednego, ani od drugiego, ani tym bardziej od Kami – musiał przyznać, że nazwisko jakieś znajome - nie zlatywał zapach papierochów. A niech to wszystko piorun trześnie!
  — Parówki? — A więc to ona tak waliła drzwi, jak opętana? Obiecał, że zadusi tą osobą gołymi rękoma, ale teraz było mu szkoda. To chyba jedyna przedstawicielka płci pięknej, jaką widział tu wczoraj i dzisiaj.  — Nie mów, że tylko to świństwo zostawili nam do żarcia. — Skrzywił się z czytelnym obrzydzeniem, ale zanim zdążył obrzucić kobietę spojrzeniem o podobnej treści, na scenę wskoczyła kolejna ofiara losu, może nawet największa z tutaj obecnych, a przynajmniej tak zasygnalizował tym swoim niepewnym dzień... dobry. — Skoro tak rwiesz się do pomocy, knypku, skołuj mi papierosy.
                                         
Yury
Windykator     Opętany
Yury
Windykator     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Wcześniej Kido Arata, teraz Yury. Czasem Wujek Menel (c)Chyży.


Powrót do góry Go down

Shouto zakrył twarz dłońmi, gdy zamiast grzecznie zapukać w jedne drzwi, to Yuu wyrwała się i postanowiła gwałtownie obudzić wszystkich uczestników. Powinien to przewidzieć, zdecydowanie powinien to przewidzieć. Z westchnięciem poszedł na górę, by zapobiec potencjalnym próbom zamordowania dziewczyny.
Gdy tam doszedł zobaczył, że jak na razie z pokoju wyszedł tylko jeden młodzieniec. Wyglądał na niewyspanego i Shouto od razu poczuł się winny.

—Przepraszam za to—powiedział przepraszająco, choć tak naprawdę nie była to jego wina—Zrobiłem tosty francuskie i parówki jakbyś był głodny.

Chciał dodać coś jeszcze, ale agresywnie mu przerwał kolejny mężczyzna, który z miną wyrażającą totalny wkurw zażądał od nich papierosów. Skrzywił się lekko na przekleństwo i ogólny ton wypowiedzi, ale nie skomentował tego. Wcześniej Yuu wspomniała, że któryś z nich mógłby być wynajętym straszydłem na potrzeby programu. Ten typ świetnie, by się do tej roli nadawał. Bez dwóch zdań.

—Zrobiłem też tosty—westchnął ze zmęczeniem, gdy mężczyzna dość dosadnie wyraził swoją opinię o parówkach. Shouto nie powinien robić śniadania dla innych. Jedzenie tylko się zmarnuje.

Kolejna osoba pojawiła się, ale na szczęście tym razem sprawiała wrażenie o wiele milej nastawionej.

—Dzień dobry
—uśmiechnął się życzliwie—Mam nadzieję, że cię nie obudziliśmy.  

Starał się zignorować zachowanie Pana Gbura. Mężczyzna nie miał szacunku do nikogo i niczego, ale Shouto nie zamierzał powodować sporów o poranku. Był pewny, że w końcu któryś z nich nie wytrzyma i wywoła kłótnie, aczkolwiek na pewno nie będzie to on. Shouto był zbyt pokojowy, co było jednocześnie jego silną i słabą stroną.

—Śniadanie jest gotowe, więc jak jesteś głodny to zapraszam
—przerwał mężczyźnie, który znowu domagał się papierosów.


zdążyłam
                                         
Sukui
Paladyn     Nosiciel
Sukui
Paladyn     Nosiciel
 
 
 

GODNOŚĆ :
Shouto Hitokoe


Powrót do góry Go down



14 Nawiedzonych Nocy


DRUGA NOC


Noc mijała wam spokojnie i wydawało się, że nic nie zdoła jej zmącić aż do poranku, kiedy to pierwsze promienie słoneczne zaczną muskać wasze zaspane twarzy. Niestety, ale dzisiejszej nocy nie było wam to dane. Z głębokiego snu wyrwał was głośny pisk kobiety, których rozchodził się na cały dom, choć swe źródło miał na górze.



1. Mapa domu z zewnątrz
2. Parter
3. I piętro
4. Piwnica
5. Czas na pisanie do 02.05. do godziny 20.00





                                         
Nathair
Anioł Stróż
Nathair
Anioł Stróż
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nathair Colin Heather, pierwszy tego imienia, zrodzony z burzy, król Edenu i Desperacji.


Powrót do góry Go down

  Kolejna wzmianka o jedzeniu sprawiła, że kiszki marsza zagrały, a ślina poszła do ust. Uświadomił sobie jednak, że nie ma bladego pojęcia, gdzie leży kuchnia. Poprzedniego dnia nie zaprzątał sobie głowy rozmieszczeniem pomieszczeń. Padał z nóg i zasnął twardo w obcym łóżku, nie przejmując się nikim i niczym. A teraz nadszedł czas, by uzupełnić luki w wiedzy.
  — Kuchnia gdzie jest? Piętro niżej, tak? — Zszedł trochę z tonu. Sam był o pustym żołądku, głodny jak wilk. Bądź co bądź - kiedyś, dawno temu, podczas służby wojskowy  - gdy przez kilka tygodni z rzędu nie było co do gęby włożyć i przymierał z głodu, nawet perspektywa skonsumowania parówek nie była znowu aż taka zła. Co najwyżej w trakcie trawienia żołądek będzie się buntować. Nie raz bywało gorzej. I to znacznie gorzej.
  Poza tym przydałoby się dupę ruszyć i pozwiedzać nieco tę ruderę, bo ileż można tkwić w jednym i tym samym pokoju? Nie zjawił się tu po to, by bąki zbijać i przespać wszystkie czternaście dni. Zamarzyła mu się adrenalina. W ścianach oblepionym kurzem czuł jej zapach. W ciszy, kiedy kontemplował sufit w swoim zakwaterowaniu, zagościło w nim wrażenie, że coś faktycznie czaiło się w murach tego domostwa. Tłumaczył, że to wytwór sprowokowanego przez zmęczenie umysłu, ale owe przeczucie nadal się w nim tliło, upierdliwie i zachłannie wdzierało się do umysłu. Jak rodzaj sprytnie uważonej trucizny.
  — Prowadź na te śniadanie, chłystku. Umieram z głodu — zwrócił się w końcu do młodziaka, który napomknął o śniadaniu. W tonie głosu pobrzmiewało ponaglenie, a może nawet rozkaz. Trudno było wyzbyć się pewnych nawyków. Przyrosły do niego jak zarost do szczeki.

~*~

  Cisza przed burzą - tym okazała się być dzień pozbawiony wrażeń. Nadeszła noc. Przewrócił się na drugi bok, by przedłużyć czas rekonwalescencji, ale potem niechętnie ten luksus nie był mu przeznaczony. Jak tylko zanurzył twarz w poduszczę, uszu zarejestrował kobiecy pisk o dużym natężeniu.
  Cholera jasna, w końcu nawiedzony dom wyciągnął szponu po któregoś z uczestników?
   Wstał, z nietypowym entuzjazmem, zaoferowany tym okryciem, jak dziecko, które zostało pod choinkę wymarzony prezent od rodziców. Jedyną kobietą w tym zacnym towarzystwie rozmaitych zakał społecznych była Kami, a przynajmniej do tej pory nie namierzył żadnej innej przedstawicielki płci pięknej. Ale może oprócz nich, był w budynku ktoś jeszcze?
  Zaciekawiony tym zjawiskiem, wsunął na nogi ciężkie buciory i wylazł z pokoju, wyjrzawszy na korytarz.
  — Kogo obcierają ze skóry? — rzucił w przestrzeń, choć wzdrygnął się przy tym; na samą myśl ciarki przeszły mu wzdłuż linii kręgosłupa. Dopiero po chwili dotarła do niego, że głośny, kobiecy pisk wydobywał się z górnej kondygnacji budynku. Po rozważaniu wszelkich „za” i „przeciw”, skierował się ku schodom. Nie po to zgłosił się do tego programu, by teraz tkwić wyłącznie w jednym z pokojów. Poza tym ręce mu drżały od braku nikotyny, a ssanie w żołądku było jeszcze bardziej nachalne. Musiał się czymś zająć, a próba wybawienia damy z opałów brzmiało jak coś, czego mógłby się podjąć.
                                         
Yury
Windykator     Opętany
Yury
Windykator     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Wcześniej Kido Arata, teraz Yury. Czasem Wujek Menel (c)Chyży.


Powrót do góry Go down

  Reszta dnia znowu upłynęła im na głupotach. Miała ochotę namówić więcej osób do podjęcia się wyzwania karcianej wojny, ale mrukliwe towarzystwo jakby zakochało się w swoich czterech ścianach, nieskore do opuszczania ich w celu zażycia odrobiny rozrywki. Układała więc pasjansa w kuchni podjadając przy okazji posiłki o określonych, wyznaczonych porach. Uznała kuchnię za swoje królestwo i nie miała tu nic do rzeczy jej płeć.
  A potem nadciągnęła kolejna noc i nowy dzień.

  Obudziła się równie wcześnie, lecz z mniejszą dozą energii. Organizatorzy chcieli ich chyba zasuszyć z nudy jako jedyne źródło rozrywki zostawiając drobiowe parówki, które można było nacinać w kształty różnych zwierzątek. Wczorajszego popołudnia skonstruowała poza ośmiorniczkami jeszcze pająka i węża, to drugie nie wymagało zbytniego wysiłku. Z satysfakcją odgryzła wtedy bestii głowę.
  Leżała w łóżku jeszcze z godzinę zapatrzona w swój sufit, kiedy czyjś krzyk otrzeźwił ją na dobre.
  Wyskoczyła z materaca podekscytowana i w luźnej koszulce, która zastępowała jej piżamę wyskoczyła na korytarz, dostrzegając przed sobą sylwetkę kogoś, kto udawał się właśnie na wyższe piętro.
  — Ty, Palacz! Poczekaj moment! — zawołała go, w nadziei, że mężczyzna zatrzyma się w miejscu i poczeka na nią.
  Podskoczyła tylko do kuchni sąsiadującej z jej pokojem po wczorajsze tosty i pokonując po kilka stopni na raz spróbowała go dogonić. Krzyk należał do kobiety (a może młodego chłopca? dziecka?), więc to że ona znajdowała się cała i żywa wykluczało pewne możliwości.
  Jeżeli Yury postanowił na nią poczekać, nagrodziła go zimnym, ale nadal smacznym tostem.
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

Stał jak wryty na środku korytarza. Krzyk nadal dudnił mu w uszach, a widok wyciągniętych ust wirował przed oczami. Myślał, że był to sen, naprawdę myślał, że tylko śni, ale nagle uświadomił sobie, że wszystko wydawało się aż nazbyt realne. Sny, nawet te świadome nie były tak rzeczywiste. Patrzył się w miejsce, w którym stała kobieta. To nie mogło być prawdą. Zwyczajnie nie mogło.

Tkwił niczym sopel lodu, nieczuły i nieruchomy. Jednym uchem słyszał odległe głosy z dolnego piętra, ale nie docierały one do niego. Tak jakby został wprowadzony w trans. Jego umysł nadal przetwarzał to, czego był świadkiem i próbował w jakikolwiek sposób znaleźć sensowne wytłumaczenie; przecież na pewno takowe istniało. Być może była to halucynacja? Paranoja? Głupi żart? Czyżby w końcu stracił kompletnie zmysły? Szczerze powiedziawszy—nie zdziwiłby się. Ostatnimi czasy jego psychika nie była w pełni sił. Zapewne ten dziwny, stary dom coś w nim zmienił.  

To nie mogły być żadne duchy. Nie chciał uwierzyć, że były to duchy, bo to by znaczyło że ona jest martwa. Tylko nieżywi stają się duchami, tymczasem ona musiała żyć. Trzymał się tej myśli przez ubiegłe pięć lat i żadna psychoza tego nie zmieni.
                                         
Sukui
Paladyn     Nosiciel
Sukui
Paladyn     Nosiciel
 
 
 

GODNOŚĆ :
Shouto Hitokoe


Powrót do góry Go down

  — A więc to nie ty drzesz się w niebogłosy, Kami — krzyknął, kiedy nawoływanie kobiety zatrzymało go w miejscu. Trochę mu z tego powodu ulżyło. Przynajmniej nadal miał na kim oko zawieść w tym pozbawionej innych objawów atrakcyjności budynku.  
  Posłuszny jak nigdy, poczekał aż wróci. Aby zabić czas, przyjrzał się ścianie udekorowanej w pajęczynie i kurzu. Pisk dobiegający z drugiego piętra nie ustawał, nadal wydobywał się z piętra wyżej. Włoski na karku stanęły mu dęba.
  — Arata Kido — sprostował, gdy kobieta ku znalazła się w końcu tuż obok. — Mów mi Arata, albo palacz - jak wolisz — dodał, rozbawiony określeniem, które wcześniej wydobyło się spomiędzy warg kobiety; było adekwatne do jego wczorajszego zachowania i pasowało do niego jak ulał. Nic nie stało na przeszkodzie, by kobieta określała go takim właśnie mianem. — Idzie, czy zostajesz? — spytał, zerknąwszy na talerz z wczorajszymi tostami, ale kontakt wzroku z posiłkiem trwał zaledwie kilka chwil; organizm dopominał się wartości odżywczych.
  Poczęstował się tym specjałem, konsumując go dwoma szybkim kęsami, po czym, bez zbędnych ceregieli, wspiął się po kilku pierwszych stopniach, które skrzypiały pod ciężarem jego ciała. Przez brak zaufania do tutejszej architektury, asekurował się balustradą. Zerknął przez ramię, rzuciwszy Kami wyzywające spojrzenie. Nie mogła być tchórzem, skoro tutaj trafiła. Nie bił od niej strachu, ale nie mógł tego samego powiedzieć o stojącym w korytarzu chłopaku.
                                         
Yury
Windykator     Opętany
Yury
Windykator     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Wcześniej Kido Arata, teraz Yury. Czasem Wujek Menel (c)Chyży.


Powrót do góry Go down

  Nie wyściubił nosa ze swojego pokoju przez połowę popołudnia, wieczór i tę część nocy, której nie rozdarł wrzask. Zabunkrował się zdecydowanie nie przez przewrażliwienie i lęk, nawet nie przez niechęć do reszty uczestników. Uścisk Chrisa przyjął przecież z typową dla siebie pobłażliwością – prawie tak jakby od samego początku znał Blacka i wymieniał z nim teraz podstawowe formalności. Starczyło jedynie tyle, że pożegnał Christophera i znalazł się na powrót w przydzielonym pomieszczeniu. Może to wina porannej kłótni z Nel, a może coś zupełnie innego – miał wrażenie, że tylko usiadł na swoim łóżku, mrugnął, a zaraz potem przez jego czaszkę przebił się grzmot. Nawet nie wiedział, że zasnął.
  Zerwał się z materaca. Spał na brzuchu, więc kiedy oparł ręce po bokach, jedna prawie ześlizgnęła się z wąskiego łóżka, omal nie wybijając mu zębów o kant mebla. Noga zdążyła pokracznie wylądować na podłodze i to ona w ostatniej sekundzie złapała równowagę dla całego ciała.
  Ten wrzask był tak... dziwny.
  Niewiele myśląc ruszył przez pokój. Uderzeniem w kieszeń sprawdził czy składany nóż jest na swoim miejscu, a wyczuwając twardy metal broni, mimowolnie poczuł się bezpieczniej.
  Wypadł na korytarz chwilę po tym jak czarnowłosa postać przemknęła przez hol. Zaraz za nią podążył zapach jedzenia. Już nawet gdyby nie ten krzyk, Jace ruszyłby w jej stronę. Bo nie jadł od... ilu?
  Od czasów młodości królowej Anglii, zaironizował, przestępując szybko do przodu. Był jeszcze zaspany i trzymało się go wrażenie, że sweter, który wciąż na sobie miał, wygląda jakby właśnie wyciągnął go psu z gardła i założył tyłem na wierzch. Niby nie zamierzał przejmować się swoim wyglądem – nie byli tu po to, żeby ich podziwiano – ale i tak szybkim ruchem odgarnął włosy, choćby po to, żeby nie prezentować się jak naelektryzowany Jeż Sonic.
  Dopiero zaraz oprzytomniał, że nie wie po co to zrobił. Gówno było widać.
  Dogonił postawnego mężczyznę i kobietę, którą teraz kojarzył wyłącznie z zimnymi tostami. To w ramię mężczyzny uderzył i odbił się o krok z głośnym syknięciem przeklinając brak światła. Oczy przyzwyczajały się do mroku powoli; zdecydowanie zbyt wolno, żeby zrozumiał co się dzieje wokół. Światło księżyca najwidoczniej było dla niego za słabe.
  – Hej! – rzucił głośniej, wypuszczając powietrze z płuc z przesadnym westchnięciem. – Stąd te hałasy? Jest jakaś awaria, że wszędzie ciemno jak cholera czy tylko ja mam wzrok przeciętnego człowieka? – Po omacku wyciągnął dłoń, przesuwając nią przypadkiem po ramieniu stojącego mężczyzny, na którego wcześniej wpadł. Właściwie nie tyle przesunął, co lekko go stuknął, od razu odsuwając nadgarstek i przenosząc go bardziej w bok, w poszukiwaniu ściany.
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Zanim kobieta pospieszyła mu z odpowiedzią, usłyszał kroki za swoimi plecami, a po chwili z mroku wyłoniły się kontury sylwetki. Jej właściciel, bez żadnej subtelności z gracją słonia w składzie porcelany, dokonał zamachu na jego przestrzeń osobistą, tak niezdarnie, że doprawdy boki zrywać.
  Wpierw Yury myślał, że to ta łamaga z wczoraj, ale odrzucił jego niezgłoszoną kandydaturę na głównego zamachowca. Wzrost stanowczo nie ten, a w tych egipskich ciemnościach trudno było zapoznać się z tożsamością sprawy. Mniejsza z tym.
  Zamiast prostodusznego uważaj, jak leziesz kretynie, wysilił się na uprzejmość, co było szczytem kultury w jego wykonaniu.
  — Coś taki wyrywny? Idziesz pan z nami, a może przed nami? — zainteresował się tym jakże trudnym przypadkiem. — Jeśli tak, uważaj pan pod nogi, bo zaraz nie będzie co zbierać. — Ledwie stłumił rozbawienie, gdy to powiedział. Ułatwił mu w tym niedobór nałogu, przez którego jednak nie było mu do śmiechu. — Tak swoją drogą, czemu nikt nie wpadł na to, żeby zapalić światło? Instalacja elektryczna w kuchni i w pokojach działa bez zarzutu, to i w korytarzu pewnie też.
  Strącił dłoń mężczyzny ze swojego ramienia.
  — No popatrzcie tylko, na zaloty mu się zabrało — zakpił, ale po chwili uśmiech zniknął  z posiekanej przez zmarszczki twarzy. Znowu ten sam pisk, jakby zarzynanego prosięcia. Nawet trochę podobne do kwiku…
                                         
Yury
Windykator     Opętany
Yury
Windykator     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Wcześniej Kido Arata, teraz Yury. Czasem Wujek Menel (c)Chyży.


Powrót do góry Go down

 – Coś taki wyrywny?
 Przylgnął płasko ręką do ściany obmacując już ją, a nie nieznajomego mężczyznę. Wcześniej wspomniał o tym, że ciemno tu jak w kopalni, więc słysząc następne słowa, tylko się uśmiechnął – i ten uśmiech dało się wyczuć w tonie głosu, gdy wreszcie się odezwał.
 – Wasza wysokość, spokojnie. My, zwykli śmiertelnicy, nie mamy samonaprowadzania na włączniki światła. Trochę nam to zajmuje – przypomniał nie bez ironii, choć trzeba przyznać, że jak na kogoś, kto wkurwiony tu przyjechał i wkurwiony się obudził – nagle zabrało mu się na lżejszy ton. Robiąc ostrożne kroki w bok, ciągnął dłonią po płaskiej, pionowej powierzchni. Następne słowa były już bardziej „stonowane”, jakby powaga sytuacji wreszcie zaczęła wsiąkać w Jace'a.
 – Mam – mruknął, ale na tyle cicho, że ciężko było stwierdzić, czy mamrocze do siebie jakieś przekleństwo, czy jednak próbuje poinformować resztę o dotarciu do celu. Zahaczył opuszką o pstryczek i szarpnął w dół, jednocześnie mrużąc oczy, by przygotować się na nagłe oślepienie.
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Był w podobnej sytuacji, co mężczyzna. Ledwie wstał, ledwie skonfrontował stopy z podłożem i już chciała mu się przeklinać, na czym świat stoi, ale przecież nie przyjechał tutaj, by rzucać kurwami na lewo i prawo. Poza tym nie przystoi korzystać z takiego słownictwa, gdy kobieta tuż obok. Kto by pomyślał, że akurat w takich warunkach przypomnij sobie o zasadach dobrego wychowania.
  — Ależ ten los bywa przewrotny — odparł, nie kryjąc rozbawienia, które zademonstrował w formie niepokojącego uśmiechu, bo uśmiechać się nie umiał, a jak już to robił, to wyglądał jak rasowych uciekinier z oddziału zamkniętego, więc względnie pasował do charakteru tego miejsca. — Nie do wiary, że musiałem przyjechać aż tutaj, by ktoś w końcu docenił mój majestat — dodał, jeszcze z większym rozbawieniem. Nie sądził, co prawda, że mężczyzna spełni jego zachciankę, ale jednak najwyraźniej podobnie jak on, uznał, że trochę światła nikomu nie zaszkodzi.
  Kiedy zatem korytarz zalazł blask żarówek, zamrugał kilkukrotnie, by przystosować przyzwyczajone do ciemności ślepa do oświetlenia. Wtedy toteż Kido mógł się przyjrzeć swojemu obecnemu rozmówcy w swojej całej szpetnej okazałości i przypomniał sobie, że rzucił mu się w oczy już pierwszego dnia, zaraz po przekroczeniu progu rudery.
  — Chyba powinniśmy się przebranżowić. Coś mi się wydaję, że obaj moglibyśmy się wcielić w rolę strachów — rzucił luźno. — Chodźmy, bo nas dzień zastanie — zawyrokował, rozstając się przynajmniej tymczasowo z rolą naczelnego żartownisia.
                                         
Yury
Windykator     Opętany
Yury
Windykator     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Wcześniej Kido Arata, teraz Yury. Czasem Wujek Menel (c)Chyży.


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 3 z 9 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach