Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum


Go down

Dzień nastał o wiele szybciej niż chciałaby tego skacowana i zmaltretowana Nessarose. Po wstaniu z łóżka w którym okazała się spać nago (dobrze, że do tego budynku mają wstęp tylko kobiety, bo by chyba umarła na samą myśl kto mógłby ją tak zastać), młoda panna Hyles zerknęła sennie na zegarek, dopiero na widok późnej godziny całkowicie przytomniejąc. Miała kwadrans do zajęć, a dopiero co otworzyła oczy! W błyskawicznym tempie narzuciła na siebie zmodyfikowaną ostatniej nocy koszulę, która z eleganckiego odzienia zmieniła się w bezrękawnik, do tego spodnie skrócone nożyczkami do połowy ud, wojskowe buty i wybiegła na zewnątrz, kierując się w stronę budynku szkolnego. W tej chwili zamieszania nie w głowie jej było wspominanie poprzedniej nocy i przejmowanie się konsekwencjami. Ba, nawet nie zwróciła uwagi na nieuczesane, wciąż różowe włosy i brak okularów. Dopiero przecierając po raz enty oczy, wchodząc na korytarz i próbując odnaleźć odpowiednią salę, zorientowała się, że słabo widzi nie z niedospania, a właśnie z braku szkieł.
No nie...
Zmrużyła oczy i wytężyła wzrok. Nie miała czasu by zawracać, a chciała chociaż zaliczyć obecność i posłuchać wykładu. Minęła większość drzwi aż dotarła do tych poprawnych i z ulgą zauważyła, że jest pierwsza na miejscu. Dzwonek jeszcze nie zadzwonił, pozostały 2 minuty do zajęć, ale i tak dziwne, że jeszcze zupełnie nikt się nie pojawił. Numer sali się zgadzał, dzień i godzina również. Czyżby wszyscy mieli kaca i zaspali? Ale co z profesorem? Lekko poddenerwowana, nie wiadomo kiedy jej ręce powędrowały do głowy, z nawyku chcąc zapleść warkocz. Tym jednak razem nie było z czego go zaplatać, gdyż obcięte na szybko w łazience, krótkie i nierówne różowe włosy nijak nie dały się spiąć.
A, no tak... "To moje życie, nie mojego ojca".
Uśmiechnęła się słabo, opuszczając ręce na ławkę, wciąż lekko drżąc z nerwów.
To moje życie, nie mojego ojca... Ale on jeszcze o tym nie wie, do cholery...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Naiwnością było założyć, że Elias Hyles nie wiedział o czymś co miało jakikolwiek związek z jego pierworodną. Szczególnie, gdy dostawało się zdjęcia ze skandalu, który mógł pociągnąć na dno nie tylko ją, ale całą rodzinę.

„Nie jestem pewny panie Hyles… Ale… Wychodzi na to, że to Nessarose…. Jakkolwiek możemy to jeszcze oczywiście sprawdzić! Świadkowe i sierżant Repnin też to potwierdzają…”
Elias zgrzytnął zębami, nerwowo przeczesując palcami przerzedzające się włosy. Do diabła, co ta dziewczyna znów wymyśliła? Kroki, zazwyczaj wyważone i spokojne, teraz wyrażały głęboką irytację, zupełnie jakby z jednej strony chciał się rzucić i przebiec resztę korytarza, a z drugiej żył ostatnimi chwilami nadziei, że to nie jego dziecko zachowało się jak najgorsza ladacznica z Desperacji.

- A jednak to prawda.- Stanął na progu pustej sali wpatrując się w plecy dziewczyny. Nie mógł oderwać wzroku od odsłoniętej smukłej szyi i tych przeraźliwie różowych kudłów. Jakim cudem jego córka mogła się tak oszpecić?
- Chyba cię nie dziwi, że nie masz zajęć, prawda? Ludzie wyglądający jak… TAK… nie powinni przebywać w społeczeństwie. Czy pomyślałaś co pomyślą nauczyciele i twoi koledzy? Zresztą tymi ostatnimi nie powinnaś się przejmować. Dzisiejsza młodzież zapewne by jeszcze przyklasnęła takim pomysłom.- Nie zamilkł. Nie stracił rezonu. I nie, nie zamierzał pozwolić jej na takie cyrki w placówce, która miała jej zapewnić przyszłość.- Jak ty wyglądasz Nessarose? Mam nadzieję, że to da się zmyć i przywrócić do względnej normalności?
Ciężko mu było określić co biło najbardziej. Te pocięte spodnie, ta obdarta marynarka, czy te... nie. Te włosy przebijały wszystko.
Czy naprawdę popełnił w życiu jakieś straszliwe grzechy, że jego córka postanowiła wyglądać jak jakaś podrzędna desperatka?


Ostatnio zmieniony przez Cierń dnia 23.05.16 21:06, w całości zmieniany 1 raz
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Czekała z narastającym zdenerwowaniem i zniecierpliwieniem, dostając szału we wciąż wiejącej pustkami sali.
Powinni już być. Już czas by zacząć zajęcia. Co się mogło stać? A jeśli... Jeśli...
Serce stanęło jej na tę jedną sekundę w której dotarł ją zimny niczym lód, nieznoszący sprzeciwu głos.
Tylko nie to...
W ostatniej chwili powstrzymała kulące się ramiona i wykorzystując fakt, iż siedziała tyłem do zirytowanego mężczyzny, pozwoliła sobie wziąć głęboki wdech nim wstała z krzesła i odwróciła twarzą do ojca.
Znowu był niezadowolony... Teraz to nawet mu się nie dziwiła, ale nawet jak stawała na rzęsach by mu się przypodobać to i tak tego nie doceniał.
To moje życie, nie mojego ojca...
Słowa te traciły na swej sile, gdy czuła na sobie wiecznie niezadowolone spojrzenie brązowych oczu. Gdyby chociaż raz ucieszył się na jej widok...
- Tak, chyba tak... - odpowiedziała niepewnie na pytanie dotyczące jej nowego koloru włosów. Żołądek, który w tej chwili splątał się jej w mocny supeł, przypomniał dziewczynie wypity poprzedniej nocy alkohol i to wszystko co potem przeżyła. Zwłaszcza chwilę kiedy stała nad śpiącymi beztrosko koleżankami... One miały teraz pewnie wolne i cieszyły się z odwołanych zajęć. Tak im zazdrościła, ale co miała zrobić? Sprzeciwić się? Zaprzepaścić lata nauki, starań i tę całą "świetlaną przyszłość" jaką obiecywał jej od dziecka stojący naprzeciwko, starszy mężczyzna?
- Ale... to przecież nie ma wpływu na moje wyniki.
Spojrzała na niego butnie, chyba pierwszy raz w życiu. Nie, nie chciała zawalać szkoły i pogrążać siebie ani jego. Na dłuższą metę oboje dążyli do jednego, ale myśl, że znowu miałaby ubierać się jak najgorsza kujonica jaką świat widział, zachowywać niczym panna w miejscu w którym było o wiele więcej luzu i przesadny savoir vivre wyśmiewano, zamiast doceniać, doprowadzała ją do białej gorączki. Dobra, nie planowała mieć tak oczojebnej grzywy, ale to nie powód by wpadać tu jak burza i robić jej ochrzany, gdy ona spełniła swój obowiązek i zjawiła się punktualnie na lekcji!
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

- Nessarose…- Zawiesił głos. Co ciekawe Elias nigdy nie używał zdrobnień. Żadnego pieszczotliwego „Nesso”, czy „Rose”, które tak często padały z ust jego szanownej, choć jak widać niezbyt umiejętnie wychowującej córkę, małżonki.
Bardzo mu się nie spodobało to spojrzenie. Zupełnie jakby miała jakieś… wyrzuty. Doprawdy! Po tym jak wypruwał sobie żyły, żeby zapewnić jej najlepsze wykształcenie i perspektywy ona miała czelność patrzeć na niego jak na największego wroga?
Chciała grać tą kartą? W porządku.

- Uważasz, że nocne libacje także nie wpłyną na twoje wyniki? – Zapytał nad wyraz spokojnie, pokonując dzielącą ich przestrzeń, aż znalazł się wystarczająco blisko, żeby móc ująć w kościste palce jeden z kolorowych kosmyków.
Nie wyglądał na wściekłego. Zresztą Elias Hyles bardzo rzadko wyglądał na wyprowadzonego z równowagi, zupełnie jak gdyby mało co związanego z córką było na tyle istotne, żeby szargać sobie nerwy.
Po prostu był… rozczarowany. Ewidentnie rozczarowany i zawiedziony jej postawą.
Omiótł wzrokiem cały strój.
- Nie musiałaś niszczyć tak porządnego stroju. Wystarczyło poprosić. Z przyjemnością przywiózłbym ci coś z Desperacji. Tam aktualnie panuje podobna moda.- Zacisnął usta w wąską kreskę upierając podbródek o wierzch dłoni.- Ale to tylko strój… Wyraz jakiegoś niezrozumiałego dla mnie buntu. Strój, który można zmienić. Włosy przefarbować. Ale wyobraź sobie, że kontaktował się dzisiaj ze mną sierżant Repnin. Masz coś do powiedzenia w tej sprawie, Nessarose?

Odsunął się od niej, przechodząc aż pod okno. Akademia miała wspaniały widok na mury Miasta. I pomyśleć, że kiedyś… Za paręnaście lat to właśnie pokolenie jego córki będzie ich chroniło. Te zdemoralizowane dzieciaki, bez żadnych ambicji i celów w życiu.
- Nie tak cię z matką wychowaliśmy młoda damo. Masz szanse, o których większość może tylko pomarzyć. I marnujesz ją, marnujesz czas, nasze pieniądze i co gorsza… niszczysz reputację, której zawdzięczasz wszystko. Wystarczy ci ta reputacja, a wszystkie drzwi do polityki, wojska i władzy naszego wspaniałego Miasta staną przed tobą otworem. Co ty sobie wyobrażasz? Że byłabyś tutaj, gdyby nie nasze dobre imię? Doskonale wiesz jak kończą ci, których nie obchodzi co o nich uważają inni. Nie chciałabyś wylądować na bruku, ani co gorsza stać się jedną z tych dla których nie miejsca w naszym Mieście, prawda?

Wpatrywał się beznamiętnie w szybę, zaciskając mocno palce splecionych za plecami dłoni.
- Twoja postawa jest wysoce niezadowalająca. Liczę, że się poprawisz Nessarose. Nie życzę sobie, żeby twoi nauczyciele, a tym bardziej, sierżant Repnin, kontaktowali się ze mną w sprawie twoich wybryków. Należysz do rodziny Hyles. To zobowiązuje.

                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Jeśli ktoś na tym świecie wiedział jak sprowadzić Nessarose do bruku, to był to właśnie jej własny ojciec. Już sam sposób w jaki wymawiał jej imię sprawiał, że czuła się jak gówno na jego dopiero co wyglancowanym bucie. On się tak starał, on o nią tak dbał... Uwielbiał jej to wypominać, więc nie dziwiła się, ze i tym razem posłał jej ten przeklęty monolog o "wielkich szansach" oraz "dobrym imieniu", które marnowała i szargała swym nieodpowiedzialnym zachowaniem. Tylko, że to przecież nie była jej wina... To te głupie japonki wkręciły ją w picie (mogłam odmówić, nie wlewały mi nic do gardła). To one ją tak ubrały (pozwoliłam im na to, sama jestem sobie winna). To... to Repnin przyczepił się do niej na tej głupiej imprezie i sprowokował kłótnię (powinnam była go zignorować)!
To moja wina. Jestem taka żałosna, okropna, niewdzięczna i...
"To twoje życie, nie twojego ojca."
- Czy mam coś... tak! Mam coś do powiedzenia w tej sprawie! - zacisnęła dłonie w pięści, czując jak krew się w niej gotuje. Dotąd zawsze dawała się stłamsić, pozwalała się układać jak kartkę papieru i trwała w narzuconej formie dopóki łaskawie nie dano jej chwili oddechu... Tylko, że nawet jej prywatny relaks był monitorowany i korygowany!
- Gdy sierżant Repnin odprowadzał mnie wczorajszej nocy do pokoju, powiedział mi, że powinieneś pochwalać wszystko co robię i do niczego nie zmuszać. I... i że mogę mieć cię gdzieś!
Tak to było, prawda? Gdy niósł ją do budynku damskiego i rozmawiali, to właśnie tak jej radził, kiedy prosiła by nic nie mówił jej ojcu. Czując jednak, że przegięła, z zapartym tchem wyczekiwała reakcji rodzica.
Tylko powtórzyłam mu co mówił ten jego przewspaniały sierżant. Nie ma o co się na mnie denerwować. Ja... ja przecież tak wcale nie myślę! Wcale...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Odwrócił się gwałtownie.
Jego dziecko, jego pierworodna i jedyna córka, ona śmiała podnieść na niego głos. Bezczelne dziewuszysko.
- Dość. – W jego głosie, uprzednio przesiąkniętym rozgoryczeniem, teraz nie dało się wyczuć praktycznie żadnych uczuć.
Podczas dość szybkiego pokonania odległości między oknem, a córką, zdążył zsunąć z dłoni skórzaną rękawiczkę. Przez chwilę sprawiał wrażenie jakby zamierzał dziewczynie wymierzyć policzek, ale w ostatniej chwili się powstrzymał.

Ujął jej podbródek, unosząc go tak, aby musiała spojrzeć mu w oczy.
- Powtórz to.- Wycedził, zaciskając usta w wąską kreskę. W tej chwili nie miało znaczenia jak Ness wygląda. Nie miało znaczenia co robiła poprzedniego wieczora. Nawet fakt, że mogła doprowadzić takim skandalem do ruiny jego nazwisko. To wszystko aktualnie zostało zepchnięte w sam głąb umysłu mężczyzny.
- Bowiem odnoszę wrażenie, że nie dosłyszałem części po „mam coś do powiedzenia w tej sprawie”.- Różnica wzrostu dodatkowo pogłębiała wrażenie wyższości z jaką generał spoglądał na córkę.- Radzę ci hamować. Nie rozmawiasz ze swoim kolegą, młoda damo. Posłałem cię do Akademii z życzeniem, abyś została przygotowana do swojej przyszłej kariery z najlepszą pieczołowitością, tak jak ja i twój dziadek wcześniej. A jednak mam niejasne przeczucie, że pobyt tutaj uczynił z mojej córki, która powinna być dumą rodziny, zwykłą kurwę z Desperacji. Zamierzasz łamać zasady? W porządku. Za murem znajdzie się dla ciebie miejsce. Zastanawia mnie tylko jak długo tam przeżyjesz. Dzień? Dwa?

Elias Hyles nigdy nie unosił się gniewem. Dlatego i tym razem cała jego postawa wyrażała jedynie czystą obojętność. A mimo to, Ness spędziła z nim wystarczająco wiele czasu, aby mieć pewność co do jednego - generał był wściekły. I to wściekły jak mało kiedy.
- Dopóki jesteś moją córką nie masz prawa… jak to ujęłaś „mieć mnie gdzieś”. I nie próbuj zrzucać odpowiedzialności na sierżanta. Powinien był cię zostawiać w tak żałosnym stanie, abyś na własnej skórze przekonała się co znaczy pohańbienie. Masz ogromne szczęście, że tam był i zachował w przeciwieństwie do ciebie przytomny umysł.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Już wolała by jej przyłożył. Gdyby krzyczał, bił ją, pokazał na co go stać i udowodnił, że nic poza tym nie może jej zrobić. Siniaki by się zagoiły, wiedziałaby czego się spodziewać. Ale nie mogła znieść tego spojrzenia, bezuczuciowych oczu cichego tyrana, który nie wiadomo do czego był zdolny i przez to urastał do rangi potwora spod łóżka, którego nigdy nie widać i przez to wydaje się tym straszniejszy.
Dotknął jej twarzy chyba pierwszy raz w życiu. Kiedy poczuła jego zimne, szorstkie palce i usłyszała wydany rozkaz, aż cała zesztywniała, niezdolna do wypowiedzenia choćby jednego słowa więcej. Dała mu tym samym okazję na kolejną tyradę, którą zakończyło... Chwila, on bronił tego sukinsyna! Stawał w obronie obcego faceta, w dupie mając zdanie jedynego dziecka! Nie, tego było za wiele. Może dawna Nessarose przemilczałaby to wszystko i z podkulonym ogonem szybciutko poleciała odrabiać zadania domowe, ale różowowłosa diablica odkryła w sobie krew tatusia, która zawrzała w jej żyłach i nie dała się stłamsić.
- Jeśli chcesz wiedzieć to nie, nie zamierzam łamać więcej zasad. - zaczęła butnie, wkładając w siłę swego głosu całą odwagę jaką odkryła w sobie ostatniej nocy.
- Zamierzam ukończyć akademię i iść w ślady dziadka oraz twoje. Pracuję na to ciężko każdego dnia.
Nie, nie ma mowy! Nie pozwoli by głos choć raz się jej złamał! Choćby musiała mówić powoli i warzyć słowa, zamierzała pozostać silną i zachować twarz.
- Ale nie będę się już nosić jak Matka Teresa z Kalkuty i możesz albo się z tym pogodzić, albo zmarnować ponad dwadzieścia lat inwestycji w jedyne dziecko, które za murami miasta będzie radośnie szargać nazwisko Hyles, wypisując je na każdej zaszczanej ścianie, dopóki nie sczeźnie w jakimś kącie, czekając na odnalezienie przez sierżanta Repnina i resztę twoich ulubieńców.
Tylko adrenalina wytłumaczyłaby ten chory uśmieszek, który wypełzł na jej usta, za nic mając najprawdziwsze przerażenie w oczach.
- Reszta sztabu miałaby o czym szeptać za twoimi plecami. "Jego jedyna córka, znaleźli ją dziś bez głowy. Na klatce piersiowej miała wytatuowane 'własność Eliasa Hylesa'".
Nigdy mu się nie sprzeciwiła. Nigdy mu nie pyskowała. Nie wiedziała jak zareaguje na taką zmianę i to w tym wszystkim było najgorsze. Jednak zdążyła się już nakręcić; tą zmianą, pierwszym alkoholem, pierwszą imprezą i buntem. Jak naćpana, wlepiała w niego oczy, zarazem lękając się jak i nie mogąc doczekać co powie czy zrobi.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Przemilczał jej wybuch, nie pozwalając się sprowokować. Choć gdyby ta dziewucha była jego podwładnym wcieliłby w życie każdą z swoich gróźb.
Nie zamierzał podejmować z nią zbędnych dyskusji. Szczególnie, w chwili gdy jej zachowanie było wysoce niesatysfakcjonujące.
Dlatego też splótł dłonie za plecami wpatrując się w nią spokojnie. Uspokoiła się? Już?
- Wystarczy.- Odwrócił się od niej, na nowo wracając pod okno.- Podejdź Nessarose. Myślę, że czas, abym ci wytłumaczył dość istotne rzeczy. Jesteś jeszcze młoda i naiwna. I nie rozumiesz pewnych mechanizmów, które otaczają cię odkąd tylko przekroczyłaś mury Akademii.
Utkwił wzrok w gromadkach uczniów, które z okazji ciepłego dnia pojawiły się na dziedzińcu szkolnym.
- Spójrz na nich. Na tych wszystkich swoich przyjaciół. Naprawdę wierzysz, że ich krokami kierują jakiekolwiek pozytywne pobudki? Większość z nich ma już jasno sprecyzowany plan na swoje życie. Wiedzą czego chcą i kogo muszą się pozbyć. Jesteś dla nich jedynie konkurencją, łatwowierną istotą, którą mogą wykorzystać.

Elias nauczył się już dawno, że życie jest sztuką kompromisów. Kompromisów, których nienawidził i którymi pogardzał. Mimo to nie zamierzał wdawać się w irytujące kłótnie z własną córką. Strzępienie sobie nerwów przez Nessarose nie należało do repertuaru ulubionych zajęć mężczyzny.
- Rozumiem.- Stwierdził w końcu.
Trzeba przyznać, że to słowo niezwykle rzadko pojawiało się w ustach generała. Szczególnie w stosunku do jego córki.
- Za parę lat, gdy trafisz na pierwszą zimową misję za murami będziesz walczyć o każdy skrawek materiału. Ale teraz masz pełne prawo oczekiwać, że twój strój będzie mniej… oficjalny. Ciężko jest pozostać silnym pod naporem presji otoczenia. Nie myliłem się sądząc, że wkrótce ulegniesz tej całej modzie na wyglądanie jak pchlarz zza muru. Szczególnie, że wyglądanie jak porządny obywatel i przyszły żołnierz nie jest w dzisiejszych czasach zbyt popularne. Wpasowując się w grupę udowadniasz jedynie swoją słabość. Ale to twoja słabość i nic mi do tego. Mimo to nie pozwolę, abyś zmarnowała lat inwestowania w twoją edukację i rozwój. Dlatego musimy ustalić pewne warunki. I nie interesuje mnie, że wkroczyłaś w okres buntu. Jeśli dalej będziesz się upierać, wówczas zabiorę cię z Akademii i natychmiast wcielę do jednej z jednostek. Tam cię już nauczą czym jest posłuszeństwo.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

"Wystarczy"? Ale ona miała jeszcze tyle do powiedzenia! Nie można było streścić całego życia trzymania języka za zębami w ledwie paru zdaniach! Chciała zaoponować, ale on już stał przy oknie, więc niechętnie podążyła jego śladem, tak jak zawsze posłusznie to robiła. Zerknęła za nim przez szybę na grupę beztroskich studentów. Zazdrość znowu ukłuła ją prosto w serce.
Słuchała go i aż cisnęło się jej na usta by mu przerwać. Przecież on wcale ich nie znał, a już szufladkował! Większość z tych ludzi była w tej szkole z przymusu czy braku lepszego pomysłu. Niektórzy mieli za motywację jakieś wysokie ideały, ale naprawdę niski odsetek myślał w takich kategoriach jak stary Hyles.
Większość z nich myśli tylko o tym by się wybawić zanim dostaną się do czynnej służby, ale co ty możesz o tym wiedzieć?
Narastającą irytację zatrzymało jedno słowo, którego nigdy nie spodziewała się usłyszeć z jego ust, jeśli zwracał się bezpośrednio do niej. Co on niby rozumiał? Nadzieja na akceptację zniknęła, gdy mężczyzna umiejętnie przeinaczył jej bunt i próby usamodzielnienia na żałośnie słabą wolę, poddającą się wpływom innych. Dobra, może i wszystko zaczęło się od tego, że dała się wkręcić w ten jeden łyk absyntu, ale przecież nikt nie namawiał jej by ścięła włosy i zaczęła wyrażać własne...
"To twoje życie, nie twojego ojca."
...nawet jeśli miał rację, nie było to w tej chwili istotne. Poddał się, pozwolił jej wygrać i samo to rozpromieniło jej twarz.
- Zobaczysz, że się nie zawiedziesz! Zdam tę szkołę z najlepszym możliwym wynikiem!
Wreszcie była górą! Wreszcie postawiła na swoim! Ten jeden raz wziął pod uwagę to czego ona chce, raz jedyny wystąpił do niej z kompromisem, zamiast na siłę narzucać swoje reguły! Nessarose nie mogła być szczęśliwsza, ale wolała to ukrywać, pozwalając sobie tylko na błysk w oczach, powstrzymując cisnący się na usta, szeroki uśmiech.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Wątek zawieszony z braku usera.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach