Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 2 z 9 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Next

Go down



14 Nawiedzonych Nocy


DRUGA NOC


Promienie słońca zawitały do starego domu, wybudzając z głębokiego snu jego mieszkańców. Pogoda na zewnątrz zapowiadała się dzisiaj na naprawdę ładną, a temperatura już z rana zdawała się być wysoka wraz z ciężkim i dusznym powietrzem. Wyglądało na to, że czekał was kolejny, nudny dzień, choć dzisiaj z pewnością większa wasza część mogła czuć wyspanie, choć o wypoczęciu ciężko było cokolwiek powiedzieć biorąc pod uwagę spartańskie warunki, w jakich przyszło wam mieszkać przez najbliższe czternaście dni.


1. Mapa domu z zewnątrz
2. Parter
3. I piętro
4. Piwnica
5. Czas na pisanie do 18.04. do godziny 20.00
6. Po tym czasie następuję noc.
7. Z niektórymi mogę pisać mini fabułę na pw, aby nie psuć niespodzianki i zabawy innym uczestnikom.
8. Zachęcam do większej interakcji między wami, która nie ogranicza się do jednego postu!





                                         
Nathair
Anioł Stróż
Nathair
Anioł Stróż
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nathair Colin Heather, pierwszy tego imienia, zrodzony z burzy, król Edenu i Desperacji.


Powrót do góry Go down

Parsknął cicho pod nosem na słowa towarzyszki, które wyraźnie przedrzeźniały prowadzącego programu. Prawdę powiedziawszy, trochę mu się należało. Jego ton głosu i zachowanie było po prostu zbyt… entuzjastyczne. Zwłaszcza na tematykę tej całej opętanej wycieczki.  
Ku jego zdziwieniu, nie przegrał pierwszej tury i z małą satysfakcją zabrał dwie karty, by wsunąć je pod swoją kupkę kartoników.

—Shouto Hitokoe— mężczyzna również się przedstawił, nie chcąc pozostać anonimowym. Yuu Kami, bo tak najwyraźniej nazywała się dziewczyna, zdecydowanie różniła się od reszty uczestników. Nie sprawiała wrażenia ponurej, czy wielce nieszczęśliwej tym, co jej się przytrafiło. Wręcz przeciwnie—zachowywała się w sposób przyjazny. Jej nastawienie rozluźniło go, za co był wielce wdzięczny. Nie chciał spędzić dwóch tygodni w napiętej atmosferze z osobami z wyższego piętra.
Zastanowił się chwilę nad tym, co następnie powiedziała Yuu.

—To dobre podejście—przyznał zamyślony. Miała rację; nie potrzebnie się tym tak przejmował i wnioskując po reszcie uczestników, oni też. To tylko czternaście dni wycieczki w domniemanym Nawiedzonym Domu. Nic się nie stanie, a dodatkowo jeszcze im za to zapłacą. Czego chcieć więcej? Spojrzał na nią bursztynowymi tęczówkami—Chyba zrobię jutro śniadanie… Co byś chciała zjeść?

Niby było dopiero południe, ale nie widziało mu się przygotowywanie obiadu, bądź kolacji. Podgryzie coś z lodówki po grze w wojnę.

Gra skończyła się wygraną dla Yuu, co nie zdziwiło go jakoś bardzo. Życie już nieraz pokazało, że Shouto zwyczajnie nie miał szczęścia do niczego. Mimo to uśmiechnął się ciepło, a po krótkiej rozmowie pożegnał ją wieczorem, mówiąc że zamierza położyć się wcześniej. Trochę zmęczyły go emocje tego dnia.

0oOo0

Obudził się z rana. Ciepłe powietrze rozlegające się w budynku nieprzyjemnie go grzało. Czyli dziś również będzie duszno jak diabli? Mruknął coś cicho i zwlókł się z łóżka, by ubrać się w jak najlżejsze ciuchy. Przeciągając się wyszedł z pokoju, by przyrządzić śniadanie. Z początku zamierzał zrobić je tylko dla siebie i Yuu, ale po chwili stwierdził, że zrobi dla wszystkich. Bardzo możliwe, że nie każdy się zjawi i nie każdy zje, ale miał nadzieję, że podziała to jakoś na przełamanie lodów. Dodatkowo wczoraj ktoś wysprzątał, więc powinien się jakoś odwdzięczyć. Podrapał się po policzku i zaczął przyrządzać tosty i parówki ośmiorniczki. Dopiero po chwili zorientował się, że może było to dziecinne. Pokręcił zrezygnowany głową. Przyzwyczajenie.

sorki za jakość
                                         
Sukui
Paladyn     Nosiciel
Sukui
Paladyn     Nosiciel
 
 
 

GODNOŚĆ :
Shouto Hitokoe


Powrót do góry Go down

  Wieczór nadszedł szybciej, niż się tego spodziewała. Większość pierwszego dnia spędziła na grze w karty z nowym znajomym. Partyjka Wojny zdawała się trwać w nieskończoność, ale ostatecznie to jej udało się wyjść zwycięsko. Zgarnęła swoją talię ze stołu równając karty na płaszczyźnie blatu.
  — Ahhaha! — zaśmiała się triumfalnie, kiedy ostatni kartonik trafił do pudełka. — Wiedziałam, że nikt inny nie przywiezie ze sobą czegoś do zabicia czasu. Co prawda myślałam, że pierwszego dnia organizatorzy zrzucą nam na głowy jakieś gumowe pająki, albo duchy z prześcieradła, ale najwyraźniej dzisiaj mamy odpoczywać.
  Sama nie miała za bardzo ochoty na kolację. Zjadła coś jeszcze przed wyjazdem, a potem zanim usnęła w pojeździe wcięła całą paczkę orzeszków ziemnych, więc w połączeniu z nerwową atmosferą pierwszego dnia nagrań ochota na pożywianie się przeszła jej całkowicie. Niedługo po zakończonej rozgrywce z Shouto udała się do ostatniego wolnego pokoju.
  Sen zmorzył ją bajecznie szybko.

  Obudziła się wczesnym rankiem, kiedy słońce wychylało się dopiero ponad horyzontem zza okna. Spędziła pół godziny wylegując się na materacu zanim zmusiła ciało do ześlizgnięcia się na podłogę. Spojrzała na obcy sufit - gdzie ja jestem?
  Nawiedzony dom, program rozrywkowy, sześciu innych uczestników. Przypomniała sobie o wszystkim po chwili.
  No tak. Należało szybko się zebrać i zacząć działać.
  Poprawiła ubrania, złapała włosy w luźnym koku i z bladą jeszcze, poranną twarz wyślizgnęła się w kierunku kuchni. Czuła, że to tam spędzi większość czasu z tych dwóch tygodni!
  — Dzień dobry! — krzyknęła zadowolona witając się z mężczyzną, którego ograła w karty i możliwe, że także z reszta domu, gdyby ktoś miał bardzo płytki sen. Nie miała zamiaru pozwolić im wylegiwać się aż do południa. — Szefie kuchni, zamawiam siedem porcji ośmiorniczek! — Podsunęła mu pod nos resztę opakować z mrożonymi parówkami, a sama zabrała się za szykowanie herbaty.
  Może dobry poranek sprawi, że pozostali uczestnicy nieco się otworzą.
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

Podskoczył delikatnie na donośny, dziewczęcy głos rozlegający się zza jego ramienia. Odetchnął zamykając oczy, było zdecydowanie za wcześnie na to. Odwrócił się, a jego oczy ujrzały czarnowłosą Yuu, która najwyraźniej należała do grona rannych i głośnych ptaszków. Uśmiechnął się do niej lekko. Przynajmniej ktoś z ich dwójki miał energię.

—Dzień dobry—wymamrotał cicho z powrotem poświęcając się robieniu śniadania. Stwierdził, że parówek nie zrobi za wiele, i tak pewnie większość ich nie zje. Na patelni za to przygotowywał tosty francuskie, bo najwyraźniej organizatorzy programu nie byli chętni, by podarować im toster. Jedną ręką przeleciał po swoich włosach, które nadal sterczały we wszystkie strony świata.

Wybałuszył oczy na zamówienie dziewczyny. Siedem? Kto je tyle parówek…na raz? Pokręcił głową mając nadzieję, że był to jakiś żart.

—Ma starczyć dla górniaków—powiedział ze spokojem, po czym zauważył jakiej nazwy użył—Mam na myśli ludzi z wyższego piętra. Pewnie też będą głodni.

Yuu zachowywała się trochę jak dziecko, ale nie przeszkadzało mu to. Szczerze powiedziawszy, to on o wiele lepiej dogadywał się z takimi osobami. Spojrzał kątem oka na dziewczynę i westchnieniem dodał do woda jeszcze kilka parówek. Byle tylko ona je wszystkie zjadła.

—Ciekawe kiedy reszta się obudzi—zastanowił się na głos—Nie chcę, by im wystygło.

Spojrzał na przygotowane jedzenie i przez jego głowę przeszła myśl. A co jeśli ktoś jest tu weganinem?
                                         
Sukui
Paladyn     Nosiciel
Sukui
Paladyn     Nosiciel
 
 
 

GODNOŚĆ :
Shouto Hitokoe


Powrót do góry Go down

  Złapała za jeden z okurzonych widelców i wytarła go o skraj koszulki. Zerkając obok Shouto zaczaiła się ponad garnkiem i kiedy akurat nie patrzył wyłowiła jedną z ośmiorniczek nadziewając ją na sztuciec. Podrabiany owoc morza nie miał szans z jej porannym głodem. Wczorajsza dieta nie odbiła się dobrze na jej energii, wiec chociaż dla mężczyzny musiała wyglądać jak nakręcony bączek, nie była jeszcze w pełnej formie.
  — Oczywiście, że to porcje dla innych! — obruszyła się na sugestię, że to ona miałaby wpakować w siebie całą tą stertę jedzenia. Uczestników było łącznie siedmioro, wszyscy wyglądali na wielkich i głodnych (może poza tym jednym, który uderzył się o mebel i zwiał, zanim powiedziała mu cześć).
  Zasiadła przy stole tylko na moment. Natychmiast podłapała myśli czarnowłosego.
  Rzuciła się do szafek poszukując kilku dodatkowych talerzy na których mogłaby ułożyć ładnie przygotowane przez niego specjały. Zanim ktoś poza nimi się obudzi tosty zmiękną, parówki wyschną a herbata zamieni się w smolistą lurę. Nie mogli przecież na to pozwolić.
  — Nie ma wyjścia, Shouto. Musimy ich obudzić — powiedziała konspiracyjnym tonem uzbrajając się w jeszcze jeden widelec. Teraz miała ich już dwie sztuki. Złapała za jeden z pierwszych tostów, które skończyły się smażyć i trzymając go w zębach wskazała na drzwi do któregoś z pokoi. — To jak? Ja pukam, ty mówisz?
  Podskakując w miejscu z ekscytacji stanęła na progu kuchni czekając w nadziei, że mężczyzna okaże się równie skory do socjalizacji co ona. Nie planowała obudzić się po dwóch tygodniach ze świadomością, że spędziła ferie w domu strachu w towarzystwie sześciu facetów. Chciała poznać ich imiona, chciała poznać ich.
  A potem zabrać ich wszystkich na wspólne przeszukiwanie domu.
  Czy to nie był doskonały plan?
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

Na propozycję Yuu wydał z siebie dźwięk protestu. Może nie był nieśmiały, czy tchórzliwy, ale również nie posiadał w sobie na tyle odwagi, by budzić nieznajomych. Zwłaszcza, że niektórzy z nich wyglądali wczoraj tak, jakby byli zdolni go zamordować za same spojrzenie. Na pewno chciał ich poznać, ale nie chciał umrzeć, a znając życie jego śmierć zostanie przypisana działaniom nadprzyrodzonym. Pokręcił głową, ale dziewczyna wydawała się tym nie przejmować. Z determinacją wymalowaną na twarzy wzięła jeszcze jeden widelec, w usta wkładając tost. Teraz to naprawdę przypominała jak dziecko. Jego oblicze rozjaśniło lekkie rozbawienie.
Może ten wyjazd nie był wcale taki zły? Przez ostatnie godziny czuł się lepiej, niż przez cały rok.

—Ja nie mówię—jęknął cicho nadal przerażony planem. Shouto nie lubił bez potrzeby denerwować nikogo. Zawsze trzeba było uszanować uczucia innych i ich pojęcie świata. Tak nauczył go ojciec. Nie każdy życzyłby sobie wpadania z rana do pokoju. Co jeśli któryś z nich będzie się przebierać? Jezu Chryste, to będzie tak żenujące. Po chwili zastanowił się; może lepiej gdyby to on mówił? Kto wie co Yuu w głowie—Okej ja mówię, ale proszę cię…

Nawet nie wiedział o co chciał ją prosić. Miał tylko nadzieję, że nie spotka się z litanią przekleństw skierowaną w ich dwójkę.
Kogo ty oszukujesz Shouto? Widziałeś tego typa, który wyglądał jak wściekły trup? Albo tego, co wrzeszczał o sprzątaniu i wydawał się cenić swoją prywatność? Albo tego straszydła? Umrą. Umrą marnie. Zdolność przekonywania ludzi już mu nie pomoże.

Zbliżyli się do pokoju numer 2.

—Ty pukasz—mruknął tylko próbując zrobić jak najbardziej przepraszającą minę.
                                         
Sukui
Paladyn     Nosiciel
Sukui
Paladyn     Nosiciel
 
 
 

GODNOŚĆ :
Shouto Hitokoe


Powrót do góry Go down

  Uśmiechnęła się z wypiekami na twarzy. W pewnym sensie dosłownie, bo ledwo co zdołała skończyć swojego tosta i nadal miała kilka okruchów na ustach. Otarła twarz ramieniem i poprawiła włosy, trochę nieświadomie, tak jak robiła to za każdym razem, gdy brała się za swoją pracę. Pomagało jej to skupić się na zadaniu.
  — Na pewno zwyczajnie się wstydzą — zapewniła i odłożyła swoją broń, parę widelców, na blat. Zapach tostów unosił się już po całej kuchni i kwestią czasu było, żeby pyszna woń zalała wielkie, nawiedzone domostwo. Póki co, jedyną paranormalną aktywnością z jaką mieli okazję spotkać się uczestnicy była zbyt energiczna jak na tak wczesną porę dziewczyna. — Jeżeli uda nam się przełamać pierwsze lody, to jestem pewna, że potem pójdzie z górki. — Machnęła na niego ręką, aby nieco się zgarbił. Kontynuowała przyciszonym tonem. — Chociaż niektórzy z nich rzeczywiście wyglądają jak przestępcy, którym udało się jakimś cudem uciec z więzienia. Myślisz, że któryś z nich jest aktorem, który będzie udawał mordercę?
  A co, jeżeli to Shouto był mordercą?
  Albo ona?
  Położyła mu dłoń na ramieniu pocieszająco. Może wyglądała dość młodo, ale próg dorosłości przekroczyła szmat czasu temu. A praca nauczyła ją, że odwaga wynagradza. Porzuciła się wstyd i strach czając się przy pierwszych drzwiach, do których podszedł mężczyzna.
  Numer dwa. Odczekała chwilę w napięciu, zerkając co chwilę na ciemnowłosego i kiedy zgodził się, aby to ona pukała, uśmiechnęła się niewinnie, a potem kilka razy uderzyła pięścią. Jeżeli osoba, która zajmowała ten pokój nadal spała, to zapewne taka nawałnica hałasów szybko pobudzi ją do życia.
  Ale to nie wszystko. Kiedy tylko skończyła z pierwszymi drzwiami, z uśmiechem podeszła do wejścia numer jeden i trzy. Wbiegła po schodach, by potraktować w ten sam sposób numery od cztery do siedem. Nie pominęła nawet zamkniętego pomieszczenia traktując je przez moment jak jeszcze jedną, tajemniczą sypialnię. Poprzedniego dnia nie sprawdzała, ale może któryś z uczestników zaszył się tam na noc?
  — Śniadanie! — oznajmiła głośno zatrzymując się przy wejściu na taras.
  Chciała na niego wyjść, natychmiast.
  Ostrożnie złapała za klamkę badając, czy drzwi na zewnątrz są otwarte.
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

  Nie spał przez pół nieszczęsnej nocy, o ile nie dłużej, więc gdy tylko rozbrzmiało pukanie, a zza drzwi dobiegły go wesołe rozmowy, złapał za kraniec pościeli i naciągnął na głowę. Był zły i zmęczony, wciąż żyjąc wydarzeniami, które rozegrały się w chwilach, które powinien spędzić w objęciach snu.
  Wyszedł jednak z pokoju, choć przyszło mu to z trudem. Wychylił wpierw głowę, kierując nieco przekrwione oczy na badającą piętro dwójkę – widział ich poprzedniego dnia, lecz nie znał imion. Normalnie byłoby mu z tym wstyd, lecz teraz, gdy padł ofiarą czyjegoś niesmacznego żartu, nie czuł ani grama poczucia winy.
  Niemniej ci tutaj nie wyglądali na winnych... aż tak. Wyszedł więc na korytarz.
  – Mam nadzieję, że chociaż wy się wyspaliście – mruknął, chowając twarz za przewiązaną na szyi czarną chustą. – Na piętrze ktoś sobie robił żarty i stale właził mi do pokoju. Nie dali nam żadnych kluczy? – Krzyżując ręce na piersi, zerknął w kierunku ciemnowłosej, która próbowała dostać się na taras. Wizja bryzy świeżego powietrza wydawała się tak kusząca, że bez zastanowienia postąpił krok ku niej.
                                         
Rhett
Kundel     Opętany
Rhett
Kundel     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

  Przebudził się niechętnie w promieniach zachodzącego słońca. Długo godzinna drzemka nie spełniła swojej funkcji; choć zmęczenie ustąpiło, głód nikotynowy jedynie się nasilił. Przeszukał kieszenie, jakby w nadziei, że palce zacisnął się na znajomej fakturze paczki papierosów, ale natrafiły tylko na wielofunkcyjny scyzoryk i zapalniczkę.
  Cholera jasna, trzeba było w formularzu nie uzupełniać rubryki z nałogiem. Zazgrzytał na zębach. Musiał w końcu zejść na dół i rzucić coś na ząb. Czuł ssanie w żołądku i charakterystyczny ból podbrzusza wywołany przez głód. Kiszki grały mu marsza.
  Narzucił na ramiona kurtkę i wyszedł do na korytarz. Rozejrzał się po nim i westchnął bezgłośnie. Na dom spłynął półmrok. To tylko kwestia czasu, kiedy przeistoczy się w gęsty mrok.
  W drodze na pater natknął się na kilka osób. Zatrzymał się przy nich niechętnie, w głównej mierze wzrok skupiając na kobiecej sylwetce. W końcu coś ładnego, na co można było zawieźć spojrzenie, przemknęło mu przez myśl, zanim z jego gardła wydobyły się chrapliwie dźwięki:
  — A co? Strach cię obleciał, gnojku? Mniejsza z tym. Któryś z was ma papierosy? Te kurwiły zabrały mi moje, zanim wysiadłem z auta.
  Skoro mi zabrali, to im pewnie też, psiakrew, charknął do własnych, niespójnych myśli, ale wstrzymał się przed zejściem schodami na dół, przynajmniej do czasu aż nie uzyska odpowiedzi, choć wzrok ku nim zbłądził. Chuj z tym, bowiem nie miał nic do stracenia. A nóż któryś z nich zachomikował ten nieodłączony składnik jego podłej egzystencji.
                                         
Yury
Windykator     Opętany
Yury
Windykator     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Wcześniej Kido Arata, teraz Yury. Czasem Wujek Menel (c)Chyży.


Powrót do góry Go down

Przed samym wejściem powstrzymało ją nagłe pojawienie się na wspólnej przestrzeni kolejnych współlokatorów. Obudzili się samodzielnie, czy z powodu jej energicznego walenia drzwi i wezwania na śniadanie nie było ważne. Istotniejsze stało się, że zdecydowali wychylić nosy ze swoich kryjówek.
  — Może duchy? — zasugerowała chłopakowi, który podążył jej śladem w stronę wyjścia na balkon. Była bezwzględnie zachwycona pomysłem, że prowadzący postanowili zacząć ich straszyć. Jej noc upłynęła w idealnym spokoju. — A może któryś z sąsiadów nie mógł trafić do łazienki? — Uśmiechnęła się szeroko w nadziei, że jej optymizm udzieli się młodemu, który jak na jej gusta wyglądał na odrobinę zaniepokojonego nocnymi odwiedzinami nienazwanych gości. Po ostatnich słowach spojrzała oskarżycielsko na wielkoluda. Nachyliła się do Rhetta ściszając głos do minimum. — Ten mi wygląda na takiego, co biega do toalety co godzinę, ale nigdy się nie przyzna do zgubienia drogi.
  Wyciągnęła rękę do swojego najbliższego rozmówcy.
  — Yu Kami. — A potem machnęła do pozbawionego źródła nałogu palacza. — Papierosów zero, ale mamy za to parówki na śniadanie!
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

   Lekkie drgnięcie ciała i minimalne rozszerzenie oczu było jedyną reakcją na stosunkowo… nietypowy wygląd nieznajomego. Rzecz jasna fakt, że zdecydowana większość osób płci męskiej była od niego wyższa, nie zaskakiwał go już jakoś specjalnie, biorąc pod uwagę, że średnia statystyczna wzrostu wśród mężczyzn wynosiła jakieś 176-178 centymetrów. A on był jednym z tych, którzy ową średnią zaniżali. Za to z pewnością blizny były już zdecydowanie rzadsze, ale w gruncie rzeczy firma, w której pracował, z reguły koncentrowała uwagę na osobach o oryginalnym, wyróżniającym się wyglądzie. Na różne sposoby.
Szkoda w takim razie, że wewnętrznie jestem pesymistą – odparł, uśmiechając się nieco krzywo. – Christopher Black, ale samo Chris zdecydowanie wystarczy. Miło mi poznać, a przynajmniej jak na razie.
Obrzucił mężczyznę uważniejszym spojrzeniem, jednak rękę do powitania wyciągnął bez zawahania. Jak na swoje mało imponujące możliwości fizyczne uścisk miał stosunkowo mocny, chociaż nie bawił się w miażdżenie palców. Niezaprzeczalnie jednak po jego twarzy ewidentnie było widać, że czuł się niepewnie, ale minimalnie zaciśnięte w uśmiechniętym wyrazie wargi sugerowały, że zaparł się, by wyglądać na pozytywnie nastawionego.
Muszę pana zmartwić, ale nie dostałem żadnego klucza. Mogę co najwyżej użyczyć scyzoryka, ale nie jestem pewien, czy dobrze jest rozwalać drzwi od razu pierwszego dnia – W jego głosie pobrzmiewało coś na kształt zażenowania pomieszanego z rozbawieniem, aczkolwiek raczej skierowanego do jego samego, niż towarzysza. – Niemniej może ktoś inny go otrzymał. Ostatecznie kilka osób bierze udział w tym... show.
Wzdrygnął się minimalnie wypowiadając to słowo.
-----------
   Pierwsza noc była dla Chrisa nie najgorsza, ale daleka od ideału. Głównie przez jego własną tendencję do nadmiernego nakręcania się. Zawsze miał problem w zasypianiu w obcych miejscach, a tym bardziej, gdy się stresował. W dodatku wczoraj niekoniecznie wyszło mu socjalizowanie się z innymi uczestnikami, niemniej akurat to postanowił dzisiaj to nadrobić.
Chociaż obudził się stosunkowo wcześnie, po pierwszej porannej toalecie zabrał się wpierw za skrobanie swoich notatek z wczorajszego dnia, a także rysowania jakiś firmowych bazgrołów.
Rzecz jasna zamyślił się nad tym, więc dopiero słysząc rumor i głosy wyszedł z pokoju, już niedługo po tym natrafiając na spore zbiegowisko. Przynajmniej wiadomo, że większość żyje... 
Dzień… Dobry – rzucił w przestrzeń, jednocześnie ponownie zadzierając głowę przed jakimś nie-do-końca-znajomym osobnikiem, który również bardziej swoim gabarytem przypominał drzwi, niż osobę. – Jak widzę nastroje dopisują. W czymś komuś pomóc?
Nie był pewien, czy zbiegowisko coś większego planuje, ale w gruncie rzeczy nie było nic złego w zapytaniu się o to.
                                         
Skoczek
Pudel     Opętany
Skoczek
Pudel     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Christopher Alexander Black (godność przybrana z powodu amnezji!)


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 2 z 9 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach