Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 4 z 23 Previous  1, 2, 3, 4, 5 ... 13 ... 23  Next

Go down

Pisanie 01.03.15 19:56  •  Obrzeża Desperacji - Page 4 Empty Re: Obrzeża Desperacji
......Skoczek zamrugał z lekkim niedowierzaniem oczami, widząc przed sobą jakże nietypową sytuację. W sumie, mało by brakowało, a jego szczęka uderzyłaby głośno o twarde podłoże Desperacji. Miał  pewne specyficzne odczucie, że to wszystko jest swoistego rodzaju żartem, ale jak widać tutaj mogło się zdarzyć dosłownie wszystko. Pudel obiegł nieufnym spojrzeniem dwa, tym razem naprawdę martwe, trupy, zaraz potem łypiąc na łowcę. Dla własnego dobra wolał nie komentować jego nieudanego rzutu, w końcu do samobójcy było mu nader daleko (wbrew ogólnej opinii, nie jego wina, że przyciąga kłopoty jak magnez). Krzywiąc się subtelnie z powodu krótkich impulsów bólu pochodzących z pleców podszedł bliżej "nieszczęsnych" mężczyzn, na wszelki wypadek lekko stukając w nich butem. Nie miał zamiaru zostać pożarty z powodu nieuwagi. Dopiero po tym upewnieniu się pochylił się niżej, zabierając obydwa noże. Podszedł bliżej Kon'a, ostrożnie, wyciągając do przodu jedną rękę z ostrzem... rzecz jasna rękojeścią do łowcy, a nie ostrym końcem, nie miał zamiaru zostać posądzony o próbę zabójstwa. Jedna broń dla niego, druga dla nieznajomego, bo tak powinno być sprawiedliwie. Chyba. Widząc specyficzny gest mężczyzny wzruszył ramionami i pokręcił głową.
- Nie znam się na roślinach. Tym bardziej, że tutaj nie ma raczej na czym ćwiczyć umiejętności związanych z zielarstwem, czy też podobnym temu dziedzinom. Zresztą... czy ty mnie rozumiesz, czy znowu paplam od rzeczy? - przerwał nagle, przekrzywiając w swoistego rodzaju zainteresowaniu głowę.
Zakołysał się delikatnie na piętach, czując się trochę niepewnie w tej sytuacji.

Edit.
Po pewnym czasie pożegnał się z łowcą i wybył.
zt
                                         
Skoczek
Pudel     Opętany
Skoczek
Pudel     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Christopher Alexander Black (godność przybrana z powodu amnezji!)


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.03.15 22:42  •  Obrzeża Desperacji - Page 4 Empty Re: Obrzeża Desperacji
Sprawnie wędrowali nieutartymi szlakami, starając się nie rzucać w oczy i tak, by mieć pogląd na całą okolicę. Normalnie zwiad pełna gębą. Do tego plecak z prowiantem stawał się coraz lżejszy, lecz jak na razie nie musieli się o nic martwić. W końcu racje zostały tak wydzielone by starczyły na całą podróż. Inną kwestią było to, że Adrianowi przejadło się to suszone-proszkowe jedzeni. Nie lubił monotonności menu jaka towarzyszyła mu na misjach. Potrafił jednak zmusić się i wcisnąć w siebie kolejną porcję słonego, suszonego mięsa lub mdłego batonika energetyzującego, tak, jak to robił teraz. Doskonale wiedział, że jego ciało potrzebuje paliwa do sprawnego funkcjonowania. Siedział więc na jakiejś skale, mielił w zębach pozbawionego niezdrowych dodatków batonika i spoglądał na podaną mu przez dowódcę mapę, gdy ten obserwował teren przez lornetkę. Jakby nie było przeszli kawał drogi, co powoli dawało się odczuwać w nogach. Postoje mimo wszystko robili krótkie, zyskując tym samym na mobilności, lecz koniec końców byli tylko ludźmi. Spadziński jednak nie narzekał i jak na razie nie było to coś czego nie mógł zignorować. Znużenie to nie było również na tyle poważne by rzucało się na skupienie. Ot tak, po prostu czasem do głowy przychodził obraz wygodnego łóżka, które wyczekiwało na powracającego z misji żołnierza. Baja. Inna sprawa, gdyby tak przyszło im podróżować przez tydzień. W takim tempie na pewno byliby już wyczerpani.
- I jak? - Spytał, poprawiając wiszącą na ramieniu snajperkę.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.03.15 23:18  •  Obrzeża Desperacji - Page 4 Empty Re: Obrzeża Desperacji
Przez całą drogę, łyczek po łyczku, Blaidd popijał lekarstwo z piersiówki. Za każdym razem krzywił się i z trudem powstrzymywał przed popiciem świństwa wodą. Płyn przypominał smakiem kompot z trawy, chwastów i czegoś oślizgłego. Dobrze, że przynajmniej nie widział koloru tej paskudnej brei. Chociaż była to mała pociecha. Mimo tego po jakimś czasie sięgał po kolejny łyk. Nie był w końcu dzieckiem. Doskonale wiedział po co przyjmuje to paskudztwo do organizmu. Powoli zaczynał też odczuwać pierwsze rezultaty. Przede wszystkim wzrok wrócił bardzo szybko do normalności. Ból głowy na początku zelżał, obecnie od dłuższego czasu utrzymywał się na tym samym poziomie. ,,Syropku'' miał jednak jeszcze sporo, zamierzał zażywać go do skutku.
Teraz też się napił, przerywając na moment obserwowanie budynków majaczących w oddali. Parsknął cicho, zaraz wkładając do ust kawałek suszonego mięsa. Przeżuwając niespiesznie, ponownie przyłożył lornetkę do twarzy. - Jak na razie nic godnego uwagi. - mruknął. Przez dłuższą chwilę milczał, po czym westchnął. - Sam sobie zobacz. - odezwał się po chwili, podając Kaukazowi sprzęt. Sam oparł się wygodnie o jedną z większych skał i zapalił papierosa. - Zdaje się, że trochę się tu poprawiło od czasu mojej ostatniej wizyty. - dodał, wypuszczając z ust kłąb dymu. - Wygląda jakby nieco się ogarnęli. - zaciągnął się i zamyślił. Czy Wymordowani mogą stanowić aktualnie większe zagrożenie niż rok temu? Ciężko stwierdzić. Możliwe. Z drugiej strony to trochę za mało czasu na gruntowne zmiany. W raporcie będzie musiał jednak zaznaczyć, że dobrze przystosowują się do nowych warunków i mogą sprawić problem. Należało być przygotowanym na wszystko. Nie zaszkodzi zaopatrzyć się w cięższy sprzęt, na wypadek gdyby coś głupiego uroiło się im w tych koślawych łbach. No i DOGS... Od dawna nie miał z nimi do czynienia. Oni mogą narobić bałaganu. Już dawniej byli silni, za silni. W reakcji na przykre wspomnienia wyraźnie spochmurniał. Zmarszczył brwi, ze złością wkręcając niedopałek papierosa w piasek. Jeszcze trochę... Jeszcze tylko trochę i będzie miał okazję odpłacić im z nawiązką. Właśnie czynił ku temu pierwszy krok.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.03.15 23:56  •  Obrzeża Desperacji - Page 4 Empty Re: Obrzeża Desperacji
Skrupulatnie przyglądał się mapie. Mimo wszystko pochodził z Polski i nie bardzo wiedział jak to wszystko wygląda tutejsze skażenie terenu, jak i problem z wymordowanymi. Do jego hobby nie należało również przeglądanie raportów z innych krajów, a tym bardziej z Japonii. Jeszcze jakiejś strzępki informacji dotyczące państw Europejskich do niego docierały, no ale do głowy by mu nie przyszło, że skończy akurat w Kraju Kwitnącej Wiśni.
Przejął lornetkę, jednocześnie oddając dowódcy mapę. Przyłożył ją do swoich paczałek i zaczął rozglądać się dookoła.
- Duży problem z nimi mieliście? Nie śledziłem raportów z M-3 więc powiem szczerze przybyłem tu w ciemno, nie mając rozeznania w waszej sytuacji - Mówił powoli, nie odrywając lornetki od oczu. Nie dostrzegł niczego żywego, czy tez martwego. Jedyny ruch jaki wpadł mu w oczy to turlajkrzaczki przemieszczające się po pustkowiu w oddali. - Jednak z tego co widzę to macie tu względny spokój, panie generale. - Odkleił oczy od dodatkowych oczu mających ładne opakowani i oddał je właścicielowi. Zauważył przy tym zmianę atmosfery wokół generała, lecz nie dał tego po sobie poznać. Nie należał do ludzi grzebiących na siłę w czyjejś przeszłości i innych prywatnych sprawach. Przed dalszą podróżą napił się wody i był gotowy. Dzień zapowiadał się całkiem długi.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 29.03.15 0:39  •  Obrzeża Desperacji - Page 4 Empty Re: Obrzeża Desperacji
- Ostatnio? Z tego co wiem, to nie bardziej niż zwykle. - odpowiedział, wyrwany z ponurych rozmyślań. - Od czasu do czaju pojedyncze jednostki włażą jakoś do miasta. Na szczęście zwykle to ci mądrzejsi, ale i tak stwarzają zagrożenie. - aż dziw, że w M3 jeszcze nie wybuchła epidemia. Może Wymordowani również w jakiś sposób dbali, aby ich źródełko nie wyschło? Chociaż ciężko było się tego po nich spodziewać.
Wziął ponownie łyka leczniczej mikstury - starając się nie pluć tym świństwem - po czym zapalił drugiego papierosa. Podniósł się i rozejrzał, bardziej z przyzwyczajenia niż potrzeby. Odebrał od Kaukaza lornetkę i schował ją na miejsce. Czas ruszać w dalszą drogę. - Można tak powiedzieć. - odparł na jego stwierdzenie, zarzucając bagaż na plecy i ruszając na wschód. - Z Wymordowanymi jest ten problem, że są jak ogromne stado szczurów. Nic bym do nich nie miał, gdyby nie właziły mi do domu, nie szczały do mąki, nie przegryzały kabli, nie zarażały paskudnym choróbskiem, nie zżerały zapasów i nie srały gdzie popadnie. Ogólnie, gdyby nie szkodzili i nie byli niebezpieczni przez wirus X, gdyby trzymali się wyłącznie Desperacji... Wtedy może nie musielibyśmy walczyć. Ale widzisz jak tu jest. - kopnął piach, czym zburzył mały kłąb pyłu. - Tu nie ma nic. Jedynie ruiny, kolczaste krzaki i pare gatunków zwierząt, które najchętniej by cię rozszarpały i zeżarły. Więc nic dziwnego, że ciągnie ich do lepszego świata. A my musimy coś zrobić, żeby nie skończyć tak samo. - powiedział, po czym zamilkł na dłuższą chwilę.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 29.03.15 10:45  •  Obrzeża Desperacji - Page 4 Empty Re: Obrzeża Desperacji
Spadziński nie wiedział właśnie, jak tutaj jest "zwykle", lecz po dalszym wyjaśnieniu zrozumiał, że mają na co dzień co robić. Cóż, nie dało się nie zauważyć, że wszędzie dookoła nie było niczego. W M-6 nie mieli poważnych problemów z tymi bestiami prawdopodobnie przez klimat. Co nie oznaczało, że incydenty się nie zdarzały.
Nic nie dodał do tego co powiedział dowódca. Nie widział potrzeby. Jego słowa były potwierdzeniem tego co pokazywały mu jego oczy. Siedział tak jeszcze chwilę w ciszy uzupełniając płyny. W pewien sposób czerpał z tej pustki i ciszy przyjemność, lecz zostawił to dla siebie.
Po krótkiej chwili czas było ruszać dalej. Kaukaz poprawił plecak na garbie i broń na barku. Ruszył za dowódcą kontynuując przechadzkę tak, by nie rzucać się w oczy. Zwiady powoli dobiegały końca i koniec końców będą mogli powoli kierować się w stronę miasta.

2x z/t
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 08.04.15 21:51  •  Obrzeża Desperacji - Page 4 Empty Re: Obrzeża Desperacji
No więc, jeszcze raz, dla przypomnienia - Len, co ty robisz na obrzeżach desperacji, w towarzystwie pajączka, i to w środku dnia? Wyjaśnisz to?
A, no tak, to ja powinienem to zrobić, fakt. A więc, zacznijmy od początku, a takowy wyglądał jakoś tak - Mira ponownie sprawiała kłopoty. Nie, to nie są kłopoty typu "ja pierdolę, ktoś mi zaszył drzwi siecią, nie mogę wyjść!" tylko raczej wyraźne głodne spojrzenie skierowane wobec innych najemników jacy mijali Lena i ją. Nie trudno było rozpoznać to samemu właścicielowi "zwierzątka" i by uniknąć sytuacji w której jeden z smoków staje się jej obiadem, postanowił wybrać się "na polowanie" razem z włochatą poczwarką.
I dotarli tutaj, jakiś czas temu coś łapiąc. W sumie kogoś. Nie - ta osoba już nie żyła gdy tu dotarli, tak dla jasności. Była jeszcze ciepła, a posoka dopiero wsiąkała w piach pustyni, najwidoczniej ktoś go ubił tuż przed tym, jak przyszli. Hehe, idealnie zatrą ślady!
No, powiedzmy. Jakieś zostaną, ale będą raczej niezbyt ogromne, bo gdy tylko Mira go wyczuła, z głodem i wyraźnym apetytem podreptała ku truchłu wymordowanego, bez większych przygotowań zaczynając konsumpcje. Kto by pomyślał że zarówno odnóża jak i żuwaczki przy pysku są tak dobre w rozrywaniu ludzkiego mięsa i kości? Na pewno nie Len, kucający nie dalej jak metr czy dwa dalej od posilającego się pająka, tuż przed jakąś resztką ściany, jaka zasłaniała jego i ją. Przynajmniej od strony pleców androida - od lewej, prawej i przodu byli całkowicie widoczni. No, może lekki piaskowy pagórek trochę ich zasłaniał od przodu, ale nie było to zbyt wiele. Głosy niezbyt cichego obiadu jednak z pewnością potrafiły ukazać, że nie warto tu przyjść. Chyba że ktoś jest przygłuchy, albo akurat błądzi z głową w chmurach...
Albo uzna się za super-bohatera i spróbuje zabić pająka. Żeby tylko się nie przeliczył! Lenny nawet się przywiązał do tej włochatej mendy, wiecznie głodnej i dziwnie empatycznej jak na pająka. Nie zamierzał pozwolić mu jej odebrać. Ot, takie przywiązanie pana do jego zwierzątka. Dziwne że u maszyny - ale w tym dziwnym świecie nawet to się może zdarzyć.

Tak słaby wstęp borze zero pomysłu błagam zabijcie mnie za to ._. Mnie, ale nie Lena ani pajączka, bo wrócę zza grobu i będzie po łbie!
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 08.04.15 22:43  •  Obrzeża Desperacji - Page 4 Empty Re: Obrzeża Desperacji
"Pustka, ogromna pustka."

---

Żywot jaki musiał prowadzić Nieznajomy, nie był jakiś wspaniały. Podróżowanie, podróżowaniem, ale tymczasowy brak kontaktu z innymi - W żaden sposób nie wpływał na jego samopoczucie. Samotność to największy wróg jego osoby, a chwila towarzystwa byłaby miodem dla umęczonej duszyczki. Niestety dla niego... Wędrował po terenach, które raczej nie wykazywały się być tnącym życiem gniazdem. Oczywiście, nie ukrywając. Strange przemieszczając się z lokacji A do B, spotykał potencjalne osoby do rozmowy. Jednak z tą różnicą, że były to osoby nie godne jego. Żałosne, bezduszne osobniki, które zasłużyły tylko na jedno - Pochówek w ziemi. Głęboko, bardzo głęboko. I nie - Nie chodzi o wymordowanych, a o tych, którzy bluźnili na prawo i lewo. Niczym głośno szczekający kundel - Nie posiadający rozmiarów i kłów. Choć to się wytnie. W końcu podróżowanie przez tego osobnika było pasją i najlepszą rzeczą na, której się zna. Wracając jednak do rzeczywistości...

---

"Nawiązanie pierwszego kontaktu... Wzrokowego."

---

Idąc sobie beztrosko po obrzeżach dobrze mu znanych lądów Desperacji - Zauważył na horyzoncie osobnika. Siedział, obserwował. Nastał moment ciekawości. Pragnął poznać powód tej istoty. W kwestii znajdywanie się tutaj. Na prawie, że pustkowiu. Zgrabnym ruchem dłoni, poprawił okulary przeciwsłoneczne i stwierdził w myślach beztrosko; "Może się tylko zgubił. Może mu pomogę w imię Ao. Kto wie..." - Nie mógł wiedzieć, że to słabo się odnosi do rzeczywistości. I chwili, której się znalazł. Idąc wolnym tempie, powoli się zbliżał. Tup, tup po piasku. Z każdym kroczkiem był bliżej osobnika i zwierzęcia, o którym jeszcze nie zdawał sobie sprawy. Oj nie wiedział absolutnie nic. Wszedł topornie na pagórek z piachu, a następnie mógł dostrzec wszystko z odpowiedniej odległości. Osobnik siedział pod ścianą. Pająk konsumował zwłoki. Świeże. Czy to ich sprawka? Co o tym pomyśli blondyn? - Wiele pytań, mało odpowiedzi. Najrozsądniejsze byłoby się odwrócić i udać się w inną stronę, ale... Za późno na to.

---

"Ciężka sprawa - Dwóch osobników i jedno zwierzę, nie mówiąc o trupie..."

---

W tej chwili różne miał myśli ów młody, a głupi mężczyzna. Mało trafnych do bieżącej sytuacji. Jednak co można rzec? - Obserwował zwierzynę z początku, a potem rzucił wzrok na pana pod ścianą. Pokręcił trochę łbem, a chwil później wyciągnął z kieszeni papierosy wraz zapalniczką. Bzzt, bzzt. Odpalił tą sztukę tytoniu, którą wcześniej wsadził do ust, a potem wypuścił ku niebu stróżek dymu. Teraz zostało coś powiedzieć. Tak przynajmniej byłoby najsensowniejsze; - Pytanie Nieznajomy. Czy to Ty uczyniłeś? - Spytał póki co spokojnie. Nie widział sensu do złości, lub pomszczenia martwieńca, którego nawet nie znał. W końcu ten osobnik, nie musiał go zabić, więc rzucanie się z nożami na humanoida i pająka - Nie miałoby najmniejszego sensu. Zatem... Co oprócz tego pytania, mogło się stać? Nic znaczącego w gruncie rzeczy. Ostrożnie przerzucił wzrok na bestię, trzymając akurat lewą rękę na pasie. Tuż przy kochanych nożach. Yay. Zaciągając się tak samo jak wcześniej, znów wypuszczając chmurkę dymu. Nie mówiąc, że znów palnął suchym tekstem, trzymając w wolnej ręce odpalonego papierosa; - Dla gwoli ścisłości, nie rzucam oskarżeniami bo może przypadkowo się tu znalazłeś. Tak jak ja. - Przemówił raz jeszcze, znów spokojnym tonem. Osobiście powątpiewał, że jakby to jego sprawka była... Z pewnością nie siedziałby w owym miejscu, patrząc jak stworzenie pożera ów martwe, a ciepłe mięsko. W końcu bądźmy realistami. Tak więc, zostało mu się przyglądać i nic nie robiąc. Prócz jednej rzeczy - Wciągając do swego organizmu, truciznę znaną jako nikotynę. Chora sprawa i tyle. Ale jakby nie patrzeć, nawiązał jakiś kontakt "The Stranger".
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 09.04.15 21:33  •  Obrzeża Desperacji - Page 4 Empty Re: Obrzeża Desperacji
Początkowa niechęć do opuszczenia chłodnej i spokojnej jaskini znikała wraz z kolejnym krokiem chłopaka. Gdzie się kierował? Szerze powiedziawszy sam dokładnie nie wiedział, po prostu ciągnął jedną nogę za drugą bez konkretnego celu. W międzyczasie schował nawet swoje odnóża by za bardzo nie rzucać się w oczy. Chociaż w długim płaszczu dalej pozostawały dziury na plecach, nie przeszkadzało mu to.
Całkowicie pogrążył się w myślach, nie zwracając nawet uwagi na mijane otoczenie. W tym momencie był całkowicie odsłonięty. Nieważne.
Znajome otoczenie drzew i skał powoli ustępowało, zamiast twardej i ubitej ziemi pojawił się piach. Chłopak przystanął rozglądając się nieco nieobecnym wzrokiem. Jego ciało już trochę ochłonęło. Nie do końca wiedział gdzie się znajduje, ale w tym momencie nie miało to większego znaczenia. Usłyszał coś, czy też może raczej wyczuł? Ruszył w tamtą stronę.
Był coraz bliżej, jego przeczucia potwierdziły odgłosy, które temu towarzyszyły.
"Czas karmienia!" Uśmiechnął się przypominając sobie własne słowa, które wypowiadał za każdym razem, gdy szykował "kolację" dla swoich towarzyszy. Bawiło go to. Tak... to było cholernie zabawne.
Był coraz bliżej, aż w końcu stanął niedaleko dwójki nieznajomych, jednak jedyne co zrobił to przejechał po nich wzrokiem i podszedł do bestii zajętej swoim posiłkiem.
Czarnowłosy przykucnął naprzeciwko pajęczaka i uśmiechnął się do siebie (czy też może do monstrum). Jednak zachował odpowiednią dla siebie odległość. Wnioskując po długości i rozmiarze odnóży pająka. Na szybko obliczył odległość na jaką pajęczak może się wybić by go zaatakować, dlatego ustawił się tak, by w razie potrzeby bezpiecznie odskoczyć.
- Smacznego. - rzucił do pająka, przyglądając się jego posiłkowi. Jak na razie poświęcał bestii najwięcej uwagi, fascynowała go i przerażała zarazem. Z tym gatunkiem miał najmniej styczności, jednak pająk to pająk. Jeśli bestia nie jest ogłupiona żądzą zabijania, pewnie się dogadają!
Co jakiś czas zerkał kątem oka na pozostałą dwójkę, ale jak na razie chciał się nacieszyć pięknem natury!
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 10.04.15 18:15  •  Obrzeża Desperacji - Page 4 Empty Re: Obrzeża Desperacji
Kolejna abominacja została wykryta. Zastanawiające czy na tej pustyni istnieje jeszcze życie które nie zostało zmodyfikowane przez wpływ wirusa X.

Ten krótki komunikat niemal od razu został wykreowany przez jego zwoje logiczne, gdy dostrzegł osobnika z dość dziwną formą malarstwa artystycznego na swojej twarzy, w okularach przeciwsłonecznych. W formie sprawdzenia - android uniósł głowę do góry, sprawdzając stopień zachmurzenia.
Nope. Nawet najmniejszy promień słońca nie byłby zdolny przebić się przez te stalowoszare chmury. Zastanawiające więc dlaczego mężczyzna postanowił nosić na sobie okulary z filtrem blokującym dostęp promieni słońca. Czyżby miał zbyt wrażliwy wzrok, przez co poziom oświetlenia w czasie dnia jest dla niego zbyt dużym, a widzi doskonale w nocy? To w sumie dość możliwe, lecz nie miał co do tego pewności, stąd też nie zamierzał tego uznawać za główną opinię.
Równie dobrze mógł mieć przeszczepione od bazyliszka oczy, a przez to nie kontroluje mocy zmieniania wszystkiego w kamień wzrokiem, więc musi osłaniać pełną siłę swojego wzroku.
Milczał, gdy usłyszał pierwsze pytanie, przypatrując się zachowaniom Miry. Jej instynkt samozachowawczy był w tej chwili uzupełnieniem jego braku podświadomego wyczuwania zagrożenia, więc postanowił polegać na niej w kwestii odczytu stopnia zagrożenia tej istoty.
Biorąc pod uwagę że nawet na niego nie spojrzała, musiał był relatywnie słabym oponentem, gdyby miał zamiar zaatakować, co oznaczało że nie musi się obawiać żadnej formy ostrego natarcia. Zresztą - ton mowy osobnika też nie wskazywał na podniesione chęci bojowe. Raczej był podyktowany ciekawością...
Kolejna wypowiedź, która miała przestrzec maszynę przed próbą analizowania słów pod kątem oskarżeń.
Wcale ich nie uznawał za takowe, bo znał prawdę, wbrew osoby przed nim. No, częściowo. Kto zabił już na wpół zjedzoną istotę nie miał pojęcia, ale skorzystał na tym lepiej niż stado sępów, hehe.
- Nie stwarzaj zagrożenia dla mnie i dla niej, a nie będziesz musiał trzymać dłoni w pobliżu tego miejsca. - Rzucił, spostrzegając że mężczyzna trzyma dłoń przy pasie w dość specyficznej pozie, jakby miał po coś sięgnąć. Może rzucił te słowa na próżno w jego kierunku, ale widząc ten gest, a nie dostrzegając zmian zachowania ze strony pajęczycy uznał, że jej odczyt zagrożenia może nie być tak dobry jak uważał z początku...
Podniósł się do pionu, przestępując kilka kroków, co spowodowało natychmiastowe przerwanie konsumpcji ze strony pajęczycy, jaka zwróciła uwagę na działania jej Pana, obracając się ku niemu. Pokręcił głową na boki, zaprzeczając tym jakiejkolwiek myśli o przerywaniu działania pająka, więc ten ponownie obrócił się ku posiłkowi.
- Ani ja, ani ona nie byliśmy sprawcami tego czynu. Skorzystaliśmy, albowiem była głodna. - Naprostował sytuacje, w sam raz by spostrzec, że coś jest nie tak z pająkiem. Jej sierść na odnóżach nastroszyła się wyraźnie, a sama stanęła pomiędzy maszyną a osobnikiem, na jakiego początkowo android nie zwrócił nawet uwagi, nawet gdy ten coś wypowiadał. Dopiero fakt że pajęczyca stanęła między nimi, rozstawiając swoje odnóża w przygotowaniu do natarcia i wydawała dość... Niepokojące, groźne dźwięki, sprawiło że i sam android się tym zainteresował. Zwrócił się i szybkim krokiem zrównał z pajęczycą, po czym pogładził ją delikatnie po łbie, przykucając na moment, by się uspokoiła...
A potem szybki ruch ramienia i połyskujące delikatnie metalicznym blaskiem ostrze zostało wymierzone w stronę nowoprzybyłego osobnika.
- Nie wiem z jakiego powodu uznała cię za zagrożenie, ale skoro ona tak uznaje, zawierzam jej. Wyjaśnij z jakiego powodu jesteś w jej oczach zagrożeniem jak najszybciej, inaczej sam cię uznam za takowe, a ona będzie miała jedzenie na zapas. - Z tonu głosu, mimiki i zachowania wynikało, że mówił dość... Poważnie.
I w poważny sposób zupełnie zignorował obcego osobnika na pagórku. Tak. Zupełnie go olał w tej chwili.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.04.15 17:06  •  Obrzeża Desperacji - Page 4 Empty Re: Obrzeża Desperacji
"Przypadkowe spotkanie - Takie fajne~"

---

Nie było pewne, co się właściwie może wydarzyć na takim odludziu. Prawdę mówiąc, można podejrzewać wiele dziwnych rzeczy. Losowe spotkanie, karmienie zwierzątek i nadejście nowego przybysza. Jednakże tą ostatnią rzecz, zostawmy na koniec. Osobnik, z którą rozmawiał właśnie Strange, wypowiedziała formułkę - Pozostawiając wiele do myślenia; "Zatem... Nie ma co się martwić. Dzięki Ci wielce, Ao." - Wiedział w tym momencie, że nie ma powodów do obaw ze strony 'nowo' poznanej osoby i jego zwierzyny. Choć musiał coś rzec, obcy mu osobnik; Masz moje słowo. - W tym momencie, rozwiał wszelkie wątpliwości o swym nastawieniu do niego. Nie widział w nim potencjalnego zagrożenia, tak jak on w nim. Dobrze wiedzieć. W tym momencie sobie usiadł na podłożu, zaciągając wdech trucizny - Prosto do płuc, by chwil później wypuścić kolejny dymek. Przy okazji, nie starał się już trzymać rąk blisko broni. Wiedział, że raczej nie będzie stwarzał mu zagrożenia. Przynajmniej na razie~

---

"Zaskakujące nadejście, pewnej persony."

---

Miał ochotę odpowiedzieć dalej na słowa nieznanej mu osoby, ale... Nadeszło coś niespodziewanego. Objawiła się kolejna postura, która zapragnęła zagadać do pajączka. Nic wielkiego by się wydawało - Jednak reakcja zwierzęcia była dość dziwna. Popatrzał się w jego stronę, wyrzucając na bok - Jeszcze tlący papieros, mówiąc sobie w myślach; "Powinienem chyba na niego uważać..." - Stwierdził po czym bacznie obserwował ów osóbkę. Trzeba przyznać, że zgromadzenie dziwnych osób. Choć w tej kwestii powinien zostać zachowany spokój. Przynajmniej - Na razie. W tym momencie, nawet nie wypowiedział ani słowa więcej Nieznajomy, bowiem chciał przemyśleć, przeanalizować całe to zdarzenie - Na własną rękę, rzecz jasna. Zatem co się teraz wydarzy?

---

Słaby, bo słaby post, ale po prostu nie miałem co takiego za bardzo pisać. A też nie chcę przedłużać braku odpisu dla was, moi kochani. Gomen~
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 4 z 23 Previous  1, 2, 3, 4, 5 ... 13 ... 23  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach