Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 3 z 23 Previous  1, 2, 3, 4 ... 13 ... 23  Next

Go down

Pisanie 20.12.14 20:36  •  Obrzeża Desperacji - Page 3 Empty Re: Obrzeża Desperacji
Dziki pies. Iscar nie miał już wątpliwości, co do tego co przed nim siedzi. Całe zachowanie dziewczyny jednoznacznie na to wskazywało. Nerwowe machanie ogonem, ruszanie uszami i nie zamykające się usta. Brakowało tylko by zaczęła się lizać na jego oczach. Mogła wyglądać dziko i z pozoru mieć w sobie coś z wilka oraz pozować na taką, lecz była to tylko otoczka. Była tylko psem.
-Robię to ponieważ tak trzeba - powiedział spokojnie, lecz wyraźnie spoważniał - to co się dzieje w tym miejscu nie powinno wogóle się wydarzyć. - chciał jeszcze dodać, że wymordowani nie mają racji bytu i nie powinni właściwie istnieć, lecz uznał, że mogło by to zostać negatywnie odebrane, więc przemilczał tą kwestię. Nie chciał jej obrazić, no bo po co?
-Selekcja... - mruknął cicho pod nosem przyznając jej rację. Dziewczyna nie znała innego życia, lub o nim zapomniała. Pozostała jej tylko walka o przetrwanie i mrok codziennych, pustych dni.
Wstał podnosząc swój plecak i zarzucając go na ramię.
-Nie mogę nikomu powiedzieć. Żegnaj. - uciął krótko i odwrócił się po czym zaczął powoli oddalać się od dziewczyny. Uznał rozmowę za zakończoną.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 22.12.14 14:27  •  Obrzeża Desperacji - Page 3 Empty Re: Obrzeża Desperacji
Umyślnie ugryzła się w język, wbijając jeden z szablastych kłów w miękką powierzchnię mięśnia  i bez trudu tnąc tkanki. Metaliczny posmak podrażnił kubeczki smakowe; ciepły karmin musnął podniebienie, powodując krótki, przyjemny dreszcz, idący przez całą długość kręgosłupa, aż po końcówkę rozkołysanego ogona. Tym sposobem Louve powstrzymała się przed dalszą, zupełnie bezsensowną paplaniną. Ten tutaj najwyraźniej nie potrafił zrozumieć, że to, co jego zdaniem w ogóle nie powinno mieć miejsca, już się wydarzyło i nikt nie był w stanie cofnąć czasu. Co zaś się tyczyło pomocy z jego strony… Była bezcelowa. Szansa na to, że ci, których dokarmi przetrwają następne kilka tygodni była do tego stopnia mała, iż ów ratunek był zwykłym marnotrawstwem.  Doprawdy, lepiej byłoby, gdyby tępił takich jak ona, miast kreować się na wielkiego bohatera, ratującego pokrzywdzonych przez los, w dużej mierze ułomnych wymordowanych. A może Is miał coś na sumieniu i chcąc je zagłuszyć, za cel postawił sobie wykonywanie dobrych uczynków? Żałosne.
Puszysta kita raz jeszcze przejechała po suchym gruncie w towarzystwie cichego szmeru, by zawinąć się w precel na wysokości lędźwi. Sierść u nasady ogona nieznacznie się nastroszyła, odwrócony tyłem mężczyzna nie mógł już jednak tego dostrzec. Tak samo, jak nie mógł posłyszeć stłumionego warkotu, ani dojrzeć szybkiego błysku ostrych, perłowych zębisk. Pieprzone idee. Rdzawe oczęta rozbłysnęły wśród gęstniejącego mroku, na wzór gwiazd migoczących na aksamicie sklepienia. Utopijne, kurwa, wizje. Spiczaste uszy wyłoniły się spośród plątaniny mlecznobiałych kosmyków, kierując ku przodowi czaszki. Mięśnie skrzętnie oplatające smukłą sylwetkę wyraźnie się spięły, gotowe w każdej chwili podźwignąć całą konstrukcję. Ren szybko się podniosła, mrużąc ślepia uparcie wbite w plecy odchodzącego.
- Marzenie ściętej głowy. – Wysyczała na tyle głośno, by słowa dotarły do uszu byłego rozmówcy, nim odwróciła się o sto osiemdziesiąt stopni i żwawym krokiem ruszyła przed siebie, zupełnie tracąc nim zainteresowanie. Mogła być ciekawska, aczkolwiek daleko jej było do istoty upierdliwej, gotowej zrobić wszystko, byleby zdobyć pożądane informacja. Była na to zbyt… dumna? Tak, to dobre słowo. Dumna i niezależna. To także było, obok niedawno spożytego posiłku, istotnym powodem, dla którego nie przyjęła podarku w postaci dwóch bochnów chleba, kawałka mięsa oraz butli czystej wody. Do diabła, była drapieżnikiem, nie domowym pupilkiem! Stworzono ją by zabijać słabsze istoty i żywić się ich ciałem, nie zaś żebrać o jedzenie, czy nawet przyjmować je od zupełnie obcych person, jak zrobiłby każdy wygłodzony kundel. Bo Lou, we własnym mniemaniu, nie miała niczego wspólnego z psem. Przynajmniej nie z takim udomowionym, niezdolnym do przeżycia w dziczy na własną rękę… Czy tam łapę. Dawała radę przez ostatnich kilka setek lat, czyż nie? To wystarczyło, by zasiać w niej żywo kiełkujące ziarenko zgubnej butności.
Podczas marszu majestatycznie skręcony ogon rozluźnił się i zwiesił luźno ku ziemi, bezwiednie kołysząc w rytm kroków niewysokiej, filigranowej panienki, bezszelestnie przemierzającej pustkowie pod osłoną nocy. Nie minęło pół godziny, a wszelki ślad za nią zaginął, jak gdyby rozpłynęła się w mroku, albo… Nigdy nie istniała? Może była tylko jedną ze zjaw stąpających wśród zgliszczy Starego Świata? [z/t]
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.12.14 0:49  •  Obrzeża Desperacji - Page 3 Empty Re: Obrzeża Desperacji
Szedł powoli w swoją stronę myśląc nad tym stworzeniem. Była jednym z wielu nic nie znaczących pseudo zwierzaków na tej zniszczonej pustyni. Okazała się także taka sama jak inne. Dzikie, głupie zwierze.
Zrzucił z pleców bluzę i pozwolił swym skrzydłom się pojawić. Nie śpieszył się, więc chwilę to trwało. Przy każdym, nawet ich najmniejszym ruchu słychać było szczęk i trzask kości. Gdy w końcu rozłożył je na całą szerokość, przewiązał się bluzą w pasie i wziął do reki plecak z prowiantem.
Szybki ruch skrzydłami połączony z lekkim wyskokiem sprawił, że szybko znalazł się w powietrzu. Kierował się w stronę Edenu.

[z/t]
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 09.01.15 19:48  •  Obrzeża Desperacji - Page 3 Empty Re: Obrzeża Desperacji
......Wyczołgał się z kryjówki DOGS, teoretycznie potrzebując zaczerpnąć w końcu „świeżego” powietrza. Jednak bardziej prawdopodobną wersją była chęć uniknięcie spotkania z jakimkolwiek członkiem organizacji, co w kryjówce było coraz bardziej podobne z każdym kolejnym dniem. Najwyraźniej w Christopherze pozostały jakieś marne resztki dumy, zabraniające mu żalenia się... zresztą, najpewniej nie wyszłoby mu to na dobre. Dlatego też; posykując się, krzywiąc i kołysząc podążał w wybranym przed siebie kierunku, chcąc znaleźć sobie jakąś chwilową kryjówkę. Aby w końcu odpocząć. Nocami źle sypiał; każde przesunięcie się, poruszenie ramieniem wywoływało krótkie wybuchy bólu w poszczególnych miejscach. Może i bez płaczu, ale nieustannie go to drażniło, przeszkadzało w odprężeniu się, wywoływało wspomnienia. Możliwe, że jego organizm dalej zostawał pod wpływem szoku, niepogodzony z własnym losem.
Cholerna Desperacja.
Idealne podsumowanie całości. On wcale nie prosił się o problemy, to problemy ciągle upominały się o niego. Niemal mógł sobie wyobrazić, jak Los z rozbawieniem wskazuje na niego palcem i mówi do kłopotów w ramach jakiejś nagrody  „patrzcie, możecie się z nim pobawić”. Gdyby nie wierzył w Boga (co ostatnio było specyficznym zachowaniem w „kraju”) pewnie byłby skłonny założyć nową wiarę. W Los, Chaos, Ziemię i tym podobne bzdury. No, ale marudzić i zwalać wszystko na pecha zawsze można.
Wracając do meritum; w końcu niebieskie oczy dojrzały jakiś pojedynczy, niewielki, płaski głaz obtoczony suchym, trzymającym się ostatkami sił, wysokim krzakiem. Gałązki w wielu miejscach były sczerniałe i suche, dużo z nich było połamanych i trzymały się przez podpieranie na innych, ale nieliczne zielone listki pojawiały się praktycznie przy samej ziemi. W sumie, dość smutny widok, ale kto wie, może roślina zamiast umierać, właśnie zaczyna żyć. Odruchowo więc mężczyzna podszedł bliżej i krzywiąc się subtelnie usiadł na skale, zapewniając sobie w razie czego możliwość osłonięcia przed wiatrem i pewność,  że nikt od tyłu go nie zaatakuje. Nawet mając wyostrzone zmysły, jak każdy wymordowany, to i tak można było go podejść jak zwykłego człowieka. W końcu łowcy na przestrzeni wieków znaleźli nawet i na to sposób, czyż nie?
Przymknął oczy, pozwalając sobie na krótką chwilę odpoczynku. Marna kryjówka, ale przecież nie zamierzał tu siedzieć parę dni, a co najwyżej godzin. Chociaż to również jest mało prawdopodobne. Planował odpocząć, zebrać myśli i przeanalizować pewne fakty, a potem wrócić. Wyjście w takim stanie i tak było swoistego rodzaju głupstwem, ale nie był całkowicie słabą i bezbronną personą, nawet jeśli sprawiał takiego wrażenie.
No... i nie da przecież Wilczurowi całkowitej satysfakcji albo powodu do drwin. To i tak nie były najgorsze możliwości w wypadku dość nieprzewidywalnego przywódcy organizacji.


// No, przypominałam sobie, przypominałam, a i tak zapomniałam 1/18 ~ osłabienie i dolegliwości związane z plecami
                                         
Skoczek
Pudel     Opętany
Skoczek
Pudel     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Christopher Alexander Black (godność przybrana z powodu amnezji!)


Powrót do góry Go down

Pisanie 10.01.15 14:18  •  Obrzeża Desperacji - Page 3 Empty Re: Obrzeża Desperacji
Nic się nie zmieniło. Jak zawsze w Desperacji – brudno, zaschnięta krew na chodniku, poobijani oraz nieprzytomni ludzie, leżący w kubłach od śmietników. I tylko jeden chłopak wyglądał jakby nie był czymś, co można dotknąć, złapać; był czymś niematerialnym, ale materialnym. A to wszystko przez swoją skórę, która była straszliwie, chorobliwie biała. Wyglądał jak zmora, lecz był nikim innym, a tylko zwykłym chłopczyną, w stroju wojskowym, nożem w ręce i z czerwonymi neonami zamiast oczu, które idealnie świeciły w ciemnościach. No może nie do końca, bo był Łowcą od dobrych stu lat, ale shh. Kon nie obawiał się wyjścia na powierzchnię bez soczewek w odróżnieniu od swoich pobratymców. Łowcy nie zawsze chcieli ściągać na siebie problemy. Każdy ich zna i wie, jacy są. Już nie raz się taki wypad na zewnątrz skończył się z limem pod okiem i odwiedzeniem medyka. Chłopak za bardzo się tym nie przejmował, jeśli dojdzie do walki – to dojdzie. Będzie chociaż ciekawiej od ciągłego chowania się. Nie miał bladego pojęcia jak jego koledzy po fachu mogli tak bezczynnie siedzieć pod ziemią  - lub próbować schować swoje oczy. Powinni być z tego dumni, a nie. Tak ogólnie, to Kon nie miał w planach zabijania nikogo. Chyba, że ktoś się sam napatoczy na nóż, wtedy nie będzie jego wina, prawda? Ręka zacisnęła się na rękojeści broni. Może powinien sobie odpuścić zabijanie?
Nie. Za dużo przeszedł, żeby teraz się wycofać.
Nogi zręcznie poruszały się po twardym i chłodnym podłożu, omijając wszystkie przeszkody. Czy to jakiś trup, czy uchlany w cztery dupy starzec. Często też chłopak myślał o tym, co by było, gdyby nie został Łowcą. Pewnie już dawno by nie żył. Ale czy leżałby w grobie? Czy może odrodziłby się jako coś strasznego? Monstrum? Potwór? Karma dla głodnych wymordowanych? Eh, już sam nie wiedział co robić. Stanął na chwilę, wyciągnął się i ruszył dalej. Ludzi dużo na ulicach nie było. Może kilka, ale zgrabnie omijali chłopaka, widząc jego czerwone oczy. Kon przymknął swe oczęta i wziął głęboki oddech. „Co teraz?” Pomyślał, wzruszając sam do siebie i ruszając znowu w podróż do przodu.
Wtedy coś niesamowitego się zdarzyło, olaboga, cóż to mogło być. Nikt nie oczekiwał takiego zwrotu akcji; spojrzał w lewo i zobaczył kamulec, a na nim – coś w stylu rośliny. Zielony kolor? W Desperacji? Normalny człowiek z daleko tego by nie złapał, na pewno nie. Ale skoro chłopak jest Łowcą, to może, ot! Chowając nóż do kieszeni, szybkimi krokami podszedł do kamienia, nie wyczuwając zagrożenia, nikogo też za bardzo nie widział. Wszystko co było w jego zasięgu wzroku, to roślinka.
Wahzielony. Jak ja dawno tego nie widziałem. – Tylko tyle przeszło mu przez gardło, słowa oczywiście w języku koreańskim. Ciągle myślał, że tylko on jest w pobliżu. Że nikt jeszcze tego nie widział, nie widział prawdziwej rośliny w Desperacji! Kto by go wziął za seryjnego morderce, jeśli usłyszałby tą fascynację w głosie? Jeszcze do tego fascynację jakimś korzeniem! To dopiero byłaby wtopa! Łaska Bogu, że dużo osób nie zna koreańskiego, tyle go ratowało. Użył tajnej umiejętności pod nazwą „Słowiański Przykuc” i ukucnął, dotykając lekko liścia oraz wpadając w całkowity trans, zajmując się tylko macaniem roślinki, tak. Dobrze czytasz.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 10.01.15 17:57  •  Obrzeża Desperacji - Page 3 Empty Re: Obrzeża Desperacji
......Nie był rodowitym synem Japonii. W sumie był mieszanką, a większość urody otrzymał po matce, europejce; z tyloma korzeniami, że podczas liczenia członków rodziny i krajów przez nich zamieszkanych można było tylko złapać się za głowę. Jednak znajomość innych języków niż japoński zawdzięczał bardziej służbie wojskowej, niźli pochodzeniu rodzicielki i nic dziwnego, skoro prawie w ogóle jej nie znał.
Mniejsza jednak z tym, ważniejsze jest to, że w przyzwoitym stopniu znał jeszcze angielski oraz rosyjski, natomiast co do koreańskiego... co najwyżej rozpozna akcent tego języka i powie dzień dobry, na tym jego marne umiejętności się kończyły.
Mimo wszystko, nawet tak nijaka zdolność do czegoś się przydała; chociaż bardziej prawdopodobne jest, że to zmysł słuchu odegrał tu istotą rolę. Mianowicie, słysząc kroki i słowa wypowiedziane nieco obco brzmiącym akcentem (chociaż teraz, w czasach apokalipsy i tak wszystko mieszało się lekko) oczy Christophera gwałtownie otworzyły się, a głowa uniosła, wykonując tym samym możliwy do dostrzeżenia przez innych ruch.
Główna zasada krycia się, nie ruszaj się, nawet gdy przeciwnik patrzy (teoretycznie) wprost na ciebie. A jak zawsze Skoczek złamał tą zasadę, kierując się czystym odruchem. Naprawdę, analiza, jak udało mu się przeżyć przyprawiłaby o zawrót głowy nieszczęsnego Darwina.
Tak czy inaczej oczy odruchowo zaczęły poszukiwać potencjalnego przeciwnika i w końcu skupiły się na sylwetce nieznajomego. Pudel przekrzywił głowę nieco na bok, jak ptak przypatrujący się niezwykle ciekawemu odkryciu.
- Dzień... Dobry, panie nieznajomy? - mruknął niepewnie, nieco schrypniętym głosem.
Odkaszlnął krótko, zdając sobie sprawę z dość nieciekawej aktualnie sytuacji. Był całkiem spory kawałek od Kryjówki (przez własną głupotę, potencjalnie zwaną dumą), osłabiony, z niemożliwością wykonywania precyzyjnych ruchów i szybkiej ucieczki. Aczkolwiek, jeśli wyjdzie na to, że ktoś chce go pożreć to ewidentnie nagle zapomni o całym bólu i czmychnie... o ile nie potknie się po dwóch metrach. Tak więc Skoczek zdecydowanie nie czuł w tym momencie żadnego komfortu; ani psychicznego, ani fizycznego. Przebiegł wzrokiem po sylwetce łowcy, na razie nie dostrzegając czerwonych oczu i nie zdając sobie sprawy, z jakiej ów nieznajomy jest organizacji. Teoretycznie gang DOGS był w jako takim sojuszu z buntownikami M-3, wiadomo jednak, że w praktyce różnie to bywało, a ponadto po ostatniej zmianie przywódcy i utraceniu dobrego kontaktu mogło się to i owo pozmieniać. Christopher miał nadzieję, że tak się nie stało... a raczej będzie mieć taką nadzieję, jak tylko rozpozna w mężczyźnie łowcę.
Żółta chusta owinięta była tym razem wokół szyi, w taki sposób, że przykrywała lewy bark. Symbol organizacji DOGS. Płachta dla byka, jeśli chodzi o potencjalnych wrogów, ale przynajmniej nikt nie mógł powiedzieć, że osoby należące do gangu obawiają się minusów tejże przynależności.
- Ładna pogoda, prawda? - brawo, Christopher, plus za doskonałą elokwencję.
Lekkie przesunięcie się z dala od mężczyzny, wypatrywanie oznak zwiastujących atak. Przezorny zawsze ubezpieczony, prawda?
                                         
Skoczek
Pudel     Opętany
Skoczek
Pudel     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Christopher Alexander Black (godność przybrana z powodu amnezji!)


Powrót do góry Go down

Pisanie 11.01.15 19:52  •  Obrzeża Desperacji - Page 3 Empty Re: Obrzeża Desperacji
"A oni nadejdą  ubrani jak badassy i z kałasznikowem w ręku. W tle za nimi walące się budynki, czołgi i zamieszki..."

INTERWENCJA MG






Desperacja to nie jest miłe miejsce. Bardzo łatwo jest tu natrafić na bardzo złych ludzi. A oni bardzo chętnie się nami zajmą, co niekoniecznie skończy się dla nas pozytywnie. Można także spotkać dużo zwierząt, które z chęcią zatopią pazury w naszych ciałach.
Dzisiaj tego pecha mieli Kon i Skoczek. Miłą pogawędkę przerwał im odgłos kroków. A dokładniej mówiąc, to wielu kroków, co oznaczało, że w ich stronę idzie grupka osób. Wyszli zza sterty rozwalonych cegieł, kamieni i poskręcanego żelastwa; kiedyś na pewno stał tu jakiś budynek. Zapewne musieli się skradać, licząc na jakiś ciekawy łup. Osobników było czterech. Jeden z nich nie miał rąk, a duże, owłosione łapy z ostrymi pazurami. Reszta trzymała w dłoniach zwykłe noże.
- Hej, skarby. Połóżcie się grzecznie na ziemi. I radzę Wam, kurwa, nie uciekać bo moi chłopcy się wami zajmą. - wywarczał ten z łapami i stanął kilka metrów od Skoczka. Pozostała trójka nieporadnie otoczyła Kona i Pudla, czekając na ich ruch i już się ciesząc z otrzymanych nowych rzeczy, które zabiorą od trupów. Blady młodzieniec o pokiereszowanej twarzy uznał, że musi dostać buty Skoczka, bo są absolutnie zajebiste.

                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 16.01.15 22:03  •  Obrzeża Desperacji - Page 3 Empty Re: Obrzeża Desperacji
Pierwsze co, to coś poczuł w powietrzu; czy to było niebezpieczeństwo, czy smród potencjalnej ofiary – nie za bardzo go to obchodziło. Poruszył nosem, wypuścił powietrze i już gdy miał zamiar dotknąć drugą ręką zielonej piękności, usłyszał głos. Jego krzyk można pewnie było usłyszeć kilka kilometrów dalej, ba, kilkanaście, gdyby się myło uszy codziennie, co w Desperacji po prostu nie mogło być codziennością dla niektórych osób. Tak, zostało to udowodnione przez Kanadyjskich naukowców, że 69% mieszkańców owej krainy nieszczęścia nie myje uszu.
Ale tak poza tym, to Kon szybko odzyskał równowagę i wstał na swe piękne nogi, popatrzył na drugiego osobnika swymi czerwonymi oczyma i pokazał zęby w grymasie złości, piekielnego zawstydzenia oraz chęci wydłubania mu oczu, co by już nigdy nikogo więcej nie podglądał, gdy ktoś „jara” się roślinką. Jednym machnięciem ręki wyciągnął nóż z kieszeni i w niego wycelował. Łowca głupi nie był, o nie; wiedział, że ów Pudel nie umie mówić po koreańsku, więc postanowił milczeć. Każdy głupi mógłby przywitać się w innych językach. Nie chciał rzucać wulgaryzmami, bo i tak tylko by mu się język zmęczył, a ten drugi i tak nic by nie zrozumiał.
Tak, czy siak – zwykła rozmowa w Desperacji jest po prostu a-wykonalna, tak. Gdy chcesz zaszlachtować kogoś jak normalny, cywilizowany morderca, to zawsze musi ktoś Ci się wepchać ze swoim tłustym tyłkiem i przeszkodzić. Dzięki supermega mocom Łowcy, aka. lepszy słuch, do jego uszu od razu doszła informacja, że ktoś się zbliża. I nie jest to tylko jedna osoba. Cztery… nie, pięć. A nie, jednak cztery. Nie odwrócił się natychmiast do swoich nowych wrogów. Jego krwiste oczy przejrzały chłopaka od stóp, do głowy. Zobaczył chustę i błyskawicznie schował nóż. Nie ma zamiaru znowu zadzierać z pewnym kundlem. Może za jakiś czas, gdy będzie lepsza szansa… no, ale to motyw na inną bajkę.
Po paru sekundach zielono-włosy postanowił odwrócić się do potencjalnych przeciwników. Jeden, napakowany koleś – za pewnie wymordowany i trzech przydupasów. Mogą mieć asa w rękawie? Nie wygląda na to. Na pierwszy rzut oka, każdy normalny, widzący człowiek powiedziałby, że wyglądają jak grupa teatralna, albo czworokąt klaunów. Nic innego na myśl dla Kona nie przyszło, niestety. Przesunął się na śliskim podłożu w stronę Skoczka i zasłonił go swoim ciałem, a dokładniej wyciągniętym ramieniem, normalnie niczym z jakiegoś anime; postanowił, że nie da go skrzywdzić. Łowcy już prawie zawzięli sojusz i nie ma żartów. Jak już coś, jak gdyby coś, to tylko ten *tutajpokazujenasiebie* Łowca ma prawo do zdobycia głowy Pudla. Za podglądanie, o. Druga ręka ponownie, lecz w dalszym ciągu sprawnie wyciągnęła nóż i ponownie nim wycelowała – tym razem nie na żółtego, tylko na próbujących-być-fajnymi-rozbójnikami-randomów.
Poszli mi stąd, albo wyrwę wam nogi z dupy i oddam dla niepełnosprawnych. – Powiedział, rzecz jasna w swoim ojczystym języku. Jak go nie zrozumieją, to bywa. Może akurat jeden z nich będzie znał koreański i przekaże tą, jakże niewinną informacje dla swoich kolegów. Bo z Konem nie ma żartów. Albo robisz jak on chce, albo dostajesz po czerepie… albo w żebra, nożem. Niestety, już tak jest, jak zadajesz się z Łowcą. Chłodna aura, która otaczała chłopaka była wręcz możliwa do poczucia na skórze, ha, nawet zdawałoby się, że słyszy się jak krzyczy, że nie ma już żartów, a jest tylko walka i chęć mordu w powietrzu. Z największą chęcią wbiłby komuś ostrze między kości; kundel się nie nadaje, bo nie, a więc zostali tylko rozbójnicy do wyboru. Akurat. Czterech idiotów mu wystarczy.

//jak coś będzie nie tak, to pisać. dobrze, że po francusku tego nie napisałem, bleh
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 17.01.15 16:40  •  Obrzeża Desperacji - Page 3 Empty Re: Obrzeża Desperacji
......Drgnął wyraźnie spłoszony, słysząc i widząc tak gwałtowną reakcję Łowcy i mimowolnie wyprostował się, przesuwając swoje szanowne siedzenie nieco w bok, jakby miało mu to w czymś pomóc. Niebieskie ślepia czujnie prześledziły szybki ruch dłoni z nożem, mięśnie nóg napięły się, jakby szykował się do ataku... albo ucieczki, z czego to drugie jest znacznie bardziej prawdopodobne. Christopher ponownie zaczynał mieć czarne myśli co do swego losu... i po raz któryś już miał rację. Niesamowite, szkoda tylko, że zawsze spełniały się te negatywne założenia.
Otóż mężczyzna tak bardzo skupił się na potencjalnym zagrożeniu ze strony Wtyki, że kompletnie przegapił przybycie znacznie większych kłopotów. Dopiero kolejna wprawiająca go w osłupienie reakcja drugiego mężczyzny sprawiła, że jego wzrok podążył we właściwym kierunku. Zamrugał oczami, mając skromną nadzieję, że to po prostu jakaś cholerna fatamorgana, ale nie... oczywiście, że nie była.
Skoczek zamknął oczy, poruszając subtelnie łopatkami, by ocenić swój aktualny stan. Ostry, przeszywający ból przeszył nieco zdrętwiałe mięśnie, aby po chwili zmienić się w pulsujące przypomnienie. Wniosek; da się z tym przeżyć, aczkolwiek przedstawiało się to nieciekawie. Zacisnął zęby, rozpatrując pewne opcje.
Ucieczka ~ skomplikowane, ponadto Łowca (o ile by przeżył) mógłby to zapamiętać i poinformować DOGS i to ewidentnie skończyłoby się dla Skoczka śmiercią albo wygnaniem z organizacji. Uległość gwarantowała śmierć, ponieważ ewidentnie na samej kradzieży się nie skończy, a ponadto to również raziłoby w dumę DOGS. Pozostawał ostatni wariant, na który Skoczek patrzył z olbrzymim zniechęceniem – walka. Wątpił, by Łowca sam poradził sobie z ów czwórką.
- Cholerny obrońca się znalazł – zaklął cicho pod nosem, nie wiedząc, czy ma się cieszyć z nieoczekiwanego sojusznika, czy raczej martwić się z tego powodu.
Wstał, nieco chwiejnie, śledząc wzrokiem poszczególnych przeciwników. Miał nadzieję, że ich specjalnością nie jest rzucanie nożami, bo wtedy sytuacja będzie już całkowicie kiepska... tym bardziej, że sam umiał walczyć tylko i wyłącznie w bardzo, bardzo bliskim kontakcie. Fatalnie. Tym bardziej, że nawet nie rozumiał, co powiedział Koreańczyk, chociaż wątpił, by było to coś miłego.
- Twoi chłopcy? Zabrzmiało to, jakbyś stworzył swój własny harem – powiedział, zanim ugryzł się w język.
Milczenie nigdy nie było jego mocną stroną. Poza tym, chciał sprawdzić reakcję. Jak łatwo ów przeciwnika rozwścieczyć i w ogóle... czterech uzbrojonych na dwóch bez broni, chyba że Łowca go czymś zaskoczy. Według Christophera marnie to wyglądało. Bardzo marnie.

// 3/18... te nieszczęsne plecy i tak dalej
                                         
Skoczek
Pudel     Opętany
Skoczek
Pudel     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Christopher Alexander Black (godność przybrana z powodu amnezji!)


Powrót do góry Go down

Pisanie 20.01.15 16:56  •  Obrzeża Desperacji - Page 3 Empty Re: Obrzeża Desperacji


Mogłoby się wydawać, że w Depseracji większość osób jest dość... no, ogarnięta. Ale nie, bo często zdarzają się idioci. Tacy wiecie, skończeni debile świata, że tylko można się zastanawiać, dlaczego wirus X nie uciekł na ich widok. Takimi ludźmi są na przykład... no, rozejrzyjmy się. Któż to taki... ~ O! To chyba tamta grupka, która próbowała zaatakować Kona i Skoczka.
"Poszli mi stąd, albo wyrwę wam nogi z dupy i oddam dla niepełnosprawnych"
Wymordowani spojrzeli po sobie niepewnie. Odsunęli się od dwójki swoich, ekchm ofiar i stanęli w kółeczku.
- Kurwa, oni chyba tylko grają takich słabych.
- To tylko dzieciaki, Mariusz. Tylko dzieciaki. Zabijemy. Tamten tęczowy ma fajne buty.
- Ale oni, kurwa, nam jebną w dyńkę. Zobaczysz, coś umieją. Moce jebane czy jak im tam.
- Mariusz, na świętej pamięci mamuśkę, chwila moment i już nie żyją.
- Pieprzony idioto! Ja wiem chyba lepiej, dowodzę tu.
- Ej, ale moż... - próbował się wtrącić trzeci, ale mu nie wyszło, bo oberwał w łeb, a chwilę później cała grupka zaczęła się nawzajem wybijać wśród okrzyków "JA JESTEM SZEFEM" czy "KOSĄ GO, KOSĄ!". Blady młodzieniec który chciał buty Skoczka miał szybką śmierć, jedno cięcie pazurami dotychczasowego szefa i gardło zalała mu krew. Jednak kolega który próbował uspokoić kolegów, na ten widok wrzasnął i wbił nóż w plecy tego z łapami. I jeszcze raz, i jeszcze! No i mu się zdechło. Kopnął w kalendarz. Wtedy dwójka pozostała przy życiu po prostu... uciekła. Pewnie nawet zapomnieli o Skoczku i Konie. Jeżeli Pudel i Wtyka postanowią podejść do ciał, to zdobędą dwa noże i paczkę papierosów. I... tyle, tak. Bo kto powiedział, że w życiu trzeba mieć tylko pecha?

                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 21.02.15 13:45  •  Obrzeża Desperacji - Page 3 Empty Re: Obrzeża Desperacji
„Co tu się właśnie kurwa odprawiło.”
Tak się właśnie poczuł Łowca. Nie miał bladego pojęcia co się właśnie stało. Czwórka rozbójników miała zaatakować, a chwile potem zostać uśmiercona, co wyszłoby na dobre dla każdego z obecnych. Stosunki między dwoma organizacjami na pewno poszłyby w górę, to po pierwsze. Coś się dla Wtyki obiło o uszy, że nowa przywódczyni od razu wzięła się do roboty i poszła na rozmowę z przywódcą psów, seksoholikiem Growlithem. Nie będzie zaskoczenia, jak przywódczyni wyjdzie ciężarna. Albo pies alfa bez czegoś w spodniach, jak Koreańczyk. Bez wątpienia dowódcy dowiedzieliby się o heroicznym czynie Kona, czy to przez naocznego świadka, czy po prostu z ust Pudla. A gdyby sekretarz DOGS postanowił powiedzieć coś złego na trzebieńca, to nawet nie będzie wiedział kiedy umrze. Padnie jak zestrzelona kaczka.
Ramię mężczyzny poszło w dół, a on sam wydał z siebie pomruk niezadowolenia i złości. Gdy dwójka złoczyńców zaczęła uciekać, Kon postanowił wypróbować swoją celność, więc odskoczył od Skoczka na prawo, potem zamachnął się, a na samym końcu, zakończył przepiękny pokaz haniebnym nietrafieniem w uciekających. To wszystko przez wiatr, na pewno. – Tch – uderzył językiem o podniebienie i popatrzył na Pudla. Co z nim teraz zrobić. Zabić, nie zabije przecież. Jeszcze jakąś wojnę przypadkowo wywoła i wtedy będzie sajgon. Dogadać się nie ma jak, w końcu Kon z japońskim mówionym jest jak woda i ogień. Może najwyżej napisać na ziemi, ale wtedy wyjdzie na jakiegoś szaleńca, czy co innego. Nie ma żadnego sposobu na rozmowę między nimi. Więc została mimika. Kastrat nigdy tego nie próbował, będzie super zabawa.
Wykonał majestatyczny ruch ręką, pokazując na roślinę. W powietrzu wykonał znak zapytania, co miało znaczyć, czy Skoczek przypadkiem nie wie co to za chwast. Nie brał do siebie informacji, że to mogło być jakieś zwykłe źdźbło trawy, o nie. Ale czy drugi załapie co on miał na myśli, to dopiero zagadka była, oho!
No, ostatnim wyjściem jest po prostu… wyjście. Jak chłopak nie będzie rozumiał magicznym wykrętasów w powietrzu, Łowca zwyczajnie sobie pójdzie, bo po co ma się męczyć. Co za masochistą trzeba być, żeby siedzieć przy kimś nieznajomym i próbować się dowiedzieć, czy zna jakiegoś mlecza. No kurcze. I tak pewnie go nie zna, więc czy poważnie jest jakiś sens w tym wszystkim? Kon popatrzył jeszcze raz dookoła siebie. Jak już będzie szedł, to pójdzie tą samą drogą, co przyszedł.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 3 z 23 Previous  1, 2, 3, 4 ... 13 ... 23  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach