Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 2 z 23 Previous  1, 2, 3 ... 12 ... 23  Next

Go down

Pisanie 14.12.14 17:04  •  Obrzeża Desperacji - Page 2 Empty Re: Obrzeża Desperacji
Szczerze nienawidziła pustki, która aktualnie ją otaczała. Niemożność skrycia się za jakimkolwiek martwym, nieruchomym obiektem sprawiała, że co rusz nieprzyjemne dreszcze pełzały wzdłuż kręgosłupa, a sierść na ogonie to stroszyła się, to znów płasko przylegała do skóry. Gdyby nie gęsty mrok, otulający okolicę, Lou miast spacerować w ludzkiej postaci, prawdopodobnie opadłaby miękko na cztery łapy i pomknęła ku przyjemniejszym terenom, obfitym w… kamienie i wyschnięte kikuty drzew. Cóż, jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma. Czy jakoś tak. Jakby nie było, w ciemnościach czuła się bezpieczniej niźli skąpana w promieniach słońca. Noc niosła ze sobą rozkoszną ciszę, niezmąconą niemalże żadnymi odgłosami; wiatr uspokajał się, zaś świat pogrążał w głębokim śnie. A niebo… Och, atramentowy aksamit sklepienia, rozświetlony niezliczoną ilością mieniących się srebrzyście punkcików, był zwyczajnie piękny. Bo Jasnowłosa, pomimo wielu setek lat spędzonych na walce o przetrwanie, wciąż potrafiła dostrzegać piękno. O co bynajmniej nikt by jej nie podejrzewał, zważywszy na koszmarny wizerunek. Smukłą, można by nawet rzec, wychudłą sylwetkę, jak zwykle oplatały przeszarzałe szmaty imitujące ubranie, równie mocno ubrudzone błotem, co zabarwione wyschniętym szkarłatem. Na powierzchni materiału znajdowało się również kilka świeżych, soczyście czerwonych plam świadczących o spożytym nie tak dawno posiłku. Spod nierówno podciętej, śnieżnobiałej grzywki poprzetykanej szarawymi pasmami, patrzyły na świat ogromne, jarzące się w mroku ślepia, rzucające nikły blask na blade lico. Zarówno trójkątna twarz, jak i obie dłonie umazane były posoką. Całość prezentowała się nad wyraz marnie, a jednak w rubinowych patrzałkach nie było widać ani zmęczenia, ani niezadowolenia. W porównaniu do ostatnich dni, ten można było zaliczyć do udanych.
Ren przystanęła, strzygąc wyłaniającymi się z rozczochranej czupryny, wilczymi uszami i rozejrzała się, jakby czegoś szukała. Obróciła się wokół własnej osi dwukrotnie, beztrosko machnęła ogonem i jak gdyby nigdy nic zaległa na ziemi w miejscu, w którym jeszcze przed momentem stała. Zwinęła się w ciasny kłębek, stuliła uszka, kryjąc je wśród średniej długości włosów i przytuliła własną kitę. Ziewnęła, błyskając przy tym masywnymi kłami i leżała tak, czekając na sen. Naturalnie, tak zwykła odpoczywać, upewniwszy się uprzednio o braku co niebezpieczniejszych stworzeń w bliskiej odległości.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.12.14 17:58  •  Obrzeża Desperacji - Page 2 Empty Re: Obrzeża Desperacji
Po mrocznym niebie Depresji, dosyć szybko i sprawnie przesuwał się dziwnego kształtu obiekt. Kierunek jego lotu wskazywał na to, że wyleciał z Edenu lub jego okolic, lecz nie wyglądał na anioła, brakowało w nim charakterystycznych, śnieżno-białych anielskich skrzydeł. Wielki ptak a może jakiś skrzydlaty wymordowany? Rzeczywistość okazała się, znacznie bardziej upiorna i trudniejsza do opisania.

Iscar krążył przez dłuższą chwilę po niebie, szukając miejsca gdzie mógłby spokojnie wylądować. Jego zdolności lotu były na tyle duże, że bez problemu mógłby opaść na każdym terenie bez szkody dla swego ciała ale miał już w zwyczaju znajdować miejsce bez zbędnych gapiów. Nie specjalnie wstydził się swoich skrzydeł i tego kim, lub właściwie czym jest, lecz nie pokazywanie ich byle komu, oszczędzało mu zbędnych pytań i wytykania palcami oraz irracjonalnego strachu.
Po pewnym czasie wypatrzył miejsce gdzie nic się nie poruszało, więc uznał, że może spokojnie lądować. Zrobił to delikatnie i z gracją o jaką trudno by było go podejrzewać patrząc na jego wielkie, nienaturalne, nieopierzone skrzydła. Były w całości złożone z kości i wyglądały dosyć upiornie. Pozornie niezdatne do lotu, potrafiły bez problemu unieść Iscara i całkiem ciężki ładunek przez niego trzymany.
Mężczyzna rozłożył je na całą szerokość, po czym sprawnie złożył i pozwolił by wniknęły w jego ciało. Towarzyszył temu typowy dźwięk strzelających, zastanych kości.
-Mogłem zabrać coś więcej niż tylko bluzę. - mruknął do siebie i rzucił na ziemie trzymany w ręce plecak po czym odplątał przewiązany wokół bioder ciuch i zarzucił go na swoje pokryte bliznami, blade plecy. Podciągnął rękawy, zaciągnął na głowę kaptur i schylił się po plecak który po chwili wisiał na jego ramieniu. Ponownie rozejrzał się wokoło i ruszył przed siebie, póki co było spokojnie.
Miał nadzieje, że zdąży komuś pomóc nim znowu się zacznie. Obawiał się, że mała butelka którą miał ze sobą nie wystarczy by mu pomóc.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.12.14 18:43  •  Obrzeża Desperacji - Page 2 Empty Re: Obrzeża Desperacji
Niemalże czuła już na swoim ciele delikatne dłonie Morfeusza, oplatające drobne ciało i tulące do snu. Jeszcze moment, momencik... A już zapadłaby w sen, gdyby nie odgłosy, które wyraźnie odcinały się od dźwięków charakterystycznych dla nocnej pory. Równocześnie nie przywodziły na myśl żadnej istoty, która mogłaby chcieć rozszarpać Louve na kawałki, toteż nie pokusiła się o wstanie z ziemi. Odegnała senność i otworzyła jedno z jaśniejących w mroku oczu, szukając spojrzeniem źródła hałasu. Ziewnęła znów, nie kryjąc rozleniwienia i przetoczyła się na plecy, prostując podkulone dotychczas kończyny. Kątem karminowego ślepia dojrzała poruszający się kształt, oddalony o kilka, może kilkanaście metrów. Czyżby znowu natrafiła na przerośniętego, gadającego gołębia? Zaintrygowana, odsłoniła drugą patrzałkę i wlepiła nachalne spojrzenie w intruza. Nie wiedziała, czy zwrócił uwagę na rozciągniętą na podłożu sylwetkę, ba, czy w ogóle ją dostrzegł, wszakże leżała prawie nieruchomo. Jedynie klatka piersiowa unosiła się i opadała rytmicznie, wraz z każdym kolejnym oddechem. Jakby nie było, mężczyzna mógł czuć się obserwowany, z kolei dwa jarzące się czerwienią punkciki zdradzały położenie wymordowanej, bezczelnie lustrującej go wzrokiem, niby towar na sklepowej półce. Ostatnimi czasy ciekawość aż nazbyt często brała górę nad pozostałymi emocjami i Jasnowłosa zamiast brać nogi za pas, jak to zwykła robić, wchodziła w kontakty z innymi rozumnymi istotami. Póki co jeszcze na tym nie ucierpiała, ale kto wie co przyniesie kolejne spotkanie? Rozważała wszystkie opcje. Mogła uciec, walczyć, albo spróbować dowiedzieć się, po co przybył na to pustkowie. Może on też szukał skrawka spękanej gleby, żeby odpocząć? Bo po cóż innego by tu przyszedł? Na tę myśl wilczyca nieświadomie zawarczała. Krótko, acz niezbyt cicho, dając znać o swojej obecności. Nie zamierzała się dzielić przywłaszczonym na jeden wieczór terenem. Nastawiła czujnie uszu, wyłapując poszczególne słowa, ale nie poruszyła się. Czekała, gotowa w każdej chwili zarówno zaatakować, jak i zwiać.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.12.14 19:28  •  Obrzeża Desperacji - Page 2 Empty Re: Obrzeża Desperacji
Szedł powoli przed siebie i przesuwał wzrokiem po okolicy rozglądając się za Wymordowanymi. Zarówno tymi potrzebującymi pomocy jak i za tymi którzy chcieli by go zeżreć. Musiał być czujny, po ostatniej wyprawie przybyło mu kilka nowych blizn na plecach i przedramionach a i skrzydła wtedy poważnie ucierpiały. Dosyć długo je wtedy składał po ataku tego lwo podobnego czegoś, do dzisiaj kości mu strzelają gdy nimi porusza. Tamta bestia musiała ważyć jakieś kilka set kilogramów, wystarczył jeden jej skok i całe skrzydło zmieniło się w połamane kosteczki. Nagle do jego uszu dotarło ciche warczenie. Na początku pomyślał, że to znowu coś dużego i niebezpiecznego lecz po chwili uznał, że brzmi jednak inaczej. Jak warczenie psa czy jakiegoś innego, mniejszego zwierzęcia. Spokojnie odwrócił się i zlokalizował źródło dźwięku po czym powoli, spokojnie ruszył w jego stronę. Była to wychudzona dziewczyna lub dziewczynka ubrana w brudne szmaty. Cała rozczochrana i wyglądająca dosyć dziko. O jej przynależności rasowej świadczyły uszy i puchaty ogon, czyli typowy mieszkaniec Depresji. Była całkiem ładna, Iscar przez wiele lat obcowania z Wymordowanymi nauczył się patrzeć poza otoczkę brudu i biedy. Nagle zatrzymał się i bez gwałtownych ruchów postawił na ziemi plecak z którego wyjął jedzenie. Na rozłożonej gazecie kolejno wylądowały dwa niedawno upieczone bochny chleba, niestety już wystygłe i całkiem spory kawał, dobrej jakości mięsa. Is postawił jeszcze obok dwu litrową butelkę wody po czym zabierając plecak odszedł kawałek do tyłu i zaczął obserwować dziewczynę oraz to co zrobi.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.12.14 21:19  •  Obrzeża Desperacji - Page 2 Empty Re: Obrzeża Desperacji
Nie drgnęła nawet, odchylając jedynie głowę do tyłu, coby móc przyglądać się poczynaniom nieznajomego. Końcówka ogona poruszała się z lewa na prawo i z powrotem, zdradzając lekkie podenerwowanie. Kiedy Ciemnowłosy się cofnął, niespiesznie podniosła się do pozycji siedzącej, ani na sekundę nie spuszczając z niego wzroku. Wodziła szeroko rozwartymi patrzałkami od pozostawionego prowiantu, do oczu intruza, by to na tych drugich w ostateczności zawiesić spojrzenie. Uparcie milczała, przygryzłszy dolną wargę, jakby cholernie mocno się nad czymś zastanawiała. Tak też było w rzeczywistości, bowiem z jednej strony miała ogromną ochotę się odezwać, z drugiej miała przecież ograniczyć ilość person wiedzących o tym, iż potrafi mówić. Znacznie wygodniej było udawać zdziczałego psa, do którego bez kija nie warto podchodzić. Do którego w ogóle nie warto podchodzić. Niestety, albo stety, dziecinna butność zwyciężyła. Trzeba być niezwykle niereformowalnym, aby nie dojrzeć psychicznie przez kilka wieków.
- Na co się tak gapisz? Jakbyś psa... wilka w życiu nie widział. - Rzuciła warkotliwie, kładąc uszy po sobie. Kilka razy uderzyła puszystą kitą o ziemię, wznosząc obłoczki kurzu zmieszanego z drobnymi pyłami. Skoro już zaczęła gadać, to po co przestawać?
- Psów i innych futrzaków tutaj cała masa. - Mówiąc to, karykaturalnym gestem uniesionej dłoni powiodła wzdłuż horyzontu, jak gdyby zagarniała go ku sobie. Pal licho, że nie licząc ich dwójki, najbliższa okolica świeciła pustkami. Na koniec nonszalancko machnęła ręką. - No, może teraz się schowały, ale... Ale na pewno gdzieś są. Na pewno.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.12.14 22:29  •  Obrzeża Desperacji - Page 2 Empty Re: Obrzeża Desperacji
Siedział spokojnie i się jej przyglądał. Dziewczyna wyglądała na niezdecydowaną jak przestraszony zwierzak, którym przecież po części była. Jednocześnie rejestrował wszystko co się wokół niego działo by w razie potrzeby móc szybko i sprawnie zareagować. Póki wilczka nie otworzyła ust i jej słowa nie przecięły ciszy, był przekonany, że jest jednym z bezrozumnych wymordowanych. Nie wyglądała na zbytnio niebezpieczną, ale kto wie? Pozory mogły mylić. Poza tym, zgodnie z jej słowami, inni wymordowani mogli się gdzieś tu pochować a Is nie miał najmniejszej ochoty dziś wdawać się w jakieś konflikty z dzikimi, zatraconymi w szaleństwie istotami. Co prawda nie wypatrzył nikogo z góry ale okazało się, że jest tu ta wilcza dziewczyna, więc równie dobrze mogli być i inni.
-Nie jesteś głodna? - zapytał uśmiechając się ciepło - Jeśli chcesz, możesz to ze sobą zabrać i zjeść później. - mówił spokojnie i starał się brzmieć przyjacielsko. Wszak nie miał złych zamiarów i nie chciał jej skrzywdzić. Pomimo swej oczywistej natury, gdy zaczął stawać się bardziej ludzki zrodziło się w nim uczucie altruizmu i chęć pomagania tym którzy mają gorzej. Sam się czasem sobie dziwił, lecz cóż, nic nie mógł na to poradzić. Czasami zastanawiał się czy to co robi ma sens. To całe przynoszenie jedzenia i różnych rzeczy wymordowanym. Przecież na następny dzień mogli zostać zabici przez innych, silniejszych. Czasami też, ale bardzo rzadko, bolał go ich brak wdzięczności. Zawsze brali co przyniósł i uciekali bez słowa dziękuje, lecz mimo to nie miał do nich urazy. Wydarzenia na ziemi były tragiczne a wymordowani byli tak naprawdę ich największymi ofiarami.
-Jeśli chcesz, to możesz to schować tutaj. - powiedział sięgając do swojego plecaka.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 15.12.14 19:29  •  Obrzeża Desperacji - Page 2 Empty Re: Obrzeża Desperacji
Postawiła uszyska na sztorc, przysłuchując się słowom nieznajomego. Mimowolnie przechyliła głowę lekko na bok, zdradzając narastające zaciekawienie. Ona, głodna? Skurczony żołądek wcale nie potrzebował wiele pokarmu, zaś cały organizm wymordowanej nawykł do nieczęstych, małych posiłków, w związku z czym pożarty przed niespełna godziną zwierzak zupełnie wystarczał, aby na najbliższych kilka dni zatrzeć uczucie głodu.  Późniejsza konsumpcja również nie wchodziła w grę. Koczowniczy tryb życia uniemożliwiał schowanie podarunku w bezpiecznej kryjówce, z resztą niewątpliwie woń jedzenia przyciągałaby okoliczne stworzenia. Niektóre z nich mogłaby bez problemu przegonić, inne z łatwością by ją pokiereszowały. Co z kolei tyczyło się korzystania z plecaka… Cóż, niestety po zmianie formy miałaby ogromne trudności z upchnięciem w paszczy zarówno swoich ubrań, jak i ewentualnego ekwipunku. Może gdyby nie była małym kundlem to z chęcią wzięłaby to, co Ciemnowłosy przyniósł. O ile wyuczona ostrożność nie sprawiłaby, że porzuci pokarm po drodze, obawiając się niewyczuwalnej nawet dla jej zmysłu węchu trucizny. Tak czy inaczej, nie było sensu gdybać.
- Nie. - Ucięła krótko, nie racząc rozmówcy żadnymi obszerniejszymi wyjaśnieniami. Ot, temat uznała za zamknięty. Jeśli mężczyzna zechce poznać powody, dla których odmówiła, po prostu zapyta. Znacznie bardziej Lou interesowało... wszystko inne. Jak zwykle pytania w jej głowie pojawiały się szybciej, niźli umiała mówić. A paplała cholernie szybko.
- Kim ty w ogóle jesteś? Co tu robisz i po co i w ogóle? I po co ci skrzydła? Jesteś Aniołem? Czy może jesteś taki jak ja? I... hm, nie wiem co jeszcze. Czekaj, wiem! Pytałam może, co tu robisz?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 16.12.14 16:03  •  Obrzeża Desperacji - Page 2 Empty Re: Obrzeża Desperacji
Nie? Nie była głodna? Nie chciała jedzenia? Słowa dziewczyny zdziwiły Iscara do tego stopnia, że na moment go zatkało. Siedział z wyciągniętą ręką na której wisiał plecak, lecz chwili zaczął mu ciążyć, więc odstawił go na wyschniętą ziemię obok zniszczonego murka na którym siedział. Zaprawdę dziwna była to dla niego sytuacja, zazwyczaj wymordowani, niezależnie od tego jak zdziczali czy rozumni byli, rzucali się na jedzenie i pożerali je w mgnieniu oka. Zabierali też wszystkie rzeczy jakie im przynosił. Wilczyca była...dziwna. Pokusiłby się nawet o stwierdzenie, że jest podejrzana, lecz nie wyglądała na kogoś kto potrafiłby się obronić czy atakować kogoś większego od siebie bez ostrzeżenia.
-Dobrze więc - wstał i powoli zaczął zbierać prowiant do plecaka - dam to komuś innemu. - pakując jedzenie przyglądał się dziewczynie z zainteresowaniem i zastanawiał się czy czegoś jednak nie kombinuje, mieszkała w końcu w Depresji, miejscu zapomnianym przez Boga i ludzi.
-Możesz nazywać mnie Is, a co tu ro... - zaczął odpowiadać na nieprzerwany ciąg pytań, lecz gdy usłyszał wzmiankę o skrzydłach i aniołach zamilkł a jego twarz stężała i przybrała posępny wyraz. A więc jednak widziała, cholera. Afiszowanie się ze swoimi zdolnościami poza Edenem mogło sprowadzić tylko kłopoty, a widząc jak ta dziewczyna papla mogło się szybko rozejść kim, w jej mniemaniu mógłby być.
-Nie, nie jestem Aniołem - uśmiechnął się ciepło.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 17.12.14 20:00  •  Obrzeża Desperacji - Page 2 Empty Re: Obrzeża Desperacji
- No ale...! Nie powiedziałeś, co tu robisz! Ani dlaczego to robisz, ani kim... Czym jesteś i wiele innych! – Zaaferowana całą sytuacją ledwie powstrzymała się przed szczeknięciem, zwieńczającym chaotyczną wypowiedź. Niecierpliwie szurała ogonem po spękanym, suchym podłożu, na którym siedziała i bynajmniej nie wyglądała na taką, której śpieszno do zmiany pozycji tudzież zerwania się na równe nogi i ucieczki. Dopóki Is nie próbował zmniejszyć dzielącego ich dystansu, nie czuła się zagrożona, a faktem było, że jeszcze za swego normalnego, ludzkiego życia była okropecznie gadatliwa. Skoro miała okazję zamienić z kimś kilka słów... To czemu miałaby nie skorzystać? Priorytetem jednak nie była rozmowa, a poznanie odpowiedzi na pytania. Te zadane, jak i te, które dopiero miały paść, uformowawszy się uprzednio w umyśle Srebrzystowłosej. Pal licho, że sama nie raczyła się choćby przedstawić. Być może po prostu wypadło jej to z głowy, może nie chciała zdradzić własnego imienia, albo… Nawet go nie miała. Nie chciała mieć. Któż mógł to wiedzieć... Nieznajomy raczej nie miał teraz czasu na jakiekolwiek głębsze rozmyślenia, zarzucany kolejnymi zlepkami wyrazów, tworzącymi mniej, jak i bardziej sensowne zdania.
- Czemu masz skrzydła? Pokażesz mi je? Tylko nie podchodź, bo... No bo nie. Ale pokazać możesz, tylko z daleka. Pokażesz? - Błysnęła zębami w czymś, co w teorii miało być rozbrajającym uśmiechem, w praktyce jednak bliżej temu było do makabrycznego grymasu, niby wyszczerzone przed atakiem kły dzikiego zwierzęcia. W parze z jarzącymi się w gęstym mroku ślepiami zdecydowanie nie wyglądało to zachęcająco. Cóż, Lou chciała dobrze, ale wyszło jak zawsze. Wcale tym niespeszona, kilkukrotnie zamachała ogonem i cofnęła do tyłu uszy, kryjąc je wśród zmierzwionych, białawych kosmyków sterczących we wszystkie strony, jakby przeczesanych wiatrem.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 18.12.14 17:52  •  Obrzeża Desperacji - Page 2 Empty Re: Obrzeża Desperacji
Pozbierał w ciszy prowiant który zaoferował wilczej dziewczynie po czym wrócił do siedzenia na zniszczonym murku obok którego położył plecak. Zawsze może znaleźć kogoś innego do obdarowania, głodnych w Desperacji było co niemiara. Nie trzeba było nawet długo szukać, czasami wystarczyło tylko rzucić coś na ziemię na moment się odwrócić i już. Jedzenie znikało.
-Czyż nie widzisz co robię? - zdziwił się lekko - Dokarmiam cię. - nie widział żadnej zagadki w swoich czynach, przecież było to oczywiste. On daje, ktoś bierze, żadnej filozofii. Spojrzał na jej ogon miotający się wte i we wte jak szalony. Widocznie miała w sobie więcej z psa niż z wilka jak zakładał na początku. Naszła go nawet pewna myśl. A mianowicie czy dałoby się ją wytresować? Powstrzymał jednak chęć rzucenia czymś i kazania jej aportować. Uśmiechnął się tylko na tę myśl i wzruszył ramionami.
-A dlaczego miałbym tego nie robić? - spytał zmuszając ją do myślenia, jednocześnie starając się odciągnąć jej myśli z dala od tematu skrzydeł. Była to ostatnia rzecz z którą chciał się afiszować. Zmrużył lekko oczy widząc jak dziewczyna szczerzy kły. Czyżby chciała go zaatakować? Raczej nie, nie była w końcu głodna. Gdyby była to by rzuciła się na jedzenie które jej dał, nie zachowywał się też agresywnie więc nie musiała się bać.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 18.12.14 18:19  •  Obrzeża Desperacji - Page 2 Empty Re: Obrzeża Desperacji
- Dokarmiasz? Bez sensu. Ten, kto umie polować, nie głoduje. A przynajmniej nie jakoś bardzo. Z kolei ci, którzy nie potrafią… No cóż, selekcja. Najczęściej kończą jako czyjaś przekąska. Taka sytuacja. – Wzruszyła ramionami, na pozór obojętnie. – Dlatego dalej nie rozumiem, po co to robisz. Ale nieważne.
Przeciągnęła się, splótłszy dłonie nad głową i wyprężywszy grzbiet, wydając przy tym nieokreślony pomruk, by zaraz znów zogniskować wzrok na rozmówcy. Pech chciał, że Is trafił na istotę wścibską i pamiętliwą, gotową zagadywać do skutku, byleby osiągnąć zamierzony cel. Tym razem było nim ujrzenie skrzydeł i dowiedzenie się z kim, a raczej czym ma do czynienia. Po co jej to było? Ot, aby zaspokoić ciekawość, nic więcej. Tutaj, na pustkowiu, prawie każdy dzień był taki sam. Niekończąca się wędrówka, walka o byt, przerażająca cisza, przerywana od czasu do czasu odległymi wrzaskami… Doprawdy, nic ciekawego. Z tego też powodu każde odstępstwo od codziennej normy tak strasznie ją fascynowało. Do tego stopnia, że chwytała je garściami i nie chciała puścić.
- To jakaś wielka tajemnica? Mi możesz powiedzieć! I tak jutro mogę być martwa… Bardziej martwa niż dzisiaj. No powieeedz! Nikomu nic nie powiem, z resztą, nawet nie miałabym komu. – Rozkołysany ogon zaczął kręcić się w koło, na wzór śmigła, raz za razem uderzając o ziemię i wznosząc w eter jeszcze więcej pyłów.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 2 z 23 Previous  1, 2, 3 ... 12 ... 23  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach