Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 3 z 7 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Next

Go down

Pisanie 30.06.19 2:52  •  Ulica - Page 3 Empty Re: Ulica
Nawet by się ucieszyła z tego, gdyby Rybacy otworzyli do niej śmiało i dzielnie ogień - ba, liczyła na to na powierzchni swojej zwichrowanej, przekręconej na drugą stronę duszyczki, hah! - bo wtedy miałaby wspaniałą szansę się smacznie, cudownie i odświeżająco zabawić. Takaż to już była z niej istotka energiczna niezmiernie i z dziecięcą beztroską balansująca przez znaczną część swej egzystencji na cieniuteńkiej, porządnie już obdartej niteczce samozagłady i destrukcji, i niebezpieczeństwa słodkiego oraz życie niebiańsko rozświetlającego. Adrenalina była jej narkotykiem ulubionym i najukochańszym, z którego za nic w świecie by na dobre nie zrezygnowała - a obecnie tańczyła z niezadowoleniem i niechęcią na dolnym, wyszczerbionym szczeblu abstynencji, ponieważ przyszło jej przez ostatni czas niańczyć i pilnować, i tresować wielgachnego, włochatego pająka. Zajęcie to wiele akcji w sobie, wbrew pozorom, nie zawierało - to już ta krótka, wypełniona pasją i zostawiająca na języku gorzki posmak interakcja z Wkurwiającym Monem miała jej o wiele, wiele więcej, pf - i nie dostarczyło tak uwielbianej przez nią "używki" do jej krwiobiegu, w konsekwencji popychając ją podejmowania jeszcze bardziej lekkomyślnych, nieprzemyślanych i impulsywnych działań mogących zapewnić nowy jej, stymulujący i pobudzający zastrzyk. Aż pociągnęła teatralnie nosem i na twarzyczce jej zagościła nadąsana minka, kiedy mężczyzna - Nóż niejaki - zeskoczył najzwyczajniej, acz troszkę niezgrabnie na glebę i począł przedstawiać swoją wesołą gromadkę. Z obrażonym hufnięciem i impetem świetnie dostrzegalnym opadła na swoje zgrabne cztery litery na krańcu kabiny, przysiadając na niej tym samym i machając sobie luźno na wpół odsłoniętymi nóżkami.

Patrzyła ze swojej górującej nad innymi pozycji na prawiącego jakieś niestworzone bajki o legendarnej, niepokonanej rybie kolesia, strzygąc puchatymi uszkami z czystym zaciekawieniem i łakomym, odbijającym się iskrząco w niebieskich ślepkach zainteresowaniem. Tak, dokładnie tego aktualnie potrzebowała i pragnęła - wyzwania bajecznie trudnego i mitycznie ciężkiego, podczas którego możliwym będzie stanąć do potyczki z jakąś wiekową, żarłoczną i stwarzającą problemy, co już mało ją obchodziło, rybeczką. To już było dla niej wystarczającym powodem do tego, ażeby wziąć udział w tej przedziwnej wyprawie i udzielić łaskawego wsparcia tym Morskim Łachudrom - fanty, jakie z tego zgarnie i wyciągnie, i wytarga będą dodatkowym, pysznym bonusem. O którym powinna chyba szefostwo swoje szanowne i nadobne poinformować... tak? Hm... Wydobyła z głębin noszonego kimona swój biedny, poharatany, lecz dalej sprawny telefon i wystukała na nim kilka słów skierowanych do Yury'ego - Shane mógł, jeśli o nią chodziło, gryźć uwalony robalowymi wnętrznościami piach. Będąc zakopanym pięć metrów pod ziemią. Na dnie aktywnego wulkanu. Szuja parszywa. Yup.
- Latarnik był na tyle niekompetentny, że jedynie uwięził naszą księżniczkę na szczycie wieży. Po co nam jego... informacje? - rzuciła ze zmarszczonym w niechęci i pogardzie noskiem, chowając komórkę tam, skąd ją wytrzasnęła i zerkając chłodnym wzrokiem na zbyt dobrze ubranego jak na warunku Desperacji osobnika. - Weź sobie i ją całą, Mon. Nawet Ci ją ładnie w kosteczki pokroję, cobyś się nią przypadkiem nie udławił - zwróciła się do chciwego - nie karciła go za to, bo kimże była, aby potępiać tutejszych mieszkańców za to, że chcieli zgarnąć dla siebie trochę jedzenia - jegomościa, opierając prawą łydkę o lewe kolano, zaś łokieć kładąc na rękojeści górnej katany. Sushi z tejże domniemanie potężnej bestii miała gdzieś, ponieważ jej organizm trawił wyłącznie produkty roślinne - niestety - a nie wzięła jakoś specjalnie pod uwagę tego, żeby przytaszczyć je do Siedziby. - Jakby to jeszcze nie było jasne... zabieram się z Wami na polowanie - dodała w kierunku Noża, za Chiny ludowe nie zamierzając przegapić okazji do solidnego, wspaniałego zabawienia się.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 30.06.19 11:32  •  Ulica - Page 3 Empty Re: Ulica
Rogaty łeb przechylił się znacznie, obserwując jadowitymi ślepiami kolejnych członków, jak się potwierdziły jej domysły, grupy Ropożłopów. Dobrze. Świetnie wręcz. Boris może chcieć pół rybska, albo i całą, jak proponowała kobieta. Ją tu bardziej interesowały interesy niż materialne fanty za zabicie potwora. Materialnymi zajmie się potem, jak już zgrai nie będzie.
- Měi [美]. Znam trochę aniołów, mogę spróbować je podpytać o Latarnika. Nie ukrywam, że z równie dużą chęcią pomogę wam i w budowie i w polowaniu - dorzuciła. Położyła ręce na biodrach, zastanawiając się czy nie byłoby warto pokryć ostrzy jakąś trucizną. Jeśli już przebiją się przez pancerz, to tak byłoby szybciej poczwarę ukatrupić. Choć z innej strony pojawiało się pytanie czy bestia jest rybą-rybą czy rybą z łapami. Walczenie w wodzie byłoby raczej utrudnione, trzeba by to było jakoś odciągnąć od naturalnego środowiska. - Qǐng​wèn [请问]... Myślicie, że te pływające śliczności dałoby się zwabić w pobliże lądu? - zapytała nagle, jakby miała jakiś szatański plan. Jako częściowo kota wcale nie uśmiechało jej się moczyć, a ruchy w oceanie mogły okazać się zdecydowanie za wolne na zabawę z dużą rybką. Lubiła rybki, ale martwe i na talerzu, nie planowała bawić się w Jonasza. Choć jeśli o tego jegomościa chodzi, to może wpadła na jeszcze jeden plan... W myśleniu była całkiem niezła, większość to były pozostałości jej bardzo dawnego życia, gdzie bez dobrego planu zginęłaby marnie. No, raz jej się kopytko omsknęło, że wylądowała w kiciu, ale to ten jeden raz! No i nie sam plan zawinił.
Końcówka ogona kiwnęła na boki, nisko nad podłożem. Zmrużyła lekko oczy. Latarnik mógł być wszędzie, nawet biorąc pod uwagę fakt, że jest aniołem. Spora część mieszkała na Desperacji, wygnana lub z własnej woli. Biorąc pod uwagę jego tytuł można by zakładać, że siedzi w latarni nad zbiornikiem wodnym, ale jak w przypadku Piotrka - mogło to też nic nie oznaczać. Na pewno musieli się porządnie przygotować, ale tym razem pozbywając się zagrożenia na dobre, a nie więżąc gdzieś i mieć nadzieję, że się nie wydostanie. Księżyc byłaby niezadowolona, gdyby polowanie nie zakończyło się zgładzeniem zwierzyny. To tak jakby pozwolić uciec swojemu obiadowi, a to było marnotrawstwo.

//tl;dr - poza postem MG będę czytać tylko wypowiedzi, jestem za leniwa na ściany (ale może mi się uda wyłapać czy coś jest o mnie); przy okazji, chińskie słowa będę wam zapisywać ze znakami, ale jak będziecie chcieli je przetłumaczyć, to translatorem tylko na angielski (polski lubi się nie trzymać) albo tym
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 02.07.19 14:08  •  Ulica - Page 3 Empty Re: Ulica
Jacy wielkoduszni. Oferują pomoc i chcą oddać całą rybę jednemu zagłodzonemu biedaczysku – skomentował tym razem Skarpeta, pewnie trochę uznając, że towarzysze zrobili sobie z Lazarusa jakieś zwierzątko do dokarmiania. Z twarzy ten członek czteroosobowej ekspedycji znad morza przypominał szczura, a choć nie wyglądał na najstarszego z grupki, miał najwyraźniejsze zakola i inne łysawe placki na powierzchni swojej głowy. Obrazka dopełniał krzywy — raczej jednak nie złamany — nos, a pod nim ledwie rysujący się koperek.
Ćś! Cisza, cisza, cisza! – Cwaniakowaty, domniemany przywódca uciął szybko jego ewentualne dalsze uwagi czy komentarze, unosząc przy tym palec ku górze. Wyszczerzył się (po)promiennie do zebranych śmiałków, na pierwszy ogień w dalszej części wypowiedzi biorąc Borisa.
Jak ci tam, kolego? Podoba mi się ta twoja energia, ale coś czuję, że ci pałka zmięknie jak zobaczysz, z czym mamy do czynienia. Jak uda nam się paskudę wyłowić po zestrzeleniu... – I czy uda się zestrzelić... –... To zobaczymy, co zrobimy z truchłem. Oby cię ten duch nie opuszczał do końca. Wtedy odeślemy cię do szefa.
  Taiyo w swojej wypowiedzi miał punkt i Nóż zdawał się mielić ją w swoim niezbyt dużym rozumku. Przechylił głowę na jeden bok, na drugi — jakby ważył wszelkie możliwe opcje — postukał brudnymi od ziemi, smaru i Bóg wie czego palcami w źle wygoloną brodę i w końcu, po zakończeniu zadumy, odezwał się:
Bracie, tak jak rogata mówi, byłoby dobrze się rozejrzeć po aniołach. Ogółem wiemy, że Latarnik od samego początku unikał towarzystwa i podobno mieszkał gdzieś z daleka od wszelkich skupisk żyjątek. Ale dla mnie to brzmi jak dziewięćdziesiąt procent Desperacji. Widzisz, my znamy praktycznie tylko brzegi oceanu i Apogeum — główny punkt handlowy. Jeśli umielibyście wstrzelić się od razu w dobry punkt, to brawo, snajperzy. Ścisnęlibyście nasze ostatnie dwa tygodnie w dwie sekundy – Nóż uśmiechnął się krzywo. – Karotka – zwrócił się do Karitsuki – mówi się, że nie dał rady pokonać tej ryby, bo ostatecznie do walki wyruszył sam. Ta trwała sporo czasu, co wyczerpywało go i nadużywało jego moce. Klasyczna śpiewka, że mieli go za wariata i sami nie chcieli pozdychać. Na logikę, można by było uznać, że najlepiej byłoby go szukać nad oceanem, co? Ale Desperacja wielka i szeroka, więc trochę to zajmie. Nasi już się za to wzięli, ale widać na tyle bezskutecznie, że dalej nie przyniosło to jeszcze żadnych efektów. W Edenie jeszcze ich nie było. O ile wiem. Z kolei wywabienie na brzeg... – Tu się uśmiechnął, trochę pobłażliwie. – Karotkę zwabiły krzyki do skakania po naszym dorobku życia, więc może jakiś przyjazny samobójca z sąsiedztwa przekona rybkę. Chyba że masz jakiś niesamobójczy plan na to? Proponuję wam taki układ. Które z was chce się zająć szukaniem Latarnika, niech zgłosi się do jakichś aniołów pierwszej generacji. Jak ktoś się nie czuje mocny w gębie, przekażemy mu listę tego, jakich materiałów potrzebujemy do przynajmniej częściowych napraw. Chyba że chcecie wszyscy iść w to samo miejsce, moc przyjaźni i te sprawy. Będziemy w tym miejscu jeszcze przez tydzień. Są jeszcze jakieś rzeczy, które was męczą?


Aktualne cele, pogoda i termin:
x cel: dalsze zadawanie pytań bądź wybór między poszukiwaniami a gromadzeniem materiałów.
x pogoda: gorąco, około 30°C. Silny wiatr, bezchmurne niebo. Zegary wskazywałyby okolice godziny 14.
x termin: 09.07, godzina 23:59.

Dodatkowe:
x Kolejka w dalszym ciągu dowolna.
x Jeśli są jeszcze jakieś sprawy, które chcielibyście poruszyć z NPCami, to śmiało. W kolejnym poście was ewakuuję.
x Możecie iść wszyscy razem, możecie parami, możecie w pojedynkę każde. Nie ma kłopotu.
x Więcej szczegółów odnośnie dalszych celów będzie w kolejnym poście.
                                         
Kirai
Poziom E
Kirai
Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Jirō Hirai.


Powrót do góry Go down

Pisanie 02.07.19 22:30  •  Ulica - Page 3 Empty Re: Ulica
Zerknęła z ironią we wzroku na Borisa. No on to był na pewno zabiedzony, sama skóra i kości, ledwie się w pionie utrzymywał. A ten okrągły brzuszek to z głodu, jak u afrykańskich dzieci. Jeśli wszystko pójdzie po jej myśli, to potem i tak będzie miała dostawę świeżych ryb, choć nie można powiedzieć, żeby nie kusiło ją ugryźć kawałka mitycznej bestii. A może to dawało jakieś supermoce?
- Życie mi jeszcze miłe, Wszechmatka nie pochwala odbierania sobie własnych żyć. Ale... Można to spróbować otruć. Skoro dużo żre, może skusić się na przynętę-niespodziankę - wymruczała Xiǎohán Dratewka. Niebezpieczna mieszanka szkodliwych roślin zamknięta w mięsistej otoczce, albo jakieś trujące stworzenie, które wywróciłoby flaki rybeńki na drugą stronę. Albo tradycyjnie siarka i owca, a potem będzie żłopać wodę z oceanu, aż ją wypije całą, znajdzie się na lądzie i zdechnie, bo nie może oddychać powietrzem. Można by było też spróbować to nafaszerować czymś wybuchowym, a potem zrobić z tego fajerwerki. Problem szatkowania na kawałeczki też by się rozwiązał, a przy okazji część by się nawet upiekła! Jaka oszczędność czasu!
- Przyjaźń zwycięża wszystko! - oznajmiła z entuzjazmem, zaciskając dłoń w pięść i uśmiechając się tajemniczo. - Byłabym za tym, żebyśmy poszukali Latarnika razem. Jest nas czwórka, a sporo miejsc do sprawdzenia. Brzegi można by było uznać za przeczesane przez tych zacnych jegomościów. Warto sprawdzić Eden i tereny, które wy zwiecie nieznanymi. To odludzia, pasowałyby do Latarnika - potarła brodę palcami. Ogarnęła wzrokiem całą zgraję. Mogliby nawet iść w parach, żeby było raźniej, choć przeczesanie nienaniesionego na mapy zadupia mogło zająć sporo czasu. Na pewno nikt nie kręcił się przy Skalnym Mieście, bo by wiedziała. Anioły czasem kręciły się w pobliżu, ale wolały mieszkać w Edenie niż wśród nich, w końcu i tak byli zaraz przy ich granicy. - Szybciej odszukalibyśmy tego "pogromcę bestii" i mogli skupić się na pozyskiwaniu materiałów. W mniej niż tydzień, chińska gwarancja!
Ostatnie zdanie mogło nie napawać optymizmem tych, którzy znali chińską jakość sprzed czasów apokalipsy, ale Bractwo jeśli coś robiło, to porządnie, od początku do końca. A nawet jeśli nie znajdą tego faceta, to też jakoś sobie poradzą i będą mogli kontynuować pomaganie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.07.19 0:58  •  Ulica - Page 3 Empty Re: Ulica
 Nikt nie wyrażał sprzeciwu, a więc cała ta góra mięcha należała już tylko i wyłącznie do Borisa, czy tego chciała czy nie. Łowca zatarł dłonie jak spasłe muszysko na skraju śmietnika po dojrzeniu w głębi jakiegoś smacznego kąska. Opłacało się jednak wychylić nos z ruin.
Lazarus – odparł Januszowi, niemal w ostatniej chwili rezygnując z rzuceniem samym imieniem, głównie po to by przetestować czy tym sposobem uda mu się dodatkowo utrzeć nosa Skarpecie czy jednak jego pseudonim pozostanie zmieniony ku uciesze Noża – Po części na to liczę stary, na spore wyzwanie, a nie jakiś cień tuńczyka.
 Oj spore. Najlepiej gigantyczne i monstrualne. Tak przeogromne, że na składowanie tego trupa nie starczy wszystkich lodówek świata i przepisów na dania rybne, które trzeba będzie przecież ogarnąć. Niby nie powinno dzielić się skóry na niedźwiedziu, którego jeszcze się nie upolowało, ale racjonalne myślenie już dawno utopiło się w hektolitrach napływającej do pyska śliny.
Mnie nie mieszaj w zabawy w stado przyjaznych kucyków – mruknął do Ying, choć już chwilę wcześniej miał zamiar wciąć jej się w słowo – Po cholerę będziesz szukać tego pryka? Przecież to anioł, a one są powalone. Namordujesz się żeby go znaleźć, a on ci powie, że mięso to morderstwo, ryba to przyjaciel i będziesz nową jamę dla niej kopać na dnie oceanu miesiącami jak nie latami, zamiast ją po prostu ubić.
 Boris usłyszał dostatecznie wiele, by wyrobić sobie natychmiastową opinię o Latarniku. Zresztą, typ miał swoją szansę i jak widać nie podołał. Nie ma co go ściągać z rybiej emerytury tylko po to by błyskał dawną sławą. Pewien czerwonooki obżartuch miał tu ambicje zostać o wiele lepszym następcą.
Zajmę się materiałami, jestem zaopatrzeniowcem, więc logistyczne ogarnięcie takiego burdelu będzie przyjemnością. Mam też transport – zarzucił pięknym wpisem do CV i autoreklamą w jednym licząc, że lista jaką otrzyma od Noża nie będzie ciągnęła się kilometrami niczym starożytny pergamin.
                                         
Lazarus
Dezerter
Lazarus
Dezerter
 
 
 

GODNOŚĆ :
Boris Nikołajewicz Azarow; Lazarus bądź po prostu — Łajza


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.07.19 18:59  •  Ulica - Page 3 Empty Re: Ulica
- Moc przyjaźni... jesteśmy przypadkową zbieraniną łajdaków, męt, głodomorów, króliczków wielkanocnych, rogaczy no i udawanych aniołów. - Skomentował w myślach słowa Noża oraz późniejszy okrzyk wydany przez skrzydlatą dziewczynę.
Ocenił ją jako tę rozsądniejszą z czwórki przypadkowych bohaterów. Wystarczył fakt, że nie była skora do popełnienia radosnego samobójstwa w imię niepewnej nagrody, a nawet zaproponowała zastosować podstęp. Z tym że - zdaniem Taiya - mogła pociągnąć temat dalej i dopytać o zwyczaje żywieniowe ryby. W końcu nie będą ją karmić owcami na ślepo. Może się okazać, że ich mityczna bestia jest uczulona na wełnę i nie toleruje takich dań, a rozsmakowała się za to jenotach.
Rozsądku nie mógł jednak doszukać się w zachowaniu tego, który przedstawił się Lazarus. Mógł zrozumieć, że nie wierzy on w człowieka, który ledwie zamknął potwora, lecz nie z ust kogoś, kto jak na razie tylko gadał o upolowaniu bestii nawet nie widząc jej na oczy. Z drugiej strony mógł być naprawdę silny i stąd mogła się brać jego nadmierna pewność siebie.
To prawda, że obszar do przeszukania był ogromny. Toteż nie miało najmniejszego sensu przeczesywać tego stogu siana w poszukiwaniu igły. Musieli znaleźć kogoś, kto im ją da lub przynajmniej zdobyć odpowiednio duży magnes, który wyciągnie nieszczęsnego Latarnika z jego kryjówki. Taiyo nie był jednak zniechęcony do próby dowiedzenia się gdzie jest ich poprzednik, po prostu był przekonany, że należy zapytać o niego inne osoby.
Chciał zacząć od złośliwości, powiedzieć, że jeżeli ryba to przyjaciel, to dlaczego zamknął ją w oceanie, a nie ogrodził miejsca jej życia znakami ostrzegawczymi głoszącymi wszystkim "Uwaga, dobra ryba, nie zakłócać jej spokoju". Postanowił jednak, że mieli współpracować i trzeba odłożyć na bok uszczypliwości. Przynajmniej na razie.
- Znalezienie Latarnika nie będzie łatwe, jednak nie podjęcie próby jest moim zdaniem sporym błędem. - Mówił bardziej do nieszczęsnej zbieraniny, którą musiał nazywać swoimi towarzyszami, współrybakami, niż do zleceniodawców. - Możemy mówić, że nie podołał zabiciu naszego celu, lecz tylko on z nim walczył i warto byłoby dowiedzieć się jak najwięcej. - Dotąd przenosił spojrzenie z osób, które zgłosiły się do wykonania zadania, a teraz skierował wzrok na zleceniodawców i powiedział:
- Naprawa bazy będzie syzyfowym trudem, jeżeli nie znajdziemy sposobu na zlikwidowanie waszego problemu. Dlatego chcę odnaleźć Latarnika.
Nie mówił tego głośno, ale planował nie poświęcać na szukanie tropu więcej niż trzech dni. Jeżeli w tym czasie nie uda mu się niczego ustalić, szkoda marnować więcej czasu. Konieczność obserwacji przeciwnika i wyciągania wniosków w trakcie potyczki była opcją, choć o wiele mniej wygodną.
- Przede wszystkim muszę was jeszcze zapytać o wiedzę, którą posiadacie. Nie wygraliście, lecz spotkaliście się już z waszym problemem, być może nawet więcej niż raz. - Krótkie spojrzenie na pozostałą trójkę. Liczył, że ta bardzie narwana część nie myśli już o tym jak go udusić za nadmierną ilość pytań, a przy okazji miał nadzieję, że z wrogimi działaniami powstrzymają się do czasu uporania z potworem.
- Kiedy ryba was zaatakowała? Ile razy? Czy przybywa w stałych porach, a może została zwabiona przez waszych ludzi? Czy atakując chce po prostu siać chaos i zniszczenie, czy może szuka pożywienia? Wiecie czym się żywi? Czy ktokolwiek z waszych ludzi wie skąd przypływa i gdzie odpływa? Jak jest wielka? Czy przypomina jakiś znany wam gatunek ryby, czy też może jest zupełnie niepodobnym niczemu monstrum? Ma słabe punkty? Płetwy, oczy? Ktokolwiek próbował je atakować i jeśli tak, to jaki był skutek. Powiedźcie wszystko co wiecie, jeżeli mamy na nią skutecznie zapolować nie wystarczy nam wędka, musimy lepiej poznać to stworzenie.
Był świadomy tego, że jego towarzysze chcieliby już teraz ruszyć na przeciwnika. On jednak nie miał zamiaru szarżować przez bagna, chciał uniknąć typowych francuskich błędów z przeszłości. Dlatego musiał dobrze znać nie tylko przeciwnika, jak również teren, na którym przyjdzie im walczyć. Czy w ogóle była nadzieja, by to oni wybrali miejsce? Jeżeli stworzenie pływa w oceanie i lekceważy sobie wszelkie zasady domicylu, to pozostawało im tylko zwabić rybę lub na ślepo błądzić we mgle po bezkresnej wodzie. Jednak jeżeli mieli ją skutecznie przyciągnąć musieli zrozumieć czego oczekuje i czy grubiutki łakomczuch będzie dobrą przynętą.
                                         
Taiyo
Skrzydlaty
Taiyo
Skrzydlaty
 
 
 

GODNOŚĆ :
Taiyo Reynard Lamarque


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.07.19 1:40  •  Ulica - Page 3 Empty Re: Ulica
Prychnęła donośnie i głośno, i z pogardą, zakładając smukłe rączki na klatce piersiowej i spoglądając lodowatymi, zmrużonymi groźnie ślepkami na gaworzącą zgraję z góry; ze swojej jakże wygodnej, przywłaszczonej przez samą siebie żerdzi będącej kabiną jednego z samochodów.
- Te żałosne, niebiańskie kurczaki tylko na swoich mocach potrafią polegać i mają zero instynktu mordercy. Nic dziwnego, że ten cały Latarnik dał dupy naszej słodkiej rybce - rzuciła kąśliwie i z czystą, świetnie odczuwalną w tychże słowach wzgardą, machając przy tym energicznie na boki prawą stópką. Lewo, prawo, lewo, prawo... Nie miała zbyt wysokiego mniemania o Aniołach, postrzegając ich jako tchórzliwych, bezwartościowych i niegodnych splunięcia w ich stronę pacyfistów, pośród których jedna lub dwie tylko osóbki zdarzały się jakieś lepsze, w miarę ogarnięte i rozumiejące otaczające ich, podłe i niemożliwe do naprawienia realia. Przywrócenie starego, przed apokaliptycznego stanu rzeczy bądź popchnięcie aktualnych warunków panujących na Desperacji w jakimś dobrym, przyjaznym i przyjemnym kierunku było nie do osiągnięcia, co czyniło - w oczach Kari - ze Skrzydlatych osobniki zaślepione manią, urojeniami i mrzonkami paskudnymi. Świat wypełniony dobrodziejstwami, jedzeniem, wodą zdatną do picia, czystymi ciuchami, jasnymi i trzymającymi chaos w zamknięciu zasadami, miłymi ludźmi... jakiż nudny i okropny byłby to padół, hah!

Zmarszczyła nosek, nie lubiąc sugestii rzucanych przez rogatą, obdarzoną zacnymi kopytkami niewiastę - nie przypadł jej do gustu ani zamysł odnalezienia tego całego Latarnika poprzez przepytywanie Aniołów, ani też ten dotyczący przynęty-niespodzianki. Jak miałaby walczyć pięknie i cudownie z Rybuńką, jeśli nafaszerowaliby ją materiałami wybuchowymi, trutką czy innym ścierwem? Mrugnęła wtem, po czym wyszczerzyła się groźnie i maniakalnie, i z chichotem niekontrolowanym wkradającym się między słowa.
- Ja mogę posłużyć za przynętę - zwróciła się do całego tego malutkiego, gawędzącego tłumu, dla podkreślenia swej wypowiedzi wskazując na siebie zgrabnym, bladym palcem. Tak, to byłaby doskonała okazja do bezproblemowego starcia się z jej nowiutkim, potencjalnym przeciwnikiem i nikt nie wchodziłby jej wtedy też w drogę, hah! Idealnie! Zaraz jednak humor jej obrócił się o sto osiemdziesiąt stopni w odpowiedzi na propozycję wspólnego poszukania zaginionego, legendarnego Skrzydlatego, na co w ogóle nie miała ochoty i nie zamierzała łapek swoich w tym bagnie maczać. - Lubię Cię! - zadeklarowała w kierunku dobrze prawiącego, łakomego mężczyzny imieniem Lazarus, posyłając mu przesadnie widowiskowego, teatralnego całusa. - Jeśli już muszę, to wolałabym pozbierać te całe materiały. Gnoja-Nieudacznika tropić nie będę - dodała, zeskakując wreszcie ze swojego miejsca na twardą, popękaną glebę i strzygąc puchatym uchem. Na zadającego milion pytań ludzika nie zwróciła nawet większej uwagi, zerkając na niego tylko kątem oka i zaraz z parsknięciem się do niego plecami odwracając.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 08.07.19 18:13  •  Ulica - Page 3 Empty Re: Ulica
Wszechmadka. Z Bractwa jesteś? Zdarzało nam się spotkać chiński główny odłam, ale przynajmniej ja na tutejszy jeszcze nie trafiłem. Tym bardziej uważam, że współpraca będzie owocna. Co do przynęty, moim zdaniem brzmi dobrze. Ścierwo jak rekin lata za smrodem krwi i choćby kropelka starczy, by przegonić ją z północy Japonii na samo południe. Mamy helikopter i wywalamy z niego do wody mięso, które fakt faktem my moglibyśmy jeść albo dawać naszym zwierzętom. Rybek też nie połowimy normalnie – Nóż westchnął w taki sposób, jakby już się całkowicie pogodził z tym smutnym losem. Trawił kolejne słowa swojej małej drużyny, postukał palcem w brodę i mruknął „hmmmm”.
Trucizna, materiały wybuchowe, na pewno jakieś ochłapy dla naszego żarłoka powinny zostać. Życie zjada życie i te sprawy, nie? Ogółem myśleliśmy nad przeniesieniem walki z bazy na platformę wiertniczą na morzu, ale to jeszcze zobaczymy. Nawet jeśli jeden plan nie wypali albo jej nie utłucze, zwyczajnie będzie musiał zrobić to drugi. Proponuję żebyśmy najpierw spróbowali ją, po zdobyciu informacji i materiałów, wywabić i rozsadzić od środka, a potem, jeśli to przeżyje, dobijamy ją z platformy. Tam też mamy coś wielkiego. Wielkie wiertło. Także co, Karotka idzie z Maksiem na jakieś złomowicho z nadzieją, że znajdą raz, że coś wybuchowego, dwa, że części do naprawy naszej łajby? A Sherlock z Rogatą Watsonką skoczą sobie pogadać z aniołkami. No, kolego, widzę, że już się wczuwasz w rolę, super. Chłopcy, jak to ostatecznie było...? – Popatrzył po swoich kompanach i już-już Piotrek miał się odzywać, kiedy Janusz znowu go uciszył, machnąwszy dłonią. Cichy Ropożłop wypuścił tylko powietrze nosem i wzruszył ramionami.
No już ze trzy tygodnie będą – mruknął Skarpeta.
Atakuje przy różnych czynnościach – dodał Koks. – Najpierw miała chętkę na nasz połów. Potem na naszych handlarzy, który płynęli na ląd.
Więc pewnie dla żarcia, ale kto by chciał zeżreć kupę metalu, żeby dostać się do paru małych kąsków? – wysunął znów wniosek Skarpeta.
Nie zauważyliśmy, żeby miała jakieś konkretne cele ani swoich ataków, ani swoich powrotów. Po prostu, zanurza się znowu w głębokiej wodzie i... Tyle. Jak się już nażre. Oczy ma małe, kaprawe, ledwo chyba na nie widzi, jednak dużą część życia spędziła bez światła innego niż jakieś żabnice czy inne gówno. Atakowaliśmy. Połamane harpuny, wyrzygane wielkie porcje naboi i to wszystko tylko dlatego, żeby obudzić się z ręką w nocniku i z niepodziurawioną rybą na podwórku. I, tak jak mówiłem, ryba leci do krwi. I do światła w nocy, więc może być na nie jakoś bardziej wrażliwa. Wiecie, to coś, co się różni od jej „naturalnego” środowiska, jeśli wierzyć tej legendzie. Wszystko już jasne? Nie? Świetnie. Z Maksem i Karotką jedzie Koks na złomowisko, z Rogatą i Sherlockiem podjedzie drugim samochodem Skarpeta. Będziemy w stałym kontakcie przez to i może coś wam doradzą.
Na przykład samobójstwo – mruknął Koks, po czym zakaszlał teatralnie, jakby chciał zamaskować swoją wypowiedź w ten sposób.


Aktualne cele, pogoda i termin:
x cel: Taiyo i Ying: post czeka tu na was, Lazarus i Karitsuki: lećcie tu.
x pogoda: gorąco, około 30°C. Silny wiatr, bezchmurne niebo. Zegary wskazywałyby okolice godziny 14.
x termin: już w nowych tematach.

Dodatkowe:
x Możecie już zgłosić się po PF za tę część wydarzenia.
                                         
Kirai
Poziom E
Kirai
Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Jirō Hirai.


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.09.19 19:37  •  Ulica - Page 3 Empty Re: Ulica
 Zobowiązanie się do przeprowadzenia swojego nowego anielskiego kumpla prosto do piekła nie było czymś, z czego Lazarus musiałby się próbować wyplątać wszelkimi sposobami. Musiał tutaj wrócić czy tego chciał czy nie, a zabranie ze sobą jednej osoby więcej nie stanowiło dla niego absolutnie żadnego problemu. Przynajmniej w teorii.
 W praktyce Boris węszył sporo potencjalnych problemów. Młody miał jaja, że nawet na pustkowiach nie chował swoich skrzydeł, ale łowca wolał nie wnikać w anielskie sposoby okazywania dominacji nad nieswoimi terenami. Podobnie jak cieszył się, że anioł nie wnika w jego rodzinne sprawy, bo łowca nie miał jeszcze absolutnie żadnego pomysłu kto w imię darmowego żarcia mógłby rżnąć głupa i udawać jego rodzinę.
 Po przekroczeniu granic Edenu oboje mogli pokonać trasę ukrytym na samej granicy samochodem i dzięki temu ominąć większość potencjalnych zagrożeń szerokim łukiem.
Najlepsza część Desperacji – oznajmił, gdy w końcu znaleźli się w Apogeum i mógł z nieukrywaną dumą zaprezentować Castiel otaczający ich zewsząd syf – ... bo najmniej tu zezwierzęconych pojebów, ale za to najwięcej tych, co udają normalnych, a normalni są o tyle lepsi, że rozumieją, że broń może wystrzelić. Łapiesz?
 Jego doświadczenia z aniołami poddawały w wątpliwość czy jakikolwiek pierzasty jest w stanie wykrzesać z siebie cokolwiek w obronie własnej nie będącym przy tym nawoływaniem do zachowania spokoju, ale musiał ostrzec.
Po prostu nie ufaj tutaj nikomu. Ja spadam do żony i dzieci.
 Strata poprzedniego dnia wcale a wcale Borisa nie zabolała, bo było warto poświęcić tyle czasu dla żarcia i wygód, jakie zaoferował mu Eden, ale była też doskonałą przykrywką do zamartwiającej się rodziny. Wysadził więc Castiel na jednej z ulic i odjechał zanim którykolwiek desperat zainteresował się łatwym złomem.

[ z tematu ]


Ostatnio zmieniony przez Lazarus dnia 07.09.19 19:57, w całości zmieniany 1 raz
                                         
Lazarus
Dezerter
Lazarus
Dezerter
 
 
 

GODNOŚĆ :
Boris Nikołajewicz Azarow; Lazarus bądź po prostu — Łajza


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.09.19 19:50  •  Ulica - Page 3 Empty Re: Ulica
To nie tak że chciała się afiszować swoimi bielusieńkimi skrzydłami, po prostu klątwa nie pozwalała jej schować atrybutu anielskości. Pierwszy raz miała okazję jechać takim pojazdem, co bardzo jej się spodobało. To też co jakiś czas wystawiała mordkę czując wiatr we włosach, razem z kurzem i brudem przy okazji. - Bardzo Ci dziękuję Lazarusie! - powiedziała z zadowoleniem wysiadając z jego auta. Złapała za swoją torbę i przełożyła ją przez ramię. Rozglądając się niepewnie po uliczce, widziała jak niektórzy na nią łypią tymi swoimi różnobarwnymi ślepiami. Przełknęła cicho ślinę i oparła się dłońmi o drzwi auta. - Pozdrów swoją rodzinę i mam nadzieję że jeszcze nie raz się spotkamy.. uważaj na siebie.. - powiedziała z zadowoleniem w głosie. Już chciała się odwrócić do niego plecami kiedy jeszcze usłyszała dziwną przestrogę. Przechyliła głowę w bok próbując zrozumieć sens jego słów. Ostatnie słowa dały trochę jasności na wcześniejszą wypowiedź. Pokiwała głową dając mu do zrozumienia że przyjęła informację do serca. Pomachała mu jeszcze patrząc jak z piskiem opon odjeżdża siną w dal, podnosząc za sobą tumany kurzu. Zakaszlała machając dłonią przed twarzą. Odwróciła się bokiem i rzuciła spojrzeniem po okolicy. Nabrała więcej powietrza w płuca i ruszyła przed siebie uważnie przyglądając się mijanym w uliczce osobom.
                                         
Castiel
Anioł Zastępu
Castiel
Anioł Zastępu
 
 
 

GODNOŚĆ :
Castiel


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.09.19 19:38  •  Ulica - Page 3 Empty Re: Ulica
Bywały dni, kiedy miała pojęcia, co powinna robić danego dnia. Nikt nie przyciągał jej uwagi, ona również była zaskakująco spokojna i szła przed siebie, przyglądając się z ciekawością każdej mijanej osobie. Nie miała nic. Było jeszcze sporo czasu przed dostawą od jej kontaktów, informatorzy nie dawali żadnych kąsków do sprawdzenia, nawet plotki, które obijały się przez jej uszy nie dawały tego pojedynczego zastrzyku energii, który zmusiłby ją do ruszenia się.
To był zaskakujący spokojny dzień, który Abigail poświęciła na kręcenie się po Desperacji, a dokładniej po Apogeum, nasłuchując głosów. Nie wyglądało na to, aby cokolwiek się miało wydarzyć...
Przynajmniej do chwili, gdy anielica poczuła się nieco dziwnie, a jej skrzydła nagle, bez żadnego powodu, wydostały się przez otwory jej ubrań, ukazując się w pełnej chwale, przyciągając wzrok pobliskich gapiów. Zaskoczona spróbowała je schować, ale te ani drgnęły. Pojedyncze osoby nie były zadowolone jej nagłym występem, twierdząc, że zbyt mocno się chwali, toteż uciekała tak szybko jak mogła, aby zniknąć z ich pola widzenia. Droga, która ciągnęła się przed nią, również co jakiś czas owocowała spotkaniami z innymi mieszkańcami, ale w końcu przyuważył kolejną anielską istotę, która również nie ukrywała swojej przynależności. Uśmiech Abigail poszerzył się, kiedy zaczęła się do niej zbliżać.
- Miła mi pani, powiedz mi! - krzyknęła w kierunku skrzydlatej - - Albowiem wydaje mi się, że coś się dzieje! Czyżby i Twe skrzydła żyły własnym życiem? Czyżby koniec się zbliżał?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie   •  Ulica - Page 3 Empty Re: Ulica
                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 3 z 7 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach