Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 4 z 7 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Next

Go down

Pisanie 15.09.19 19:18  •  Ulica - Page 4 Empty Re: Ulica
Patrzyli się na nią? Ano patrzyli. Może anioły nie były aż tak częstym widokiem a może nie były mile widziane. Coś tam doszło do jej uszu że powinna wracać do tych swoich gąszczy z których wypełzła. Spuściła głowę nieco, nie jej wina że nie mogła schować skrzydeł. Zrobiłaby to gdyby tylko była w stanie. Nie chciała się wcale afiszować tym kim była. Idąc uliczką podeszła do jakiegoś ubrudzonego dzieciaka z kocimi uszami. Kucnęła podając młodemu skórzany bukłak z wodą i pozwoliła mu upić kilka większych łyków. Po czym podała my zawiniętą w papierek bułeczkę i poprawiła kilka sterczących kosmków. - Gdzie twoi rodzice? - spytała grzecznie, ale na wzmiankę o rodzicielach, wymordowany spuścił głowę w dół i podkulił mocniej pod siebie nogi. Sama posmutniała prostując się, ktoś ją szturchnął mijając ją w tym samym momencie. Czy powinna za nim krzyknąć żeby przeprosił? Nie, to nie Eden. Wiedziała że będzie inaczej i ciężej.
Ruszyła przed siebie gdy nagły okrzyk zwrócił jej uwagę, zerknęła przez ramię i rozdziawiła usta na widok zbliżającej się w jej stronę anielicy. Rozejrzała się mało dyskretnie po okolicy upewniając się że nieznajoma właśnie do niej krzyczy. Zaskoczyła ją tymi słowami. Spojrzała na swoje skrzydła i poruszyła nimi delikatnie. Nie odmawiały jej posłuszeństwa. - Um.. n-nie..w sensie.. jak miałyby żyć własnym życiem? - zdziwiła się i odruchowo zrobiła krok w tył gdy ta podeszła za blisko. Przechyliła głowę lekko w bok, marszcząc nasadę noska w zmieszaniu. - Jaki koniec? - nie rozumiała tych zlepków wypowiedzi jakie dostawała od drugiej anielicy.
                                         
Castiel
Anioł Zastępu
Castiel
Anioł Zastępu
 
 
 

GODNOŚĆ :
Castiel


Powrót do góry Go down

Pisanie 18.09.19 20:50  •  Ulica - Page 4 Empty Re: Ulica
Oczywiście, że patrzyli! Nie tylko na nią, one obydwie wyglądały w tej chwili jak wypuszczone na wolność dziwadła - wszak nie na co dzień anioły chlubiły się swoimi skrzydłami i przynależnością! Przynajmniej te, którym bliżej było do normalnych i niechętnych do przyciągania na siebie uwagi. Ironicznie nawet Abigail preferowała chowanie ich, kładąc cały wysiłek na swój charakter i sposób bycia. Gdy jednak teraz coś zmusiło ją do ukazania ich, była zaskakująco zirytowana tym, jak łatwo ten ktoś, lub to coś, zagrało na jej nosie. I była prawie pewna, że nie była jedyna - wszak anielica przed nią również miała swe skrzydła na wierzchu.
- Ach, jest źle, bardzo źle... - mamrotała, kręcąc energicznie głową. - Nie zastanawiaj się zbyt wiele, mów co serce sugeruje - nie uważasz, że to dziwne? Czy tylko ja oszalałam? Moje skrzydła ujawniły się światu znienacka, bez mojej woli! I z tego, co widzę, Twe również są na wierzchu! Czy to była twa decyzja, aby je wypuścić, czy jednak coś Cię do tego zmusiło?
Jeżeli miała rozwiązać tę zagadkę, potrzebowała jej pomocy - i jej odpowiedzi. Kątem oka spojrzała na kulące się dziecię przy drugiej anielicy. Widok smutny, acz wiedziała, że czasem nawet chęci pomocy utrudniały innym życie. Jej wzrok przenosił się to na nie, to na anielicę przed nią, podczas gdy ona czekała, aż przemówi.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.09.19 1:55  •  Ulica - Page 4 Empty Re: Ulica
Patrzyła na Abi trochę zmieszanym, może nawet zatroskanym spojrzeniem. Anielica przed nią ewidentnie wpadła w lekką panikę i nie miała pojęcia jak mogłaby jej pomóc. Do czasu aż ta nie wyjaśniła nieco wyraźniej o co jej chodziło. Usta brązowowłosej się lekko rozchyliły i skinęła w lekkim zrozumieniu. Zaraz po tym jednak przygryzła dolną wargę i złapała się prawą dłonią za lewe przedramię. - Um.. - mruknęła robiąc kilka kroków w tył. Przez chwilę, dosłownie przez moment przestała myśleć o swojej klątwie. Teraz jak była z dala od Edenu, z dala od swoich braci i sióstr, poczuła jakąś nieopisaną ulgę. Ta ulga jednak nie trwała zbyt długo, nie spodziewała się tak szybko wpaść na drugiego anioła. - To.. to moja wina. - wymruczała nieco ciszej, wpatrując się w swoje stopy, nie miała odwagi podnieść wzroku na anielicę stojącą przed nią. - Moja wina że twoje skrzydła się zmaterializowały bez twojej zgody.. moja wina że nie możesz ich teraz schować, dopóki jesteś w moim zasięgu.. - rozwinęła pierwszą myśl, ale mówiła znacznie ciszej. Dystans między kobietami nie był jednak zbyt duży i Abi wyraźnie ją słyszała. - Nie powinnaś się do mnie zbliżać.. twoje moce też nie będą działać.. ciąży na mnie klątwa.. - dodała robiąc kolejny krok w tył przylegając tym samym plecami do zimnej ściany jednego z podniszczonych budynków. Nie miała by jej za złe gdyby nagle sobie poszła od niej, jak najdalej. To było wręcz normalne i z tym się liczyła.
                                         
Castiel
Anioł Zastępu
Castiel
Anioł Zastępu
 
 
 

GODNOŚĆ :
Castiel


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.09.19 22:00  •  Ulica - Page 4 Empty Re: Ulica
Prawdę powiedziawszy, wystraszona reakcja drugiej anielicy zaskoczyła ją bardziej, niż sądziła. Miała nadzieję, że o, oto znalazła swoją siostrę w niedoli, że teraz razem znajdą odpowiedzi na wszystkie pytania, które zmusiły je do bycia w tej sytuacji - a tutaj ewidentnie coś nie załapało. Castiel wydawała się tak niespokojna, że sam widok Abigail był dla niej szokiem. A przynajmniej tak to odbierała kolorowa anielica, która zręcznym ruchem poprawiła zsuwające się oprawki okularów, przyglądając się niepewnie.
Oczywiście, że była zmieszana - wszak to ona pisała scenariusze, a nie los jej. Dlaczego jednak dziewczę przed nią było tak wystraszone?
Odpowiedź na to pytanie padło szybciej niż sądziła, gdy tylko z jej ust padły kolejne słowa. "To moja wina", "Ciąży na mnie klątwa" - to wystarczyło, aby zapalić u Abigail więcej niż jedną lampkę. I nie, nie był to znak, żeby uciekać od dziewczyny, nawet jeżeli ta sama chciała się od niej oddalić. Widząc ten niepokój, anielica westchnęła ciężko i przymknęła oczy, dając sobie chwilę na wyciszenie. Gdy tylko otworzyła oczy, postarała się posłać Castiel przyjazny uśmiech - nie swój teatralny ani podkoloryzowany, tylko prawdziwy.
- Dlaczego miałabym od Cię uciekać, moja droga? - zapytała troskliwym głosem, robiąc krok do tyłu - Oczywistym jest, że jestem zszokowana, ale bardziej zastanawia mnie jedno - czym zasłużyłaś na taki los? Co sprawiło, że do tego doszło?
Mówiąc to, delikatnie wyciągnęła dłoń w jej stronę.
- Zapraszam, moja damo - czy zechciałabyś podać mi swe imię? Daleko mi do rycerza na białym koniu, acz byłabym zaszczycona, gdybyśmy razem spróbowały znaleźć powód tej klątwy.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.10.19 2:19  •  Ulica - Page 4 Empty Re: Ulica
Anioły różnie reagowały na jej obecność, Cas zawsze uważała się za problem. Wielokrotnie pytając samej siebie czemu nadal miała prawo do życia za to co zrobiła. Na pierwsze słowa Abi, znieruchomiała. Białe skrzydła poruszyły się lekkim drgnięciem. Rozdziawiła usta zaskoczona tym pytaniem. "Jak to czemu?" mruknęła w myślach nie zdolna do wypowiedzenia tych słów na głos. - Bo moja obecność ci szkodzi. - odpowiedziała z taką pewnością w głosie jakby nie było innej dobrej odpowiedzi. Jakby ta była jedyna i słuszna.
Spuściła wzrok, wbijając dwukolorowe ślepia w ziemię. "Czym sobie zasłużyłam? Przecież ta kara jest zbyt łagodna za moją zbrodnię.." dodała w myślach obejmując się ramionami. - To.. moja kara.. zasłużyłam na nią w pełni. Zasłużyłam na gorszy los.. - odpowiedziała nieco ciszej. Pamiętała je do teraz, męczona koszmarami co noc, przeżywając tamten dzień z tym samym efektem. Budząc się z krzykiem, oblana zimnym potem. Krzyki agonii, wszędzie krew i cierpienie. Zasłoniła dłonią usta, aż jej się niedobrze zrobiło na tamto wspomnienie. - Nie chcę o tym mówić.. - wymamrotała zamykając nieco mocniej ślepia. Próbowała stłamsić wspomnienie w głębi siebie. Czuła to paskudne pulsowanie w skroniach.
Otworzyła lewe oko wpatrując się w anielicę z wyciągniętą dłonią w jej stronę. - Cas.. tiel.. - wymamrotała imię z trudem, jak nigdy przez chwilę się zawahała podając swoją przyjętą wieki temu godność. Zacisnęła mocniej szczękę zaraz po tym jak się przedstawiła. Poczuła jak zrobiło jej się nieprzyjemnie gorąco od środka. "Czy to kłamstwo?" przemknęło jej przez myśl. Pokręciła lekko głową na boki. "Nie.. teraz tak mam na imię.." upewniła się czując jak łzy powoli jej się zbierają w oczkach. "Nie teraz..!" krzyknęła w myślach zaciskając na powrót oczy i przytykając prawą dłoń do skroni. Lewą nadal miała zasłonięte usta.
                                         
Castiel
Anioł Zastępu
Castiel
Anioł Zastępu
 
 
 

GODNOŚĆ :
Castiel


Powrót do góry Go down

Pisanie 04.11.19 20:23  •  Ulica - Page 4 Empty Re: Ulica
Im dłużej spoglądała na drugą anielicę, tym bardziej czuła, jak cała masa ostrych igieł wbijała się w jej serce. Choć na zewnątrz Abigail była małym szaleńcem, tak jednak nie zmieniało to faktu, że widziała. Widziała cierpienie, które siedziało gdzieś tam głęboko w duszy Castiel, że coś ją wręcz dusiło, nie pozwalając jej się cieszyć z tej jakże miłej wizyty anielskiej siostry. Nawet jej słowa były niewyraźne i wypełnione smutkiem - a pod koniec wręcz były preludium do większego cierpienia i łez. Dziewczyna nie była w stanie tego nawet ukryć.
Na krótką chwilę, standardowy uśmiech zniknął z ust Abigail, kiedy ta wyprostowała się i przykucnęła przed Castiel, chcąc spojrzeć na jej twarz.
- Moja damo, w tym świecie nie ma czegoś takiego jak "zasługuję na karę" - zaczęła delikatnym tonem, tak jakby właśnie była niczym matka, przytulające swoje dziecię. - Toż to tylko i wyłącznie zmora, która pojawia się w naszym umyśle, która zaczyna pożerać bezlitośnie Twoje szczęście. Nie można się temu poddać, bo inaczej świat nagle będzie wyglądać tak, jakby sam chciał Ci uciąć skrzydła!
Jej krótka przemowa z pewnością powinna trafić do anielicy - jej ton szybko zaczął się zmieniać, przechodzić w różne tony, od spokojnej matki do pełnego werwy mówcy, który manipulował głosem do woli, aby ściągnąć na siebie uwagę innych. A co było najważniejsze - czuć było, że wczuła się w to, co wychodziło z jej ust.
Castiel.
Prześliczne imię, prawdę mówiąc, aż cisnęło się od razu na język - zanim jednak na porządnie ją pozdrowiła, coś się zmieniło w zachowaniu dziewczyny. Łapała się za głowę, wyglądała tak, jakby coś ją wręcz bolało od środka. Brwi Abigail zacisnęły się, gdy przyglądała się dziewczynie - aż w końcu przykucnęła przed nią, machając dłonią.
- Wdech i wydech, młoda damo! - rzuciła do niej donośnym tonem, starając się zachować spokój. - Złap oddech, zduś to. I wytłumacz mi, cóż cię trapi, zarówno fizycznie jak i mentalnie! Zaradzimy temu, musisz mi tylko zaufać. Zaszczyci mnie moja dama?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 02.12.19 4:32  •  Ulica - Page 4 Empty Re: Ulica
Nienawidziła się teraz za to co się z nią działo. Tak długo w samotności, tak nawykła do tego że teraz pękała jak lalka z porcelany tylko za sprawą spotkania z jedną z anielskich sióstr. Gdyby mogła teraz pewnie by się skuliła i najchętniej zniknęła z powierzchni ziemi. Słowa anielicy sprawiły że uchyliła lekko powieki spoglądając na nią z niedowierzaniem. Czy dobrze usłyszała? Pokręciła głową na boki wypychając te słowa z umysłu, nie pozwalając im się zakorzenić na dobre. - Nie.. to nie prawda! Zrobiłam coś strasznego.. i zasłużyłam na karę! Nie mam z tym problemu, powinna być gorsza. I tylko dla mnie a nie dla wszystkich aniołów wkoło.. - Castiel była zbyt uparta pod tym kontem, wierzyła że nic nie jest w stanie zmazać z jej duszy tego czego się dopuściła w przeszłości. Brązowowłosa zaczęła z trudem łapać oddech, jakby popadała w panikę w zastraszającym tempie. Patrząc na anielicę przed nią starała się uspokoić,ale pulsujące skronie i dochodzący do tego ból w piersi skutecznie wzmagał panikę. Nie pomagał fakt że byli w miejscu rojącym się od obcych różnej maści. Rozłożyła szerzej skrzydła i niemal się nim całkowicie zakryła od boków. W akcie desperacji ostrożnie wyciągnęła drżące palce w kierunku wyciągniętej dłoni Abi. Zacisnęła powieki czując jak ciepłe łzy zaczęły sunąć po jej polikach. Gdzieś pomiędzy ciężkimi wdechami powietrza i szumem w głowie słyszała coś o zaufaniu.
Abi nie uciekła od niej, nie odsunęła się gdy Castiel wyznała jej że zrobiła coś złego kiedyś. Mało tego zbliżyła się do cienkiej granicy, nie przekraczając jej, pozwalając aby roztrzęsione dziewczę samo się zbliżyło. Pokonywała milimetry, zatrzymując się ostatecznie tuż przed dłonią Abigail. Zawahała się dosłownie na ułamek sekundy zanim pokonała dzielący je dystans i ujęła drżącymi paluszkami dłoń niebiańskiej siostry.
Ten magiczny dotyk jednak nie powstrzymał stanu paniki, ale był pierwszym krokiem zbliżenia się do rodowitego mieszkańca Edenu.
                                         
Castiel
Anioł Zastępu
Castiel
Anioł Zastępu
 
 
 

GODNOŚĆ :
Castiel


Powrót do góry Go down

Pisanie 12.02.20 11:58  •  Ulica - Page 4 Empty Re: Ulica
W obecnej chwili anielica naprawdę po części czuła się tak, jakby nie rozmawiała ze swoją siostrą, a wystraszonym dzieckiem, które dopiero co zostało zmuszone pojawić się na terenach Desperacji, modląc się w duszy, aby nikt nie zrobił mu krzywdy. Albo ledwo odrodzony anioł, którego nowe ciało i moce, uzyskane dzięki łaskawości sądzących, dalej było czymś przerażającym. Dlatego pozwoliła sobie ten raz powoli zrzucić maskę szaleńca, który rzucał kulkami i nosem pajaca na lewo i prawo, pozwalając, aby jej osoba - a może, kto wie, maska, w której realność sama Abigail powątpiewała? - przebiła się i pokazała, a przynajmniej chciała pokazać, że nie miała się czego obawiać.
Problem w tym, że jeżeli nasza dama nie zacznie dzielić się informacjami, to będą stać w tym dołku do końca świata i jeszcze dalej... A nie możemy do tego doprowadzić, mam rację?
Dość rzec, że Abi zmartwiła się tym, jak Cas zaczęła się zakrywać skrzydłami, obawiając się że jak się zamknie, to jej nie otworzy na świat przez kolejny tydzień - szybki zwiad wzrokiem dał jej świadomość, że zaczynało się tutaj robić tłoczno, a to wcale nie pomagało. Najlepiej by było przenieść się na Eden, postawić herbatkę, okryć kocykiem, zamówić pluszaki… Tylko trochę daleko.
Dlatego też czekała spokojnie, wyciągając doń rękę, z nadzieją, że złapie nawet za jej palce, aby uciec bardziej gdzieś na bok. Czekała, choć palce świerzbiły, aby zwyczajnie objąć Castiel jak księżniczkę i zanieść gdzieś tam dalej, gdzie będzie lepiej. I spokojniej.
Ku jej radości, poczuła, jak palce anielicy powoli złapały za jej, i posłała jej kolejny uśmiech. Aby jej nie wystraszyć, powolnym ruchem wyciągnęła swoją drugą rękę i ujęła dłoń dziewczyny w swoją własną, po czym zaczęła powoli wstawać.
- Dziękuję Ci za Twą współpracę, siostro. - głos Abigail ponownie nabrał matczynych tonacji pełnych ciepła. - Pan, nieważne jak dawno go nie było, dał szansę istocie ludzkiej, aby mogła odpokutować swoje grzechy, nawet takie, które powinny go skreślić. Dlaczego w to wierzymy? Bo wierzymy w uroczą Miłość. Spytaj anioły I Generacji. Dlaczego więc mielibyśmy nie wysłuchać Twej historii, aby podać pomocną dłoń i pozwolić Ci na pokutę, której skutkiem będzie nie ta klątwa, a to, że będziesz mogła żyć i szerzyć dobroć oraz całą gamę pozytywnych uczynków? Wszak kiedyś też możesz trafić na kogoś, kto będzie potrzebował. A wtedy Ty podasz dłoń. Karanie nie daje litości, nie daje wybawienia.
Ironią było to, że połowa tego, co powiedziała, nie brzmiała tak, jakby padła z jej ust. Ale wiedziała, co mówi. Dlatego chciała podać dłoń siostrze w potrzebie.
Problem polegał na tym, że najpierw Castiel musiała jej na to pozwolić.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 25.02.20 10:11  •  Ulica - Page 4 Empty Re: Ulica
Ile to dni już minęło, co? Jakimś cudem udało Ci się bezproblemowo minąć całą ochronę, brawo. Dobra robota. Miałeś ze sobą na tyle zapasów, że dałbyś radę przetrwać tu i miesiąc. Ale co z tego? Co z tego, że nie przeszkadza Ci zarówno chłód, jak i gorąco. Co z tego, że ból nóg też nie daje się we znaki? Co z tego, że dajesz radę sam ze wszystkim, skoro nie masz ze sobą ani broni, ani nic co mogłoby Cię uchronić przed ewentualnym złym powietrzem? Maska lekarska Ci w niczym nie pomoże. Uwierz mi, Ty idioto. Ale fakt. Zaszedłeś już daleko. Moje gratulacje, Arthur. Jesteś geniuszem. Zapuszczać się w nieznane bez niczyjej wiedzy. No może poza wiedzą Leti, która jako jedyna wie o tym, gdzie się udałeś. Znaczy się wie, że wyszedłeś z miasta, jednak nie wie gdzie dokładnie.

Ulice zrujnowanych miast, mające swój przerażający urok, widział już nie raz. Ale jednak te… Miały w sobie nieco życia. Wiedział, że musi spotkać tu kogoś, kto pokieruje go w stronę ludzi potrzebujących pomoc. Ba. Nie musieli to być ludzie, żeby dostać pomoc od Minamino. Łyk wody? Jasne. Trochę jedzenia? Jak najbardziej. Z pewnością w końcu trafi na kogoś, kto będzie chciał go albo okraść, albo i zabić nawet. Nie dziwiłby im się. Walczą o przetrwanie.
                                         
Rembrandt
Mieszkaniec M-3
Rembrandt
Mieszkaniec M-3
 
 
 

GODNOŚĆ :
Arthur Rembrandt Minamino


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.02.20 1:31  •  Ulica - Page 4 Empty Re: Ulica
 
W poszukiwaniu sensu

 

Kim jesteś panie Minamino? Dokąd zmierzasz? Co pozostało Ci na tym okrutnym, szarym świecie, panie Minamino? Pytania można zadawać w nieskończoność, a odpowiedzi jak nie ma, tak długo nie będzie. Nieważne czym kierował się nasz zacny weteran wojenny. W momencie przekroczenia murów Miasta-3 świadomie bądź nie, podpisał zgodę na podpasowanie się do niepisanych reguł obowiązujących na Desperacji. Ostrzegany w dobrej wierze powinien być przygotowany na każdą ewentualność, a tutaj...cóż, nie zapowiadało się na łatwe dotrwanie do końca samotnej przygody. Jakoś damy sobie radę, prawda?
Mężczyzna po Desperacji oczekiwać mógł wszystkiego - rozbojów, morderstw, handlu narkotykami rzecz jasna na widoku, a tutaj...zaskakująca cisza. Stojące, rozpadające się ruiny wprawiały to miejsce w niezwykle martwą, przygnębioną atmosferę. Jakby całe to miejsce lata temu umarło i nigdy nie powstało do życia. Pustka odbijająca się echem w głowie, przebijająca się przez najbardziej natrętne myśli. To dziwne uczucie dawało się we znaki z każdym kolejnym krokiem. Nasz bohater zapewne znał to, w końcu sam w pewien sposób był pusty w środku. I tak, jak on, zrujnowane ulice skrywały swoje najgłębsze tajemnice. Gdzieś wśród tych gruzów w miarę spokojny żywot wiedli ludzi, skazani na tak okropny los radzenia sobie w pojedynkę, być może obserwowali poruszającego się w cieniu budynków mężczyznę. Mógł spodziewać się wszystkiego, ale nie dziecka, które z impetem wpadło w jego plecy, popychając go do przodu. Niesamowite jak cicho potrafiło się poruszać to jasnowłose dziewczę o dużych, błękitnych oczach. Gdyby nie splątane skrzepniętą krwią włosy, ubrudzonymi dłońmi i licami, uchodziłaby za śliczną dziewczynkę w wieku około siedmiu lat. Już na pierwszy rzut oka można było dostrzec mizerną budowę, delikatne wychudzenie - oh tak, idealny pierwszy przypadek do pomocy. I choć posoka widniała na niej, nie była ranna. Co najwyżej delikatnie pozahaczane o ostre przedmioty dłonie.
Przerażenie w jej szeroko otwartych oczach jasno mówiło o przypadkowości tego spotkania. Ba! Nie potrafiąc nic z siebie wydusić, w pierwszej chwili sparaliżowana stała, wciąż niezwykle zaskoczona. Dopiero po chwili cofnęła się gwałtownie, jęknęła i zerwała się do biegu, by ominąć nieznajomego i pobiec w swoją stronę, dopóki ten nie chce jej zrobić krzywdy.


Rzut na zatrzymanie dziecka info poniżej



Informacje:
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.02.20 7:00  •  Ulica - Page 4 Empty Re: Ulica
Jestem nikim. Odpowiedziałby Pan Minamino, gdyby to słyszał. Ale nie słyszał na twoje szczęście. Pytania tego typu potrafiły wyprowadzić wielkoluda z równowagi równie szybko co…

- Kurwa - wycedził przez zęby, czując impet uderzenia. Ktoś go zaatakował? Niemożliwe… Z drugiej strony, uderzenie nie było jakieś potężne, toteż zaparł się lewą nogą, neutralizując przełożenie sił na jego niespodziewające się tego ciało. Chciał sprawdzić, co spowodowało taki stan rzeczy, ale odwróciwszy się przez prawe ramię, widział tylko ciemność i swój nos jedynym pozostałym okiem.

- Kurwa - przeklął jeszcze raz, tym razem tak, że raczej nikt by tego nie usłyszał. Nie minęła nawet sekunda, a wtedy poczuł na lewej dłoni, jak coś blisko niego przecina powietrze. Czym prędzej odwrócił się, tylko po to, żeby ujrzeć małą dziewczynkę, całą zakrwawioną, w skrzepach krwi, zaniedbaną, brudną… A może by tak jej pomóc, Panie Minamino? Ale jak? Myśl. Myśl szybko. Co możesz teraz zrobić. Wyciągnąłeś czym prędzej rękę, aby chwycić ją za coś, co możnaby nazwać ubraniem, ale nie udało Ci się, bo jesteś za wolny. Za wolny do jasnej cholery. Ale była jeszcze szansa. Może by ją zawołać? Zatrzyma się z pewnością. Przecież to takie oczywiste.

- He~ - nie dokończyłeś. Dlaczego? Doszło do Ciebie, że ten plan był idiotyczny? Zwracać na siebie uwagę tutejszych mieszkańców nie był dobrym pomysłem. A z całą pewnością krzyk, który byś z siebie wydał mógłby przyciągnąć uwagę innych. Nie chciałeś tego. Bo co wtedy mógłbyś zrobić? Tłumaczyć się, że nic złego nie zrobiłeś. Kto by Ci uwierzył? Z drugiej strony, mógłbyś dać radę paru osobom, gdyby doszło do jakiejkolwiek walki. W końcu jesteś wielki i silny, ale co z tego? Trochę więcej nerwów niż trzeba i pyk, po Tobie. Leżysz jak kłoda, a krew tryska z nosa, jak z fontanny. Będziesz musiał się kiedyś pozbyć tego dziwacznego mankamentu swojego organizmu. Ale jak to zrobić? Zapewne poprzez operację. Ale operację czego? Co może być tego powodem? Sam tego nie ustalisz. Nic nie ustalisz sam, a mimo tego twierdzisz zupełnie inaczej.

Nie zostało nic innego, jak szalona pogoń za małą dziewczynką. Dogonisz ją. Z całą pewnością. Jej jedyną przewagą jest to, że zna teren, ale co jej po tym, jeśli cały czas ją widzisz i nadal jest blisko? Nie minęło nawet pół sekundy od tamtego wydarzenia. Oj, gdybyś tylko potrafił zatrzymać czas tak, jak ja to potrafię Panie Minamino. Wtedy dałbyś radę zrobić wszystko. Ale niestety nie potrafisz. Jesteś tylko zwykłym człowiekiem sterowanym przez głos rozsądku i rozmyślanie. A to rozmyślanie zazwyczaj potrzebuje trochę czasu, żeby poruszyć ciałem. Zmrużyłeś oko, nabrałeś powietrza w wielkie płuca, łącząc przy tym nogi. Twoje ciało zaczęło jakby mimowolnie opadać do przodu, a wtedy jedna z nóg wystrzeliła do przodu w sprinterskiej gracji. Byłeś najszybszy, nadal jesteś, doskonale o tym wiesz. Nic Ci tego nie zabierze. Po to skonstruowałeś tę protezę. Ale uważaj Panie Minamino. Pył i kurz nie służy niczemu dobrze. Tym bardziej twoim tworom, które nie są przygotowane do takich warunków.

A zatem. Złapiesz ją, czy nie? Uratujesz ją dla niej, czy tylko dla siebie, żeby wywiązać się z obietnicy dla swojej żony? W końcu niezłą wymówką do pomocy jest ów obietnica. Nigdy nie przejdziesz obojętnie obok potrzebującego. Jakoś trzeba spłacić to, co niegdyś komuś zabrałeś, dając jego życie w ręce śmierci. Za jedno odebrane istnienie musisz uratować tysiąc.


Ekwipunek:
                                         
Rembrandt
Mieszkaniec M-3
Rembrandt
Mieszkaniec M-3
 
 
 

GODNOŚĆ :
Arthur Rembrandt Minamino


Powrót do góry Go down

Pisanie   •  Ulica - Page 4 Empty Re: Ulica
                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 4 z 7 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach