Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Go down

Pisanie 04.07.15 21:47  •  Ulica Empty Ulica
    Jedna z tych ulic w mieście, która nie wyróżnia się absolutnie niczym, wyglądając po prostu jak kopia wielu innych. Dwupasmowa jezdnia, zadbane chodniki, drzewa ze starannie przyciętymi koronami, sklepy i restauracje z kolorowymi witrynami, wszystko pod linijkę.


Niezależnie od faktu, czy tego chciała czy też nie, Mięta nie mogła pochwalić się żadną dramą w swoim obecnym życiu. Naprawdę prowadziła całkiem znośny żywot kręcący się wokół pracy, chłopaka i przyjaciół. Do bólu normalnie jak na takie warunki, prawda? I właśnie z tego powodu, że przyjaciele stanowili jedną trzecią tego jej trochę nudnego życia, prędko zauważała, kiedy z niektórymi z nich działo się coś nie do końca dobrego. Mirae nie wiedziała, co było powodem, dla którego Isei ostatnio tryskał radością trochę mniej niż zwykle, ale nie mogło to zmienić faktu, że po prostu ją to zmartwiło. Najpierw pomyślała, że to tylko jakiś gorszy dzień, w końcu każdemu się zdarza. Później zaczęła zastanawiać się, czy nie ma może kłopotów z jakąś dziewczyną, ale prędko odrzuciła tę myśl, bo była przekonana, że chłopak z całą pewnością podzieliłby się z nią takimi rewelacjami. No i wydawało jej się, że to coś trochę poważniejszego niż problemy sercowe. Niestety z rozmów przez komunikator internetowy nie mogła wiele z niego wyciągnąć, bo i nie chciała, to przecież byłoby nietaktowne pytać o takie rzeczy w ten sposób. Twarzą w twarz natomiast spotkała go ostatnio tylko przypadkiem na mieście, kiedy oboje gdzieś się spieszyli. I weź tu człowieku nawiąż jakąś sensowną rozmowę, kiedy próbujesz nie spóźnić się do pracy! Jedynym, co wtedy zauważyła, było jego dziwne roztrzepanie, jakby nie do końca był myślami przy ziemi. A może jednak problemy w pracy, pomyślała sobie. Na jego miejscu już dawno bym zwariowała, więc może i on dobił do kresu wytrzymałości? Chyba nawet najtwardsi mają jakieś granice.
Ostatecznie jednak dziewczyna pomyślała o najrozsądniejszym wyjściu, jakie mogła wybrać. Rozpędziła wszelkie domysły, aby nie zaprzątać sobie nimi głowy i postanowiła odwiedzić przyjaciela, żeby dowiedzieć się wszystkiego z pierwszej ręki, zupełnie na spokojnie. A że nie wyobrażała sobie takich odwiedzin bez jakiegoś prezentu, zabrała się za gotowanie curry, bo przecież nic tak nie rozpędza smutków jak ulubione danie. Musiała nieźle powstrzymywać się, aby nie zjeść połowy już w trakcie samego gotowania, ale była silna, pocieszając się myślą, że to dla niego. Przecież jeśli miała już iść tam i pakować swoje łapki w jego prywatne sprawy, trochę niezręcznie by wyszło, gdyby te łapki były na początku wizyty puste. Czymś musiała wkupić się w jego łaski i, przede wszystkim, poprawić humor, bo niezależnie od tego, co go dręczyło, Mirae zamierzała położyć temu kres. Wydawało jej się, że to nie powinno być trudne, bo już nie raz i nie dwa pocieszała znajomych w potrzebie. Co prawda nikt jeszcze nie wyskoczył jej z naprawdę trudnym problemem bez rozwiązania, ale i tak uważała, że ma spore doświadczenie w przywoływaniu uśmiechów na ludzkie twarze. W czymś trzeba być dobrym poza gotowaniem. Panna Young upewniła się, że jej przyjaciel będzie w domu i wyruszyła w drogę, zabierając ze sobą gorące jeszcze curry zamknięte w szczelnym pojemniku.
Normalnie pewnie wybrałaby się na piechotę, ale mając na uwadze curry w swojej torbie postanowiła zaufać komunikacji miejskiej. I akurat, kiedy wysiadała na właściwym przystanku, dostrzegła Iseia zmierzającego w stronę swojego mieszkania. To znaczy: była święcie przekonana, że to on, bo przecież wyglądał zupełnie tak samo. Nie miała żadnych podstaw ku temu, aby myśleć, że jego bliźniak nagle powstał z martwych, więc jej rozumowanie było zupełnie naturalne.
- Isei! – zawołała do niego, aby zwrócić na siebie uwagę i niezwłocznie dogoniła go na chodniku. - Pisałam do ciebie ledwo kwadrans temu, a ty już zdążyłeś gdzieś wyjść? Przecież mówiłam, że przyjdę. Miałeś czekać – skarciła go nad wyraz łagodnie, tak że w zasadzie nawet nie brzmiało to na pretensje. I nawet nie wiadomo kiedy, zupełnie naturalnie chwyciła się jego ramienia, idąc już tuż obok niego.

                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.07.15 14:23  •  Ulica Empty Re: Ulica
Wspominając swoją ostatnią wizytę w mieście miał mieszane uczucia. Przyszedł po leki, co było całkowicie normalne, bo zawsze gdy pojawiał się w M-3 to właśnie z potrzeby zdobycia czegoś. Nigdy jednak nie spodziewał się tego, że wróci z miasta z pełnym żołądkiem, lekami, ogromem emocji i z wiedzą o tym, że ma brata. Nawet przez myśl mu nie przeszło, że coś takiego mogłoby się wydarzyć. To wszystko było niesamowicie niespodziewane i zaskakujące. Ogrom emocji dobrych i złych wstrząsnął nim na długo. Potrzebował czasu, by oswoić się z tym wszystkim. Zawsze myślał bowiem, że urodził się aniołem i taki był od zawsze. Teraz wiedział, że niegdyś żył jako człowiek, a skrzydła dano mu dopiero po śmierci. Miał rodzinę, miał brata, ale umierając pozbawił matkę sił i chęci do życia. To ta wieść najbardziej mu ciążyła. Nie mógł pogodzić się z faktem, że przez niego ta cudowna, ciepła kobieta rozchorowała się jeszcze bardziej i odeszła. Źle mu było także z myślą, że tak wiele osób cierpiało przez jego odejście. Zwłaszcza Isei, który stracił brata a potem matkę. Isao nie pamiętał jeszcze wszystkiego. Kilka wspomnień powróciło, ale wiele jeszcze kryło się za mgłą. Było mu z tym wszystkim ciężko, bardzo ciężko. Bywało, że od natłoku emocji nie był w stanie pracować i funkcjonować tak, jak robił to do tej pory. Ale czas płynął dalej. A dla Isao czas był największym sprzymierzeńcem, gdy musiał się uspokoić i pogodzić z czymś. Tak więc pogodził się. A przynajmniej częściowo, bo poczucie winy i gorycz z nim związana będzie mu towarzyszyła do końca życia.
Starał się jednak zostawiać za sobą te myśli. Obiecał sobie, że będzie odwiedzał brata i dbał o niego, dbał o ich relacje. Obiecał sobie, że zapyta o grób matki i będzie ją odwiedzał zawsze, gdy zawita do M-3. Powtarzał sobie, że przeszłości się nie zmieni i nie może żyć z poczuciem winy i pozwalać, żeby go przytłoczyło. Miał brata, miał rodzinę. I to teraz było dla niego najważniejsze. Dzięki temu, dzięki tym myślom i dzięki upływowi czasu, burza emocji szalejąca w jego wnętrzu przycichła, oddaliła się. A może znikła całkiem?
Nie wiem ile czasu minęło odkąd Isao był w mieście po raz ostatni. Miesiąc? Dwa? Pół roku? Nie, to nie jest ważne. Ważne jest to, że minęło go wystarczająco dużo, by był w stanie stawić czoła rzeczywistości i odwiedzić ukochanego brata. Dzięki wspomnieniom, które do niego powróciły, ta niewielka nić między nimi, której niemalże nie dostrzegał ostatnim razem, teraz była znacznie grubsza, solidniejsza i widoczna. Czuł coś, czego wcześniej nie czuł. Przywiązanie, radość, miłość. Mimo braku wielu wspomnień wiedział już, że brat był stałym elementem jego wcześniejszego życia. Zawsze był przy nim. Od narodzin aż do śmierci. A nawet jeszcze przed narodzinami.
Tak więc gdy poczuł, że już jest gotowy - wyruszył do miasta. To była jego pierwsza wizyta spowodowana czymś innym niż potrzebą zdobycia czegoś. Przyszedł odwiedzić brata! Jakże dumnie i fantastycznie to brzmiało w jego głowie. Miał obawy przed wejściem do M-3, to oczywiste. Wszak nie chciał zostać przyłapany przez wojsko i złapany. Starał się więc chodzić bocznymi uliczkami, jednocześnie starając się nie zgubić oraz próbując sobie przypomnieć drogę do mieszkania brata. Trochę mu to zajęło nim dotarł na miejsce, ale ważnym było, że obyło się bez zbędnych przygód. Nie był pewien czy zastanie Iseia w domu. Ale gotów był w razie potrzeby czekać pod drzwiami w nieskończoność.
Stanął przed blokiem i spojrzał na niego. To tu - powtórzył sobie w myślach, łapiąc głęboki wdech. Zrobił krok w stronę wejścia, ale coś go zatrzymało. Usłyszał wołanie. Z początku nie skojarzył, że ktoś krzyczy właśnie do niego. Nie przyzwyczaił się jeszcze do myśli, że posiada brata bliźniaka, który wygląda identycznie jak on sam. Jednak jego trybiki zaczęły działać całkiem szybko i już po chwili odwrócił się, patrząc ze zdziwieniem na właścicielkę głosu, który przed chwilą rozbrzmiał. Nieco zbity z tropu przyglądał się jej. Szybko zorientował się, że skądś ją zna. Chwile zajęło mu przypomnienie sobie, że jest to dziewczyna ze zdjęcia. I kiedy tylko się o tym zorientował, na jego twarzy natychmiast pojawił się szeroki uśmiech.
-Hej! Nie denerwuj się, kochana. Wyszedłem do sklepu i już jestem. Zdążyłem na czas, więc nie złość się. - wypalił bez namysłu, próbując ukryć rozbawienie słyszalne w jego głosie. Podszedł bliżej niej z szerokim uśmiechem na twarzy. Jeżeli Mint nadal nie zorientowała się, że ma do czynienia z kimś innym, zapewne mogła być zdziwiona faktem, że "Isei" tak nagle rozweselił się. Zwłaszcza, że przyszła go pocieszyć. - Więc o co chodzi? Chcesz iść do mieszkania, czy może skoczyć gdzieś coś zjeść? - zaproponował, będąc ciekaw tego co wybierze. I kiedy się zorientuje, że nie rozmawia ze swoim przyjacielem. Problem pojawiłby się gdyby wybrała wyjście na miasto. Isao nadal bowiem obawiał się wychodzenia w miejsca publiczne. Nie miał też przy sobie pieniędzy. Ale w tej chwili płynął z prądem. Bawił się całkiem nieźle. Musiał też przyznać, że przyjaciółka Iseia była niezwykle urodziwą kobietą. Ciekaw był czy między nią, a jego bratem naprawdę nie było niczego poza przyjaźnią.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.07.15 15:55  •  Ulica Empty Re: Ulica
Oczywiście dziewczyna nie mogła powiedzieć, że uśmiech na twarzy przyjaciela jakoś ją rozczarował. W końcu przyszłą tu właśnie po to, aby zobaczyć ten pogodny wyraz na jego mordce, chociaż była pewna, że będzie jej to dane dużo później i będzie ją to kosztowało wiele ciepłych słów, żartów i sprytnych podchodów. I chociaż powinna być zadowolona z faktu, że Iseiowi najwyraźniej jednak wrócił humor, to po chwili trochę się zmartwiła. A co, jeśli tylko tak udawał, żeby nie zawracać jej głowy swoimi humorami? Rany, rany... wszystko tylko się komplikowało, ale Mirae starała się nie dać po sobie poznać, że zachowanie chłopaka trochę ją skonsternowało.
- Przecież umawialiśmy się u ciebie - przypomniała mu, a raczej tak jej się tylko wydawało. Bo przecież to nie z Isao rozmawiała jakiś czas temu, choć nie miała o tym zielonego pojęcia. Gdyby tylko wiedziała, kim ten wysoki blondyn jest tak naprawdę, możliwe, że zemdlałaby z wrażenia albo uciekła z piskiem. W końcu to nie był człowiek. A skoro nie człowiek, to na pewno musiał być straszny. Mięta nie słyszała wiele o tym, co dzieje się za murami, ale właśnie z tego powodu to wszystko wydawało się jeszcze bardziej przerażające, niż mogło się okazać w rzeczywistości. W końcu ludzie zawsze najbardziej bali się tego, co nieznane, a Isao, czy chciał czy też nie, w jej oczach był tego częścią. To znaczy byłby, gdyby od razu zorientowała się, że to nie Isei.
- Poza tym nie ma sensu iść teraz na miasto, mam coś dla ciebie - uśmiechnęła się promiennie, wolną dłonią lekko poklepując torbę, którą ze sobą niosła. Prawdziwy Isei od razu domyśliłby się, że to coś do jedzenia, ale Isao nie musiał mieć o tym pojęcia. - No chodź - pociągnęła go niezbyt mocno za ramię, zaraz potem puszczając go i wchodząc do klatki jako pierwsza. - Idziemy na górę i zaraz mi wszystko opowiesz, bo czuję, że jest co opowiadać - mówiła, wspinając się po schodach przed chłopakiem. Zatrzymując się na chwilę na półpiętrze odwróciła się do niego przodem, a dzięki temu, że on stał kilka stopni niżej, wyjątkowo miała jego twarz na równi ze swoją. - Tylko nie chcę znowu słyszeć, że wszystko jest w porządku, bo dobrze widzę, że nie jest - wycelowała w niego wskazujący palec, jakby chciała mu w ten sposób zagrozić, ale tuż potem uśmiechnęła się znów, obracając tę swoją małą prośbę w żart, odwróciła się i kontynuowała pełną życia wspinaczkę po schodach. Zatrzymała się dopiero przy drzwiach do jego mieszkania, czekając, aż gospodarz jej tworzy. Nie miała przecież bladego pojęcia, że Isei tak naprawdę czeka na nią w środku. Zapowiadała się niezła heca...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.07.15 23:54  •  Ulica Empty Re: Ulica
Isao nie miał o niczym bladego pojęcia. Nie wiedział o tym, że celem wizyty Mint u Iseia było rozweselenie go. Nie był świadom faktu, że jego brat jest przygnębiony, smutny lub coś w tym stylu. Gdyby o tym wiedział, przygnałby tutaj prędzej tylko po to, by go pocieszyć. Dobrze, że miał dobre wsparcie w postaci Mint. Ale tak się złożyło, że Isao trafił na moment kiedy dziewczyna zamierzała przyjść jego bratu z pomocą. Bardzo dobrze! Teraz mogli mu poprawić humor oboje. A przy okazji Isek miał okazję do zabawy. Może było to odrobinkę wredne, że nie uświadomił dziewczyny, jednak nie potrafił się oprzeć pokusie. Chciał rozegrać to w ten sposób i zobaczyć jej reakcje gdy już zobaczy oboje bliźniaków razem. Plus nie wiedział czy uwierzyłaby mu gdyby jej prosto z mostu powiedział ,,hej, jestem Isao - brat bliźniak Iseia". Nie był pewien co Mint wiedziała na jego temat, ale skoro sie przyjaźnili to powinna wiedzieć o tym, że Isei przez ostatnie lata brata nie miał. A przynajmniej tak sądził.
- No tak. Ale to tak zaproponowałem. Pomyślałem, że może masz ochotę zjeść coś w mieście. - odparł uśmiechając się jeszcze szerzej. Był niesamowicie zadowolony z faktu, że dziewczyna najwyraźniej nie zorientowała się o tym, że nie rozmawia ze swoim przyjacielem. To był tylko dowód na to, że byli tak cholernie podobni, że nawet ona się nie kapnęła. Rozbawienie Iska rosło z chwili na chwilę. Tak samo jak ciekawość reakcji Mint na to, gdy już dowie się prawdy. Nie miał świadomości tego, że Miętusek boi się nieludzi. Ale czy od razu musiała dowiadywać się także o tym, że Isao nie jest człowiekiem? Nie wiedział jak to się potoczy, ale nie zamierzał się teraz nad tym zastanawiać.
- Masz coś dla mnie mówisz? A co takiego dokładnie? Tak się składa, że jestem cholernie głodny więc mam nadzieję, że to coś dobrego. - odezwał się, przyglądając się jej z zaciekawieniem. Spojrzał też na torbę. Domyślił się, że w środku jest jedzenie. Zasugerowały mu to słowa dziewczyny. Wszak wcześniej proponował jedzenie na mieście, a potem dziewczyna stwierdziła, że nie ma potrzeby, bo ma coś dla niego. Normalnie być może by się nie zorientował o tym, jednak teraz starał się pozostawać czujnym. Wszak nie chciał się przypadkiem wydać zbyt wcześnie przez swoje nierozgarnięcie. Zaśmiał się gdy pociągnęła go za ramię i ruszył za nią.
- No już idę, już idę. - mruknął z rozbawieniem. - Nie jestem pewien czy jest co opowiadać, ale dobrze - porozmawiamy. - dodał, ciągnąc tą grę. Starał się ukrywać rozbawienie i miał nadzieje, że dobrze mu to szło. Zatrzymał się jednak nagle, gdy dziewczyna zatrzymała się i obróciła. Jej twarz znalazła się nagle tak blisko. Przez chwilę Isao był mocno zbity z tropu. Nie speszył się. Wszak on nie miał problemu w kontaktach z kobietami. Problem się zaczynał wtedy, gdy zaczynało chodzić o coś więcej niż przyjaźń. Zamiast tego uśmiechnął się z rozbawieniem. Mint. Tak blisko. Odebrał to jako kolejny dowód na to, że pomiędzy tą dwójką coś iskrzyło.
- Okej, okej, niech Ci będzie. - dodał, rozkładając przed sobą ręce w geście poddania się. Wyszczerzył się wesoło i cudem powstrzymał się od śmiechu. Cholernie podobała mu się ta zabawa! Był niesamowicie nakręcony, a ciekawość reakcji dziewczyny zjadała go od środka. Wspiął się za nią po schodach. Dobrze, że szła pierwsza, bowiem biedny blondyn nie bardzo pamiętał do których drzwi ma pukać. Gdy jednak stanęła przy jednych wiedział już, że to te.
No to do dzieła...
Kompletnie nie zwracając uwagi na reakcję Mint, Isao nie otworzył drzwi kluczem a... zapukał w nie. Zapewne dziewczyna była mocno zbita z tropu i zdziwiona. Może nawet zapytał czemu puka. Ale nawet jeżeli tak było - on nie odpowiedział, a jedynie uśmiechał się. W końcu gdy drzwi się otworzyły, on stanął przed Iseiem z szerokim uśmiechem. Rozłożył ramiona i natychmiast przytulił po męsku brata, klepiąc go także po plecach.
- Hej Isei. Mówiłem, że wrócę, a więc jestem. - odezwał się, odsuwając się jednocześnie. - I przyprowadziłem Ci kogoś. - odsunął się i wskazał dłonią na Mint. Zapewne dziewczyna była w mocnym szoku i nie wiedziała co się dzieje. Zaczął się śmiać. Nie wrednie, nie chamsko, nie złośliwie. Po prostu rozbawienie wzięło w nim górę.

zt x 2
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 16.06.16 15:26  •  Ulica Empty Re: Ulica
Ciekawe co będzie z Zone...
Nie mogła usiedzieć w domu, za wiele się działo wokół. Po ucieczce od ojca, pełna nowo odzyskanej wiary w siebie chciała napić się w ulubionym barze, lecz na miejscu zastała tylko zamknięte drzwi i zamieszanie do którego wolała się nie wbijać. Kilka smsów, powrót do domu by przebrać się w coś lepszego niż stara kiecka martwej matki i odstawić psiaki, a potem znowu na miasto, choć już zupełnie bez humoru.
Wszystko się jebie... Nie mam czego szukać u Joasia, w domu też skoro mama nie żyje... Nie mogę nikomu ufać...
Rozejrzała się po przechodniach, stojąc oparta o ścianę jakiegoś budynku. Nawet 'swoim' już nie patrzyła tak ufnie w oczy. Gdyby dowiedzieli się co wyprawiała na Desperacji...
Westchnęła. Czy nigdzie już nie było dla niej miejsca? Ilekroć nie sprawdzała telefonu, wiadomość z namiarami od Sam nie przychodził. Najwidoczniej nawet ci z Zone jej nie potrzebowali.
Do dupy to wszystko... Ao, jeśli serio istniejesz i masz mnie w swej opiece to weź coś łaskawie zmień na lepsze!
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 16.06.16 16:14  •  Ulica Empty Re: Ulica
- Przyjąłem, sir. Bez odbioru.
Ezra opuścił rękę, kończąc rozmowę prowadzoną za pomocą nadajnika w uchu. Rozkazy jakie dostał były proste - miał pilnować córki generała Ciernia, Nessy. Lavellan skrzywił się lekko, pamiętał jeszcze jak skończyło się ich pierwsze i ostatnie spotkanie. Wyglądało na to, że nie pomylił się co do jej osoby. Tak jak się tego spodziewał, w końcu dziewczyna zbuntowała się przeciw władzy ojca. Nie znał dokładnie całej historii, gdyż zajęty był treningami. Późniejszy awans na Eliminatora oraz zamieszanie związane z awansem na Głównodowodzącego i zamianą w biomecha sprawiły, że zapomniał o całym wydarzeniu, jednak teraz wspomnienia wróciły. Lavellan obserwował Nessę od momentu gdy ta wróciła do domu. Aktualnie znajdował się na dachu budynku o który się opierała. Zadumał się nieco widząc, jak bardzo dziewczyna się zmieniła. No no, gdzie podziała się ta wyszukana Nessarose?
- I gdzie twoja uległość, co słonko? - mruknął pod nosem i za pomocą zbliżenia kamery w prawym oku przybliżył obraz. Różowe włosy, swobodny ubiór. Nikt nie powiedziałby, że to ta sama dziewczynka co 3 lata temu. A już z pewnością nie Ezra.

Z rozmyślań wyrwał go samochód który zaparkował przed Nessą. W środku znajdowało się 4 mężczyzn, którzy wyraźnie czegoś od niej chcieli. Dobiegający z ulicy hałas sprawił, że żołnierz nie był w stanie usłyszeć o czym mówią, wyłapywał jedynie strzępy zdań.
- ...sz się zabawić? ...bimy ...akie ostre la..
Gwardzista prawie parsknął śmiechem. Mają chłopaki tupet, nie ma co. Szukać prostytutki w samo południe. Chociaż nie dziwił się, że panna Hyles została z nią pomylona. Samotna dziewczyna opierająca się o budynek, w dodatku z farbowanymi włosami... Postanowił na razie się nie wtrącać. Rozkazy jasno mówiły, że ma zareagować tylko jeśli coś bezpośrednio jej zagrozi, albo gdyby Nessa miała zrobić coś głupiego. I chyba będzie musiał się wtrącić. Jeden z mężczyzn otworzył drzwi i chwycił różowowłosą za rękę. Ezra opuścił przyciemniane szkło z ramki nad prawym okiem, zasłaniając elektroniczny wszczep i odbezpieczył "Szakala", jednak nie wyjął go jeszcze z kabury. Przykucnął na krawędzi dachu. Jeśli zostanie do tego zmuszony, to zareaguje.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 16.06.16 16:37  •  Ulica Empty Re: Ulica
No, chyba ci się coś pomyliło...
Co to, 'mamy cię'? Nagle z dopiero co zaparkowanego obok niej wozu wysiadł jakiś tępy gach i zaczął wyciągać do niej łapska. Grabił sobie u inżynier Hyles... życie mu niemiłe?
- Odwal się, albo pożałujesz. Jestem ze S.SPEC, mogę cię nawet aresztować! - warknęła wyrywając się mężczyźnie, który raczej nie podejrzewał kobiety noszącej się jak dziwka o aż tyle siły. Cóż, pozory mylą; te chude rączki kryły w sobie wystarczająco dużo mięśni by cały dzień bez problemu dźwigać opony, narzędzia i części zamienne, często cięższe niż mogłoby się wydawać. Ness wyglądała na chucherko, ale z pewnością nim nie była. W wojsku nie dało się pozostać delikatnym i bezbronnym.
- Lepiej zabieraj się stąd ze swoimi kolegami. Za zakłócanie porządku grozi więcej niż grzywna. - obejrzała się na obcego z typowym dla Hylesów chłodem i ruszyła dalej ulicą, nie przejmując się dłużej poczynaniem pozostawionych w tyle mężczyzn. Nie była akurat na służbie, jako inżynier nie miała nawet obowiązku pilnować miasta, ale miała zbyt parszywy humor by bawić się w wyrozumiałość.
Muszę się czegoś napić...
Przydałby się jakiś fajny bar. Picie samemu jest tak dobijająco żałosne...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 16.06.16 17:49  •  Ulica Empty Re: Ulica
Chłopak obserwował, jak dziewczyna wyrywa się i mówi coś z wyraźnie zagniewaną miną. Ezra uspokoił się nieco. Wygląda na to, że nie miała zamiaru z nimi i-

- Oh, doskonale wiemy kim jesteś...
Mężczyzna wysiadł z samochodu razem z jednym ze swoich towarzyszy i gwałtownie objął Nessarose pod biustem jedną ręką, drugą zatykając jej usta by nie mogła krzyczeć. Jego towarzysz chwycił ją za nogi, unosząc wierzgającą się dziewczynę w powietrze. Lavellan zareagował błyskawicznie. Wstał i postawił krok do przodu, by skoczyć w dół budynku, odbijając się od dachu. Opadając w dół aktywował swój pancerz R.A.P.T.O.R., jednocześnie strzelając w stronę ściany z wyrzutni, by wbić w nią szpony pełniące rolę haka. Czerwony płaszcz załopotał, gdy linka wyhamowała jego pęd ledwo kilka metrów nad samochodem. Przyciągnął do siebie ramię ze szponami. Lądowanie ważącego 160 kg biomecha na masce samochodu spowodowało paskudny hałas giętego metalu, podnosząc na kilka sekund do góry tył pojazdu. Giętki ogon zakończony szpikulcem zabłysnął pomiędzy kłębami dymu dobywającego się z silnika, wbijając się w czaszkę siedzącego z tyłu mężczyzny, a następnie przebijając się w fontannie krwi rzez klatkę piersiową kierowcy. Lavellan wystrzelił do przodu, na zmaltretowanej już i tak masce pozostawiając kolejne wgniecenia, gdy odbił się od niej za pomocą wzmacnianych metalowych protez. Napastnik trzymający dziewczynę za nogi puścił ją teraz, sięgając po pistolet. Ezra zmarszczył brwi. Początkowo myślał, że przeciwnikami są Łowcy, jednak poruszali się zbyt wolno jak na nich. Cóż, zajmie się tym potem. Kula posłana za pomocą "Szakala" rozsadziła na kawałki głowę napastnika, rozsyłając po okolicy kawałki tkanki i strugi krwi. Kaliber 12,7 mm był w  stanie przebić się przez większość pancerzy, a trafienie w głowę... Żołnierz skrzywił się zrezygnowany.

Na bank mnie za to ochrzani...

Szybkim ruchem wsadził pistolet do kabury. Ostatni przeciwnik odepchnął od siebie Nessę i zaczął uciekać. Ezra zawahał się, jednak udało mu się złapać dziewczynę zanim upadła. Rzucił na nią szybkie spojrzenie, szukając śladu jakiegokolwiek zranienia, jednak z ulgą niczego nie zauważył. Wzrok bursztynowej tęczówki spoczął na jej twarzy gdy spojrzał jej w oczy. Parsknął lekko i posłał jej krótki uśmiech, ścierając z jej policzka krew która ją obryzgała.
- Dzień dobry. Zmieniłaś się Ness. Ładne włosy.
Odstawił ją ostrożnie na ziemię, nie zważając na ewentualne pytania. Dziewczyna i tak prawdopodobnie go nie poznała. Od czasu ich spotkania zapuścił włosy, zaś poparzona prawa strona twarzy wraz z przyciemnianym szkłem pełniącym rolę opaski na prawym oku zmieniły jego rysy. Także jego głos był inny niż wcześniej, zastąpiona syntetyczno-mechanicznym zamiennikiem krtań nadawała mu nieco...komputerowego brzmienia. Machnął krótko ogonem i ruszył biegiem za ostatnim napastnikiem.

Co za wzruszające spotkanie po latach...

Pościg nie zajął długo. Wspomagany technologią żołnierz był w stanie rozpędzić się do 65 km/h, a jego przeciwnik był tylko zwykłym człowiekiem. Dopadł go gdy tamten akurat skręcił w złą uliczkę. Cóż, zdarza się. Wraz z kolegami raczej nie wziął pod uwagę, że szyki pomiesza im ochroniarz Nessy. W końcu oficjalnie żadnego nie miała, w dodatku wszyscy wiedzieli o tym że nie jest w najlepszych stosunkach z ojcem. Ciężko ukryć coś takiego po publicznym oświadczeniu.
- Mam cię kolego. - powiedział lekkim tonem Ezra, dezaktywując pancerz. Zbyt długie używanie go strasznie go męczyło, a coś czuł że ten dzień będzie długi. Bardzo długi. Głównie ze względu na Nessarose. - Bądź tak grzeczny i-
Mężczyzna obrócił się, trzymając w dłoniach pistolet. Lavellan rzucił się w bok, chcąc uniknąć wystrzału, jednak kula nie była wymierzona w niego. Niedoszły porywacz wsadził sobie lufę w usta i pociągnął za spust.

- Kurwa! Musiałeś wszystko utrudnić cwelu?! - wysyczał przez zaciśnięte zęby, podchodząc do trupia i posyłając mu kopnięcie. Teraz czeka go najpewniej żmudne przesłuchanie i szukanie winnych. Czemu życie tak bardzo lubi się komplikować? Zrezygnowany ruszył do miejsca gdzie zostawił pannę Hyles. Na miejscu powinien być już patrol S.SPEC, wezwał go przez nadajnik gdy zostawił dziewczynę samą. W końcu w okolicy mogli czaić się współpracownicy tamtej czwórki. Chłopak potarł dłonią policzek, dotyk chłodnego metalu działał przyjemnie na skórę. Westchnął ciężko:
- Z dwojga złego wolę oblanie herbatą niż opryskanie krwią i resztkami mózgu jakiegoś typa. Uznam, że teraz jesteśmy kwita Ness.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 16.06.16 18:17  •  Ulica Empty Re: Ulica
...co?
Dobra, jej błąd - nie powinna była odwracać się tyłem do potencjalnych napastników. Jakoś zwyczajnie nie pomyślała, że mogliby chcieć ją dalej nagabywać. Nie trudno więc było im ją dogonić i złapać, choć od razu zaczęła się szamotać i próbowała wydzierać. Zasłaniające jej usta łapsko doznało bliskiego spotkania z białymi jak śnieg ząbkami, lecz nie starczyło to by choć trochę zniechęcić agresora. Dopiero jakiś grzmot czy trzask z tyłu odwrócił uwagę mężczyzn.
Co do...
Nie miała czasu by dociec o co chodzi, ani co się wokół niej dzieje. Jeden z obcych padł przed nią jak mucha, obryzgując twarz kobiety strugą krwi. Potem drugi nawiał, a inni... nim się obejrzała, inni też leżeli martwi.
Upadła... ale nie na ziemię, a w cudze ramiona. Jakiś mechaniczny dziwak pochwalił jej fryzurę, otarł policzek, a następnie pobiegł dalej, jakby to był jakiś głupi film akcji w którym główny bohater robi piorunujące wrażenie na nic nie ogarniającej kobiecie. I wiecie co? Zrobił...

- Mówiłam już, nie wiem kim byli i czego chcieli! Nie, nie robiłam nic podejrzanego. Wyszłam na spacer i wtedy... - ponad ramieniem przesłuchującego ją SPECa, Ness dostrzegła powracającego w tą stronę biomecha i olewając zadającego dalsze pytania kolegę z woja, podeszła do wybawcy, który powitał ją najdziwniejszym tekstem na podryw jaki słyszała w całym swoim życiu.
- Ty... - zaczęła, zatrzymując się przed nim, patrząc mu prosto w oczy. Serce biło jej jak oszalałem, piersi falowały od szybkiego oddechu, a na twarzy wykwitł rumieniec. W jasnych oczach widać było coś na kształt podziwu, gdy Hylesówna otworzyła usta i...
- CZY TY W OGÓLE MYŚLISZ, DO CHOLERY? Jest środek dnia, wokół pełno cywili, a ty... ty... Nie możesz niszczyć mienia i masakrować ludzi! Z Desperacji się urwałeś?!
Wszyscy teraz na nich patrzyli. SPECe zajmujący się szacowaniem strat, badaniem i sprzątaniem ciał, spisujący zeznania i cała reszta. Każdy kogo dotarł jazgot wściekłej jak byk inżynierki momentalnie rzucił to czym właśnie się zajmował i z otwartymi ustami przyglądał się tej scenie; baba i półrobot bojowy. To ci dopiero para...
- Poczekaj aż złożę raport... albo oni to zrobią, bo przecież im dojebałeś roboty! - wskazała wojskowych, którzy momentalnie wrócili do pracy, udając, że nic nie słyszą co się o nich mówi.
- Debil. Głupek i kretyn... kim ty właściwie jesteś? - skrzyżowała ręce. Nie żeby ją to interesowało, ale zaczynało jej brakować na niego epitetów.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 16.06.16 19:31  •  Ulica Empty Re: Ulica
Przynajmniej tym razem nie udaje miłej.

Nie to żeby spodziewał się podziękowań, co to to nie. Ale zaskoczyło go nieco to, że najwidoczniej zapomniała o tym, że napastnicy chcieli ją porwać... Słuchając jej krzyków rozejrzał się po otaczających go ludziach szukając potencjalnych zagrożeń. Wydawało mu się, że kilku z członków S.SPEC go poznało, sądząc po ich bladych nagle twarzach. A może to kwestia tego, że wkurzył córkę samego generała Ciernia? Uniósł brew słuchając fragmentu o Desperacji. I to ona robi mu kazania? Zabawne. Jego wzrok sam zawędrował w okolice jej klatki piersiowej. Nie ma co, ma czym oddychać... Spojrzał jej prosto w oczy, wykorzystując to, że najwyraźniej zabrakło jej już epitetów. Swoją drogą, po mechaniku spodziewał się znajomości większej ilości przekleństw.
- Proszę się uspokoić panno Hyles. - powiedział spokojnym tonem, całkowicie ignorując wcześniejsze wyzwiska.- Moim zadaniem jest ochrona pani i pani ojca. I to też właśnie robiłem. Żadna z osób postronnych nie ucierpiała, proszę mnie nie obrażać sugerując niekompetencję.
Uniósł dłoń do ucha, aktywując nadajnik i ignorując przy tym jej ostatnie pytanie. Skoro jej ojciec nie poinformował jej o jego istnieniu i tożsamości, to i on nie miał zamiaru tego robić. Uśmiechnął się mściwie w duchu, widząc, że nie pomylił się co do oceny Nessarose kilka lat temu.
- Panie generale melduję że miała miejsce próba porwania pańskiej córki. Zająłem się całą sytuacją, jednak ostatni z napastników wolał popełnić samobójstwo, niż dać się złapać... Wykluczyłem możliwość, że byli Łowcami, działali zbyt zdezorganizowanie. Tak. Przyjąłem, sir. Bez odbioru.

Rozłączył się i opuścił rękę, przyglądając się przy tym pracy ekipy zabezpieczającej miejsce zdarzenia. Ruszył przed siebie i przysiadł na masce zniszczonego samochodu, ignorując obecność dziewczyny. Fakt, że nikt do niego nie podszedł by go przesłuchać, świadczył o tym, że został prawdopodobnie rozpoznany. Nessa może i nie wiedziała na kogo przed chwilą nakrzyczała, ale zwykli członkowie S.SPEC musieli kojarzyć biomecha z jednym okiem z osobą dawnego głównodowodzącego. Zresztą przed chwilą rozmawiał z samym generałem... I tak będzie musiał złożyć mu raport. Spojrzał zagadkowo na Nessę, jakby oceniając ją wzrokiem. Taaaak... Zdecydowanie się zmieniła, chociaż musiał przyznać, że jej obecny styl o wiele bardziej mu się podobał. Opuścił wzrok niżej i zmarszczył brwi.
- Cholerny szmelc. - mruknął cicho, widząc, że jeden ze szponów nie chce się zginać. Takie już uroki mechanicznych protez, że czasem odmawiają współpracy. Spróbował odblokować mechanizm próbując zgiąć palec drugą ręką, ale mu się nie udało. Zaklął cicho pod nosem.

Wszystkie te czynności miały dać mu czas na zastanowienie się nad obecną sytuacją. Owszem, mógłby przyznać się do tego kim jest. Jednak przypuszczał, że rozzłości to jeszcze bardziej dziewczynę. O ile było to możliwe. Ezra stwierdził, że nie ma sensu próbować się z nią zaprzyjaźnić. Jako osoba wynajęta przez jej ojca był już z góry na straconej pozycji. Kopnął piętą felgę samochodu, dobywając z niej metaliczny pogłos i wstał. Chyba wystarczy tego milczenia. Odezwał się, a jego elektroniczny głos częściowo maskował rezygnację kryjącą się w głosie:
- A czy ma to jakiekolwiek znaczenie panno Hyles? Zostałem wynajęty przez pani ojca, więc prawdopodobnie już od samego początku jest pani do mnie uprzedzona. Proszę jedynie o nieutrudnianie mi pracy. Odeskortuję teraz panią w jakieś bezpieczne miejsce, upewniając się wcześniej że nic pani nie grozi. Znajomość mojego imienia nic pani nie da, mam panią ochraniać, a nie się zaprzyjaźniać. O ile nie będzie tego wymagała sytuacja, postaram się pani nie kłopotać swoją obecnością, trzymając się z daleka.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 16.06.16 20:06  •  Ulica Empty Re: Ulica
- Ochraniania mnie i mojego...
Cholerny stary dziad...
- Nie życzę sobie by jakaś kupa złomu ganiała za mną i rozpieprzała pół ulicy z byle powodu! Nie obchodzi mnie czy tak kazał ci mój ojciec, masz się odwalić ode mnie i koniec tematu!
Zero wdzięczności. O podziwie też można już zapomnieć, przepadł w momencie, gdy mister Puszka przyznał się do konszachtów z diabłem generałem Hylesem.
Polazł... No i dobrze, o to jej chodziło! Nikt się nim nie przejmował, pewnie miał za duże chody u wysoko postawionych. Ewentualnie nikt nie chciał mieć nic do czynienia z takim szmelcem. Na kilometr dało się poznać, że potrzebował gruntownego przeglądu. Jedna taka akcja więcej i się rozsypie na części.
Patrzyła jak metalowy bohater próbuje poradzić sobie z zablokowanym szponem.
Dziecko, nic na siłę, bo jeszcze złamiesz...
Westchnęła. Gdyby tylko miała przy sobie swoje narzędz... Nie. Cofnij. Czemu miałaby pomagać takiemu psu na posyłki? Skoro pracował dla Ciernia, to niech generał o niego dba. To jego własność.
Podszedł? Dziwne, przecież chyba jasno się wyraziła co sądzi o jego towarzystwie. Może nie dotarło to do jego blaszanego łba? Ness zmrużyła oczy z rosnącą irytacją.
- Nie potrzebuję twojej pieprzonej eskorty i nie chcę byś robił burdel wszędzie gdzie pójdę. - posłała mu ostre spojrzenie.
- Mój ojciec nie wszędzie tak łatwo po tobie posprząta. Następnym razem nie odwalaj takiej popisówy.
Odwróciła się z zamiarem odejście w bliżej nieokreślonym kierunku, gdy dostrzegła w oddali zielony napis.
Kościół Nowej Wiary...
Co jej szkodziło? Nie miała gdzie się podziać, a tam może nie pozwolą wleźć niezwiązanemu w żaden sposób z kościołem mechowi. A nawet jeśli, to sojusz powinien być wystarczającym argumentem by nie bombardował im siedziby.
Wreszcie trochę spokoju.

[zt]
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie   •  Ulica Empty Re: Ulica
                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 1 z 2 1, 2  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach