Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next

Go down

Pisanie 08.07.19 12:19  •  Złomowisko Empty Złomowisko
Złomowisko YVyNWRg

Miejsce to jest też często określane cmentarzem pojazdów, bowiem jest jednym z punktów, w których do wiecznego spoczynku składano wszelkie maszyny używane do przewozu groźnych odpadów, wraki zaśmiecające brzegi, rozbite samoloty; do wyboru, do koloru. Wiele z pojazdów poustawianych jest w szeregach, między którymi są przerwy na tyle szerokie, że spokojnie mogłyby się między nimi mijać dwa sporawe samochody. Znajdują się tu też jednak stosy złomu i zamknięty na cztery spusty hangar. Pomiędzy gratami i wrakami rozstawionych jest kilka dźwigów. Cały teren jest ogrodzony płotem z miejscami dziurawej siatki i ponadto zamieszkały przez parę skłóconych ze sobą gatunków bestii.

Temat zaklepany przeze mnie na czas obecnego etapu wydarzenia "Wielkie Łowy".
                                         
Kirai
Poziom E
Kirai
Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Jirō Hirai.


Powrót do góry Go down

Pisanie 08.07.19 18:12  •  Złomowisko Empty Re: Złomowisko
Jęk starych maszyn, z których przynajmniej część musiała pamiętać czasy najdawniejsze, same początki nowej, nieprzyjaznej ery, stawał się dla przebywających tu osób białym szumem. Lazarus, Karitsuki i Koks znaleźli się przed zionącym pustką dawnym wjazdem na teren ogrodzony. Dwójka śmiałków otrzymała krótką chwilę na przygotowanie się do dalszej części przygody, by zebrać broń bądź inne przydatne do ewentualnej walki — wszak opcję z negocjacjami odpuścili — przyrządy. Oba samochody, zarówno ten Borisa, jak i ten prowadzony przez Koksa, zostały zaparkowane przed dawną bramą.
Wy szukacie, ja pilnuję tu – poinstruował ich obecny z nimi Ropożłop swoim niskim, chrapliwym i nieprzyjemnym głosem. Wysiadł z pojazdu i oparł się o maskę samochodu. A szukać mieli co i najpewniej mieli trochę czasu dla siebie, by rozwijać swoją wielką przyjaźń; złomowisko było zdecydowanie spore. Z predyspozycjami Karitsuki na pewno mogliby dosłownie poszatkować przynajmniej parę wraków, by wydobyć z nich przydatne części. Fortunnie Koks sporządził im listę tego, co mogłoby się okazać przydatne. Niefortunnie przynajmniej jeden z uczestników nie umiał czytać krzaczków.
  Odesłani na poszukiwania śmiałkowie i amatorzy łowienia rybek, mogli po swojej lewej — za jednym z rzędów pojazdów — usłyszeć coś. Szurnięcie, tupnięcie, głuche odbicie się metalu o podłoże, wreszcie jęk, smutny i pełen bólu, który wydać mogło coś, co miało cokolwiek wspólnego z człowiekiem. Nie dało się wyróżnić konkretnego słowa, ale dźwięki już jak najbardziej; jęk otwierały sylaby „buuuooo”, a kończyła „iiii”. A potem...
  Tup, tup, tup. Ile to to nóżek? Kto nadchodzi?

Aktualne cele, pogoda i termin:
x cel: sprawdzenie źródła dźwięku bądź zignorowanie go i rozpoczęcie poszukiwań.
x pogoda: dość ciepło, około 26°C. Brak wiatru, bezchmurne niebo. Zegary wskazywałyby okolice godziny 19.
x termin: 15.07, godzina 23:59.

Dodatkowe:
x Na ten moment termin wynosi dalej tydzień od mojego posta. Gdybyście chcieli krótszy (wolę nie wydłużać, żeby wszystko było jakoś fajnie skoordynowane), to dajcie znać pod swoimi postami.
x Tym razem robimy coś więcej niż tylko gadanie, toteż poproszę o wasz ekwipunek.
x Jeżeli uważacie, że konkretna lista się wam przyda, w następnym poście wam ją rozpiszę, ale ogółem plan jest taki, że za współpracę w tę czy inną stronę, ktoś wam to da. Po dobroci albo po złości.
x Gdybyście chcieli coś do schematów, co na logikę można by było tu odnaleźć, dajcie znać, a ja postaram się wam w jakimś momencie to podrzucić.
x Kari — z racji króliczych genów — słyszy całe zajście wyraźniej niż Laz i jest zaalarmowana szybciej dzięki umiejętności instynktu zwierzyny.
                                         
Kirai
Poziom E
Kirai
Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Jirō Hirai.


Powrót do góry Go down

Pisanie 10.07.19 23:54  •  Złomowisko Empty Re: Złomowisko
 Wysiadając ze swojego auta dezerter aż gwizdnął z podziwem, gdy w końcu mógł zachwycać się celem ich podróży. Tylu maszyn w jednym miejscu, ile widział teraz na złomowisku, nie spotkał nigdy wcześniej. Czerwone ślepia prześlizgiwały się od jednego pojazdu do drugiego, uważnie badając ich ogólny stan i potencjalne do pożyczenia części. Ogólny rozrachunek wychodził tak dobrze, że Lazarus niemal czuł jak zdradza swój własny samochód. Na szczęście ten pozostał już daleko w tyle, pod bramą i pod opieką Ropożłopa, bo zarówno Boris jak i jego pies nie mogli się doczekać kiedy znajdą się między tymi wszystkimi autami i gdy tylko nadarzyła się sposobność - czmychnęli do środka.
 Gdyby nie obecność wymordowanej to pewnie obaj zapomnieliby po co tu w ogóle przyszli. Przez myśl przemknęło mu, że może to i dobrze, że jednak nie poszedł sam. Cichym cmoknięciem przywołał węszącego wszędzie Burego do siebie, żeby się psiątko czasem gdzieś nie zapędziło i nie zgubiło, i dopiero wtedy skierował ukryte za przeciwsłonecznymi szkłami ślepia w kierunku królikowatej.
Czytaj, co tam Kokos nam nabazgrał – rzucił rad, że wcześniej udało mu się zwinnie wymigać od przejęcia listy.
 W rękach łowcy nie byłoby z niej całkowicie żadnego pożytku, do czego jednak się nie przyznał, woląc zwyczajnie obowiązek dzierżenia świstka papieru zrzucić na dziewczynę.
 Bury zaalarmowany przez dziwne dźwięki spojrzał w ich stronę i machnął niepewnie ogonem. Lazarus miał tylko nadzieję, że ten już dawno zapomniał o swoim poprzednim domu, bo głównie ze względu na psa nie zaproponował odwiedzin na zupełnie innym złomowisku. Poświęcać teren, który się już zna dla psychicznej wygody jakiegoś wypłosza. Dobrze, że nikomu nie powiedział tego na głos.
 Posłał dziewczynie ponaglające spojrzenie, a Bubusia zbeształ w myślach za uporczywe, współczujące piski kierowane cholera wie do kogo, a mimo to sięgnął po karabin - nie tyle do obrony, ale głównie po to, by ten nie spadł mu z pleców na łeb przy tym, co zaraz miał zamiar zrobić. Po chwili wahania przyklęknął na jedno kolano i pochylił się, by pod podwoziami znajdujących się tu pojazdów spróbować zorientować się, co się odwala po ich lewej i co najważniejsze - nie wychylać się bez potrzeby.

Ekwipunek:

____
// Co do terminu to wolałbym krótszy, może 4-5 dni max, bo i tak przyłapuję się na tym, że zwlekam do ostatniego dnia zamiast spiąć dupsko i odpisać wcześniej .w.
                                         
Lazarus
Dezerter
Lazarus
Dezerter
 
 
 

GODNOŚĆ :
Boris Nikołajewicz Azarow; Lazarus bądź po prostu — Łajza


Powrót do góry Go down

Pisanie 12.07.19 21:41  •  Złomowisko Empty Re: Złomowisko
Niezbyt przypadła jej do gustu jazda tym głośnym, niewygodnym, paskudnym pojazdem, o czym jasno i dobitnie dała znać siedzącemu obok niej, kierującemu tym metalowym potworem Lazarusowi. Ze skulonymi na różowych włosach, puchatymi uszyma truła mu dupę przez caluteńką drogę, przygryzając mocniej ząbki na trzymanym w nich źdźble jakiegoś niezidentyfikowanego, smaczniutkiego dla niej chwasta. Prawdziwa, nieskalana ulga zalała ją w chwili, w której dobrnęli wreszcie - wreszcie! - na miejsce zawalone i zasypane stalowymi, porzuconymi wieki temu śmieciami, na co pokręciła ze zdegustowaniem i niechęcią nosem. Z krzywą miną i zmrużonymi w niezadowoleniu, delikatnie fioletowymi ślepiami otworzyła drzwiczki i wyszła na zewnątrz, na powietrze na tyle świeże, na ile na Desperacji oraz tutaj mogło ono być. Parsknęła i prychnęła, trąc czubek noska i drugą, wolną dłonią odbierając od Koksikunia karteczkę zawaloną znajomymi jej, poskręcanymi szlaczkami. Przejrzała je pobieżnie, lecz uwaga jej prędko przykuta została przez podjaranego, rzucającego się w odmęty złomowiska niczym spragniony człowiek na oazę mężczyzny, unosząc przy tym brewkę w zdumieniu i niedowierzaniu. Zaraz jednak na twarzyczce jej wykwitł zabarwiony złośliwością i psotnością uśmieszek, podczas gdy ona sama ruszyła ku niemu i jego czworonożnemu kompanowi lekkim, skocznym krokiem.
- Spokojnie, Mon, bo mi tu jeszcze na zawał zejdziesz - rzuciła do wesolutkiej, rozradowanej postaci, stając koło niego i wachlując się leniwie otrzymaną listą.

- Sam ją sobie przeczytaj - rzekła, przypominając sobie jego szybciutką ewakuację z dala od Koksika i Nadobnej Kartencji oraz nie kryjąc swojego parszywego rozbawienia za jakąś głupią fasadą niewinności czy neutralności. Pomachała pokreklanym skrawkiem tuż przed jego pyszczkiem, aby tuż po tym znieruchomieć na sekundę ulotną niby żyjątko wsadzone do ciekłego azotu - tylko jej uszka królicze wystrzeliły na baczność i strzygnęły ku dźwiękowi na lewo od nich rozbrzmiewającemu. Automatycznie i bez większego zastanowienia wetknęła listę za kawałek zbroi okalający jej pas, po czym chwyciła za rękojeść górnej katany i odwróciła się przodem do odgłosu dobiegającego zza jednego z pojazdów. Wyszczerzyła się - szeroko i z ukontentowaniem, i zapałem gorącym - przyjmując postawę do ataku - nigdy defensywy, nigdy - i przesuwając się płynnymi krokami w prawo - tak, aby w pewnej chwili móc ujrzeć to, co skryło się za wrakiem żałosnym i zdewastowanym. Zignorowała kompletnie swojego tymczasowego kompana, skupiając się w pełni na potencjalnym, cudownym i wspaniałym zagrożeniu - ach, troszkę rozrywki przywitało ich już na samiuteńkim początku buszowania pośród pojazdów tutejszych i uziemionych! Jak pięknie!
- Co się tam tak ślamazarzysz? Wyłaź i chodź się zabawić, hah! - wykrzyknęła raźnie i z podekscytowaniem palącym jej żyły, popychającym ku świeżej akcji, obiecującym słodką euforię wypływającą z możliwej, ewentualnej potyczki.

Ekwipunek:
Terminy mogą być krótsze o/
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.07.19 20:16  •  Złomowisko Empty Re: Złomowisko
Gwizd dezertera mógł być zgubą, tak małą, a tak znaczącą, tak przeważającą o tylu rzeczach. Szur, świst, krok, tup, tup — coś na pewno to usłyszało, a to nie mogło umknąć niejednoznacznie bardziej zwierzęcej części wesołej kompanii. Cmentarzysko żyło i zdawało się mieć dość dobrze, choć z początku można by było nabrać się na grę pozorów, jaką była martwa skorupa, poruszana jedynie jęczącym między skrawkami metalu wiatrem.
 Rozmowa? Wołanie? Dźwięki? Warto?
 To, co oni sami usłyszeli, wydawało się być jasną odpowiedzią na słowo-pytanie — nie. Buooooiii, buuuoooiii, nawoływanie (domniemane przynajmniej) zdawało się coraz bardziej uporczywe i desperackie, przeplatane cichym łkaniem i odgłosami szamotania się. Jak mogło się wydawać, było ono absolutnie nieskuteczne. Może to jakieś zwierzę szykujące się do przypuszczenia ataku? Może wabiło, może chciało wydawać się słabe, niewinne, obolałe i oczekujące dobicia?
 To, co zobaczyli, wcale nie musiało udawać. Z perspektywy Lazarusa ciężko było dojrzeć jakieś konkretniejsze wskazówki; choć pochylał się przy ciężarówce, to auto, z którym stała w parze, a zatem znajdujące się na linii wzroku dezertera, było najpewniej zwykłą osobówką. Widział z tej perspektywy leżący na ziemi człekokształtny, jednak powyginany twór, którego domniemana dolna połowa ciała była przygnieciona dość skutecznie czymś ciężkim.
 Karitsuki, z racji śmiałości, mogła pozwolić sobie na dokładniejszy wgląd w sytuację i osąd. Krok po kroku docierała do źródła dźwięków, które okazało się być najpewniej średnio świadomym wymordowanym w podartych resztkach i strzępkach ubrań. Jegomość, a raczej jego ciało od pasa (?) w dół przygnieciony był obróconą do góry spodem dolną częścią niewielkiego samochodu, bez siedzeń, bez wszelkich odstających elementów, bez silnika. Stworzenie było zbudowane cokolwiek groteskowo, zupełnie tak, jakby w dłoniach mutacji było ludzikiem z gumy. Obie ręce długie, przy czym jedna — prawa — wręcz gigantyczna, ciało, mimo pozycji wyglądało na zgarbione, szyja i kark były mocne, grube, z kolei łysa głowa dość spora i również takie były oczy. Wielkie, nierozumiejące, mętne.
 Znalezisko na jej widok — i okrzyk — wydało z siebie kolejny rozpaczliwy krzyk (phooo… szeu!) i uderzyło nieforemnie wielką łapą w znajdujący się wrak osobowego samochodu. Huk, jaki to wywołało, był jednak równie drażniący dla obojga. Borisa z kolei zaskoczyło coś jeszcze: przez szparę między ciężarówką i osobowym z pierwszego wozu coś spełzło. Istota tak podobna do tej przygniecionej, zszokowanej, jednak całkowicie wysuszona, pozbawiona oczu i zionącą pustką przyglądająca się i przemawiająca do Azarowa.


  Aktualne cele, pogoda i termin:
x cel: zbadajcie sytuację i zdecydujcie, co robicie z wymordowanym.
x pogoda: dość ciepło, około 26°C. Brak wiatru, bezchmurne niebo. Zegary wskazywałyby okolice godziny 19.
x termin: 19.07, godzina 23:59.

  Dodatkowe:
x termin, skoro wolicie krótszy, wyznaczam pięciodniowy.
                                         
Kirai
Poziom E
Kirai
Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Jirō Hirai.


Powrót do góry Go down

Pisanie 16.07.19 18:53  •  Złomowisko Empty Re: Złomowisko
 Zignorował przytyki królikowatej, posyłając jej wyłącznie pełne dezaprobaty i typowego dla siebie niezadowolenia spojrzenie. Nie miał zamiaru wdawać się w słowne zaczepki, zwłaszcza w pracy, bo właśnie tak traktował całe to zlecenie. Nie miał jednak czasu wykorzystać wyniesionego od łowców doświadczenia w postępowaniu z niezbyt skorymi do współpracy stworzeniami, bo wyglądało na to, że problem rozwiąże się sam.
 Cokolwiek wydawało z siebie te paskudne ryki, teraz zostanie przywołane przez wymordowaną i - jak miał nadzieję Lazarus - zwyczajnie ją zeżre. Wtedy wróci do Kokosa po własną listę. Wizja była bardzo obiecująca, nawet na tyle, że łowca z chęcią zostałby w swojej tymczasowej kryjówce, łypiąc z zainteresowaniem na wszystko co dało się zauważyć pod ciężarówką.
 Dopiero nagły huk zginanej blachy spowodował, że połączył to z przygnieceniem przez osobówkę i pomyślał o zmianie kryjówki na bezpieczniejszą, ale i nadal z doskonałym widokiem na całą ewentualną bitkę. Już miał się wyprostować, już miał wytrzeć brudne od piachu dłonie w ubranie, gdy zauważył kolejne stworzenie.
 Bardzo niedobrze. Bestie były do siebie zbyt podobne, by nie posądzić je o bycie stadem.
 Przez dłuższą chwilę Boris wpatrywał się w spełzające stworzenie, próbując rozpoznać czy ono go w ogóle widzi. Brak osadzonych w czaszce oczu mógł być przecież mylący. Powtarzał sobie, że jeszcze nie ma powodów do paniki, a ogólne trwanie w bezruchu to wynik ostrożności, a nie zamarłych ze strachu mięśni. Nic dziwnego, że się bał - pokrak wyglądał tylko trochę lepiej niż jego była żona przyłapana nad ranem bez makijażu.
 Chciał sięgnąć po maczetę wiedząc, że w takim starciu jego snajperka byłaby bardzo złym i niewygodnym wyborem, ale korzystając z okazji bycia tak blisko podłoża, sięgnął po pierwszy lepszy cięższy walający się pod nogami śmieć i rzucił go w bok, mając nadzieję, że stworzenie podąży za złudnym wabikiem, dając mu możliwość bezkonfliktowego przemieszczenia się dalej.
 Mimo wszystko cały czas był gotów do ratowania się ucieczką między kolejne rzędy pojazdów. Był zaopatrzeniowcem, a nie samobójcą i śmierć z przerośniętych łap jakiegoś maszkarona całkowicie nie wchodziła w grę. Nie przed skosztowaniem obiecanej mu potężnej rybki.
                                         
Lazarus
Dezerter
Lazarus
Dezerter
 
 
 

GODNOŚĆ :
Boris Nikołajewicz Azarow; Lazarus bądź po prostu — Łajza


Powrót do góry Go down

Pisanie 18.07.19 20:58  •  Złomowisko Empty Re: Złomowisko
Cóż mogła tu rzec? Spojrzenie rzucone w jej kierunku przez towarzyszącego jej mężczyznę tylko wyrwało z jej gardła śmiech raźny i jadowity, i satysfakcją nasycony, jako że różowowłosa jest w końcu kimś, kto lubuje się w spychaniu innych z wysokich, kruchych krawędzi cierpliwości bądź chwiejnych, sypiących się pod stopami klifów wytrzymałości psychicznej. Lubi drażnić innych, denerwować ich przytykami i czynami przeważnie tylko jej pasującymi, i obrażać na wszelakie, lecz przy tym doskonale widoczne sposoby, i dźgać kijami ostrymi oraz nierzadko dosłownymi - lepiej, niż katanami noszonymi przy pasie, eh? Jeżeli kompan jej już miał jej serdecznie dość i łaknął tego, aby zeżarł ją jakiś przypadkowy, zdziczały Wymordowany lub bestia, to - och - nie wiedział jeszcze, co czekało go przyszłości, hah! Z pewnością dużo dobrej, smakowitej i wspaniałej zabawy - dla niej - jak również zszarganych nerwów i podirytowania kąsającego po kostkach, i wzburzenia kotłującego się w umyśle - dla niego. Fajnie, nie? Parsknęła, postawione na sztorc, smacznie puchate uszy mając zwrócone ku przygniecionemu przez samochód, karykaturalnemu stworzeniu, które to okazało się być źródłem posłyszanych wcześniej dźwięków. Za swój trud sprawdzenia tego, co kryło się za złomem samochodu nagrodzeni zostali nową falą tych żałosnych, wykrzywiających usta Kari w grymasie niezadowolenia i zniesmaczenia odgłosów, co wcale, a wcale nie przypadło jej do gustu.

Lód - zimny, arktyczny i przeszywający na wskroś - wkradł się w jej szafirowe, nieskalane nagle fioletem ślepia, kiedy tak stała w bezpiecznej odległości od szamoczącej się, hałasującej istoty i spoglądała na nią ze zdegustowaniem oraz palącym, gorzkim niezadowoleniem jawiącym się w tęczówkach. Wyprostowała się, ściągając chętną do walki, świerzbiącą na samą myśl o potencjalnej potyczce dłoń z rękojeści górnej katany i porzucając na ten czas swoją wcześniej przybraną postawę bojową. Zawód i nieukontentowanie szamotały się w jej żyłach z każdym uderzeniem serca, podczas gdy blada, śliczna twarzyczka utknęła w nieszczęśliwym, lodowatym wyrazie. Nie ruszyła się, aby ściągnąć auto z Wymordowanego albo żeby łaskawie zakończyć jego męki szybkim oraz prostym cięciem, miast tego klasyfikując go jako niegodne jej ingerencji w jej obecny stan, żałosne, słabe...
- Ścierwo. - Zmarszczyła nos w obrzydzeniu i niechęci, już mając odwrócić się i pomaszerować z powrotem do swojego towarzysza, kiedy usłyszała drobny huk czegoś uderzającego w ziemię po byciu rzuconym. Jej palce zacisnęła się odruchowo i na powrót na rękojeści górnej broni, zaś ona sama spojrzała zmrużonymi oczkami w kierunku Lazarusa i sytuacji u niego panującej. Ze swojej perspektywy nie widziała drugiego stworzenia, dlatego też uniosła jedną brewkę w zdumieniu i posłała mężczyźnie - nawet, jeśli jej nie zauważy ze swojej chytrej kryjóweczki - niewesoły, kąśliwy uśmieszek. - Kamieniować go nie musisz, sam sobie z tym doskonale poradził - zawołała ku niemu, doprawiając całość chichotem ledwo przebijającym się przez raban czyniony przez przytrzaśniętego, szamoczącego się Wymordowanego.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 20.07.19 2:39  •  Złomowisko Empty Re: Złomowisko
Wbrew obawom, jakie szargały nerwami Borisa jak strunami gitary podczas przygrywania jakiejś skocznej melodii, istota, gdy ten postanowił odwrócić od siebie jej uwagę, ani drgnęła. Nie czuł, mimo niewielkiej odległości, oddechu stworzenia, jedynie charakterystyczny zapach śmierci. Nie pożerania martwego już ścierwa dobywający się z ust stwora, a zwyczajnie sugerujący, że zaś wymordowana jest już martwa. Truchło do końca zsunęło się z paki ciężarówki i głucho opadło na ziemię, nogi natomiast w locie obiły się jeszcze o osobowy samochód bliższy przygwożdżonej istoty. Ta natomiast zaczęła krzyczeć histerycznie, z żalem i bólem — emocjonalnym i fizycznym — bardzo słyszalnym i łatwym do namierzenia w wykrzykiwanych tonach.
 Trup był pozbawiony ślepi, zaś jego język przeciągnięty był przez dziurę w gardle i obwiązany ciasno wokół szyi. Brakło mu lewej nogi, zaś gigantyczna ręka była poszarpana niewątpliwie zwierzęcymi kłami, a brzuch, suchy i chudy, rozpłatany niewiadomego kształtu ostrzem. Wniosek był dość prosty; śmierć stworzenia nie była najpewniej samoobroną, a świadomym aktem okrucieństwa. Wymordowany pod kawałem samochodu wyciągnął mniej ogarniętą mutacją dłoń do Karitsuki i w spazmach stanowiących przerwę od krzyków wyjęczał:
Ocy… pąki… phoszeu. Mocy, mocy, moooocy! Niedo-bri… Niieeee! – bełkotał jękliwie, błagalnie, szczątkową japońszczyzną. Czy aby na pewno pomoc tej istocie była dobrym bądź jednoznacznie złym pomysłem? Zszokowany niekoniecznie rozumny wymordowany może okazać się agresywny, z kolei, jeśli natknęli się na więcej niż jednego przedstawiciela, może być ich tu więcej.
To nie są hałasy, których się spodziewałem! – krzyknął ponaglająco Koks. – Co wy tam robicie?
 Póki co zdawało się, że byli tu tylko we czwórkę. Jazgot, jaki wydawał z siebie wciąż żywy wielkoręki wymordowany, z pewnością w najbliższym czasie coś do nich zwabi. Ujadające w oddali psy (w najlepszym przypadku psy), których szczekanie odbijało się w uszach Karitsuki i Bubusia już teraz, innych przedstawicieli gatunku tych dwóch istot, a może ich oprawców, którzy może zwyczajnie nie zauważyli, że nie dokończyli swojego dzieła?

  Aktualne cele, pogoda i termin:
x cel: opanowanie sytuacji z przygniecionym wymordowanym.
x pogoda: dość ciepło, około 26°C. Brak wiatru, bezchmurne niebo. Zegary wskazywałyby okolice godziny 19.
x termin: 25.07, godzina 23:59.

  Dodatkowe:
x macie trzy kolejki na zadbanie w ten czy inny sposób o waszego nowego znajomego. Jak nie zrobicie, tak będzie dobrze. Po upływie tego czasu przyjdzie do was jakieś chore zło.
x możecie korzystać z pomocy Kok(o)sa, pokieruję nim w razie czego.
                                         
Kirai
Poziom E
Kirai
Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Jirō Hirai.


Powrót do góry Go down

Pisanie 20.07.19 21:23  •  Złomowisko Empty Re: Złomowisko
 Ulga jaką poczuł, gdy pełzająca padlina okazała się być faktycznie martwym kawałkiem mięsa, a nie zakradającym się wymordowanym, była nie do opisania. Zupełnie jakby ktoś zrzucił mu z ramion spory ciężar, a to sprawiło, że w końcu podniósł się na równe nogi, kwitując to wszystko westchnięciem. Powinien posłać Buremu spojrzenie pełne rozczarowania, ale zanim jego ślepia odszukały psiego wypłosza, natrafił na powracającą króliczą dziewczynę.
 Rozpaczliwe darcie się nie ustawało, a ona wróciła stamtąd jak gdyby nigdy nic. To sprawiło, że Boris również postanowił ruszyć tyłek i wychylić się na otwarty teren, by rzucić okiem na krzykacza. Nie mógł powiedzieć, by przedstawiciel żywego gatunku był jakoś przyjemniejszy w odbiorze od zmasakrowanego trupa spomiędzy samochodów, ale przede wszystkim był unieruchomiony.
 Boris spojrzał na Karitsuki, wrócił spojrzeniem do wymordowanego, a później znowu wlepił wyczekujące spojrzenie w dziewczynę.
Co, księżniczka sobie nie będzie łapek brudzić? Postoi i będzie wyglądać?
 Szybki rekonesans najbliższego otoczenia, ze szczególnym uwzględnieniem ewentualnej wersji wydarzeń, której finałem miało być przygniecenie stworzenia nie prezentował się najlepiej. Lazarus nadal miał więcej pytań do całej sytuacji niż wszystko podsuwało mu odpowiedzi. Pocieszało go, że skoro mutant nie był w stanie spod samochodu się wyswobodzić to przynajmniej w nich nim nie rzuci, co od razu podpowiadała mu wyobraźnia. Mimo znalezienia się w polu widzenia poszkodowanego, wybrał takie miejsce, by móc od razu czmychnąć między inne auta, jak zwykły śmietnikowy szczur.
Hej? Hej, typie, słyszysz mnie? Bądź cicho, shhhhh.
 Najgłupsze co mógł powiedzieć, bo nawet nie chciał sobie wyobrażać jak może boleć przygwożdżenie przez stertę złomu, ale darcie się jeszcze nikomu nie pomogło. Hipokryta, którego zwykle słyszały trzy najbliższe kilometry nawet przy najmniejszym zranieniu. Póki co odnotował jedno - skoro ma siłę się drzeć to jeszcze nie jest z nim tak źle, a to nie zachęcało do podejścia.
Jak się zamkniesz to ci pomożemy, rozumiesz?
 Próba przywołania na twarz wyrazu innego niż nieustannego niezadowolenia spełzła na niczym. Oczywiście z powodu Kokosa.
A jakich hałasów się spodziewałeś? – odpowiedział równie głośno, choć jeszcze przed chwilą sam uciszał innych – Dyktuj mi listę!
 Jak nie drzwiami to oknem. Lazarus nie miał zamiaru tak łatwo się poddać, nawet pomimo złośliwości królikowatej.
 Bubuś skierował łeb w stronę, z której dobiegały odgłosy obcych psów, a ostatnie kępki sierści na jego bubusiowym jestestwie zjeżyły się zarówno z poddenerwowania jak i oburzenia, że jego kompan zdawał się w ogóle nie zwracać uwagi na zbliżające się zagrożenie. Człowieki były czasem strasznie nieuważne, ale to dlatego, że miały takie małe uszka. Pies natychmiast spojrzał z uznaniem na uszyska wymordowanej.
                                         
Lazarus
Dezerter
Lazarus
Dezerter
 
 
 

GODNOŚĆ :
Boris Nikołajewicz Azarow; Lazarus bądź po prostu — Łajza


Powrót do góry Go down

Pisanie 22.07.19 1:11  •  Złomowisko Empty Re: Złomowisko
Jeżeli tylko byłoby to możliwe, to spojrzenie Wymordowanej - znów skierowane ku szamoczącemu się, wyjącemu wniebogłosy nieszczęśnikowi o karykaturalnym, pokiereszowanym cielsku - stałoby się w tymże momencie jeszcze chłodniejsze i ostrzejsze, i głębszą oraz palącą wręcz pogardą wypełnione. Uczucia, jakimi różowowłosa darzyła potworność przez złom do gruntu twardego przytrzaśniętą były idealnie, cudownie widoczne na jej licu - wstręt i odraza, i niesmak malowały się w wykrzywionych usteczkach i ekspresywnej mimice, i wzroku tkniętych arktycznym lodem ślepi. Ktoś mógłby nawet rzec, iż nienawiść przemawiała przez zachowanie oraz postawę tej dumnej, wyniosłej w swych manierach niewiasty, lecz pomyliłby się wtedy sromotnie i srogo. Obnażyła w niechęci i nieprzychylności ząbki wtedy, gdy Pokraka wyciągnęła w jej stronę jedną z łap swych zdeformowanych, cofając się o krok taneczny i miękki, i zdecydowany. Nie chciała mieć nic wspólnego z tą słabizną i tak zdychającą, która nie zasługiwała na dodatkowe pokłady jej uwagi oraz atencji. Prychnęła więc, przenosząc spojrzenie swoje przeszywające i surowe, i odmrożenia spokojnie mogące obecnie zafundować na mężczyznę, z którym przypełzła do miejsca tego mało imponującego i syfem zagraconego. Szkoda tylko, że pośród bajzlu tutaj królującego nie było samych wraków pogruchotanych i na części się wciąż nadających, a wetknęło się między nie jeszcze ścierwo jakieś mięsiste i się drące, i zbyt wolno zdychające.

- Księżniczka nie będzie diamentów rozdawać jakiemuś żałosnemu plebsowi - odparła z jadowitą i piekącą nutą, przesuwając się na bok po to, aby dać upartemu, zbyt miłosiernemu jak na standardy Desperacji jegomościowi dojście do Ścierwa biadolącego. Przyglądała się scence tej jakże słodkiej i za serduszko łapiącej z kwaśną, nacechowaną niechęcią miną, wycofując się z dala od tej obrzydzająco uroczej dwójeczki na solidnych parę kroków. Nie chciała mieć z tym nic wspólnego, oj nie. Prychnęła, zerkając w kierunku, z którego dobiegło do nich zapytanie Koksunia, a calutkie nastawienie jej zdawało się stopnieć o niewielki, acz zauważalny kawałek. - Orgię urządzamy! Cóż innego mielibyśmy robić, hah? - wykrzyknęła w odpowiedzi, bo to aż prosiło się o taką, a nie inną ripostę. Mrugnęła tuż po tym, usłyszawszy żądanie Lazarusa odnośnie listy i wyszczerzyła się szeroko na jego śliczną próbę obejścia systemu oraz pochwycenia niezależności w silne, męskie dłonie. Przez chwilę bawiła się z myślą o pokrzyżowanie mu planów, ostatecznie jednak stwierdzając, iż większym szokiem i zaskoczeniem będzie, jak sama poda mu pozycje spisane na pokreklanej, pobrudzonej karteczce schowanej aktualnie za jej cząstkową zbroją. Nim zdołała po nią sięgnąć, do uszu jej puchatych i różowych wkradły się odgłosy wcale nie takie odległe i o adrenalinę przyprawiające, i wspaniałą przyszłość niczym wyrocznia zapowiadające. Zwróciła się ku nim płynnym, pozbawionym wahania ruchem, z palcami łapiącymi kolejny raz z rzędu za rękojeść jednej z dwóch ukochanych, wiernych broni. Och, jak pięknie. - Towarzystwo się zbliża, lepiej zepnij ten swój ładny tyłeczek , Mon - poinformowała kompana, z aprobatą dostrzegając zachowanie jego czworonożnego, jakże dzielnego pupila. - Dobra psina - aż musiała pochwalić. Huh, chyba jej coś zostało z tego narzuconego na nią zadania tyczącego się tresury wielgachnego, niebezpiecznego pajęczaka.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.07.19 1:35  •  Złomowisko Empty Re: Złomowisko
Starania zagłuszone krzykami na ten moment spełzły na niczym. Nie chcąca pomóc w zabiegu oswajania i uspokajania mutanta Karitsuki zajęta była wydawaniem poleceń Borisowi i wychwalaniem jego psiaka, z kolei sam Azarow mógłby z powodzeniem odtwarzać scenę, w której bohater grany przez Chrisa Pratta starał się utrzymać kontrolę nad trzeba raptorami. Różnica była taka, że tutejszy bohater mierzył się z tylko jedną, przygniecioną do ziemi bestią, która bezustannie rzęziła, jęczała i płakała głośno. Uszy królicy, choć katowane jazgotem Foszeła — wszak mutant wołał ciągle „PHOSZEEUUU” — wciąż słyszały nadbiegające, acz w dalszym ciągu odległe psy. Parskanie, poszczekiwanie, podekscytowane piski, które wyłapywał zarówno tutejszy psi ogryzek, jak i wymordowana, zbliżały się i zwiastowały obustronną, przynajmniej dla lepiej słyszących, zabawę pełną ekscytacji.
  Ten jeden rodzynek, który nie słyszał tak dobrze, uszy zatkane miał tym, co znajdowało się najbliżej. Mutant wił się, cały czas zerkał w stronę, po której znajdował się ten martwy, odrzucał głowę w tył i z całych słabnących już sił strun głosowych starał się wyrzucić z siebie wszystko. Pchnął wielką łapą, ale jakby bez sił, część samochodu, jaka go przygniatała. Patrzył na Lazarusa prosząco, jakby chciał u niego wręcz wymusić pomoc. Nie przestawał jednak miotać się i wierzgać.
– Nijee sziwci – wybełkotał wymordowany przyduszonym, zanoszącym się szlochem głosem. – Nijeeee sziwci... Boi boi – poskarżył się.
  Kokos natomiast zamilkł, przynajmniej pozornie, aż takiego wielkie uszyska zasięgu nie miały. Pewnie mamrotał coś pod nosem o durnych zabawach i o tym, że nie mają całej wieczności na dyrdymały. Mężczyzna nie miał większych planów żeby pomagać im w tej chwili, po prostu pilnował wciąż obu samochodów. Żadnej listy dyktować nie będzie. Więcej wrzasków nikomu tu nie pomoże.

  Aktualne cele, pogoda i termin:
x cel: opanowanie sytuacji z przygniecionym wymordowanym.
x pogoda: dość ciepło, około 26°C. Brak wiatru, bezchmurne niebo. Zegary wskazywałyby okolice godziny 19.
x termin: 31.07, godzina 23:59.

Dodatkowe:
x Link do rzutu; wynik 4 mówi, że Foszeła ani nie uspokoiliście, ani nie zdenerwowaliście na tyle, by chciał zrobić wam krzywdę.
x Macie jeszcze dwie kolejki na próbę uspokojenia go.
                                         
Kirai
Poziom E
Kirai
Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Jirō Hirai.


Powrót do góry Go down

Pisanie   •  Złomowisko Empty Re: Złomowisko
                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach