Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 5 z 17 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6 ... 11 ... 17  Next

Go down

Pisanie 07.01.14 3:38  •  Personal hell {dom Ryana}. - Page 5 Empty Re: Personal hell {dom Ryana}.
Większość osób, widząc przyjemność wypisaną na cudzej twarzy, ani myśli o tym, by odbierać im tę radość. Z bliżej niewyjaśnionych przyczyn możliwość podarowania im tej niewielkiej garstki szczęścia jest satysfakcjonująca. Rzecz w tym, że istnieje też druga grupa (nie)ludzi i w jej wypadku pojawiają się schody, bo zamiast potęgować euforię, mają ochotę ją zniszczyć. Ot, tak na wszelki wypadek, gdyby druga strona miała się rozbestwić. Ailen miał tego pecha, że Ryan należał właśnie do tej drugiej grupy. Możliwe, że jego metoda sama w sobie z początku nie wydawała się aż tak zła, ale ciemnowłosy w pewnym stopniu zdawał sobie sprawę z tego, że był to najskuteczniejszy pomysł na uprzykrzenie życia Kotu. Cel wymaga poświęceń, a tak się składało, że sam Jay wolałby nie być zmuszany do radykalnych środków, jednak gdy przychodziło co do czego, zachowywanie zimnej krwi ułatwiało mu wiele spraw. Nie czuł wstydu, nie miał też żadnych konkretnych zahamowań, a tym samym mógł zrobić dosłownie wszystko i nie czuć się z powodu tego zgorszony. Teraz jednak nie miał żadnych bardziej wygórowanych planów czy perfidnych zamiarów. Mogłoby się zdawać, że już zdążył posunąć się za daleko, ale tak naprawdę to nadal nie było niczym wielkim. Zupełnie inaczej odbierał niektóre gesty i słowa, a wielu z nich nie widział niczego, co nie byłoby po prostu ludzkie, toteż nie przynosiło powodów do skrępowania.
Zwykły dotyk, a może zaboleć lub przyprawić kogoś o mięknące nogi. Prawdę mówiąc, Grimshaw liczył na to, że Sullivan natychmiast poderwie się z materaca, bo instynkt podpowie mu, że coś jest nie tak. Zmarszczył brwi, dostrzegając, że reakcja była zupełnie odwrotna, a to, co miało zaszkodzić jego słudze przyprawiało go o kocie mruczenie i prężenie się w najlepsze, jakby prosił się o więcej niebezpiecznych zabaw. Trzeba przyznać, że to poniekąd wydawało mu się kuszące. Może nawet pokusiłby się o nieprzerywanie mu snu, gdyby nie to, że kierowały nim zupełnie inne priorytety. Nie zapominał o dzisiejszych problemach, których przysporzył mu Kurt. Jeszcze chwila i...
Wreszcie dopiął swego.
W odpowiedzi na nagłe poderwanie się Wymordowanego, wręcz odruchowo cofnął się do tyłu i wsparł się jedną ręką o brzeg materaca. Wszystko byleby tylko przypadkiem nie stać się ofiarą przypadkowego ciosu w wyniku gwałtownej reakcji. Na powitanie obrzucił Charta karcącym spojrzeniem, którym swoją drogą musiał za nim powieść, gdy zaczął cofać się pod ścianę, niczym zwierzę zapędzane w pułapkę bez wyjścia. Właściwie tak właśnie powinien się czuć, chociaż sam nieumyślnie wpakował się do klatki, a teraz niefortunnie znalazł się na łasce tresera. Tresera, który nie wyglądał na takiego, co w nagrodę za nauczenie się nowych sztuczek przyznawał przysmak. Bardziej interesował go system kar.
Jaki nerwowy. ― Zmrużył oczy. ― Zdaje się, że to ja powinienem zadać to pytanie ― ostrzejszy ton miał za zadanie dać Ailenowi do zrozumienia jak bardzo nie podobała mu się jego obecność tutaj. Skoro tak bardzo chciał mu się wpakować do sypialni, wystarczyło powiedzieć. Bez wątpienia zafundowałby mu noc pełną wrażeń. Nawet, jeżeli zdawał sobie sprawę, że pobyt służącego w jego pokoju wcale nie wiązał się z perwersyjnymi zachciankami. Nietrudno było to wydedukować, spoglądając na jego przerażoną minę. Szarooki nie poczuł żadnej skruchy w związku z tym, że doprowadził go do takiego stanu. Wręcz przeciwnie! Uważał, że i tak nie wyrządził mu wielkiej krzywdy, a skutkiem takiej reakcji było zwyczajne przewrażliwienie.
Traumatyczne przeżycia, co, mały?
„Ohydne…”
Czyżby? ― przemknęło mu przez myśl. Zaraz usiadł na materacu, ani na chwilę nie spuszczając surowego wzroku z Kota. W dodatku nie za bardzo interesował go w tym momencie głosik dobiegający zza drzwi, więc postanowił zignorować ten rozkazujący głosik. Verne równie dobrze mogła przestać już istnieć, gdyż wypełnione przez nią zadanie w zupełności wystarczyło. Swoją zapłatę odebrała, a i tak musiała nauczyć się żyć na własną rękę, w czym nie zamierzał jej pomóc, bo kiepsko sprawdzał się w roli opiekuna. W zastraszającym tempie mógłby zaszkodzić każdemu podopiecznemu.
Nie uwierzysz, ale jeszcze przed chwilą ani trochę ci to nie przeszkadzało. Powiedziałbym nawet, że wyglądałeś na rozanielonego. Kto by pomyślał, że w momencie będziesz udawał cnotkę, Kurt. ― Uniósł brwi, co nadało jego twarzy wyrazu lekkiego zaskoczenia, choć w tym wypadku jedynie symulowanego. ― W każdym razie jesteś całkiem uroczy, gdy ktoś dotyka twojej szyi. Twoja kocia natura daje o sobie znać ― powiedział to tak, jak gdyby nie było to nic nadzwyczajnego. Dotyk miałby tu wielorakie znaczenie, gdyby nie to, że zaraz po wyrzuceniu z siebie tych słów nie przytknął wierzchu ręki do swoich warg i nie przetarł ich delikatnie. Właściwie nie przejmował się tym, że fakt, którego kocur wcześniej nie zarejestrował, a teraz dość dobitnie został mu przedstawiony, może go zgorszyć. ― Zauważyłem jednak, że mało ci wrażeń, a to, że nie było mnie w domu, wcale nie oznaczało, że możesz robić wszystko, co ci się żywnie podoba. Nie tylko ty masz nosa, Ai. Zdaje się, że nieco minimalizujesz moje możliwości ― rzucił mrukliwie, zrzucając z Wymordowanego ciężar swojego spojrzenia. W tym momencie skupił się na sznurowadłach swoich butów, które rozwiązał, jednakże bynajmniej nie było to zasługą wcześniejszej prośby Winnie. Po prostu po całym dniu wrażeń, nawet on miał już dość.
Huk.
Odrzucone na bok buty uderzyły o drewnianą nawierzchnię. Szatyn wsunął się dalej na materac i usiadł po turecku i przygarbił się nieco, co nadało mu niejako zwyczajnego wyglądu. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie ten kamienny wyraz twarzy i fakt, że miał za złe Sullivanowi wszystko to, co dziś odpierdolił. Jeszcze żaden z jego podwładnych nie przysporzył mu tyle problemów – głównie dlatego, że trzymali się od niego z daleka i nie robili sobie hotelu z jego własnego domu.
Nie wychodź. ― Tak, to był rozkaz. ― Lepiej, żebyś miał coś do powiedzenia w tej kwestii. Najpierw ściągasz mi na głowę bachora z miasta, bo cię o to poprosił, a później włazisz do mojej sypialni jakbyś był u siebie. Zaczynasz drastycznie zaniżać IQ całej Desperacji. Jeżeli chciałeś ściągnąć na siebie uwagę, nie sądzę, że o taką właśnie uwagę ci chodziło ― rzucił zrezygnowany i przesunął ręką po twarzy. ― I co powinienem z tobą zrobić? ― Nie to, żeby tego nie wiedział. W głowie snuł tysiące pomysłów na zadośćuczynienie, które mógł zafundować Kurtowi, jednak brak reakcji na cudze tłumaczenie też w pewnym stopniu był satysfakcjonujący. Mieli czas. Mnóstwo czasu. ― Odklej się od tej ściany i podejdź bliżej. Wyglądasz żałośnie.
                                         
Fucker
Rottweiler     Opętany
Fucker
Rottweiler     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 08.01.14 0:06  •  Personal hell {dom Ryana}. - Page 5 Empty Re: Personal hell {dom Ryana}.
Personal hell {dom Ryana}. - Page 5 GbylG Szczerze mówiąc to Ailen mógł się tego wszystkiego spodziewać. Owszem, zakładał na początku, że dostanie jedynie solidny wpierdol za wszystkie przewinienia od swojego ukochanego pana, gdzie spanie w jego łóżku było tylko czubkiem góry lodowej, ale jakby się nad tym trochę głębiej zastanowić to Ryan faktycznie lubi działać na przekór własnym przekonaniom Ai’a. Kurt orłem w dedukcji to niestety nie jest, a jego rozwaga, choć w poważnych sytuacjach niby nigdy nie zawodzi, to jednak czasem daje się trochę przytępić i wyprzedzić innym głupkowatym wartościom, które tak bardzo lubią mieszać w każdym człowieku. Jak choćby zawiść. To chyba kolejna słabość Kota, która skutecznie wpakowała go w tarapaty. Nie dość, że zdecydował się na tak wiele fatalnych decyzji w ciągu zaledwie jednej dobry, to jeszcze nie przewidział faktu, że ułożenie się wygodnie w świętym miejscu szarookiego, może okazać się dla niego równoznaczne z wypowiedzeniem zdania Okay, teraz możesz działać~. W sumie to szkoda, że dopiero w tej chwili zaczął do tego wszystkiego samodzielnie dochodzić. To jednak nijak wpłynęło no jego aktualną postawę, która prezentowała się dokładnie tak jak ujął to większy Wymordowany - żałośnie. Przerażony, kompletnie zdezorientowany mały kociak przybity jak gwóźdź do ściany z zerowymi szansami na ewentualną akceptację tego, co właśnie miało tutaj miejsce. Drapanie za uchem bardzo lubi, tarmoszenie po głowie też by jakoś zniósł, ale plątanie się łapami w sferach, które ulokowane są niebezpiecznie blisko jego intymnych zakamarów jest lekkim przegięciem.
Personal hell {dom Ryana}. - Page 5 GbylGDo ewentualnej trzeźwości wezwał go głos opętańca, który skutecznie wyrwał go z głębszych rozmyślań na temat jego niekorzystnej sytuacji. Uważa, że jest nerwowy? Racja. Więc… ogarnij się, chłopie. Przeurocza mimika Kotka zaczęła się pomalutku zmieniać, przybierając nieco spokojniejsze rysy, w których zlikwidowano paniczne przerażenie, a pozostawiono cząstki zażenowania. Ailen nigdy nie należał do osób szczególnie wstydliwych, toteż jedna z jego nieśmiałych min nie miała prawa zostać porównana do żadnej rozbeczanej shoty z taniej mangi o miłości. Na próżno szukać u niego wyraźniejszych zaczerwień, choć prawdą jest, że ta sytuacja sprawiła, iż policzki Kurta nabrały nieco karmazynowej barwy. Różnica polegała na tym, że równie dobrze mogło się ono pojawić z powodu intensywnego wysiłku związanego z wiciem się na materacu, jak jakaś ryba wyrzucona na brzeg, bo trzeba przyznać, że szok dodał mu nieco energii. Twarz Ailena sprawiała teraz wrażenie delikatnie rozgniewanej, acz zważywszy na to, że złość kierowana była do Ryana, miała ona specyficzny wygląd. Lekko przymrużone oczy, zaciśnięte usta, aura totalnego zniechęcenia... i choć Ailen dzielnie podejmował próby odratowania resztek swojej dumy to i tak zaraz ginął na miejscu. Jedną z takich zauważalnych chęci odzyskania twarzy było chociażby odważne zachowanie kontaktu wzrokowego z Ryanem. Szło mu całkiem nieźle, ale nawet dla kogoś, kto żyje z takim skurwielem już przeszło osiemnaście lat niemożliwym wydaje się całkowite zlekceważenie jego gniewu. Wiadomo, że Kurt uległy nie jest – gdyby był to nigdy przenigdy nie wstępowałby do jego domu nieproszony – ale nawet on został brutalnie zmuszony to skulenia uszu przed swoim właścicielem, co najdobitniej sprawia sam ton jego głosu, gdy jest zły. Jeśli Ryan jest spostrzegawczy z łatwością mógłby dojrzeć, że pomimo pozornie spokojnego wyglądu, Ai co jakiś czas odwraca wzrok gdzieś na bok. Czuje się cholernie niepewnie i tak desperacko stara się to ukryć…
Personal hell {dom Ryana}. - Page 5 GbylGPrzestań. – skomentował krótko, nie będąc w stanie dłużej znosić wszelkich komentarzy szarookiego odnośnie jego nieświadomego zachowania. Nie śmiałby nawet myśleć, że Ryan robi go w bambuko. Jakkolwiek głupio to zabrzmi: Kot wie, że jest kotem, więc takie reakcje z jego strony jak najbardziej mogły mieć miejsce. Jednak pomimo zaakceptowania tego faktu, Kurt zdecydowanie nie życzył sobie więcej słuchać o swoich słabościach. A przynajmniej nie w tym zakresie, bo ten osobliwy temacik jest bardzo bliski zrodzenia kolejnych niedoskonałości w jego charakterze i postępowaniu. Jeszcze pęknie i straci resztki swojego opanowania.
Personal hell {dom Ryana}. - Page 5 GbylG Niemniej jednak gest wykonany przez Ryana mimowolnie zmusił go to natychmiastowego przetarcia szyi ręką i rozwarcia delikatnie ust w niemałym skwaszeniu. Tego. Wiedzieć. Nie chciał. Przez jego łepek od razu przemknęły dodatkowe myśli, które wiązały się z tym co faktycznie Ryan robi Kotu, gdy ten sobie smacznie śpi. A może to nie był pierwszy raz? Może jego szyja jest co noc penetrowana przez wargi sukinsyna? Może i podświadomie Ai wiedział, że to mało prawdopodobne, ale same te myśli sprawiały, że robiło mu się słabo.
Personal hell {dom Ryana}. - Page 5 GbylG Rzucone w kąt buty wyższego Wymordowanego uznał za idealną okazję do natychmiastowego odwrócenia wzroku od swojego źródła wszelkiego cierpienia i zażenowania. Ailen jest cholernie wyszczekanym typkiem jeśli się nad tym głębiej zastanowić, jednak krępująca sytuacja tak boleśnie ugodziła go w dumę, że aż zmusiła go do zachowania jako takiej grzeczności. Nie czuł wielkiej potrzeby komentowania co drugiego słowa Ryana, a tym bardziej powstrzymywał się od pyskowania. W sumie to gdy akurat nie kumulował swojego pseudo rozgniewanego spojrzenia w szare ślepia opętańca, sprawiałby wrażenie całkiem uległego chłopca.
Personal hell {dom Ryana}. - Page 5 GbylGSłysząc rozkaz posłusznie wstał spod ściany, wreszcie zerkając na swojego rozmówcę z ogromną niechęcią. Cóż, wyglądał jak rozgniewany, zbity psiak. I tak się też czuł, co chyba dobijało go jeszcze bardziej. Obawiał się kary? Cholernie. Jednak nie zamierzał użalać się nad swoim losem i prosić o łaskę, bo najpewniej i tak zostałby wyśmiany. Zresztą to też nie w jego stylu. Przyjmie to pokornie na klatę, o ile nie będzie wiązało się to z kolejną próbą pchania łap gdzie nie potrzeba. Ruszył w kierunku Ryana zatrzymując się w odległości jaką każdy przeciętny człowiek uznałby za słuszną, czyli na wyciągnięcie ręki, acz nie na tyle blisko aby czuć oddech rozmówcy na policzkach. Spięta postawa Ailena nie tylko wyrażała kompletny dyskomfort, ale też pełną gotowość do ewentualnego uniku.
Personal hell {dom Ryana}. - Page 5 GbylG- Mam się tłumaczyć czy od razu wolisz mi wpierdolić?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 08.01.14 15:57  •  Personal hell {dom Ryana}. - Page 5 Empty Re: Personal hell {dom Ryana}.
„Satysfakcjonuje cię to, co, dupku?”
Pewnie. Nie narzekam.

Przywiązywał ogromną uwagę do nagłych zmian w mimice swojego sługi. Wiedział, że pomimo tego, iż uparcie chciał przestać wychodzić na kogoś, kto znalazł się na przegranej pozycji, wewnątrz niego Ryanowi i tak udało się zasiać ziarenko strachu, które mimowolnie kiełkowało i być może któregoś dnia miało zamienić się w najczystszy respekt. Ciemnowłosy miał jednak nadzieję, że to nie nastąpi szybko. Bądź co bądź o wiele bardziej cenił osoby, które przynajmniej próbowały postawić na swoim, choć szanse na to, że ich próby miały się powieść były marne. Nie do końca ułożone zabawki sprawiały więcej frajdy, bo w każdej chwili potrafiły zdobyć się na jakiś drobny element zaskoczenia. I co to za zabawa, gdy z góry wiesz, co za moment się wydarzy? Tak było w przypadku ułożonych poddanych – był w stu procentach pewien i wiedział doskonale, że każda ostrzejsza odzywka z jego strony zostanie potraktowana podkuleniem ogona, każda racja będzie zasługiwała na przytakiwanie, a każdy rozkaz trzeba będzie wypełnić bez mrugnięcia okiem i skrzywienia. Przecież to on był panem, więc każde słowo padające z jego ust musiało być święte i niepodważalne. W rzeczywistości takie podejście było po prostu nudne. Osoby bez własnego zdania nie wnosiły niczego ciekawego do tego świata. Pewnie dlatego Ailen w pewnym – ale póki co bardzo niewielkim – stopniu zyskiwał w jego oczach poprzez swój brak taktu, ułożenia i bycie pyskatym, niezależnie od konsekwencji, które mogło za sobą pociągnąć takie zachowanie, jak i niezależnie od tego co mówił Kot, Jay i tak niekoniecznie kwapił się o to, by go wysłuchać i w jakiś sposób zrozumieć. Ale próbowanie to wciąż tylko próbowanie – nie daje gwarancji wygranej, a jedynie odrobinę do niej zbliża, choć porażki sprawiają, że na dłuższą metę traci się motywację.
„Przestań.”
Bo co? ― To dobre pytanie. Szczególnie w połączeniu z wyrazem twarzy, który uparcie chciał wwiercić w koci łeb informację, że i tak był bezsilny wobec niego. Nic nie możesz zrobić, mruknął w myślach. Jakakolwiek droga ku zrównaniu Kurta z ziemią wydawała się być dobrym pomysłem, gdy zupełnie nie znał swojego miejsca. ― Każdemu pakujesz się do łóżka i udajesz rozochoconego kociaka? Gratulacje. Tym sposobem na pewno nikt cię nie przeleci. Jeśli chcesz bawić się w dziwkę, to zdecydowanie wolałbym, żebyś robił to z dala od mojego domu lub przynajmniej tej sypialni. Uwierz, że to żadna przyjemność zastawać cię w swoim łóżku ― wymruczał pod nosem, nawet nie kryjąc zniesmaczenia, które wywołała w nim myśl, że Sullivan rzeczywiście mógł szlajać się po całej Desperacji i znosić mu wszelkie brudy do domu. Może kłóciło się to trochę z aktualnym zachowaniem Wymordowanego i tą gwałtowną reakcją, ale pomimo tego, że znali się osiemnaście lat, Grimshaw nie przywiązywał szczególnej uwagi do życia prywatnego swojego służącego. Dopóki robił to, co do niego należało, pomijając niechęć do rozkazów, miał wolną rękę, jednak ta wolność wciąż była ograniczona.
Trudno było nie zauważyć obrzydzenia na twarzy Ai'a, gdy mężczyzna wspomniał mu o tym, co zrobił. Nie wywarło to na nim wrażenia, ale przynajmniej teraz miał już całkowitą pewność co do tego, która z kar byłaby najbardziej dotkliwsza dla małego. Jeżeli na świecie istniały osoby, które grożąc, że nie należy z nimi zadzierać nie rzucały słów na wiatr – szarooki na pewno do nich należał. Przesunął ręką po karku, lekko pociągając przy tym za przydługie kosmyki. Obojgu wyszłoby na zdrowie, gdyby Opętany dał sobie spokój, ale nic nie wskazywało na to, że zamierzał. Zwłaszcza, gdy ciemnooki znalazł się wystarczająco blisko, wypełniając polecenie, za którym mogło kryć cię coś znacznie gorszego.
Grzeczny kociak.
Mężczyzna ani drgnął, dając Chartowi złudzenie bezpieczeństwa. Jedynie szare zwierciadła duszy musiały wieść za sylwetką i wreszcie usytuować swoje spojrzenie na twarzy rozmówcy. Doberman zacisnął palce na materiale luźniejszych spodni, jednak szybko rozluźnił uścisk i bezgłośnie zastukał opuszkami w jedno z kolan. Wyglądało to na zniecierpliwienie, ale nic innego nie wskazywało na to, że na coś zawzięcie czekał.
Rusz głową, Kurt. Którego słowa nie zrozumiałeś? ― Uniósł brwi. Myślał, że to, iż pozwolił mu gderać na temat tego, co dziś miało miejsce było wystarczającym dowodem na to, że miał pole do popisu względem tłumaczenia się. ― Chyba, że z góry mam uznać to za brak argumentów, które przemawiałyby za tym, że jednak nie zrobiłeś nic złego. W tym wypadku... ― nie dokończył i przesunął wzrokiem nieco na bok, jakby właśnie dostrzegł coś tuż za plecami Ailena, aczkolwiek nie wyraził zdziwienia w związku z obecnością „tego czegoś”. Młodszy towarzysz nie miał za wiele czasu, by chociażby odwrócić głowę i spojrzeć za siebie przez ramię. Silne uderzenie w plecy miało za zadanie wytrącenie go z równowagi, a to, że znajdował się właśnie naprzeciwko swojego właściciela sprawiało, że to właśnie on miał okazać się jedyną podporą podczas upadku. Upadku, na który był przygotowany, bo dokładnie w tym samym momencie wyciągnął ręce, planując ostatecznie zakleszczyć Level E w swoich objęciach. Niestety ten gest nie miał mieć nic wspólnego z czymś miłym i czułym, a Sullivan po tylu latach powinien pamiętać, że czujność na nic nie zdawała się w obliczu ciemności, w której nie miał szans czuć się bezpiecznie, gdy przebywał w towarzystwie swojego pana, który wbrew pozorom zwykle starał się być przygotowanym na każdą okazję.
I co teraz?
                                         
Fucker
Rottweiler     Opętany
Fucker
Rottweiler     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 08.01.14 22:01  •  Personal hell {dom Ryana}. - Page 5 Empty Re: Personal hell {dom Ryana}.
Personal hell {dom Ryana}. - Page 5 GbylG Wbrew wszystkiemu co właśnie ma miejsce w pokoju Ryana, Kurt nigdy nie czuł się jak jedna z jego zabaweczek, choć oczywiście nie wykluczał możliwości, że opętaniec może mieć o nim takie mniemanie. Nie trzeba zbyt długo się zastanawiać nad słowem, które będzie najlepszym określeniem szarookiego: skurwiel. Takich sukinsynów co dodatkowo mierzą trzydzieści centymetrów ponad Tobą jakoś trudno się nie bać. A już szczególnie gdy są wypruci z emocji i kompletnie nie znają pojęcia „współczucie”. Jednak Kot z racji tego, że sam ma na większość rzeczy kompletnie wylane, nauczył się szybko akceptować to, w jaki sposób odnosi się do niego jego pan. Poza tym Ai bardzo dobrze wiedział, że życie nie rozpieszcza, więc to tylko ułatwiło mu zaakceptowanie jego nowej sytuacji. (Oczywiście mówię ogólnie, bo to co tu się teraz wyprawia dostałoby kilkadziesiąt łapek w dół od samego Kotka~ Zakładałby dwadzieścia kont, byleby tylko to wszystko zminusować-) Zresztą miał też świadomość, że akurat wcale nie ma tak źle. On doskonale wiedział, że non stop przegina pałę, choćby wykradając jedzenie z pseudo lodówki bez zgody wielkoluda. Przecież szarooki już dawno mógłby mu urwać tą czarnowłosą łepetynę i powiesić sobie na ścianie jako trofeum, a mimo wszystko i tak dzielnie stara się nie stracić przy nim nerwów… przez bite osiemnaście lat. Kurt ma tego absolutną świadomość i w sumie jest mu za to całkiem wdzięczny. Co prawda Kotu jakoś ciężko przechodzi takie zwykłe dziękuję przez gardło, więc „mówi” je w trochę inny sposób. Na przykład wykonuje jego rozkazy. Marudnie i zazwyczaj nie tak jak trzeba, ale zmusza się do posłuszeństwa. Trudno powiedzieć, że Ai lubi Ryana. To chyba normalne, że często działa mu na nerwy, nawet jeśli po Kocie żadnego gniewu nie widać. Jednak chociaż żadnej głębszej sympatii nie ma w ich relacji, to mimo wszystko można doszukać się jako-takiego szacunku. Cóż, nie widać go ostatnimi czasy, ale on naprawdę jest zakorzeniony gdzieś głęboko w martwym serduszku Ailena. Poważa go i jest absolutnie świadomy jak okropne rzeczy może mu zrobić Ryan, choćby tak od niechcenia. W sumie to Kurt faktycznie nie bał się w tym momencie samego Dobermana, a raczej kary, którą ten miał mu sprawić. Jego gniewne spojrzenie potrafi dać mu w kość, ale tylko ze względu na tą nietypową sytuację. Jeśli wszystko się poprawnie ułoży A Ai nie skończy z obolałym tyłkiem to za jakiś tydzień Kochaś będzie znosić srogie zerknięcia szarookiego, tak jak dotąd: … mrugnij w końcu, bo zaczynam się o Ciebie martwić-
Personal hell {dom Ryana}. - Page 5 GbylG Bo chce mi się od tego rzygać-… - tak mu się wymsknęło. Ale cóż, krótkie pytanie aż prosiło się o udzielenie odpowiedzi, a Ai lubuje się w tych z kategorii zabójczo bezpośrednich. Nie jego wina, że on po prostu nie zdąża ugryźć się w język i w porę przymknąć  jadaczki. – … czy ja Ci wyglądam na dziwkę? Gdybym nią był to z chęcią policzyłbym Ci za te wszystkie zabawy z moim ciałem. – syknął urażonym tonem, rzucając na Ryana wyzywające spojrzenie. Miał niespotykaną możliwość patrzenia na swojego pana z góry z racji tego, że ten postanowił sobie usiąść na materacyku, przy okazji znacznie się zmniejszając. Szkoda tylko, że i tak gdyby ktoś spojrzał na nich z boku, odniósłby wrażenie, że to jakiś małoletni gówniarz pyskuje swojemu tacie, ewentualnie starszemu bratu-
Personal hell {dom Ryana}. - Page 5 GbylGTrochę odzyskuje na pewności siebie? Trudno powiedzieć. Co prawda znowu zaczyna szczekać jak niewychowany bachor, ale dalej jakoś niespecjalnie szło mu wytrzymywanie surowego spojrzenia Ryana, szczególnie, że znajduje się on tak blisko. Cóż, Kurt był przygotowany na jakiegoś kopa w szczękę, kuksańca pod żebro, a nawet bolesny pstryczek w nos, ale ataku cieniem absolutnie się nie spodziewał… to było tak cholernie nie fair.
Personal hell {dom Ryana}. - Page 5 GbylGJa.. – nie zdążył nawet sprecyzować co konkretnie miał na myśli, a już wychwycił zmianę kierunku patrzenia u swojego rozmówcy. To nie było takie trudne, szczególnie, że to właśnie przenikliwe oczy Ryana, natarczywie zawieszone na sylwetce Ailena, odbierały mu całą pewność siebie.  Niemalże natychmiast odwrócił łepek w tamtą stronę. Kurt jest szybki, ale… okazał się zbyt powolny. Poczuł całkiem mocne pchnięcie i zważywszy na to, że Kot jest kruchy i słabiutki, od razu poleciał do przodu. Niestety nie wyglądało to tak majestatycznie jak w tych romantycznych anime, gdzie główna bohaterka niezdarnie potyka się o powietrze i ląduje w objęciach swojego ukochanego, przy okazji odsłaniając całemu światu jakie ma dzisiaj majteczki pod spódniczką. W tym przypadku nadobna niewiasta niestety nie wykazywała szczególnego onieśmielenia zaistniałą sytuacją, a nawet wręcz przeciwnie… zamiast gatek, pokazała wszystkim piękno swojego podwórkowego języka, prychając jakieś kurwa pod nosem.
Personal hell {dom Ryana}. - Page 5 GbylG… w tym wypadku mnie przytulisz? – warknął, pokracznie zadzierając łeb do góry, byleby tylko móc po raz kolejny obdarzyć swojego pana zniechęconym spojrzeniem. W sumie to faktycznie nie wyglądało to jak pełne uczucia objęcia z miłości, szczególnie, że Ailenowi zdecydowanie nie spodobała się perspektywa znalezienia się tak blisko wyższego Wymordowanego. Po upływie dosłownie dwóch sekund, zaczął się szarpać, finalnie krzywdząc sam siebie. Biedaczyna. Zapomniał, że dalej miał poparzoną znaczną część torsu i jego ruchy są troszeczkę ograniczone. Przez przypadek mocno naciągnął na ranę swoją koszulkę i wydał z siebie coś w stylu bolesnego piśnięcia. Trochę się uspokoił, choć oczywiście nie można powiedzieć, że stał spokojnie, pozwalając dalej się dotykać. Z całych sił próbował się jakoś od niego odkleić.
Personal hell {dom Ryana}. - Page 5 GbylGPuść!
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 11.01.14 0:17  •  Personal hell {dom Ryana}. - Page 5 Empty Re: Personal hell {dom Ryana}.
Niezależnie od tego, z czego wynikały przyczyny obaw Ailena, były one ściśle powiązane z osobą ciemnowłosego. Tyle wystarczyło, by najdrobniejsza oznaka tego, że Chart bał się tego, co się działo lub tego, co mogło się wydarzyć, karmiła ego Ryana. Być może niesłusznie, biorąc pod uwagę, że i bez tych drobnych wpływów na jego psychikę, mógł zrównać go z ziemią, do której – tak swoją drogą – nie miał aż tak daleko. Prędzej czy później i tak musiałby się złamać, jednak Jay lubił obserwować, dostrzegać każdą zmianę w cudzym zachowaniu, wyczuwać ciężką aurę napięcia w powietrzu, którą bez problemu przyjmował na swoje barki, obserwując to, jak uciążliwa jest dla innych. Nie było nic przyjemniejszego od przyglądania się podupadającej pewności siebie, którą wcale nie tak łatwo było odebrać drugiej osobie. Gdy to już następowało, można było tylko czekać na to, czy druga strona ma jeszcze cokolwiek do powiedzenia. Zazwyczaj nie miała i tak było najlepiej. Na równi z desperackimi próbami obrony swojej podtapianej godności.
No masz, dowcip ci się wyostrzył!
Ale zamiast śmiechu, to krótkie prychnięcie wyrwało się z ust szarookiego. Mimo tego, że Kurt faktycznie brzmiał tak, jakby w tym momencie sobie żartował, humor nie był w stanie udzielić się mężczyźnie. Nic dziwnego – nie rozbawiłby go nawet najlepszy kawał świata, ani wpadka, przez którą tłumy zanosiłyby się śmiechem, a jemu nawet nie drgnęłyby kąciki warg. Aż trudno uwierzyć w to, że mógł mieć cokolwiek wspólnego z ludźmi, którzy – bądź co bądź – często pod wpływem jakiejś chwili tracili rezon i swoją kamienną twarz, zaś szatyn sprawiał wrażenie kogoś, komu ten chorobliwie poważny wyraz wykuto na obliczu i nie było dla niego nadziei. Mówi się trudno, co?
Na pewno chcesz znać odpowiedź? ― Przesunął ręką po karku i odchylił głowę do tyłu, jednak szybko opuścił ją do wcześniejszej pozycji. ― Byłbyś kiepską dziwką, skoro chciałbyś policzyć mi za tą kiepską zabawę. No, ale powinienem przewidzieć, że nawet tego nie potrafisz zrobić dobrze ― wymruczał markotnie. Gdyby faktycznie znaleźli się w podobnej sytuacji, zapewne uszedłby za niezadowolonego klienta. Miałby ku temu pełne prawo, ponieważ Sullivan w żadnym wypadku nie sprawdził się w tej roli, choćby dlatego, że Grimshaw nie czuł się zaspokojony. Mało tego! Na chwilę obecną wątpił, by jego sługa był w stanie spełnić jego oczekiwania. I to nie tylko dlatego, że w jego oczach uchodził za niedoświadczonego – istniały też inne czynniki, które wykluczały myślenie o kocie w nieprzyzwoity sposób. Oczywiście to wcale nie przeszkadzało Dobermanowi w ograniczaniu jego przestrzeni osobistej i wpajaniu mu tym do łba informacji, że mógłby posunąć się za daleko, gdyby stwierdził, że ma taki kaprys. Głównie ze względu na to, że Ai miał coś przeciwko.
Kara doskonała.
Szarpanina była zbędna, gdy ramiona Wymordowanego zacisnęły się na drobnym ciałku chłopaka. Nic już nie wskazywało na to, by zamierzał go puścić. Ostre spojrzenie zniósł bez większego poruszenia, a bliskość nie przyprawiała go o skrępowanie, jakby była czymś zgoła naturalnym. Nie, żeby zawsze cierpliwie znosił czyjąś obecność w odległości mniejszej, niż metr, jednak inaczej postrzega się takie sprawy, gdy samemu wcześniej się je zaplanowało. Skoro mały nie był w stanie się wybronić, musiał cierpliwe znieść każdy ruch swojego pana, na którym piski i pojękiwania nie robiły wrażenia, ani też nie sprawiały, że zaczynało odzywać się w nim sumienie. Jeżeli do tej pory Ailen był w stanie trzymać gardę, teraz także nie powinien się łamać – wszak nie przytrafiło mu się nic na tyle krzywdzącego, by miał powody do narzekania.
Dopóki nie jesteś z tego powodu zadowolony, możemy tak chwilę posiedzieć, jednak sądzę, że tak będzie lepiej. ― Cokolwiek miało znaczyć „tak”, Kurt nie musiał czekać długo, by się przekonać. Potężniejsza budowa ciała Jay'a sprawiała, że równie dobrze mógł potraktować Kurta jak szmacianą lalkę, którą bez większego wysiłku mógł rzucać gdzie popadnie. Tym razem obróciwszy się na bok, wymusił na chłopaku runięcie na materac, z którego wcześniej go wygonił, aczkolwiek teraz Kot mógł czuć się pełnoprawnie zaproszony, choć nie w sposób, w jaki chciałby być. Jedno z kolan srebrnookiego oparło się na biodrze Sullivan'a, ograniczając jego możliwość ucieczki. Ująwszy dłoń Wymordowanego w swoją, przycisnął ją do materaca, nad jego głową, wymuszając splecenie palców. ― Głupi kocie, czasami zapominasz, że mogę zrobić z tobą absolutnie wszystko. ― Zmrużył powieki, a szare tęczówki błysnęły drapieżnie. ― Dobrze wiesz, że to tylko i wyłącznie twoja wina. Wybierasz sobie złe miejsca, trafiasz na nieodpowiednie osoby, a później te osoby zabierają sobie twoją duszę i na tym kończy się twoja wolność osobista. Jesteś mój. Jeżeli będę chciał cię przelecieć, zrobię to. Jeżeli będę chciał cię zabić, nic nie stanie mi na przeszkodzie. Rzecz w tym, że powinieneś docenić to, że jeszcze tego nie zrobiłem. Sam przyznasz, że to błąd, skoro jesteś tylko pierdolonym pasożytem, który od niechcenia spełni wydane polecenia, byleby tylko mieć co jeść. ― Pokiwał głową w niemym przekonaniu. O dziwo, mówiąc to wszystko był zadziwiająco spokojny, co prawdopodobnie było bardziej przerażające. ― A potem szczekasz. Koty nie szczekają, Ai. Chyba nie chcesz, żebym kiedyś wyrwał ci język. Byłoby szkoda. ― Uniósł brwi, a opuszki palców wolnej ręki przesunęły się po wargach podwładnego, który z własnej głupoty znalazł się w nieciekawym położeniu.
                                         
Fucker
Rottweiler     Opętany
Fucker
Rottweiler     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 12.01.14 1:35  •  Personal hell {dom Ryana}. - Page 5 Empty Re: Personal hell {dom Ryana}.
Personal hell {dom Ryana}. - Page 5 GbylG Ryan nigdy się nie uśmiechał, więc faktycznie często mógł być brany za jakiegoś obdartego z emocji sukinsyna (strzał w dziesiątkę?). Potwór, który ani nie pokazuje złości, ani smutku, nie wspominając już nawet o radości czy wstydzie, w wielu ludziach mógł ot tak wzbudzać grozę. W końcu jak tu się do takiego delikwenta odnosić, skoro w żaden sposób nie można odczytać, co tak faktycznie sobie w danym momencie myśli? Nawet Ailena czasami trochę to przerażało, ale szczerze mówiąc, zdążył już przywyknąć. Grzecznie znosił brak jakiegokolwiek uśmiechu w ich rozmowie, bo raz; nie miał wyboru, dwa; i tak go to wszystko gówno obchodziło. Ryan był dla niego tylko i wyłącznie właścicielem - Karmi, daje miejsce do spania, krzyczy, gdy coś źle zrobię, a ja w zamian tańczę tak, jak mi zagra, choć i tak preferuję Freestyle – a nie jakimś długoletnim przyjacielem, któremu mógł się zwierzyć z każdej pierdoły jaka mu się w życiu przytrafiła. Owszem, znali się długo, ale widocznie za mało, żeby się w jakiś konkretniejszy sposób polubić. Już samo tolerowanie było całkiem sporym wysiłkiem i to nawet dla obu stron. Kurt dostawał szału, gdy tylko zmuszano go do zachowywania się jak posłuszny piesek, a Ryan pewnie nie raz miał ochotę zadźgać to małe cholerstwo nożem, za kolejne opróżnienie lodówki i zeżarcie zapasów na zimę, w ciągu zaledwie kilku godzin. Nie mieli ze sobą łatwo i chyba nietrudno stwierdzić, że brak pokazywania jakiejkolwiek sympatii podczas ich pogaduszek był najmniejszych problemem… jakby w ogóle nim był. Sam Kurt też jakoś wybitnie często się nie uśmiechał, więc-.. trafił swój na swego?
Personal hell {dom Ryana}. - Page 5 GbylG Kiepska zabawa? Gdyby nie fatalne położenie Ailena w danej chwili, Kot mógłby się nawet obrazić. Co prawda nie rzuciłby mu się od razu na szyję z przesłodkim bierz mnie, dając mu do zrozumienia, że jeszcze nigdy w życiu nie zaznał prawdziwej radochy z przebywania obok niego, ale.. mógłby się pokłócić. Był pewny siebie. Uważał się za niczego sobie (…ale broń Boże słodkiego) i nie lubił gdy ktoś sądził inaczej. No, ale na nic takie rozmyślania, skoro właśnie robi za nową zabaweczkę Ryana, jednocześnie będąc porównywanym do jakiejś marnej dziwki z ulicy. No i co? Ma od razu lecieć na praktyki do Azrel’a, żeby się doszkolić? Może też przy okazji zacznie ubiegać się o dyplom za bycie szmatą?
Personal hell {dom Ryana}. - Page 5 GbylG Jego drobna budowa zaczynała go poważnie denerwować. Nie dość, że często jest przez nią odbierany jako zwykły dzieciak, to jeszcze przegrywa niemalże każdą walkę, która nie opiera się na grze w kamień, papier i nożyce. Laleczka. I to kurna mać porcelanowa, bo jest to na dodatek całkiem delikatne. Chyba nie trzeba jakoś specjalnie się rozwodzić nad faktem, że ciało Ailena układało się dokładnie tak, jak Ryan sobie tego zażyczył. I na nic Kurtowi opór, który starał się stawiać i to całkiem zaciekle. Był po prostu za słaby.
Personal hell {dom Ryana}. - Page 5 GbylGTak nie jest do cholery lepiej! – wydarł się, wyszczerzając na niego kły. Trzeba przyznać, że szarooki ma talent. Wkurzyć tak spokojną i opanowaną osóbkę aż dwa razy w ciągu mniej niż dwudziestu czterech godzin? W sumie nie wiem czy jest to jakiś specjalny powód do dumy, ale kto by nie czuł satysfakcji mając absolutną kontrolę nad tak rozwrzeszczanym, nieposłusznym sługą?
Personal hell {dom Ryana}. - Page 5 GbylG Zaraz jednak opętańcza złość została delikatnie stłumiona przez grymas bólu. Jego bok był praktycznie miażdżony przez cielsko Ryana, który koniec końców musiał zahaczyć lub choćby przejechać po poparzonej części brzucha mniejszego Wymordowanego. Bolało. Może nie tak bardzo jak w momencie wylania wrzącego kakao na jego ciało, ale uczucie, które teraz kopie go po pysku, wcale nie jest przyjemniejszym doznaniem. Mimo wszystko nic odnośnie tego nie powiedział. Co najwyżej zacisnął mocno powieki na jakieś półtorej sekundy i starał się dalej emanować wściekłością, choć trzeba przyznać, że ból sprawił, iż trochę zbledła.
Personal hell {dom Ryana}. - Page 5 GbylG … no to kurwa dobrze, że Twoim zdaniem jestem fatalny w łóżku. – burknął, odnosząc się do wcześniejszych komentarzy Ryana odnośnie jego umiejętności w wiadomej dziedzinie. – I ja to doceniam. Tylko nie tak, jakbyś ty tego chciał-… – warknął oschle, podejmując mizerną próbę uwolnienia swoich rąk, które znajdowały się w cholernie niewygodnej pozycji. Na marne. – … więc czego teraz ode mnie oczekujesz? Mam Ci zamruczeć prosto do ucha czy sam oderwać sobie ten język, żebyś puścił mnie wolno? – odparł szczeniackim tonem, który automatycznie zgasł, gdy poczuł jak Ryan przejeżdża mu opuszkami palców po wargach. Dotyk w tak czułym miejscu jakoś automatycznie odebrał mu pewność siebie i trochę go skołował. Było to widać? Owszem… w przypadku Ailena niestety wszystko jest bardzo łatwo zauważyć. Wystarczy patrzeć, a Ryan mógłby dostać medal za wpatrywanie się w piękną buziuchnę swojego sługi, wszak nie odrywał od niego wzroku ani na chwilę.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 12.01.14 20:07  •  Personal hell {dom Ryana}. - Page 5 Empty Re: Personal hell {dom Ryana}.
Przyjaźnie wypadało odstawić na bok – Ryan absolutnie nie sprawdzał się w bardziej złożonych relacjach międzyludzkich. Twierdził, że to, iż nikt nie wyrażał chęci, by mu się zwierzać działało na jego korzyść. Nie musiał tracić czasu na wysłuchiwanie wszelkich bredni, które po ponad tysiącletnim doświadczeniu życiowym na pewno skutecznie by zbagatelizował. Niejedno miał już okazje widzieć i niejednego wysłuchiwać, więc nic dziwnego, że nie potrafił reagować na większość spraw bez lekceważącej obojętności. Przez swoją postawę mógł sprawiać wrażenie kogoś nieszczęśliwego; kogoś, kto pod tą kamienną powłoką kryje w sobie drugą stronę – tę, która liczyła, że w końcu ktoś podejmie się zrozumienia jego natury. Nic bardziej mylnego. Już prędzej taka próba zostałaby odebrana za nachalność i atak na jego prywatność, za czym nie przepadał. Ailen zapewne miał okazję się o tym przekonać w ciągu tych osiemnastu lat ich płytkiej znajomości. Jay był przykładem osoby, która milczała, gdy miała coś do powiedzenia. Jego szczerość bywała przytłaczająca, a to, że nie mówił nic na swój temat musiało wynikać jedynie z tego, że nie widział takiej potrzeby. Ponadto nic nie zobowiązywało go do wyjawiania pikantnych szczegółów ze swojego życiorysu, a i nikt nie powiedział, że cokolwiek mogłoby sprawić, że czułby się zobowiązany do skończenia z kłamstwami lub milczeniem. Nie sądził, by istniał ktokolwiek, kto sumiennie dochowałby powierzonych mu tajemnic. Ludzie to zakłamane bestie – jeżeli nie traktujesz ich z należytym szacunkiem, wykorzystają każdą okazję, by rzucić ci kłodę pod nogi. A skoro jemu to nie wychodziło, wolał trzymać się z dala od kwestii zaufania i nie sądził, by z tego powodu miał na co narzekać. Wśród tylu ludzi, który potrafili zrzędzić na wszystko, świat powinien być mu wdzięczny!
„Tak nie jest do cholery lepiej!”
Jakbyś miał tu cokolwiek do powiedzenia, mruknął w myślach, marszcząc delikatnie nos na krótką chwilę. Tu wcale nie chodziło o to, by kociemu słudze było wygodnie. Wręcz przeciwnie. A to, że nadużywał swojej przewagi nad sługą aż raziło po oczach, jednak właśnie w taki sposób najlepiej zaznaczało się swoją wyższość. Często nie chodziło już nawet o wzrost czy budowę ciała, ale o to, czym można było stłamsić świadomość drugiej osoby. Najbardziej bolą te skazy, które pozostawiamy w głowie, a nie na skórze. Te drugie są tylko po to, by odświeżać pamięć, historią, której nie zapisuje się na papierze, choć i papier i ciało można spalić lub rozszarpać. Ironia losu?
Boli? ― spytał tak, jakby po części ból był tu nie na miejscu. Nie zrobił nic, co mogłoby przyprawić Kurta o cierpienie. Jeżeli jego próg wytrzymałości był tak niski, wina nie leżała już po stronie szarookiego. Najwyraźniej jeszcze nikt nie skopał go po dupie dostatecznie mocno. Palce ciemnowłosego jak na zawołanie zacisnęły się mocniej na nadgarstku chłopaka, co zapewne miało skończyć się pozostawieniem tam wyraźniejszych śladów. Niestety złe zabawy zawsze musiały ponosić za sobą drobne konsekwencje. Drobne, bo życie Ailena nie było zagrożone. Przynajmniej jeszcze nie. Mógł tylko dziękować za to, że jego właściciel był wystarczająco cierpliwy, by nie rozwalić mu głowy o ścianę.
Ale przynajmniej stoisz na wysokości zadania ― odparł całkowicie poważnie, obierając sobie wzrost chłopaka za odpowiedni cel. ― W każdym razie nie masz się co dziwić. To byłoby jak gwałt na rzucającym się nastolatku. ― Przesunąwszy się po wargach, palce musnęły policzek Kota i właśnie tam zatrzymały się na dłużej. Prócz tego, że jego słudze dane było czuć delikatny dotyk, nie brakowało też chłodu, którym odznaczały się dłonie mężczyzny. Prawdę mówiąc, nic nie wskazywało na to, by nie posunął się do tak haniebnych czynów, a czas nie miał większego znaczenia, gdy starość nie nadchodziła w ogóle. ― Racja. Więc ja nie muszę robić niczego tak, jak ty byś chciał. I oczywiście, że nie musisz mruczeć mi do ucha, ani wyrywać sobie języka. Pewnie to byłoby dla ciebie za proste. Może powinienem sprawdzić jaki jesteś w łóżku, skoro póki co to dla ciebie największe utrapienie?Typ romantyka, co? Jego spojrzenie zsunęło się z twarzy Sullivana i zahaczyło o jego szyję, a później o tors, zasłonięty koszulką, brzuch i wreszcie o spodnie, jakby dzięki temu nagle miały się rozpiąć. Ale nie o to chodziło. Raczej o ogólne wrażenie tego, że zapędzał się za daleko, a skoro był zdolny do bezczelnego rozbierania go wzrokiem, wystarczyła chwila, by wyobraźnia przeistoczyła się w rzeczywistość.
Bezapelacyjnie nachylił się nad nim, a kosmyki ciemnych włosów rzuciły cień zarówno na twarz ich właściciela, jak i ofiary. Nie patrzył mu w oczy, jakby wargi służącego były ciekawszym punktem zaczepienia. W końcu to za sprawą nich wcześniej wywołał tamten przeklęty wyraz na jego obliczu. Delikatne i pozornie niewinne muśnięcie na jego ustach, przerodziło się w bardziej wyraziste przygryzienie dolnej wargi. Ręka, która wcześniej spoczywała na policzku Ai'a, znalazła sobie wygodniejsze miejsce pod jego koszulką. Materiał przesuwał się coraz wyżej i wyżej, zaś opuszki palców napotkały na niedoskonałości na ciele chłopaka, przez Jay odsunąwszy się na wcześniejszą odległość, zawiesił wzrok na odsłoniętej skórze, na której nawet teraz był w stanie dostrzec świeże ślady po oparzeniach, z których wcześniej nie zdawał sobie sprawy.
Więc o to chodziło.
Kto? ― jego głos znów brzmiał ostrzej, jakby niewidzialne igły, które niosła ze sobą fala dźwiękowa, miały boleśnie wbić się w uszy Kurta. Ktoś tu nie był zadowolony z tego, że mały nie potrafił upilnować własnej dupy.
                                         
Fucker
Rottweiler     Opętany
Fucker
Rottweiler     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 12.01.14 22:26  •  Personal hell {dom Ryana}. - Page 5 Empty Re: Personal hell {dom Ryana}.
Personal hell {dom Ryana}. - Page 5 GbylG Boli?
Personal hell {dom Ryana}. - Page 5 GbylGTAK! – wrzasnął rozpaczliwie, niemalże od razu po zadaniu pytania. Kogo by nie bolało, gdyby jakaś prawie osiemdziesięciokilogramowa bryła mięcha zwaliła mu się na bok, przytrzymując jednocześnie ręce i – może nieumyślnie, ale jednak – dotykając go po oparzonych miejscach? Nawet jeśli Ryan faktycznie nie miał bladego pojęcia o tym, jak bardzo zdrowie Kota zostało już obdarte, to i tak jakoś w ogóle nie zyskiwał w oczach drobniejszego Wymordowanego. On go najzwyczajniej w świecie upokarzał. W sumie wielu tak robiło i zapewne robić będzie, bo kogo nie pokusiłoby znęcanie się nad słabszym, który dodatkowo ma śliczną buźkę dziecka? Jednak to, że Kotu takie poniżanie obce nie było, wcale nie oznaczało, że w jakikolwiek sposób był w stanie to zaakceptować. Nienawidził gdy ktokolwiek uwłaczał jego godności, co zresztą było widać na przykładzie Winnie, której „za karę” postanowił spieprzyć całe życie, przyprowadzając ją do, w jego mniemaniu, najgorszego typa w całej Desperacji – Ryana. I wiecie co? Zaczynają mu przybywać nowe argumenty, odpowiadające za tym tytułem i bynajmniej go to nie cieszyło. Non stop starał się szczerzyć swoje ostre kły w stronę Ryana, wiedząc, że to i tak go nijak zniechęci. Wyglądał teraz jak jakaś Chihuahua, którego przeciwnikiem był rosły Rottweiler, gotów rozszarpać drobne ciałko pieska salonowego na kilkaset małych kawałeczków. Mimo wszystko i tak starał się nie pokazywać jakiejkolwiek uległości. Tak, starał się. A czy mu wychodziło? W tej chwili nawet-nawet, ale później… to się dopiero okaże.
Personal hell {dom Ryana}. - Page 5 GbylGUwagę na temat jego wzrostu nie skomentował jakoś wybitnie inteligentnie. Język miał długi i potrafił paplać jak najęty, czasami nawet dopierając całkiem trafne riposty, ale w tych przedziwnych dla niego okolicznościach, nie stać go było na nic bardziej ambitnego, niż takie zwykłe: Odpierdol się. Nie jego wina, że zabito go, gdy urzędował na świecie w postaci piętnastoletniego szczyla, który jeszcze nie zdążył wyrosnąć z dziecięcej buźki. Gdyby to od niego zależało, z miłą chęcią przełożyłby swoją śmierć do jakiegoś trzydziestego roku życia. Przynajmniej miałby pewność, że w tym wieku będzie mieć jakikolwiek zarost, świadczący o tym, że jest do jasnej anielki dorosły. Może nie chodził po świecie tak długo jak choćby Ryan, ale miał już swoje lata i na pewno był dużo starszy, niż niejeden martwy szaleniec, szwędający się bez celu po Desperacji. Ale taki już jest ten los, że nawet młodsi od Ciebie o jakieś sto dwadzieścia lat, potrafią wyglądać jak Twój ojciec. Życie to suka.
Personal hell {dom Ryana}. - Page 5 GbylGKto wymieni kilka nieprzyjemnych odczuć? Palenie żywcem. Podtopienie się. Uderzenie w mały palec u nogi. Skaleczenie żyletką. Sypnięcie soli na rany. Znoszenie lodowatych łap Ryana na cieplutkim policzku… i nie tylko. Miał już okazje poczuć zimno jego rąk na swoim nadgarstku, a jeszcze wcześniej na molestowanym boku, ale jakoś niekoniecznie było mu tęskno za tym doznaniem. Może gdyby robiła mu to jakaś pociągająca osoba typu kuso ubranej pielęgniarki z …interesującą osobowością… to by nie narzekał. Ba, może nawet uruchomiłby mu się koci tryb, automatycznie zmuszając do przesłodkiego mruczenia. Jednak nie ma co marzyć, bo jak wcześniej było powiedziane: Ailenowi się to wszystko nie uśmiecha. A świadczyło o tym choćby równie lodowate, co ręce Dobermana spojrzenie, skierowane wprost w jego srebrzyste oczy.
Personal hell {dom Ryana}. - Page 5 GbylGNo i tutaj mamy odpowiedź na pierwszy rozbudowany akapit tego posta. Ale później… schował kły i rozszerzył oczy w szczerym zaskoczeniu i niemałym przerażeniu. Nawet poczuł jak w jednej chwili zlewa go zimny pot, skutecznie podkreślając jego aktualne uczucia. Dłuższa wypowiedź Ryana sprawiła, że Ailen naprawdę uwierzył, iż zaraz wybije jego ostatnia godzina, w której miał spodnie i gatki grzecznie zachowane na swoim tyłku. W dodatku spojrzenie szarookiego, które dosłownie rozbierało go wzrokiem, skutecznie odebrało mu wszelką zdolność do okazywania złości w sposób inny niż nazbyt nerwowe powarkiwanie pod nosem.
Personal hell {dom Ryana}. - Page 5 GbylGC-Co..? – zdołał z siebie wydukać, gdy twarz większego Wymordowanego znalazła się zdecydowanie za blisko jego nierozgarniętego pyska. On go.. pocałował? Nope. Początkowe styknięcie ich ust było tylko pretekstem do zahaczenia o delikatną, dolną wargę Ailena, ostrymi kłami należącymi do Wymordowanego. I co z tego, że nie zrobił mu większej krzywdy? Ich pseudo całus skutecznie przekonał Ailena do wpadnięcie w absolutną panikę.
Personal hell {dom Ryana}. - Page 5 GbylG Z-ZOSTAW-! – jego głos w niczym nie przypominał tego, którego zdążył nasłuchać się Opętaniec przez cały czas ich dzisiejszej rozmowy. Zamiast zdystansowanego, oschłego głosu w uszy szarookiego uderzył roztrzęsiony pisk, który wydobył się z molestowanych ust Kota, równocześnie z natychmiastowym poderwaniem głowy do góry, a później na bok – wszystko byleby tylko nie na wprost mordy swojego oprawcy. Serce momentalnie zabiło mu dwa razy szybciej, a oddech znacznie przyśpieszył. Zapaliła mu się lampka czerwieńsza, niż ta, która rozbłysła przy ich początkowym spotkaniu. Teraz był świadomy absolutnie wszystkich pieszczot, zadawanych mu przez właściciela,  włączając w to każde, nawet nieśmiałe muśnięcie ręki na roztrzęsionym ciele małego kotowatego.
Personal hell {dom Ryana}. - Page 5 GbylGDłoń wędrująca po jego oparzonym ciele, sprawiała mu niewyobrażalny ból, wymuszający na nim tylko kolejne cierpiętnicze stęknięcia, które starał się nieudolnie jakoś w sobie zdusić, bardzo mocno zaciskając powieki i pięści. Czuł się jak jakaś bezbronna ofiara gwałtu i.. o masz. Był nią? Mimo wszystko przy wyobrażaniu sobie tej cudnej sceny nie należy zapominać, że Ai, choć był panicznie wystraszony i przestawał myśleć racjonalnie, cały czas się szamotał, ba, może nawet intensywniej, niż te kilka chwil temu. Teraz naprawdę miał motywację.
Personal hell {dom Ryana}. - Page 5 GbylG I nagle.. obnażono jego ciało. Widoczne oparzenia skutecznie oderwały Ryana od jego ust, zawieszając na sobie całą jego uwagę – a przynajmniej tak wydawało się Kotu. W duchu dziękował Verne za oparzenie go gorącym kakao, bo jak się okazało, rany dały mu chwilę wytchnienia. Wlepił przerażony wzrok w twarz większego Wymordowanego, starając się mimo wszystko unikać oczu. Serce waliło mu niemiłosiernie mocno, a nad oddechem nijak umiał zapanować. Ze wszystkich sił starał się trzymać buźkę zamkniętą, by nie sapać jak faktycznie podczas łóżkowych zabaw, tylko wdychać i wydychać powietrze nosem. Wyglądało to dosyć desperacko, ale chociaż nie kojarzyło się z seksem.
Personal hell {dom Ryana}. - Page 5 GbylGWinnie. – pisnął na szybkich wydechu, jakoś tak automatycznie przekręcając głowę na bok, na tę krótką chwilę przerywając szarpaninę. Dlaczego? Poczuł, że się rumieni. Tak. Akurat teraz musiał oblać się słodką czerwienią i to w towarzystwie wybitnie do tego nieodpowiednim. Włosy, które opadły mu na twarz, trochę pomogły w skryciu się z wstydliwym kolorkiem jego policzków, ale i tak Ryan mógł wiedzieć swoje.   – … chcę, aby Twoja śmierć była długa i bolesna. – wyszeptał zmęczonym tonem, trwając w tej niewygodnej pozycji, za wszelką cenę próbując uniemożliwić dosięgnięcie czerwieni przez wzrok Opętańca, choć na dobrą sprawę i tak jego starania spełzły na niczym. I wiedział o tym, ale najważniejsze dla niego było to, aby chociaż on nie widział w tym momencie twarzy Ryana, która w tym momencie kojarzyła mu się tylko ze śmierdzącym gównem.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.01.14 1:47  •  Personal hell {dom Ryana}. - Page 5 Empty Re: Personal hell {dom Ryana}.
Ale przecież nikt nie patrzył, choć – nie ma co tu kryć – pewnie na oczach innych też byłby zdolny do zrobienia tych wszystkich upokarzających rzeczy. Tylko po co? Ailen był jego sługą, co było równoznaczne z tym, że Ryan jako jedyny rościł sobie prawo do posiadania wiedzy o niektórych słabościach ciemnookiego. Najłatwiej było je odkrywać, robiąc coś, do czego prawdopodobnie nie posunąłby się nikt inny. Może większy efekt uzyskałby, gdyby tłum gapiów spoglądał na obnażanie tego, co rodziło wstyd w chłopaku, ale równie dobrze należało liczyć się z tym, że ktoś inny mógłby to wykorzystać. Pomimo wszelkich swoich dziwacznych zachowań, Jay był też piekielnie zaborczym sukinsynem. Jeżeli twierdził, że jest coś, co tylko on mógł zrobić, nie było żadnych taryf ulgowych dla innych. Oczywiście Kurt mógł się szarpać, zaprzeczać, próbować postawić na swoim, ale już jakiś czas temu zawarł z ciemnowłosym tę niepisaną umowę i musiał liczyć się z tym, że i w tym przypadku – choć w tym wypadku niewidoczne – „drobne druczki” wciąż istniały i – jak już miały w zwyczaju – działały na niekorzyść zawierającego umowę. W tym wypadku mały był skazany na to, by pogodzić się ze swoim losem. Drobne kary zdawały się być niczym w porównaniu z tym, że  gdyby nie szarooki, prawdopodobnie nie miałby aż tak wygodnego życia. Możliwe też, że zdechłby już dawno temu, gdyby nie trafił pod ten adres. Obecność mężczyzny pewnie nie była tym, o czym marzył, gdy został zmuszony do ratowania swojego tyłka i ucieczki przed oprawcami, ale zawsze mógł wylecieć na zbity pysk lub skończyć pod ostrzem – wtedy jeszcze niedoszłego – właściciela. Grimshaw nie był ucieleśnieniem cnót, dobrej gościny i szeroko rozumianej dobroci, ale miał w sobie tyle zaparcia, że na początku nie rzucił się na Sullivana, jak wygłodniałe zwierzę, które nagle natrafiło na smakowity kąsek w postaci soczystego kawałka mięsa. Pomimo jego ładnej buźki, nie stwierdził, że największym pożytkiem byłoby od razu dobrać mu się do spodni, byleby tylko sprawdzić jakie to uczucie, gdy wyszczekany szczeniak nagle zaczyna jęczeć i wrzeszczeć z bólu, gdy odbiera mu się resztki godności. Nie. Tak na dobrą sprawę nie zrobił nic, co zmusiłoby Ailena do tej dziwacznej urazy, ale nie zamierzał się usprawiedliwiać. To przerażenie nawet mu odpowiadało, choć niektóre odruchy, które to za sobą pociągało były trudne do zrozumienia dla kogoś o tak wysokim mniemaniu o sobie. W takich przypadkach należało cieszyć się, że ego było jedynie stanem umysłu, a nie materialną formą, która po każdej pożywce rozrastałaby się na oczach wszystkich.
Dalej twierdził, że gorzej być nie mogło?
Znam cię.
Nie musiał wiedzieć, przez co przechodził za życia. Nie musiał wiedzieć, co czuje, jak postrzega ten świat i różne istniejące na nim dziedziny. Ważne, że wiedział, co zrobić, by wreszcie zbić go z tropu. Bycie nieprzewidywalnym przyprawiało o dezorientację. W innej sytuacji, zapewne wymusiłby na nim prawdziwy pocałunek, jednak gdy przełamał barierę i był już wystarczająco blisko, ten wydawał się aż nazbyt oczywisty. Nie chciał przyprawić gościa honorowego o znudzenie, prawda? Zdaje się jednak, że zapewniał mu wystarczająco dużo wrażeń, biorąc pod uwagę wszelkie gwałtowne reakcje jego ciała. Nie prosił się o więcej. Możliwe, że dostał już wystarczającą nauczkę, ale mimo to szarooki nie odsuwał się i nie reagował na szarpaninę, która mogła zaszkodzić już jedynie Wymordowanemu, który w momencie został mocniej przyciśnięty do miękkiego materaca w niemym nakazie uspokojenia się. Zdecydowanie łatwiej było mu przyjrzeć się oparzeniom, gdy jego służący nie rzucał się, jak ryba, którą fale wyniosły na brzeg. Niezależnie od tego czy mu to odpowiadało czy nie, podwinął materiał wyżej, odsłaniając też klatkę piersiową Kurta. Ściągnął brwi w nieprzyjemnym wyrazie, co sprawiło, że wyglądał na rozczarowanego tym widokiem, a ochota (której tak naprawdę w ogóle nie było) minęła wraz z momentem dostrzeżenia tych niedoskonałości, jakby te już całkowicie wykluczały Level E z listy potencjalnych, łóżkowych partnerów. Nie robiąc sobie nic z tego, że jego drobna ofiara już dostatecznie mocno drżała z obaw przed tym, co mogło się wydarzyć, przesunął powoli palcami po jednym z poparzeń, drażniąc jego skórę jeszcze bardziej. W końcu tylko tego brakowało, jednak w tej chwili nie miał w zamiarach zrobienia czegoś znacznie gorszego, choć po wcześniejszej akcji niemalże nieuniknionym wydawało się to, że jeszcze kilka sekund, a naciśnie mocniej palcami na obolałe miejsce, żeby móc uraczyć swoje uszy symfonią kolejnych pisków. Dla jasności – te wcale nie brzmiały przyjemnie, dlatego, że przez to chłopak wydawał mu się jeszcze bardziej bezsilny i słaby.
I kto tu jest „ohydny”?
Irracjonalizmu ciąg dalszy? ― mruknął, gdy imię niebieskookiej, która niedawno opuściła jego dom, padło z ust kocura. ― Wiem. Od samego początku chciałeś zrobić jej na złość, zaciągając ją do Desperacji. Ona cię poparzyła, a ty sprawiłeś, że umiera. Że też w ogóle sobie na to pozwoliłeś. ― Kąciki jego ust znów wykrzywiły się w najprawdziwszym zdegustowaniu, bo oto jego podwładny dał się skrzywdzić małej dziewczynce, którą na domiar złego na koniec postanowił zaciągnąć do domu swojego podłego właściciela. Rozluźnił palce, wypuszczając z nich materiał koszulki, którą dotychczas przytrzymywał. Szare tęczówki ponownie podarowały swoją uwagę twarzy chłopaka, na którą teraz nie miały już aż tak dobrego wglądu. A szkoda. Rumieniec na jego policzkach byłby atrakcyjnym widokiem.
„… chcę, aby Twoja śmierć była długa i bolesna.”
Tak, już to słyszałem. Kto by nie chciał? Szkoda, że o czymś stale zapominacie. ― Znów nachylił się, jednak tym razem jego wargi w żaden sposób nie zetknęły się z ciałem Ailena, a odległość kilku centymetrów dawała poczucie złudnego bezpieczeństwa. Zaledwie ucho, nad którym znalazły się jego usta było zmuszone wyraźnie usłyszeć to, co Opętany miał do powiedzenia. ― Przecież już jestem martwy. ― Jak na złość przesunął nosem po skroni Sullivan'a i w tym wypadku faktycznie się z nim drażnił, ale gest sam w sobie nie powinien przywoływać złych skojarzeń. Gdyby nie to, że wykonywał go rasowy skurwiel, możliwe, że wyszłoby z tego coś, co można byłoby uznać za delikatne. Nie minęło dziesięć sekund, a wyprostował się i... wypuścił z uścisku nadgarstek poddanego. Ciężar kolana srebrnookiego także zniknął z biodra Ailena i – co szybko mógł zaobserwować – wraz z tym mógł poczuć się wolny od ograniczania jego przestrzeni osobistej. Jay siedział obok, już nawet nie spoglądając na swoją niedoszłą ofiarę. ― Pocieszne z ciebie stworzenie. Dobrze wiedzieć, że właśnie tego się obawiasz. Ale chyba nie sądziłeś, że naprawdę miałbym na ciebie ochotę? ― rzucił sucho, pozwalając powiekom na moment przesłonić lśniące tęczówki. W końcu też miał prawo do zmęczenia – szczególnie, że dziś wszystko chciało przyprawić go o nieznośny ból głowy.
                                         
Fucker
Rottweiler     Opętany
Fucker
Rottweiler     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.01.14 23:00  •  Personal hell {dom Ryana}. - Page 5 Empty Re: Personal hell {dom Ryana}.
Personal hell {dom Ryana}. - Page 5 GbylG Niestety, ale Ryan faktycznie znalazł idealną broń na Ailena. Kurt, mimo iż miał bardzo wiele wspólnych cech z takim standardowych kotowatym, nie zaznał w swoim życiu zbyt wielu pieszczot  z inicjatywy innych ludzi, więc każdy dotyk był dla niego trochę dziwny. Co prawda panicznie się go nie bał, ale można powiedzieć, że był do niego nieprzyzwyczajony. W końcu kto by go z własnej woli drapał za uchem, wiedząc, że w każdej chwili może  zmienić się w niepanującą nad sobą bestię, która zdawała się urodzić z góry narzuconym celem, wyrżnięcia wszystkich za pomocą swoich kłów. Mimo niepozornej aparycji i na ogół spokojnego usposobienia, Ai był do tego zdolny, przez piekielną przypadłość, która na chama werżnęła się w jego życie – Level E. Po samym opisie istot wrzuconych do jednego wora z tymi szaleńcami, od razu odechciewa się głaskania po brzuszku czy choćby miziania pod bródką. Dlatego rzadko zdarza mu się odebrać jakikolwiek kontakt fizyczny z drugą osobą, który nie opiera się na standardowym trzaśnięciu w mordę. A jednak umie to wszystko znosić. Parę miesięcy temu, na Halloweenowej Zabawie, kiedy to spotkał swoją uroczą znajomą, jeszcze nie wiedząc, że wkrótce spierdoli jej całe życie, dawał się jej do woli ciągać pieszczotliwie po policzkach, tarmosić po głowie, a nawet ciągnąć za nos, jakby sam był jakąś przesłodką, dziecięcą zabaweczką. Jasne, były protesty, ale jakoś mało przekonujące. Cóż, mimo wszystko Ryan nie jest Winnie, co chyba nietrudno stwierdzić. Śmiem nawet wyrzucić z siebie takie zdanie, jakoby nie mieliby ze sobą żadnej wspólnej cechy. Na dobrą sprawę nawet rasę mają inną, bo Verne jest cukierkowym człowiekiem wychowywanym w utopijnym Mieście-3, a Fucker opętańczym Wymordowanym, zaliczanym do tych z gatunku skurwielus pospolitus. Jego łapy jakoś nijak kojarzą się z pieszczotliwym rozciąganiem policzków, więc jemu z pewnością nie pozwoliłby na tego typu zabawy. Szczególnie po tym, co przed chwilą miało tu miejsce. Dłonie szarookiego skutecznie wywoływały drżenie na samą myśl o nich, automatycznie włączając tryb ucieczki. Co z tego, że dla Jay’a to było nic? Jest prawie dwumetrowym kolesiem z siłą ponadprzeciętną, który wzbudza grozę, a przynajmniej respekt w każdym mijanym przez siebie człowieku.  Pomijając fakt, że jest kompletnie wyprany z uczuć, pewnie na dobrą sprawę nawet nie wie jak to jest znaleźć się „na dole”. Ailen niestety wie bardzo dobrze, a nawet gdyby o tym zapomniał, to właściciel urządzał mu ciekawe przypomnienie tej kwestii życia. Cóż, lekcja mu się nie spodobała.
Personal hell {dom Ryana}. - Page 5 GbylGWydał z siebie jakiś cichy pomruk bólu, który chyba miał być odebrany jako jakiś nieśmiały protest, odnośnie dalszego obnażania jego ciała. W chwili obecnej nie zdawał sobie sprawy, że Jay chce sobie tylko popatrzeć na jego jeszcze świeże rany. Teraz był stuprocentowo pewny, iż jego kochany pan zamierza zrzucić z niego nie tylko tą przydużą koszulkę ojca niebieskookiej blondynki, ale też pozbawić go ciężaru spodni, choć faktycznie nic na to nie wskazywało. Ale czemu tu się dziwić? Panika skutecznie uniemożliwiła mu racjonalne myślenie, a z racji tego, że Kot miał też poważne problemy ze skupianiem się, faktycznie wydawał się teraz zupełnie inną osobą. Roztrzęsiony, zdyszany, zarumieniony… a mimo wszystko dalej cholernie zły. Wściekłość stłumiona przez kompletne zażenowanie, ale nie należy zapominać, że mimo wszystko toczyła byt w malutkiej osóbce kotowatego.
Personal hell {dom Ryana}. - Page 5 GbylGZasłużyła na to.  – warknął oschle, cały czas zasłaniając czerwonawe lico swoimi kruczoczarnymi włosami. Ha, dobrze zrobił, że ich nie podciął. Przynajmniej teraz na coś mu się przydadzą. – Nie żałuję, choć faktycznie mogłem rozegrać to lepiej. – dodał całkiem spokojnym, acz dalej nieco piskliwym tonem, również wypowiedzianym na ciężkim wydechu. Natychmiastowo wezwał się do uspokojenia i choć było to cholernie trudne, nawet zadziałało. Przestał się wić jak krokodyl ze swoją świeżo upolowaną ofiarą, w końcu dochodząc do wniosku, że przez to wszystko oparzenia i nadgarstki bolą go jeszcze bardziej. Wbił się mocniej w miękki materac, sądząc, że jeśli się nieco bardziej w niego wciśnie, znajdzie się ociupinkę dalej, od przyprawiającej go o wymioty mordy właściciela. No, jeśli te trzy milimetry go zadowalają to droga wolne, he~
Personal hell {dom Ryana}. - Page 5 GbylG Za mało martwy! – jego ton zaczynał być trochę śmieszny. Z jednej strony starał się dalej trzymać gardę i zachowywać przy życiu resztki swojej dumy, próbując warczeć, acz wszechobecna panika w jego głosie i tak zmieniała to wszystko w komiczny pisk. Nieprzyjemnie zadrżał czując nos Ryana, delikatnie muskający go po skroni. Oczywiście nie kojarzyło mu się to z brudniejszymi czynami jakie Grimshaw mógł mu zrobić, ale było dla niego cholernie irytujące. Każdy kontakt fizyczny z szarookim będzie teraz dla Ailena okropny.
Personal hell {dom Ryana}. - Page 5 GbylG I… wolność. Poczuł natychmiastową ulgę, czując cudowne zdjęcie ciężaru z jego obolałego boku i nadgarstków, które automatycznie zaczął delikatnie pocierać opuszkami palców, łudząc się, że to jakoś zdejmie z nich wszelkie ślady żelaznego uścisku Jay’a. Już nawet nie liczyło się, że szarooki siedział praktycznie tuż obok niego, mając możliwość ponownego skrępowania jego drobnej osóbki. Ważne, że się choć kapkę oddalił. Ailen poderwał się do góry, ale wbrew wszelkiej logice normalnego człowieka, nie uciekł. Usiadł na skraju materaca, delikatnie się pochylił i schował dalej niesamowicie zaczerwienioną twarz w lekko roztrzęsionych dłoniach. Musiał się po tym wszystkim uspokoić, bo serce dalej waliło mu jak młotem, a twarz przypominała soczystego pomidora. Wychodząc w takim stanie z pokoju, raczej daleko by nie zaszedł, bo nogi miał jak z waty. Dodatkowo cholernie boli go znaczna część ciała, poczynając od poparzonego torsu i brzuszka, kończąc na do niedawna miażdżonym boku. Tak więc siedział tak przez króciutką chwilę w milczeniu, starając się uregulować swój oddech. Szło mu nieźle, ale pyszczka nie odkrywał ani na sekundę. Według niego Ryanowi wystarczy sama świadomość tego, że Ai jest cholernie zawstydzony. Nie potrzebuje dodatkowego dowodu wizualnego.  Uległą postawę niszczył jednak cichutki warkocik, wydobywający się spomiędzy jego nieszczelnie zaciśniętych palców.
Personal hell {dom Ryana}. - Page 5 GbylGŻeby kogoś zgwałcić nie potrzeba żadnej szczególnej ochoty.  Ale dobrze, że jestem dla Ciebie odrażający. Przynajmniej to mnie ratuje. – burknął i z tymi słowami na ustach podniósł się chwiejnie z materaca, ostatecznie pokazując swoją twarzyczkę. Karmazynowy rumieniec dalej uparcie trzymał się jego policzków, ale był  trochę przyblaknięty. Wzrok Kota nie wyrażał już przerażenia, ani konkretnej złości. Był raczej.. obojętny. A przynajmniej na pozór, bo mimo wszystko dało się wyczytać z jego ciemnych ślepi, iż trochę go ta sytuacja tknęła. Dostał nauczkę. Prędko mu się ponownie do wyrka nie wpakuje. Właściwie Ryan może liczyć na brak wizyt Kota przez najbliższe dni, ale niech nie nastawia się na ostatecznie wymazanie Kurta ze swojego życia. On tu wróci.
Personal hell {dom Ryana}. - Page 5 GbylGNogi trochę odmawiały mu posłuszeństwa, obezwładnione bólem wczorajszych wędrówek i dalej przeżywające krępujące zdarzenia sprzed trzech minut, nawet lepiej odzwierciedlając całe przejęcie niż twarzyczka Charta. O mało co się nie wywrócił idąc do drzwi, ale jakoś mu się udało. Ogarnął salon krótkim zerknięciem, lokalizując swoje buty. Nie potrzebował żadnych słów Ryana. Wiedział, że ma się wynosić.[/color]
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.01.14 23:55  •  Personal hell {dom Ryana}. - Page 5 Empty Re: Personal hell {dom Ryana}.
Mroźna zima objęła desperację, pokrywając ją białym puchem, równie zabójczym jak ostrze noża. To pozorne piękno niosło w sobie najgorszą groźbę ze wszystkich. Pośród lodowatej turni nie było ratunku dla zagubionych wędrowców, a odnalezienie zagubionego wędrowca równało się często z zerem. Śmierć deptała po piętach każdemu, kto jakkolwiek wdepnął samotnie w burzę, która pochłaniała ofiary z łatwością, okrywając oczy kołdrą mgły, a nogi zatapiając w morzu śniegu. Mimo to, w tej groźbie można było dostrzec iskry radości - dzieci lepiące bałwana, urządzające bitwy na śnieżki czy ślizgające się na łyżwach po zamarzniętym jeziorze. To też miało swój urok, trzeba było jedynie przetrzeć zdziwione oczy i przejrzeć przez mrok. Każdy kij miał dwa końce, z tym, że w Desperacji lepiej odsłonięty był ten 'gorszy', morderczy i złowrogi. Drobna białowłosa kobieta przedzierała się przez wiatr i skrzypiący śnieg pod stopami, a błękitne oczy z niewątpliwą czułością muskały krajobraz. To, co dla jednych było ruiną, dla niej było pięknem ostatecznym. Samotnia odcięta od reszty świata. Naciągnięty na głowę kaptur ochraniał ją przed wyjącą wichurą, chociaż nawet to zdawało się jej nie zawadzać. Mijała martwych i żywych, nie skupiając na nich swej uwagi. Noc jak noc, ktoś umarł, ktoś się urodził - dziwny łańcuch żywota, nieprzerwany od wieków. Mogła się tylko mu przyglądać, nie mogła stać się jego częścią. Małe dziecko o króliczych uszach i pazurkach zaczepiło kraniec jej peleryny, a Nox wyszarpała materiał brutalnie, zdając się nie słyszeć próśb dziewczynki. Parła naprzód jak machina, bez większego planu na najbliższe godziny. Uciekła ze swego zamku, by wtopić się w towarzystwo. Nim się spostrzegła, zawędrowała pod dom pewnego skurwysyna, którego dawno nie widziała. Zatrzymała się przed drzwiami, palcami przejeżdżając po drewnie. Błękitne oczy schowały się pod czarnymi powiekami, gdy Noc nasłuchiwała. Po czym rozpłynęła się niczym mara senna. Czarne smugi dymu przedarły się przez wąskie szczeliny, gdy niematerialna królowa wdarła się do innego, zamkniętego królestwa. Słysząc głosy dwóch mężczyzn zamarła, jak gdyby w wielkim oczekiwaniu na dalsze wydarzenia.
Trudno powiedzieć, czy oceniała kiedykolwiek jakąś jednostkę względnie żywą. Nie rozumiała psychiki ożywionych, jak i tych, co nadal oddychali świeżym powietrzem zdrowych płuc. Pojęcie radości, smutku, złości bądź euforii były tylko pojęciami wypisanymi na kartach podręczników dla upośledzonych emocjonalnie. Pomyłka Boga, zwykłe marnotrawstwo czasu - zyskała ciało, straciła tożsamość. Nie mogła jej dostać, gdyż nie powinna w ogóle istnieć. Ziarno 'człowieczeństwa' zasadzone ze zwykłej ciekawości równało się erom zagubienia. Poszukiwanie odpowiedniego celu nie było odpowiedzią na nurtujące pytanie. Zwykły obłoczek dymu czy może potęga ciemności? Kto wie.
Ailen nie zdawał sobie sprawy, jaki szok przyjdzie mu przeżyć. Szukał butów podczas, gdy pewna dama obserwowała go spod cienia przedsionka. Gdy tylko zwrócił się do niej tyłem w przejściu stanął Ryan. Ubrany niemalże identycznie, o kamiennym wyrazie twarzy i lśniących, srebrnych oczach. Uczynił dwa kroki przed siebie, zakładając ręce na piersi i wbijając bezlitosne spojrzenie w sługę. Nawet Nyks miała w sobie odrobinę poczucia humoru, chociaż było ono czarne jak ona sama w głębi duszy. Nie odzywała się, potęgując uczucie niepokoju. Jakoś nie miała problemu z tym, że prawowity właściciel ciała mógł mieć z tym problem. Do tej pory akceptował jej prztyki, trudno więc, by i tym razem miał jakieś pretensje, biorąc pod uwagę efekt, jaki mogli uzyskać. Szkoda tylko kota, który zejdzie na zawał.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 5 z 17 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6 ... 11 ... 17  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach