Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 6 z 17 Previous  1 ... 5, 6, 7 ... 11 ... 17  Next

Go down

Pisanie 15.01.14 13:14  •  Personal hell {dom Ryana}. - Page 6 Empty Re: Personal hell {dom Ryana}.
„Za mało martwy!”
Jesteś całkiem uroczy, gdy się złościsz, ale nie zachowuj się jak dzieciak.Nie lubię dzieci. Westchnął i pokręcił głową z politowaniem. Nie dało się ukryć, że ta gwałtowność z jego strony wcale nie dodawała mu dojrzałości, ale drastycznie jej ujmowała. Pomimo tego, że przeżył znacznie więcej niż tyle, na ile wyglądał, teraz wręcz doskonale odpowiadał modelowi uczniaka, który dopiero poznawał życie i odkrywał, że podniesienie głosu na starszych nie będzie skutkowało tym, iż się go przestraszą. Był raczej bliższy wyśmiania, do którego z całą pewnością nie dążył. Tym jednym jedynym razem beznamiętna gęba Ryana sprawiła, że nie poczuł się aż tak upokorzony, bo perfidny uśmiech – nawet jego marny cień – nie wykrzywił kącików jego ust, które tkwiły nieruchomo, jak u trupa. Był za mało martwy? Zewnętrznie pewnie tak, jednak wnętrze, o ile jeszcze nie przemieniło się w proch, na pewno wyżerane było przez niewidzialne larwy i cuchnęłoby padliną, gdyby tylko było to możliwe. Zapach delikatnej czekolady, który roztaczał wokół siebie właściciel tego paskudnego wnętrza, zupełnie do niego nie pasował. Powinien kojarzyć się z czymś miłym, a nie z przerośniętym mężczyzną, który połamałby ci rękę w ponad dwudziestu miejscach, bo stwierdziłby, że jedno złamanie to jednak za mało.
Spodziewał się, że Kurt zerwie się z miejsca od razu i będzie chciał zwiększyć dystans między nimi na tyle, na ile tylko było to możliwe. Znów przyklei się do ściany, jak wystraszony kociak, który liczy na to, że mury domu pochłoną go i ochronią przed szczerzącym kły kundlem. Uchyliwszy lekko powieki, zerknął z ukosa na swojego sługę, próbującego powrócić do naturalnego dla niego stanu zobojętnienia. Grimshaw powinien teraz dokonać poprawki swoich wcześniejszych słów – jeżeli twierdził, że mały już przedtem wyglądał żałośnie, to właśnie pobijał swój własny rekord w tej mało zaszczytnej kategorii. Niezadowolony pomruk mimowolnie wyrwał się z ust mężczyzny, jakby samo patrzenie na Sullivan'a w takim stanie przyprawiało go o odrazę. W końcu najgorsze, co można było zrobić to ukazywać swoje własne słabości i to te słabości, które wcale nie wiązały się z niczym przesadnie strasznym. Ledwie go dotknął, a ten już popadał w panikę, jakby co najmniej naruszył bardziej intymne sfery, niż jego nagi brzuch, jakby faktycznie dopuścił się na nim gwałtu. Ciekawe co zrobiłby, gdyby faktycznie do tego doszło? Zacząłby zalewać się łzami i wykrzykiwać mu w twarz jak bardzo go nienawidzi i najlepiej byłoby, gdyby zdechł tu i teraz? A może na wstępie padłby na atak serca, zaskoczony tym, co pozwoliłby sobie zrobić z jego drobnym ciałem?
„Żeby kogoś zgwałcić nie potrzeba żadnej szczególnej ochoty.”
No jasne, dzieciaku...
Zdziwiłbyś się. Gdyby nie ochota, zapewne te wszystkie skrzywdzone dziewice do teraz byłyby zdrowymi na umyśle dziewicami, a ministranci nie musieliby obawiać się niewyżytego proboszcza, który po godzinach lubi dobierać się do małych chłopców. Każdy ma jakieś hobby, które sprawia mu przyjemność ― z jego ust brzmiało to dość okrutnie, ale kto nie znał takich realiów świata? Wszystko miało drugie dno, ale to drugie dno zazwyczaj nie prezentowało się obiecująco. Nawet to, co wydawało się święte i bez skazy posiadało swoje mroczne tajemnice, od których zazwyczaj odciągało się osoby postronne, jednak najczęściej to ta najgorsza prawda koniec końców musiała wyjść na jaw.
Przeciągnął się i korzystając z okazji, że materac był już cały dla niego, ułożył się na plecach, splatając ręce za głową. Nie przeszkadzało mu to, że patrzył na Kota z dołu, nawet z tej perspektywy mógł dokładnie przyjrzeć się żywszemu kolorowi na jego policzkach – był on doskonałym dowodem na to, że Jay wygrał, choć nie musiał nawet użyć siły. Wystarczyło zaledwie odpowiednie podejście, a służący już zapewne wbił sobie do głowy, że przyprowadzanie obcych dziewczynek i spanie w jego sypialni bez pozwolenia to rzeczy, do których nie był upoważniony. Nawet nie raczył już odprowadzić Ai'a wzrokiem, chociaż przez chwilę przyglądał się drzwiom swojego pokoju, jakby oczekiwał na to, że te za chwilę znów się otworzą, gdy kolejny gość zechce złożyć mu wizytę.
Tylko uważaj, jest dość płochliwy ― rzucił na tyle donośnie i znacząco, by sama Noc zrozumiała, że właśnie zwracał się do niej. Co prawda nie miał pojęcia, że jego znajoma już zdążyła ujawnić się Kurtowi i to pod jego postacią, przez co cała ta sytuacja mogła wydawać się jeszcze bardziej pokręcona. W końcu ten głos powinien dobiegać z ust mężczyzny, który znajdował się przed chłopakiem, a nie zza drzwi sypialni, którą przed momentem opuścił. Trauma gwarantowana, co?
                                         
Fucker
Rottweiler     Opętany
Fucker
Rottweiler     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 16.01.14 21:27  •  Personal hell {dom Ryana}. - Page 6 Empty Re: Personal hell {dom Ryana}.
Personal hell {dom Ryana}. - Page 6 GbylG Wszelkie komentarze Ryana starał się najzwyczajniej w świecie zignorować. I co w związku? Ano to, że według niego powstrzymanie się od głębszych rozwodów na temat wypowiedzi swojego pana, nie jest równoznaczne z zachowaniem całkowitego, słodkiego dla uszu milczenia. Nie jest osobą, która lubi siedzieć cicho. Owszem, może niesłusznie brać go za jakąś gadułę, ale gdy ma coś do powiedzenia, to to mówi. Nawet jeśli wiąże się to z nieprzyjemnymi konsekwencjami, które mogą trwale stępić jego i tak kruche zdrowie. W sumie sam nie wiedział dlaczego taki był. Może udzielił mu się jego własny wygląd? Z aparycją porównywalną do zwykłej gównarzerii spod dworku gimnazjalnego, nietrudno zachowywać się jak buntowniczy, pyskaty nastolatek. Oczywiście, czasami ma swoje przebłyski mądrości, zazwyczaj rozświetlające jego umysł w momencie, gdy korzysta ze swoich całkiem pokaźnych zasobów doświadczenia, ale przecież i tak każdy bardziej zapamięta dzieciaka, który prosi się o przemycie paszczy mydłem, aniżeli takiej kruszynki z mądrymi radami na dalsze życie.  No i niestety, ale Dziadziem Wiedzą w tym momencie nie był, a przekleństwa same wypływały mu z ust, radośnie witając uszy potencjalnych słuchaczy głośnym „Dzień dobry!”. Nie obeszło się bez wszelkich brzydszych określeń panienek spod latarni, pustaków co mózg noszą dla ozdoby i innych równie wyrafinowanych obelg, których przymiotniki powstały przez zainspirowanie się partnerem solniczki. I wyglądało to o tyle głupiutko z jego strony, że nawet pomimo kompletnego zażenowania i automatycznego ustawienia się na przegranej pozycji, darł się dalej przez zaciśnięte zęby, przypominając rozdrażnionego kocura. Jeszcze tylko zjeżonej sierści na grzbiecie brakuje.
Personal hell {dom Ryana}. - Page 6 GbylGW sumie Ailen z miłą chęcią popatrzyłby na Ryana, gdyby – Oh proszę, daj Boże! – znalazł się w tak krępującej sytuacji, w jakiej teraz przyszło być samemu Kochasiowi. Pomijając fakt, że trzeba by znaleźć jakiegoś dwu i pół metrowego kolesia, żeby w ogóle taką bestię jak szarooki przytrzymać, to pewnie i tak jego pan nie zostałby tak prędko złamany, ba, o ile w ogóle istniałaby możliwość dotarcia do granic jego wytrzymałości psychicznej. Huh, znając życie pewnie on nigdy nie zrobiłby z siebie takiej ofiary, jak Ai te parę chwil temu. W sumie może dobrym posunięciem byłoby pokazanie, że tak naprawdę Kurt nic sobie z jego bliskości nie robi? Przynajmniej wtedy nie okazałby się aż taki słaby, ale… nie. Dobra. To jednak niemożliwe. Nagłość i dziwaczność tej sytuacji po prostu musiała wymusić na Kocie tego typu zachowania, bo przecież co innego zrobić? Wczuć się? Wymruczeć jego imię? Popluć go? Nie mówić nic i z grobowa miną się w niego wpatrywać? Eh.. w sumie dwie ostatnie możliwości nie byłyby takie złe. Istniała szansa, iż gdyby się do nich dostosował, to teraz nie opuszczałby pokoju swojego pana z tak koszmarnie zaróżowionymi policzkami. Nie jest uległy, więc czemu został zmuszony takim być..? Życie ssie, a brak życia jeszcze bardziej-
Personal hell {dom Ryana}. - Page 6 GbylG Powoli dochodząc do siebie zaczął rozglądać się za swoimi butami. Był aż tak zmęczony wczorajszej nocy, że nie pamięta gdzie je położył? A może to Winnie postanowiła gdzieś mu je schować, gdy ten, siedział nad poparzeniami w łazience? Niewiadomo. Rzeczą pewną był fakt, iż kompletnie nie wiedział gdzie się znajdują. Chcąc sprawdzić czy nie leżą gdzieś pod ścianą przy drzwiach wejściowych, odwrócił się na pięcie i zobaczył.. Ryana? Pierdolony kutas. Nie zamierza jeszcze dać mi spokoju? Zmrużył gniewnie oczy, lekko podkulając nogi, będąc w gotowości do uskoku czy innego niezgrabnego uniku. Patrzenie na niego nie należało do rzeczy najprzyjemniejszych w świecie, dlatego trudno było mu znieść widok jego błyszczących srebrnych tęczówkach dłużej, niż kilka męczących sekund.
Personal hell {dom Ryana}. - Page 6 GbylG Czego ty jeszcze chcesz? Przecież widzisz, że już się wyno…-Tylko uważaj, jest dość płochliwy. …szę… – Pierwsza sekunda: wszystko jest w porządku. Ailen bardzo wolno myśli, tak więc musiało minąć trochę czasu nim zorientował się, że coś jest nie tak. Trzecie sekunda: pomalutku dochodzi do wniosku, że Ryan właśnie pochwalił się swoją umiejętnością brzuchomówstwa, wypowiadając słowa bez otwierania ust. Ai lekko podnosi lewą brew do góry. Czwarta sekunda: dźwięk nie dobiegał z oblicza osoby, która przed nią stała, a z sypialni. Ailen lekko rozchyla wargi w tępym zdziwieniu, cały czas próbując znaleźć sens całej tej sytuacji. Piąta sekunda: Ktoś inny jest w sypialni! A Ryan nic nie robi! Dlaczego? Kurt natychmiast przeskakuje nad swoim panem, zmuszając się do przetrzymania ściskającego bólu w nogach i zagląda do znienawidzonego przez siebie pomieszczenia, będąc lekko pochylonym, w pełnej gotowości do ewentualnego zareagowania na atak. Szósta sekunda: na materacu leży… mój pan? Siódma sekunda: Zerka raz na Ryana w salonie, raz na Ryana w sypialni. Rumieniec całkowicie zniknął mu z twarzy, a jego miejsce zastąpił głupiutki grymasik. Ma problemy ze skupianiem się i dochodzeniem do pewnych wniosków, ale teraz wygląda wręcz komicznie z przymrużonymi oczami i lekko rozdziawionymi ustkami.  Ai zmusza się do myślenia. Ósma sekunda: …
Personal hell {dom Ryana}. - Page 6 GbylGCO TO MA BYĆ?! – pisnął odwracając łeb w stronę fałszywego szarookiego. Wytrzeszczył na niego ślepia, które momentalnie rozbłysły rażącą żółcią. Dwa skurwiele to za dużo~ Ryan nigdy nie zdradzał Kurtowi żadnych pikantnych szczegółów ze swojego życia, więc Kot nie był w stanie stwierdzić czy Opętaniec miał brata bliźniaka, ale nawet gdyby tak było, to przecież jegomość  nie wparowałby tutaj ot tak, bez żadnego uprzedzenia w niemalże identycznych ciuchach. Gdyby jego rzekomy braciszek miał taki zwyczaj, to przecież w ciągu tych osiemnastu lat Kurt by go zauważył. Mimo wszystko często zatruwał powietrze w tym domu i widział co się w nim dzieje.
Personal hell {dom Ryana}. - Page 6 GbylGCóż, zawału może nie było, ale Ailen uznał, że sytuacja wymaga natychmiastowego zareagowania. Korzystając z faktu, że już się trochę wkręcił w swoją kocią naturę, nie czekając na odpowiedź drugiego szarookiego, momentalnie wyskoczył do przodu w mgnieniu oka przemieniając się w puszysty kłębek kruczoczarnego futerka. Zwierzątko było równie kruche co Chart w swojej oryginalnej formie, ale nie można odmówić Mruczkowi zręczności. Wystrzelił jak z procy, natychmiast chowając się pod komodą. Z racji swoich malutkich rozmiarów, zmieścił się pod nią bez problemów i.. no.. po zabawie.
Personal hell {dom Ryana}. - Page 6 GbylGTak, dość płochliwy było odpowiednim określeniem, jednak co tu się Kotu dziwić? Wszak nie jest typem walczącym, tylko niecodziennym mistrzem w uciekaniu.  A widok dwóch szarookich gigantów – w szczególności po tym co zdarzyło się parę chwil temu – musiał jakoś na niego wpłynąć.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 17.01.14 16:45  •  Personal hell {dom Ryana}. - Page 6 Empty Re: Personal hell {dom Ryana}.
Ryan znał Noc na tyle, że wiedział, iż tego typu ostrzeżenia zupełnie na nią nie działają. Ot, nudziło jej się w ten zimowy półmrok, więc postanowiła się zabawić, jak zwykle czyimś kosztem. Chyba nikogo to już nie dziwi. Jej charakter pozostawiał wiele do życzenia, acz taki to już był typ - niezależny, wyrachowany i wiecznie nie mający nic do roboty. Musiała czymś zapełnić swój harmonogram 'dnia'. Może gdyby posiadała odrobinę człowieczeństwa w sobie, jakiś ludzkich odruchów, byłoby inaczej. Ailen nie skończyłby jako futrzak pod komodą, a skurwiel obok miałby mniejszy problem z prychającym ze strachu służącym. Wiadomo, co za dużo to niezdrowo. Płochliwość była zauważalna w pierwszych sekundach, gdy czerwone jeszcze policzki nie zdążyły zbladnąć. Noc przyglądała się dzieciakowi srebrnymi oczyma, oczekując, aż jego trybiki wreszcie zatrybią i rusza z kopyta, uświadamiając sobie, że coś jest ostro nie tak. Przecież Desperacja nie wytrzymałaby bliźniaka Ryan'a, a co dopiero jego idealnej kopii, kropka w kropkę, chodzącą wolno po świecie i uprzykrzająca życie innym. Tak, to by miało bardzo złe zakończenie. Brew zawędrowała w górę, gdy Kurt pisnął, jak nie przymierzając dziewczynka, po czym zamienił się w czarny kołtun sierści wpychający się pod mebel. Nox wzruszyła ramionami podchodząc bliżej drzwi sypialni, gdzie zerknęła na prawdziwego skurwysyna, leżącego wygodnie na łóżku. Kącik ust wygiął się w dziwnym grymasie, który prawdopodobnie miał być uśmiechem. Miał szczęście, że nasza królowa lubiła go, więc tego typu przedstawienia miał za darmo i to dość często. Pogrywanie z innymi to chyba jej hobby...
Nie mogła jednak tak stać i czekać, aż milusiński wyjdzie spod komody, więc ruszyła w jego stronę, ale w trakcie drugiego kroku sylwetka Ryan'a rozmyła się w czarny dym, który uformował się w... kota. Wylądował on miękko, krzyżując elegancko przednie łapy. Noc nachyliła łeb, racząc Kurt'a spojrzeniem takich samych, żółtych ślepi, jakie on miał. Niemalże jakby patrzył się w lustro. Nie można też było odmówić elegancji, tak znanej kotom. Czarny klon podszedł bliżej komody, opuszczając lekko łeb:
- Meow... - cichy głosik wydobył się z pyszczka zwierzaka, a uszy zastrzygły. Ogon podrygiwał rytmicznie, jak gdyby w tle leciała cicha muzyka. Nic złego się jednak nie działo, a Nyks zamarła jak posąg.
I właśnie teraz widać było, kto ją znał, a kto nie. Gdyby Kurt miał jakiekolwiek pojęcie kim lub czym jest, pewnie dawno wyfrunąłby z spod ciasnego schronienia. Nienawidziła tkwić w jednym miejscu podczas zabawy, która była strasznie 'wesoła' w jej mniemaniu. Nie dość, że spotkała wymarłego, to jeszcze pochwalił się swoją mocą. Nic, tylko korzystać z takiego lunaparku. Jeszcze trochę i Ryan będzie mógł wziąć popcorn, bo przedstawienie zapewne będzie syte.
W sekundę grzeczny i spokojny pyszczek przeobraził się we wściekłego kocura - położone uszy, napuszony ogon i prychnięcie. Kopia wskoczyła pod komodę, atakując Ailen'a. Pazury okazały się być prawdziwe i biedny dzieciak mógł je poczuć na swoim zadzie, jak i ogonie. Jeżeli był płochliwy, ale i sprytny - powinien wystrzelić spod komody jak torpeda i wrócić do poprzedniego kształtu, bo w tym był jeszcze bardziej narażony na figle ze strony lodowatej królowej. Ta nie miała zamiaru się powstrzymywać, więc im dłużej tak będą tkwili, tym więcej czerwonych kropek na tyłku będzie miał Kurt.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 19.01.14 22:08  •  Personal hell {dom Ryana}. - Page 6 Empty Re: Personal hell {dom Ryana}.
Gdyby tylko wszelkie rozważania Ailena mogły dotrzeć do uszu czy też po prostu zostać przejęte telepatycznie przez ciemnowłosego, być może słownie rozwiałby wszelkie jego refleksje na temat zgotowania mu podobnego piekła. Chociaż zdawało się, że zdawał sobie sprawę z tego, iż to, że Ryan mógłby zostać ofiarą w tym parszywym kręgu życia śmierci graniczyło z cudem. Ktoś, kto miał za sobą lata nieszczęść już nawet nie wierzył w szczęśliwe przypadki i wiedział, że takie cuda po prostu się nie zdarzały. Pech chciał, że Grimshaw nie dość, że był dupkiem, skurwysynem i skurwielem w jednym, to nie starał się robić tego na pokaz. Nawet w obliczu najbardziej kryzysowej sytuacji, w której niejedna osoba padłaby na kolana, błagając o litość, on bez wątpienia patrzyłby prosto w oczy swojemu wrogowi, bynajmniej nie pozwalając na to, by zrobił z niego złamane zwierzę, które zrobiłoby wszystko, byleby tylko kolejny raz nie spotkać się z twardą ręką swojego właściciela. Gdyby taki nie był, Kurt nie zareagowałby w podobny sposób. Możliwe, że nawet nie tkwiłby z nim przez osiemnaście lat, gdyby Jay stale mu pobłażał, a zamiast zaskarbienia duszy zacząłby zaskarbiać sobie jego przyjaźń. Rzecz w tym, że służalcza wierność była bardziej wiarygodna niż ta, która płynęła od tych, którzy uważali się za przyjaciół. Tak po prostu było lepiej, a on musiał to wreszcie zrozumieć. Chociaż nie – musiał się podporządkować.
Prawdę mówiąc, dopóki nie słyszał trzaskających się w drugim pomieszczeniu przedmiotów i głośnych wrzasków, niekoniecznie obchodziło go to, co się tam działo. Uniósł brew w pytającym wyrazie dopiero w momencie, gdy Sullivan zajrzał do sypialni. Niestety nie zapowiadało się na to, by szybko miał uzyskać odpowiedź, ale po części mógł skojarzyć fakty, widząc, że Ai był zbity z tropu i zdawał się nie wierzyć w to, że szarooki wciąż znajdował się w sypialni.
„CO TO MA BYĆ?!”
Mimowolnie skrzywił się i przycisnął głowę mocniej do materaca, jakby to miało w jakiś sposób pomóc mu ochronić uszy przed zdecydowanie zbyt donośnym piskiem. Kot zachowywał się co najmniej tak, jakby właśnie obdzierano go ze skóry. Wyglądało na to, że Opętany już wystarczająco nadszarpnął dziś jego mocne nerwy, więc teraz i to, co z pozoru nie było niczym groźnym źle wpływało na jego stan, zaś na stan szatyna źle wpływało to, że w jego domu zaczynało robić się za głośno.
Kurwa. Przecież nic ci nie zrobi. Daruj sobie, chyba, że znów mam cię tu zaciągnąć.Wtedy przynajmniej będziesz miał cholerny powód do hałaśliwości, dodał w myślach, jednak dopiero po tych słowach było mu dane ujrzeć... siebie w drzwiach. Gdyby nie znał Nyks aż tak dobrze, już w tym momencie uznałby, że ześwirował. Tymczasem obrzucił swoją znajomą nieco pobłażliwym spojrzeniem i pokręcił głową z dezaprobatą, choć zdawał sobie sprawę z tego, że to jej nie powstrzyma. ― Ostrzegałem ― rzucił, odnosząc się do wcześniejszej wypowiedzi na temat płochliwości jego małego sługi. I może, gdyby nie jego niesubordynacja, nie pozwoliłby na to, by kolejna osoba uprzykrzyła mu odrobinę życie, ale w tej chwili było mu wszystko jedno. Raczej nie obawiał się o to, że kocur skończy z poważniejszymi obrażeniami, choć Noc zdawała się czasem nie mieć wyczucia, jednak własny rozum miała i pewnie wiedziała, że własność srebrnookiego mogła zostać poddana uszkodzeniom tylko przez niego. Oczywiście nie zmieniało to faktu, ze ta dwójka właśnie przypominała rówieśników z przedszkola, którym zachciało się trochę adrenaliny podczas zabawy w berka. Co prawda, można było polemizować w przypadku chęci jednej ze stron, jednak dziś jej zdanie nie miało znaczenia.
Jakby kiedykolwiek miało.
Ryan ułożył się wygodniej, podciągając jedną z miękkich poduszek pod głowę i pozwolił na to, by powieki znów zasłoniły jego lśniące, kocie ślepia, podczas gdy w salonie musiało odgrywać się niezłe przedstawienie.
                                         
Fucker
Rottweiler     Opętany
Fucker
Rottweiler     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 24.01.14 1:11  •  Personal hell {dom Ryana}. - Page 6 Empty Re: Personal hell {dom Ryana}.
Personal hell {dom Ryana}. - Page 6 GbylG Mimo wszystko rzadko zdarza mu się tak szczerze panikować i podejmować nierozsądne decyzje. Owszem, ostatni dzień zabarwił się w całą gamę zjebanych postanowień Kota, począwszy od przyprowadzenia dziewczynki do domu skurwiela, przez zaśnięcie w łóżku swojego pana, kończąc na wślizgnięciu się pod komodę, która swoją drogą dawała małe pole do manewrowania, jednak trzeba zaznaczyć, że Kurt już od samego początku miał zryty dzień. Już na samym wstępie oblano go kakao, kazano zapierdalać po całej Desperacji i postraszono straceniem dziewictwa (po którym i tak już w sumie nie ma śladu), więc nie dziwota, że to wszystko dalej toczy się tak tragicznymi torami. Mała zdolność do koncentracji w parze z kompletnym zdezorientowaniem, szybko daje owoce w postaci nieprzemyślanych, spanikowanych decyzji, które niestety, ale zradzają tylko kolejne złe rzeczy. Gdyby tylko nie przeżył w ciągu tych niepełnych dwudziestu czterech godzin w tak okropny i chaotyczny sposób, możliwe, że teraz nie siedziałby jako roztrzęsiona kupa czarnego futra pod komodą. No ale trudno się mówi, nie? Musi jakoś się z tego wykaraskać.
Personal hell {dom Ryana}. - Page 6 GbylG Spędził pod tym nieszczęsnym meblem nawet nie dziesięć sekund, a już zaczęła doskwierać mu ciasnota. Jego zwierzęca wersja była równie drobna co ta ludzka – oczywiście w kocich standardach – ale i tak szorował czubkiem łba o drewniany spód komody, co zdecydowanie mu się nie podobało. Rzadko zdarzało mu się gdzieś nie mieścić. Pomińmy fakt, że zazwyczaj nie pałęta się nigdzie po ciasnych rurach, ale większość miejsc, które ludzie o normalnym wzroście uważaliby za ciasne, byłyby dla niego wręcz idealne. Bycie małym jest mimo wszystko całkiem przydatne, choć w tej sytuacji nawet jego urocza karłowatość okazała się być niewystarczająco okazałą, aby uchronić go przed cholernym dyskomfortem spowodowanym małą przestrzenią. Mimo wszystko był zmuszony wcisnąć się w najodleglejszy kąt, byleby tylko znaleźć się jak najdalej od swojego fałszywego pana. O nie.. przed chwilą oryginał go molestował, a teraz jego marnej kopii zachciewa się go postraszyć? Błysnął jaskrawożółtymi ślepiami spod komody, próbując dojrzeć stopy intruza, aby określić jak daleko od niego się znajduje. Wiecie, Ailen nie ma kompletnie żadnego pojęcia o istnieniu czegoś takiego jak Szanowna Pani Noc, ba, mało tego. On sobie nawet nie wyobraża, że ktokolwiek jest w stanie przyjąć formę kogoś innego, choćby na kilka minut. Dlatego też wyobraźcie sobie jego zdziwienie, gdy zamiast stóp wroga zobaczył… czarny, rozsiany po pokoju dymek, a zaraz po nim.. łapki? Zaraz… jego łapki? I jego pyszczek? Co tu się kurwa mać dzieje? przemknęło mu przez myśl, w parze z gardłowym prychnięciem, które mimowolnie z siebie wydał. To wszystko wydawało mu się nierealne. Może on jeszcze śpi? Co prawda Ryan numer 1, raczej przekonał go, że tak lodowatej łapy na swoim ciele, raczej nie da się poczuć we śnie, ale.. taka cichutka nadzieja dalej tliła się w jego martwym, roztrzęsionym serduszku.
Personal hell {dom Ryana}. - Page 6 GbylG Dzień dobroci dla zwierząt? Pieprzyć to! Urządźmy walki psów, tyle, że z kotami! Ja będę sprzedawać bilety, a ty.. a ty rób to co robisz: czyli sprawiaj, aby Ailen dalej utrzymywał się w stanie kompletnego nieogarnięcia. Gdyby koty mogły trafniej oddawać swoje uczucia za pomocą mimiki, na mordzie czarnego kocura z pewnością malowałoby się tępe WTF?!. Jednak niestety jest pozbawiony tej kuszącej możliwości, więc Ailen o swoim braku chęci na dalszą zabawę, musi poinformować Noc za pomocą prychnięć, powarkiwań i wyszczerzonych w wrogim geście kłów.
Personal hell {dom Ryana}. - Page 6 GbylG Raz, dwa, trzy.. szramy na dupie! Cztery, pięć, sześć.. prych, pisk i… spierdalaamyyy~ Siedem, osiem, dziewięć… i po kotecku. Czyli w wolnym tłumaczeniu: Ailen najzwyczajniej w świecie dał nogę. Może i pazurki na jego drobnym zadku i krótkim ogonku nie spowodowały niewiadomo jakich ran, ale i tak według Kurta stały się dostatecznym powodem, aby w trybie natychmiastowym ewakuować się z domu swojego pana. Wystrzelił jak z procy spod komody i wciskając się w pierwszą lepszą dziurę w ścianie, najzwyczajniej w świecie wybył. Nie, to nie powinno nikogo dziwić. Ailen zawsze ucieka, nawet jeśli akurat nie jest doprawiony w tak wiele negatywnych uczuć.

z/t

                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.02.14 18:52  •  Personal hell {dom Ryana}. - Page 6 Empty Re: Personal hell {dom Ryana}.
Niewiedza nie zwalniała z odpowiedzialności za swoje czyny. Może i bylo to ironiczne w wydaniu Nox, która sama łamała prawa co rusz, jednakże mogła sobie na to pozwolić, biorąc pod uwagę jej pozycję, jak i umiejętności. Cała Desperacja była zwitkiem dziwnych historii przeplatanych krwią, złością i bijatykami na zapleczach. W miejscu, gdzie byli umarli walczyli o kęs mięsa, łyk wody bądź nową koszulę było świetną areną zabaw dla znudzonych bogów i bogiń, mających dość zamieszkiwania chmur, Olimpów bądź innych Walhalli. Nie trudno jednak przyznać racji, że łatwiej było ugłaskać Zeusa bądź Hadesa niźli tą rozochoconą, samozwańczą królową. Pchała się wszędzie tam, gdzie było zbyt nudno, byleby tylko mieć odrobinę rozrywki; nie ważne, czy chodziło o wojnę bądź o zwykłe wbicie szpilki komuś w zad. Zabawa to zabawa, nie ma granic dla niektórych, a ucieczka często okazuje się dobrym ruchem. Stanie w miejscu może tylko wybudować grób, na którym będzie drzemał kot nocą. Złe dni zdarzały się każdemu, nawet eterycznym, chociaż i tak lepiej, kiedy zdarzają się one innym.
Kiedy kot prychnął złośliwie, ukazując kły, oczy Nocy zabłyszczały mocniej. Odrobinę charakteru nigdy nie zaszkodzi, acz nie przyniosło to Ailen'owi wygranej. Sromotnie wygnany spod swojego królestwa pajęczyn i kurzu, z kropkami krwi na zadzie spieprzył, gdzie pieprz rośnie, a czarna kopia futrzaka przystanęła w miejscu. Ogon bujał sie leniwie, gdy królowa spoglądała na znikający ogon Kota w szczelinie ściany. Zwierzę westchnęła, zawiedzione, ale szybko otrząsnęło sie z rozpaczy, kierując się do sypialni Ryan'a, który widocznie nie miał zamiaru fatygować się, by ratować sługę w opałach. W sumie... i tak niewiele go uszkodziła, a zyskała kilka minut rozrywki. Czasami brak wyczucia naprawdę był męczący (dla społeczeństwa). Nyks pojawiła się w drzwiach, przeciągając się rozkosznie z mruknięciem, po czym skierowała się do łóżka wymordowanego. Oceniła materac spojrzeniem, spinając lekko mięśnie i robiąc susa przed siebie. Czarne futro przemieniło się w czarny smog, który ulotnił się w ułamku sekundy. Teraz na skraju 'łóżka' tkwiła kobieta; Shetani w całej okazałości. Poprawiła się na kocu, kierując błękitne spojrzenie na skurwiela, po czym potraktowała go jednym z tych uśmiechów, gdzie inni ludzie normalnie spierdalaliby, a Ryan wiedział, że to naprawdę Nyks. Nikt inny nie wyglądał równie ślicznie będąc równie okrutnym. Potrafiła być rozczulająca, naprawdę...
- Naprawdę straszny z niego tchórz. - Miłe powitanie, iście po królewsku. - Co mu zrobiłeś, że tak na Ciebie reaguje? - uniosła brew w pytającym geście, a głos przesiąknięty był dwuznacznością. Nyks spodziewała się usłyszeć wszystko, w tym wypadku człowieka-trupa możliwości było sporo. Nie zdziwiłaby ja nawet wersja przepuszczenia rodziny Ailen'a przez maszynkę do mięsa, bo nie umył podłogi na czas. Ryan był czasem równie nienormalny jak ona, z tym, że była duża szansa na to, iż on jeszcze jakieś resztki człowieczeństwa w sobie posiada. Ona nawet nie miała takiej okazji.
- Poza tym, że gnębisz swojego sługę, to co słychać? Nadal jesteś tak samo niegrzeczny i rozrabiasz po nocach? - Blade usta drgnęły ponownie, gdy białowłosa zmrużyła rozkosznie oczy, opierając podbródek na dłoni. Nic dziwnego, że pomimo tego, iż była 'kobietą', ich relacja jakoś się kleiła. Kto normalny zaczynałby rozmowę w ten sposób?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.02.14 19:04  •  Personal hell {dom Ryana}. - Page 6 Empty Re: Personal hell {dom Ryana}.
Przynajmniej na chwilę w jego domu zapanowała błoga cisza. Ciężkie powieki opadły na szare tęczówki, przesłaniając je na dłuższą chwilę, w której odnalazł możliwość odcięcia się na chwilę. Ailena już nie było, a i nieszczególnie przejmował się tym, że jego sługa z całą pewnością stracił chęć odwiedzania go przez kilka następnych dni. Do czasu aż stwierdzi, że nie ma co jeść – wytłumaczył sobie w myślach, a kącik jego ust drgnął lekko, jednak mężczyzna powstrzymał się od skrzywienia w niezadowolonym wyrazie. Nie wierzył w to, by taka drobnostka pozwoliła mu na pozbycie się problemu koniecznego dzielenia swoich zdobyczy, a nawet jeśli, Sullivan tak czy inaczej był zadłużony u niego do końca swojego życia lub życia Ryana, czyli cholernie długo. Ciemnowłosy wyciągnął ręce wyżej i przyciągnął jedną z wygodniejszych poduszek pod głowę, za którą zaraz splótł palce rąk. W tym momencie już wybitnie przypominał kogoś, komu było wszystko jedno do tego stopnia, że pewnie nie ruszyłby się z miejsca, gdyby w jego domu nagle wybuchł pożar, choć w gruncie rzeczy przeważnie nie robił sobie nic z zagrożenia. Zapewne dlatego potrafił dogadać się z samą Nocą i tym samym zyskać sobie u niej kilka punktów dodatnich, pomimo tego, że nie zabiegał o nie. Jak zresztą w przypadku całej reszty – nie interesowało go to, co o nim sądzili. Zresztą, gdyby tak przejmował się każdą obelgą najpewniej już dawno by go tu nie było, a Shetani nie mogłaby usiąść sobie na skraju jego materaca – o czym swoją drogą zorientował się nawet bez otwierania oczu – i nie ucięłaby sobie miłej pogawędki z kimś, kto pomimo swojego człowieczeństwa, był równie bezwzględny, co ona.
„Co mu zrobiłeś, że tak na Ciebie reaguje?”
Srebro zalśniło w ciemnościach, gdy Jay postanowił obdarować białowłosą swoim niezmiennym spojrzeniem. Rzeczywiście trudno było sprecyzować, co tak naprawdę mógł zrobić. W gruncie rzeczy to mogło być wszystko, a jednocześnie nic. Na przykład zwykłe słowa, które przeważnie dobierał w taki sposób, iż nie wszyscy potrafili poradzić sobie z ich miażdżącym ciężarem i jego zastraszającą pewnością siebie oraz kompletnym brakiem wyczucia.
Nie mam pojęcia. Byłem tak samo subtelny, jak zawsze ― rzucił, a w jego głosie rozbrzmiała drobna nuta zgryźliwości, która być może nie pasowała do poważnego wyrazu jego twarzy, ale do samego stwierdzenia już owszem. ― Ledwie go tknąłem. Syndrom cnotki, sama rozumiesz ― wyjaśnił, tym razem już nieco znużony. Fakt faktem – nie było mu dane pobawić się za długo, a kara dla sługi i tak okazała się wystarczająco ciężka do zniesienia. Aż odnosiło się wrażenie, że z niczym gorszym prawdopodobnie nie miał do czynienia. Naprawdę musiał go wszystkiego uczyć?
Przeciągnął się i podniósł do siadu, uginając jedną nogę w w kolanie, zaś drugą ułożył tak, jakby przymierzał się do siadu po turecku. Oparł jeden łokieć o kolano, a wolną ręką zmierzwił włosy z tyłu głowy, nie przejmując się ich nieładem, z kolei na koniec zaczepił palcami o swój kark.
Jak widać. Ratuję księżniczki i książąt przed smokami, później sprowadzam ich do domu, nastraszam. Impreza się kręci ― zniechęcony ton dał mu się we znaki. To jasne, że wcale nie cieszyła go taka kolej rzeczy. Znacznie bardziej cenił sobie spokój lub wynoszenie jakichkolwiek korzyści z niektórych zdarzeń. ― Potrafi spierdolić wszystko, co wpadnie mu w łapy ― dodał jeszcze, ściągając brwi. Tak a propos swojego kociego sługi, który zafundował mu dziś za dużo atrakcji. ― Wolałbym otrzymywać mniejszą ilości rewelacji. A ty nadal gnębisz innych po nocach?
                                         
Fucker
Rottweiler     Opętany
Fucker
Rottweiler     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.02.14 0:27  •  Personal hell {dom Ryana}. - Page 6 Empty Re: Personal hell {dom Ryana}.
Ryan tak naprawdę traktował sługi o wiele lepiej niż Noc. Wielu z jej wiernych bądź typowych lokai zmarło lub uciekło, gdy była taka okazja, a królowa miała dobry humor. Rzadko zdarzało się, iż jakiś podnóżek był zadowolony ze swojej służby u samej bogini, która może nie wyglądała na wymagającą, ale z pewnością była okrutna w momentach, gdy zaszło się jej za skórę. Zazwyczaj praca u niej miała swój koniec wraz z ostatnich tchnieniem, a ciało było chowane w zwykłej dziurze i zasypywane piachem lub wrzucane do wody, by spłynęło w dół rzeki. Ai nie powinien narzekać na tego typu kary, bo były łagodne i zupełnie nieinwazyjne. Shetani potrafiła słowem zniszczyć komuś grunt pod nogami, a jednym ruchem pozbawić kończyny, głowy lub rodziny. Śmiercionośne macki ciemności tkwiły w niej, jak i w koło, co nie pozwalało poczuć sie bezpiecznie nawet samym dyktatorom lub bogom. Nawet światło nie potrafiło się przebić przez mrok w niej. Wiedziała o wszystkim, co działo się w ponurych, zacienionych zakamarkach świata - miała uszy i oczy nawet w mysiej dziurze. Kto wie, co tak naprawdę chowało się za szczelina w drewnie? Może prawdziwy potwór?
A może prawdziwe potwory siedzą w niej lub naprzeciw?
Błękitne oczy zmrużyły się rozbawione słowami szatyna. Subtelny? Strzelił go z liścia, uderzył stołkiem, zrzucił kowadło na głowę? Wszystko było możliwe i wcale nie zdziwiłaby się, jakby kot miał na głowie ogromnego guza od tej całej 'subtelności' wymordowanego. Brew zawędrowała w górę powoli, gdy królowa nieco przechyliła głowę w lewo, pozwalając włosom opaść płynnie na materac:
- No to się nie ma co dziwić, że wrzasnął, jakby zobaczył koszmar. - rzuciła uszczypliwie. Kiedy inni bali się odezwać w obecności Ryan'a lub wydzierali się na niego, iż jest niemoralny, ona nigdy nie miała problemów, by gryźć go po kostkach. Było wtedy o wiele zabawniej. A jemu samemu to chyba nie zawadzało, bo jakoś nigdy nie dostała propozycji wypierdalania za drzwi, a nie miałby z tym większych problemów.
- Jeszcze go nikt nie przeleciał? Jak on się uchował? - To naprawdę było dziwne, biorąc pod uwagę świat w jakim żyli. Nox naoglądała się wystarczająco wiele, by termin dziewicy, czy to u chłopca czy dziewczyny, szczerze ją dziwił. Już dawniej był problem z młodocianymi matkami, dziwkami czy rozwiązłą młodzieżą, a teraz...? Bez pasa cnoty w noc wychodzić to szaleństwo, a tu uchowało się takie urocze maleństwo, co rumieniło się na zwykłe podciągnięcie koszulki. - Powinieneś go zamknąć w klatce i zbierać opłaty, takie okazy to dzisiaj rzadkość. - dodała, a jej oczy zalśniły kpiąco. No cóż, nie była najlepszym przykładem opieki nad dziećmi...
Oparła się wygodniej na ręce, wyciągając nogi na bok. Czarny materiał peleryny opadł na ziemię, gdy poluzowała zapinkę pod szyją. Chyba zupełnie nie przejmowała się tym, iż większość ludzi bądź potworów mogła pomarzyć o tym, by siedzieć w sypialni szatyna. Dla niej było to naturalne i oczywiste.
- Smokami mówisz? - prychnęła, nieco marszcząc nos. - Dzielnyś, mości rycerzu, a jakiż honorowy. Nic, tylko dać uwięzić się w wieży i czekać na ratunek z Twoich rąk. - Abstrakcyjne, ale do zrobienia. Z tym, że Nox była księżniczką, która uwolniłaby się sama, smoka wytresowała, a konia ukradła. Rycerze nie byli potrzebni, jeśli grało się najgorszą wiedźmę w historii świata. Z charakteru Baba Jaga, z wyglądu królowa śniegu. I weź tu nie oszalej... - Co tym razem zepsuł? Zjadł Ci wszystko z lodówki czy przyprowadził do Twojego pałacu swoja dziewczyną i stwierdził, że rzuca robotę?
Kiedy Ryan się poprawił, ona sama również, podciągając wyżej na 'łóżko' wymordowanego, jak i podkurczając nieco nogi. Usadowiła się frontem do rozmówcy, nadal podpierając się na ręce:
- Wiesz, że nigdy mi się to nie znudzi. Ludzie są tacy śmieszni z tymi ich wybuchami paniki... Piszczą, kręcą się w kółko, strzelają tymi swoimi śmiesznymi pistolecikami, a potem i tak umierają, bo brakuje im tlenu lub krwi. Nie wiem, jak mogą normalnie funkcjonować z tymi wszystkimi wadami. A w dodatku ulubieńcy Boga i każdy ma im służyć. - prychnęła pod sam koniec zdania, kręcąc głową. Widziała już anioły, które walczyły w obronie ludzkości, a ta wszystko spierdoliła i zamknęła się za grubymi murami miasta. Kłamstwa poganiane kłamstwem, a skrzydlate gołąbki o dwóch nogach próbowały wszystko poskładać do kupy. Beznadzieja.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 12.02.14 14:11  •  Personal hell {dom Ryana}. - Page 6 Empty Re: Personal hell {dom Ryana}.
Najwyraźniej wcale nie traktował ich aż tak dobrze, skoro spieprzali z krzykiem. Czasem śmierć była znacznie lepszym rozwiązaniem niż życie w ciągłej udręce, bez możliwości ucieczki. Gdziekolwiek by się nie schowali – znalazłby ich; jak szybko by nie uciekali – w końcu i tak by ich złapał lub cierpliwie poczekał na odpowiednią okazję. Nie miał tendencji do puszczania słów na wiatr. Gdy mówił, że spierdoli komuś życie, po prostu to robił. Czasami nawet nie potrzebował siły, by doprowadzić kogoś do kiepskiego stanu, a najdoskonalszym przykładem był Ailen, który nie dorobił się poważnych obrażeń, a i tak dał znać mu o tym, że kara była wystarczająca i przewyższała granice jego wytrzymałości. I dobrze.
Uwierz, że istnieją o wiele gorsze rzeczy, których można doświadczyć. Nie przypuszczałem, że jest aż tak delikatny. ― Potarł palcami skroń. Nie zamierzał udawać, że nie jest temu winny, ale Sullivan zepsuł mu całą zabawę, biorąc pod uwagę, że nie musiał posunąć się szczególnie daleko. Nuda, skwitował w myślach, a znużenie jak na zawołanie wymalowało się na jego twarzy, idealnie komponując się z wypowiedzią, którą uraczył białowłosą. Nie potrzebowała żadnych słów, by zrozumieć, że Ryanowi coraz ciężej było odnaleźć w innych coś interesującego. I tak od wielu lat. W kółko to samo – wszyscy byli nudni i równie bezużyteczni. I jak miał nie spoglądać na nich z góry?
„Jeszcze go nikt nie przeleciał? Jak on się uchował?”
Odchylił głowę do tyłu, wydając z siebie mrukliwe „Mmm”, jakby przez moment zastanawiał się nad sensowną odpowiedzią. Szczerze mówiąc, wątpił w to, by Kurt nie miał jeszcze okazji, by móc rozkoszować się łóżkowymi zabawami, ale to nie przeszkadzało mu w snuciu teorii na temat tego, co mogłoby sprawić, że jeszcze był prawiczkiem. Opuścił głowę z powrotem i wlepił spojrzenie srebrzystych tęczówek w oblicze Nocy.
Zakładam, że wiercił się tak bardzo, że ciężko było trafić. ― Drobna dawka spaczonego humoru jeszcze nikomu nie zaszkodziła. Rzecz w tym, że na twarzy Jay'a nie zajaśniał nawet cień rozbawienia, a w oczach nie pojawił się nawet najdrobniejszy błysk. Jak zwykle był chłodny i opanowany bez reszty. Sprawiał sporo problemów w odróżnieniu żartu od powagi, a prawdy od kłamstwa. Radości od... Zaraz. On nigdy nie był radosny. Zaraz pokręcił głową w niemym zaprzeczeniu, co było równoznaczne z tym, że pomysł zamykania chłopaka w klatce nie był najlepszy. ― Gęba nie przestałaby mu się zamykać.
Wypuścił powietrze ustami na wzmiankę o honorze. Raczej nie nadawałby się na księcia z bajki i nieszczególnie mu to przeszkadzało. Nie zdobyłby się na innych sposób traktowania księżniczek, a poza tym...
Nie będę zapierdalać do żadnej wieży. ― I wszystko jasne. Cały czar prysł wraz z jego podejściem, z którego Nox i tak doskonale zdawała sobie sprawę. ― Lepiej. Przyprowadził tu ludzkiego szczeniaka i twierdził, że później odprowadzi ją do domu. Szkoda tylko, że mała spieprzyła, choć trzeba przyznać, ze idealnie się do siebie dobrali. Była równie nierozsądna, co on. W każdym razie i tak już po niej. Za kilka dni, może tygodni, po prostu zdechnie, rzecz jasna, o ile coś wcześniej jej nie ubije. Z wirusem i tak nie będą chcieli jej z powrotem w swoim świecie. ― Wzruszył lekceważąco barkami. Jego ton brzmiał dokładnie tak, jakby właśnie opisywał stan pogody na zewnątrz, a nie mówił o dziecku, które właśnie tonęło w jednym z najgłębszych bagien, pomimo tego, że jeszcze kilka godzin temu mogło wieść sobie spokojny żywot za bezpiecznymi murami miasta i żyć w słodkiej nieświadomości. ― Przynajmniej miała okazję przydać się na coś przed zgonem ― mruknął, nawiązując do porządku w swoim domu. Poza wypełnionym zadaniem w gruncie rzeczy już nic go nie obchodziło.
Nagle bez słowa podniósł się z materaca i przeciągnął, choć wcale nie miał za dużo czasu na odpoczynek. Trudno o to, gdy wszystkim nagle zachciewa się wpaść z wizytą. Przez cały czas słuchał tego, co błękitnooka miała mu do powiedzenia, choć aktualnie stał odwrócony plecami do niej. Wieko wielkiej skrzyni zaskrzypiało nieprzyjemnie, gdy podniósł je i oparł o ścianę. Nie przejmował się tym, że nawiązywała do ludzi, do których grupy sam zaliczał się jeszcze wieki temu, choć w gruncie rzeczy już wtedy był nieludzki.
Kto by pomyślał, że wizerunek dziewczynki łaknącej zabawy nawet będzie do ciebie pasował ― rzucił nieco zgryźliwie, przeszukując skrzynię, w której trzymał wszystkie swoje zdobycze. Przekładał kolejne ubrania i odkładał na bok te, które najwyraźniej planował założyć na siebie w najbliższym czasie. ― Najwyraźniej ten wasz Bóg nie sprawdził się w swojej roli i stworzył w dużej mierze wadliwy sprzęt. Ale czy ktoś naprawdę jeszcze wierzy w te brednie? ― Ściągnął brwi i zerknął za siebie przez ramię, obrzucając Shetani pytającym spojrzeniem.
                                         
Fucker
Rottweiler     Opętany
Fucker
Rottweiler     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 16.02.14 22:36  •  Personal hell {dom Ryana}. - Page 6 Empty Re: Personal hell {dom Ryana}.
- Nawet nie muszę wierzyć, ja to wiem. - mruknęła pod nosem, unosząc nieco spojrzenie, po czym wzruszyła chudymi ramionami. Sama zsyłała na ludzi o wiele gorsze rzeczy niż nastraszanie, obcięcie palca lub śmierć potomka. Potrafiła ze zwykłej nudy pociągnąć złotą nić, która trzymała w całości ryzy jakiegoś kraju, po czym oglądała przedstawienie wymalowane we wspaniałe wzory chaosu. Zawsze widziała w tym niesamowitą rozrywkę, a każda postać grała swoją rolę w jej teatrzyku. Wystarczyła mała kradzież, a wrobiony złodziejaszek walczył o życie mając Noc za swoją wybawczynię, która koniec końców zsyłała na niego plagę, która najczęściej odrąbywała mu łeb. Gra się kończyła, a sama bogini szukała nowej ofiary. I tak od zarania dziejów. - To był zaledwie początek...
Nigdy nie sądziła, że napotka jeszcze tak niewinną istotkę jak Ai. Wystarczyła mała sztuczka, a cała jego pewność siebie uleciała ze świstem. Wszystko miało swoje zasady, a były one proste: wystarczyło tylko myśleć. Noc nienawidziła nudy oraz prostolinijnego myślenia, a ucieczka była rzeczą, której zdzierżyć nie mogła w zupełności. Widać jednak, że kociak miał zszargane nerwy do zera, przez co mały trik spowodował lawinę zdarzeń.
- Zakneblowałbyś go. Nie miał byś z tym chyba większych problemów. - Uniosła brew w wyrazie pewności swoich słów. Ryan pewnie przywiązałby go do słupa i nie karmił, jeśli zaszłaby taka potrzeba. Akurat w szatyna bogini nigdy nie wątpiła. Zawsze był tak samo nieludzki, tak wspaniale oziębły i wyrachowany. Miała do niego słabość odkąd tylko go poznała lata temu. Oboje nienawidzili wielu rzeczy, oboje również nie lubili kobiet, a - o ironio! - Nox może nią była, ale nie akceptowała ich, przez co najchętniej pozbyłaby się ich wszystkich. Były dla niej pionkami, którymi łatwo manipulować przez ich niestabilność emocjonalną. Oczywiście, panowie nie powinni czuć się pewnie obok niej - ich też traktowała jak zabawki, ale w nieco innym wydźwięku. Mimo to, obie płcie były podatne tak samo na małe zawirowanie w koło; żadne nie potrafiło poradzić sobie z falą chaosu, którą spuszczała nań Noc.
Pokręciła głową, wykrzywiając blade usta w uśmiechu, gdy tylko Ryan zanegował bycie księciem.
- Szkoda. Pasowałaby Ci korona. Tak zawadiacko przechylona, mój książę. - wymruczała cicho, mrużąc jasne oczy, po powędrowała spojrzeniem po mieszkaniu wymordowanego - Ludzkie szczenię? W Desperacji z powodu ciekawości? Hej, to całkiem urocze... Chociaż koniec końców i tak skończyłaby jako karma dla psów. Albo dla bestii, które czają się w ciemnościach. - I to tylko, jeśli chodzi o delikatność i współczucie królowej. Żałowała tylko, że nie mogła namącić szczeniakowi jeszcze bardziej. Teraz, jak była juz zarażona, zabawka się popsuła i nie było sensu jej szukać. Charcząc krwią i słaniając się na nogach była kiepskim zastępstwem. - Sam wiesz, ile to potrwa. Kilka dni, nie więcej. Nikt nie będzie karmił ścierwa, które powoli umiera... Żywność to towar ekskluzywny. Co za kretyn dzieliłby się nim z obcą, zdychającą dziewczynką? Aż takich chyba tutaj się nie widuje, prawda? Padli dawno temu. - Nie skomentowała jednak lśniącej podłogi czy braku kurzu. Ludzie nadawali sie tylko do tego, więc nie widziała w tym nic nadzwyczajnego. Powinno być tak zawsze. Błękitne spojrzenie powędrowało za szatynem, śledząc jego ruchy. Białowłosa odwróciła się przodem do niego, opierając się na rękach za sobą.
- Nie oszukujmy się, wieczność jest nuda. Trzeba coś robić, a uprawa chmielu mnie nie interesuje. Wolę robić to, co zawsze... - Siać chaos, zsyłać ciemność oraz zamrażać świat za jednym pstryknięciem. Wtem drgnęła, słysząc tekst o Bogu - Nasz Bóg? Nie mam z nim wspólnego, prócz tego, że jest przyczyną mego istnienia. - Rzeczywiście, takie nic - Myślisz, że mnie interesowało kogo tworzył z błota i żebra? Równie dobrze mógłby być to kaloryfer na nogach. A co do wiary... Wierzą. Nie potrafią zrozumieć, że papa smerf machnął na nich ręką i zostawił ich na pastwę losu. Zostały jakieś gołębie, które starają się ratować to, co zostało, ale... - Wyciągnęła dłoń na której zatańczyły eleganckie spirale czarnego lodu. Dmuchnęła lekko w diamentowy pył, który zalśnił niczym osypane brokatem niebo, a za samą myślą Nox śnieżynki utworzyły kształt sztyletu, który zawisł w powietrzu pomiędzy rozmówcami:
- Bardzo szybko się kruszą. - Migocząca broń opadła na podłogę, roztrzaskując się w proch, który zalśnił ostatni raz, a następnie znikł za machnięciem dłoni białowłosej. Akwamarynowe tęczówki jasno określiły sytuację - było ich coraz mniej. Coraz bardziej upodobniały się do ludzi, a Eden był siedliskiem smrodu i ciszy. Ciemność pojawiała się nawet tam, zahaczając swe zdradliwe macki o granice raju. Byli zbyt przewidywalni...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 17.02.14 15:36  •  Personal hell {dom Ryana}. - Page 6 Empty Re: Personal hell {dom Ryana}.
Dokładnie. Z drugiej strony nie musiałem się wysilać, żeby uprzykrzyć mu życie. ― Rozłożył bezradnie ręce. Ani trochę nie obchodziło go, że Ailen zdążył się tak szybko ulotnić. Czasami nie miał ochoty znosić jego marudzenia i niezadowolonego prychania. Możliwe, że jeszcze trochę, a mały będzie miał tę nieprzyjemność, by stracić język i to właśnie z powodu własnej niesubordynacji – może wtedy nauczyłby się pokory i doceniania tego, co ma. Nawet nie kazał mu być wielce uniżonym czasami po prostu wystarczyło to, by wreszcie przestał kłapać swoją niewyparzoną jadaczką. I myśleć – to przede wszystkim. Jego spontaniczne akcje mogły sprawdzić problemy nie tylko na jego własną głowę, ale także na głowę Jay'a, który nie był jego ojcem, więc nie w jego obowiązku leżało, by odpowiadać za jego przewinienia. To, że wyglądał jak dziecko, wcale nie oznaczało, że wciąż nim był, choć nieraz uświadomił mu, że gówno wie o życiu. Cud, że jeszcze nic go nie wpierdoliło żywcem. ― I racja, nie miałbym, ale jakoś nie zależy mi na tym, by mieć go pod ręką i urządzać z domu park rozrywki dla niewyżytych. ― Uniósł brwi. Nox pewnie doskonale rozumiała, że ciemnowłosy nie należał do osób, które na własne życzenie ugościłyby tłum ludzi, tylko po to, by mogli popatrzeć sobie na coś niezwykłego. ― Może ktoś inny z tego skorzysta.
„I tak byś na to nie pozwolił, zaborczy dupku.”
Bądź co bądź jego własność to jego własność i nikt inny nie miał prawa kłaść na niej łap, gdy na to nie pozwolił. Można powiedzieć, że pomimo tego, iż taki stan rzeczy mógł zadziałać także na korzyść drugiej strony, robił to wyłącznie dla siebie. W końcu trzeba uświadamiać temu marnemu robactwu, dokąd mogą się posunąć, mając do czynienia z nim i z wszystkim, co z nim związane. W przeciwnym razie w jego poukładanym świecie zapanowałby chaos, a jakoś nieszczególnie przepadał za tym, gdy sprawy przybierały nie taki obrót, jakiego sobie życzył. Może naprawdę miał coś z księcia? Z tym, że takiego, przez którego księżniczki bynajmniej nie chciałyby być ratowane, jeżeli nie byłyby równie zepsute.
Jestem w stanie obyć się bez niej. ― Niektórzy nie potrzebowali korony, by patrzeć na innych z góry. Mężczyzna wyciągnął ręce, by przeciągnąć się, by zaraz po tym ściągnąć z siebie bluzę przez głowę, którą później potrząsnął, usiłując przywrócić roztrzepane włosy do poprzedniego stanu, a przynajmniej tak, by nie zasłaniały mu widoku. Czarny materiał został niedbale odrzucony na bok. ― Urocze jak wydłubywanie oka – zależy od tego, w jakim położeniu się znajdujesz. Wiesz, mimo wszystko zawsze istniała szansa, że S.SPEC zostałby tu przysłany. Dla nich to pewnie niemożliwe, by dziecko z własnej woli i o własnych siłach przedostało się za mur. Nikt nie chciałby tu wojska ― mruknął i zaraz po tym zsunął z siebie koszulkę, eksponując białowłosej jedynie pokryte bliznami i wytatuowane plecy, które zaraz skryła luźna, czarna bokserka. ― Sama się na to zdecydowała. Gdyby siedziała na dupie, prawdopodobnie byłaby dla niej jeszcze jakaś szansa. Było, minęło ― rzucił, definitywnie kończąc ten temat. Chyba nie było sensu wracać do przeszłości, którą już zacierała się w zastraszającym tempie. Nie musiał przejmować się małą nieznajomą, która najpewniej już była martwa.
Rozpiął spodnie, które zsunął z siebie, ani trochę nie krępując się obecnością Nocy. Oboje żyli na tym świecie tyle czasu, że żaden widok nie był im obcy, dlatego też nawet sama zmiana bielizny nie wydawała mu się być nie na miejscu. Prawdopodobnie nie odczułby wstydu nawet, gdyby paradował po swoim domu w całkowitym negliżu. Przecież był u siebie. Tak czy inaczej zmiana ubrania nie zajęła mu dużo czasu, a wszystkie te, które nadawały się do wyprania przez jednego z jego sługów, zostały odrzucone na bok. Mężczyzna zamknął skrzynię, która zatrzasnęła się z głośnym trzaskiem i odwrócił się przodem do błękitnookiej, poprawiając jeszcze kołnierz koszuli.
Po prostu jeszcze nie do końca rozumieją, że w tych czasach, gdy ludzie słyszą o rozmowie o Jezusie, nie zatrzaskują tylko drzwi przed nosem, ale od razu pakują ci kulkę w łeb ― prychnął i zajął miejsce na skrzyni, opierając się plecami o ścianę. Szare tęczówki bez wyrazu wpatrywały się w znikające odłamki lodu, doskonale rozumiejąc przekaz tej niemej wiadomości. ― Poza tym to dziwne, że niektórym z nich i tak nadal chce się ogarniać cały ten syf. Zakładając, że są równie śmiertelni, co cała reszta, nie przynosi im to żadnych korzyści. ― Poprawił bandanę na nadgarstku.
Zawsze starał się patrzeć na świat z chłodnym i realistycznym podejściem. Szczerze wątpił w to, by aniołowie mogli mierzyć się z siłą cudzych przekonań, nie wykorzystując do tego żadnych specjalnych zdolności. Nawet samej natury nie udało im się w pełni naprawić. Prawdopodobnie, gdyby byli tak cudownymi istotami o uzdrowicielskich mocach, nic nie byłoby takie, jak prezentowało się teraz. Potrafili tylko próbować wciskać innym go głów ten cały nieprzydatny bezsens. Naprawdę uważali, że ktokolwiek miał jeszcze szansę na zbawienie? Gówno prawda.
                                         
Fucker
Rottweiler     Opętany
Fucker
Rottweiler     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 6 z 17 Previous  1 ... 5, 6, 7 ... 11 ... 17  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach