Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Off :: Archiwum misji


Strona 1 z 2 1, 2  Next

Go down

Personal Responsibility [Rosaline x Nex x Lazarus] Cybercity

○ Uczestnicy: Rosaline, Nex i Lasagne
○ Poziom trudności: Średni
○ Cel: Fałszywe Przepustki do M-3
○ Lokalizacja: M-3

Idealny sposób na samobójstwo? Pewnie ile pytanych, tyle odpowiedzi. Kulka w łeb, bo szybkie i pewne. Środki nasenne, bezbolesne, wręcz przyjemne. Skok z dziesiątego piętra – sto procent skuteczności. Powieszenie, cięcie żył, przedawkowanie narkotyków, kąpiel w wannie z meduzami, wkładanie ręki do gniazda tajpana, połknięcie cyjanku, wizyta w M-3 bez przepustki, położenie się na tor….zaraz zaraz?! Dlaczego niby wizyta w mieście, sławnym, pięknym i cudownym M-3 miałaby być sposobem na samobójstwo? Spieszę z wyjaśnieniami. Metropolia owa, kopia Edenu, Utopia, Kraina Mlekiem i Miodem Płynąca zarezerwowana była dla elit, najwspanialszych z najwspanialszych, śmietanki postapokaliptycznego świata. To, co jest szczytem marzeń wielu, w udziale przypadło garstce wybranych. Mieli oni dostęp no najnowszych nowinek technologicznych, ich lodówki zawsze były pełne, państwo zapewniało dach nad głową, edukacje i pracę, a o czymś takim jak choroby albo przestępczość mało kto słyszał. I w końcu to, co wzbudzało pożądanie wielu – nie istniało tam ubóstwo. Jedni więc chcieli dostać się tam, żeby zamieszkać w tym Raju. Inni natomiast wręcz przeciwnie, traktowali idylliczny świat jako świetne miejsce zarobku. Bo gdzież łatwiej napełnić złodziejowi swe kieszenie, niż w miejscu, w którym większości społeczeństwa kradzież nie mieści się nawet w głowie. Istnieje tylko jedno ALE…. S.SPEC, bo o nich tutaj mowa, to owiana złą sławą organizacja. A czym właściwie zajmuje się owa organizacja? Najlepiej zacytować tutaj jednego z największych mędrców M-3: „S.SPEC to potęga, której nie sposób zignorować. Przez setki lat udało im się zbudować i utrwalić grunt pod nogami do stopnia, który gwarantuje nieprzerwaną władzę absolutną. Na czele stoi dyktator, chroniony przez wyspecjalizowane wojsko. Ideą organizacji pozostało stworzenie utopijnego, samowystarczalnego miasta, gwarantującego podstawowe produkty i materiały potrzebne do przetrwania – tym samym są jedyną organizacją o tak wysokich wpływach i magazynach pękających w szwach.
Atakowani ze wszystkich czterech stron otoczyli miasto murem niemożliwym do sforsowania. Stawiają opór rebelianckim hałastrom, wymordowanym, a także indywidualnym buntownikom wewnątrz M3, tłumiąc zamieszki na tyle skutecznie i szybko, by ich echo nie rozniosło się po Świecie-3 i nie dotarło tym samym do uszu obywateli. Choć ich rządy cechują się brutalnością, zdaje się, że mieszkańcy nie tylko są tego świadomi, ale w pełni akceptują despotyzm, w zamian otrzymując upragnione bezpieczeństwo.”
Opis ten bardzo dokładnie oddaje obraz S.SPEC, co więcej, jest dowodem na to, iż zapuszczając się nielegalnie do M-3 trzeba zadawać sobie pytanie nie CZY zostanie się złapanym, ale raczej KIEDY to nastąpi. Przed S.SPEC nie da się uciec, nie da się ukryć, zapaść pod ziemię. Zawsze Cię odnajdą.

No dobra, to wcale takie ładne, piękne i łatwe w rzeczywistości nie jest. Propagandowe hasła głoszone przez dyktaturę są bliskie rzeczywistości, ale oczywiste jest, że każde zabezpieczenie da się złamać, z każdego więzienia można uciec, a każda nagonka jest jak najbardziej do omylenia. Istnieją przecież grupy ludzi, baa, całe organizacje, które czerpią bardzo atrakcyjne profity z nielegalnych akcji na terenie M-3.
Trójka osób siedzących w pokoju z pewnością należała do grupy tych, którzy są w stanie wiele zdziałać nie rzucając się zbytnio w oczy. Umiejętności Łowców i ich skuteczność w przeciwstawianiu się S.SPEC są ogólnie znane i podziwiane. Równie powszechna jest wiedza o nienawiści, którą władza darzy rebeliantów, a Rosaline, Nex i Lazarus byli tutaj po to, żeby dołożyć swoje trzy grosze do tej wojny. Przebywanie w M-3 bez przepustki prędzej czy później kończyło się katastrofą i to właśnie zdobycie tych cennych przedmiotów było powodem przebywania trójki Łowców w mieście.
Wydawać by się mogło, iż zdobycie bransolety, którą obowiązkowo nosić musi każdy obywatel M-3 nie powinno stanowić problemu. Niestety, sprawa była bardziej skomplikowana. Łowcą przede wszystkim zależało na niezauważalności. Mogli przecież w biały dzień dokonać szybkiego wypadu, zabić lub porwać kilku szaraczków a następnie przeprogramować ich przepustki. Kłopot w tym, iż takie postępowanie nieuchronnie spowodowałoby falę represji, wzmożoną czujność S.SPEC, dodatkowe kontrolę na ulicach i cały szereg innych niedogodności utrudniających osobą z zewnątrz względnie bezpieczne funkcjonowanie w mieście. Nie wspominając już o niezadowoleniu dowództwa z tak jawnej akcji. Nie, gra w otwarte karty nie wchodziła w grę. Sprawę trzeba było załatwić po cichu.
Trójka złodziei zaczaiła się więc w przeznaczonym do rozbiórki, opuszczonym budynku znajdującym się na przeciwko instytucji, którą obrali sobie na cel. Po drugiej stronie ulicy mieściła się bowiem jedna z miejskich kostnic. Mimo niezwykle wysokiego poziomu postępu medycznego w M-3, śmierci nie dało się wyeliminować całkowicie. Wypadki, samobójstwa, zamachy - ze śmiercią nie da się wygrać. W obrębie metropolii znajdowało się więc kilka miejsc służących przechowywaniu zwłok. Usytuowane w dzielnicach przemysłowych, z dala od ruchliwych ulic centrum były łakomym kąskiem dla kogoś, komu zbytni rozgłos raczej nie służył. Trup, jak wiadomo, ruszać się już raczej nie będzie, tak więc zainteresowanie jednostką kończy się w chwili stwierdzenia zgonu. Nikogo już nie obchodzi dalszy los denata, a że kremacja dotyczy również przepustki, wyłączenie się trzech sygnałów GPS na terenie kostnicy nikogo dziwić nie będzie.
Rosaline, Nex i Lazarus postanowili poczekać do zmroku, następnie dokonać szybkiego włamania, kradzieży i błyskawicznej ucieczki. Akcja perfekcyjna, czysta. No bo co może pójść nie tak?

PODSUMOWANIE:

DEADLINE - 03.05.2017
CDN





Ostatnio zmieniony przez Loki dnia 26.04.17 10:31, w całości zmieniany 1 raz
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Lasagne, czyli nikt inny jak Lazarus, którego Rosalie ukryła pod jego nowym przewspaniałym pseudonimem bojowym doskonale wiedział, że całą swoją złość, która się w nim zbierała powinien skierować na SPEC, ale to właśnie łowczyni była na jego celowniku. Gdyby nie ona to już dawno siedziałby sobie w ściekach i obżerał łowcze magazyny ze wszystkiego co dałoby się zeżreć, ale zamiast tego miał wątpliwą przyjemność siedzieć tu z przedstawicielami miejskiej władzy.
Durna gówniara.
Nie ma się co oszukiwać – najpewniej przemknęliby niezauważeni bocznymi uliczkami, gdyby ta znowu nie doprowadziła go do szewskiej pasji. Jako dwójka drących się na siebie ludzi, których ten trzeci nie mógł za nic uspokoić szybciej zwrócili na siebie uwagę innych. Oczywiście Lazarus nie przyjmował do wiadomości, że po części wina była jego. Całkowicie za wszystko obwiniał Rosalie.
Właśnie dlatego gdyby teraz mógł, to widząc znęcającego się nad nią człowieka wstałby i zaczął klaskać niczym mityczny kierowca autobusu, ale na szczęście więzy mu to uniemożliwiły. No i świadomość tego, że lepiej się w takich sytuacjach nie wychylać. Już kiedyś był w niewoli, co prawda nie tej wojskowej, ale to również nie były wakacje.  Całą swoją wolę poświęcił na to by na jego twarzy nie zagościł wredny uśmiech, a pozostał beznamiętny wyraz.
Kiedy został mu zdjęty knebel, a krzesło odwrócone tak by widział stół, stracił zainteresowanie towarzyszami i to na nim skupił swoją uwagę. Dało się zauważyć, że oficer, który ich dorwał był jakimś pierdolonym sadolem, więc najpewniej te misy były pretekstem by ich bardziej udupić. Choć Lazarus nie miał bladego pojęcia jak.
- Trawa – powiedział i dopiero teraz poczuł jak ma sucho w gardle.
Mógł wybrać wodę. Nawet gdyby mieli go w niej utopić to przynajmniej by się napił przed śmiercią. Ale niestety – pierwszym co przyszło mu na myśl była właśnie ta trawa. Chyba gdzieś podświadomie liczył, że magicznie zmieni się w jaranie. Takie ostatnie życzenie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Jakby nie było, replikant w tej chwili znajdował się w możliwie najlepszej sytuacji z całej ich trójki. Więzły nie rżnęły go nieprzyjemnie w nadgarstki, knebel też niekoniecznie przeszkadzał. Czuł się nawet lepiej, będąc tak przez dłuższy czas bezwładnym i pozostawionym sobie, bo miał czas ustabilizować system po ataku paralizatorem. Nagły skok napięcia to nie byle pierdolenie, jeśli twoje ciało jest jednym, wielkim przewodnikiem z w strategicznych miejscach powstawianymi izolatorami.
Tak czy inaczej, jego towarzystwo wyglądało znacznie gorzej. Krwawili tu i owdzie, a już szczególnie można mieć tutaj na myśl biedną Rosę, której zwyrol nie szczędził przyjemności. Obserwował całą sytuację bez mrugnięcia okiem, chociaż nie był obojętny - po prostu nie mógł zareagować. Mężczyzna raczej nie zająłby się nim, a wręcz przeciwnie - mógłby doprowadzić do jeszcze gorszego stanu dwójkę ludzi, którym tortury rzeczywiście uprzykrzą wieczór.  
Bez krwi nie ma zabawy.  
Nie określał winowajcy złapania. Wszyscy byli sobie winni - dwie skłócone postacie i android, który całkiem nie wiedział jak sobie z nimi poradzić, bo zwyczajnie mieli w dupie jego opinię. Często się to zdarzało, acz przyzwyczaił się. A mógł się nie przyzwyczajać. Zresztą, praktycznie im uciekli. Było blisko, naprawdę było - oszacował to. Nie mogli pozwolić na doprowadzenie specu do kryjówki, co utrudniło sprawę i tylko to sprowadziło ich do zawahania się i złapania.
Nie myśl o tym teraz. Misy? Wybory? Czyżby gość traktował to jak świetną zabawę?
Nex spojrzał w stronę mężczyzny beznamiętnie. Już od dłuższego czasu starał się możliwie ograniczać reakcje swojego systemu na ewentualny ból, ale wiedział, że to i tak nie zadziała tak, jakby rzeczywiście chciał. Może nie tak gwałtowanie, ale jednak - chciał mieć jakieś ubezpieczenie.
Zaczął się też zastanawiać nad wyborem, analizować straty. Lód to woda, czyli nie. Woda też nie. Kawałki metalu nie kojarzyły mu się dobrze. Gdyby mieli zjeść to, pewnie dałby radę ze wszystkim, ale to była jedna z rzeczy, która mogłaby doprowadzić do poważnego uszkodzenia jego krtań - więc nie. Kamienie też byłyby przykre w tej sytuacji.
Stalagmity..? Skąd oni wzięli tutaj naciek jaskiniowy?
- Trawa - odparł mechanicznie, niemal zgrywając się z Lazarusem. Jakby go próbowali zakopać, to nie udusiłby się, ale piasek sam w sobie to koszmarna sprawa wściubiająca się dosłownie wszędzie. Osoby żyjące na Desperacji dobrze o tym wiedziały. Dlaczego niby trawa miała być zatem groźna?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pójście do M-3 w takim składzie równało się z samobójstwem. Najsmutniejsze, jednak jest to, ze zupełnie niewinny android został złapany razem z tą wyszczekaną dwójką jaką jest Rosa i Lazarus. Niestety mimo wprawy w uciekaniu z uliczki do uliczki i zataczaniu pętli, to nie zdołali zwiać, kiedy już zrobiło się naprawdę gorąco. Pościg, był godny podziwu i chyba zabrakło im zgrania. Wpadli w łapy SPECu, co Rosie naprawdę się nie spodobało. Tym bardziej, ze przez to całe uciekanie prawie wypluła płuca. Jednak palenie nie jest zbyt pomocne. Do tego ewidentnie spowalniała całą grupę pod koniec tej dzikiej ganianiny.
Mimo to nadal uważała, ze to wina Borisa, który jak zwykle doprowadzał ja do szału. Kto to wymyślił, by on szedł z nią i z Nexem? Nikt, kurwa. Samo się zrobiło.
Sytuacja po złapaniu nie była lepsza, oczywiście z tego wszystkiego to dziewczyna najbardziej się rzucała. Cały strach przysłaniała pod wściekłością, którą znała bardzo dobrze. Mgła wrzeszczała w jej głowie, co nie pomagała łowczyni w uspokojeniu dzikiego tętna, kiedy w końcu została porażona prądem. Zemdlała momentalnie.
Uderzenie było jak przerażająco jasne światło podczas nocy. Przebudziła się pewna, ze to wszystko to był tylko zły sen. Niestety więzy i knebel szybko ją uświadomiły, w tym, ze to wszystko zdarzyło się naprawdę. Na nowo schowała się pod zasłoną złości.
- SPEC. Już nie żyjesz, przysięgam, że gdybym mogła, to bym cię sama zajebała, po co się tutaj pchałaś?
Jeszcze z tamtym świrem. Jesteście siebie warci -
lokator głowy Rosy był wyraźnie oburzony zaistniałą sytuacją, ale dziewczyna była byt skupiona na tym by zabić Lazarusa spojrzeniem.
Słowa otuchy? Chciała tego skurwysyna zapewnić, ze on też zaraz dostanie wpierdol, ale niestety szmata w ustach nie pozwalała jej wylać swojej złości.
Replikanta za to obdarzyła dosyć dziwnym spojrzeniem. Nie chciała by ktokolwiek położył na nim łapy. To była jej maszyna i tylko ona mogła grzebać mu w obwodach i miała nadzieje, że nie przyjdzie nikomu do głowy tego robić.
Ale ugryzła strażnika, tak na zaś. Sprawiło jej to sporo satysfakcji, a uderzenie w twarz zaraz po tym nie było już takie fajne, ale co to takiego? Nic co wykraczałoby poza standardowe bójki w ściekach. Często kończyło się na kapitulacji obu organizmów, więc można powiedzieć, ze była uodporniona na takie traktowanie. Co nie znaczy, ze nie zabolało.
Mgła w odpowiedzi na ten atak zaskomlała i schowała się w głąb głowy Rosy, co tylko poprawiło humorek łowczyni. Chociaż zabawa w "wybierz misę" wydawała się cholernie idiotyczna.
- Pieprz się - prychnęła pod nosem, ale w końcu utkwiła wzrok w misach. Pierwsze co jej wpadło w oko to woda. Kojarzyło się to jej z deszczem, szumem ulewy, gaszonym pożarem. Czyli rzeczami, które poniekąd były jej bliskie.
- Woda - mimo strachu nie była w stanie pozbyć się pogardy w głosie. Nawet pozwoliła sobie na szybkie zerknięcie na towarzyszy.
A żeby cię tutaj zakatowali mówiły jej oczy, w krótkiej chwili jak wpatrywała się w Borisa.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down


- Nudy, nudy, nudy - oficer ziewnął z teatralnie przesadzonym gestem, przechadzając się po celi - co Wy wszyscy macie z tą trawą? Normalnie zastosowałbym standardową procedurę. Skoro wybieracie daną misę, to znaczy, że zależy wam na jej zawartości, dobrze wam się kojarzy lub po prostu wzbudza waszą nadzieję. Co wobec tego należy zrobić? Kazać wam wybierać jeszcze raz, eliminując wasze zachcianki. Ale ponieważ ta oto urocza dama przysporzyła mi nie lada uciechy, tym razem niech wam będzie. Trawa jest wasza.
Gdy mówił o Rosaline, podszedł do niej, położył rękę na jej biuście i mocno ścisnął, uśmiechając się przy tym lubieżnie i puszczając do kobiety oczko.
- Ahhh, gdybyśmy tylko mieli trochę więcej czasu - wymamrotał jej do ucha, a jego śmierdzący czosnkiem oddech owiał Rosaline. Następnie ciągnął już głośniej - Panienka droga wybrała wodę. To, wyobraźcie sobie, jest dużo ciekawszy wybór. Zapytacie dlaczego? A to dlatego, iż....Chcielibyście wiedzieć, prawda? Na pewno! Ale przecież nie mogę Was rozczarować i zepsuć niespodzianki! Hahahahah. Wszystkiego dowiecie się w swoim czasie. Póki co traficie do wygodnej celi. Wszyscy razem, koedukacyjnie, jesteście przecież moimi gośćmi! Hahahaahah. A gdyby przyszło wam do głowy spróbować ucieczki, nie trudźcie się. Jesteśmy wiele pięter pod ziemią. No i nie ma gdzie się spieszyć. Macie moje słowo, że niedługo spotkamy się w bardziej otwartych warunkach.
Skończywszy swoją przemowę, oprych opuścił salę. Chwilę potem wkroczyło do niej dwunastu potężnych strażników. Za pomocą kajdan wykonanych ze specjalnego, nie przewodzącego prądu i o wiele bardziej wytrzymałego niż stal stopu, skuli więźniom ręce i nogi, a także szyje. Następnie każdy z pojmanych został osobno wyprowadzony pod eskortą czterech osiłków, w pełni uzbrojonych i znakomicie wyszkolonych.
Cela, do której ich wrzucono nie była standardowym więzieniem. Ściany pokryte były sztucznym tworzywem, niezwykle wytrzymałym, ale jednocześnie gąbczastym, uniemożliwiającym zrobienie sobie zbytniej krzywdy. Prosty stolik, trzy prycze, trzy krzesła. Toaleta w osobnym pomieszczeniu. Wszystko pod stałym nadzorem kilku widocznych kamer. Zapewne znalazłoby się również kilka ukrytych.

Ӿ Ӿ Ӿ

○ Jesteście teraz więźniami. Jak już wspomniał strażnik, ucieczka jest niemożliwa. Wkrótce poznacie swój dalszy los.
○ Postaram się nie ingerować w Wasze posty, chyba, że znacząco będą one odbiegały od realiów wykreowanego świata.
NPC - możecie podejmować próby wszelkich interakcji z NPC, jednak każda próba uzyskania informacji, wpłynięcia na postawę, zdrowie, koncentracje czy lojalność postaci wykreowanych przeze mnie lub przez Was muszą być zaakceptowane, więc każde takie działanie powinno być podjęte na końcu postu - mogę nie rozpatrzyć tego, co będzie po nim.
Czas - czas na odpisanie to maksymalnie pięć dni, misja zakończy się niepowodzeniem w przypadku tygodniowej nieaktywności. Możecie swobodnie pisać posty aż do deadline'u. Każdy z Was musi w tym czasie napisać co najmniej jeden post. Po jego upłynięciu ja mam dwa dni na odniesienie się do tego, co stworzyliście. W tym czasie prosiłbym o nie pisanie przez Was postów. Taki układ nie oznacza jednak, że w tygodniu będę się biernie przyglądał Waszym poczynaniom i dopiero w weekend nastąpi reakcja. Możecie się mnie spodziewać w każdej chwili. Z racji, iż odpisuję w środę, pierwsza faza będzie trochę wydłużona.
○ Wszelkie pytania, życzenia i sporne kwestię chętnie rozpatrzę na pw.

DEADLINE - 21.04.2017, piątek, 23:59

CDN


                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Wcale nie podobało się dziewczynie to, że jest dla tego świra rozrywką. W sumie, to wolałaby dokopać mu w ten uśmiechnięty ryj. Czuła jak wzbiera w niej wściekłość. Kto wie... być może właśnie tak to wyglądało, kiedy kilka razy pojmano jej matkę. Może też się nad nią znęcali, ale przeżyła. Była to myśl dosyć pokrzepiająca. Może nie wszystko stracone.
Od kiedy tak bardzo pragnę żyć?
Pytanie samo zrodziło się w jej głowie, ale nie miała okazji się na tym zastanawiać, bo poczuła ten oślizgły dotyk na swojej piersi. Oślizgły żar zdawał się promieniować przez ubranie i bandaże, które ciasno owijały biust dziewczyny. Miała ochotę zwymiotować. Serce zabiło jej zamarło, a ona przez chwile miała ochotę umrzeć. Nikt nigdy nie patrzył na nią w ten sposób, ani nie dotykał ją z takimi zamiarami. Niedobrze jej się robiło, jak o tym myślała. Jej ciało było wręcz święte dla dziewczyny i tylko ona miała prawo o nim decydować, co w połączeniu z lękiem przed bliskością dawały dosyć nieprzyjemną mieszankę.
Jednak tak chwila paniki trwała krótko, bo zaraz została podniesiona. Zakołowało się jej w głowie, ale zdołała utrzymać podczas gdy była krępowana. Zdawało się dziewczynie, że te wszystkie kajdany ważą więcej od niej.
Nawet nie zarejestrowała gdzie jest prowadzona. Skupiała się na miarowym oddychaniu.
Zbyt wiele osób. Zostawcie mnie, potrzebuje powietrza
Nikt jednak nie słuchał jej myśli i właśnie to przeważyło szalę. Nienawidziła być ignorowana. Nienawidziła być przymuszana do czegokolwiek, a nie mogła się wyswobodzić, dlatego jak już docierali do celi, to zrobiła jedyną rzecz na jaką było ją w tamtej chwili stać.
Odwróciła głowę i napluła w drzwiach na jednego ze strażników.
- Możecie się jebać sukinsyny - po czym splotła ręce na piersi i wycofała się do środka. Niestety uderzyła w nią świadomość, ze będą mieszkać wszyscy razem.
Pociemniało dziewczynie przed oczami i bardziej intuicyjnie niż z wiedzy odnalazła toaletę, gdzie ledwo zdążyła dobiec. Wymioty rozrywały jej brzuch, a już po kilu minutach jej mięśnie piekły żywym ogniem. Mimowolne łzy spływały po policzkach. To nie tak, że bała się swoich towarzyszy. Po protu potrzebowała samotności, a cudza obecność tylko jej przeszkadzała. Musiała się jednak zebrać w garść, co też zrobiła. Przepłukała na szybko usta i starała się nie myśleć o spojrzeniu tego świra, które tak bardzo ją przeraziło.
Po wszystkim chwiejnym krokiem weszła do pomieszczenia, gdzie były łóżka i spojrzała na obecnych.
- To wszystko twoja wina! - warknęła w stronę Lazarusa. Emocje w niej buzowały i szybko znalazła cel, na którym się wyżyje.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Po takim czasie spędzonym w niewoli to była naprawdę miła odmiana, gdy to nie jego skromna osoba była wzięta na celownik oprawcy. O ile jako miłe można było określić ich aktualne warunki. Boris tylko pocieszał się, że zawsze mogło być gorzej.
Gorzej dopiero będzie.
Przełknął nerwowo ślinę słuchając słów oficera. Zagrywka z ponownym wyborem byłaby dla niego prawdziwym koszmarem. Zwłaszcza, że słuchając wyborów reszty towarzyszy już zdołał przyswoić sobie, że cokolwiek ich czeka to zginie razem z Nexem, z dala od Rosalie. To była dość pocieszająca myśl. Przynajmniej nie będzie musiał oglądać jej durnego pyska. A androida? Ktoś go odbuduje. Miał przynajmniej taką nadzieję.
Przez cały czas gdy wojskowy był w pomieszczeniu starał się by nawet powieka mu nie drgnęła byle gnoja nie sprowokować, a o zbytnim rozglądaniu się nie było nawet mowy. Chociaż w momencie, w którym wkroczyli uzbrojeni strażnicy by ich skuć – kąciki ust łowcy drgnęły lekko przeradzając się w iście zwierzęcy uśmiech. Jak hiena, która zauważyła padlinę. Trzeba tylko poczekać aż sępy od niej odlecą.
Jego wzrok błądził od strażnika do strażnika uważnie lustrując ich ekwipunek. Nie stawiał większego oporu gdy zakładali mu kajdany, choć gdy obroża dotknęła jego karku szarpnął się dziko próbując barkiem trafić któregokolwiek byle tylko tego mu oszczędzili. Ale on był jeden, a ich czwórka.
- Rozjebię cię – wywarczał do wszystkich i każdego z osobna.
W te kilka sekund wezbrała się w nim chęć by skoczyć któremukolwiek do tchawicy i je zwyczajnie wyszarpać zębami. W gardle zbierał mu się głuchy pomruk, a oddech zdecydowanie przyspieszył.
Boris uspokoił się dopiero gdy trafił do celi. Gdy tylko strażnicy go puścili, zaczął cofać się jak najdalej od nich dopóki nie trafił plecami na jedną ze ścian, po której w końcu osunął się do siadu, ignorując i prycze i krzesła.
- Moja wina? - zacmokał z niezadowoleniem - Gdybyś miała cycki to pewnie by nas wypuścił usatysfakcjonowany macaniem, a tak zgnijemy w celi przez twoją płaską klatę.
Utkwił wyzywający wzrok w Rosalie, przypominając sobie zachowanie wojskowego wobec dziewczyny.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Była rozdygotana emocjonalnie i potrzebowała dobrej awantury, która będzie jej znana. Taką awanturą była kłótnia z Lazarusem.
Kiedy ten prychnął, to zacisnęła zęby, by powstrzymać uśmiech. Połknął haczyć. Nie odstraszyła ją nawet, dobrze już znana dzikość w jego oczach. Od ostatniej ich bójki nie dowiedziała się niczego nowego o powodach jego stanu psychicznego, ale to nie był czas na czułe pytania. Nabrała wściekłego wyrazu twarzy, nie musiała nawet specjalnie się starać. Słowa łowcy ugodziły ją gdzieś w środku.
- Wybacz, że nie jestem dziwką jak twoja matka i nie puszczam się z pierwszym lepszym sadystą! - to już był podniesiony ton, ale głos Rosy brzmiał piskliwie jak nigdy.
Wyraźnie coś w tej rozmowie jej się nie podobało, ale przecież w życiu się nie przyzna, ze to jest dla niej temat tabu, o którym nie ma najmniejszego pojęcia. Zresztą, wtedy nie miałaby życia. Oblizała nerwowo usta starając się odgonić od siebie uczucie, jakby oficer dalej trzymał rękę na jej ciele. Musiała się otrząsnąć, a to nie było łatwe, ale nie ma co teraz narzekać. To przecież było oczywiste, ze ten popierdoleniec naciśnie jej na odcisk. Mieli do tego obydwoje wrodzony talent, jak się okazało.
- Gdybyś nie był takim skończonym kretynem, to by nas tutaj nie ściągnęli w ogóle. Do dupy z taką sprawą.
Ja słyszałam, kurwa, że będą nas katować, a nie każą wybierać miski! Ja pierdole, jesteś gorszy niż czarny kot! Rozjechać cię kurwa trzeba, bo pecha przynosisz! -
To były akurat przemyślenia dziewczyny, które przez to wszystko wylazły na wierzch.
Miała w sumie gdzieś, czy są podsłuchy, zresztą, chyba nikt nie liczył się z tym, ze będzie wesoło i kolorowo, nie? Zamknęli łowców w pokoju, a to że skaczą sobie do gardeł nawzajem, to nie jest już ich interes.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Jego towarzysze rzucali się jak psy na uwięzi - którymi w pewien sposób cała trójka teraz była w oczach S.SPECu - więc Nex nie miał powodu do uzewnętrzniania swoich przemyśleń. Idealnie zapamiętał układ pokoju, starał się zakodować w oczach wszystkie ważne i ważniejsze informacje dotyczące drogi do celi i osób jej strzegących, nie tracąc czasu na nic innego. Prawdopodobieństwo udanej ucieczki było nikłe, musieli czekać na dalszy bieg wydarzeń i wyglądać kolejnych okazji.
Pozwolił zapiąć się w kajdany bez słowa, bo nie były pod napięciem. Poprowadzony przez mężczyzn szedł wyprostowany, utrzymując pokerową twarz. Czuł nacisk, gdy jeden z nich ścisnął jego rękę, jakby oczekując jakiejś reakcji, może sprawdzając trwałość materiału. Nie był androidem bojowym, ale jego szkielet wcale nie był byle jaki. Mamy tutaj replikanta prosto z M-1, a tam w tańcu się nie pierdolą z mechaniką.
Cela wyglądała normalnie. Nex nigdy nie był świadomie w takim pomieszczeniu, chociaż dosięgnęło go coś na wzór deja vu.  Zdziwiło go też to jak łatwo mu się tutaj oddychało. W porównaniu z sytuacją w kanałach nie było o czym mówić. Nie ruszył się zbytnio po wejściu, gdy ich zostawili po prostu stanął z boku i oparł się plecami o ścianę zakładając nieporadnie ręce na klatce piersiowej. Jego stawy dalej były odrobinę zesztywniałe, chociaż i tak miały się lepiej niż po porażeniu prądem.
Wyłapał parę ukrytych kamer, ale świadomość, że prawdopodobnie miało ich tu być znacznie więcej niż te dość oczywiste, sprawiała, że chłopak poczuł się jak w klatce. A potem pomyślał o Heroine.
Zostawiłem otwarte?
Na ziemię przywrócił go wybuch Rosalie. Nawet nie zdał sobie sprawy z tego, że spogląda na jej akt uzewnętrzniania swoich treści żołądkowych. Nieobecne oczy androida podążyły za nią i chwilę później, by spojrzeć też na siedzącego, zrezygnowanego Lazarusa. A potem dziewczyna rozjuszyła się jeszcze bardziej, gdzie obydwoje całkowicie skupiali się na tym, by jak najbardziej nacisnąć na odcisk drugiemu.
Jaki mieli cel? Zabić się na miejscu, nie czekać na śmierć z rąk speców?
- Nie marnujcie swoich ostatnich oddechów, bo to bezcelowe - mruknął beznamiętnie. - Złapali nas przez te wasze pierdolone kłótnie i niczego was to nie nauczyło? Radziłbym regenerować siły i adrenalinę, bo mogą się nam później przydać - dodał tym samym tonem.
Niech zgadnę, będą mieli na ciebie wyjebane.
Nie patrzył na nich. Wbił spojrzenie w sufit. Jeśli dojdzie do rękoczynów, sam nie wiedział czy powinien zareagować. Wszelkie próby pogarszania sytuacji drastycznie obniżały ich szanse na przeżycie.
- Siedzimy w tym gównie razem. Jesteśmy skazani na swoje wsparcie i zrezygnowanie z niego doprowadzi do porażki. Mamy wtedy jakieś setne procenta szansy na przeżycie.
Ilu trzeba techników, żeby spierdolić z więzienia?
I tak wszyscy umrzemy.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Ilu trzeba techników, żeby spierdolić z więzienia?
Dwóch, bo jedno stąd żywe nie wyjdzie. Pytanie tylko czy będzie to Lazarus czy Rosalie.
Znowu zaczynała go irytować do tego stopnia, że prawa brew drgnęła mu w niespokojnym tiku. Posłał błagalne spojrzenie w stronę jednej z kamer. Doskonale wiedział, że ich obserwują. Nawet jeśli nie są to strażnicy to zapewne siedzi tam ten psychol i rozmyśla o swojej Rosie ukochanej. Powinni dać im osobne cele – najlepiej jeszcze względem ich wyboru w poprzednim pomieszczeniu. Każdy byłby zadowolony.
Wzruszył tylko ramionami jakby wzmianka o rodzicielce wcale go nie ruszyła. Nawet trochę zabawne wydało mu się, że ktoś kto jej nie zna wspomina w jednym zdaniu o niej i o sadystach bo to słowo wręcz idealnie do niej pasowało.
- Moja matka przynajmniej żyje – ośmielił się zauważyć.
Piszczenie łowczyni jeszcze bardziej działało mu na nerwy. Czemu musiała być takim małym szczekającym pieskiem. Teraz to przydałby im się tutaj rottweiler, a nie chihuahua. Choć na dobrą sprawę to przydałoby się im cokolwiek – bo póki co to nawet planu nie mieli. A przynajmniej on nie miał. Na Rosę dobrze wiedział, że nie ma co liczyć.
Jak zwykle zresztą.
Wrócił spojrzeniem do Nexa jakby samo wpatrywanie się w androida miało go w jakikolwiek sposób natchnąć. Jego słowa sprawiły, że Lazarus westchnął z jeszcze większym zrezygnowaniem niż wcześniej. Już nawet otworzył usta by coś mu odpyskować, ale pokręcił tylko przecząco głową, bardziej do siebie niż do któregokolwiek z pozostałych.
- Każ jej zamknąć ryj bo do niej wstanę i sam go jej zamknę – warknął tylko, odchylając się do tyłu i opierając głowę o ścianę, a wzrok kierując ponownie w stronę jednej z kamer.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Byli w sumie trójką ściekowych mózgów. Może i nie znali się na strategiach, albo nie mieli takich umiejętności bojowych, jak katy, ale wiedzieli jak działa system, znali rodzaje technologii od podszewki. Wbrew pozorom był to atut, który powinno się wykorzystać.
Niestety, łańcuch jest tak silny jak jego najsłabsze ogniwo, a w tamtej chwili ani Rosa, ani Laz nie mieli zamiaru współpracować. Zupełnie nie wierzyli w siebie nawzajem, co tylko pogarszało sprawę i ich położenie. Zauważył to Nex, niestety Rosa była zbyt poruszona tą kłótnią, by zwrócić uwagę na to, ze android miał rację.
- Mojej matki w to nie mieszaj - wycedziła niskim głosem, który zupełnie nie pasował do poprzedniego piskliwego tonu.
Mało ją obchodziło, ze zachowywała się jak hipokrytka. Można w końcu czepiać się kogoś, kto żyje.
- Ale on tylko stwierdził fakt... -
Iskra nagle nabrała ochoty zdzielenia sobie w pysk byle tylko głos w jej głowie zamilkł. Niestety nie tym razem. Nie miała na to czasu, a tym bardziej nie chciała dawać swoim oprawców kolejnych powodów do zastanawiania się. No chyba nikt normalny nie bije samego siebie. Nie muszą wiedzieć, że z dziewczyną nie jest wszystko w porządku.
Zazgrzytała zębami.
- Nie mieszaj go w to! - kolejne słowa wypowiedziane wolno, jakby wręcz warkliwie. Zaraz jednak, co innego zwróciło jej uwagę.
Kilka razy zerknęła na Nexa i Borisa. Nie musiała podążać, za ich spojrzeniami, by zrozumieć co widzą. Kamery. Były prawdopodobnie wszędzie. Przez chwilę się zamyśliła i wbiła swoje charakterystyczne spojrzenie w podłogę. Bezwiednie oparła się o ścianę i zjechała po niej plecami. Ten stań trwał przez długie sekundy, kiedy lekko oczyszczony umysł Rosy zaczął myśleć w miarę normalnie.
Kiedy podniosła wzrok nie było już w jej spojrzeniu kołtuna emocji, tylko zaciętość. Najwyraźniej, coś do niej dotarło, bo jak się odezwała po raz kolejny, to w jej głosie rozbrzmiewała zupełnie inna nuta, mimo to mogli ją wychwycić tylko pozostali technicy.
- Żeby cię zatłukli. Pomogę im, przysięgam - wysyczała w końcu wściekle na Lazarusa, by po chwili przenieść wzrok na replikanta - A jak już go zapierdole, to zagram sobie w szachy używając jego ciała jako podstawki - może nie tak klarowne przesłanie, ale Nex ją znał. On wiedział o niej wiele rzeczy, wysłuchał jej historii. Doskonale zdawał sobie sprawę, że...
To wszystko dla niej jest jak gra w szachy.
Trzeba myśleć trzy ruchy do przodu.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Off :: Archiwum misji

Strona 1 z 2 1, 2  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach