Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 11 z 17 Previous  1 ... 7 ... 10, 11, 12 ... 17  Next

Go down

Pisanie 18.08.14 1:23  •  Personal hell {dom Ryana}. - Page 11 Empty Re: Personal hell {dom Ryana}.
Przybycie Kota było w sumie dosyć oczywistą sprawą. Nawet jeśli Ryan brał ich korespondencję za niepoważne gadanie, aby tylko gadać, mógłby spodziewać się, że Ailen zinterpretuje tą rozmowę zupełnie inaczej. Pomijając fakt, że szarooki zazwyczaj nie liczył się ze zdaniem nikogo, poza swoją własną skromną osobą, Kurt wiele razy dał do zrozumienia, że jest bardzo chętny na przebywanie blisko swojego właściciela. Choć na początku tej drastycznej zmiany w postrzeganiu ich relacji, kiedy to obalony został typowy schemat pan-sługa, Kot nie dawał zbyt wielkich nadziei na pikantność ze strony uległej części, później zdecydowanie się rozkręcił, nie pozostawiając sobie ani krzty dawnych oporów czy wstydu. Samo przekształcenie zwykłego pytania o nic nie warte życie ich wspólnej „znajomej”, na zaczepne sms’y, mogłoby dać Ryanowi trochę do myślenia. Kurt bezpośrednio domagał się tego, co chce, a próbkę jego zniecierpliwienia, szarooki miał okazję zaobserwować w Lesie Życzeń. To było wręcz oczywiste, że skoro dostał wyraźne zaproszenie, był gotów z niego skorzystać. Mało tego; zapowiedział się. Jak mógł potraktować jako żart, obietnicę przeżycia kolejnych wrażeń? I to takich, które jeśli wierzyć Ryanowi, mogłyby zostać zapamiętane przez Kota na bardzo długo.
Czego innego mógł się spodziewać, jak nie tego, czego się nie spodziewał?
Zaczepny uśmieszek szybko znikł z jego rozbawionej twarzy, zostając zdeformowanym przez nagły nacisk palców Ryana na jego delikatne policzki. Pod wpływem tego niespodziewanego „ataku”, Ai mimowolnie rozchylił usta, by po raz pierwszy dzisiaj posmakować smaku ust kochanka, którego tak wyczekiwał od samego południa. Zaraz jednak miał się przekonać, że wymuszony pocałunek nie ociekał samą przyjemnością. Kurt wyczuł, że czekoladowa nuta jest tym razem wyraźniejsza, niż poprzednim razem, a jego myśl zakończyło krótkie kaszlnięcie, wywołane niechcianym dymem, który dostał się do jego płuc, wymuszając na nim lekkie odsunięcie łba. Przyłożył wierzch dłoni do ust. Zawsze stronił od wszelkiego rodzaju używek. Rzadko kiedy miał styczność z papierosami, alkoholem czy narkotykami. W Desperacji trudno było o takie zaopatrzenie, a nawet jeśli jakimś cudem miał możliwość z ich skorzystania, grzecznie odmawiał, nie chcąc odbierać sobie trzeźwego myślenia czy sprawnej koordynacji ruchowej. Poza tym, gdyby nie daj boże się uzależnił, byłoby mu cholernie ciężko nadążać za swoim głodem. Codzienne wędrówki do Miasta-3 w końcu by go zabiły.
Mimo wszystko taka forma przywitania i tak podobała mu się zdecydowanie bardziej, niż zwykłe „cześć”.
Miał dobry nastrój, więc nawet taką nieprzyjemną część zbył delikatnym, zachłannym uśmiechem, ciesząc się z samej obecności Ryana i jego ust.
- Jak zwykle utrudniasz. – skomentował szeptem, mimowolnie błądząc rękami po jego nagim torsie. Zatrzymał się dopiero wtedy, gdy napotkał na swojej drodze nieśmiertelnik szarookiego, który samoczynnie zamknął w subtelnie zaciśniętej pięści.
„Najpierw poproś.”
Przeciągasz.
Marudzenie postanowił zachować dla siebie, a przynajmniej te głośne uwagi, bo jego pogardliwe spojrzenie, jasno dawało Ryanowi do rozumienia, że uważa ten rozkaz za niewyobrażalnie głupi. Nawet jeśli wiedział, że bynajmniej nie chodziło o wypowiedzenie słowa „proszę”, sądził, że dał swojemu panu dostatecznie jasno do zrozumienia, że bardzo chce, aby zapewniono mu tej nocy jakieś atrakcje. Naprawdę potrzeba było czegoś więcej?
Jasne, że tak.
Sam oferował się ze swoją pełną dziesiątką i choć jasno zaznaczył, że to Ryan miał wpierw go rozkręcić, mimo wszystko nie zamierzał kręcić nosem i raz jeszcze upewnić swojego pana, że śmiałości mu nie brak.
Zadrżał mimowolnie czując chłodne palce szarookiego, przebiegające wzdłuż jego kocich pręg. Nachylił się jeszcze bardziej, przez ułamek sekundy zaczepnie przejeżdżając koniuszkiem języka w kąciku ust Dobermana, by zaraz od płynnego przejścia po jego dolnej wardze, wbić się w jego usta, zamykając swoją wędrówkę w namiętnym i bez wątpienia zniecierpliwionym pocałunku. Dłonie Kurta, zostawiwszy blaszkę od nieśmiertelnika mężczyzny, opadły na jego szyi, a sam Wymordowany poruszył do przodu biodrami, by jeszcze bardziej przysunąć się do Opętanego.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 20.08.14 1:10  •  Personal hell {dom Ryana}. - Page 11 Empty Re: Personal hell {dom Ryana}.
Gdyby wszystko poszło gładko, nie byłoby żadnej zabawy. Ale nie tylko dlatego postanowił nieco utrudnić Kurtowi życie – wolał nie przyzwyczajać go do sytuacji, w której wypowiedzenie słowa „chcę” będzie równoznaczne z podaniem mu tego, czego sobie życzy w trybie natychmiastowym, jeszcze pod nos na srebrnej tacy, żeby zminimalizować ryzyko niezadowolenia z jego strony. Jeżeli chodziło o listę osób, które w łatwy sposób można było rozbestwić, Ailen zajmował na niej jedną z wyższych pozycji. Już sam fakt, że się tu zjawił, świadczył o tym, że zaczął sądzić, że należy mu się wszystko co najlepsze i może pozwolić sobie na to, by bez zawahania po to sięgnąć. Nie ukrywając, mało kto z taką swobodą zbliżał się do Ryana i mało kto nie był odtrącany już na wstępie. Ai miał więcej szczęścia, że w pierwszym odruchu nie wylądował na podłodze obok z obolałym – wcale nie od tego, czego właśnie oczekiwał – tyłkiem. I pomyśleć, że to tylko dlatego, że pozostawienie go przy sobie było przy okazji korzystne dla szarookiego. Nie musiał nawet ruszać się z domu, by rozrywka sama do niego przyszła.
Jak zwykle nie wygląda na to, żebyś miał z tym problem ― podsumował, przy okazji stwierdzając fakt, jakby bijący od Sullivana entuzjazm dało się wyczuć na kilometr, a co dopiero będąc tak blisko niego. Kocie oczy, których źrenice na chwilę obecną uformowały się w pionowe kreski, przyjrzały się twarzy chłopaka w oceniający sposób, ostatecznie wszczynając konfrontację z jego wzrokiem. Mężczyzna doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że jeżeli cokolwiek miało zdradzić jego służącego, to na pewno były to jego oczy. Szybko okazało się też, że Opętany nie miał absolutnie nic przeciwko drobnym dłoniom, które błądziły po jego torsie. Nie da się jednak ukryć, że gdyby żyli w innych czasach, ich wspólny widok prezentowałby się co najmniej nienaturalnie. Na ten moment Jay'owi nie robiło zbytniej różnicy to, czy jego kochanek wygląda dojrzale czy raczej otoczenie umownie określiłoby go dzieckiem. Jeżeli było się wystarczająco cwanym, by prowokować, należało ponosić konsekwencje swoich czynów.
Nie robił sobie nic z pogardliwego spojrzenia. Polecenie najwyraźniej było konieczne, byleby sam nie czekał na dalszy przebieg wydarzeń. Poza tym mimo osobistych poglądów całkiem dobrze sobie radził. Szatyn z cichym pomrukiem przyjął do siebie pocałunek, w który, rzecz jasna, zamierzał się zaangażować, sprawiając, że ledwo słyszalny dźwięk tego gestu wypełnił pomieszczenie, odsuwając na bok absolutną ciszę. Paznokcie lekko wbiły się w skórę pleców bruneta, gdy druga ręka dopiero zsuwała się po jego plecach, by bez skrępowania zakończyć swoją drogę na pośladku chłopaka, po czym zacisnęła się na nim na chwilę. Na zapomniał też o charakterystycznym przygryzieniu wargi w zadziornym geście, wręcz prosząc się o więcej. Doskonale wiedział, że nie było innej opcji, skoro to on był tu tym, który musiał dostawać to czego chciał na marne skinienie palca. Aktualnie wszystko wskazywało jednak na to, że w niektórych przypadkach nawet nie musiał nic mówić – choćby teraz, kiedy to Level E dobrowolnie zamierzał rozłożyć przed nim nogi.
Oderwawszy się od jego ust, przysunął chłodne wargi do jego szyi, na której złożył kilka pocałunków, których seria zakończyła się lekkim przesunięciem kłami po gardle chłopaka, dając złudzenie tego, że niewiele dzieliło je od przebicia się przez cienką warstwę skóry. Całe szczęście, że dzisiejszego wieczoru dosłownie martwy Ai na nic by mu się nie przydał. Twarz szatyna wróciła do bezpiecznej odległości kilku centymetrów, a oczy obrzuciły bruneta spojrzeniem, w którym tlił się niemy rozkaz. Młodzieniec dość szybko miał okazję przekonać się, co kryło się za tym wzrokiem. Jay zaczął podwijać bluzę do góry, powoli odsłaniając chudy tors chłopaka, najpierw brzuch, później klatka piersiowa, teraz musiał już tylko podnieść ręce, a wtedy materiał miał skończyć rzucony niedbale na podłogę.
Miło, że zwracasz z odsetkami.
                                         
Fucker
Rottweiler     Opętany
Fucker
Rottweiler     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 10.09.14 23:40  •  Personal hell {dom Ryana}. - Page 11 Empty Re: Personal hell {dom Ryana}.
Nawet jeśli był tylko rozrywką dla Ryana, jakoś nie bardzo mu to przeszkadzało, co mimo wszystko powinno wzbudzić w nim swego rodzaju niepokój. Nigdy wcześniej nie uganiał się za samą zabawą. Nie był typem człowieka, który przebywał z kimś tylko ze względu na sprawną umiejętność zdejmowania spodni w pakiecie razem z majtkami. Jego intymne kontakty z drugą osobą zdecydowanie miały głębszy sens, a obie strony zainteresowania, pałały do siebie jakimkolwiek innym uczuciem, które niewiele miało wspólnego ze zwykłym pożądaniem. Tutaj sytuacja jest nieco odmienna. Można by rzec, że idealnie odwrotna. Chciał czuć, że szarooki jest jak najbliżej niego, jednak nie ze względu na poczucie bezpieczeństwa, które koniec końców i tak nie byłoby w stanie zaświecić Chartowi w głowie, ponieważ doskonale wiedział, że przy Opętanym zawsze jest się zagrożonym. Kurt pragnął wyłącznie zabawy. Nie potrafił sobie wyjaśnić, dlaczego wyprawia takie rzeczy, jednak musiał przyznać przed samym sobą, że Ryan go pociąga. Zapach Dobermana dalej przyprawiał go o dreszcze, jednak zdecydowanie innego kalibru, niż dotychczas. Jego lodowate, przymrużone spojrzenie, równie zimne dłonie czy chociażby przyśpieszony oddech, który tak wbił się Levelowi E w pamięć, był dla Kurta czymś wyjątkowym. Nowym. Nie był przyzwyczajony do takiego widoku swojego właściciela, więc tym bardziej mu się to podobało. Bawił się znakomicie, kosztując tego, co jeszcze rok temu uznałby za największa głupotę, na jaką kiedykolwiek byłoby go stać. Cóż.. Ryan po prostu coś w sobie miał, a Ailen dosyć łatwo mu ulegał. Przynajmniej w tej kwestii nie trzeba było obawiać się zwlekania z wykonaniem rozkazu.
W chwili pocałunku zasłonił powiekami rozżarzone niebezpieczną żółcią oczy, by lepiej skupić się na oddawanych ruchach. Było to dosyć chaotyczne, ze względu na wieczny pośpiech Kota, jednak niemniej zaliczało się do odczuć cholernie przyjemnych. Wargi Kurta stanowiły idealny kontrast do ust szarookiego. Chart musiał się nieźle namęczyć, aby tak schłodzić swoją skórę, by dorównać w temperaturze ciała właścicielowi. W zasadzie udało mu się to może raz, gdy pewien jegomość postanowił z bliska pokazać Ailenowi śnieg. Jednak dopiero teraz można odczuć rażącą różnicę pomiędzy nimi, którą należałoby porównać do spotkania ognia i lodu. Kot zawsze był ciepły, choć w tym momencie widoczne zaangażowanie i myśl niemo zapewnionej przez szatyna zabawy, zdawała się powoli nakręcać go coraz bardziej.
Odchylił głowę do tyłu, ułatwiając Ryanowi dostęp do swojej szyi. Początkowo łagodnie przymknięte oczy, teraz zacisnęły się w akcie delikatnego bólu, czując, jak paznokcie szarookiego wbijają mu się w plecy. W porównaniu z ich ostatnią zabawą, takie małe urozmaicenie nie powinno być dla niego większym zaskoczeniem. Pazury właściciela zawsze są lepsze, niż chropowata kora drzewa. A co jest jeszcze lepsze? Dreszcz spowodowany lodowatym przesunięciem dłoni Opętanego po jego drobnym pośladku.
Pomimo uraczenia go tak bogatym wachlarzem doznań, doskonale czuł kły, muskające jego szyję. Gdy tylko zorientował się, jak niewiele dzieliło go od tragicznego końca, wbrew świętemu przekonaniu, że nic mu się nie stanie, postanowił rozchylić nieco powieki, by obdarzyć kochanka złotym spojrzeniem. No tak. Nie ma tak łatwo. Nie wystarczy tylko zamykać oczy i w milczeniu przyjmować wszystkie dawane pieszczoty. Niemy rozkaz został odebrany przez Ailena bez żadnych oporów. Ba, nawet z nieukrywaną ochotą czy dosyć rzadką w jego przypadku ekscytacją. Wydawał się dzisiaj zdecydowanie zbyt zadowolony, a zadziorny uśmieszek z cieniem satysfakcji, ani na chwilę nie opuszczał jego twarzy. Bez większych utrudnień dał ściągnąć z siebie bluzę, by choć na moment pobyć fair z Ryanem, który już od dłuższego czasu leży przed nim do połowy nagi.
- Mimo wszystko coś za nią chcę. – mrugnął głębokim, jak na swoje możliwości głosem, by zaraz bez skrupułów zjechać rękoma wzdłuż ciała szatyna, załapując się na pierwszy przystanek w sferach intymnych mężczyzny. Dotknięcie było znaczne, acz nie przesadnie mocne, zważywszy na dzielący materiał jeansów. Niewykluczone, że pełniło funkcję tylko pośpieszającą. Tym razem zamiast słów obrał sobie inną, może i lepszą metodę na pobudzenie Ryana. Efekt dopełnił ten bezczelny, pewny siebie uśmiech.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.09.14 16:53  •  Personal hell {dom Ryana}. - Page 11 Empty Re: Personal hell {dom Ryana}.
W Desperacji liczyła się tylko przyjemność. Mieszkający tu, pomimo tego, że większości przypisano długowieczność, nie mieli czasu na miłostki i podszyte płomiennym uczuciem romanse. Pieprzyli albo rozkładali nogi, byleby tylko na moment zapomnieć o ponurym świecie. Zapadali w sen, a gdy otwierali oczy, znowu musieli mierzyć się z tym, co zafundował im los. I tak w kółko, bez większego celu, byleby tylko uniknąć niepotrzebnych zobowiązań. Ryanowi odpowiadał taki układ – dzięki temu unikał wyrzutów ze strony kochanków. Niemal każdy z nich wiedział, że jego miejsce już następnego dnia zajmie ktoś inny. Nie pozostawi po sobie nic, oprócz wątłych wspomnień rozkosznych jęków. Seks był seksem i nikt nie potrzebował bzdurnych urojeń, żeby sobie go nie odmawiać – pomyślały miliardy osób i tak oto romantycy stali się gatunkiem zagrożonym.
Jeden zduszony odgłos rozbrzmiał zza złączonych ze sobą warg szatyna. Zdawałoby się, że w tej jednej chwili naprawdę odczuł szczątkowe rozbawienie, mimo że twarz pozostała nieruchoma, jakby jej mięśnie kompletnie zapomniały o prawidłowym funkcjonowaniu. To stwierdzenie nie było dalekie prawdy. Tak oto skwitował brak bezinteresowności Ailena, któremu wyleciało z głowy, że nie mógł chcieć czegoś w zamian za coś, co od początku nie należało do niego. W oczach Ryana to on osobiście odbierał swoją zapłatę za okazanie litości brunetowi. Zapłata ciałem w tej sytuacji wydawała się wygórowana, ale właśnie dlatego mężczyzna nie miał na co narzekać. Nawet jeżeli wcale tego nie okazywał, podobało mu się to, że jego służący tak szybko się uczył. Wreszcie wyszedł poza krąg ograniczonych możliwości i uświadomił swojemu właścicielowi, że stać go na więcej, niż tylko zapieprzanie po nową dostawę żarcia i innych potrzebnych rzeczy. Oczywiście, że dostanie coś w zamian.
Skoro tak ładnie o to prosił.
Drobna ręka nie miała okazji długo spoczywać na zakazanym dla wielu miejscu, chociaż – w tak korzystnej dla obojgu sytuacji – Kurt miał okazję kosztować go do woli swoim zmysłem dotyku i nie tylko. Palce znacznie większej i silniejszej dłoni wsunęły się po między smukłe palce chłopaka i zakleszczyły jego rękę w niezbyt mocnym, ale pewnym uścisku, odsuwając ją od krocza. Fala ciepłego powietrza spłynęła na nagi tors Sullivana, gdy Grimshaw dmuchnął w niego z pewną dozą złośliwości. Przypominało to odganianie natrętnej muchy, ale raczej nie w głowie było mu pozbywanie się teraz kochanka. Jeszcze z nim nie skończył i szybko udowodnił mu, że znalazł się w sytuacji bez wyjścia.
Spora przewaga fizyczna nad młodszym wymordowanym pozwoliła na sprawne przyparcie go materaca, którego miękkość sprawiła, że brak delikatności tego gestu nie dawał się we znaki. Szarooki ułożył się w niebezpiecznej odległości na boku, podpierając się o swoje prowizoryczne łóżko łokciem tak, że przyszpilił rękę Charta do poduszki. Przysunął wargi do jego ust i z cichym pomrukiem wymusił na nim kolejny pocałunek, tradycyjnie przeplatany lekkimi przygryzieniami. Każdy brutalniejszy gest odzwierciedlał jego zaborczość, na którą mógł sobie pozwolić. Kotowatemu pozostało już tylko pogodzenie się z faktem, że należał do niego, a każdy sprzeciw skończyłby się pogorszeniem sytuacji. Dziś Kot zasłużył sobie na ulgowe traktowanie. Gdy odgłos pocałunku przedzierał się przez ciszę, druga ręka Opętanego już zajęła się sunięciem po jego klatce piersiowej i brzuchu, co jakiś czas zsuwając się w stronę jego boku, by i tam Level E mógł odczuć przeszywający dreszcz chłodu. I tak do momentu, w którym opuszki natrafiły na brzeg przeszkadzających mu spodni. Uporanie się z zapięciem nie było dla niego żadnym wyzwaniem, a w chwili, gdy rozsuwany rozporek wydał z siebie charakterystyczny dźwięk, Jay oderwał się od ust młodzieńca. Roziskrzone spojrzenie padło na jego złote oczy, kryjąc w sobie jakiś niemy przekaz, który zawisł ciężko w powietrzu wraz z aurą rosnącego podniecenia.
Piętnaście, co?
Wyswobodził jego rękę i z ustami przysuniętymi do jego torsu zaczął zsuwać się coraz niżej, przy okazji łaskocząc jego skórę ciemnymi kosmykami włosów. Znalazłszy się tuż nad linią jego bielizny, która teraz wychylała się zza rozpiętych spodni, rozchylił usta, muskając językiem podbrzusze służącego. Złapał kurczowo za czarny materiał, przy okazji chwytając za jego bieliznę i szarpnął za nie, zsuwając je na tyle, by odsłonić najbardziej wstydliwe partie ciała. Bez najmniejszego zawahania posunął się o krok dalej. Chłodne wargi na początku zaledwie musnęły wrażliwą skórę, potem gest stał się bardziej zachłanny i pobudzający. Język podrażnił członek chłopaka, sunąc ku jego końcówce, aż wreszcie przedsmak przyjemności przestał być tylko przedsmakiem. Usta z wyraźną wprawą zajęły się nim i ten jeden jedyny raz darował sobie demonstrowania możliwości swoich kłów.
                                         
Fucker
Rottweiler     Opętany
Fucker
Rottweiler     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.10.14 3:01  •  Personal hell {dom Ryana}. - Page 11 Empty Re: Personal hell {dom Ryana}.
Niech Ryan mówi za siebie. Kotowaty zdecydowanie bardziej uczuciowo podchodził do kwestii wynajdywania sobie zajęcia na „dłuższą metę”. Związki faktycznie mogły wydawać się czymś bezwartościowym przy nieśmiertelnym życiu, bo nawet najznakomitsza para po dwóch tysiącach lat, może się sobą znudzić. Wszak ludzie, to jednak ludzie, a Ci, którzy przeszli przez piekło mutacji i nagłej zmiany otoczenia, z pewnością nie zaliczali się do typów szczególnie wiernych. Gdy los Cię krzywdzi, pokazujesz mu środkowy palec, a nie obdarzasz bezgraniczną miłością, prawda? Większość osób naprawdę starała się unikać niepotrzebnych zobowiązań, stawiając na przelotne znajomości. Jednak mimo wszystko zawsze pozostawali Ci, którym tego typu rzeczy podchodziły raczej średnio. Kurt nie był święty, ale do kwestii uczuciowych, podchodził bardzo poważnie. Jego związki zazwyczaj nie kończyły się po tygodniu czy miesiącu, a trwały co najmniej rok, ponieważ Kot najzwyczajniej w świecie się starał. Dla niego potrzeba bliskości fizycznej, którą posiada w sobie znaczna większość ludzi, motywowana była bliskością psychiczną, którą dawała mu ta jedna, wybrana osoba, do której zawsze mógł się zgłosić. Piękne wartości życiowe, tylko szkoda, że jedna persona właśnie wszystkie te przekonania burzy.
Ailen naprawdę nie miał pojęcia jakim cudem obecność Ryana potrafiła go tak omamić. Nie pałał do niego żadnym gorętszym uczuciem, choć trzeba przyznać, że kiedyś odczuwał względem niego żar nienawiści. W zasadzie jedna chwila zmieniła zdanie Ailena o szarookim niemalże całkowicie, a niezobowiązujące zabawy stały się dla Kota niewątpliwą atrakcją. Choć jeśli spojrzeć na to z innej strony i trochę zastanowić się nad czynami, Kurt zdecydowanie odczuwał pewną obcą nutę w swoim zachowaniu. Tak dziwnie siedzieć u czyjegoś boku przez bite osiemnaście lat, by po jednym bardziej zmysłowym dotyku, tak chętnie oddawać się w jego łapy przy pierwszej lepszej okazji.
Dobrym pocieszeniem była dla niego wiedza, że na szarookim się nie zawiedzie. Może dlatego jego twarz, a raczej roziskrzone, złote ślepia wyrażały pewien rodzaj rozbawienia? Mimo, iż nie wyginał ust w szerokim uśmiechu, cieszył się jak dziecko z takiej, a nie innej okoliczności.
Na co dzień nie zaliczał się do zbyt posłusznych osób. Śmiał twierdzić, że jest najbardziej samowolny ze wszystkich sług Ryana i ten tytuł w żaden sposób mu nie przeszkadzał. Nie lubił rozkazów. Często marudził, a gdy polecenia wydawały mu się błahsze, po prostu się im nie podporządkowywał. Za spełnienie komendy szarookiego nigdy nie czekała go nagroda, a do kar zdążył się przyzwyczaić, choć nie ma tutaj mowy o tolerowaniu. Był po prostu krnąbrnym dzieciakiem. Jednak była pewna dziedzina, w której dawał ze sobą robić, co szarookiemu żywnie się podobało.
Bez żadnych sprzeciwów dał się przyszpilić do materaca i zatkać kolejnym wymuszonym pocałunkiem, którego przymiotnik został nieprawidłowo dopasowany. Kurt angażował się za każdym razem, gdy ich wargi się odnajdywały, a wyrazistsze uszczypnięcia kłów Ryana, podkreślał cichymi pomrukiwaniami, bynajmniej nie prosząc o przerwę. Zadrżał lekko, czując chłód dłoni Opętanego, która bez skrępowania sunęła po jego odsłoniętym torsie, brzuchu, nie pozostawiając boku bez żadnych pieszczot. Nim szatyn zaczął zsuwać się ze swoimi pocałunkami niżej, Ai podniósł wolną rękę i przesunął delikatnie opuszkami palców wzdłuż linii jego kręgosłupa, chcąc nieco podrażnić wytatuowaną skórę. Uniósł nieznacznie biodra, by ułatwić Rottweilerowi pozbycie się zbędnej części garderoby.
Jęknął głośno, kompletnie nie przygotowując się na taką ewentualność. Jego ciało automatycznie zadrżało, a jedna z nóg zgięła się powolnie w kolanie, mocno wbijając palce u stóp w pościel, niemniej dalej pozostając w odpowiednim rozłożeniu, by przypadkiem nie zawadzać szarookiemu. W chwili obecnej czuł się absolutnie bezbronny, choć szybko napełniające go podniecenie, nie zostawiało mu zbyt wiele czasu, aby się nad tym zastanawiać. Wsparł się na łokciach, mocno zaciskając powieki. Cienko szło mu zapanowanie nad krótszymi jęknięciami, które mimowolnie mu się wyrywały. Odchylił głowę znacznie do tyłu, głośno wdychając i wydychając, zgarniane przez usta powietrze, na przemian wplatając w nie stęknięcia.
Nieczęsto zdarzało mu się doznawać takich atrakcji, więc nie minęło dużo czasu, nim Ailen wspiął się na sam szczyt z kolejnym dłuższym jęknięciem. Po osiągnięciu wspomnianego stanu, poniósł głowę, uchylając jedną z powiek, by spojrzeć na Ryana wściekle żółtym ślepiem. Łza mimowolnie pojawiła się w kąciku jego oka.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 21.10.14 10:32  •  Personal hell {dom Ryana}. - Page 11 Empty Re: Personal hell {dom Ryana}.
Zawsze pozwalał sobie wyłącznie na danie się ponieść chwili. Brak zobowiązań nie chronił tylko jego, ale także drugą osobę przed niemożliwymi do zrealizowania zachciankami. Wiedział, że trudno jest odzwyczaić się od czegoś, do czego przyzwyczajało się przez setki lat. Klepanie w kółko tego samego nawyku, niczym nie różniło się od nałogowego palenia czy spożywania alkoholu. Nie twierdził, że nie poradziłby sobie bez seksu, wiedział, że mógłby zrezygnować z tego w każdej chwili, ale nie widział w tym większego celu, jeżeli robiąc to, czerpał jakąś tam przyjemność, o którą w Desperacji było ciężko. Nie każdego tu chciało się tknąć. Większość z nich była brudna albo zdziczała.Jeżeli zachowało się choć trochę zdrowego rozsądku, nie miało się ochoty na przespanie się z czymś, co jeszcze lata temu zakwalifikowałoby się do grupy zwierząt. Może i człowiekiem kiedyś było, ale teraz nikt nie przyznałby mu tego.
Ailen miał dużo szczęścia. Ryan mało kiedy brał pod uwagę dobro kochanka, a przynajmniej nie pod aż taką uwagę. Postawione wyzwanie widocznie zadziałało jako zachęta, przez co nie wahał się, by zademonstrować chłopakowi, co sądzi o jego piętnastce. Język i wargi pewnie pieściły wrażliwą skórę, opuszki palców raz po raz gładziły podbrzusze chłopaka, gdzie kumulowało się całe napięcie, jakby tym ruchem starały się je rozładować. Co jakiś czas ręka zsuwała się przez biodro aż do wewnętrznej strony ud. Jej chłód ledwie drażnił jedną ze stref erogennych, jakby mężczyzna doskonale wiedział, że właśnie to wprawi ciało chłopaka w wyraźniejsze dreszcze i wreszcie...
Szybko, myśl gwałtownie przebrnęła przez jego głowę wraz z narastającym uczuciem ciepła w ustach. Trudny do sprecyzowania, ale i niezbyt przyjemny smak zdawał się godzić jego receptory, z których każdy miał własne zdanie na temat tego, co właśnie czuł. Język ostatni raz przesunął się po członku bruneta – jak młodzieniec mógł ocenić, był to moment, w którym przełknął efekt złych zabaw, choć nie planował do tego dopuścić – zanim odsunął się nieco. Przez chwilę łączyła ich jeszcze cienka nić śliny, ale i ona wreszcie zerwała się. Kurtowi pozostało już tylko pulsujące wspomnienie po dotyku ust ciemnowłosego.
Nie skończyłem ― zakomunikował tonem, który miał wybić Sullivanowi z głowy ewentualny pomysł zebrania swoich manatków. Nie tylko Grimshaw miał dziś zadanie do wykonania.
Przesunął językiem po dolnej wardze, pozbywając się z niej resztek smaku służącego. Odsunąwszy się kawałek, zaczął zsuwać sponie z jego nóg. Gdy odsłonił w całości jego uda, złożył na jednym z nich ledwo wyczuwalny pocałunek. Lekkie muśnięcie warg, które przez moment wydawało się czułe, dopóki przygryzienie muśniętego miejsca nie starło przyjemnego wrażenia, uświadamiając kotowatego, że obędzie się bez bólu. Ślad zębów, który na całe szczęście nie krwawił, odznaczał się na bladej skórze. Czerwone punkciki, układające się w dwa równe łuki. Krótkotrwała pamiątka po kolejnej wspólnej nocy wrażeń, ale nie jedyna, jaką szatyn miał po sobie pozostawić. Ściągane spodnie wraz z bielizną zsunęły się z jego stóp, pociągając za sobą skarpetki. Wszystkie ubrania wylądowały na zakurzonej podłodze obok materaca, a szarooki wreszcie miał przed sobą Ailena takiego, jakim go stworzono (prawie). Całego tylko dla siebie. Z perwersyjną satysfakcją przesunął wzrokiem od nagich stóp złotookiego aż do jego twarzy. Lśniący błysk w kąciku oka Charta, sprawił, że podciągnął się wyżej, wsuwając kolano pomiędzy jego uda, przesuwając szorstkim materiałem jeansów po jego rozpalonym ciele. Ai powinien doskonale wiedzieć, co oznaczał ten znak.
Przesunął kciukiem po miejscu, w które spłynęła pojedyncza łza. Powinien zachować ją na później.


Ostatnio zmieniony przez Fucker dnia 22.10.14 14:09, w całości zmieniany 6 razy
                                         
Fucker
Rottweiler     Opętany
Fucker
Rottweiler     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 21.10.14 16:03  •  Personal hell {dom Ryana}. - Page 11 Empty Re: Personal hell {dom Ryana}.
W przeciwieństwie do Ryana, który zdawał się być przyzwyczajony do braku zobowiązań, Ailen nie potrafił tak szybko wyrobić u siebie nawyku bagatelizowania ważności pewnych spraw. Być może zbyt krótko chodził po tym świecie, by przekonać się, jak wiele rzeczy może stracić na wartości w przeciągu kilkuset lat. Nie zaliczał się do osoby młodej, choć jego niepozorny wygląd, z pewnością mógłby być mylący. Żył grubo ponad setkę i nie można powiedzieć, że nie nabył absolutnie żadnego doświadczenia. Doskonale wiedział jak ulotne jest życie. Odbieranie go innej osobie nie sprawiało mu większych kłopotów. Mógł spokojnie dopuścić się zbrodni, by jeszcze tego samego wieczora wrócić do domu i bez absolutnie żadnego przejęcia, zacząć coś sobie chrupać przed snem. Zresztą sama dzisiejsza wizyta czarnowłosego u Opętanego, stanowiła swego rodzaju wgląd, obrazujący taki typ sytuacji. Przecież Ailen przybył do niego prosto z pustynnych obszarów Desperacji, gdzie bez żadnych skrupułów czy choćby cienia zawahania, poderżnął swojej niegdysiejszej znajomej gardło. Można mu zarzucić, że zrobił to po prostu z litości. W końcu Winnie bardzo cierpiała. Mimo wszystko Kurt nawet nie myślał o szacunku do jej śmierci. Pochował ją w porządny, choć niezbyt uroczysty sposób i niemal od razu wyruszył do swojego pana ze szczerym zadowoleniem wypisanym na twarzy. Gdyby odjąć wyraźne okazywanie swoich emocji, Ryan byłby niemal taki sam. Mało co go obchodziło, a już z pewnością nie miał w zwyczaju przejmować się życiem kogoś innego. Egoista. Ailen też taki był, choć w pewnym sprawach i tak znacznie różnił od szarookiego. Wszak Ryan jest od niego ponad siedmiokrotnie starszy, więc poznał życie zdecydowanie lepiej, by przekonać się, że wiązanie się z kimś na dłużej jest nie najlepszym pomysłem, który może przysporzyć wiele problemów. Kurt dalej był w pełni przekonany, że powinno się rozkładać nogi tylko przed kimś, przed kim ma się pełne zaufanie i kogo darzy się wyjątkowym uczuciem.
Cóż.
Sullivan ufa mu w kwestii łóżkowej, a pała do niego pewną formą niechęci i zafascynowania w jednym, co na upartego kwalifikuje się do jego przekonań i idei. Może dlatego mimo pewnej czerwonej lampki, która czasami mu się przed nim zapala, finalnie i tak postanawia ją po prostu wyłączyć. Choć w tej chwili ona nie została tylko zgaszona… dzisiaj był tak uradowany myślą, co może go czekać, gdy tylko przekroczy próg chaty szarookiego, że zdawać by się mogło, iż on ją najzwyczajniej w świecie zbił, wrzucił do worka na śmieci i z rozbiegu rzucił w nicość.
Szybki oddech nie zamierzał oddać zwycięstwa w wyścigach, mocno bijącemu sercu, które z podekscytowania po dostarczonej rozrywce, zdawało mu się wyrywać z piersi. Pozwolił się całkowicie rozebrać, nie robiąc żadnych problemów przy pozbywaniu się zbędnej odzieży. Nie należał do osób szczególnie wstydliwych, a i pewien rodzaj zmęczenia nie pozwalałby mu na żadne szamotaniny. Chwila wytchnienia, to dobra chwila…
… ale Grimshaw nigdy nie należał do osób, które z pokorą szły na ugodę. Kurt szybko miał się przekonać, że Jay bynajmniej z nim nie skończył, o czym zresztą otwarcie mu powiedział, na co Ailen omotany jeszcze poprzednią chwilą, zadziornie - choć nieznacznie - się uśmiechnął. Nie spodziewał się, że Ryanowi tak łatwo pójdzie pobiegnięcie po drodze ku wymarzonej piętnastce i choć początkowo Ai zagubił gdzieś swoją szczeniacką twarz, dalej pozostawał tym samym, pewnym siebie gnojkiem, któremu ciągle było mało. Rozżarzone, żółte ślepia, tylko zachęcały do dalszych działań.
Czuł się cały jego, a przynajmniej w ciągu tej krótkiej, ulotnej chwili, ale mimo to, Ryan i tak postanowił dobitniej podpisać swoją własność. Kurt, dalej trzymając się na łokciach, odchylił łeb jeszcze bardziej do tyłu, próbując stłumić jęk, który ze swego rodzaju sukcesem, wyrwał się z jego gardła pod postacią przeciągłego mruknięcia. Nie mógł sobie darować pamiątki po zębach, co?
Przetarcie łzy, zapoczątkowało swego rodzaju bunt u czarnowłosego, co jasno dało się wyczytać w jego niezadowolonym spojrzeniu. Bynajmniej nie chodziło mu o same czyny swojego pana, acz o fakt, jak się przy nich prezentował. Zrażonym wzorkiem, przejechał w dół, w końcu natrafiając na materiał, który drażnił wrażliwe uda. Podniósł się nieznacznie i bez skrupułów, sięgnął do jego odsłoniętego podbrzusza, wolnym ruchem zjeżdżając aż do spodni. Zaczął pośpiesznie majstrować przy jego pasku, bez większych problemów rozpinając klamrę z cichym metalicznym zgrzytem. Sprawnym ruchem przeciągnął zamek rozporka ku dołowi, jasno sygnalizując szatynowi, czego się domaga - też chciał mieć na czym oko zawiesić. Po oddaniu instrukcji, zaczął grzecznie opadać na plecy, posłusznie rozkładając nogi. Jednak nie zamierzał rezygnować z okazywania swojego wiecznego zniecierpliwienia. Chwycił za nieśmiertelnik zawieszony na szyi Ryana i w miarę opadania, delikatnie – a przynajmniej tak, żeby go nie zniszczyć - za niego ciągnął, zmuszając kochanka do przybliżenia się, jednocześnie pośrednio dając do zrozumienia, że jest to forma ponaglania.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.10.14 15:41  •  Personal hell {dom Ryana}. - Page 11 Empty Re: Personal hell {dom Ryana}.
Poniekąd był zdolny założyć, że Ailen przestanie być łasy na pieszczoty, gdy tylko poczuł się spełniony. Co prawda, jego zdanie było tu najmniej ważne – gdy sypiało się z panem, w łóżku też pełniło się rolę służącego. Ryan i tak dawał chłopakowi większe pole manewru i nie skrępował wcześniej jego rąk. Nie związał też jego nóg, uniemożliwiając mu jakikolwiek ruch i robiąc z niego wyłącznie zabawkę, której jęki w zupełności wystarczały, by zaspokoić swoje potrzeby. Wiedział, że zaangażowanie drugiej strony było nieodłącznym elementem uatrakcyjnienia zabawy, na ogół przeznaczonej dla dwojga.
Niezadowolenie, które iskrami rozżarzyło złote spojrzenie, spotkało się ze złośliwym i chłodnym połyskiem srebrnych tęczówek, na których wyraźnie odznaczały się aktualnie pionowe źrenice, nadające jego spojrzeniu drapieżności. Pasowało ono do faktu, że kolejny raz udało mu się dopaść ofiarę. Chcąc dobitniej wcielić to porównanie w życie, odsunąwszy rękę od jego policzka, przesunął nią wzdłuż boku młodzieńca, na którym stosunkowo szybko wykwitły czerwone pręgi. Nie potraktował go jednak na tyle brutalnie, by jakkolwiek go zranić. Skóra pozostała nienaruszona, a dotyk pozostawił po sobie zaledwie lekko mrowiące uczucie, które miało zniknąć równie szybko, jak się pojawiło. Nic straconego, skoro chłopaka wciąż czekało najgorsze, mimo że nie wzbraniał się przed tym, a wręcz prosił się o to, choć „domagał” było tu lepszym określeniem.
Brzdęk. Zgrzyt. Cichy szelest materiału.
Poczuł, jak spodnie wręcz same próbują zsunąć się z jego bioder, ale przede wszystkim poluzowanie dolnej partii ubrania okazało się niemałą ulgą. Nie zamierzał stawiać oporów, gdy wszystko sprowadzało się do otrzymania tego, co chciał. Jak pies, pozwolił pociągnąć za cienki łańcuszek i za jego przewodnictwem pochylił się niżej, przynajmniej przez chwilę udając pokornego czworonoga. Niestety, nie wszystkie zwierzęta dało się udomowić na tyle, by przez resztę życia były pokorne, a już na pewno nie te, które miały okazję zasmakować życia w prawdziwej dziczy, z której mogli wyjść, ale nie oznaczało to, że ona także planowała wyjść z nich. Sullivan igrał z ogniem i zapewne w niedługim czasie miał się z tego powodu sparzyć, choć słusznie, że w tej chwili nie wydawał się nad tym zastanawiać, co Grimshaw zauważał nawet gołym okiem.
Gdy jego wzrok zsunął się na klatkę piersiową chłopaka, przez chwilę obserwował jak gwałtownie poruszała się. Mógłby przysiąc, że gdyby nie brzmienie kolejnych wdechów i wydechów, usłyszałby dźwięk przyspieszonego tętna i tłukącego się w środku serca. Ręką sięgnął w stronę materiału, który jak na złość wciąż zalegał na jego ciele, zasłaniając te partie ciała, których obnażenie było wskazane. Jednym ruchem zsunął je niżej, a pasek raz jeszcze zabrzęczał, gdy zimny metal otarł się o udo bruneta. Wargi ledwie musnęły widoczny obojczyk Charta, zsuwając się niżej, na falującą od kolejnych oddechów klatkę piersiową. Kolejny pocałunek zaanonsował pozbawione delikatności pchnięcie, jakby nieudolnie miał załagodzić skutki uboczne tej czynności, jednak zęby prędko naznaczyły ucałowane wcześniej miejsce. Jay nie zamierzał odebrać sobie szansy na pozostawienie na nim kolejnego śladu. W rzeczywistości był to impuls. Ciało zareagowało samoistnie na silniejszą falę napięcia w podbrzuszu, gdy wreszcie w pełni mógł odczuć, że ma go całego dla siebie. Jedna z rąk odszukała nadgarstek chłopaka, zaciskając się na nim silnie i przyciskając jego rękę do materaca. Poruszał się w nim, niemalże dosłownie zabierając wszystko, co drobne ciało kotowatego miało mu do zaoferowania. Tętno stopniowo przyspieszało, a ciepłe oddechy owiewały szczupły tors, przeplatając się z pocałunkami, które wreszcie dotarły do jego ust, racząc je słodko-gorzkim posmakiem.

Wątek tymczasowo zamrożony.
                                         
Fucker
Rottweiler     Opętany
Fucker
Rottweiler     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 20.03.15 21:47  •  Personal hell {dom Ryana}. - Page 11 Empty Re: Personal hell {dom Ryana}.
Ryan dopadł swoją ofiarę?
Naprzemiennie unosząca się i opadająca klatka piersiowa w zgodzie grała z szybkim oddechem, który nie zdążył pozbyć się wrażeń sprzed zaledwie kilku chwil, dalej pozostawiając na nim pewne uczucie biegu. Wyścig ku przyjemności. Kurtowi wydawało się, że zdążył przekroczyć linię mety i ogłosić się samozwańczym zwycięzcą, jednak ktoś, kto był tuż za nim, również zamierzał ukończyć ten maraton, bynajmniej nie pozwalając mniejszemu wymordowanemu, na zgarnięcie wieńca laurowego wyłącznie dla siebie. Nawet jeśli początkowo dał mu przewagę, teraz postanowił przyspieszyć kroku i wyminąć go bez mrugnięcia okiem… a chłopak, choć zszedł z najwyższego piedestału, już dawno ściągając z szyi złoty medal za zajęcie pierwszego miejsca, nie wydawał się robić szczególnych problemów z powodu wyrzeczenia się swojej nagrody. Z zadziornym, choć lekko zmęczonym po przebytym wysiłku uśmiechem, zachęcał swojego partnera, do prześcignięcia go w biegu. Pamiętał, że miał to zrobić w skali przekraczającej dziesiątkę o minimum pięć jednostek, więc… słusznie, że nie czekał.
Oboje wyglądali jak drapieżnicy.
Srebrzyste, błyszczące spojrzenie krzyżowało się na przemian z płynnym złotem, upstrzonym wyjątkowo nienasyconą, kocią zachłannością. Mimo wyraźnie nakreślonych pozycji, Ailen nie wydawał się spełniać swojej funkcji w szablonowy, uległy sposób. Drobne rozmiary i uczucie słabości względem siły, jaką bez wątpienia w tej chwili sprawował nad nim Opętany, nie zniechęcały go do ponagleń i wszelkich innych subtelnych sygnałów, że wciąż liczył na więcej, szybciej, lepiej.
Wygiął się nieznacznie w łuk, czując, że po raz kolejny przyszło mu odbierać na sobie swoisty podpis swojego pana, który w tej chwili pokusił się o coś mniej trwałego, ale dobitnie informującego o swojej obecności. Dokuczliwe mrowienie nie zdołało jednak zwrócić na sobie uwagi Kota, którego lekko przymrużone spojrzenie, cały czas wlepiało się w górującą nad nim sylwetkę. Zadrżał pod wpływem zimna sprzączki od paska, która otarła się o jego rozgrzane ciało, kiedy to nareszcie zbędna część garderoby Ryana została z niego usunięta.
Przyjemny, delikatny pocałunek absolutnie w żaden sposób nie załagodził następnego posunięcia szarookiego, zmuszając drobne ciało czarnowłosego do kolejnego drżenia. Mimo iż zacisnął zęby, przez obnażone, białe kły wyrwał się pojedynczy, zduszony jęk. Kurt wypuścił ciężko powietrze, mocno zamykając powieki, po raz pierwszy od jakiegoś czasu, nie racząc Ryana swoim wyzywającym spojrzeniem. Mógł go zachęcać do następnych kroków i zarzekać się o swoją pewność siebie, jednak bywały momenty, w których nawet on musiał w pełni poddać się szarookiemu, kuląc się przed nim, jak… typowy sługa. Choć wiecznie ciekawy możliwości otrzymania czegoś więcej, w tej chwili wydawał się wyjątkowo bezbronną osobą, całkowicie zależną od Rottweilera, który mimo krnąbrności swojego kociego podnóżka, w tej chwili mógł z czystym sumieniem przyznać, że miał nad nim pełną kontrolę.
O ile brunet na początku zamierzał tłumić dźwięki, które mimochodem wyrywały mu się z gardła, tak jego plany szybko spaliły na panewce. Poddał się, nie mogąc dłużej powstrzymać krótszych stęknięć, zsynchronizowanych wraz z kolejnymi ruchami Ryana. Nim się zorientował jedna z jego rąk zawędrowała tuż nad jego głowę, obarczona ciężarem mocnego przyszpilenia do materaca. Druga, dalej ciesząca się wolnością, niemal natychmiast zawędrowała do szarookiego, opadając na jego plecy. Ból i szereg innych uczuć, które w tej jednej chwili się w nim kumulowały, musiały znaleźć ujście, a Ai chwilowo nieprzygotowany, aby je sobie zapewnić, musiał do tego czasu wyrazić je w inny sposób. Wraz z kolejnymi dźwiękami, jego ręką coraz mocniej zahaczała się o skórę na plecach wymordowanego i choć nie był w stanie zrobić mu żadnej poważniejszej krzywdy, usilnie dawał o sobie znać, jednocześnie starając się podzielić z wymordowanym choć częścią tego, co sam przeżywał.
Wkrótce jednak rozchylił nieznacznie rozżarzone ognistą żółcią ślepia, czując wbijające się w jego wargi, zimne usta szarookiego. Jego słodki, czekoladowy smak przeplatał się z nutą goryczy, która choć w normalnych okolicznościach byłaby wręcz nie do przyjęcia, w tej chwili nie stanowiła dla niego żadnego problemu – nawet jeśli wiedział, że smakował sam siebie. Przykładał się do pocałunku z wyjątkowym zaangażowaniem, nawet, jeśli był on dla niego w pewnym sensie duszący. Stłumił wszystkie postękiwania, które Ailen wydawał z siebie mimo własnej woli, sprowadzając je do poziomu pomrukiwań, wydychanych wraz z małą przerwą przy oderwaniu się od czekoladowych ust…
… od których rzadko kiedy chciało mu się w ogóle odrywać.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 20.03.15 21:47  •  Personal hell {dom Ryana}. - Page 11 Empty Re: Personal hell {dom Ryana}.
Przeplecione ze sobą oddechy, nie dające spokoju napięcie, unoszący się w powietrzy zapach pożądania, jęki chłopaka – to wszystko nie mogło już trwać zbyt długo. Płomyk najpierw zapalał się, a potem gasł, gdy najtrudniejsza faza żądzy została zaspokojona. Tu nie chodziło o miłość, chodziło o zaspokojenie instynktu, dla którego nie istniały żadne granice. Mogli się ranić i być dla siebie brutalni bez cienia żalu. Mogli po wszystkim skwitować wszystko milczeniem. Mogli odwrócić się do siebie plecami, bo ciążące zobowiązania nie miały tu miejsca. Mogli wyzywać się od najgorszych, by przy następnej okazji znów na chwilę puścić w zapomnienie urazy i dać się porwać nagłej fali namiętności.
Znajomy dreszcz przebiegł wzdłuż linii jego kręgosłupa, gdy podzielił się z kotowatym jedynym ciepłem, na jakie był w stanie się zdobyć. Ostre zęby raz jeszcze zahaczyły o dolną wargę bruneta, a płytki oddech podrażnił jego usta, składając obietnicę kolejnego pocałunku, który już nie nastąpił. Ciemnowłosy uniósł się wyżej, prostując rękę w łokciu, a palcem wskazującym drugiej ręki przesunął po torsie młodzieńca aż po samo podbrzusze, które delikatnie musnął paznokciem. Nie obawiał się, że Ailenowi wciąż będzie mało, choć nie dało się ukryć, że w tej relacji to on był tą wymagającą stroną. Co z tego, że do roli znawcy w tych kwestiach było mu daleko.
Dwa razy, hm? ― Uniósł brew i pochylił się, zadziornie muskając końcówką języka jego szyję, zanim zerwał ostatnią wiążącą ich nić, odsunąwszy się od swojego służącego. Możliwe, że Grimshaw zachował się nieuczciwie wobec całkiem obnażonego wymordowanego, gdy chwyciwszy za brzeg zsuniętych spodni i bielizny, naciągnął je z powrotem na biodra. Zamek zgrzytnął poprzedzając głuchy dźwięk sporego cielska opadającego na materac. Nie wydawał się na tyle zmęczony, na ile powinien być, choć klatka piersiowa unosiła się i opadała w znacznie szybszym tempie niż normalnie, to chłonąc, to wypuszczając kolejne porcje hausty powietrza.
Zazwyczaj był to ten moment, w którym kochanek zmuszony był opuścić jego sypialnię, ale do obecności Kurta zdążył przywyknąć na tyle, by samym przysłonięciem oczy przedramieniem zakomunikować, że było mu aktualnie wszystko jedno. Na tyle, by nie wyrzucić z siebie już ani jednego słowa. W teorii wyglądał, jakby właśnie zasnął, ale w praktyce żaden zmysł nie został wyciszony.  
[...]

Spokój. Mimo że Sullivan leżał tuż obok, we wszechobecnej ciszy, przerywanej jedynie świstem wiatru, który wdzierał się przez szpary w zabitych oknach, czuł się jak ostatnia osoba na tym świecie. Czasami każdy lubił sobie wyobrażać, że pobliżu nie ma już zupełnie nikogo, chłonąć zasłużoną ciszę po ciężkim dni pracy lub męczącym towarzystwie nieproszonych gości. Dla Jay'a musiała być to po prostu cisza przed burzą i uprzednie przygotowanie się na to, że jego odpoczynek, podczas którego nie mógł zaznać nawet odrobiny snu, a jedynie jego namiastki, zostanie szybko przerwany.
Bzzz, bzzz, bzzz.
Na podłodze, niedaleko głowy Kota, rozległo się nieznośne bzyczenie, choć bynajmniej nie była to pszczoła, której udało się dostać do środka. Było to coś znacznie bardziej irytującego – tak, że nawet z ust szarookiego wyrwał się niezadowolony pomruk. Niechętnie zsunął przedramię z twarzy, jakby ten dźwięk faktycznie wyrwał go z głębokiego snu, jednak na nie wyglądał na zamroczonego pobudką. Z ociąganiem przekręcił się na bok, przylegając do młodzieńca i wyciągając ramię ponad nim. Kiedy wreszcie udało mu się sięgnąć po źródło tego całego zamieszania, przeniósł część swojego ciężaru na znacznie mniejszego od siebie bruneta, pozwalając sobie ułożyć podbródek na jego ramieniu, nie widząc nic nadzwyczajnego w odbieraniu telefonu podczas bliskości z kochankiem. Na pewno nie krępowałby się rozmawiać z drugą osobą, gdy Ai kontynuowałby serię swoich rozkosznych jęków.
Przyłożył aparat do ucha.
Czego?
Zaraz ściągnął brwi, słysząc jak rozhisteryzowana kobieta próbuje skleić jakieś sensowne zdania. Z tej odległości nawet Ailen był w stanie usłyszeć, że jemu – kimkolwiek był – stało się coś złego, reszta była ledwie zrozumiałym bełkotem, z którego widocznie tylko Grimshaw miał prawo cokolwiek wywnioskować. Sądząc jednak po jego zniesmaczonej minie, nie wydawał się być zachwycony tym, że dziewczyna zwróciła się właśnie do niego, choć całkiem możliwe, że chodziło tu wyłącznie o jej sposób wysławiania się. Ponadto była to jedna z tych znajomych, którzy na pewno nie mieli nic wspólnego z Psami. Więc tym bardziej trudno było zrozumieć, dlaczego...
„Możesz przyjść?”
Mhm.
... się na to zgodził.
„Przepra--”
Dokładnie w tym momencie zakończył połączenie. Gdyby tego nie zrobił, przepraszałaby go jeszcze przez pięć minut, tłumaczyłaby, że nie wiedziała, do kogo się zwrócić, a potem – rzecz jasna, przez następne pięć minut – dziękowałaby, że się zgodził. Że też mało kto ustawiał się w kolejce po bycie konkretnym, zanim jeszcze przyszedł na świat.
Łup.
Telefon upadł na ziemię, a Ryan przekręcił się na plecy. Przetarłszy oczy wierzchem dłoni, przeciągnął się jak rozleniwiony kocur. Ten krótki rytuał poprzedził podniesienie się do siadu. Mierzwiąc niedbale włosy, które bez skrupułów doprowadził do większego nieładu, zerknął z ukosa na ciemnookiego, przesuwając spojrzeniem po jego odsłoniętej skórze. Choć normalnie takie sytuacje kończyły się powitalnym buzi, ciemnowłosy posiadał swoje własne zasady.
Nie przyzwyczajaj się ― mruknął, unosząc brew. Wolał z góry uprzedzić, że ten materac był zarezerwowany dla niego. Doskonale zdawał sobie sprawę, że posiadał lepsze standardy niż ten w pokoju obok, jak i wiedział, że koci sługa cenił sobie wygodę i ciepło, których większą ilość mógł znaleźć dopiero tutaj. Miał nadzieję, że ta sprawa będzie dla chłopaka wystarczająco jasna. Tak samo, jak ta, że nie był jedynym, z którym tu sypiał, choć tę kwestię już pominął, gdy w zastanowieniu zwrócił wzrok w stronę wielkiego kufra, który skutecznie przypomniał mu, że powinien się ubrać. ― Przekażesz Koi-- Growowi, że nie będzie mnie przez tydzień. Muszę tam iść. Będzie wiedział o co chodzi. ― Nie czuł się w obowiązku, by zdradzać Chartowi jakiekolwiek dokładniejsze informacje, bo mimo ich wspólnej nocy, ta relacja wciąż opierała się głównie na tym, że mężczyzna rozkazywał, a chłopak musiał posłuchać.
Z ogromną niechęcią przyszło mu podniesienie się z łóżka.
                                         
Fucker
Rottweiler     Opętany
Fucker
Rottweiler     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 20.03.15 21:48  •  Personal hell {dom Ryana}. - Page 11 Empty Re: Personal hell {dom Ryana}.
Choć nie był to pierwszy raz, Ailen wciąż dopiero oswajał się z formą uczuć, jakie wzburzały się w nim pod wpływem obecności Ryana. Przez czas odpowiadający osiągnięciu pełnoletniości zwykłego szaraka z miasta, kotowaty na sam widok postawnej sylwetki swojego pana miał co najwyżej chęć wydrapania mu oczu, a w dobre dni; odsunięcia się w najdalszy kąt, byle z dala od niego. Ich relacje nigdy nie były ciepłe i trudno mówić, żeby były i teraz, nawet, jeśli Kurtowi autentycznie było w tym momencie gorąco. Ogólne zdanie chłopaka na temat szarookiego było niezmienne, choć musiał sam przed sobą przyznać, że nigdy nie spodziewał się, że obecność tego dupka może okazać się w pewnym stopniu przyjemna. Gdy jego noga w pierwszych dniach przekroczyła próg organizacji, łapiąc spojrzeniem zimną, pozbawioną uczuć twarz Rottweilera, niegdysiejszego Dobermana, nawet przez głowę mu nie przeszło, że pewnego dnia może znaleźć się pod jego butem. Z kolei parędziesiąt lat później, kiedy ta irracjonalna myśl została wprowadzona w życie, świeżo upieczony sługa wręcz nie wyobrażał sobie, że nadejdzie chwila, w której Ryan porwie się na szersze pojęcie dominacji, co gorsza, na jego własną prośbę.
Planujesz zaskakiwać się dalej, Ai?
„Dwa razy, hm?”
Uchylił delikatnie powieki, omiatając wściekle żółtym spojrzeniem sylwetkę górującego nad nim właściciela. Choć przez ostatnie kilka minut pokazał się od tej trochę bardziej rozmownej strony, w chwili obecnej nie wydawał z siebie absolutnie żadnych dźwięków poza świstem ciężko wydychanego powietrza. Nie będąc w stanie wyczuć nieuczciwości, której dopuścił się na nim szarooki, gdy wciągnąwszy na siebie spodnie, opadł tuż obok, Ailen wciąż pozostawał wbity w materac. Wspomnienie dreszczu przebiegającego przez jego drobne ciało, przez jeszcze kilka dobrych sekund było zbyt silne, by chłopak mógł mu się przeciwstawić.
Podniósł się powolnie do siadu, natychmiast przybierając nieznaczny grymas, jednak ze względu na siłę zupełnie innych bodźców, które podbiły jego głowę, oszczędził sobie jakichkolwiek komentarzy pod tym tematem. Zgiął nogę w kolanie i oparłszy na niej łokieć, pochylił łeb, po raz kolejny próbując zapanować nad przyspieszonym oddechem.
- Niech Ci będzie. – odparł półgłosem z wyraźnym odcieniem zmęczenia, choć nie ujmowało mu to subtelnej nuty rozbawienia, z którym z zresztą do niego przyszedł. Nie chciał marnować energii na uśmiech, choć musiał przyznać, że Ryan zapewnił mu tego wieczoru rozrywkę. – Wyszedłeś poza skalę. Tym razem. – dokończył cicho  pozornie niezainteresowanym tonem. Sądząc po jego zachowaniu przed, najprawdopodobniej nie miałby oporów, by skosztować w przyszłości tych razów trochę więcej, jednak w tej chwili ciążące nad nim uczucie wycieńczenia, odbierało mu chęci na tego typu rozmyślenia. Ogarnął wzrokiem szary materiał, który mimo zniecierpliwionego zrzucenia z chuderlawego torsu, nie poleciał zbyt daleko. Chwycił za bluzę i zarzucił na grzbiet bez zbędnych ceregieli. Ubranie pierwotnie należało do Ryana, więc nic dziwnego, że drobny chłopak po prostu w nim zatonął. Tego wieczoru postanowił skorzystać z jeszcze jednego przywileju. Nie słysząc żadnego pożegnania ze strony szarookiego lub też aluzji co do wyjścia, niemal od razu wsunął się pomiędzy koce, momentalnie zauważając różnicę, która była pomiędzy ich sypialniami. Kurt miał okazję już raz się w nim wyspać, acz bez względu na wcześniejsze doświadczenie, czerpał z tego niemego pozwolenia olbrzymią przyjemność. Ciepło, wygoda… to nigdy nie będzie równało się z prawdziwym łóżkiem, ale dla Ailena i tak był to luksus.
Odwrócił się do niego plecami, a wraz z upływającymi minutami, oddech Kurta zwalniał, by nareszcie uspokojony Chart mógł zapaść w słodki, spokojny sen. Przynajmniej ten jeden raz był w stanie poczuć się w obecności Ryana na tyle komfortowo i bezpiecznie. Niestety, najprawdopodobniej nieświadomie odebrał swojemu panu jego własne poczucie wygody, gdy pędzony swoją kocią naturą i wrodzoną pogonią za ciepłem, przysunął się do niego znacznie bliżej. Nie przeszkadzało mu, że skóra szatyna z biegiem czasu drastycznie się ochładzała.

{ }

Bzzz, bzzz, bzzz.
Poruszył się niespokojnie, bez trudu wyrwany ze słodkich objęć Morfeusza. Chociaż lekki sen był jedną z oczywistszych cech typowego mieszkańca Desperacji, Ailen momentami pozwalał sobie na obniżenie swojej czujności, a w szczególności w sytuacjach, w których czuł się względnie bezpiecznie, a umówmy się… nie miał teraz źle. Początkowy niepokój nie zdołał otworzyć mu oczu, a jedynym czego dopuścił się kotowaty, było jeszcze większe zwinięcie się w kłębek. Chciał spać…
Ciężał głowy Ryana również wydał mu się wyjątkowo obojętny, dopóki nie poszedł w tango z rozmową, która toczyła się tuż nad jego uchem…
Otworzył nieznacznie oczy, powolnie przesuwając zaspane spojrzenie na Jay’a. Skoro już został w tak perfidny sposób przywrócony do świata żywych, to chociaż skorzysta z przywileju odbierania bodźców z otoczenia. Nawet mimo absolutnego niezainteresowania rozmową, pokusił się o wyłapanie kilku istotnych słówek.
„Nie przyzwyczajaj się.”
- Mhmm…  - Przeciągnął się leniwie na materacu, z ogromnymi oporami podnosząc się do siadu. Wzrok dalej miał nieprzytomny, a włosy urządziły sobie rewolucję, wystawiając jeden kosmyk w butnym geście ponad wszystkie inne. Ziewnął, przysłaniając usta ręką. – Która godzina? – pierwsze, zasadnicze pytanie, które nie miało absolutnie żadnego znaczenia dla obu stron, choć pasowało do stanu półprzytomności, w którym kotowaty tak beznadziejnie tkwił. – Chce Ci się zapieprzać, żeby ratować komuś tyłek? – mruknął, wnioskując po zasłyszanej rozmowie. W gruncie rzeczy nie chciał w żaden sposób przekonywać Ryana, że podejmował złą decyzję i powinien czym prędzej wrócić do byczenia się na materacu, bo znacznie lepiej czuł się mając go wyłącznie dla siebie, jednak jego ciekawość miała w zwyczaju zadawać głupie pytania.
„Przekażesz Koi--”
Uniósł nieznacznie brew. Pomyłka nie umknęła jego uwadze, jednak nie okazała się wystarczająco interesująca w porównaniu do wydanego w następnej kolejności rozkazu. Zamruczał marudnie pod nosem, natychmiast przeszukując wzrokiem pokój, w poszukiwaniu zaginionego dołu garderoby.
- Tam i aż tydzień..? Współczuję Ci spędzenia aż siedmiu dni w obecności tej histeryczki… głośna jest. –  skomentował z wyrzutem. Powolnie wynurzył się spomiędzy niesamowicie ciepłych koców, nareszcie lokalizując swój cel. Wstał i ziewając po raz kolejny, podszedł do leżących przy ścianie spodni. – Kto to był?  


Ostatnio zmieniony przez Ailen dnia 10.04.15 0:46, w całości zmieniany 2 razy
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 11 z 17 Previous  1 ... 7 ... 10, 11, 12 ... 17  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach