Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 4 z 17 Previous  1, 2, 3, 4, 5 ... 10 ... 17  Next

Go down

Pisanie 30.12.13 3:54  •  Personal hell {dom Ryana}. - Page 4 Empty Re: Personal hell {dom Ryana}.
Z tym “zakaszle się na śmierć” to trafił w dziesiątkę. W końcu do tego wszystko zmierzało i wydawało się to być dosyć dramatyczną i nieprzyjemną opcją dla dziewczynki, która życiem nacieszyła się ledwo trzynaście lat. Ale dosyć tego smutania. Verne dzisiaj miała już wystarczająco dużo przykrości - do tego stopnia, że teraz po prostu osunęła się przy ścianie na podłogę i spoczęła tam z głębokim westchnięciem. Marzyła jej się ciepła kąpiel, książka i kakao (przypadek?), które jak na warunki panujące w domu Ryana musiały pozostać jedynie wyimagowanym przyjemnościami. Obrzuciła zmęczonym wzrokiem dom, któremu do miana czystego wciąż brakowało naprawdę wiele, a dziewczyna była już i tak wykończona, żeby się przejmować konsekwencjami swojego lenistwa. Nawet ze swoim niewielkim móżdżkiem i jego zasobami szarych komórek zdążyła się zorientować, że właściciel tego domu był wymagający i jedno małe potknięcie dziecka takiego jak ona mogło skutkować bezceremonialnym wypieprzeniem za drzwi. Jak wcześniej wyperswadował jej Wymordowany, była tylko kolejną gębą do wyżywienia, a nie było mowy w tym towarzystwie o jedzeniu za siedzenie i ładną buźkę, o którą ciężko w sumie było u Ver. Potarła dłonią policzek, zerkając na wciąż niezadowolonego swoim życiem Sullivana. Stał się bardzo zrzędliwy i skwaszony, o co w sumie Winnie nie podejrzewała tego cichego i chłodnego chłopca z Rezydencji. No tak... On zapewne też nie spodziewał się po niej takich słów, czynów i decyzji, jakie podejmowała. A zapowiadała się jedynie niewinna przygoda życia, co nie? Co do tego to racja - trzynastolatka raczej prędko nie zapomni dnia, w którym spierdoliła sobie życie po całej linii.
Oderwała się od wpatrywania w pustą przestrzeń przed sobą, przenosząc niezbyt widzące spojrzenie na Ailena. Chusteczki, co? W sumie przydałyby się, jednak blondynka tak czy inaczej będzie krzywiła się i skręcała z bólu w gardła, od którego już nawet pojedyncze zdanie było jej ciężko wypowiedzieć, a co dopiero jakieś przemówienia! Kiwnęła więc głową, mimo to nie ruszając się z miejsca. Dlaczego? Bo nie miała zwyczajnie sił na podniesienie się do góry - wysiłek z tym związany zdecydowanie ją przerastał, a głowa bolała już ze zmęczenia na tyle mocno, że z przyjemnością walnęłaby się obok Kota, zasypiając od razu. Jednak nie dla psa kiełbasa! Verne jedynie ziewnęła przeciągle, zakrywając dłonią usta i podpierając się o ścianę wróciła do pionu, by zaraz potem oprzeć się znowu o mur obdarty w większej części z tynku i zacząć rozwiązywać buty. Czekało ją sprzątanie podłogi, więc wolała nie nanosić już błota. Podeszła w samych skarpetkach do stołu, zgarniając z niego wilgotną wciąż szmatkę i po przerzuceniu jej sobie przez ramię powędrowała do wcześniej wskazanego przez chłopaka miejsca. W istocie - były tam chusteczki. Jedna. Usyfiona i podarta. Mimo to Winnie wzięła ocalały skrawek szorstkiego papieru i wcisnęła go sobie do kieszeni - głupio byłoby tak sprzątać i zaraz potem brudzić. Niebieskooka posłusznie wróciła do pseudo-salonu, widząc tylko przelatujące w powietrzy buty, za co szybko obrzuciła Kota morderczym spojrzeniem, podchodząc do kąta, w którym wylądowało jego obuwie i przenosząc je w pobliże drzwi.
To, że nie szanujesz już mnie nie znaczy, że masz mi robić pod górkę. Nie bałagań, proszę. – Burknęła, klękając gdzieś w jednym końcu pokoju i powoli, raz przy razie zaczęła szorować podłogę. Dokładnie zeskrobywała każdy ślad z błota, kawy, wina, piwa (nie wąchała = nie wiedziała) czy innego świństwa, które na przestrzeni dni, lat lub wieków naniósł Grimshaw czy inny domownik. Krótkie zerknięcie na Kurta wystarczyło, żeby twarz dziewczynki lekko się zaróżowiła.
Na co się gapisz, idiotko?
Też racja.
Verne zmarszczyła nerwowo brwi, wracając do wycierania podłogi i gdy już dotarła do samego materaca (pod który - miała nadzieję - Ryan nie zaglądał), drgnęła niezauważalnie, podnosząc wzrok na wychodzącego za drzwi chłopaka. Przygryzła wargę, spuszczając na powrót głowę i dalej w milczeniu wycierając drewniane deski, które swoją jakością pozostawiały wiele do życzenia. Odetchnęła ochryple dopiero przy wejściu do kuchni, którą obrzuciła zrezygnowanym spojrzeniem, szukając gdzieś w łazience Ailena. Bolało, hm?
Przepraszam. – Szepnęła bardziej do siebie na uspokojenie niż do niego, choć faktycznie nie była z siebie jakoś szczególnie zadowolona pod tym względem. Przeczołgała się na kolanach do kuchni, już mniej dokładnie szorując podłogę, która i tak miała zostać ubłocona, kiedy wróci Ryan. A przecież dziewczyna, którą dzieliło od niego blisko pół metra nie będzie zwracała komuś takiemu uwagi, żeby zdjął buty po wejściu do swojego mieszkania, z którego - tego była pewna - i tak miał zamiar ją wyrzucić. Jedyna nadzieja pozostawała w tym, że nie wróci przed świtem, a chociaż noc jasnowłosa spędzi w “przytulnym” mieszkanku. I dopiero teraz rzuciły jej się w oczy drzwi, które wcześniej jakimś cudem pominęła podniosła się chwiejnie i z kaszlem zdzierającym jej gardło, patrząc uważnie na zamknięte dotychczas wejście. Co było po drugiej stronie? Nie kuchnia, nie łazienka, nie salon. Jakiś schowek? A może pokój właściciela? Dziewczynka drżącą ręką nacisnęła klamkę, uchylając drzwi i wsadzając do środka głowę.
Kurt... – Robisz mu na złość, co? – Co tu jest? Mam nadzieję, że mało do sprzątaniaa. – Zerknęła na niego, ignorując już zupełnie nagi i poparzony tors chłopaka, choć w dużej części (stu procentach, moja panno) doprowadziła go do takiego stanu. Pytające spojrzenie mówiło samo za siebie, kiedy otwierała na oścież drzwi i obrzucała zdziwionym wzrokiem rozwalające się łóżko i kufer. Niezbyt pokaźne osprzętowanie, ale sam fakt, że znajdował się tu jakiś zdatny do użytku mebel mocno ją zadziwił.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 30.12.13 15:37  •  Personal hell {dom Ryana}. - Page 4 Empty Re: Personal hell {dom Ryana}.
Personal hell {dom Ryana}. - Page 4 GbylG Dziewczyna życiem nacieszyła się tylko trzynaście lat, tak? Cóż, akurat w kwestii możliwych do przeżycia dni nie powinna być zawiedziona, bo pomimo iż faktycznie jej normalne chwile, gdzie to spokojnie toczyła byt w Mieście-3 otoczona rodziną, najnowszą technologią i znakomitym żarciem podsuwanym pod nos skończyły się, to dostała niespotykaną szansę na… nieśmiertelność, yay! Jeżeli uda jej się jakkolwiek przetrwać wszystkie negatywne skutki mutacji i nie dać się zabić jakiemuś narwańcowi z trzema głowami, to istniała szansa, że pochodzi po tej planecie przez jeszcze setki, a nawet tysiące lat. Co prawda jakość takiego życia jest do chrzanu, ale kto powiedział, że nie może być też i miłych chwil? Kurt na przykład ma w swoim łbie zapisane fajniejsze zdarzenia odnośnie swojego nowego, kociego bytu. Raz upolował trzy myszy jednocześnie! Ta satysfakcja…- A innym razem udało mu się uciec przed bandą osiłków, którzy mieli po dwa razy tyle wzrostu, co sam Ai, co też w pewnym stopniu napawało go dumą, że potrafi tak szybko zaiwaniać na tych krótkich nóżkach. Także niech Winnie się nie martwi! Życie w Desperacji też może być kolorowe! Szkoda tylko, że tym najczęstszym kolorem jest czerwony.
Personal hell {dom Ryana}. - Page 4 GbylG Swoją drogą, nie spodziewał się, że Verne tak bardzo wciągnie się w to sprzątanie. Posądzał ją nawet o to, że zamiast od razu wziąć się za czyszczenie mebli, usiądzie w kącie i zacznie rozpaczać nad swoim nieciekawym losem. W końcu komu by się chciało klęczeć nad zabłoconą podłogą i wycierać ten cały syf tuż przed tym, jak to widziało się tyle okropnych rzeczy. Widziało i słyszało. Chyba każdym wstrząsnęłaby myśl, że już nigdy nie spotka swojej ukochanej mamy i wspaniałego taty, o znajomych już w ogóle nie wspominając. Dlatego też całkiem duży plus dla Verne, że jednak potrafiła być na swój sposób twarda. Co z tego, że jeszcze chwilkę temu ryczała przed Wymordowanymi i plotła kompletne głupoty, będąc całkowicie pochłoniętą przez szok i przerażenie. Wybrnęła jakoś z sytuacji i teraz.. wydaje się w miarę stabilna emocjonalnie. Tsa, wydaje, bo jak wiemy z Winnie nigdy nic nie wiadomo. Raz się uśmiecha, innym razem zgrzyta zębami, a później dodatkowo strzela focha i… o.. nawet mówi nieładne słowa. Tak czy siak znalazła sobie zajęcie i może ono jakoś pozwoli jej znowu się nie rozsypać.
Personal hell {dom Ryana}. - Page 4 GbylG Dobrze, mamo! – krzyknął do niej cynicznie z łazienki, zaraz po tym jak został skarcony przez dziewczynkę. W sumie racja. Nie powinien bałaganić, gdy młodsza Pumpkinowa uwija się tak po domu, chcąc zapewnić sobie jakiekolwiek schronienie na tę noc. Ale to, że Ai zachowywał się w ten sposób nie wynikało tylko z jego obojętnego stosunku do żywota dziewczynki. Był po prostu tego wyuczony, albo inaczej… oduczony porządku. Uważa to miejsce za swój drugi dom (nawet ten ważniejszy, bo jest lodówka~), a fakt, że mieszka tu inny facet jakoś niekoniecznie przekonuje go do jakichkolwiek zahamowań w kwestii nieporządku. Oczywiście nie może sobie pozwolić na skrajne syfienie; rozlewanie soku po całym domu, rozrzucanie martwych ryb po meblach, drapanie kanapy i fotela, ale jakoś nie miałby oporów przed rzuceniem butów gdzieś w kąt, albo – o zgrozo – zostawieniem nieopuszczonej deski klozetowej. To samo tyczy się zachowania niezwiązanego z utrzymaniem czystości. Paradowanie na pół nago po domu, nie jest dla niego niczym szczególnie dziwnym, bo Ryan raczej nie będzie czuł się z tego powodu niekomfortowo. A przynajmniej na pewno nie zarumieni się jak jakaś nadobna niewiasta, mówiąc, że Ai jest niepoprawnym nudystą. Tak więc tego typu smaczki z zachowania Ailena, Verne musi mu najzwyczajniej w świecie wybaczyć. Facet to facet, a jak nie ma w pobliżu bab, to co się będzie ograniczał?
Personal hell {dom Ryana}. - Page 4 GbylG Nie usłyszał przeprosin dziewczynki i w sumie dobrze się stało, bo pewnie ponownie zepsułyby mu one humor. Boli go i boleć będzie i choćby Verne błagała go o wybaczenie równo tysiąc razy, to i tak nic by tego nie zmieniło. Ale spokojnie.. Ai pomarudzi, poskrzeczy i się jakoś wykuruje. Miał tylko nadzieję, że wcześniej obiecana kara od Ryana nie wpłynie jakoś szczególnie mocno na jego zdrowie…
Personal hell {dom Ryana}. - Page 4 GbylG Wychylił się nieco zza framugi drzwi od łazienki, słysząc swoje imię. Przy okazji trochę się skrzywił. Nie żeby nagle zmienił zdanie odnośnie swojego stosunku w tej dziedzinie - to jak Verne go nazywa, wisi mu i powiewa na wietrze, ale i tak trochę dziwnie mu tego wszystkiego słuchać. Mało osób zwraca się do niego w ten sposób. To dla niego taki.. powrót do czasów normalnych, szczególnie, że Winnie byłaby wtedy jedną z jego rówieśniczek, bo jest tylko dwa lata młodsza.
Personal hell {dom Ryana}. - Page 4 GbylG Nie radzę. – burknął udając mało zainteresowanego całą sytuacją. – To jak wejście do groty smoka. – dodał po chwili poprawiając obsuwający się z jego torsu ręczniczek. Cóż, to chyba dobre wieści dla dziewczynki. Ma o jeden pokój z głowy! Choć znając jej ciekawość pewnie i tak zafunduje Ailenowi tsunami pytań odnośnie tego pomieszczenia, więc Kot absolutnie tego świadomy, wolał szybko zapowiedz ów sytuacji, siląc się na jeszcze klika zdań w tej sprawie.
Personal hell {dom Ryana}. - Page 4 GbylG Nie sprzątaj tam. To pokój Ryana. Znając go to raczej nie chciałby, aby ktoś szperał mu w tych jego pierdołach. – mruknął obojętnie, acz na tylko głośno, żeby dało się go usłyszeć z łazienki. Szczerze mówiąc to nawet sam Ailen wiedział, że nie może tam wchodzić. Co prawda dla niego to nie był taki pokój tajemnic, jak pewnie w tej chwili wyobraża to sobie Verne. Kot był tak kilka razy na zasadzie „Kopsnij się i przynieś mi coś z tego pokoju”, ale raczej nie pakuje się tam nieproszony. Szczególnie, że Ryan jako Wymordowany potrafi doskonale wyczuwać zapachy. Gdyby poczuł coś niepokojącego w swoim królestwie to biada…
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 31.12.13 13:59  •  Personal hell {dom Ryana}. - Page 4 Empty Re: Personal hell {dom Ryana}.
Też racja. Wieczność to całkiem spory odcinek czasu, więc Verne będzie miała dużo okazji do uśmiechu. Rzecz w tym, że nie ma tu za bardzo do kogo się uśmiechać, bo każdy tak czy inaczej kłapnie na nią zębami, powie, że jest naiwna i pójdzie dalej lub rozkaże sprzątać sobie dom. Może zatrudni się jako pokojówka w zamian za jedzenie i byle jakiej jakości noclegi? Zawsze to jakieś źródło utrzymania, zwłaszcza, że mogła sobie sama jeść, gdy nie było właściciela. Ryan chyba nie przejąłby się ubytkiem nieznacznej ilości jedzenia z szafek, no nie? A skoro już o tym mowa, to Ver zaczynała być poważnie głodna i nie wiedziała za bardzo, co z tym fantem zrobić. Zerknęła na stół, na którym wciąż stało pudełko z kanapkami zrobionymi przez nią przed wyjściem z domu. Nie była pewna, czy powinna je teraz jeść, w końcu gardło bolało ją jak cholera, a wolała uniknąć wymiotów. Dlatego pociągnęła krótko nosem, ziewnęła i wróciła wzrokiem do własnych stóp. Trochę ją to martwiło, denerwowało, cieszyło - ogółem cała mieszanka wybuchowa uczuć, które kotłowały się w dziewczynie. Winnie nie podejrzewała, że nieposłuszeństwo może przynieść takie skutki, a teraz najwyraźniej przejechała się na swoim charakterze i upierdliwości. Gdyby tylko była milsza dla Ailena i załatwiła to w trochę bardziej subtelny sposób, może sytuacja wyglądałaby całkiem inaczej. Nie wyniosła tak drastycznych metod przekonywania z domu, a zwyczajnie zasłyszała to i owo w szkole, czego aktualnie bardzo żałowała. Wiedziała mimo to, że musi wziąć się w garść, bo to nie jest zabawa ani głupi żart, a smok, którego widziała nie jest robotem. Wszystko było zbyt realistyczne, żeby mogła uznać to za kiepski kabaret. Przeczesała włosy, które swoją drogą nadawały się do ścięcia - wątpliwe było, że da radę rozczesać te kołtuny palcami.
To nie tak, że Ver była silna i z tego powodu potrafiła szybko się opanować i zrobić swoją robotę. Gdzieś w jej rozkołatanym serduszku tliła się nadzieja, że po prostu zasnęła i to wszystko to jedna wielka abstrakcja. Może myślała, że tak naprawdę nie ma wpływu na to, co robi, a im prędzej wykona swoją robotę, tym szybciej się to skończy. Koszmar. To zwyczajny koszmar, od którego mogła się uwolnić krótkim uszczypnięciem. Wbiła paznokcie w dłoń, zaciskając pięść.
Obudź się, Verne.
Z niezbyt przyjemnego zamyślenia wyrwał ją krzyk Ailena, który mimo wszystko wywołał u niej nikły uśmiech. Podejrzewała go raczej o równie niemiłe odburknięcie, a mimo to nawet jego nieprzyjemny i wywyższający się ton głosu był dla niej na swój sposób zadowalający. Uniosła kącik ust do góry, zerkając w stronę łazienki, a w tym samym czasie wyjmując z kieszeni zajumaną wcześniej chusteczkę i kaszląc rozrywająco. Znów bardzo ją bolało, a gdy oderwała ochłapek papieru od ust, pojawiły się na nim szkarłatne plamy. Super. Dziewczyna skrzywiła się, w milczeniu chowając zaplamioną chustkę do kieszeni; nie mogła nawet patrzeć na własną krew, bo aż czuła obejmujący ją strach. Potarła dwoma palcami skroń, zamykając oczy i opierając się o blat. Było jej z lekka niedobrze i chciała się już położyć. Jedyny plus był taki, że miała przed sobą już tylko dwa pokoje, przy czym łazienka była zatrważająco mała, a drugi... no właśnie. Co się kryło za tymi obdartymi z farby drzwiami, które stały przed nią otworem? Spojrzała w stronę ciemności, która nie wyglądała zbyt zachęcająco, jednak trzynastolatka czuła się zobowiązana, żeby wysprzątać każdy zakamarek. I to Kurt wprawił ją w jeszcze większa zakłopotanie, kiedy wyjaśnił, co tak naprawdę skrywały te ciemności egipskie. Wzruszyła więc ramionami, choć wyglądała na nieprzekonaną, bo przecież Ryan wyraźnie kazał jej zająć się porządkami, a chyba nie wykluczał w swojej wypowiedzi tej luksusowej sypialni. Westchnęła ciężko, zwracając się do Kota:
A nie będzie zły, jeżeli będzie miał tam brudno? – Spytała wyraźnie zmartwiona takim obrotem spraw, a mimo to czuła niewyobrażalną ulgę, że jednak jedno pomieszczenie ujdzie jej płazem. Łazienki też już nie miała zamiaru sprzątać - miała nadzieję, że Ryan nie będzie się przyglądać kafelkom, a najlepiej by było, gdyby niczemu się nie przyglądał. Odetchnęła głęboko, rzucając szmatkę na stół i z cichym burknięciem w brzuchu siadła na blacie.
Jest coś do picia? – Rzuciła, mierząc chłopaka wzrokiem. W sumie nawet jej to już nie zawstydzało, bo widząc trzeci raz ten sam widok była już przyzwyczajona. Odchrząknęła cicho, przełykając resztki krwi, które miała w ustach. Szczerze mówiąc była nawet szczęśliwa, że odzywali się do siebie jako tako miło, choć do przyjaźni brakowało im na tyle dużo, że był to cel niemożliwy wręcz do osiągnięcia. Co gorsza Ai nie wyglądał na osobę, która w ogóle chciała mieć coś wspólnego z taką przybłędą jak ona. Mniej problemów, więcej szczęścia.
W sumie cieszę się, że na siebie nie warczymy... – Mruknęła cicho, rzucając mu nieśmiałe spojrzenie. Jakoś nie sądziła, że jej zdanie cokolwiek zmieni.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 31.12.13 17:42  •  Personal hell {dom Ryana}. - Page 4 Empty Re: Personal hell {dom Ryana}.
Personal hell {dom Ryana}. - Page 4 GbylG Uwaga. Post pisany bez żadnej korekty.
Personal hell {dom Ryana}. - Page 4 GbylGSzczerze mówiąc to Ailenowi też chciało się trochę spać. Co prawda on nie jest aż tak usprawiedliwiony w tym odczuciu jak dziewczynka, bo mimo wszystko to Winnie przeżyła dzisiaj najgorszy dzień w całym swoich cukierkowych życiu, doznając tylu nieprzyjemnych rzeczy. Ponad dwa razy mogła naprawdę zginąć z łap jakichś zmutowanych potworów, a na dodatek została zmuszona nauczyć się żyć wśród tych maszkar rodem z nocnego koszmaru, przy okazji oddając się służbie jednemu z nich. Ai poza tym, że nie uśmiechało mu się przebywanie w obecności blondynki, to mimo wszystko był całkiem ciekawy jak dziecko poradzi sobie w tych warunkach. Jak sprawdzi się w roli służącej? Czy ona w ogóle wie na czym taka relacja pan-sługa by polegała? Nie był pewien jak to teraz jest w zwykłych domach w Mieście-3, bo odkąd sam zaliczał się do szarych obywateli, całkiem sporo mogło się pozmieniać. Gdy on miał trzynaście lat to większość ludzi do pomocy domowej brała roboty pozbawione uczuć, emocji i generalnie istniejące tylko do uciechy człowieczym oczom. Bardzo rzadko spotykał żywą pokojówkę, której normalnie płacono w pensji za godzinę czy dzień, bo najzwyczajniej w świecie nie opłacało się to na dłuższą metę. Androidy nie musiały jeść, pić, myć się, a nawet oddychać i spać. I nie narzekały. Co prawda Kurt nie wiedział, że od jakiegoś czasu – może i dłuższego – mieszkańcy Miasta-3 zaczęli tworzyć dokładne repliki swoich zmarłych członków rodziny za pomocą najzwyklejszych maszyn, które pomimo iż były robotami to traktowano je jak ludzi. Wszystko się udoskonaliło przez te lata, a pogląd Ai’a na tego typu sprawy był cały czas identyczny; roboty do roboty. Dlatego też śmiał twierdzić, że Winnie pomimo iż czyta te wszystkie swoje bajeczki, gdzie mogłaby wystąpić służba jakiejś bogatej księżniczki, tak naprawdę nie wyobraża sobie życia jako chłopiec na posyłki. Szczególnie, że w tej bajce zatytułowanej „Desperacją”, sługa za niewykonanie obowiązku nie zostawał zwolniony, tylko poważnie uszkodzony.
Personal hell {dom Ryana}. - Page 4 GbylGMoże i fakt, że Ryan kazał Winnie zająć się porządkami w swoim domu i aż wypadałoby uprzątnąć go całego, ale Kurt był niemalże stuprocentowo pewny, że akurat do tego jednego pokoju zdecydowanie nie należy wchodzić, choćby się miało zamiar uprzątnięcia go. To królestwo szarookiego, gdzie wstęp wzbroniony ma każdy, a już na pewno nie prosi się tam zdziecinniałej przybłędy. Wszystkie prywatne klamoty, Ryan osobiście utrzymuje w stanie takim, jaki go zadowala i niech lepiej Verne tego nie zmienia, bo nie tylko jej się oberwie. Ailen też dostałby po łbie za wpuszczenie jej do środka, a chyba można się zgodzić, że miał już wystarczająco przechlapane. Kara go nie ominie.
Personal hell {dom Ryana}. - Page 4 GbylGNie będzie. – wysyczał, acz wyjątkowo nie ze złości tylko w wyniku nagłego bolesnego impulsu, spowodowanego oderwaniem mokrego ręczniczka od ciała. Chłopak tak się na tym skupił, że aż zapomniał, że miał być zły na dziewczynkę. – To jego syf i tylko jego. Lepiej go nie ruszać. – dodał rozglądając się za swoją koszulką. Generalnie to chyba rozsądniej byłoby jeszcze porobić sobie te mokre okłady, bo mimo wszystko przynosiły mu ulgę w cierpieniu, ale zaczynało mu być trochę zimno.  Pomijając fakt, że nie ma połowy ubrań to chata w której się znajdują jest pełna wszelakich dziur i przeciąg jest niewiarygodny. Poza tym pora roku jest sama w sobie trochę chłodna, a Ai jako istota w dużej mierze kocia uwielbia ciepełko.
Personal hell {dom Ryana}. - Page 4 GbylG Słysząc prośbę o picie wyszedł z łazienki zarzucając sobie na grzbiet koszulkę i ostrożnie obciągając ją do samego dołu, delikatnie omijając poparzenia. Nic nie powiedział, ale zerknął raz na nią, raz na pomieszczenie z którego wyszedł, dając jej jasno do zrozumienia, że tam znajdzie to czego szuka. W końcu w tych ogromnych baniakach musi być woda i nie służy ona wyłącznie do mycia. Jeśli Winnie by chciała mogła by jej skosztować. Cóż, chyba nie spodziewała się żadnego soku czy herbatki w takich warunkach, no nie?
Personal hell {dom Ryana}. - Page 4 GbylG  Uwagę odnośnie ich „poprawiającej” się relacji najzwyczajniej w świecie zignorował. A przynajmniej chciał, aby wyglądało to na typową olewczość z jego strony. Wychwycił jej nieśmiałe spojrzenie, ale.. no.. nic z nim nie zrobił. Nie odwzajemnił go w żaden sposób, ani nie skomentował żadnym głupim tekstem. Ot tak po prostu stał sobie i rozglądał się po pomieszczeniu, jakby milcząco oceniając jego czystość. Jego pyszczek nie był wykrzywiony w zbyt surowy wyraz twarzy, więc Winnie mogłaby być z siebie dumna.
Personal hell {dom Ryana}. - Page 4 GbylG - Eh.. sprzątnęłaś już wszystko?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 02.01.14 19:10  •  Personal hell {dom Ryana}. - Page 4 Empty Re: Personal hell {dom Ryana}.
Przeciągłe ziewnięcie dziewczynki przerwało ciszę, która na nieszczęście stawała się coraz bardziej normalna. A Verne aż stęskniła się za tymi krótkimi chwilami na balu, kiedy chłopak coś powiedział, odpowiedział na chociaż jedno czy dwa z zadawanych przez nią pytań, które wyrzucała zupełnie bezmyślnie i nagle. W sumie było wtedy całkiem miło i nawet teraz dziewczyna nie potrafiła żywić do nikogo urazy. Stało się, co nie? Łagodny uśmiech wkradł się na jej usta, kiedy spojrzała na chłopaka, a zaraz potem przeciągnęła się z rozkosznym mruknięciem. Może i było to dla niej bardzo dużo, jeszcze parę minut temu siedziała na ziemi i kuliła się ze strachu, a serce łomotało jej jak szalone, ale teraz… czuła się bezpiecznie? Póki nie wracał Ryan, a Ailen nie groził jej nożem, pazurami czy innym badziewiem, Winnie starała się zachować resztki swojego starego optymizmu, obdarzając go zbytecznym w tej sytuacji uśmiechem. Obecnie jej przyszłość prezentowała się licho, wręcz na poziomie niższym od bezdomnego kundla, a mimo to trzynastolatka miała jakieś nikłe nadzieje na to, że rodzice mimo wszystko zainteresują się jej losem i odbiorą ją z Piekła. W końcu nie było do końca możliwe coś tak abstrakcyjnego, no nie? Rozumiała absolutnie możliwość zarażenia wirusem, który miał po jakimś czasie wykończyć ją na zabój, ale żeby miała potem zmartwychwstać jak pseudo-Jezus i dostać przy tym głowy krowy, kopytek jak kózka i wężowego języka? Jakoś nie mieściło jej się to w głowie, bo dla osoby myślącej racjonalnie, a jedynie zaczytanej bajkami, każda historia była wymyślona i niepodobnym byłoby znaleźć żabę, która po kopnięciu w cztery litery zmieni się w Jackie Chana. Splotła dłonie na kolanach, kaszląc dusząco i przełykając zniesmaczona wydzielinę. Robiło jej się niedobrze od wrażeń i naprawdę zaczynała poważnie myśleć o położeniu się na ziemi i zaśnięciu jak potulne psisko. Zamiast tego przetarła oczy, rzucając mu kolejne miłe spojrzenie.
Szkoda, że nie opatrzyłam ci tego w domu. Może i miałabym jakąś maść czy coś, a tak musisz się męczyć. Ale będzie dobrze, nie? Pewnie już nie takie rany się zdarzały. – Uśmiechnęła się szeroko, przenosząc wzrok na jego twarz. Może dałaby radę coś zrobić z tą raną? Zresztą nie wyglądała tak źle, wiedziała że dla Ailena to nic wielkiego. To przecież w jakiejś części zwierzę, wyliże się, co nie? – W ogóle to mnie wtedy wystraszyłeś. Co robiłeś w Mieście, hm? – Tego pytania jeszcze nie zadała, chociaż z tego co pamiętała, było mu zimno, był głodny i ogólnie bezdomny. Gdyby kulturalnie zapukał, zapewne Verne dałaby mu kakao do ust, zamiast wylewać je prosto na ubrania chłopaka, ale skąd Kurt mógł wiedzieć, gdzie mieszka dziewczyna?
Napisać mógł, zadzwonić mógł…
Głupek.
Słysząc jego słowa dziewczyna krótko wzruszyła ramionami, w duchu ciesząc się, że już skończyła pracę fizyczną, a czas wyniesienia się z tego domu był coraz bliższy. I w momencie, kiedy o tym sobie przypomniała wyraźnie się skrzywiła, myśląc o ciemnościach, które panowały na zewnątrz. Ryan chyba nawet wspominał o tym, że nie da jej zostać w tym domu, a szanse, że blondynka go przekona były jak jeden do pierdyliarda, a w przybliżeniu i zaokrągleniu równe zero. Okrąglutkie zero. Zerknęła na Wymordowanego, kiwając głową w podzięce i zeskoczyła posłusznie z blatu i zaczęła przeglądać szafki w poszukiwaniu jakiejś szklanki, rzucając:
Myślisz, że mogę się tu przespać tę nockę? Jutro bym się wyniosła. – Spytała, zgarniając jedno z upragnionych naczyń i ruszając do łazienki, w której napełniła je i duszkiem wypiła zawartość. Bez jedzenia absolutnie przeżyje, a może taka surowa dieta wyjdzie jej nawet na dobre. Wróciwszy do kuchni przetarła szmatką szkło i odstawiła je na miejsce. Czekała tym samym na jakąkolwiek odpowiedź Ai’a na jej wcześniejsze spostrzeżenie, lecz - jak przypuszczała - miał na to wyjebane. Westchnęła więc ciężko, przesuwając się już z coraz większym znużeniem do salonu, gdzie padła twarzą na materac.
Pftak. – Burknęła, choć jej głos ugrzązł gdzieś pomiędzy materiałem a ustami, więc nie była pewna, czy chłopak cokolwiek usłyszał. No i miała dosyć, oczy już jej się sklejały i czuła, ze miała lada moment odpłynąć.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.01.14 23:21  •  Personal hell {dom Ryana}. - Page 4 Empty Re: Personal hell {dom Ryana}.
Personal hell {dom Ryana}. - Page 4 GbylG Może i faktycznie Ailen zaczął bardziej przypominać chłopaka, którego dziewczynka pierwszy raz spotkała na balu. Gdy nie szczerzył na nią kłów, nie warczał przekleństw pod nosem i generalnie gdyby częściej zdejmował koszulkę i odsłaniał się na widok ciekawskich oczu blondynki, wydawał się całkiem sympatyczną osobą. To powinno trochę dać do myślenia Winnie, finalnie uświadamiając ją w fakcie, że Kurt jest zarówno tą personą z Rezydencji Halloweenowej jak i tą z jej własnego domku, gdzie urządził jej, cytując Park jurajski. Czarnowłosy potrafił być zarówno egoistycznym gnojkiem z podwyższonym ego i nienaturalnie rozrośniętą dumą w dodatku z ostrymi kłami i wściekle żółtymi ślepiami, jak i tym zakłopotanym nastolatkiem, który dawał się do woli ciągać za policzki i faszerować ciasteczkami w tle z grającą muzyką i poprzebieranymi upiorami na zabawie w dzień duchów. Może jednak Verne nie ma tak bardzo przewalone jak jej się wydaje? Ai powoli dochodzi do swojego normalnego, zobojętniałego stanu, a wszelka złość kroczek po kroczku z niego wycieka. Nawet oczy przybrały łagodniejszy odcień świeżego miodu pszczelego, automatycznie zmieniając cienkie kreseczki w owalne, rozszerzone przez panującą ciemność źrenice. Poza tym Ailenowi bardzo chciało się spać, a to automatycznie wypompowuje z niego energię. A bez wigoru przecież trudno jest buchać złością, prawda? On już dzisiaj sobie nie pogdera po kociemu, obnażając śnieżnobiałe kły, dosadnie informując, że ma niedobry humorek.
Personal hell {dom Ryana}. - Page 4 GbylG No w sumie Kurt byłby cholernie wdzięczny, gdyby jednak otrzymał właściwą pomoc od razu w domu młodszej Pumpkinowej, ale chyba na dobrą sprawę i tak byłoby to niemożliwe. Dosłownie każdy znajdując się w takiej samej sytuacji, co ówcześnie Winnie, zareagowałby mniej-więcej w podobny sposób. Szok, przerażenie, kapka gniewu i.. nikłe chęci do pomocy. W końcu to tak jakby zacząć dogadzać zwykłemu włamywaczowi, który nie dość, że nas okradł to jeszcze wymaga jakiejś szczególnej opieki. Ailen to rozumiał, więc tym bardziej uważał gadanie dziewczynki za zwykłe sranie w banie. Gdybać to oni sobie mogą, ale i tak nic już tego nie zmieni. Wymordowany ma oparzoną znaczną część swojego ciała i pomijając fakt, że zrobiła mu to dziewczynka, akceptował myśl w swoim czarnowłosym łbie, że jest to tylko i wyłącznie jego wina. Był nieostrożny. Musiał wyjść z wprawy z włamywania się komuś do domu, skoro tak szybko został znaleziony i ouch.. ukarany za swój czyn. Za dużo hasasz sobie po drzewach, Kocie, za mało po werandach w Mieście-3.
Personal hell {dom Ryana}. - Page 4 GbylG W sumie przez ułamek sekundy wahał się czy w ogóle odpowiedzieć na pytanie Verne. Owszem, w głębi serca nie chciał aby zapanowała kompletna cisza, bo wtedy naprawdę zaśnie, a ucinanie sobie drzemek na posterunku, wiąże się z bolesną karą wydaną z łap nieobliczalnego Ryana. Z drugiej strony jeśli powie prawdę, Winnie może zacząć drążyć temat i finalnie oskarżać Ailena o niestworzone rzeczy, na dobre nalepiając mu na czoło karteczkę Jestem zły. Ale co tam.. yolo, dobra?
Personal hell {dom Ryana}. - Page 4 GbylG Kradłem. – odparł żółtooki na chwilę się zamyślając. – Ale w tamtym momencie szukałem jedynie ciepłego miejsca. – dorzucił po chwili wzruszając obojętnie barkami. Chyba już jej o tym mówił, ale dobra. Niech straci i się powtórzy. Z jego wypowiedzi Verne może wywnioskować, że Kot przebywał w Mieście-3 już od dłuższego czasu, skoro od razu po zmroku nie wyniósł się z powrotem na tereny Desperacji. Zresztą lepiej dla niej żeby słuchała uważnie tego co Ai ma jej do powiedzenia, ponieważ bardzo możliwe, że niedługo będzie zmuszona robić dokładnie to co on. Uczciwie żyjąc raczej nie przetrwasz – smutne, ale prawdziwe.
Personal hell {dom Ryana}. - Page 4 GbylG Może i racja, że Kurt miał przecież możliwość zadzwonienia do Verne i po prostu wproszenia się do niej na gościnę. Taki scenariusz z pewnością zaowocowałby tylko pogłębieniem ich znajomości i sytym brzuszkiem Ai’a, którego w takich warunkach na pewno nie spotkałby tak paskudny los. Jednak patrząc na całą sprawę racjonalnie; to wydawałoby się podejrzane. Wieczorem ni z gruszki ni z pietruszki dzwoni ledwo znany chłopak i grzecznie prosi o nocleg, przy okazji zaciekle przekonując dziewczynkę, że jego rodzice absolutnie nie mają nic przeciwko, żeby ich syn robił takie rzeczy.
Personal hell {dom Ryana}. - Page 4 GbylGRób co chcesz. – burknął obojętnie, opierając się plecami o ścianę. Wyglądał na sennego, acz Verne chyba nie jest w stanie podziwiać tego typu widoczków, mając twarz wbiją w materac. Ciekawe czy gdyby wiedziała ile brudnych butów uwinęło się przez ten kawałek materiału, też tak chętnie wtykałaby w niego nos. – Nie sądzę, żeby Ryan wrócił zbyt prędko, więc póki co masz luz. – dodał po chwili nieco przeciągle, zsuwając się po ścianie do pozycji siedzącej. Ano materac mu zajęli to została podłoga. - ... ale nie mogę wypuścić Cię rano z domu. Musisz zostać.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 04.01.14 19:18  •  Personal hell {dom Ryana}. - Page 4 Empty Re: Personal hell {dom Ryana}.
Blada z wycieńczenia twarz na chwilę oderwała się od materaca, kiedy Verne przewróciła się na plecy. Szczerze powiedziawszy nie traktowała tego dnia jako zły. Znaczy… no jasne, że wydarzyło się dużo nieszczęść, ale mimo wszystko sądziła, że nauczył ją też wielu przydatnych rzeczy. Na przykład tego, że do skurwielów się nie zbliża, bo gryzą. Drobna dłoń powędrowała do rany na ramieniu, która była już zasklepiona strupkiem, a mimo to trochę pobolewała. I gdyby miała szukać na przestrzeni ostatniej doby jakiegoś niemiłego przeżycia, było to prawdopodobnie jedynie ugryzienie i zniszczenie telefonu; przez to osoba Ryana stawała się dla Winnie jakimś niesamowicie odrzucającym stworzeniem, a ona sama wolała jak najszybciej znaleźć sobie sposób na życie, żeby nie musieć go oglądać. Westchnęła ciężko, patrząc w sufit z zamyśleniem. Jednocześnie cieszyła się, że Ailenowi przechodziły fochy i wracał do dawnego siebie, bo nie było mimo wszystko czego rozpatrywać. Jasne, że postąpiła głupio, kiedy ten próbował ją uratować przed wpadnięciem w takie bagno, a jednak trzynastolatka nie wiedziała, o co takie halo. Nie winiła go przecież o swój los, bo wiedziała, że sama sobie taki zgotowała, zaś Wymordowany nie dołożył do takiej sytuacji żadnej cegiełki.
Spaaać. – Mruknęła, przesuwając dłonią po twarzy i próbując przetrzeć oczy, żeby jeszcze nie zasnąć. Przecież nie mogła tak od razu. Wolała poczekać na powrót Grimshawa, żeby obejrzał jej robotę i wypuścił ją jak gołębicę na wolność. Z drugiej jednak strony dziewczyna wolała się wyspać, a nad ranem opuścić chatę i poszukać sobie własnej, kierując się wskazówkami, które podawał jej “koci przewodnik”. Jedyną obawę stanowiło stworzenie, które widziała w Koszarach, a których na pewno było dużo w całej Desperacji; blondynka potrafiła myśleć rozsądnie, a mimo wszystko chciała jeszcze trochę pożyć na tym świecie. W końcu wieczność wydaje się być obiecującą perspektywą! Mogła sobie poskakać ze spadochronu, znaleźć księcia i wiele innych!
Tacy tutaj nie istnieją.
Zamknij się.
Niebieskie spojrzenie zahaczyło o sylwetkę Ai’a, kiedy usłyszała prostą odpowiedź na jej pytanie. Prosty i bezpośredni jak zawsze. Szczerz mówiąc spodziewała się tego, bo chyba nawet wspominał coś o tym, kiedy już zaczęli u niej normalnie rozmawiać. Ciekawiło ją w sumie i podrążyłaby temat, gdyby nie fakt, że gdzieś w głębi Kurt mógł być na nią wciąż zły, a pogarszać swojej sytuacji Verne już nie chciała. Ziewnęła bezgłośnie, zasłaniając usta dłonią i znów spojrzała na niego - oboje chyba mieli dosyć wrażeń i najchętniej by się położyli na ziemi i zasnęli w dowolnej pozycji (zero podtekstów ._.). Jej oczy i tak już się lepiły i wiedziała, że jeszcze moment, a zaśnie i nie obudzi się prędko. Dlatego podparła się ociężale na łokciach, spoglądając na chłopaka z niepewnością. Szczerze mówiąc ucieszyło ją trochę to, co powiedział, bo to zawsze więcej czasu spędzonego we względnym ciepełku, a Winnie bardzo lubiła ciepełko. Dlatego krótko skinęła głową i położyła się plecami do chłopaka, kuląc się w kuleczkę.
Kolorowych. ~ – Burknęła, zamykając oczy. I nie trzeba było dawać jej jakiegoś dłuższego czasu, żeby w końcu odpłynęła.

TU BYŁBY JAKIŚ SUPER SEN, ALE NIE UMIEM. :C BĘDĘ ZMYŚLAĆ W POSTACH, OPOWIADAJĄC O MACIORACH Z SUPER ENTUZJAZMEM.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.01.14 0:54  •  Personal hell {dom Ryana}. - Page 4 Empty Re: Personal hell {dom Ryana}.
Personal hell {dom Ryana}. - Page 4 GbylG U Ailena też nie obyło się bez żadnych strat wojennych. Chłopak pomimo swojej pewnej i odważnej postawy wobec szarookiego i tak musiał zaakceptować i przede wszystkim znieść z zaciśniętymi zębami fakt, że Ryan wgryza się w jego płatek ucha, dodając kolejny czynnik powodujący u drobniejszego Wymordowanego ból. Przedsmak tego, co czego go po powrocie właściciela? Brzmiałoby zachęcająco dla jakiegoś nabuzowanego masochisty, ale Kot zdecydowanie nie oczekiwał ze zniecierpliwieniem zmasakrowania kolejnego uszka. Co jak co, ale jeśli Grimshaw planuje powiązać swoją przyszłość z piercingiem, to niech lepiej znajdzie sobie jakiegoś pasjonatę metalowej mordy i na nim ćwiczy przekłuwanie ciała, bo ostatni klient Ryana raczej nie jest szczególnie zadowolony z efektu.
Personal hell {dom Ryana}. - Page 4 GbylG Może i pomalutku zbliżał się do stanu absolutnego wyciszenia, oazy spokoju, tybetańskiego mnicha czy atmosfery panującej w bibliotece, ale dalej kierował pewne nieuprzejme uwagi względem dziewczynki. Co prawda w tej chwili robił to po cichu, zarzucając jej niektóre rzeczy w myślach, ale nie można do końca powiedzieć, że znowu zależy mu na jej bezpieczeństwie. Przede wszystkim bardzo zastanawiał go fakt, co Winnie zamierzała zrobić dalej ze swoim życiem, bo jak mniemał, chyba nie planowała popełnić samobójstwa. Jeśli tak, to na co by niby czekała? Według niego istniały dwa warianty. Pierwszy: Verne uprzątnie grzecznie cały dom, zacznie poważać Ryana i generalnie upomni się o jakieś miejsce noclegowe w zamian za jej wierną służbę. Drugi: zwieje. Według Ailena dziewczynka chyliła się bardziej ku pierwszej opcji. Wszak posłusznie zabrała się za czyszczenie salonu, kuchni i łazienki, zgarniając nawet najobrzydliwszy syf z każdego kąta. Nawet grzecznie posłużyła się samą wodą, mało tego, poświęcając własne odzienie w całej tej sprawie. Nie marudziła na bałagan i nie dopytywała się o żadne środki ułatwiające zbieranie nieczystości, choćby jakieś mydełko czy gąbkę. A mimo to Ai dobrze wiedział, że blondynka dalej ma w głowie opcję z wdzięcznym numerem dwa. Ryan pokazał się jej od swojej złej strony (a warto wspomnieć, że druga strona szarookiego również nie jest dobra~), wyrabiając sobie fatalną opinię, gigantycznego skurwiela. Na pewno nie zrobił na niej dobrego pierwszego wrażenia i na bank już nie zmieni postrzegania Verne na jego skromną osobę, po tym jak wbił się w jej skórę swoimi ostrymi jak brzytwa zębiskami. Dziewczynka po prostu nie mogła go lubić, toteż z całą pewnością nie widziało jej się siedzenie tutaj i wieczne usługiwanie mu. Dlatego Ai podejrzewał Winnie o to, że bardzo chciałaby się wynieść z tej obskurnej chaty i pozwiedzać tereny Desperacji, byle nie za rączkę z szarookim opętańcem. Kto wie.. może jednak bachor zastosuje się do wcześniejszych rad Kurta? Cóż, gdyby naprawdę miała wybrać wariant drugi, to lepiej aby tak uczyniła, jeśli w ogóle chce przeżyć dłużej niż pół dnia na tych zakażonych, niebezpiecznych terenach.
Personal hell {dom Ryana}. - Page 4 GbylG Kot zerknął na nią spod przymrużonych ze zmęczenia oczu i parsknął coś krótko pod nosem, nie dając żadnej szczególnie zrozumiałej odpowiedzi. Dziewczynka naprawdę musiała padać z nóg, skoro pomimo tak niekorzystnych warunków ułożyła się jak bezbronny szczeniaczek na materacu i pojechała najszybszy pociągiem do cudownej Krainy Snów, która chociaż na chwilę pomogła jej oderwać się od paskudnej rzeczywistości. Kurt uświadomił sobie, jak bardzo jest mu żal, że spóźnił się na ów magiczny transport, dopiero gdy sam zobaczył spokojnie oddychające ciało blondynki, wreszcie zaznającej jako takiego spokoju. Czarnowłosy dalej siedział oparty plecami o ścianę z zainstalowanym tyłkiem bardzo blisko drzwi wejściowych i zdecydowanie nie był zadowolony ze swojego położenia. Bez żadnego materaca pod tyłkiem bardzo szybko zaczął odczuwać chłód. Zresztą zimno owiewające jego zad przez wiecznie niedomknięte drzwi i niewielkie dziury w ścianie, skutecznie wprawiały go w dyskomfort. Było mu teraz tak źle. Odezwał się przenikliwy ból nóg, klatka piersiowa też co jakiś czas przyznawała się do tego, że została uszkodzona, czuł się, jakby zaraz na jego palcach miał wystąpić szron, a z nosa zwisający sopel, a na dodatek… plecy i kark również krzyknęły chórkiem boli! od długotrwałego siedzenia w tej samej, niewygodnej pozycji. Ailen jest kotem! A każdy wie, że mruczki wymagają ciepłego, miękkiego miejsca, bo w końcu są królami całego świata! Oczywiście był przyzwyczajony do spania w ekstremalnych warunkach, ale jakoś nigdy nie zdarzyło mu się ucinać drzemek na twardej jak kamień powierzchni, będąc tak mocno dotknięty przez rany i zmęczenie. Setki razy spał w domu Ryana, ale zawsze robił to na tej żałosnej imitacji sofy, którą teraz oblegało cielsko blondyneczki. Przecież jej nie wygoni, a o ułożeniu się koło niej nawet nie pomyślał. To nie byłoby zbyt inteligentne-… Tak czy siak te wszystkie negatywne odczucia i myśli, doprowadziły Ailena do stworzenia w niego małym łepku głupkowatego pomysłu, która na dobrą sprawę już z góry zakładał udupienie go jeszcze bardziej.
Personal hell {dom Ryana}. - Page 4 GbylG Zerknął wymęczonym wzrokiem na drzwi sypialni Ryana. Tam czekał na niego mięciutki materac i masa bijących ciepłem kocyków, w które tak bardzo Ai chciał się teraz wtulić. Wiedział, że mu nie wolno. Mimo tak niewdzięcznych odzywek do szarookiego, znał swoje miejsce i był świadomy swojej pozycji jako sługi. Nikt nie miał wstępu do tego pokoju, a już na pewno żaden niewolnik nie dostawał zgody na ucinanie sobie drzemek w jego królestwie. Sam fakt przespania się w łóżku Ryana, napawał go pewnym obrzydzeniem, wszak to jakby sam podawał się na tacy, ale pozostaje mu myśleć, że jego sadystyczny pan nie zrobi mu szczególnej krzywdy i co najwyżej wywali na zbity pysk z domu. To byłby najlepszy z możliwych scenariuszy.
Personal hell {dom Ryana}. - Page 4 GbylG Z wielkim trudem zebrał się z podłogi i pokuśtykał w stronę zakazanego pokoju, otwierając drzwi na tyle cicho, że Verne nie miała prawa tego usłyszeć. Dobrze znał to pomieszczenie i nawet pomimo panującej ciemności i faktu, że jego kocie widzenie trochę się stępiło, był w stanie dokładnie określić gdzie znajduje się materac. Runął na niego, mimo wszystko uważając na swoją poparzoną klatkę piersiową i brzuszek. Sięgnął łapą po kilka koców i obwinął się nimi szczelnie, dając jednemu rolę jako misia do przytulania. Od razu zrobiło mu się sto razy lepiej, wszak w takich warunkach nie spał już od bardzo, bardzo dawna. W tej chwili wszystkie wątpliwości nagle się rozpłynęły, otrzymując banalne odpowiedzi. Ryan niczego nie zauważy, bo na pewno wróci bardzo późno, a zapach Ailena i tak był obecny w całym domu, zważywszy na to, że Kot był bardzo częstym bywalcem domostwa opętanego. Właściciel na pewno nic nie zauważy, a Ai przynajmniej się choć raz w życiu porządnie wyśpi.
Personal hell {dom Ryana}. - Page 4 GbylG Opatulony tuzinem ciepłych koców, zaczął powolutku wkraczać w strefę swoich marzeń sennych, ostatecznie popadając w jej sidła, usypiając się całkiem słodką, delikatnie wyczuwalną wonią Ryana, która pomimo iż jej nosiciel był strasznym skurwielem, przypominała cudowny zapach czekolady….
Personal hell {dom Ryana}. - Page 4 GbylG … usnął.

                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.01.14 15:33  •  Personal hell {dom Ryana}. - Page 4 Empty Re: Personal hell {dom Ryana}.
„Nie sądzę, żeby Ryan wrócił zbyt prędko...”
To stwierdzenie nie było odległe od prawdy, gdyż ciemnowłosemu rzeczywiście nie spieszyło się z powrotem do domu. Może szlajanie się po nocach nie było najlepszą formą rozrywki, ale zajmowało wyższą pozycję niż przebywanie w towarzystwie smarkaczy. To gdzie się włóczył nie miało aż tak wielkiego znaczenia, gdy miał okazję pobyć w całkowitym odosobnieniu. Pewnie znalazłby sobie inne miejsce na spędzenie nocy, gdyby nie to, że temperatura powietrza drastycznie spadła, więc nie marzył już o niczym innym jak tylko o znalezieniu się w swojej sypialni. Ponadto minęło już kilka bitych godzin, co mogło być równoznaczne ze skończeniem pracy przez Verne i z tym, że zdążyła już ulotnić się z jego skromnej posiadłości. Niestety. Zazwyczaj jest tak, że im bardziej czegoś chcemy, tym bardziej los wychodzi nam naprzeciw. Niemniej jednak gdzieś tam tliła się w nim drobna cząstka wiary w to, że nie zastanie tej dwójki w swoim domu, choć z drugiej strony szczerze wątpił w to, że mieli coś lepszego do roboty. Wątpił też w to, że jasnowłosa wzięła jego słowa na poważnie.
Otworzywszy drzwi do chaty od razu zorientował się, że to sceptyczne podejście trochę go zmyliło. Niemniej jednak nawet względny porządek w pomieszczeniu nie sprawił, że spojrzał na Verne bardziej przychylnym wzrokiem. Między innymi wpłynęło na to to, że jeszcze tu była, a na domiar złego spała sobie w najlepsze w jego salonie. Zacisnął palce na klamce, jednak mimo usilnej chęci trzaśnięcia drzwiami, by wyrwać dziewczynkę ze snu, zamknął je za sobą wywołując zaledwie ciche skrzypnięcie. W głębokiej fazie snu ten dźwięk najpewniej nie wywołałby wielkiego poruszenia. Ale nie ruszył się spod drzwi. W milczeniu przemknął wzrokiem po pokoju, w którym czegoś – a dokładniej kogoś – brakowało. Szlag trafiły tego przeklętego kota,który nie dopilnował, by nieproszony gość zmył się stąd przed powrotem Jay'a. Niezadowolony grymas wtargnął na twarz szarookiego, gdy dotarło do niego, że Sullivan pozostawił blondynkę na jego łasce, co już samo w sobie było fatalnym pomysłem lub – wraz z kolejną myślą jego spojrzenie zatrzymało się na wejściu wiodącym do jego niewielkiego azylu – naruszył jego teren prywatny, łudząc się, że nie poniesie konsekwencji.
Znowu błąd.
Oczywiście kara dla kota miała odrobinę odwlec w czasie. Nie potrzebował do tego publiki, a nie sądził, by wyrzucenie z miejsca zamieszkania małej miało okazać się kłopotliwe – przynajmniej nie musiał martwić się tym, że sumienie weźmie nad nim górę. Właśnie miał wyrzucić za drzwi chorą małolatę, doskonale zdając sobie sprawę, że nie miała się gdzie podziać, a pogoda stwierdziła, że zrobi wszystkim na złość, bo tak. Uważał, że to w porządku? Pewnie. Przynajmniej pod kątem tego, że wreszcie zyska oczekiwany spokój, a ostatnia pamiątka po tym, że niebieskooka w ogóle tu była, po prostu wywietrzeje. I tak nadużyła już gościnności, zdążyła odpocząć i mogła od razu ruszyć na spotkanie z jej nowym domem, Desperacją. Nie od dziś wiadomo, że najlepiej od razu rzucić się na głęboką wodę – jeżeli się nie utonie, to na pewno nauczy się pływać (lub – w jej przypadku – doczeka się swojego księcia na białym rumaku).
Podszedł bliżej materaca i przykucnął obok. Nie minęła chwila, a złapał nastolatkę za ramię i zmusił ją do obrócenia się na plecy. Stanowczy wzrok wwiercił się w jej twarz, a mężczyzna nie bacząc na to, że mogła jeszcze nie powrócić do rzeczywistości, postanowił zgotować jej dość nieprzyjemną pobudkę.
Nie za wygodnie? ― mruknął, unosząc brew, ale nie trzeba było być geniuszem, by domyślić się, że wcale nie oczekiwał odpowiedzi. Ktoś z „wyższych sfer” pewnie i tak nie uznałby nędznego materaca za szczyt luksusu. ― Czas możliwości korzystania z tego dachu nad głową minął. Widzę, że Kurt nawet tego nie potrafi zrobić porządnie, więc nie sądzę, że za pięć minut jeszcze będziesz chciała tu być. ― Kocie źrenice zwęziły się niebezpiecznie wraz z chwilowym przymrużeniem powiek. To brzmiało jak złe zamiary, choć groźba bez wątpienia nie mierzyła w Pumpkin, aczkolwiek niezastosowanie się do jego polecenia mogło skończyć się źle i dla niej. Był jednak na tyle pewny siebie, by po tych słowach po prostu zamilknąć i podnieść się na równe nogi, zakładając, że blondynka nie będzie potrzebowała innej zachęty.
Nie czekał aż się podniesie, a od razu skierował swoje kroki do sypialni. Uchylił powoli drzwi i zniknął jej z oczu w środku pomieszczenia, zamykając za sobą drzwi. Nie zdziwił się, gdy na swoim materacu ujrzał śpiącego Ailena – zapach unoszący się w powietrzu świadczył o tym, że znajdzie go właśnie tam. Usta mężczyzny na ułamek sekundy ściągnęły się w wąską linię, zdradzając krytyczne podejście wobec tego przejawu swawoli. W normalnych warunkach ten widok miałby właściwości rozczulające, ale nie należy zapominać, że mając do czynienia z Grimshaw'em nie należało liczyć na to, że do takowego rozczulenia dojdzie. Kotu musiało poprzewracać w głowie (i w dupie), skoro w ogóle tu przyszedł. Z drugiej strony jeszcze nigdy nie miał okazji przekonać się, dlaczego nie powinien tu przebywać. Może to była idealna okazja na lekcję życia? Wymordowany na pewno nie miał być z tego powodu zadowolony, ale tu w końcu nie o jego zadowolenie chodziło.
Mógł go wytargać z łóżka siłą – przy tak drobnej sylwetce kociego sługi nawet by się nie zmęczył; mógł zacząć hałasować, wyrywając go z objęć Morfeusza. Na dobrą sprawę istniało wiele metod na dobrą pobudkę, jednak ostatecznie, gdy pakujesz się komuś do łóżka, ta osoba może to perfidnie wykorzystać – w końcu jest u siebie, więc hulaj dusza. Nie uważał, by Kot miał w zamiarach zachęcenie go do czegokolwiek, jednak szarooki mógł wykorzystać ten szczegół do uprzykrzenia mu życia.
Kwestia sekund. Przykucnął obok materaca, który ugiął się pod ciężarem jego rąk, na których wsparł się po obu stronach głowy służącego. Kolejna chwila – zsunął z niego ostrożnie koc, odsłaniając jego ramiona i – co za tym szło – także szyję, nad którą nachylił się i przesunął po niej wargami. Zaraz jednak rozchylił usta i niegroźnie zaczepił zębami o jego skórę. Wsunął rękę pod stertę koców, dość sprawnie docierając do końca jego koszulki, pod którą wsunął lodowato zimną rękę. Delikatne muśnięcie opuszek palców dość szybko przerodziło się w brutalny ścisk na boku chłopaka, jakby dopiero ten gest miał przywołać go do szarej rzeczywistości. Miał dwa wyjścia: spierdolić jak najszybciej albo skazać się na więcej nieprzyjemnej zabawy.
                                         
Fucker
Rottweiler     Opętany
Fucker
Rottweiler     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.01.14 20:00  •  Personal hell {dom Ryana}. - Page 4 Empty Re: Personal hell {dom Ryana}.
Szczerze powiedziawszy nie była pewna, co widziała we śnie. Mimo wszystko bała się, a chude ciałko trzęsło się ze strachu i zimna, kiedy muskały je chłodne palce wiatru wdzierającego się do środka pomieszczenia przez dziurawe ściany. Przez większość czasu czułą się zawieszona między rzeczywistością a światem bajek, gdzie wszystko było możliwe. Wszystko, co wydarzyło się dnia ubiegłego powoli odchodziło w niepamięć i Verne podświadomie miała nadzieję, że gdy już się obudzi (w mniej lub bardziej brutalny sposób), wszystko zniknie, a ona znajdzie się w swoim własnym, cieplutkim łóżeczku. Nie będzie musiała martwić się o jedzenie czy miejsce do spania. Tym bardziej już o to, czy przypadkiem nic jej nie zje, kiedy wystawi nos za drzwi. W głowie miała tyle myśli, a mimo to jej twarz wyglądała nader spokojnie - jakby w tym momencie nie było nic. I może byłoby całkiem dobrze jeszcze przez parę najbliższych godzin, gdyby nie wróciła największa zaraza, która pojawiła się w jej życiu.
Bez urazy.
Zimny powiew, a raczej gwałtowny przeciąg, który wdarł się przez otwarte na oścież drzwi zatrząsł drobnym ciałkiem dziewczyny, która jęknęła coś nie wyraźnie i przekręciła się na bok, przylegając do równie mroźnej ściany. Jeszcze trochę i albo się zaziębi, albo zmieni w kosteczkę lodu. Krótki, ale rwący kaszel wyrwał się z jej gardła, choć wciąż wydawała się smacznie spać. Szczerze powiedziawszy to nigdy nie spodziewała się, że Ryan wróci tak szybko i w ogóle zareaguje na jej obecność.Ciche skrzypnięcie nie przywróciło jej zupełnej świadomości, a mimo to wiedziała, że już nie śpi; brzuch skręcał jej się już z głodu, a mała wydawała się powolutku budzić. I o ile przez chwilę myślała, że poczuje tylko krótkie szturchnięcie, a do jej uszu dotrze głos Ailena, o tyle była bardzo zawiedziona i tym razem również przerażona, czując gwałtowne szarpnięcie. Nie byłoby tak źle, gdyby nie fakt, że nagłe wyrwanie z otępienia przez szorstki i oschły jak zawsze głos wstrząsnęło dziewczyną jak kubeł zimnej wody. Otworzyła szeroko oczy, zaciskając dłonie w pięści i patrząc na mężczyznę z pełnym niezrozumieniem w ślepiach. Piekły ją niemiłosiernie i Verne nie do końca jeszcze wiedziała, co się dzieje. Jedyne co rozumiała to to, że musi się wynosić jak najszybciej. Kiwnęła główką, patrząc tylko na znikającą za rogiem sylwetkę Grimshawa.
C-Co się w ogóle... – Bum? O ile jeszcze chwilę nie docierały do niej fakty sprzed paru godzin wstecz, o tyle teraz wszystkie koszmarne widoki wróciły, a ciało dziewczynki opadło z powrotem na materac. Jasne, że miała zamiar podnieść się i opuścić lokal jak najszybciej, ale… później. Na chwilę obecną czuła się bardziej bezsilna niż kiedykolwiek wcześniej. Przemęczone spojrzenie przesunęło się po całym pokoju. Musiała doczołgać się jedynie do plecaka, bo powinna mieć tam dodatkową koszulkę poza tą, która została już spisana na straty. Ciekawe, co u niej słychać. Winnie przeciągnęła się z cichym mruknięciem, przecierając oczy i zwlekając się powoli do pozycji stojącej. Wolałaby jeszcze trochę poleżeć, ale najwidocznej dalsze - i tak względne - luskusy nie były jej dane. Wzruszyła więc ramionami i wstała, podchodząc chwiejnie do torby, którą rzuciła poprzedniego dnia pod ścianę. Podpierając się dłonią o ścianę, schyliła się i zaczęła grzebać, po jakimś czasie wyciągając pogniecioną już koszulkę i jakieś spodnie. Dziękowała Bogom, że nie zgubiła chociaż ubrań. Z niesamowitymi zawrotami głowy przeczłapała do łazienki, przyspieszając tylko przy pokoju Ryana - wolała nie wiedzieć, co się tam działo, bo jak Ailen zostanie nagrodzony lub ukarany nie było zupełnie jej sprawą. Westchnęła cicho, przymykając drzwi do łazienki i szybko, żeby tylko jak najkrócej siedzieć w tym okropnym pomieszczeniu (którego, swoją drogą, nie ogarnęła do końca), przebrała się, by zaraz potem wyjść. Nareszcie. Zbliżała się chwila, w której miała opuścić to Piekło i więcej nie spotkać ani jednego, ani drugiego delikwenta. I chwała wszystkim, że nareszcie mogła się uwolnić. Nie była jeszcze pewna, co zrobi w dalszej kolejności, jednak to, co pozostawało dla niej jasną kwestią to fakt, że nie spędzi reszty życia w tym… syfie? Jej uwagę przykuły ślady butów na podłodze, po której jeszcze niedawno czołgała się ze szmatą w ręku. Liczmy do trzech! Spokojniee!
Raz.
Dwa.
Trzy.

Niech Pan zdejmie potem buty. – Burknęła, przechodząc do salonu i wciskając brudne ubrania z powrotem do plecaka. – Myłam podłogę i przykro by było, gdyby ktoś ją teraz pobrudził. – Więcej do powiedzenia nie miała i mieć nie zamierzała. Ostatnim gestem było obrzucenie mieszkania nienawistnym spojrzeniem, krótkie furknięcie i zamknięcie za sobą drzwi.
Najpierw prosto, a potem w lewo? A może prawo...

zt. ~


Ostatnio zmieniony przez Verne dnia 06.01.14 19:48, w całości zmieniany 1 raz
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.01.14 1:47  •  Personal hell {dom Ryana}. - Page 4 Empty Re: Personal hell {dom Ryana}.
Personal hell {dom Ryana}. - Page 4 GbylG … a właśnie miał sen. Śniło mu się, że leży sobie na trawie w parku i odpoczywa w najlepsze, mając zamknięte ślepia i niewyraźny uśmieszek na mordce. Z racji tego, że wspomnianego typu lokacji nie ma nawet co szukać w Desperacji, akcja musiała dziać się za murami Miasta-3. Kurt był ubrany w schludne i pasujące ubrania, jakie niegdyś kupowała mu mama, gdy jeszcze chodził normalnie do szkoły. Wokół niego przewijały się różne twarze, począwszy od dawnych kolegów z klasy i wrednych nauczycielek, po szczerych wrogów z Zakażonej Ziemi, którzy niegdyś grozili mu bolesną śmiercią i ich ręki. Wszyscy mieli radosne i uśmiechnięte miny, robiąc przy okazji typowo sielankowe rzeczy. Niektórzy bawili się ze swoimi psami w aportowanie, inni karmili ptaki ziarnami, a jakiś oprych z Desperacji nawet ucinał sobie pogawędkę z ładniejszą nauczycielką Kota, która pomimo jego nienaturalnie wielkich zębów, uśmiechała się zalotnie i pozwalała dalej się rozśmieszać. Wbrew temu co zazwyczaj dzieje się w tego typu snach, nie zamienił się on w okrutny koszmar, porywając Ailena w wir przerażenia. Nikt nagle nie zszedł na zawał, drzewa nie zaczęły płonąć, porywając w ognistą śmierć gniazda z pisklętami i Bogu ducha winnymi wiewiórkami, hasającymi sobie z gałęzi na gałąź. Nikt nawet nie zrobił grymaśnej miny. Wszystko układało się wręcz wspaniale.
Personal hell {dom Ryana}. - Page 4 GbylG Kto by pomyślał, że zmiana miejsca spoczynku tak pozytywnie wpłynie na jego marzenia senne? Nareszcie nie ucinał sobie drzemki na twardym materacu w swojej brudnej, lodowatej norze ani nie zajmował miejsca w jakimś ślepym zaułku, przypominając jedynego bezdomnego w okolicy wyidealizowanego miasta, albo narąbanego nastolatka, który nie był w stanie wrócić sam do domu po grubym melanżu. Ciepłe koce Ryana i zdumiewająco miękki materacyk skutecznie wymalowały mu delikatny uśmiech na pyszczku, który pokazywał nawet śpiąc sobie w najlepsze.
Personal hell {dom Ryana}. - Page 4 GbylG Był pogrążony w tak głębokim śnie, że nawet nie usłyszał jak Ryan wchodzi do chaty. Zazwyczaj Ai jest czujny nawet podczas snu i jak to mówią „śpi z jednym okiem otwartym”, ale przez tak cieplutkie miejsce i cudowne wyobrażenia w jego łbie, nie był w stanie zlokalizować żadnego skrzypnięcia starych drzwi. Mało tego. W ogóle nie zwrócił uwagi na stęknięcia materaca, gdy ręka szarookiego drania oparła się o niego, tuż koło ucha Kota. Nastał czas kary? Teraz Kurt pożegna się ze swoim życiem? A może lepiej żeby od razy nastawił tyłek na rodzicielskiego klapsa za nieposłuszeństwo? Cóż, sądząc po rozwoju wydarzeń Ryan chyba wolałby aby Kurt wypiął zad w nieco innym celu-… Kto by pomyślał, że zanim naprawdę poczuje na sobie krzywdę i gniew swojego pana, będzie mu… cholernie dobrze? Pomimo nieśmiałego burknięcia spowodowanego odsłonięciem jego rozgrzanego przez kocyk ciałka i narażeniem go na chłód, przemieszczający się po domu, Ai ani myślał o rozbudzeniu się. Rozkoszne sunięcie wargami po jego nagiej szyi również nie włączyło w jego małym łebku czerwonej lampki. Mało tego. Ai wyprężył się jak zadowolony kocur, dając z sobą robić co tylko Ryan by zechciał. Nawet zaczął mruczeć, wyraźnie informując, że bardzo mu się to wszystko podoba. A najlepsze było to, że zachowywał się tak cały czas będąc pogrążonym w słodkim śnie. No to zafundował Ryanowi przeuroczą zabaweczkę. Zaczął się delikatnie rozbudzać dopiero po wyczuciu zimnej ręki opętanego na swoim gorącym ciele. O ile sam chłód opuszków palców Dobermana mógł jakoś przeżyć, o tyle brutalne ściśnięcie jego boku wydało mu się tak skrajnie nieprzyjemne, że aż brutalnie wyrwało go ze słodkiego snu z cichym, zaspanym pomrukiem.
Personal hell {dom Ryana}. - Page 4 GbylG Natychmiast rozchylił zmęczone ślepia, niemalże podskakując na łóżku, motywowany bolesnym ściskiem na swoim ciele. Cudem nie przywalił głową w szczękę Ryana. Jego początkowa mina, aż prosiła się o wykrzyczenie Co?! Gdzie?! Jak?!, ale szybko przerodziła się w typowy dla kota nieogar. Nie za bardzo kumał jak spokojnie przepływające po niebie chmury z jego snu, mogły nagle przemienić się w zwisającą nad jego głową twarz szarookiego, który chyba na zadowolonego nie wyglądał. Kwestią sekund było zajarzenie, że właśnie uciął sobie drzemkę w zakazanym królestwie Dobermana, a prawowity właściciel pokoju przyłapał go na gorącym uczynku. Już chciał wypełznąć spod reszty koców i zacząć się szybko tłumaczyć, jednak po wykonaniu delikatnego ruchu swoim ciałem, poczuł, że lodowata dłoń Ryana dalej spoczywa na jego boku, generalnie łamiąc wszelkie zasady wolności osobistej. Chyba teraz to wszystko głupio zabrzmi, ale fakt, że ręka jego właściciela znajdowała się w strefie zakazanej, przerażał go dużo, dużo bardziej niż pespektywa ewentualnego wpierdolu. Natychmiast zaczął pokracznie wić się na materacu, finalnie lądując na ziemi. Desperacko przyczłapał się do ściany, by oprzeć się o nią plecami i z niemiłosiernie szybko bijącym sercem, wlepić przerażony wzrok w Ryana.
Personal hell {dom Ryana}. - Page 4 GbylG C-Co ty do cholery… - robisz? odwalasz? wyczyniasz?odpierdalasz?! – syknął ponownie łapiąc się za wcześniej dotknięte miejsce, wciąż nie mogąc uwierzyć, że dłoń jego tyrańczego właściciela przed chwilą się tam znajdowała. Okej, Ai może nie należy do zbyt uległych i strachliwych osób, ale taki nagły szok, chyba jest w stanie usprawiedliwić jego dziwaczne zachowanie, prawda? – Ohydne… – dodał nieco ciszej i spokojniej, ale wyraz twarzy miał tak samo zażenowany jak dwie sekundy temu.
Personal hell {dom Ryana}. - Page 4 GbylG … gdyby ktoś ją teraz pobrudził.
Personal hell {dom Ryana}. - Page 4 GbylG Przechylił nieznacznie łeb w stronę drzwi, słysząc głosik blondyneczki, która nie brzmiała jakby właśnie została zgwałcona, zmolestowana lub okrutnie pobita przez opętańca, więc chociaż tyle dobrego z całej tej sytuacji. Ryan nie zrobił rzezi… jeszcze?
Personal hell {dom Ryana}. - Page 4 GbylG Ai był zbyt skołowany, aby zapytać o co chodziło Winnie. Właściwie to jedyne co go teraz obchodziło to to, że doznał niechcianej bliskości ze swoim panem, uprzednio samemu pakując się do jego łóżka jak jakiś posłuszny chłopczyk. To wszystko było chore i mocno nieprzemyślane! Wzrok Kota był bezcenny. Spanikowany, zażenowany i krzyczący głośne „WTF?!”.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 4 z 17 Previous  1, 2, 3, 4, 5 ... 10 ... 17  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach