Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 3 z 17 Previous  1, 2, 3, 4 ... 10 ... 17  Next

Go down

Pisanie 23.12.13 0:13  •  Personal hell {dom Ryana}. - Page 3 Empty Re: Personal hell {dom Ryana}.
Niebieskie ślepia zatrzymały się na dwójce jej towarzyszy niedoli, lustrując ich rozkojarzonym, może trochę smutnym spojrzeniem. W głowie dziewczynki kotłowało się za dużo myśli, żeby mogła na chwilę obecną racjonalnie przyswajać tyle informacji na raz. W sumie nie było co się dziwić - gdyby ktoś nagle powiedział ci, że umrzesz, a twoi rodzice nie chcą cię więcej widzieć, raczej ciężko byłoby zareagować inaczej. Może i była wdzięczna Ryanowi, a może na niego zła - sama nie była pewna, co czuje w stosunku do tak niejednoznacznej osoby, która raz była obojętnie nastawiona, a innym razem ze stoickim spokojem potrafiła władować komuś kilka nabojów w skroń. Zadrżała, znów widząc przed oczami widok tryskającej na ziemię krwi i słysząc wyraźnie charkot płynący z trzewi zranionego stworzenia; wizja ta nie napawała jej tyle obrzydzeniem, co strachem, że wirus, który przedostał się do jej ciała mógł zrobić z niej cokolwiek. Poskręcaną na wszystkie strony istotę, która nijak nie przypominała tego, czym była dawniej lub nie zrobić z niej potwora, a zachować w starej postaci. Drobne dłonie splotły się na karku dziewczyny, kiedy uważnie patrzyła na jednego i drugiego, z czego żaden nie wydawał się przejmować jej losami, choć oboje byli po części winni.
Nie była ani trochę pewna tego, co ją czekało, co mogło się wydarzyć. Kto był? Oderwała plecy od ściany, podchodząc do drzwi i zamykając je z cichym trzaśnięciem, tym samym zagłuszając sobie przy okazji przekleństwo wychodzące z ust Ailena. Szczerze mówiąc, było jej bardzo przykro. Wiedziała, że jest dla niego ciężarem i że nie chciał jej tu przyprowadzać, a tym bardziej niańczyć, jednak mógł zatrzymać dla siebie te słowa i spróbować być choć szczątkowo taktownym. W tym momencie oczy dziewczyny zaszkliły się, a w jej serduszku zebrała się jakaś wzmożona chęć wygarnięcia wszystkiego chłopakowi w twarz. Mimo to oparła się przedramieniem o drzwi, oddychając spokojnie i próbując jakkolwiek pohamować złość i cisnące się do oczu łzy. Bo miała po prostu dosyć. Cała frustracja i rozpacz nie miały jak ulecieć, a tłoczone w środku dawały się we znaki z dwukrotną mocą; Verne spojrzała na Kurta z niechęcią, czując jak łzy spływają jej po policzkach po raz kolejny tego dnia. Z cichym chlipnięciem pokiwała głową, wycierając wierzchem ręki oczy i spuszczając głowę tak, by włosy zakryły zaczerwienione oczy. Uważnie słuchała tego, co miał do powiedzenia, chociaż już teraz była pewna, że się go nie posłucha i jeżeli wyjdzie z tego domu to tylko po to, żeby się zastrzelić. Nie była aż tak głupia; wiedziała, że ruszenie się gdziekolwiek samotnie równało się śmierci szybciej i boleśniejszej niż mogła sobie wyobrazić. Dlatego kiedy już Kot zaczął mówić, wyłączyła się zupełnie, próbując poukładać sobie myśli i w końcu przestać mazać się co sekundę. Podniosła otępiały wzrok na chłopaka, biorąc głęboki wdech i próbując coś z siebie wykrztusić ostatecznie skończyła tylko na krótkim, ale zdecydowanym “przepraszam”, nad którego uzasadnieniem musiałaby się chwilkę dłużej zastanowić. Szczerze mówiąc nie było jej przykro. Nie wiedziała też, za co powinno jej być przykro, bo nie widziała żadnego sensu w takim obrażaniu się jak robił to Sullivan. Dlatego teraz duże i wesołe zazwyczaj oczy zwęziły się, kiedy zaczęła mówić w kierunku szatyna:
Nie rozumiem cię, Ai. Nie wiem, czemu jesteś na mnie tak wściekły. Okej - poparzyłam cię, przegoniłam taki kawał drogi, uszkodziłam trochę nogi, ale przecież nie zabiłam ci rodziny i nie spaliłam domu! Nie uważasz, że zachowujesz się jak bachor? – Warknęła zacięcie, rzucając mu wkurzone spojrzenie. Nie chciała już trzymać tych pytań w sobie, bo wolała, żeby Ai powiedział jej w twarz, jaka zła jest. I naprawdę miała w tym momencie wywalone na Ryana, który - swoją drogą - zaczął właśnie mówić. Usta dziewczyny ściągnęły się w wąską linię, kiedy spojrzała na niego łagodniej, choć nadal nie schodził jej z twarzy niemiły wyraz. Jasne brwi Winnie powędrowały ku górze, kiedy usłyszała pierwsze zdanie, jakie padło z ust mężczyzny. Rzeczywiście łatwo. Musiał ją jeszcze bardziej wkurzać i nastawiać przeciwko jej dawnemu znajomemu, który powoli schodził na tą wrogą linię. I Ver sama nie była pewna, dlaczego zaczęła być taka nerwowa - może wpłynęła na nią cała sytuacja, a może w końcu przestała ograniczać uczucia przez postawione dookoła niej mury. Tak czy inaczej, skupiła teraz całą uwagę na Jayu, który wpatrując się w nią tym samym zobojętniałym wzrokiem co zawsze tłumaczył dokładnie to, czego się obawiała i przewidywała.
W końcu się nie dziwisz. Co z tobą?
Krótkie wzruszenie ramion.
I co ja teraz mam niby zrobić? Nie pomoże mi ani pójście do tej chaty, o której mówił Ai, a Pan też nie pozwoli mi tu zostać. Chyba że nie umie Pan gotować, sprzątać i zmieniać pościeli, mogę “poprzynosić korzyści”. – Rzuciła z ironicznym śmiechem, unosząc kącik ust i patrząc na niego z rozbawieniem. Była pewna, że odrzuci niesamowicie kuszącą propozycję służki, zwłaszcza że nawet Verne nie traktowała tego poważnie i powiedziała wszystko raczej jako żart i próba przedłużenia swojego pobytu w tym miejscu. Pomijając już fakt, że na zewnątrz panowały ciemności egipskie i nie było mowy, żeby dziewczynka ruszyła się teraz gdziekolwiek, bo nie pamiętała nawet drogi do wyznaczonego i rzekomo bezpiecznego miejsca.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 24.12.13 3:28  •  Personal hell {dom Ryana}. - Page 3 Empty Re: Personal hell {dom Ryana}.
Personal hell {dom Ryana}. - Page 3 GbylG W jego mniemaniu rady, które jej dawał nie były takie całkiem niedorzeczne. Owszem, wydawały się ciut.. odważne? Głupie? W końcu chciał ją wysłać, zupełnie samą, w kompletnie nieznane tereny, nie dając absolutnie żadnej gwarancji na to, czy Verne w ogóle dojdzie tam żywa. Mało tego, istniała całkiem duża szansa, że nawet jeśli odnajdzie odpowiednie miejsce na schronienie, to jakaś pokraczna bestia mogłaby ją po prostu zagryźć na śmierć podczas jej snu. Niezbyt zachęcająca propozycja, jednak zawsze taki mały spacerek po Desperacji mógł jej dać jakąś nadzieję. Oczywiście, że może umrzeć. Każdy tutaj może nagle zniknąć, nawet przewspaniały Ryan, czy znienawidzony przez obecne tu towarzystwo Ailen. Ale im szybciej Verne podjęłaby jakieś kroki ku ułożeniu sobie życia na nowo, tym szybciej byłoby dla niej lepiej. Szkoda tylko, że nie doceniała udzielanych przez Kurta wskazówek. Kto wie.. może gdyby humor nieco mu się poprawił, postanowiłby ją odszukać i jeśli zastałby ją żywą, pomógł w zdobywaniu żarcia? A trzeba przyznać, że w kradnięciu jedzenia jest świetny!
Personal hell {dom Ryana}. - Page 3 GbylG Uwagi Ryana nie skomentował w żaden zrozumiały sposób. Właściwie i tak nie wiedziałby jak na nią zareagować. Po prostu obdarzył go zirytowanym spojrzeniem – co w sumie w jego przypadku może być odbierane jako zaszczyt – i prychnął coś „po kociemu”, udając, że stracił nim jakiekolwiek zainteresowanie. Aż dziwnie było patrzeć na zawsze zobojętniałego, spokojnego Kota w takim stanie. Nerwy rzadko kiedy mu puszczają, jednak każdy ma swoje granice, prawda? Zresztą ktoś za chwilę znów miał je przekroczyć i wiecie co? Znów była to ta sama osóbka!
Personal hell {dom Ryana}. - Page 3 GbylG Mimo koszmarnego humoru, który mu teraz towarzyszył i chęci bezzwłocznego udania się na spoczynek, umieszczając przy tym wszystkie „ważne” sprawy w magicznym miejscu zwanym głębokim poważaniem, na wszelkie słowa dziewczynki, zareagował dosyć spokojnie. Nie rzucił się na nią od razu z kłami i „kurwami” na języku, tylko podniósł dumnie łeb do góry i obdarzył ją niewyobrażalnie lodowatym spojrzeniem. Grzecznie poczekał, aż blondynka skończy mówić, acz wyraźnie było po nim widać, że raczej nie będzie skakać z radości po jej słowach.
Personal hell {dom Ryana}. - Page 3 GbylG - Nie uważam. – odparł tonem, któremu zdecydowanie należało dopiąć tabliczkę „niegrzeczny”. Jednocześnie mogłoby się wydawać, że mówi rzecz tak oczywistą, że aż nie wymaga głębszych rozważań na jej temat.. a jednak. Pokusił się o coś więcej: – Posiadam coś takiego co nazywa się „dumą”. I chciałbym Cię uświadomić, że jeśli się ją urazi to nie należy oczekiwać jakichkolwiek sympatyczności. – fuknął błyszcząc wściekle żółtymi ślepiami. Zabawne, ale zawsze gdy ponosiły go emocje, to strasznie trudno było mu wrócić do swoich naturalnych, brązowych tęczówek. Przy takim obrocie spraw jeszcze przez długi, długi czas będzie sobie świecić kocimi gałami.
Personal hell {dom Ryana}. - Page 3 GbylG Przez krótki moment poczuł nagłą chętkę na całkowite rozgadanie się odnośnie jego poglądu na świat, zaufaniu, tej swojej dumie, ale.. po prostu się zamknął. Powyższe słowa, które wymówił desperacko starając się zachować spokój, powinny jakkolwiek zmusić Verne do głębszej refleksji. Co prawda z jej punktu widzenia takie rozmyślania nie zaprowadzą jej donikąd, bo na dobrą sprawę wyniosła z nich tylko tyle, że Ailen nienawidzi być obrażany i.. łał, posiada dumę! Ale gdyby tak spojrzeć na to z nieco innej strony? Choćby samego Kurta? On nie może sobie pozwolić na jakiekolwiek obelgi z ust kompletnie nieznajomej i – nie oszukujmy się – bezużytecznej smarkuli, która zwykła ignorować wszelkie jego nieśmiałe próby pomocy. W świecie, w którym Kot żyje, każda słabość może być odbierana jako zgoda do zabicia. Bycie pomiatanym zdecydowanie nie jest mu w tej chwili na rękę, więc jakim prawem ma być miły dla osoby, która go obraża? Fakt, Verne nie zabiła mu rodziny i generalnie nie zrobiła mu druzgoczącej krzywdy, ale skoro Ai poczuł do niej niechęć, to dlaczego miałby brnąć w kłamstwie i udawać przejęcie jej okropnym położeniem? Tok myślenia Kota jest prosty: robisz, co uważasz i czujesz; nie lubisz Winnie, nie pomagasz Winnie. I tyle w tej sprawie.
Personal hell {dom Ryana}. - Page 3 GbylG Uniósł nieznacznie brew przysłuchując się jej dalszej wypowiedzi, kierowanej do większego kotowatego. Niby wyczuł ironię i.. ohoho.. taki se śmieszny żarcik ze strony Verne, ale.. no.. kurcze. Nie był w stanie zrozumieć dlaczego trzynastolatka mówi coś takiego, znajdując się w tak koszmarnym położeniu. Szansa na to, że Ryan dobrowolnie zgodzi się na jej przenocowanie jest bliska zeru.. i to bliska od tej strony ujemnej, ale ten fakt w żaden sposób nie stał na przeszkodzie, żeby w potarganym łbie szarookiego nie zrodziły się jakieś dziwaczne myśli. I to takie dziwaczno-niekorzystne dla samego Charta. Jeszcze rozkaże jej zamknąć ją w jakiejś norze i pilnować, albo zaiwaniać z nią na drugi kraniec Desperacji i tam zostawić na pewną śmierć, byle z dala od domu… ugh. Zmęczenie i moje i Ailena budzi masę niedorzecznych myśli-
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 25.12.13 2:29  •  Personal hell {dom Ryana}. - Page 3 Empty Re: Personal hell {dom Ryana}.
Przywiązał dużą uwagę do faktu, że dziewczyna zbliżyła się do drzwi. Teraz wystarczyło już tylko czekać, aż mała pociągnie za klamkę i uda się we wskazane miejsce. Ten korzystny dla niego scenariusz najszybciej nasunął mu się na myśl i spodobał mu się do tego stopnia, że porzucił wcześniejszą ideę dotyczącą tego, że blondynka raczej nie przystanie na samotne przechadzki po nieznanych jej terenach. Na całe szczęście – choć w tym wypadku było to raczej nieszczęście – Verne szybko sprowadziła go na ziemię, swoimi działaniami tylko okazując swoją niechęć do podsuwanych planów. Ale na co innego mogła liczyć? Ailen i Ryan nie byli z nią spokrewnieni, a o przyjaźni także nie było mowy, toteż nie istniał żaden argument, który opowiadałby się za tym, że byli za nią odpowiedzialni. Na domiar złego nie było w okolicy żadnej osoby, która wytknęłaby im to, że nieodpowiednio zajęli się nowym nabytkiem, a przyczyna tego była dość oczywista – nikogo to nie obchodziło.
Ciemnowłosy naturalnie nie był zadowolony, więc z niesmakiem przyglądał się Winnie, dla której już samo takie traktowanie przekraczało granice wytrzymałości. Szare tęczówki zdawały się wyrażać chęć przewiercenia jej spojrzeniem na wylot, przy czym mężczyzna wyglądał tak, jakby właśnie obserwował najbardziej żałosne stworzenie, jakie kiedykolwiek miał okazję widzieć. Szkoda, że widok ten gorszył, a nie rozczulał. Nie budził chęci do zaopiekowania się jasnowłosą, a przywoływał świadomość tego, że miała stać się jedynie ciężarem. Słaba, płaczliwa, bez pojęcia o niebezpieczeństwach zdewastowanego świata... Naprawdę zasługiwała na miano księżniczki, bo wiecznie trzeba byłoby ratować jej dupę, a pech chciał, że nie trafiła na heroicznych książąt.
Jego plecy oderwały się od ściany, gdy lekko nachylił się i oparł jeden łokieć na kolanie. Zerknął z ukosa na czarnowłosego, który właśnie musiał wysłuchiwać wyrzutów swojej niebieskookiej koleżanki. Jedynym powodem, dla którego Jay myślał o uciszeniu jej było to, że po prostu przeszkadzała. Nawet, jeżeli ewentualnie mogłaby tu zostać, swoje szanse zaprzepaściła tym, że sprawiała wrażenie osoby nieco zachwianej emocjonalnie. Nie zniósłby więcej płaczu przemieszanego z warkliwymi odzywkami, przez które i tak nie dostawała dodatkowych punktów do bycia groźną, a to mogło obrócić się przeciwko niej. Jednak tak zachowywał się ktoś, kto nie miał już za wiele do stracenia. Nie powinien się jej dziwić, skoro sama pojęła, że czekała już na nią tylko i wyłącznie śmierć. Ale w takim razie nie rozumiał też, co sprawiło, że nadal tkwiła przed ich oczami i usiłowała wyperswadować im te wszystkie nieciekawe pomysły.
„I co ja teraz mam niby zrobić?”
Pewnie strzelić sobie w łeb.
Rozmasował skroń, przymykając przy tym oczy, ale zaraz błyszczące ślepia wyjrzały zza powiek, tląc się dziwnie podstępnym błyskiem, jakby słowa młodej rozmówczyni nieco go ożywiły. Może nie do końca dobrze kombinowała, a on nie był przekonany co do tego, czy powinien zgadzać się na jakikolwiek układ, ale stawianie wyzwań dla innych było na swój sposób ciekawe. W dodatku wątpił, że Verne udałoby się dojść do samego finału.
No proszę, zaradna księżniczka się znalazła, ale tu niektóre czynności nie są takie proste, jak za murami. Dobrze jednak wiedzieć, że znasz swoje miejsce ― jego słowa nie zabrzmiały miło, a trudno było nazwać je droczeniem się, gdy z widoczną powagą przypisywał jej rolę ludzkiego podnóżka. Ktoś z takim wyglądem na pewno nie nadawałby się do niczego innego, jak tylko do prac domowych. ― Właściwie pozostawiono cię bez większego wyjścia, więc skoro jesteś w stanie zrobić cokolwiek, byleby nie spotkać się z krewnymi naszego podziurawionego znajomego, przyjmiesz każdą deskę ratunku. Oczywiście, że nie pozwoliłbym ci tu zostać. Nie za darmo, biorąc pod uwagę, że w wielu kwestiach jesteś tylko obciążeniem i kolejną gębą do wyżywienia. Ale dostaniesz jedną szansę. ― Uniósł rękę, pokazując jej jedynie palec wskazujący, by podkreślić własne zdecydowanie. ― Jeżeli chcesz tu zostać, możesz zająć się porządkami. ― Przemknął spojrzeniem po pomieszczeniu, które nie grzeszyło czystością głównie ze względu na kurz. ― Oczywiście do dyspozycji masz jedynie wodę w nieprzesadnych ilościach. Jeśli nie wykonasz zadania, wylatujesz. Jeżeli cokolwiek stąd zabierzesz, zabiję cię. Proste, prawda? Kurt cię przypilnuje. ― W tym momencie klepnął chłopaka w tył głowy z otwartej ręki, chcąc zaznaczyć, że to o niego chodzi i jednocześnie dać mu do zrozumienia, że to rozkaz. W końcu i on nie był tutaj za darmo. ― Przy okazji o tobie też nie zapomnę ― mruknął, zwracając się do Sullivan'a. Nie rzucał słów na wiatr.
Tymczasem podniósł się z materaca na równe nogi, po czym skierował się ku drzwiom, przy których stała Winnie. Będąc już wystarczająco blisko, bez uprzedzenia zmusił ją do odsunięcia się na bok, by utorować sobie przejście. Już nawet na nią nie spojrzał, a chwilę później jego sylwetka zniknęła za cicho zatrzaskującymi się drzwiami. Chyba nie sądzili, że zamierzał towarzyszyć im przez całą noc? Ponadto odchodzenie bez słowa wyjaśnienia było całkiem w jego stylu.
    z/t.
                                         
Fucker
Rottweiler     Opętany
Fucker
Rottweiler     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 25.12.13 12:43  •  Personal hell {dom Ryana}. - Page 3 Empty Re: Personal hell {dom Ryana}.
Nie była odważna. Była dzieckiem, do jasnej cholery - przestraszonym i smutnym dzieckiem, które nie wyobrażało sobie jeszcze myśleć po dorosłemu. Dlatego teraz otępiały wzrok błądził po pomieszczeniu, kiedy gorzkie łzy tworzyły wilgotne ślady na jej policzkach. Zdążyła już zrozumieć swoje położenie na tyle, by wiedzieć, jak lichym stworzeniem jest w tych terenach i jak łatwo może stać się obiadem jakiegoś rozjuszonego mutanta. Między innymi dlatego uważała pomysł Kurta za debilny i nie zamierzała go zrealizować w najbliższym czasie (a raczej tak jej się wydawało); miała zamiar przyczepić się do niego jak rzep do psiego ogona, jak najszybciej wyjaśnić wszystko i się pogodzić, bo niekorzystnym było dla niej mieć kogoś takiego za wroga. Nawet nie chodziło o profity - Verne zwyczajnie nie chciała się kłócić z Ai’em, bo go zwyczajnie lubiła. Był miły, chociaż trochę oschły i nieprzyjemny, kiedy się wkurzał, ale mimo to nie potrafiła się do niego permanentnie zrazić. Potarła wierzchem dłoni zmęczone i zapłakane oczy, wzdychając ciężko i ochryple; w piersiach ją ściskało od duszności, nogi trzęsły się jak galareta, a serce biło jak opętane. W tym momencie wolała już nacisnąć tę cholerną klamkę i wynieść się gdziekolwiek, a najlepiej jak najdalej od nich. Zrezygnowany wzrok padł na twarz Kota, a niebieskie oczy dziewczyny wyrażały już jedynie smutek; Verne przełknęła nerwowo ślinę, próbując jakkolwiek skupić się na nim i tylko na nim.
Zjebałaś.
Nie wyrażaj się.
Coś mówiło jej, że nie powinna się starać o tę pseudo-przyjaźń, bo wszystko zdążyła już zaprzepaścić. W tym momencie było jednak za późno. Za późno o jakąś godzinę. Może i całe jej życie, które miało się lada moment skończyć. Zakasłała cicho, wykrzywiając się z cisnącego bólu - miała dosyć. Było tego trochę za dużo jak na jeden raz, a wolałaby zakończyć to szybciej - w takim tempie nic nie zdziałają! A dużo czasu jej nie zostało, zegarek cykał coraz głośniej i głośniej, myśli dziewczyny były zaprzątane już przygotowaniami do śmierci, jakkolwiek dramatycznie to nie brzmi. Chciała pożegnać się z rodzicami, ale nie mogła nawet wysłać prostego SMS-a. Ostatnie jej słowa do matki to jakieś liche zapewnienia, że wróci. Nie wróci. Nie ma jak.
Spojrzała kątem oka na Ryana, w jednym momencie poważniejąc i wracając całą swoją uwagą do Ailena. Łagodny uśmiech rozjaśnił jej twarz, kiedy chłopak skończył mówić, jednak zmatowiony błękit jej smutnych oczu mówił sam za siebie.
Ai… no rany. Przepraszam, tak? Przepraszam i przepraszam, przepraszam, przepraszam. Co ja ci teraz zrobię, noo? Nie cofnę przecież czasu, nie kupię paczki słodyczy. Nie możesz po prostu zapomnieć? – Jęknęła, nawijając kosmyk jasnych włosów na palec. Szczerze mówiąc to nie była pewna, czy Ai jej w ogóle wybaczy. I tego bała się najbardziej, bo jej zależało. A chciała mieć tu kogoś, kto jej nie zje, a Ai był najlepszym kandydatem. Ba! Jedynym! Zerknęła na niego jeszcze raz, w końcu jednak spuszczając wzrok na ziemię i opierając się plecami o drzwi. Zerknęła z ukosa na Grimshawa, powstrzymując się przed uśmiechem. Bo głupio byłoby śmiać się z samej siebie! Czuła, jakie to wszystko jest głupie i wiedziała, jak traktuje ją ta dwójka - dla nich była jedynie bachorem, który przypałętał się tu przez przypadek i zaczął robić kłopoty, będąc jedynie uciążliwym zwierzątkiem do wykarmienia. Ciężko tylko stwierdzić, czy będą karmić czy nią. Mięśnie na jej ciele napięły się, kiedy usłyszała słowa mężczyzny. Była na przegranej pozycji, bo dopiero teraz zorientowała się, w jakie bagno sama się władowała. W wyrazie zdziwienia uniosła brwi do góry, kierując zaskoczone spojrzenie na Jaya. Żartował sobie, prawda? Kiepsko, ale z jego poczuciem humoru to nic dziwnego - na pewno sobie żartował! Zwłaszcza, że ona też nie mówiła poważnie o sprzątaniu, bo jakoś nigdy się do tego szczególnie nie przykładała w domu. Podstawy znała - przynieś, podaj, pozamiataj. Ale nic poza to. Otworzyła lekko usta, przez krótką chwilę chcąc zaprotestować i zrobić cokolwiek, żeby jej pożal się Boże “Pan” zamknął już paszczę i przestał pierdolić głupoty. Rzecz w tym, że on był całkiem poważny. A Winnie nie miała nawet za dużego wyboru, jak tylko odsunąć się od drzwi z cichymi słowami na ustach:
Dobrze. – Zerknęła za zamykającymi się drzwiami.
Kim jest Kurt?
Spojrzenie pełne pretensji znów padło na Ailena, który najwyraźniej został przez dziewczynkę obwiniony o nazywanie się inaczej niż chciała. Mimo to nie miała siły się z nim o to kłócić, więc tylko zaśmiała się pogodnie, rzucając luźno:
Ty jesteś Kurt, co nie? Miło mi poznać. – Pokręciła głową ze śmiechem, nie chcąc robić z tego nie wiadomo jakiej afery. Toż to tylko imię! Sama nie przedstawiała się często prawdziwym, choć wydawało jej się, że przy tych wszystkich strasznych ludziach będzie musiała się niedługo przyzwyczaić do swojego Kubusia Puchatka.
Wracając do kwestii powierzonego jej SUPER-HIPER-DUPER-PUPER WAŻNEGO zadania - nie miała za dużego wyboru. Omiotła spojrzeniem zasyfione pomieszczenie, zniesmaczonego Ai’a, a na koniec własne ręce. Od czego miała niby zacząć? Kucnęła przy swoim plecaku, odpinajac ze szczęknięciem sprzączki i szukając jednej z bluzek, którą mogłaby jakkolwliek wykorzystać.
Przykro mi, że tak to wszystko się toczy, Ai. – Zagaiła temat, wyciągając jakąś niebieską i przydużą koszulkę. Poczłapała z nią do łazienki, podnosząc lekko głos, żeby chłopak mógł ją usłyszeć, a w tym samym czasie zwilżyła ją lekko, oblewając wodą prowizoryczną ścierkę. – Nie chciałam cię urazić. Zachowałam się beznajdziejnie głupio, przecież wiem. I ponoszę konsekwencje, o to nie musisz się martwić. – Uniosła kącik ust, wracając do salonu i rzucając skrawek materiału na stół. Westchnęła ochryple, pokasłując i uklękła przy meblu, który zaczęła leniwie wycierać. – Nie mógłbyś mi chociaż wytłumaczyć, co jeszcze jest nie tak? Wiem, że je... – Przerwała, kaszląc mocno. Wszystko sprawiało jej okropny ból, a w ustach po każdym ataku spowodowanym wirusem czuła metaliczny smak krwi. – Bardzo cię przepraszam i nie chcę, żebyś był na mnie taki zły. – Wróciła do wycierania kurzy z blatu, wstając po chwili i podchodząc do komody, zasłaniającej najwyraźniej jakąś wyrwę w ścianie. – Nie wiem, co jeszcze mam ci powiedzieć. Kolejne przeprosiny są już bez sensu. Wszystko zależy naprawdę od c... – Krótkie kaszlnięcie i przetarcie drewna. – ... ciebie. – Zerknęła na chłopaka wyczekująco, po chwili jednak decydując się ruszyć do kuchni. Tam też przecież jest brudno!
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 25.12.13 18:38  •  Personal hell {dom Ryana}. - Page 3 Empty Re: Personal hell {dom Ryana}.
Personal hell {dom Ryana}. - Page 3 GbylG Ciekawe co byłoby lepsze. Wieczne usługiwanie takiemu tyranowi jakim jest Ryan, czy pałętanie się po Desperacji w poszukiwaniu jakiejkolwiek nadziei na ułożenie sobie życia. Pewnie dla Verne odpowiedź jest oczywista, ale… jak się wie co należy robić to samotne życie w tak paskudnym miejscu nie ustawia się od razu na straconej pozycji. Można by się podczepić pod jakąś grupkę, albo nauczyć zabijać i kraść na własną rękę. Przynajmniej ma się poczucie wolności i nie trzeba latać jak posłuszny pies do jakiegoś wielkoluda na każde jego zawołanie. Co prawda jakoś marnie wygląda wizja trzynastolatki biegającej po Desperacji ze sztylecikiem w łapce i wrzeszczącej Zarżnę każdego, kto nie da mi żarcia!, ale praca jako pokojówka u szarookiego też nie jest zbyt kolorową opcją na spędzenie reszty czasu na tej planecie, szczególnie, że zapowiadało się na bardzo długi żywot.
Personal hell {dom Ryana}. - Page 3 GbylG Dopóki Ryan nie opuścił domu, Ai nie odzywał się ani słowem do blondynki, racząc ją tylko mało przychylnymi spojrzeniami i cichymi bąknięciami pod nosem. Jej przeprosiny nie robiły na nim absolutnie żadnego wrażenia, a nawet trochę go irytowały. Dlaczego ona tak często zmienia zdanie? Raz na niego powarkuje i mówi, że zachowuje się jak bachor, a raz zatapia go tsunami przeprosin, namolnie prosząc o wybaczenie. Jak się obdarza kogoś niechęcią to chyba z czystej logiki brnie się w tą niechęć do końca, a nie po pięciu minutach zmienia zdanie i zaczyna patrzeć jak na przyjaciela, prawda? Niby Ai powinien wykazać się jakimkolwiek zrozumieniem względem blondyneczki, wszak sam kiedyś wylądował w takim bagnie, mając mniej więcej tyle samo rozumu w głowie, co teraz Verne, ale zmiana nastawienia przychodzi mu bardzo ciężko.
Personal hell {dom Ryana}. - Page 3 GbylG I.. klaps~
Personal hell {dom Ryana}. - Page 3 GbylG Został trzepnięty w łepetynę. Jeśli Ryan chciałby jakoś zaprezentować osóbkę, która nosi miano Kurt, to zdecydowanie lepszą opcją byłoby poproszenie o uniesienie ręki do góry. Przynajmniej nie popsułby Kotowi fryzu... który i tak był przez cały czas roztrzepany w artystycznym nieładzie.
Personal hell {dom Ryana}. - Page 3 GbylG Odruchowo wydał z siebie stłumione piśnięcie i poleciał delikatnie do przodu, natychmiast łapiąc się za tył głowy. Uderzenie nie było jakoś specjalnie silne, ale i tak dało się odczuć tak wielką łapę na tak drobnym łbie. Obdarzył szarookiego spojrzeniem pełnym niesmaku i pretensji i choć tliło mu się na języku jakieś mało kulturalne słówko, to zachował jako-takie milczenie, coby nie zarobić jeszcze raz od drugiej strony głowy – w nos.
Personal hell {dom Ryana}. - Page 3 GbylG Przy okazji o tobie też nie zapomnę
Personal hell {dom Ryana}. - Page 3 GbylG I tutaj było już pewne, że i tak pewnie w ten nochal dostanie. Ale trudno się mówi, może zdąży się uchylić, nie? Huh.. warto mieć marzenia- Zresztą teraz ma trochę większe zmartwienia; musi pilnować smarkuli do momentu powrotu swojego pana, a to oznacza, że musi być czujny… a to z kolei wyklucza możliwość przespania się wygodnie na materacu. Tragedia.
Personal hell {dom Ryana}. - Page 3 GbylG - Bez wzajemności. – burknął pod nosem, zostając zdemaskowanym. Nie żeby pałał niechęcią do swojego prawdziwego imienia. W sumie to mu wisiało, jak się do niego zwracają… no, byleby to nie był „kurdupel”. Mimo wszystko wolałby pozostać choć trochę anonimowy dla swojej nowej, przymusowej koleżanki, bo tak byłoby dla niego po prostu lepiej. Zaraz zacznie się dopytywać skąd ta ksywka, dlaczego taka, czemu się jej nie przedstawił normalnie, jak ma na nazwisko, jak ma na imię jego mama, tata, babcia, pies, chomik i rybka… aż wyjdzie na to, że będzie musiał wyspowiadać się z tego, jakie ma dzisiaj gatki.
Personal hell {dom Ryana}. - Page 3 GbylG Westchnął ciężko i policzył sobie w myślach do dziesięciu. Emanowanie złością w tym momencie nie byłoby zbyt dobrym pomysłem. Jeszcze straci kontrolę, zadźga niewinną trzynastolatkę i dostanie po mordzie od Ryana za upaćkanie jego sofy krwią. Ale z tego co widział, używanie przemocy wobec Winnie nie było jakoś szczególnie potrzebne. Sama zabrała się do sprzątania tego całego chlewu, bez ponagleń Ailena. I to się chwali.
Personal hell {dom Ryana}. - Page 3 GbylG - Tak. Są bez sensu. – przytaknął opierając się plecami o ścianę. Tak jak dotychczas był nienaturalnie spięty, tak teraz spróbował całkowicie się rozluźnić. Obok niego nie siedział już gigant o szarych oczach, więc miał dla siebie więcej miejsca, a to zdecydowanie działało na plus. – Ale nie chcę z Tobą rozmawiać. Po prostu sprzątaj i nie dawaj mi żadnych powodów do wstawania z materaca. – odparł już troszeczkę spokojniej. Ano nie miał ochoty dodatkowo wnerwiać dziewczynki, bo choć jest ona absolutnie niegroźna to ciut irytująca. Trzeba uważać, żeby znowu nie zaczęła skomleć jak mały szczun, ukazując swe wielkie niezadowolenie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 25.12.13 20:34  •  Personal hell {dom Ryana}. - Page 3 Empty Re: Personal hell {dom Ryana}.
W jej sytuacji nic nie było “lepsze”. Obie opcje były do dupy i najlepszym wyborem w tej sytuacji było wpakowanie sobie czegoś w łeb. Verne patrzyła na wszystko przez różowe okulary tylko do pewnego momentu, dopóki nie zorientowała się, że nie ma już wyjścia; mimo to musiała być silna i jakoś przetrwać tę beznadziejną sytuację, w jakiej postawili ją Ryan i Ailen, żeby na koniec po prostu umrzeć. Umrzeć. Dosyć banalne zakończenie w porównaniu do dram, które miała przedtem przeżyć. Ale co z tego? Przecież narodzi się na nowo! W mniej lub bardziej trzeźwej formie potwora, który będzie jadł wszystkie napotkane żywe istoty. Ewentualnie kamienie. Kamienie są dobre na niestrawność. Nie żebym wiedziała to z własnego doświadczenia. Ja nie jem kamieni, ot.
Ale nieważne.
Błętkitne spojrzenie blondynki, które non-stop wodziło za Ailenem było pełne wyczekiwania i naglącej prośby, żeby w końcu jej wybaczył. Może i nie była aż tak stabilna w swoich postanowieniach, ale miała zbyt łagodną naturę, żeby się długoterminowo gniewać. Zaczynając od tego, że nie była ani chwilę szczerze zła, a jedynie próbowała jakoś podnieść się na duchu, spojrzeć na to bardziej zdecydowanie i w końcu stworzyć sobie iluzję, że wszystko jest pod kontrolą. Rzuciła na blat stołu wilgotną i zakurzoną już szmatkę, mimo to z lekkim wyrazem obrzydzenia na twarzy wykrzywiając się, kiedy w powietrze uniósł się tuman kurzu. Ryan, sprzątasz tu czasem czy od tych 48149164186 lat mieszkasz w takim syfie? Jęknęła cicho, pochylając się do przodu i z cichym kaszlnięciem przesunęła skrawkiem materiału po zabrudzonym drewnie. Uśmiechnęła się lekko, zerkając na niego kątem oka. Szczerze mówiąc nie zniechęciły jej ostre słowa chłopaka, a wręcz trochę uradowały. Lepiej, że się odezwał, niż gdyby nic nie mówił, prawda? Znów wyciągnęła się, wręcz pokładając się na meblu i ze śmiechem odparła:
Okej. ~ – Przyciągnęła do siebie mokry łachman, rzucając go tym razem na kuchenkę. Jeszcze trochę i skończy, a może i po drodze pogodzi się z Wymordowanym? – W sumie dużo się dzisiaj działo. Ale przynajmniej nie było burzy. Ładna pogoda i w ogóle, a nawet wiesz, co nam się przytrafiło w tych całych… no. Tam, gdzie poszłam! Wieeesz?~ – Wyszczerzyła się do siebie, przesuwając szmatką po palnikach, pokrętłach i kratce, którą potarła mocniej, żeby zeskrabać gnijącą już powoli warstwę tłuszczu; brawo, syfiarzu. Bezdomni mają czyściej w… no. Pod mostem, o. Winnie spojrzała na niezmywalną, czarną skorupę, rzucając na nią ścierkę. Łatwiej zakryć i odpocząć; i tak się napracowała jak na jeden dzień, miała powoli dosyć. Dlatego teraz zawróciła na pięcie z miłym uśmiechem wróciła do salonu. Szczerze mówiąc nie sądziła, żeby Ailen jakkolwiek miał się przejąć nakazem Grimshawa do pilnowania małolaty - nie była to raczej jakaś szczególna robota, a dziewczynka z czystej obawy i strachu przed srebnookim mężczyzną chciała dopełnić powierzonego jej zadania. Oparła się o framugę drzwi, a po chwili milczenia klasnęła w dłonie i kontynuowała pasjonującą opowieść:
Koszary, o! No nieważne. W każdym razie tam sobie siedzieliśmy z tym panem, rozmawialiśmy, a tu nagle jakiś szum, ryk i buuum! Mówię ci, takie wielkie coś nam wylądowało obok, a jak jeszcze spojrzałam przez chwilę, zanim on mnie zgarnął i uciekliśmy, i wiesz co? I to był smoook! Taki ogromny, prawdziwy smok! – Wyrzuciła rączki w górę z wielkim uśmiechem na ustach i iskierkami w niebieskich ślepiach. Jednak pomimo swojego ogromnego entuzjazmu nie wierzyła, że to przekupi Ailena. W każdym razie miała gdzieś w sercu odrobinę niepewności co do swoich metod. Zwłaszcza, kiedy usłyszała gorzkie słowa, które padły z jego ust. Powoli zaczynała mieć dosyć samej siebie i popełnianych błędów, które jak na złość pojawiały się w masowych ilościach i nie chciały przestać się namnażać. Jak wirus jakiś, wrr.
Verne przeczesała dłonią włosy, wypuszczając ze świstem powietrze. Leniwie oderwała się od ściany, podchodząc bliżej materaca i po raz pierwszy od dłuższego już czasu znajdując się tak niedaleko Ai’a. Kucnęła, opierając się kolanami o prowizoryczną kanapę i spojrzała mu w żywe jak dwa płonące punkciki oczyska, unosząc kąciki ust w delikatnym uśmiechu. Było jej trochę niedobrze, chciała pozbyć się drapiącego uczucia w gardle, jednak mimo to szybkim ruchem zarzuciła mu ramiona na szyję, uważając, żeby nie dotknąć poparzonego brzucha chłopaka. Przyciągnęła go do siebie, kładąc brodę na jego ramieniu i delikatnie tuląc się ze łzami w oczach.
Ai, przepraszam. – Jęknęła, pociągając nosem. – Nie chcę, żebyś się złościł. Nie chcę, żebyś burczał i furczał, bo nigdy nie byłam przecież na ciebie zła i smutno mi, że ty jesteś. Nie możesz przestać się złościć, albo po prostu wytłumaczyć mi, co robię nie tak? – Brała go na litość? Może troszkę. Poluzowała uścisk, przyklękając koło niego ze spojrzeniem błękitnych oczu zaczepionym na jego twarzy. – Nie kłóćmy się.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.12.13 15:14  •  Personal hell {dom Ryana}. - Page 3 Empty Re: Personal hell {dom Ryana}.
Personal hell {dom Ryana}. - Page 3 GbylG Perspektywa zostania w chacie szarookiego nie napawała go szczególnym optymizmem, ponieważ jak wcześniej było wspomniane, musi być non stop czujny i nie spuszczać oka z dziewczynki. Co prawda nie było to dla niego jakieś specjalnie trudne, ale za to cholernie nużące. Przeleciał się dzisiaj z trzy razy po samej Desperacji, już nawet nie wliczając w to wędrówki po samym Mieście-3, bo w końcu coś do tego pamiętnego wieczora, gdy to  włamał się do Domu Pumpkinów musiał robić, nie? Nogi mu po prostu odpadały. A klatka piersiowa co chwila miała jakieś dziwne przebłyski, jakby jej się przypominało, że też w sumie musi go boleć. Ten dzień nie zapisze się zbyt kolorowo w wielkiej księdze życia Ailena, ale jakoś trzeba to przetrwać, prawda?
Personal hell {dom Ryana}. - Page 3 GbylG Tak jak na początku myślał, że jego zadanie będzie opierało się tylko na siedzeniu i wgapianiu się w blond trzynastolatkę, tak teraz zaczynał w to szczerze wątpić. Verne błagała go o wybaczenie, a gdy Ai jasno przedstawił jej jak się sprawy mają… zaczęła znowu cukrzyć. Co jest z nią nie tak? Przeżywa szok w taki dziwaczny sposób, czy co? Zastanowił się w myślach, nieświadomie unosząc jedną brew do góry. Ano przerażony człowiek robi różne rzeczy. Napad paniki, nerwowy uśmiech, wyrywanie sobie włosów… ale takich pochyłych stanów emocjonalnych to jeszcze nie widział. Raz jest smutek, raz gniew, a raz cud, miód i orzeszki, bo tak nagle zaczęło być fajnie.
Personal hell {dom Ryana}. - Page 3 GbylGOwa pasjonująca opowieść jakoś nijak go wciągnęła. Owszem, słuchał jej, bo w sumie i tak nie mac lepszego do roboty, acz trzeba zaznaczyć, że nie robił tego z promiennym uśmiechem, z niecierpliwością oczekując co było dalej. Szczególnie, że historia smarkuli rozpoczynała się w tak desperacki sposób, że aż żal serce zalewa. Pogoda? A co mnie do cholery obchodzi pogoda?
Personal hell {dom Ryana}. - Page 3 GbylG I pewnie prychnąłby coś pod nosem, żeby nie opowiadała bajek i wracała do roboty, ale coś go tknęło w tej opowieści. Nie zwrócił szczególnej uwagi na opis tego wielkiego stworzenia, bo na dobrą sprawę dla Winnie to nawet Ryan był jakimś olbrzymem, ale… uciekli, tsa? I tutaj dziewczynka złapała go w swoje szpony. Zainteresował się, było to widać, acz nie przerywał przesyłania niechętnych spojrzeń i generalnie jeszcze nie wyłączył wokół siebie aury gniewu. W sumie teraz zaczęło go to wszystko zastanawiać. Wcześniej mówili coś o komplikacjach, a Ryan raczej rzadko miewa takie nagłe zmiany rozkazów, jakie miały dzisiaj miejsce. I… w sumie szarooki wspominał coś o podziurawionym koledze. Wiadomo, że to nie był smok, o którym teraz tak namiętne opowiada niebieskooki krasnal, ale.. Ai zaczął czuć ciekawość. Co się stało w Koszarach?
Personal hell {dom Ryana}. - Page 3 GbylG Interesujące. Szkoda, że smoki nie istnieją. – odparł obojętnym tonem, przewracając teatralnie oczami. Mimo wszystko nie wierzył, że jakiś gadzi olbrzym przyleciał ot tak sobie do Koszar w poszukiwaniu zamku z księżniczką do pilnowania, ale to nie tak, że przestało go to wszystko interesować. Owym smokiem mógłby być jakiś Wymordowany po bardzo nieciekawym przebiegu mutacji, albo nawet nowa zabaweczka S.SPEC, ale jedno było dla Ai’a pewne. To coś naprawdę musiało sprawiać wrażenie niebezpiecznego, skoro Ryan od razu zwiał z Koszar zabierając ze sobą blondyneczkę. Gdyby to był zwykły wariat z psim pyskiem, krowimi nogami i skrzydłami nietoperze to by sobie przecież poradził bez trudu.
Personal hell {dom Ryana}. - Page 3 GbylGZ rozmyślań wyrwała go nieprzyjemna bliskość dziewczynki. W takim stanie jest nieprzewidywalna toteż Ailen nie skakał z radości gdy znalazła się blisko niego. Wbił się plecami w ścianę i już chciał się od niej jakoś wymigać kiedy to… został przytulony? …. SERIO? Dziewczyno, on ma wkurw taki, że pół wioski by chętnie rozniósł w drobny mak, albo przynajmniej zakatował bestialsko jakiegoś szczura, żeby się wyżyć, a tobie nagle zachciało się czułości? Chyba nie muszę mówić, że początkowy wyraz twarzy Kota to przepięknie wymalowane WTF?! na mordzie.
Personal hell {dom Ryana}. - Page 3 GbylGNie kłócę się. Ja tylko odpowiadam na Twoje pytania, które i tak niczego nie wnoszą i nijak przyczynią się do poprawy sytuacji, w której się znalazłaś. Strasznie mnie tym wkurwiasz. – odparł całkiem spokojnie, acz trudno nazwać ton jego głosu miłym. Cóż.. w sumie nawet odpowiedział jej na pytanie „co robi nie tak” – zadaje pytania. Jak każda baba oczywiście musi zawracać dupę i absolutnie nie jest świadoma tego, jak tragicznie pogarsza tym swoje położenie. Gdy uścisk trochę się poluzował Ai po prostu plasnął ją palcami w czoło z siłą może nie tak wielką, aby złamać jej kark, czy nawet pozostawić jakiś czerwony, piekący ślad po uderzeniu, ale na pewno na tyle mocno, aby trochę się od niego odsunęła lub plasnęła tyłkiem o posadzkę, spadając z materaca. – Nie dotykaj mnie. – fuknął patrząc na nią… z góry? Nieważne w jakiej pozycji by się nie znalazła – czy jednak spadła z tego materaca, czy mimo wszystko zachowała jako-taki pion – spojrzenie Kurta było tak przepełnione wyższością i przerażającą powagą, że mógłby być nawet dwa piętra niżej, a i tak sprawiałby wrażenie pana całej sytuacji.
Personal hell {dom Ryana}. - Page 3 GbylGPanienki tak lubią do niego lgnąć, co w sumie powinno napawać go optymizmem czy nawet dumą… ale czemu akurat ta dama musi być trzynastoletnim bachorem z buźką przerażonego dziecka z i irytującym usposobieniem? Kurt zgłasza reklamację.
Personal hell {dom Ryana}. - Page 3 GbylG Dalej jest tu syf. – burknął szybko ogarniając spojrzeniem pseudo salon. – Jeśli chcesz jakąkolwiek szansę na przeżycie, lepiej nie próbuj udobruchać mnie tylko tego Twojego „pana”, a on zdaje się kazał Ci tu sprzątać. – mruknął, patrząc na nią karcąco.
Personal hell {dom Ryana}. - Page 3 GbylGNo, a na sam koniec obiecany fragment z trawieniem, który został w pełni zaiwaniony z polskiej wikipedii: Trawienie pokarmu – złożony proces enzymatycznej hydrolizy wielkocząsteczkowych związków chemicznych w prostsze, w celu ich wchłonięcia i przyswojenia przez organizm. W zdecydowanej większości trawienie jest charakterystyczne dla zwierząt (wyjątkiem są rośliny mięsożerne). … nic z tego nie kumam, ale generalnie chciałaś to masz-
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.12.13 15:14  •  Personal hell {dom Ryana}. - Page 3 Empty Re: Personal hell {dom Ryana}.
Ten dzień ogólnie był pełen wrażeń. Poczynając od wdarcia się do jej domu kotowatego, aż do sprzątania domu jakiegoś tyrana. Verne miała już dosyć i marzyła o ciepłym łóżeczku, w którym mogłaby się położyć i zasnąć. Zdecydowania byłoby to lepszą opcją niż ślęczenie w jednym pomieszczeniu z osobą, która najwyraźniej nie cierpiała jej z całego serca; aż czuła nienawistną aurę bijącą od Ai’a i zdecydowanie wolała nie znajdować się teraz w polu jej rażenia.Wszystkie te emocje kumulowały się w jej serduszku i nie trzeba było długo czekać, żeby pękła jej żyłka lub… no właśnie. Verne była na skraju wyczerpania i odechciewało jej się nawet błagać i przepraszać chłopaka, który zachowywał się jak obrażona baba w ciąży, a z tego, co widziała u siebie w domu, to nie miał jakiegoś szczególnie dużego brzuszka. Wiedziała, że na nic zdadzą się jej starania, a mimo to próbowała. Próbowała odkręcić wszystkie swoje słowa, naprawić to, co popsuła, a jednak Wymordowany pozostawał nieugięty, co doprowadzało Winnie do jeszcze drastyczniejszych środków. Nie chciała słodzić, płakać, brać go na żadne sposoby, bo miała zwyczajnie powyżej uszu tego obrażania się i burkliwego tonu. Gdyby wytłumaczył jej w prosty sposób, byłoby całkiem dobrze. A tak to co miała robić? Uśmiechnęła się szeroko, patrząc na nieciekawy i apatyczny wyraz twarzy Ailena. Nie chciał jej słuchać? Okej. Mimo to Verne nie chciała się jeszcze poddać - nawijała i nawijała, chociaż było jej bardzo ciężko i łzy cisnęły się do oczu. Musiała być dzielna, co nie? To nie czas, żeby się mazać!
Najlepiej by było, gdybyś się zam…
Nie, nie!
Bystry wzrok dziewczyny wychwycił coś innego w Kocie. Smoki były ciekawe? A nie, przecież nie istniały. Lekkie zdziwienie odbiło się w oczach trzynastolatki, bo to ona powinna tak twierdzić, skoro nie pochodziła ze świata, gdzie każdy obywatel mógł mieć rogi, skrzydła, uszy i ogony. Myślała, że dla kogoś takiego jak Kurt normalnym będzie fakt, że latają tu smoki. Dlatego teraz jasne brwi Ver powędrowały ku górze, kiedy usłyszała niebezpośrednie oskarżenie o kłamstwo. Istniały, tego była pewna. Nie uciekała przed królikiem ani chodzącym wafelkiem! To była zdecydowanie przerośnięta jaszczurka, która nie poruszyła Ryan’a, a mimo to nie chcąc się z nią użerać, mężczyzna wziął nogi za pas, łaskawie nie zostawiając jej na pastwę losu. Krótkie wzruszenie ramion dziewczynki mówiło samo za siebie, jednak cichym szeptem dodała:
Nie musisz mi wierzyć. – Bo nie musiał. W sumie Verne nie spodziwała się jakiejś radosnej reakcji nawet, gdyby Ailena zaciekawiło jej cokolwiek z tego, co mówiła. Teraz tylko spojrzała mu w oczy, unosząc lekko kącik ust ku górze. – Zawsze możesz spytać Ryana. Jemu raczej uwierzysz, hm?
Szczerze mówiąc było jej niedobrze od tej bliskości. I gdyby nie chciała załagodzić konfliktu, nigdy by się tak do niego nie zbliżyła, bo już teraz żałowała. Kolejne i kolejne gorzkie słowa chłopaka raniły ją jeszcze mocniej, a Winnie nie chciała już tego znosić. Już nawet chciała sama się odsunąć bez żadnego dodatkowego słowa, jednak nagłe pacnięcie w czółko spowodowało, że zachwiała się i poleciała na ziemię, boleśnie uderzając się przy tym w… no. Cztery litery. Spojrzała na niego z wyrzutem, zakrywając usta dłonią i kaszląc boleśnie, przy okazji czując zdzierane gardło i metaliczny smak krwi w ustach. Miała już dosyć tego przekonywania go do siebie. Ostatecznie. Rzuciła mu spojrzenie przepełnione jakimś osobliwym smutkiem, uśmiechnęła się i wstała ociężale z ziemi. Z krótkim “Jak chcesz.” na ustach skierowała się do kuchni, gdzie wróciła do drapania i skrabania tłuszczu z kratki kuchennej. Patrząc na obsypujący się na palniki osad, podniosła osłonkę i zaczęła w milczeniu go zbierać na ścierkę, by potem cały syf wyrzucić do kosza na śmieci. Zerknęła na względnie czyste urządzenie, potem w stronę salonu, gdzie spoczywał jaśnie książę. Nie miała zamiaru się z nim dłużej kłócić, bo była pewna, że do niczego to nie doprowadzi, a jedynie pogorszy jej sytuację. Odkaszlnęła, zakrywając usta dłonią, a kiedy ją oderwała od twarzy, zobaczyła niewielką kropelkę krwi. Taki widok był obrzydliwy. Szybko wytarła rękę o spodnie, wracając do przecierania szafek i blatów, z których kurz unosił się do góry i opadał na jej skołtunione od biegów włosy, drażnił nos, przez co co jakiś czas kichała cicho, wciąż nie przestając ścierać tego samego miejsca. Ai już przegiął i nie miała zamiaru dłużej ciągnąć dyskusji. Wystarczało jej łez jak na jeden dzień.

// Gomen za długość. :C
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.12.13 2:36  •  Personal hell {dom Ryana}. - Page 3 Empty Re: Personal hell {dom Ryana}.
Personal hell {dom Ryana}. - Page 3 GbylG Kto by pomyślał, że nie tylko jemu cierpliwość może się kiedyś skończyć. Kłamstwem byłoby zaprzeczyć, że Ai traktował Verne gorzej niż psa. Po części wyżywał się na niej, chcąc przelać całą swoją złość związaną z dzisiejszym dniem w niekulturalne odzywki i niedelikatne odnoszenie się do przerażonej dziewczynki. Trudno nie nazwać go cholernym egoistą i drażliwą – jak to ujęła osoba poprzedzająca moją wypowiedź – babą w ciąży. Jednak kto by się nie wściekł doznając dziś tylu irytujących rzeczy co czarnowłosy chłopak? Miał prawo mieć zły humorek, choć istotnie powinien on wykazać się większym zrozumieniem dla blondynki. Szczególnie, że kiedyś przechodził dokładnie to samo. Każdy Wymordowany ma swoją historię, wszak większość z tej paskudnej rasy, kiedyś była normalnymi ludźmi. Ailen, gdy wywalono go za mury i oficjalnie zapoznało z faktem, że nie żyje, też kompletnie nie wiedział co zrobić. Do domu by nie wrócił, bo już praktycznie nie miał po co, a szlajać się na własną rękę byłoby niebezpiecznie. Kot miał o tyle szczęścia, że znalazła go pewna przedstawicielka jego nowego gatunku i zadbała o to, aby Kurt przeżył w tym całym gównie zwanym Desperacją oraz nie stracił kompletnie głowy przez wirusa. Historia jest o tyle zabawniejsza, że jego wybawicielka była nawet właściwie podpisana: Lucky. Śmiesznie, prawda?
Personal hell {dom Ryana}. - Page 3 GbylG Spodziewał się, że tak jak słodko Verne podeszła do tematu, tak słodko będzie go dalej ciągnąc przez jeszcze długi, długi czas. Ano zapamiętał ją jako osóbkę dosyć natrętną, zadającą miliardy głupkowatych pytań, które mimo iż nic nie wnosiły do życia, to w sumie pozwalały lepiej się poznać. Verne z imprezy halloweenowej nawet co nie co wyniosła o Charcie - lubi koty, kocha jeść i ma fajne zęby - więc powinna być z siebie dumna. Nawet z tak trudnej i małomównej persony jaką jest Ailen, udało jej się wyrwać kilka pomniejszych informacji, które.. ha.. nawet były prawdziwe! A o ich autentyczności mogła się bardzo łatwo przekonać, najzwyczajniej w świecie łącząc ze sobą wszystkie fakty. Lubi jeść, bo zażerał się w rezydencji słodyczami, a ponadto okradł lodówkę Ryana z jakiejś wędliny. Ma fajne zęby, bo wydłużone kiełki okazały się nie być jakimiś tam podrzędnymi protezami, a najprawdziwszą bronią usadowioną w jego szczęce, o czym mogła się przekonać choćby w jej własnym domu.  Lubi koty, bo… sam nim jest? I właściwie co chwila pałęta się po domu szarookiego, który z „mruczkiem” też ma sporo wspólnego, choć tutaj można by się zawahać w kwestii uczuć. Ai jakoś nie pała szczególną miłością do swojego właściciela, ale skoro mu służy, to coś musi w tym wszystkim być, prawda? I Winnie mogłaby sobie pomyśleć, że chodzi o ten koci procent w ciele Ryana~ Tak więc blondynka nie powinna tracić nadziei w kwestii udobruchania Ailena, bo da się go zagadać, tylko trzeba odpowiednio długo męczyć i nie zwracać uwagi na nieuprzejmości z jego strony. Ale cóż.. Verne straciła wszelkie chęci i stała się tak nieprzyjaźnie obojętna w stosunku do Kurta, że aż w chwili obecnej przypominała jego żeńską wersję, z tą różnicą, że ona była ciut ładniejsza. Przeklęte mutacje trochę Kurta oszpeciły.. no, chyba, że kogoś podniecają kocie oczy i kły jak u jakiejś bestii- Wtedy wszelkie udziwnienia można by uznać za egzotyczne, dzikie atuty jego ciała. Co kto lubi, he~
Personal hell {dom Ryana}. - Page 3 GbylGTaaa, zapytam o ile nie będzie chciał mnie ukatrupić, gdy wróci. – bąknął pod nosem z niechęcią odrzucając od siebie myśli dotyczące smoka. Ciekawił go on jak jasna cholera, ale zmartwienia Kota, jakie teraz nad nim ciążyły były chyba znacznie ważniejsze. Ano właśnie sobie uświadomił, że i tak czy siak jest na przegranej pozycji  - zostanie ukarany. W ciągu tych kilku czy kilkunastu lat służby u szarookiego, zdążył się przekonać, że Ryan choć jest na ogół spokojny to gdy coś mówi – tak się dzieje. Taki se magik. Sadystyczny czarodziej czy też prorok, którego przepowiednie solidnego wpierdolu zawsze mają miejsce w niedalekiej przyszłości. A o ile mniejszego kotka pamięć nie myli, większy kotek już dwa razy przepowiedział mu karę. Ów fakt nie napawał Kurta szczególnym optymizmem. Ba, nawet przyczynił się do wyraźnej zmiany jego nastroju, który mogła zauważyć nawet uwijająca się po mieszkaniu dziewczynka. Wyraz jego twarzy przedstawiał teraz coś na wzór niepokoju. Poza tym uczucie bezsilności, jakie mu teraz towarzyszyło skutecznie wytrąciło mu z głowy nastroje na foszki. No, a przynajmniej na razie. Oh.. on już czuje te kły w drugim płatku swojego ucha i niestety, ale go ta myśl nie podnieca.
Personal hell {dom Ryana}. - Page 3 GbylG Cóż, ze względu na to, że w końcu osiągnął to, czego tak złośliwie domagał się przez cały czas spędzony z niebieskooką, nie miał już za wiele do roboty. Dała mu spokój, zamknęła się i.. i co? No i właśnie nic. Wiedział, że teraz zrobi się cholernie nudno, acz oczywiście niech nikt sobie nie wyobraża, że Ai zatęskni za głosikiem trzynastki. Nie, on po prostu znajduje sobie nowy powód do marudzenia~
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.12.13 15:54  •  Personal hell {dom Ryana}. - Page 3 Empty Re: Personal hell {dom Ryana}.
Verne czuła się traktowana gorzej niż pies. I wiedziała, że jej sytuacja się nie polepszy, no ale… kogo to teraz obchodziło? Patrzyła na okrągłą plamę po kubku z kawą, widząc przed sobą czarną przyszłość, która najwyraźniej nie polepszy się na przestrzeni następnych dziesięciu, piętnastu, stu czterdziestu dwóch lat - niezależnie od tego, czym się stanie po śmierci. Sama siebie jednak podziwiała, że tak szybko udało jej się ogarnąć całą sytuację i, cóż, zwyczajnie zrezygnować z dalszych starań. Po co jej Ailen za przyjaciela, skoro za parę miesięcy może będzie już jedynie toczyć pianę z ust i szukać świeżego mięsa, które się napatoczy się pod kły. Po co jej Ryan za byle jakiego “opiekuna”, skoro za parę miesięcy to on wpakuje jej kulkę w ramię, żeby nikogo nie zagryzła. Na chwilę obecną Winnie zdawała sobie sprawę z tego, że nie powinna się już łudzić i marzyć o lepszym jutrze - najwyraźniej bracia Grimm się nie mylili i świat mimo wszystko był pełen złych wilków i czarownic, które tylko czyhały na niewinne koźlątka. Mimo to podejście Kota trochę ją rozbrajało, bo myślała, że wykaże się większą empatią.
Ja tam się nie dziwię chłopakowi.
Może i rac... – Szepnęła do siebie, urywając jednak w pół słowa z powodu intensywnego kaszlu. Zasłoniła dłonią usta, a po chwili poczuła ciepłą ciecz spływającą jej po brodzie. Co się w ogóle działo? Verne stała w bezruchu, patrząc otępiale na czerwoną rękę; jej twarz wyrażała obrzydzenie wymieszane z przerażeniem, kiedy dziewczyna nerwowo wycierała się w niegdyś białą, a teraz brązowo-szaro-bordową bluzkę. Zmrużyła oczy, wracając do upartego i mocnego wycierania blatu; jeszcze trochę i cały dom będzie lśnił, a ona w końcu wyjdzie z tego piekła. Z krótkim warknięciem zgarnęła szmatkę i poszła do łazienki, której widok kompletnie ją zdruzgotał - czy w tym domu było cokolwiek w stanie przyzwoitym? Skrzywiła się, omiatając wzrokiem pajęczyny pod sufitem, jakieś myszopodobne zwierzątko, które przemknęło jej przed nogami i, co najważniejsze, ubrudzone po wieloletnim użytkowaniu sprzęty domowe. Jęknęła cicho, wrzucając łachman do zlewu i polewając go wodą z butelki, by zaraz potem zacząć beznamiętnie szorować na klęczkach prysznic.
W co ja się wkopałam...
No ja nie wiem, ale zaczynasz mówić sama do siebie.
Już sama nie była pewna, co powinna zrobić - Ailen był na nią obrażony, a ona na niego… w sumie nie. Nie była na niego obrażona, naburmuszona i nic z tych rzeczy - po prostu uznała, że nie warto się starać, kiedy druga osoba zwyczajnie nie chce pozytywnych relacji. A jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie; Verne nie miała zamiaru prędko się z nim pogodzić, bo nie tylko Kurt miał dumę i zaufanie, które kiedyś może do niej żywił. Powiem taki super sekret, co mi tam! - Pumpkinowa też miała coś takiego i nie chciała się przed nim kajać jak szczeniak, bo przecież nawet takie zwierzę chłopak traktowałby lepiej niż ją. Nie to nie, ale nie zamierzała przyjąć go z otwartymi ramionami, kiedy się rozmyśli i przemyśli swoje słowa. O ile w ogóle miał taki zamiar. Wstała, obrzucając zadowolonym spojrzeniem umytą “kabinę prysznicową”, która swoje lata świetności miała już dawno za sobą. Prawdopodobnie czekała ją już tylko podłoga i… no właśnie. Został jeszcze jeden pokój. Dziewczynka zerknęła na zamknięte drzwi, za którymi najprawdopodobniej znajdował się pokój Ryan’a, a przynajmniej tak podejrzewała. Wzruszyła ramionami, przecierając tylko klamkę, żeby nie było, ze coś pominęła i wróciła do salonu, gdzie nadal siedział rozwalony Ai. Może przydałoby się jeszcze wytrzepać mate… a zresztą. Nikt nie zauważy. Winnie westchnęła ciężko, rzucając mokrą ścierkę na stół i zerkając kątem oka na Sullivana, by zaraz potem podejść do swojego plecaka i zacząć w nim grzebać, pytając krótko:
Boli Cię jeszcze brzuch? – I to by było na tyle z uprzejmości. Nawet, jeżeli w serduchu martwiła się o niego i to, czy przypadkiem nie uszkodziła go za mocno, to nie miała ochoty okazywać już czułości i troski. Rzuciła zrezygnowana torbę na ziemię. No tak, przecież nie miała telefonu. Zapomniała zupełnie, że została uziemiona w tym miejscu i nie zapowiadało się, że wyjdzie stąd w przeciągu najbliższych godzin. Zależnie od tego, kiedy wróci Ryan.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 29.12.13 18:36  •  Personal hell {dom Ryana}. - Page 3 Empty Re: Personal hell {dom Ryana}.
Personal hell {dom Ryana}. - Page 3 GbylG Zwrócił ku niej niechętne spojrzenie obserwując, jak biedaczka zaraz zakaszle się na śmierć. Nie oczekiwał od niej zejścia z tego świata w trybie natychmiastowym, nawet pomimo tylu nieprzyjemności płynących z jego ust. Wręcz przeciwnie. Wolałby aby wytrzymała w stanie jako-tako znośnym do momentu powrotu szarookiego, który chyba nie życzyłby sobie jakiegoś truposza na środku pokoju. No chyba, że nakazując, aby Ai się nią zajął miał na myśli opiekę w stylu mafioso. Szkoda tylko, że na coś takiego są raczej nikłe szanse, zważywszy na to, że Ryan najprawdopodobniej właśnie „zatrudnił” nową pokojówkę.
Personal hell {dom Ryana}. - Page 3 GbylG Westchnął ciężko, mrucząc przy okazji coś niezrozumiale pod nosem o marnowaniu czasu. Psioczył tak cicho, że Winnie nie byłaby w stanie go zrozumieć, chyba, że stanęłaby tuż przed nim, a sądząc po sytuacji, na to się nie zapowiadało, szczególnie że dziewczynka była zajęta sprzątaniem całego syfu, który zalągł się w domu Ryana przez te wszystkie lata zaniedbania. Po dłuższej chwili milczenia, w końcu porwał się na jakiekolwiek słowa, nie będące żadnym uciszeniem czy kolejną pretensją.
Personal hell {dom Ryana}. - Page 3 GbylGChusteczki są w górnej szufladzie w kuchni. – odparł obojętnym tonem, właściwie nie będąc do końca przekonanym czy faktycznie tam są. Gdy już uraczy kuchnię swoją obecnością, to całą swoją uwagę raczej skupia na lodówce, a nie grzebie po szafkach i półkach. Jednak gdy ostatnio został zmuszony coś wytrzeć (choćby własny nos), to chusteczki brał właśnie stamtąd. I niech Verne się aż tak bardzo nie ekscytuje kolejnym pseudo miłym gestem Ailena, bo na dobrą sprawę nie był on wcale taki sympatyczny, zważywszy na okoliczności. Powiedział to z łaski, nie chcąc aby dziewczynka plamiła krwią siebie i swoje otoczenie, w którym na dobrą sprawę bytował też Kot. Zresztą niebieskooką mogłoby to trochę wkurzyć; skoro Ai wiedział, że Ryan posiada w domu coś takiego jak chusteczki, to czemu nie powiedział od razu? Może oszczędziłby bluzę dziewczynki, nie skazując jej na życie zwykłej szmaty, która teraz nadawała się tylko do ścierania wszelkich brudów z zabłoconej podłogi.
Personal hell {dom Ryana}. - Page 3 GbylG Boli Cię jeszcze brzuch?
Personal hell {dom Ryana}. - Page 3 GbylG Szczerze mówiąc to dopiero teraz Ai zorientował się, że leży rozwalony na materacu, cały czas mając na sobie kurtkę i szalik. Był tak wkurzony na Ryana, że nawet nie raczył ściągnąć butów, które parę chwil wcześniej zrobiły Winnie nieco pod górkę, błocąc podłogę w salonie. Oderwał plecy od ściany i delikatnie schylił się do swoich stóp, próbując z nich zdjąć czarne desanty. Tak jak na początku zachowywał ostrożność ze względu na poparzoną część brzucha, tak teraz wiedział, że i tak czy siak będzie go wszystko szczypać, gdy znajduje się w takiej pozycji, więc rozsznurował buty szybko i niedbale, rzucając je w końcu gdzieś w kąt. Natychmiast się rozprostował i zrzucił z siebie ciężką kurtkę, robiąc to samo z bordowym szalikiem. Nagle zrobiło mu się tak lekko… Lekcja na dziś: zawsze ściągaj odzienie wierzchnie, gdy wchodzisz do czyjegoś domu.
Personal hell {dom Ryana}. - Page 3 GbylG Przypominając sobie o pytaniu dziewczynki poczuł nagłą chętkę na ponowne obrzucenie wzrokiem swojej rany. Bez większego zastanowienie podwinął koszulkę trochę do góry, ukazując ostro zaczerwieniony tors i brzuszek. Momentalnie w głowie zakwitły mu myśli jak właściwie może przyśpieszyć gojenie. Normalnie od razu poleciałby do Psiarni i szukał Bernardyna do pomocy, ale ze względu na swoje zadanie został skazany na posługiwanie się tym, co szanowny szarooki miał w swoim skromnym domostwie. A już z góry było wiadomo, że nie posiadał za wiele.
Personal hell {dom Ryana}. - Page 3 GbylGBoli. – odparł szybko i podniósł leniwie cztery litery, z trudem załapując jakąś sensowniejszą pozycję stojącą. Początkowo lekko chwiejnym krokiem udał się do łazienki całkowicie zdejmując z siebie koszulkę ojca Verne. Z racji tego, że na żadną maść na oparzenia nie mógł liczyć, postanowił wykombinować sobie choćby zimny okład. Wyszukał jakiegoś małego ręcznika i bez większego zastanowienia namoczył go w zimnej wodzie, odkręcając kurek w jednym z baniaków. Po wyrżnięciu nadmiaru cieszy, przyłożył sobie ręczniczek do poparzonego miejsca i z początkowym bolesnym syknięciem, poczuł coś w rodzaju ulgi. Przyjemny chłodek… co z tego, że wyglądał cholernie głupio stercząc tak w łazience, przytrzymując sobie jakąś szmatę do klaty, ale.. no, nieważne. Lepsze to niż gnicie na materacu, ne?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 3 z 17 Previous  1, 2, 3, 4 ... 10 ... 17  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach