Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 1 z 17 1, 2, 3 ... 9 ... 17  Next

Go down

Pisanie 09.12.13 23:17  •  Personal hell {dom Ryana}. Empty Personal hell {dom Ryana}.
Jak wygląda dom wszyscy wiedzą. Ma drzwi, okna, dach, a przy odrobinie całej masie szczęścia – przynajmniej tu, w Desperacji – nie sprawia wrażenia rozjebanego przez meteoryt.  Dzięki sprzyjającemu losowi na ścieżkach martwego miasta można trafić na podniszczone chaty, które jakimś cudem po drobnym remoncie okazują się jeszcze zdatne do użytku. Skromny dom parterowy na skraju miasteczka, z podniszczonymi, nieciekawie wyglądającymi murami, zabitym dechami dachem i miejscami popękanymi (a miejscami także uszczelnionymi deskami) oknami, należy do tych ewenementów. Pomimo pierwszej opinii, którą można sobie wyrobić na jego temat, w środku jest nawet przytulny.
Powiedzmy.
Jeżeli komuś nie przeszkadzają warunki, które tylko w niewielkim stopniu nie różnią się od przeciętnej nory, to na pewno nie będzie narzekał. Przynajmniej po dłuższym czasie udało się pozbyć stąd zapachu stęchlizny, jednak kurz momentami może doskwierać. Chata (bo to w zasadzie lepsze określenie dla tego budynku) nie jest zbyt przestrzenna, ale nie stanowi to problemu, biorąc pod uwagę, że została przeznaczona na użytek jednej osoby. W środku znajdują się cztery pomieszczenia. Zaraz po wejściu trafia się do najbardziej przestrzennego pokoju, który można byłoby nazwać salonem, gdyby nie to, że jest to raczej marne miejsce do przyjmowania gości. Wielką wyrwę w ścianie zasłania pojedyncza, obskurna komoda, a to, co w rzeczywistości powinno pełnić rolę sofy, tutaj jest jedynie podpieprzonym od zamożniejszych jednostek materacem i kilkoma poduszkami. Ponadto znajduje się tu stolik o wątpliwej stabilności, któremu ząb czasu dosadnie dał w kość.
Dalej znajduje się niewielki azyl, zwany sypialnią Ryana. Jeżeli nim nie jesteś, oznacza to mniej więcej tyle, że po prostu nie masz tam wstępu. Mało kto wie, co kryje się za ścianami (z wyraźnym ubytkiem tynku). Znajduje się tam kolejny materac, jakieś koce, niewielka szafka, skrzynia, w której właściciel domu trzyma swoje ubrania i inne potrzebne oraz mniej potrzebne pierdoły.
Kolejnym pomieszczeniem jest mała kuchnia poniszczonym lub brakującym sprzętem (najpewniej wyniesionym stamtąd, zanim dom został zajęty) i niedziałającą lodówką, w której mimo wszystko można znaleźć zapasy jedzenia. Ostatnia w kolejności jest łazienka. Wyłożona jest popękanymi kafelkami, z których część zdążyła już odpaść i została wyrzucona. Znajduje się tu wszystko, co można znaleźć w łazience, aczkolwiek umywalka i zniszczona kabina prysznicowa nie mogą popisać się tym, do czego zwykły niegdyś służyć. Teraz można liczyć tu jedynie na aktywny odpływ, a zapasy wody w wielkich butelkach pod ścianą mówią same za siebie.

*koniec porywającego opisu*
Bo jestem hipsterem i nie mieszkam w norze, bitches.


Ostatnio zmieniony przez Fucker dnia 11.12.13 1:27, w całości zmieniany 1 raz
                                         
Fucker
Rottweiler     Opętany
Fucker
Rottweiler     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 10.12.13 19:26  •  Personal hell {dom Ryana}. Empty Re: Personal hell {dom Ryana}.
Personal hell {dom Ryana}. GbylG Jakim cudem udało mu się przeprowadzić trzynastoletnie dziecko przez mury, nie wzbudzając niczyich podejrzeń? Dlaczego żołnierze patrolujący miasto nie zwrócili na tą dwójkę jakiejś szczególnej uwagi, pomimo iż jeden z nich miał definitywnie odbiegający od normy wygląd? Cóż, albo faktycznie kaptur na głowie Ailena działa niczym peleryna niewidka, albo nikomu na niczym nie zależało, z powody tak irytującej pogody, która szczypała mrozem po policzkach, za każdym lekkim wychyleniem się, spoza obrębu ciepłego szaliczka. Spacerek przez miasto przebiegł zdumiewająco łatwo, bez szczególnych komplikacji, a mimo to i tak w grobowej ciszy. Czujność działająca na pełnych obrotach, znacznie obniżyła jego chęć rozmowy z blondynką, a dodając do tego zepsuty humorek i nadszarpnięte zaufanie, wychodzi nam całkiem silny foszek. Oj, oj~ A wiecie co robią koty, gdy są zirytowane~? Radziłabym zdjąć firankę i schować wszystkie buty do szafki!
Personal hell {dom Ryana}. GbylG W momencie kiedy znaleźli się tuż pod kamienną ścianą, Ai zaczął jeszcze porządniej przykładać się do swojej roli, jako przewodnika. Jego wzrok przelatywał po murze z zawrotną prędkością, doszukując się jakiejkolwiek wyrwy. Nie znalazł niczego przez co mogłaby przecisnąć się Winverne, więc z okropnie kwaśną miną zmusił się do ostateczności; wziął ją na barana – ignorując ewentualne protesty - i przeskoczył nad ścianą z pełną gracją. Skok nie wyglądał na wymagający jakiejś szczególnej energii. Ba, wręcz przeciwnie. Verne mogła odnieść wrażenie, że Ai pokonywał takie przeszkody już tysiące razy i w żadnym stopniu nie sprawia mu to trudności. Wyskoczył jak z trampoliny i wylądował całkiem miękko. Zupełnie jak kot na sterydach. A jaka była prawda? Bolesna. I to nawet dosłownie. Weź tu człowieku zapierniczaj w chłód, mróz i ciemność po kamiennej ściance z rozwalonymi nogami, pokaleczonymi rękoma i w końcu.. poparzoną klatką piersiową. To wszystko znacznie ograniczało zdolności manewrowania Kota i nawet, gdy znaleźli się już na terenach Desperacji, wciąż nie mógł się nadziwić, że obeszło się bez eleganckiego zarycia mordą o ziemię.
Personal hell {dom Ryana}. GbylG Po krótkiej przerwie na postękanie sobie i nieme ponarzekanie na przeciążone nóżki, zrzucił z siebie cielsko blondynki i kazał jej iść dalej za sobą. Uwaga, jesteśmy w Desperacji! Pierwsze wrażenie? Nudnawo. Nie wiedział co wyobrażała sobie dziewczynka na temat tej miejscówki, ale pewnie była zawiedziona. Nie licząc szczypiącej po oczach biedy, nic szczególnie się nie wyróżniało. Popękana ziemia, gdzieniegdzie nagie drzewo, które na pewno nie wypuściłoby liści nawet na wiosnę, jakaś decha, metalowy pręt i śmieci, śmieci, śmieci… Żadnej żywej duszy.
Personal hell {dom Ryana}. GbylG Dopiero po jakimś czasie, kiedy skierowali się do samego Apogeum Desperacji, mieli szansę na ujrzenie czegokolwiek, co jeszcze dycha – choć technicznie rzecz biorąc już dawno jest martwe. Ai nie przejmował się bezpieczeństwem Verne, odkąd jasno powiedział sobie, że ma to wszystko w dupie, więc szedł po zdradzieckiej ziemi znacznie bardziej wyluzowany niż w Mieście-3. Absolutnie ignorował wszelkie rozdzierające wycia, trzaski i krzyki zza krzaków, które mijali, a nawet nie przejął się za bardzo, gdy tuż przed nim jakieś trójnogie dziecko przecięło im drogę, mucząc jak rozwścieczony byk. Jedyne co robił w odniesieniu do Verne to co chwila odwracał się i patrzył, czy dziewczynka drepta za nim w absolutnej ciszy. Gdyby tylko zaczęła piszczeć – a na pewno zacznie – mogłaby liczyć się z jego natychmiastowym uciszaniem.
Personal hell {dom Ryana}. GbylG I jest. Paskudna chata, która cudem jeszcze przypomina coś w czym da się mieszkać. Gdyby poddać ją personifikacji, jako człowiek na pewno popełniłaby samobójstwo. I to - w akcie desperacji - tępym nożem.
Personal hell {dom Ryana}. GbylGRadziłbym, abyś była grzeczna. O, i przypominam, że za skutki pobycia w tym miejscu nie odpowiadam. – odrzekł, delikatnie się uśmiechając – brawo, pierwszy raz od opuszczania domku trzynastolatki! A skąd ten nagły przypływ radości? Ano mówi się, że śmiech to reakcja obronna, a jak on sobie pomyśli co go czeka, po przyprowadzeniu jakiegoś bachora do królestwa swojego pana… włos mu się jeży na głowie. Ale mimo wszystko to chyba Winnie powinna bać się bardziej. Nie dość, że wylądowała w miejscu, gdzie chodzą istoty bez bijących serc z chrapką na łatwy łup, to jeszcze Ailen ściągnął ją do – w jego mniemaniu – najgorszej możliwej osoby, jaka kiedykolwiek urodziła się na tej zepsutej planecie. Ale cóż.. yolo, c’nie?
Personal hell {dom Ryana}. GbylG - Czeeeść. – odparł, w duchu przepełniony radością, że jego najdroższy dręczyciel właściciel jednak nie zafundował mu niezapomnianej zabawy na torze przeszkód, który trzeba byłoby pokonać, aby dostać się do środka. Po ludzku zostawił drzwi otwarte, yay. – Mam niespodziankę. – dodał spokojnym, obojętnym tonem, wydając się absolutnie niczego nie robić z zaistniałej sytuacji. Grzecznie zdjął zabłocone buciki i trochę opornie pożegnał się ze swoją kurtką. Dalej było mu cholernie zimno, a wszystko przez to, że znalazł się w obrębie chłodnej aury Fuckera.

                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 10.12.13 20:50  •  Personal hell {dom Ryana}. Empty Re: Personal hell {dom Ryana}.
Prawdę mówiąc, miał bardzo ambitne plany na ten wieczór; plany te przede wszystkim nie uwzględniały żadnych nieproszonych gości. Nie uwzględniały też przybyszów, którzy wcześniej zapowiedzieli swoją wizytę, ale ci najwyraźniej mieli problemy z czytaniem między wierszami i nie przyjęli do wiadomości tego, że nie byli mile widziani na jego prywatnym terenie. Gdyby nie ten brak zrozumienia i docenienia tego, że choć raz postarał się być bardziej subtelny, niż zazwyczaj – a oznaczało to co najmniej tyle, że tym razem nie uciekł się do treściwej wiadomości „Wypierdalaj” – pewnie teraz mógłby spokojnie wylegiwać się na materacu, z rękami założonymi za głowę i w absolutnej ciszy podziwiać fakturę popękanego, brudnego sufitu, który cudem nie zawalił się nikomu na głowę. Nie to, żeby taka rozrywka była wielce atrakcyjna, jednak czasem nawet on potrzebował chwili dla siebie. Na dobrą sprawę potrzebował mnóstwo takich chwil. Już nawet nie chodziło o to, że przebywanie w odosobnieniu uważał za korzystne dla siebie, bo warto zauważyć, że z takimi, jak on niewielu chciało mieć do czynienia. Zabawne, że pomimo tych ciągłych narzekań, w których robiono mu kazania na temat tego, jak powinien się zachowywać, jaki powinien być i wiele innych, które zawierały w sobie przekaz „Ryan jest be”, wciąż uparcie wchodzono mu w drogę. Świat pękał w szwach od chorych masochistów. Jeden z nich właśnie wpakował się do jego domu. I to nie pierwszy raz.
Nieposłuszne zwierzęta uczy się posłuszeństwa siłą.
Może najwyższy czas?
Ciemnowłosy zmrużył szare ślepia, niechętnie przenosząc spojrzenie na drzwi sypialni, w której właśnie się znajdował. To teraz co? Zamierzał udawać, że w ogóle go tu nie ma, a otwierające się drzwi były jedynie halucynacją Ailena? Kiepski plan. Kiepski, bo w takie coś niestety trudno byłoby uwierzyć. Z kolei, gdyby krzyknął, że nie ma go w domu, mały i tak koniec końców dobrałby się do jego zapasów. Jednak coś w tej sytuacji kompletnie mu nie pasowało. Ten drobny impuls sprawił, że mężczyzna podniósł się do siadu, wytężając słuch. Jednocześnie myśli krążyły wokół tego, że Kurt nigdy wcześniej nie informował go o swoich odwiedzinach. Nie było takiej potrzeby, skoro okna nie stanowiły dla niego przeszkód.
„Mam niespodziankę.”
Do diabła z tobą, prychnął w myślach. Podniósł się z materaca, a ciężkie buty stuknęły o podłogę, informując o jego obecności. Drzwi otworzyły się z nieprzyjemnym dla uszu skrzypnięciem. W ciemności widoczny był jedynie zarys postawnej sylwetki i dwa srebrne, migoczące punkciki, które swoim chłodem obdarowały Wymordowanego.
Urodziny mam w styczniu. Nie musiałeś się spieszyć, a na przyszłość zostawiaj swoje śmieci pod drzwiami ― mruknął, zachowując się dokładnie tak, jakby z góry wiedział, że prezent mu się nie spodoba. W dodatku w pierwszej chwili nawet nie przywiązał uwagi do tego, że kot nie przyszedł sam.
Ciche pstryknięcie.
Płomień zapalniczki dosięgnął częściowo rozbitej lampy naftowej, która rzuciła na brudne pomieszczenie niewielką ilość światła. Właśnie wtedy, w półmroku, sylwetka jasnowłosej przykuła jego uwagę. Kocie źrenice zwęziły się, nie zwiastując radości z obecności obcej osoby w jego chacie. Właśnie – JEGO. Sullivan nie miał prawa sprowadzać sobie do niego koleżanek. Grimshaw też nie pierdolił się po kątach w jego norze. Każdy miał jakieś granice dobrego smaku, prawda? Nawet, jeżeli granice Jay'a były znacznie zawyżone, wciąż miał więcej praw, niż sługa, który niepotrzebnie się wychylał.
Najwidoczniej jeszcze tego nie słyszałeś, ale jesteś chujowy w przygotowywaniu niespodzianek. ― Zmarszczył brwi w nieprzyjaznym wyrazie. Pomimo tego, że przez cały czas wpatrywał się w uroczą buźkę przyprowadzonej dziewczyny, jak najbardziej zwracał się do swojego niesfornego poddanego. ― I co ja mam z nią, kurwa, zrobić? Pokroić i wpakować sobie do lodówki? ― Uniósł brwi. Ailen chyba nie miał pojęcia o tym, że ludzie bywali niesmaczni. W dodatku obecny tu okaz wcale nie wyglądał apetycznie. Prawdopodobnie z winy płci. ― Kto to w ogóle jest? Dobra. Czekaj. Nie mów. Po prostu ją stąd zabierz i nie zawracaj mi głowy swoimi zabawkami.
                                         
Fucker
Rottweiler     Opętany
Fucker
Rottweiler     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 10.12.13 21:38  •  Personal hell {dom Ryana}. Empty Re: Personal hell {dom Ryana}.
Personal hell {dom Ryana}. GbylGO ile na samym początku, kiedy już wyprowadziła chłopaka ze swojego domu i ruszyła spokojnymi ulicami M-3 była super pozytywnie nastawiona do tego, co zastanie za murami, o tyle kiedy poczuła, że jej nogi dziwnym trafem odrywają się od ziemi (w Nibylandii przecież latali, czemu nie tutaj), zmartwiła się i po raz pierwszy odkąd zobaczyła Ailen’a w swoim pokoju pomyślała, że może jednak robi coś głupiego. Wyobrażała sobie Desperację, a raczej krainę, która miała rozciągać się za murami za coś przepięknego. Nie widziała tego pod plakietką oznaczającą totalnie druzgoczący i depresyjny krajobraz, nie myślała, że będzie tam jak w filmach opisujących czasy postapokaliptyczne. Dlatego jej niebieskie czyste ślepia zszarzały lekko, kiedy zamiast tęczowych pól rozciągnęły się jak okiem sięgnąć spękane ziemie, gdzie dziewięćdziesiąt procent “bajkowego” pejzażu stanowiło… wszystko, tylko nie to, co sobie wyimaginowała. Drepcząc w milczeniu za Ailen’em pochmurniała coraz bardziej i bardziej, a powoli (wyjątkowo powoli dzięki swojemu przymałemu móżdżkowi) orientowała się nawet, że nic nie jest już dobrze. Była w miejscu oddzielonym od jej bezpiecznego rodzinnego i przyjaznego miasta wielkim murem, który mógł przeskoczyć jedynie ktoś zmutowany jak jej obecny towarzysz niedoli, który, co gorsza, był na nią wściekły do tego stopnia, że rozluźniona i nieprzejmująca się niczym ze względu na swoje (nie) rozwinięte IQ bała się teraz jakkolwiek odezwać. Nie mówiąc już o marudzeniu, że mógł jej powiedzieć, że tu nie jest tak ładnie, choć to doprowadziłoby chłopaka do szewskiej pasji i prędzej by ją zabił niż doprowadził do ich celu.
Personal hell {dom Ryana}. GbylG... oryginalnie tu. – Mruknęła cicho, żeby choć trochę przerwać nieswoją ciszę, nawet jeżeli miała prowadzić dialog sama ze sobą: – Z-Znaczy ogółem spodziewałam się fajerwerków i radosnych dzieci, ale tu też jest okej! I tak mi się w ogóle wydaje, że to tylko teraz jest tak dziwnie, nie? Potem będzie ł... CO TO JEST? – Wytrzeszczyła oczy, urywając w pół zdania i patrząc na przecinające ich super drogę (Polska to się chowa przy tej jakości!) dziecię. Zamrugała, patrząc kilka razy na zirytowaną twarz Ai’a, aż w końcu pokręciła głową i spuściwszy wzrok na własne stopy szła dalej już w kompletnym milczeniu.
Personal hell {dom Ryana}. GbylGI po co ci to było?
Personal hell {dom Ryana}. GbylGSama zadawała sobie to kluczowe pytanie, patrząc na walące się budynki w Apogeum. Pociągała nosem co jakiś czas od drażniącego zapachu zgnilizny i zepsucia. Wolałaby już wrócić, wycieczek na dzień dzisiejszy miała dosyć. Serce nadal łomotało jak szalone po wszystkich przygodach dnia dzisiejszego, a Verne zorientowała się - niestety z trochę kiepskim wyczuciem czasu - że nie wzięła z domu inhalatora, co oznaczało, że albo nie będzie się stresować, albo się udusi. Ewentualnie zasmarka na śmierć, oby Kot miał w domu chusteczki. Dziewczynka zatykała chudymi rączkami uszy, starając się nie słuchać wszystkich okropnych jęków i wrzasków, które co jakiś czas rozlegały się ze wszystkich stron; patrzyła pod swoje nogi, uważając, żeby nie nadepnąć na jakiegoś ludzika zmutowanego do rozmiarów karalucha i czekała, modląc się już o powrót do domu.
Personal hell {dom Ryana}. GbylGLub dotarcie tam, gdziekolwiek się kierowali.
Personal hell {dom Ryana}. GbylGPuk.
Personal hell {dom Ryana}. GbylGWinnie niechcący - ale tak zupełnie przez przypadek! - weszła swojemu przewodnikowi w plecy, bez słowa cofając się i uważnie wysłuchując wszystkich porad, które jej przedstawił i ostrzeżeń, jednak była tak zaaferowana budynkiem, do którego mieli lada moment (jak mniemała) wejść, że nie dostrzegła tego uprzejmego, niemego gestu ze strony jej “kolegi”; omiotła wzrokiem front budynku, zaraz potem włażąc za Ai’em do pomieszczenia. I tam ją wryło. Ciemno jak w mordę strzelił, a na dodatek chłopak, który raczej nie miał w zwyczaju witać się samemu ze sobą po przyjściu do domu, powiedział krótkie “cześć” do… no właśnie. Kim był ten współlokator kotowatego i kogo Verne będzie miała nieprzyjemność poznać za kilka chwil? Zaczynało już do niej docierać, co mówił wcześniej Ai i była gotowa na wszystko poza tym, co faktycznie jej się pokazało po rozświetleniu pokoju. Blondyneczka zamrugała intensywnie powiekami, unosząc nieśmiało łebek do góry; na widok czarnej sylwetki i świecących się szarych oczu przy świetle rozwalającej się i pewnie zabytkowej (a może dla kogoś żyjącego w takim rozwoju technicznym - prehistorycznej) lampy. Bała się. Autentycznie zadrżała, odruchowo chwytając się rękawa chłopaka i ciągnąc go delikatnie; zamknęła na krótki czas oczka, słysząc kłujące ją w uszy przekleństwo - jakoś nie była przyzwyczajona do słuchania ich w takiej ilości (wow, całe dwa).
Personal hell {dom Ryana}. GbylGChcę już do domu... – Jęknęła cicho, zaciskając drobne rączki w piąstki i patrząc to na Kochasia, to na… własne buty. Jakoś nie miała w swoich łopoczącym w piersi serduszku odwagi, żeby po raz kolejny zerknąć na olbrzymiego dla niej Ryan’a, którego widok wyjątkowo przeraził takie maleństwo jak ona. Tak to wszystko wyglądało? Wyobrażała sobie świat za murami jako bardziej kolorowy i kiedy teraz tak stała w progu obcego mieszkania, wszystkie wymyślone obrazy pryskały jeden po drugim jak bańki mydlane.
Personal hell {dom Ryana}. GbylG(...) grzeczna (...)
Personal hell {dom Ryana}. GbylGD-Dzień dob-bry. – Szepnęła, odwracając głowę w bok, wciąż nie mając odwagi, żeby chociaż zaczepić zaciekawionym już wzrokiem o postać obcego mężczyzny. Najwyraźniej nie była tu w ogóle mile widziana, wolała więc stosować się w stu procentach do poprzedniej porady swojego żółtookiego przewodnika, który raczej nie chciał jej okłamywać w tej sprawie. Wolała nie wyjść na dupka, co nie?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 10.12.13 23:19  •  Personal hell {dom Ryana}. Empty Re: Personal hell {dom Ryana}.
Personal hell {dom Ryana}. GbylG Gdyby tylko mógł zajrzeć do myśli Verne i zobaczyć jej wszystkie wyobrażenia na temat świata, do którego tak bardzo chce się dostać, chyba poszczał by się ze śmiechu. On nawet jako człowiek wiedział, że za murami nie może być nic dobrego, a to, że trafił do Desperacji, niekoniecznie wynikało z jego własnych chęci. Osobiście wolałby teraz być normalnymi zwłokami, jakiegoś starego dziada, którym byłoby mu dane być w chwili śmierci, niż popylajacym po dachach kotkiem z zamiłowaniem do kradzieży i –och, jak smutno – martwym serduszkiem. Wiedział, że Verne należy wrzucać do osób, których wskaźnik cukru we krwi jest zdecydowanie poza skalą, ale.. ludu drogi. Tęcza? Kwiatki? Może jeszcze skrzat z garnkiem złota, co? Choć w sumie chyba widział kiedyś kogoś, kto na dobrą sprawę takiego brodacza przypominał- Wymordowani są różnorodni, każdy jest inny i tak dalej, ale świata, z którym są związani, nie da rady nazwać pięknym. Dlatego też gdyby tylko nie był w tak tragicznie złym nastroju, pewnie jakkolwiek odniósłby się do głupkowatej wypowiedzi dziewczynki o fajerwerkach i oryginalności. Choć, kto wie.. może zrobiłby to nawet mimo foszka, gdyby właśnie dziewczynka nie wrzasnęła mu prosto do ucha, na widok byczego dzieciaka. Na taką reakcję po prostu się skrzywił, zasłonił swoje biedne, nadwrażliwe uszko i.. milczał dalej.
Personal hell {dom Ryana}. GbylG A gdyby tylko mógł zajrzeć do myśli Fuckera… to chyba skwasiłby się i zgorszył tym, co by tam widział. Nie mniej jednak, mimo przerażającego pierwszego wrażenia, jaki jego pan wywarł na Winnie, Ai zareagował.. tak w kit. Był przyzwyczajony to widoku tej persony i szczerze mówiąc, nie obawiał się jej tak bardzo, co większość świata. Owszem, tak samo jak dziewczynka, Kurt czuł się przy nim jak szczeniak Chihuahua, do ogromnego, wyrośniętego Mastiffa, czy może trafniejsze porównanie; jak kotek do tygrysa, ale wiedział, że musiałby bardzo zasłużyć, żeby dostać przysłowiowy wpierdol. A on przecież na ogół jest grzeczny~ Szkoda tylko, że nawet nie wie jak bardzo zbliża się do zwykłej bezczelności – czy raczej ile razy przekroczył jej granice .
Personal hell {dom Ryana}. GbylG - Też się za Tobą stęskniłem.. – odparł, mrużąc zrezygnowany ślepia, w duchu spodziewając się od niego takiej odpowiedzi, acz i tak ciężko mu się tego słuchało. Nie lubił się tłumaczyć, jak chyba każdy normalny człowiek, a będzie musiał, jeśli dalej chce mieć dostęp do lodówki Ryana.
Personal hell {dom Ryana}. GbylG I w tym momencie poczuł, że coś ciągnie go za rękaw. Nietrudno się domyślić, że była to przerażona Winnie, dla której blask bijący od gęby szarookiego, był jednak za jasny i zamiast napawać zachwytem, ogarniał panicznym strachem.
Personal hell {dom Ryana}. GbylG Chcę już do domu…
Personal hell {dom Ryana}. GbylG - Dopiero co przyszliśmy. Nie zamierzał drugi raz wdrapywać się na ten cholerny mur. – warknął i usiadł na stoliku, który podejrzanie zatrzeszczał pod wpływem jego ciężaru. Jak widać starość nie oplotła go jeszcze na amen, bo jakimś cudem wytrzymał wagę dupska Kotka i póki co nie zapowiadało się, żeby miał runąć z hukiem i rozpaść się na milion kawałków. Stolik nie był aż tak wysoki, żeby jego nóżki mogły swobodnie zwisać, ale po znacznym odchyleniu się, stopy Ai’a były jakieś trzy centymetry nad ziemią, co w zupełności wystarczyło, żeby poczuć minimalną ulgę. Pierwszy raz odkąd trafił do Miasta-3 miał okazję należycie sobie odpocząć. Jedyne co poważnie przeszkadzało mu w relaksie była sparzona skóra klatki piersiowej i brzucha, która nagle zaczęła go wyjątkowo piec. Przez to odchylenie do tyłu, koszulka trochę wbiła mu się w ciało i spowodowała rażący ból, który Kochaś zaprezentował mocnym zaciśnięciem zębów i zmrużeniem powiek. Wszystko byleby nie piszczeć, bo może nie być miło, gdy Fucker dowie się o jego kontuzjach i ranach.
Personal hell {dom Ryana}. GbylG - Możesz ją zignorować, wtedy nie będzie proble… – w tym momencie zareagował za słowo lodówka, natychmiastowo odwracając łepetynę w stronę kuchni. Oj tak, już wiecie co się będzie działo. Ostrożnie i poniekąd pokracznie zsunął się ze stolika i zawędrował do swojego ulubionego pokoju w domu Ryana, którym niestety nie była sypialnia większego kotowatego. Zaczął trochę kuleć, wszak zawsze tak jest, że gdy po długim marszu nagle postanowimy sobie minutkę odetchnąć i usiąść, przy następnym kroku, intensywniej odczuwamy ból. Dlatego też podczas wycieczek w góry, nie powinno się robić dłuższych przerw. Otworzył magiczne, niedziałające pudło, które w tym domu nosi miano lodówki i rozejrzał się po jej zawartości, absolutnie nic nie robiąc sobie z tego, że zostawił biedną dziewczynkę sam na sam z Ryan’em w salonie.
Personal hell {dom Ryana}. GbylG - Chciała żebym zabrał ją do Desperacji. Zgodziłem się. Na dworze jest cholernie zimno i ciemno, a twój dom jest bliżej niż mój, no i… - mruknął wciskając sobie do ust kawałek czegoś, co wyglądało jak kiełbasa. Oparł się o framugę drzwi, bo wytrzymać jako-tako w pionie, przy jego aktualnym stanie było dosyć trudno. – Mam nadziheję, żhe nje jeszteś bardżo żły.. – burknął z pełną buzią, z trudem przeżuwając zbyt duży kawałek.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 11.12.13 1:25  •  Personal hell {dom Ryana}. Empty Re: Personal hell {dom Ryana}.
Ktoś tu właśnie prosił się o punkty ujemne na swoim koncie grzecznego sługi. Wcale nie była to zasługa zgryźliwości Ailena, bo akurat do tego Grimshaw był przyzwyczajony, choć bardziej po prostu ta złośliwość nie robiła na nim wrażenia. Po prostu nie przepadał za obcymi, a już na pewno nie za roztrzęsionymi małolatami, które nijak wpasowywały się w otaczający ich krajobraz. Powinien zostawić swoją pieprzoną princessę w zamkowej wieży, a samemu nie bawić się w księcia, którym najzwyczajniej nie mógł być. Idealnym przykładem było właśnie to, że nawet nie potrafił obronić jej przed potencjalnym smokiem. Mało tego! Przecież on nawet się tym nie przejmował. Sam zaciągnął blondynkę prosto do jego paszczy. A smok czekał na odpowiedni moment.
Ciemnowłosy skrzyżował ręce na klatce piersiowej i oparł się bokiem o framugę. Zmierzył blondynkę uważnym spojrzeniem od głowy do stóp i z powrotem, jakby właśnie poddawana została niejasnej dla nikogo ocenie. Przez to nietypowe dla mężczyzny skupienie, jego uwadze nie umknęła cicha prośba małej nieznajomej i z tego też powodu obrzucił Sullivana spojrzeniem mogącym równie dobrze mówić: „Sam widzisz. Odprowadź gościa”. Podobne słowa cisnęły mu się na usta. Już otworzył usta, gdy...
„Nie zamierzam drugi raz wdrapywać się na ten cholerny mur.”
... zaraz przyszło mu je zamknąć. W słabym blasku lampy, przy dokładniejszym przyjrzeniu mu się, ściągające się w niezadowoleniu rysy nadały mu znacznie groźniejszego wyglądu. Pomruk, który wręcz mimowolnie wydarła się z jego ust, już sam w sobie poinformował o tym, że Kurt zaczynał grzęznąć w niebezpiecznym bagnie. Wszystko przez coraz większą ilość informacji, którą przyswajał. Nie był z nich zadowolony. Powiódł wzrokiem za swoim sługą, niemo domagając się wyjaśnień.
Zignorować? To jest twój genialny plan? ― spytał chłodno, nie przejmując się tym, że Wymordowany szybko zdążył zmienić obiekt swoich zainteresowań. Spojrzenie opętanego zatrzymało się na drzwiach kuchni, której mrok skrył na moment sylwetkę chłopaka. ― Nie prosiłem się o zapach cukierni w domu. ― Zerknął z ukosa na swoją „niespodziankę”. ― Że też zachciało ci się jebanych wycieczek ― wymruczał pod nosem, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że mała niekoniecznie musiała to usłyszeć.
A później wszystko miało potoczyć się już swoim rytmem. Nie było dobrze. Było wręcz kurewsko źle, pomimo tego, że stoicki spokój nadal widniał na twarzy Jay'a, aczkolwiek w momencie mężczyzna zgromił spojrzeniem młodzieńca. Gdyby tylko wzrok mógł kogoś zmiażdżyć, zapewne mniej więcej odpowiadałby temu wydaniu.
Ja pierdolę.
Że co? ― W końcu musi nadejść ten przełomowy moment, w którym nie wiesz, czy powinieneś się zaśmiać czy podnieść głos na kogoś, kto prawdopodobnie nie znał się na żartach. W przypadku Ryana rozbawienie graniczyłoby z cudem, a na wkurwianie się było jeszcze za wcześnie. Nie mógł jednak obojętnie potraktować tego, co właśnie usłyszał. ― Nigdy nie uważałem cię za bystrego, ale nie sądziłem, że jesteś aż takim kretynem. Chciała, żebyś zabrał ją do Desperacji. Przyprowadziłeś ją zza murów. Od ludzi. Zajebiście. Przyprowadzisz tu każdą, która będzie świecić do ciebie oczami? ― Kąciki jego ust wykrzywiły się w zniesmaczonym wyrazie, ale zniknął on równie szybko, co pojawił się na jego twarzy. ― Nie wnikam w twoje upodobania, ale spójrz na nią ― prychnął i machnął ręką w stronę dziewczyny. ― To dziecko, do cholery. Nie dość, że ma marne szanse na przeżycie tu – chociaż to wielka szkoda, że nie padła, zanim ją tu przyprowadziłeś – to jeszcze mogą zacząć jej szukać. Jeżeli marzy ci się S.SPEC na ogonie, to proszę bardzo. Zapewne będziesz miał okazję po użerać się z nimi sam. Ale jak w ogóle sobie to wyobrażasz? Mam już zacząć się szykować na widok girlandy z twoich flaków? Możesz być pewien, że nie kiwnę nawet palcem. ― Jakoś nie przyszło mu na myśl, by wcześniej wspomniane „dziecko” nie musiało tego słuchać. Właściwie sądził, że tak było nawet lepiej, gdyż wina leżała po obu stronach – zarówno małej księżniczki ze swoimi barwnymi fantazjami o nieznanym świecie, jak i głupiego kota, pozbawionego zdrowego rozsądku oraz asertywności.
Przesunął ręką po policzku i ze zmęczeniem przyjrzał się jasnowłosej, która do tej pory nie została uraczona gościnnością. Chyba, że tą skrzywioną, której zasady sprowadzały się do tego, że goście musieli stać na środku pokoju i czuć się tak, jakby zaraz mieli pójść do odstrzału. Dla jasności – tak, rozważał wpakowanie jej kulki w łeb.
Jak się nazywasz? ― Ostry ton zupełnie nie pokrywał się ze sposobem, w który należało zwracać się do kogoś w młodym wieku. Tym bardziej, że ten ktoś z prawnego punktu widzenia został po prostu uprowadzony. Mogłaby wmawiać władzom, że udała się na zakazane tereny z własnej woli, jednak oni i tak skorzystaliby z pierwszej lepszej okazji, by zrzucić winę na zwłoki pałętające się po świecie. Zła sława trzymała się ich gorzej, niż rzep psiego ogona.
Ani myślał, żeby ruszyć się z miejsca, jednak uniósłszy dłoń, wykonał przywołujący gest skierowany do dziewczyny. Nawet osoba o słabo rozwiniętym instynkcie samozachowawczym powinna zdawać sobie sprawę z tego, że w takich sytuacjach odmowy nie były traktowane z pobłażaniem.
                                         
Fucker
Rottweiler     Opętany
Fucker
Rottweiler     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 11.12.13 18:53  •  Personal hell {dom Ryana}. Empty Re: Personal hell {dom Ryana}.
Personal hell {dom Ryana}. GbylGMoże to nie do końca było tak; Verne była świadoma (mniej lub bardziej) w co się pakuje, ale ignorowała szepty w swojej głowie, chcąc dowiedzieć się, co tak naprawdę znajduje się po drugiej stronie tęczy muru. Nadal czuła, że nie pojęła wszystkiego, a może pewne rzeczy rozumiała w zły, własny sposób i miała wielką ochotę o wszystko dopytać czy to Ailen’a, czy też obcego mężczyznę, który przyspieszał bicie jej maleńkiego serduszka ze strachu. Z drugiej jednak strony coraz bardziej docierało do niej, że nie może ot tak wrócić teraz do domu - zostawiwszy list dla rodziców z wiadomością, że nie poszła wcale na plac zabaw, a okropne miejsce, o którym nie chcieli jej mówić, bo… no właśnie. Dlaczego nie wiedziała wcześniej o tym, jak ci biedni ludzie tutaj cierpią? Rozejrzała się spokorniałym wzrokiem po pomieszczeniu, oceniając jego stan na mierny i uświadomiła sobie, w jakich warunkach mieszkali Wymordowani i jak bardzo niesprawiedliwie to “prawidłowe” społeczeństwo ich potraktowało. Naraz poczuła jakiegoś niesamowitego ducha wolontariusza i postanowiła w duchu, że kiedy już Kot ją odprowadzi do domu, porozmawia bardzo poważnie z rodzicami na temat tej sytuacji, zorganizuje akcję sprzątania śmieci czy inne gówno. Ewentualnie założy dom spokojnej wieczności, też jakiś pomysł.
Personal hell {dom Ryana}. GbylGNaprawdę jesteś taka naiwna?
Personal hell {dom Ryana}. GbylGDziewczynka na chwilę obecną postanowiła jak najbardziej wytężyć swoją bujną wyobraźnię i postarała się choć trochę zignorować obecność Fuckera w tym samym miejscu, co ona, żeby choć na chwilę uspokoić się i nie przeżyć kolejnego napadu duszności czy innych okropieństw. Blade usteczka Winnie otworzyły się, kiedy chciała już zaprotestować i poprosić niezłomnie o natychmiastowy powrót do domu, jednak jedno krótkie zerknięcie na twarz zarówno Kochasia, jak i Ryan’a, który (niestety) od samej imaginacji nie znikał, wystarczyło, żeby zamknęła się i z trudem już powstrzymując łzy przerażenia wlepiła wzrok w szare oczyska Jay’a, dreptając przy tym za swoim obrażalskim przedownikiem jak kaczuszka za mamusią. Zapach starości, który roznosił się w tym domu zdecydowanie jej doskwierał, a okulary przeznaczone głównie do czytania teraz nie dawały w tych ciemnościach egipskich wystarczającej ostrości, żeby mogła poczuć się pewniej. Odkaszlnęła cicho, choć przy tym nagłym i mimowolnym dźwięku z jej strony, łopoczące w piersiach serducho zamarło jakby czuła już, że Grimshaw nie ma stalowych nerwów i jej dłuższy pobyt w tym samym pomieszczeniu mógł przyprawić go albo o wymioty, albo do białej gorączki. Nie była też pewna, czy powinna się w ogóle odezwać, więc stała jak wryta, patrząc wielkimi niebieskimi oczami na wysokiego mężczyznę, który swoim zachowaniem, słowami i ogólnym wyglądem mroził krew w żyłach; aż zastanawiała się, jakim Ai był desperatem, żeby ulegać komuś takiemu. Zerknęła na oddalającego się chłopaka w stronę kuchni, a w jej oczkach stanęły łzy jak u dziecka, które nagle poczuje się samotne bez mamusi (Ai, zostałeś matką. Brawo!).
Personal hell {dom Ryana}. GbylGW-Widzisz Ai? Odprowadź mnie. – Mruknęła z desperacją w cienkim od strachu głosie, mając ogromną nadzieję, że nie będzie musiała się powtórzyć, kiedy chłopak już wróci i przestanie myśleć, że jest to dla niej komfortowa sytuacja. Zacisnęła dłonie na paskach plecaka, który zwisał jej gdzieś do pasa i zaczęła nerwowo skubać wystającą niteczkę, chcąc choć trochę się rozluźnić. Wtedy OlbrzymistrasznynieznajomyCzłowiek zaczął monologować, a zaciekawiona dziewczyna uważnie wyłapywała każde słowo licząc, że dowie się czegokolwiek więcej.
Personal hell {dom Ryana}. GbylGS.SPEC? Kto to? – Wyrwało jej się, jednak w ułamku sekundy przycisnęła sobie chudą dłoń do ust, zamykając się jak na grzeczne stworzenie przystało. Naprawdę nie chciała i czuła się teraz jak zwierzę w pułapce, z której nie ma żadnego wyjścia. Spojrzała na jednego i drugiego przepraszająco, by potem spuścić głowę i tak jak Ai wcześniej, usiąść na rozwalającym się stoliku, który pod jej nikłym ciężarem zaskrzypiał krótko i ucichł; sama dziewczyna zaczęła bawić się zwisającym luźno kosmykiem włosów, patrząc tępo na mężczyznę, który na zadowolonego jak nie wyglądał wcześniej, tak i teraz nie zamierzał nawet udawać gościnnego. Powiem więcej - Verne aż czuła bijącą od niego nienawiść i chęć zamordowania jej na miejscu razem z Ailen’em, który śmiał przyprowadzić tego - jak to wcześniej określił - śmiecia. Dlatego teraz jej uszy aż ukłuło pytanie po raz pierwszy skierowane do niej; podniosła wzrok, mrugając intensywnie i w konsekwencji przez chwilę nie mogąc wykrztusić z siebie słowa, jednak nie było to spowodowane tym ciągłym strachem, a zwykłym zastanawianiem się, czy powinna użyć normalnego imienia, czy może takiego, jakiego wolała, żeby używać. Nie chcąc jednak przedłużać oczekiwania i wystawiać cierpliwości Ryan’a na próbę, odpowiedziała cicho i niepewnie:
Personal hell {dom Ryana}. GbylGWinnie. – Rzuciła bez zająknięcia, patrząc mu prosto w oczy, żeby mieć pewność, kiedy będzie pojawiała się w nich żądza mordu, a kiedy przyjacielski wyszczerz.
Personal hell {dom Ryana}. GbylGNa co ty liczysz, dziewczynko?
Personal hell {dom Ryana}. GbylGWidząc skinięcie dłoni, zsunęła się ze stołu i postąpiła jeden krok do przodu, pod drodze zahaczając spojrzeniem o Ai’a, który widocznie od wyjścia z jej domu miał wszystko w dupie. Dlatego westchnęła cicho, podchodząc mniej więcej na odległość metra od Jay’a i podniosła główkę, przechylając ją na prawo i szeptem rzucając nieśmiałe pytanie:
Personal hell {dom Ryana}. GbylGC-Coś nie tak?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 11.12.13 21:51  •  Personal hell {dom Ryana}. Empty Re: Personal hell {dom Ryana}.
Personal hell {dom Ryana}. GbylG Znacie to uczucie kiedy mama nakrywa was na kradzieży ciastek wigilijnych z kuchni, bądź na sprzątaniu zwłok po jej ulubionym, rozbitym wazonie? No, ja też nie, bo w przeciwieństwie do mojej postaci, byłam doskonale wyszkolona w ukrywaniu prawdy przed rodzicami, że pierniczków przecież było tak mało od początku, a wazon stłukł kot, którego  na dobrą sprawę nigdy nie mieliśmy. Ailen po prostu nie wiedział kiedy mówić mniej, aniżeli więcej i tak to już wyszło, że na własne życzenie wpakował się w niezłe bagno. Jemu czasem naprawdę przydałoby się skrócić jęzor o połowę długości, może wtedy faktycznie zacząłby mniej paplać. Nie narobiłby sobie tyle kłopotów w życiu. Na przykład kilka miesięcy temu w dosyć nieuprzejmy sposób poinformował pewną personę, że jest zwykłą kurwą, a jako, że bohater tej krótkiej opowieści naprawdę pełnił ów zawód, ich relacja uległa lekkiemu zgorszeniu przez tak ostre słowa, które padły. A wszystko mogłoby być w porządku, gdyby tylko coś nie pchnęło go do wyrażenia swojej szczerej opinii.
Personal hell {dom Ryana}. GbylG Tak jak wcześniejsza wzmianka o tym, że Kurt nie odczuwał strachu względem Ryana była prawdą, to jednak wypadałoby nadmienić, że choć nie bał się go w sposób taki, co małe dzieci szczające po nocach na widok Buki (czyli jak Verne w chwili obecnej), to czuł nieprzyjemny ucisk w serduszku (i pięściach, bo aż świerzbi..-), kiedy jego najdroższy pan jechał po nim jak po nowiuteńkim asfalcie, wypasionym Porsche z muzyką włączoną na fula. Nie lubił być upominany, jak jakiś niesforny bachor, choć sam musi sobie przyznać, że momentami inaczej z nim się nie da. Mimo wszystko skwasił się nieco po usłyszeniu wszystkich słów, jakie padły z ust Ryana i choć sprawiał wrażenie absolutnie wyluzowanego, to gdyby tylko miał zwierzęce uszy, na bank by je skulił po sobie.
Personal hell {dom Ryana}. GbylG Huh.. więc jednak jest bardzo zły-
Personal hell {dom Ryana}. GbylGMoje wycieczki nie powinny być dla Ciebie nowością… - burknął teatralnie przewracając oczami. Tsa, chyba mimo wszystkich negatywnych uczuć jakimi właśnie dostawał po ryju, nie zamierzał kroczyć ku ścieżce do polepszenia atmosfery.
Personal hell {dom Ryana}. GbylGChciał w jakikolwiek sposób odnieść się do wypowiedzi dotyczących jego upodobań i świecących oczu każdej napotkanej cizi, ale szczęśliwym trafem w jego buźce znajdowało się zbyt dużo kiełbasy, aby mógł zrozumiale przedstawić wszelki swój protest, odnośnie tych oskarżeń. Kto wie, może właśnie dzięki mięsie wątpliwej jakości, uratował się od postawienia własnej osóbki w niekorzystnym dla niego temacie?
Personal hell {dom Ryana}. GbylGNie martwię się o S.SPEC. – burknął, z trudem przełykając ostatni kęs zaiwanionego z kuchni jedzenia. – Jest w takim wieku, że można się po niej spodziewać ucieczki z domu. Wiesz, bunty i inne duperele… pewnie sam zapomniałeś jak to było, co dziadku? – mruknął pod nosem, zachowując swój charakterystyczny, olewacki ton i spokojne spojrzenie. – Myślę, że dla takiej małej gówniary nie będą od razu alarmować wojska i wysyłać tysięcznej armii do Desperacji, żeby mnie pojmać i ujebać. No i jak mieliby związać Wymordowanych z jej zniknięciem? Przecież nie zostawiłem w jej domu swojego zdjęcia z dopiskiem Yo, porywam waszą córcię za mury. Jej rodzice na pewno pomyślą tylko, że jej latorośli zachciało się trochę poszaleć. – odparł do znudzenia opanowanym tonem, co jakiś czas zerkając z ukosa na swoją towarzyszkę, której każde słówko i gest kierowany w jego stronę, z pełną gracją ignorował. – A nawet jeśli zrobią ze mnie te girlandy, to nieźle trafią. Zbliża się okres świąteczny. Byłbym piękną ozdóbką. – burknął, minimalnie wyszczerzając kły w złośliwym uśmiechu. Wydawał się mówić to bardziej sam do siebie, niż do zgromadzonych tu Verne i Ryana, ale.. no, słyszeć to słyszeli raczej wszyscy. Wzięło go na czarny humor, psiamać.
Personal hell {dom Ryana}. GbylGPodreptał kulawym krokiem do imitacji sofy w pomieszczeniu, prawie całkowicie niknąc w mroku. Uwalił się na niej, jakby był u siebie i wydał z siebie cichy odgłos ulgi. Nogi nie dotykały ziemi, znajdując się w idealnej pozycji, z której w żadnym wypadku nie chciał rezygnować.
Personal hell {dom Ryana}. GbylGOdprowadzę ją jutro i nie będzie problemu.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 12.12.13 12:25  •  Personal hell {dom Ryana}. Empty Re: Personal hell {dom Ryana}.
Jasnowłosa miała sporo szczęścia, że mężczyzna nie potrafił bezprawnie wedrzeć się do jej myśli. Nie byłby zadowolony tym, co znalazłby w jej dziecięcej główce. Owszem – warunki w Desperacji nie prezentowały się najlepiej, każdy wolałby mieć swoją miejscówkę w świecie otoczonym (nie do końca) bezpiecznym murem i móc korzystać z wszelkich dóbr materialnych, do których miało się dostęp jeszcze przed końcem lepszego świata, ale to nie oznaczało, że jakaś gówniara miała się nad nimi litować. Był pewien, że blondynka miała znikome pojęcie o tym, jak to jest. Tym razem jej ocena wynikała z porównania, ale gdyby miała okazję przekonać się na własnej skórze jak to było, zdawałaby sobie sprawę z tego, że nikt tu nie chciał pomocy ludzi. Byli naturalnymi wrogami. Poza tym rzeczywiście naiwność doskonale do niej pasowała, jeżeli sądziła, że cudowny plan zjednoczenia ze sobą tych ras miałby szansę wypalić. W niedalekiej przyszłości miał nadejść ten moment, w którym i jej zaszczepią ideę, że martwi powinni gnić w ziemi. Przecież to obrzydliwe dzielić ziemię z trupami, które w znacznej większości zapomniały o swoim człowieczeństwie. A przecież kiedyś wszyscy byli bezmyślnymi zwierzętami.
Wbrew pozorom głos dziewczynki nie budził w nim żadnych odczuć. Dopóki nie krzyczała, ignorowanie wcale nie było takie trudne. Nie czuł się w obowiązku, by opowiadać się po jej stronie, ani też, żeby odpowiadać na jej pytania. Odgrywała tu rolę zbędnego balastu, którego należało się pozbyć, choć przez nierozsądność Kota mogła ucierpieć. Byłaby to dobra nauczka dla obojgu lub też test na sumienie, a wtedy lepiej, żeby Ailen był go pozbawiony.
Nie są. Mógłbyś tylko bardziej się postarać. ― Wzruszył barkami. Równie dobrze mógł mu zakomunikować, że był beznadziejny, bo zabrzmiałoby to dokładnie tak samo. Chłopak już zapewne niejednokrotnie się przekonał, że tego pana trudno zadowolić. Mógłby stanąć na rzęsach, a on nawet nie pokiwałby głową z uznaniem. Zdaje się jednak, że działania Wymordowanego wcale nie miały na celu polepszenie ich stosunków, bo mały sługa uparcie chciał trafić na dno. Trzeba przyznać, że całkiem nieźle mu to szło.
Kurt mógł mieć milion swoich argumentów, które zaprzeczyłyby słowom ciemnowłosego, jednak na złość Ryan zawsze miał ich jeszcze więcej. Na dodatek zawsze znajdowała się w nich jakaś słuszność. Miał też pełne prawo, by popierać je wiekowym doświadczeniem, a opcje, które był w stanie rozważyć miały szansę pokrywać się z tym, co mogło się wydarzyć lub co już się wydarzyło. Chciałby wierzyć w to, że jej rodzice o niczym się nie dowiedzieli, ale z jakiegoś powodu nie potrafił. Chociaż...? Wspomniana buntowniczość nie pasowała mu do strachajła, które miał przed oczami.
Jak zwykle podajesz bezsensowne przykłady. ― Zmrużył oczy. Sullivan nie powinien potrzebować klarownych wyjaśnień co do tego, że niebieskooka różniła się od Grimshaw'a i nie wyglądała na taką, której marzyła się ucieczka z domu, skoro chciała tam wracać. ― Wygląda na ułożoną, pachnie jak ktoś ułożony, nie wygląda jak te wszystkie puszczalskie zdziry, które wiecznie chcą obnosić się z tym, jakie są samodzielne. ― Och, to prawie jak komplement! ― Widocznie czegoś mi nie powiedziałeś, Kurt. To, że ty nie zostawiłeś żadnej wiadomości, nie znaczy, że ona tego nie zrobiła. A zrobiła, prawda? ― Powstrzymał się od warknięcia i udało mu się zachować spokojny ton, pomimo tego, że gdzieś tam kryło się niezadowolenie, które stopniowo miało zacząć przeradzać się w coś znacznie gorszego. Znaczące spojrzenie padło na twarz dziewczynki, jakby to od niej oczekiwał, że skinie głową na potwierdzenie jego przypuszczeń.
„Winnie.”
Łatwo poszło. W dodatku, gdy dziewczynka podeszła bliżej, pozwolił sobie przykucnąć naprzeciwko niej. Oparł łokcie o uda i splótł ze sobą palce. Ciężki wzrok nadal spoczywał na buźce drobnej nastolatki, zdążył zahaczyć o jej policzki, nos, usta, podbródek, by wreszcie zatrzymać się na niebieskich tęczówkach, które nie dorównywały pewności, kryjącej się w jego oczach. Zresztą, jak ona w ogóle miała czuć się pewnie w zapuszczonej ruderze z dwoma nieznajomymi, z czego jeden z nich wcale nie musiał żartować z poćwiartowaniem jej?
Nie tak? ― Powtórzył i zastanowił się, na moment spuszczając wzrok na brudną podłogę. ― Gdybym był na twoim miejscu, już dawno uznałbym, że nic nie jest w porządku. ― Mistrzem pocieszania to on nie był.
„Odprowadzę ją jutro i nie będzie problemu.”
Oczywiście, że będzie, kurwa, problem.
Zerknął w stronę materaca, na którym Wymordowany rozwalił się, jakby był u siebie. To tylko potęgowało w Jay'u chęć do uprzykrzenia mu życia. Do tego stopnia, że błyskawicznie nachylił się ku jasnowłosej, jedną ręką podpierając się o podłogę. Wolna dłoń mocno zacisnęła się na ramieniu Winnie, a szarpnięcie miało na celu zmuszenie jej do przysunięcia się bliżej, nawet kosztem upadku i konieczności zrobienia sobie z niego podpory.
Nieposłuszne zwierzęta spotyka kara, kocie ― mruknął, spoglądając na niego znad ramienia blondynki. ― Myślisz, że będą chcieli ją z powrotem? Nie sądzę. ― Ostentacyjnie rozchylił usta, prezentując śnieżnobiałe kły. Znak ten powinien okazać się wystarczająco zrozumiały dla kociego sługi. ― Gratulacje. Spierdoliłeś jej życie. Ale oczywiście będziesz musiał ją odprowadzić. W przeciwnym razie będziesz jęczał, błagając, by to jednak S.SPEC cię dorwał. ― Nieruchome spojrzenie szarych ślepi, spoczywające na sylwetce towarzysza, bynajmniej nie kłamało. ― A ty ― mrukliwie zwrócił się do dziewczyny ― powiesz, że nazywał się Ailen i to on wpakował w ciebie największe świństwo, jakie widział ten świat. Dokładnie zapamiętasz jak wyglądał i przekażesz im to bez zająknięcia. Ale nie powiesz im, że widziałaś to miejsce. Zresztą, jest ciemno. Wybaczą ci to, że nie przywiązywałaś do tego uwagi. Nie powiesz też, że widziałaś kogoś innego. Tak? ― Wbił palce mocniej w jej ramię. I spróbuj tu zaprzeczyć!
                                         
Fucker
Rottweiler     Opętany
Fucker
Rottweiler     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 12.12.13 13:37  •  Personal hell {dom Ryana}. Empty Re: Personal hell {dom Ryana}.
Personal hell {dom Ryana}. GbylGDziewczynka wciąż nie mogła zorientować się w sytuacji, w której się znalazła - wszystko było zbyt zamotane, za dużo pojęć zostało nadal niewyjśnionych, a zalęknione serce boleśnie kurczyło się w piersi, przyprawiając ją o łzy w oczach, które co jakiś czas ocierała udając, że drapie się po policzku. Rozglądała się dookoła, próbując znaleźć alternatywną drogę ucieczki w razie gdyby Ryan nudził się i postanowił jednak kupić choinkę, a jej oczy zawiesić jako hipsterskie ozdoby. A skurczona dłoń nabita na igły zamiast gwiazdki? Kusząca propozycja, co nie? Tak czy inaczej, Verne była kompletnie zdezorientowana, bo jakoś nigdy nie wyobrażała sobie, że przytrafi jej się taka sytuacja jak ta - z jednej strony była niesamowicie szczęśliwa, że dostała się za mury, jednak z drugiej… cóż, wyobrażała sobie to bardziej kolorowo i przyjaźnie. Nie przychodziło jej nawet na myśl, że są gdzieś jeszcze (nie)ludzie, żyjący w tak okropnych warunkach, choć im dłużej patrzyła na Fuckera i Ai’a, tym bardziej czuła, że mimo wszystko pasowali do tego klimatu. Zwłaszcza, że Kot zmienił się nie do poznania odkąd widziała go na imprezie w Rezydencji; teraz dopiero ogarniała ją dziwna desperacja (zbieżność rzeczowników nieprzypadkowa), bo jedyna osoba, której mogła zaufać w tym obcym miejscu była na nią śmiertelnie obrażona. Zagryzła nerwowo wargę, wracając wzrokiem do szarookiego, który był niesamowicie uradowany z jej obecności. Jeszcze trochę i wyprawi jej przyjęcie powitalne!
Personal hell {dom Ryana}. GbylGJasne brwi powędrowały ku górze, kiedy słuchała tego, jak dwoje mężczyzn rozprawiało o konsekwencjach jej ucieczki, w ogóle nie pytając jej o zdanie. Nie żeby czuła się jakoś niekomfortowo, bo to może nawet lepiej, że ten straszny i obcy koleś nie zwracał na nią uwagi, ale chyba Ai nie znał jej na tyle dobrze, żeby wiedzieć, jak zareagują rodzice na nagłe zniknięcie córki. Zwłaszcza, że jeden i drugi pomijał dosyć ważny szczegół w jej wybyciu z rodzinnego, ciepłego domu. Czuła się już trochę tym wszystkim zmęczona; najpierw włamujący się do jej domu znajomy, potem kłótnia i podróż przez całą tę krainę strachu, żeby na koniec wylądować w ciemnym domu razem z terrorystą, który w sytuacjach wyjątkowego napięcia zamierzał wszystkich tu zgromadzonych powybijać. Przełknęła nerwowo ślinę, słysząc rozbijające jej równowagę pytanie, na które odpowiedzieć powinna, a nie mogła. Zamrugała intensywnie, patrząc nie na Jay’a, a na Kochasia, szukając z jego strony jakiejkolwiek pomocy. Wlazła jednak w bagno, z którego nie mogła się wydostać. Zaczęła więc cicho, spokojnie odpowiadać, przy okazji trzęsąc się ze strachu jak galareta.
Personal hell {dom Ryana}. GbylGN-No napisałam, że wychodzę za mury. – Spojrzała ukradkowo na Kota, zaraz potem spuszczając wzrok na własne stopy. Personal hell {dom Ryana}. GbylGI że wrócę wieczorem, żeby się nie martwili. Więc powinnam być dzisiaj w domu, Ai. Nie chciałam odwiedzać Twoich znajomych, wiesz? – Mruknęła z wyrzutem, marszcząc czółko i chwilowo zapominając o mrożącej krew w żyłach aurze, jaką roztaczał wokół siebie Grimshaw. – Wystarczy mi już wycieczek, możemy iść? – Skierowała główkę do Ryan’a, mrugając kilka razy, żeby powstrzymać się przed dalszymi słowami i płaczem. Wolała nie rozklejać się stojąc naprzeciwko kogoś takiego, pomijając już fakt, że nie miała w tamtym wyszczekanym kocie żadnego oparcia i wsparcia (człowiek nie czuje, jak rymuje).
Personal hell {dom Ryana}. GbylGStanąwszy jednak przed tym rasowym skurwielem zatrzęsła się i natychmiastowo zapragnęła zawrócić na swoje miejsce; kurczowo złapała się jedną ręką paska od plecaka, błękitnymi oczyskami wgapiając się w jego twarz, która nagle wylądowała aż za blisko jej własnej. Nigdy nie czuła się jak zając. W sumie to dosyć logiczne z tego względu, że nie była zającem - nadszedł jednak moment, że kiedy stanęła naprzeciwko wilka miała wrażenie, że zaraz skuli się, rozpłacze i nie odezwie do końca swojego nędznego żywota. Przy osobach takich jak on czuła się faktycznie mała; nie tyle wzrostem, co swoją siłą woli i przekonywania. Rozproszony wzrok błądził gdzieś dookoła, a całe drobne ciałko dziewczynki drżało pod wpływem aż takiej ilości z uosobieniem wszystkich strachów. Mimo to, kiedy jego szorstki głos rozległ się w jej głowie, uniosła wzrok i skierowała go wprost na szare, kocie źrenice mężczyzny, kręcąc głową z niepewnymi słowami na ustach:
Personal hell {dom Ryana}. GbylGMnie się wydaje, że jest okej. Znaczy… dziwnie tu, ale Ai mnie przecież zaraz odprowadzi, prawda? – Zacisnęła rączkę w pięść, kiedy jej odważny tok myśli przerwały słowa chłopaka. Jak to jutro? – Ai... – Spojrzała na niego ze strachem, czując w tym samym momencie żelazny ucisk na swoim barku; coś chrupnęło nieprzyjemnie, jednak szarpnięcie Ryan’a było na tyle silne, że mimo ukłucia pod skórą zbliżyła się chwiejnie, a oczy napełniły się łzami, z ktorych kilka spłynęło po jej policzkach. Bała się nawet otrzeć mokre ślady z twarzy, patrząc prosto w oczy mężczyźnie, który nie wydawał się być skorym do żadnych żartów. Co więcej - Verne czuła się cholernie niespokojnie, kiedy nie znała jego imienia, a wielka gula w gardle paraliżowała ją do tego stopnia, że nie była w stanie nic z siebie wykrztusić. Zamrugała jednak wielokrotnie, wyrywając się z otępienia, kiedy Jay wyraźnie oczekiwał ponaglająco i dobitnie potwierdzenia jej słów. I co ona miała w takiej sytuacji zrobić? Pieprzyć o niczym?
Personal hell {dom Ryana}. GbylGNie? – Odparowała bezmyślnie, nie mogąc w porę ugryźć się w język. – Z-Znaczy… Nie mogę nic im nie mówić? Może uznają, że poszłam z jakimś człowiekiem, co nie? Nie chcę kłamać, proszę Pana. – Wypuściła nerwowo powietrze, czując skręcający ból w sercu i ramieniu. – Nigdy nie uciekłam z domu i zawsze im o wszystkim mówię. Powiem, że żartowałam i byłam w bibliotece, okej? – Zimny i wyziębiony paluszek dotknął nadgarstka Grimshaw’a, a szepczący już głosik cicho dodał:– Boli...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 12.12.13 20:57  •  Personal hell {dom Ryana}. Empty Re: Personal hell {dom Ryana}.
Personal hell {dom Ryana}. GbylG Jak zwykle podajesz bezsensowne przykłady.
Personal hell {dom Ryana}. GbylG Może i faktycznie jego plan był trochę przygłupi, w większej mierze niedopracowany i generalnie bazujący na przekonaniach z dupy wyjętych, ale w jego mniemaniu całkiem realny to zrealizowania. Był dla niego o tyle dobrą opcją, że najzwyczajniej w świecie chronił jego tyłek przed rzucanymi oskarżeniami, a i nie wplątywał w to rasy, którą reprezentował. Zresztą Winnie pokazała już minimalne nieposłuszeństwo wobec swoich rodziców, odkładając swój powrót do domu z halloweenowej zabawy, na znacznie późniejszą godziną. Gdyby była dzieciakiem bez skazy na pewno pognałaby do mamusi już po pierwszym telefonie. No i grzeczne dziewczynki nie wyskakują z mordą na kogoś, kto najzwyczajniej w świecie nie zgadza się z ich prośbą. Po tak nagłym wybuchu blondynki śmiał twierdzić, że Verne nie jest aż tak ułożona, na jaką wygląda, stąd też jego wcześniej wspomniany plan, dla niego wręcz idealny. Początki pyskowania, wulgaryzmów.. to czemu by nie zwiać z domu, co?
Personal hell {dom Ryana}. GbylG… i właśnie tutaj przedstawiło się to całe wcześniejsze niedopracowanie w jego planie. Jako osóbka, która znaczną część swojego życia spędziła na hasaniu po oberwanych dachach i suchych drzewach na terenie Desperacji, wiedział, że wypadzik do takiego miejsca – a już szczególnie w godzinach nocnych – nie jest rzeczą z którą trzeba się dzielić z innymi. W końcu kto normalny mówi mamusi, że wybiera się do piekła, gdzie każdy człekopodobny stwór może go zapierdolić zardzewiałym prętem w łeb lub tygrysimi kłami wbitymi w tętnicę? Zakładał, że Verne ma na tyle rozumu w tym blond łbie, że zachowa cel swojej wyprawy dla siebie i nie będzie się nikomu nim chwalić. Bardzo się pomylił. A jak teraz się nad tym zastanawia, to w sumie ten poważny błąd w planie był całkiem uzasadniony. On wiedział, że Desperacja to nie tylko zsyp śmieci po poniszczonych urządzeniach i dawnych budynkach, ale też miejsce zamieszkania zmarłych pół-zwierzaków, którzy o czymś takim jak racjonalne myślenie, w  ogóle nie słyszeli. Kompletnie nie zwrócił uwagi na to, że te kilka długich chwil temu, Verne to samo miejsce wyobrażała sobie jak magiczną krainę, żywcem wyrwaną z Dinseya, lub innego cukierkowego gówna, puszczanego na Mini Mini. Mógł to przewidzieć, siet-…
Personal hell {dom Ryana}. GbylG Generalnie to powinien zareagować złością. Na miejscu byłoby wydarcie się na biedną, przerażoną dziewczynkę i natychmiastowe wyciągnięcie jej z tej chaty za fraki i pognanie czym prędzej do domu, by zniszczyć kartkę, choćby to równało się z jej połknięciem i wysraniem dnia następnego. Ale nie. Z ciemności dało się zauważyć tylko jaskrawożółty błysk ślepi, rozwartych w szczerym zaskoczeniu i może trochę… strachu? Ale tylko ociupinkę. I nie ma się wcale czemu dziwić. Kto by się nie zesrał ze strachu wiedząc, że jacyś urzędnicy, którzy  mogą mieć powiązania ze S.SPEC, przeczytają to i natychmiast pójdą z tym do najwyższej władzy? A na dodatek, gdy łaskawie podniósł się do siadu, usłyszał kolejną mało zachęcającą informację z ust swojego pana.
Personal hell {dom Ryana}. GbylG - Jesteś cholernie przekonujący. – burknął z grymasem na pyszczku. Okej, nie bał się, ale jak wcześniej było wspomniane, poważał go - choćby w tym minimalnym stopniu. Jak Ryan mówi, że go ujebie, to znaczy, że go ujebie. A Ai chociaż bardzo nie lubił czuć, jak bardzo bezbronny jest przy tym wielkoludzie, to jednak musiał się przed nim ugiąć, by nie stracić na zdrowiu jeszcze bardziej. Poparzenia i nadwyrężone stawy w łapach, zdecydowanie mu wystarczają.
Personal hell {dom Ryana}. GbylGWynosimy się. – odparł pseudo grzecznym tonem.  Pokracznie zsunął się z materaca, próbując nieudolnie stanąć w pozycji idealnie wyprostowanej. Niby nie przez takie katusze się przechodziło, ale jak idzie o nogi to idzie o życie w jego przypadku.
Personal hell {dom Ryana}. GbylG Ale.. nie chcę zostać udupiony. – prychnął, kierując się w stronę blondynki. Korzystając z okazji, że w chwili obecnej nie wykazuje się jakąś szczególną ruchliwością, rozpiął zamek w jej plecaku i wyjął z niego wszystkie kanapeczki, które Winnie zrobiła im na drogę. Większość odrzucił na stolik, zostawiając sobie jedną – oczywiście tą, która wydawała się największa – i wpakował ją sobie do pyszczka, chroniąc przed upadkiem na ziemię, tylko poprzez mocno zaciśnięte na niej kły; obie ręce miał póki co zajęte. Taki gest obdarowujący pożywieniem mógłby wyglądać jak coś w stylu przeprosin, jednak jeśli Ryan dobrze zna Ailena – a powinien, bo użera się z nim już całkiem długo – powinien liczyć się z tym, że Kot wyciąga je dla siebie na później.  – Zdheczydowanie bardżej, podoba my szę werszja Winnie, acz i tak żrealiżujemy moją. – mruknął niewyraźnie przez jedzonko w pyszczku, siłując się z zapięciem od plecaka, który w najmniej odpowiednim do tego momencie musiał się zaciąć. Uznał, że szarookiemu za wiele nie robi w jakim stylu zakończy się przygoda małolaty, więc pozwolił sobie na przeciwstawienie się jego rozkazowi (bo prośba to nie była), wydanemu w stronę małej blondi. Ważne, że wyjdą, ne? A jak to rozegrają to już nie problem Ryana.
Personal hell {dom Ryana}. GbylGPo skończonej bitwie, gdzie zwycięstwo leżało po stronie Kurta (nie wygrywa z ludźmi, to chociaż z zamkami od toreb i plecaków umie sobie poradzić, duh-), grzecznie skierował się do swoich bucików, które zaczął posłusznie wciągać na przerażająco obolałe stopy. Jeszcze jeden spacerek, cholera… Przeszło mu przez myśl i nawet nie zauważył jak samoistnie zrobił zrozpaczoną minę. Chwilę narzekania na własny los przerwał cichutki jęk jego towarzyszki, który zrozumiał bardzo wyraźnie, dzięki wyostrzonemu, kociemu słuchowi. Rzucił krótkie, nieprzychylnie zmrużone spojrzenie w stronę Ryana, które na kimś takim jak on, nie powinno robić wrażenia, ale jasno dać do zrozumienia, aby puścił dziewczynkę i dał jej spokojnie przygotować się do wyjścia. Im szybciej da jej spokój, tym szybciej stąd wyjdą. Im szybciej stąd wyjdą, tym szybciej dostaną się do Miasta-3. Im szybciej dostaną się do Miasta-3, tym szybciej zniszczą karteczkę. Im szybciej zniszczą karteczkę, tym szybciej Ai wróci na tereny Desperacji. Im szybciej Ai wróci na tereny Desperacji, tym szybciej zatopi ząbki w kanapkach, które zostawił sobie na później. Proste? Proste. No to wio.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 1 z 17 1, 2, 3 ... 9 ... 17  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach