Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum


Strona 3 z 18 Previous  1, 2, 3, 4 ... 10 ... 18  Next

Go down

Od dnia 2.05 (wtorek) macie tydzień czasu, aby pojawił się tutaj pierwszy post. Jeśli go nie będzie, po tym czasie wątek zostanie przeniesiony ponownie do archiwum.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Warner, w konfrontacji z współczesną modą nastolatków, prawdopodobnie wolałby przestrzelić sobie stopę niż założyć cokolwiek, co wpasowywało się w „trendy” – spodnie z minimalną ilością ciągłego materiału, zastąpionego masą dziur bądź kratek jak u wędzonej szynki; chokery na szyi (co oni, psy?); niezliczona ilość kolczyków, nawet w miejscach, gdzie słońce nie dochodzi; grubo pomalowane brwi, łudząco przypominające ostrą część kosy… Nie, zdecydowanie lepiej zakończyć ten temat. Okularnik pozostanie przy swoim prostym i eleganckim stylu, nigdy nie odczuwał potrzeby zmian w wyglądzie. Co najwyżej włosy powinien oddać pod nożyczki – stawały się za długie i zbyt często wpadały mu do oczu. Może jeśli znajdzie czas, wybierze się do fryzjera, niestety istniała duża szansa, że po prostu o tym zapomni, zbyt pochłonięty wieczną pracą.
- To dość wygodne… a ponadto pomocne w omijaniu kłopotów. Obawiam się jednak, że niektórzy pod tym względem nie zmienią swojej postawy, być może w próbie obrony swojej dumy, racji, chcąc wyłamać się ze schematów, by coś zmienić. – Wzruszył lekko ramionami, nie przykładając wszakże wagi do tego typu spraw. Osobiście nie podpiąłby swojej szczerości pod żadne wymienione pojęcie, a to za sprawą prostego podejścia do życia, które zakładało, że zgoda ze samym sobą postawi wszystko jasno, zaoszczędzi wiele czasu na rozważania i badanie sytuacji.
Nie ukrywajmy, że czasami też lubił po prostu widzieć zmiany na twarzy rozmówcy posądzającego go o bezczelność w bezpośredniości.
Zgięte pod niskim stolikiem nogi mężczyzny zmieniły nieznacznie ułożenie w celu uniknięcia zdrętwienia, niestety w dalszym ciągu nie mógł zapewnić im satysfakcjonującej wygody. Gdyby chciał całkowicie je wyprostować, na pewno zahaczyłyby o kończyny dziewczyny, i chociaż taki kontakt fizyczny by mu nie przeszkadzał (zapewne przez obecną sytuację, w innym przypadku wolałby zachowywać dystans), to zrezygnował z tego.
Każde pytanie można było zinterpretować na swój sposób. Nie odpowiedział Yuu od razu, zarazem nie pozwalając ciszy przeciągnąć się na tyle, by sprawić wrażenie zastanawiania się nad odpowiedzią. W końcu gdyby chciał zachować szczerość, odpowiedź padłaby od razu.
- Nie – stwierdził bez mrugnięcia okiem, wiedziony dziwnym przeczuciem. Nie skłamał całkowicie, bo chociaż wykonywał rozkazy rządu i stwarzał pozory lojalności miastu, od samego początku jego cel zakrawał o coś zupełnie innego. Od wielu lat powoli brnął w jego stronę, po drodze sprawując się jedynie wzorowo jako Eliminator. Nigdy nie zastanawiał się, co zrobi, gdy już dopnie swego, ale w duszy przeczuwał, że wówczas nie spojrzy tak samo na S.SPEC.
I właśnie przez tę świadomość mógł zabrzmieć szczerze.
- Zadałaś to pytanie, bo przypominam biurokratę? - Uniósł brew, zaś z powodu braku zajęcia dla niesfornych rąk, chwycił za niedopity kufel piwa, by od niechcenia obracać nim w każdą stronę.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Wzruszyła ramionami. Nie przeszkadzało jej bycie nieszczerą, nie cierpiała na tym jej duma, czasami sytuacja wymagała naginania prawdy na swoją korzyść i nadal żyła. Kłamstewko wypowiedziane szmat czasu temu... komu ono tak na prawdę wadzi, gdy już pozbędzie się tej wrednej, dogadującej cząstki sumienia? Dlatego właśnie postanowiła, co może było błędem, odpowiedzieć szczerze. Nie byłoby zabawy, odmienności tej sytuacji od każdej innej, gdyby nadal mąciła i kręciła.
Odpowiednio duża dawka alkoholu krążyła w jej organizmie, bez problemu więc poczuła rozluźnienie i sama przed sobą obiecała, że powie mu wszystko, nawet gdyby to było złe i niepoprawne. Chcesz znać prawdę, skarbie? Oparła głowę na ręce, czując wypieki na twarzy. Dookoła było ciepło, wszystko błyszczało, w nos szczypała woń alkoholu. Podciągnęła nogi pod klatkę piersiową i usiadła po turecku na miękkiej kanapie.
- Nie krępuj się. - kiwnęła głową w jego stronę, mając na myśli niewygodę siedzenia w tak ciasnym układzie. Sama nie widziała nic niepoprawnego w tym, że czasami stuknęli się pod stołem, ale miała wrażenie, że jej rozmówca walczy ze sobą, prawie jakby ścierał się z czymś niezwykle nieprzyzwoitym i niekulturalnym. Już lepiej, by otwarcie przyznała, że dostrzegła jego cichy bój z samym sobą i pozwoliła mu się czuć swobodnie.
- Coś w tym stylu. Nie pasujesz mi do tego miejsca, ale mimo wszystko jesteś tu, bo ktoś Cię poprosił, więc uznałeś to za swój obowiązek. - Niby pytała, a niby twierdziła, to co wywnioskowała. Właściwie tylko czekała na potwierdzenie. - To pasuje do jakiegoś rządowca.
Przechyliła głowę z zakłopotaniem. Bardzo łatwo było jej kogoś oceniać, niemal natychmiast mogła wygłosić mowę na temat swoich podejrzeń, a gdy język stawał się zbyt miękki, słowa te za szybko wychodziły na zewnątrz. Nie chciała otarcie mówić, że wygląda w jej mniemaniu na sztywniaka. No i wcale jej to aż tak nie przeszkadzało.
- No i tego okulary. Dobrze Ci w nich. - stwierdziła nagle, bez cienia wstydu. Ładnym ludziom powinno się mówić, że są ładni. Czasami bez zastanowienia mówiła to także kobietom i niektóre miały bardzo złe pojęcie o jej preferencjach, nie mówiąc już o facetach, łowcach, którzy nagle dostawali ataku paniki z gatunku: "Przywódczyni ma mnie na celowniku, koniec ze mną". Wcale nie miała takich zamiarów, po prostu... jeżeli coś jest prawdą, mówienie jej wcale nie powinno być aż takie trudne.
- Pytanie, wal.- Dodała na końcu, opierając głowę o miękką poduszkę na górze oparcia wlepiając wzrok we wzory mieniące się pod sufitem.
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

Trudno powiedzieć o rozluźnieniu w przypadku eliminatora, w którego żyłach płynęła zbyt mała ilość alkoholu – wypił zaledwie kilka kieliszków i parę łyków z kufla, zdecydowanie niewystarczająco, by wyraźniej odczuć skutki trunku. Może przez panującą w klubie atmosferę udało mu się jednak w drobnej mierze pozbyć swojej sztywności, a może to przez przeczucie, że informator Łowców wcale się nie zjawi. Nie musiał wypatrywać go w tłumie jak ostatniego przecenionego produktu w Rossmanie, jeśli postawiłby stopę na parkiecie, nie umknęłoby to uwadze okularnika. A przynajmniej nie powinno.
- To nieskrępowanie. – Uniósł podbródek i rzucił okiem na tańczącą po środku masę. – Wystawię później opinię, koniecznie podkreślając wadę tych niskich stolików – wymruczał pod nosem, bynajmniej nie dysponując chęciami skrytykowania klubu. Jego komentarz zniknąłby pod szeregiem innych, a i tak prawdopodobnie ostatni raz korzystał z ich usług. Wysilanie się na publiczne okazanie niezadowolenie byłoby zatem marnotrawstwem czasu i energii.
- Mógłbym to samo powiedzieć o Tobie. – Zahaczył o nią wzrokiem, pozwalając mu na dłuższy moment spocząć na twarzy czarnowłosej. – Nie należysz do grona imprezowiczów, przyszłaś tu jedynie dla koleżanki, która ostatecznie okazała się nieobecna. Ostrożnie podeszłaś do propozycji alkoholu i nie tańczysz. – Wypuścił ciche westchnienie spomiędzy ust. – Nie męczysz się tu? – Zastanowił się, uświadamiając sobie, jak bardzo oboje muszą odstawać od reszty roześmianej młodzieży. Na uboczu, bez entuzjazmu, niemal jakby odbębniali karę.
Nie czekając, aż spasuje w pytaniu bądź wyzwaniu, uniósł kufel do wąskich ust i pociągnął dwa łyki.
- Ktoś mógłby nas uznać za dobraną parę… jednooka i czterooki. – Zauważył od niechcenia, odstawiając naczynie na blat stołu. Nie miał nastroju na żarty, aczkolwiek nie musiał, by rzucić od czasu do czasu komentarzem, o dziwo – według innych – zakrawającym o coś zbliżonego do definicji żartobliwości.
A skoro już ten temat wyszedł na wierzch…
- Jak dokładnie straciłaś to oko? – Zaplótł luźno ręce na piersi, opierając się wygodniej o poduszkę za plecami.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Mimo pozornie luźnej atmosfery miała wrażenie, że oboje kłamią z uśmiechami na twarzy. Poszkodowane ciała i poszkodowane umysły. Prawie zazdrościła młodzieży, że tak beztrosko może się bawić, z głową wolną od tak destrukcyjnych myśli. Nikomu nie wychodziło na dobre, kiedy zakładał, że każdy z ludzi dookoła może czyhać na twoje życie, może wiedzieć coś, czego ty nie wiesz.
Bo informacje to bardzo cenna rzecz, a kolejny informator, który uznał, że nie stawi się w punkcie spotkania to była wielka strata. Przez moment przeszło jej nawet przez myśl, że może właśnie siedzi koło poszukiwanego człowieka, sącząc powoli procenty z kufla, chociaż cały czas myślała, że już po wszystkim. Poza tym co już powiedziała, było coś odmiennego w postaci mężczyzny, gdy porównało się go do klienteli klubu. No i jego wymówka brzmiała tak samo źle jak jej, najwyraźniej oboje w zmowie milczenia postanowili udawać, że całkowicie kupili tłumaczenie drugiego.
Nie spodobała jej się ta myśl. To nie pierwszy raz, kiedy spotyka tego człowieka, ale nigdy nie miała wątpliwości, co do tego, że na pewno nie jest jednym z tych żyjących w cieniu informatorów. Trudno powiedzieć co dokładnie decydowało o rozpoznaniu takiego, nie nosili nic charakterystycznego, nie byli umówieni na znaki specjalne, a jednak nadal miała wrażenie, że ten konkretny człowiek coś wie.
- Co ja tu jeszcze robię... - odpowiedziała z rezygnacją, potwierdzając tylko to, co Warner na pewno już się domyślił. Położyła dłoń na czole, twarz miała ciepłą i wiedział jedno, nie lubiła tego uczucia. Bycia otoczoną przez tłumy przesadnie radosnych ludzi. Z czego oni do cholery aż tak się cieszyli? Dlaczego byli aż tak ślepi? Ignorowali z wielką zawziętością tą presje, która naciskała na kark każdego z mieszkańców. Są nikim więcej, jak obiektami w klatce zobowiązanymi do rozmnażania się wśród betonowych murów w celu przeżycia gatunku. Ktoś powiedziałby: bawcie się, bo życie nie trwa wiecznie. Ale to wcale nie było życie, to była egzystencja.
- Też tu nie pasujesz. Jesteś za inteligentny jak na to towarzystwo, a mnie do tego irytuje taka beztroska, chociaż to okropnie głupie... czasami lepiej chyba nie znać odpowiedzi na niektóre pytania, nie uważasz? - mruknęła znad szklanki, zatapiając usta w alkoholu i wypuszczając kilka bąbelków poirytowania, bo zamiast pić, chciała nadal gadać. Powstrzymała pijacki wywód w najgorszy z możliwych sposobów, pochłaniając kolejne porcje bursztynowego piwa. Nawet nie lubiła piwa.
Zakaszlała nagle, trochę z oburzenia, a trochę z zaskoczenia. Chyba ten rodzaj humoru nie pasował Yuu, tej bardziej upitej niż trzeźwej.
- To nadal liczba nieparzysta. - skwitowała marszcząc brwi. Rozległe obrażenia w tych czasach były niezwykle powszechne, ale jednak nie każdy zwyczajny człowiek mógł pochwalić się brakiem jakiejś kończyny, pustym oczodołem i jakimkolwiek innym cholerstwem.
- Pas. - rzuciła - Albo nie. Powiem Ci.
I zamilkła. Zjechała nieco niżej na siedzeniu czując satysfakcję z topienia ust w piwie, bez mówienia czegokolwiek. W tle zaczęła się właśnie jakaś głośna, rytmiczna piosenka i wszyscy zaczęli skakać do rytmu tworząc tumult większy niż jeszcze przed chwilą, a jej zebrało się na wspomnienia. Upchała je w ciasny worek i wyrzuciła zawartość jednym ciągiem.
- Stare zatarczki ze specami. - kolejny łyk i znowu topiła się w kuflu. To będzie chyba czynność tej doby, brzmi lepiej od topienia się łyżce wody, ale do tego także była zdolna, gdyby ktoś zapytał. Nie widziało jej się tłumaczyć dalej, że tym Specem był jej brat i tak właściwie to nie chodziło konkretnie o jej konflikt z prawem, a rodzinne problemy. Że jej bliźniak był psem rządu, a ona go uwielbiała, że Moriyama cholernie przypominał jej brata, więc dlatego gdy zobaczyła go po raz pierwszy tak się interesowała, że wszystko to jeszcze bardziej ją denerwowało, kiedy mimowolnie po rzuceniu ze złością tych słów wbiła w niego spojrzenie, jakby był jej coś winny.
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

- Siedzisz na sofie i ubolewasz nad swoim losem, z tego, co widzę. – Zauważył mimochodem, zaś spojrzenie pod wpływem nowej idei prześlizgnęło się z uwagą po ciemnych ścianach lokalu. Nie dojrzał nigdzie tabliczki krzyczącej „zakaz palenia”, co przyjął za dobry znak. Potrzebował koniecznie jakiegoś zajęcia, nawet jeśli miało ono polegać jedynie na operowaniu papierosem między palcami. Może zastrzyk nikotyny pomoże mu usiedzieć jeszcze trochę w tym miejscu, nim nie podda się zupełnie i nie wyładuje na kimś frustracji z braku postępu w schwyceniu informatora Łowców. Chciał wierzyć w jego spóźnione zjawienie się, ale zbyt dobrze zakorzeniło się w nim przekonanie, że skoro do tej pory się nie pojawił, nie ma co łudzić się na potem.
- „Nie zdawaj pytań, na które nie chcesz znać odpowiedzi”, agent K. Tak, w istocie. – Film z wspomnianym bohaterem pojawił się w głowie okularnika jak przebłysk starego wspomnienia, do którego niegdyś lubił wracać. Pamiętał, jak każde piątkowe wieczory spędzał w rodzinnym gronie przed telewizorem, zagłębiając się w najbardziej warte uwagi produkcje, zwykle proponowane przez ojca. Miał smykałkę do wyłapywania perełek w morzu szitu i tandety.
Zerknął na nią kontrolnie kątem oka w chwili zakrztuszenia się alkoholem, ostatecznie spuszczając wzrok na swoją kurtkę, z której wydobył zapalniczkę oraz papieros. Rozbłysnął drobny płomyk, a potem płuca (dokładniej: płuco) eliminatora wypełniły się zbawczą używką. Nie zapytał Yuu o pozwolenie, zarazem dbając jednak, by wypuszczać dymek na bok.
- I? Czy liczba parzysta by coś zmieniła? – Założył nogę na nogę, opierając wygodnie stopę na kolanie.
Nie poganiał jej do odpowiedzi, pozwalając dobrze się nad nią zastanowić. Spodziewał się nudnej wersji wydarzeń w postaci wypadku przy pracy bądź utraty wzroku skutkiem choroby, ale na pewno nie uwzględniał początkowo żadnej potyczki. Nie ukrywajmy – od jednookiej emanowała siła, niezależność, ale czarnowłosy widział przede wszystkim młodą dziewczynę, być może niedoświadczoną prawdziwym życiem.
- SPECami? – Powtórzył z namysłem i zaciągnął się ponownie. – Bywają z nich upierdliwe małpy… – Przyznał cicho, nie mając właściwie na myśli także siebie, raczej odnosił się do irytujących współpracowników, którymi czasami życzył ukręcenia karku na misji. Chciał zadać kolejne pytanie, by rozwinąć tę kwestię, ale uświadomiwszy sobie, że powinien poczekać na następną turę, zamknął usta. – Wyzwanie. – Rzucił po kilku sekundach.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Co raz mocniejsze zainteresowanie bąbelkami wypływającymi z dna kufla wskazywały na to, że traciła z oczu to, co ważne. Wpływa alkoholu, niewątpliwie, ale przecież... kto jej zabroni? Jest tym wielkim i groźnym przywódcą, nikt nie ma prawa mówić jej jak ma żyć! Z drugiej strony, to bardzo nieodpowiedzialne... Ale kto ją z tego rozliczy?! Nie, nie. Nie wolno tak myśleć. Należy zachować się zgodnie ze swoim stanowiskiem.
- No jasne, to przez to cholerstwo. - wskazała na bursztynowe piwo o oryginalnej nazwie "Wolne M3" - Wiesz? Źle się czuje pijąc to teraz, już odjeżdżam, a na prawdę nie chcę robić złego wrażenia. To... całkiem rzadkie...
Podchwyciła kątem oka, że Warner sięga po papierosa i mimowolnie miała ochotę wyraźnie się odsunąć. Miała jakieś tam stadium astmy, nie brała niczego konkretnego, ale reagowała na dym tak, jakby był rozpylonym kwasem. Inna sprawa, że w klubie i tak cały czas panowała zadymiona atmosfera, a na pewno jedynym źródłem wszechobecnej mgiełki nie były tylko papierosy. Powstrzymała się więc, czując tylko delikatne odrzucenie od mężczyzny, palacze... minus panie Moriyama, ale krótki, bo i tak pana lubię.
Właściwie pytanie które zadał mimochodem ją zainteresowało. Założyła ręce na klatce piersiowej, atmosfera nie sprzyjała głębszym rozmyślaniom, tym bardziej abstrakcyjne było to, że rozmydlony umysł posuwał jej co nowsze pomysły.
- Zgaduję, że cuda technologii potrafią wynagrodzić stratę jakiejś części ciała, ale podchodzę do tego konkretnego braku z sentymentem. - pokiwała głową doceniając to, że nie chucha jej prosto w twarz, jak to czasami bywa ze szpanerami i zwykłymi prostakami. Palenie bynajmniej jej nie imponowało.
- Rany Julek, wyzwanie w takim miejscu? Masz jaja. Wszystko co przychodzi mi na myśl jest okropne, okropne albo okropne.
Zamyśliła się na chwilę, szukając łagodniej formy kary. Pozwoliła mu zająć się paleniem na dobre, a kiedy uknuła swój plan, podsunęła w jego kierunku na stoliku pełny kufel piwa, który jakimś cudem wytrzasnęła w tak krótkiej chwili. Być może miał z tym coś wspólnego odchodzący od nich kelner, który cały czas krążył po sali podając zamówienia z tacy.
- Założę się, że nie wypijesz wszystkiego na raz. Tak, to wyzwanie. - wyszczerzyła zęby w wyzywającym uśmiechu. Nie miała zamiaru wyjść tu na najgorszą pijaczkę i samemu popaść w skrajne emocje. Wskazała z dumą obiema rękami na zawartość kufla czekając na jego reakcję. - Jak się czujesz chlejąc z osobą, której nawet nie znasz?
Właściwie... czy to nie tak, że najlepsze i najgorsze znajomości zaczynają się przy kielichu? Już teraz czuła, że pożałuje kiedyś tej znajomości. I w tym momencie miała wielką ochotę się mylić.
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

Z jednej strony czuł się zniechęcony aktualnym miejscem, uciekał myślami do cichego mieszkania i domowych obowiązków, z drugiej zaś odczuwał coś w rodzaju zainteresowania, a może minimalnej chęci zostania tu, spędzenia czasu w inny sposób niż na pracy i zadaniach do wykonania. Rozrywki doszukiwał się przede wszystkim na zleceniach, w starciu z przeciwnikami, przy rozwiązywaniu łamigłówek, ale kto zabroni mu spróbować zaczerpnąć jakiejś przyjemności z zabaw na poziomie przeciętnych zjadaczy chleba?
Kogo ja oszukuję, Ci ludzie działali mu na nerwy.
Muzyka – jak na jego – dudniła zbyt głośno, a puszczane piosenki prezentowały sobą niską wartość. Brakowało tylko hitu pokroju „poka sowę”, żeby uznać, że współczesne wyczucie smaku w takich lokalach sięgnęło już dna dla prostej i trywialnej odskoczni. Przeszkadzała mu także unosząca się w powietrzu duszność przez sporą liczebność imprezowiczów, ich spocone ciała ocierające się o siebie chwilami w dwuznacznych gestach i nachalne propozycje, którym nie wolno było odmówić.  
- Częsty paradoks w populacji ludzkiej – coś Ci nie smakuje, ale spożywasz to dalej. – Pokręcił głową w dezaprobacie dla nieobecnej tu logiki.
Czy popadnięcie w ten nałóg nie zaczęło się od naśladowania mentora? Kido nie krępował się przy nim palić, choć nigdy go nie częstował – pewnie słusznie, jak sam twierdził, wojskowy nie powinien być skrępowany żadnymi uzależnieniami. Tylko skąd mógł wiedzieć, że Ryutarou tak łatwo w to popadnie? Znał go na tyle dobrze, że to przewidział? Teraz to i tak bez znaczenia, papierosy stanowiły niezbędny element codziennej diety eliminatora.
Wyglądał, jakby nad czymś się zastanawiał, ale ostatecznie pozostawił wargi zaciśnięte, nie pozwalając wyrwać się z nich żadnym słowom. Jeśli będzie miał okazję, wiedział, jakie wyzwanie jej zada.
- Możesz założyć z góry, że doświadczałem już okropnych okropieństw. Spróbuj mnie zaskoczyć. – Zachęcił ją, dopiero po tym uświadamiając sobie, że wszelkie zadania związane z interakcją z osobą obcą mogłyby się skończyć dlań… nieprzyjemnie. Potrafił kłamać, niekiedy także grał i łgał, ale na dobrą sprawę nie poniżał się przed nikim.
- Trochę mnie zawodzisz. Nie powinienem nawet tego potraktować jako wyzwania, ale skoro już takie wybrałaś… – Pochylił się bardziej nad stołem. - Na drugi raz  będziesz wiedzieć. – Chwycił za ucho naczynia i bez zawahania uniósł je do ust, skąd złocisty płyn w dość szybkim tempie spłynął do gardła okularnika. Nie minęło dziesięć sekund, a kufel już stał opróżniony. – Yuu Kami, znam Cię. To mi wystarczy. – Oblizał górną wargę z piany i z powrotem oparł się na poduszce.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pokręciła głową energicznie.
- Nie, nie chodzi mi o ogół, ale... alkohol działa na mnie tak okropnie. Ahh, mam nadzieję, że się schlejesz i nie będziesz nic pamiętać. - mruknęła głośno wyrażając swoje pragnienie, być może jedyną opcję, by jeszcze jakoś uratować swój nadszarpnięty honor.
Nie chciała, by ktokolwiek miał o niej błędnie mniemanie, a na pewno nie aż tak błędne. Sleipnir powiedział jej raz, by nigdy więcej nie ruszała już procentów, bodajże po incydencie, kiedy próbowała zaprzyjaźnić się z kierowcą rajdowym, którego chwile wcześniej ukradli, a wcześniej udawała jego wielką fankę, co skończyło się tym, że nadal miała gdzieś jego podpisane zdjęcie w swoich prywatnych metrach kwadratowych pokoju. Mówiąc w skrócie, odjeżdżała i to porządnie.
W którymś momencie przestanie przeszkadzać jej nawet atmosfera klubu, a w skrajnym przypadku zacznie się podobać. To było w tym wszystkich chyba najgorsze, gdy człowiek który nie czuje miejsca, zaczyna sobie wmawiać, że przecież urodził się na parkiecie zaraz pod kulą dyskotekową. W tym momencie czuła się także idealnym łucznikiem, baletnicą i trochę profesorem nauk ścisłych.
Trąciła go czubkiem buta pod stołem, czerpiąc z tego niezdrową satysfakcję.
Wewnętrzna Yuu krzyczała właśnie, ale brakowało jej siły, by przemówić do rozsądku ciału. Usta poruszały się mimowolnie, złapała się nawet na stukaniu palcami o blat w rytm jakiejś spokojniejszej melodii, którą kojarzyła z radia.
- Wierzyć, że potrafisz, a zobaczyć to dwie różne sprawy. Do tej pory zakładała, że nie szczycisz się aż takim doświadczeniem w piciu. Mój błąd. Trafiłam na weterana barowych podbojów. - pomachała rękami przed twarzą na znak poddania. Wdawanie się z nią w pojedynki na ilość pochłanianych kufli z góry była zwycięstwem, nawet nie próbowała wmówić samej sobie, że może być inaczej.
I gryzłaby się z własnymi myślami jeszcze trochę, gdyby nie rzucone nagle jej imię i nazwisko, jedno pon drugim, wypowiedziane w taki sposób, że aż przeszły ją ciary. Dawno nie słyszała takiego rozluźnienia w głowie, gdy ktoś musiał się do niej zwrócić. Tylko łowcy czasami używali zamiennie któregoś z jej mian. Spodobało jej się to.
- Znasz mnie? Czy przypadkiem nie gramy w tą grę, by właśnie lepiej się poznać?a - dodała z lekkim uśmiechem. - No i wcale nie mam ochoty cię pogrążać, powiedzmy, że łagodne staram się czegoś o tobie dowiedzieć, bo w normalnych warunkach graniczy to z cudem. Nie mam racji?
Przesunęła się lekko na siedzeniu, by móc lepiej go widzieć. Łuk sofy pozwalał jej w jednym punkcie usiąść na przeciw. Mogła bez skrupułów wpatrywać się w niego jak w obrazek. Wina alkoholu oczywiście.
- Nie pozostanę dłużna, wyzwanie. Możesz się na mnie zemścić, pokazać ile straciłam. - Rozłożyła ręce na boki. Nie mogło być aż tak źle, prawda?
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

- Na dłuższą metę alkohol negatywnie oddziałuje na każdą jednostkę. Znacząco wpływa na układ nerwowy, obniżając jego sprawność funkcjonowania. Dochodzą do tego zaburzenia wzroku, słuchu, spowolniony czasu reakcji, nie wspominając o stopniowym zanikaniu rozsądku i logicznego myślenia.A ludzie i tak uciekają w trunki, nieprzestraszeni konsekwencjami. Nie miał tu jednakże na myśli spożycia nieszkodliwej ilości procentów od czasu do czasu – dawkowane z głową mogły przyjemnie odprężyć i poprawić samopoczucie. - To nieodpowiedzialne. – Zganił ją, okazując dezaprobatę przez zmarszczkę między brwiami. Paradoksalnie, jeśli chciał trzymać się swoich przekonań, nie powinien już sięgać po kolejny kufel piwa. Dotychczasowa ilość wlanego płynu nie dała jeszcze o sobie znać, ale wystarczyło zbliżyć się do brzegu, by nagle zostać porwanym przez nurt rzeki. Aktualnie dał sobie spokój z obowiązkami i chyba tylko z tego powodu nie hamował się z chwilowym rozluźnieniem przez oferty tego lokalu.
- Hm? – Trącenie butem uznał za próbę zwrócenia na coś uwagi, zerknął nawet kontrolnie pod stół, ale nie dostrzegł tam niczego godnego uwagi.
O ile był kiepski w odczytywaniu ludzkich emocji i zachowań, tak nie miał teraz wątpliwości, że znajoma powoli zaczęła odpływać w świat beztroski. Powinien ją przed tym uchronić czy zostawić samą sobie? Właściwie była dorosła.
- To nie jest raczej czynność, którą często praktykuję. – Przyznał, po prostu urodzony z mocną głową. Przed wypadkiem nie miał okazji sprawdzić się w tej odporności, ale kiedy zaciągnął się do szeregów S.SPEC, okazało się, że nie tylko w walce trudno go złamać.
W przypadku danych osobowych Warnera sprawa miała się zgoła inaczej, jedynie przełożeni czasem zwracali się doń nazwiskiem, imię zaś padało raz na ruski rok i to przede wszystkim ze strony znajomych nienależących do tej samej organizacji – w ten sposób przedstawiał się cywilom. Dawna niechęć wobec prawdziwej tożsamości zmalała na tyle, że nie przechodziły go już dreszcze po usłyszeniu „Ryutarou Moriyama”.
- Dla mnie to wystarczająca wiedza na Twój temat. – Nie żywił wszakże nadziei, że kiedyś staną się najlepszymi przyjaciółmi, a otrzymane informacje przydadzą się do rozkwitu relacji. – …Nie zaprzeczę. – Odparł krótko, z ledwo wyczuwalną nutą niechęci w głosie.
Papieros na powrót pojawił się w jego ustach, a temperatura powietrza musiała podnieść się o kilka stopni, bo nagle siedzenie w kurtce stało się utrapieniem. Zsunął więc materiał najpierw z jednego ramienia, a potem z drugiego, i przerzucił ubranie o sofę, pozostając w czarnej, rozpiętej kamizelce oraz w białej koszuli.
W celu znalezienia inspiracji do wymyślenia wyzwania, przeczesał wzrokiem najbliższe otoczenie. Nie chwalił się największą wyobraźnią, więc odezwał się dopiero po dłuższej chwili:
- Poproś dowolną, obcą osobę do tańca i koniecznie zatańcz z nią na parkiecie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Przyglądała mu się gdy mówił z powątpiewaniem. Słowa pełne mądrości, gdyby nie to, że wszystko co logiczne i właściwie w tym momencie automatycznie było sztywne i nudne. Od razu pomyślała, że to pewnie przez okulary. Każdy mądrala chodzi w okularach, czy coś. A po pracy chodzi w kudłatym sweterku w rąby i zbiera znaczki.
Nie, tak właściwie to nie myślała o nim w taki sposób, ale z drugiej strony jej obecne myśli były zdecydowanie do ocenzurowania. Przychodziło jej to z łatwością, nawet gdy tak siedziała wbijając w niego swoje spojrzenie. Normalnie świdrowała kogoś wzrokiem tylko podczas wykonywania swoich obowiązków, nie było to przecież miłe, czy odrobinę kulturalne. Teraz jednak nie miała skrupułów, no i słowa jakoś tak zlewały się w miękką papkę... co on mówił? Że jeszcze nie wypił wystarczająco dużo?
Dyskretnie podsunęła mu kolejny kufel pewna tego, że właśnie o to poprosił.
- Może to wina... zasługa tego? - Wskazała kiwnięciem głowy na jego rękę.
Zastanawiała się, ile żelastwa ukrywa pod swoimi ubraniami. Też nosił na sobie ślady walki, może nawet wyraźniejsze niż ona. W końcu z zewnątrz to było tylko oko, wszystkie blizny chowała na wiele sposobów, tu chustka, tam długi rękaw. Paradowanie z ciałem pełnym szram nie przeszkadzało jej tylko, gdy siedziała wśród swoich. Na mieście było to odrobinę niebezpieczne, w końcu kobiety nadal wolały nie zaciągać się do wojska, nie miała dobrego wytłumaczenia na tak dużą ich ilość, szczególnie że wyglądała dosyć młodo.
Tyle jeszcze wiedziała, nie może za bardzo się zdradzić, nawet pomimo procentów uderzających do głowy. To było silniejsze nawet od alkoholu, przyzwyczajenie, tak mocno wpojona zasada, że nawet kompletnie pijana zachowywałaby się ostrożnie. Przechodziła więc ze stanu całkowitego rozluźniania do nagłej powagi, tak jak teraz, gdy przywarła mocniej plecami do oparcia i niemal się nie odzywała. Głos jej towarzysza nikł w hałasie otoczenia.
Co on właśnie powiedział...?
Odetchnęła głęboko. Może powinna wyjść na zewnątrz i trochę się odświeżyć? Noc i chłodne powietrze mogłoby trochę pomóc, by wyrwać się z tego stanu. Przez moment wychwyciła, że to, co się z nią dzieje nie jest już dobre, nie jest tym, co lubi. Powinna przerwać, a jednak...
Przyjęła niemal ze spokojem wyzwanie od Warnera. Przez krótki moment po usłyszeniu go siedziała nadal skupiona na grubym szkle kufla i jego interesującym kształcie. Światło migotało na jego powierzchni, a ten teatrzyk pochłonął ją na dłużej, niż mógł, by to nagłe milczenie nie zostało uznane za dziwne.
- Zadanie do wykonania w liczbie jeden! - Oznajmiła nagle i wstała raptownie. Natychmiast zakręciło jej się w głowie, ale opanowała krok i ruszyła w stronę sali. Nie chodziło o to, że nie potrafi tańczyć, bardziej o to, że potrafi bardzo dobrze... ale nie jest to nic z pasujących do klubu kroków. W domu uczyli ją nawet klasycznego tańca gejsz. W takim stanie mogłoby to wyjść co najmniej dziwnie, dlatego gdy wpadła na pierwszą lepszą osobę stojącą samotnie na uboczu ze śmiechem na ustach wygłosiła propozycję.
- Wszyscy wyglądają tak samo... a może by tak walc wiedeński?
Jakim cudem się to zdarzyło, pewnie nie będzie nawet pamiętać. Po chwili znalazła się na parkiecie z przypadkowym mężczyzną tańcząc tak pokraczny walc, jak tylko się dało. Była w tym wszystkim dziwna gracja i radość, bo nagle przerodził się on we fragment poloneza, aż w końcu w tradycyjny taniec z Hokkaido.
Dziwnie się czuła bawiąc się dobrze z kimś zupełnie obcym. Ludzie obok zaglądali na nich dziwnie, ale wcale się tym nie przejmowała, muzyka w żadnym wypadku nie pasowała do ich kroków. Nuciła sobie własną w głowie, a z czasem po prostu zaczęła mruczeć jeden ze spokojnych kawałków na skrzypce. Trwało to zdecydowanie dłużej niż jakikolwiek taniec, niż jakakolwiek muzyka. Zanim opadła znowu na sofę poznała już większość danych o mężczyźnie. Jego samego pozostawiła jednak bez uchylania rąbka tajemnicy. I była pewna, że gdy wróciła na miejsce obok Moriyamy, tamten spoglądał na nią z rozczarowaniem i smutkiem w oczach. Być może nigdy nie tańczył z kimś walca na dyskotece.
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum

Strona 3 z 18 Previous  1, 2, 3, 4 ... 10 ... 18  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach