Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum


Strona 1 z 18 1, 2, 3 ... 9 ... 18  Next

Go down

Miejsce: bliżej nieokreślony klub na peryferiach M-3
Czas: wieczór, jakiś czas temu
Postacie: Warner, Yuu, ewentualnie NPC

Znajdź, aresztuj, przyprowadź.
Prosto brzmiące zadanie, idealne dla zapracowanego S.SPECa, który cały swój wolny czas poświęca robocie. Tego dnia potrzeba opuszczenia siedziby zdecydowanie była wskazana dla nóg przechadzających się jedynie od jednego biurka do drugiego, co jakiś czas zahaczających tylko o męską toaletę. Lubił tego typu akcje, zwłaszcza kiedy nie przydzielano mu żadnego przydupasa - nie musiał trapić się kontrolowaniem jego pozycji, mogąc uwagę całkowicie oddać swemu celu. Im szybciej odnajdzie w tłumie bawiących się ludzi informatora Łowców, tym prędzej z satysfakcją zaciągnie go do budynku władzy, mając cichą nadzieję na pozwolenie przesłuchania go w celu wyciągnięcia interesującej wiedzy.
Za jedyny minus uważał miejsce konfrontacji.
Klub.
W dodatku o najgorszej, bowiem najaktywniejszej, godzinie, kiedy młodzi ludzie przybywali do centrum rozrywki wodzeni wizją szaleńczo pozytywnie spędzonej nocy. Warner nie czuł się pewnie na takim terenie, co wynikało z rzadkiego przebywania wśród spoconej masy nastolatków, spazmatycznie poruszających się do żywej muzyki. A jednak nawet to nie potrafiło wystarczająco go zniechęcić, by zrezygnować ze zlecenia. Bo co to dla takiego eliminatora jak on? Gdyby odmówił, splamiłby swój honor.
Pojawił się przed wejściem do budynku w towarzystwie zachodzącego słońca, a gdy pomyślnie przeszedł przez bramkę, okazując krótko przepustkę, skierował kroki ku źródłu dudniących za ścianami dźwięków. Wyszedł na rozległą salę oświetlaną neonowymi wiązkami światła, doszukując się wzrokiem najbezpieczniejszej i najkrótszej drogi do baru usytuowanego po przeciwnej stronie. Wyminął zgrabnie parę osób, domyślając się, że to kwestia czasu – może godziny – nim takie manewrowanie pomiędzy jednostkami stanie się niemożliwe winą ich zwiększonej liczebności.
Udało mu się dobrnąć do mniej zaludnionej części, gdzie pojedyncze osoby zamawiały następne kolejki drinków. Rzucił im przelotne spojrzenie, ostatecznie siadając na krześle barowym i nasuwając palcem lenonki wyżej na nosie. Poprawił od niechcenia poły kurtki, opierając dla wygody jedną stopę o szczebelek pod siedzeniem, po czym utkwił badawcze spojrzenie w środek pomieszczenia. O ile dobrze się orientował, powinien mieć jeszcze trochę czasu przed przybyciem informatora.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Uśmiechnij się.
Powtarzała sobie. Ale uśmiech nie chciał przyjść.
Nie wyglądała jak ktoś, kierujący się do klubu by się rozerwać. Niewiele miejsc irytowało ją tak mocno jak wnętrza dyskotek. Wystarczy wspomnieć, że kolorowe, zmieniające się szybko światło działało okropnie na przyzwyczajone do półmroku oczy łowców, jeszcze gorzej, gdy z dwóch tych narządów miało się tylko jedno. Do tego dochodziły wszystkie kwestie związane z masą ludzi w środku, pomijając już to, że była dużo starsza niż wyglądała i te kocie podchody, jakie niekiedy wychodziły w jej kierunku od młodzieży były męczące. Musiała się jednak zgodzić, wśród łowców nadawała się jak mało kto, by udawać nastolatka no i preferowała być aktywnym członkiem łowców. Nie było mowy, by zaszyła się jak Cronus w swoim bezpiecznym, strzeżonym lepiej od dzieł picasso za dawnych czasów biurze.
Dostała się do środka bez problemów, kilku ludzi z dziesiątki zadbało o to, by gładko przeszła wszelkie kontrole, była bez skazy, a człowiek przy wejściu nie mógł się do niczego przyczepić. Właściwie to, wmieszana w tłum innych nastolatków i młodszych dorosłych znalazła się w głównej sali w przeciągu chwili. Kiedy tylko jednak przekroczyli próg, powoli udała się w lepszą dla siebie stronę.
Kolorowy kwiat, jedna z ładniejszych ozdób jakie posiadała, dostała go dawno temu od ważnej dla siebie osoby, zasłaniał teraz jej opaskę. Dość ekstrawagancki element dla stonowanej zazwyczaj kobiety, darzyła go jednak tak wielkim sentymentem, że nadal wyciągała z szufladki, gdy miała taką możliwość. Poza tym dodatkiem, wyglądała raczej normalnie, nie wyróżniała się szczególnie w tłumie, nie walczyła także z przykrótkimi ciuchami, które musiałaby co jakiś czas podciągać na ciało.
Minęła kilka stolików, ignorując rzucane jej spojrzenia. Tak, była sama, i co z tego? Nie znaczyło to wcale, że szukała towarzystwa, gdyby od niej to zależało, od razu udałaby się do jakiegoś samotnego stolika, albo w ogóle stanęła w korytarzu, gdzieś przy szatni. Sytuacja wymagała jednak od niej wielu interakcji, nikt nie powiedział dokładnie kogo powinna szukać wzrokiem. Informacji było niewiele, ale tego wymagał informator, ciągłego krycia, w zamian za dostarczanie wrażliwych danych. Na pewno będzie coś, co pozwoli im się w którymś momencie rozpoznać, lecz na samym początku musiała znaleźć sobie dobry punkt obserwacji. Najlepiej taki, z którego bez podejrzeń mogłaby obserwować większość baru.
Usiadła na barowym krześle, spoglądając z zainteresowaniem na kolekcję różnorakich alkoholi podawanych w tym lokalu. To jednak, co bardziej wprawiało ją w zadowolenie, było wielkie lustro, dzięki któremu leniwie patrząc w przód, widziała właściwie wszystko. Rzuciła samej sobie szybkie spojrzenie mając nadzieję, że ktoś zakręci się wokół, miała by dobrą przykrywkę, by nie robić za samotnego stalkera. Nawet jeżeli o bycie jednym kobiety były posądzane zdecydowanie rzadziej. Lepsze poszukiwania odstawiła na później, teraz była dosyć pasywna, czekając na rozkręcenie się imprezy. Nie wiedziała nawet, że nie jest jedyną osobą w tym barze, która nie była zadowolona z otoczenia w bardzo podobnym, a więc ogromnym stopniu. Nie rozglądała się na boki i obecność Warnera nie została przez nią zauważona. W tym momencie nie znajdował się nawet w jej myślach, było tyle rzeczy o których musiała pamiętać, że jego osoba zginęła gdzieś w odmętach wspomnieć do czasu, aż ponownie ich spojrzenia się zetknął.
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

Olbrzymia ochota na wciągnięcie błogiej dawki nikotyny pojawiła się, zanim zdążył uważnie rozejrzeć się po całej jednostce. Pragnął wykorzystać czas przed aktywnym poszukiwaniem informatora na zapoznanie się z całym wnętrzem klubu – zwracał uwagę na potencjalne drogi ucieczki, miejsca idealne na zasłonę czy przedmioty zdatne jako broń. Nie zamierzał robić zamieszania wśród ludzi, jego plan zakładał zlokalizowanie ofiary, a potem, w zależności od okoliczności, wyciągnięcie ją cichaczem za tyły budynku przy użyciu niekoniecznie aprobowanych metod.
W międzyczasie skusił się na jednego drinka, który miał pomóc mu we wtopieniu się w tłum – samotne siedzenie przy barze i nieustanne obserwowanie ludzi mogło wyglądać podejrzanie, zwłaszcza, że sam nie pomyślał o zapewnieniu sobie jakiejś partnerki dla krycia prawdziwych intencji. Nie widziało mu się zagadywanie do pierwszej lepszej osoby, potrafił przewidzieć zakończenie tej konwersacji. Może jego uroda faktycznie zatrzymałaby na dłużej czyjeś spojrzenie, ale gdy tylko otwierał usta, łatwo ostudzał zapał u rozmówcy. Ponadto obawiał się trafienia na wysoce rozpraszające indywiduum.  
Opróżniony kieliszek potraktował jako wyznacznik rozpoczęcia poszukiwań, dlatego w następnym momencie podniósł się z miejsca, kierując kroki wzdłuż ściany, gdzie wciąż pozostawało sporo wolnego miejsca – większość balowała na parkiecie i tylko nieliczni podpierali mur.
Zmusił się do wyluzowanej postawy, nieśpiesznie obchodząc całe pomieszczenie jakby w poszukiwaniu zgubionego kompana. Niestety potencjalny Łowca nie rzucał się w oczy, albo za sprawą dobrego kamuflażu albo z faktu, że jeszcze tu nie dotarł. Warner zerknął na wyświetloną w przepustce godzinę, zastanawiając się, o ile mógłby się spóźnić. Bezsensu byłoby szukać igły w stogu siana, jeśli nikt by jej tam jeszcze nie wrzucił.
Nie zdążył zatrzymać się przed nagłym pojawieniem kobiety po drodze, co poskutkowało lekkim wpadnięciem na siebie.
- Przepraszam – mruknął od niechcenia, już przenosząc wzrok dalej z zamiarem powrotu do baru, ale tleniona blondynka o szerokim uśmiechu zwyciężczyni pod tytułem „znalazłam w końcu dobre ciacho” nie podzielała tego pomysłu, bo bezpardonowo uczepiła się jego ramienia.
- Ależ nie ma za sprawy! Jesteś tu sam, cukiereczku? – zaświergotała wielce uradowana, nie spuszczając podekscytowanego wzroku z neutralnej twarzy Eliminatora. Jemu samemu zaś trudno było stłumić nagłą falę zniechęcenia na ten dziwny epitet, jakim go określiła.
- Nie, jestem zajęty – odparł spokojnie, próbując odsunąć od siebie przylepę, ale ta uparcie trzymała się go jak murena ugryzionej ofiary.
- Więc może teraz zajmiesz się mną? Wyglądasz na spiętego, chętnie pomogę Ci się rozluźnić! – uśmiechnęła się szerzej, co zwróciło uwagę okularnika na jaskrawą szminkę, bynajmniej nie uważał jej za ładną, a prędzej skojarzyła mu się z makijażem clownów.
- Odmawiam – szczerze żałował, że cywile nie potrafili tak łatwo przyjąć do wiadomości czyjegoś postanowienia, nadal starając się wpłynąć na zmianę decyzji.
Rozejrzał się na szybko w poszukiwaniu jakiejkolwiek deski ratunku od natrętnej damy i właśnie wtedy jego wzrok padł na znajomą sylwetkę siedzącą przy barze, która wcześniej umknęła jego oględzinom. Bez chwili zawahania skierował się w tamtą stronę, chcąc nie chcąc, ciągnąc za sobą blondynkę, którą udało mu się odczepić od siebie dopiero kilka metrów przed krzesłami barowymi. Wolał nie używać brutalnej siły, ale zdecydowanie wykazywał się zbyt wielką ostrożnością. Nie zapominał, że ludzie to nie Wymordowani ani przeszkoleni wojskowi.
- Tu jesteś, wszędzie Cię szukałem – zagadał swobodnie do Yuu, dosiadając się obok i spojrzenie skupiając na jej twarzy przez ciemne szkła lenonek. – Mogłaś zaczekać na mnie przy wejściu, następnym razem dam Ci w prezencie porządniejszą komórkę, skoro ta rozładowuje się już po paru godzinach – ciągnął swoje kłamstwo, nie widząc, ale wyobrażając sobie, jak twarz stojącej obok zainteresowanej nagle traci na swym entuzjazmie. Miał tylko nadzieję, że czarnowłosa załapie sytuację.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Wszystkie indywidualne głosy ginęły w ogólnym hałasie. Słowa urywały się nagle, ktoś krzyczał głośniej, z prawej ktoś śmiał się wyraziście, z lewej jakaś para przywarła do siebie jak glonojady wydając podobne im dźwięki. Muzyka huczała ponad tym wszystkim, a kolorowe światła nie pozwalały na dłużej skupić wzroku. Sytuacja krótko mówiąc męcząca, z braku lepszego zajęcia myślała więc o tym, jak bardzo chciałaby już uciec. Kimkolwiek był ich informator, musiał lubić takie skrajne miejsca, albo uważał, że w rozgardiaszu łatwiej będzie pozostać anonimowym, a jej zostało się tylko dostosować.
Nie miała ochoty pić, na prawdę nie lubiła alkoholu, bardzo szybko pojawiały się u niej wszystkie negatywne skutki spożywania go. Opróżniane raz za razem kieliszki siedzących kawałek dalej nieuchronnie uświadamiały ją, że pozostając całkowicie trzeźwa będzie się za bardzo wyróżniać, szczególnie siedząc przy głównym barze.
Stuknęła kilka razy nogą w rytm skocznej muzyki bez tekstu. Rozluźniła nogi i właśnie miała obrócić się w stronę sali, by skoczyć w tłum ludzi, lecz znajomy głos raptownie ją zatrzymał. Informator? Więc to był jednak ktoś znajomy, kto ją rozpoznał? Zsunęła jedną nogę z podpórki, ale nadal siedziała na skraju okrągłego krzesełka bez oparcia mrugając kilkakrotnie z niedowierzaniem.
Nie, to nie mógł być on.
- Szukałeś? - Powtórzyła to słowo z zaskoczeniem.
Fale jasnych włosów zarzucone najpewniej umyślnie kawałek obok niej, obrażone spojrzenie i wydęte zabawnie usta. Kobieta wyraźnie spoglądała pożądliwie na mężczyznę, a on, co z satysfakcją zauważyła, z lekką paniką patrzył w stronę Kami.
- Przecież mówiłam Ci, że będę przy barze. - pokręciła na boki głową. - Nie do wiary, tobie poważnie trzeba powtarzać wszystko dwa razy. Kim jest ta urocza dama, twoja znajoma?
Skończyła besztać Moriyamę i z uśmiechem zwróciła się do kobiety, przyglądając jej się wyraziście. Nawyk uciekania wzrokiem potrafiła opanować, gdy sytuacja tego wymagała, a widząc w jakiej beznadziejnej sytuacji znalazł się jej znajomy, do tego znając nieco jego charakter, musiała zainterweniować. Przy tym sama dobrze się bawiła, w myślach mając wiele powodów do śmiechu.
Ciekawe co tu robił. Ba, ciekawe jak sama wytłumaczy, co tutaj robi. Przecież nie mogła powiedzieć jak bardzo nienawidzi takich miejsc, bo jej obecność zaczęłaby być niezwykle podejrzana, z drugiej strony... nie umiała nawet ukryć, że źle się czuje. Chociażby przez takie osoby, jak blondynka, którzy nie wiedzieli kiedy sobie odpuścić. Na szczęście tym razem ją to ominęło, Warner spadł jej z nieba, a ona jemu.
- Nie wiedziałam, że jest ktoś poza nami, kto interesuje się obserwowaniem mrówek w przekroju terrarium. Ostatnio nabyłam nową królową z gatunku Tetramorium caespitum, kiedyś ten gatunek był popularny w Europie środkowej, ale teraz trudno o zdrowe sztuki. A ty, kiedy ostatnio zmieniałaś ziemię swoim małym przyjaciółkom? Kopanie nowych tuneli to ich ulubione zajęcie. - zaczęła nadawać na pierwszy lepszy okropny temat, jaki przyszedł jej do głowy. Mało kto miał chyba ochotę spędzać imprezę na rozmowie o owadach, a oczy Kami świeciły się od ekscytacji. Wyglądała, jakby gotowa była pochwycić dłonie nowej towarzyszki i usadowić ja pomiędzy sobą a Rytarou, by bombardować naprzemiennie pytaniami odnośnie wzrostu Camponotus herculeanus. Innymi słowy, miała nadziej, że ucieknie w mgnieniu oka.
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

Nie bądź tak zaskoczona, mimowolnie mruknął w myślach, dostrzegając to zdziwienie na swój widok. Sam wyglądałby pewnie podobnie, trudno było wyjaśnić jego obecność w tym miejscu, przede wszystkim ze względu na aspołeczny charakter i niechęć do kontaktów z ludźmi. A jednak musiał tu być i w dodatku uciekał przed napaloną kobietą, nie chcąc sobie nawet wyobrażać, jaki faktycznie postawiła sobie cel z nim związany. Tylko porozmawiać? Potańczyć? Naciągnąć na drogie drinki, a może jeszcze gdzieś na ubocze, by oddać się trywialnym przyjemnościom?
Yuu naprawdę spadła mu z nieba i gdyby wierzył w Boga, właśnie by mu podziękował.
Niekoniecznie panika nad nim wisiała, ale niezaprzeczalnie zakłopotanie spowodowane przez nieumiejętność odparcia czyjegoś nachalnego zainteresowania. Zabawne, że na co dzień potrafił narażać się na niebezpiecznych Wymordowanych, nie myśląc nawet o ewentualnych uszczerbkach na zdrowiu, zaś w konfrontacji z płcią piękną jakoś nie udawało mu się stawić im czoła.
- Nie moja wina, jeśli zmieniasz zdanie kilka razy wciągu pięciu minut – wzruszył ramionami. – Nie, przypałętała się tylko na moment – rzucił blondynce wymowne spojrzenie, sugerujące odejście, przy czym uśmiechnął się lekko, dając do zrozumienia, że wybrała sobie zarezerwowane ciastko z wystawy.
I faktycznie cała ta szopka zadziałała, bo trzymająca się pewność siebie u kobiety ustąpiła miejsca niezadowoleniu i obrażeniu na miano sfochanego dziecka, które nie dostało to, czego oczekiwało. Prychnęła pogardliwie, rzucając jednookiej zniesmaczone spojrzenie w odpowiedzi na rozpoczęcie dziwnego tematu, po czym, nie chcąc zapewne tracić reszty dobrego humoru i czasu, odwróciła się z dumnie uniesionym podbródkiem, by zniknąć następnie wśród tańczącego grona.
- Nieźle – podsumował w uznaniu Warner, kiedy odprowadzał wzrokiem oddalającą się blondynkę. Wrócił do koleżanki, ściągając lenonki z nosa, by obdarzyć ją bezpośrednim spojrzeniem. – Nie spodziewałem się tu Ciebie – przyznał. I vice versa zapewne. Powiesił okulary na krawędzi dekoltu koszuli i zawołał barmana niesiony potrzebą zamówienia jeszcze jakiegoś alkoholu. Nie tylko przez samą chęć wlania w siebie procentów, ale przede wszystkim dla dalszej gry – nie mógł sprawiać wrażenia myszkującego szpiega. – Więc teraz ja Ci mogę coś postawić – dodał, opierając dla wygody przedramię na ladzie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Osiągnęli, to co mieli osiągnąć. Nie trzeba było dużo czekać na reakcję kobiety, która zniesmaczona całym tym przedstawieniem, jakie w jej oczach było prawdziwą, chociaż odrobinę dziwną, prawdą postanowiła się wycofać, a Yuu nadal zaskoczona tym, co właśnie miało miejsce, wsunęła się ponownie na krzesło.
- Kobieta zmienną jest. - Rzuciła jeszcze z uśmiechem do mężczyzny mają na myśli taktyczny odwrót kobiety jak i po części kontynuację ich udawanej wymiany zdań zagubionych znajomych. Ile to jeszcze razy będzie pojawiać się przed nim w odpowiednim momencie?
- To mów, o co tym razem się założyłeś? Czyżby tydzień parzenia porannej kawy za dowód wizyty w klubie? - nawiązała do ich wcześniejszego spotkania jakiś czas temu, kiedy to w by wygrać zakład zgodził się pójść z nią do piekielnie różowej kawiarenki.
Nie wiedziała jeszcze, czy ma cieszyć się z natknięcia się tu na Moriyamę, z jednej strony jego towarzystwo ratowało ją od wielu nieprzyjemnych sytuacji, a z drugiej jednak potrzebowała dużo swobody, by móc namierzyć i skontaktować się z informatorem niepostrzeżenie. Było bardzo małe prawdopodobieństwo, że ta osoba będzie miała na tyle wyczucia, by nie wsypać ją już na samym początku. Bardziej od zdenerwowanej wyglądała na znudzoną, myśli jednak galopowały jak szalone. Co dalej?
- Sama się tu siebie nie spodziewałam. - Westchnęła opierając podbródek na dłoni. - Umówiłam się ze znajomą, która miała zacząć dzisiaj pracę, denerwowała się i chciała mieć z kim porozmawiać pomiędzy serwowaniem alkoholu, ale jakiś czas temu dostałam informację, że odmówili jej w ostatniej chwili... cóż, głupio byłoby wychodzić natychmiast, skoro już dostałam się do środka. Trzeba znać swojego wroga.
Złapała kosmyk włosów w dłoń i zaczęła kręcić go pomiędzy dwoma palcami. Wiele więcej nie miała do roboty.
- Ah... chyba jak raz nie będę się wybraniać, wygląda na to, że nic więcej z tego dnia i tak nie wyciągnę. - Przytaknęła spokojnie. Może nic wielkiego się nie stanie, póki nikt podejrzany nie kręcił się w okolicy, mogła udawać gościa klubu, normalnego, ale odrobinę biernego.
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

- Dlatego nie lubię z takimi pracować – mruknął, przywołując z pamięci obraz jednej z wypraw za mur, kiedy nie dość, że grupa musiała czekać na przybycie ostatniej, ale jakże kluczowej, osoby (nie mogła się zdecydować na rodzaj fryzury), to jeszcze cały czas podczas wędrówki przeskakiwała z jednego schematu przebiegu zadania na zupełnie inny. Niewiele dało się w tej kwestii zrobić, skoro właśnie ona dowodziła oddziałem. Warner żałował wówczas, że sam nie mógł przejąć pałeczki – trzymałby się pierwotnego planu, nawet jeśli ostatecznie okazałoby się, że nie była to opcja wyczerpująca jak największe korzyści w postaci maksymalnej ilości zebranych surowców czy jak najkrótszego czasu na to poświęconego.
- Chciałbym – westchnął z lekkim zrezygnowaniem, faktycznie mogąc się pokusić na kolejny zakład, niestety między czasem  od otrzymania zlecenia, a dotarciem tutaj, nie natknął się na żadnego z chętnych takim interesom „kolegów”.
Żywił nadzieję, że zdoła wykorzystać obecność Yuu do momentu jej opuszczenia lokalu jako swój pretekst do przebywania w takim miejscu, by później zająć się informatorem, o ile do tego momentu zdoła go wypatrzyć. Towarzystwo faktycznie ograniczało możliwości działań, dlatego musiał się pilnować, a w razie potrzeby przeprosić i udać się na stronę, gdzie obmyślałby plan niespostrzeżonego uprowadzenia Łowcy.
- Mhm… w takim razie jesteśmy w podobnej sytuacji – przyznał, naginając odrobinę prawdę w kolejnych słowach. – Aczkolwiek ja nadal czekam na przybycie znajomego. Jeśli wystawił mnie do wiatru, czeka go opieprz – mruknął, szczerze niezadowolony z braku postępów. Wizja spędzenia tu całej nocy odbierała mu resztki chęci na cokolwiek. Pierwotne założenie, że spędzi na tym co najwyżej godzinę, musiało jak na złość ulec zmianie.
Zamówił u barmana jeden z polecanych drinków dla dziewczyny oraz kufel piwa dla siebie. Znajomość swoich limitów pozwalała mu dokładnie określić, po jakiej dawce zacznie z opóźnieniem odbierać bodźce zewnętrzne, z tego powodu nie było co trapić się negatywnymi skutkami krążącymi w krwiobiegu alkoholu.
- Tańczysz? – uniósł brew, zerkając wymownie w stronę parkietu. Bynajmniej nie proponował jej niczego, ale ze względu na okoliczności począł zastanawiać się, jak właściwie odnalazłaby się jego znajoma wśród gibających się do muzyki ciał.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Nie uważała, że wszystkie kobiety są złe, ale nie należała do grona fanatycznych feministek, które po takich słowach wzniecałyby bunt przeciwko ograniczonym mężczyznom. Sama wolała pracować z mężczyznami, ale będąc płci żeńskiej nauczyła się godzić te dwie strony dla dobra grupy. Wbrew pozorom, nie było tak źle.
- Nie wyglądasz mi na imprezowicza, ale to chyba znaczy, że nie powinnam oceniać po wyglądzie. - oparła łokcie na blacie i nachyliła głowę do dłoni. Krzesełka barowe były niezwykle niewygodne, nie sięgała nogami do podłogi, nie miały oparcie, a odległość od baru też była nieodpowiednia. Innymi słowy męczyła się, co jasno wyraziła powolnym wypuszczeniem powietrza z ust.
Kiedy stuknięcie szkła o blat zwróciło jej uwagę, odwróciła w końcu wzrok od mężczyzny i spojrzała na kolorową zawartość kształtnego kieliszka. Krytycznym wzrokiem oceniła alkohol, nie znając jego gatunku, mogła coś powiedzieć jedynie odnośnie jego barwy, ale jak to bywa z popisowymi barowymi drinkami, jego kuszące kolory wcale nie znaczyły, że będzie znośny. O ile w ogóle alkohol był znośny.
- Dziękuję. - kiwnęła głową do Moriyami.
Zaczynało się, kolejne starcie z wrogiem, którego nigdy nie mogła pokonać. Smak, konsystencja i konsekwencje alkoholu, broń, którą ona nie potrafiła władać. Niewygodny przeciwnik, nie mogła go neniać.
- Hm? - Skupiona chwilowo na drinku, nie dosłyszała w pierwszym momencie pytania Warner. - Oh, szczerze mówiąc nie bardzo, chyba mam dwie lewe nogi, chociaż szczerze mówiąc nie mam wiele okazji by to sprawdzać.
Miała nadzieję, że nie zaproponuje jej, by poszli na parkiet. Nie, to, w połączeniu z alkoholem, który być może będzie z czasem wchłaniać nie brzmiały dobrze. Poza tym nie czułaby się dobrze wśród wszystkich tych ludzi, jeżeli już chodziło o taniec, preferowała ten bardziej klasyczny. To, co prezentowała sobą obecna tu młodzież nieco ją obrzydzało.
Uh, ta dziewczyna miała tak krótką spódniczkę, że co chwila było widać jej bieliznę w wielkie czerwone grochy.
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

- A na kogo Ci wyglądam? – pociągnął wątek, aczkolwiek nie wykazując przy tym stosownego zainteresowania, właściwie niewiele obchodziło go czyjeś zdanie na swój temat, próbował jedynie utrzymać luźną konwersację, która aktualnie stanowiła jeden z najbardziej interesujących elementów, nie licząc może jeszcze otrzymanego po chwili piwa. Nie lubował się w alkoholu na tyle, by codziennie szukać powodów do chwycenia za butelkę, ale od czasu do czasu – w jego przypadku raz, może dwa na miesiąc – nie widział przeciwwskazań. Musiał zresztą skupić uwagę na czymkolwiek innym od tandetnej muzyki wydobywającej się z głośników i rażącego oczy światła, równie dobrze mogącego wywołać u kogoś padaczkę.  
Okularnik ze swoim wzrostem nie odczuwał znacząco niewygody siedzenia. Jedną stopę jak poprzednio oparł na szczebelku pod krzesłem, drugą wciąż trzymając na ziemi. Przedramię przesunęło się po ladzie, by chwycić dłonią za kufel. Zamoczył wargi w pianie, pociągając niewielkiego łyka. Dawno już nie spędzał w ten sposób czasu z… koleżanką? Kobietą? Zazwyczaj współpracownicy próbowali namówić go na libację lub „oblanie” czegoś okazjonalnie, wówczas jednak musieli pogodzić się z odmową albo wymówkami a la „jestem zajęty/nie interesuje mnie to”, co tym bardziej podkreślało zamknięcie się na sprawy towarzyskie.
- Hm – zastanowił się moment po jej słowach, błądząc wzrokiem po wnętrzu klubu. Najwyraźniej coś zajęło jego myśli, rozdrabniał pewne podejrzenie, lecz ostatecznie dał sobie z tym spokój, ponownie upijając alkoholu z trzymanego naczynia. – Więc pewnie się tu nie rozerwiesz – skwitował z przekonaniem, że czeka go to samo. Czy mógłby spędzić wieczór w jakiś inny sposób? Na pracy, definitywnie. Ale czy czymś poza? Gdyby wrócił do mieszkania, może zagłębiłby się w jakąś lekturę albo sprawdziłby skrupulatnie stan swoich mechanicznych części. Prędzej czy później jednak i tak świerzbiłoby go do konkretniejszych działań, więc udałby się na nieoficjalny patrol po mieście.
Odgarnął wpadający mu do oczu niesforny kosmyk włosów na bok i wygodniej oparł się ciałem o blat.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

- Pomyślmy... - spojrzała na bok, kładąc policzek na otwartej dłoni i wykorzystując to jako pretekst by lepiej mu się przyjrzeć. Teraz nie powinien mieć nic przeciwko, w końcu chciała tylko odpowiedzieć na jego pytanie, oczywiście wcześniej zgłębiając temat tak dobrze, jak było to możliwe.
Nie wyglądał źle, jak na kogoś przejawiającego tak niewielkie pokłady energii był dobrze zbudowany, być może było to efektem ubocznym pracy, której mogła się tylko domyślać. Przez styl bycia mogła powiedzieć że jest skrajnym odludkiem, albo bardziej pozytywnie, samotnikiem. Przez to jednak, że wcale nie nudziła się w jego towarzystwie bez wątpienia był także wychowany. Z tego co też zauważyła, nieważne jaka będzie jej końcowa ocena, niewiele będzie go to obchodzić.
- Wstajesz rano zmęczony życiem ale pchany do przodu poczuciem obowiązku, wykonujesz swoje czynności nie przejmując się tym, co dzieje się dookoła, zapomniałeś już dlaczego to robisz, ale póki co działa, więc dlaczego to zmieniać? - wyrecytowała po pierwszym łyku. Mieszanka słodkiego i gorzkiego smaku spłynęła jej po gardle pozostawiając jednak z każdym kolejnym przełknięciem śliny pulsujące ciepłem wrażenie.
Przez moment zapomniała o swoim celu.
Niedobrze. Tym razem nie chodziło nawet o alkohol, nie wypiła bowiem jeszcze właściwie nic, po prostu rozmowa z Moriyamą zajmowała całą jej uwagę. Zamiast skupić się na tym co istotne dla jej grupy, skupiała się na mężczyźnie. Był dobrą przykrywką, ale nie jej głównym powodem wizyty w barze.
Gdzie jesteś, ty stary brzydalu?
Jęknęła w myślach. Od początku postrzegała informatora jak kogoś wiekowego, kto potrafi niezauważony znaleźć się w każdym miejscu o każdej porze. Przybliżona godzina ich spotkania powoli mijała, nie było konkretnej minuty kontaktu, ale przedział. Istniała jakaś szansa, że zostali wydani, a poinformowany jak zwykle w pierwszej kolejności kontakt postanowił się nie zjawiać. Vettori nie mógł do niej zadzwonić, za wiele by to zdradzało, nawet jeżeli coś wiedział, musiał pozostawić Kami samej sobie.
- Masz rację, nie powiedziałabym, że świetnie się bawię. Ale nie lubię oceniać krytycznie, jeżeli nie zaznałam czegoś dostatecznie dobrze. Może kiedy stąd wreszcie wyjdę, znajoma zrozumie, dlaczego nie lubię tego typu klubów. Ona płacze teraz w poduszki, bo ta praca miała pomóc jej w zbieraniu na wymarzoną wycieczkę, a ja... pije alkohol siedząc przy barze bez cienia szansy na znalezienie lepszego zajęcia, przynajmniej w dobrym towarzystwie. - Zaczęła sunąć palcem po krawędzi kieliszka bawiąc się w ten sposób i dając sobie czas pomiędzy kolejnymi łykami. Zajmowała ręce zawsze, gdy zaczynała się delikatnie denerwować. Pochłaniała ją stopniowo, ale powoli, dając organizmowi możliwość przyzwyczajenia się. - Mam nadzieję, że chociaż twój znajomy się zjawi. Dwa zepsute wieczory jednego dnia to stanowczo za wiele.
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

Czekał na jej dogłębną analizę, ciekaw, czy pokryje się z rzeczywistością, aczkolwiek był na tyle prostym człowiekiem, że łatwo przychodziło rozpracowywanie jego osobowości. Przynajmniej tej najbardziej zewnętrznej. Główne cechy rzucały się w oczy, nasuwając automatycznie inne, podobne lub działające na tej samej zasadzie.
- Nie zapomniałem – sprostował ją, zdając sobie sprawę, że chociaż czasami ów powód zatraca się w rutynie, to wciąż jest obecny, w każdym działaniu, wyborze czy motywacji. – Ale poza tym nie zaprzeczę. – Przechylił bardziej kufel, dopijając do połowy jego zawartość. Czuł, jak gorzki smak wędruje w dół po jego gardle, napawając go innym rodzajem energii. Intensywnym, ale na dłuższą metę krótkotrwałym, w który nie warto inwestować. Zdecydowanie wolał kofeinę.
Co jakiś czas odrywał wzrok od towarzyszki, lustrując nim wypełnioną już niemal po brzegi salę, nigdzie niestety nie mógł dostrzec najbardziej interesującej go osoby. Powinien ruszyć się z miejsca na kolejny obchód? A może poczekać jeszcze trochę? Nie wyczuł żadnej wibracji dochodzącej z przepustki, więc plany się nie zmieniły. Musiał stać na czatach.
- Powinienem w tym przypadku zaproponować jakąś grę? – wymamrotał z namysłem, zakładając nogę o kolano, by zmienić pozycję na wygodniejszą. – Właściwie nie mam pojęcia, jak inaczej spędza się czas w klubach, wyłączając tańczenie i picie alkoholu… – propozycja gry padła jako alternatywa bezsensownego siedzenia przy barze. Rzadko kiedy przystawał na tego typu rozrywkowe zajęcia, ale faktycznie oboje nie mieli nic lepszego do roboty. Ponadto potrzebował jakiejś pracy dla mózgu tudzież mięśni, by nie usypiać czujności. – Spóźnia się, więc wątpię.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum

Strona 1 z 18 1, 2, 3 ... 9 ... 18  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach