Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 7 z 11 Previous  1, 2, 3 ... 6, 7, 8, 9, 10, 11  Next

Go down

Pisanie 03.01.15 0:04  •  Sala balowa. - Page 7 Empty Re: Sala balowa.
Zerknęła krzywym spojrzeniem na Tiago. Skrzywiła się, wystawiając szereg ostrych kłów, jednak jej kąciki ust delikatnie uniosły się. Wyglądała jak szaleniec, niczym gospodarz, który w ciszy obserwował całe wydarzenie. - Mówisz o moich fajkach. - warknęła cicho, zaciągając się ponownie. - Najczystsze Mackbecky. - dodała, unosząc białe pudełko z pozłacanymi, falistymi brzegami, z grubym napisem "Mackbeck" na środku. Były to jedne z droższych papierosów smakowych na rynku, pragnienie każdego rodowodowego nałogowca. Odsunęła się od oskarżającego się towarzystwa. Uszy cierpły od samego słuchania ich głupich, naiwnych, piskliwych głosików. Wolała skupić się na ciekawszych zajęciach... choćby... stanie pod ścianą. Albo zajęcia jednego z miejsc twardych, grubych, drewnianych stołów. Zupełnie jak Kami, która obserwowała całe zdarzenie z odległości. To do niej Marcelina skierowała swoje kroki, świdrując ją przez chwilę wzrokiem. - Boże, to wszystko jest takie denne. - powiedziała na "siema, ziom!" do Ren, zajmując najbliższe dziewczynie krzesło. Spojrzała na Lukę, uśmiechając się pod nosem. Lubiła ją. Była bojowa, zupełnie jak ona. Dociekliwa, sykliwa. No i lubiła papierosy.
Z tłumu wychwyciła również spojrzenie Taihen. Marcelina spojrzała w jej oczy, nie odwracając wzroku ani na chwilę. Jej groteskowe spojrzenie wołało Co się patrzysz?! Radzę Ci, odwróć wzrok... Było tak dobitne, dominujące, męczące wręcz. - Dlaczego ta ruda tak się na mnie gapi? - warknęła do Ren - Jest podejrzana. - ...i wybrała mnie tylko dlatego, że boi się o własny tyłek i woli pójść za głosem tłumu. - Ha, odezwała się, ta, co nie potrafi korzystać z własnego mózgu. - dodała, śmiejąc się cynicznie i zakładając ponownie maskę. Nie mogła się dziwić. - ...w końcu ludzie z Nowego Kościoła byli zbyt zmanipulowani, by myśleć samodzielnie. - Westchnęła cicho. Skupiła się, a po chwili na jej miejscu pojawiła się zwykła, ludzka dziewczyna o krótkich, czarnych włosach. Zdjęła maskę, ciekawa, czy ktokolwiek zauważy zniknięcie kotopodobnego stworzenia. Skrzyżowała ręce i podparła głowę o złączone dłonie, splatając palce. Była bardzo wyluzowana, mimo, że większość tu obecnych głosowała na nią. Uśmiechnęła się pod nosem. Plan się powiódł... wilk wybije ich wszystkich.

Taihen Shi.
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.01.15 18:02  •  Sala balowa. - Page 7 Empty Re: Sala balowa.
Termin

Czekam do jutra na zaległe odpisy.
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.01.15 22:45  •  Sala balowa. - Page 7 Empty Re: Sala balowa.
Mimo pszczelich szeptów wypełniających całe pomieszczenie, zdawało się, że wokół panuje nieruszona przez żaden dźwięk cisza. Ciężka, miażdżąca płuca cisza, nakazująca znieruchomieć, gdy zaczynało się... to. A każdy wiedział, że to jest nieuniknione, że nie da się tego zatrzymać. Można próbować, można nawet się temu jawnie przeciwstawić, ale to nadal będzie mieć miejsce i co do tego nikt nie mógł mieć żadnych wątpliwości. Ramiona zgromadzonych zdawały się cięższe, gdy przychodził czas egzekucji. Tylko Gospodarz z niewytłumaczoną swobodą przyglądał się aktom morderstw, choć tym razem, mimo spętania Travisa, nikt się nie poruszył, a to niespecjalnie spodobało się organizatorowi.
Spojrzał przelotnie, jak rudowłosa kapłanka wyrywa z dłoni Tiago zaproszenie przygotowanie specjalnie dla Wilkołaka. Tiago wiedziała już, co się święci i dlaczego jak muchy padają wszyscy zaproszeni. Naprawdę nikomu nie udało się dostrzec, że z pokaźnej grupki poprzebieranych za potwory i dynie dzieciaków, została tylko grupka sceptycznie do siebie nastawionych postaci? Patrzących na siebie groźnie, spod byka, nerwowo obrzucających się nawzajem mnóstwem bredni.
Gospodarz naturalnie słyszał rozmowy, przyglądał się twarzom obecnym, nawet im odpowiadał, ale jego uwaga wciąż skupiona była głównie na nieruchomym Kissao. Nie miał jednak, niestety, ochoty czekać. Bez zbędnego przepychania się z - jak to uznał w myślach - nieposłuszeństwem gościa, podniósł dłoń. Jak za pomocą niewidzialnego przycisku: jego dłoń podniosła się, a światło (wszystkie świece, świeczki i pochodnie) zgasły. Mrok pochłonął wielką paszczą całe pomieszczenie.
Cisza.
Cisza była okropna.
Przede wszystkim była jednak wszechobecna.
Każdy chciał dowiedzieć się, gdzie jest, co wokół niego się dzieje i - najważniejsze - co z Wilkołakiem, o którym bez przerwy była mowa. Niewielu jednak było takich, którzy w nieograniczonej ciemności postanowili choćby na nowo zaczerpnąć powietrza. Trzymane przez Taihen zaproszenie zniknęło w ciemności, tak samo jak i jej śnieżnobiała dłoń, ale nawet teraz mogła poczuć pod palcami śliski materiał papieru z delikatnie wypukłymi literami układającymi się w podobne zaproszenie, które posiadali obecni. Tylko podobne.
Nagle rozległ się trzask.
Zbite szkło. Jedna szklanka po drugiej. Parę talerzy. Metaliczny, tępy huk. Jakiś szelest. Chichot i przeciągły, basowy, chropowaty jęk.
Wybuchł ogień.
Ostry, świetlisty płomień buchnął z niczego, nie rozświetlając jednak do końca sali.
Nie było słuchać wrzasków. Tylko pojękiwania i czarny kształt szamocący się w niewielkiej ścianie pomarańczy, żółci i czerwieni.
Znów c i s z a.
Bo wiecie...
... jest jeszcze jeden Wilkołak...

Odgłos kroków. Kolejny ledwo wyczuwalny szelest. Gardłowy bulgot. Niektórzy doskonale znali wynik tego czarnego przedstawienia. Z góry dobiegły ich wolne owacje, nim wszystkie świece - jedna po drugiej - kulistym ruchem zaczęły się zapalać. Na ziemi leżał Kissao, z długim materiałem przewiązanym przez szyję. Obok niego poniewierała się masa stłuczonego szkła, parę porozrzucanych kawałków starego jedzenia. Jak gwiazdy wysypane na nocne niebo, tak to, co dawniej znajdowało się w talerzach, teraz zdobiło zakurzoną kilkucentymetrowym kurzem podłogę. Maska, dawniej skrywająca całą twarz mężczyzny teraz była pęknięta, a jej niewielkie fragmenty leżały tuż obok. Widoczne już usta Łowcy były rozchylone. To właśnie z nich wyciekały strużki przeźroczystej śliny, wyłapującej blask płomieni świec. Gdyby ktoś odważył się ściągnąć maskę do końca, ujrzałby nieprzyjemny widok zsiniałej twarzy i wybałuszonych ślepi, wpatrzonych prosto w eter, nieruchomych, martwych.

Tiago mogła poczuć na policzku stęchły, gorący oddech jednego z zombie, który pojawił się nie wiadomo skąd i nie wiadomo kiedy. Jego powyginane w wielu miejscach ramiona wyciągnęły się przed siebie, nieruchomo spoczywając nad jej ramionami. Wielkie łapska bez paru palców objęły mocno jej głowę. Zbyt dużo siły. Zbyt mało subtelności. Zombie z charakterystycznym stęknięciem przekierował twarz blondynki tak, aby jej wzrok powędrował w odpowiednim kierunku.
Widzisz?
Zabiłaś...

Coś skapnęło na różowy rękaw pięknej sukni Tiago, dokładnie w chwili, w której jej wzrok padł na Travisa. Przebite długimi, ostrymi kawałkami szkła ciało przybite było rzetelnie do podłogi. Spod pleców i przebitego na wylot gardła wymykała się już narastająca kałuża czerwieni.

Gospodarz się uśmiechnął.
- Jakże mi przykro - powtórzył beznamiętnie. - To kolejna Owca. Powiedzmy.
Ostatnie słowo wypowiedział już z lekkim oburzeniem.

Jest więcej niż jeden Wilkołak.

Zombie puściło Tiago, pozostawiając na materiale jej ubrania ciemne plamy śmierdzącego brudu, ściekającego z dłoni umarłego. Na jej jasnych policzkach odznaczyły się czerwone ślady palców.

- Zastanówcie się - rzekł głośniej Gospodarz. - Dlaczego nikt nie chce przyznać się do bycia Wilkołakiem? Przecież nie macie złych zamiarów, prawda? Chciałbym wam w czymś pomóc. Vanesso!
Z cienia za nim wysunęła się naprzód niebywale chuda kobieta ubrana jedynie w bardzo krótką spódniczkę i koronkowy stanik, opinający jej potężne piersi. Długonoga piękność o bujnych, prostych włosach, których połowa była biała, druga zaś idealnie czarna. Gdy tylko uchyliła powieki, zza nich wychyliła się para oczu. Intensywna barwa czerwieni błysnęła w półmroku. Choć wzrok skierowany miała na obecnych, nikt nie mógł poczuć jej spojrzenia bezpośrednio na sobie.
- To moja pomocnica - oznajmił Gospodarz głosem faceta prowadzącego teleturniej. - Jest dzikim psem. Łowcą Wilkołaków. Los Owiec jest jej jednak zupełnie obojętny.
Vanessa nawet nie drgnęła. Jej beznamiętna mina pozostała taka sama. Gospodarz ciągnął:
- Wie kto jest Wilkołakiem i jeśli zadacie jej odpowiednie pytanie, być może wskaże wam sprawcę. Może jedynie przytaknąć lub zaprzeczyć. Pamiętajcie jednak, że nie patrzy na dobro Owiec. Wyznaje zasadę "bez ofiar nie ma wojny", a to, moi kochani, jest właśnie wojna. Vanessa jest absolutnie bezstronna. Zależy jej na wybiciu Wilkołaków, ale Owce ją irytują, więc...
... więc "kto wie", chciałoby się dodać.
Kto wie. Może woli wpierw pozbyć się Owiec za pomocą Wilkołaków, by upiec dwie pieczenie na jednym ogniu...
- Niemniej - podjął prędko Gospodarz. - Wylosowaliście kolejną osobę. Czy mogę prosić? - zapytał, zerkając w stronę Ailena. To do niego szlajającym krokiem brnął zombie ze złamanym karkiem. Głowa luźno obijała się o jego plecy, gdy z pomrukiwaniem próbował się zbliżyć do Charta. Gospodarz raz jeszcze się uśmiechnął. - Bardzo zależało ci, aby to ona była Wilkołakiem, prawda? Czyń więc swą powinność, młodzieńcze.

Jakiś czas temu Nathair mógł tylko poczuć, jak coś nieubłaganie mocno chwyta go za kostkę. Coś... włochatego, to z pewnością. Za każdym razem, gdy jednak zerkał na nogę, ta okazywała się wolna od czyjegokolwiek, materialnego dotyku, choć potężna obręcz wciąż silnie ściskała owe miejsce. W pewnym momencie, gdy zgasło światło, nieznajoma siła pociągnęła go nieco do przodu i to na tyle mocno, aby stracił odrobinę równowagi. Łokciem boleśnie uderzył o kant stołu obok którego stał, ale nim zdążyłby wydać z siebie choćby cień dezaprobaty, jego usta zostały napełnione. Znów nie było to coś fizycznego, choć niewidzialny płyn rozsadzał mu gardło, uniemożliwiając krzyk. Poczuł jeszcze, jak języki ognia wspinają się po jego ciele, pożerając kawałeczek po kawałeczku, zżerając kolejne skrawki skóry, mięśni i żył. W końcu płomień - pstryk - zniknął, pozostawiając po sobie tylko szczypiący w oczy jasnoszary dym, powoli odlepiający się od sczerniałego ciała Nathaira.


Wyniki glosowania.

Wyniki:
Taihen Shi: 2
Marcelina: 3
Tiago: 1
Luka: 1

AILEN: zabij Marcelinę. Tak jak w przypadku pozostałych możesz poprosić o broń (lub skorzystać ze swoje własnej). Dodam, że Marcelina może nie zgodzić się z wyrokiem i próbować wyrwać. Bo tak łatwo dajecie się zabijać...

UWAGA! Vanessa.
Kobieta wciela się w rolę Inspektora z Mafii. Innymi słowy: zna prawdziwą tożsamość postaci (w przypadku naszej gry: wszystkich postaci). Można zadawać jej wszelakie pytania, na które może odpowiadać jedynie "tak", "nie" lub "to nieistotne/nie mogę powiedzieć". Kobieta jest jednak całkowicie bezstronna. Istnieje 75% prawdopodobieństwa, że mówi prawdę, odpowiadając na zadane pytanie!

UWAGA! (przypomnienie)
Wilkołak ma wysłać do mnie pw z typowaną przez siebie ofiarą, która na pewno zginie. Wilkołak ma możliwość zabicia dowolnej Owcy, gdy inni nie patrzą.
Od razu zaznaczam, że to tylko sugestia, którą będę brać pod uwagę, ale która niekonieczni musi zostać przeze mnie przyjęta. Początkowo. Z prostego powodu: paru userów nam się zwinęło i chciałbym ich wyeliminować. Wygodniej mi będzie tą drogą, ale tak czy siak pw jest konieczne.

W każdej turze będzie umierać nie tylko wytypowany przez tłum bohater, ale również Owca, na którą zapoluje Wilkołak. Jeśli Owce się nie pospieszą, bestia zeżre je wszystkie.

Dodam, że Wilkołak może mi na pw opisać, w jaki sposób pozbawił Owcy życia. Bo czemu nie.

---
ZABICI:
x Anemia: zabita przez Wilkołaka. Przy rozpoczęciu nowego wątku koniecznie opisz spotkanie Anemii z jedną z krwiożerczych bestii, która zaatakowała ją i brutalnie pożarła; wskutek ataku Anemia straci niemożliwą ilość krwi; jeśli nikt jej nie pomoże, kuracja będzie trwać następne 15 postów.
x Blight: wytypowany przez tłum. Przez 10 postów Blight będzie miał trudności z mówieniem, przez 5 zamilknie całkowicie. Gardło odmówi mu posłuszeństwa. Będzie paliło do tego stopnia, że nawet przełykanie napojów oznaczać będzie ból.
x Travis: wytypowany przez tłum. Przez 10 postów Blight będzie miał trudności z mówieniem, przez 5 zamilknie całkowicie. Gardło odmówi mu posłuszeństwa. Będzie paliło do tego stopnia, że nawet przełykanie napojów oznaczać będzie ból.
x Kitsune: zabita przez Wilkołaka. Przy rozpoczęciu nowego wątku koniecznie opisz spotkanie Kitsune z jedną z krwiożerczych bestii, która zaatakowała ją i brutalnie pożarła; wskutek ataku Kitsune straci niemożliwą ilość krwi; jeśli nikt jej nie pomoże, kuracja będzie trwać następne 15 postów.
x Karen: zabita przez zombie. Przy rozpoczęciu nowego wątku koniecznie opisz spotkanie postaci z jedną z krwiożerczych bestii, która zaatakowała ją i brutalnie pożarła; wskutek ataku Karen straci niemożliwą ilość krwi; jeśli nikt jej nie pomoże, kuracja będzie trwać następne 15 postów.
x Kissao: zabity przez ? Przy rozpoczęciu nowego wątku koniecznie opisz spotkanie postaci z jedną z krwiożerczych bestii, która zaatakowała go i brutalnie pożarła; wskutek ataku Kissao straci niemożliwą ilość krwi; jeśli nikt jej nie pomoże, kuracja będzie trwać następne 15 postów.
x Marcelina: wytypowana przez tłum. ...........................
x Nathair: wytypowany przez Wilkołaka. Cytuję: Przez serię niefortunnych zdarzeń spłonie. Gdy będzie opierał się o blat, nieznajomy weźmie w dłoń świecę i podpali mu płaszcz. Nikt mu nie pomoże, bo nikt nie zdoła znaleźć nawet szklanki wody. Przy rozpoczęciu nowego wątku koniecznie uwzględnij nienaturalną gorączkę postaci. Nathair będzie mieć wrażenie, że płonie od środka; temperatura jego ciała będzie balansować pomiędzy katastrofalną a śmiertelną stroną liny przez czas 5 postów.



Termin:
do 22 styczenia 2015r
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 18.01.15 13:05  •  Sala balowa. - Page 7 Empty Re: Sala balowa.
Jej podświadomość doskonale się teraz sprawdziła. Gdy jeszcze żywi oskarżali się nawzajem, ona wyczuła, że coś wisi w powietrzu, że coś się święci. I nie myliła się. Wstrzymała oddech - salę otulił mrok i towarzysząca mu, przerażająca, monotonna cisza. Przycisnęła ciało mocniej do ściany, nie musząc martwić się o nagły atak z tyłu i sztylet na gardle. Wszystko potoczyło się bardzo szybko - a zdawać by się mogło, że trwa to wieki. Następna ofiara, następna bratnia dusza Marceliny ginęła na jej oczach. To był koszmar. Piękny koszmar. Neko wysłała Tiago tajemniczy uśmiech, obserwując całe wydarzenie.
Zastanówcie się. Dlaczego nikt nie chce przyznać się do bycia Wilkołakiem? Ironiczne spojrzenie na gospodarza. Przecież nie macie złych zamiarów, prawda? Parsknięcie. Cynizm wręcz kipi z jego głosu. Chciałbym wam w czymś pomóc. Więc powybijaj nas wszystkich.  ponowne, krótkie zerknięcie w jego stronę, które zawiesiło się na zjawiskowej, grzeszącej urodą dziewczynie. Krwistość jej oczu odbijała się w najdalszych zakątkach lokalu. - To wampir. - syknęła Marcelina, krzyżując ręce na klatce piersiowej. - Nienawidzą się z wilkołakami. I vice versa.
No proszę. Gospodarz nie pozwoli nudzić się swoim podopiecznym. MOŻE powie prawdę, a MOŻE będzie kłamać. Pewnie wybije połowę owiec, zanim powie, kto jest wilkołakiem. Ha, ta rozrywka stawała się coraz ciekawsza. Nie mogła jej opuścić. Nie w tym momencie.
Gdy gospodarz wskazał Ailena na następnego mordercę, Marcelina chwyciła dwie wiśnie leżące na najbliższym talerzu. Z lekkim uśmiechem ugryzła słodki owoc, żując go namiętnie, przez kilka następnych sekund nieświadoma. Kto tym razem?
Ty.
Natychmiast otworzyła oczy, wlepiając je w Ailena. Ten stan nie trwał długo. Natychmiast zrzuciła iluzję, a potem maskę, ukazując swoje prawdziwe JA. Chwyciła za sztylet leżący w zasięgu jej ręki, na białym obrusie. Jakby specjalnie przygotowany dla niej. - No chodź... - w umyśle Ailena rozległ się głos. Spokojny, niemal kojący... - ZABIJ MNIE! - wrzask jednak rozdarł tą melancholię. Jej oko przybrało czerwony kolor, niczym tęczówki Vanessy. Nastroszyła bojowo sierść, wysunęła sztylet do przodu. Jej ogon niespokojnie dryfował na boki, gotowy na zmianę kąta. Za Marceliną stanął Aragot, powarkując groźnie na kundla. - Zatańczmy...
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 21.01.15 14:19  •  Sala balowa. - Page 7 Empty Re: Sala balowa.
Termin

Przypominam, że macie czas do jutra!
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 21.01.15 15:46  •  Sala balowa. - Page 7 Empty Re: Sala balowa.
To, co się działo, coraz bardziej zakrawało na okrutny żart. Atmosfera była tak gęsta, że dało się ją kroić nożem. Ale wyglądało na to, że tak naprawdę tylko ich trójka była w wyraźny sposób zaangażowana w poszukiwania wilka. Reszta miała, krótko mówiąc, wyjebane. Aż tu nagle zapadła cisza.
A tuż za nią nieprzenikniona ciemność.
W momencie wszelkie szmery ucichły, choć tu i ówdzie dało się słyszeć ciche westchnienia przerażenia. Sama Tiago również pisnęła cichutko, rozglądając się dookoła, choć ciemność otuliła ją szczelniej, niż mogłoby się to wydawać. Znów zatkała uszy, byleby nie słyszeć tych okropnych dźwięków, które nastały zaraz po niej. Tych trzasków, bulgotów niosących ze sobą tylko śmierć, nic więcej. Jak wiele osób będzie musiało jeszcze zginąć, by zaspokoić chore fantazje organizatora?
Doskonale znasz odpowiedź, idioto.
Drgnęła, czując trupi odór tuż za jej plecami. Bojąc się choćby ruszyć, kątem oka obserwowała dłonie, które pojawiły się najpierw na jej ramionach, by później znaleźć sobie miejsce na policzkach dziewczyny. Z największym trudem powstrzymała odruch obrzydzenia, gdy zombie przekręciło jej głowę, zwracając uwagę dziewczyny na kolejnego trupa. Krzyk uwiązł jej w gardle, a ona sama wpatrywała się w pokaleczonego trupa, nie mogąc oderwać od niego wzroku. Jeszcze przed chwilą z nim rozmawiała, jeszcze przed chwilą rzucali sobie oskarżenia... A teraz on leżał martwy. Czy taki los czekał również ją?
Zabiłaś...
Nie, to niemożliwe, nie mogła tego zrobić! Cały czas była tutaj, z kapłanką i tą drugą dziewczyną. Jak niby miałaby go tak poszlachtować i nikt tego nie zauważył? Ba, ona sama również nie zdawała sobie z tego sprawy, jak więc to było możliwe?!
- Nie... - Jęknęła cicho, wciąż wpatrując się w trupa. Ale im dłużej patrzyła się na ten obrazek, im bardziej w jej oczach odbijał się obraz masakry, jaka rozgrywała się dookoła, tym bardziej stawała się obojętna na to wszystko. Jej racjonalna połowa odsunęła się w kąt, dając miejsce pustej obojętności. Niewidzącym wzrokiem spojrzała tam, gdzie wszyscy, gdy na scenie pojawiła się cycata dziewczyna. Przez głowę przemknęła jej myśl, jakim cudem była w stanie utrzymać pionową postawę i się nie złamać pod naporem tego olbrzymiego biustu, który eksponowała w wulgarny, obrzydliwy sposób.
Słuchała głosu gospodarza, nie rejestrując zbyt dokładnie tego, co do niej mówił. Gdzieś tam zanotowała, że od teraz ta szczapa z cyckami będzie im pomagać odnaleźć wilka, jednocześnie nie dając gwarancji, że to, co powie, jest zgodne z prawdą.
- Być może? Dobre sobie! To w takim razie jaki z ciebie pożytek, moja droga Vanesso? - Uśmiechnął się kpiąco, powoli podnosząc się z podłogi. Powoli zaczynał mieć dość całej tej zabawy w kotka i myszkę. Nie lepiej wszystkich od razu wymordować? Im szybciej zginą, tym szybciej będą wolni, czyż nie? Otrzepał sukienkę, jednocześnie rozmazując na niej trupi brud, jednak kompletnie się tym nie przejął. I tak cały był umorusany. Cóż, po prostu musiał się poświęcić.
Zaraz też jego wzrok skierował się ku parze, która teraz stała się centrum widowiska. Dziewczyna, która jeszcze do niedawna wytykała mu nieznajomość jakiejś tam ekskluzywnej marki papierosów, nagle stała się czymś na kształt kota, którego ktoś nieudolnie chciał zamienić w człowieka. Interesujące... Musiał przyznać, że nieźle się maskowała do tej pory. Prawie uwierzył, że jest normalna, a tu proszę. Jednak wymordowana. Jednak dotknięta szaleństwem Desperacji.
Przynajmniej nie ty jeden, złociutki
Oczekiwanie coraz bardziej się przedłużało, Tiago był tym wszystkim coraz bardziej znudzony. Chłopak wyznaczony do zadania jakoś nie kwapił się, by zabrać się do roboty. W sumie nie dziwił mu się. Sam jeszcze przed momentem pewnie nie byłby do tego zdolny. Ale teraz... Teraz było mu już wszystko jedno.
- Och, dajcie spokój, ileż można czekać?! Zakończmy tę farsę! - Chwycił pierwszy lepszy sztylet leżący na stole w pobliżu, po czym, lekkim krokiem podbiegł do Marceliny, by pchnąć ją prosto w serce. Miał ochotę iść do domu i się wyspać. Znudziła go już ta zabawa....

Wciąż głosuję na Lukę
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 21.01.15 19:26  •  Sala balowa. - Page 7 Empty Re: Sala balowa.
Najpierw ją zamurowało.
Później zamaszystym ruchem odrzuciła jeszcze palącego się papierosa na bok. Miała dosyć. Smród trupów, smród świec, morderstwa, pojebany gospodarz, a teraz jeszcze wymordowani, którzy ukrywają się w tłumie, pod postacią nawet ładnych dziewczyn.
Miała dosyć.

Rozejrzała się po sali. Drzwi były zamknięte, poza tym pilnował ich gospodarz, ale może jakieś okno dałoby się otworzyć... I w tym momencie zwróciła uwagę na dopalające się resztki Nathaira. Przeszedł ją dreszcz. Nikt z wytypowanych przez tłum nie został spalony, więc kto...?
Czy to robota wilkołaka?

Dopiero teraz poczuła się naprawdę zagrożona. Chociaż "osaczona" pewnie byłoby lepszym słowem; jak zwierzę w potrzasku, z którego mogło ujść żywe tylko, jeśli odgryzie sobie łapę. Jeśli zdąży to zrobić, zanim myśliwy je znajdzie.
W tej sytuacji lepiej zostać w tłumie, będzie mniej zagrożona, że wilk wybierze właśnie ją.
Bez słowa oparła się plecami o ścianę, kładąc rękę na magicznym nożu. Jeśli ktokolwiek spróbuje ją zaatakować - zareaguje.

Nie byłaby jednak sobą, gdyby przestała zabierać głos w dyskusji.
- Mam propozycję - podniosła głos, by większość mogła ją usłyszeć.
- Przestańmy się wszyscy poruszać, w ten sposób będzie prościej prześledzić ruchy wilkołaka. Usiądźmy na ziemi, czy coś.
- I mam pytanie do Vanessy - dobrze usłyszałam? Czy wilkołak jest kobietą, czy facetem?

Nadal Tiago zaraz się chyba nawzajem pozabijają
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 22.01.15 16:43  •  Sala balowa. - Page 7 Empty Re: Sala balowa.
Cisza była okropna. Spojrzenia również były okropne, tak samo jak ciemność, krzyki i wzajemne zarzuty.
Kapłanka zamknęła oczy, starając się nie reagować na to co działo się dookoła. Bolało, nadal bolało ją cierpienie innych, mimo że sama zabijała. Co więcej, patrzyła na to jak umierają inni, raz za razem, na ołtarzu, w potyczce czy ze starości. Widziała Jego twarz, gdy jeszcze słabo pulsujące serce spoczęło w końcu w jej dłoni. To o Nim teraz myślała i nie miała pojęcia jak się pozbyć tego obrazu ze swojej głowy. Niech to się już skończy...
A później straciła rękę. Straciła? Zasnuła ją ciemność, jednak nadal czuła fakturę zaproszenia podobnego do wszystkich pozostałych. Podobnego, lecz czy to zarejestrowała? Musiałaby się zastanowić, lecz zamieszanie dookoła niej wszystko utrudniało. Kotowata walcząca o życie oraz Tiago nacierająca na nią z nożem. Do tego Luka, nadal starająca się rozwiązać zagadkę. Nadal, lecz czy było to możliwe?
Zaraz...
- Przestań!
Trzy susy do przodu. Czy zdąży? Oby. Bardzo chciała pochwycić drobną blondynkę nim zaatakuje Marcelinę. Przecież nie była wilkołakiem, ani jedna ani druga. A może? Czy tak właśnie ukazuje się prawdziwa natura agresora? Czy w końcu puściły nerwy i opuścił swoją kryjówkę? Poczuła ucisk w sercu na samą myśl, że od początku starała się chronić mordercę. Ale przecież była taka mała i niewinna...
Tak, dlatego nikt by się tego nie spodziewał.
Przecież w ramionach Apolyona wyglądała, wyglądał, tak krucho.
Luka od początku miała rację.
Łypnęła na Marcelinę groźnie. Nadal nie mogła jej wybaczyć, że ją wytypowała. Na złość. Tak jakby to były jakieś zawody dla małych dzieci, jakby wszystko to było jedynie grą, a oni nie zginą z nożem w klatce piersiowej tylko obudzą się we własnym łóżku z nagrodą pocieszenia. Ale przecież Taihen zrobiła to samo, sprawdzała, bo tak było łatwiej, bo wiedziała, że jeśli zagłosuje, to się dowiedzą czy ta dziwna istota jest wilkiem czy też nie.
A teraz jeszcze mieli na głowie jakąś Vanessę. Na nią także spojrzała, jednak pytania nie zadała. Pytania są dla słabych, chyba że...
- Czy naprawdę jest więcej niż jeden wilkołak na tej sali?
Bo przecież niegrzecznie jest od razu wytykać palcem.

Z całej sympatii do Maleństwa, głos oddaję na Tiago.


Ostatnio zmieniony przez Taihen Shi dnia 22.01.15 19:23, w całości zmieniany 1 raz
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 22.01.15 17:58  •  Sala balowa. - Page 7 Empty Re: Sala balowa.
Blablabla. Towarzystwo "zdzierało" gardła jak nioski przed zniesieniem jaja, albo przed zauważeniem lisa w kurniku. Widać i Marcelinie zbrzydło to wysłuchiwanie, skutkiem czego było zajęcie miejsca przy siwej nastolatce.
Boże, to wszystko jest takie denne. - Powiedziała idąc w stronę Kami.
Ren odprowadzała ją za siebie wzrokiem obkręcając głową i jednocześnie kładąc ją na oparciu, przy czym przytaknęła cichym:
- No.
Krótka chwila ciszy.
Dlaczego ta ruda tak się na mnie gapi? - warknęła do Ren. Ta znudzonym, powolnym ruchem głowy spojrzała na typowaną wcześniej południcę i zwróciła ponownie wzrok w stronę Marceliny, kładąc łeb znowu na oparciu.
Jest podejrzana.
- Owszem - odrzekła ponownie tym samych cichym, znużonym, aczkolwiek łagodnym głosem. Przecież południca była jej głównym obiektem zainteresowania.
Kiedy Marcelina poczęła oceniać wymienioną wcześniej kobietę, Ren przeniosła znów wzrok na całe towarzystwo.

I zrobiło się cicho. Cicho i duszno. Tak, że można by tą ciszę i duchotę nożem kroić. Zwłaszcza, kiedy przyszedł czas egzekucji, którą osoba przeznaczona do wykonania formalności przedłużała. Czyżby bunt? Ren wiedziała, że ostateczność zaraz nastąpi, dlatego zacisnęła kurczowo powieki jak i zęby i zatkałą sobie uszy, kuląc się na siedząco.
Po chwili jednak zgasło światło. Mimo zamkniętych powiek "dostrzegła" nadzwyczajną ciemność. Otworzyła się i doszukiwała czegokolwiek w... dupie, bo tak było tu ciemno. Rozległ się trzask spadających świeczników, sztućców i tłuczonego szkła, po czym nieopodal na drugim końcu stołu rozbłysł się płomień. Coś płonęło, albo raczej ktoś. Jęcząca, trawiąca się postać wiła desperacko, jak topielec walczący o powietrze. Po chwili szamotaniny w ogniu, ucichł, zaprzestał ruchu i... zgasł.
Na sali ponownie zapaliły się świece. Zapadła cisza, poza szelestem pod ścianą, gdzie znajdowała się Kapeluszowa wraz z południcą.
Coś zbyt intensywnie to szkaradztwo opiekuje się tą dwójką. - Ren zgodnie z założeniami obstawiała południcę, lecz zombie zainteresowany był jedynie Kapeluszową. Kierując jej głową pokazał jej dwa leżące teraz na środku sali trupy: osoby wytypowanej poprzednio, jak i osoby przeznaczonej do jej eliminacji.
Ozwał się wreszcie Gospodarz. I ponownie z melancholią stwierdził, że poprzednik był owcą. Zombie pieszczący blondynkę poszedł, a Organizator tym razem chcąc ułatwić zadanie reszcie zebranej już w śladowej ilości, przyzwał do siebie dziewczynę, wabiącą się Vanessa. Kami na jej widok skrzywiła minę, jakby była zmuszona jeść cytrynę. Głęboko gdzieś miała obszerną gadaninę towarzyszącą wejściu Zapowiedzianej. Całą swoją uwagę intensywnie skupiła na parze nabrzmiałych arbuzów, które swoją miękkością i elastycznością mogłyby zastąpić poduszkę powietrzną w samochodach ciężarowych. Na widok całej okazałości dziewczyny w ciele Kami zaszła istna wariacja. Wystraszona światem siwka odeszła na bok, ustępując miejsca impulsywnej, wulgarnej anarchistce. W takim momencie Gospodarz chwali się swoją dokładnością o detale i o różnorodność doznań zgromadzonych.
Ren oblizała wargi.
Huuueee, no weeź przeeestaaań... - Osobowość Kami zaczęła ją nieco schładzać dość kuszącym i melodyjnym głosem.
- To moja pomocnica.
- Niewolnica... - Zakasłała pod nosem. - Kto jak kto, ale po nim to się tego nie spodziewałam. - Mruknęła jak zwykle do siebie.
Ciekawe, czy to jego dzika fantazja ją tak rozebrała, czy może tą przyjemność pozostawił dla zombie. Wszędzie jest przepych, ale w jej ubiorze powiewa skąpstwem. - Myślała intensywnie.
Los owiec jest jej obojętny?! To niech wypierdala. - Oburzyła się sięgając nawet do tak niestosownych wyrazów.
Reszty paplaniny już nie słuchała. Jej umysł zamknął się w głuszy i jednocześnie w tępym hałasie. Dopiero ocknęła się, kiedy Gospodarz wytypował kolejną osobę z puli do - jak się później okazało - eliminacji ogłoszonego Wilkołaka. Był nim "le Dracula", jak go sobie wstępnie nazwała. A rzeczonym Wilkołakiem okazała się... Marcelina?!
Kami serducho obijało się w żebrach, jak schwytany żywcem motyl, trzmiel czy osa, uwięziony w słoiku i desperacko bijący się o szkło.
Marcelina przytuliła się do ściany, naprędce zabierając ze stołu sztylet. Mmmm, stiletto - ulubiony przedmiot Kami. Lecz zamiast wytypowanego wampirka na kocicę rzuciła się... Kapeluszowa?!
Krew uderzyła jej do głowy, a w oczach pociemniało. W klatce piersiowej zrobiło się ciężko, a umysł działał na zasadzie akcji-reakcji. Kami prędko zeszła ze swojego krzesła, chwyciła za dwa szczeble od oparcia i stanęła między Marceliną a napierającą na nią blondynką. Zamachnęła się w stronę Kapeluszowej i cisnęła w nią krzesłem z taką siłą, że w dłoniach zostały jej tylko te dwa drągi od oparcia. Serce nie zwalniało, a wystraszonej siwki jak nie było w pełni świadomej, tak teraz przyszła nieobecna i nie do końca świadoma swojego wybryku.

Teraz Tiago


Ostatnio zmieniony przez Kamikaze dnia 24.01.15 23:08, w całości zmieniany 1 raz
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.01.15 9:51  •  Sala balowa. - Page 7 Empty Re: Sala balowa.
A Blizzie właściwie nic ciekawego nie robiła. Wciąż trzymała się z Nathairem i Ailenem i z zaciekawieniem oglądała co się tu dzieje. Jeden zabija, drugi krzyczy, inny warczy. Super zabawa! Brakuje tylko popcornu i juz można mieć brazylijską telenowelę na żywo. Problem w tym, ze Blizzie nadal to traktowała jako zabawę i sadziła, ze osoby ktore zostają zabite to jakieś roboty czy podstawieni aktorzy. Cos tam zaczęła podejrzewać, ale uznała, ze to nieważne. Bo zabawa, tance i inne takie. A może Ailen ją zaprosi do tańca? I ją pocaluje i bedą razem? Tak! A, oke. Teraz trzeba wilka wybrać. To... to sie rozglądamy. Zerknięcie w lewo zerknięcie w prawo. Dobra, wybrane!

Tiago

// jak wrócę do domu to oganę literówki~
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 24.01.15 22:31  •  Sala balowa. - Page 7 Empty Re: Sala balowa.
Akcja trwała tak szybko, że zmysły Marceliny ledwo rejestrowały to, co się wokół niej działo. Adrenalina wzięła górę, serce przyspieszyło a źrenice zwęziły się, przewidując nieciekawy ciąg dalszy.
Momentalnie zauważyła ruch kącikiem oczu - to Kapeluszowa rzucała w nią sztyletem, chcąc przyspieszyć jej śmierć. Zanim sztylet wbił się w jej serce, zawisł w powietrzu, odwracając ostrzem w stronę Tiago - przyjmując bojową pozycję niczym dzielna Ren, która również nie pozwoliła skrzywdzić Marceliny. Wypolerowane noże, wcześniej spoczywające na dziwnym obrusie, teraz unosiły się w powietrzu, sztywnie wskazując postać blond-agresora. Jedno z drewnianych krzeseł ruszyło w jego stronę, boleśnie uderzając w plecy, powalając smukłego chłopaczka na kolana. W międzyczasie Neko spotkała się z piorunującym wzrokiem rudej prorokini. Uśmiechnęła się nieznacznie, zakładając chwycony wcześniej kij od miotły na barki i obejmując go czule obiema dłońmi, niczym wieśniak niosący wiadra z wodą (yup) i z przepraszającym wzrokiem przewracając oczami. No co? Sama wskazała na Marcelinę! - Słuchaj- rzekła w końcu, przeskakując przez stół i przykładając Tiago sztylet do gardła - Popis Ci nie wyszedł... wilkołaku. - wyszczerzyła się, wstając powoli - Proszę, to wasz wilkołak, który nie mógł się doczekać mojej śmierci. Podejrzane. - wskazała na niego otwartą dłonią, szarmancko kłaniając się Vanessie, choć tak na prawdę gardziła nią od samego początku. - Skoro Vanessa gardzi nami, owcami, to raczej nie możemy na nią liczyć. - wzruszyła ramionami, przypominając sobie o Ailenie. Jej wzrok i wszystkie, uległe jej ostrza skierowały się w jego stronę. - Jeden krok, jeden ruch.

Tiago.
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie   •  Sala balowa. - Page 7 Empty Re: Sala balowa.
                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 7 z 11 Previous  1, 2, 3 ... 6, 7, 8, 9, 10, 11  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach