Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 2 z 11 Previous  1, 2, 3, ... 9, 10, 11  Next

Go down

Pisanie 11.11.14 1:43  •  Sala balowa. - Page 2 Empty Re: Sala balowa.
Kissao nie kombinowała ze strojem, wszakże nie miał pomysłu Narzucił tylko na siebie długi, czarny płaszcz a na twarz założył maskę, która miała namalowane dwa czarne paski ciągnące się od oczy przez policzki aby zniknąć gdzieś pod maską. Wyglądało to jakby on sam płakał czarną mazią. Przez chwilę rozglądał się spokojnie, klimat mu nawet przypadł do gustu, jednak nie czuł się tu dobrze. Raz jeszcze rozejrzał się po sali szukając kogoś znajomego. I w tej oto chwili ujrzał Marcelinę, nie od razu ją poznał jednak po dłuższym przyjrzeniu oraz po tym jak podszedł bliżej i poczuł smród papierosów, a raczej wagonu papierosów, wiedział że to ona.
-Cześć palaczko.
Rzucił przyjacielski uśmiech.
-Widzę że i ty przybyłaś.
Próbował nawiązać konwersację jednak nie dawały mu spokoju słowa z zaproszenia.
"Owcy są Wilkami, a Wilki Owcami... Walcz o swą niewinność... O co tu chodzi?!" Pytał sam siebie jednak nie był pewny do końca. "Kto jest Owcą a kto Wilkiem" Zadawał sobie pytania, na które nie znał odpowiedzi.
-Masz dość... Ciekawy strój.
Wrócił do rozmowy z Marceliną jednak czuł że jest ona jakby... Nieobecna tu i teraz. Reszty ludzi nie znał a przynajmniej nie pamiętał żeby kiedykolwiek poznał miał jednak nadzieję że sprosta postawionemu przed nim zadaniu.

//Przepraszam ale miałem drobne problemy żeby dojść do internetu\\
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 11.11.14 18:12  •  Sala balowa. - Page 2 Empty Re: Sala balowa.
Znalazła karteczkę na pustkowiu. Nie musiała jej znajdywać bo wiedziała gdzie iść, czuła to sobą. Jeszcze tylko na chwilę szybko zmieniła swój wygląd. Nie przejęła się wyjątkowo tematyką balu więc zmieniła swoją formę na bardziej oryginalną.
Jej skóra pokryła się futrem, oczy przybrały lisi kształt, pysk wydłużył się i wypełnił kłami na policzkach pojawiły się wąsy jej palce zamieniły się w pazury. Spokojnie nie śpiesząc się przeszła się jeszcze by zmienić swój strój na lekką nie krępującą ruchów czerwoną suknię w japońskim stylu.
W końcu uznała że jest gotowa, naprawdę gotowa i spóźniona więc ruszyła przed siebie z mieczem u boku i fajką w ręku by po paru krokach zniknąć z miejsca, w którym się znajdowała i zmaterializować się na schodach w rezydencji. Prawie równocześnie z nią pojawił się ostry zapach tytoniu i wanilii, jedyny jaki dało się poznać i jedyny jaki dało się od niej wyczuć.
Rozejrzała się spokojnie po ciemnym pomieszczeniu, fantastyczne dekoracje odznaczyły się wyjątkowo dobrze, na tyle by rozpoznała wiele szczegółów dzięki swym nadzwyczajnym oczom zdającym się płonąć w świetle nielicznych pochodzi.
Rozejrzała się dookoła, ciekawa była czy pozna kogoś z przebywającego tu towarzystwa, w sumie to zauważyła Kapłankę z kościoła, jednak z nią nie miała okazji zamienić jeszcze słowa...inna ranga? Hahaha no tak w końcu lisica była w Kościele tą niżej postawioną istotką. Z drugiej strony zobaczyła Marcelinę, z tą kiedyś widziała się na jakimś zadupiu ale też krótko, no cóż chyba ona nie ma znajomych w tym towarzystwie. Ruszyła przed siebie i spokojnie dogoniła kapłankę, a jedyną rzeczą, która zapowiadała jej przybycie to zapach tytoniu i wanilii z trzymanej przez nią fajki.
-Aż dziw co taka ważna osobistość tutaj robi.
Powiedziała jak zwykle z lekką nuta ironii.
Noe oczekiwała nawet, że kobieta będzie ją kojarzyć, w końcu tylko ci niżej postawieni znali wyższych rangą, nigdy na odwrót.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 15.11.14 10:36  •  Sala balowa. - Page 2 Empty Re: Sala balowa.
Echo jego kroków odbijało się od ścian opustoszałego korytarza, gdy Blight zmierzał szybkim krokiem do swojego laboratorium. Chciał jak najszybciej mieć to za sobą. Właśnie dziś miała przybyć doń inspekcja wojskowa, aby ocenić czy praca Ikara jest na tyle ważna i przynosi wystarczające korzyści, by oddać mu jego starą pracownię. – Idioci – pomyślał. Czy JEGO badania są WAŻNE? Za kogo oni się uważali. Był chyba jedynym specjalistą, którego mieli, zdolnego do oszacowania rzeczywistych potrzeb wojska i popchnięcia w tamtym kierunku badań. Reszta była tylko nieistotnymi pionkami, imitującymi prawdziwą pracę i uwalniającymi go od tak prozaicznych zadań jak badanie zdrowotności żołnierzy, chociaż musiał przyznać, że z własnej woli chętnie sprawdza tych, którzy właśnie wracają z Desperacji. Choć wydaje się to okrutne, wielu dzielnych wojaków trafiło pod nóż tylko dzięki jego wnikliwości. I braku serca.
Otworzy drzwi z okropnym zgrzytem. Chyba będzie musiał je naoliwić. Planował wezwanie swoich osobistych służących, aby pomogli mu w sprzątaniu, a właściwie to wykonali je za niego, ale coś go od tego odwiodło. Taki mały karteluszek, ze słodkim rysunkiem na pierwszej stronie.
Zaproszenie.
Uśmiechnął się drwiąco. Naprawdę ktoś zamierza wyciągnąć go na bal halloweenowy? Właściwie to… dlaczego nie? Kontrola musi poczekać na inny dzień.
Po dotarciu do swojego mieszkania, nie zastanawiał się długo, jaki strój najbardziej mu pasuje. Jak wynikało z treści zaproszenia, nie miał wiele czasu. Postanowił postawić na intuicję. Najpierw szwy. Pięknie pokiereszował swoją twarz, tors, ręce i te części pleców, do których mógł sięgnąć samodzielnie. Potem krew. Wysmarował nią swoje usta i dłonie. Białe soczewki, dzięki którym jego oczy wyglądały jak wywinięte do góry. Powypalał małe, okrągłe dziury w jednym ze swoich fartuchów, nadając mu wygląd, jakby dopiero co spotkał się z plutonem egzekucyjnym. Białą koszulę zabrudził ziemią, sugerując powstanie z grobu. Doktor Frankenstein, który stał się własnym potworem. Nie mógł się powstrzymać. Oceniając swoje odbicie w lustrze jako wystarczające, wyszedł z mieszkania.
Instynktownie czuł, gdzie powinien się kierować. Czuł, jakby nie panował nad własnym ciałem. Stawiał kroki, ale nie ważne w którą stronę by się zwrócił, zawsze wracał na tę samą ścieżkę. Jak bezwolna laleczka prowadzona za sznurki do swego marionetkarza. W tej wciąż gęstniejącej mgle nie widział za wiele. Zdołał jednak zaobserwować innych, którzy zmierzali w tym samym kierunku. Ilu ich będzie? Ilu ich przeżyje? Pomimo obietnicy balu, Blight zaczął zastanawiać się, czy to aby nie pułapka, zastawiona by złapać… Kogo? Po co? Nie wiedział. Nie miał też żadnych podstaw, aby tak sądzić, za wyjątkiem wystroju, ale to przecież normalne, w Halloween. Tak samo, jak znalezienie odciętej cudzej stopy. To przecież tylko taki psikus, nie masz się czego bać. Zawsze tak mówili, a później było już za późno.
Ocknął się z tych myśli, na jedną, krótką chwilę, próbując stłumić narastający niepokój. Gdy jednak drzwi się otwarły, wyglądały jak żarłoczne usta, czekające na obiad, który z własnej woli wchodzi do gardła. Po jego plecach przebiegły dreszcze, a on sam poczuł chłód, ściskający go za serce. Nie miał jednak wyboru. Wszedł do środka, tak jak i inni. Gdy schodzili schodami w głąb piekła, nagle poczuł, że uczucie niepokoju powoli słabnie, choć nie zniknęło. Skoro już znajdował się w środku, to nierozsądnym było zastanawiać się – a co by było gdyby nie wszedł? Był tu. Lepiej skupić się na teraźniejszości. Jeśli coś chce cię zabić, zawsze przychodzi tu i teraz. Nigdy wcześniej.
Zafascynowały go ozdoby sali. Krew, nietoperze, ludzkie kończyny zabrane pierwotnym właścicielom. To był jego klimat. Uśmiechnął się, gdy widział zaniepokojenie innych.
Szykuje się ciekawy bal…
A wtedy zamknęły się drzwi i nabrał pewności, że zabawa właśnie się rozpoczyna.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 22.11.14 18:31  •  Sala balowa. - Page 2 Empty Re: Sala balowa.
Nie chciał tutaj być. W sumie nawet nie zamierzał przyturlać tutaj swojego dupska, ale coś go podkusiło, że może nie będzie żałował swojej spontanicznej decyzji. Dlatego też niekoniecznie wysilił się ze swoim strojem. Jakieś stare prześcieradło, coś, co przypominało brązowe włosy i wycięta maska z papieru pomalowana świecowymi kredkami. Tyle wysiłku, wow. I jakże oryginalny strój. Ale zawsze jakiś. Przynajmniej nikt go nie rozpozna, chociaż nie sądził, że trafi na kogoś znajomego.
Samo miejsce wyglądało jak wyrwane ze strasznych historii bądź scenerii jakiegoś horroru klasy C. Mimowolnie poczuł, jak po jego ciele przebiegają nieprzyjemne ciarki. Może rzeczywiście powinien już na wstępie pozbyć się tego cholernego zaproszenia. W sumie ciekawe dlaczego akurat on je otrzymał. Mruknął coś niezrozumiałego pod nosem, gdy pokonywał kolejne mery zbliżające go do umówionego miejsca. Kątem oka dostrzegł poruszających się innych uczestników. Tyle dobrego. Musiał przyznać, że był moment kiedy myślał, że to jakaś pułapka i będzie jedyną tutaj osobą. Ależ pluł by sobie potem w gębę za swoją naiwność. Jak to on.
Dobra i co teraz? Zagadać do kogoś? Podejść? Zapytać co o tym wszystkim myślą? A dupa. Nie zamierzał z nikim wdawać się w dyskusje w tym momencie. Wolał obserwować z boku i czekać na rozwój wydarzeń. Tak, to naprawdę dobry plan. To, czego nauczył się przebywając w towarzystwie Ryana, to, że czasami można z samej obserwacji wyciągnąć więcej informacji niż z rozmów. Dlatego też podszedł do jakiejś ściany i oparł się plecami, wpatrując się w swoje zniszczone trampki, które to wystawały spod prześcieradła.
Kątem oka coś znajomego mu mignęło. Rozszerzył nieco bardziej oczy widząc znajomego kurdupla. No proszę, jego też zaproszono. I świat o wiele bardziej stał się ciekawszy. Nie zastanawiając się zbytnio, przysunął się w jego stronę, a gdy znalazł w miarę blisko, wysunął jedną dłoń spod prześcieradła i palnął go w tył łba na powitanie, uśmiechając krzywo. Szkoda, że Ailen nie mógł ujrzeć jego zacnego uśmieszku. W sumie chłopak raczej nie byłby w stanie go rozpoznać, chyba, że jego zwoje mózgowe połączyłyby fakty biorąc pod uwagę strój, jaki miał na sobie.
W każdym razie Nathair nie zdążył się nawet odezwać do Kurta, gdy w pomieszczeniu rozległ się głośny huk. Drzwi. Spojrzał w tamtą stronę marszcząc przy tym brwi. No proszę, czyżby to był sygnał do... zabawy?
                                         
Nathair
Anioł Stróż
Nathair
Anioł Stróż
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nathair Colin Heather, pierwszy tego imienia, zrodzony z burzy, król Edenu i Desperacji.


Powrót do góry Go down

Pisanie 22.11.14 20:32  •  Sala balowa. - Page 2 Empty Re: Sala balowa.
Cisza rozprysła się jak zbite cegłą szkło, gdy na balkon, górujący nad wszystkimi zebranymi, wyszła ubrana w garnitur postać. Chuda tak bardzo, że każdy z obecnych byłby w stanie dłońmi objąć go w pasie, z obskubaną ze skóry twarzą i czarnymi, jak dwie lufy pistoletu, oczami. Szedł wolno, dostojnym, pewnym krokiem, aż doszedł do barierki. Nie spojrzał jednak na zebranych, wzrok mając skierowany przed siebie. Lodowate języki nie przestawały dotykać zebranych, przeszywając ich zimnem na wskroś.


Sala balowa. - Page 2 AHApng_whhahsq

Rozłożył ramiona, jakby chciał objąć całą salę i wszystkie stłoczone w dole owieczki do swojej cherlawej piersi. Luźna, kołysząca się na boki z każdym ruchem szczęka sprawiała wrażenie, jakby trzymała się na ostatnich zawiasach i lada moment, przy najmniejszym, nieostrożnym geście mogła się urwać i spaść wprost w dół.
- Moi drodzy goście! Witajcie! Witajcie panie i panowie! – rzekł uroczystym tonem, prężąc się jak struna. Tembr jego głosu niósł się ciężko po całym pomieszczeniu, rykoszetem odbijając od ścian i trafiając do uszu każdej duszyczki. Miało się wrażenie, jakby przenikał przez umysły, gardła i serca, wbijając w nie ostre drzazgi. - To dla mnie, skromnego Organizatora, niezwykła radość i duma, widzieć, jak licznie zebraliście się na moim nieosławionym balu! – Szkapowata sylwetka ugięła się, gdy składał pokraczny pokłon, ściągając z głowy niewidzialny kapelusz. - Zdaje się jednak, że mamy pewien problem... – Nagle jakby posmutniał. Wyprostował się, unosząc wpierw ramiona, dopiero później lekką jak pióro głowę, która opadła mu na bok i tak już została. Westchnął niemrawo, składając ręce za plecami.
- Zawieruszył się tu - między wami - moi szanowni goście, jakiś zapchlony kundel.  Doprawdy, nie wiem jak do tego doszło i z miejsca pragnę was szczerze przeprosić. Obiecuję ukarać mą służbę, której nie udało się uczynić zadość wymaganiom i wygonić tego brudnego stworzenia. A skoro o tym mowa!
Jedna z kurtyn poruszyła się gdzieś z rogu sali. Ciężki, krwisty materiał zaszeleścił, przypadkiem zrzucając z siebie parę dodatków, niedbale przyczepionych tylko diabłu znanym sposobom. Ailen, Kitsune i Kissao mogli poczuć jak o ich ramię lub plecy uderza coś ciężkiego, a później z cichym plaskiem upada na ziemię, tuż obok.
Najwidoczniej niektóre nietoperze do dziś nie nauczyły się latać.
Nim ktokolwiek zdążyłby jednak zareagować pomieszczenie wypełniła klasyczna, ponura nuta z udziałem skrzypiec. Kąciki ust Organizatora zadrżały, ale nie zmieniły swojego położenia. Mimo usilnych prób, jedynie makabryczny uśmiech mógł utrzymać się na twarzy mężczyzny.
- O wiele lepiej! – zakrzyknął, znów wznosząc dłonie ku niebu. - Moi drodzy, nie wahajcie się skorzystać z wszystkich możliwości tego cudownego miejsca! Toż to wasza noc, nieprawda? Nie bójcie się bawić, wszak po to właśnie przyszliście! Jeśli zaś urzekło was któreś z dzisiejszych dań, nie każcie czekać stęsknionym żołądkom. Wszystko tu jest dla was!
Blizarre mogła poczuć mokry, lodowaty podmuch na swojej szyi, który zaraz ugłaskał również jej policzek. Coś tłustymi, dużymi kroplami skapywało jej na szczupłe ramię.
- Oh, moje uszanowanie, panienko! – zakrzyknął Organizator, wciąż z tym samym, upiornym, nieruchomym uśmiechem. Usta bez warg poruszyły się mechanicznie, gdy spomiędzy nich wydobyło się pełne żalu westchnięcie. - Ilekroć powtarzam im, by zachowywali się, jak dystyngowana służba, zawsze zdążą o tym zapomnieć! Ivanie, wróćże do podawania gościom przepysznych przystawek!
Szaroskóry zombie, który zdążył objąć czarownicę, odsunął się, ciągnąc za sobą złamaną w kostce nogę. Wyciągnął ręce przed siebie, by zaraz ślimacznym tempem ruszyć ku zakurzonym stołom.
- Jeśli mógłbym mieć do was jedną prośbę, kochani, chciałbym prosić, abyście pomogli mi znaleźć tego okrutnego sierściucha. Od tygodni zjada moje owce i brak już tu niewinnych dusz! Hm, hm, hm. Jest tylko jeden problem, ponieważ kundel ten nie jest zwykłym, głupim szczekaczem. To wilkołak czystej rasy, który... oh, niestety, potrafi przyjąć każdą postać. Prawdopodobnie właśnie teraz stoi tu między wami, śliniąc się na sam wasz widok! – Luźna ręka padła na pierś Organizatora. - Wiem, jak go wygonić, jagniątka! Rozpoznać go można po najplugawszych kłamstwach. Przyjrzyjcie się sobie dokładnie. Więc? Któż z was jest Wilkiem?


Zasady gry.

Gra ma na celu wyłonienie kłamcy - Wilkołaka.
Swoje podejrzenia możecie argumentować, ale nikt nie zabrania wam głosowania na znienawidzoną przez siebie osobę. W każdej rundzie bohater posiada jeden głos, który może przeznaczyć na osobę, która według niego jest Wilkołakiem - czyli kłamcą. Proszę wyraźnie zaznaczyć na kogo głosujecie, abym nie pomylił się w liczeniu.

Co stanie się z osobą, która zbierze najwięcej głosów? Wygra Wilkołak? Czy może jednak Owce? Cóż. Zobaczymy.

@ Dopisek od MG: jeśli ktoś nie wie jak gra się w Mafię może sobie wyguglować. Jeśli nadal nie będzie rozumiał zasad: niech napisze do mnie na pw. Wytłumaczę dokładnie.
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.11.14 10:53  •  Sala balowa. - Page 2 Empty Re: Sala balowa.
Do lekkiego sfrustrowania doprowadził ją fakt, że nie wystawała ponad tłum tak bardzo, jak zwykle. Częściowo było to spowodowane Halloweenowymi ozdobami na włosy, częściowo - goście byli wyżsi niż przeciętny mieszkaniec M-3... Co nie wróżyło dobrze. Sugerowało, że jakiś (spory) udział w tłumie mogły mieć trupy.

Rozejrzała się, tym razem bardziej podejrzliwym wzrokiem. Jakiś niezidentyfikowany duch pod ścianą... jakiś wojskowy, tzn. ktoś w przebraniu wojskowego... niska panienka w falbaniastej sukni... Ta ostatnia na moment przykuła uwagę Luki - dziewczyna była ewidentnie naćpana. Chwilę straciła na zastanawianie się, co taka osoba może brać, ale szybko jej się to znudziło. Spojrzała dalej.

Coś kotowatego... co jest albo niesamowicie dopracowanym strojem, albo ewidentnym trupem, tak czy inaczej lepiej trzymać się z daleka. Obok kotowatej istoty jakiś zamaskowany człowiek, rozmawiali ze sobą, czyli podejrzenie trupa rozciąga się też na niego.
Dalej... Coś lisio-wilczo-ludzkiego? Luka nie potrafiła dokładnie określić, ale bez wahania zakwalifikowała tę osobę jako podejrzaną o bycie trupem. A osoba obok sprawiła, że kobieta na chwilę straciła oddech.

Nie widziała jej dobrze - strój i tłum skutecznie psuł widoczność - ale już teraz mogła określić bez problemu, że tamta była piękna. Absolutnie, uderzająco piękna. Niższa od Luki, drobna, z twarzą szczelnie pokrytą piegami, których uzupełnieniem powinny być ogniście rude włosy. Te jednak były szczelnie przykryte welonem, Luka mogła więc polegać tylko na swojej wyobraźni, która aktualnie zajęta była podsyłaniem jej aż zbyt dużej ilości obrazów.

Zanim zdążyła przenieść wzrok z przepięknego zjawiska na inne osoby w okolicy, światło zgasło i gospodarz rozpoczął przemówienie.
Głupie zabawy - pomyślała z lekkim znudzeniem, słuchając niepotrzebnie rozbudowanej wypowiedzi.
- A co się stanie z wilkiem, jak go znajdziemy? - zapytała głośno, kierując swoje słowa nie tyle do gospodarza, ile do wszystkich. Jeśli coś przykrego, to chętnie odda swój głos na kogoś podejrzanie zmutowanego...
- Skoro to wilk, chyba powinniśmy poszukać osób, które pokryte są sierścią - ciągnęła dalej, lekko zawieszając głos, czekając na reakcje innych.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.11.14 23:54  •  Sala balowa. - Page 2 Empty Re: Sala balowa.
Czekała, pochłaniając wzrokiem wszystko co ją otaczało. Każda pajęczyna, poszarpana kurtyna, zjedzone przez czas mury oraz nietoperze, od czasu do czasu zrywające się do lotu by okrążyć ich głowy i wylądować w innym, bardziej zacienionym miejscu. Obserwowała także obecnych oraz ich reakcje. Niektórzy panikowali, inni wyglądali na niewzruszonych, niechętnych do wspólnej zabawy, która na nich czekała. To był jednak ich moment oderwania się od pracy i codziennych waśni. Dziś nie była Kapłanką, a zjawą, która mogła porwać mężczyznę pracującego w polu i zmusić by ją zadowolił. Pod karą śmierci.
Dziś jej zadanie jednak miało się nieco różnić od typowych funkcji południcy. Dziś mogła zadawać pytania. Tworzyć zagadki, które wyłonić miały z tłumu wilkołaka. Bo inaczej ich wszystkich pożre. Kawałeczek po kawałeczku, swoimi ostrymi jak brzytwy ząbkami. Tak przecież powiedział ten jakże przystojny pan z podwyższenia, w którego także wpatrywała się zafascynowana. Czy tak właśnie wyglądałby Ao? Twarz ukryta w cieniu oraz długie, cudownie piękne palce poruszające się z pełnią gracji. Patrzyła na jego urękawiczone dłonie nie mogąc oderwać od nich oczu. Były wszystkim. Gdzie tam Kitsune ciągnąca za nią od dłuższego czasu. Chyba nawet coś do niej mówiła, jednak rudowłosa czuła się niemal jak w transie. Dopiero zniknięcie obiektu jej "paczań" wyrwało ją z zamyślenia.
Do jej nozdrzy dotarł zapach wanilii oraz tytoniu, przez co nieznacznie zmarszczyła nos. Szybko jednak przywołała na wargi uśmiech niesamowicie szczery i radosny, jak dziecka, które właśnie ma dostać wymarzoną zabawkę. Skinęła jej głową.
- Robi się ciekawie. Czasem trzeba się rozerwać, Lisi Demonie. Jak myślisz, powinnam ci zaufać? Bo z tego co widzę powoli rozpoczyna się nagonka na futrzastych.
Puściła jej oczko, mimowolnie rozglądając się po raz kolejny po sali. Duchy i zjawy, czarownice, wyznawcy Bachusa, zombie, zamaskowane twarze pochłaniające światło czernią swoich strojów. Gdzieś tam czaiło się to, co miało ich wykluczać z zabawy, jednego po drugim. A może wręcz przeciwnie? Może naprawdę będą powoli mordowani do momentu w którym ostatnie się jedynie Wilkołak? Gdzieś mignęły jej znajome osoby. Kotowata jak zwykle wzbudzała największe zainteresowanie swoją osobą. Był też mrukliwy naukowiec oraz ta dziewczynka, która jej gdzieś mignęła w ramionach Apolyona.
- A może jest nim człowiek S.Specu? To by była ciekawa metafora. Albo ta najniewinniejsza i najmniejsza owieczka, której nikt z początku nie będzie podejrzewał.
Te słowa wypowiedziała już pewniej i głośniej, rozglądając po przynajmniej niektórych twarzach. W końcu zatrzymała się na rogatej Luce i posłała jej powalający uśmiech.
- Bądź osoba, która pierwsza zabiera głos. Powiedz nam, czy uważasz się za wilkołaka?
I cóż z tego, że poszukiwany będzie kłamał i wymigiwał się na wszystkie możliwe sposoby. Najlepszym atakiem jest ten bezpośredni, bo najmniej się go spodziewamy. Zazwyczaj.


Ostatnio zmieniony przez Taihen Shi dnia 04.12.14 22:01, w całości zmieniany 1 raz
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.11.14 14:48  •  Sala balowa. - Page 2 Empty Re: Sala balowa.
Chuderlawy mężczyzna zdający się być gospodarzem całej afery i zabawy wzbudził wielkie zainteresowanie Marceliny. Zginając co chwilę palce, które nie miała czym zająć, obserwowała go i słuchała uważnie, dziwiąc się coraz bardziej.
Wydawał się być nie z tego wymiaru, jego intencję nie były do końca jasne - kotowata spodziewała się po takich osobach wszystkiego. Wśród nas jest wilkołak. Kłamca, który bawi się z nami.
Z amoku słów wyrwał ją... Kissao. Jej znajomy z parku! Wróciły jej wspomnienia z tamtego dnia, gdy znaleźli się w dziwnym, alternatywnym świecie Małgosi i Jasia oraz złej baby Jagi, lecz - zamiast ślepej wiedźmy z wielkim nosem, pojawił się zabawny staruch, najwyraźniej sam Bóg, który postanowił zrobić sobie "trochę" długi urlop, pozostawiając nas wszystkich samych sobie. - O, łowca Kissao! - wyszczerzyła się, uchylając delikatnie maskę. - Widzę, że i ty otrzymałeś dziwne zaproszenie od równie dziwnego gospodarza... - założyła ponownie maskę i z nostalgią poczęła przyglądać się otoczeniu. Wyłoniła z tłumu kilka znajomych twarzy, dzięki czemu poczuła się znacznie lepiej i rozluźniła się. Zdążyła zauważyć, że wiele osób zwraca na nią uwagę. Wiem, że się wyróżniam, ale żeby aż tak? nie chwal się, bo Ci język posolą... - Jak myślisz, kto jest tym złym... wilkiem?
Aragot wydawał się nieobecny - stał jednak koło Marceliny, będąc bardzo zadowolonym z faktu, że nie miał obowiązku przebrania się w cokolwiek, co jednak nie przekonało go do całkowitej nagości - nie rozstał się ze swoją kościstą maską. Ale i tak sam wygląd czarnego, ogromnego wilczura mógł wytrącić z równowagi nawet najspokojniejszego. A może to ty jesteś wilkołakiem? - Zaśmiała się w myślach. W odpowiedzi otrzymała ignorancki przewrót żółtymi ślepiami.
Jej wzrok zatrzymał się na Kitsune. Duch-lis o nieziemskiej urodzie i nosząca w kieszeni równie nieziemską ironię. Szybko przeniosła wzrok na rudą znajomą, o której wiele słyszała wędrując przez Desperację, odwiedzając znajomych w mieście-3 czy poznając Eden. Była znana w wielu mniejszych kręgach, w większości należących już do rzeszy wyznawców Nowej Wiary. Zamyśliła się na chwilę - branka należała do bojowych, odważnych, w dodatku służyła "nowemu Bogu", mając przy okazji poważniejsze plany związane z przejęciem władzy.
Potem jej oczy przykuł naukowiec, od którego na kilometr zalatywało s.p.e.c.ami. Obraz szczerzącego się wilka idealnie pokrywał się z melancholią na twarzy Blighta - idealnie nadawał się na wilkołaka, wizja krwi zaczęła "zalewać" w dwuznaczności tego stwierdzenia, oczy. Zorientowała się, że prócz gości po sali kręcą się istoty o szarej, pomarszczonej skórze i przerażających twarzach. Zombie - Marcelina wierzyła teorii, że są to ludzie pogryzieni przez wampiry, ludzie, których dusza odeszła w zaświaty, zaś ciało zostało i mimo teoretycznej śmierci oraz gnicia ciała poruszają się po ziemi nadal. Gdy do jej nozdrzy doleciał cudowny zapach jedzenia, odpychająca straszliwy odór paskudztw robiących za sługów, poczuła ucisk w brzuchu. A ta znowu głodna... i to w chwili, gdy prawdopodobnie zaczyna się zabawa. Spojrzała na towarzysza ze zdziwioną miną.
Wilki pukają do moich drzwi.
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.11.14 15:10  •  Sala balowa. - Page 2 Empty Re: Sala balowa.
Kissao nie miał najmniejszego pomysłu kogo wskazać. Nie znał tu nikogo a sam nie chciał też narobić sobie wrogów z powodu jakiejś głupiej gry. Pomyślał że najrozsądniej było by wskazać kogoś podejrzanego jednak on zawsze przeczył logice i rozsądkowi. Zaczął gadać pod nosem swój jakże świetny "plan".
-Są dwa wyjścia... Albo Wilkiem będzie ktoś najbardziej aktywny. Ktoś kto natychmiast będzie obwiniał wszystkich, jednak może to też być ktoś spanikowany... Wilk może też siedzieć cicho, żeby nie rzucać się w oczy. Będzie czekał aż odwróci naszą uwagę kto inny... Co tu robić... Co tu robić...
Kissao miał w głowię mętlik. Nie miał pomysłu a przed oczami widział jedynie wielki zarys, niczym w filmach kryminalistycznych gdy szukają przestępcy. Po za tym wszystkim, klimat bardzo mu odpowiadał. Takie... Jego klimaty. Ciemno, "straszno" i cicho. Dobra, cicho nie było bo oczywiście natychmiast zrobił się gwar gdy tylko "rozpoczęto" grę.
-Mam jedno pytanie. - powiedział nieco głośniej żeby przekrzyczeć tłum i skierować się bezpośrednio do gospodarza. -Mości Gospodarzu. Cóż się stanie ze wskazanym, nawet jeśli nie jest tym kogo szukamy.
Chłopak domyślał się odpowiedzi jednak wolał się mylić.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.11.14 21:22  •  Sala balowa. - Page 2 Empty Re: Sala balowa.
No i kogo niby miałby oskarżyć. Właściwie nikogo z tutaj zebranych tutaj nie znał. Zmienił jednak zdanie, gdy przed oczami mignął mu znajomy już ogon. Ściągnął maskę i podszedł do dziewczyny.
- Marcelina! - przywitał się z przyjaciółką. - Kogo jak kogo, ale ciebie się tu nie spodziewałem.
Po chwili wrócił do rozglądania się w poszukiwaniu rzekomego "wilkołaka". Spojrzał na "doktorka Frankensteina". Coś mu w nim nie pasowało.
- Stawiam, że to on. - powiedział do Marcysi, wskazując dyskretnie Blighta.


Ostatnio zmieniony przez Travis Clarke dnia 04.12.14 23:02, w całości zmieniany 1 raz
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 29.11.14 10:20  •  Sala balowa. - Page 2 Empty Re: Sala balowa.
Stała z boku, pod ścianą, ćmiąc ze swojej fajki, jakby w niej znajdował się magiczny tytoń dający spokój i opanowanie. Tak naprawdę to w środku była kłębkiem nerwów. Bała się, cholernie się bała, szczególnie, że, według słów nieznajomego, wśród nich jest osoba, która z zimną krwią ich wszystkich wymorduje, jeśli na czas jej nie znajdą. Ale kto mógł to być? Rozejrzała się po zgromadzonych, szukając jakiejkolwiek wskazówki. Towarzystwo niemal natychmiast zbijało się w grupki, odnajdując znajome twarze. Tiago była tutaj sama, więc prawdopodobieństwo, że to na nią padną pierwsze podejrzenia, było cholernie wysokie. Chryste, dlaczego zgodziła się wziąć udział w tym szaleństwie?! Nie chciała jeszcze umierać...
Widziała wiele różnych postaci, mniej lub bardziej przerażających. Stojąc pod ścianą mogła w jakiś tam sposób przysłuchiwać się rozmowom, wyrabiać sobie opinię na temat tych wszystkich ludzi i samej tworzyć teorie. Musiała za wszelką cenę bronić swojej niewinności. Mimo że przez lata zdążyła już dawno zakopać ją pod ziemię. Zresztą, czy ktokolwiek mógłby przypuszczać, że mała, naćpana laleczka byłaby zdolna kogoś zabić?
Jej uwagę odwrócił smakowity zapach jedzenia. O tak, zdecydowanie tego teraz potrzebowała. Wyglądało na to, że będzie jednak plus z przyjścia tutaj. Przynajmniej będzie miała możliwość, żeby w końcu najeść się do syta. Podeszła więc do stołu i wzięła talerzyk, by nałożyć sobie trochę z tych pyszności, jakie przed nią się roztaczały.
- Ja bym stawiała na tych, którzy chowają się za maskami. Co do futrzaków, to nie ich wina, że są tacy, jacy są. Ale po osobach zamaskowanych nie można poznać, czy kłamią, czy też nie. Z samego tonu głosu niewiele da się wyczytać. Najwięcej powiedzą nam oczy, wszak są one zwierciadłem duszy. A jeżeli nie widać spojrzenia... -Zawiesiła głos, rozglądając się po zgromadzeniu, a jej wzrok na dłużej zatrzymał się na postaci odzianej w prześcieradło. Nie dość, że postać stała z boku, tak jak i ona, to jeszcze zupełnie nie można było wyczytać jakichkolwiek emocji z jej twarzy. Nathair. Tak, stanowił zagrożenie, zresztą, jak wszyscy tutaj. Ale od czegoś trzeba było zacząć.
Znów wróciła na swoje miejsce pod ścianą, by zająć się jedzeniem. Potrawy były naprawdę wyborne i przyjemnie zaciążyły jej w żołądku. Jeszcze nigdy nie jadła czegoś tak dobrego. Możliwe, że przyjście na tę imprezę nie było jednak tak nietrafionym pomysłem...?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie   •  Sala balowa. - Page 2 Empty Re: Sala balowa.
                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 2 z 11 Previous  1, 2, 3, ... 9, 10, 11  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach