Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 5 z 11 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6 ... 9, 10, 11  Next

Go down

Pisanie 14.12.14 15:45  •  Sala balowa. - Page 5 Empty Re: Sala balowa.
- Staram się po prostu zachować zimną krew, skarbie. - odparł nieco złośliwie południcy. W sumie miała trochę racji. Nie, nie w tym, że T zachowuje się zbyt pewnie, tylko w tym, by się przedstawić. Przynajmniej wszyscy będą coś o sobie wiedzieli. - Travis Clarke. Człowiek, cyborg, ex-bokser. - ściągnął rękawicę z prawej ręki, ukazując lekko połyskującą kończynę z czarno-złotego metalu.
Spojrzał z ukosa na Lukę. Chyba się nie polubią. I przez ten wieczór zapewne czas im zleci na bitwie na spojrzenia.
- I moglibyście przestać się na mnie gapić? Nikomu nie życzę tutaj śmierci i chyba jak każdy, chcę się stąd wyrwać. I tyle.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.12.14 19:46  •  Sala balowa. - Page 5 Empty Re: Sala balowa.
Anielica wyszczerzyła zęby, gdy kotowaty powiedział jej, że ma fajny strój. Zaśmiała się i klepnęła Ailena w ramię.
-No dzięki! Ty też świetnie wyglądasz, kotku. Znaczy kotku, bo... - odkaszlnęła niepewnie i kontynuowała swój wywód. - bo się w kota zmieniasz. To nic osobistego, nie? Uchm.
No i sobie poszła. Ale zdała sobie sprawę, że chłopak za nią poszedł.
AILEN.
ZA NIĄ POSZEDŁ.
Czaicie to? Anielica zarumieniła się i zachichotała jak osiemnastoletnia panienka z XIX wieku, której starszy kolega proponuje wspólne obieranie ziemniaków.
Bo pewnie kiedyś były takie atrakcje, nie? No bo co ludzie mogli robić, jak nie było internetu. Człowieki, proszę Was. Jak to tak, codziennie nie wchodzić na fejsbuka i nie przeglądać kwejka. Toż to oszaleć można, więc pewnie piekli marchewki w piekarniku i obierali ziemniaki, co było dowodem szaleńczej miłości. Ja nie mam pojęcia co tu piszę, ale nawdychałam się świeczek zapachowych, więc pewnie post będzie wyglądał dziwnie.
Anielica właśnie zastanawiała się, czy to, że kociak za nią poszedł jest swego rodzaju wyznaniem miłości, gdy ktoś objął ją ramieniem i do niej zagadał. Zdałą sobie sprawę z tego, kim ten ktoś jest. Z przerażeniem na niego spojrzała, a gdy chłopak podszedł do jej ukochanego, dziewczyna nie zastanawiała się długo. Jednym susem znalazła się na plecach chłopaka z festynu i powaliła go na ziemię. Przygniotła go swym własnym ciałem przed Sullivanem. Zerknęła na niego spłoszona, po czym trzepnęła podróbę Ryana w ramię.
- O NIE! JAKI WIELKI PAJĄK! - plasnęła go jeszcze raz. - O NIE! MOŻE CIĘ ZJEŚĆ! - i jeszcze raz! - ... DOBRA, NIE ŻYJE. - dodała nienaturalnie i strzepnęła niewidzialnego pajęczaka na podłogę. Wstała i pokiwała głową, udając, że wszystko to było całkowicie spontaniczną akcją.
-URATOWAŁAM CIĘ, CHŁOPCZE. - dodała głośno. I się skupiła na tym, co teraz działo się na sali. A tu działo się dużo, bo ktoś właśnie zawisnął i umarł.
- Niezłe efekty specjalne! - zakrzyknęła gromko i klasnęła w dłonie. Przysłuchiwała się słowom wszystkich, ale sama się nie odzywała. Tylko teraz głosowała na kogoś nowego. A była tą osobą Marcelina.
Bo Ai mówi, że włochata. No to na nią głosuje.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 15.12.14 12:00  •  Sala balowa. - Page 5 Empty Re: Sala balowa.
Nie, nie nie! To wszystko było nie tak, wszystko działo się nie tak, jak powinno. To był bal, prawda? Zabawa, czyż nie? Dlaczego więc nie mogli tak po prostu się bawić, tańczyć, jeść, pić alkohole, tylko musieli rozlewać krew, bo ktoś umyślił sobie zabijać innych bez powodu? Kto ma takie prawo, by rządzić cudzym życiem, jak mu się żywnie podoba? No kto?
Nie od razu zauważyła, że ktoś do niej podszedł. Poczuła jednak czyjąś obecność, co zmusiło ją do otworzenia oczu. Widząc rudowłosą kobietę ubraną w jakąś starą sukienkę, która kiedyś pewnie była biała, poczuła się jeszcze bardziej zagubiona. Czego ona od niej chciała? Czyżby to ona była wilkołakiem, a Tiago miała być następną ofiarą?
Pamiętasz mnie?
To była ONA. Kobieta, która ocaliła go przed śmiercią, która opatrzyła jego rany i śpiewała kołysankę tam, w kościele. Mimo że nie pamiętał jej twarzy, od razu rozpoznał głos. Ten sam, niski, uspokajający głos, który utulił go do snu. Który teraz dawał mu nadzieję, że może uda im się jakoś uciec od tego szaleństwa.
Tak więc gdy nieznajoma przysiadła obok niej, w momencie wtuliła się w jej pierś, starając się odciąć od tego wszystkiego. Była przerażona, w głowie miała istny mętlik, nie miała pojęcia, co się wokół niej dzieje i dlaczego nagle zaczęto przelewać krew. To nie miało sensu. Dlaczego musieli mordować siebie nawzajem? Dlaczego ta wytatuowana dziewczyna musiała zabić tego mężczyznę i dlaczego zrobiła to niemalże z zimną krwią?!
Czyżbyś tylko ty zachowywał się jak ostatni tchórz?
Nie podobało jej się, że nagle wszyscy zaczęli podejrzewać siebie nawzajem. W powietrzu wisiała cała masa nienawiści, którą upajały się głosy w jej głowie. Wtuliła się bardziej w ciało kapłanki, starając się jak najbardziej odciąć od zewnętrznego świata. To zdawało się jednak niemożliwe. Strach sprawiał, że jeszcze lepiej odbierała bodźce płynące z otoczenia. Od razu zauważyła też, że jej opiekunka znalazła się pod ostrzałem. A przecież doskonale wiedziała, że to nie ona była wilkołakiem. Ona nie zabiłaby niewinnego człowieka dla zabawy... Przecież już drugi raz zajęła się nią, jak mogła więc być bezwzględnym potworem, czerpiącym przyjemność z rozlewu niewinnej krwi?
- Taihen jest niewinna... - Wyszeptała, choć wątpiła, by ktokolwiek ją słyszał. Powiodła zalęknionym spojrzeniem po zgromadzonych ludziach, na dłuższą chwilę zatrzymując się na Travisie. Nie podobał się jej. Od samego początku czuła jakąś dziwną niechęć do niego, której nawet nie potrafiła uzasadnić. A może to była intuicja? Może jakiś wewnętrzny głos podpowiadał jej, że do tej pory była w błędzie, gdy oskarżała zamaskowanego osobnika? Nie miała pojęcia. Wiedziała jednak, ze musi bronić niewinności kapłanki. Wątpiła, że to ona stała za tym wszystkim, a jej podejrzenia coraz chętniej skłaniały się ku cyborgowi. No i ta ręka... Dreszcz przebiegł jej po plecach na sam widok połyskującego metalu. Z pewnością miał siłę, by zabić. Dlaczego więc to on nie miałby być wilkołakiem?

Tak więc po głębszym namyśle swój głos oddaję jednak na Travisa
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 15.12.14 15:15  •  Sala balowa. - Page 5 Empty Re: Sala balowa.
Wszyscy jakby się na niego uwzięli. Tak się w każdym razie Travisowi wydawało. Jeśli czegoś szybko nie wykombinuje, skończy tak samo jak doktorek. Albo gorzej. A tego nie chce.
- Niech każdy pokaże swoje zaproszenie. - zasugerował proszącym tonem i sięgnął do wewnętrznej kieszeni płaszcza. Czuł, że przez to sprawa może się jeszcze bardziej skomplikować, ale hej - musi ratować swój tyłek! Wyciągnął z kieszeni swoje zaproszenie z narysowaną wesołą mordką owieczki i położył na stole tak, by wszyscy widzieli.
- Mam ciekawą teorię. Prawdopodobnie wszyscy jesteśmy owcami. A wilkołakiem jest nie kto inny, jak nasz anorektyczny gospodarz, który zwyczajnie chce, byśmy rzucali na siebie oskarżenia i likwidowali się wzajemnie ku jego uciesze. Tak mówi mi instynkt.
Podzieliwszy się swoimi spostrzeżeniami, założył z powrotem rękawicę i spojrzał dyskretnie na pozostałych.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 15.12.14 17:10  •  Sala balowa. - Page 5 Empty Re: Sala balowa.
Marcelina przeprosiła Kissao dyskretnym położeniem dłoni na jego ramieniu, odchodząc na chwilę. Wepchała się w tłum, wślizgując się między sylwetki dzięki niebywałej zwinności i stosunkowo chudym ciele.
Gdy spojrzała na Travisa zrozumiała, że jej losowe typowanie nie było jedyne. Rozglądnęła się, wertując każdą napotkaną twarzyczkę - większość wskazywała właśnie na niego. Ale czy był to wybór na chybił trafił, jak w przypadku kotowatej, czy raczej chodziło o zdanie większości? Pewnie i wilkołak typował obecną ofiarę, chcąc tylko przybić gwoźdź do jego trumny, a co za tym idzie - pozbyć się następnej owieczki... Marcelina ponownie zaczęła się rozglądać. Natrafiła na podejrzliwy wzrok Blizzare, na co wzruszyła ramionami i szybko przeniosła go na Taihen Shi. Ona również jej nie pasowała i tak na prawdę Cyśka była rozdarta pomiędzy nią, a biomechem. Przecież za każdy - ten i pewnie następny - chybiony wybór każdy będzie miał daną osobę na sumieniu. -A na końcu okaże się, że wilkołak to ten spierdolony gospodarz. - powiedziała do siebie, wzdychając ciężko. - Taki troll.
Marcelina nie wiedziała, jakie zdanie o kwestii dyskretnej ucieczki z tego chorego balu posiadali pozostali uczestnicy. Ona pragnęła się stąd zwinąć, jak najszybciej - i oni zapewne też. Ale jak, którędy? Drzwi są pewnie zatrzaśnięte na kilka ogromnych zamków, dodatkowo zabezpieczone setkami łańcuchów ze szlachetnego, zaklętego złota czy innego niezniszczalnego materiału. Okna szczelne, szyby kuloodporne. Nawet osoby o niematerialnym ciele zostałyby zatrzymane przez niewyjaśnioną siłę zaklętą w tych murach.
Odłączyła się od reszty. Swój wzrok utkwiła na wielkiej, grubej, zielonej zasłonie na trzecim oknie od prawej, od którego odbijały się cicho kropelki nocnego deszczu. Nawet pogoda doskonale spasowała się do wydarzenia. Dreszcze przebiegły przez ciało białej istoty, przez co ta odruchowo przytuliła ogon do siebie. Zaczynała się coraz bardziej bać, czego nie było widać na pierwszy rzut oka. - A co, jeśli zginę? - zapytała, kierując w końcu wzrok na Aragota. Wilczur nie odpowiedział, odwracając jedynie krwisty wzrok. Momentalnie skuliła się, odwracając lekko głowę. Co miał niby odpowiedzieć? Że zabije wilka, że odkryje kłamcę? Zagryzła zęby, wściekła, rozgoryczona, poirytowana. Położyła dłoń na ramieniu, targając sierść. Kilka sztuk upadło na wypolerowaną podłogę, towarzysząc lekkiemu bólowi, gdy ta wbiła niepostrzeżenie pazury. Taki... tik nerwowy. Ale ani ból, ani kłębki sierści (której i tak jej nie brak) nie to było teraz najważniejsze.
A może to tylko sen? Błagam, to musi być sen.


Ostatnio zmieniony przez Marcelina dnia 24.12.14 2:18, w całości zmieniany 1 raz
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 15.12.14 22:17  •  Sala balowa. - Page 5 Empty Re: Sala balowa.
Wstała. Ludzie wpadali w ewidentną panikę, chyba lepiej byłoby oddalić się od ewentualnego epicentrum problemów. Najchętniej uciekłaby stąd, albo chociaż napiła się czegoś porządnego, ale nie zamierzała ufać tutejszemu jedzeniu. Absolutnie nie.

Podeszła do dziewczyny w masce, która stała na uboczu. Wyglądała na pogrążoną we własnych myślach, drapiąc się po ramieniu, jakby chciała zedrzeć z niego całą skórę.
- Dasz jednego? - wskazała brodą na pudełko papierosów. Zwykle nie paliła, ale w takiej sytuacji nie widziała lepszej alternatywy.
- Fajny kolor - rzuciła, patrząc na jej paznokcie. Spojrzała na swoje, jak zwykle obgryzione do cna. Im bardziej próbowała przestać, tym szybciej stawały się ofiarami jej zębów i było tak, odkąd pamiętała. Przynajmniej nie musiała się martwić, że będą jej przeszkadzały w walce...

Wyglądało na to, że "wojskowy" starał się przejąć dowodzenie. Może to i tym lepiej, przynajmniej nikt nikogo nie stratuje w przerażonej bieganinie. Chociaż nadal nie zdejmowało to z niego podejrzeń..
- A skąd mamy wiedzieć, że nie jest podrobione? - krzyknęła przez salę w stronę Travisa. - Równie dobrze wilkołak mógłby przygotować się do akcji wcześniej!
Chociaż musiała przyznać, że jego wystąpienie było przekonujące. Zwłaszcza że...

No proszę. Naćpana panienka z wcześniej okazuje się znać wariatkę od kościoła.
- Ja osobiście jestem bardziej zainteresowana, co obecna tu dziewczynka brała przed przyjściem - powiedziała głośno, wskazując w stronę Tiago i Taihen.

Zmieniam zdanie. Tiago
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 19.12.14 14:02  •  Sala balowa. - Page 5 Empty Re: Sala balowa.
Termin

Czekam maksymalnie do północy na zaległe odpisy.
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 19.12.14 23:16  •  Sala balowa. - Page 5 Empty Re: Sala balowa.
Miał już się odezwać do kotowatej osoby, kiedy coś raptownie skoczyło na niego. Świat zawirował mu przed oczami, by w końcowym efekcie przytulić się do nieprzyjemnie zimnej oraz twardej podłogi. Chłopak odkaszlnął cicho, czując jak na skroni wyskakuje mu żyłka irytacji i zaczyna niebezpiecznie pulsować. No chyba kogoś tutaj kompletnie pogięło. Miał się już odwrócić, ale ta mała cholera trzasnęła go w ramię. Pierwszy raz a zaraz po nim nastąpił kolejny. Nathair warknął nieprzyjemnie i wygiął się w łuk, drugą ręką chwycił za włosy dziewczyny i szarpnął na tyle mocno, żeby zrzucić ją z siebie. Właściwie to w tym momencie miał w nosie, czy zrobi sobie krzywdę, obije swój tyłek czy też na nabawi się siniaków w innych partiach swojego ciała.
- Rany... dziewczyno. Załatw sobie jakąś dietę czy coś... Jakby ciężarówka mnie przygniotła... - wymamrotał chłopak podnosząc się z ziemi i zaczął otrzepywać już nie takie białe prześcieradło. Przeczesał palcami sztuczne, brązowe kosmyki włosów i poprawił maskę, która przez upadek bezczelnie się przekrzywiła. To był moment, jak dopadł do dziewczyny i jedną dłonią złapał ją za ramię, ciągnąc za sobą, by oddalić się od reszty. Gdy znaleźli się w odpowiedniej odległości, by nikt innych ich nie usłyszał, złapał drugą dłonią za różowy policzek Blizz i nieco go uszczypnął, rozciągając przy tym.
- Pająk, co? Jak ja Ci zaraz dam pająka, to poznasz mój gniew. - rzucił, aczkolwiek koniec końców ją puścił. Odetchnął cicho, odsuwając się na jakiś krok od niej i spojrzał nieco zirytowany, choć anielica nie mogła tego ujrzeć.
- Przecież mu nie powiem. No, przynajmniej nie teraz. Co prawda nadal nie mam pojęcia co widzisz w tym sierściuchu, ale niech Ci będzie. Powiadają, że miłość jest ślepa i otumania. Coś w tym musi być. Wracając do tej całej chorej sytuacji, twoim zdaniem kto może być tym wilkołakiem? Jak dla mnie to wszystko to jeden wielki pic na wodę. Ale jakbym miał głosować na kogoś, to wybrałbym tę włochatą. - wskazał brodą w stronę Marceliny, jednocześnie na nią głosując. Jak na niego to tutaj raczej nie ma wilkołaka. Albo ten bardzo dobrze się ukrywa.
                                         
Nathair
Anioł Stróż
Nathair
Anioł Stróż
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nathair Colin Heather, pierwszy tego imienia, zrodzony z burzy, król Edenu i Desperacji.


Powrót do góry Go down

Pisanie 20.12.14 23:09  •  Sala balowa. - Page 5 Empty Re: Sala balowa.
Ailen zbaraniał, widząc jak dwa różowe czerepy - choć jeden nieudolnie zasłaniający się szatynową peruką, fakt - zaczęły wić się w nie do końca sensownej walce. Jedynym słowem, który Kot był w stanie rozróżnić z krzyków swojej anielskiej znajomej był "pająk". Robić tak wielkie zamieszanie z powodu małego pajęczaka? Nathair i tak pewnie od dłuższego czasu był mocno zarobaczony, więc kolejny mieszkaniec na jego ciele chyba nie robiłby mu większej różnicy. Kurt szedł o zakład, że anioł miał owsiki, tasiemca, wszy, pchły, a na dodatek w normalnych warunkach latały nad nim muchy.
Nie spodobało mu się jak jego arcywróg przymusowy kumpel zrzucił na ziemię Blizarre z pewnością nie wyrządzając jej większego uszczerbku na zdrowiu, choć na sto procent wywołując ból. Jednakże patrząc na dalszy obrót spraw pomiędzy tą dwójką, postanowił się przymknąć i nie wtrącać.. jeszcze nie daj Boże ktoś jego chwyci za włosy i pociągnie w dół.
Powrócił wzrokiem do Marceliny, którą uprzednio podejrzewał o wilkołactwo, wydając swój osąd niestety tylko na podstawie podejrzanego wyglądu. Swoich osądzeń nie zmienił. Uznał ją za jedynego nieproszonego gościa ze względu na znacznie wyróżnianie się z tłumu.
Odwrócił się na pięcie, chcąc podejść ponownie do rozbrykanych różowych aniołków.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 20.12.14 23:53  •  Sala balowa. - Page 5 Empty Re: Sala balowa.
Gospodarz przyglądał się krótkiej egzekucji z narastającym rozbawieniem, którego jednak nie dało się ujrzeć w jego postawie, mimice czy oczach (których de facto nie posiadał). Emanowała jednak od niego nienaturalna chęć przedłużenia spektaklu i tego jednego wszyscy goście mogli być pewni. Nawet nie drgnął, gdy krew chlupnęła z gardła Blighta, odznaczając się czerwonym wachlarzem na podłodze. Cienie puściły jego ciało, nie przejmując się, że to niczym wór zbitego mięsa spadło na ziemię, jeszcze chwilę trzęsąc się w konwulsjach, by prędko znieruchomieć.
Gospodarz nie zareagował ani na to, ani na wystrzał Kissao. Dopiero po chwili, po słowach Taihen, usilnie starającej się pocieszyć zlęknioną dziewczynkę, jego martwe usta uniosły się w szerszym uśmiechu.
- Przykro mi - rzucił takim tonem, jakby faktycznie tak było - zamordowaliście owcę.
Zaraz jednak zamilkł, z góry - z bezpiecznej, cholernej góry - przyglądając się stłoczonym na parterze osobom. Miał to szalone szczęście, że był poza ich zasięgiem. Zdawałoby się nawet, że poza ich możliwościami. Spokojny, dystyngowany, choć w pewnym momencie można było usłyszeć pewne obruszenie. Z jego bezwargich ust wyrwało się rozeźlone prychnięcie.
- Wypraszam sobie! - burknął, tworząc z palców piramidę, jak to w zwyczaju mają wszelacy wystawni panowie-biznesmeni. - Nie przypominam sobie, abym był spierdolony. A już tym bardziej trollem, panienko!
W tym momencie wysunął brodę, a jeden z zombie chwycił jedną z najcichszych postaci balu. Nie czekał. Jego zgniłozielone łapska chwyciły za jej głowę, by w następnej sekundzie po sali rozległ się niesmaczny trzask łamanych kości, a zamaskowana twarz runęła prosto na ziemię, ciągnąc za sobą ociężałe ciało. Gospodarz przyglądał się temu z niedbałą prowokacją, aż pochylający się zombie nie przestał obmacywać martwego ciała Karen. W końcu zacisnął jedną z dłoni w pięść i powolnie, co rusz pojękując, podszedł do Tiago i ignorując Taihen wręczył jej... brudny od krwi i ziemi, pognieciony skrawek lśniącego papieru. Bez wątpienia takiego samego, jak te, z których zostały zrobione zaproszenia.
- Spójrz, moja droga - odezwał się Gospodarz, przyglądając się Taigo czarnymi dziurami. - Zrozumiecie, że nie ja jestem Wilkołakiem. Tymczasem jednak lud zadecydował... Najwięcej głosów uzbierał Travis. Będziesz się wyrywać, mam nadzieję.
Języki cieni, które jeszcze niedawno oplatały ciało Blighta, teraz oplotły kostki Travisa, powolutku wspinając się coraz wyżej, jak winorośl, w celu unieruchomienia wytypowanego.
- Ty! - Ton głosu Gospodarza nieco się podwyższył, gdy dłonią wskazywał Kissao. W stronę Łowcy już wlókł się zombie, trzymający w dłoni zakrwawiony sztylet, jakiego niedawno użyła Luka. - Do ciebie tym razem należy osąd. Wykonaj odpowiednią karę na waszym Wilkołaku.

Z sali zniknęła również Kitsune.


Wyniki glosowania.

Wyniki:
Travis Clarke: 4
Taihen Shi: 2
Marcelina: 3
Tiago: 1

KISSAO: zabij Travisa. Tak jak w przypadku Luki możesz poprosić o broń (lub skorzystać ze swoje własnej).
TIAGO: na pw napiszę ci, co znajduje się na karteczce.

UWAGA! (przypomnienie)
Wilkołak ma wysłać do mnie pw z typowaną przez siebie ofiarą, która na pewno zginie. Wilkołak ma możliwość zabicia dowolnej Owcy, gdy inni nie patrzą.
Od razu zaznaczam, że to tylko sugestia, którą będę brać pod uwagę, ale która niekonieczni musi zostać przeze mnie przyjęta. Początkowo. Z prostego powodu: paru userów nam się zwinęło i chciałbym ich wyeliminować. XD Wygodniej mi będzie tą drogą, ale tak czy siak pw jest konieczne.

W każdej turze będzie umierać nie tylko wytypowany przez tłum bohater, ale również Owca, na którą zapoluje Wilkołak. Jeśli Owce się nie pospieszą, bestia zeżre je wszystkie.

Dodam, że Wilkołak może mi na pw opisać, w jaki sposób pozbawił Owcy życia. Bo czemu nie.

---
ZABICI:
x Anemia: zabita przez Wilkołaka. Przy rozpoczęciu nowego wątku koniecznie opisz spotkanie Anemii z jedną z krwiożerczych bestii, która zaatakowała ją i brutalnie pożarła; wskutek ataku Anemia straci niemożliwą ilość krwi; jeśli nikt jej nie pomoże, kuracja będzie trwać następne 15 postów.
x Blight: wytypowany przez tłum. Przez 10 postów Blight będzie miał trudności z mówieniem, przez 5 zamilknie całkowicie. Gardło odmówi mu posłuszeństwa. Będzie paliło do tego stopnia, że nawet przełykanie napojów oznaczać będzie ból.
x Travis: wytypowany przez tłum.
x Kitsune: zabita przez Wilkołaka. Przy rozpoczęciu nowego wątku koniecznie opisz spotkanie Kitsune z jedną z krwiożerczych bestii, która zaatakowała ją i brutalnie pożarła; wskutek ataku Kitsune straci niemożliwą ilość krwi; jeśli nikt jej nie pomoże, kuracja będzie trwać następne 15 postów.
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 21.12.14 20:51  •  Sala balowa. - Page 5 Empty Re: Sala balowa.
Zmrużyła oczy. No nie, gospodarz usłyszał jej drwiny! - Nie będziesz mi rozkazywał! - ryknęła w odwecie, odwracając się do niego, wskazując długim, kościstym palcem w jego stronę. Otworzyła usta, by kontynuować wywód pełen złości, pragnęła wygarnąć mu wszystko, cały kumulowany wewnątrz siebie strach, irytację i niepewność, gdy uchwyciła wzrokiem przerażonego Travisa. Dzikie, czarne jak mrok pnącza owijały się właśnie wokół jego nogi, nie pozwalając nawet na próbę ratunku. Otworzyła oczy jeszcze szerzej, gdy usłyszała, kto ma dokonać kolejnego zabójstwa.
Jej następny przyjaciel. Kissao. Złapała się za głowę i przywarła do ściany. Głosy zmieniły się w jeden wspólny, rozmazany szmer, twarze rozmyły się, jakby wszyscy nagle założyli jednakowe maski. Jej wzrok powoli przeniósł się na tłum, wzniósł się niczym anioł, zatrzymując na gospodarzu. Nie jest wilkołakiem? To po co stworzył to wszystko? Dla zabawy, wielkiej ambicji bawienia się w Boga, chorej satysfakcji, że udało mu się wkręcić zastraszonej bandy owcy, a raczej baranów?
Zsunęła się powoli po ścianie, niczym umierająca niewiasta. Usiadła w końcu, wzdychając ciężko, bezwładnie opuszczając ręce. Musiała, musiała zapalić, uspokoić się. Wyciągnęła kolejnego tej nocy papierosa, ustalając chyba rekord wypalonych w jedną godzinę. Cholibka. Wsunęła do ust dwa ulubione źródła nikotyny, szybko odpalając przy nich zapaliczkę, wyciągając trzęsącą się dłonią z pudełkiem w stronę Luki, wzrokiem lustrując jednak Kissao. Była bardzo ciekawa jego reakcji. Nagle wydała z siebie ledwo słyszalny, cichy szept - Wykończy nas wszystkich - pewnie nikt nie wyjdzie stąd żywy.
Zagłosujcie na nią. Zagłosujcie, bo chce zginąć. Nie chce patrzeć na to, jak przyjaciele się zabijają, jak wszyscy są przeciwko sobie, zamiast zebrać się w tłum i zlikwidować jedyne źródło zła - gospodarza i zgraję zombie. Na pewno znajdą się wśród tłumu wymordowani, posiadające ogromną siłę; aniołowie, którzy kilkoma majestatycznym ruchami skrzydeł wzniosą się nad głowy reszty, dobierając się do chudego i tak gospodarza; mutanci, którzy wyciągną z rękawa niszczycielskie moce, roztrzaskując okna, powalając stoły, miażdżąc głowy tu obecnym...
Spojrzała na wilczura. Ciekawe, czy czuje się dobrze? W końcu to jego żywioł. Wszędzie śmierć, strach, niepewność. Jego królestwo, w którym odnajduje się najlepiej. - Wpakowaliśmy się w niezły szajs. - usłyszała nad uchem, nie reagując jednak na krótkie słowa prawdy. - Wilki są cwane. Bardziej przebiegłe niż same kojoty czy lisy. - jego ślepia zderzyły się z ironicznym spojrzeniem Marceliny - Tak więc szukaj wśród niewinnie wyglądających, cicho trwających i spokojnie obserwujących nas wszystkich...
Tym razem jej wybór będzie dokładnie przemyślany i nieprzypadkowy...


Ostatnio zmieniony przez Marcelina dnia 28.12.14 14:22, w całości zmieniany 5 razy
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie   •  Sala balowa. - Page 5 Empty Re: Sala balowa.
                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 5 z 11 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6 ... 9, 10, 11  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach