Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 4 z 11 Previous  1, 2, 3, 4, 5 ... 9, 10, 11  Next

Go down

Pisanie 11.12.14 0:46  •  Sala balowa. - Page 4 Empty Re: Sala balowa.
Gospodarz milczał, ale wzrok skierował prosto w oczy Luki. Nawet jeśli dzieliła ich niemożliwa odległość, świdrujące spojrzenie zdzierało z niej skórę, jakby za wszelką cenę starał się dostać do jej duszy, niszcząc po drodze wszelakie bariery. Dopiero, gdy zadano mu następne pytanie, wyprostował ramiona i zwrócił twarz ku Kissao, przywdziewając na usta krzywy, lodowato serdeczny uśmiech.
- Ludzkie istoty, to najwięksi kłamcy, moi drodzy - odezwał się donośnym tonem, kończąc stwierdzenie wymownym westchnięciem. - Ale to właśnie wy macie wybór. Pierwszy raz dane jest wam wcielić się w rolę najcięższą z najcięższych. W rolę samego BOGA! To od was zależy kogo będziemy sądzić. Piękne panie, wspaniali panowie... Wasz głos, to głos decydujący. Musicie jednak pamiętać, że trzymając berło nie tylko możecie wydawać rozkazy i uginać kolana wiernych sługów. Jesteście za nich odpowiedzialni! Władca również może się mylić. Za pomyłki musi jednak zapłacić, bez względu na piętnowane stanowisko. Pytacie, cóż takiego stanie się z Owcami, skazanymi na śmierć? To błędy. Wasze własne, indywidualne przekleństwo. Umrze jedna Owca, ale następne będą żyć. Jeśli wytypujecie złą osobę, nic nie uchroni jej przed waszym wyrokiem, wszak tą grą sterujecie WY! Nie ja, nie moi szanowni, lojalni słudzy. Wy. Wy i wasze instynkty, sumienie, wasze relacje. Czy będziecie w stanie spojrzeć na przyjaciela, jak na złoczyńcę? - Wzrok padł na Ailena. W bezdennych ślepiach  Gospodarza, które przypominały dwie wielkie lufy pistoletów, pojawiło się wyzwanie, choć usta nadal rozciągnięte były w fałszywie serdecznym grymasie. - Czy będziecie w stanie zrozumieć, że wasza rodzina, przyjaciele, współpracownicy, wszyscy ci, którym ufaliście najbardziej, których kochacie i którzy są dla was najcenniejsi... są tak naprawdę ohydnym wynaturzeniem? Gatunkiem na odstrzał, rasą, którą trzeba tępić. Raz jeszcze powtarzam: to wasza decyzja. Bierzecie za nią odpowiedzialność, ale ufajcie instynktowi, faktom, wierzcie w siebie, nie w innych.
Jego uśmiech poszerzył się, gdy usłyszał słowa Marceliny.
- Zapewniam was, że moje słowa są niepodważalną prawdą. Nie miałbym żadnego interesu, aby wprowadzać zamieszanie, drodzy goście. - Złożył ręce w piramidę, palcami do dołu, rozglądając się po tłumie. -Wszak zależy mi na udanym balu. I... oh. Rozumiem.
Zza Blighta, nie wiadomo skąd, wyłoniła się czarna, gęsta substancja. Jej martwe, przegniłe ramiona oplotły go wokół jego ramion, przebiegły skosem przez tors naukowca, okręciły się parokrotnie wokół jego nadgarstków, kierując je ku górze, wieszając na niewidzialnym krzyżu, dokładnie tak, jak wieszali zdrajców i buntowników Rzymianie. Stopy mężczyzny oderwały się od ziemi, a jedno z zombie podpełzło do Luki. W kiepskim uścisku znajdował się czarny sztylet.
- Zostałaś wylosowana absolutnie bez żadnych przyczyn, moja droga. Proszę, dostąp tego zaszczytu i zamorduj sprawcę. Nożem, mocą, fizycznością. Czymkolwiek chcesz. A jeśli pragniesz, każę przynieść inne narzędzia. Wszystko ku chwale sprawiedliwości!
Nikt nawet nie zauważył, że Anemia zniknęła z sali. Ot, rozprysła się.


Wyniki glosowania.

Zaznaczam, że KAŻDY powinien wyznaczyć osobę, na którą głosuje, bo inaczej gra nieco mija się z celem.

Wyniki:
Luka: 1
Blight: 3
Nathair: 1
Kitsune: 2
Marcelina: 2
Reszta musiała wstrzymać się od głosu.

LUKA: ence-pence, wypadło na ciebie. Zabij Blighta.

UWAGA! Nowe warunki!
Od tego postu, przez następne tury, Wilkołak ma wysłać do mnie pw z typowaną przez siebie ofiarą, która na pewno zginie. Wilkołak ma możliwość zabicia dowolnej Owcy, gdy inni nie patrzą.
Od razu zaznaczam, że to tylko sugestia, którą będę brać pod uwagę, ale która niekonieczni musi zostać przeze mnie przyjęta. Początkowo. Z prostego powodu: paru userów nam się zwinęło i chciałbym ich wyeliminować. XD Wygodniej mi będzie tą drogą, ale tak czy siak pw jest konieczne.

W każdej turze będzie umierać nie tylko wytypowany przez tłum bohater, ale również Owca, na którą zapoluje Wilkołak. Jeśli Owce się nie pospieszą, bestia zeżre je wszystkie.

Dodam, że Wilkołak może mi na pw opisać, w jaki sposób pozbawił Owcy życia. Bo czemu nie.

---
ZABICI:
x Anemia: przy rozpoczęciu nowego wątku koniecznie opisz spotkanie Anemii z jedną z krwiożerczych bestii, która zaatakowała ją i brutalnie pożarła; wskutek ataku Anemia straci niemożliwą ilość krwi; jeśli nikt jej nie pomoże, kuracja będzie trwać następne 15 postów.
x Blight: wytypowany przez tłum.
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 12.12.14 17:20  •  Sala balowa. - Page 4 Empty Re: Sala balowa.
- Ja? - zapytała ewidentnie speszona, cofając się lekko - tłum rozstąpił się, otaczając ją i Ikara. Przeniosła spojrzenie z noża na nieszczęsnego naukowca, szeroko otwierając oczy. Kłamstwem byłoby powiedzieć, że nigdy nie zabiła człowieka, wręcz przeciwnie, zdarzyło jej się to już wiele razy... Ale nigdy w taki sposób. W walce, lub podczas cichej akcji, kiedy cały czas znajdowała się w niebezpieczeństwie, potrafiła zracjonalizować odebranie życia. Tutaj miała wrażenie udziału w groteskowym składaniu ofiary; mężczyzna nie mógł jej w żaden sposób zagrozić, będąc skutecznie unieruchomionym.
Zerknęła na gospodarza przyjęcia i przypomniała jej się wizja, którą wcześniej na nią zesłał. Poczuła dreszcze. Coś mówiło jej, że odmowa może spotkać się z niezbyt entuzjastyczną reakcją.

To chyba jednak była sytuacja bezpośredniego zagrożenia jej życia.

Przełamując obrzydzenie do całej sytuacji i samej siebie sięgnęła po sztylet. Wydawał się lekko śliski, jakby został przed chwilą wyjęty z zimnego bagna. O wiele inny od jej magicznego noża, który, choć równie zimny, nigdy nie promieniował taką obcością. Zbliżyła się do Blighta, przygryzając wargi.
- Przepraszam - powiedziała cicho, po czym sprawnym ruchem podcięła mu gardło, odruchowo uchylając się przed pryśnięciem krwi. Odrzuciła ostrze z powrotem do martwego sługi, a sama przepchnęła się przez tłum w stronę stołów, nie patrząc na nikogo. Zabawa przestała być zabawna.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.12.14 0:22  •  Sala balowa. - Page 4 Empty Re: Sala balowa.
Kissao się rozejrzał. "Miałem bronić owcy, nie ważne czy ją znam czy nie..." mówił do siebie w duchu i ruszył w poszukiwaniu Anemii. Jego ręce cały czas spoczywały na broni. Jedna na Glocku a druga na nożu. Nigdy się nie rozstawał z nimi. Tak jak z mieczem.
-No mała... gdzie jesteś....
Mamrotał do siebie przemierzając teren w jej poszukiwaniu a w między czasie zaczął się zastanawiać kto mógłby być Wilkiem. W głowie krążyły mu myśli. Nie mógł się skupić na niczym. Musiał dostać strzała. Musiał się ogarnąć. Zatrzymał się. Spojrzał na rękę w której dzierżył glocka. Ręka cała drżała "Co do....?!" Nigdy się tak nie czół. Strach? Słabość? Przerażenie? A może za dużo myśli, które go rozsadzają.
-Przestań!
Warknął sam na siebie i zrobił coś najgłupszego w swoim życiu. Postrzelił się w nogę. Nie był to groźny postrzał, jednak na tyle dobry aby dać mu kopa adrenaliny. Ręka przestała drgać jednak echo strzału niosło się pewnie po całej rezydencji. Zacisnął miejsce postrzału kawałkiem szmaty, który zdobył rwąc swój płaszcz, w którym przybył. Kissao uśmiechnął się. To było to czego potrzebował. Znów mógł działać. Szukał dalej Anemi. W razie jakiś niespodzianek był przygotowany.

Typuję Travis Clarke (to nic osobistego Nie obraź się )
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.12.14 8:19  •  Sala balowa. - Page 4 Empty Re: Sala balowa.
Akurat skończyła jeść, gdy gospodarz imprezy znów się odezwał. Poczuła nutkę niepokoju. Jego słowa nigdy nie przynosiły nic dobrego, więc i teraz spodziewała się kolejnych złych wiadomości. Bezwiednie zaczęła obracać fajkę w palcach, dając wyraz swojemu zaniepokojeniu. Serce przyspieszyło swój bieg, gdy mężczyzna wypowiadał kolejne słowa. Wcielić się w boga? Nie miała najmniejszej ochoty. Nie chciała rządzić cudzym życiem, nie chciała zabijać tylko dlatego, że mogła.
Nie musiała długo czekać, aż mężczyzna pokaże, o czym mówił.
Jej oczy rozszerzyły się ze strachu, gdy jeden z uczestników imprezy uniósł się nad ziemią i zawisł na niewidzialnym krzyżu. Czuła ten strach, który towarzyszył nie tylko jej, ale też pewnie większości zgromadzonych osób. Wilkołak był coraz bliżej, czuła, jak sięga i po jej serce, jak chce je wyrwać i pożreć, śmiejąc się tak, jak to tylko szaleńcy potrafią. Zakryła usta dłonią, czując narastające mdłości. Cholera, jeszcze tego brakowało, żeby zwymiotowała...
Z jej ust wyrwał się stłumiony krzyk, gdy czerwona posoka trysnęła z gardła nieszczęśnika. I tak to miało wyglądać za każdym razem? Za każdym razem miała zginąć Bogu ducha winna osoba tylko dlatego, że wśród nich panoszy się krwiożercza bestia? To nie miało sensu...!
Nim jednak zdążyła się w jakikolwiek sposób oswoić z tą myślą, uspokoić kołaczące serce, gdzieś z oddali dobiegł strzał. Niewiele myśląc, przykucnęła, kuląc się najmocniej jak mogła, dłońmi zasłaniając uszy. Zacisnęła powieki z całej siły, odcinając się od świata zewnętrznego. Nie chciała więcej znosić widoku krwi, nie chciała czuć jej zapachu, słyszeć jęków umierających bez powodu osób...
Gdyby tylko mogła zniknąć...!


Ostatnio zmieniony przez Tiago dnia 15.12.14 22:25, w całości zmieniany 1 raz
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.12.14 15:10  •  Sala balowa. - Page 4 Empty Re: Sala balowa.
Tyle się stało w ciągu tych kilku minut!
Najpierw gospodarz znowu zaczął swoją straszną przemowę, potem doktorek Frankenstein zawisł na widmowym krzyżu, którego gardło po chwili zostało rozprute. Na domiar złego ktoś w tłumie wystrzelił z pistoletu, powodując ogólną panikę. Tego już było za wiele. Travis wyciągnął swój pistolet i strzelił w górę, zwracając tym samym na siebie uwagę.
- Ludzie!! - krzyknął, by wszyscy go usłyszeli - Uspokójcie się! Jezu... Dobra, słuchajcie. Nie wiem, co tu się odpierdala, ale wiem na pewno, że panika nic tu nie da. Po prostu usiądźmy i na spokojnie ogarnijmy naszą sytuację. Co wy na to?
Przy okazji zaczął się zastanawiać, kto rzeczywiście jest tym całym "wilkiem". A co jeśli jest nim ten cały gospodarz, a to chore przyjęcie jest tylko przynętą na potencjalne ofiary?

Stawiam na Lukę.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.12.14 16:40  •  Sala balowa. - Page 4 Empty Re: Sala balowa.
Zamieszanie. To zawsze było zamieszanie. Decyzje, kłótnie, nastawianie ludzi przeciw reszcie świata. W ten właśnie sposób rodzili się buntownicy. Będą walczyli o przetrwanie na wiele możliwych sposobów, zaczynając od kłamstwa, kończąc na dzierżeniu noża. Zawsze z premedytacją, zimną krwią, nie zważając na swoją moralność, wręcz tłumiąc ją gdzieś w głębi siebie. Owce tak nie postępowały. Panicznie chowały się w swojej bezpiecznej zagrodzie, marząc, by cały koszmar się skończył. Teraz jednak do owiec należało wiele osób zabijających na co dzień.
Luka nie wyglądała na niewinną istotę. W jej odruchach odzwierciedlały się wszystkie grzechy, których dopuściła się w przeszłości. Nie dała się ponieść emocjom, unikała brudu, śladów krwi na skórze. Działała szybko i skutecznie. Lecz czy tak pracowałby wilkołak? Przecież jego narzędziem są kły i pazury, a nie ostrze noża.
Taihen zmarszczyła nieznacznie brwi, zaniepokojona. Zamyślona. Analizowała zachowanie obecnych, z nadzieją, że przetrwa tę noc i nawet będzie się dobrze bawiła. Spojrzała na wcześniej typowaną przez nią Marcelinę. Wyglądała na poirytowaną, jak to kobieta. Bawcie się sami w tą głupią grę. Bum, foszek i koniec zabawy. Zdecydowanie chciała dać jej jeszcze chwilę czasu przed kolejnymi zarzutami, może jeszcze się włączy do tej "rozrywki".
Kolejnym impulsem, zmuszającym ją do odwrócenia wzroku był strzał. Rozejrzała się, jednak niewiele zauważyła. Nie stała blisko Kissao, nie miała pojęcia, że chciał chronić wszystkie obecne tam owce. Nie zauważyła też by jakaś zniknęła z ich niewielkiego stadka. Była zbyt zajęta marną parodią drogi krzyżowej, jaką zgotowali dla pracownika S.Specu. Dostrzegła jednak kulącą się w kącie dziewczynkę i podeszła do niej, ostrożnie, żeby jej nie spłoszyć. Przykucnęła, wyciągnęła rękę.
- Pamiętasz mnie? Obiecuję, że wyjdziemy z tego żywe, nie musisz się bać.
Głos miała przyjemny, lekko zabarwiony chrypką. Niski. Przysiadła obok dziecka, podciągając kolana pod brodę i obejmując je ramionami. Chciała mieć na oku Tiago.
Dopiero po dłuższej chwili zdała sobie sprawę z tego co inni mogliby w tym momencie pomyśleć o niej. Nie wyraża żadnych uczuć, nie panikuje. Nie odpowiada gospodarzowi. Chodzi jakby była wśród swoich, analizując najdrobniejsze gesty. Westchnęła w duchu i rozejrzała się. Chyba żadnych podejrzliwych spojrzeń. Co jednak miała powiedzieć? Co zrobić? Znała jedyną prawdę. Wiedziała, że Ao jest jedynym słusznym bogiem i w żadnej zabawie nikt go nie zastąpi. W dodatku krew była dla niej codziennością, co prawda bardziej humanitarna, jednak... Była. Tak samo jak śmierć.
Usiądźmy i na spokojnie ogarnijmy wszystko. Zerknęła na Travisa. Już siedziała, była gotowa do ogarniania, lecz na czym by ono polegało?
- Dobrze, czy ktoś chciałby się przyznać do bycia Wilkołakiem?
To musiał być jakiś chory żart z jej strony. Tylko idiota by się do tego przyznał, godząc tym samym na pewną śmierć. Jest to jednak dobre odwrócenie od siebie uwagi.

Niech będzie Travis.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.12.14 17:27  •  Sala balowa. - Page 4 Empty Re: Sala balowa.
Blight uniósł się i zawisł na niewidzialnym krzyżu, wytypowany przez tłum. Ostrze błysnęło, a z jego gardła trysnęła na wszystkie strony krew, czerwona niczym wyborne, stare wino. To Luka pocięła mu gardło - bez cienia zawahania, strachu, czy bez lęku przed głosem własnego sumienia? Pewnym ruchem wydała wyrok śmierci na wytypowanego przez wszystkim wilka. W takim razie to nie on był wilkiem? To kto jest tu kłamcą?! Stała się nieufna wszystkich tu obecnych. Nawet przyjaciele mogli okazać się fałszywi. W mgnieniu oka nie tylko przeraziła się obecną sytuacją, ale też posmutniała. Życie kolejny raz dało w dupę, przypominając jakie na prawdę jest. To była tylko następna lekcja.
Nagle padł strzał. Tłum nie wydawał się zbytnio spanikowany, jednak Marcelina chwyciła uszy i zakryła je dłońmi. Chciała stąd uciekać, jak najszybciej, jak najdalej od tego burdelu. Pisnęła i schowała się pod stół, uderzając głową o drewnianą nogę. - Kurwa! - syknęła, masując pulsujące od bólu czoło. Gdy usłyszała nawoływanie Travisa, wystawiła część głowy i obrzuciła go litościwym spojrzeniem. - Daj dupie siana, to nic nie da! Nie uciszysz ich. - powiedziała, wzdychając ciężko. Owszem, bała się, ale musiała zachować zimną krew, bo sianie paniki nic nie da. Wróciła z powrotem pod stół, zapalając tym razem prawdziwego papierosa, którego płomień oświetlał lekko delikatną ciemność panującą pod drewnianym stołem z ciężkimi obrusami, sięgającymi do ziemi. Trafiła kosa na kamień, nie ma co.
Przy papierosku mogła spokojnie pomyśleć i przeanalizować sytuację. - To początek rozrywki, wilk będzie starał się odsunąć od wszelkich podejrzeń, czyli będzie nim... - zaczęła, patrząc z uniesionego łba na Aragota, który zajął miejsce przed nią. Zabawnie to wyglądało - niematerialny byt, duch przewodni Marceliny, zmieścił się pod stołem, przyjmując pozycję leżącą. Nagle z tłumu wyłonił się bardzo znajomy głos, nawołujący do przyznania się, kto jest wilkołakiem. - Czyli mamy już dwóch.
Cholera, musiała się odezwać? Teraz Marcelina sama nie była pewna, czy wskazać na Travisa, czy na Taihen Shi. - Niech stracę. - westchnęła po krótkiej chwili kotowata, wzdychając do samej siebie. Po dłuższej chwili wytypowała Travis, mimo, iż sama w to wątpiła. To było zbyt proste, żeby wilk tak wyróżniał się z tłumu. Ale nie miała ochoty dłużej nad tym wszystkim myśleć. Wylazła spod stołu i odnalazła w tłumię Kissao. Podeszła do niego i szturchnęła lekko w ramię, szczerząc się przyjaźnie do niego. - Ta zabawa byłaby fajna, gdyby nie straty w ludziach i realność wyeliminowania wybranych. - spoglądnęła na tłum. Faktycznie, stąd jest dobra widoczność na wszystkich. - Jak myślisz, kto jest wilkiem? - dodała, podsuwając mu pod nos pudełko z najlepszymi na rynku fajkami. - Weź, to najzajebistsze papierosy na rynku.


Ostatnio zmieniony przez Marcelina dnia 14.12.14 17:52, w całości zmieniany 2 razy
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.12.14 19:51  •  Sala balowa. - Page 4 Empty Re: Sala balowa.
Ludzkie istoty, to najwięksi kłamcy, moi drodzy.
- Święta prawda. - Burknęła pod nosem do siebie. Było to tak ciche, że ktoś musiałby mieć nie wiadomo jak wyczulony słuch i nie wiadomo jak wyposażony sprzęt, by to usłyszeć.
Propozycja wcielenia w niejakiego Boga nie przypadła Ren do gustu. Ponadto przywiązanie nastolatki do niektórych ludzi, jej szacunek, lojalność, system nałożonych sobie wartości był przeciwko oskarżaniu przyjaciół, o ile jakiś ma. Tak się jednak złożyło, że jedna osoba mogła podciągnąć się do tego stopnia - Marcelina. Na jej niewerbalny komunikat odpowiedziała uprzejmym uśmiechem, o ile było go widać spod przygotowanych poszarpanych ust, ale pokręciła przecząco głową. Wolała zajmować nadal oblegane przez siebie krzesło, aniżeli zapoznawać się ze zgrają całkowicie odmiennych, dominujących osobowości, lecących na pierwszy ogień.
Zaraz potem szanowny Gospodarz nadmienił bardzo ważną rzecz - aby ufać swojemu instynktowi. Tak właśnie robiła Ren, w prawdzie z pozoru, ale typowała osobniki po wyglądzie, po zachowaniu. Tym bardziej miała do tego wolną rękę, kiedy większości tutaj nie znała, a ich zachowanie nie przypadłe także do gustu Kami, wydawało jej się podejrzane. Cały czas patrzyła z ukosa na sytuację, dziejącą się za nią. Znajomi Marceliny zaczęli się nieco bardziej udzielać; Luka jak zwykle tajemnicza, nie wzbudzała żadnego podejrzenia, z uwagi na jej charakter.
Wszystko wydawało się cacy, gdyby nie to, że jakiś ciemny twór przypominający rasę Cienia, pojmał jednego z uczestników balu, oplątując jego ciało i skutecznie krępując jego ruchy. Kami wstała z krzesła i stanęła obok niego. Cały incydent wyglądał strasznie, jak na torturach. Życie Ren na tą chwilę zamieniło się jak w jedną czarną scenę z horroru. Serce przybrało rolę młotka obijającego się po klatce piersiowej i dającego sygnały w nogach. W ogóle sytuacja stała się bardzo dynamiczna jeszcze bardziej, gdy zaraz po tym Luka została wylosowana do zamordowania nieszczęśnika. Zdaniem Kami to był jakiś żart. Jak można zabijać gości na własnym balu?
Białowłosa spojrzała znad kaptura na Gospodarza, który wydawał się być wniebowzięty zaistniałą sytuacją, wskutek czego Kami miała zamiar wygarnąć mu to, co o nim myśli i najlepiej rzucić się na niego, wyrywając mu tą luźną szczękę z zawiasów. Była wzburzona, ale zanim byłaby zdolna cokolwiek zrobić, odwróciła się nie w porę i akurat jej oczy zarejestrowały obraz, w którym Luka pozbawia życia nieszczęsnego doktora-potwora. W czaszce zrobiło jej się niesamowicie głośno a zarazem głucho i ciężko, jakby dostała obuchem w głowę. Przypomniało jej się morderstwo ojca. Obraz jakoś się rozjechał, jakby przedstawione na nim postaci posiadały po pięć konturów, odległych od siebie o kilka centymetrów. Ten amok trwał jedynie chwilę. W sumie sama nie wiedziała, czy to dlatego, że właśnie miała przed sobą scenę morderstwa na balu, czy to, że Gospodarz na to pozwolił, czy to, że Luka zrobiła to niemal bez wahania. Nie. Że to W OGÓLE zrobiła Luka. Kami straciła w tym momencie do niej zaufanie, wręcz bała się jej.
Mimo skonsumowanej przed chwilą dyniowej papryki, brzuch odezwał się silnym bólem i chęcią zwrócenia swojej treści.
Potrząsnęła głową. Ludzie mimo, że przez chwilę byli cicho, teraz nadawali jak indyki w hodowli drobiu. Kami usiadła z powrotem opierając prawą rękę na oparciu. Próbowała jeszcze przez chwilę przetworzyć sobie w głowie to, co właśnie zapisała sobie w pamięci. Przez kolejną chwilę nie słyszała nic, stała się całkowicie głucha. Paplanina gości stała się jednym wielkim szmerem, który w pewnym momencie przerwał strzał. Kami instynktownie zacisnęła usta, podniosła gwałtownie głowę i rozszerzyła oczy niemal w kształty kół. Za chwilę padł drugi strzał, gdzie gość nawoływał do zachowania spokoju, a biedna Marcelina wpełzła przed nogami Kami pod stół.
A co to, ćwiczenia obronne? - Zmarszczyła brwi, zacisnęła usta w burzonym grymasie i poczuła złość ku zainteresowanemu. Jak można zachować w takim momencie spokój?
Na jego wniosek odpowiedziała kobieta przebrana za rodzaj postaci zapożyczonej ze słowiańskiej tradycji. Ren swojego Wilkołaka typowała z początku między nią a tą lisicą, z którą południca zamieniła kilka zdań. Teraz jednak, kiedy ta poczęła uspokajać i obejmować w kącie postać dziewczyny w kapeluszu, Ren nabrała wobec niej większych podejrzeń.
Chociaż w sumie taka nieracjonalna prośba o zachowanie spokoju też wpłynęła na jego konto. Choć może... gość ma duszę jakiegoś przywódcy, czy kogoś w tym rodzaju i chce załatwić sprawę pokojowo. Mimo to, kapłanka miała rację. Nikt nie przyzna się do bycia wilkiem, co przez jakiś moment przeszło przez głowę Ren.

Taihen Shi
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.12.14 14:52  •  Sala balowa. - Page 4 Empty Re: Sala balowa.
Westchnął wymownie i usiadł przy stole. Ściągnął z głowy hełm i położył go obok. Jak tak dalej pójdzie, wszyscy tu zginiemy, pomyślał, biorąc pierwsze lepsze picie.
- Równie dobrze moglibyśmy wszyscy rzucić swoimi zaproszeniami na stół... - powiedział i spojrzał na pozostałych. Niezbyt podobała mu się ta południca. Może zaczyna mieć paranoję, ale czuł, że coś z nią nie tak. Może to nie ta dziewczyna, co zabiła doktorka, tylko ona?

Zmiana planów. Jednak Taihen Shi.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.12.14 15:10  •  Sala balowa. - Page 4 Empty Re: Sala balowa.
Szczerze żałowała, że tak naprawdę nie była Wilkołakiem. W momencie w którym aż dwie nieprzychylne twarze skierowały się w jej stronę zapewne wszystko by się rozwiązało. Niestety, nie mogła im na to pozwolić. Byłaby kolejnym barankiem bezpodstawnie wydanym na rzeź. Westchnęła cicho, przesuwając się nieznacznie i robiąc miejsce dziewczynce w kapeluszu.
- Czemu się tak na mnie patrzycie? Ona się boi, a zamiast się nią zająć wszyscy patrzą na siebie spod byka? Takimi jesteście wrażliwymi owcami? Cholera, proszę was. Już nawet rozmowa byłaby lepsza, jakaś argumentacja, wspólne wyciąganie wniosków od przysłuchiwania się własnym instynktom, nie znając nawet osoby, którą wyznaczacie na rzeź.
Wyprostowała się. No tak, jak zwykle to ona musiała przejąć rolę pasterki. Nie była to dla niej nowość, jako kapłanki Nowego Boga. Przygryzła wargę, wpatrując się to w mężczyznę w stroju legionisty, to w kobietę ze szczęką z tworzywa. Być może gdzieś w jej mimice przemknął strach przed śmiercią, kto wie. Nikt nie jest z żelaza, nikt nie pomyśli obojętnie o własnej śmierci, chyba że jest z nią od dawna pogodzony.
- Możemy się sobie przedstawić, ja zacznę. Na imię mi Taihen i jestem kapłanką Kościoła, czy raczej nałożnicą. W sumie wskazuje na to nawet mój aktualny strój. Dodatkowo jestem człowiekiem i nie gustuję w ludzkich cierpieniach, dlatego postanowiłam nieco uspokoić tę biedną istotę.
Tu zerknęła kątem oka na Tiago i westchnęła. Rzucenie zaproszeniem pewnie także byłoby słusznym rozwiązaniem, ale raczej zepsułoby to zabawę. Musieli jej uwierzyć na słowo. A może nie? Znak Kościoła jaśniał pod jednym z obojczyków kobiety, wskazując, że podane przez nią informacje są całkowicie prawdziwe.
- No dalej, co z wami? Pan w mundurze wydaje się zbyt pewny siebie jak na przestraszoną owcę.
Tu spojrzała na pozostałych, jednak kierowała swoje słowa przede wszystkim do tych co ją oskarżali. Nadal nie mogła się nadziwić, że niektórzy tak szybko zmieniali zdanie, ale nie każdy wilkołak był aż tak sprytny jak by się wydawało.

Nadal Travis.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.12.14 15:31  •  Sala balowa. - Page 4 Empty Re: Sala balowa.
Nawet nie musiała włożyć dużo wysiłku w przejście; ludzie rozstępowali się przed nią, jakby bali się, że plamy jej grzechów przejdą na nich poprzez dotyk. Zignorowała ich, zignorowała ich spojrzenia i niczym furia dotarła do stołów, mijając po drodze Ren. Nawet jej nie poznała. Trudno powiedzieć, czy z powodu przebrania, czy po prostu nie była teraz w stanie skupić się na kimkolwiek.

Padła na wolne krzesło, agresywnym ruchem zdejmując ozdobę z włosów i kładąc ją na stole. Rozejrzała się, ale to, co zobaczyła na stołach nie dało jej satysfakcji. W milczeniu położyła głowę na blacie, oplatając ją rękami.
Gratulacje Irving, stałaś się pierwszego sortu morderczynią! - przemknęło jej przez myśl. W ręku ciągle czuła śliską powierzchnię sztyletu; chciałaby umyć ręce, ale oddalenie się w tym momencie byłoby idiotyczne. Zresztą, wątpiła, by w takim miejscu można było znaleźć łazienkę.

Uniosła głowę, by zauważyć spoglądającego na nią mężczyznę w wojskowym stroju. Wykonała w jego stronę wulgarny gest, chociaż chyba nawet go nie zauważył, przerzucając spojrzenie na piękną, piegowatą dziewczynę. Luka wsłuchała się w jej słowa.
- Kurwa - jęknęła, ponownie opuszczając głowę na stół.
- Czemu te najładniejsze muszą być popierdolone?
Kościół był według niej gorszą zbieraniną świrów niż rebelianci. Nie miała z nim na szczęście zbyt wiele do czynienia... Ale miała nieprzyjemność poznać ich kult siedząc w więzieniu. W takich miejscach ludzie często zwracają się ku dewocji.

Jeśli czuła w tej chwili chęć pozbycia się kogokolwiek, byłby to z pewnością rzucający podejrzliwe spojrzenia w jej stronę mężczyzna - Travis. Chociaż po rewelacji, jaką rzuciła Taihen, Luka spokojnie postawiłaby ją jako drugą podejrzaną.
Nie było jednak możliwości, by wypowiedziała którąkolwiek z tych rzeczy na głos. Ostatnie, czego chciała, to powtórka "rozrywki".

- Mam rozumieć, że wszyscy będziemy się teraz przedstawiać? - warknęła. Niedobrze... Jeśli ktoś ją skojarzy, całą konspirację trafi szlag. Będzie skazana na życie w Desperacji, czy to jej się spodoba, czy też nie.
- Lucky - rzuciła niedbale. - Aktualnie bezrobotna.
To powinny być wystarczająco neutralne słowa.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie   •  Sala balowa. - Page 4 Empty Re: Sala balowa.
                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 4 z 11 Previous  1, 2, 3, 4, 5 ... 9, 10, 11  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach