Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 6 z 12 Previous  1, 2, 3 ... 5, 6, 7 ... 10, 11, 12  Next

Go down

Pisanie 07.01.15 22:49  •  Zdradliwe tunele - Page 6 Empty Re: Zdradliwe tunele
Niestety, ale nie udało się rzucić żadnego granatu czy nawet go zrobić. Wstrząsy w jaskini stawały się coraz silniejsze, a całe podłoże zaczęło się niemiłosiernie trząść. Zwalając wszystkich z nóg. Kamienie sypały się z sufitu i ścian, a jedynie przez dzikie wasze szczęście nikogo nie trafiło nic większego. Co nie zmienia faktu, że zarobiliście wszyscy niezłe guzy na głowach. Nawałnica przez chwilę trwała i w momencie, gdy wydawało się, że wszystko ucichło ziemia się pod wami niemal rozstąpiła niczym piekielne szczęki, które momentalnie was połknęły.

W nieprzebytych ciemnościach mknęliście w dół obijając się o wystające skały, bądź odruchowo próbując znaleźć dosłownie "cokolwiek" by się chwycić, lecz wszystko na próżno. Po jakieś minucie upadku  wszyscy poczuliście zderzenie z lodowatą taflą wody. Jedynie jakimś magicznym cudem nikomu nie stała się poważniejsza krzywda. Pomijając fakt, że wszystko was cholernie boli, już nawet nie wspominając o guzach od kamieni.

Dookoła panują egipskie ciemności, a zarazem nie przerwana niczym cisza. Kompletnie nic nie widać, a całkowita ciemność sprawia wrażenie jakby była rzeczą materialną i namacalną. Nie macie nawet pewności czy jesteście niedaleko siebie. Wiadome jest, że jesteście w zimnej wodzie, która na oko sięga na jakieś lekko ponad półtora metra.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 10.01.15 15:33  •  Zdradliwe tunele - Page 6 Empty Re: Zdradliwe tunele
Nie sądził iż wprowadzi cały teren w tak silne wstrząsy, nie chciał zrobić tego aż tak. Miał na myśli jedynie przysypać gości kupą kamieni i nic więcej... A tymczasem zrobił coś o wiele gorszego. Szczęście że jego moc nie trwa wiecznie - a to co uczynił, zniknie za jakiś czas. Byłoby średnio przyjemnie gdyby jedno z wyjść z Kościoła było zrobione... Cóż, w taki sposób, chociaż byłoby to jeszcze ciekawsze utrudnienie wejścia do siedziby wiernych Ao.
Większość słów Abi albo zignorował, albo jedynie pokiwał głową w odpowiedzi, będąc teraz zbyt skupiony na oponentach, niż na niej. Nie chciał sobie pozwolić na błąd, choć ciemność go otaczała, zaciśniała swoje więzy wokół jego gardła, przypominała o sobie. Czuł jak szepty z mroku przesuwają mu swoim, ostrym jak żyletki głosem po wnętrzu czaszki, nie pozwalając myśleć i powoli wkopując go w histerię... Dlatego skupiał się na jednej rzeczy, nie pozwalał swojemu umysłowi na bycie rozproszonym - i wrażliwym w ten sposób na atak jego psychodelicznych, wyimaginowanych mar. Wiedział że któraś ze skał z pewnością trafiła - wiedział że oberwą, a jeśli nie za mocno, to dobije ich w inny sposób. Choćby robiąc starą, tradycyjną pułapkę pokroju kawałka betonu wgniatającego cię ze ściany w drugą...
Niestety, nie było to możliwe. Czuł, że nawet nie spuszczając kolejnych kamieni w dół, stracił kontrolę nad swoimi działaniami i w rezultacie - oberwał grunt na którym stali, a także to, co ich otaczało. Wynik? Gdy odzyskiwał jasność myślenia po tym, jak zmusił się do wysiłku będącego używaniem mocy - oberwał w łeb jedną ze skał. Syknął cicho, próbując utrzymać równowagę i wolną dłonią złapał się za obolałe miejsce. Nie czuł krwi, ten plus...
Niestety, jego równowaga i tak była w kawałkach po tym. Rąbnął najpierw na ziemię...
A potem poczuł coś dziwnego. Jakby zaczął "lecieć" w ciemność. Nie był pewien czy to jego własna wyobraźnia, czy grunt się rozstąpił...
Ale powoli tracił zainteresowanie tym. Czuł... Ból... Chciał... Więcej... Więcej...
Więcej...
Gdy więc lecieli w dół przez tą krótką chwilę, a on czuł jak zderza się z mrokiem, jak ten go bije, odbija między swoimi dłońmi, bawi jak lalką...
Zaczął się śmiać. Głośno, niemal histerycznie. Trzymał dość mocno na czaszce kapelusz, zanosząc się wprost tym nienaturalnie głośnym rechotem. W tym głosie nie było oznak bólu, słabości, lęku czy strachu... To był śmiech kogoś, kto dobrze się bawi. Wprost szaleńczo dobrze... I popada w zabawowy nastrój.
- JA CHCĘ SIĘ BAWIĆ Z WAMI! - Zakrzyknął z nienaturalną wprost radością, tuż przed uderzeniem o taflę wody, prawdopodobnie tak samo jak i inni. Trochę wody mu się nalało do ust przez to, ale zdołał szybko złapać równowagę i się wynurzyć. Mokre ubranie (i kapelusz) okryły go dość wyraźnie, a długie, proste, mokre włosy skryły jego wzrok, który niemal wydawał się jarzyć, płonąć. Ciemność... Wszędzie dookoła... Ciemność...
- Ciemność... Wszędzie... Jest bliżej, i bliżej... Czuję jej dotyk na sobie... Czuję jak wpływa mi do głowy... Ciemność... W ciemności rodzą się demony... Ciemność... Ciemność... Rozkoszna ciemność... - Tak... Ten mrok działał na niego doskonale... Tracił orientacje, kontrolę nad sobą... Chciał... Zabijać... Zabijać...
KREW! Dajcie mu krwi! ... Dajcie mi krwi...
Krew... Zaczął się przedzierać w kierunku, w którym woda zdawała się płycieć, czyli prawdopodobnego brzegu, chwilowo ignorując wszystko wokół i wszystkich. Nawet gdyby zderzył się z jedną z osób - nie zrobiłoby mu to różnicy. Nie teraz... Jeszcze nie... Miast tego - zaczął nucić, kiwając głową na boki. W tej chwili był niemal całkowicie wystawiony na atak... Ale nie bał się. Nie zakrywał, nie uważał... Nie teraz.
-

I am playing the game
The one that will take me to my end
I am waiting for the rain
To wash who I am

- Powtórzył ten refren cztery razy, wyraźnie melodyjnym, rytmicznym głosem, by następnie sztylet, który dalej miał w prawej dłoni przystawić do swojego przedramienia... Jeden, szybki ruch, i płytkie, acz krwawiące cięcie zostało zadane.
A krew upływająca z rany szybka znalazła drogę do jego ust, gdy przystawił sobie to przedramię do warg i zaczął zlizywać posokę, kręcąc swoim, lekko połyskującym sztyletem w prawej dłoni. Powoli... Powoli obłęd uderzał mu do głowy...
I nie zamierzał przestać.

2 post z 3 działania mocy kreacji, wyrwa nad nimi wciąż jest i ma się dobrze.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 10.01.15 16:21  •  Zdradliwe tunele - Page 6 Empty Re: Zdradliwe tunele
Ciemność, świadomość, że ktoś zaraz może zacząć strzelać w jej stronę, podejmowane co raz próby opanowania swoich humorków po to, aby spoważnieć i się zastanowić, co teraz powinna zrobić... Nie było zbyt przyjemnie. Mogła się jednak spodziewać, że prędzej czy później znowu wpadnie w taką sytuację. W końcu żyła teraz na terenach Desperacji, a tutaj na nudę nijak można było narzekać. Szkoda tylko, że pięć minut temu jak gdyby nigdy nic rzucała się z Hexem rybami. Dzięki temu jednak była w całkiem dobrym humorze i wiedziała, że ktoś jest obok. Czujesz się o wiele lepiej.
Tylko że te wstrząsy ją mocno zmartwiły. W dodatku albo jej się wydawało, albo co chwila były coraz silniejsze, przez co aż miała ochotę dorwać dżina za rękę, czy coś. Wolała go jednak teraz zostawić - brak odpowiedzi sugerował jej, że musiał się nieźle zamyślić. Tak więc na razie miała nadzieję, że Ao się zlituje i nie stanie się nic gorszego. Kamień, który lekko przysolił jej w głowę jednak chciał chyba powiedzieć, że będzie gorzej. O wielee gorzej.
W pewnym momencie usłyszała dźwięk, który przypominał jej pękanie. Jakby coś się oderwało. Potem poczuła, że nie stoi, nie siedzi, tylko... Leci. Nawet nie wiedziała, co się dzieje, ale stwierdziła, że kamienie, które wywołał Hex, musiały sprawić, że ziemia nie wytrzymała. Jak tak dalej pójdzie, to albo się rozbiją, albo trafią na wodę. Czekaj, na wodę? Znowu wrócą do jeziorek? Co za ironia. W pewnym momencie Abigail nie wytrzymała i pozwoliła sama siebie uratować. W końcu miała skrzydła, mogła latać. Ponownie więc musiała uwierzyć w swoje ubrania, które już za dobrze się nie trzymały. Nie spodobało jej się jednak to, że nie była w stanie złapać jakoś Hexa. Gdyby tylko coś widziała...
W zamian za to usłyszała przerażający śmiech. Anielica przełknęła ślinę i zastanowiła się nad czymś. Ten głos przypominał jej dżina. Ale coś się zmieniło. Nie był aż tak daleko, jakby się jej mogło wydawać, jednak dzieliła ich jakaś odległość. Po tym było wesołe plusk. Kay, trafili na wodę. Abigail wyciągnęła dłoń i zaczęła zbliżać się do jakiegoś kierunku, który powinien nakierować ją i na wodę, i na Hexa. Na tego drugiego nie trafiła, ale na wodę - jak najbardziej.
Mówił o szalonym kreatorze... Nie mówcie mi, że właśnie będę miała okazję go spotkać? Bo ten śmiech zbyt przyjazny nie był, pomyślała. W dodatku chwilę potem zaczął się wydzierać. Chwila, on się chce... Pobawić? Czym, sprzętem do tortur? Cholera, teraz chyba zrobiły się trzy fronty. Ale... Chciała mieć pewność, że Hexowi nic się nie stało. Jak taki Stróż, który da się pociąć, byle jego cel nadal żył i miał się dobrze. Anielica wyciągnęła prawą rękę przed siebie i zaczęła powoli lecieć w kierunku głosu. Nie mówiła nic jednak. Pozwoliła mu gadać do siebie, wykorzystując to. Przez chwilę myślała, że dotknęła jego kapelusza, więc zatrzymała się na chwilę i poczekała. Oddalił się, więc znowu "poszła" w jego stronę. Zaczął śpiewać. W ogóle nie uważał, co się działo wokół niego. Jej ciekawość i chęci natychmiastowego działania, aby upewnić się, co z nim było nie tak, wygrywały ze zdrowym rozsądkiem. Anielica wywołała coś bardzo podobnego do noża obiekt z lodu, po czym rzuciła się w kierunku (najpewniej) Hexa, który chyba już kończył swoje nucenie. Jej ręce zbliżyły się do kogoś, więc objęła cel, będący przed nią. Raz kozie śmierć.
- Żyjesz jeszcze? - odezwała się troszkę ciszej, mając nadzieję, że to naprawdę był zielonowłosy, a nie atakujący. Mimo lekkiego poczucia strachu, nie chciała puszczać tej osoby. Nóż z lodu miała cały czas w lewej ręce, więc w razie czego miała możliwość ataku, gdyby to nie był dżin. - Nie ruszaj się, dobrze?
W ogóle nie mogła się teraz przejąć sobą. Cały czas po jej głowie łaził Hex. Cholera, bycie aniołem też czasem przeszkadza.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 19.01.15 22:33  •  Zdradliwe tunele - Page 6 Empty Re: Zdradliwe tunele
Przez chwilę myślała, że mdleje. Zdezorientowane ciemnością, hałasem i drganiem otoczenia wywołanym ruchliwością skał zmysły nie nadążyły za nagłą zmianą otoczenia; dopiero, gdy poczuła powiew wiatru uświadomiła sobie, ze spada w dół. W uszach jej szumiało; nie była pewna, czy to tylko dźwięk powietrza, czy reakcja jej własnego organizmu. Paradoksalnie, nie bała się; jej umysł był krystalicznie jasny, jasnością, która może objawić się tylko w momentach zawieszenia między życiem a śmiercią. I koncentrował się w tej chwili na dwóch rzeczach: raz, nie będzie mogła wyhamować używając teleportacji; brak światła skutecznie to uniemożliwiał. Dwa, tuż obok niej rozległ się szaleńczy śmiech, sądząc po głosie – nieznajomego. Czyli wroga. W pewnym momencie wydało jej się, że słyszy odgłos skrzydeł, ale zanim zdążyła się w niego słuchać, poczuła mocne uderzenie i pochłonęła ją piekielnie zimna woda, wyciskając z jej płuc całe powietrze.

Dusiła się. Och, jakże znajome uczucie. Och, jak bardzo miała tego dosyć. Przynajmniej tym razem serce nie zaczęło jej wariować - przynajmniej jeszcze nie. Pokonując opór wody i ciężar ekwipunku wypłynęła na powierzchnię.

Nie myśląc o niczym głośno i łapczywie wciągnęła wilgotne powietrze jaskini, zanosząc się kaszlem, który zlał się z szaleńczą piosenką dżina. Kakofonia dźwięków odbiła się echem od ścian jaskini, uniemożliwiając komukolwiek zorientowanie się, gdzie dokładnie się znajdowała, niemniej skutecznie zawiadomiła wrogów o swojej obecności w jeziorze. Miała nadzieję, że przyjaciół też, chociaż nie była pewna, czy życzenie sobie ich obecności tutaj nie jest nieco egoistyczne. W końcu możliwe, że z tej jaskini nie było wyjścia.

Wysiłek, jaki podjęła, żeby uspokoić oddech był na nic; kaszel wstrząsał jej ciałem, gdy płynęła w stronę – jak miała nadzieję – brzegu. Potrzebowała światła i chwili na uspokojenie, inaczej nie będzie się nadawała do czegokolwiek. Całe szczęście, że ostatnio regularnie brała leki; bez tego pewnie jej ciało spoczęłoby na dnie jeziora, jako bezkrwawa ofiara dla tutejszego boga.

//punkty bonusowe dla Freediego za skuteczne rozwiązanie problemu korytarzy
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.01.15 13:50  •  Zdradliwe tunele - Page 6 Empty Re: Zdradliwe tunele
Jej tarcza z krwi bardzo się przydała, bowiem nie oberwała już żadną skamieliną. Nikt z całej trójki nie oberwał na tyle mocno, aby działo się z nimi coś poważnego. Niestety, grunt pod nogami nie chciał współpracować. Zaczął się rozjeżdżać, robiąc niewielkie szczeliny, do których spokojnie jedną nogą można było wpaść. Tak było właśnie w przypadku Anemii. Ciemność spowodowała, że nie widziała tych szpar, a kiedy starała się je omijać, łącznie ze skałami, o które nie raz, nie dwa się potknęła, wpadła do wody. Chyba wszyscy zdołali zaliczyć spotkanie z lodowatą wodą. Tarcza dziewczyny zniknęła, stwierdzając, że teraz będzie jedynie przeszkadzać. Musiała jakoś wyjść z wody, a było to dla niej dosyć trudne... 
Po paru minutach wynurzyła się z wody, ot niewielkie problemy z pływaniem. Była cała mokra, raczej nie dało się znaleźć żadnego suchego miejsca. Krople wody skapywały z jej włosów, brody i czubka nosa. Odetchnęła chwilę, nie spuszczając z oczu swoich towarzyszy aż tutaj nagle usłyszała przyjemny śmiech histerii. Nie znała głosu, pierwszy raz go słyszała, ale to właśnie on wywołał jeszcze większą chęć walki u dziewczyny. Kim on był? Czy będzie wstanie zaspokoić fanaberie jasnowłosej? Będzie chciał się z nią pobawić? Różne myśli nawiedzały Anemię, która to właśnie powstała na równe nogi, wierzchem dłoni wycierając wodę z ust. Chciała już tam być, chciała poznać tego osobnika i stoczyć z nim niezapomnianą walkę. Chciała się dowiedzieć, czy będzie wstanie ją pokonać i czy dostarczy jej wiele zabawy. 
Stop. Przede wszystkim musiała uzbroić się w cierpliwość. W jej oczach jarzyły się iskiereczki mordu... Ile będzie jeszcze czekać? Minutę, dwie? A jeśli się nie doczeka? Z pewnością będzie bardzo niezadowolona. W inny sposób zaspokoi swoje rządy, chociaż lepiej, aby tego nie robiła. Raczej źle będzie, jak zabije parę niewinnych osób, aczkolwiek jej przyniesie to dużo zabawy i przyjemności. 
Chrząknęła w dłoń, walcząc poniekąd z samym sobą. Nawet nie zauważyła tego, kiedy wyprzedziła swoich kamratów i będąc na samym tyle, była na samym przodzie. Stawiała ostrożnie stopy, kalecząc tym samym pięty oraz czując na brzegach zimną wodę. Nie zapominajmy, że była tutaj na bosaka. Mrużąc oczy, starała się wypatrzeć coś w oddali. Miała wrażenie, że jedna z sylwetek śmignęła jej przed oczami, ale nie była wstanie stwierdzić, czy to był facet, czy kobieta. 
- Nudzę się -wyrwało się jej z ust, całkiem nieświadoma tego, że to właśnie powiedziała. Powoli zaczynała głośno myśleć, a to oznaczało, że coraz bardziej była gotowa do walki. Krew w żyłach gotowała się do zadania wrogowi solidnych obrażeń, a ona sama chciała już poczuć zapach krwi czy nadchodzącej śmierci.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 25.01.15 17:50  •  Zdradliwe tunele - Page 6 Empty Re: Zdradliwe tunele
Woda. To była jego pierwsza myśl po bolesnym zderzeniu z lodowatą taflą. Kurwa, jebana woda! Dalej żyję, nie no lepiej być nie mogło. Zachichotał odruchowo, to był błąd. Całe szczęście stopy znalazły oparcie w kamienistym dnie i zdołały wypchnąć go na powierzchnię. Wynurzył się, parskając na wszystkie strony cieczą, którą się zachłysnął. Kiedy już udało mu się opanować oddychanie i ustabilizować pozycję, musiał zorientować się jak wygląda sytuacja.
Nie było różowo, właściwie był w dupie, w głębokiej, ciemnej, zimnej dupie. Karabin został na górze, odbezpieczony pm nie nadawał się już teraz do niczego, hełm co prawda złagodził kilka uderzeń ale zagubił się gdzieś po drodze, większość amunicji zamokła, papierosy przemoczone, wszelkie dragi bezużyteczne. A to były tylko straty w sprzęcie, który można przecież ukraść na nowo, gorsze były stłuczenia jakie w czasie tego absurdalnego lotu pośród odłamków załapał w okolicy karku, placów i lewego uda, dodatkowo trochę otarć i sporych rozmiarów guz, który momentalnie wyrósł na jego głowie. Niby niezbyt poważne obrażenia, ale przebywanie w zimnej wodzie, na pewno nie pomagało.
Dobra Philli, rozeznaj się w sytuacji, co robimy, kiedy lądujemy w ciemnych, mokrych miejscach? Wyciągnął rękę z wody i uniósł do góry. Musiał poczuć przepływ powietrza, upewnić się, że wszelkie próby wydostania się z tego bagna są jakkolwiek uzasadnione. Delikatny powiew musnął jego dłoń. Cholera! Jednak wyjście nie zostało zawalone, szkoda wystarczyło by poderżnąć sobie gardło i miałbym spokój.
Nauczony doświadczeniem najemnik zaczął pozbywać się zbędnego balastu, który nie tylko utrudniał by poruszanie się w wodzie ale i spowalniał czekającą go mozolną wspinaczkę do góry. Mp5 poszło na dno, tak jak torba w której znajdowała się większość jego rzeczy, wyjął tylko pozostałe granaty i przypiął do pasa, ostatecznie nic nie wiadomo. Opróżnił kieszenie płaszcza z wartościowych przedmiotów, głównie noży, które poupychał po kieszeniach, a następnie spuścił ten przemoknięty kawał ciężkiej skóry na dno.

Gdy skończył wydobył swój pistolet. Ach nie ma to jak M1911, wystarczy wylać wodę z lufy i powinien strzelać. Wstrzymał się chwilę z przełączeniem bezpieczników. Jaskinię wypełniły jakieś absurdalnie głośnie śpiewy i krzyki. Kurwa, miałem nadzieję, że wszyscy są martwi. Zabawa w kotka i myszkę pośród całkowitej ciemności i będą zanurzonym po pierś w wychładzającej organizm wodzie, była ostatnią rzeczą na jaką miał teraz ochotę. Między wargami umieścił zamknięty nóż motylkowy i celując w nieprzeniknioną ciemność przed sobą zaczął ostrożnie poruszać się jak najdalej od źródła hałasu, mając nadzieję, że natrafi na ścianę. Nie chciał się teraz bić, nie tutaj. Przedzierał się przez ciężką wodę, stawiając kolejne maleńkie kroczki, przed każdym dokładnie badając dno by nie wpaść w jakąś rozpadlinę. Powoli, ale jednak do przodu.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.02.15 1:20  •  Zdradliwe tunele - Page 6 Empty Re: Zdradliwe tunele
/Jako bezczelny MG, który nie chce pozwolić by akcja stała jak ta woda w jaskiniach, to pozwolę sobie nieco to pociągnąć. A przynajmniej się postaram.

Konfrontacja z wodą nie była przyjemna, o czym już mogli się przekonać wszyscy z wyjątkiem Abigail.
Wielu wyznawców Ao wiedziało, że pod górami Shi rozciągają się podziemne jeziorka, w naturalnie wydrążonych przez wodę grotach. Właśnie do jednego z takich zbiorników trafili nasi walczący - rozległej tafli (ok. 20 metrów długości), która stawała się coraz płytsza na dwóch przeciwległych skrajach. Pozostałe dwa ograniczone były skalną ścianą, tak stromą i śliską, że ciężko było się na nią wspiąć.

Upadek zabolał Hexa. Znalazł się on przy prawym brzegu, gdzie płycizna była o wiele rozleglejsza. Właśnie dlatego mógł wstać i iść, a ból jaki odczuwał we wszystkich gnatach jedynie nakręcał go jeszcze bardziej do śpiewania kolejnych piosenek, łaknięcia jeszcze większej ilości cierpienia. Jego własnego oraz innych, jego domniemanych ofiar. Ruszając w stronę suchego gruntu poczuł powiew powietrza. Było tam wyjście z groty, którym spokojnie mógł się dostać do Kościoła i pozwolić by pozostali się potopili. Pewnie usłyszałby, że wcale się tak nie stało gdyby na chwilę przerwał swoją szaleńczą wyliczankę: kaszel oraz plusk wody niosły się echem, po wodzie. A wszyscy wiedzą, że woda jest świetnym przewodnikiem dla dźwięku.

Luka znalazła się niemal na samym środku jeziorka. Wypłynęła na powierzchnię i dryfowała, starając się uspokoić i wyrównać oddech. Mogła zacząć płynąć, bądź czekać, że ktoś ją odnajdzie, co raczej było mało prawdopodobne. Wszystkie dźwięki się od niej oddalały, a przynajmniej tak mogło się wydawać. Jednak gdzieś w wodzie, zaraz przy dnie, majaczyły drobne światełka o złotym poblasku, kusząc i nęcąc by zanurkować i po nie sięgnąć. Niestety, nie oświetlały one niczego ponad taflą. Na razie.

Anemia także wylądowała blisko prawego brzegu, jednak w nieco głębszej części zbiornika. Śmiech obcego był tak kuszący, że opuściła swoich towarzyszy, nawet się za nimi nie oglądając, i popędziła za nim. Po chwili marszu także poczuła chłód, pieszczący jej mokrą skórę. Niedaleko było wyjście.

Philip oberwał znacząco, ponieważ wylądował niemal na brzegu. Lewym brzegu, o wiele szybciej opadającym w dół (a może rosnącym? zależało to od punktu patrzenia). Nie było piasku, który by zamortyzował upadek, a jedynie kamień i woda. Zanurzył się i wypłynął, zdając sobie sprawę z tego, że spokojnie może stanąć na nogach i iść. Niestety, lewe biodro zostało okrutnie poturbowane przez bliskie spotkanie z ziemią. Mięśnie się spięły, zapewne utrudniając walkę z oporem wody. Szedł jednak, aż dotarł do miejsca, gdzie było niemal sucho. Śpiew znacząco się oddalił, może jakieś dwadzieścia, trzydzieści metrów. Bliżej niosło się kasłanie znajomego głosu oraz chlupot wody. Jeśli spojrzał w stronę tafli, czy też spróbował skierować tam wzrok, zapewne także ujrzał na dnie, gdzieś zawieszone w eterze złote plamki światła. Niebo pełne gwiazd wprost pod jego nogami. Mógłby się zachwycać, gdyby nie usłyszał głosu, za sobą. A później jakaś ręka spoczęła na jego prawym ramieniu.
- Żyjesz jeszcze? Nie ruszaj się, dobrze? - To zdecydowanie był obcy głos.

Abigail źle oceniła odległość i zamiast objąć postać przed nią, jedynie złapała ją za ramię. Przez chwilę wydawał się jej nieco niższy, ale była to minimalna różnica. Pewnie stał na jakimś kamieniu. Poczuła pod palcami mokrą skórę. Koszula Hexa najwyraźniej gdzieś wyparowała. Może zdjął ją by wygodniej mu było dopłynąć do brzegu? Gdzieś pod palcami zamajaczyło ramiączko od podkoszulka. Szkoda, że było tak ciemno, nie mogła być niczego pewna. Śpiew za to niósł się po całej grocie tak bardzo, że ciężko było sprecyzować skąd dokładnie dobiega i dokąd się kieruje. Piosenka brzmiała przed nią, za nią i ogólnie dookoła. Wszędzie.


Notatka od MG: Pamiętajcie o egipskich ciemnościach, nie widzicie nawet ręki jak sobie pomachacie przed oczami.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.02.15 16:22  •  Zdradliwe tunele - Page 6 Empty Re: Zdradliwe tunele
Zimno... Zimno mroziło jego ciało do kości... Zimno mroźnej wody... Ból... Taaak... Więcej bólu... Całe jego ciało odczuwało te niesamowite, bliskie ekstazy uczucie lodowatego i gorejącego niczym ogień piekielny zarazem bólu. Więcej... Jeszcze więcej... Proszę, jeszcze więcej... To jak orgazm, rozlewający się po całym ciele. Nie odbierajcie go. Dajcie go. Więcej... Więcej... Więcej...
Przez kilka chwil zachowywał ciszę, gdy z niemal zwierzęcym pragnieniem chłeptał krew z własnego przedramienia, wciąż obracając w drugiej dłoni sztyletem. Kręcił nim szybko, aż dziwne że nie ranił się w ten sposób. Chyba to kwestia wprawy...
"Jeszcze tylko kilka, krótkich łyków... Proszę... Nie zawódź mnie, moje ciało..." - Daj mi krwi... Chcę jej... Więcej... Jeszcze... - Wciąż był to bełkot samemu do siebie, acz nie ukrywał się z nim. Mówił to wyraźnie, acz szybko, jakby jego własne tętno i oddech przyśpieszało z każdą chwilą... Nie. Tak było. Każda chwila w mroku, każda chwila promieniującego z kończyn i kości bólu była co raz doskonalsza. Więcej... Więcej... Jeszcze trochę... Jeszcze trochę...
Szedł wciąż w kierunku płycejącej wody, chcąc znaleźć drogę na suchy (powiedzmy) ląd. Kiwał się na boki, w rytm czegoś, co mogło mu kręcić się po głowie, lecz w tym wypadku nie wymawiał tego na głos. Milczał, co w sumie nawet pomogło mu nieco. Mógł lekko skojarzyć kto, gdzie, z kim i jak... A wyglądało na to że wszyscy są za nim. A przed nim jest wyjście.
Och...
Jak miło. Jak przyjemnie. Czując powiew powietrza z lokalizacji przed nim, powstrzymał się od kolejnych kroków, a także kolejnych łyków krwi.
Uśmiech...
Uśmiech zdobił w ciemności jego wykręconą od obłędu w tej chwili twarz. Jeśli wyjście jest tam...
Wszyscy przyjdą do niego...
Po raz kolejny ściany groty i tafla wody poniosła jego obłąkańczy, lunatyczny śmiech. Nie brzmiał w sumie tak paskudnie - był całkiem ładny, ale przesyty na wskroś nieludzkim obłędem, wciąż rosnącym w nim, niczym wskazówka w pomiarze ciśnienia powietrza, która już po chwili miała całkowicie zniszczyć miernik. Odwrócił się, i ponownie jego głos donośnie zaczął obwieszczać pewne słowa.
- Belial, Behemoth, Beelzebub, Asmodeusz, Szatan, Lucyfer, Gabriel, Michał, Zachariusz... Żadne z tych imion już nie przetrwa! Ao wypleni każdy skrawek tego tałatajstwa! - Mówiąc to, szedł powoli... W bok. Dokładnie ujmując - w prawo, dalej brodząc w płyciźnie wody. Dlaczego? Jeszcze nie było to do końca wiadome... Nie do momentu gdy przestał mówić i przyklęknął w płytkiej wodzie, dotykając wolną, krwawiącą dłonią tafli wody... I ponownie śpiewając. Tym razem jednak coś innego. Jego głos stał się nieco bardziej "uduchowiony", donośny, na swój sposób... Przyjemniejszy. Jego głos maskował... Chlupot wody, i ostatnie chwile gdy jeszcze korzystał ze swoich mocy.

-

Since dawn of time the fate of man is that of lice
Equal as parasites and moving without eyes
A day of reckoning when penance is to burn
Count down together now and say the words that you will learn...

H A I L  A O !



Przez czas swojego śpiewu skutecznie maskował zamiary tego, co czynił. Jego moc pozwalała mu na wielokrotnienie tego, co miał w zasięgu ręki... I to właśnie robił. Jego lewa dłoń stawiała swoistą "ścianę" z wody, z czterech kierunków, a prawa tworzyła jej więcej... I więcej... Mimo to jednak nie mógł utrzymać całej "wody" na wodzy, więc inni (o ile dał radę wywołać ten efekt) mogli odczuć jak poziom wody nieznacznie się podnosi, w trakcie jego mowy...
Aż do momentu, gdy wykrzyczał ostatnie słowa, a prawa dłoń została odrzucona w tył, powodując że trzy ściany wody przestały się "tworzyć" w górę i popłynęły z prądem pozostałej, wodnej masy, tworząc... Cóż. Swoiste podziemne, mini-tsunami, o ile jeszcze na to zdążył. Powinien...
Choć ten wyczyn nie był łatwym i prostym dla niego, co też można by było po nim zauważyć, gdy po uwolnieniu "fali" w przód ostatnia ściana wody tworzonej "w górę" padła, a sam dżin opadł na kolana, ciężko dysząc i łapczywie chwytając każdy oddech powietrza...
Fala, którą miał w planie stworzyć, miała popłynąć we wszystkich kierunkach poza tyłem, albo wymywając wszystkich, albo rozbijając masą wody o skały... Pod warunkiem że to się udało. Jeśli nie... Cóż. Chociaż pośpiewał...
Woda jednak, tuż po uderzeniu o skały i wywaleniu ludzi na "mielizny" by zwyczajnie... Zniknęła. Wyparowała, jakby nigdy nie istniała, nie zostawiając po sobie żadnego śladu, oprócz wilgotnych skał, obić i wilgoci na ubraniach innych. Poszło we wszystkich...
Ale co z tego... Jest zadowolony z rezultatu...
- Bądźcie gotowi na piekło... Albowiem pragnę was... Bardziej niż jakikolwiek diabeł może zapragnąć waszych dusz... Chodźcie do mnie... Bliżej... Bliżej... Bliżej... BLIŻEJ! PRAGNĘ WASZEJ KRWI I SMAKU WASZYCH CIAŁ! - I znów w całej jaskini pobrzmiał jego lunatyczny śmiech...
Tak miły...
I tak nieprzyjemny zarazem...

Moc kreacji - ostatni post, 3/3. Mini-tsunami w planie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 08.02.15 12:31  •  Zdradliwe tunele - Page 6 Empty Re: Zdradliwe tunele
Brak pewności, gdzie była reszta, roznoszący się wszędzie śpiew i śmiech Hexa i całkowita ciemność nie były niczym przyjemnym. Miała wielką ochotę uczepić się dżina i wylecieć stąd. Jak najdalej. Potem by się dowiedziała, dlaczego jej urocza mordka zaczęła się tak dziwnie zachowywać, postarałaby się go jakoś uspokoić. Z każdą chwilą jego śmiechy i śpiewy były coraz bardziej przerażające i irytujące zarazem, a anielica chciała, aby przestał. Nie było raczej szans, aby zwykłe "Hex, ogarnij się" wystarczyło, więc najpierw musi go znaleźć.
Ale jak, kiedy musiała siedzieć w tych ciemnościach? Nie mogła nawet zobaczyć swojej dłoni, co dopiero szalonego dżina.
Coś nie tak wyszło w jej obliczeniach. Dobrze pamiętała wzrost dżina i mniej-więcej wyczaiła, gdzie były jego nogi, więc coś się nie zgadzało. Poza tym, poczuła pod palcami skórę, a nie materiał. Potem dopiero wymacała jakiś skrawek, ale nie pasował do koszul, był raczej jakimś podkoszulkiem. A Abigail miała już okazję zobaczyć, co dzisiaj miał na sobie Hex, więc podkoszulek jak najbardziej odpadał. W takim razie... Kim był osobnik przed nią? Musiał być jednym z atakujących najemników, którzy przyszli dzisiaj do świątyni. Miała nadzieję, że nie był narwanym szaleńcem, który chciał walczyć w takich warunkach. Delikatnie przejechała swoimi palcami po rękach nieznajomego, aby trafić na dłonie, na których potem zacisnęła swoje, w celach ograniczenia możliwości ruszania nimi. Potem też delikatnie wbiła się paznokciami w skórę, aby unieszkodliwić go, unieruchomić. Na upewnienie też zamroziła je.
- Przez pewną chwilę nie powinieneś w ogóle mieć możliwości ruchu. - powiedziała ciszej do niego, niezwykle spokojnym głosem. Przynajmniej starała się tak brzmieć - Jesteś jednym z atakujących, tak? Mam nadzieję, że jesteś na tyle rozgarnięty, aby nie chcieć walczyć w tych ciemnościach. A i raczej nie chcesz skończyć jako lodowy posąg. Jeżeli będziesz się zachowywać - uratuję Cię. Przynajmniej spróbuję.
Aktualnie dalsza walka nie miała sensu, bo i tak by się rzucali na ślepo, a i sam nowy znajomy nie miał już za bardzo możliwości ruchu. Powinien się posłuchać. Anielica zaczęła ponownie nasłuchiwać, jakby chciała znowu wyłapać głos Hexa. Przed nimi raczej nic nie było - a i głos jakby się oddalił, więc musiał być w miarę daleko. Złapała nieznajomego mocniej w pasie, po czym lekko go uniosła i zaczęła się cofać.
- Jesteś pewnie lepiej ogarnięty w takich sytuacjach, nie? - spytała, mając nadzieję, że najemnik jej odpowie. Cisza ją zaczynała dobijać. - Może umiesz po podmuchach powietrza, gruncie pod nogami wyczaić, gdzie może być wyjście? Cokolwiek? Wolałabym mieć pewność, że nie zaciągnę nas na ściany.
Ściany to nic w porównaniu z wodą, która zaczęła się dziwnie podnosić. Hex ponownie zaczął śpiewać, więc Abi na chwilę zatrzymała się i odwróciła. Nic nie widać, nic. To było irytujące. Bardzo. W dodatku trzymała wroga, który mógł wykorzystać jej dobroć, albo spróbować ją zaatakować, co byłoby dla niego problemem. Przymrożony, ma ograniczone ruchy - i co dalej? Nogą nie kopnie, szarpanina raczej zaszkodzi jemu, a nie Abi. Tak czy siak, słuchała dalej. Woda zaczęła szaleć. Hex wykrzyczał "Hail Ao!", przez co woda w ogóle chyba chciała ich zatopić.
Czekaj.
Nie mówcie, że podniósł poziom wody. Ale po co? Abi natychmiastowo poleciała tak wysoko, jak się tylko dało, kiedy woda zaczęła się burzyć i wydawać dźwięki, przypominające falę tsunami. Leciała szybko, najwyżej, jak się dało, aby nie dać się w razie czego zmyć. Trzymała też dalej Philipa, starając się i jego utrzymać przy życiu, z daleka od wody.
- Hex, do cholery jasnej! - wydarła się w końcu, straciwszy całą cierpliwość - Ogarnij się, skończony debilu, bo jak Ao kocham, znajdę granaty i cisnę nimi w Ciebie na obudzenie!
Nie miała ochoty dalej się bawić w nie-wiadomo-co w ciemnościach. Odstawić najemnika na ziemię, dorwać Hexa, zwiać, ogarnąć - to wszystko, co chciała zrobić. To było dużo?

Ograniczenie ruchów, post 1/2. Cel: Philip.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 09.02.15 19:01  •  Zdradliwe tunele - Page 6 Empty Re: Zdradliwe tunele
- Jezu - jęknęła, kiedy przez kolejny spazm kaszlu do nosa dostało jej się trochę zimnej wody. Chciała tylko dotrzeć do brzegu i uspokoić się. I żeby ten przeklęty, niewidoczny w ciemnościach świr zamknął mordę. Od jego śpiewu nie przechodziły jej ciarki po plecach, ale też traciła orientację w terenie - echo w jaskini było wyjątkowo silne i dźwięki dochodziły do niej ze wszystkich stron.
- Zamknij się wreszcie, co? Mam cię za... - pełen wściekłości krzyk został przerwany kolejną falą kaszlu. Życie. Luka miała wrażenie, że zaraz wypluje sobie płuca, co właściwie powitałaby z radością. Może wreszcie przestałaby czuć ten męczący ucisk w piersiach?

Nagle koło niej w ciemnościach rozbłysły blade światełka. Świetliki? Być może, zakładając, że świetliki potrafią oddychać pod wodą. Luka przestała płynąć i przepełniona dziwną fascynacją zaczęła im się przyglądać. Z jakiegoś powodu na chwilę zapomniała o trwającej walce, skupiła się tylko na tańczących plamkach.

Miało to swoje dobre i złe strony. Odwrócenie uwagi od swojego kiepskiego położenia pozwoliło jej choć trochę uspokoić oddech; może tym razem obejdzie się bez panicznego brania leków (które, miała nadzieję, nie zamokły mimo przymusowej kąpieli, bezpiecznie opakowane w plastik). A te złe? Cóż, pływała właśnie koło jedynego w jaskini źródła światła. Nawet, jeśli było takie słabe, ktoś z wrogów na pewno będzie mógł ją dostrzec, jeśli tylko odwróci się w stronę jeziora.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 11.02.15 21:16  •  Zdradliwe tunele - Page 6 Empty Re: Zdradliwe tunele
Nawet nie zauważyła, kiedy oddzieliła się od swojej grupy. Nie słyszała Luki, nie czuła obecności Philipa. Teraz dla niej oni nie istnieli, bowiem w jej głowie odbijał się głos. Głos, który był wypełniony szaleństwem, obłędem i zabawą. Był on niesamowity sam w sobie. Kim on był? Jak długo będzie musiała iść przed siebie, aby w końcu na niego trafić? Czy to coś aż tak bardzo zainteresowało Anemię?
Szła przed siebie jak zaczarowana. Jakby ten krzyk, śmiech, obłęd był miodem dla jej uszu. Innych to irytowało, ją zaś fascynowało. Sama wpadła w swój własny trans. Nie myślała o niczym innym jak o zabawie. Chciała go spotkać, chciała się w końcu zabawić. Czy zbyt wiele żąda? Dlaczego musi tyle czekać? Krew, chaos, krew, śmierć, krew... więcej krwi... Więcej!
Kąciki ust jej drgnęły. Zaraz wargi wykrzywiły się w szaleńczym uśmiechu, a czerwone oczy wypełnił chaos. Oddech przyśpieszył, adrenalina skoczyła, a ona powoli zaczęła tracić zdrowe zmysły. Nie myślała już racjonalnie. Chciała... Chciała wojny. Chciała mordu i rozlewu krwi. Chciała tylko zabawy, nic więcej. Ale czy oni będą chcieli bawić się razem z nią? Jeśli nie... jeśli nie zechcą się z nią bawić... Czy będzie musiała kogoś ukarać w zamian? Pewnie taak.
Ciemność w tym momencie była najlepsza. Nieważne, że przez nią nie dało się nic zobaczyć, ale była klimatyczna, a zarazem pozwoli na jeszcze więcej miłych niespodzianek. Woda zdążyła obmyć jej rany, ale i tak czuła woń swojej krwi. Mimowolnie uniosła ranną rękę, kosztując językiem czerwonej cieczy. Wyszczerzyła żółtawe kły czując ten smak. Przyjemny dreszcz obszedł ciało kobiety. Ach, był taki wspaniały... Szkoda tylko, że musiała być to jej krew. Bardzo chętnie skosztuje jakiejś innej, trzymając w dłoni oderwaną głowę od całego tułowia. Ten obraz był najbardziej apetyczny dla niej.
Woda sięgała jej gdzieś do kolan. Do czasu. Widząc ogromną falę wody, która zmierzała ku jej osobie (i nie tylko), mimowolnie wybiła się w górę, choć pod naporem wody było to nieco trudne. Zaczęła szybować na wysokości dwóch i pół metra, bo latać nie umiała, do momentu, aż cała fala przeszła. Wtedy zeszła na ziemię, kalecząc swoje stopy o ostre, małe kamyczki. On nadal była w transie, nadal chciała go już spotkać. Od czasu do czasu mamrotała coś do siebie, śmiała się i chichrała. Aż ostatecznie...
- Pragnę Cię, chcę zabawy. Chcę się bawić, duuużo zabawy. Bawić, bawić, bawić, BAWIĆ! Idę, aby móc się zabawić! Bo chcę duużo zabawy. Zabawa, bawić, krew, tak... - nuciła, a od czasu do czasu wyrwała się jej głośniejsza tonacja, która odbijała się od ścian groty.
Ostatecznie przestała iść, a pobiegła. Głos stopniowo nasilał się, aż w końcu ujrzała go. To musiał być on, innej opcji nie było. Siedział na ziemi, cały wypełniony obłędem. Oczy jej rozbłysły, a uśmiech poszerzył. Nie interesowało ją to, że właśnie dotarła do wyjścia. Ważne, że dotarła do niego. Zaśmiała się szaleńczo na cały głos, zaraz po tym rozcinając sobie przedramienia o jakieś skały. Z krwi wytworzyła coś na wzór ostrzy, które wystawały jej z tych przedramion. Z pewnością były diabelsko ostre.
- Pobaw się ze mną! - krzyknęła w jego stronę, w tym samym czasie ruszając na Hexa. Dosyć szybko znalazła się przy ciele jina i od razu zrobiła zgrabne cięcie, które przy dobrym refleksie można spokojnie uniknąć. To wszystko zajęło jej niecałe 10 sekund. Nie przeszkadzał jej chłód - do tego była już przyzwyczajona. Ciemność też nie sprawiała już aż takiego problemu jak na samym początku. Włosy lepiły się jej do ciała, a ona miała szaleńczy wyraz twarzy oraz oczy, które również były wypełnione obłędem i pragnęły krwi, dużo krwi. Jeszcze do tego czerwone... Niesamowity widok. Aż krew w żyła stygła, kiedy ktoś jej teraz spoglądał w oczy.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 6 z 12 Previous  1, 2, 3 ... 5, 6, 7 ... 10, 11, 12  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach