Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 4 z 17 Previous  1, 2, 3, 4, 5 ... 10 ... 17  Next

Go down

Pisanie 13.02.14 1:57  •  (S) Zniszczony plac koszar.  - Page 4 Empty Re: (S) Zniszczony plac koszar.
Ezra nie mógł powstrzymać się przed cichym prychnięciem na słowa Yunosuke. Ma ćwiczyć cierpliwość? Dobre sobie. Chociaż... już to kiedyś słyszał od jednej osoby. Od małej gnidy, która nie raz mówiła, by Ezra był cierpliwy. Aż się lekko uśmiechnął na samą myśl. Dzieciak zapewne gryzie ściany z tęsknotą za nim. To nie tak, że Ezra brał go na przetrzymanie. Po prostu tak... było. Zjawiał się w najmniej oczekiwanych chwilach. I widział tą radość malującą się na jego twarzy.
W sumie dawno nie był u niego. Spojrzał na swoją dłoń i lekko poruszył palcami. Ciekawe jak sobie dzieciak radzi...
Oderwał wzrok od palców i przeniósł go na Yunosuke, który wreszcie postanowił się pożywić. To dobrze. Niech je, może nabierze nieco sił do dalszej walki w swej egzystencji. Ciekawe, czy Yunosuke rzeczywiście był sam, czy miał kogoś innego. Może nie tyle co wątpił w niego, ale spoglądając na niego, na jego wymiary i zachowanie, podejście do życia i innych bzdet, przypuszczał, że nie mógł być sam. Inaczej nie przetrwałby.
Kolejne słowa, jednakże tym razem wypowiedziane w zupełnie innej tonacji. I może dlatego Ezra postanowił jednak mu odpowiedzieć, a nie przemilczeć bądź inaczej się zachować. Mniej przyjemnie. Przechylił lekko głowę spoglądając z lekkim znużeniem na jego poruszający się ogon.
- Może i jestem. - odparł odnośnie bycia sadystą. Drugą część przemilczał. To, że rzucił się na niego, sam nie mógł do końca pojąć. Może było to spowodowane jego, w pewien sposób, słabością do słabszych od niego. A może dlatego, że Ezrę, nawet podświadomie, ciągnęło do tego, co jest inne. Czegoś, co go zainteresowało i w pewien sposób wywarło wrażenie. A Yunosuke samym faktem bycia mutantem zapulsował. Był inny niż ta cała zgraja pieprzonych lemingów czy skrzydlatych pachołków Boga. Egzotyczny. A Ezra lubił poznawać nowe osoby.
Ezra zapalił kolejnego papierosa i wydmuchał dym w górę. Po jego twarzy błąkał się leniwy uśmiech.
Zrób coś tym
Oj tak, zamierzał coś z tym zrobić. Ale nie tu, nie przy Yunosuke. Podszedł do kota i kicnął za nim, obejmując go ramieniem.
- A zamierzasz mi w tym pomóc? - zapytał zaczepnie, aczkolwiek nie zamierzał czekać na odpowiedź. Jego dłoń z ramienia przesunęła się na głowę chłopaka i przesunął po czerwonych włosach, zahaczając lekko opuszkami o jego kolczyk.
Mężczyzna podniósł się i wyrzucił dopalonego do połowy papierosa, po czym przydeptał go ciężkim butem, gasząc.
- Dbaj o siebie bezdomny kocie. A nóż, będzie nam dane ponownie się spotkać. - powiedział cicho, posyłając ostatnie spojrzenie Yunosuke, jakby chciał zapamiętać każdy szczegół jego twarzy, po czym odszedł, pozostawiając go samego z sarną oraz swoich szkarłatnym płaszczem.


[zt->mendko, nadchodzę~]
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.02.14 15:47  •  (S) Zniszczony plac koszar.  - Page 4 Empty Re: (S) Zniszczony plac koszar.
Chciał odpowiedzieć na jego słowa, ale nie zrobił tego. Wyjątkowo wstrzymał się od dalszej prowokacji, która mogłaby zaprowadzić na niebezpiecznie granice igrania ze śmiercią, z którymi i tak ciągle sobie pogrywał z zabawką. Zerknął na niego, kiedy wspomniał o ponownym spotkaniu. Oh, to już? No cóż, nie będzie go zatrzymywał. Szkoda w sumie, choć to spotkanie i tak było dobrą rozrywką na te parę godzin. Wziął kilka kęsów sarniny, zaraz po tym jak skinął na jego słowa i machnął ręką w pożegnalnym geście.
Wow, nie umarł. Tym razem udało mu się przeżyć to jakże ciekawe spotkanie. No i nawet nie ucierpiał jakoś zbytnio. Potarł uderzony policzek i syknął cicho. Bolało, ale przynajmniej udało mu się wywinąć od poważniejszej krzywdy. No i kto by pomyślał, że w ten nudny dzień natrafi na zboczeńca pedofila ze słabością do kotów i osobliwymi fetyszami? Niewiarygodne, doprawdy.
No i ta przedziwna zależność, która sprawia, że każda nowo poznana osoba chce go zabić lub zgwałcić...
Eh. Spojrzał na płaszcz pozostawiony przez Ezrę i szarpnął kłem wargę. Jeszcze raz obejrzał się w kierunku, w którym odszedł, ale nic nie powiedział. Sylwetka mężczyzny majaczyła w oddali i gdyby chciał mógłby go bez problemu dogonić i zwrócić własność, ale nie chciał. Przyda mu się takie okrycie, a skoro brunet się o nie nie upomniał, to znaczy, że nie przeszkadza mu jego strata. Dobrze wiedział, że nie ma nic za darmo, ale nie obchodziło go to w tej chwili. Zarzucił płaszcz na siebie, dalej kucając obok mięsa. Wyglądał teraz jak istny Czerwony Kapturek.
Same pozytywy z tego spotkania wynikły. No, prawie. Może jakby nie ten zbity policzek i próba gwałtu to byłoby milej, ale hej, i tak nie było źle. Zagarnął parę fantów. Nowe ubranie, sporo jedzenia. No, ale czas się zbierać. Nie będzie tu tkwił przecież sam. Zabrał tyle mięsa, ile tylko mógł i ruszył w swoją stronę.
W stronę Słońca~!

[zt]
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 16.02.14 20:43  •  (S) Zniszczony plac koszar.  - Page 4 Empty Re: (S) Zniszczony plac koszar.
- No, młody, chcesz trochę zarobić?
Dostarczyć tą paczkę klientowi.
O nic nie pytać.
Nie zaglądać do środka.
Połowa zapłaty teraz, druga połowa gdy gruby upewni się, że zadanie wykonane.
Gruby tam nie będzie szedł. Gruby jest już za stary na takie wycieczki. Ale taki młody facet powinien wyjść bez szwanku. Poza tym, chce zarobić, prawda?

*  *  *  *  *
Gdyby nie to, że od kilku dni nie było roboty, od razu by spasował. Ale kieszenie robiły się coraz lżejsze - właściwie, nie licząc multum rozmaitych drobiazgów i innych pierdółek, które je zagracały, były już całkiem puste. Z resztą - sam fakt, że miejsce jest skażone tylko podwyższał stawkę...
Tylko dlaczego to musiały być akurat koszary?
Czekał od dobrych kilkudziestu minut.
Kilkudziestu minut, które ciągnęły się wieczność. Tutaj każdy szmer, każdy tupot szczurzych stópek o mało nie przyprawiał go o zawał serca. Teraz już nie wiedział, czy zimno mu ze strachu, czy po prostu przez kilkustopniowy mróz. Gra była warta świeczki, czy jak to się tam mówi, ale co mu z zapłaty, jeśli nie wróci? Chociaż sądząc po minie zleceniodawcy, to ten grubas najwyraźniej na to liczył.
O nie...
Zapłaci mu.
Zapłaci mu, a zaraz potem odzyska część pieniędzy i sprzeda mu to obrzydliwe jedzenie barowe, którym Al zapcha się na kilka następnych godzin.
Tak.
Nagle zza ruin przeciwległego budynku wyłoniła się potężna postać o sylwetce niedźwiedzia. Mężczyzna - bo raczej trudno byłoby znaleźć kobietę o takiej posturze - sprężystym krokiem podszedł prosto do Ala, zatrzymał się około metra od niego i wymruczał zapytanie o przesyłkę.
Faktycznie przypominał niedźwiedzia. Nawet nie chodzi o wzrost. Jego rysy twarzy były dziwnie zezwierzęciałe, a bujne bokobrody i krzaczaste brwi tylko potęgowały wrażenie, że ma się przed sobą dwumetrową, futrzastą bestię.
Chłopak, przybrawszy kamienną twarz, wyciągnął w stronę olbrzyma rękę z niewielkim pudełeczkiem. Niedźwiedź rzucił mu uważne spojrzenie, po czym zabrał paczkę.
- Dzięki - rzucił, chowając "towar" pod kurtką.
Al, ciągle czując, jak żołądek podchodzi mu do gardła, odchrząknął i cicho odparł, że nie ma sprawy. Wielkolud kazał pozdrowić grubego, po czym ruszył w swoją stronę, pomrukując coś pod nosem.
Teraz jedyną rzeczą, jaką chciał zrobić czarnowłosy, było wydostanie się stąd. Po wykonaniu kilku kroków stwierdził jednak, że jego nogi zmieniły stan skupienia na jakąś galaretę, bo trzęsły się, jakby zostały pozbawione wszystkich kości.
Musi usiąść.
Rozglądnął się.
Beczka? Niech będzie.
Dobra, siedzi.
Już, uspokój się, głupi organizmie.
Niedźwiedź go nie pożarł, ale to miejsce na pewno znajdzie kogoś mniej pokojowego, jeśli szybko się stąd nie wyniesie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 17.02.14 15:33  •  (S) Zniszczony plac koszar.  - Page 4 Empty Re: (S) Zniszczony plac koszar.
No dobra.
Nie dostał żadnych zleceń, kasy ma dość, by przeżyć. Jako takich wrogów też (chyba) nie ma. Po co siedzieć w ciemnej norze i się nudzić, skoro można też wyjść na spacer i poobserwować? Może coś ciekawego do roboty się znajdzie.

Z takim właśnie postanowieniem Gavran wyszedł z Kryjówki DOGS i bez celu zaczął łazić po Desperacji.  Miał na nogach schludne, lecz dość wysłużone już glany. Ubrał jakieś długie spodnie, strzępki materiału, zwane kiedyś koszulą oraz kurtkę. Trochę zimno było, ale da się przeżyć.
Mijając bar, spojrzał swoim zwyczajem w niebo. Same chmury, ani kawałka słońca. Miał ochotę zamienić się w kruka.
Polatać.
Pokrakać.
Poobserwować ludzi. Właściwie to nie ludzi, skoro większość żyła jak zwierzęta. Potwory. Tak, to dobre określenie na Wymordowanych. W sumie Gavran przecież był jednym z  nich. Sam zabijał i kradł, ale jak inaczej można byłoby tu przeżyć? Wyobraził sobie swoje życie w Mieście - 3. Z tego co słyszał, ludzie tam byli dość... Hm. Inni od Wymordowanych. Nie mieli żadnych dodatkowych macek czy ośmiu uszu. Zależało im na wyglądzie, a większość czasu spędzali na rozrywkach, imprezach i zabawach. Nie musieli się zastanawiać, czy przeżyją następny dzień. Gavran uśmiechnął się lekko. Oczami wyobraźni zobaczył siebie jako statecznego obywatela, w czystych ciuchach i przestronnym domu.  Postać Gavrana i luksus - to się wyklucza, nie pasuje do siebie.
Był tak pogrążony w rozmyślaniach, że nie zwracał uwagi na to, gdzie idzie. Z czeluści umysłu obudziła go... grawitacja. Potknął się o jakiś kawał betonu, czy co to za cholerstwo było i najzwyczajniej w świecie wyrżnął się na ziemię. Stłumił przekleństwo i zaczął wstawać, jednak po chwili sobie uświadomił, co ta wielka ilość kamieni i innych pierdół oznacza.
Koszary.
Miejsce, gdzie Wymordowani wszelakiej maści przychodzili się bić.
Oj, nie dobrze.
Gavran szybko wstał i syknął na widok poranionych dłoni. Natychmiast się rozejrzał wokół. Co jak co, ale Gav to mordować, a już nawet się bronić to nie umie. Jedyną formą uratowania swojej skóry jest błyskawiczna zamiana w kruka i ucieczka.
Zerknął na wielkie kawały betonu, zaschnięte plamy krwi, jakiegoś Wymordowanego siedzące na beczce, drut... CHWILA, CO?!
OJOJ, NAPRAWDĘ NIE DOBRZE.
Chłopak, którego spotkał, miał jakieś 20 lat. Nie wyglądał na jakiegoś dryblasa, ale pozory mylą. Skoro siedział w miejscu, jakim są Koszary, musiał umieć się bić. Teraz pytanie: Czy ten Wymordowany ma zamiar go zabić, czy da mu spokój? I najważniejsze - jakie ma moce, czyli czy da radę go złapać, gdy Gav zamieni się w kruka i wzniesie się do góry?
Gavran uniósł dłoń i mu pomachał. Może jakimś cudem ma słaby wzrok i uzna go za spóźnionego kumpla? Albo wroga, na którego właśnie czeka, pomyślał pesymistycznie Opętany.  Próbował zgrywać obojętnego, jednak w środku trochę się bał. Do tego jego gleba... to oczywiste, że tamten nie uzna go za jakiegoś niebezpieczniejszego przeciwnika.
Teraz trzeba poczekać na to, co zrobi nieznajomy.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 17.02.14 17:37  •  (S) Zniszczony plac koszar.  - Page 4 Empty Re: (S) Zniszczony plac koszar.
Spojrzał na drżące kolana i zmarszczył brwi. Dobra, bezużyteczne gluty.Trzeba wsta...
Poderwał się z miejsca, natychmiastowo protestując się do pełnej wysokości. No jasne. Pewnie, że ktoś musiał tu przyleźć.
Plecak. Gdzie on, do cholery...?!
A, tutaj.
Przerzucił bagaż przez ramię.
Już. Ewakuacja za trzy... Dwa...
W połowie kroku stanął jak wryty.
Macha mu? Zaraz...
O cholera.
Pomylił klienta?
Cholerajasnakurnamać. Gruby go zabije. Zabije jak psa, albo inne paskudztwo.
Jeśli się dowie.
Ale dowie się napewno.
Gruby zawsze wszystko wie.
Cholera.
- To kogo mam znaleźć?
- Nikogo. On cię rozpozna.
Niby jak?
Chwila refleksji.
- Nie zakładaj że będę brał od każdą fuchę.
Ale tym razem...

Nigdy. Więcej.
Skinął głową w stronę nadchodzącego człowieka, starając się sprawiać wrażenie, że to jego oczekiwał. Nic nie mówić. Poczekać. Cokolwiek powiesz, może być wykorzystane przeciwko tobie.


Ostatnio zmieniony przez Al dnia 01.03.14 16:49, w całości zmieniany 1 raz
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 17.02.14 20:17  •  (S) Zniszczony plac koszar.  - Page 4 Empty Re: (S) Zniszczony plac koszar.
Ciekawe, w jaki sposób mnie zabije.  Może będzie ciachać? Może pogryzie? Albo opluje kwasem?
Takie to myśli miał Gavran, gdy tamten spojrzał na niego i wstał. Hm, wyglądał na nieco... zdezorientowanego. Może grał?
Już, już miał uciekać, gdy... Chłopak skinął na niego głową. Chwila, chwila. Co?
To już Gav przygotowywał się na akcję, a tu taka neutralność? Nawet nie! Zareagował na niego dość pozytywnie. Rzecz jasna, było mu to nawet na rękę. Wszelka walka z góry oznacza przegraną dla kruka. Spojrzał dość tępo w stronę nieznajomego i zastanawiał się, o co tu chodzi.
Ding~
W tym momencie można było zobaczyć zapalającą się żarówkę w oczach Opętanego.
Cud.
Na jego twarzy zadrżał ledwo zauważalny uśmieszek "wpadłem na arcyzły pomysł". Jakimś cholernym cudem, tamten naprawdę wziął go za swojego kumpla. Chyba. Bo w sumie zaraz się spostrzeże, że przecież Gavran to jakiś nieznajomy. No, ale skoro to się udało, to może teraz też? Właściwie to mógł po prostu uciec, ale tak... Może dowie się czegoś ciekawszego.
Podszedł jak najnormalniejszym krokiem do chłopaka i spojrzał mu w twarz. Chyba troszkę się bał, chociaż próbował to ukryć.
- Siema. Spóźniłem się nieco, rozumiesz, ważne sprawy miałem na głowie. - powiedział, po czym spojrzał na niego wymownie.
Nie miał pojęcia, w jakim celu nieznajomy tu czekał. Uznał, że tak będzie najbezpieczniej. Może po prostu pogadają chwilkę... Właśnie, o czym?
Ding~
Kolejna żarówka. Właśnie. O czym mają rozmawiać? Może będzie po prostu potakiwał i inne? W każdym bądź razie, teraz się już nie wycofa. Ups.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 17.02.14 21:10  •  (S) Zniszczony plac koszar.  - Page 4 Empty Re: (S) Zniszczony plac koszar.
Kamienna twarz młodego mężczyzny. Kamienna twarz młodego mężczyzny, w którego wnętrzu wrze.
Uspokój się. Może nie zabije od razu. Może to nawet nie on. Nie. Nie bądź nim. Nie możesz mi tego zrobić. Gruby mnie zabije.
Podsumujmy.
Spóźnił się.
Jeśliby uznać za prawdziwy fakt, że po raz pierwszy Al zawalił dostawę, to tak - spóźnił się. I to bardzo, bo fałszywy niedźwiedź z lasu już wybył.
Ważne sprawy.
No tak, sądząc po wymownym tonie grubego, który autentycznie życzył mu śmierci, został wysłany prosto na spotkanie z tutejszym mafiozem, gangsterem, czy innym zabijaką. Ale ten tutaj na takiego nie pasował. Bardzo nie pasował.
Dlaczego on wygląda jak dziewczyna?
Jednak kto powiedział, że żeby mordować trzeba mieć krzepę zapaśnika i figurę zamrażarki? Może ma przed sobą skrytobójcę. Albo jakąś szychę z gangu.
Z taką posturą to raczej szyszkę.
Zapamiętać: nigdy więcej nie brać roboty w ciemno.
Dostarczyć tą paczkę klientowi.
O nic nie pytać.
Nie zaglądać do środka.
Połowa zapłaty teraz, druga połowa gdy gruby upewni się, że zadanie wykonane.

Zaraz.
O nic nie pytać.
Bez poufałości. Nawet najmniejszej.
"Siema. Spóźniłem się nieco, rozumiesz, ważne sprawy miałem na głowie."
To jest poufałe. Nawet tak niedoświadczony i antyspołeczny człowiek, jak Al jest w stanie to zauważyć.
Dziesięć do jednego, że to nie on.
Ale pomachał do niego.
Dziesięć do jednego - nie ma to, jak bezpodstawne statystyki. Ale tym razem trzeba zaryzykować.
No już, uśmiechnij się. Spróbuj się zachować jak przyjaciel.
To będzie trudne.
- Jasne, rozumiem.
Teraz wymyśl jakieś pytanie demaskujące.
- Tak w ogóle, kiedy się ostatnio widzieliśmy? Kawał czasu, co?
Nigdy, parszywy kłamco. No już, odpowiadaj.


Ostatnio zmieniony przez Al dnia 01.03.14 16:50, w całości zmieniany 1 raz
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 18.02.14 15:51  •  (S) Zniszczony plac koszar.  - Page 4 Empty Re: (S) Zniszczony plac koszar.
"Tak w ogóle, kiedy się ostatnio widzieliśmy? Kawał czasu, co?"
Hm. Mógł potwierdzić, zapytać, jak się wiedzie i inne. Ale w końcu nie może tego tak ciągnąć i ciągnąć, ten kiedyś się skapnie. Co zrobić?
Z bliska nieznajomy nie wyglądał na jakiegoś specjalnie uzdolnionego. Był taki... Taki o. Zwykły. Ale przecież często to właśnie Ci zwykli to największe skurwiele, prawda?
Mógł być bardzo niebezpieczny.
Lepiej po prostu uciec czy coś. To będzie najlepsze rozwiązanie. W końcu życie było mu mił... Chwila, nie, jednak nie było miłe. Ale w końcu jeszcze chwilę pobyć w tej jakże to "uroczej" Desperacji każdy by chciał~ Albo może...
Gavran cofnął się, zwiększając dystans do nieznajomego. Ostrożności nigdy nie za wiele, prawda?
- Tak naprawdę to za cholerę nie wiem, kim jesteś. Pierwszy raz Cię widzę, a znalazłem się tu kompletnie niechcący. Myślałem, że zapewne uznasz mnie za coś, co można upiec nad ogniskiem i zjeść, jednak nie wyglądasz mi na takiego. Chyba. Także, no sorry wielkie, ale nie jestem Twoim kumplem.
Wszystko to wypowiedział na jednym wydechu, wciąż z tą samą, obojętną maską.
Bo w sumie czemu nie powiedzieć prawdy?
Jeżeli się wścieknie, to Gav po prostu wzniesie się w niebo i ucieknie. Rzecz jasna, tamten mógł umieć coś, co może krukowi przeszkodzić, ale jest za małe prawdopodobieństwo.
Znów troszkę powiększył dystans i oczekiwał na odpowiedź. Chyba się zdziwi. Do tego pewne, że wścieknie. Bo przecież oszukał tego chłopaka. Chociaż w Desperacji ludzie... Ekchm, przepraszam! Potwory to cały czas kłamią. Kradną, zabijają, podsłuchują i inne.

Przepraszam za krótki post. :c
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 18.02.14 17:58  •  (S) Zniszczony plac koszar.  - Page 4 Empty Re: (S) Zniszczony plac koszar.
No jasne.
Wyraz twarzy zmienia się w tempie przeskakującej klatki na taśmie filmowej. Teraz w miejscu uśmiechu widnieje jedynie grymas rozdrażnienia.
- Świetnie, że mnie w końcu uświadomiłeś. W końcu widzę cię pierwszy raz w życiu, nie zauważyłbym, że cię nie znam. Wielkie dzięki.
Sarkazm leje się strumieniami, a mówca błyskawicznie zwiększa dystans od nieznajomego, nie spuszczając z niego czujnego spojrzenia.
Kumpel?
Nie w tym życiu.
Z ust Ala wydostaje się prychnięcie, po czym marszczy brwi i rzuca "byłemu kumplowi" mordercze spojrzenie. Przez te nerwy od razu zrobiło mu się gorąco.
Po cholerę machasz do obcego człowieka.
Jakim cudem ty jeszcze żyjesz?
Jakim cudem ja jeszcze żyję?
Jak w ogóle można zakładać, że ktoś weźmie cię za swojego kumpla, kiedy widzi cię pierwszy raz w życiu?
I czemu wyglądasz jak dziewczyna?

Po chwili orientuje się, że wszystkie swoje żale już wyrzucił tamtemu w twarz.
- Kim ty jesteś?
A teraz hipotetyczny zwrot akcji.
Okazuje się, że ma przed sobą płatnego zabójcę. W końcu jest na tym świecie kilka osób, które chciałyby się go pozbyć. Pierwsza scena: zdziwienie i niedowierzanie ofiary. Druga scena: krwawa plama na śniegu i martwe ciało porzucone przez duszę. Rzut na siną twarz, zbliżenie na puste oczy i po trzech sekundach ekran ciemnieje.
Z resztą - zadał to pytanie, jakby tożsamość chłopaka była mu do czegokolwiek potrzebna. Co, jeśli to jego ostatnie słowa? Miałby je zmarnować na takie... coś?
Idiotyzm.
To zupełnie nie w jego stylu.



/no problem/



Ostatnio zmieniony przez Al dnia 01.03.14 16:51, w całości zmieniany 1 raz
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 18.02.14 18:58  •  (S) Zniszczony plac koszar.  - Page 4 Empty Re: (S) Zniszczony plac koszar.
To było oczywiste, że się wkurzy. Na jego miejscu każdy by się wkurzył. No, chyba oprócz niektórych aniołów.  
Gavran i tak się zdziwił. Spodziewał się, że jakoś tak bardziej... wybuchnie. Zacznie krzyczeć i próbować wbić krukowi sztylet/pazury/mackę w serce. Ale to dobrze.
Tyle pytań! Nad tym, jakim cudem jeszcze żyje, sam się zastanawiał. Jednak zirytowały go trochę te pytania. Właściwie chodziło tylko o te jedno, ostatnie zdanie. Czemu wyglądasz jak dziewczyna? Nawet nie wiecie, jak często Opętany był porównywany do dziewczyny. Ileż to mężczyzn, a nawet i kobiet go zaczepiało na ulicy! Niektórzy nawet nie mogli dopuścić ego do świadomości, iż Gavran żadną panienką  nie jest, a facetem z krwi i kości. Takie sytuacje mogą już być naprawdę nużące.
- Kim ty jesteś?
Oooo. Czyli na pewno nie wybuchnie. To dobrze, bardzo dobrze.
Chyba, że to przykrywka.
Nic to~ Pytanie zaskoczyło Gavrana, spodziewał się raczej wyzwisk pod swoim adresem. Uznał, że w sumie raczej nic tamtemu nie da informacja o jego imieniu i podstawowych informacjach.
- Jestem chłopakiem i nazywam się Gavran. Facetem. Mężczyzną. Mam wszystko, co płeć męska mieć powinna. - już na początku musiał podkreślić swoją płeć. - - Jak już mówiłem, znalazłem się tu kompletnie przypadkowo. Nie mam zamiaru się bić. W ogóle. Nic a nic. Zero. Pewnie dlatego, że nie umiem, aale zawsze mogę udawać jakiegoś megasuper silnego, który swą krzepę chowa pod słabą powłoką, co nie? A Ty kim jesteś?
Po cholerę się tak rozgadał?
Po cholerę?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 18.02.14 19:57  •  (S) Zniszczony plac koszar.  - Page 4 Empty Re: (S) Zniszczony plac koszar.
Słucha monologu pana-pani i czuje, jak dotąd napięte mięśnie nieco się rozluźniają.
Faza pierwsza - zdziwienie.
Odpowiedział. Łał.
Faza druga - większe zdziwienie; na moment dezorientacja zastępuje złość.
Odpowiedział praktycznie wyczerpująco. Co to ma być?
- Jestem, kim jestem. - uciął.
Jestem chłopakiem i nazywam się Gavran. Facetem. Mężczyzną. Mam wszystko, co płeć męska mieć powinna.
Zwłaszcza sierść, co?
- Gdybyś pozbył się z pół metra włosia, może przestałbyś wyglądać jak baba - dorzucił, świdrując go krytycznym spojrzeniem.
Znowu nie ugryzł się w porę w język. Nie pierwszy raz, nie ostatni. Nie, żeby mu zależało na dobrym pierwszym wrażeniu. Najchętniej rozerwałby gościa na strzępy, ale ze swoimi umiejętnościami bojowymi zapewne sam poległby po kilkunastu minutach.
Nie. Nie przeceniajmy się.
Korekta: poległby po kilkunastu sekundach.
Skoro z takim charakterkiem ten facet...
Facet. Tak ciężko to sobie przyswoić. Jakby nie mógł zmienić fryzury.
... jeszcze nie zginął, to albo jest tym całym niepozornym mordercą, albo po prostu bardzo szybko biega.
...
Geez.
- Cholera...!
Nowy przypływ złości. Rzeczywistość jest co najmniej żenująca.
- Zawsze wszystko tak mieszasz?! - warknął, tym razem dość głośno, ale na tyle cicho, żeby nie krzyczeć.
Jak on mógł pomyśleć, że gruby mógłby bawić się w interesy z takim dzieciakiem?!
Przez te nerwy zdążył stracić kilka godzin z życia.
Wszystko dlatego, że ten... ta...
Wszystko dlatego, że TO mu pomachało!
- Gdybym nie był tym, kim jestem, już leżałbyś martwy - fuknął (tym razem ciszej, bo przypomniał sobie, w jakiej dzielnicy się znajduje), wygrażając mu palcem i jednocześnie zwiększając dystans. Nie ważne, czy smarkacz udaje, czy rzeczywiście jest silny jak Godzilla. Ma go po prostu dość.


Ostatnio zmieniony przez Al dnia 01.03.14 16:53, w całości zmieniany 1 raz
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 4 z 17 Previous  1, 2, 3, 4, 5 ... 10 ... 17  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach