Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 3 z 17 Previous  1, 2, 3, 4 ... 10 ... 17  Next

Go down

Pisanie Sob Lut 08, 2014 7:55 pm  •  (S) Zniszczony plac koszar.  - Page 3 Empty Re: (S) Zniszczony plac koszar.
Te pierdolone gruzy cholernie wchodziły mu w paradę. Najwyraźniej coś musiało mu się stać tego dnia i potknąwszy się o coś dobrze wiedział, że kolejny upadek jest nieunikniony. Uchronił go silny chwyt w pasie. Spojrzał na mężczyznę i wyprostował się tylko, kiedy miał na to okazję. Nie miał zamiaru mu dziękować, choć powinien. A to z prostego powodu. Poczuł się słaby i to ugodziło w jego nikły honor. Nie chciał, aby ktokolwiek tak o nim myślał, bo to nieprawda. Nie był, nie jest i nie będzie słaby. Do wszystkiego ma swoje powody. Niemo zgodził się z jego poleceniem, choć było kompletnie zbędne. Dobrze wiedział, że musi się ogarnąć. Coś musiało mroczyć jego umysł, skoro mimo kocich zmysłów nie potrafił utrzymać równowagi. A może to jeden z tych dni, w których bardziej czuje się człowiekiem?
Droga trwała długo, ale nie była wyczerpująca. Szli powoli, nie rozmawiali. Mniej więcej dwie godziny kompletnej ciszy, co jemu raczej odpowiadało. Nie uważał tego za coś krępującego czy niestosownego w danej sytuacji. Nie mówili, bo nie. Czasem brak słów jest lepszy, niż ich zbędny nadmiar.
Rzecz w tym, że nie będzie w stanie się przemóc. To nie tkwi w psychice lub jego anatomii, a w genach, które mu wszczepiono. Został dosłownie zakodowany, aby pod żadnym pozorem nie atakować, jeśli nie jest to w ramach samoobrony koniecznej. Po prostu nie mógł i żadne czary czy eksperymenty nie byłyby w stanie tego odwrócić. Nawet, gdyby znowu trafił w łapy naukowców, a jego nić DNA zostałaby poddana serii modyfikacji, to wciąż będzie niezmienny element. Musiałby zniknąć i powstać od nowa, a to nie było możliwe. Nie dlatego, że nie byliby w stanie go odtworzyć, a dlatego, że nie byłby już sobą.
W ramach udowodnienia tej racji, dajmy mały pokaz. Chłopak obrzucił Ezrę wyzywającym spojrzeniem i szarpnął kłem swoją wargę. Zaraz skierował wzrok w stronę zwierzyny i przez chwilę ją obserwował.
- Patrz. - wyszeptał. Wiedział, że nieznajomy odgłos mógłby spłoszyć sarnę. Wie co robić, a to, że nie może to inna bajka. Uniósł dłoń w geście, który miał dać znać mężczyźnie, żeby się nie ruszał. Pochylił niego głowę, a czarne uszy strzygły kilkakrotnie, żeby zaraz ustawić się w stronę zwierzęcia. Przez chwilę nasłuchiwał, kiedy wzrokiem dokładnie badał okolicę. Wymyślał trasę, a moment później ruszył jej szlakiem. Przykucnął i ruszył w stronę łani. Nie normalnie, a na czterech kończynach. Nie poruszał się co prawda nieporadnie, wręcz przeciwnie. Wykonywał wolne i bardzo ostrożne ruchy, dokładnie wiedział gdzie stąpa. Żaden jego krok nie wywołał najmniejszego hałasu, poza naturalnym dla lasu szumem i odgłosem przesuwania się, który z pewnej odległości był niemożliwy do usłyszenia. Cóż, on mógł, ale nie przeciętna istota. W mgnieniu oka znalazł się ledwo sześć metrów od zwierzęcia. Skryty pomiędzy gałęziami krzewów, tuż za swoją ofiarą, która nie była niczego świadoma. Przyczaił się przy ziemi, wypiął łopatki, schylił łeb zawieszając spojrzenie na obiekcie zainteresowania, mocno oparł stopy o podłoże. Był niczym gotowy do wystrzelenia pocisk i tu zaczynały się schody. Spojrzał w stronę Ezry i kiwnął głową. Chciał tym sposobem dać mu do zrozumienia, że teraz stanie się coś, czego na pewno nie oczekiwał, choć nie był pewien czy to zadziała. W jednej chwili skoczył w stronę zwierzęcia, ale nie rzucił się na nie bezpośrednio, a zawiesił zaraz przed nią. Stanął nieruchomo i syknął głośno, co sprawiło, że zdezorientowana sarna w mgnieniu oka czmychnęła w głąb lasu i tyle ją widzieli. Wszystko trwało sekundy, na pewno poniżej dziesięciu. Czerwonowłosy wyładował presję związaną z gotowością do ataku na najbliższym drzewie, w które mocno wbił pazury i przyjechał w dół, haratając korę niemiłosiernie. Gdyby był psowatym to teraz warczałby i to głośno, ale nie jest. Na szczęście.
Oderwał szpony od rośliny i spojrzał w stronę mężczyzny. Rozłożył ręce i podszedł parę kroków w jego stronę.
- To wszystko. Nie pozwoliłem jej uciec z własnej woli. - strzepnął z pazurów resztki drewna. - To wola nie pozwoliła mi zaatakować.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie Nie Lut 09, 2014 2:31 am  •  (S) Zniszczony plac koszar.  - Page 3 Empty Re: (S) Zniszczony plac koszar.
Ezra obserwował chłopaka z zainteresowaniem. Można rzec, że go posłuchał, gdy ten "polecił" mu, by patrzył. Mężczyzna oparł się łokciem o kolano i zmrużył nieco oczy. Nie chciał przegapić nawet sekundy z tego, co Yunosuke zmierzał mu zaprezentować. Bo zamierzał, prawda?
Z zafascynowaniem, co w jego przypadku było czymś naprawdę zaskakującym, przyglądał się lekkim ruchom chłopaka. Niczym prawdziwy kot, tylko w tym przypadku uwięziony w ludzkiej powłoce zbliżał się do swojej ofiary, nie wzbudzając nawet zainteresowania w sarnie.
Płynnymi ruchami chłopak pokonał większą odległość, aż wreszcie znalazł się przy zwierzęciu. Ezra uśmiechnął się szeroko, oczekując momentu zaatakowania. Zastanawiał się czego użyje do zabicia. Szybko i bezboleśnie. A może na odwrót? Może będzie chciał przez chwilę poznęcać się nad  tym stworzeniem? Odnajdując w sobie jakieś pokrętne pokłady sadyzmu. Albo użyje, którejś ze swych mocy. Bo z pewnością posiadał jej paletę, oprócz tego, czym uraczył Upadłego.
Ale to, co potem się stało - nie przewidział. Naprawdę Ezra od dawna dawien, nie przewidział czegoś. Zakładał, że Yunosuke, pomimo tego że nie jest łowcą to i tak zaatakuje. Ale to, co zrobił, mijało się ze wszystkim. Mężczyzna nie wiedział czy ma płakać czy się śmiać. Czy przywalić sobie w gębę. Podniósł się powoli i wpatrywał w chłopaka z malującym na twarzy niedowierzaniem. To się stało naprawdę? Poważnie?
Tak więc wyglądały jego kajdany.
I najgorsze w tym wszystkim to, że Ezra na tę chwilę nie miał pojęcia jak może uwolnić chłopaka. Zresztą, dlaczego on tego właściwie chciał? Po co się przejmował? To go nawet nie dotyczyło. Nie obchodził go. Był zwykłym mutantem z nico ciekawymi mocami, to wszystko. Nic nadzwyczajnego.
- Kurwa. - zaklął Ezra, zaciskając mocniej szczękę. Wyglądał na takiego, który walczy sam ze sobą. Czy zajebać Yunosuke czy jednak oszczędzić.
W końcu sięgnął po swój płaszcz, odpinając go, a jednocześnie zaciskając palce na klindze swojej katany i nieco wysuwając ją z pochwy.
Jednym ruchem ściągnął płaszcz i zarzucił na głowę chłopaka.
- Zostań tutaj. - polecił mu nieprzyjemnym warknięciem, a sam udał się w pogoń za sarną, zostawiając za sobą jedynie ślady na śniegu od jego ciężkich butów.
Nie było go zaledwie z dziesięć minut, kiedy wrócił spomiędzy drzew. W lewej dłoni trzymał zakrwawioną broń, a w prawej za szyję ciągnął martwą sarnę. Tą samą, która uciekła parę chwil temu. Wzrok mężczyzny nic nie mówił, był stonowany i spokojny. Aczkolwiek było w nich coś dziwnego. Jakby cichą radość z tego, że jego dłonie były oblepione krwią.
Rzucił martwe zwierzę pod nogi Yunosuke, przypatrując mu się przez chwilę. Machnął kataną, a czerwone krople krwi pokryły biały śnieg. Mężczyzna nie spuszczając spojrzenia jasnych oczu z chłopaka powolnym ruchem schował katanę do pochwy.
- Widziałem, że masz nóż. Daj go na chwilę. - powiedział, a gdy dostał narzędzie, zaczął patroszyć sarnę oraz oddzielił skórę od mięsa. Posługiwał się nożem szybko i sprawnie, jakby miał w tym wprawę. I właściwie... miał. Jakoś sobie radził przez te wszystkie wieki, a nie zawsze zaglądał do miast, gdzie się żywił.
Gdy porcje mięsa były już rozdzielone, używając swoich mocy rozpalił ognisko, bez potrzeby drewna. Taki z niego magik.
- Nie dziwię się, że jesteś taki chudy. - burknął, podając mu upieczony soczysty kawałek mięcha.
- Jedz. Bo sam wepchnę Ci to do gardła.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie Nie Lut 09, 2014 4:32 am  •  (S) Zniszczony plac koszar.  - Page 3 Empty Re: (S) Zniszczony plac koszar.
Kurwa? Ale gdzie? Nigdy żadnej nie widział, więc na pewno jakaś by go zaciekawiła! Kurwy są takie interesujące...
Dobra, kurwy na bok. Chłopak zauważył niezdecydowanie z dozę zaskoczenia w reakcji Ezry, ale nie wiedział czym dokładnie było to wywołane. Jego zachowaniem czy czymś innym? A może w ogóle całą tą sytuacją? Może dotarło do niego, że właśnie ma do czynienia z zupełnie obcym bezdomnym kotem? Zwykłym zwierzakiem w ludzkiej skórze, do tego niekompletnym i z wieloma ułomnościami. Nie, to raczej nie to. Aczkolwiek jego mimika wydała się rudzielcowi w pewnym sensie zabawna. Uśmiechnął się triumfalnie, jak gdyby był dumny z tego, iż udało mu się go zadziwić. Cóż, de facto był. No i nic dziwnego, w końcu mało kto spodziewałby się, że kocur - podobno jeden z najlepszych łowców - spłoszy zwierzynę miast ją zaatakować i rozszarpać.
Młody dobrze wiedział co by zrobił, gdyby mógł. Najpierw wbiłby pazury w cielsko sarny na tyle mocno, aby nie mogła uciec z jego chwytu. Potem przyszpiliłby ją do ziemi i zatopił kły w jej szyi. Poszarpałby chwilę, żeby uszkodzić tętnicę i odpuściłby dopiero, gdyby poczuł, że ciało pod nim bezwładnieje. No i to tyle. Miał też swoje fantazje i jeżeli tylko by mógł, to spełniałby je dość często... ale nie mógł. Może to i dobrze. W pewnym sensie mógłby stać się seryjnym mordercą, którego ofiary nie byłyby tylko ofiarami. On tworzyłby sztukę. Arcydzieła z udziałem ludzkich i zwierzęcych kończyn i elementów, wystawione w najbardziej kontrowersyjnych miejscach, aby każdy mógł je dostrzec. Tak, właśnie tak by postąpił.
Oczywiście, gdyby mógł.
Póki co jedyne co miał to płaszcz na głowie i zdezorientowanie. Ściągnął materiał z twarzy, ale mężczyzny już nie było przy tym. Westchnął ciężko. Nigdy nie lubił, kiedy towarzysze mu tak znikali. W tym momencie jednak coś innego przykuło jego uwagę. Był to zapach, a mianowicie zapach okrycia, które dzierżył w łapach. Przysunął twarz bliżej i wziął głęboki wdech, a następnie spojrzał w kierunku, w którym (chyba) odszedł Ezra. Jego woń była dziwna, lecz w jakiś sposób intrygująca. Można powiedzieć, że pociągała. Ale to będzie jego mały sekret, o którym nikt się nie dowie. Przynajmniej jeszcze nie.
Posłusznie czekał na powrót faceta, ale na szczęście nie trwało to długo. Widząc co taszczy ze sobą parsknął śmiechem. I nie był to śmiech donośny, długi, ani nawet szczery. Był raczej drwiący. Oparł dłoń na biodrze i spojrzał na niego rozbawiony.
- Serio? - spytał, wykrzywiając usta we wrednawym uśmieszku, co jakiś czas skubiąc wargę wystającym kłem. Na jego stwierdzenie wzruszył barkami. No cóż, Ameryki nie odkrył. Nawet, jeśli młody miał możliwość polowania to pewnie wyglądałby dokładnie tak samo. Już taka jego cecha charakterystyczna, to cholerne wychudzenie. Noża nie oddał mu od razu z aprobatą, a raczej podszedł do tego dość sceptycznie, choć po chwili konkursu na spojrzenia przekazał mu swoje ostrze. Obserwował jak Ezra bawi się we flakach, co przypomniało mu dziecko wśród klocków LEGO. Zabawne, czyż nie? Ależ oczywiście, że tak. Pewnie dlatego wciąż się blado uśmiechał. Przykucnął obok niego i przechylił łeb. Ogon uniósł się ku górze, ale nic poza tym.
- Wpychaj. - szepnął, wtapiając spojrzenie w jego błękitne tęczówki. Nie wziął od niego mięsa i nie zrobił nic poza tym. Po prostu tak tkwił, ze spojrzeniem w jego spojrzeniu. Wyglądało to na czystą prowokację, choć nigdy nie wiadomo co mu po łbie błądzi.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie Nie Lut 09, 2014 8:40 pm  •  (S) Zniszczony plac koszar.  - Page 3 Empty Re: (S) Zniszczony plac koszar.
Chłopak coraz bardziej zaczynał się rozkręcać, jeśli biorąc pod uwagę jego zachowanie w stosunku do Ezry. Czy na plus czy też na minus, cóż, czas okaże. Wolał jednak, by Yunosuke swoją drwinę jednak zatrzymał dla siebie. Bo Ezra był cholernie dumną istotą. I mógł zdzierżyć wszystko, ale nie wykpienie go. A wtedy cos takiego kończyło się naprawdę mało przyjemnie. Rzecz jasna dla drugiej osoby. W tym przypadku jego kreatywność przerażała nawet jego. Ale tylko czasami.
Brew mu lekko drgnęła, kiedy usłyszał odpowiedz chłopaka.
Do czego zmierzał? Naprawdę chciał, by Ezra siłą wepchał mu mięso do gardła? Coś chciał udowodnić? A może testował Ezrę na swój własny, pokręcony sposób? Coraz trudniej było mu rozgryźć tego chłopaka. Ale to dobrze. Nowe doświadczenie, coś czego nie miał od tysięcy lat. Bo wszystko dookoła zaczynało stawać się z każdą kolejną dekadą coraz nudniejsze. Nawet taki fenomen, jakim byli Wymordowani. I oni zaczynali nużyć Ezrę.
Zmrużył niebezpiecznie oczy, a one zrobiły się jeszcze bardziej jasne o ile to było możliwe. Testuje go, prawda? Przemknęło mu przez umysł. Jednakże jego bezruch na coś takiego nie wskazywał. On naprawdę nie zamierzał wziąć jedzenia. Szczęka Ezry zacisnęła się tak mocno, że gdyby był normalnym śmiertelnikiem, to zapewne musiałby jeszcze dziś szukać jakiegoś dobrego dentysty.
- Ależ do usług. - warknął kpiąco i złapał Yunosuke z szyję. Nie mocno, nie tak, by chłopak pomyślał, że ten zachciał go udusić, ale zdecydowanie pewnie, po czym przysunął do siebie. Dłoń powędrowała na kark, a potem długie palce wsunęły się w czerwone włosy chłopaka i zacisnęły na nich. Szarpnął do tyłu, odchylając jego głowę, a sam się nachylił nieznacznie nad nim. W drugiej ręce trzymał oderwany wcześniej kawałek mięsa.
- Rozchyl usta. - polecił mężczyzna. Ale podskórnie wiedział, że nie pójdzie tak łatwo. Że będzie się droczył. I chociaż znał go zaledwie trzy godziny, to zdążył poznać akurat tę namiastkę jego zachowania. Co było intrygujące. Yunosuke uparcie trzymał zamknięte usta, a Ezra, pomimo, że był cierpliwy, nie zamierzał się dłużej bawić.
Gwałtownie nachylił się i wpił w usta chłopaka, rozchylając dla siebie jego wargi i wsuwając język. Pewny i zaborczy pocałunek z każdą kolejną sekundą stawał się mocniejszy i nieco brutalniejszy, jakby Ezra z miejsca chciał zaznaczyć, kto w tym momencie jest "dominatem". Ezra przerwał równie gwałtownie, co rozpoczął, jednakże nie odsunął się od razu. Chwycił dolną wargę chłopaka i przygryzł ją pieszczotliwie, by po chwili złagodzić ugryzienie swoim językiem. Gdy odsunął twarz, Yunosuke wciąż będąc w lekkim szoku czy też zaskoczeniu, miał rozchylone usta.
Ezra uśmiechnął się lekko do siebie, czując jak jego oddech minimalnie przyspieszył. Wsunął pomiędzy wargi chłopaka dwa palce, w których trzymał mięso. Nie na tyle, by go udławić. Symbolicznie, po czym zabrał jeden palec i zostawił kciuka, przesuwając nim po języku chłopaka, zahaczając o dolną wargę.
A gdy zabrał dłoń, nachylił się ponownie i tym razem przesunął językiem po jego wargach, zabierając resztki sarniny z nich. Uniósł nieco głowę i spojrzał na niego z góry, uśmiechając się krzywo i oblizując swoje wargi.
- Wybornie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie Nie Lut 09, 2014 9:39 pm  •  (S) Zniszczony plac koszar.  - Page 3 Empty Re: (S) Zniszczony plac koszar.
To nie tak, że na chłopaku ciężko wywrzeć jakiekolwiek emocje. Wręcz przeciwnie, on jest bardzo emocjonalny. Po prostu nie zawsze chce je okazywać, a obojętność bardzo mu w tym pomaga. Jest zwyczajnie mistrzem pokerowej twarzy i sztucznej gry. Są jednak chwile, w których nawet jemu trudno utrzymać mimikę i zachowania na wodzy, a takowa nastąpiła właśnie teraz. Nie ukrywał zdziwienia na jego twarzy, które wywołane zostało nagłym chwytem jego szyi. Ale nie oszukujmy się, przecież się tego spodziewał. Dobrze wiedział, że prowokując mężczyznę do działania swoimi słowami może stać mu się krzywda. A jednak mówił, co mówił. Uznajmy to w pełni za akt jego głupoty, choć to nie do końca prawda. Za długo jednak byłoby tłumaczyć wszystko od początku, więc lepiej sobie darować. Syknął wściekle na Ezrę, kiedy poczuł jak jego palce szarpnęły go za włosy. Cóż, przynajmniej nie za uszy, bo to by w chuj bolało. Na polecenie zwyczajnie za zareagował, a jedynie wciąż wbijał swoje spojrzenie w jego tęczówki. Zacisnął wargi, nie chcąc mu ulec. I nie było to spowodowane tym, że nie chciał nic zjeść, bo chciał i to cholernie, a tym, że nie mógł tak po prostu posłuchać. Trudny z niego typ, trudno.
Dalszego działania z pewnością się nie spodziewał. Wydał z siebie zdławiony odgłos sprzeciwu, gdy tylko wargi mężczyzny silnie wpiły się w jego. Oparł dłonie o jego tors i próbował się odsunąć, ale co takie wychudzone chuchro może zrobić rosłemu facetowi? Poczuł bezradność przelewającą się przez jego ciało, kiedy wilgotny język bezpruderyjnie wepchnął mu się do ust. Nie odwzajemnił żadnego z jego gestów, próbując zapobiec dalszemu pocałunkowi, ale zwyczajnie nie potrafił sobie z tym poradzić. Ewentualnie poddał się w swoich próbach walki i zwyczajnie pozwolił mu na tą nachalną zabawę. Dobrze wyczuł jak bardzo Ezra nad nim dominuje, choć wiedział to od samego początku. Jest niczym przy tak silnym mężczyźnie i teraz doskonale się to uwidaczniało. I fakt, szok na pewno towarzyszył mu przez całe to zdarzenie. Zmrużył oczy, gdy tamten w końcu się odsunął, ale nie mógł się nawet ruszyć.
Kolejny niemy sprzeciw z jego strony nie zrobił żadnego wrażenia na silniejszym towarzyszu. Jego palce z łatwością poruszały się w ustach chłopaka. Smak mięsa i jego skóry mieszał się, a on zwyczajnie pozwolił mu na działanie. Nie miał zamiaru wyjść na podatnego słabeusza. Jeszcze zanim Ezra zdążył zabrać swój palec, udało mu się go ugryźć i wbić weń kły na tyle mocno, aby metaliczny smak krwi wypełnił mu usta. Nie wypluł jej jednak, a zasmakował i połknął wraz ze śliną. Na ubrudzone krwią usta wkradł się wredny uśmiech, z całą pewnością wyzywający, zresztą tak samo jak jego spojrzenie.
- Masz osobliwe fetysze, Ezro. - przesunął językiem po swoich wargach. - Ciekawe jakie sztuczki masz jeszcze w zanadrzu.
Mówił ze spokojem, a na twarzy wymalowaną miał toksyczną prowokację, ale to nie tak, że nagle stał się nieustraszony. Oczywiście, że nie opuszczała go obawa, iż niebieskooki zrobi jednak coś gorszego i nie skończy się to zbyt miło, a jednak nie mógł się powstrzymać od typowych dla siebie zagrywek. Zdradzało go jednak jego własne ciało. Uszy położone po sobie i ogon rytmicznie obijający mu się o nogi zdecydowane wskazywały na niepokój, drżenie ciała zaś ukazywało towarzyszące mu nerwy.
- A może masz słabość do młodszych chłopców? - ciemne szpony wbiły się lekko w ubranie "oprawcy". - Powinienem wymyślić ci jakieś przezwisko. Co powiesz na... - na chwilę się wstrzymał, gdy nagle wredny uśmiech stał się jeszcze bardziej wredny, a z ust chłopaka wydobyło się melodyczne określenie, rodem z białoruskiego, choć wydźwięk miało jednoznaczny. - Piedafil.
Ktoś tu chyba prosił się o śmierć.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie Pon Lut 10, 2014 1:37 am  •  (S) Zniszczony plac koszar.  - Page 3 Empty Re: (S) Zniszczony plac koszar.
To, że wtedy chłopak tak się bronił, bezskutecznie chciał odepchnąć Ezrę od siebie, łechtało go. Jakkolwiek idiotycznie to nie brzmiało, kurwa, nakręcał się. I to nie tak, że jarały o gwałty i branie innych sił. Co oczywiście mu się zdarzało, z przeróżnych pobudek, ale mniejsza z tym. Jarało go to dlatego, że wyczuwał ze strony Yunosuke nie tyle co niechęć, ale obawę a jednak poniekąd fascynację.
No i ciało chłopaka żyło też własnym życiem.
I nawet te najdrobniejsze reakcje nie umknęły jego spojrzeniu. Co dodatkowo napawało przedziwnym uczuciem Upadłego. Wzdłuż jego kręgosłupa przebiegł dreszcz przyjemności w chwili, gdy jeden z kłów chłopaka przebił jego skórę na palcu.
Przysunął go do swych warg, by następnie polizać krwawe miejsce. No proszę, chłopak zaczynał się rozkręcać. Niedobrze. Ale dla kogo? Dla Yunosuke, a może dla samego Ezry? Powinien podnieść się i ukarać chłopaka za jego zuchwałość. Lekkomyślność i bezczelność. Nie ważne czy robił to nieświadomie czy wręcz przeciwnie. Ale powinien się tym zająć, tak jak to robił do tej pory, a nie ulegać jakimś innym chorym pobudkom. To było cholernie frustrujące. I jeszcze na dodatek wrzenie krwi w jego żyłach, które z każdym kolejnym uderzeniem serca nie dawało o sobie zapomnieć.
Mężczyzna przechylił nieco głowę w bok. "Piadofil". Powinien uznać to za obraźliwe słowo. I powinien się porządnie wkurwić. Och Ezra wiele rzeczy powinieneś. Zamiast zastanawiać się, to lepiej działać. Przynajmniej w tym przypadku.
Złapał Yunosuke za wątłe ramię i przyciągnął mocno do siebie, tak, że chłopak upadł na kolana przed nim. Drugą ręką złapał za jego szczękę i przesunął kciukiem po jego wargach, przysuwając się tak blisko, że wzajemnie mogli wyczuć bijące od ich ciał ciepło. Usta Upadłego zbliżyły się do kociego ucha, które lekko drgało od poczucia bliskości mężczyzny.
- Moje fetysze są równie osobliwe co Twoje, Yunosuke. - wyszeptał i przygryzł delikatnie ucho i pociągnął. Druga dłonią przesunął z ramienia poprzez klatkę piersiową, aż dotarł do szczupłych bioder chłopaka.
- I nikt wszystkich sztuczek nie prezentuje od razu. Swoją drogą...- zrobił przerwę, by zsunąć swoją dłoń niżej i zacisnąć sugestywnie na kroczu chłopaka.
- Widzę, że Twoje ciało zaczęło reagować. - mruknął pocierając lekko wybrzuszenie jego spodni. Przysunął swoje usta do jego szyi, przez chwilę pieszcząc oddechem delikatną skórę, by potem przejechać po niej koniuszkiem języka, smakując chłopaka. Na moment przywarł na dłużej przy szybko pulsującej tętnicy, wsłuchując się w szybki rytm jej bicia, nawet na chwilę nie przerywając pieszczenia jego krocza.
Ale żeby góra nie czuła się zbytnio niedopieszczona, pomijając lizania i pieszczenia kociej szyi, kciukiem, którym przesunął wcześniej po jego wardze, teraz go wsunął. I tak, to ten sam, który wcześniej ugryzł.
- No dalej kocie, napraw co zrobiłeś. Ssij. - warknął Ezra liżąc wystający obojczyk chłopaka.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie Pon Lut 10, 2014 3:37 am  •  (S) Zniszczony plac koszar.  - Page 3 Empty Re: (S) Zniszczony plac koszar.
No i się doigrał. Właśnie do takich sytuacji dochodzi, kiedy tyka się głodnego niedźwiedzia. Jednak nie można nikogo winić za taki, a nie inny rozwój sytuacji. Sam go prowokował i sam igrał z ogniem. Nawet nie wiadomo jaki miał w tym wszystkim zamiar, o ile jakikolwiek miał. Po prostu się droczył. Trudny charakterek nie pozwolił mu utrzymać języka za zębami, a teraz to wszystko miało się na nim zemścić. I niekoniecznie cieszył się z takiego rozwoju wydarzeń. Szarpnięcie za ramię spowodowało, że poczuł się zagrożony. Kocie instynkty się wyostrzyły, czego dowodem było momentalne zwężenie się jego źrenic. Ale skąd Ezra mógł wiedzieć, że właśnie ta drobna zmiana oznaczała, iż broń w jego głowie została odbezpieczona? Teraz mógł go zaatakować, ale nie miał w planach tego robić. Miast rzucić się na niego z pazurami klęknął posłusznie i spojrzał przenikliwie w jego jasne tęczówki. Wyczuwając jego bliskość ucho odruchowo strzygło. Kolczyki zadźwięczały. Jego szept sprawił, że chłopak zagryzł mocno wargę, a wzdłuż kręgosłupa przebiegł zimny dreszcz. Za to przygryzienie narządu słuchu wywołało wzdrygnięcie. Skupił się na dotyku jego dłoni, choć wcale nie to było jego intencją. Po prostu były takie... ciepłe, wręcz gorące. Ich dotyk parzył. Nie mógł wyrzucić z umysłu tego uczucia i stanu, w jaki go wprawiały.
Westchnął i momentalnie odwrócił wzrok, gdy jedna z tych "parzących" dłoni zsunęła się zdecydowanie za nisko. Poczuł się wykorzystywany, zdominowany, a do tego zagrożony, a jednak mimo tych uczuć nie mógł powstrzymać naturalnych reakcji swojego ciała. Nie mógł znieść jego nachalnej bliskości i tego uczucia ciepła na swojej szyi. Zadrżał, a jego kły zacisnęły się mocniej. Zmrużył oczy, przez chwilę zastanawiał się jak mógłby uciec z tego niebezpiecznego objęcia. Zaraz zamknął ślepia całkowicie, nie potrafił skupić się na jakiejkolwiek myśli, kiedy brudne dłonie mężczyzny błądziły po jego ciele w ten niestosowny sposób.
Ale nie rzucał się na niego. Dobrze wiedział, że nie ma z nim najmniejszych szans, nawet ze swoją możnością do ataku. Zaatakowanie byłoby zbyt głupie, nawet jak na niego. Nie chciał jeszcze ginąć, więc nie mógł postąpić tak pochopnie. W takim razie co powinien zrobić? Był całkowicie bezradny, a do tego powoli zaczynało się w nim gotować. Nie każdy może go dotykać w ten sposób. Właściwie to nikt, poza jego Panem. Z gardła kocura wydobyło się przeciągnięcie syknięcie, tak bardzo charakterystyczne dla rozwścieczonego kota.
- Co zamierzasz...? - wysyczał, kierując gniewne spojrzenie w jego stronę. Bał się, więc reagował złością. Nieczęsto miał okazję znaleźć się w takiej sytuacji.
Został jednak uciszony. Nie miał nawet szansy mu się zbytnio postawić, chociażby werbalnie. Znalazł się w niebezpiecznej sytuacji przez swoje własne odzywki i prowokacje. Tak, sam narobił sobie biedy i doskonale to wiedział, jednak nie wszystko co robi jest lekkomyślne i bezcelowe. Teraz miał okazję udowodnić, że nie jest słabą istotą. Jedyne co musiał zrobić to opracować jakiś plan, lecz działania mężczyzny skutecznie utrudniały mu ten proces. Nie odwracał od niego wzroku, kiedy Ezra wsuwał mu do ust zraniony palec. Wszystko to wyglądało dość dziwnie, a przynajmniej takie zdawało się być odczucie. To, czym teraz się dzielili było przepełnione gniewem i intrygą, a wokół unosiła się lekka, ledwo widoczna mgiełka erotyzmu. Przesunął swoim szorstkim - tak, szorstkim, choć nie tak bardzo jak prawdziwego kota - językiem po jego palcu. Z tamtym ciałem jedynie może tę ranę zalizać lub jeszcze bardziej pogorszyć, ale skoro Upadły tak nalegał... Posłusznie zassał jego palec i mruknął przy tym cicho.
Nie miał jednak zamiaru poddać się tak po prostu. Wystarczyła sekunda, żeby drobne ramię zamachnęło się w stronę twarzy Ezry. Po policzku mężczyzny spłynęła krew, która wydobywała się z trzech ran po pazurach. Czyste drapnięcie. Yunosuke fuknął wściekle w jego stronę i zacisnął zęby na jego palcu, tym samym okazując nieposłuszeństwo i jeszcze bardziej rozdzierając mu skórę. Odsunął twarz i odchylił głowę trochę na bok, wbijając przeraźliwie chłodne spojrzenie w ranę na jego obliczu.
- Dobrze cię nazwałem, Piedafil. - warknął w jego stronę i wypluł na bok krew, która zebrała mu się w ustach. - Niezły z ciebie zboczeniec, drogi Ezro.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie Pon Lut 10, 2014 9:23 pm  •  (S) Zniszczony plac koszar.  - Page 3 Empty Re: (S) Zniszczony plac koszar.
Wyczuł, że chłopak się boi, ale to nie przeszkadzało mu kontynuować tego, co robił. Nawet go to rajcowało, poniekąd. Słabość drugiej jednostki i w pełni zdanie na niego, na to, co zrobi. Tak, dla kogoś takiego jak Ezra uczucie dominacji i władzy było czymś satysfakcjonującym i podniecającym. Dlatego też kontynuował, nawet przez drobną chwilę nie biorąc pod uwagę, że chłopak mógłby w jakikolwiek sposób się bronić. Ba! Zaatakować go.
I to był błąd Ezry.
Kurewski błąd, za który zapłacił. Bo dał się podejść jak jakiś szczyl. Samo uderzenie nie zdenerwowało go. Ani zachowanie chłopaka. Ale sam fakt, że dał się podejść. To ugodziło w dumę Upadłego i rozpaliło jego wkurwienie do czerwoności. Jego oczy jakby nieco pociemniały, a dookoła zapadła dość ciężka i jeżąca włosy na skórze atmosfera. Ezra sięgnął jedną ręką do krwawiącego policzka i przesunął palcami po ranach. Nie bolało, nie tak jak jego nadszarpnięta duma. Raptownie zamachnął się i trzasnął porządne wierzchem dłoni w twarz Yunosuke. Tak mocno, że chłopak poleciał na ziemię, czując metaliczny posmak krwi w ustach.
Ezra znalazł się nad nim i przygniótł go do ziemi, jedną ręką złapał za włosy i mocno, wręcz boleśnie szarpnął jego głowę do tyłu, drugą ręką zaś chwycił go u nasady ogona i zacisnął w okół niego palce.
- Może i jestem, ale i moje zboczenie ma swoje granice. Zwłaszcza, gdy ktoś próbuje ulokować we mnie swój obiekt drwin. - warknął tuż do jego ucha nieprzyjemnym, chłodnym tonem. Palce zacisnęły się jeszcze bardziej w okół jego ogona. Wyczuwał doskonale jego strach i wściekłość, wybuchową mieszankę. Może to był sposób jego obrony, ale dla Ezry nie miało to znaczenia. Yunosuke przekroczył linię, na która nawet nie powinien nigdy spojrzeć. Mógł w tym momencie zrobić z nim wszystko. Zatłuc jak psa, zerżnąć boleśnie, pozostawić w lesie na pożarcie zwierząt.
Mężczyzna syknął nieprzyjemnie i puścił chłopaka wstając z ziemi i zostawiając go na niej.
Odwrócił się plecami do niego i starł wierzchem dłoni krew spływającą teraz po jego szyi. Zaklął po hebrajsku po czym sięgnął po paczkę papierosów. Odpalił jednego i przymknął oczy.
- Masz dwie minuty na oddalenie się stąd.- odezwał się w końcu. Ach ta jego miękka strona. Będzie musiał ją kiedyś zabić w sobie. By nie dopuścić do takich sytuacji jak te. Nigdy więcej. Odwrócił się w stronę chłopaka i uśmiechnął chłodno.
- Chyba, że chcesz zaatakować. Tym razem będzie to jednak ostatnia rzecz jaką zrobisz. - warknął kładąc dłoń na rękojeści swojej broni.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie Wto Lut 11, 2014 6:29 pm  •  (S) Zniszczony plac koszar.  - Page 3 Empty Re: (S) Zniszczony plac koszar.
Spodziewał się kontrataku. Dobrze wiedział, że ten wielki zły pan nie przepuści tego płazem. I co z tego? Sam musiał się bronić, więc właśnie tak postąpił. Nie spodziewał się jednak, że cios będzie aż tak silny. Runął w kierunku gleby i szybko z lekką trudnością się podniósł. Syknął z bólu, i złapał się za policzek, czuł jak krew zbiera mu się w ustach. Splunął na bok i rzucił mężczyźnie gniewne spojrzenie. Cóż, nagłego przygniecenia do lodowatej, leśnej ziemi, pełnej igliwia i porzuconych szyszek również się nie spodziewał, a już tym bardziej złapania za ogon. Jęknął beznadziejnie i zacisnął kły. Zamykając mocno oczy czuł, jak opuszczają go siły, a palce mężczyzny zaciskając się na jednym z najczulszych miejsc jego ciała. Zadrżał mimowolnie, kiedy tracił możność do jakiegokolwiek sprzeciwu. Życie uleciało z niego w jednej chwili, a Ezra zdobył całkowitą kontrolę. Pomyśleć, że to przez zwykłe chwycenie za ogon...

Dwie minuty.
To całkiem dużo. Chłopak ze swoją zręcznością mógłby się w tym czasie oddalić całkiem spory kawałek.  Kilometr na pewno, może nawet półtora. Wystarczyło podnieść się teraz z zimnej gleby, wycofać i ruszyć sprintem w kierunku przeciwnym do osoby, którą równie dobrze można było nazwać przeciwnikiem. Na razie nic się nie działo. Młody wbijał pazury w zamarznięte podłoże, a wzrok w postać przed sobą i milczał. Trwali w zupełnej ciszy.
"Chyba, że chcesz zaatakować."
Niestety, to już było niemożliwe. A może raczej "stety", ponieważ chłopakowi nie spieszno było do śmierci, która stawała się oczywistym zakończeniem w momencie, w którym by zaatakował. Blokada w jego umyśle zaskoczyła z powrotem, kiedy zagrożenie minęło, i choć niepokój wciąż się utrzymywał, to nie było już mowy o presji, jaką odczuwał jeszcze chwilę temu. Poza tym ten cios w twarz trochę go otrząsnął. Postanowił wykonać niezwykle niebezpieczny ruch. On chyba powinien uprawiać sporty ekstremalne, może wtedy przeszła by mu ochota na igranie z ogniem.
Powoli podniósł się z ziemi i otrzepał ubranie z igliwia oraz resztek śniegu. Podszedł do mężczyzny i położył mu dłonie na ramionach, w które zaraz wbił lekko pazury, zupełnie jakby chciał się go mocno uczepić. W jednej chwili z ust Yunosuke wydostało się chłodne polecenie. - Stój. - było ono na tyle stanowcze, aby wzbudzić swego rodzaju wątpliwości, ale zarazem nie miało w sobie żadnych emocji. Zaraz zbliżył wargi do szyi Ezry i wysunął język. Jego szorstka powierzchnia dotknęła skóry mężczyzny i zaraz ruszył wyżej. Powoli zlizał krwisty ślad z jego szyi i zatrzymał się na linii szczęki, aby przełknąć ślinę zmieszaną z juchą. Ciepły oddech kota jeszcze na chwilę okalał szyję Upadłego, lecz zaraz wznowił działania. Przycisnął palce mocniej do jego ramion i przystąpił do zlizywania krwi z jego policzka. Parokrotnie przejechał językiem wzdłuż jego ran, robiąc to powoli i delikatnie. Był ostrożny, aby nie zrobić mu większej krzywdy lub zadać bólu. Zwyczajnie chciał zalizać jego rany, bo to przecież naturalne zachowanie dla kotów. Cóż, w odróżnieniu do psowatych wolą zajmować się własnymi ranami, bo już taka ich wredna natura, ale ten tutaj postanowił zrobić mały wyjątek. Spojrzał Ezrze w oczy, kiedy musnął wargami jego policzek. Serce biło mu niemiłosiernie, ale w ogóle nie dał tego po sobie poznać. Jednak nic z tego. Byli za blisko siebie, aby nie czuć jak pod piersią młodego wybija się marszowy rytm.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie Sro Lut 12, 2014 2:03 am  •  (S) Zniszczony plac koszar.  - Page 3 Empty Re: (S) Zniszczony plac koszar.
Zegar tykał niemiłosiernie, odliczając chłopakowi czas. Ezra wiedział, że jeżeli Yunosuke chciałby, to w parę sekund oddaliłby się na dostatecznie bezpieczną odległość. Ale ten szczyl nadal siedział na miejscu. Naprawdę chciał, by Ezra roztrzaskał jego łeb o ziemię? A proszę bardzo. Jego szczęka drgnęła lekko.
Upadłemu nie umknął moment, gdy wszystkie siły uleciały z chłopaka, niczym powietrze z przedziurawionego balonika. To z powodu złapania go za ogon? Jego słaby punkt? Pięta Achillesa? Najwidoczniej nawet mutanty posiadały swoje słabe punkty. Ezra jednak nie zamierzał tego wykorzystać. Nigdy więcej. Chciał, by ten gówniarz oddalił się od niego jak najszybciej i nigdy więcej nie pojawił się przed jego oczami. Zbyt długo mu pobłażał. Za bardzo pozwolił, by chłopak przeniknął przez jego mur.
Czas minął.
Ezra uważnie obserwował jak się podnosi z ziemi. Teraz pytanie: Co zrobi? Ucieknie, tak jak mu dawał szansę i poniekąd sugestię, by ratował skórę czy jednak będzie wolał zaatakować? Bez względu na podjętą przez niego decyzję, Ezra był przygotowany. Ha. Tak też myślał, bo dzieciak ponownie go zaskoczył. Nożeszkurwajegomać.
Stój. Czy on śmiał MU rozkazywać? Ten gówniarz? Oczy Upadłego pojaśniały nieprzyjemnie, zwiastując powrót burzy. Nie drgnął jednak, kiedy ten złapał go za ramiona. Chociaż powinien.
Przez jego ciało przebiegł niekontrolowany dreszcz, gdy szorstki język chłopaka zetknął się z chłodną skórą mężczyzny. Szczęka drgnęła, wydając nieprzyjemne zgrzytnięcie, zwiastujące, że musi naprawdę walczyć sam ze sobą, by się nie ruszyć. By się na niego nie rzucić.
Serce bruneta biło szybciej niż powinno, a oddech stał się nieprzyjemnie płytki. Czujne spojrzenie wpatrywało się przed siebie, zahaczając o jakiś mało znaczący, martwy punkt. Jakby to właśnie tam szukał spokoju, którego w tym momencie tak bardzo potrzebował. Yunosuke w tym co robił, był ta cholernie delikatny, że Ezra aż odczuwał ból. Ból pieprzonej przyjemności, którą właśnie mu serwował. Palce, które przez cały czas trzymał na rękojeści broni, zacisnęły się tak mocno, że aż pobielały z powodu braku dopływu krwi. Miał ochotę rzucić go na śnieg i zerżnąć. Porządnie, tak, że zacząłby kwilić za każdym razem, gdy wchodziłby w niego. Taka wizja podziałała na niego jeszcze bardziej.
Zmrużył lekko oczy, na moment poddając się przyjemności a gdy chłopaczyna przerwał, syknął nieprzyjemnie i z niezadowoleniem. Bo przerwał.
Powoli przesunął wzrok na jego twarz, a ich oddechy przez moment łączyły się. Kolejna cholera przyjemność. Ezra przez moment wyglądał niczym dzikie zwierzę, które rozważa czy rzucić się na swoją ofiarę czy jednak zrezygnować. I właściwie... tak było.
- Odsuń się ode mnie. I zjedz coś. - warknął nieprzyjemnie. Złapał Yunosuke za szczupłe ramiona i odsunął od siebie na odległość swoich ramion.
- Bo następnym razem nie będę w stanie się powstrzymać. - dodał, nieco ciszej, doskonale wiedząc, że chłopak zrozumie, co ma na myśli.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie Sro Lut 12, 2014 2:35 am  •  (S) Zniszczony plac koszar.  - Page 3 Empty Re: (S) Zniszczony plac koszar.
Czyżby pan niebezpieczny się zdenerwował? Kocur wstrzymał uśmiech, który cisnął mu się na usta. Nie chciał go drażnić jeszcze bardziej, a zwyczajnie odpokutować za swoją robotę. Obserwował go uważnie za każdym razem, kiedy język przesuwał się po poranionej skórze. Nie mógł nic poradzić na to, co myślał, a gdyby tylko Ezrze dane było usłyszeć co dzieje się w głowie chłopaka, to pewnie by się spalił. I to dosłownie.
Podnieca go to... Pewnie pragnie się teraz na mnie rzucić i z całej siły zdominować. Aż jestem ciekaw jakie obrazy przewijają się w jego głowie. Zboczeniec. Jednak naprawdę trafnie go nazwałem.
- Ćwicz. - wzruszył ramionami i odsunął się od niego na dwa kroki. - Cierpliwość. Masz jej niewiele, przyda ci się.
Chłopak podszedł do martwego zwierzęcia, a raczej jego resztek, przykucnął przy nim oraz chwycił kawałek mięsa i opiekł na ogniu, który jakiś czas temu powstał z niczego. Wsunął sarninę do ust i przełknął z wyraźną przyjemnością. Wow, jedzenie. Tak bardzo zaciesz. Smak krwi mężczyzny i posiłku zmieszał mu się w ustach, ale nie przeszkadzało mu to. Wręcz przeciwnie. Można było uznać, iz ta krew jest swego rodzaju... przyprawą. Na dłuższą chwilę wbił spojrzenie w płomienie, powoli przeżuwając mięso i wsłuchując się w ciszę, jaka zapadła pomiędzy nimi. Zamyślił się na chwilę, gdy ogon płynnie poruszał się w powietrzu. W pewnym momencie wzdrygnął się lekko.
- Dlaczego? - spytał, zerkając na niego kątem oka. - Co cię tak podjarało? Jesteś sadystą? A może już tak dawno nie ruchałeś, że podniecają cię nawet bezdomne koty?
Już nie czuł tego gniewu, co przed chwilą. Nie czuł też strachu, zupełnie jakby te uczucia zniknęły za dotknięciem magicznego kijka, którego niektórzy zwykli nazywać różdżką. Zauważył, że brunet ma do niego jakąś dziwną słabość, więc postanowił to wykorzystać. Także w jego głosie nie było ani krzty drwiny, a zwyczajna ciekawość. Po prostu zastanawiał się czym zasłużył sobie na aż takie zainteresowanie i to na tle seksualnym. To nie tak, że nie chciał się z nim zabawić, ale czuł, że nie może. To byłaby pewna forma zdrady jego Pana, który stanowił zbyt ważną rolę w życiu kocura. Przynajmniej w obecnych czasach uważał go za osobę, która ma kontrolę nad dosłownie każdym aspektem jego życia. Nawet, jeśli nie spotykają się zbyt często.
- Zrób coś z tym. - rzucił leniwie, odwracając od niego wzrok. Doszedł do wniosku, że mężczyzna domyśli się o co mu chodzi. Wiadomo, niezaspokojone podniecenie odciska swoje piętno i to w dość widoczny sposób. Nawet zastanawiał się czy go to nie boli, ale tylko przez krótką chwilę. Skubnął kolejny kawałek mięsa. Hm, przynajmniej nie będzie umierał z głodu przez dłuższy czas. I co z tego, że przed chwilą ledwo ominął go gwałt, a niedoszły napastnik, który moment temu groził mu śmiercią wciąż stoi za nim? Nah, kto by się tym przejmował... Na pewno nie on.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 3 z 17 Previous  1, 2, 3, 4 ... 10 ... 17  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach