Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum


Strona 6 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6

Go down

Słowa Wymordowanego, mimo iż brzęczały mu w głowie, jednym uchem wlatując, a drugim wylatując, nie wyrwały na nim odpowiedniego wrażenie i w efekcie słyszał tylko to, co chciał usłyszeć zbyt skupiony na tym, by zagłuszyć nie swoją ciekawość względem najemnika, a głód nikotynowy, który dał mu się ostatecznie we znaki bardziej dotkliwie niż rany po zębach bestii.
Chcesz, żebym się zamknął, a sam gadasz jak najęty. Moja tolerancja na twoją osobę właśnie zdechła, więc wyświadcz mi przysługę i stul dziób, i spieprzaj stąd —odparł, niewzruszony ani dobrocią gada, ani chętny na okazanie mu swojej wdzięczności. Skupił się przede wszystkim na tym, by jak najszybciej stanąć na nogi. Być może właśnie dlatego wykonał pierwszy niepokojący ruch w tym kierunku, dźwigając się na prowizorycznym posłaniu.
Bolało jak skurwysyn. Wyrzucił papieros do metalowego kubka, łapiąc w dłonie dzban z życiodajnym płynem i pociągnął z niego zdrowy łyk. Skrzywił się.
Dla odmiany nie masz czegoś mocniejszego? — syknął, choć nie oczekiwał odpowiedzi w tej materii, spodziewając się jaka może paść. Skonfrontował swoje pozbawione butów pięty z zimnym podłożem. Jej temperatura skądinąd była zbawienna, czego nie mógł powiedzieć o trawiącej go gorączce, będącej wynikiem - jak mniemał - fiksującym coraz bardziej stanem jego zdrowia. Organizm  nie do końca przyswoił sobie i zgrał się z mechanizmem w jego ciele, przez to właśnie zdarzały się efekty uboczne, a ich skala była zależna od przyjętych obrażeń. Wstał na równe nogi, czując zawroty głowie w pakiecie z jej bólem, który nasilił się w próbie zrobienia kroku w jakąkolwiek stronę. Illija faktycznie więc musiał mu zaaplikować końską dawkę niszczącego wątrobę kurestwa, które bez krępacji i rzecz jasna bez jego zgody rozgościło się w  żyłach.
Czuł się jak na jakimś hardcorowym rollercosterze nieposiadającym hamulców. Przycisnął dłoń do ust w odruchu powstrzymania ewentualnej chęci zwrócenia treści żołądkowej, w tym wypadku w mało konkretnej postaci, która nie miała nic wspólnego z normatywnym posiłkiem. W końcu Yury mógł się tylko domyślać ile czasu stracił wylegując się bezkarnie w łóżku w stanie nieprzytomności. Teraz czuł się jedynie nietrzeźwo. Jakby spustoszył dwie butelki czystej, rosyjskiej wódki na pusty żołądek i teraz odczuwał tego skutki uboczne w postaci kaca. Tylko i wyłącznie dla niej byłby skłonny wrócić do M-6, choć niewykluczony, że sam mieszkaniec tego rewiru w charakterze Morozova mógł sprowadzić ten rarytas ze swojej dzielnicy. Yego zdorov'ye!
Pod wpływem impulsu i wzbierającej się w nim chęci wyładowania swojej frustracji na kimkolwiek znakującym się w promieniu najbliższego metra, pokonał odległość dzielącą go od Illij. Rzecz jasna przez chwiejność kroków i samą niepewności stawiania ich, sam zainteresowany mógł nie tylko wyczuć, ale też zauważyć zmierzające do niego ponad dwumetrowe zagrożenie, które po chwili złapał go za fraki i potrząsnęło nim.
Dobra, a teraz do rzeczy, mały gnojku. Czego ty, kurwa, ode mnie chcesz, co? — warknął, bo nie wierzył w bezinteresowność gówniarza. Przywleczenie go do tej stęchłej nory musiało być wyczynem samym w sobie dla takiego chuchra, nawet jeśli w istocie ukrywał postać bestii o gabarytach, które powaliły biomecha pokroju Yury'ego, nie dając mu nawet najmniejszych szans na obronę.  
                                         
Yury
Windykator     Opętany
Yury
Windykator     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Wcześniej Kido Arata, teraz Yury. Czasem Wujek Menel (c)Chyży.


Powrót do góry Go down

Prychnął cicho i nieco się skrzywił, gdy został upomniany o tym, że wymagał ciszy, a sam pieprzył od rzeczy i ucichnąć nie mógł. W tym było sporo racji, lecz Illija pojął to dopiero gdy zostało to wspomniane. Ucichł wtedy też momentalnie i na dłużej, a jego humor również uległ zmianie... pogorszył się. Odwrócił wzrok od leżącego mężczyzny, nie wypowiadając już ani słowa.
Wbił szare ślepia w biomecha dopiero, gdy ten ruszył się i pomimo ciągłego osłabienia, zaczął się podnosić. Otworzył usta, chcąc już mu to odradzić, ale zaraz zrezygnował, obserwując jedynie. Był ciekaw przebiegu najbliższych zdarzeń. Chociaż nie zamierzał podnosić tego kloca z podłogi, jeśli wyląduje na niej, zaznajamiając się z każdą rysą w powierzchni. Przewrócił oczami, na wzmiankę o czymś mocniejszym. Oczywiście było w jego możliwościach załatwienie czegoś procentowego, ale nie czuł potrzeby by starać się w tej kwestii. Mimo wszystko papierosy były łatwiejsze do załatwienia niż alkohol. Ten drugi był w o wiele większej cenie i nikt za pół darmo by nie oddał nawet małej buteleczki.
Przesunął się w fotelu, gotów spieprzać, gdyby Kido po przejściu kilku kroków zachwiał się i przewrócił na niego. Chciał pożyć jeszcze trochę, a zmiażdżenie przez androida to ostanie czego potrzebował obecnie.- Nie powinieneś jeszcze chodzić to może się bardzo źle skończyć – mruknął, patrząc na każdy jego krok i ruch, by w razie czego przewidzieć konsekwencje. Teraz dopiero też myślał, że może nie powinien podawać mu aż tak dużej dawki, wtedy też Yury nie wkurwiałby się aż tak. Nie mniej, nic już nie mógł zrobić, poza szybkim reagowaniem w razie potrzeby.
Widział co się dzieje, przewidywał jak to się skończy, a mimo to nie ruszył tyłka, nie uciekł poza zasięg rąk. Czekał, jedynie czekał... gdy rozdrażniony mężczyzna, zbliżał się do niego chwiejnym krokiem. Warknął cicho, gdy został złapany za kurtkę, która swoją drogą była nadal tą należącą do biomecha. Wykrzywił wargi w grymasie, kiedy nim potrząśnięto i musiał przyznać, ze był pod wrażeniem siły jaką wykazywał facet, nawet gdy był ućpany.
- Czego? - przekrzywił głowę.- Powiedziałeś, przecież, że na pieprzenie będę musiał poczekać... sądzę, że wystarczająco czekałem – dodał całkowicie poważny, wręcz można rzec, że śmiertelnie poważny. Widząc minę Kido, przez moment jeszcze powstrzymywał się, a później parsknął cicho. W jego szarych oczach zabłysło rozbawienie. Złapał mężczyznę za nadgarstki, napinając mięśnie przestawił go z miejsca i popchnął zaraz na fotel, który sam wcześniej zajmował. Kiedy jego towarzysz siadł na tyłku, Illija wygładził kurtkę.- Obudziłeś mnie, groziłeś i prawie postrzeliłeś... pieprzyłeś od rzeczy o jakimś zadaniu, które było tak ważne... więc logicznym jest, że zainteresowałeś mnie i chcę wiedzieć co takiego mieliśmy, jak i mamy dalej zrobić – wyjaśnił i w pewnym sensie to była prawda, chciał wiedzieć. Drugie dno jednak też istniało, lecz tego jak na razie nie mógł wiedzieć Yury.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Yury nie był altruistą pod żadnym względem, więc w zasadzie nie doszukiwał się tej cechy u żadnej istoty żywej - czy w wypadku Illija i zawirusowanych - martwych żadnych objawów tej przypadłości. Gdy się takowa pojawiała na pewno nie uznawała jej za przejaw bezinteresowności, bo mało kogo było stać na taki gest w środku niczego, co w sumie było dość proste do wyjaśnienia. Przetrwanie i dbanie o własny tyłek było priorytetem każdego mieszkańca bezkresu, więc nie rozumiał, dlaczego ten gnojek poświecił swój spokój tylko po to, by go tu przywlec. Co prawda sam Kido, zamiast drążyć ten temat, powinien posiadać się z radości z takiego stan rzeczy i może dziesięć lat wstecz byłby temu smarkowi wdzięczny, ale teraz większość ludzkich odruchów z niego wyemigrowało, stąd nie mógł wysilić się na ten gest.
Gdy został pchnięty na obskurny na coś co pełniło marną imitacją fotela, a jego ciało nie popisało się żadnym system obronnym, zazgrzytał zębami ze złości. Jego organizm w żadnym okresie życia nie wykazał się nawet w minimalnym stopniu odpornością na prochy i właśnie tak strategicznym momencie pokazał na co było go tak naprawdę wstać pod widoczną presją właściciela.
Zmrużył gniewnie pozbawione okularów oczy, wbijając je w chuderlawą sylwetkę  pieprzonego uzurpatora. Wypuścił powietrze z ust zresztą razem z wiązanką przekleństw w rosyjskim języku, a trzeba było przyznać, ze akcent - dzięki Morozovi – miał niemal doskonały.
Zapomnij. Pieprzenia w takim tempie nigdy się nie doczekasz — syknął. Jego umysł działał na zwolnionych obrotach, toteż nawet nie zastanawiał się, czy słowa gówniarza miały jakiekolwiek odzwierciedlenie w rzeczywistości, zbyt skupiony na tym, by przywrócić swojej kondycji fizycznej, jak i zarówno psychicznej odpowiedni tor. W teorii miało to dość prosty wydźwięk, a w praktyce po prostu chujowy.
Czując przeszywający ból promieniujący z uszkodzonego barku, automatycznie przycisnął do niego dłoń, a kiedy jego obawy się sprawdziły i poczuł po palcami ciepłą ciecz zadygotał, choć trudno było jednoznacznie stwierdzić, co było przyczyną drgawek i czy faktycznie je odczuł.
Mieliśmy to w tym wypadku odpowiednie słowo. Zjebałeś po całości, świrze i przegapiłeś jeden istoty fakt —  poganiałem cię — uświadomił to ten ograniczonej istocie i zaśmiał się sucho, choć jak łatwo było się domyślać na próżno w tym śmiechu było doszukiwać się oznak jakiekolwiek radości. — Jak myślisz dlaczego? Rozczaruje cię. Nie chodzi o twój wątpliwy urok osobisty, ale o czas, który się nam skończył, popaprańcu — odparł. W jego założeniu film mu się urwał na dobre parę dni - dwa, góra trzy, sądząc o stanie w jakim się obecnie znajdował, więc to ostatecznie przekroczyło ich szansę na wykonanie powierzonej misji. Nie żeby mu teraz na niej szczególnie żałował. Dojście do siebie było priorytetowe.
                                         
Yury
Windykator     Opętany
Yury
Windykator     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Wcześniej Kido Arata, teraz Yury. Czasem Wujek Menel (c)Chyży.


Powrót do góry Go down

Nie trzeba było być super spostrzegawczym by zauważyć, że Yury się wkurwia przez chwilową nie moc spowodowaną prochami. Jednak u Illi cała ta złość budziła przede wszystkim rozbawienie, bo w końcu to on grał na nerwach mężczyźnie, a nie odwrotnie. Miła odmiana po napsutych nerwach przy tak krótkiej znajomości. Kąciki jego ust drgnęły i nieco uniosły się w uśmieszku, gdy usłyszał ostrą wiązankę przekleństw, które swoją drogą, brzmiały już znajomo i Wymordowany był pewny, że gdzieś musiał to wcześniej słyszeć. Mimo to nie zastanawiał się nad tym faktem dłużej niż to konieczne.- Szkoda – udał przez moment smutnego z tego powodu, ale zaraz przewrócił oczami i zacmokał z niezadowoleniem. Musiał zapamiętać, że gdyby jeszcze miał kiedyś nafaszerować tego typa prochami to już nie taką dawką. Biomech był cholernie toporny w takich momentach, zero zabawy i wyraźnie brał za dużo na serio. Zmrużył odrobinę szare oczy, gdy zobaczył jak mężczyzna sięga do ramienia i przyciska rękę do rany. Chyba za mocno nim szarpnął przy przemieszczaniu, ewentualnie Yury za dużo się już ruszał, skoro rany się otworzyły.
- Dasz mi na to spojrzeć? Czy będziesz zgrywał niepokonanego? - spytał, wolał jeszcze nie zbliżać się, a przynajmniej póki nie dostanie jakiejś konkretnej odpowiedzi. Niby mógł mieć już gdzieś stan swego towarzysza, ale za dużo się namęczył by go przyciągnąć tu, więc dać mu teraz wykitować po tym wszystkim byłoby wręcz szkoda.
Słuchał go, jakoś mało zainteresowany tym, że przez jego wybuch gniewu, spartaczyli zadanie, którego termin minął. To nie było pierwsze zlecenie, które przez nieprzewidzianą sytuację poszło w zapomnienie. Illija jednak wiedział dobrze, jak to później wytłumaczyć by zyskać trochę czasu jeszcze lub nie zebrać opierdolu przed szefem.- Trudno, było nie wyciągać broni... nie grozić mi i nie strzelać, kretynie – burknął nieco zirytowany, że całą winę Kido zwalał na niego.- Nie jesteś niewinny w tym układzie, gdybyś z góry powiedział co trzeba zrobić, bez pakowania ręki w moje bokserki to już dawno mielibyśmy zlecenie za sobą – dodał. Zabrał ze stolika materiał, który mógł robić za bandaż, bo takiego z prawdziwego zdarzenia już nie było. Zbliżył się do Yuryego.- Jeśli ten zakrwawisz to kolejnego czystego nie dostaniesz – mruknął chłodno, na razie jednak nie garnął się by odsłonić ranę czy nawet tknąć faceta. Kiedy ten był przytomny, Illija wolał zachować ostrożność, bo nie miał pojęcia co biomech może odwalić.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Przeanalizował w głowie sytuacje, choć ta nie rozjaśniła się ani trochę. Nadal zamroczony przez prochy niewiadomego pochodzenia, był skołowany, a jego myśli płynęły własnym nurtem, otumanione i nieskładne. Mógł je przyrównać chociażby do skomplikowanych działań matematycznych, których przez ograniczoną wiedzę za nic nie potrafił rozgryźć. Czuł się trochę tak jakby ktoś zabrał mu cząstkę wspomnień. Parę dni wyciągniętych z kalendarza skądinąd to w końcu nie przelewki. Sama świadomość tego, że jego życie wisiała na krawędzi i zależało w głównej mierze od kaprysu gówniarza, którego postrzelił, było tego najlepszym dowodem.
Syknął pod nosem i skrzywił się, gdy ból obezwładnił jego ruchy po raz kolejny, co wcale mu się nie podobało. W odruchu bezwarunkowym przycisnął dłoń do miejsca, które bolało niesamowicie i na dodatek zaczęło krwawić przez zbyteczny ruch, z czego zdawał sobie sprawę. Był to rzecz jasna ten nieszczęsny, rozszarpany przez zeby bestii bark. Usta ułożyły się na uśmiechu, nie spełniającego żadne kryteria zadowolenia.
Nie szczekaj, tylko to zrób — warknął w końcu, łaskawie pozwalając drugiemu najemnikowi na wykonanie swojej roboty, lecz tym razem miał mu zamiar patrzeć na ręce, coraz bardziej nieufny w stosunku do jego osoby.
Uniósł jedną dłoń, tą zdrowsze, w poddańczym geście, by dać Wymordowanemu do zrozumienia, że tym czasem powstrzymuje się od agresji i przesuwa ją w czasie.
Pozostałe słowa monstrum puścił mimo uszu, odchylając głowę do tyłu. Odetchnął, choć to zdecydowanie w żaden sposób nie poprawiło jego samopoczucia. Przeklął w myślach rzecz jasna w języku swojego byłego kochanka, bo aż za dobrze zdawał sobie sprawę, że źle to odegrał. Przetarł oczy, łudząc się, że tym samym przywróci im ostrość widzenia, ale przez postępującą zaćmę, zmęczenie i gorączkę było to po prosto niewykonalne.
Gdy Illija, nadal pełen podejrzeń, co zresztą było zrozumiałe w tej sytuacji, do niego podszedł, Kido zawiesił wzrok na błyskotce, która wzbudziło jego ciekawość, a którą wcześniej nie zauważył. Złapał w palce nieśmiertelnik wiszący z szyi Drug-ona, bez słowa mu się przyglądając.
Skąd...? — Reszta słów zawisła w powietrzu, gdy głos ugrzązł mu na dobre w zachrypniętym gardle. Poruszył ustami, jakby chciał coś powiedzieć, ale ostatecznie w towarzystwie zawrotów głowy znów stracił przytomność. Utrata sporej ilości krwi w końcu w tej materii zrobiła swoje.




Wątek zakończony.
                                         
Yury
Windykator     Opętany
Yury
Windykator     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Wcześniej Kido Arata, teraz Yury. Czasem Wujek Menel (c)Chyży.


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum

Strona 6 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach