Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum


Strona 3 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6  Next

Go down

Wywrócił oczami i powstrzymał znudzone ziewnięcie. Dziś wszelkie obelgi nie docierały do niego, a jak już to wzbudzały czyste znudzenie.- Uważaj, bo zaraz ja wykroczę ci poza twoje umiejętności – odparł, nie przywiązując uwagi do słów. Uśmiechnął się oszczędnie, gdy mężczyzna drgnął przy pierwszym styku ust. Lubił takie reakcje i teraz nawet go to ożywiło. Zaczynała bawić go ostrożność tego typa. To jak uważał aby nie przebić skóry, nie zbliżyć się do jego krwi w sposób, który groziłby zarażeniem wirusem. Teraz już nie powstrzymał ziewnięcia w reakcji na kolejną obelgę, chociaż takowa była prawdziwa i on wiedział o tym dobrze. Nie mógł prezentował się dobrze, po tym wszystkim co dziś robił... cudem było samo to, że stał na nogach oraz że wykazywał czymkolwiek zainteresowanie. Przekrzywił odrobinę głowę z zaciekawieniem patrząc na Kido, gdy ten złapał go za ramię i przyciągnął bliżej. Nawet paskudny uśmiech tego popaprańca, nie obudził uśpionych instynktów. Zmrużył odrobinę oczy, czując na policzku zimny metal, ale nie drgnął nawet. Czekał, zbyt zaintrygowany tym co się działo... nie chciał spieprzyć sytuacji, bo robiło się wyjątkowo interesująco... znów. Odrobinę odchylił głowę, odsłaniając szyję, co mogło być głupie, jeśli założyć, że chłopak nie panuje nad sytuacją. Jednak on cały czas pilnował wszystkiego, nawet przy tej pozycji, obserwując czujnie każdy ruch. Wbił chłodne ślepia w twarz Araty, kiedy ten naciął mu skórę na grdyce.
- Skoro tak mówisz – rzucił od tak, szybko puścił w zapomnienie temat ich rozmowy teraz, bo tak naprawdę nie istotnym było czemu tu przyszedł, a ważniejsze, że właśnie był i znów robił coś dziwnego. Syknął w reakcji na mocne pieczenie, gdy rana została otwarta mocniej, a krew spłynęła po jasnej skórze.
- Sadystyczny i dominujący... podoba mi się, dawno kogoś takiego nie znalazłem – szepnął w przestrzeń, jak gdyby nie kierował tych słów do Kido, tylko do samego siebie lub kogoś kogo tutaj nie było. Cofnął się o krok w reakcji na odepchnięcie, a w oczach Illiji coś się zmieniło, były to ślepia drapieżnika.- Kiedyś się doigrasz za takie zagrania – burknął, uspokoił się jednak zaraz. Zmęczenie szybko go wyciszało. Przetarł oczy i zerknął w bok na miejsca w którym parę minut temu spał. Zastanowił się jakie ma szanse na drzemkę, lecz gdy przeniósł wzrok na Kido, porzucił już plany na sen. Bez ostrzeżenie złapał mężczyznę za szyję i zdjął go do parteru, bo łatwiej było przewrócić takiego osobnika, niż przepchnąć chociaż kawałek. Kucnął przy nim, potrzebował trochę adrenaliny by pozbyć się senności, a ten tu bez wątpienia mógł mu to zapewnić, jeśli tylko sprowokuje się go dostatecznie. Tego Cavendish był już pewny po tych krótkich wymianach zdań.
- I jeśli już igrasz z nerwami Wymordowanego to uważaj na własną skórę... bo niektórzy gryzą dotkliwie – mówiąc to odsłonił nieco ostre czubki kłów. Sam raczej tego nie robił, był zbyt ludzki, by gryźć jak zwierzę, a że czasami kąsał to inna sprawa.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Jestem dogłębnie poruszony, że przeszedłem twoje testy osobowości – skrzywił się nieznacznie, bo od razu przypomniał mu się psycholog wojskowy, który w pewnym momencie zaznaczył, że Kido wykazuje niepokojące skłonności, które w przyszłości mogą wykluczyć go ze służby — ale gówno mnie one obchodzą — wyznał, ocierając nawet dla przekory nie istniejącą łzę z kącika oka.
Właściwie stracił wątek, a jego cel bycia w tym miejscu nie miał już żadnej wartości. Liczył się niezaprzeczalny fakt, że faktycznie pofatygował swoje dupsko w to niegrzeszące urodą miejsce i znalazł tego "czarującego" osobnika, któremu planował napsuć krwi w przyszłości, a teraz go do tego wyraźnie przygotowywał. Chyba dla sportu, choć po prawdzie nie znalazł nikogo bardziej interesującego od niego, gdy przemierzał pustynie w celu znalezienia sobie zajęcia. A kto by tam nie chciał Wymordowanego na odchowanie, choć nie wykluczał możliwości, że ten gad mógł dawno stoczyć się na samo dno i stać się upierdliwym poziomem E. W sumie ten defekt gwarantowałby ci więcej rozrywki, popieprzeńcu, przemknęło mu przez myśl i zaśmiał się krótko.
Kiedyś to dobre określenie, bo jakoś nie śpieszy mi się do tego — mruknął, mimo że przecież w rzeczywistości nie czuł się bezkarnie. Zdawał sobie sprawę, że czekał go marny los, że wszystko się kiedyś na nim może zemścić i być może to jego w przyszłości będą obcierać żywcem ze skóry, kawałek po kawałku, sukcesywnie zabierając mu zmysły, a z nimi też człowieczeństwo. Nie mógł powiedzieć, że wyczekiwał tego momentu z utęsknieniem, ale też nie mogło dojść do zaprzeczenia tego faktu. Ta perspektywa trochę go motywowała do działania, ekscytował się na samą myśli, że też kiedyś być może spotka go dotkliwa krzywda, której nie planował na najbliższe dziesięć lat, chcąc rozwiązać widmo spraw wiszących mu na karku.
Syknął, gdy stracił stały grunt pod nogami, choć znacznie się do tego przyczynił, tymczasowo tracąc czujność i pozwalając, by mięśnie rozluźniły się nieco po całym dniu napięcia. Patrzył na rysy twarzy gówniarza, które teraz były widoczne o wiele wyraźniej. Takie to w sumie było nieco dziewczęcej urody. Ciekawe ile miało lat w rzeczywistości. Wyglądało na nielegalną siedemnastkę, acz nie wykluczał możliwości, że to mogły być tylko pozory, biorąc pod uwagę to, że sukinsyn posiadał cechy zwierząt i umiłowany przez społeczeństwo współczynniki X we krwi,
To co, dupku, chcesz się zabawić? — złapał w place jego kosmyki, ciągnąc je lekko w dół. Włosy miał o dziwo miękkie jak na takiego wykolejeńca, choć niedbałość o nie była widoczna z daleka. Yury nie miał zamiaru pieprzyć się z kimś, kto zdecydowanie nie dbał o podstawowe zasady higieny, a mydła pewnie nie widział przez rok. —  No to co tak siedzisz i się gapisz? Wykorzystaj daną ci szansę. Taka druga już się nie powtórzy — mruknął, klepiąc go zachęcająco w prawy pośladek, a jego brwi poruszyły się w sugestywnym geście.
Przejął tymczasowo inicjatywę, łapiąc gagatka za podbródek i przyciągając do siebie. Dźwignął się na czynnym łokciu i objął swoimi ustami małe imienniczki, serwując im nieco agresywny pocałunek, na którym oczywiście musiał zacisnąć zęby. Świadomość, że gadzi język może zaraz prześlizgnąć się po jego podniebieniu, wyrwał go z otępienia tej niewątpliwej przyjemności. Przerwał, a usta wykrzywiły się w sardonicznym uśmiechem.
Takiś mocny w gębie, a nawet inicjatywy nie umiesz przejąć? Rozczarowałeś mnie — rzucił z rozbawieniem. Leżenie po łokcie w błocie nie uśmiechało mu się szczególnie, choć przecież nie był pedantem, a tendencja ciągłego mycia rąk wyparowała gdzieś między pierwszym a drugim dniem spędzonym na surowych, momentami brutalnych ziemiach Desperacji. Zacisnął tym razem dłoń na kołnierzu łachmany chroniącej klatkę piersiową i plecy przed oparami słońca i przyciągnął jej właściciela do siebie, obijając nieco boleśnie swój płat czołowy o skroń podlotka. — Nie każ mi długo czekać, gnojku, nie jestem istotą cierpliwą — wyszeptał cicho, acz stanowczo, dobitnie. Ah, ależ on miał ochotę złamać mu ten lekko zadarty, filigranowy nosek, który w tym momencie skutecznie prowokował jego świerzbiące do działania ręce. Przestawienie go w paru miejscach było dość ciekawym rozwiązaniem.
                                         
Yury
Windykator     Opętany
Yury
Windykator     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Wcześniej Kido Arata, teraz Yury. Czasem Wujek Menel (c)Chyży.


Powrót do góry Go down

Całkowicie olał większość słów jaki wyrzucił z siebie ten typ i nawet nie ukrywał się z tym szczególnie, patrząc na niego z obojętnością wypisaną na twarzy oraz w postawie. Już wiedział, że wszelkie sprzeczki słowne z tym tutaj prowadzą donikąd. Spodobała mu się reakcja na spotkanie z ziemią Yuryego oraz to jak łatwo poszło mu położenie go. Spodziewał się, że przy takiej wadze mężczyzny, będzie to o wiele cięższe, dlatego też może zebrał więcej siły i brutalniej cisnął nim o ziemię. Wiek Illi nie raz był kwestią sporną w końcu z wyglądu pasował bardziej do dwudzistoparolatka, chociaż czasami słyszał o mniejszej cyfrach. Zawsze go to bawiło, gdy sam wiedział najlepiej  ile ma lat. Przeżywał większość istot, które znał co czasami było przygnębiające, a przynajmniej póki się nad tym rozdrabniał.
Przekrzywił odrobinę głowę, słysząc pytanie, ale zaraz aż uniósł brew, czując klepnięcie w pośladek. Nie tego akurat teraz się spodziewał, chociaż taki odważny gest jakoś szczególnie go nie ruszał. Pochylił się trochę do przodu, gdy został pociągnięty z wyczuciem za włosy. Gdyby usłyszał, że zarzuca mu się brak podstawowej higieny, pewnie by się oburzył i to bardzo. Nie był zwierzęciem, nie był zdziczały. Dziwna postawa Kido w tej chwili, szczerze zaniepokoiła Cavendisha. Jego zgodność i prawie uległość nakazywały zachować czujność Iliji.
Pozwolił pociągnąć się bliżej, przez moment pozostając obojętny na pocałunek, dopiero gdy ten nabrał na agresji, zaczął odwzajemniać. Zamruczał przeciągle czując zęby zaciskające się na wardze, lekki ból wywołał dreszcze na ciele. Nie wpakował mu języka do ust, chyba tylko z braku takiej potrzeby i nieufności, gdy Arata tak chętnie gryzł, bawiąc się w dawkowanie bólu, który działał na Iliję jak narkotyk i łaknął tego tylko więcej.
- Przyjemniej obserwuje się, jak tracisz cierpliwość – wychrypiał, a zaraz uderzył skronią o czoło mężczyzny.- Właśnie o to chodzi – parsknął. Przesunął się tak, że usiadł okrakiem na biodrach swego towarzysza. Pocałował go jeszcze raz, powstrzymując się w ostatniej chwili przed lekkim ugryzieniem i tylko drasnął, nie kalecząc. Przesunął wargami po szczęce Kido, czując pod ustami lekki zarost.- Co ty chcesz osiągnąć, dając się tak łatwo? - spytał, szepcząc mu prosto do ucha. Nie ufał ludziom, a tym bardziej tym, którzy mieli w sobie mniej człowieczeństwa. Dlatego też próbował dociec co ten tutaj planuje, bo coś musiał lub Cavendish był przewrażliwiony.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Obserwował go uważnie, lecz statecznie, nieco beznamiętnie, jakby był androidem kompletnie pozbawionym czucia. Nie ingerując, ani tym bardziej nie dokazując, jakby wcześniejsza chęć dominacji wyparowała, a na jej miejscu pojawiło się zblazowanie wymieszane ze zmęczeniem, które odbiło się na nim znacząco. Niebezpieczny błysk w ślepiach zagasł, zastąpiony przez psotne ogniki, tańcząc w oczach niczym ogień w kominku. Jego sprawna dłoń odnalazła wątłe ramię, przesunął się wzdłuż, nakreślając kontur sylwetki, by w ostateczności zatrzymać się na linii biodra. Zahaczył o niego przydługimi paznokciami i niepośpiesznie wsunął wiecznie zimne, niczym sople lodu dłonie pod skrawek cienkiego materiału. Dotknął opuszkami rozgrzanej skóry, uszczypnął ją żartobliwie, pozostawiając na niej czerwony ślad.
Jedna z gruntownych zasad, młody. Jak dają, nie pytaj, bierz — wychrypiał, a na ustach mimowolnie wkradł się sugestywny uśmiech. Tsa. Kierując się zasadą "nie ma nic za darmo", nie miał zamiaru oddać się temu poprańcowi na żadnej płaszczyźnie. Szyderczy śmiech odbił się od czaszki i by go stłamsić w zarodku, dźwignął się na wadliwym łokciu, podgryzając szyję najemnika z wyraźnym wyczuciem, by pod zębami nie pojawił się metaliczny, zdradliwy posmak. Miał wyjątkowego pecha, że zainteresował się akurat wymordowanym, acz może to było szczęście w nieszczęściu. Oni przeciwieństwie do ludzi z krwi i kości wykazywali większą odporność na ból i dysponowali zmożoną siłą fizyczną, co gwarantowało, że Illija nie popsuje się tak szybko, jak przedstawiciela tamtego gatunku i będzie mu służył nawet przez kilka lat.
Potraktuj to jak los wygrany na loterii — wymruczał mu w ucho, gdy wyrobił sobie do niego dostęp, choć jego dusza drżała wyraźnie rozbawiona tym, jak Ilija teraz był podpuszczany. On miałby pozwolić,  żeby taki szczyl go przeleciał? Prychnął. Niedoczekanie. Prędzej dałby się zastrzelić wojskowym psom. Prowokował. Kusił. Podjudzał. Jak zawsze. Wszystko, by w ostatecznym rozrachunku zobaczyć pożądany efekt. Patrzeć jak w oczach gada pojawia się pochłaniająca go bez reszty wściekłość, jak przemyka między palcami i zmienia się w bezradność, kiedy już wie, że jest za późno, że wpadł w pułapkę, potknął się o własne nogi, który w tym wypadku były alegorią żądzy.
Zerknął na niego wyczekująco, z wyraźną pogardą, a może też z niecierpliwieniem. Ostrożność, którą wykazywał się chłopak, nie podobała mu się.
Nie mów, że zgrywałeś tylko takiego chojraka, a tak naprawdę jesteś małym obsrańcem, bojącym się własnego odbicia w lustrze — prychnął, a palce boleśniej zacisnęły się na delikatnej skórze w okolicy prawej łopatki. Dotyk, szorstki jak papier ścierny, musiał narobić niezłych szkód w jej delikatnej strukturze. Kolejny powód, by zaśmiać mu się prosto twarz, demonstrując swoją przewagę. — Papierosy. Znajdują się w lewej kieszeni. Wyjmij— wydał polecenie.
Oh, musiał zapalić, bo oporność najemnika znów wysyłała ostatnie pokłady jego cierpliwości na zasłużone wakacje.
                                         
Yury
Windykator     Opętany
Yury
Windykator     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Wcześniej Kido Arata, teraz Yury. Czasem Wujek Menel (c)Chyży.


Powrót do góry Go down

Starał się ciągle obserwować twarz mężczyzny, licząc, że w ostatniej chwili jeśli coś pójdzie nie tak, to coś zdradzi zamiar Kido. Zadrżał lekko, ale powstrzymał się przed odsunięciem, gdy zimna dłoń skonfrontowała się z nagrzanym ciałem. Mruknął coś pod nosem z niezadowoleniem, gdy został uszczypnięty i to musiało pozostawić ślad na skórze.
- Nie jestem młody... i nie pouczaj mnie – mruknął mu prosto do ucha, złapał płatek ucha w zęby, ale nie ranił już. Pilnował się by przed wcześnie nie zepsuć sobie zabawki w postaci Araty. Wplótł smukłe palce we włosy androida, gdy ten ugryzł go w szyję. To wyczucie, to teraz było za mało, Cavendish chciał trochę więcej bólu, jednak na głos nie zamierzał tego powiedzieć teraz. Zsunął dłoń na kark, zaciskając nieco palce.- Za bardzo uważasz – stwierdził odchylając się trochę, by spojrzeć na niego.
- Los na loterii? Mało się cenisz – prychnął, ale porzucił zaraz złośliwości. Przycisnął znów usta do jego warg, teraz sam zachował ostrożność, zwłaszcza, gdy wkradł się językiem między wargi tego popaprańca. Nie chciał stracić jęzora, więc musiał pilnować sytuacji. Złapał za poły kurtki, którą miał na sobie Kido, przytrzymując go blisko lecz już nie macając.
Illija nie rozważał nawet tego, że ten tutaj koleżka, szykuje mu przykrą niespodziankę w postaci przystopowania jego zapędów, które teraz raz ożywały, a raz gasły. Nie mniej, Cavendish był zbyt rozchwiany, więc sytuacja mogła wyrwać się spod kontroli, jeśli się go wkurzy.
Warknął, czując mocny chwyt na plecach, tuż nad najgorszą z blizn, jego ciało w miejscach gdzie pozostały szramy, stawało się bardziej czułe na wszelki dotyk.- Wkurz mnie kiedyś, a zobaczysz jaki jestem... i nie będzie w tym nic ze strachu – uchylił się trochę przed jego dotykiem, chwilowo mu nie pasującym. Zmrużył na moment oczy, słysząc polecenie, ale pod wpływem impulsu zrobił to co ten chciał. Wyjął paczkę z kieszeni, tykając palcami coś jeszcze. Podał mu papierosy, próbując opanować uśmieszek, który cisnął się na usta, chociaż nie wiedział do końca czemu.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Nie oczekując, że gówniarz spełnił jego wygórowane wymaganie, uniósł brwi ku górze i zaśmiał się cicho. Szorstka dłoń natychmiast zatknęła się z miękkim kosmykami jasnych włosów, jakby ich właściciel chciał niewerbalnie wynagrodzić to nieoczekiwane posłuszeństwo, ale rzecz jasna sielanka potrwała tylko kilka nic nieznaczących sekund. W końcu nie był żadną pieprzoną dobrą wróżką i nie miał tez zamiaru bawić się w dzień dziecka.
Wypierdalaj, dobroć się ze mnie ulotniła. — Złapał go za fraki i przestawił go, a właściwie ścisnął nim kolejny raz (powinien być wdzięczny, że nie został skopany), brutalnie demonstrując swoją siłę. Aż mu się przypomniały te wszystkie latające po domu talerze, które koniec końcem albo marnie kończyły na ścianie, albo na podłodze i wyimaginowana łezka zatańczyła w kąciku oka. Podciągnął się na łokciach i usiadł, łapiąc zręcznie w palce szluga. W sumie oprócz tego zostało jeszcze pięć marnych sztuk, a potem znów będzie musiał sobie znaleźć "dilera", który dostarczy mu tą niewątpliwą przyjemność, kosztującą na Desperacji fortunę. Niby Yury’ego nie dziwiła ta wygórowana cena, ale to wcale nie znaczyło, że ten stan rzeczy był przez niego akceptowany. Non stop kłócił się z zwartością portfela, a właściwie to kieszeni, w której trzymał oszczędności, dlatego też ta świadomość nie przeszkadzała mu w obiciu okropnej mordy handlarza i zgarnięcia dla siebie dodatkowych zasług w postaci kilku niezbędnych do przeżycia drobiazgów, tym i właśnie papierosów. Obrazując swoją ofiarność, zostawił go przy życiu, życząc na odchodnym sukcesów w branży.
Zerknął na urocze zwierzątko w charakterze Drug-ona i zmrużył oczy. Postępująca jaskra widocznie domagała się konsultacji ze specjalistą, a Arata skutecznie ignorował dyskomfort w postaci coraz częstych mroczków przed oczami, występujących z większą częstotliwością na prawym oku, które w ostatnim czasie więcej utrudniało niż ułatwiało. Stało się potencjalnym ciężarem.
Coś ty nagle się taki płochliwy zrobił, co? — Wyciągnął zapalniczkę z kieszeni i zapalił. Nie, nie to nie twoja zasługa, wcale nie, zjebie.Nie wyglądałeś na cnotka niewydmka, a nawet jeśli — zaciągnął się lubieżnie, a zaraz wypuścił drażniący wielu osobników dym ustami, obnażając zęby w paskudnym uśmiechu — chuj mnie obchodzi twoje dziewictwo. — Złapał go za ramię i pociągnął ku sobie. Wyciągnął papierosa z ust, tylko po to, by złapać nim małe, rozgrzane wargi i zamknąć je w agresywnym pocałunku. Co prawda miał ochotę przegryźć ich strukturą zębami na wylot, ale w ostateczności ochota go opuściła. Mógłby mu co najwyższej poderżnąć gardło nożem, ale wątpił, że to spełni umiejętnie rolę zachęty.
Zabawmy się — wychrypiał do lekko rozchylonych warg. Używka została ugaszona na policzki Iliji i w ostatecznym rozrachunku skonfrontowała się z błotem, dokonując żywota. Jedna z rąk Kido, lewa, powędrowała do rozporka dzieciaka. Zręcznie rozpięła guzik, który nie stawiał żadnych oporów i nie utrudniał dostania się do tyłka swojego właściciela. Doskonale. Punkt dla niego.
Nie czekał aż Cavendish łaskawie wyrazi swoje stanowisko w tej sprawie, pchnął go na ziemie, zmuszając do położenia się na niej. Wargami zaatakował naznaczoną bliznami szyję, zahaczając o skórę zębami, które pozostawiły na niej sine ślady. Ręce zacisnęły się na biodrach i zsunęły do kolan bezużyteczną na tę chwilę część garderobę.
                                         
Yury
Windykator     Opętany
Yury
Windykator     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Wcześniej Kido Arata, teraz Yury. Czasem Wujek Menel (c)Chyży.


Powrót do góry Go down

Spiął się odrobinę, gdy poczuł dłoń mężczyzny na głowie. W myślach już obiecywał, że jeśli ten pogłaszcze go jak psa to Illija doprowadzi do sytuacji w której Kido wypluje wszystkie swoje zęby. Na szczęście nic takiego nie nastąpiło, zamiast tego został zaskoczony czymś innym. Mocny chwyt i szarpnięcie, wyrwały Wymordowanego z przyjemnego otępienia, spowodowanego ogólnym zmęczeniem, jak i mile widzianą bliskością drugiego ciała.  
Wbił wzrok w mężczyznę, będąc nieco zdezorientowanym w sytuacji, a przynajmniej do chwili, aż myśli nadążyły za tym co się działo i zrozumiał, że ten tu po prostu dobrze się bawił, robiąc z niego swoją chwilową zabawkę. Żywi byli irytującymi istnieniami, nawet androidy zachowywały te cechy, które działy na nerwy wyjątkowo bardzo.
Uniósł delikatnie brew gdy padło pytanie.- Wal się – mruknął po prostu.- Nie jestem płochliwy, tylko powoli znudzony twoją osobą... w rekordowo szybkim czasie stajesz się mało interesujący – prychnął. Zmarszczył nieco nos, co nadało mu uroczego wyglądu, ale zdradzało niezadowolenie ze słów jakie wypowiadał Arata.
- I na tym pozostańmy – rzucił cicho, zanim został szarpnięty za ramie, a do jego ust zostały dociśnięte wargi mężczyzny. Pozornie pozostał obojętny na pocałunek, ale naprawdę, agresja poruszyła czułą strunę w jego ciele, przez co jego myśli znów przyćmiło trochę. Na szczęście nie na tyle, by pozwolić całkiem przejąć kontrolę nad sytuacją.- Nie – warknął mu w usta, reagując na propozycję by się zabawić. Syknął, gdy papieros został ugaszony na jego skórze. Dotknął palcami piekącego lekko miejsca. Skupiony na małym oparzeniu, nie zauważył momentu w którym jego spodnie zostały rozpięte. Popatrzył z irytacją oraz zdziwieniem na Kido, kiedy wylądował na plecach. Z niskim pomrukiem, odchylił trochę głowę, odsłaniając bardziej szyję, gdy zęby tego palanta skonfrontowały się z jego szyją, bez wątpienia znacząc ją.
Przeklną pod nosem, orientując się, że jego spodnie zostały zsunięte ze swojego miejsca. Położył dłonie na ramionach Araty, próbując go odsunąć od siebie.- Nie, spierdalaj... nie jestem twoją zabawką, frajerze – wycedził. Miał gdzieś, że wcześniej sam się do niego kleił, teraz mu to minęło.- Zabieraj swoje łapy ode mnie – warknął. Wyrzucił z siebie masę przekleństw, przez fakty, iż android był taki ciężki. Ponad sto trzydzieści kilo to było zdecydowanie za dużo dla Ilijii, gdy leżał na plecach i nie miał dużego pola manewru.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Kido nieszczególnie przejmował się wyraźnymi protestami zasłyszanymi ze strony najemnika. Ten równie dobrze mógł teraz przemawiać do zobojętnianego powietrza bądź do ściany – wedle gustu. Ignorował je równie naturalnie i umiejętnie, co dobierał się do jego ciała, choć w tej dziedzinie miał wyraźne braki, bo dawno nie zaspokajał jednej z gruntownych potrzeb.
Zaśmiał się gardłowo. Szamotający się Ilija z niewiadomych przyczyn go rozczulał. Jego zachowanie, paradoksalnie kłócące się z wcześniej zaprezentowaną przez niego uległością, było rozkoszne, może dlatego kolejna porcje pocałunków przybrała charakter wynagrodzenia. Zacisnął mocniej zęby na jego skórze zostawiając na niej znaczący ślad swojej obecności, ewidentnie odznaczający się na jasnej skórze w postaci wyrazistej rany, która miała wkrótce zmienić się w purpurowego siniaka, aż pod zębami poczuł metaliczny posmak.
Nie opieraj się, bo bardziej oberwiesz, zabaweczko — ostrzegł go, jednym, pewnym ruchem dłoni rozpinając zamek błyskawiczny czarnej, miejscami poplamionej kurtki, która stała mu na drodze do zafundowania Drug-onowi kolejnej dawki przyjemności. Przyjrzał się mu uważnie, kontemplując, a w akcie adoracji oblizał w sugestywnym geście wargi samym koniuszkiem języka.
Złapał za poły jego koszulki, która została zaraz rozerwana na dwie części przy użyciu jednej tysięcznej siły biomecha. Lichy, styrany materiał posłusznie rozpadał się pod pracą rąk, demonstrując to, co wcześniej było skryte przed spojrzeniem – Cavendisha w całej swojej skromnej rozciągłości, mimo że ten widok nie podrażnił i nie rozpalił zmysłów do czerwoności, a nawet wywołał coś na kształt rozbawienia. W rzeczy samej, Yury parsknął pod nosem. Poszczypując go, przesunął dłońmi wzdłuż szczupłej tali, a pod placami wyczuł zaledwie zarys kształtujących się mięśni, które w przyszłości mogły zdobyć awans na coś bardziej imponującego. Niby wiedział od początku, że ma do czynienia z chuchrem w najczystszej postaci, ale teraz tę tezę mógł poprzeć niepodważalnym dowodem, a wraz z nim przyszło rozczarowanie wymieszane z czymś na pograniczu nieśmiało kształtującej się irytacji.
Taki kruchy, taki delikatny — wymamrotał po rosyjsku, gdy jego usta skonfrontowały się z wystającym obojczykiem, a dłonie powędrowały znacznie niżej, na gumkę od bokserek, które nadal opinały się na drobnych i tym samym też zgrabnych pośladkach. Strzelił nią, by zadać Illij trochę pomniejszego bólu i wyraźnie podkreślić swoją dominacje, choć tą miał zamiar okazać w bardziej perwersyjny sposób, który raz na zawsze i przede wszystkim ostatecznie postawi kropkę nad „i”.
Zahaczywszy ustami o lewy sutek, złapał go zębami, a palce wsunęły się pod materiał, by zaraz podrażnić jeden z najbardziej drażliwszych, a nawet strategicznych punktów na ciele, które tworzyło wybrzuszenie na elastycznym materiale.
Minąłeś się z powołaniem — zironizował z wyraźnym rozbawieniem, wędrując spragnionymi bliskości drugiego człowieka ustami coraz niżej, mimo że subtelność nie była domeną Kido, był jej całkowitym przeciwieństwem. Z tego tytułu też wymordowany powinien być mu wdzięczny, że obchodził się z jego ciałem z wyjątkową, nietypową delikatnością, w innym wypadku już dawno by go sobie wziął, ot tak, a osobnik obnażony marnym instynktem zachowawczym wiłby się pod nim w zaawansowanej ekstazie pieprzony do nieprzytomności.
                                         
Yury
Windykator     Opętany
Yury
Windykator     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Wcześniej Kido Arata, teraz Yury. Czasem Wujek Menel (c)Chyży.


Powrót do góry Go down

Illija nie pojmował, czemu ze wszystkich istnień na tym świecie, musiał trafić akurat na takiego skończonego kretyna, który na przemiennie denerwował go i rozbudzał, przez co chłopak powoli gubił się we własnych odczuciach. Zazgrzytał zębami, czując pocałunki oraz ugryzienia na skórze, odpowiednia dawka bólu i przyjemności, mieszała mu w głowie... jakby już nie panował w niej istny chaos. Zdzielił mężczyznę w ramię z większą siłą niż wcześniej, gdy ten roześmiał się, reagując z lekkim opóźnieniem.
- Puszczaj mnie do cholery – warknął, mając gdzieś jego ostrzeżenie. Zamarł i umilkł, dopiero gdy rozpięto mu kurtkę. Wbił w niego zirytowane, ale przy tym chłodne ślepia, które powoli przypominały bardziej zwierzęce oczyska.
Widząc jak ten sięga do jego koszulki, chciał się już odsunąć, jakoś wyrwać poza zasięg jego rąk. Powoli chyba oswajał się z myślą, że może wcale nie chciał dystansu? W końcu każda inna osoba, która czegoś takiego spróbowałaby, już dawno skończyła by z głową oddzieloną od karku. Przeklną pod nosem, gdy usłyszał dźwięk rozrywanego materiału. Powoli zaczynał nienawidzić tego palanta i już nie miał tylko jednego powodu. W sumie nie przeszkadzało mu to, że Kido dobierał się tak jawnie do niego, ani to, że wyraźnie jego sylwetka nie zrobiła wrażenia na nim. Wiedział, że wygląda drobno, aż za bardzo, ale miał to konkretnie gdzieś, dysponował siłą i to się liczyło. Poza tym w jego pracy nie liczył się imponujący wygląd, a bardziej to by niepozornie dostać się do celu.
Zadrżał lekko, gdy te łapy przesunęły się po jego talii, ale przy tym dotknęły brzucha, gdzie wyraźnie wyczuwalne były liczne blizny. Yury miał wyraźnie tendencje macania go po miejscach, gdzie na pewno nie powinien. Wykrzywił wargi w grymasie, tylko tak reagując na usta na obojczyku i rękę przy gumce bokserek. Ten typ działał na niego za mocno w porównaniu do wielu innych istot, co już spotykało się z dezaprobatą.
- Co to za powalony język? Rosyjski?- mruknął, słysząc obco brzmiące słowa, ale jednak na tyle spotykał się z obcymi językami by w miarę je rozpoznawać. Poza tym znał kogoś kto mówił po rosyjsku i wkurwiał go tym nagminnie, bo Cavendish nie wiedział wtedy czy jest obrażany czy co.
Oblizał lekko wargi, by pozbyć się suchości w gardle, jaka pojawiła się wraz z gorącymi wargami na sutku, które ustąpiły miejsca zębom. Położył dłoń na karku mężczyzny, przymykając oczy.- Nienawidzę cię – wychrypiał, bo nic inteligentniejszego nie był wstanie wydusić z siebie, kiedy ręka Kido wylądowała w jego bokserkach. Gdzieś na skraju świadomości, żyła myśl, że ten kretyn będąc zdolnym do zadawania bólu, może teraz w głupim zagraniu zacisnąć za mocno palce, a to byłoby o wiele bardziej bolesne i nie chciane.- Nie wkurzaj mnie teraz, jest za fajne byś to spierdolił – wycedził, słysząc o minięciu się z powołaniem. Teraz nie zamierzał nawet rozdrabniać się, cóż ten miał na myśli. Chciał chłonąć przyjemność z tego dotyku.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Kido całkowicie się wyłączył, a słowa padające z ust osobnika szamotającego się pod nim, przestały być rejestrowane przez jego wyczulony słuch; wlatywały jednym uchem i wylatywały drugim, przekształcając się w ledwo dosłyszalny szelest. Omiótł spojrzeniem po jego mocno oznaczonym bliznami ciele, a kącik ust wygiął się gwałtownie ku górze, gdy pojawiła się nieprzyzwoita chęć rozdrapania wszystkich ran i obserwowania, jak Drug-on wykrwawia się na śmierć w akompaniamencie przekleństw, bo Yury szczerze wątpił, że usłyszy od tego parszywca coś więcej. Już teraz mógł ocenić, że był uparty na równym poziomie co on sam, choć niewątpliwie niestabilność jego zachowania i pewna chwiejność wprawiały go w bezwarunkowy odruch rozbawienia. Może dlatego, gdy dzieciak przestał się wiercić, mimowolnie skwitował to pojedynczym, zduszonym przez pocałunki pozostawiane na drobnym ciele, nieco szaleńczym śmiechem rodem z szpitala psychiatrycznego.
Nie czuł się w obowiązku, by odpowiadać na jego pytanie. Szczeniak nie musiał wiedzieć więcej niż powinien, a sam Yury nie kwapił się, by mu ułatwiać mu próbę nawiązywania z nim kontaktu, dlatego poszedł w zaparte, w tak zwaną zmowę milczenia, pozwalając, by dzieciak na własną rękę domyślił się tego i owego, wyciągając ze zdobytych informacji śmiałe lub mniej śmiałe wnioski.
Place znów musnęły najwrażliwszego punktu w anatomii gówniarza, który już zdążył nieco ulec pieszczotom, a po chwili zacisnęły się delikatnie na nim, mimo że nadal nie zostało mu poświęcone tyle uwagi, ile bez wątpienia powinno.  
Wargi wciąż błądził wzdłuż, coraz niżej i niżej, aż w końcu zatrzymały się na pępku. Zerknął na dzieciaka, usatysfakcjonowany oznaką podniecenia widoczną na jego twarzy w postaci rzucających się w oczy rumieńców. Powiedzenie, że spalił - prawie - buraka było adekwatne do sytuacji. By mu to wynagrodzić, zacisnął zęby na skórze mocniej, by zadać znikomy, acz wyczuwalny ból.
Przypomniałem sobie właśnie po co tu przyszedłem — powiadomił go dobitnie, a ręką natychmiast wypuściła tworzący się problem, mimo że ten robił się coraz poważniejszy. — Rusz dupsko, dzieciaku, mamy wspólną misję do wykonania — odparł, a w jego głosie błąkała się jawna nuta pogardy. — Dobrze słyszysz. WSPÓLNĄ misję. Od wczoraj jestem oficjalnym Smokiem, więc, sorry, ale erotyczne zabawy musimy przełożyć w czasie — zakpił, bo jeszcze nie wiedział, czy chciał się z tym małym, ewidentnie chętnym stworzeniem bawić w cokolwiek. Trochę nurtowało go to, że chłopak wyraźnie zmieniał zdanie jak majtki, optymistycznie zakładając, że faktycznie wykonywał tą drugą czynność przynajmniej raz na dzień, dopuszczał też opcję raz na dwa dni. Raz uległy, pobudzony za szybko, ale całkowicie w guście Kido, bo przedłużająca się w nieskończoność gra wstępna nużyła go, raz w chuj niedostępny, gotowy gryźć. Mógłby się zdecydować na jedną wersję wydarzeń, bo Yury nie nadążał za jego tokiem rozumowania i nawet nie chciał. Po prostu lubił dostosowywać się do sytuacji, a te przyzwyczajenie było dewastowane przez tego typa.
Podniósł się z ziemi, w ostatniej chwili składając na tych małych, uroczych usteczkach przelotny pocałunek.
Jak już ogarniesz swojego przyjaciela między nogami, dogonisz mnie, a ja ci opowiem, co będziemy robić przez najbliższe godziny — powiedział to takim tonem, jakby nie dość, że stracił zainteresowanie sytuacją, to jeszcze nie był jej agresorem. Włożył między zęby przed chwilą wyciągniętego szluga i zapalił. — Powtórz. Chcę wiedzieć, czy zrozumiałeś — dodał, zaciągając się nim. Dyscyplina to coś, co w Aracie dawno przestało istnieć. Teraz celowo wprowadzał ją do ich relacji, by trochę poznęcać się nad młokosem.
                                         
Yury
Windykator     Opętany
Yury
Windykator     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Wcześniej Kido Arata, teraz Yury. Czasem Wujek Menel (c)Chyży.


Powrót do góry Go down

Nie przywiązał szczególnej uwagi do tego, że nie padła żadna odpowiedź na jego pytanie. Chyba wcale nie chciał wiedzieć tak bardzo by próbować dociekać tego, gdy był tak umiejętnie rozpraszany ustami na ciele i dłonią, która została wciśnięta w bokserki. Przymykając swoje jasne ślepia, myślał tylko o tym by nic nie odważyło się przeszkodzić teraz. Gotów był rzucić się do gardła każdemu kto teraz wpadnie na zły pomysł, kręcenie się po okolicy. Prawdziwą ironią losu było to, że gość który w ostatnim czasie najbardziej działał na nerwy Wymordowanego, teraz doprowadził do sytuacji, gdy Illija chciał jego dotyku i w sumie był prawie bezbronny. Domyślał się, że na jego policzkach pojawił się rumieniec, chociaż nie zdarzało się to często... a ostatnim razem miało to miejsce dobre kilka lat temu. Cavendisha ciężko było doprowadzić, aż do takiego stanu, gdy prawie nic się nie zrobiło, więc tym bardziej można było być pod wrażeniem umiejętności Kido lub zachodzić w głowę, czemu Illija tak się łatwo poddał. Dopiero nagłe słowa wyrwały znów Illije z otępienia i przez moment gapił się tępo w niebo, bo to je miał nad sobą. Jego myśli, próbowały nadążyć za tym co słyszał i po chwili już był pewny, że wcale nie chciał tego zrozumieć.
Zacisnął mocno szczęki, wraz z momentem, gdy ten idiota rozmyślił się przechodząc do sedna oraz zostawiając go tak. Wsparł się na łokciach, wbijając pełne żądzy mordu spojrzenie w Yury'ego.
- Od wczoraj? Naprawdę chcesz tak krótko szczycić się tytułem Smoka? – burknął. Ah, jak on chciał teraz doprowadzić, tego gnoja do takiego samego stanu jak rzeczy w worku, który leżąc obok, nadal przyprawiał o mdłości. Przestał go słuchać po wypowiedzeniu tego, co jako jedyne miał do powiedzenia temu tu. Skupił się bardziej na swoim problemie, który na pewno nie zamierzał minąć bez poświęcenie mu dłuższej uwagi. To nie było coś co lubił robić, zadowalanie się samemu było poniżej pewnego poziomu. Warknął gniewnie, czując jeszcze szybki pocałunek na ustach. Odsłonił czubki kłów, sycząc ostro, czym przypominał węża, ale i rozjuszonego kota, chociaż z tym drugim to mógł być tylko przypadek w podobieństwie.
- Pieprz się, nigdzie nie idę z tobą... nie zamierzam tracić więcej czasu na przebywanie w twoim towarzystwie. Już zmarnowałem dość – burknął. Podniósł się, krzywiąc, gdy wciągał z powrotem spodnie na tyłek i pozbył się porwanej koszulki, zapinając jeszcze do połowy kurtkę. Nienawidził takich sytuacji, a ten kretyn wykorzystał dość jego cierpliwości.- Mam gdzieś co za zadanie niby mieliśmy, radź sobie sam – wycedził jeszcze. Zabrał swoje rzeczy, które gdzieś w szarpaninie i w trakcie snu wypadły mu. Miał zamiar teraz ciekawiej spożytkować godziny, lecz najpierw i tak musiał doprowadzić się do porządku. Ruszył w kierunku przeciwnym do tego w którym zamierzał iść Kido.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum

Strona 3 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach