Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 5 z 11 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6 ... 9, 10, 11  Next

Go down

Pisanie 23.12.15 12:05  •  Południowa część ogrodu - Page 5 Empty Re: Południowa część ogrodu
No to planowanie poszło się... na spacer.
W takim tempie na pewno nie przeprowadzą akcji sprawnie i za ich życia. Problem polegał tylko na tym, że nie dadzą już rady uciec - płaz doskoczył do nich szybciej niż można było się spodziewać po tak masywnym ciele. Aż dziw, że ropuch nie wywołał małego trzęsienia ziemi po wylądowaniu na trawie. Trzeba mu było jednak przyznać, iż kompletnie nie pasował do otoczenia. Lepiej byłoby widzieć go na grząskich bagnach, zajętego swoimi sprawami... innymi niż zjadanie czegoś.
Blondyn obserwował zagrożenie z uwagą. Szybkie poruszanie się bestii wcale nie ułatwiało zadania zatytuowanego "przeżyj, zniszcz miniaturkę Raju, ucieknij". Zwłaszcza, że stwór coś planował. O ile mało inteligentne stwory mogą coś planować. A planem tym był szybki i łatwy posiłek, który przyszedł mu prosto pod paszczę i nie raczył specjalnie uciekać. Jak tu zresztą uciec, jeśli ropuch i tak do ciebie doskoczy szybciej niż ty odbiegniesz?
Arthur nie był zbytnio zdziwiony tym, że został wybrany na przekąskę. Był w końcu najniższy i wyglądał niepozornie. Może też czuć było od niego osłabienie chorobą, która od dłuższego czasu nie chciała zostawić go w spokoju? Tak czy inaczej, kurdupel wyglądał na spokojnego, choć nieco poirytowanego. Irytacja ta zaczęła zmieniać się w gniewną mieszankę. Rozchylił wargi, pozwalając ostrym kłom ujrzeć świat. Syk jaki wydostał się z jego gardła niewiele różnił się od syku wkurzonego węża, który spokojnie odpoczywał pomiędzy kamieniami. Źrenice zwęziły się do postaci czarnych, pionowych kresek, tęczówki zaś zdawały się lekko świecić. Ich barwa przypominała teraz stereotypową truciznę czy radioaktywną substancję - stała się ostrzejsza. Zwierzęta w przyrodzie tak oznajmiały drapieżnikom, że nie warto z nimi zadzierać. Na nieszczęście Ratlerka, drapieżniki raczej nie patrzyły na oczy, a były to jedyne dwa punkty na jego ciele, które miały ostrzegawczy kolor. Chyba pora się zmutować.
Nie czekał, aż bestia wciągnie go do swojego przepastnego brzucha jak poprzednią ofiarę. Był za młody, żeby umierać. Przynajmniej w jego opinii. Prawa ręka skierowana została do ziemi, by wbić ostrze w podłoże na tyle głęboko, żeby się nie złamało i jednocześnie jakoś go utrzymało. Katana trzymana w lewej ręce została podrzucona i złapana za ostrze, ale nie tak, by się skaleczyć. To zrobił dopiero po krótkiej chwili, a następnie wypuścił broń na ziemię. Z ran zaczęła sączyć się szkarłatna ciecz. Dłoń przyłożona została do języka w takiej odległości, by stać stabilnie, ale jednocześnie żeby Rumcajs nie urąbał mu ręki. Miał zamiar pozwolić żrącej substancji zawartej w krwi przegryźć się przez paskudny jęzor.
- Jestem ciężkostrawny - rzucił do żaby, unosząc głowę i patrząc jej w ślepia. Ta krótka wypowiedź brzmiała mało wyraźnie i jak syk, ale wyraźnie nosiła w sobie nutę ostrzeżenia. Proszę bardzo, żaba mogła go połknąć. Ale zanim umrze, będzie miał trochę czasu na zrobienie jej w środku armagedonu. Tymczasem trzymał się jednak mocno wbitej w ziemię broni i ropuszego języka. Nie miał zamiaru stracić ani życia, ani tym bardziej swojego biednego, znoszonego glana.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.12.15 19:46  •  Południowa część ogrodu - Page 5 Empty Re: Południowa część ogrodu
Ropuch był spory, można nawet rzec, że ogromny. Pokonanie dużego dystansu, to nie problem, przy jego wielkich susach. Już pewien ludź przypłacił niedocenienie bestii własnym życiem.
Rumcajs użył swojego artefaktu, tworząc maczetę. Musiał użyć całej swojej siły, mocno naprężony język nie chciał poddać się ostrzu. Różowy mięsień wgniótł się mocno w ziemię, uginając się pod maczetą, a włókna mięśniowe poczęły się przecinać, język zostawał powoli odcinany.
Rebekah łapie Arthura, dzięki czemu DOGS nie zostaję ciągnięty przez jęzor ropucha, ale też Terrierka, nie może wykonać żadnego innego ruchu.
Nove znika z pola widzenia bestii, początkujący ninja DOGS dobrze maskuje się przed wzrokiem innych, nawet swoich towarzyszy.
Arthur natomiast nie poddaje się panice, która nie byłaby źle odbierana, patrząc na jego obecne położenie. Szybkie wbicie ostrza w ziemię, podrzut katany, specjalne zranienie się i Arthur pochylał się nad językiem bestii, który mocno trzymał lewą nogę Ratlerka i zdążył owinąć się wokół niej, gruchocząc powoli metal, z którego jest zrobiona.
Nagle wszystko działo się bardzo szybko. W jednej chwili wykonywali swoje czynności w drugiej Rumcajsowi udaje się przeciąć lepki mięsień bestii. Arthurowi zsuwają się okulary. Nie ma jak ich poprawić, jego obydwie ręce są zajęte. Czarne oprawki spadają na pokryty trucizną język i zostają przepalone, żrącą substancją, są już nie do odratowania. Arthur’owi zostaje w dłoni fragment odciętego języka
Reszta różowiutkiego mięśnia ropucha zaczęła się wić spazmatycznie i z trudem bestia wciągnęła go z powrotem do gęby. Nóż Nove przecinał powietrze i wbił się w wijący się język. Został przez ropucha połknięty. Wściekła bestia wiedząc, że jej koniec jest bliski, skoro nie będzie już w stanie polować na pożywnie, zgięła tylne kończyny, rzucając się niczym kamikaze na grupkę DOGS’ów.
Prawdopodobnie Nove jest punktem docelowym ropucha. Dziewczyna zaczepia się ubraniami o wyrastające edeńskie krzaki, ma za mało czasu by zdążyć się z nich wyplatać, jeżeli jej nikt nie pomoże, zostanie przygnieciona przez trzy metrowe cielsko. Nie wiadomo jednak, czy osoba ratująca zdąży pomóc Nove. Może zostać również przygnieciona, czasu na reakcję jest bardzo niewiele. Arthur przez słaby wzrok niemal nic nie widzi, obraz rozmazuje się przed jego oczami. Lewa noga ucierpiała przez ścisk języka bestii, może lekko kuleć.

Rumcajs/Rebekah/Nove: Zdrowi.
Arthur: Lewa noga(kostka i łydka) do naprawy, lekkie kulenie na skutek zgniecionej nogi, strata okularów.

#Dopisek:Przeżarta przez truciznę Arthura, końcówka języka bestii, traci swoją wartość.
#Dopisek-DLA-SPÓŹNIALSKICH: Nie dostałam od was żadnego znaku życia. Nic nawet na PW, a wystarczyło napisać coś w stylu: „sorry nie wyrobie się w terminie”, następnym razem proszę wysyłać do mnie takowy romans, a unikniecie nieprzyjemności, wbrew pozorom nie gryzę. Arthur doznaje obrażeń za spóźnienie z odpisem i ma szczęście, że nie odpisałam o 12 w nocy, tak, jak planowałam. Nove miała aktualny wpis w „nieobecnościach” i dała mi (wymuszony, ale jednak) znak życia, dlatego w  tym poście unika obrażeń, za spóźniony odpis.


Limit czasowy na odpis: Do 30.12.2015r. Do północy.Pędzić Kopciuszki.


Ostatnio zmieniony przez Ford dnia 28.12.15 12:56, w całości zmieniany 1 raz (Reason for editing : Przedłużenie terminu~)
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 30.12.15 21:12  •  Południowa część ogrodu - Page 5 Empty Re: Południowa część ogrodu
Złapała tego nieszczęsnego Arthura, bo co innego miała zrobić? Zawsze to lepiej mieć jakieś zabezpieczenie, w razie gdyby nie udało się odciąć ropuszego języka. Ale mimo to, nie było chyba potrzeby by Ratlerka niańczyć - stać chyba umiał, a przynajmniej robił to do tej pory. Dlatego też gdy tylko sytuacja była minimalnie opanowana i żabsko straciło narząd smaku, upewniwszy się, że blondyn ustoi w miejscu, bez zwłoki go puściła. Jeszcze tego by brakowało, żeby musiała go zaraz trzymać jak dziecko. Chciała nawet po drodze złapać spadające okulary, ale one postanowiły skorzystać z wolności właśnie wtedy, gdy Reb cofała ręce. Szlag by to, zmarnują się.
Nie minęła ani chwila, gdy ropucha rzuciła się wściekle w kierunku Bernardynki. Nie widząc póki co żadnej reakcji ze strony innych, nie przychodziła jej do głowy żadna inna opcja, jak tylko natychmiast przyjść z pomocą. Miała jednego asa w rękawie - z natury była zwinna i szybka, mogła więc liczyć na to, że uda jej się dotrzeć do Nove na czas. Plan był tak prosty, że jakby go nie było - jak najszybciej podbiec w pobliże dziewczyny, a będąc już wystarczająco blisko, przyzwać barierę ochronną o maksymalnej mocy. Takiej powłoki nawet ogromny płaz nie byłby w stanie przebić swoim ciężarem, ale cena była spora; z pewnością nie uda jej się utrzymać tej magii zbyt długo. Była to jednak szansa dla pozostałych, by zwierzaka ubić i zlikwidować problem.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 30.12.15 21:44  •  Południowa część ogrodu - Page 5 Empty Re: Południowa część ogrodu
Zabawa w ninja DOGS była całkiem śmieszna, bo widocznie udało jej się zajść ropuchę i cisnąć w nią noże, które jeszcze na pocieszenie połknęła, więc może była szansa na wyjście z tego bez większych ran. Tylko noża szkoda było, to trzeba przyznać.
Może zdoła go wyciąć z resztek bestii. Taką ropuchę sprytny kucharz może nawet zdołałby ugotować i podać bez obaw, że ktoś padnie po drodze.
Uśmiechnęła się wreszcie i przyglądała chorobie, wpadając nagle w krzaki. Warknęła coś po swojemu i już miała sięgnąć po drugi nóż, aby się wyswobodzić, kiedy nagle resztki światła gdzieś zniknęły. To cień ropuchy, lecącej na nią jak na kochanka roku.
No kurwa nie.
Uśmiech został bardzo szybko zastąpiony przez szok. I co teraz? Nie miała czasu, aby sobie samej pomóc, a jeżeli nikt niczego nie zrobi, to będą mieli płaskiego medyka na zawołanie. Lepsze było to, że nie widziała chwilowo reakcji z reszty grupy.
Jebane księżniczki dupy nie chcą ruszyć? Okej, zapamiętam to. Ja też pójdę się opierdalać, jak wam znowu odetną ręce. Szczególnie Tobie, Rum.
Zdenerwowana Bernardynka już wyciągnęła drugi nóż, jaki wcześniej otrzymała w czasie zebrania i przygotowała się na najgorsze, kiedy zauważyła biegnącą w jej stronę Reb. Dobrze, że próbowała, ale jednak w razie czego mogła nie dobiec. A wtedy szlag wszystko trafi. Carramusa postarała się w czasie lotu żaby chociaż minimalnie uwolnić się od krzaków. Może dziwnym trafem zdoła zrobić piękny krok w bok, piruet roku czy inne cholery, żeby nie został spłaszczonym medykiem do potęgi - a jak nie, to weźmie jebaną ropuchę ze sobą do Piekła, wbijając w nią drugi nóż.
No chyba, że Reb uratuje jej cztery litery.
Jak się jej uda, to może nawet cukierka dostanie. Albo miłe słowo. Cokolwiek.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 30.12.15 23:55  •  Południowa część ogrodu - Page 5 Empty Re: Południowa część ogrodu
Nie zginął. Jakimś cudem udało im się odpędzić ropucha, choć nadal niewystarczająco, gdyż uwziął się na kolejną osóbkę z ich grupy. Z jednej strony szkoda byłoby zabić to wielkie stworzenie, ale z drugiej samo pchało się pod nóż. Płaz miał jeszcze szansę zwiać na swoje bagna, wciąż nie wysilili się z walką, oszczędzali siły. Ciężko było osądzić, kto podda się pierwszy. Teoretycznie mieli przewagę - zarówno liczebną, jak i możliwościową. Nikt nie miał odciętego jęzora, a bestia niedługo będzie przerobiona na cząstki.
Ratlerek zachwiał się nieznacznie, gdy został puszczony. Potrzebował paru chwil na to, by oczy przyzwyczaiły się do rozmytych plam. Pamiętał jako tako obraz najbliższej okolicy - drzewa, zarośla, krzewy, mnóstwo miękkiej trawy. Przełączył się na tryb polegania na zmysłach węchu i słuchu. Wyciągnął z ziemi ostrze, otarł je i schował. Drugą broń podniósł z lekkim trudem. Starał się nie przerzucać ciężaru na uszkodzoną nogę. Prawdę powiedziawszy, był przyzwyczajony do tego, iż wiecznie coś mu nie działało. Ledwie żywy przeszedł nawet kilkadziesiąt kilometrów, kiedy wracał z sobie tylko znanych kierunków. Pół roku zajęło mu dojście do siebie i nie miał zamiaru znów spędzić mnóstwo czasu na siedzeniu i czekaniu, aż wydobrzeje. I tak znalezienie kogoś, kto go naprawi i zrobi odpowiednie okulary graniczyło z cudem. Może pora przenieść się na soczewki? Problem stwarzały jedynie błony drugich, gadzich powiek. Musiałby powstrzymywać odruch zamykania ich.
Uniósł szybko głowę. Spojrzał w kierunku zagrożonej medyczki, a raczej kolorowej plamy, którą stanowiło jej otoczenie. Fioletowy język smagnął powietrze, gdy próbował dokładniej ją zlokalizować. Spróbował użyć mocy, ale zamiast tego, zachwiał się mocno. Chlapnął krwią na trawę, która zasyczała i zginęła, zostawiając kawałek martwego pola. Żrąca substancja została deaktywowana, a Arthur postanowił ponownie skorzystać z szybkiego przemieszczania się. Planował złapać Nove w pasie i uciec z nią z pola rażenia upadku ropucha, w razie możliwości zabierając że sobą również anielicę. Jeśli wywinąłby orła, resztę trasy pokonałby na wszystkich czterech kończynach. Nikt przecież nie mówił, że jest normalny i nie ma zadatków na kamikadze, prawda?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 02.01.16 21:18  •  Południowa część ogrodu - Page 5 Empty Re: Południowa część ogrodu
Wszyscy w jakiś sposób zareagowali i każdy starał się pomóc swojemu kompanowi, zarazem chcąc uporać się z ropuchem. Uratowanie Arthura powiodło się powodzeniem, co teoretycznie powinno cieszyć drużynę. Ropuch oberwał na tyle obrażeń, co nieuniknione było to, że prędzej czy później zechce stąd uciec, póki nie zostanie zamordowany.
Arthur
Kiedy Ropuch zmienił nie wiadomo mu na jaki cel, Rumcajs postanowił pomóc swojemu kompanowi, Arthurowi. W końcu pechem będzie, jeśli ktoś w drużynie zostanie ranny, jednakże nie można tego uniknąć. Pomógł mu wstać, zainteresował się jego obecnym stanem - ranna noga. Przez myśl przeszło mu, czy na pewno da sobie radę w dalszej misji, ale nawet nie pomyślał, aby oto spytać. W końcu jest z DOGS, żyje na desperacji. Takie rzeczy to codzienność.
Będąc za bardzo skupiony na pomocy, nie zauważył, kiedy bestia zmieniła swój atak na innego towarzysza. Na Nove, z którą swoją drogą tworzył doskonały duet. Gdy z miejsca poderwał się Adrich, nie zwracając zbytniej uwagi na swój stan obecny, dopiero wtedy dostrzegł, co tak naprawdę się dzieje.
Kurwa, zjebałem. Sorry, Nov.
Nie było czasu na głośne przeprosiny. Zareagował równie szybko co Arthur, kiedy zauważył, co ta cwana bestia próbuje zrobić. Nie, nie zaatakuje mu medyka, nie wtedy, kiedy Rumcajs tutaj jest. Co jak co, ale on nie może pozwolić na ten atak. Nic dziwnego, kiedy rzucił się jak szalony na pomoc, jednak nie pobiegł w stronę panienki Nove, a w stronę atakującego ropucha. Rzucił się właśnie na niego, starając się odeprzeć jego atak w typ wypadku skok. W jaki sposób? Kiedy ropuch znalazł się na odpowiedniej odległości (czyli jak spadał), Rumcajs w ekspresowym tempie swoją maczetę przemienił na dwumetrową, czarną kosę, którą zrobił cięcie, by załatwić tą plugawą bestię, nie zważając zbytnio na to, jakie mógł konsekwencje nieść za sobą ten ruch. W tej chwili liczyło się zdrowie medyka. Liczyło się życie Nove.

Artefakt czarny piasek, użycie mocy: 2/3.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.01.16 19:17  •  Południowa część ogrodu - Page 5 Empty Re: Południowa część ogrodu
Ropuch zbliżał się nieubłaganie z zawrotną szybkością na Nove. Jedyne co mogła zrobić to podziwiać jego gładki brzuch i narząd płciowy*. Na dodatek, krzew zawzięcie trzymał ubrania kobiety, nie chcąc puścić. Znalazła się w patowej sytuacji, mimo to, postanowiła z nim walczyć i przygotowała nóż zmawiający cicho pełną gróźb modlitwę. Rebekah ruszyła na pomoc towarzyszce, roztaczając wokół nich barierę. Otuliła je zatem szczelna osłona, pytanie tylko, czy zdolna odeprzeć, tak wielki ciężar. Spory Ropuch, ważył kilkadziesiąt kilogramów. W tym czasie Arthur wyrwał się z, względnie czułych, objęć Rumcajs'a, by również ruszyć na pomoc. Może to przez słabą widoczność, a może przez zmiażdżoną nogę, nie zdążył wcisnąć się w roztoczony przez Terrierkę ochronny całun. A biegł tak zawzięcie, aż kurzyło się za nim, przysłaniając widoczność Rumcajs'owi. Który to, poderwał się do biegu, a płuca ledwo nadążały z transportowaniem tlenu.
Skończyła się chwila na myślenie. Nie było już czas na podjęcie innych decyzji. Zawrotna szybkość wydarzeń, zmusiła umysły DOGS’ów do pracy na najwyższych obrotach. Instynkt samozachowawczy zadecyduje o dalszym przebiegu.
Ropuch opadł ciężko na barierę Terrierki. Osłona załamała się i zaczęła migać, sygnalizując, że niedługo upadnie. A wtedy, fuj bestia zmiażdży je obie. Podmuch powietrza, jaki pojawił się, przez pociskające na obrany cel, cielsko, zwiał Ratlerka na kilka ładnych metrów. Może jednak spowolnić trochę niezgrabne beczkowanie ciała, wbijając jakiekolwiek ostrze w ziemię. Wszystko zależy od tego, co podpowie mu instynkt.
Bariera ochronna uginała się pod ciężarem Ropucha. Miała zasięg metra, ale początkujący Ninja DOGS został zmuszony, do wtulenia się w ciało towarzyszki. Zwarte w, niemalże miłosnym, uścisku, mogły tylko obserwować, czekając na końcowy wynik.
Rumcajs przemienił swój artefakt w kosę. Zamachnął się. Przeciął ze świetem powietrze. Celował w spadającego Ropucha, jednak ten, spadł na barierę szybciej, niż Strateg DOGS zakładał. Dwumetrowa broń o włos minęła się z bestią. Ciało nowego Kamikaze DOGS zatrzymało się metr obok Rumcajs'a. Wciąż żywy, więc, niemal samobójcza próba ratowania towarzyszek nie powiodła się.
Nie ma co się przejmować porażką. Oto Ropuch niespodziewanie odbił się od bariery niczym piłeczka. A towarzyszył temu chrzęst i chrupanie miażdżonych kończyn bestii. Kobiety mogą być spokojne, jednak na mężczyzn, dosłownie, leciało niebezpieczeństwo.
Może, gdyby Rumcajs nie trzymał w rękach kosy, wszystko potoczyłoby się inaczej. Tego się już nikt nie dowie. Ledwo żywy, Wielki Ropuch nadział się na dwumetrową broń, wbijając się w nią głęboko. Nierówny zdradliwy teren spowodował, że jakikolwiek ruch Rumcajsa, był dla niego szkodliwy w skutkach. Opadł na ziemię, czując promieniujący ból w barku, któremu akompaniował nieprzyjemny chrzęst. Bestia padła martwa na ziemię. W jej brzuchu zagnieździło się ostrze kosy, a wystawał, wcześniej zjedzony nóż Nove. Jeżeli nie będzie się brzydzić, może go odzyskać.
DOGS’i mogą odetchnąć z ulgą. Ogrody Edenu stoją przed nimi otworem. Zieleń kusiła i nęciła, zapraszając do obejrzenia dalszej części raju, a trele ptaków uspokajały napięte nerwy. Powrócił błogi spokój.

* Nie rozpisywałam się tutaj bardziej, każdy wie, że do powstania ropuszątek trzeba dwojga.
Rumcajs: Wybity bark-wybierz który- Niesprawna ręka (po nastawieniu), na czas 3 postów. Ufajdany, wnętrznościami bestii, artefakt.
Rebekah/Nove: Zdrowe. W tym: bariera Terrierki, wciąż sprawna, aczkolwiek nadwyrężona.
Arthur: Lewa noga(kostka i łydka) do naprawy- może ona poczekać, aż do zakończenia wydarzenia DOGS, ale potem Arthur musi ją naprawić fabularnie. OBECNIE: Lekkie kulenie na skutek zgniecionej nogi, strata okularów.

#Dopisek: Rumcajs spóźnił się z odpisem, dlatego otrzymuje obrażenia, które pociągają za sobą skutki na okres 3 postów.

Koniec interwencji.
MG odjeżdża

                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 04.01.16 23:11  •  Południowa część ogrodu - Page 5 Empty Re: Południowa część ogrodu
Wszystko działo się szybko. Można rzec, że za szybko dla Bernardynki - mózg odmawiał współpracy, a myśli były pełne słusznego gniewu wycelowanego w mężczyzn, którzy na razie wychodzili ma małe pipy, a nie chłopów. Szczególnie Rum. Co on tam, kurna, robił? Modlił się? Toż to nawet Nov tego nie robiła.
No chyba, że zwozili jej całą ekipę po misji. Wtedy było beznadziejnie.
Wściekłość nieco ją opuściła, kiedy zauważyła działania reszty. Bariera Zimmermann zdołała je jakoś uchronić, jednak bała się, że ta cholerna ropucha rozpierdzieli ją w najgorszym momencie, przez co nie tylko ona zostanie spłaszczona do granic możliwości. Ale jednak - choć Federica zmuszona została do wtulenia się w Terrierkę na chama, nic się nie stało. Bariera wytrzymała, Arthur żyje, choć kamikaze gdzieś odleciał, Rumcajs wyglądał całkiem nieźle, choć choć było nie tak...
Nie no, kurna, życie na całego.
Nie wiedziała czemu, ale jednak Nove nie spieszyła się z puszczeniem Reb.
- Cholera, Reb, bierz mnie. Jesteś wygodna. Walić chłopów z DOGS, my to się jednak powinnyśmy razem trzymać. Jeszcze tylko trzeba zgarnąć Ev po drodze. - Włoszka uśmiechnęła się szeroko i spojrzała dopiero po chwili na nóż, który wystawał z brzucha bestii. Starała się nie ukazywać swojego niezadowolenia. Cholera, przydałby się, ale był w stanie nieco bardziej niż opłakanym...
No nic, naciągnie Ruma na babranie się w resztkach ropuchy.
Po jakimś czasie puściła wreszcie biedną Reb, ogarnęła do końca sprawę z krzakami i podeszła bliżej stratega DOGS, aby przyjrzeć się jego obrażeniom na porządnie, z bliska. Choć i tak chyba za wiele nie widziała.
- No dobra, panienki, nie chce mi się wam przyglądać na porządnie. Zapraszam do mnie ze wszystkimi swoimi bólami, ja je naprawię. Ale Ty masz przejebane, księżniczko. - tutaj spojrzała na Ruma - Zjebałeś, wiesz? Będziesz mi wyciągać ten nóż, choćbyś miał zwrócić swój obiad kilka razy. No. A teraz gadajta, jak bardzo odczuliście spotkanie z ropuchą na całego.


Ostatnio zmieniony przez Nove dnia 05.01.16 20:24, w całości zmieniany 1 raz
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.01.16 16:13  •  Południowa część ogrodu - Page 5 Empty Re: Południowa część ogrodu
Rozpędzili się wszyscy na ratunek Bernardynki, więc koniec końców nie było szans, by akcja się nie powiodła. Wprawdzie straty jakieś zawsze są, ale i tak można było mówić o sukcesie. Nie musiała się obawiać, ze ropucha przebije się przez barierę. Przy wystarczającej koncentracji była ona na krótki czas nie do zdarcia, nawet przez tak wielkie i ciężkie cielsko. Pewnie trochę się rozkojarzyła szybkim biegiem i układaniem na chybcika w głowie chaotycznego planu, skoro moc nie zadziałała stuprocentowo. Na szczęście nie zawahała się na tyle, by obie kobietki skończyły jako wycieraczka dla przerośniętego płaza. Z używaniem mocy, szczególnie na pełnych obrotach, wiązała się jednak jedna nieprzyjemna konsekwencja. Gdy już wylądowały obie na ziemi, wtulone jedna w drugą, albinosce wcale nie zbierało się do wstawania. Przeciwnie, gdyby teraz została postawiona w pozycji pionowej, pewnie od razu padłaby jak długa: z trudem łapała oddech, a oczy zaszły jej mgłą. Doskonale za to usłyszała słowa Włoszki, na które nie powstrzymała pełnego satysfakcji uśmieszku.
- No ba. Z facetami to sam problem, same sobie poradzimy. A ciebie to w ogóle w ciemno biorę - wyrzuciła z siebie pomimo zmęczenia, czasem przerywając słowa gwałtownymi wdechami. Zmęczony nagłym wysiłkiem organizm błagał o tlen, zupełnie jak gdyby przebiegła sto metrów sprintem i padła na bieżni. Co w sumie prawie że zrobiła, bo przed rzuceniem się na Nove musiała też kawałek pokonać najszybciej, jak tylko była w stanie. Ale to teraz nie miało znaczenia - wszyscy byli cali, tak, jak to być powinno.
Nawet gdy Bernardynka już wstała, Reb pozostała na swoim miejscu. I tak teraz musieli zrobić chwilę przerwy, skoro jak widać panowie wymagali opatrzenia. Zerkała na nich cały czas kątem oka, ale przy tym napawała się pozycją horyzontalną. Bez zbędnego wysiłku raz-dwa doprowadzi się do porządku, tak żeby pozostali członkowie drużyny nie musieli albinoski holować. Urywany oddech powoli wracał do normy, uczucie słabości odpuszczało. W końcu podniosła się do siadu, uważając, by nie zakręciło się zbytnio w głowie. Spojrzała na swoje włosy i zacmokała z niezadowoleniem, zabierając się do wyciągania śmieci z długich, białych pasem. Tak się kończą próby bycia kobiecą w tym brutalnym świecie, ot co. Ale nie spieszyło jej się do pozbywania kłopotliwej fryzury, co to to nie! Najwyżej przed następną akcję będzie pamiętać, żeby te niesforne kłaki jakoś okiełznać.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.01.16 19:25  •  Południowa część ogrodu - Page 5 Empty Re: Południowa część ogrodu
Domyślał się, że nie trafi. "Widzenie węchem" miało tę wadę, że zapach unosił się dookoła celu i roznosił się na dużą odległość. Równie dobrze mógł minąć się z celem o dwa metry, jak nie lepiej. Cud, że w ogóle dał radę użyć mocy, choć to akurat dało się wytłumaczyć przyzwyczajeniem do podobnych stanów, poczuciem zagrożenia, napływem adrenaliny. Zdecydowanie wpływu nie miały wyrzuty sumienia - zwyczajnie go nie posiadał. Z czystej wygody wolał nie być potem oskarżony za siedzenie na dupsku i brak reakcji na tworzenie dywaniku z dwóch towarzyszek broni. Do nikogo nie przywiązywał się na tyle, by bezinteresownie rzucać się na pomoc, jednakże na misjach mógł stać się kamikadze i chociaż próbować. Całe szczęście nie wylądował na koniec na drzewie, bo przy tej prędkości nie byłoby co zbierać. Pytanie tylko: z drzewa czy z samego Arthura?
Bliskie spotkanie z glebą było niemałym zaskoczeniem, zwłaszcza, że chwilowo żadna z jego kończyn nie dotykała ziemi. Pojawił się znikąd, turlając się po ziemi z niebezpiecznym rozpędem, z którego został dopiero co wybity. Odruchowo lewą ręką wyciągnął nóż i spróbował wbić go w ziemię, jednocześnie szurając dość mocno prawą dłonią po podłożu, zdzierając warstwy gleby niczym orzący pole rolnik. Kiedy już się zatrzymał, leżał twarzą do ziemi, próbując jakoś dojść do siebie. Wypuścił wstrzymywane powietrze. Jedną z ukrytych wad błyśnięcia był fakt niemożliwości oddychania w czasie biegu, co było główną przyczyną pokonywania dość krótkich dystansów. Im częściej go używał, tym bardziej się męczył i doprowadzał się do niedotlenienia. Oparł się na ręce, unosząc nieznacznie. Zakaszlał cicho, wypluwając parę kropel krwi. Przeklęty wirus...
Wysunięty język wyczuł zmianę w powietrzu. Ratlerek uniósł łepetynę, by zobaczyć wielką, zbliżającą się plamę śmierdzącą wyschniętym bagnem. Odruchowo znów się pochylił, wyrywając nóż z ziemi i wystawiając go ostrzem do góry. Nic nie wydarzyło się przez dłuższą chwilę, nie licząc odgłosu żaby nabijanej na broń Rumcajsa. Wężowy ponownie uniósł głowę, otwierając jedno oko. Dopiero po paru sekundach drugie ślepię również powitało świat. Przeniósł się do siadu, podpierając prawą ręką. Patrzył gdzieś w stronę dziewczyn, ale wyraźnie było widać, iż nie może skupić wzroku na żadnej z nich. Pionowe źrenice rozszerzały się i zwężały, próbując ustabilizować obraz. Wolnym ruchem zdjął kaptur, pozwalając oczom na większy dostęp do światła. Niewiele to dało. Adrich starał się skoncentrować rozbiegany wzrok na jednej konkretnej plamie koloru, ostatecznie dając sobie spokój. Przesunął palcami po lewym bucie, rozsznurował go lekko i zdjął. Zbadał łydkę i kostkę, nie mając pojęcia jak źle musi to wyglądać. Czuł wgniecenia, których zdecydowanie nie powinno tam być.
Fioletowy jęzor po raz kolejny smagnął powietrze. Zapachy emocji wydzielane przez dziewczęta aż prosiły się o komentarz, jednakże milczał. Spieprzył sprawę chyba bardziej niż się spodziewał. A gdyby tego wszystkiego było mało, miał wrażenie, że świat przed oczami zaczął mu wirować.
- Potrzebuję mechanika - rzucił cicho i spokojnie, po raz kolejny próbując spojrzeć gdzieś w stronę medyczki. - I okularów. I miski... - ostatnie dwa słowa praktycznie wybełkotał. Położył się na plecach, zamknął oczy. Powinien zakryć czymś ślepia, żeby nie złapać bólu głowy i innych pierdół, ale z drugiej strony i tak był już bezużyteczny. Mógł co najwyżej coś im wyczuć w powietrzu albo dać się zabić przez pierwszego lepszego starca, który dostrzeże go szybciej niż Arth "przeciwnika". Szczerze wątpił, iż ktokolwiek z ich grupy ma okulary, które tysiąc lat wstecz wyglądałyby niczym denka od słoików, o ile w ogóle by mu pomogły.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 10.01.16 2:53  •  Południowa część ogrodu - Page 5 Empty Re: Południowa część ogrodu
Starał się jak mógł, starał zrobić wszystko, aby zdążyć z czasem. Robił co mógł, a i tak spierdolił sprawę, tak poniekąd. Gdyby nie zainteresował się stanem Arthura, z pewnością miałby dobre pole widzenia na sytuację i z pewnością nie dopuściłby do tego, by Nove musiała polegać na kimś innym, nie na Rumcajsie. Sytuacja jednak zupełnie zmieniła się - chłopak zasłonił mu widok nagłym podrywem, a on sam wystartował jak szalony, starając się zaatakować ropucha. Na jego nieszczęście kompletnie mu to nie wyszło, ponieważ zabrakło tych paru milimetrów, by drasnąć bestię. Zawsze te parę milimetrów spierdoli sprawę.
Bywa.
Nie będzie się tym szczególnie przejmować, przynajmniej nie zamierzał. Co z tego, że przy okazji wybił sobie bark. Nov nic się nie stało i to dla niego było najważniejsze. Miał o tyle szczęścia, że wybił sobie lewy bark. Prawy nadal miał sprawny, co go cieszyło. Kiedy zniknęło zagrożenie, jego artefakt rozpłynął się jak w powietrzu, a czarny piasek rozprzestrzenił się razem z wiatrem. Chłodnym, przyjemnym wiatrem.
Ale Ty masz przejebane, księżniczko.
Zjebałeś, wiesz?

Nie pierdol.
Wstał z ziemi, dopiero teraz uświadamiając sobie, że najprawdopodobniej wybił sobie bark. Nie pierwszy raz, toteż nie zachowywał się jakby była to jakaś rewelacja. Zawsze musi sobie coś zrobić, kiedy jest na jakiejś akcji. To musi być już reguła.
- Mhm. Lepiej wychodzi Ci pomaganie niż gadanie, wiesz? Poza tym, byłem na tyle ogarnięty, aby sprawdzić, czy Arthur nie dostał jakiś poważniejszych obrażeń. Wybacz, że przez to nie byłem wstanie księżniczce przybyć na czas, a Ty doskonale wiesz, że byłbym wstanie oddać życie za Ciebie, abyś mogła tylko przeżyć - oschłość w jego słowach nie znała granic. Ale ostatecznie ugryzł się w język, nie dając przejąć kontroli nad swoim ciałem i umysłem głupim emocjom. Wiedział, że spierdolił, ale nie zawsze z pokorą musi przyjmować winę, jaka zostaje mu narzucona. Ostatecznie popatrzył po towarzyszach, cicho wzdychając. Nie powstrzymał się, aby prawą ręką sięgnąć po paczkę papierosów i zapalić jednego w ich towarzystwie. Nikotyna go uspokajała.
- Lewy bark - rzucił krótko, doskonale wiedząc, że Bernardynka będzie wiedziała, o co mu chodzi. W końcu już tyle ze sobą czasu spędzili, że nie było opcji, aby nie wiedziała.
Zanim jednak kobieta wzięła się do roboty, Rumcajs był na tyle miły, że rzeczywiście wyciągnął jej te ostrze. Nie brzydziło go to, że musiał babrać w bestii wnętrznościach. Sam w nich był, więc w sumie nie robiło mu to różnicy. Był silny i raczej na wymioty mu się nie zbierało.

Działanie artefaktu czarny piasek: 3/3.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 5 z 11 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6 ... 9, 10, 11  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach