Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 10 z 11 Previous  1, 2, 3 ... , 9, 10, 11  Next

Go down

Pisanie 23.01.19 23:24  •  Południowa część ogrodu - Page 10 Empty Re: Południowa część ogrodu
Spokój i cisza były najlepszymi kompankami zmęczonego anioła. Nie oznaczało to jednak, że w tym momencie Niemiec nie chciał niczego innego. Marzyły mu się na przykład zimne lody o smaku truskawkowym, których nie jadł już setki lat. W Edenie sie z nimi nie spotkał, do miasta wstępu nie miał, a na desperacji na pewno nie było ich jak znaleźć. Lody były jednak tylko wierzchołkiem góry lodowej, bo oprócz nic Lenkenmann z chęcią doświadczyłby tuzina innych rzeczy, które w tej chwili były poza zasięgiem. I kiedy wydawało mu się już, że nic dzisiaj go nie zaskoczy, to w ogrodzie pojawił się ktoś jeszcze. Nie chcąc się jednak narzucać, Jorg nie ruszył się ze swojego zaklepanego dachu, przez dłuższa chwilę po prostu przyglądając się z oddali przybyszce. Nie wyglądała na desperatkę, ani tym bardziej na wymordowaną. Wydawało mu się nawet, że skądś kojarzy jej twarz, ale z takiej odległości równie dobrze mógł się mylić. W każdym razie dobrze zrobił, że najpierw zajął się obserwacją, bo scena, która rozgrywała się przed jego oczami była naprawdę ciekawa. Wiedział, że anioły potrafią posługiwać się bronią białą, ale nie zdawał sobie sprawę, zę niektórzy mogą podchodzić do tej umiejętności na tak nowatorski sposób. On sam nigdy nie traktowałby swojego oręża jako rekwizytu w tańcu, choć tańczyć jako tako umiał. Jego treningi składały się raczej z wyuczonych ruchów i ćwiczeń, aniżeli całych sekwencji następujących po sobie ruchów. Walka z wyimaginowanym przeciwnikiem nijak za to się nie sprawdzała i zawsze wolał zmierzyć się z kimś żywym.
W końcu jednak uznał, że starczy tego podglądania. Co za dużo, to niezdrowo, więc zsunął tyłek z dachówek i zeskoczył sprawnie na ziemię, przy lądowaniu uginając nieznacznie kolana. Skoro znalazł się już na ziemi podarowanej im przez Boga, to swoje kroki skierował w stronę dziewczyny, starając się zbliżać najciszej jak potrafił. Nie chciał jej wystraszyć czy podejść, a zwyczajnie nie zamierzał przeszkadzać jej w treningu. Dopiero kiedy znalazł się wystarczająco blisko, miał okazję do ocenienia kogo właśnie spotkał. Dobrze wydawało mu się, że skądś ją kojarzył. Nieraz mijał tę twarz w Edenie, ale nigdy nie zamienił z nią żadnego słowa. Rozpoznał ją po niezwykłych oczach, których nie widuje się codziennie. Mimo tego nie zamierzał na razie zbytnio się wychylać. Usiadł tyłkiem na trawie, a kolana podciągnął do klatki piersiowej, brodę opierając na skrzyżowanych rękach. Trwał w takiej pozycji i względnej ciszy, po prostu patrząc uważnie na anielicę, niczym sokół patrzy na mysz starającą się uciec do nory. Nie miał złych intencji niezależnie od tego, jak cała sytuacja mogła wyglądać.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 25.01.19 20:00  •  Południowa część ogrodu - Page 10 Empty Re: Południowa część ogrodu
Może i potyczka z czymś prawdziwym, realnym i żywym była przyjemniejsza i napawająca cudownym zastrzykiem adrenaliny, jednakże w tymże momencie Bezskrzydła najzwyczajniej w świecie potrzebowała troszeczkę ruchu i rozrywki, toteż taniec taki z wyimaginowanym wrogiem jak najbardziej jej w chwili tej starczył. Musiał. Wypuściła powoli, niespiesznie powietrze z płuc, z przymkniętymi z ukontentowaniem oczyma tnąc i dźgając, i obracając się zwinnie. Osłabiająca organizm choroba, jaka tknęła ją podczas wypadu na Desperację zmusiła ją do przeleżenia jej w łóżku i zażycia zaćmiewających umysł, ukrywających myśli za gęstą mgłą leków. Nie podobało jej się to ani odrobinę, ponieważ za bardzo przypominało jej to tę długą, samotną drzemkę w podziemiach jednej ze świątyń - nawet, jeśli kurowała się w swoim własnym, małym i przytulnym domku, gdzie na ogół czuje się przecież bezpiecznie i dobrze. Nabrała jak najgłębszego tylko potrafiła oddechu, delektując się wieczorną atmosferą i leciutkim, przemykającym w objęciach ogrodu wietrzykiem. Nie czuła się jeszcze całkiem sobą po tym byciu zmuszoną do tkwienia w jednym miejscu; do odpoczywania pośród duszącej ciszy i przytłaczającej flauty; do wpatrywania się w sufit zamazanym, niewyraźnym wzrokiem i liczeniu przemykających po ścianach mroków. Dlatego też zaraz jak poczuła się lepiej; jak już wiedziała, że choróbsko uparte i podłe przeminęło, to uciekła ze swojego miejsca zamieszkania i przywędrowała tutaj, na otwartą, piękną i obsianą zielenią przestrzeń.

W pewnym momencie poczuła na swojej skromnej personie czyjeś spojrzenie - ktoś pomyśleć by mógł, iż zatracona jest w swoim umyśle i wyimaginowanej bitwie, jednakże Kaijin bardziej właśnie wyczulona była na bodźce z zewnątrz podczas swoich ćwiczeń. Wojownik nigdy nie powinien popadać w relaksację podczas potyczki, nie powinien opuszczać swojej gardy, nie powinien tłamsić i zgniatać swoich wojennych instynktów. Nie zatrzymała się jednak w swoim tańcu, nie czując napięcia wiszącego w powietrzu czy niechęci i złości, i agresywnej nuty bijącej od obserwatora. Zwalniała tylko stopniowo, ucinała sekwencje i skracała układy, aż wreszcie - po czasie jakimś bliżej nieokreślonym, lecz też nie aż tak długim - znieruchomiała, przodem będąc odwróconą ku siedzącemu na ziemi, jasnowłosemu - dokładny kolor ciężko było stwierdzić przy ciemnościach coraz bardziej panoszącej się wokół nocy - Aniołowi. Skądś go znała, gdzieś go mijała, ale nie przypominała sobie, aby mieli se sobą jakieś bliższe, bezpośrednie interakcje. Hm. Mrugnęła srebrzystymi ślepkami i przechyliła delikatnie głowę, przeinaczając włócznię z powrotem w parasol i po tym opierając go luźno, swobodnie o bark. Na jej usteczkach malował się jak zwykle leciutki uśmiech, ale coś jeszcze go w chwili tej naznaczało, coś słodkiego i wolnego, i w pełni usatysfakcjonowanego.
- Mam nadzieję, że przedstawienie się podobało - rzuciła raźnie, uspokoiwszy roztańczony oddech i odsuwając zagubiony kosmyk włosów z nieco spoconego czoła. Tak, czuła się o wiele lepiej, swobodniej, prawdziwiej i żywiej, a zalążki wyczerpania ciążące na mięśniach tylko potęgowały ten efekt.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.01.19 1:54  •  Południowa część ogrodu - Page 10 Empty Re: Południowa część ogrodu
Być może wszędzie indziej takie wpatrywanie się w samotną dziewczynę zostałoby odebrane za coś złego, ale Eden słynął z tego, że istoty tu przebywające w większości mają dobre intencje. Nie licząc oczywiście zwierząt, które bardziej kierują się swoim instynktem, aniżeli wyższymi wartościami. Lenkenmann również nie zamierzał robić niczego złego lub dziwnego. Po prostu lubił obserwować ludzi, a los chciał, że na jego drodze wyrosła całkiem ciekawa osóbka. Nie chodziło tu o jej wygląd, który jak u wszystkich aniołów był nienaganny (oczywiście poza Niemcem, który był teraz brudny), a o to, co robiła. Gracja z jaką się poruszała zdawała hipnotyzować mężczyznę, a jego wiedza, którą zgromadził przez setki lat posługując się bronią białą, kazała mu stwierdzić, że nieznajoma również nie była amatorką. Jeśli do tego wszystkiego dodać jej niezwykły oręż, to spokojnie można było stwierdzić iż nie tylko jej wygląd mógł zabić przeciętnego mieszkańca desperacji. Wszystkie te myśli postanowił jednak zachować dla siebie, aby niewypowiedziane na zawsze krążyły w jego umyśle. Nie lubił się dzielić takimi rzeczami z osobami, które obserwował. Wychodził z założenia, że albo zdają sobie sprawę z jego uwag albo, jeśli nie, muszą przeżyć wystarczająco długo, aby je zauważyć. I w jednym, i w drugim przypadku mówienie o nich było bezcelowe bo albo nie przyniosłoby żadnego efektu, albo by go też zepsuło.
Każdy pokaz musi jednak kiedyś się zakończyć niezależnie od reakcji publiczności i tak samo było w przypadku hipnotyzującego tańca dziewczyny. Ruchy ustały, a powrót do rzeczywistości oznaczał zastygnięcie w jednej pozycji z parasolem na ramieniu. Po chwili padły także słowa, które sprawiły, że z ust anioła wydobył się radosny, szczery śmiech.
- Oczywiście, że tak! Jak żyłem, za przedstawienie tego pokroju musiałem zapłacić dobrych paręnaście reichsmarek, a możesz mi wierzyć, że pewnie siedziałbym w dalszych rzędach. Tutaj, nie dość, że miałem okazję zobaczyć wszystko z bliska, to jeszcze nikt mi nie przeszkadzał. - rzucił radośnie, kilka razy machając dłonią. Właśnie za to lubił przebywać w Edenie - wszyscy byli tutaj przyjaźni, a życie rzadko kiedy doświadczało kogokolwiek jakimiś przykrościami, prędzej rzucając komuś pod nogi piękno zamiast kłody. A skoro mowa o tym przedostatnim, to dopiero teraz Lenkenmann miał okazję przyjrzeć się dokładniej anielicy i pierwszym, co przykuło jego uwagę, były oczywiście jej nietypowe oczy, które na tle wszechogarniającego mroku wydawały się być rozżarzonymi węgielkami. Przez moment się w nie nawet zapatrzył, ale zdał sobie sprawę, że mógł tym wywołać zakłopotanie u rozmówczyni, więc ostatecznie wolał umieścić wzrok w gwiazdach pojawiających się nad ich głowami.
- Zastanawia mnie tylko skąd u Ciebie takie pokłady niespożytkowanej energii. Za dużo siedzenia w spokojnym Edenie? A może to coś bez czego nie możesz spokojnie zasnąć? W sensie, ten cały taniec, ćwiczenia czy rytuał. - musiał uściślić, bo miał niestety tę niefajną przypadłość, że w trakcie rozmowy niezbyt umiał połączyć swoje myśli z wypowiadanymi słowami. Problem powiększał się jeszcze bardziej, jeśli nie mówił w swoim ojczystym, niemieckim języku, chociaż po tylu latach od narodzin jako anioł nie powinien myśleć o nim w ten sposób. Od kiedy dostał skrzydła, stał się zupełnie kimś nowym, inną istotą, a mimo wszystko panicznie bał się zapomnieć o swojej poprzedniej tożsamości i dawnych zwyczajach, czasach oraz doświadczeniach. Właśnie dlatego jego skrzydła były innego koloru, dlatego blizny na jego ciele nadal nie zniknęły, a on sam w rozmowie często posługiwał się aluzjami nawiązującymi do Rzeszy. Potrzebował tego wszystkiego w świecie, który był drastycznie inny od jego własnego. Jak na ironię, do tej pory nie spotkał nikogo, kto miewałby problemy podobne do jego własnych i nie wydawało się, żeby srebrnooka mogła być tą iskierką, której szukał. Nie przeszkadzało mu to jednak w chęci poznania jej bliżej.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 29.01.19 0:00  •  Południowa część ogrodu - Page 10 Empty Re: Południowa część ogrodu
Entuzjazm.
Mało kiedy tak naprawdę się z nim spotykała; mało kiedy natrafiała na czyste jego i odświeżające pokłady; mało kiedy mogła delektować się cudowną atmosferą nim nasyconą. Na Desperacji nie sposób było go znaleźć, ponieważ tam - na ziemiach tych zgliszczami obsypanych i śmiercią tkniętych, i boleścią przesiąkniętych - radość oraz wesołość powodowana głównie była przez negatywne rzeczy, przez co spaczone one były, czernią wymalowane i grzechem skalane. Dorośli i dzieci żyjący w ciągłym niebezpieczeństwie i niedostatku nie mieli jak taplać się w pięknym entuzjazmie, nie mieli jak go okazywać, nie mieli jak go pozyskiwać czy nawet i produkować. Zdarzały się, oczywiście, wyjątki tu i ówdzie, lecz generalnie populacja Desperacji nie była znana z cieszenia się życiem - z odbierania go i katowania, i przetrwania, to już tak, hah. W Edenie, natomiast, spokój i stoicyzm królowały dumnie oraz wyniośle, blokując Aniołom poczucie humoru i pojmowanie wszelkiego rodzaju żartów, jak również nie dając im rozkoszować się najzwyklejszymi, najprostszymi rzeczami. Idzie im już lepiej, Skrzydlatym, jeśli chodzi o rozumienie i wyrażanie ludzkich uczuć, lecz większość w dalszym ciągu miała z tym ogromne problemy - albo też przesadzali, błądzili po moczarach prób i błędów, staczali się z gór wysokich i kolcami u nasady wyłożonych. Widząc tego oto tu osobnika - cieszącego się, przepełnionego radością i jakże energicznego - Kaijin nie mogła nie przystanąć w bezruchu, wpatrując się w niego miękkim, ukontentowanym wzrokiem, bo natknęła się na kogoś, kto potrafił przysiąc, popatrzeć i szeroko, z wesołością się uśmiechnąć. Jego słowa "jak żyłem" przykuły też jej uwagę, ponieważ oznaczałoby to, iż nie jest on Aniołem czysto niebiańskim, a przeinaczonym, co wyjaśnić mogło jego luźno wyrażane, pokazywane całemu światu emocje - w przeciwieństwie do bytów, które wcześniej nie miały z nimi styczności, on miał łatwiej z zrozumieniu ich i przedstawieniu.

- Cieszy mnie to - powiedziała szczerze i z nutą zadowolenia, umieszczając sprawnym, wyćwiczonym ruchem Paryzol z powrotem na plecach, na jego prawowitym miejscu odpoczynku. Poruszyła lekko barkami, testując jego ustawienie i skinęła głową z aprobatą, zaraz wracając srebrzystym wzrokiem na swojego nowego rozmówcę. - Choroba mnie ostatnio zmogła i musiałam przeleżeć ją w łóżku - odpowiedziała na zapodaną przez niego zagwozdkę, po czym bezceremonialnie odwróciła się o sto osiemdziesiąt stopni i opadła zgrabnie na ciemnozieloną obecnie, miękką trawę. Poklepała bladą dłonią ziemię obok siebie w zapraszającym geście, samej zerkając w górę, na przepastne i upstrzone gwiazdami niebo. Mężczyzna zdawał się wcześniej nie mieć nic przeciwko siedzeniu na glebie, a i jego ubrudzona aparycja świadczyła o tym, że odrobiny kurzu i błota się nie boi, co bardzo, ale to bardzo jej pasowało. Niektórzy Skrzydlaci kręcili nosem na takie zachowanie, preferując przysiadać na wysokich, wygodnych krzesłach i z bezpiecznym dachem rozpościerającym się nad główkami. Ona... ona wolała być na zewnątrz, na wolności, nie pośród czterech zamkniętych i duszących, i nieprzyjaznych ścian. Tutaj było dobrze - gdzie rośliny rozpościerały się przed nią tłumnie, gdzie wiaterek czochrał czule jej brązowe kosmyki i muskał jasną skórę, gdzie sklepienie było perfekcyjnie widoczne i przyodziane w nocną szatę. Tak, tu było idealnie. Rajsko wręcz, ha! - Kaijin - przedstawiła się z tym swoim leciuteńkim, typowym dla niej uśmiechem, zerkając kątem oka na swego aktualnego towarzysza pogawędki.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 02.02.19 14:53  •  Południowa część ogrodu - Page 10 Empty Re: Południowa część ogrodu
Problemem aniołów nie byli tylko trudni ludzie, ale także ich emocje. Coś, co dla człowieka wydaje się całkowicie normalne, dla anioła może być barierą nie do przeskoczenia. Byty boga nigdy nie znały smutku, zmartwień, strachu, zdrady i innych negatywnych rzeczy, których można doświadczyć w życiu. Paradoksalnie, to przesadne bezpieczeństwo spowodowało także, że nie potrafiły wyrażać innych normalnych uczuć. Jak ma się odczuwać ulgę, kiedy nigdy nie zaznało się strachu? Jakim cudem poznać dobro, jeśli nigdy nie doświadczyło się zła? Przez pierwsze lata skrzydlaci byli po prostu zagubionymi dziećmi tak, jak Desperaci. Różniło ich jedynie to, że żyli w lepszych warunkach i posiadali moc, o której zwykli ludzie mogli tylko pomarzyć. I właśnie dlatego pojawił się Lenkenmann. Wierzył, że jego misją jest chronienie tych nieopierzonych kurczaków przed bezkresnym światem. To on miał wszystko sprawdzać, prześwietlać i próbować, ale aby to zrobić, musiał najpierw poznać dokładniej swoją anielską rodzinkę. Dlatego też właśnie często interesował się zwykłymi osobami, które spotkał w Edenie, a w tym momencie Kaijin była jedną z nich. Być może nie do końca typową, bo jej taniec z parasolem był faktycznie osobliwy, ale to oznaczało, że będzie jeszcze ciekawsza niż reszta. Być może Niemiec uzna nawet, że nie potrzebuje jego opieki i troski tak bardzo, jak reszta, bo potrafi sama już stąpać po tym padole. O tym zadecyduje jednak później, bo na razie nie sprawiała wrażenia jakoby zbytnio odstawała od reszty grupy. Jej ciepły i miły uśmiech tylko go w tym utwierdził.
Lenke zaakceptował zaproszenie, siadając zaraz obok niej, ale na razie nie podejmując tematu, który go nurtował. Choroba? W Edenie rzadko kiedy o nich słyszał, głównie z powodu warunków tutaj panujących, dużej dostępności ziół i przede wszystkim względnego bezpieczeństwa. Nawet jeśli coś już kogoś tutaj dopadało, to głównie z tego powodu, że znajdował się poza terytoriami anielskimi lub złapał zwyczajne przeziębienie. W przypadku tego ostatniego leżenie w łóżku nie było jednak wymagane, więc nic nie kleiło mu się do kupy. Kwestia ta zaczęła go nieziemsko nurtować, ale mimo wszystko powstrzymał się od jej zgłębiania... na razie. Zwyczajnie niemiło byłoby wciskać nochala od samego początku w zakamarki życia innej osoby.
- Jörg. Te Wasze imiona są strasznie trudne do wypowiedzenia, Kaijin. Kiedy uczyłem się tego pierwsyzch słów, wydawało mi się, że lubicie sprawdzać kto ma bardziej wyćwiczony język. Zresztą... To Twoje oryginalne imię? - rzekł, spoglądając na rozmówczynię znajdującą się po jego lewej stronie. Nie wiedział czy ma do czynienia z anielicą, która została tu stworzona czy z kimś jego pokroju. On zachował imię, które nadali mu jeszcze rodzice, ale w jej przypadku mogło być zupełnie inaczej. Jednego, czego nauczył się przebywając na tych ziemiach, to nieokreślanie narodowości ludzi na podstawie ich imion. O ile za jego czasów coś takiego spokojnie by przeszło, o tyle tutaj wielokrotnie próbował mówić do kogoś po niemiecku, żeby nie zapomnieć języka, a tymczasem okazywało się, że niestety nie był to jego krajan, a po prostu komuś spodobało się imię Adolf. Lenkenmann miał z nim inne skojarzenia, niż ówczesny przemiły rozmówca, ale nie chciał rozbijać jego bańki. A skoro mowa o skojarzeniach, to mężczyzna za nic nie mógł sobie przypomnieć, żeby kiedykolwiek w życiu słyszał jakąkolwiek wzmiankę albo widział jakąkolwiek fotografię ukazującą broń Kaijin. Z racji tego, że był dość ciekawską osobą, to nie mógł przepuścić takiej okazji. Z prostego siadu przeszedł do pozycji leżącej tylko po to, aby bez skrępowania mógł zacząć dotykać broni dziewczyny, starając się wybadać z czego jest zbudowana i jak działa.
- Swoją drogą... Skąd masz taki regenschirm? Znaczy się ten, parasol? Te całe... - tutaj na moment oderwał się od oglądania broni i zatoczył w powietrzu palcem kilka kółek w takim miejscu, żeby Kaijin mogła to zobaczyć - kręciołki i wygibasy, które robiłaś... Chyba nie do tego służy. nie? - detektyw Lenke rusza do akcji!
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 04.06.19 16:25  •  Południowa część ogrodu - Page 10 Empty Re: Południowa część ogrodu
Nie była aniołem który specjalnie lgnął do innych. Raczej trzymała się z dala od swych braci i sióstr, głównie przez klątwę która na niej ciążyła od ponad dwustu lat, nie dlatego że nie lubiła towarzystwa. Słyszała jakieś plotki odnośnie artefaktycznej broni przebywającej gdzieś na terenach Nowej Desperacji. Podobno miała ciekawe właściwości i dawała użytkownikowi możliwość manipulacji cieniem. Te pogłoski w zupełności wystarczyły żeby zainteresować anielicę. Był tylko jeden problem, będąc aniołem zastępu miała swojego przełożonego i od niego zależało czy będzie mogła wybrać się na ekspedycję poza granice Edenu.
Była już w jego mieszkaniu, stercząc pod nim z dobre pół godziny w nadziei że może zaraz wróci. Po czym wybrała się na poszukiwania Hershy. Przeszukała już sporą część Edenu, ale w tych najczęściej uczęszczanych przez Dowódcę miejscach, go najzwyczajniej nie było. Już miała wracać do siebie, gdy kątem oka dostrzegła dwa anioły w oddali. Mało tego nie były to byle jakie anioły, anielica zdecydowanie była w zastępie! Może kiedyś zamieniły jedno czy dwa zdania ale pamiętała jej imię. Z chwilą gdy dystans między szybującą po niebie kobietą a dwójką na dole skrócił się oboje mogli doświadczyć materializacji ich skrzydeł (jeśli te były schowane). Aż ją coś ścisnęło w przełyku gdy wylądowała obok leżących na ziemi aniołów.
Niepewnie złapała się prawą dłonią za lewe przedramię i podeszła powoli do nich. - Umm.. - mruknęła niepewnie. Nie wiedziała czy przeszkadza w randce czy nie, nie zastanawiała się nad tym nawet. Jedyny dyskomfort jaki czuła, był spowodowany tym że oddziaływała na nich jej klątwa. - K..Kaijin.. jak dobrze pamiętam.. wybacz że przeszkadzam.. - zerknęła gdzieś w bok na chwilę. - Może mogłabyś mi pomóc? Szukam naszego Dowódcy.. nie wiesz przypadkiem gdzie mogłabym go znaleźć? - spytała trochę niepewnie, czując jak głos jej się powoli ścisza sam z siebie.

[Wybaczcie że wbiłam tak bez ostrzeżenia, ale taki wymóg zadania eventowego ^^']


Ostatnio zmieniony przez Castiel dnia 06.06.19 15:09, w całości zmieniany 1 raz
                                         
Castiel
Anioł Zastępu
Castiel
Anioł Zastępu
 
 
 

GODNOŚĆ :
Castiel


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.06.19 1:06  •  Południowa część ogrodu - Page 10 Empty Re: Południowa część ogrodu
Nieznajomy wydawał się bardzo energiczny i żywiołowy, na co Bezskrzydła uśmiechnęła się tylko delikatnie oraz z nutą melancholii - przypominał jej jednego z jej dawnych, starych kompanów z pierwotnego Zastępu, który to już niestety nie stąpał po materialnej powierzchni tegoż padołu - zerkając na Anioła kątem srebrzystych, obecnie szarych ze względu na brak światła oczu.
- Ktoś mógłby tak powiedzieć o Twoim języku - odparła jedynie z rozbawionym hufnięciem, wracając spokojnym wzrokiem na malujące się ponad nimi, upstrzone maluteńkimi, lśniącymi punkcikami sklepienie. Wieczór przeistaczał się powoli w coraz to głębszą noc, przynosząc ze sobą zbawienny, chłodny wiaterek oraz gwiazdy mrugające raźnie ze swoich odległych miejsc. Lubiła na nie patrzeć i gdybać, dlatego też często podczas czytania książek wybierała punkty, skąd świetnie i doskonale je widać - umilały jej czas spędzony na pochłanianiu wiedzy i napawały świeżą, cudowną energią do działania. Humnęła pod nosem, wychylając się do tyłu i opierając łokciami o miękką, niemożliwie zieloną trawę - której kilka źdźbeł natychmiastowo uległo spopieleniu - co jednak niewidoczne było w ciemnościach, jakie rozprzestrzeniały się po tutejszej okolicy. - To artefakt, który oddany został w moje ręce przez drogiego mi Przyjaciela i służy on do walki. Jednakże żeby dobrze się czymś posługiwać, to trzeba z tym ćwiczyć, nawet jeśli ów trening wyglądać ma niby potyczka z nieistniejącymi przeciwnikami - dodała z iskierką przekory - a może sarkazmu? Kto ją tam wie z tym jej wiecznym, lekkim uśmieszkiem i niezmąconą mimiką - na koniec.

Oho! Coś tłoczno się tu ostatnio zrobiło - przeważnie pojedyncze jednostki się tędy przechadzały, spacerowały i kontemplowały nad sensem egzystencji - gdyż niedługi czas po jej wypowiedzi okolicę tę nawiedziła kolejna persona przynależąca do ich niebiańskiej rasy. Zerknęła w górę, na kobietę, która to przy nich wylądowała i podniosła prawą dłoń w witającym, przyjaznym geście. Nie wyglądała nazbyt komfortowo i pewnie siebie, lecz był to - niestety, w opinii Bezskrzydłej - normalny stan u Castiel. A przynajmniej takie wysnuła wnioski po tych paru razach, podczas których przyszło jej się z nią zetknąć bądź nawet i porozmawiać. Mrugnęła, kiedy Niemiec - były - poderwał się wtem na nogi i z pośpiechem poinformował ich o jakimś niezdanym raporcie - najwidoczniej wypowiedź Anielicy obudziła coś w jego pamięci - aby po tym oddalić się w pośpiechu - na świeżo zmaterializowanych skrzydłach, na pojawienie się których wzdrygnął się widocznie i ze zdumieniem - w stronę centrum Edenu. Pokręciła tylko głową, zaraz przenosząc pełną swą uwagę na nowo przybyłą.
- Obawiam się, że szanowny Dowódca o tej godzinie będzie w stanie spoczynku - odpowiedziała na jej pytanie, podnosząc się niespiesznie na nogi, zerkając na przypaloną w paru miejscach trawę i zakładając ukochany Paryzol sprawnie, z wprawą na puste plecy. Żadne bowiem skrzydła nie pojawiły się na jej plecach, bo jak zmaterializować ma się coś, co nie istnieje?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.06.19 15:31  •  Południowa część ogrodu - Page 10 Empty Re: Południowa część ogrodu
Uniosła dłoń w geście pożegnania w kierunku zwijającego się Anioła, jeszcze przez chwilę obserwując jak szybko się znika z jej oczu. Odmachała dziewczynie z lekkim uśmiechem w równie przyjaznym geście pozdrowienia. Miło było się natknąć na znajomą twarz, choć skrępowanie nadal gdzieś się jeszcze w niej tliło. - Mogłam się z nim minąć.. byłam u niego przed zmrokiem.. - rzuciła wbijając spojrzenie w losowe miejsce na trawie, łapiąc się przy tym za podbródek. - Teraz już chyba jest zbyt późno żeby go nachodzić.. będę musiała spróbować z rana.. - wzdychnęła z nutką żalu w głosie. Była gotowa w sumie zostawić Kai w świętym spokoju, ale.. Zerknęła na nią niepewnie, zastanawiając się czy nie powinna zacząć się chociaż odrobinę otwierać do aniołów z zastępu. W końcu prędzej czy później będzie z każdym z nich w ten czy inny sposób współpracować.
Szczególnie dla niej nie było to łatwe zadanie, nie miała wprawy w obchodzeniu się z innymi. Było jednak coś jeszcze co nie dawało jej spokoju od długiego czasu. I nasunęło się już za pierwszym razem gdy byłą w pobliżu Kaijin. U niej jako jedynej skrzydła się nie materializowały, przegrzebała od groma książek szukając odpowiedzi na to pytanie, czy dziewczyna miała jakiś immunitet na działanie jej klątwy?
Przygryzła dolną wargę niepewnie i zerknęła na anielicę. - Hej.. mogę cię o coś spytać przy okazji? - zagadała przyglądając się jej uważnie. Przez chwilę próbując się nawet jak zadać pytanie. - Jesteś chyba jedynym aniołem na którego nie działa moja klątwa.. twoje skrzydła się nie materializują gdy jestem blisko.. normalnie moce i artefakty przestają działać gdy jestem w pobliżu.. czy masz przy sobie coś, co blokuje działanie klątwy? - wyjaśniła, spytała i wpatrywała się w nią jak w cud natury. Była ciekawa, co było jej sekretem. Jej izolacja od otoczenia była powodem że mogła nie wiedzieć pewnych szczegółów odnośnie innych, ale mogła przecież się wszystkiego dowiedzieć.
                                         
Castiel
Anioł Zastępu
Castiel
Anioł Zastępu
 
 
 

GODNOŚĆ :
Castiel


Powrót do góry Go down

Pisanie 09.06.19 15:45  •  Południowa część ogrodu - Page 10 Empty Re: Południowa część ogrodu
Srebrnooka, z kolei, wydawała się kompletnie zrelaksowana i swobodnie się czująca, stojąc tak sobie na tym zacnym skrawku trawnika - delikatnie, ledwo zauważalnie przypalone w miejscu, gdzie jeszcze nie tak dawno siedziała - i rozmawiając z niedawno przybyłą tu Anielicą. Nigdy nie miała problemu z konwersacjami z innymi personami - niezależnie od ich rasy, jako że Kai jest częstym bywalcem na szarej, ponurej Desperacji - i wręcz nieznanym było dla niej uczucie skrępowania, niepewności czy onieśmielenia. Kroczyła sobie śmiało naprzód przez egzystencję swoją niebiańską z tym swoim leciutkim uśmiechem, zagadując napotkane osóbki, biorąc udział w najróżniejszego rodzaju potyczkach z werwą i radością, jak również pomagając tym, którzy tego potrzebowali, acz nie zawsze o poradę czy wsparcie prosili. No i często wskazówki przez nią oferowane nie były przyjmowane z otwartymi rękoma, a z wrogością, krzywymi spojrzeniami oraz niezadowolonym, groźnym warczeniem - chyba powinna przestać poprawiać swoich oponentów podczas walki i tańczyć dookoła nich z równoczesnym wytykaniem im czynionych przez nich błędów... Nah!
- Najlepiej będzie wstąpić do niego z rana, nim zajmie się czymś produktywnym i istotnym - rzekła z krótkim przytaknięciem, po czym przeciągnęła się tak pięknie i mocno, że aż stawy w jej ramionach ładnie strzyknęły. Humnęła z ukontentowaniem pod nosem - może i nie ćwiczyła nazbyt długo i jakoś mega intensywnie, ale dobrze to na nią zadziałało i ujęło z jej barków sporą część tego nieprzyjemnego, jałowego odrętwienia.

- Hm? - Mrugnęła, zerkając na Skrzydlatą i odsuwając to paskudne zmęczenie po chorobie na bok. Jej nacechowane ciekawością pytanie ugodziło prosto w czuły, mięciutki punkt, co odbiło się ledwo zauważalną iskierką bólu przemykającą przez jej ślepka i gorzką nutką na sekundę uczepiającą się jej wątłego, neutralnego uśmiechu. Potrząsnęła bez pomyślunku i odruchowo wręcz bladą, smukłą dłonią, na której to tuż przed przylotem Cas zaiskrzył się niekontrolowany przez nią żar, co od ostatniej misji zdarzało się stosunkowo nierzadko. Przypuszczała, że była to konsekwencja pozyskania zbawiennych, cudownych kluczy do jej niewidocznych gołym okiem kajdan, zmuszając ją do zastanowienia się nad tym, jak długo potrwa ten nieposkromiony, różnie działający stan jej zapieczętowanych gdzieś tam głęboko w niej mocy. Minie po jakimś czasie? Czy też nieposłusznym one będą aż do chwili, w której to uwolni całkowicie swoje anielskie zdolności? Teraz nie było żadnych dzikich i samowolnych wybryków z nich strony, co zawdzięczała zapewne obecności napiętnowanej specyficzną klątwą Skrzydlatej. - Nie mam przy sobie nic, co by mnie przed nią chroniło - odpowiedziała, po czym po momencie zastanowienia dodała: - Po prostu w przeciwieństwie do większości Aniołów, ja skrzydeł nie posiadam. - Już nie, dodała mimowolnie w myślach, opuszczając rękę i muskając po drodze palcami po gładkiej powierzchni przyczepionego do pasa krzyża.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 20.06.19 4:59  •  Południowa część ogrodu - Page 10 Empty Re: Południowa część ogrodu
Skinęła głową zgadzając się z uwagą anielicy, jak już kogoś nachodzić to z rana zanim faktycznie zajmie się czymś ważnym choć po dowódca sprawiał wrażenie osoby wiecznie zajętej. Nie wiedziała o nim na dobrą sprawę zbyt wiele, słyszała jakieś pogłoski, wiedziała jak wyglądał. Ale nigdy nie wdawała się z nim w prywatne dyskusje, na dobrą sprawę, nie było anioła z którym miałaby jakąś bliższą więź. O ile jakąkolwiek miała. W tłumie czuła się zagubiona, sam na sam z kimś do tego dochodziło skrępowanie.
Nie zauważyła tego drobnego impulsu jaki mógł przemknąć przez twarz Kai. Nie miała bladego pojęcia że mogła ją urazić tą obserwacją. Sama nie rozumiała sytuacji. Promyk nadziei pojawił się gdzieś na dnie serca Castiel że może chociaż jednemu aniołowi w tym miejscu nie wadzi jej klątwa. To by przyniosło jej odrobinę ulgi. Na twarzy dziewczyny pojawiło się zaskoczenie gdy dostała odpowiedź na swoje pytanie. "Jak to?" przemknęło jej przez myśl. Kolejna część wytłumaczenia jednak sprawiła że oczy zrobiły jej się większe. Rozdziawiła usta, dolna warga drgnęła delikatnie. W głowie pojawiła się pustka, nie miała żadnych słów w tej chwili. Odwróciła wzrok od Kaijin na kilka sekund. - Nie wiedziałam że są anioły które ich nie posiadają.. - wymamrotała bardzo cicho pod nosem. Potrafiła sobie wyobrazić życie bez swoich anielskich mocy, ale bez skrzydeł? Czuła w środku że powinna coś powiedzieć, nie wiedziała jednak jak to zrobić. Szczęka sama jej się zacisnęła, czuła jak łzy same powoli zbierają jej się w ślepiach. Zrobiło jej się bardzo źle z powodu tej sytuacji.
Nagle ruszyła do przodu, gwałtownie i szybko skracając dystans między sobą a drugą anielicą do zera. Oplotła ją rękami, tuląc mocno. Białe skrzydła zawinęły się jakby opatulając obie kobiety. - Przepraszam.. nie chciałam.. - wyszeptała jej prosto do ucha cichym głosem. Oparła podbródek na barku Kaijin i wtuliła się mocniej w bezskrzydłą. Nie potrafiła sobie wyobrazić co mogła czuć srebrnooka każdego dnia. Czy przekroczyła granicę? Nie była w stanie tego oszacować, chyba nie przytulała nikogo w ten sposób od śmierci brata.
                                         
Castiel
Anioł Zastępu
Castiel
Anioł Zastępu
 
 
 

GODNOŚĆ :
Castiel


Powrót do góry Go down

Pisanie 24.06.19 0:59  •  Południowa część ogrodu - Page 10 Empty Re: Południowa część ogrodu
Kierowane ciekawością pytanie Anielicy nie tyle uraziło Kai, co wyniosło na powierzchnię tknięte boleścią i oprószone smutkiem wspomnienia - obrazy dawnych, minionych czasów, kiedy to miała jeszcze swoje białe, ozdobione szkarłatnymi końcówkami skrzydła; kiedy odebrano je jej bezpowrotnie i zapieczętowano należące do niej, niezwykle destruktywne moce; kiedy zamknięto ją w podziemiach mrocznych i cichych, i samotnością wypełnionych, umysł jej wprowadzając w stan śpiączki na długie, długie lata. Nie, nie była urażona słowami Cas i nie obwiniała jej ani odrobinę za to, że przypomniały jej one o tym, co kiedyś posiadała i co straciła przez swoją upartość oraz szary, tańczący na pograniczu dobra ze złem sposób działania. Jej styl pracy - zakrapiany pewnością siebie i sztuczkami przewrotnymi, i podstępami w cieniach upchanymi, i ignorowaniem ustalonych z góry strategii na rzecz własnych, wykreowanych podczas trwania akcji planów - nie był pozytywnie postrzegany przez przełożonych i innych Skrzydlatych - z początku go chwalili, lecz potem potępiali coraz to bardziej i głośniej, i dobitniej. Łącząc go wraz z leżącymi w jej dłoniach umiejętnościami potężnymi i niszczycielskimi, Kai stała się w oczach wielu wpływowych Aniołów zagrożeniem, które należało ostudzić i zakuć w kajdany, i odpowiednio nakierować. Okres tamtejszy był bardziej konserwatywny, niż obecny; opanowany przez surowsze zasady pośród ich młodego wtedy jeszcze na materialnej płaszczyźnie społeczeństwa; niesprzyjający jednostkom, które zbyt dużo ludzkich cech, zwłaszcza tych balansujących na krańcu szarej strefy, przyjmowały i otwarcie pokazywały.

- Obawiam się, że jestem specjalnym przypadkiem - odparła z tym swoim uśmiechem lekkim i delikatnym wzruszeniem ramion, zaraz jednak marszcząc nieznacznie brewki w ukłuciu konsternacji na widok wilgoci zbierającej się w oczkach stojącej naprzeciwko niej Anielicy. Uh oh. Nie była dobra w starciu z burzliwymi, człowieczymi emocjami, jako że o ile przejęła i nauczyła się od ludzi trików oraz forteli doprawdy wiele, to uczucia w dalszym ciągu pozostawały dla niej ogromną, niezbadaną w większości zagadką. Ona sama dryfowała przeważnie po niezmąconym morzu cierpliwości i niewzruszenia, które to rzadko kiedy zakłócane było przez coś silniejszego, negatywnego i obcego - jak teraz. Otworzyła usta, łaknąc ukoić najwidoczniej poruszoną strunę należącą do Cas, lecz nie zdążyła wydusić z siebie nawet jednego wyrazu, kiedy ta rzuciła się niespodziewanie do przodu, zgarniając ją w swoje ramiona i... skrzydła. Oddech uwiązł w gardle srebrnookiej, kiedy widok przysłoniły jej białe, niebiańskie i jakże świetnie znane pióra, a ciepłe ciało rozmówczyni wtuliło się w jej własne. Melancholia i smutek wbiły się do jej umysłu, utrudniając oddychanie i wydzierając na mentalną powierzchnię jeszcze więcej upchanych pod grubym dywanem wspomnień. Odetchnęła raz i drugi, po długim, ciągnącym się momencie unosząc ramiona i obejmując Cas w luźnym, acz pełnym wdzięczności uścisku i opierając podbródek o jej bark - kopiowała ją, ponieważ nie miała dokładnego pojęcia o tym, co powinna w sytuacji takiej uczynić. Przez wieki studiowała walkę i taktyki, i bronie wszelakie, codzienne zagwozdki i zachowania, i zwyczaje odsuwając w zapomniany, oblepiony pajęczynami kąt. - Nie masz za co przepraszać. - Przymknęła ślepka, delektując się tą chwilą przedziwną, lecz jakże, wbrew pozorom, pozytywną. - Dziękuję.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 10 z 11 Previous  1, 2, 3 ... , 9, 10, 11  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach