Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 7 z 12 Previous  1, 2, 3 ... 6, 7, 8 ... 10, 11, 12  Next

Go down

Pisanie 31.10.15 21:34  •  Ruiny - Page 7 Empty Re: Ruiny
Wspaniale, skoro nikt nie miał zamiaru się dłużej odzywać, to mogą iść w ciszy. Nie było szans, by Kirin samodzielnie postanowił podtrzymywać rozmowę, a z drugiej strony gadanie do siebie, chociaż przyjemne, praktykował wyłącznie we własnym towarzystwie. Alkohol nie wpłynął na niego na tyle mocno, by nagle zmienić przyzwyczajenia. Wszystko to, czego nie mógł powiedzieć na głos, ze znanych tylko sobie powodów, mówił we własnym umyśle. Nawet bez pomoc Alicji mógł prowadzić całkiem udaną konwersację.
Jest cholernie zimno, ale chyba wskoczę do jakiejś rzeki. O ile tylko jakąś znajdę. W sumie... może mycie się w alkoholu nie jest takie złe? Niektóre zwierzaki nie lubią tego zapachu, niezłe odstraszenie w takim razie. Ale alkohol chyba się klei.
W swojej wizji, polany alkohol wyglądał całkiem atrakcyjnie, brud na jego idealnie wyrzeźbionym ciele nie istniał, a skóra nie posiadała znamion i świeżych ran, otaczała go aura jedwabistości i alkoholowej woni. Podobałby się zapewne tylko samemu sobie, ale tak właściwie, to to byłoby wystarczające.
Wódy też już nie mam, Reb go wywaliła, no tak... wylała, rozbiła, albo coś takiego. A gdybym tak napadł na ludzi z wodą i pił jej za dużo, to też by to wylała? No co za kobieta. Przecież woda wpływa na mnie tak samo...
Być może kiedyś pił tak dużo, że obecnie takie śladowe ilości procentów w ogóle nie miały na nim efektu. Pił częściej do towarzystwa, niż dla samej przyjemności, której właśnie nie czerpał. Nawet gdyby chciał schlać się na tyle, by film mu się urwał, najpewniej zapasy miasta musiałby mocno ucierpieć. Nie, nie było szans, by zalewanie problemów pomogło w tym przypadku.
Może gdyby tak upić Rebekę? Ciekawe co za lisica z niej wychodzi po alkoholu? Ale wypiła by na tyle, by przestać nad sobą panować? Może siłą... Nie, Kirin... pomyśl o konsekwencjach.
Wtedy samo kazanie byłoby chyba najprzyjemniejsza częścią. Ciekawość jednak brała górę nad wymordowanym i tak oto, postanowił, że jednak coś powie.
- Chodź się upić. - Rzucił i zatrzymał się łapiąc ją za obie nogi, jakby chciał ją zaraz postawić, chociaż po dłuższej chwili okazało się, że wcale tego nie zrobi. Zwyczajnie uniemożliwił jej ucieczkę.
Upić się? Przecież nie mam już niczego do picia... o tej porze raczej nie znajdę. Eh, cokolwiek... nie chce wracać do kryjówki, tam jest nudno.
Rozgrzał się dzięki szybkiemu marszowi i noszeniu kobiety. Wymagało to od jego mięśni nieco pracy, przez co odzyskał naturalną ciepłotę ciała w niezłym tempie. Co za tym idzie, jego humor magicznie powrócił, a razem z nim głupie myślenie.
Teraz tylko czekał, aż coś dźgnie go w plecy, albo zacznie gadać o tym, jaki to jest głupi, a jej jest zimno.
Przy procentach można się rozgrzać, słońce.
                                         
Kirin
Doberman     Poziom E
Kirin
Doberman     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Vincent de Lacroix aka. Kirin / Seba z DOGS


Powrót do góry Go down

Pisanie 31.10.15 21:56  •  Ruiny - Page 7 Empty Re: Ruiny
Cisza w zasadzie nie była niczym bardzo złym sama w sobie. Każdy jej w jakimś stopniu potrzebuje, czy to dla uspokojenia, uporządkowania myśli, niektórzy w celu uruchomienia wyobraźni... są jednak takie momenty, kiedy milczenie zdecydowanie nie jest wskazane. Anielica już od jakiegoś czasu walczyła z sennością, a nawet średniej jakoś rozmowa pomagała jej utrzymać świadomość. Nie powinna zbytnio odpływać, jeżeli chciała liczyć na rychły i bezpieczny powrót do domu; powierzanie losów całej podróży tylko i wyłącznie wymordowanemu nie byłoby objawem rozsądku, a wręcz przeciwnie. W tym jednak momencie, gdy konwersacja powoli dobiegała do końca, dziewczyna była już na wyraźnie straconej pozycji. Dodatkowo z całych sił próbowała nie myśleć o tym, że jest zimno, a w żołądku można by spokojnie wywołać echo. Powieki nieustannie opadały i zmuszała się do ponownego otwierania ich raz po raz, czasem wyszukując jakiś element w krajobrazie, który mógłby ją zainteresować. Próbowała się obudzić dosłownie na wszystkie możliwe sposoby.
Nie pomagał fakt, że już nie szła na własnych nogach. Przymus poruszania się z pewnością utrzymałby poprawny stan świadomości, a w ten sposób równomierne kołysanie tylko potęgowało chęć olania wszystkiego dookoła i ucięcia sobie drzemki. Już ją nawet nie bardzo obchodziło, czy na pewno idą w dobrym kierunku. Gdzieś z tyłu głowy brzęczał jej alarm dotyczący kirinowej orientacji w terenie, ale zagłuszała go perspektywa udzielenia dobermanowi kredytu zaufania.
Usłyszała coś z gatunku propozycji, ale treść przepłynęła gdzieś między jednym uchem a drugim, niewiele zahaczając o mózg. Może podprogowo zrozumiała, co miał na myśli, ale świadomość nie otrzymała jednoznacznego komunikatu. Chuchnęła ciepłym powietrzem w łopatkę żyrafy, chcąc się jakoś zebrać do odpowiedzi. Nawet nie chciało jej się już za bardzo otwierać ust, żeby cokolwiek mówić.
- Wszystko mi jedno... - wymamrotała ostatecznie, jednak na tyle niewyraźnie, że mogła zostać równie dobrze zrozumiana, jak tez i zinterpretowana kompletnie na opak., Wyglądało jednak na to, że Vincenta nieszczególnie obchodziło to, co albinoska miała do powiedzenia. Może to i lepiej, że uniknęli dyskusji na ten temat.
Właściwie to trudno powiedzieć, jak Rebekah zachowywałaby się po większej dawce alkoholu. Testów do tej pory nie przeprowadzono, a ona nie tyle robiła za abstynentkę, to po prostu nie przepadała za piciem czegoś, co nie miało zbyt wielkich walorów odżywczych ani smakowych. Tak po prostu, chociaż może gdyby coś jej przypadło do gustu, to udałoby się wtedy stwierdzić, jak płynący w krwi etanol może na dziewczynę zadziałać. Póki co ten sekret nie ujrzał jeszcze światłą dziennego. Może to i lepiej, bo gdyby chociażby w stanie upojenia zaczynała się kleić do ludzi, to chyba już nie dałoby się wytrzymać w jej towarzystwie dłużej niż minutę.
Obyło się bez dźgania w plecy, ciosu z łokcia w potylicę, bez żadnych protestów. Zaskoczenie, co? Może lepiej sprawdzić, czy na pewno nie ma gorączki... ale nie. Po prostu byłą tak śpiąca, zmęczona, głodna i zmarznięta, że powoli coraz więcej rzeczy miała w głębokim poważaniu. A nawet gdyby zaprotestowała, to co? Miałaby się wyrwać, skoro teraz wymordowany trzymał ją za nogi jeszcze mocniej? Wcześniejsza wypowiedź z pewnością nie była pytaniem ani nawet propozycją, skoro w rzeczywistości nawet nie było możliwości odmowy.
Niech się dzieje, co się ma dziać.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 02.11.15 10:52  •  Ruiny - Page 7 Empty Re: Ruiny
Przyszło mu całkiem długo czekać na reakcję anielicy. Szczerze mówiąc, spodziewał się jakiegoś jawnego protestu, próby wyrwania się z jego uścisku czy chociażby głośnego warknięcia połączonego z kazaniem na temat złych właściwości alkoholu. Nawet wtedy, kiedy już coś, do końca nieokreślonego, wyrwało się z ust albinoski, stał nadal w miejscu nie zmieniając ustawienia nawet o centymetr w oczekiwaniu na burzę, która jego zdaniem powinna nadejść w każdym momencie. Dosłyszał jej słowa, ale to było tak niespodziewane, że zwyczajnie uznał to za bełkot, który sam w swoim mózgu przekształcił na poddańczą odzywkę.
Z powodu zimna i ciszy dookoła, ta chwila zadawała się być jeszcze dłuższa niż faktycznie była. W końcu jednak, do wymordowanego dotarło, że jej słowa mogły być prawdziwe i nic więcej nie miała zamiaru mówić, tym bardziej reagować siłą. Uderzyło to w niego z dziwną mocą, jakby był jedynym, który jeszcze się nie poddał z powodu panujących dookoła warunków. Pozostało mu teraz zadecydować, czy posłuchać aniołka, czy może diabełka ze swoimi propozycjami.
Udawać grzecznego chłopca i poczłapać dalej w stronę kryjówki niosąc swoją panią stróż na ramieniu. Ogrzać się, odpocząć i ewentualnie zjeść coś lekkiego.
Czy może...
Skręcić w drogę, którą znał bardzo dobrze, idącą prosto do jakiegoś baru, ewentualnie miejsca, gdzie mógłby nabyć alkoholu, napić się z Rebeką, napełnić żołądek treściami niekoniecznie odżywczymi i rozgrzać się w sposób nieco inny.
- Reeeb, nie poddawaj się tak łatwo. Bo pierwszy lepszy desperat Cię zgwałci.- Jęknął widząc jej rezygnację z dalszego działania. Gdyby tak sam głód i chłód miały od razu człowieka, tudzież wymordowanego, tudzież anioła resetować, to jakie mieliby prawo nazywać się członkami najstraszniejszej bandy na Desperacji?
Powoli ruszył się z miejsca podrzucając anielicę na pobudzenie i by wygodniej umiejscowić ją sobie na ramieniu. Była cholernie lekka, pewnie także dlatego, że głodna i wykończona. Przypominała mu nagle szmacianą laleczkę, którą kazano mu nieść. Nie czuł jednak faktycznej potrzeby opiekowania się kobietą, a do decydowania za kogoś o jego dobrze jeszcze było mu daleko. A skoro kobieta się zgodziła...
- No dobra, to lecimy po drodze do baru na coś dobrego. - Uświadomił ją więc, że drogą którą wybrał prowadzi do jakiejś knajpy, a nie do kryjówki, jeżeli jeszcze tego nie zauważyła. Trudno powiedzieć, jak miał zamiar za cokolwiek 'zapłacić', ale ta myśl nie zaprzątała mu w tym momencie głowy, był wolny od wszelakich złych myśli.
Jego mina mówiła wszystko, był teraz zdolny maszerować tak długo, aż osiągnie swój cel. Silny, zwarty i gotowy, młody doberman w pełnej krasie, nawet gęsia skórka mu już przeszła. Bo przecież było ciepło i wesoło, czyż nie?
                                         
Kirin
Doberman     Poziom E
Kirin
Doberman     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Vincent de Lacroix aka. Kirin / Seba z DOGS


Powrót do góry Go down

Pisanie 02.11.15 18:02  •  Ruiny - Page 7 Empty Re: Ruiny
Nic dziwnego, że nie spodziewał się podobnej uległości ze strony swojej opiekunki. W końcu to ona zazwyczaj była tą, która mogła upierać się przy swoim zdaniu choćby i do utraty tchu, co bardzo często było zarzewiem sporów. Trudno więc przypuszczać, że w jakimś niby zwyczajnym przypadku tak po prostu odpuści, jednak tym razem było inaczej. Właściwie to zmusiły ją do tego warunki - zbyt mocno jej się odechciało czegokolwiek, by jeszcze miała ochotę na szarpaninę czy słowne przepychanki.
Gdy przez jakiś czas stali (no, ona wisiała) w miejscu zaczęła się zastanawiać, czy została rzeczywiście źle zrozumiana. Może naprawdę wypadałoby się przywrócić do porządku? Podjęła kilka prób podniesienia głowy do względnego pionu, ostatecznie wspomagając się i podpierając podbródek dłonią. Powieki nadal niepokojąco ciążyły, jednak udało jej się jeszcze nie zasnąć.
- Ale prze- perze- - potrząsnęła gwałtownie głową, a długie, białe pasma zafalowały niespokojnie za plecami wymordowanego. Z tego całego rozespania już się jej język plątał. - Przecież ty to nie jakiś pierwszy lepszy desperat. Wątpię, żebyś mnie tknął nawet patykiem przez szmatę - wysłowiła się ostatecznie, z tonem wyraźnie wskazującym na myśli z gatunku przecież nie jestem aż taka głupia. Naprawdę, gdyby miała do czynienia z kimkolwiek innym, ze stuprocentową pewnością nie byłaby tak ugodowa, szczególnie w zakresie szwendania się gdziekolwiek po nocy. No ale już nie przesadzajmy, że ma dobermana traktować jak obcą osobę; gdyby chciał jej zrobić krzywdę, to ma i będzie miał w życiu tysiące innych do tego okazji, a nie koniecznie tej nocy, w tym miejscu. Mimo wszystko miała do niego jakieś minimalne ilości zaufania - większe, niż sama się przyzna - bo po prostu mieć je musiała. W końcu wszystkie Psy to jedna rodzina.
Syknęła cicho, gdy podrzucił nią po raz kolejny. Że niby co ona jest, worek z ziemniakami? Mogła sobie być lekka, ale to jeszcze nie znaczy, że nie odczuwała każdej manipulacji swoim ciałem w mniej lub bardziej przyjemny sposób. Rzadko się zdarzało, by była noszona przez aż tak długi czas i do tej pory nie zdawała sobie sprawy, jak bardzo to potrafi być męczące. Tak, fakt bycia niesionym, nie zaś robienie za tragarza. Odkąd tylko przywróciła u siebie część świadomości, cały czas uważała na utrzymanie równowagi i odpowiedniej pozy, w której nic by się jej nie wbijało w żebra czy też w brzuch.
- Zresztą... zawsze możesz być dżentelmenem i mnie obronić przed złem tego świata. I nie będę musiała się wysilać - mruknęła, wyraźnie rozbudzając się z chwilowej hibernacji. Skoro już podjęła się jakiejś ambitniejszej konwersacji, procesy myślowe zaczęły stopniowo przyspieszać do normalnego tempa. Były jeszcze jakieś szanse na to, że wizja znalezienia się w przyjemnych czterech ścianach i wrzucenia czegokolwiek do żołądka utrzymają ją w stanie używalności.

[zt x2 --->]
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 15.11.15 19:25  •  Ruiny - Page 7 Empty Re: Ruiny
Mimo problemów ze stopą, Abigail zdecydowała, że zanim wróci do Gór Shi, to zwiedzi jeszcze jakiś kawałek Desperacji. Nie zniechęciła jej nawet pogoda, która bardziej wyganiała wymordowanych i innych mieszkańców pustyni do norek. Typowa, wredna zima, można powiedzieć. Był środek dnia, więc przynajmniej nie musiała się martwić o to, że zaraz zaskoczy ją noc i będzie jeszcze zimniej. Płaszcz z kapturem bardzo się przydawał w takich momentach, a i ubrania miała w miarę ciepłe, więc mogła wytrzymać.
No i szalik. Cholera, jak dobrze, że miała go przy sobie.
Szła więc powoli przez Apogeum, rozglądając się co jakiś czas. Wymordowanych, jak się spodziewała, było bardzo mało - większość wolała zgarnąć na szybko jakieś patyki i spalić je w jakiejś małej norce, żeby się ogrzać, zamiast biegać i uśmiechać się do podróżnych przy ruinach czy lasach. Nie smuciło jej to, bo mogła zatrzymać resztki swoich zapasów dla siebie i Benia, gdyby nagle zgłodnieli w ciągu drogi.
Miała okazję jednak trafić na jednego Desperata, który był na tyle dzielny, aby samemu podejść do niej. Właściwie to ona - wyglądała na jakieś szesnaście lat, jednak coś mówiło anielicy, że wygląd to tylko pozory. Wymordowana spojrzała prosto w oczy anielicy i wyciągnęła wychudzone ręce z nadzieją, że coś w nich zaraz będzie.
- Nie proszę o wiele, naprawdę... - wydukała, przenosząc wzrok na lwa, który przyglądał się jej przez cały czas, będąc gotowym na atak w razie potrzeby - Nie masz pani może przy sobie jakiś resztek jedzenia? Tylko trochę, naprawdę!
- O rany, nawet się nie pytaj, dzieciaku. - anielica szybko sięgnęła po nieco racji i bez myślenia podała dziewczynie - Trochę ryby z pewnością ci nie zaszkodzi, przegotowano ją jakoś. Powiedz mi jedno - wierzysz w Boga?
- Nie. Kto normalny w cokolwiek wierzy? Tutaj ludzie przejmują się co najwyżej tym, czy coś mają, czy nie.
- To dobrze, bo Bóg jest bardzo niemiły. Ale Ao wybacza, jeżeli zrozumiecie, że on chce wam pomóc. Tak samo jako Aoniści.
- Aoniści? - dziewczyna zamrugała oczami - Wiem, kojarzę tę nazwę... Ktoś od was pomógł pewnemu przemiłemu panu.
- Polecam, dzieciaku, polecam odwiedzić nas w Górach Shi. Z chęcią przekażemy wam naszą wiedzę i przyjmiemy, a jak Ty pomożesz nam, to chętnie się odwdzięczymy. - uśmiechnęła się ciepło, po czym kiwnęła głową na pożegnanie i ruszyła dalej. Dziewczyna odprowadziła ją wzrokiem i spojrzała ponownie na zawiniątko, po czym sięgnęła po nóż, przygotowany do ataku, a nie ewentualnego rozcinania materiału. Sama musiała być nieźle zdziwiona faktem, że dostała coś za nic.
- Proszę tylko uważać w ruinach! - przypomniała sobie w ostatniej chwili i krzyknęła tak głośno, jak się tylko dało, aby anielica to usłyszała.

* * *

Abigail wyglądała na zadowoloną, kiedy dochodziła do ruin. Cały czas kręciła się jak dzieciak oczekujący na wejście do sklepu z zabawkami, aby mogła złapać za to, co tak bardzo jej się podobało.
- Rany, Benio, wierzysz w to? - rzuciła w stronę lwa - Może ktoś nawet zdecyduje się pójść i odwiedzić naszych wyznawców! O rany, ale by było miło... Kolejny dobry uczynek na koncie by się znalazł. Ao byłby szczęśliwy! A ryb mają od cholery, pewnie nie będą narzekać na to, że ktoś znowu chce jedzenie. Słyszysz coś podejrzanego?
Lew rozejrzał się po ruinach idealnie w momencie, kiedy został o to zapytany, jakby rzeczywiście rozumiał, co do niego mówi anielica. Szkoda, że nie potrafił mówić. Abigail natomiast zdecydowała się po tamtym monologu wyciszyć, a następnie przysiąść przy jakiejś nieco mocniejszej ścianie, aby odpocząć. Noga nie dawała za wygraną, a Benio nie nadawałby się za bardzo na niesienie wiernej do Gór, więc musiała się zatrzymać w tym miejscu.
Ciekawa była tylko, co mogło się czaić w ruinach.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 16.11.15 18:19  •  Ruiny - Page 7 Empty Re: Ruiny
Stuk.
Jeden z kamieni spadł po rumowisku, odbijając się od skał, by ostatecznie zatrzymać się niedaleko siedzącej dziewczyny. To były sekundy, kiedy zza skał wystrzeliła mała sylwetka wyraźnie wychudzonego i zaniedbanego, nagiego chłopca. Doskoczył do kamienia i popiskując cicho w wyraźnej radości podrzucił kamienia i ponownie do niego skoczył, zaciskając na nim swoje małe, ostre kiełki, rzucając się na ziemię i niczym rasowy kociak zaczął bawić się ze swoją nową zabawką. Trwało to jednak zaledwie parę sekund, kiedy zorientował się, że nie jest sam i że jest obserwowany. Jego zachowanie uległo momentalnej zmianie. Wypuścił kamień i odwrócił się z pleców na cztery kończyny, wyginając przy tym nieco plecy w drobny łuk i unosząc koci ogon w cętki, nastroszony w ostrzegawczym geście. Uszy położyły się po sobie a on sam obnażył małe kły, warcząc i prychając, najwyraźniej widząc w anielicy zagrożenie. Nie wspominając już o lwie, który chyba tutaj sprawiał największy problem u dziecka.
Chłopiec zaczął powoli się cofać, bezpiecznie, nie spuszczając dwukolorowego spojrzenia z dziewczyny, chociaż z jednym okiem wyraźnie było coś nie tak. Warczenie narastało z każdym kolejnym krokiem, by po chwili… cisze przeciął głośny pisk małego wymordowanego, kiedy jego noga wpadła do dziury w rumowisku. Szarpnął się, ale tym gestem wywołał jedynie obsunięcie się kamieni, które otarły jego skórę, jednocześnie uniemożliwiając jakąkolwiek ucieczkę. Jasnowłosy szarpał się rozpaczliwie, piszcząc i warcząc jednocześnie, co rusz spoglądając w stronę dziewczyny. W jego oczach zaczął malować się strach i przerażenie, typowe dla zaszczutych zwierząt, które znalazłyby się w jego położeniu.
Ostatecznie obniżył swoje ciało bardzo nisko, kuląc ogon pod siebie, jak i całe swoje ciało, kładąc po sobie uszy, popiskując cicho, wlepiając spojrzenie w dziewczynę. A na każdy ruch z jej strony reagował ostrzegawczymi powarkiwaniami. Z pewnością nie było to łatwe dziecko.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 30.11.15 13:16  •  Ruiny - Page 7 Empty Re: Ruiny
Chwila siedzieć w ruinach wystarczyła, aby nieco wyciszyć Wierną. Nawet Benio przyjrzał się nieco podejrzliwie anielicy, jakby chciał się upewnić, że nie śpi, jednak ta nadal cały czas była przytomna, jak najbardziej. Zaraz jednak jego uwagę przykuły jakieś dźwięki, na które Abi zareagowała dopiero momencie gdy pojawił się kamyk, a chwilę po nim jakiś...
Chłopiec?
Wyglądał jednak nieco dziwnie, jakby zmieszali go na szybko z jakimś zwierzęciem. W dodatku jego zachowanie również dalekie było do w pełni ludzkiego. Uśmiechnęła się, widząc jak bawi się kamykiem, jednak zaraz musiała się nieco ożywić, kiedy usłyszała nieprzyjemny ryk ze strony lwa. Na pocieszenie chłopiec również przypomniał sobie, że ktoś tu jest. Anielica objęła delikatnie Benia, upewniając się przy tym, że nie rzuci się nagle jak wariat na dzieciaka, po czym spojrzała na niego.
- ...Dzień dobry? - powiedziała, uśmiechając się do niego przyjaźnie - Ej, Benio! Niemiły Benio, zły Benio, ja rozumiem, że chcesz mnie zawsze bronić i lubię to, ale proszę, nie strasz dzieci. Rzucisz się jak coś się stanie, umowa?
Uspokojenie lwa nie było aż tak trudne, bo ten i tak miał całkiem przyjazną naturę jak na jednego z Nemejskich - gorzej było z tym dzieckiem. Widać było, że zaatakuje, jeżeli będzie się czuć zagrożone. Anielica puściła lwa i zdjęła z siebie płaszcz, po czym wstała i już miała powoli ruszyć w jego stronę, kiedy nagle usłyszała pisk.
Zniknął jej z oczu na chwilę z oczu, jednak szybko dało się go wyłapać. Biedaczyna wpadła do dziury, nie będąc w stanie nawet się z niej wydostać. Anielica powoli podeszła bliżej, a w jej głowie natychmiast pojawiła się jedna, bardzo głęboka myśl - pomóc. Nie wiedziała tylko, jak to zrobić, aby przy okazji nie zostać podrapanym i pogryzionym, ale tego chyba na początku tej znajomości nie ominie. Czy chłopiec w ogóle potrafił mówić, czy jednak go tego nie nauczono? Musiała zaryzykować, bo jej małe, anielskie jeszcze serduszko nie potrafiło tak po prostu zostawić biedaka na pastwę losu. Rozmowy o Ao muszą teraz poczekać pięć minut.
- Rozumiesz w ogóle, co do ciebie mówię, chłopcze? - spytała spokojnie - Jeżeli tak, to wiedz, że zaraz ci pomogę, tylko spróbuj się uspokoić!
A jak nie, to mamy problem.
Zaraz po tym odłożyła płaszcz i podeszła jeszcze bliżej, starając się nie przejmować powarkiwaniami dziecka. Wyciągnęła w jego stronę obydwie dłonie, chcąc na początku ukazać, że są one puste i nie ma żadnej broni. Uśmiechała się przy tym cieplo. Jeżeli nie może przekazać słownie tego, że nic mu nie zrobi, to musi to jakoś udowodnić swoimi działaniami. Potem ruszyła dalej, ryzykując tym, że ten znowu zacznie się rzucać i spróbuje ją zaatakować w obronie. Stąd zdecydowała się od razu skorzystać ze swojej mocy, nie patrząc już, czy ten zaczął się ponownie rzucać. Więc starała się dotknąć go chociażby na chwilę, aby móc nieco ograniczyć ruchy.

Zakładając, że się udało: wykorzystano moc ograniczenia ruchów na Limbo. [1/2]
I wybacz, że tyle mi się zeszło z odpisywaniem. Mam nadzieję, że jeszcze nie straciłaś wątki, ani nic z tych rzeczy. I że nie palnęłam bzdur gdzieś tam w tle, tak. |:
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.12.15 2:22  •  Ruiny - Page 7 Empty Re: Ruiny
Na ten krótki, wręcz ułudny moment, dzieciak przestał się rzucać. Wbił swoje rozjarzone intensywną barwą fioletu oczy w dziewczynę, jakby nie wiedział jak się zachować w chwili, gdy zaczęła kierować swoje kroki w jego stronę. Końcówka ogona drgnęła niebezpiecznie, by koniec w końcu przylegnąć mocno i ściśle do uda chłopaka i zacząć drżeć w strachu. Położył uszy po sobie a sam zaczął cicho skomleć, burząc panującą dookoła nienaturalną ciszę. Być może sytuacja przedstawiałaby się nieco inaczej i chłopak okazałby jakieś drobne pokłady spokoju, gdyby nie obecność przerażającej w jego oczach bestii. A jak wiadomo, każde zwierzę wyczuwa potencjalne zagrożenie. A tutaj były dwa, bo, nie oszukujmy się, dziewczę również należało so strefy, którą chłopak do tej pory usilnie próbował unikać.
Oczywiście, że nic nie rozumiał. Dla niego słowa wypowiadane przez nią były jedynie zlepkiem niezrozumiałego bełkotu, takiego samego, jak wydawały inne stworzenia. Mimo wszystko kiedy zaczęła przemawiać, jedno z uszu drgnęło, a głowa przechyliła się lekko w bok, udowadniając, że przynajmniej nie jest głuchy.
Im bliżej była – tym bardziej chłopak odczuwał niepokój, co wyrażał powarkiwaniem i szamotaniem się. Właściwie tylko cudem nie została pogryziona boleśnie i do krwi, kiedy jej opuszki musnęły rozdygotanego ciała chłopca, wijącego się praktycznie na wszystkie strony świata. Zęby niebezpiecznie o siebie kłapnęły a Abigail mogła poczuć na swojej skórze ciepło jego oddechu i dotyk pazurów, kiedy to małe ciałko przestało się ruszać. Z jednej strony to było ideale rozwiązanie, żeby go unieruchomić, z drugiej zaś strony… wzbudziło to w nim poczucie jeszcze większej paniki niż o tej pory. Oddech stał się szybki i przerywany, kocie źrenice wyglądały jak dwie, pojedyncze i niezwykle cienkie kreski a dźwięk, jaki zaczął wydawać był daleki od ostrzegawczych powarkiwań, jakimi raczył ją parę chwil temu. Przemieniło się w czyste, wręcz żałosne skomlenie pełne przerażenia i niepewności. Czuł i wiedział, że jest w pułapce bez wyjścia. A nieznana istota zamierzała go skrzywdzić. Tak przynajmniej to widział.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.12.15 15:30  •  Ruiny - Page 7 Empty Re: Ruiny
Anielica westchnęła i spojrzała na Benia, który również nie wyglądał na zadowolonego z powodu zachowania i samej obecności nieznanej mu istoty. Sam czasem powarkiwał, jednak widząc spojrzenie Abi, uspokajał się na chwilę. Przecież to nie jego wina, że chciał chronić kogoś, kto wychował go od początku.
Jednak dobre chęci lwa nie pomagały wiernej. Próbowała najnormalniej w świecie zająć się kolejnym zwierzątkiem, które cały czas rzucało się i wydawało z siebie na tyle nieprzyjemne dźwięki, że w pewnym momencie Abigail nie wiedziała, czy ją to denerwuje, czy jednak smuci. Przecież nie chciała mu zrobić nic złego. Nie miała jednak możliwości przekazania to poprzez zwykłe powiedzenie "Siemanko, ja tutaj przychodzę z uśmiechem i nie zjadam dzieci, chętnie pomogę", tylko przez działanie.
Z pewnością nie polubił faktu, że miał problemy z ruchem na całego. Anielica zamrugała zdziwiona, kiedy cudem nie została przez dzieciaka pogryziona. Niewiele brakowało. Dobrze, że zdołała użyć mocy w idealnym momencie. To jednak nie poprawiło sytuacji, bo dźwięki, jakie teraz usłyszała, całkowicie ją przeraziły. Czuła się tak, jakby rzeczywiście chciała mu wyrządzić krzywdę, co nie było zbyt przyjemnym uczuciem. Pokręciła jednak po chwili energicznie głową i zabrała się za usuwanie kamieni, które uniemożliwiały ucieczkę chłopcu. Zaraz po tym złapała go i delikatnie oddaliła się od dziury, w którą wpadł. Chciała to zrobić w miarę szybko, ale niezbyt gwałtownie, ponieważ ograniczenie nie trwało zazwyczaj zbyt długo i chłopiec w każdej chwili mógł zyskać kontrolę nad własnym ciałem, co byłoby fatalne w skutkach, gdyby nadal go trzymała. Kiwnęła też głową w stronę Benia. Ten początkowo nie wiedział o co chodzi, ale po kilku rozkazach wydanych słownie oddalił się nieco, chowając za jakąś ścianą.
Z pewnością ułatwi to życie zarówno jemu, jak i dzieciakowi.
Zaraz po tym wzięła rzucony wcześniej na podłogę płaszcz i ponownie spojrzała na dzieciaka. W tym momencie już w pewnością odzyskał możliwość ruchu, więc musiała znowu na niego uważać. Stała więc i czekała na reakcję, jeżeli do takowej nie doszło wcześniej.
- Wszystko w porządku? - spytała, choć wiedziała, że ten jej nie odpowie.

Ograniczenie ruchów [2/2] - koniec działania mocy.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 30.12.15 2:58  •  Ruiny - Page 7 Empty Re: Ruiny
Ciało chłopca niemalże w oczach powoli zaczynało wiotczeć. Najwidoczniej jego zezwierzęcony umysł powoli zaczynał godzić się z tym, że nie ma jakichkolwiek szans na ucieczkę. I chociaż ciało wyraźnie dawało sygnały o poddaniu się, to w jarzących się fiołkowych oczach oprócz strachu czaiło się coś dzikiego. Coś, co stawiało zwierzęta oraz potencjalnych agresorów do pionu, głośno, choć niemo, krzycząc, że wystraszy krótka chwila nieuwagi a dzieciak zaatakuje wszystkim, co ma. Wgryzie się głęboko w skórę oponenta wyszarpując ja największy płat skóry oraz uwieńczy swój atak ostrymi pazurami. Wystarczyła chwila nieuwagi.
Która w tym momencie nie nastąpiła.
Abigail dobrze postąpiła odsuwając się od dziecka, które tylko wyczuwszy, że może się poruszać, zerwało się na nogi i ruszyło pędem w stronę lasu. Ani dziękuję, ani jedno, nawet najmniejsze słowo. Nawet nie było spojrzenia. Niczym spłoszone zwierzę.
Ale chłopak nie pobiegł zbyt daleko. Nawet nie przeciął paru metrów, kiedy jego ranna noga ugięła się pod lekkim ciężarem, przez co runął na ziemię. Parę razy spróbował się podnieść, ale efekt był taki sam. Żałosny. Dzieciak skulił się i przyciągnął nogę bliżej swojej klatki piersiowej a następnie uniósł tak wysoko, by bez jakiegokolwiek problemu sięgnąć swoim językiem do kostki i zaczął pospiesznie lizać rany. Typowo zwierzęce zachowanie. Problem był jednak taki, że dzieciak nie był zwierzęciem. Nie w stu procentach, ale nikt nie wiedział na czym polegają jego moce.
W końcu przestał zlizywać krew oraz brud, po czym podkuliwszy nogi pod siebie, owinął się szczelnie ogonem i… obserwował. Wpatrywał się w dziewczynę uważnie i jeśli poruszyła się chociaż trochę zbyt gwałtownie, momentalnie się jeżył i warczał. Milknął jednak w chwili, kiedy się nie ruszała i dalej wpatrywał się. Mijały sekundy, minuty, być może nawet godzina. Brak widocznej obecności towarzysza kobiety poskutkował, bo dzieciak nie był już aż tak niespokojny. Wreszcie, po dłuższym czasie bezruchu, zastrzygł uszami a ogon leniwie poruszył się po ziemi, zgarniając kilka mniejszych kamieni. Przechylił głowę lekko w bok i poruszył nosem, wąchając otoczenie. Po chwili wyciągnął rękę, cały czas spoglądając na dziewczynę i złapał jeden kamień, który przysunął do siebie.
A potem rzucił.
W stronę Abigail.
Kamień uderzył w okolicach jej nóg odbijając się parę razy. Dzieciak ponownie się skulił, ale teraz jego ogon ruszał się powoli i miarodajnie w powietrzu, a w fioletowych oczach błyszczało zaciekawienie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 16.01.16 18:02  •  Ruiny - Page 7 Empty Re: Ruiny
Nie spodziewała się żadnego cudu, który nagle by sprawił, że chłopaczek zacząłby mówić jak jakiś ukryty wieszcz czy wysłannik z Nieba. Ciekawa jednak była, czy w jej nowym towarzyszu kryły się chociaż najmniejsze szczątki człowieczeństwa. Musiał być wymordowanym, jednak spora część z nich zachowywała się zadziwiająco ludzko - nawet oburzali się, kiedy byli porównywani do zwierząt.
Przynajmniej pewna część.
A tutaj niespodzianka - mały, brudny chłopiec, który warczy i gryzie, jak typowe zwierzątko. Szach mat, zwierzątko. Tylko niewychowane. Wystarczyła chwila, kiedy ten uciekał, aby anielica ponownie zaczęła się o niego martwić. Czy on gdzieś mieszka? Ktoś się nim zajmuje? A może jednak został od samego początku porzucony i tylko fortuna sprawiła, że jeszcze żył? Ile w ogóle miał lat? Że też nie mogła się tego po prostu dowiedzieć, pytając z ładnym uśmiechem.
Jeżeli chciała się przyjrzeć z bliska, musiała zdobyć jego zaufanie.
Zauważyła, jak ten upadł, a następnie zajmuje się swoją ranę, przez co natychmiastowo sięgnęła do swojej torby, w której miała jeszcze jakieś bandaże, a następnie sięgnęła po leżący niedaleko płaszcz, który wcześniej odrzuciła, po czym zrobiła krok do przodu. Zrezygnowała jednak, kiedy usłyszała warczenie.
- I jak mam do Ciebie podejść, dzieciaku? - westchnęła i zarzuciła część garderoby na siebie. Było zimno. Bardzo zimno. W cholerę. A ona nie jest wikingiem, pamiętacie? Rzuca lodem we wszystkie strony, ale to tyle. Była jednak gotowa oddać płaszcz dziecku, tak samo jak opatrzyć jego łapę. Mimo tylu lat spędzonych poza Edenem, nadal miała wiele nawyków wyniesionych z dawnego domu.
No i nie oszukujmy się - nadal była aniołem. Nieco stukniętym, ale jednak. I nie miała nic przeciwko bezinteresownej pomocy. Może potem zdołałaby go jakoś oswoić i zaprowadzić do świątyni? Zwierzęta również mogłyby pomóc wiernym, w dodatku mogła spróbować nauczyć go ludzkiej mowy. Był tylko jeden problem...
Ta cholera nie pozwala mi podejść!
Zauważyła jednak kamyk, który został rzucony przez dzieciaczka. Próba kontaktu? No dobra, spróbujmy jeszcze raz. Anielica złapała za wyciągnięte wcześniej z torby bandaże i powoli ruszyła w stronę Limbo, starając się przy tym nie wykonywać zbyt gwałtownych ruchów. Wyciągnęła nieco ręce w jego stronę. Jeżeli dzieciak w tym czasie wyglądał na takiego, co chciał się z automatu rzucić, zatrzymałaby się, ale w razie zwykłego warczenia, ruszyłaby dalej, przyglądając się dalej uszkodzonej łapie. Może uda jej się jakoś ją opatrzyć, no i oddać mu ten nieszczęsny płaszcz. A co dalej? Zobaczymy.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie   •  Ruiny - Page 7 Empty Re: Ruiny
                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 7 z 12 Previous  1, 2, 3 ... 6, 7, 8 ... 10, 11, 12  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach