Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 1 z 23 1, 2, 3 ... 12 ... 23  Next

Go down

Pisanie 17.05.14 2:50  •  Ruiny fontanny Empty Ruiny fontanny
Ruiny fontanny
Ruiny fontanny Fer5gHc
Niegdyś, tysiące lat temu, była to przepiękna fontanna stanowiąca sam środek cudownego parku, który był chętnie odwiedzany przez całe rodziny. Teraz można podziwiać jedynie echo dawnych lat. Stary, popękany marmur straszy swoim widokiem przypominając każdemu o tym, co miało miejsce przeszło tysiąc lat temu. Po parku nie ma żadnego śladu oprócz gruzu i kamieni. Nawet wspomnień.





Ruiny fontanny GbylG Tak to już w życiu bywa, że albo ma się jakiś obowiązek i zadanie do wykonania, albo można się skupić na intensywnym opierdalingu, mając w nosie cały boży świat. W swoim napiętym harmonogramie dnia, pomiędzy kradzieżą, spaniem, a jedzeniem, znalazł sobie wolną chwilę, aby wybrać się na małą wycieczkę po Desperacji, niewątpliwie wcześniej odhaczając niektóre punkty, na wcześniej wymienionej liście dzisiejszych obowiązków. To zabawne, ale przez cudowne tygodnie, w tracie których wolał bujać się po anielskich terenach świętej ziemi, zwanych Edenem, trochę odzwyczaił się od terenów, które na dobrą sprawę noszą tytuł jego rodowitego domu. No, może nie rodowitego, bo mimo wszystko wywodził się – jak chyba każdy z obecnych tu wymordowanych – z utopijnego Miasta-3, jednak historii się nie zmieni, a faktem jest, że Ailen zamieszkuje zepsute ziemie od ponad stu czterdziestu lat. Po tak długim okresie aż niepojętym jest, że czas, który odznaczał się długością nieco większą niż miesiąc, potrafił tak bardzo zmienić jego przyzwyczajenia. Kiedyś dosłownie żadnych problemów nie sprawiały mu samotne, nocne wędrówki po Desperacji, będąc ociężałym od skradzionego jedzenia z marnym nożykiem u boku. Dzisiaj jest trochę bardziej ostrożny, przez co nabrał nieufności do miejsca, w którym przebywał. Co prawda słońce nawet nie zaczynało chylić się ku zachodowi, uparcie zajmując swoją wysoką pozycję na niebie, jednak Ailen i tak miał oczy szeroko otwarte, czujnie wypatrując choćby najmniejszego ruchu. W Edenie nie musiał się martwić, że ktoś go zaatakuje, jednak zważywszy na poprzedni, przykry incydent z napadem, który wbił się w jego pamięć, nie pozwolił mu na zmianę przyzwyczajeń. Wolał nie ryzykować swawolnej hulanki, po dawno nieodwiedzanych ziemiach.
Ruiny fontanny GbylG Desperacja sama w sobie była niebezpieczna i trudno było tutaj o jakiś azyl, jednak apogeum całego tego gówna odznaczał się zdecydowanie większym stopniem bezpieczeństwa, niż choćby takie koszary czy pustynia. Tutaj zawsze było więcej ludzi – choć paradoksalnie wszystko i tak świeciło pustkami; Ai nawet teraz był sam – a wiadomo, że tam, gdzie widać ślady czyjejś obecności i to takiej w normalnej, zwykłej i niewinnej formie, można czuć się bezpieczniej. Szczególnie, że Nowa Desperacja, do której właśnie udawał się Kurt była zdecydowanie najładniejszym miejscem terenów poza murami, nie licząc oczywiście Edenu. Budynki były bardziej zadbane, konstrukcje solidniejsze, a zwykłe zaułki nie wyglądały jakoś tragicznie źle, choć Kot raczej już się po nich pałętać nie będzie – ma nauczkę. Za cel swojego dzisiejszego spaceru obrał sobie ruiny fontanny, która kiedyś cieszyła oczy szczęśliwych mieszkańców niegdyś pięknej Japonii, kojąc ich uszy przyjemnym pluskiem wody. Po tysiącu latach, ta niegdyś piękna atrakcja dzisiaj wygląda jak bryła marmuru, żywcem wyjęta z jakiegoś horroru. Gdy się na nią dłużej patrzyło naprawdę można było odnieść wrażenie, że identyczną fontannę widziało się w jakimś strasznym filmie, gdzie pokazana była scena w opuszczonym ogrodzie. Wodotrysk był cały poobdzierany, ozdobne pomniki były ułamane i obrośnięte jakimś uschniętym zielskiem, a ciecz, która niegdyś okupowała basen atrakcji, dawno przestała toczyć w niej byt, będąc po prostu wypitą przez lokatorów Desperacji. Całość prezentowała się raczej przykro, ale przynajmniej było na czym usiąść i spocząć. Ai położył się na miejscu specjalnie wykutym na wzór siedzenia, na krótką chwilę pozwalając sobie na odpłynięcie w krainę marzeń. Dzisiejszy dzień nie był dla niego zbyt produktywny, ale nadprogramowy odpoczynek jeszcze nikogo nie zabił, prawda? Z przyjemnych rozmysłach wyrwała go kropla, która nieprzyjemnie podrażniła jego nos tępym pyknięciem. W ślady za nią poszły inne kropelki i już wkrótce rozpoczął się prawdziwy atak deszczu na biedną, spękaną ziemię. Ai przeklął głośno pod nosem, natychmiastowo zarzucając sobie kaptur na łeb. Był kotem, do cholery! Nienawidził wody. Podniósł się z pozycji leżącej do siedzącej i już planował natychmiastowo się ewakuować, kiedy zauważył, że ktoś zmierza w jego stronę. Nie, nie przestraszył się, ani nie zaniepokoił. Raczej pomyślał, że Los znowu chce go udupić, dając mu za towarzysza najgorszy z możliwych wyborów, a przynajmniej najbardziej irytujący. Ai wszędzie rozpozna tą różową łepetynę. Tak czy siak, postanowił grzecznie poczekać na rozwój wydarzeń póki co bacznie obserwując, jak Nathair zmierza w jego kierunku.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 17.05.14 22:55  •  Ruiny fontanny Empty Re: Ruiny fontanny
Z początku myślał, że znalazł się w odpowiednim miejscu o odpowiedniej porze. Przechadzał się po Desperacji właściwie bez żadnego konkretnego powodu. Ot, taki sobie spacer. I wtedy też usłyszał krzyki, które bynajmniej nie brzmiały jak piosenki jakiś pijanych Wymordowanych. A z racji swej rasy Nathair bez większego namysłu ruszył w tamtą stronę. No i natrafił na trzech postawnych gości, którzy najwyraźniej mieli zamiar zabawić się kosztem jakiejś bogu winnej rodzinie. Nathair nie zamierzał wdać się w walkę, nie przepadał za tym. Wolał zupełnie inne rozwiązania aniżeli bezpośrednie starcia. Dlatego chciał ich trochę nastraszyć. Żeby uciekli i dali spokój tym biednym nieszczęśnikom. Trochę piorunów, duży miecz i kilka ostrzejszych słów powinno wystarczyć.
Ale nie wiedział, jak bardzo nie przewidział jednego, jakże ważnego czynnika w tym całym zamieszaniu.
Banda rzezimieszków naprawdę przestraszyła się spotkania z Nathairem, chociaż na początku nie szczędzili mu przykrych komentarzy, bazując głównie na jego wyglądzie. Ale anioł był do tego przyzwyczajony, bo zazwyczaj kiedy tylko wysuwał swoje skrzydła i dawał próbkę swojej mocy to jego przeciwnicy najczęściej uciekali z podkulonymi ogonami. Co poradzić, w tym świecie tak wielu szczekało a w rzeczywistości to były małe szczeniaczki. Oczywiście, że było sporo takich osób, które spuściłyby porządny wpierdol Nathairowi. Ale takich anioł wolał jednak unikać. Osoby przed nim na całe szczęście należały do pierwszej grupy. Wystarczył moment wyciągnięcia skrzydeł i udowodnienia, że jest aniołem, a potem delikatny pokaz mocy. Widział niepewność wymalowaną na ich twarzach. I to powinno mu wystarczyć, bo wiedzieli, że lepszym rozwiązaniem byłaby ucieczka.
Ale nie, Nathair musiał zademonstrować coś jeszcze.
Moment, kiedy zamachnął na oślep mieczem najpewniej będzie prześladował go przez naprawdę długi okres czasu. Zamiast gładkiego przecięcia poczuł opór, który bardzo szybko puścił. Kątem oka widział jak chlusnęła czerwona ciecz na ostrze oraz nieco na jego dłoń. Palce mimochodem zacisnęły się zdecydowanie mocniej na rękojeści miecza. Jego serce nieomal wyskoczyło z klatki piersiowej, kiedy przesunął wzrok w bok, zatrzymując je na małym ciałku, które broczyło we krwi.
Czas jakby się dla niego zatrzymał. Nie dochodziły do niego krzyki najprawdopodobniej matki dziecka. Krzyki tamtych gości. Nic. W końcu oderwał spojrzenie od tego, co zrobił i spojrzał na krew na swojej dłoni. Pokręcił głową nadal niedowierzając temu, co się wydarzyło.
Gdyby tylko odpuścił ten pokaz.
Gdyby tylko się tutaj nie znalazł.
Miecz wyślizgnął się z jego dłoni i upadł ciężko na ziemię, a sam zaczął powoli cofać się do tyłu. Zabił. I to najniewinniejszą istotę, jaką tylko mógł. Zabił dziecko. Głos w jego gardle zamarł a sam poczuł przeogromne obrzydzenie do samego siebie.
Odwrócił się na pięcie i zachował się niczym najpospolitszy tchórz. Po prostu uciekł. Daleko, przed siebie. Nie rozumiał czemu to dziecko tam było. Czemu podbiegło do niego. Gdyby go tam nie było…
Stracił rachubę jak długo biegł. Ale na tyle długo, że jego nogi wreszcie odmówiły mu posłuszeństwa. Ale nie zatrzymywał się. Szedł przed siebie w cichym szoku, prowadzony przez niewidzialną rękę. Jego umysł zupełnie się wyłączył, a wszelakie inne emocje w jednej chwili ulotniły się pozostawiając jego ciało zwykłą skorupę. Nigdy przedtem nikogo nie zabił. Straszył i w samoobronie ranił, ale nie zabił. Czemu jego pierwszą musiało być niewinne dziecko. To jakaś kara?
Rozpadało się, a on broczył dalej, nie przejmując się praktycznie niczym. Różowe kosmyki przykleiły się do mokrych skroni, czoła oraz szyi. Ubranie w parę sekund przesiąkło wodą, sprawiając wrażenie, że jest o wiele bardziej cięższy, jakby chciały pociągnąć go w dół. A może to ciężar w jego sercu ciągnął go do rowu? Na dno?
Ktoś poruszył się przed nim. Uniósł nieco głowę, by dojrzeć kto to. Ailen. Tylko a zarazem aż. Nie sądził, że go tutaj spotka. Zresztą, sam dokładnie nie wiedział, gdzie się znajduje. Ale nawet to nie było ważne. Chyba po raz pierwszy nie uraczył wymordowanego żadnym kąśliwym słowem. Ba, nie uraczył go jakimkolwiek słowem. Spojrzeniem, gestem. Nic. Ponownie spuścił głowę, skręcając nieco i idąc dalej, kontynuując swoją wędrówkę pełną ciszy.
                                         
Nathair
Anioł Stróż
Nathair
Anioł Stróż
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nathair Colin Heather, pierwszy tego imienia, zrodzony z burzy, król Edenu i Desperacji.


Powrót do góry Go down

Pisanie 17.05.14 23:48  •  Ruiny fontanny Empty Re: Ruiny fontanny
Ruiny fontanny GbylG Deszcz nieprzyjemnie stukał kroplami o jego głowę, przemaczając kaptur bluzy do suchej nitki. Nie minęła chwila, a wszystko nagle stało się dla Kota obojętne. Zamokło wszystko. Niestety nie przygotował się na taką pogodę i ubrał się w miarę lekko, odrzucając wszelkie wodoodporne rzeczy w kąt, uznając, że postawi na wygodę. Teraz żałował. Było niepojętym, jak strasznie nie cierpiał wody. Zimne, duże krople brutalnie waliły go po nosie, a on absolutnie nic nie mógł z tym zrobić, wiedząc, że jakąkolwiek drogę sobie obierze i tak skończy z mokrymi gaciami. Nawet buty zaczynały przesiąkać mu wodą, za co niestety nie można ich winić, bo były stare jak świat; Ai ukradł je jakiemuś typkowi z pięć lata temu. Ailenowi pozostało tylko potulnie to znieść, ale czuł się trochę podirytowany. Nawet jeśli przyzwyczai się do obecnej pogody i tak będzie musiał stawić czoło swojemu pseudo wrogowi, który chociaż był dla niego całkiem ważny, to paradoksalnie chciał go ukatrupić. Nathair = czas zmarnowany. Pulsująca na czole żyłka niemalże zawsze zaczynała zdobić twarzyczkę Kurta, gdy tylko przychodziło mu spotkać się z aniołem. Zawsze się kłócili. Dosłownie za każdym razem kiedy tylko się zobaczyli, od razu zaczynali żreć się jak pies z kotem, wygarniając sobie najgorsze brudy, często obijając twarz wszystkim tym, co było pod ręką. Nic więc dziwnego, że gdy tylko Ailen uświadomił sobie z kim zaraz przyjdzie zamienić mu parę zdań, jakoś tak automatycznie zaczął się rozglądać czy ma jakiś kamień pod ręką, żeby w razie jakby co od razu być przygotowanym do walki. Przyzwyczajeń się nie zmienia, a to nie jego wina, że sam widok Kurczaka był dla wymordowanego równoznaczny z rozpoczęciem mini wojny.
Ruiny fontanny GbylG Cześć, ciołku. – rzucił, gdy Nathair był oddalony od niego o kilka metrów. Przez szum deszczu, który panoszył się naokoło niego, kompletnie nie mógł się skupić na nadchodzącym aniele, dlatego nie przywiązywał do jego osoby jakiejś szczególnej uwagi. Owszem, zdziwiło go trochę dlaczego Różowy postanowił wybrać się na spacer w czasie ulewy. Zaciekawiło go też, że tak uparcie i desperacko próbował dojść do swojego celu, jednak póki co postanowił zbagatelizować ten problem i nie wychwytując żadnych poważnych sygnałów, że coś jest nie tak, uznał, że powinien zacząć rozmowę pierwszy. I tak będą sobie skakać do gardeł, więc lepiej zacząć to już teraz, a nie potulnie czekać na jego obelgi. – Spacerek w deszczu bez kaptura? Próbujesz zmyć z łba ten różowy kolo… - minął go. Twarz, która mignęła Kot przed oczami skutecznie pozbawiła go sensu dalszego mówienia, powodując natychmiastowe zamknięcie gęby. To przecież nie był Nathair, którego znał. Normalny stróż z daleka zacząłby świecić tym swoim złośliwym, pełnym pogardy uśmieszkiem, zdążając już ze dwa razy wypomnieć mu, że jest niskim gnomem i ma się walić. Coś było nie tak, a Kotu niemal od razu zapaliła się czerwona lampka, zmuszając do natychmiastowego zaangażowania się w sytuację. Okej. Nie lubił Nathaira i marzył, aby pewnego dnia oblać go kwasem, ale jeśli ktokolwiek inny zrobiłby mu krzywdę, Ai był gotów rozedrzeć go na strzępy.
Ruiny fontanny GbylG Kot natychmiast ruszył za aniołem, wyzbywając się z twarzy wszelkich złośliwości, które automatycznie malowały mu się na gębie przy każdym spotkaniu. Trzeba mu przyznać, że był szybki i zapierdalał na tych swoich krótkich nóżkach jak Sonic, ale uznał, że ta sytuacja wymaga natychmiastowego znalezienia się przy Nathairze, bez żadnego pierdolenia się z bieganiem. Wykonał po prostu jeden efektowny skok, w trymiga znajdując się przed aniołem, uniemożliwiając mu w ten sposób dalszą wędrówkę. Wyciągnął ręce przed siebie, aby mieć pewność, że utrzyma go w jednym miejscu.
Ruiny fontanny GbylG Stop. – mruknął szybko, uważniej przypatrując się jego osobie. – Coś się stało? – rzucił i zjechał wzrokiem trochę niżej, zatrzymując się na rękach Nathaira, które dalej były oszpecone przez krew. Natychmiast zrobił się sto razy bardziej zniecierpliwiony odpowiedzi, wytrzeszczając oczy w niemałym zdziwieniu. Ktoś mu coś zrobił? To jego krew? O co chodzi? Nie zapytał ponownie o to samo tylko podniósł łeb i ponownie spojrzał w twarz Natahira, dobitniej domagając się odpowiedzi. Nie zamierzał marnować czasu na słowa. Wpadł w swój dziwny tryb, gdzie wszystko miało być załatwione szybko i bez żadnych zbędności, aby jak najbardziej zaoszczędzić czas.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 18.05.14 2:48  •  Ruiny fontanny Empty Re: Ruiny fontanny
Po raz pierwszy nie miał ochoty na żadne zaczepki ani gry słowne z Ailenem. Chciał w spokoju oddalić się od tego miejsca i udać się w-chuj-wiadomo-gdzie. Z daleka od tego wszystkiego. Musiał poukładać to sobie w głowie a przede wszystkim pogodzić się ze swoim czynem. A do tego potrzebował jednego: samotności. I naprawdę nie chciał, żeby wymordowany widział go w takim stanie, w jakim aktualnie się znajdował. Każdy, byle nie on.
Zignorował jego zaczepliwe słowa, która miały służyć jako powitanie. Przemilczał, idąc dalej. Brnąc w zaparte przed siebie. I jakże się mylił, że ciemnowłosy w tym momencie odpuści. A przecież mógł. Mógł go zostawić w spokoju, przecież tak bardzo nie przepadali za swoim towarzystwem.
Zmuszony przystanął i spojrzał spode łba na mniejszego chłopaka. Deszcz niemal praktycznie rozmywał widoczność, utrudniając mu dojrzenie jakiś większych szczegółów na jego twarzy. Ale to dobrze, bo działało to w drugą stronę. Przynajmniej Nathair miał taką nadzieję.
Zabiłem dziecko. To się stało. Miał ochotę wykrzyczeć mu w twarz, dzieląc się z tym, co tak bardzo w nim siedziało. Ale żadne słowa nie przeszły przez jego gardło. Uniósł ręce i odepchnął od siebie chłopaka, chcąc, by zszedł mu z drogi. Ale jego odepchnięcie było zbyt lekkie, jakby dzisiejsze wydarzenie wyssało z niego wszelaką siłę i energię. A może właśnie tak poniekąd było.
Kolejne spojrzenie w ciemne oczy wymordowanego, tym razem pełne niezadowolenia, narastającej irytacji oraz żałości.
- Odpuść, co? Ten jeden przeklęty raz odpuść i odwal się ode mnie, Ailen. – warknął pod nosem i złapał go za bluzę, wznawiając swoje odepchnięcie. Tym razem się udało. Zapasowymi pokładami energii udało się Nathairowi zbudować tą nikłą granicę odległości, która ich dzieliła. Teraz była odpowiednia chwila, by ruszyć dalej w nadziei, że Ailen nie ruszy za nim. Jednakże zamiast tego Nathair stał nadal w miejscu. Jakby jego nogi w jednej chwili zbuntowały się przeciwko swojemu właścicielowi i postanowiły tkwić w tym cholernym, jednym punkcie. Anioł zawiesił głowę, jakby coś ciężkiego siedziało na jego ramiona. Teraz nie wydawał się już taki wysoki i górujący nad Ailenem. Wręcz przeciwnie, czuł się, że to właśnie on jest tym mniejszym i bardziej zagubionym.
Jego wzrok podłapał dłoń, na której lśniły zmoczone skrzepy krwi dziecka. Oczy mimowolnie rozszerzyły się bardziej. Zagryzł dolną wargę i zaczął gwałtownie pocierać rękę, chcąc zmyć ostatnie ślady zbrodni. Jednakże nawet jeśli fizycznych śladów się pozbędzie to te mentalne i tak pozostaną w jego umyśle.
- To była moja wina. Dlatego, proszę, odpuść. Tym razem naprawdę odpuść. – powiedział cicho, niespotykanym dla niego żałosnym tonem. Nie wiedział czy wymordowany go dosłyszy przez odgłos deszczu, jednakże wewnętrznie naprawdę miał nadzieję, że jednak zrozumie, co Nathair chciał tym przekazać. Opuścił dłoń, z której prawie udało mu się zmyć krew i wyminął Ailena, kierując się dalej przed siebie.
Uniósł dłoń i przetarła morą twarz od deszczu, poprawiając swoją widoczność, aczkolwiek było to jedynie ułudą. Bo i tak nic nie widział. Pozostawało mu jedynie poruszanie się na przód, aż wreszcie opadnie z sił gdzieś w lesie czy na jakimś innym zadupiu. Może to właśnie będzie jego pokuta za grzech, którego się dopuścił. Cud, że jeszcze żaden z wyżej postawionych aniołów nie raczył ruszyć tutaj swojego tyłka, ogłaszając, że za ten czyn Nathair jest zdegradowany i poniesie odpowiednie konsekwencje. Instynktownie uniósł głowę, spoglądając w niebo, chociaż musiał mrużyć oczy, podrażnione kroplami deszczu. A może jeszcze przyleci. I co potem? Będzie się tułał po ziemi bez większego celu. Tak jak teraz.

// lulz, EmoNathair. Taki smutek.
                                         
Nathair
Anioł Stróż
Nathair
Anioł Stróż
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nathair Colin Heather, pierwszy tego imienia, zrodzony z burzy, król Edenu i Desperacji.


Powrót do góry Go down

Pisanie 19.05.14 15:29  •  Ruiny fontanny Empty Re: Ruiny fontanny
Ruiny fontanny GbylG Oczywiście, że mógł. Mógł go zostawić w spokoju, zignorować i dalej cieszyć się wolnym dniem, ale po prostu nie był w stanie tego zrobić. Ailen był gnojkiem i cholernym samolubem, który w pierwszej kolejności myśli przede wszystkim o sobie, jednak mimo wszystko potrafi się przywiązywać do ludzi, a także zacząć darzyć ich jakąkolwiek sympatią. Nie cierpiał Nathaira za jego niewyparzony jęzor i dziecinne zachowanie, które nie raz doprowadzało Kota do granic cierpliwości, ale mimo wszystko nie był w stanie pozostać wobec anioła kompletnie obojętnym, kiedy wyraźnie widział, że coś było nie tak. Zasada była prosta: tylko on może obrażać, krytykować i bić tą łajzę. Nikt inny nie miał prawa choćby podnieść na niego rękę, bo Ai automatycznie zaczynał czuć charakterystyczny ścisk, który jasno nakazywał mu bronić tej sieroty. Dziwnie jest kogoś nie lubić i lubić jednocześnie, ale Kot nie miał w zwyczaju się nad tym głębiej zastanawiać. Zazwyczaj kierował się tym, co aktualnie czuł, a tej chwili czuje jakiś paranoidalny nakaz w swojej głowie, aby za żadne skarby nie zostawiać Nathaira samemu sobie, nie zważając na to, co aktualnie do niego mówi.
Ruiny fontanny GbylG Był mały i słaby, ale odepchnięcie anioła okazało się mieć jeszcze mniej siły, niż on sam dzierżył w swoim ciele. To był dla Kota kolejny znak, że musiało się stać coś naprawdę niedobrego. Znał Kurczaka już całkiem spory kawałek czasu i za każdym razem kiedy miało już dojść do jakichś rękoczynów, ani on, ani Różowy się nie oszczędzali. Gdyby wszystko miało być tak, jak należy, Kurt najprawdopodobniej już leżałby na ziemi, powalony przez siłę anioła, która niestety przewyższała jego. No, a zamiast żałosnych błagań o zostawienie go w spokoju, Chart najpewniej usłyszałby ciąg obelg, które powinny wypływać z ust wyższego jak woda pod dużym ciśnieniem. Teraz zamiast ciołka, matoła i skrzata usłyszał słowo Ailen, czyli swój własny pseudonim, który w żaden sposób go nie obrażał.
Ruiny fontanny GbylGNie. – mruknął krótko, mrużąc oczy. Patrzył na Nathaira oburzonym wzrokiem zupełnie tak, jakby jego prośby o oddalenie się wzbudzały w nim jakieś chore zgorszenie. No bo przecież teraz go tak nie zostawi, prawda? Dla niego to absurdalne. Mimo wszystko ujarzmił wszystkie swoje emocje, aż jego spojrzenie całkowicie nie złagodniało, przyjmując coś dla siebie absolutnie niespotykanego – szczere zmartwienie. Już chciał nabrać powietrza do płuc, aby wznowić swoje prośby o wyjaśnienie całej tej sytuacji, kiedy po raz kolejny wciął mu się skrzydlaty, zaraz potem znowu ruszając przed siebie. Ailen skomentował to cichym burknięciem, patrząc na niego z lekkim przejęciem. Może nie bał się o niego jak nadopiekuńcza matka, ale cholernie go to wszystko niepokoiło. Mimo to, jedno było pewne; Kurt to zbyt uparta cholera.
Ruiny fontanny GbylG W biegu zdjął kurtkę i dogoniwszy go, narzucił mu odzienie na łeb. On miał kaptur od bluzy, a nie było mu zbyt zimno, więc uznał, że chociaż się postara, aby Nathair nie paradował z odkrytą głową w deszczu, bo wyglądał jeszcze żałośniej, niż zwykle. Złapał go za rękę, mocno szarpiąc w swoją stronę – oczywiście nie aż tak, żeby się wywalił – zmuszając go do odwrócenia się w jego stronę. – Ja nie odpuszczam. – skomentował krótko i ruszył przed siebie, mocno trzymając dłoń Nathaira. Miał w nosie czy jego łapa była odpowiedzialna za czyjąkolwiek szkodę. W głębokim poważaniu miał fakt, że mógł się od niej poplamić czyjąś krwią. A już w ogóle w dupie miał wszelkie ewentualne protesty anioła, uzbrajając się w nadzwyczajną cierpliwość i siłę, byleby tylko nie wypuścić jego ręki ze swojej. Teraz najważniejsze, żeby poszedł za nim, a chyba inaczej niż siłą tego nie zdziała. – Twoja wina czy nie, jesteś skazany na mnie. – odparł dosyć nietaktownie, ale on nigdy nie miał wyczucia. – Mam ciastka. – zachęta godna mistrza. Tylko Kurt umiał tak zachęcić potencjalnego gościa do odwiedzin. Choć trzeba przyznać, że specjalnie rzucił coś tak absurdalnego. Chciał, aby anioł wiedział, że choć zachowuje się w sposób wręcz naganny, nie zamierza na niego naciskać, a przynajmniej na razie chciał zająć jego myśli czymś innym.. cokolwiek anioł zrobić.

{ z.t + Nathair }
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 22.05.14 17:26  •  Ruiny fontanny Empty Re: Ruiny fontanny
Szła powoli przed siebie. Można by uznać, że jak to możliwe, że tak sama? Nie powinna pracować? Otóż nie! Wszystko miała posprzątane, ugotowane i zapięte na ostatni guzik. Nie musiała się niczym martwić. Dzień był ładny, pogoda dopisywała. Nie widziała sensu siedzenia w domu, skoro mogła ten czas spędzić o wiele milej. W jednej ręce trzymała parasolkę, która osłaniała ją od promieni słonecznych. Nie przepadała za nimi ta część, w którą wdarł się nietoperz. Dziewczyna jednak lubiła spędzać czas na świeżym powietrzu, dlatego uznała, że urocza, lolicia parasolka będzie kompromisem.
Przeszła spory kawałek. Mimo tego, że szła wolnym tempem i nigdzie się nie spieszyło, to poczuła się nieco zmęczona. Przystanęła przy ruinach fontanny. Zmrużyła oczy. Dziwne miejsce. Dlaczego tak ją zaniedbali? Być może kiedyś była naprawdę piękna i stanowiła niesamowitą ozdobę, jednak teraz mogliby pokusić się o zlikwidowanie jej. Przysiadła na pobliskiej ławce. Odetchnęła głęboko. Wyobraziła sobie, że niegdyś musiało być tu sporo biegających dzieci, zakochany starszych małżeństw i samotnych dziewcząt. Takie miejsca zwykle służą ludziom i spotkaniom towarzyskim. Dziwnie było widzieć to miejsce pustym. Przydałaby się chłodna bryza z fontanny, którą leniwy wiatr przenosił na twarz przechodniów. Musiało być to cudowne uczucie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 22.05.14 17:44  •  Ruiny fontanny Empty Re: Ruiny fontanny
Chodząc po Desperacji dziewczyna rozmyślała jak tu przeżyć kolejny dzień. Musi coś jeść a z tym był w tej okolicy problem. Powinna mieć też gdzie się podziać a takiego miejsca póki co nie posiadała. Z zamyślenia wybiły ją ruiny starej fontanny, które wyrosły nagle spod ziemi. Miyu na szczęście zdążyła się przed nimi zatrzymać. Gdy już całkowicie się ocknęła, rozejrzała się po okolicy. Piękne miejsce - pomyślała. Gdy jeszcze raz spojrzała wokół siebie zauważyła dziewczynę siedzącą na pobliskiej ławeczce, która przyglądała się fontannie. Widać po niej było, że jest równie zamyślona jak Miyu kilka chwil temu. W dziewczynie jednak było coś nietypowego. Gdy Miyu przyjrzała się jej bliżej zauważyła skrzydła i czerwone oczy. I jej lolicią parasolkę, która pasowała do stroju nieznajomej. Dziewczyna przyglądała się nieznajomej zbyt długo co musiało wyglądać głupio. Gdy już odwróciła wzrok od jej skrzydeł spojrzała w swoją drugą stronę szukając czegoś na czym można byłoby usiąść i odpocząć po długiej wędrówce po terenach Desperacji.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 22.05.14 18:00  •  Ruiny fontanny Empty Re: Ruiny fontanny
Kiedy siedziała na ławce spostrzegła dziewczynę, która nadeszła. Zmrużyła nieco oczka. Dziewczyna wydawała się być czymś zamyślona. Być może to miejsce po prostu wymuszało na ludziach jakąś większą zadumę. Istniały na świecie jeszcze miejsca, które kazały sobą przypominać dawne, świetlane czasy.
Kiedy dziewczyna na nią spojrzała, Drakulcia nie oderwała od niej swojego wzroku, wręcz przeciwnie, wbiła swoje czerwone oczęta w oczy nieznajomej. Dziewczyna była niezwykle ładna, a Drakuś lubiła patrzeć na ładne rzeczy i ładnych ludzi. Kiedy tamta odwróciła głowę, dziewczyna nieco się naburmuszyła i wydęła policzki. Jak to tak!
-Jak już patrzysz to mogłabyś się przywitać, czy coś.-powiedziała bardziej do siebie niżeli do dziewczyny. No bo jak tak można? Przecież jak już się tak w nią wgapiała, to mogła chociaż się przywitać. Kultura, czy coś. Dziewczyna mimowolnie zatrzepotała skrzydełkami. -Dosiądziesz się?-zapytała i poklepała dłonią miejsce obok siebie. Posłała dziewczynie szeroki uśmiech. Tamta mogła dojrzeć jej wampirze ząbki. Drakulcia wyczuwała coś znajomego od dziewczyny. Jej nietoperzy węch zdawał się wychwytywać zapach podobny Palownikowej. Czyżby i tamta miała coś wspólnego z tymi zwierzakami? Nie byłoby to nic dziwnego, zwłaszcza, że wiele nietoperzy na świecie i nie było trudno się z nimi zmutować. Tak samo jak z psem, czy kotem.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 22.05.14 18:16  •  Ruiny fontanny Empty Re: Ruiny fontanny
Miyu od razu odwróciła się i uśmiechnęła do nieznajomej po usłyszeniu pytania. Podeszła trochę bliżej dziewczyny.
- Jestem Miyu - przedstawiła się, uśmiechając się i wyciągając rękę do rozmówczyni. Dopiero teraz zauważyła, że dziewczyna wygląda młodziej niż ona i jest o wiele ładniejsza. Chyba mają ze sobą więcej wspólnego niż sama rasa. Miyu bez zawahania wyłoniła swoje nietoperze skrzydełka ukazując co mogło je łączyć.
- A Ty to...? - spytała po chwili. Dziewczyna nie mogła teraz oderwać wzroku od przepięknych, czerwonych oczu i śnieżnobiałych kłów. W końcu, nie często można zobaczyć osobę z tą samą mutacją co swoja. Nie spodziewała się przynajmniej, że ktoś takie będzie sobie beztrosko siedział w takim miejscu jakim jest Desperacja.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 22.05.14 18:34  •  Ruiny fontanny Empty Re: Ruiny fontanny
Posłała w jej stronę kolejny, uprzejmy uśmiech. Lubiła spotykać nowych ludzi, to zawsze sprawiało, że dzień był jakiś ciekawszy. Nigdy nie wiesz, czy spotkana osoba nie zostanie w Twoim życiu na dłużej.
Była zaskoczona, kiedy Miyu ukazała jej swoje skrzydełka. Dziewczyna zaśmiała się słodko pod nosem.
-No proszę, jaki ten świat jest mały.-rzuciła w stronę dziewczyny. -Loredana, ale mówią mi Drakula. To od nazwiska. -przedstawiła się dziewczynie.
Drakuś nie była, aż tak urodziwa. Co prawda wiele osób uważało ją za piękną, jednak ona sama twierdziła, że jest zaledwie przeciętnej urody.
-Co robisz tutaj sama?-rzucił w jej stronę nieco irracjonalne pytanie, zważając na to, że Drakula również siedziała tutaj całkiem sama. Zdecydowała się jednk pominąć ten fakt milczeniem.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 22.05.14 18:52  •  Ruiny fontanny Empty Re: Ruiny fontanny
- Pokusiłabym się o stwierdzenie, że zbyt mały - odpowiedziała siadając obok dziewczyny. Loredana wyglądała na może piętnaście, góra szesnaście lat więc nie dziwota, że dużo osób uważało ją za ładną.
- Spytała osoba, która siedzi tutaj całkowicie sama - stwierdziła ze śmiechem. - A tak na prawdę to zwiedzam okolicę - dodała szybko. Nie znała Desperacji. Była tutaj nowa. Chciała szybko się zadomowić i dołączyć, do którejś z grup. Tylko nie bardzo wiedziała, do której. Chce przeżyć jak najdłużej a zapasy w zastraszającym tempie się kończą. Gdy tak rozmawiała sobie z dziewczyną, nagle w oddali zauważyła lecącą do niej bestyjkę.
- To jest Rick. Poznajcie się - powiedziała widząc jak Ikurua siada przed nowo poznaną dziewczyną. - A to cwana bestyjka - pomyślała Miyu uśmiechając się pod nosem. - Kto by pomyślał, że przyleci tutaj za mną. Widocznie jaka właścicielka taka bestyjka -zaśmiała się w myślach.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 1 z 23 1, 2, 3 ... 12 ... 23  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach