Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 8 z 12 Previous  1, 2, 3 ... 7, 8, 9, 10, 11, 12  Next

Go down

Pisanie 24.01.16 22:33  •  Ruiny - Page 8 Empty Re: Ruiny
W jasnych tęczówkach chłopca błysnęło coś na wzór rozczarowania, kiedy dziewczyna zignorowała jego kamień. Dzieciak ponownie przybrał pozycję skulonej istoty, która siedząc nieruchomo wpatrywała się w nią od czasu do czasu poruszając ogonem w leniwym rytmie. Zerwał się dopiero w momencie, kiedy przyuważył ruch z jej strony. Być może do ostatniej chwili miał nadzieję, że nieznajoma podejmie się zabawy, ale kiedy ta zaczęła zbliżać się do niego, jasnowłosy obnażył ostrzegawczo swoje kły, a warczenie z każdym kolejnym jej krokiem narastało.
Jednakże tym razem i tak wątła cierpliwość dzieciaka osiągnęła swoje apogeum. Nie czekał już. Nie ostrzegał. Niemal w błyskawicznym tempie uniósł swoje ciałko i odbił się zdrową nogą dopadając do działa dziewczyny, która w czasie jednego uderzenia serca mogła poczuć rozrywający ból lewej łydki, kiedy małe, acz dość ostre ząbki zatopiły się w jej ciele. Chłopiec szarpnął mocniej głową, odgryzając niewielki skrawek materiału nasiąkniętego krwią i odskoczył na bok, warcząc i plując na boki. Przesunął koniuszkiem języka po wargach zlizując resztki krwi kobiety i odsunął się od niej na kolejne parę kroków, zyskując tym samym bezpieczną odległość pomiędzy nimi. Przysiadł na nagim tyłku i otulił się puchatym ogonem, przechylając jednocześnie głowę nieco w bok, uważnie ją obserwując. I z pewnością będąc gotowym do kolejnego ataku, jeśli tak zdecydowałaby się na niewłaściwy ruch. Dzikie zwierzę bywało niezwykle agresywne zwłaszcza w chwili, kiedy było ranne  i czuło się zaszczute. A tak właśnie czuł się mały chłopiec.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 12.02.16 1:17  •  Ruiny - Page 8 Empty Re: Ruiny
Dziewczyna szła prosto przed siebie, nie do końca zastanawiając się, dokąd tak naprawdę idzie. Chciała tylko zdobyć coś do jedzenia, nic więcej. Coś... Ale co? Owoce, mięso? Raczej mięso. Jest bardziej wartościowe i na dłużej zatrzyma pożądany głód. Burczenie ustąpi na ładne parę godzin, nie na parę krótkich chwil.
Lenistwo pogrążyło ją do tego stopnia, że musiała targować się o kawałek padliny, dosłownie. Nie żeby lepiej było, gdyby sama upolowała jakieś świeże mięso. Jednak dzisiejszy moralny kac skutecznie jej to uniemożliwiał. Dlatego targowała się, jednakże sprzedawca był cholernie uparty. Warto było? Nie, nie było.
Zdobyła to co chciała w dodatku za darmo.
Mężczyzna leżał gdzieś za ruinami w pół martwy.
Kiedy cel Hemofilii został wykonany pomyśle, skierowała się na krótki spacer, zjadając plastry surowego mięsa, najprawdopodobniej wieprzowiny, odcinając go motylkowym nożem kawałek po kawałku. Ciekawe, ile ten ktoś namęczył się, aby zdobyć właśnie ten konkretny rodzaj mięsa.
Kątem oka dostrzegła lwa. Uniosła zdziwiona jedną brew ku górze.
Lew tutaj?
Ale niebawem dostrzegła również kobietę oraz dzieciaka, który najprawdopodobniej starał się bronić, wgryzając swoje ostre ząbki w nogę anielicy. Widać było, że to dzieciak. Może głodne? Przerażone? Najwidoczniej. Hemo cichym ruchem podeszła nieco dalej, starając się, by lew jej nie zauważył. Poza tym, jeśli zrobi jakiś gwałtowny ruch, mały zwierzak spłoszy się i ucieknie. Nie chce, aby właśnie tak się stało. Nie kiedy Hemofilia znalazła sobie odrobinę rozrywki po nieudanym dniu. Stwierdzając, że znalazła się na bezpiecznej odległości, przykucnęła, wlepiając bazyliszkowe spojrzenie w dzieciaka, ignorując jednocześnie istnienie drugiej osoby. Niezależnie od tego jak zareagował dzieciak, odkroiła plaster mięsa, którego zostało tak niewiele. Wyciągnęła rękę z ukrojonym mięchem w stronę zwierzaka i czekała, delikatnie się do niego uśmiechając. Podejdzie? Odgryzie jej całą rękę i sobie pójdzie? Hemofilia wbrew pozorom nie wyglądała tak groźnie, wręcz przeciwnie - uderzało od niej spokojem i niewinnością.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 19.02.16 10:14  •  Ruiny - Page 8 Empty Re: Ruiny
Podejście do dzikiego dzieciaka z pewnością nie było dobrym pomysłem, ale co mogło pójść nie tak? Przecież chciała dobrze.
Spoiler, wszystko. To dzikie coś, nie interesuje go to, co Ty chcesz.
Ta myśl bardzo szybko przerodziła się w prawdziwy pojazd po biednej anielicy, kiedy poczuła, jak zęby dzieciaka wbijają się w lewej łydce. Co prawda przy tych wszystkich złamaniach, jakie miała okazję uświadczyć przez całe życie, coś takiego nie powinno jej ruszyć - ale i tak przyjemne to nie było. Anielica tylko zacisnęła zęby i kiedy tylko ten się od niej oddalił, ta podskoczyła na drugiej nodze i wylądowała na ziemi.
- Nosz...! - warknęła, przyglądając się swojej nowej ranie - Tylko ten, wiesz, że ja zbyt smaczna nie jestem? A zresztą, walić to. Smacznego, teraz radzisz sobie sam.
I z niezadowoloną miną wykorzystała wcześniej wyciągnięte bandaże, żeby przynajmniej jakoś zawalczyć z tą nieszczęsną raną. Przecież tak tego nie zostawi, jeszcze złapie po drodze jakiś syf i uzdrowiciele z gór Shi znowu będą z radości niszczyć ściany. Albo brudzić. A tyle czasu musiała marnować, żeby wraz z innymi utrzymać komnaty i cele w czystości...
Niemniej jednak dzisiaj już nie planowała zajmować się zwierzakiem, chyba że znowu bawiłaby się w unieruchomienie i kombinowanie - tylko że z tą nogą wcale się do tego nie spieszyła. Rozejrzała się, żeby nie spoglądać po raz kolejny na chłopca i zauważyła kamyk, który jakąś chwilę temu przetoczył się niedaleko jej nogi.
Przyjrzała się mu.
A następnie zerknęła na dzieciaka.
Uderzyła się otwartą dłonią w twarz.
Jednak nie nadajesz się do wychowywania dzikich zwierząt. Zostań przy Beniu.
Po chwili uniosła się i jeszcze bardziej się oddaliła, kierując się powoli w stronę lwa. Pewnie już się nie zdoła z nim dogadać, więc nie ma co kombinować. Mogłaby zawołać swoją bestię, jednak wolała tego nie robić - bo cholera wie, jak na to zareaguje chłopak. Może się jeszcze bardziej zdenerwować.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.02.16 1:19  •  Ruiny - Page 8 Empty Re: Ruiny
Odsunął się nieco, nie spuszczając swojego spojrzenia z kobiety. Anielska krew powoli spływała po jego brodzie i skapywała na ziemię, w którą momentalnie wsiąkała. Ostre kiełki błyszczały w surowym słońcu prezentując teraz ich szkarłatną barwę. Dzieciak pokręcił głową rozchlapując na boki krew, po czym usiadł na ziemi i zaczął się czyścić ruchami typowymi dla kotów. Podkurczył nieco jedną z łap, po czym polizał jej wierzch językiem i zaczął wycierać najpierw swój policzek, mrużąc przy tym oczy a następnie głowę i inne części ciała. Od czasu do czasu przekręcał się, prezentując swoją nienaturalną giętkość ciała, kiedy próbował sięgać językiem boku czy też nawet swoich własnych pleców. Jakby był pobawiony przynajmniej trzech par ostatnich żeber.
Zdawało się, że stracił już jakiekolwiek zainteresowanie kobietą, skupiając się na swojej czynności. Słyszał, oczywiście, że słyszał, jak się wycofuje, ale widocznie nie klasyfikował jej już jako kogoś niebezpiecznego. I wszystko miało się udać. Abigail miała spokojnie odejść, a dzieciak po skończeniu swojej mini toalety – odbiec gdzieś w las. Gdyby nie pojawienie się na scenie kolejnej, obcej osoby. Chłopak momentalnie przestał się myć i najeżył się, kładąc uszy ściśle do czaszki i uniósł niebezpiecznie ogon. Fioletowe, kocie tęczówki wbiły się ostrzegawczo w osobniczkę o zupełnie nowym zapachu. Rozbiegane spojrzenie odszukało Abigail, jakby to było jej winą i to ona sprowadziła tutaj kolejne niebezpieczeństwo.
Chłopiec wciąż warcząc ostrzegawczo zaczął powoli wycofywać się, ale wtedy jego zmysły połechtał zapach jedzenia. Jak na zawołanie jego wygłodzony żołądek skurczył się i wydał z siebie charakterystyczny dźwięk burczenia.
Wyciągnął szyje bardziej i przechylił głowę na bok, wietrząc zapach. Powoli, wręcz z namacalnym ociąganiem, ruszył w stronę nieznajomej, wabiony jedzeniem. Kolejny krok, potem jeszcze następny i następny… przez cały czas, kiedy zbliżał się do obcej, nie spuszczał z niej swojego spojrzenia, gotowy do ucieczki bądź ewentualnego ataku, jeśli tak zechciałaby się tylko poruszyć. Wystarczył milimetr, zwykłe przesunięcie nogi albo przeniesienia ciężaru z jednej nogi na drugą, a chłopak przystawał i się nie ruszał, obnażając jedynie swoje małe kły. A kiedy znalazł się wystarczająco blisko… pochwycił kawałek mięsa, szarpnął i pomimo zranionej nogi zrobił kilka susłów w bok, zwiększając dystans pomiędzy nim, a obiema kobietami i odwróciwszy się do nich plecami, zaczął zjadać zdobyczne jedzenie, mlaskając przy tym głośno i poruszając rytmicznie ogonem w czystym zadowoleniu. Tylko od czasu do czasu spoglądał przez ramię, z pewnością chcąc się upewnić, czy też żadna z kobiet nie postanowiła zakraść się do niego.
Kiedy przełknął ostatni kes, odwrócił się cały i przysiadł na ziemi, oblizując językiem wargi, chcąc zlizać ostatki pozostawionego smaku. I wpatrywał się z zaciekawieniem w Hemofilię. Jakby oczekiwał, że może lada moment nieznajoma ponownie wyciągnie coś do jedzenia. Cokolwiek.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.03.16 15:28  •  Ruiny - Page 8 Empty Re: Ruiny
Rozkosznie. Totalnie została zignorowana przez kobietę, co było jej na rękę. W końcu nie przyszła tutaj do niej, a do zwierzaka, który bacznie zajmował się czyszczeniem swojego futra. Najmniejszy skrawek został wylizany, a jego giętkość ciała była nieprawdopodobna. Pomyśleć, że Hemofilia mogła się na niego tak patrzeć i patrzeć w nieskończoność. W tym samym momencie dostrzegła ranną nogę i w tym samym czasie zwierzak momentalnie odskoczył w bok. W końcu ją zauważył, ale nie zareagował w żaden pozytywny sposób na obecność kolejnej obcej kobiety. Czyżby? Zmysł węchu bywa niezwykle zdradliwy. I jak niedawno jego postura ciała sugerowała strach lub agresję, to tak teraz nieco spokorniał, wyczuwając surowe mięso. Po prostu pożywienie. Żołądek dał o sobie znać, tym samym nie bał się podejść do Hemofilii. Nie bał się? Jakikolwiek gwałtowny ruch spowodowałby, iż malec spłoszyłby się, a tego nie chciała. Więc cierpliwie czekała. Czekała aż wybada sytuację, stwierdzi, że nie jest zagrożony i ostrożnym krokiem podejdzie do niej i weźmie przynętę. Nic zaskakującego - cały czas miał oko na Hemo, nawet wtedy kiedy jego ostre kiełki wbijały się w surowiznę. Amelia tylko uśmiechała się, gdy tylko jego spojrzenie spoczęło na sylwetce kobiety. Nie robiła żadnych gwałtownych ruchów, była wyjątkowo spokojna i opanowana. Kawałek mięsa został pochłonięty, a oblizywanie warg sugerowało, że zwierzakowi smakowało. I nadal było mu mało. Usiadł, tym razem w łakomy sposób patrząc się na ręce Hemofilii, a raczej na resztki jedzenia jakie jej zostały. Przysunęła się kawałek, ostrożnie, aby tylko nie spłoszyć kociaka.
- Chcesz jeszcze? - uniosła brew ku górze, nie oczekując od niego żadnej odpowiedzi. Raz jeszcze wyciągnęła w jego kierunku rękę, oddając mu tym samym resztki mięsa. Był głodny, widać to było. Nogą nie zamierzała się teraz przejmować. To jego problem, nie jej. Jeśli zwierzak będzie potrzebował większej pomocy i jeśli pozwoli sobie pomóc, może będzie miał okazję doznać jej wdzięczność.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.03.16 16:40  •  Ruiny - Page 8 Empty Re: Ruiny
Dobra, nie chce mi się was trzymać, a nic genialnego już tutaj nie ogarnę.
Tak więc wylatuję w pięknym stylu, rzucając jakieś spojrzenia Hemo. Znaczy, Abi, nie ja. Wiadomo.

[z/t]
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 16.03.16 0:09  •  Ruiny - Page 8 Empty Re: Ruiny
Zerwał się zimny wiatr smagający skórę pozostałej dwójki, kiedy Abigail oddaliła się od miejsca w towarzystwie swojej bestii. Chłopiec odwrócił głowę w jej stronę i jeszcze przez dłuższy czas wpatrywał się w miejsce, w którym zniknęła, delikatnie, wręcz leniwie poruszając końcówką swojego ogona, którym ostatecznie się otulił, żeby ukryć chociaż trochę przed mrozem zbliżającej się nocy. Drżał, choć małe ciałko było przyzwyczajone do niskich temperatur. Otworzył usta ukazując szereg ostrych kłów, chociaż w tym przypadku bardziej pasowałoby określenie „kiełek”, które były cienkie jak małe igiełki, kiedy ziewnął, czując ogarniające go zmęczenie.
Rozbudził się dopiero w chwili, kiedy jego nozdrza zwietrzyły zapach mięsa. Tym razem o wiele szybciej pozwolił sobie na podejście do kobiety, chociaż wciąż zachowywał wszystkie środki bezpieczeństwa, na jakie tylko może pozwolić sobie stworzenie jego pokroju. Zabrał zębami zdobycz, i odskoczył na kilka kroków susami, choć w jego poruszaniu się było dziwne spowolnienie. Z pewnością z racji opuchniętej i zdartej kostki. Nie wyglądała na złamaną czy też zmiażdżoną, a raczej wykręconą i przy dobrych wiatrach, po kilku dniach odpoczynku powinna dojść do siebie.
Ale czy w Desperacji stworzenia jak on mogły sobie pozwolić na chwilę odpoczynku?
Nawet tak dzikie zwierzaki jak on musiały żyć w ciągłym ruchu, bo stanowiły łakomy kąsek dla większych bestii. Jakby na to nie patrzeć, dziecko wciąż pozostawało dzieckiem.
Chłopiec przycupnął pod skałą i zaczął mlaskając zajadać się mięsem, tym samym zapełniając chociaż trochę wygłodniały żołądek, wesoło machając ogonem na boki. Kiedy ostatni kęs zniknął w czeluściach jego przełyku, wbił swoje jarzące się fioletem spojrzenie w kobietę i zlizał ostatki z warg, po czym przeciągnął się jak rasowy kot, wyginając grzbiet, wydając przy tym cichy pomruk zadowolenia.
Po chwili zaczął robić parę kółek w miejscu, jakby szukał sobie jakiegoś miejsca, by ostatecznie przycupnąć na ziemi, unieść jedną z tylnich nóg i zacząć drapać się za uchem stopą wyposażoną w ostrzejsze pazury. Zamknął na moment oczy i przez ułamek sekundy wyglądał jak typowy domowy zwierzak, którego można tulić i hodować. Zatrzymał się w swoich ruchach, by upewnić się co robi kobieta, po czym położył się i owinął ogonem, prawie jak kocem, kładąc uszy po sobie i zamknął na chwilę oczy, sprawiając wrażenie kogoś, kto śpi. Cholernie czujnie, bo wystarczył jeden,  nawet najmniejszy ruch ze strony kobiety, a uszy zostały postawione na sztorc i powieki uchyliły się, uważnie śledząc wszelakie poczynania nieznajomej.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.04.16 19:51  •  Ruiny - Page 8 Empty Re: Ruiny
Kobieta postanowiła opuścić ich towarzystwo, widocznie stwierdzając, że nie ma czasu, ani tym bardziej chęci zajmować się jakimś dzieciakiem, który się po prostu boi i jest głodny. I ranny. Kto by chciał być w towarzystwie czegoś takiego? Oczywiście, że Hemo.
Chłód coraz bardziej dawał we znaki, co oznaczało, że stopniowo pora dnia zaczynała się zmieniać. Hemofilii to nie przeszkadzało, potrafiła się dostosować do różnych warunków pogodowych. Chłód, gorąc - było jej wszystko jedno, byleby miała gdzie spać. Z taką myślą patrzyła się na zwierzaka, który okrył się swoim puszystym ogonem, wiedząc, że w ten sposób chciał się ochronić przed panującym chłodem. Znowu dzień pod gołym niebem i ponownie będzie trzeba spać w pół śnie, byleby nie zostać zjedzonym przez zupełnie inną bestię. Prawda, Limbo? Dobrze wiedziałeś jak to jest, dlatego nie gardziłeś, kiedy kobieta dzieliła się z Tobą resztkami jedzenia. Darmowego jedzenia, nie oddając je po stoczonej bójce.
Słodki.
Zwierzak momentalnie się rozbudził, kiedy dziewczyna zechciała mu dać ostatni kawałek mięsa, nie martwiąc się o swój głód. Zwykle go nie odczuwała, niemniej miała świadomość tego, że musiała spożywać, aby tylko przeżyć. W zasadzie niewiele odczuwała, ale to swoją drogą. Zauważyła, iż zwierzak był nieco pewniejszy przy kobiecie, acz dalej ostrożny. Błyskawicznie pochwycił kawałek padliny, aby w równym szybkim tempie spożyć żywność. Teraz z pewnością jego żołądek był szczęśliwy, a on w pełni szczęścia mógł pójść spać. Ich spojrzenia mogły się spotkać, kiedy to zwierzak postanowił spojrzeć się na Hemofilię. Ale niebawem postanowił się ułożyć i najwyraźniej pójść spać. Czyżby? Kobieta nie chciała od razu do niego podchodzić. Znaczy, chciała, ale wiedziała, że to będzie bardzo złe posunięcie. Co zatem zrobiła? Ziewnęła, robiąc dokładnie to samo co zwierzak. No, może prawie. Usiadła sobie po turecku na ziemi, by niewiele później na niej się położyć, wydając z siebie nieco bardziej hałaśliwe dźwięki. Jeśli to go spłoszy, to trudno. Ona też zasłużyła na odrobiny odpoczynku, a do kryjówki jeszcze trochę drogi zostało. Również słuchała reakcji zwierzaka i kątem oka obserwowała, co zamierzał zrobić. Zasnąć, podejść do niej? Wkrótce zobaczy.
Sama zasnęła. Gdy się obudziła, szczeniak albo spał, albo go nie było. Trudno. Wstała z miejsca, otrzepała się i poszła dalej w przygodę, bo nie miała tutaj już nic do roboty.

z/t
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.04.16 17:49  •  Ruiny - Page 8 Empty Re: Ruiny
    Serce waliło mu bardzo szybko, można było odnieść wrażenie, że zaraz wyskoczyć mu z piersi. Prawą dłoń ułożył na swojej klatce piersiowej, jakby chciał przytrzymać wyskakujący z niej organ. Wziął kilka głębokich oddechów. Cały czas nie mógł uwierzyć w to, co stało się kilka minut wcześniej. Miał ogromne szczęście, bo gdyby nie ptaszysko to bestia z kanałów z pewnością by go pożarła. Miał szczęście. W myślach dziękował Bogu za to, że udało mu się przeżyć.
    Szedł przed siebie. Stawiał małe kroki, poruszał się bardzo wolno. Nadal miał małą zadyszkę. Próbował unormować oddech oddychając głęboko.
    Jęknął cicho z bólu, dopiero teraz przypomniał sobie o obrażeniach, które odniósł w kanałach. Ręką złapał za rozszarpane ramię. Krwawiło, ale dużo słabiej niż wcześniej. Spojrzał również na swoje przedramiona, które zostały ozdobione głębokimi szramami. O, i twarz czasy czas miał obolałą. Musiał wyglądać jak burak...
    Rozglądał się na boki, chcąc znaleźć jakieś miejsce, w którym mógłby opatrzyć swoje rany. Ręce doskwierały mu okropnie. Próbował myśleć o czymś innym, ale ramię cały czas o sobie przypominało. W pewnym momencie ból stał się tak silny, że skrzydlaty opadł na kolana. Czuł, że impuls przechodzi przez całe jego ciało. Zacisnął zęby, a potem wstał i ruszył dalej. Szedł jeszcze wolniej niż wcześniej, jego tempo można było porównać do ślimaczego.
    Po kilku minutach wędrówki dostrzegł w oddali jakieś kształty. Aż przyspieszył kroku. Machnął ramieniem nieco energiczniej, czego od razu pożałował. Przeszywający ból znowu przeszedł przez jego rękę. Dojście do ruin jakiegoś budynku zajęło mu około dziesięć minut. Dokładnie sprawdził, czy w pobliżu nikogo nie ma. Obszedł jedną z budowli, udając się na jej tył. Oparł się plecami delikatnie o ścianę i osunął się w dół. Usiadł, po czym zaczął szukać w kieszeniach rzeczy, które mogłyby się przydać w opatrywaniu ran. Znalazł buteleczkę, która była wypełniona wodą prawie do połowy i bandaż. Jeden. Musiał go czymś rozciąć, ale kompletnie zapomniał o tym, że gdzieś po kieszeniach walał mu się scyzoryk. Ostrożnie otworzył drobną buteleczkę, którą bez problemu mógł objąć jedną ręką, bo była naprawdę mała, na tyle mała, że zmieściła mu się w płaszczu. Nieważne. Nalał trochę wody na ranę w celu oczyszczenia jej. Zapiekło, zabolało, a ust jasnowłosego wydało się syknięcie z bólu. Przytknął fiolkę do ust, chcąc je tylko namoczyć. Reszty cieczy musiał użyć do pozostałych ran. Potem zębami niestarannie przerwał bandaż na mniejsze kawałki. Dwa paski poświęcił na obwinięcie ramienia, a dwa pozostałe na opatrzenie przedramion. Na sam koniec pospiesznie zawiązał supły na wszystkich opatrunkach, by przypadkiem się nie osunęły z jego chudych rąk.
    Odetchnął głośno i na chwilę przymknął oczy. Potrzebował krótkiego odpoczynku.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.04.16 18:06  •  Ruiny - Page 8 Empty Re: Ruiny

Zły Los wjeżdża.

Coś zagryzło w głowę, coś podrapało, a wnet zaczęło bardzo mocno swędzieć. Ale nawet drapanie nie pomagało. Ale cóż się dziwić? To w końcu Desperacja. Brud, smród i ubóstwo! A kąpiel raz na jakiś czas jednak się przyda. Zwłaszcza teraz.

Neville zaraził się... wszami. Można się ich pozbyć tylko poprzez dokładne umycie ciała z użyciem szamponu. Ponadto po 2 postach wszystkie osoby w twoim otoczeniu również zarażą się wszami.
                                         
Nathair
Anioł Stróż
Nathair
Anioł Stróż
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nathair Colin Heather, pierwszy tego imienia, zrodzony z burzy, król Edenu i Desperacji.


Powrót do góry Go down

Pisanie 30.04.16 3:10  •  Ruiny - Page 8 Empty Re: Ruiny
- To co widzę jest wszędzie i jest sypkie. - Rzucił do Koki beztrosko, grając w starą jak świat grę w "to co widzę to...". Wyczekując na reakcję siostry w formie kulturalnej odpowiedzi, warknięcia, obelgi czy też przemocy fizycznej był już w trakcie rozglądania się za czymś bardziej zagadkowym. O, wpadło mu coś w oko. Uśmiechnął się dumnie i przeniósł wzrok z jednej kupy piachu na drugą. Tego na pewno nie zgadnie!
Tak, Kola był wytrwały i bez względu na to, jak reagowała jego siostra on kontynuował grę. Przypominał rozpieranego energią psa, który to uparcie próbował znosić swojej pani patyki w nadziei, że ta w końcu mu jakiś rzuci. Bezskutecznie...Gdy (na szczęście) zdał sobie z tego sprawę - porzucił zabawę i kontynuował wędrówkę przy boku Koki  tym razem w towarzystwie względnej ciszy. Zapewne chwilowej...Widać było bowiem, że to tylko kwestia czasu, aż znowu sobie wymyśli jakąś rozrywkę. Jak na razie niechętnie ograniczał się do kopania co jaki czas piachu. Meh. Nudziło mu się. Biegał więc patrzałkami po wszystkim czym tylko się dało, aż...zastygł w pewnym momencie.
- Koka, koka... - Złapał ją za przedramię i w podnieceniu zaczął nią trząść, zmuszając ją tym samym do zatrzymania się. Gdyby nie okoliczności można byłoby pomyśleć, że zaraz zaciągnie ją do automatów z zabawkami i zacznie nakłaniać ją by pozwoliła mu wrzucić monetę ale nie - nie ta bajka. - Nie, nie - nie chodzi o piach...na trzeciej, widzisz. - Nachylił się i szepnął jej, wzrok mając utkwiony w jakiejś wątłej, ludzkiej sylwetce. Opierała się o ścianę jakiego zdezelowanego czegoś, co kiedyś mogło być jakimś-tam budynkiem. - Martwa? Żywa? Huhu...biorę z prawej! - Przypisał istocie płeć, po czym wcisnął swoją strzelbę Nadii i pognał krokiem. To wszystko oznaczało tyle, że on idzie zbadać sytuację i nawiedzi "znalezisko", a Koka podejdzie odpowiednio cicho i w razie czego zajdzie go od drugiej trony.

Chrup, chrup, chrup.
Gruz trzaskał pod ciężkimi butami Koli, gdy to ten podchodził do odpoczywającego Nevilla. Rosjanin miał to do siebie, że zawsze go było najpierw słychać, a potem widać - nie inaczej było i w teraz. Anioł mógł posłyszeć jego mało zgrabne ruchy jezcze nim Kola pozwolił sobie wystawić łeb zza rogu.
- Heeeeej cukie-...Ej, nie jesteś cukiereczkiem... - uśmiech, który mu towarzyszył przygasł, gdy dostrzegł w znalezisku mężczyznę, a nie niewiastę. No ale nic, zacmokał w powietrzu, a swój wzrok utkwił po chwili na dłużej w poplamionym krwią odzieniu Znaleziska. - To twoja? Potrzebujesz pomocy? Jesteś w stanie chodzić? - Na jego twarzy zagościło faktyczne zainteresowanie, jak i nieco powagi.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie   •  Ruiny - Page 8 Empty Re: Ruiny
                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 8 z 12 Previous  1, 2, 3 ... 7, 8, 9, 10, 11, 12  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach