Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 15 z 24 Previous  1 ... 9 ... 14, 15, 16 ... 19 ... 24  Next

Go down

Pisanie 31.01.15 19:46  •  Laboratorium nr 5 - Mengele - Page 15 Empty Re: Laboratorium nr 5 - Mengele
Słysząc słowa, świadczące o jej świadomości, uśmiechnąłem się lekko.
- Ok, mogę tak mówić, jeśli to sprawi, że poczujesz się lepiej. - stwierdziłem, zastanawiając się, cze według niej sformułowanie "poczujesz się lepiej" również powinienem zastąpić jakim bardziej neutralny. Np. "poczujesz się inaczej".

- Oj, nie denerwuj się. Jak widzisz kwarantanna jest po to, by obce bakterie i grzyby nie dotarły do Twojego organizmu osłabionego walką z... osłabionego walką. - stwierdziłem, ledwo się powstrzymując od dodania czym go osłabiamy. Testowanie broni chemicznej? Skąd ona wpadła na taki pomysł. Może chodziło jej o broń biologiczną? Chyba jednak jej wiedza nie była tak rozległa, jak wcześniej sądziłem.

Kolejną serie pytań skomentowałem rozbrajająco fałszywym uśmiechem.
- Oj, nie mogę Ci powiedzieć. To będzie niespodzianka. - stwierdziłem. Przecież każdy lubił niespodzianki. Po co miałem ją zamartwiać a przede wszystkim marnować czas na tłumaczenie jej tego.

Po zastrzyku i kolejnym pytaniu stwierdziłem:
- Nie wiem, zobaczę ile będzie konieczne. - szczerze odpowiedziałem - Oczywiście, światło zostanie przyciemnione. - obiecałem, zapisując w karcie, by rzeczywiście stosować mniej światłą i podawać jej kroplówką więcej środków odżywczych. Obiekt chwiała się na nogach. Nacisnąłem guzik w ścianie zmniejszając nieznacznie oświetlenie.


Gdy minęła godzin stwierdziłem krótko:
- Druga część.
Po czym ponownie podałem jej retrowirusy zawierający tzw. "anielski" genom. Miałem nadzieję, że organizm po zastosowaniu środków obniżających odporność, nie będzie się tak zawzięcie bronił i tym razem wreszcie uda mi się wywrzeć wpływ na jej DNA. Jeśliby to nie pomogło, to w kolejnym dniu planowałem użyć mutagenów, ale że względu na impakt ich na organizm, wolałem tego unikać.
- W takim razie miłej nocy. Trzymaj się ciepło. - dodałem z fałszywą troską, wcale nie starając się w to wkładać wiele umiejętności aktorskich. Ona znała prawdę, mi to było naprawdę obojętne - wszyscy byli zadowoleni. Po chwili wyszedłem, a siostry (i być może "męskie pielęgniarki", jeśliby się rzucała) położyły ją do łóżka, zgodnie z moim nakazem podając jej kroplówkę, by ją skutecznie nakarmić. Jej wyniki morfologii krwi wyraźnie wskazywały, że nie odżywiała się za dobrze.

z/t
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 31.01.15 20:43  •  Laboratorium nr 5 - Mengele - Page 15 Empty Re: Laboratorium nr 5 - Mengele
Uśmiechnęła się pod nosem, gdy doktor nieco przyciemnił światło. Nadal nie było ono tak "przyjemne", jak u niej w mieszkaniu, ale już znacznie mniej bólu wywoływało.
Posłusznie dała się odwlec do celi, gdzie musiała czekać na koleje ukłucie. Po kilkunastu minutach zaczęło jej się kręcić w głowie i zrobiło jej się słabo. O ile dotąd była w stanie siedzieć, o tyle teraz po prostu się przewróciła. Nie było to nic poważnego. Nikt nie musiał interweniować. Po prostu upadła na bok na twarde łóżko.
Nie odzywała się. Powoli udawało jej się znowu dostać do jej bezpiecznego miejsca w głowie, gdzie kompletnie nic nie docierało i gdzie mogła sobie spokojnie "nie istnieć". Narastające mdłości nieco jej to utrudniały. Cieszyła się, że nie tknęła jedzenia. Zapewne musiałaby się z nim ponownie teraz zobaczyć.
Zamknęła oczy. Przygaszone światła wyglądały teraz znacznie lepiej. Nie musiała już zakrywać oczu przedramieniem by widzieć względną ciemność. I dobrze. Przeczuwała, że mogłaby mieć problemy z utrzymaniem kończyny na wybranym miejscu.

Po jakiejś godzinie, do jej celi weszło dwóch mężczyzn, którzy po kilku próbach zaprowadzenia jej na fotel, postanowili ją po prostu na niego zanieść. Szarpanina nie miała sensu. Dziewczyna wyglądała, jakby już nie kontaktowała. Doktor Mengele wstrzyknął jej coś. Mimo otumanienia, szybko rozpoznała substancję. Objawy były takie same. Dziwne zimno, jakby ktoś wstrzyknął jej płynny metal do żyły. Palący ból, rozchodzący się stopniowo po ręce, a następnie po całym ciele.
To była ta sama substancja, którą dostała poprzedniego dnia. Jęknęła. Czuła się potwornie. Wszystko wirowało. Miała jedynie nadzieję, że paląca ciecz znowu zabierze ją do ciemnego, zalanego krwią korytarza. Może tam nie będzie czuła tych wszystkich dolegliwości.
Nie  myliła się. Odpłynęła, jeszcze zanim odniesiono ją z powrotem na łóżko.

Otworzyła oczy. Za nią był ten sam korytarz, który już znała. W ciemności połyskiwały fioletowe pochodnie. Wstała. Wrota tuż przed nią, były już otwarte. Nigdzie nie widziała dziwnej postaci. Pchnęła drzwi, by poszerzyć szczelinę i móc wejść do sali za nimi. Musiała użyć sporo siły. Były bardzo ciężkie. Jakby skrywały chowaną od wieków tajemnicę.
Pomieszczenie za nimi było całkowicie czarne. Nie dochodziło do niego nawet nikłe światło z korytarza. Dziewczyna mimo to stawiała pewne kroki, kierując się w otaczającą ją ciemność. Nie bała się.
Wrota za jej plecami zatrzasnęły się z hukiem, a pochodnie w pomieszczeniu zapłonęły. Mimo, że było ich więcej niż poprzednio, było tu znacznie ciemniej. Widziała jedynie kamienną podłogę i przytłumione płomienie.
Stanęła. Z mroku przyglądała jej się znajoma już postać.
- Gdzie jestem? Co to za miejsce? - zapytała konkretnie Natalie. Nie przepadała za tajemnicami, wolała fakty. Domyślała się, że jest to po prostu wytwór jej umęczonej psychiki, sopsób na ucieczkę przed tym, co dzieje się na zewnątrz. Chciała jednak wiedzieć, dlaczego to miejsce wygląda akurat tak.
- Czyż to nie oczywiste? - zasyczała postać. - Jesteśmy w twojej głowie. Ale ty o tym wiesz. Jesteś inteligentną dziewczynką...
- Dlaczego tu jestem? Wspominałeś coś o tym, że się czymś staję... - Zmarszczyła brwi, starając się przypomnieć poprzednie sny.
- Taaak. Zmieniasz się. Nie widzisz? Musiałaśśś to zauważyćć...
- Chodzi ci o te zastrzyki? Co oni mi wstrzykują?! - Nerwy jej już nie wytrzymywały. Miała dość tego dziwnego gadania. Chciała odpowiedzi.
Postać się zaśmiała. - Wstrzykują ci MNIEEEE! - wykrzyknęła istota, obnażając zęby.
Natalie upadła. Także tutaj zaczęła tracić już siły.


[z/t]
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 31.01.15 21:24  •  Laboratorium nr 5 - Mengele - Page 15 Empty Re: Laboratorium nr 5 - Mengele
Kolejny dzień eksperymentu. Znowu pojawiłem się w laboratorium. Moje życie było do bólu wypełnione rutyną. Wstawania, przeglądanie wiadomości ze świata nauki, prac innych naukowców. Następnie praca naukowa. Czytanie, wyciąganie wniosków, obalanie lub potwierdzanie ich, różne eksperymenty. Kolejne kilkanaście godzin w laboratorium przerwane tylko zajmującymi niepotrzebnie czas posiłkami. I parę godzin snu. Wbrew pozorom lubiłem swoje życie. Miałem poczucie, że robię coś ważnego, istotnego dla nauki i społeczeństwa. A tylko wojskowe głąby tego nie doceniają. I z jakichś powodów obiekty.

Po przyjściu do pracy przejrzałem nowe wyniki badań Natalie. Wskazywały one, że genom Obiektu powoli zaczyna ulegać zmianie - ale bardzo powoli, topornie. Organizm złośliwie się bronił, jakby wszystko się sprzysięgło aby mi przeszkodzić. Ale ja byłem twardy. Walczyłem z kolejnymi przeciwnościami nie mając zamiaru się poddać, skoro byłem już tak blisko. Tak bardzo blisko. Chyba wreszcie przyszła pora, czy raczej konieczność, na użycie ostrej amunicji. Czynników mutagennych. Mając w głowie wnioski i podjęte decyzję, udałem się do Obiektu, który po chwili ponownie został przyprowadzony przez pielęgniarki. Podawano jej kroplówkę, ale czy to coś istotnie poprawiło? Jeśli tak, to jeszcze nie było tego widać gołym okiem, chociaż oczywiście badanie krwi wskazywało polepszenie - chociażby dlatego, że nie zdecydowałem się przerwać podawania środków odżywczych, by wykonać badanie na czczo, więc chociażby poziom cukru potwierdzał, że kroplówka jest podana.
- Witam ponownie, jak minęła noc? - spytałem bezbarwnym głosem, zerkając na odpowiednią rubrykę w kartotece, którą planowałem wypełnić. Skoro Obiekt sama prosiła o unikanie tej całej fasady związanej ze sztuczną uprzejmością to i ja darowałem sobie sprawianie wrażenia, że pytanie jest spowodowane moim zainteresowaniem, a nie zimną statystyką i prowadzeniem kartoteki.
- Dobra wiadomość jest taka, że odnosimy pewne sukcesy. A jeszcze lepsza mówi, że do dwóch poprzednich zastrzyków, dostaniesz trzeci gratis. - oznajmiłem jej. Tak, postanowiłem użyć najpierw chemicznych czynników mutagennych gównie dlatego, by nie dawać jej znać, co jej zaczynam podawać. Zaproponowanie promieniowania pewnie spowodowałoby domyślenie się, jaki jest cel badania. Jakoś nie wierzyłem, że uwierzy, jak jej powiem że do solarium na poprawę nastroju. Wziąłem wiec pierwszą strzykawkę, tradycyjnie ze substancjami obniżającymi odporność, by jej zawartość wprowadzić do żyły. Zaczekałem kwadrans by w ten sam sposób wprowadzić chemiczne czynniki mutagenne.
- To ta dodatkowa. Teraz musimy odczekać przed podaniem ostatniej. - oznajmiłem jej.
- Czy czujesz jakieś zmiany... w swojej równowadze biologicznej, chemicznej? Zmiany nastroju, metabolizmu, gwałtowne zmiany nastrojów? - dopytywałem, wykorzystując godzinę czasu przed podaniem retrowirusów z obcym DNA.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 01.02.15 9:58  •  Laboratorium nr 5 - Mengele - Page 15 Empty Re: Laboratorium nr 5 - Mengele
Nie do końca była świadoma, co się z nią dzieje. Jej mózg odnotował przykry fakt, że znów czuje na rękach czyjś dotyk. Poczuła szarpnięcie w zgięciu nadgarstka. Podłączyli ją do czegoś? Pewnie do kroplówki. Była wyczerpana, nie chciała... nie mogła już jeść, a ich zastrzyki tylko pogarszały jej stan.
Dwóch pielęgniarzy wyniosło ją z celi. Nie miała nawet siły, by się skrzywić, czując ich brutalne ręce w lateksowych rękawiczkach. Najchętniej połamałaby im palce za ośmielenie się naruszenia jej przestrzeni osobistej. Niestety, obecnie z trudem była w stanie poruszać własnymi.
Na reszcie ją puścili. Znowu siedziała na fotelu. Przypięcie jej do niego było tylko czystą formalnością. I tak nie dałaby rady teraz nikogo skrzywdzić. Ledwie zauważyła, że znów jej coś podano. Uchyliła powieki. Świat wirował, a kształty były tak rozmazane, że mogła się jedynie domyślać, co właściwie widzi. Światło, mimo, że słabsze, raziło ją, więc na powrót zacisnęła powieki.
Pierwszego pytania Mengele nawet nie usłyszała. Zawroty głowy wywołały taki przypływ mdłości, że nic poza tym się nie liczyło. Atak przeszedł, a dziewczyna uchyliła jedno oko, by spojrzeć na doktora. Uśmiechnęła się niewyraźnie.
- Miło mi to słyszeć. - Zaśmiała się słabo, ale śmiech szybko zamienił się w kaszel. Na jej biały strój spadło kilka kropel ciemnej krwi.
- Cieszę się, że są jakieś postępy. - Uśmiechnęła się do niego kwaśno. Widać było, że to czysty sarkazm.
Skrzywiła się, zamykając oczy.
- Nie lubię zastrzyków "panie doktorze". Są nieprzyjemne. - Może przez złe samopoczucie zaczynała już majaczyć? Niee. Widać było, że mimo fatalnej sytuacji, nadal stara się jakoś trzymać i humor jej nie opuszcza. Po prostu drwiła sobie z tej głupiej zasady z udawaniem, że wszyscy tutaj chcą jej dobra.
Na kolejne pytanie, zaśmiała się krótko, ponownie pokrywając swoje ubranie małymi plamkami krwi.
- Odkąd pamiętam, ciągle zmieniacie mi leki i mam jakieś wahania nastroju lub samopoczucia. Raz wymiotuję i mnie mdli, raz zjadłabym cały wagon jedzenia. Teraz mnie mdli i mam zawroty głowy. To od czasu drugiego zastrzyku. Pierwszy i trzeci tylko wypalają mi żyły. - Znów się kwaśno uśmiechnęła. Po co to właściwie mówiła? Mogła milczeć. Mogła im nie pomagać. Ale po co? I tak by wszystkiego się dowiedzieli, a tak miała przynajmniej okazję pogadać i przerwać jakoś tą nudę. Czasami miała też przy tym okazję się powyzłośliwiać i ponaśmiewać z pracujących tutaj.
Tym razem nie było jej dane zbyt długo opowiadać. Nim wypowiedziała kolejne zdanie, które już formułowało się w jej głowie, wszystko jeszcze bardziej zawirowało, a ona cicho jęknęła, przechylając głowę na bok. Przed jej oczami zawitała ciemność.

Leżała na zimnej, kamiennej posadzce. Dookoła paliły się fioletowe pochodnie. Obudziła się w tym samym miejscu, w którym urwała się poprzednia wizja.
"Heh. To już postęp. Przynajmniej nie muszę już tego przechodzić za każdym razem od początku", pocieszyła się w myślach i spróbowała wstać. Niestety, była zbyt osłabiona. Wstając, upadła z powrotem na podłogę. Zrezygnowała z postawy stojącej i po prostu usiadła. Czekała na towarzyszącą jej tu postać. Nie trwało to długo. Prawie natychmiast z mroku przed nią wyłoniła się znajoma, bezkrztałtna sylwetka ze świecącymi, fioletowymi oczami w kształcie rombów. Była teraz jakby niższa. Na początku, zdawała się mieć jakieś trzy metry, a jej długie, wielosegmentowe palce wyglądały jakby składały się wyłącznie z kości. Teraz jej budowa znacznie bardziej przypominała ludzką. Stworzenie było wzrostu Natalie, a jego oczy co jakiś czas przesłaniały niesforne kosmyki włosów.
- Witaj... - powiedziała przeciągle postać. Jej głos przypominał teraz szept. - Widzę, że osłabłaś. Cóż oni muszą ci tam robić... - Udawała zmartwioną.
- Ooo zamknij się. Pewnie sama lepiej wiesz, co mi robią.
Dlaczego hakerka zaczęła używać wobec rozmówcy formy żeńskiej? Nie wiedziała. Właściwie, sama nawet nie zauważyła tej zmiany.
- Dlaczego teraz wyglądasz inaczej?
- Zmieniam się, tak jak ty. Obie musimy się zmienić, by stało się to, co powinno, to, co nadchodzi.
- A co nadchodzi? - prychnęła dziewczyna.
- My...
- To znaczy? Eh. Przedstawisz się w końcu? - Nat zrezygnowała z dociekania w tym temacie. Nie spodziewała się, by nieznajoma udzieliła jej jakiejś sensownej odpowiedzi.
- Możesz mnie nazywać Samael... - wyszeptała postać ukazując tatuaż na bladym przedramieniu.
"Heh. Moja podświadomość podsuwa mi jakiegoś pojebanego aniołka z pierwszego kręgu, tak?"
- Co robisz w mojej głowie, Samael?
- Nie widzisz, staję się tobą. Będziemy jedną osobą. - Puściła do niej oko... albo raczej troje oczu. Zamknęła je na moment, by po chwili otworzyć już tylko dwoje. Teraz anielica miała parę ludzkich oczu, ale ich tęczówki nadal błyszczały tym samym kolorem co poprzednie.
- A co, jeśli się nie zgodzę? - prychnęła Natale.
- Nie masz wyboru. Żadna z nas go nie ma.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 01.02.15 13:43  •  Laboratorium nr 5 - Mengele - Page 15 Empty Re: Laboratorium nr 5 - Mengele
Słysząc jej słowa, odwzajemniłem uśmiech. Humor jej dopisywał - dobrze, to zdrowie dla organizmu. Zanotowałem spostrzeżenia w jej kartotece. Niestety jej stan, mimo kroplówki i podawanej jej antybiotyków pogarszał się. Kasłała krwią. Efekt anemii spowodowanej odżywianiem, czy substancjami na pogorszenie odporności i infekcją, mimo zastosowanych środków i odcięcia jej od zewnętrznych źródeł bakterii i wirusów?
- Cóż, nie zawsze mogą nas spotykać tylko przyjemne rzeczy. - odruchowo odpowiedziałem filozoficznie, domyślając się, że to dalsza gra w udawanie, że wierzy nam, że chcemy jej dobra. Zapisałem sobie trawiące ją objawy.
- Mam nadzieję, że przykre objawy szybko przejdą. - dodałem z fałszywą uprzejmością, którą posługiwałem się już odruchowo, w stosunku do Obiektów.

Niestety nasza rozmowa wkrótce się skończyła stratą przytomności przez Obiekt. Cóż miałem zrobić. Ponownie pobrałem krew do badań, włożyłem go do pojemnika, w którym trafi do analizy. Skoro chemiczne mutageny powinny już zacząć działać, podałem Obiektowi kolejną porcję retrowirusów z anielskim DNA. Zewnętrznie wciąż nie było widać po niej zmian, ale wszelkie badania i analizy mówiły, że transformacja zaczęła następować. Chemiczne mutageny powinny ją więc tylko znacznie przyspieszyć. A jeśli efekt nie będzie zadowalający to wkrótce użyję i promieniowania. Wpisałem w kartę kolejne zalecenie o podawaniu znacznie większej ilości środków odżywczych. Przemiana wymagała zwiększonego zapotrzebowania na białka i energię a Obiekt i przed trafieniem tutaj była niemalże anorektycznie chuda. Nie tracąc czasu opuściłem laboratorium a pielęgniarze odnieśli Natalie do jej celi, przypinając ją pasami do łóżka i podając kroplówkę.

z/t
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 01.02.15 15:26  •  Laboratorium nr 5 - Mengele - Page 15 Empty Re: Laboratorium nr 5 - Mengele
Mimo iż wizyty w dziwnym miejscu, do którego wysyłał ją mózg, gdy spała, były ciekawą odskocznią od męczących eksperymentów w laboratorium, zdecydowanie gadanie serafina zaczynało ją denerwować. Jakby ta osoba sobie z niej żartowała. Natalie była pewna, że gdyby Samael chciała, to z łatwością mogłaby jej to wszystko dokładnie i prosto wytłumaczyć. Bez tych wszystkich zagadek i niedomówień.
Westchnęła. Agresja skierowana w stronę istoty nie była dobrym pomysłem nawet, jeśli to miejsce było tylko wytworem jej wyobraźni. Jej mózg mógł jej świetnie zaprezentować z najdrobniejszymi szczegółami, jak stworzenie morduje ją na przeróżne sposoby. W tym śnie to nie ona była niebezpiecznym łowcą, a Samael.
- Spróbujmy inaczej. Zechcesz mi coś sama opowiedzieć? Coś wytłumaczyć? Naprawdę nie mam już siły na wymyślanie coraz to nowych pytań, kiedy ty po prostu nie chcesz mi na nie odpowiedzieć.
Zimne, fioletowe oczy obserwowały ją przez moment, po czym postać podeszła do niej i zatrzymała się tylko trzy metry przed nią. W nikłym świetle Natalie dostrzegła, że anielica jest ubrana na czarno. Czarne spodnie, czarna koszula, czarne, skórzane buty. Tworzył to kontrast z jej białą jak śnieg cerą. Teraz dziewczyna widziała już wyraźnie jej zarys, choć twarz nadal była dla niej niewidoczna.
- Znasz moją historię? Wiem, że w dzisiejszych czasach mało kto zajmuje się dawnymi wierzeniami. Ludzie są przekonani, że Bóg odszedł zsyłając na nich rozmaite plagi, mające na celu zniszczenie doszczętnie tego świata. Uważają, że go nie ma. Nie obchodzi ich, co było tysiąc, dwa tysiące, dziesięć tysięcy lat temu. Kto rozsądny zajmuje się dziś angelologią? - zapytała retorycznie. Miała czysty, ludzki głos. Zimny i pewny siebie.
- Czytałam o tym książki. W dzieciństwie, jak rodzice nie zmuszali mnie jeszcze do uczenia się "ważnych rzeczy".
- Heh. Widzę, że ich nie lubisz. Nie dziwię ci się. Całe szczęście, że po śmierci czekały ich gorsze rzeczy niż, ci zafundowali - ucięła temat.
Natalie zignorowała wzmiankę o życiu po śmierci. Ona też nie miała ochoty na rozważania teologiczne.
- Tak, czytałam o tobie. Twoje imię można przetłumaczyć jako „Ślepy Bóg” albo „Jad Boga”. Niegdyś nadano ci imię Sa'ael, ale zmieniono je po drugiej wojnie w Niebie. Bóg dał ci istnienie szóstego dnia Stworzenia, jako piątemu serafinowi, jednemu z najwyżej postawionych aniołów. Niektórzy uważają, że wypędzono cię z Nieba razem z pozostałymi, inni myślą, że nadal działasz zgodnie z boską wolą tylko pod zmienioną formą, jako anioł śmierci.
- Bardzo dobrze. Co do ostatniego, skłaniałabym się do drugiej wersji. Może i mam ogromne ego, ale nigdy nie byłabym tak głupia, by jawnie sprzeciwiać się Bogu.
- Jak się to ma do teraźniejszości i nadchodzących zmian? - przerwała jej Natalie. Nie zamierzała być grzecznym, małym człowieczkiem, który pokornie słucha wielkiego... intruza.
Samael nie spodobał się fakt, że musi opowiedzieć o czymś, co z całą pewnością godziło w jej dumę.
- No cóż. Po domniemanym odejściu Boga wystąpiły małe komplikacje, w wyniku których jesteśmy tu teraz. Plagi miały wpływ nie tylko na was, anioły też zostały znacznie osłabione... ja... też. S.SPEC dorwało mnie, gdy byłam w fatalnym stanie po... nie zagłębiajmy się w szczegóły, to nie ważne. Naukowcy chcieli na mnie eksperymentować. Nie mogłam na to pozwolić, dlatego trafiłam tutaj. Można by powiedzieć, że moja dusza została uśpiona i czekała, aż coś ją obudzi. Naukowo też da się to wytłumaczyć, ale trwałoby to znacznie dłużej, a mi się po prostu nie chce. Lekarze pobrali moją krew i schowali, by użyć jej w dogodnym dla siebie momencie, który właśnie teraz nadszedł. Moje DNA, które ci wstrzykują, to ostatnia cząstka mnie, jaka pozostała na świecie. Jedynie Bóg byłby w stanie mnie teraz przywrócić w pełni do życia, ale jak wiesz, chwilowo jest nieosiągalny. - Zaśmiała się krótko. - Teraz... Potrzebuję kogoś, kto ułatwi mi powrót na Ziemię. Wierzę, że to, co właśnie ma miejsce, zostało zaplanowane przez Stwórcę. Nic na to nie poradzisz, to już zostało postanowione.
Natalie zawarczała. Nie lubiła, gdy ktoś ignorował jej zdanie.
- Znowu zaczynasz bredzić. I skąd przekonanie, że ci niby pomogę?
- Pomożesz. Zrobisz to nie tylko dla mnie, ale i dla siebie. Dlatego się na to zgodzisz.


[z/t]
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 01.02.15 16:29  •  Laboratorium nr 5 - Mengele - Page 15 Empty Re: Laboratorium nr 5 - Mengele
Kolejny dzień eksperymentu, kolejny dzień mojej pracy nie różniący się wiele od wszystkich poprzednich. Niektórzy by powiedzieli, że życie w którym wszystkie dni są takie same nie ma sensu. Że wykonywanie takich samych badań, przeprowadzanie wnioskowań, czytanie prac innych, planowanie działań, ustalanie hipotez i eksperymentowanie aby je najczęściej odrzucić nie ma sensu. Tacy ludzie się mylili. Nawet odrzucana hipoteza i nieudany eksperyment niósł ze wiedzę - chociażby mówiąc o tym, co nie jest prawdą, a tym samym przybliżając ludzkość do odkrycia tego, co prawdą jest. Chociażby źródło używanego w retrowirusach DNA. Udało się kiedyś je porwać ale okazało się, że właściciel, tzw. anioł, nie chciał współpracować. I co? Dało mu to coś? Ok, opóźnił na wiele lat eksperyment ale go nie powstrzymał. Teraz jego DNA było powoli łączone z ludzką kobietą - a na tej spokojnie można było poprowadzić eksperyment. Z każdym dniem stawała się fizycznie i fizjologicznie bliższa tamtemu aniołowi. Miała uzyskiwać powoli jego siły, zdolności, moce. Ale psychika? Ona wciąż pozostała właściwa Natalie - zrezygnowanej kobiety, zobojętnionej na wszystko, która jest załamana i pokornie daje się badać. A przynajmniej tak mówiły teorie. Kto może wiedzieć, co się dzieje w momencie takiego łączenia genów.
- Witam ponownie. - kolejne powitanie, kolejne pytania o zdrowie, kolejne wnioski. Przemiana następowała nieustępliwie - ale dalej wolniej, niż bym chciał.
- Musimy przeprowadzić parę dodatkowych badań. Oczywiście aby Ci pomoc. - stwierdziłem z wyuczonym fałszem.

Po chwili pielęgniarze zabrali Obiekt, aby wykonać na niej kolejne badania sprawdzające zachodzące zmiany. Od tak podstawowych jak rentgen, aby sprawdzić zmiany w kośćcu, poprzez USG, aby zobaczyć, jak się zmieniają poszczególne tkanki aż do rezonansu magnetycznego, EKG czy EEG. Kolejne wyniki spływały do mnie, były przeze mnie analizowane i opisywane. Tak, wszystko szło dobrze, ale zdecydowanie za wolno. Gdy ponownie Obiekt trafił przed moje oczy, przypatrzyłem jej się ponownie.
- Jest nieźle... ale jeszcze jedną rzecz trzeba zrobić. Co powiesz na "solarium" dla poprawienia nastroju? - oznajmiłem jej z uśmiechem wiedząc, że zastosowane promieniowanie nie będzie służyło zmianie barwy jej skóry. A przynajmniej nie będzie to główny tego cel. Natalie znowu została zabrana do kolejnego pomieszczenia, gdzie została przytwierdzona do stołu a następnie bombardowana przez parę godzin promieniowaniem ultrafioletowym i jonizującym, mającym znacznie przyspieszyć przebieg zachodzących w jej ciele procesów. Zapowiadało się, że następne godziny będą wielce interesujące. Po chwili obiektowi zostały wstrzyknięte kolejny raz te same substancje: najpierw środki osłabiające odporność, następnie chemiczne substancje mutagenne by po godzinie podać kolejną porcję wirusów z anielskim DNA. Po ciężkim dniu ja się udałem na odpoczynek, a Obiekt została przeniesiona do swojej celi, gdzie zgodnie z moim nakazem, została przypięta pasami do łóżka.

z/t
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 01.02.15 18:11  •  Laboratorium nr 5 - Mengele - Page 15 Empty Re: Laboratorium nr 5 - Mengele
Natalie się przebudziła. Historia ze snów powoli się wyjaśniała. Dowiedziała się też, co właściwie jej podają. Miło, że jej podświadomość postanowiła jej w końcu powiedzieć to, co zdołała odnotować. Na początku nie dopuszczała do siebie myśli, że wyprawy do mrocznej sali mogą być czymś innym, niż tylko wytworem jej umysłu. "A może... Niee. Na pewno nie. Anioły istnieją, ale czegoś takiego zrobić nie mogą, prawda?" Nie była jeszcze pewna, czy na prawdę naukowcy wstrzykują jej DNA serafina, a jeśli tak, to po co. Chcieli wywołać u niej mutację? Objawy mogły się zgadzać. Jej organizm mocno się bronił, więc pewnie podali jej coś, by go osłabić i stąd te dolegliwości.
Nie wiedziała, ile właściwie dni spędziła w laboratorium Mengele. Często traciła przytomność i nikt jej inie informował, jak długo spała. Był to dla niej po prostu nie kończący się ciąg badań, ukłuć i tortur. Nie było tu upływu czasu. Była tylko teraźniejszość. Przyszłość się ie liczyła, a przeszłość... przeszłości po prostu nie było.
Czuła się już trochę lepiej. Pewnie była nawet w stanie chodzić, ale niestety, nie miała okazji tego sprawdzić. Obudziła się przykuta do łóżka grubymi pasami. Rozejrzała się nieprzytomnie. Nad nią wisiała kroplówka, a obok stało dwóch pielęgniarzy. Nie zwracając uwagi na jej przebudzenie, chwycili za łóżko i wywieźli ją na nim. Znów trafiła przed oczy swojego "lekarza prowadzącego".
"I wałkujemy to od początku..."
- Cześć.
- Jasne. Wszystko dla mojego dobra - odpowiadała mechanicznie, nie zwracając uwagi na sens wypowiadanych przez lekarza słów. Nie mogła przecież usłyszeć nic ciekawego, prawda? Do czasu.
- Chwila, moment. Jakie solarium! - wykrzyknęła trzeźwiejąc. Wzmianka o promieniowaniu wywołała u niej bardzo silną reakcję. Odruchowo usiłowała wstać.
- Nie, nie, nie. Ja się nie zgadzam. Mam alergię na światło. Skóra mi zacznie schodzić!
Już od dawna nie występowała u niej aż tak silna reakcja na promienie słoneczne, ale dziewczyna nadal szczerze ich nienawidziła.
Zaczęła się nerwowo szarpać na łóżku. Niewiele to dawało. Podwładni doktora już wieźli ją salę, gdzie miała zostać poddana kolejnym zmyślnym torturom. Nie miała dość siły, by się wyrwać. Szybko wylądowała na stojącym tam stole. Włączono lampy. Zaczęła krzyczeć i się wyrywać. Światło ją paliło. Darła się wniebogłosy. Byle tylko ją uwolnili. Szamotała się, tracąc siły i wyła z bólu, zupełnie zaślepiona przez jeden z jej, dotąd irracjonalnych, lęków.

- I czego się drzesz? Wyglądasz jak wariatka w zakładzie psychiatrycznym. Trochę honoru.
Natalie natychmiast umilkła i spojrzała przerażona w róg pokoju. Zobaczyła tam wysoką postać w czarnym płaszczu i trzema parami fioletowych oczu. Nikt poza nią jej nie widział. Halucynacja.
- Co ty tu robisz? Co się dzieje? Dlaczego to aż tak boli? - szepnęła, nie dając po sobie poznać, że coś zobaczyła.
- Twoje ciało się zmienia. Masz alergię na słońce. Coraz silniejszą z resztą. Ci idioci przyprawią cię o porządne poparzenia. Przestań się szarpać. Obrażenia szybko się zagoją, a ty staniesz się po tym silniejsza.
- Kurwa, zaczynasz gadać jak oni.
- Bo tu akurat mają częściowo rację. Nie wiedzą, co właściwie tworzą, ale trudno ich za to winić. Są strasznie ograniczeni.
Natalie syknęła z bólu.
- Zabierz mnie stąd. Proszę... - Przestała walczyć z pasami. Nie miała już siły. Teraz była zdana na łaskę postaci, która ją odwiedziła.
Istota podeszła do niej i położyła jej na twarzy zimną, kościstą dłoń.
- Chodź - szepnęła.
Dziewczyna straciła przytomność.

[z/t]
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 01.02.15 19:02  •  Laboratorium nr 5 - Mengele - Page 15 Empty Re: Laboratorium nr 5 - Mengele
Kolejny dzień, kolejne badania, wyniki i wnioski. A te były obiecujące. Dzięki zastosowaniu promieniowaniu, łącznie z chemicznymi czynnikami mutagennymi i substancjami obniżającymi odporność, transformacja znacznie przyspieszyła. Nie wiadomo, co najbardziej za to odpowiadało - prawdopodobnie synergia wszystkich działań była kluczowa. Ustalenie tego byłoby ciekawym eksperymentem na przyszłość, ale nie chciałem się tym zajmować teraz. Cel tego eksperymentu był zgoła inny. Kolejne sesje z zastrzykami i promieniowaniem byłby przynajmniej dla pielęgniarzy dużo prostsze. Obiekt nie odzyskiwała prawie w ogolę przytomności, mimo podawanym jej środków pobudzających, ale przynajmniej nie trzeba było się z nią szarpać, słyszeć jej krzyków a ja nie musiałem udawać, ze jestem miły, uprzejmy i pomocny. Wcześniej rozważałem podanie jej jakichś środków chemiczych na uspokojenie lub zwyczajne naćpanie jej, ale były to rzeczy, zaciemniające wyniki eksperymentu, więc się na nie wcześniej nie zdecydowałem a teraz nie było już takiej konieczności. Wyglądało na to, że wszystko idzie dobrze. Według moich szacunków Obiekt powoli zyskiwał cechy przypisywane aniołom. Szybkość, zwinność, siłę, moce, zdolność regeneracji, więc zgodnie z moją sugestią trzymano ją przywiązaną, mimo braku przytomności - nie było wiadomo, na co też teraz wpadnie w momencie zmian hormonalnych w jej ciele w momencie przebudzenia. Miałem nadzieję tylko, że to wszystko nie zmieni istotnie jej psychiki: załamana, zgadzająca się na niemal wszystkie Obiekt byłą wdzięcznym materiałem do badań. Może powinienem ją już trzymać w warunkach podwyższonego nadzoru? Ale na razie nie sprawiała większych problemów - pewnie głównie przez brak przytomności.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 01.02.15 19:53  •  Laboratorium nr 5 - Mengele - Page 15 Empty Re: Laboratorium nr 5 - Mengele
Otworzyła oczy. Anioł usłuchał jej prośby. Znowu znajdowała się w ciemnej, zimnej, kamiennej sali.
Nadal była strasznie osłabiona. Nie tyle fizycznie, co psychicznie. To wszystko zaczynało ją już przerastać. Mimo wszystko, była przecież jeszcze dzieckiem. Mimo hartowania od najmłodszych lat, nadal była przecież człowiekiem. Czuła, myślała, bała się. Jej psychika miała jakieś granice. Ostatnie wydarzenia porządnie ją nadwyrężyły. Śmierć Anterio, długi pobyt w laboratorium. Myślała, że zdołała już osiągnąć dno. Myliła się. Przed chwilą, na stole uświadomiła sobie, jak bardzo się myliła. To wcale nie była najniższa wysokość na jaką mogła się stoczyć. O nie. Ta przepaść była o wiele głębsza. Tylko się łudziła, że najgorsze, czym może się stać, jest kompletne odcięcie się od rzeczywistości i funkcjonowanie, jak kukła. Teraz, rzucając się na stole pod wielkimi lampami, zdała sobie sprawę z tego, że nie zdoła się w taki sposób uwolnić od otaczającego ją bólu. Nie była w stanie od tego wszystkiego uciec. Nie w ten sposób.
Zwinęła się w kłębek i zaczęła płakać. Po raz pierwszy od bardzo dawna, po prostu się rozpłakała. Nie patrzyła na istotę, która ją tu sprowadziła. Miała zaciśnięte powieki. Słyszała jedynie zbliżające się do niej kroki. Postać zatrzymała się metr od niej. Stanęła nad nią.
- No już. Uspokój się. To wszystko minie. Poczujesz się lepiej - stwierdził dziwnie znajomy jej głos. Odruchowo otworzyła oczy i spojrzała w górę. Nad nią stała... ona sama. Nieznacznie się różniła, ale wyglądała tak, jak ona.
Natalie się przeraziła. Instynktownie szarpnęło ją do tyłu, ale zdołała jedynie odsunąć się na odległość jednego kroku. Nie powinna była się tego normalnie przestraszyć. Teraz była po prostu zbyt wycieńczona tym wszystkim, by nad sobą panować.
- Nie bój się. To minie. Za niedługo będziemy razem. Będziemy jedną osobą. Będziemy silniejsze. Wszystko, co cię spotkało, nie będzie już miało znaczenia. Zapomnisz swoje ludzkie życie. Ono będzie nie istotne. Ono już jest nieistotne. Teraz liczy się tylko nasza przyszłość. - Postać uśmiechnęła się do niej przyjaźnie i wyciągnęła do niej rękę. Na lewym nadgarstku miała to samo znamię, co Natalie.
- Chodź. Będziesz silniejsza. Odzyskasz kontrolę nad własnym życiem. Baa. Nie będziesz musiała jej odzyskiwać. Zaczniesz wszystko od nowa. Z czystym kątem. Bez żadnych porażek i powodów do wstydu. Zawsze dumna i potężna - kusiło ją jej lustrzane odbicie.
Natalie w końcu uległa. wyciągnęła słabą, bladą dłoń w kierunku mrocznej istoty, a ta się uśmiechnęła.
- Dokładnie tak. Teraz już wszystko będzie takie, jakie być powinno... - Uśmiechnęła się złowrogo i chwyciła słabą dłoń dziewczyny, wbijając w nią swoje pazury. Na kamienną posadzkę polała się krew.


Teraz badania szły już jak burza. Lekarze byli dumni z postępów, bo w końcu, tylko oni byli za nie odpowiedzialni, prawda? Natalie leżała przez cały czas nieprzytomna. Czasami rzucała się przez sen, jakby śniły jej się jakieś koszmary. Wyniki badań wskazywały jednak, że wszystko idzie dokładnie tak, jak iść powinno.
Pod koniec przemian, dziewczyna obudziła się jeszcze na moment. Otworzyła oczy i spojrzała na doktora. Uśmiechnęła się. Mimo bólu, na reszcie czuła się szczęśliwa.
- Dziękuję. Na prawdę ci dziękuję. Nawet nie masz pojęcia, co zrobiłeś - wyszeptała i zamknęła oczy. Znowu zasnęła. Tym razem, już na dobre. Jej ciało kończyło się już zmieniać. Teraz przyszła pora na umysł.

[z/t]
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 30.04.15 14:56  •  Laboratorium nr 5 - Mengele - Page 15 Empty Re: Laboratorium nr 5 - Mengele
Zanim ból pozwolił mu się zorientować gdzie się znajduje i co się dzieje, zdążył się znaleźć już w laboratorium. Chciał podziękować Blightowi za to co zrobił, ale nie był w stanie, był cały zlany zimnym potem, jego ręce drżały a rana za cholere nie dawała o sobie zapomnieć. Czuł jak przysmażona skóra rwie z bólu a krew cieknąca z pozostałej części rany nie chce zakrzepnąć przez co czuł jak zbiera się w nim chęć na zwymiotowanie przez szok, który przeżył.
Kurwa, za każdym razem to samo - Pomyślał po czym zerwał z siebie koszule i obwiązał na wysokości rany, kiedy materiał spotkał się ze skórą zaklął lekko, widać było gołym okiem, że rana była skurwysyńsko dotkliwa.
Kiedy udało mu się wrócić świadomością do otaczającego go świata poklepał Ikara po ramieniu i cicho podziękował, domyślał się że dzięki niemu udało się dostać do środka. Kiedy udało mu się już całkowicie skupić na powierzonym im zadaniu ruszył do przodu, dopiero wtedy zobaczył ranę, którą posiada medyk więc postanowił rozstawić ludzi tak aby każdy mógł spełniać swoje zadanie.
- Abaddon ruszasz przodem razem z Ikarem, Seishin, ty pilnujesz tyłów, ja i Lilo zostaniemy w środku, w razie czego wesprę atakowaną stronę. Ruszamy szybko i natarczywie, nie mamy czasu do stracenia więc Ab, możesz siekać do woli. - Powiedział na tyle głośno i zrozumiale aby każdy z Łowców mógł to usłyszeć. Miał nadzieje że tym razem spotkają mniejszy opór ze strony SPECów, ale na wszelki wypadek odbezpieczoną broń trzymał cały czas w ręku, kilku żołdaków na pewno spotkają więc musi się mieć na baczności i w razie czego chronić swoją anielicę.
Gdyby tylko ten jebany ból mógł troche odpuścić, czuł przy każdym kroku jak ledwo co zawiązana koszula wpija się w ranę niczym drut kolczasty, przez co czuł się coraz gorzej, wiedział, że długo tak nie pociągnie więc muszą się pośpieszyć jeżeli chce stąd wyjść żywy.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 15 z 24 Previous  1 ... 9 ... 14, 15, 16 ... 19 ... 24  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach