Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 1 z 4 1, 2, 3, 4  Next

Go down

Jest to stosunkowo duże pomieszczenie o białych ścianach i podłodze. Nie ma tu okien, a światła (bardzo sztucznego) dostarczają lampy wbudowane w sufit. Większość przestrzeni zajmują przeróżne części maszyn, rozłożone roboty i plątaniny kabli. W centralnej części znajduje się szary stół, będący częścią stanowiska, przy którym przyjmowani są żołnierze, których mechaniczne protezy uległy awarii bądź po prostu wymagają sprawdzenia.

(Opis może zostanie poszerzony.)

__________________________________________________________________________

Wreszcie wrócił do Miasta. Po złożeniu wstępnego raportu swojemu tymczasowemu przełożonemu (i wymianie kilku zgryźliwości, bo rzecz jasna ani on, ani Viper nie potrafili sobie tego odmówić) został odesłany do laboratorium.
Znowu...
Zgasił papierosa i wszedł do budynku.
Znowu tu ląduję. W kółko to samo. Dziwię się, że nie wyczerpałem jeszcze limitu napraw na koszt państwa.
Zaśmiał się maszerując szybkim wojskowym krokiem w dobrze znanym sobie kierunku.
Że też chce im się mnie jeszcze naprawiać. Ciągle się zastanawiam, za którym razem bilans strat przerośnie bilans zysków i postanowią się mnie jednak pozbyć.
Minął recepcję, ale zatrzymał go kobiecy głos.
- Nie wolno tutaj palić - poinformowała go blondynka w średnim wieku. Zmierzył ją wzrokiem, o czym ostentacyjnie wyjął papierosa z ust i zgniótłszy go w metalowej dłoni wyrzucił do kosza. Ruszył dalej.
Pracownia pierwsza... druga... trzecia... o! w końcu czwarta.
Mechaniczne drzwi się otworzyły, a Kiyoshi wszedł do środka.
- Dzień dobry, Adachi. Mam do ciebie sprawę - rzucił do krzątającego się przy żelastwie mężczyzny i wyjął z kieszeni oderwany mu niedawno palec. Podniósł go na wysokość oczu i zaczął go obracać, by dokładniej mu się przyjrzeć.
- Dałbyś radę mi go z powrotem przyczepić? - zaśmiał się siadając na pobliskim krześle i rzucając kawałek metalu na stół.
Inżynier pokręcił z rezygnacją głową i oderwany od swego zajęcia, podszedł do skrzydlatego. Wziął do ręki uszkodzoną część i obejrzał ją dokładnie. Skrzywił się.
- Dlaczego zawsze muszą ci coś urwać? - zapytał retorycznie i odłożył palec. Spojrzał wojskowemu w oczy i poprawił okulary. - Niestety. To coś nadaje się już tylko do wyrzucenia. Będę musiał dać ci nową protezę. - Kira wzruszył ramionami. - Liczę, że masz coś w zapasie. Zależy mi na czasie. - Uśmiechnął się do niego cynicznie i zaczął się rozglądać po pracowni. Naukowiec w tym czasie zabrał się za przeszukiwanie szafek w poszukiwaniu potrzebnych mu narzędzi.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Trochę czasu zajęła kwestia papierkowej roboty po "incydencie" w biurze Ayako, a fakt że nie bardzo miał pomysł co więcej zrobić ze swoim czasem po jej oddaleniu się do miejsc jakie uznała za ważne, cóż.
To moment dobry jak każdy inny by zaciągnąć Jack'a na przegląd. Z pewnością dość "specyficznie" wyglądał jednooki(teoretycznie) blondyn, prowadzący za sobą maszynę która miała maźnięty po "twarzy" koślawy uśmiech imitujący Jokera z Batmana, ale to nie jest najpewniej najdziwniejszy widok jakie to miejsce miało okazje przeżyć.
Tym razem jest on bez ofiar w ludziach chociaż.
Dotarcie do laboratorii nie było trudne, gorsza była nawigacja do odpowiedniego pokoju. O ile orientacja w terenie blondyna nie była taka zła, tak rzadko miał okazję zaglądania do miejsc pokroju szpitali lub placówek inżynieryjnych, więc odnalezienie tego pokoju (nawet ze wskazówkami ze strony recepcjonistki, dość zdziwionej widokiem specyficznej twarzy maszyny) zajęło mu moment.
Niemniej w końcu dotarł na miejsce, i jak na kulturalnego człowieka przystało, przed wejściem zapukał wyraźnie, nawet jeśli drzwi były mechaniczne i teoretycznie mogły się same otwierać. Kultura, człowieku! Trzeba mieć jakieś podstawy, prawda?
- Dzień dobry, miałem się tu zgłosić ze swoim droidem medycznym na przeg-... Och, widzę że mnie uprzedzono. - W połowie zdania zmienił myśl, zauważając że przyszedł tu już ktoś inny, najprawdopodobniej zbiomechanizowany osobnik. Skąd ta myśl?
Cóż, nie sprowadził żadnego robota ze sobą, prawda?
- Będzie to problemem jeśli zostawię Jacka na przegląd? - Wskazał kciukiem za siebie, na swojego droida medycznego VP-31, uśmiechając się delikatnie. - Nie chcę przeszkadzać, stąd jeśli się zgodzisz, zaraz umknę. Jack będzie potrafił wrócić samodzielnie do mnie, więc nie musisz go odstawiać. - Nie chciał serio przeszkadzać, wszak czy w jakimś stopniu modyfikacja protez lub nawet ich naprawa to prawie jak wizyta u lekarza, prawda? A raczej przy takowych osoby postronne nie wgapiają się z zainteresowaniem, czyż nie?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Odwrócił głowę od inżyniera i przeniósł swój wzrok na drzwi, w których stał teraz nowy mężczyzna. Jego twarz wydała się Kirze jakby znajoma.
Gdzie to ja go widziałem...
Zanim zdążył porządnie się nad tym fantem zastanowić, przed oczami pojawiła mu się informacja na temat mężczyzny. Owszem znał go. No dobra, nie znał go osobiście, ale gębę kojarzył. Mężczyzna należał do najbliższej ochrony dyktatora.
Kiyoshi dość niechętnie, ale podniósł się z miejsca i skinął wojskowemu głową, po czym z powrotem opadł na krzesło.
- Dzień dobry - mruknął, niezbyt skłonny do dłuższej paplaniny.
Inżynier w tym czasie wygrzebał najwidoczniej potrzebne narzędzia, bo zamknął szufladę i podszedł kilka kroków w kierunku mężczyzn.
- Ależ nie, nie. Żaden problem. Zajmę się tym zajmę. Stworzenie nowej protezy i tak chwilę potrwa, więc w między czasie mogę się zająć droidem. - Wskazał głową na robota i zamontował trzymane materiały do drukarki 3D. Podszedł do komputera i strzeliwszy palcami, zaczął w nim coś wystukiwać.
Stworzenie nowej protezy dla skrzydlatego nie było aż tak skomplikowane, jakby się mogło wydawać. Odpowiedni projekt już przecież istniał. Został stworzony podczas tworzenia pierwszej. Teraz wystarczyło odszukać ten plik i lekko zmodyfikować, a resztą mogła zająć się maszyna, tworząc odpowiednie części.
Naukowiec zupełnie zatracił się w swojej pracy i przestał na chwilę zwracać uwagę na gości. Kira w tym czasie ponownie przeniósł swój wzrok na gwardzistę.
Po chwili namysłu, wojskowy doszedł do wniosku, że wypadałoby się chyba jednak przedstawić. Nigdy nie był specjalistą w dziedzinie dobrego wychowania, więc mógł się mylić, ale wydawało mu się to teraz stosowne.
Mimo wszystko, nie minęło aż tak wiele czasu od powitania, a to wojskowy...
Westchnął w duchu i podniósł się z krzesła przechadzając się po pracowni i stając pod ścianą obok Fausta.
- Kiyoshi Abukara. Skrzydlaty - oświadczył krótko ponownie lekko się skłaniając. Mimo iż wychowywał się tutaj od dziecka, nigdy nie przejął do końca japońskich zwyczajów. Kłanianie się po pas (dosłownie) było dla niego strasznie nienaturalne. Wolał już zwykłe skinienie głową, które choć brane tu nieraz za brak szacunku było mu bardziej na rękę. Z resztą, widocznie słowiańskie rysy trochę go jednak usprawiedliwiały. Na pierwszy rzut oka było widać, że nie jest czystej krwi Japończykiem.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

"Sława" bycia przybocznym Dyktatora bywa czasem nieprzyjemna. Idziesz gdzieś - "czy to nie ten blondyn z opaską na oczach, który strzeże Dyktatora?" I szlag trafił całą otoczkę prywatności. Można ująć, w pewnym stopniu że za sam fakt tej "pracy" Faust jest celebrytą. No, w jakimś stopniu.
Dla niego to zwyczajna praca, i fakt że ludzie rozpoznają go mijając na ulicy lub w jakimś innym punkcie go nie przejmuje. Problemy zaczynają się jak pojawiają się domorośli reporterzy, którzy nagle uznają że warto zrobić z nim wywiad.
A broń borze wszystkich od tego!
Kątem oka zauważył gest ze strony obecnego tu człowieka, i odwzajemnił go w podobny sposób, po czym skupił się na inżynierze. Słysząc że to nie problem, zaklaskał entuzjastycznie w dłonie, uśmiechając się.
- Czyli nie zostanę bez pomocy domowej przez cały dzień, mój apartament przetrwa! Hallelujah. W każdym razie - to standardowy przegląd, i nie mam żadnych usterek do przedstawienia. Jack, podlegasz przez najbliższy czas temu mężczyźnie, rozumiesz? - Spytał, obracając się ku maszynie. Może i "lekka" forma wypowiedzi jaką teraz wystosował nie pasowała do osoby na jego pozycji, ale nie da się, zwyczajnie nie da się ciągle pozostać sztywnym i twardym. Już jako ochroniarz musi się zachowywać jakoby połkną kij od szczotki, oszczędźmy mu tego na co dzień.
- Zrozumiano. - Droid wystąpił do przodu i przystaną w pobliżu inżyniera, czekając na dalsze instrukcje z jego strony, a ochroniarz wycofał się trochę ku jednej ze ścian, opierając się o nią ze splecionymi na klatce piersiowej ramionach. Przez chwilę nawet miał ochotę oprzeć głowę na barku czy ją opuścić i się zdrzemnąć, lecz nie było mu dane, bo poprzedni klient postanowił podejść do niego.
Och, och!
Joy!
Choć Ursegor uznał, że będzie próbował być tak, hm, nie przejęty zbliżającą się do niego osobą jak na początku był brunet jego pojawieniem się. Stąd dopiero gdy odezwano się, zareagował odpowiednio.
Odbił się od ściany i wyciągnął dłoń ku Kirze, posyłając mu przyjemny, pogodny uśmiech.
- Faust Jäger, gwardzista. Miło mi poznać. - Nie był pewien czy gest uściśnięcia dłoni był tak spopularyzowany tutaj. Czasem ludzie reagowali miną, której brakowało wiszącego nad głową znaku zapytania, czasem nawet z obrzydzeniem się odsuwali.
Ale może tu nie będzie tak źle! W końcu osobnik na przeciwko też nie wydawał się pełnokrwistym azjatą, więc może tak ludzki gest będzie mu bliższy?
Shhh, wcale nie twierdzi że dalekowschodni są nieludźmi. Nie! Inne tradycje, zwyczaje, no. To tylko takie ułożenie słów!
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Kiyoshi uśmiechnął się w duchu słysząc entuzjastyczną wypowiedź mężczyzny.
Czyli nie tylko ja nie radze sobie z ogarnianiem mieszkania i mam jakąś pomoc domową?
Z lekka nieufnością rzucił okiem na robota i lekko się skrzywił.
Tylko po co od razu wynajmować do takiej roboty maszynę?
Abukara bywał czasem sceptyczny co do blaszaków. Szczerze mówiąc, nie wiedział dlaczego. Jak na osobę, do tego stopnia zmechanizowaną, często wykazywał się uprzedzeniem do maszyn. Kto wie, może to jego system do tego stopnia zaszedł mu za skórę, że miał czasem dość technologii przed którą nie było już dla niego ucieczki?
Zamknął na chwilę oczy. Nie. Nawet teraz do jego mózgu docierały informacje z "obcych" skanerów.
Szlag by to.
Nie dał po sobie poznać kolejnej sprzeczki z własnym umysłem i skupił się na gwardziście, któremu postanowił się przedstawić. Szybko odwzajemnił uśmiech i bez chwili zawahania, uścisnął mu dłoń. Nie był to dla niego żaden problem. Ba, chyba nawet ucieszył się, że spotkał jakąś normalną osobę. Miał już szczerze dość kolesi, którzy kręcili nosem na jego brak wychowania. Bo, "jak on śmiał się tak skłonić?! Powinien był pochylić głowę niżej! Jestem taki ważny!" Kira czasem się zastanawiał, czy ma bardziej ochotę taką osobę wyśmiać, czy dać jej w twarz.
Dziwny zwyczaj z tym kłanianiem się po pas.
- Jak widzę, nie pochodzi pan stąd - rzucił, puszczając jego rękę i opierając się o pobliską ścianę.
Ciekawe nazwisko. Raczej nie brzmi na japońskie. Słowiańskie też nie. Germańskie?
Spojrzał w stronę pracującego inżyniera. Był nieco ciekaw, jak idą prace nad jego protezą. Jego wzrok automatycznie skierował się w stronę pracującej drukarki. Naukowiec zdążył już wybrać odpowiedni projekt i wydać komendy urządzeniu, które powoli odtwarzało stracony przez skrzydlatego palec.
Adachi w tym czasie zaczął krzątać się przy droidzie. Przysunął sobie do stołu jakiś stolik z urządzeniem, które najprawdopodobniej miało mu posłużyć do wstępnej diagnostyki i nakazał robotowi położyć się na blacie. Podpiął do niego kilka kabelków i zaczął coś klikać na monitorze. Pokiwał w zamyśleniu głową.
- Taak. Wydaje mi się, że tutaj wszystko w porządku - zamruczał pod nosem, bardziej do siebie niż do któregoś z mężczyzn. Odpiął kable i chwyciwszy za śrubokręt, zaczął się dobierać do pleców maszyny.
- Teraz sprawdzimy, czy w środku też wszystko jest w porządku - rzucił wykręcając pierwszą śrubkę.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Błysk ulgi przemkną z prędkością pioruna przez umysł gwardzisty, gdy gest uściśnięcia dłoni został odwzajemniony. Och, hallelujah! Ktoś normalny, kto nie ma na pierwszym miejscu swojej pozycji, a potem dopiero reszty świata. No i ktoś kto oczywiście nie boi się dotyku jak choroby zakaźnej. Przecież mył ręce! Nawet dość niedawno, i nie miał okazji ich pobrudzić.
- Nie zaprzeczę, pochodzę z M-5. Jeszcze bardziej zindustrializowane niż tutaj, więc przyznam że tu jest nawet trochę przyjemniej. - Kiwną głową, wspominając nieco... Zadymione ulice miasta. Wszystko co pamięta z tamtym miastem się kojarzącym to wielkie budowle, monumentalizm i megalomania niemal każdego mieszkańca... No i też jeden fakt. Powietrze nie było znowu tak czyste jak choćby tutaj. Znalezienie tak przyjemnych parków czy okolic jak te tu, w M-3 było praktycznie niemożliwe.
Ale hej, przynajmniej nie mieli dziur w murach ani niczego takiego. Prosperowali w miarę... W porządku.
Nie zwracał większej uwagi na działania inżyniera wobec maszyny, to też cała uwaga jego lewego oka skupila się na Kiyoshim. Hm.
- Chcąc nie chcąc zasłyszałem nieco o twoim problemie. Jesteś zmechanizowany, czy masz tylko protezę dłoni? - Spytał, nawet w jakimś stopniu zainteresowany tym faktem. Ciekawili go ludzie którzy w jakimś stopniu byli połączeni z maszynami. On miał jeszcze to szczęście że nie posiadał mechanizacji swojego ciała, i był całkowicie "bioniczny". Wiedział jednak doskonale że ten stan może się długo nie utrzymać, patrząc na łowców tu i ówdzie, oraz desperacyjne zwierzęta. Prędzej czy później straci swoje ciało, i będzie je tracił dalej. I wtedy będzie trzeba się nauczyć żyć jako połowiczna maszyna. Albo nawet i więcej.
Albo zginie! To też opcja.
Niemniej, póki co poprawił się nieco na tej ścianie, przeciągając z lekka. Nie ziewał, przynajmniej jeszcze nie czuł się senny, choć pewne zmęczenie go dopadało. Czym? A sporo ma powodów, niestety.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Skrzydlaty kiwnął głową na wiadomość skąd pochodzi jego rozmówca. A więc się nie pomylił. Gwardzista również należał do coraz liczniejszej rzeczy przyjezdnych. Powoli mijały czasy, gdy każde Miasto dbało wyłącznie o siebie i strzegło zaciekle swych murów nie tylko przed wymordowanymi. Od kilkunastu lat do M3 napływało coraz więcej cudzoziemców. Krew rodowitych Japończyków się mieszała. Kiyoshi nie widział tym żadnego problemu. Nie miał obsesji na punkcie czystości genów. Ba, w jego wypadku byłaby to czystka hipokryzja. W końcu jego matka była rodowitą Rosjanką, po której to odziedziczył rysy twarzy i przejął nieco akcent.
Skinął głową w odpowiedzi na pytanie. Nie zdziwiło go zainteresowanie mężczyzny. Ludzie znający go jedynie z widzenia często go o to pytali podczas pierwszej rozmowy. Był prawdopodobnie jednym z najbardziej zmechanizowanych żołnierzy S.SPEC. W połączeniu z ilością historii, jaka wiązała się z każdym utraconym kawałkiem, to mogło budzić sensację, choć większość zdążyła się już jakoś przyzwyczaić do jego dziwnej egzystencji.
Spojrzał na swoją uszkodzona dłoń zanim odpowiedział. Nie licząc braku jednego palca prezentowała się nie najgorzej. Różniła się jednak od drugiej. Ta nie była pokryta skórą i bez rękawiczek bardziej zwracała na siebie uwagę. Abukara westchnął.
A może powinienem jednak poprosić o naprawienie również skóry? Przecież i tak ciągle mnie łatają, więc mógłbym za którymś razem postarać się by wyglądać "po ludzku".
- Nie, nie tylko ręka - odparł z kwaśnym uśmiechem.
- Obie ręce aż do barków, nogi, część mózgu, płuca, wzmocnione kości, układ zwiększający wytrzymałość skrzydeł, oczy... - Wymienił kilka, jakby nic sobie nie robił z tych wszystkich modyfikacji. Bawiło go to, że nie wyjawił mu w tej chwili nawet połowy żelastwa, które do niego wpakowano. Czasem zastanawiał się, kiedy przestanie im się opłacać ciągłe składanie go. Wtedy zdawał sobie sprawę z tego, że to już nie są tylko naprawy. Teraz był to już eksperyment. Jak wiele jest w stanie znieść ludzkie ciało, kiedy człowiek przestaje już być "człowiekiem".
Kira odwrócił głowę w stronę inżyniera, który najwyraźniej skończył już przegląd robota.
- Wszystko gotowe. Robot jest w pełni sprawny. - Specjalista uśmiechnął się do Fausta i gestem dłoni zaprosił Kiyoshiego na krzesło przy stole z narzędziami. Części zostały już przygotowane, więc mężczyzna mógł się zająć jego naprawą.
- Pan pozwoli - rzucił Kira ze skinieniem głowy, zanim opuścił Jägera i zajął wskazane mu miejsce. Wyciągnął rękę w kierunku inżyniera i cierpliwie czekał, aż ten skończy naprawę. Nie czuł żadnego bólu związanego z podłączaniem na nowo przewodów. Właściwie, on od dłuższego czasu nie mógł czuć prawdziwego bólu. Protezy funkcjonowały inaczej niż zwykłe kończyny. Jego nocycepcja została zastąpiona przez komunikaty przekazywane mu przez system. To było bardziej praktyczne dla żołnierza. Nie czuć bólu. Dzięki temu nawet ponowna utrata całej ręki nie byłaby go w stanie rozproszyć na polu bitwy.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Jeshu z tym mieszaniem krwi. On tu nie przyszedł się reprodukować, tylko pracować! Może pomyśli o reprodukcji i tworzeniu małych Faustów i Faustynek później, a może nic z tego nie będzie, bo znajdzie sobie miłego, uczynnego Pana do dzielenia żywota? Why not, kto mu zabroni być z kim chce? Prawo? Świat? Media? Nope, nic z tego.
Dlatego może i lepiej że Faust póki co skupia się na pracy, nie na szukaniu towarzystwa dla swojego serduszka. Będzie na to jeszcze czas. Tak jak na zdobycie jakiejś solidnego, dobrze wyglądającego zarostu. Serio, jego ciało czasami jest wprost za gładkie i go to przeraża. Chce być owłosionym, twardym i silnym mężczyzną! Chce mieć zarost! Chce mieć włosy na... Dobra, może nie będę pisał gdzie chce tych włosów, ale chce, na tym się skupmy. O, dobry plan.
Gdy usłyszał w odpowiedzi na swoje pytanie że nie tylko dłoń ma protezę, i Kiyoshi zaczął wyliczanie xxxxxxxxxx elementów swojego ciała, blondyn nie mógł powstrzymać swojej ciekawości. Zwinął prawą dłoń w pięść, wysuną kostkę palca wskazującego do przodu, podniósł dłoń i zapukał w bok głowy skrzydlatego. Bez ceregieli, pytań, zwyczajnie to zrobił.
- Faktycznie coś stuka jak o metal. - Zachichotał cicho, opuszczając dłoń, po czym odetchną głębiej, uciekając okiem od mężczyzny przed nim.
- Wybacz za to, jeśli cię uraziło. - Wypowiedział po krótkiej chwili napięcia, a wezwanie ze strony inżyniera na temat faktu że robot jest sprawny i nie ma z nim problemu, a potem wezwanie bruneta na miejsce robota było sporą ulgą.
- Jaaaaaack, chodź tu! - Zawołał przeciągle, na co maszyna sprawnym krokiem podszedła do swojego właściciela, stając przed nim.
- Ten Pan nie dotykał cię w nieodpowiednie miejsca, prawda? - Spytał z lekka komiczną troską, łypiąc podejrzliwie okiem na pasjonata mechaniki. Kto wie co tam się kryje w inżynierskich głowach i co by chcieli zrobić z maszyną tak ładną jak Jack, nie?
Nie?
I tak wiadomo że to dowcip, czego jednak nie wyłapał jego robot, i bez namysłu stwierdził że nie rozumie pytania. Blondyn w zamian za to popatał go po głowie z uśmiechem.
- Nic się nie stało. Jestem tu jeszcze potrzebny? - Spytał, tak dla pewności, przyglądając się działaniom na sztucznej dłoni Kiyoshi'ego z nad ramienia swojego robota.
Zapuszczał żurawia, hehe.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Abukara zamyślił się na moment do tego stopnia, ze nie zdążył w porę zareagować na dziwny gest mężczyzny. Dopiero w chwilę po tym, jak jego kostka dotknęła głowy mecha, ten odskoczył od niego, odganiając od siebie obcą rękę. Obrzucił go oburzonym spojrzeniem mówiącym: "Co Ci do cholery odbiło?!"
Mężczyzna natychmiast go przeprosił, ale Kiry to nie zadowoliło.
- Dla własnego bezpieczeństwa, nie rób tego więcej - rzucił z nie krytą irytacją.
Bo i ty będziesz musiał się tutaj stawić po protezę ręki.
Dodał w myślach, zanim odszedł.
Usiadł na wyznaczonym miejscu i cierpliwie czekał na zakończenie naprawy. Był odwrócony bokiem do gwardzisty i nie patrzył na niego, ale za to słuchał każdego jego słowa. Uśmiechnął się jednym kącikiem i pokręcił wolno głowa, słysząc jego rozmowę z droidem.
Dziwny z niego człowiek. Bardzo dziwny.
Nie odezwał się jednak słowem, uparcie wpatrując się w blat przed sobą i pojawiające się co jakiś czas, w zasięgu jego wzroku, ręce.
Inżynier odwrócił głowę w stronę Niemca i szybko pokiwał głową.
- Nie proszę pana. Wszystko sprawdziłem, wszystko jest w porządku. Jeśli nie ma pan już żadnych życzeń wobec mnie, jest pan wolny - oświadczył przerywając na moment pracę przy ręce Kiry i czekając na odpowiedź drugiego "klienta".

/Wybacz, że krótko, ale nie mam siły.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Nie spodziewał się tak ognistej reakcji ze strony mężczyzny. No jeny, nie zna się na małych dowcipach? Może Faust chciał mu powiedzieć jeden z żartów serii "puk puk", a tu kupa, bo Kiyoshi okazał się być zrzędą. Ech. Cofnął dłoń od razu gdy została zaatakowana po podskoczeniu, unosząc obie na wysokość barków w geście poddania się. Pokręcił cicho głową na jego słowa, wzdychając i opuszczając ramiona.
- Powinieneś się czasem wyluzować. - Zasugerował po krótkiej chwili od jego odpowiedzi, zajmując się swoim robotem. Gdy okazało się że wszystko już w porządku i nie ma powodu by dalej tu siedział, cóż, chyba musiał skorzystać. Pewnie jego obecność teraz drażniła zmechanizowanego osobnika. Och, jeny, a już myślał że znajdzie kogoś, z kim będzie można w miarę spokojnie pogadać.
No trudno. Pomachał więc dłonią na pożegnanie, uśmiechając się.
- Cóż to, będę więc znikał. Do zobaczenia. - Po tych słowach wycofał się do rozsuwanych drzwi, zabierając ze sobą Jack'a i dokonał taktycznego odwrotu vel ewakuacji vel poszedł sobie.
Nu.

[z/t]
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Odwrócił głowę w stronę Ursegora i skinął mu głową na pożegnanie.
- Do zobaczenia - odpowiedział chłodno acz bez złości czy czegoś podobnego w głosie. Nic do niego nie miał i nie zamierzał go mordować za jeden wybryk. Uznał go przez to jedynie za dziwnego. Abukara nie należał do grona ludzi z dużym dystansem do siebie. Poczucie humoru również u niego kulało. Może i nie był typowym blaszakiem, który bierze wszystko dosłownie, ale do wyluzowanych ludzi też z cała pewnością nie należał.
Pokręcił wolno głową.
Ciekawy człowiek.
Niemiec zniknął z pomieszczenia, a skrzydlaty dłużej się już nad nim nie zastanawiał. Skupił się na chwili obecnej i naprawie. Zmarszczył brwi.
- Szlag. mam już niski poziom energii. Mógłbym się tutaj podładować? - rzucił do inżyniera, który gestem dłoni wskazał mu położenie odpowiedniego sprzętu. Biomech podłączył sobie odpowiednie kable i przymknął oczy. Mógł sobie pozwolić teraz na chwile odpoczynki.
Brawo Kira. Coraz bardziej upodabniasz się do maszyny.
Zaśmiał się bezgłośnie i odpłynął.

Po zakończeniu naprawy i ładowania, podziękował i wyszedł.

[z/t]

______________________________________________________________________
+ naprawiony mały palec w dłoni
+ naładowane akumulatory
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 1 z 4 1, 2, 3, 4  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach