Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Off :: Archiwum misji


Strona 5 z 9 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Next

Go down

MISTRZ GRY.
Narai należała do tego typu osób, których nie trzeba było znać, aby się na nich poznać. Jej sylwetka, płynna gestykulacja, mocny ton głosu, to jak miękko kładła kroki na twardej podłodze, jak bacznie się rozglądała i z jaką wnikliwością śledziła ruchy Kurta ─ cała ona dawała światu znać, jaki dokładnie ma stosunek do drugiego wymordowanego. Otwarta księga. Kurt nie musiał jej brać na browar, by zrozumieć, że mówiła to, co jej ślina na język naniosła, nierzadko tracąc punkty w rubryce z „lubieniem”. Nie był to jednak priorytet, o jaki by się ubiegała. Arogancję pokazywała od razu ─ jak teraz, gdy na jego słowa zmarszczyła brwi, gotowa wszcząć burdę w samym środku nagiego korytarza.
Lepszej okazji ─ syk prześliznął się przez zwarte szczęki, gdy cedziła te słowa, gotowa dołożyć do nich kolejną szczyptę serdecznej nienawiści. ─ Może już nie być. A już na pewno nie dla nas.
Trzeba było przyznać, że jak na osobę, która wydawała się zapoznana z ewentualnościami, Narai stale targała się na niebezpieczeństwo. Już teraz jej twarz nie różniła się aż tak od zbitego na kwaśno jabłka, a jednak ton jej głosu wcale nie ucichł; nie wyglądało też na to, że ma zamiar przestać „hałasować”, bo samo to sformułowanie nastroszyło jej i tak mocno zjeżone futro.
Jednak to, co kompletnie wyprowadziło ją z równowagi, to jego kolejne słowa. Spieprzamy? Tak po prostu? Bez żadnych kombinacji, bez prób, bez przeszukania pudła drugiej windy, bez choćby zerknięcia półokiem, co było w tym zaryglowanym na siedem spustów metalowym klocu? Palce czarnowłosej drgnęły, nim nie stuliła ich w pięść. Ręka jej zadrżała w znanym geście: „powstrzymuję się, ale jeszcze jedno głupie słowo i dam ci w ryj, słowo, szmatławcu” i gdyby nie ostre spojrzenie Hibiki, zapewne „głupie słowo” wcale nie musiałoby paść.
Jesteś po prostu tchórzliwą świnią ─ warknęła mu prosto do ucha, gdy cała trójka ruszyła ku schodom. Hibiki jednorazowo zerknęła w ich kierunku i choć nie dosłyszała słów towarzyszki i tak przysunęła się bliżej kurta. Zajęła jego prawą stronę, w napięciu rejestrując wszystko, co działo się w pobliżu nich, przygotowana na to, by rozmyć ich na kilka cennych chwil.

Schody pięły się w górę zdawałoby się o kilka stopni za dużo, jednak już w połowie do czułego węchu Ailena dotarła znajoma woń. Intensywny zapach wniknął do jego wnętrza i zagnieździł się w przełyku, ciężkimi, gęstymi kroplami spływając do żołądka, by wywrócić wszystko, co mogło się tam znajdować. Idąca krok za nim Hibiki uniosła jasną dłoń i przytknęła ją do nosa w zbędnym geście.

Schody kończyły się zamkniętymi drzwiami. To Narai utorowała im drogę. Bez zbędnych ceregieli oparła rękę o skrzydło i pchnęła je naprzód, otwierając całą scenerię. Ciemne oczy dziewczyny skurczyły się, ale pozostała dwójka i tak nie była w stanie tego dostrzec. Wzrok krążył raczej po szeregu porozrzucanych niedbale ciał. Niektóre twarzą w dół, już zapadnięte od wielu dni, inne z rozwartymi w uciętym krzyku ustami skierowanymi prosto ku niebu. Wielu próbowało wołać imiona bogów i bóstw ─ na daremno.
Podłoga słała się czerwienią jak hollywoodzki dywan przed drogimi butami celebrytów. Na kafelki chluśnięto krwią, po ścianach ciągnęły się długie i krótkie ślady dłoni, tu i ówdzie pojawiła się rozbryzgana plama, kończąca się za plecami ześlizgniętej na podłogę sylwetki.
Nie żyją?
Usta Hibiki drgnęły, nim nie poczuła, jak wszystko podchodzi jej pod samo podniebienie. Od razu cofnęła się o kilka stopni, najwidoczniej nie mogąc już wytrzymać wstrętu przez słodko-kwaśny posmak. W porównaniu do Narai, która weszła na hol, oświetlony co drugą lub trzecią jarzeniówką. Ramiona czarnowłosej były sztywne jak metal, sygnalizując, że mimo pewnych siebie posunięć, również odczuwała coś w rodzaju... spięcia.
Pełno ciał. ─ Tym razem jej głos przeszedł do szeptu. Spojrzała na ścianę. „Piętro 8”. Spuściła wzrok z powrotem na leżącą u jej stóp kobietę. ─ Ma na piersi identyfikator. Co to do jasnej cholery? Chodź tutaj, Kurt. ─ Chyba pierwszy raz użyła jego imienia ─ a już na pewno pierwszy raz użyła go  w tak naturalny, niemal kumpelski sposób. ─ Pomóż mi ją odsunąć. Coś pod nią leży.
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Trzymajcie mnie...
Dlaczego musiał spotkać kogoś tak ciętego i… poniekąd podobnego do siebie? Wyglądała jak ofiara ulicznego osądu z tą rozjechaną, posiniaczoną twarzą, a pyszczyła jakby wykłócała się z koleżką z podwórka, z którym nie lubiła przystawać ze względu odmiennych upodobań w kwestii piłkarskich klubów. Ostro podnosiła mu ciśnienie, bo on także lubił sobie wyjechać do kogoś ze szczeniackimi odzywkami, które nie jeden raz dobiły mu śliczną twarz do ziemi, ściany czy pięści przykładowego, wcześniej wymienionego „koleżki z podwórka”. Świerzbiły go ręce, w gardle paliło nie tylko od pustyni, która niewiadomo kiedy mu się tam zalęgła, ale także od warkotów, tak nieudolnie ściśniętych do minimum, a w głowie już kreowały się następne scenariusze, jakby tu jej dosadnie powiedzieć, że jest skończoną idiotką. Paradoksalnie jej obecność miała swój dobitny plus. Wkurzała go na tyle, że na ułamek sekundy zażegnywał ścienną biel twarzy, a ze złości nachodziły mu kolory. Na ułamek sekundy nie myślał, że zaraz ociepli sobie gacie, a o tym, jak bardzo Narai była bezczelna i nie miała racji. Na ułamek sekundy był gdzieś indziej… ale ledwie mrugnięcie oka to za mało, by dodać mu otuchy i sprawić, by ośmielił się nie bać. Wizja spędzenia tu reszty życia powalała go na kolana, a dosłownie zrobiła to ta cuchnąco bestia, odrywając mu płat skóry z ramienia. Nie chciał się z nią spotkać po raz drugi… stąd ten pośpiech i małomówność.
I setki przekleństw napełniających łeb, bo ta jędza nie przestała hałasować.
„Jesteś po prostu tchórzliwą świnią.”
Ponieważ wolał czym prędzej przesunąć ich trójkę tyłków dalej? Chyba w tym momencie zaczynał rozumieć, że różnili się podejściem do całej sprawy. Chciał stąd uciekać i to w tempie ekspresowym. Zobaczyć niebo, a pod niebem ziemię, po której pobiegłby w stronę jak najbardziej przeciwną do tego budynku. Mieć go za sobą. Domyślał się, że Narai również nie kwapiła się, żeby rozbijać sobie obóz w jednej ze śmierdzących klatek, ale ona najwyraźniej była na domiar złego ciekawa o co w ich całym położeniu chodziło i jak przystało na osobę upartą, chciała się tego dowiedzieć za wszelką cenę. Ai nie musiał doliczać do rachunku wyjaśnienia całej sytuacji, bo w zupełności wystarczyłaby mu wolność i życie w niewiedzy.
Uprzejmie pokazał jej środkowy palec z ostrym spojrzeniem, który w zamyśle miał dać jej do zrozumienia, że a) ma nie przedłużać, b) jest nierozważna, c) ma się pierdolić.
W połowie wspinaczki po schodach, wypuścił z wolna powietrze, ciężko znosząc obrzydzenie wywołane odorem. Znał ten odór, a upewnił się po tym, jak zauważalnie zatrzęsły mu się ręce, ciepłe od ciągłej gotowości do ataku.
- Czek-! – rzucił szeptem, widząc, jak Narai pcha się na bezczela w stronę drzwi. Nie zdążył się nawet przysłuchać, czy kogoś za nimi nie było! – Bądź ostrożniejsza, do jasnej cholery!
Śmierć pokazała im swoje nowe dzieci.
Widziałeś już coś gorszego.
Widok zwłok zawsze był straszny, a przynajmniej w sytuacji, gdy nękała cię świadomość, że pewna zgraja naukowców i jedna czy kilka bestii o zdziczałych umysłach chciała podobnie urządzić ciebie. Jednak zapach zdążył go przygotować na ten widok na tyle, by nie przystroić sali własnymi wymiocinami. Może nawet paradoksalnie poczuł ulgę? Wyobrażał sobie podobną makabrę, co… w zasadzie stosunkowo niedawno temu? Gdy nosem wylądował wśród porozciąganych, pozarzynanych z okrucieństwem nagich ciał. Zadrżał… mimo niepięknych widoków, chyba gorszym odczuciem, niż panika, była w tym momencie tęsknota. Wtedy ostatni raz widział Ryana i Nathaira… nawet nie wiedział czy są jeszcze żywi.
- Hibiki, nie oddalaj się. Chodź, wytrzymasz. – szepnął do niej, absolutnie nie godząc się na to, by zostawała choćby te kilka stopni z tyłu. Chciał ją widzieć bez problemów. Sam zamiast wkroczyć do pomieszczenia tak bezceremonialnie jak ciemnowłosa, poświęcił chwilę czasu na wsłuchanie się i obejrzenie otoczenia. Jeżeli upewniłby się, że nikt nie czaił się w kącie, za drzwiami, czy choćby na suficie, natychmiast znalazłby się przy dziewczynie i pomógł jej przesunąć ciało, uprzednio z uwagą mu się przypatrując, jakby licząc na to, że zaraz pozna w nim swojego dalekiego stryjka z Ameryki, którego nie widział całe lata.
Skrzywił się, bo bliżej zapach był nasilony. Zdziwił go fakt, że Narai przebywanie w takim smrodzie wychodzi nadzwyczaj gładko.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

MISTRZ GRY.
Ostrożniejsza? ─ odparła butnie, przewracając przy tym oczami. ─ A co mi zrobisz? Gorszego syfu nie napakujesz w tę sytuację, więc sobie daruj. Jesteś za słaby by działać to siadaj w kącie i płacz dalej, dziadku, a ja w tym czasie wyprowadzę Hibiki z tego szajsu. Ktoś z nas musi mieć jaja.
Była zdenerwowana. A przynajmniej wydawało się, że jest, jednak jej ręce zachowywały zaskakujący wręcz spokój, gdy wsuwała je pod sztywne ciało. Sylwetka ważyła o wiele więcej niż za życia, choć przecież ulotniła się z niej dusza, a wraz z nią tonowe grzechy i tajemnice. Dopiero z pomocą drugiego wymordowanego dało się przesunąć kobietę ─ Narai bez zbędnej delikatności puściła ją, gdy tylko odkryli to, co leżało pod nią.
Jeszcze przed momentem spod brzucha wychylał się zaledwie kawałeczek małego, czerwonego różka. Teraz, gdy wywalili ciało na bok, odkryli rozsypane pod nim fotografie.
Zaraz... ─ dobiegł ich słaby głos Hibiki. ─ Zaraz przyjdę.
A potem charakterystyczny odgłos pozbywania się żółci z żołądka.
Narai w tym czasie uklęknęła na jedno kolano, nie dotykając nim jednak ziemi i zerknęła na zdjęcia. Dotknęłaby ich, ale widocznie nie byłaby pierwszą, która wpadła na taki pomysł, bo na prostokątnych, kolorowych ilustracjach leżała już czyjaś dłoń. Rozszczepione palce wyglądały jak pazury harpii gotowe do ataku, jednak brak reszty ciała paradoksalnie uspokajał. Odcięta kończyna musiała należeć do jednego z porozwalanych wokół umarłych, ale Narai nie zwróciła uwagi na to, kto był jej właścicielem.
W porównaniu do Ailena, który już wcześniej rozejrzał się po pomieszczeniu, a dostrzeżenie oderwanego przedramienia wyrejestrowało się w jego pamięci. Mężczyzna był oparty o ścianę całkiem niedaleko, a jego wybałuszone oczy skierowane były prosto na ich dwójkę. Z oderwanego rękawa kitla wystawał mu kikut; dłoń i jej strzępki przykrywały jednak nadal niektóre ze zdjęć. Na samym grzbiecie ręki pojawił się kod kreskowy.
Narai lekko się skrzywiła i wyjęła spod palców przypadkową fotografię. Jej twarz od razu się zmieniła.
Zobacz ─ mruknęła bezceremonialnie, odwracając ujęcie przodem do Kurta. ─ To ty, co nie?
To była ledwie sekunda z jego życia, ale wciąż było to czymś, co zapchało czarną dziurę niewiedzy, jaka uwierała go, gdy tylko ocknął się w celi z Rosel. Narai faktycznie mogła mieć rację, bo postać na zdjęciu, choć niewyraźna, posturą i „kolorytem” przypominała Ailena. Całość była dość rozmazana, ale dało się wyłapać niektóre szczegóły. Metal ram łóżka. Leżące na nim ─ prawdopodobnie w pełni ─ nagie ciało, przykryte jedynie zszarzałym prześcieradłem. Ciemne włosy opadały na twarz, usta musiały być rozchylone, bo wiała z nich przeraźliwa pustka. Całość była sfotografowana z góry ─ może bardziej z kamery upchniętej w rogu pomieszczenia niż z aparatu? Nad ciałem pochylała się za to inna sylwetka.
Widzisz? ─ burknęła Narai, obracając teraz zdjęcie tak, aby oboje je widzieli. Wolną ręką postukała w przygarbioną postać sterczącą nad prawdopodobnie-Ailenem. ─ Trzyma coś w ręce. Widzisz co to jest?
Im bliżej przytykałby nos, tym obraz stawałby się mniej zrozumiały i możliwy do odczytania. Dziewczyna przechyliła lekko głowę na bok, zerkając na całość z innej perspektywy.
Ale ma paskudną rękę. ─ Znów postukała palcem, tym razem po wyciągniętej, chudej jak patyk, bladej ręce postaci. Miała ona na głowie długie, rzadkie włosy. Ciemne. Twarzy nie było widać, była zbyt pochylona nad ciałem leżącego na zimnym metalu chłopca, ale wyciągała jedną z rąk, w której dzierżyła coś czarnego i cienkiego.
Jest dziwna. ─ Narai zjechała opuszką, krótkim paznokciem zaznaczając linię jej ramienia, a potem przedramienia. ─ Trochę jakby  było wyłamane albo coś?
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

„Gorszego syfu nie napakujesz w tę sytuację (…)”
Rzucił jej znaczące spojrzenie, siląc się na ciche parsknięcie, a przynajmniej coś, co miało je udawać. Wciąż niekoniecznie kwapił się do używania języka.
- Ja nie, ale inni tak. Za mało rozorali ci buźkę? Jeśli przez nieuwagę ściągniesz na siebie wzrok kogokolwiek z tych pieprzonych pojebów, to twój szlachetny plan wyprowadzenia stąd Hibiki może się skomplikować, nie sądzisz, „panno z jajami”? – mówił do niej szeptem, aczkolwiek waga słów wydawała się ciężka. Był już zmęczony. Zmęczony i podirytowany, a na dodatek naganiany non stop strachem. Różnice poglądowe były w tym momencie niewskazane, więc i szybko odwrócił od niej spojrzenie, mając nadzieję, że i Narai stwierdzi, że dalsza dyskusja była bezcelowa, skoro domyślnie zmierzali do tego samego.
Przerzucając ciało na bok, zerknął zaniepokojony za blondynką. O ile miał kompletnie gdzieś fakt, że – nie okalając w zbyteczne kwiatowe opisy – właśnie zrzygała się na posadzkę, o tyle nie podobało mu się, że choćby na chwilę stracił ją z oczu. Jeżeli ktoś ją dopadnie, no to kaplica.
Zwrócił w końcu uwagę na zdjęcia.
- Ja? – durnowate, zbyteczne pytanie, które nigdy w życiu nie wydarłoby się z jego gardła, gdyby w tym samym momencie nie rozlał się zimnym potem, a serce nie zabiło mocniej. Twarz pobladła jeszcze bardziej, choć widać było, że chłopak usilnie walczył, by zachować trzeźwość.
Im dalej szli w analizę zdjęcia, tym czuł się gorzej.
Nie mógł ze stuprocentową pewnością rozpoznać siebie na zdjęciu, ale załapanie sugestii ze strony Narai było w tym momencie dosyć dobitne. Ale to nie jego bezwładne ciało, leżące niczym na stole operacyjnym, sprawiło, że po raz pierwszy zakuło go w piersi od tak mocnego krzyku serca.
Przez chwilę nic nie mówił, tylko odwrócił spojrzenie z wolna wydychanym powietrzem, próbując to wszystko przetrawić i dodać sobie sił do wypowiedzenia słowa. Na swoje nieszczęście spojrzał w puste oczy trupa, które skierowane wprost na niego, zdawały mu się w tym momencie mu grozić. Może ostrzegać? Przepowiadać podobny los?
- Rosel miała wyłamane ramię. I ciemne, rzadkie włosy. - rzucił w końcu, miarkując sobie wszystko w głowie z dość nietęgą miną. Czyżby zamiast zwyrodnialcem, okazał się zwykłym idiotą, zostawiając ją wtedy samą? – Rosel to dziewczyna, z którą dzieliłem celę. Obudziłem się z pająkami w ustach… - raz jeszcze przesunął spojrzeniem po sylwetce kobiety z wyciągniętą ręką. - … zresztą ponoć podobnie co ona. Chciałem ją zabrać ze sobą, po tym, jak pomogła mi się uwolnić, ale nie chciała iść. Zresztą nie mogła, tak mi się zdaje. Wydawała się przestraszona i błagała, żeby zostać w celi, no a ja chciałem już biec… – nadeszła „lepsza okazja”? Skwaśniał, zwracając uwagę na resztę zdjęć i biorąc do ręki kilka z nich, chcąc lepiej im się przyjrzeć. Aż dziw, że sytuacja przygniotła go na tyle, by rozwiązać mu język, jak za jednym pociągnięciem. – Niektóre trupy są w kitlach, jak tamten. – wrzucił znaczące spojrzenie na nieboszczyka opartego o ścianę, do którego należała oderwana ręka. – Miał kod. Też uciekał? Jak pozostali? – rzucił, ponownie usilnie przyglądając się zdjęciom ze zmarszczonym nosem. Zapach zaczął mu przeszkadzać o stokroć bardziej. Truposze zaczęły go poważnie przerażać. Już nie wyglądem... a samą tajemniczą okolicznością ich śmierci i przeczuciem, że mogły zginąć za te zdjęcia.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

MISTRZ GRY.
„Rosel miała wyłamane ramię.”
Narai jak na zawołanie łypnęła na niego czarnym okiem, marszcząc przy tym brwi. W pierwszej sekundzie pomyślała, że próbuje zrobić z niej frajerkę, ale im dalej brnął w wytłumaczeniach, tym miała większą pewność, że jej „towarzysz” ma zwyczajnie dziesięć kilo więcej w gaciach. Skrzywiła się więc lekko i powróciła do analizowania zdjęcia, nadal starając się nie ominąć żadnego znaczącego szczegółu.
To znaczy ─ spróbowała po chwili, choć jej głos nie zabrzmiał jak ton osoby specjalnie zainteresowanej ─ że zostawiłeś ją w celi, a sam spieprzyłeś? ─ Znów ta sceptyczna nuta. Kurt praktycznie dostał nią w twarz jak obuchem, a gdyby słowa mogły się zmaterializować i przybrać rzeczywistą, możliwą do dotknięcia formę, na pewno padłby na ziemię pod wpływem uderzenia.
Nas też zostawisz ─ syknęła zaraz, podnosząc się z kucek. Nie kwapiła się, by zdusić w sobie opinie, jakie narastały wewnątrz czaszki. Tym, co pchało ją naprzód, była nienazwana siła. Siła, na którą zdobywała się tylko ze względu na Hibiki. ─ Nie ufam ci, Kurt. ─ Zdawała sobie sprawę, że wiedział, ale musiała go o tym dobitnie poinformować. ─ Tak samo, jak ty nie ufasz mnie. Ale wiedz, że jeśli zrobisz jeden głupi ruch to dołączysz do tych trupów. To jest groźba.
Przetrzymała ciszę, zaciskając mocno usta. Wiele następnych bluzg krążyło jej po języku; gardło aż świerzbiło od chęci ich wypowiedzenia. Bóg raczy wiedzieć, dlaczego się powstrzymała. Może jej uwaga skupiła się teraz na jednym z podniesionych zdjęć?
To ja ─ wychrypiała nagle, z czymś, co „na dobrą sprawę” mogło jeszcze ujść jako zaskoczenie. Wyrwała mu jedno z podniesionych zdjęć i wlepiła w nie to samo, analityczne spojrzenie. Prędko obróciła fotografię przodem do Kurta. Obraz ukazywał podobne ujęcie ─ również z góry ─ ale metalowe łóżko było ukazane raczej z boku, nie z rogu. Na zbryzganej rudym zakrzepem blasze leżało nagie ciało, do połowy przykryte praktycznie identycznym materiałem, jakim okryta była sylwetka prawdopodobnie-Ailena. Na obnażone piersi padał jednak cień pochylonej nad nieprzytomną postaci. Spod białego czepka wysypywały się jasne włosy ─ ujęcie było słabej jakości i ciężko tam odróżnić konkretne barwy. Kosmyki mogły być brudnozłote albo wyblakłe, w kolorze przesuszonych pól zboża. Narai skrzywiła się ponad fotografią.
Widzisz to? ─ Wolną ręką wskazała na przedmiot trzymany przez pochylającą się nad ciałem postać. Znów dłoń była dość solidnie zamazana i ciężko doszukać się stuprocentowo pewnych faktów, ale można było się domyślać, że to, co dzierżyła, miało jakiś związek z tatuażami. ─ Pochyla się nade mną, żeby wymalować mi to cholerstwo na twarzy.
Kurt trzymał w rękach jeszcze kilka innych ujęć. Na jednym z nich był motyw bardzo podobny do tego, który aktualnie trzymała Narai. Ta sama dziewczyna leżała na blasze łóżka, w identycznym kadrze ─ nie pochylała się jednak nad nią żadna postać. Jeżeli ktoś był wtedy w pomieszczeniu, kamera go nie zarejestrowała. Prawdą było jedynie to, że twarz ciemnowłosej nie ozdobiono jeszcze żadnymi czarnymi krechami.
Inne fotografie ukazywały kilka następnych osób. Kobieta o brązowych ─ lub myszowatych ─ włosach, odwrócona twarzą do łóżka, z nagimi plecami, na których pochylona nad nią sylwetka oparła dłoń o jej idealnie prosty kręgosłup. Na skórze widać już było jakąś malutką, czarną plamę ─ może skrawek kodu? Kilku chłopaków, paru mężczyzn, blondynki, szatynki, dzieci, dorośli. Każdy z nich zamknięty na marnej jakościowo fotografii ─ bardziej wydruku ─ w takich lub innych pozycjach, zwykle w towarzystwie osób, kwieciście ujmując, przytomnych i świadomych. Żadna twarz tych person nie była jednak zwrócona frontem do obiektywu.
A widzisz, żeby chciał tu zostać? ─ odezwała się w końcu czarnowłosa, wracając wzrokiem od mężczyzny w kitlu na Ailena. ─ Najwidoczniej mu się nie udało. A musimy zakładać, że i tak wiedział więcej od nas.
Narai odsunęła się od Ailena i podeszła do pierwszego lepszego ciała. Było niewielkie w porównaniu z całą resztą. Wsunęła pod gardło ─ jak się szybko okazało ─ chłopca but i przewróciła go, przyglądając się mu dobitnie i bez krzty jakiegokolwiek zażenowania, jakby widok zastygniętego w śmiertelnym osłupieniu szczeniaka nie wywoływał w niej żadnych, ponadprogramowych emocji. I jakby trafiła w dziesiątkę ─ na białej grdyce nieznajomego czernił się kod. Rozejrzała się wtedy wokół. Tu i ówdzie dało się dostrzec kody od razu, większość była pewnie pod ubraniami. Pod kitlami, zwykłymi, skórzanymi kurtkami, spodniami z bawełny albo dżinsu, za t-shirtami z nazwami znanych zespołów rockowych albo pod grubymi materiałami uszytych na drutach swetrów.
Narai splunęła.
Coś mi tu nie pasuje. Gdzie zwiała niby ta twoja Rosel?
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Nie powiedziała nic czego jeszcze nie wiedział.
W milczeniu wysłuchał jej słów, twardo zawieszając spojrzenie na jej twarzy, bez najmniejszego drgnięcia na groźbę czy otwartą, bijącą wręcz niechęć. Spotkał się z podobnymi niej tysiące razy w życiu, a podobnych oświadczeń dosłuchał się jeszcze więcej. Każdy, choćby najbardziej obrzydliwy, wymyślny i dobitny opis tego, co mogłoby po nim zostać po przebrnięciu przez Ailena gniewu Narai, był dla niego o stokroć słabszym powodem do zmartwień, niż nieśmiałe wspomnienie twarzy owianej przez cuchnący oddech monstrum, które spotkali w celi… czy też na korytarzu.
Wodził za nią wzrokiem, powoli podnosząc się do pozycji stojącej, póki co nie wypuszczając zdjęć z dłoni. Z początku myślał, że znajduje się w obiekcie obserwacyjnym S.SPEC, gdzie wojskowi specjaliści różnych dziedzin badają właściwości wymordowanych… jednak o ile pamiętał ze swojej ostatniej wizyty w mieście, jak i dziecięcych lat, naukowcy byli raczej dobrze zorganizowaną grupą, jak cała elita Miasta-3. Nie sądził czy pozwoliliby na walające się po korytarzu zwłoki, porozrzucane dokumenty – najpewniej przedstawiające najnowsze zdobycze – czy choćby dość nielogiczny fakt, że schwytane ofiary miały kody do czytników zamontowanych wewnątrz ich cel. Jeżeli ci ludzie tak samo jak Hibiki, Narai czy Kurt zdołali opuścić swoje więzienie, to system zabezpieczeń tego miejsca był raczej kulawy. Poza tym… po korytarzach snuły się jakieś potwory... aż przyszło mu na myśl, że to jakiś felerny żart, a oni sami występują w pieprzonym programie rozrywkowym.  Aż zadarł głowę w górę i mimowolnie zaczął doszukiwać się po kątach kamer.
- Nie wiem. Cela była pusta, a dziewczyna nie wyglądała na ruchliwą. Bardziej byłbym skłonny pomyśleć, że coś ją z niej wywlokło.  
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

MISTRZ GRY.
Wywlokło ─ powtórzyła za nim. ─ Coś cholernego wywlokło tę twoją znajomą z celi. A przed momentem uznałeś, że miała wyłamane ramię. Tak samo, jak wyłamane ramię ma kobieta, która jest na zdjęciu. Z tobą.
Ostatnie słowo powiedziała wyjątkowo dobitnie.
Może za szybko na wyszukane wnioski, ale jak na moje, to ona tutaj pociąga za sznurki. Może ustalmy wszystkie fakty, Kurt. ─ Odwróciła się do niego przodem i podeszła jak najbliżej; jednak nie na tyle, aby przekroczyć pewne sfery dobrego wychowania. ─ Powiedz wszystko co wiesz. Od początku, do końca.
Z rogu holu, spod sufitu, na Ailena zerkał zbity obiektyw kamery. Lampka świadcząca o jej działaniu paliła się słabym, zielonkawym blaskiem.
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

- Wówczas byłbym skłonny w to uwierzyć. – sprecyzował, dokładnie penetrując wzorkiem obrazek Rosel, który utkwił mu w pamięci. Wyglądała na tak słabą, wymęczoną, brudną, zdziwaczałą… musiał ją wlec pod czytnik, a zostawiwszy ją samej sobie, widział, jak osuwała się po ścianie. Wyglądała na kogoś, kto w najbliższym czasie miał wyzionąć ducha choćby przez samo pomyślenie o tym, że mogłaby stanąć na tych patykowatych, niemiłosiernie chudych łapach. A jednak z tym samym ramieniem dawała radę napychać mu buzię różnymi świństwami.
Zwrócił ku niej szybkie spojrzenie, gdy tylko zaczęła zbliżać się w jego kierunku. Co prawda niekoniecznie spodziewał się w tej chwili jakiegoś wyszukanego ataku z jej strony, ale darzył ją na tyle niewielkim zaufaniem, by nie spuścić z niej wzroku, dopóki nie upewnił się, że przestała skracać pomiędzy nimi centymetry.
- Niech to zadziała w obie strony. – rzucił, zaczynając się rozglądać. Chciał poznać wersję Narai i dowiedzieć się dosłownie wszystkiego, co robiła od momentu obudzenia się, aż do teraz. Ton głosu nie był wyniosły, ani broń boże napakowany agresją. Uważał, że było to całkiem oczywiste, że też chciał co nieco usłyszeć. Jednak skoro uznali dziewczynę ze zdjęcia za jego towarzyszkę celi, zdecydował się rozpocząć. – Nie pamiętam, jakim cudem znalazłem się w celi, ale obudziłem się skrępowany z zawiąz-..- ślepia uchwyciły niemrawe mignięcie zielonego światła kamery, a Ailen momentalnie spuścił spojrzenie na dziewczynę. – Lewy róg, góra. – rzucił znacznie ciszej, niemal natychmiast przerywając. Znowu zapragnął czym prędzej zmienić lokację… w końcu kto by nie chciał, gdy… - Ktoś nas obserwuje.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

MISTRZ GRY.
Kiwnęła, gdy postawił swój warunek. Najwidoczniej nie było to coś na tyle „niesamowitego” czy „ciężkiego do strawienia”, aby dziewczyna nie mogła tego przyjąć jako zwykłą propozycję, nie rozkaz. Słuchała go w skupieniu do momentu, aż urwał. Od razu zmarszczyła lekko brwi, chcąc się wtrącić. Rozlepiła od siebie już nawet jasne wargi, ale słowa przyblokowały się w krtani. Dotarły do niej jego słowa, na które wyprostowała się, ale nie zwróciła twarzy do kamery. Uznała, że istnieje możliwość, że wszystko jest nagrywane, ale nagrania składały się jedynie z obrazu ─ nie z dźwięku. Póki więc nie wyjdzie jawnie, że oboje wiedzą o kamerze, mogło się im to do czegoś przyznać. Uniosła za to dłoń i wsunęła paznokieć kciuka między zęby, marszcząc lekko nos. Nie kiwnęła nawet głową na znak, że go usłyszała i zrozumieniała; nie musiała tego robić. Wystarczyło jej spojrzenie. Broniło się samo.
Usta drgnęły lekko, gdy poruszała nimi na kształt pytania: „to co planujesz?”, a potem, z cichym westchnięciem opuściła ręce wzdłuż ciała i skrzywiła usta. „Tu jest pełno drzwi. Wszystkie na czytniki. I też mogą być w środku monitorowane”. Ostatnie zdania już wyszeptała; przecież nagrania, nawet jeśli z dźwiękiem, nie mogły być na tyle dobre, aby wychwycić wzorowo wszystkie sylapy, tym bardziej, gdy Narai je praktycznie wysykiwała.
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

- Możliwe, że i tak obserwują nas już od dłuższego czasu. – szepnął, na ułamek sekundy mocno zagryzając zęby. Czy robiło im to naprawdę tak wielką różnicę? Jeżeli ktoś siedział przed monitorem komputera, to z pewnością już dawno wiedział o ich obecności. Co prawda ciężko było tak najzwyczajniej w świecie zignorować ten mały szkopuł, gdy tuż pod nosem rozkładały mu się ciała osób, które mogły być takie markotne właśnie przez niezwrócenie uwagi na małą, migającą lampkę w rogu. – Nie widziałem, żeby na niższym piętrze był monitoring. Ani w żadnej z cel. Co prawda w nich było ciemniej… – był odwrócony tyłem do kamery, a ton głosu wymodelował na równie cichy, co u towarzyszki.
To co planował?
Poczekaj, niech tylko wyjmie swój terminarz…
Podrapał się nerwowo po głowie, raz jeszcze rzucając spojrzenie w dal korytarza.
- Gdy wychodziłem pierwszy raz z celi, tuż przed spotkaniem z Hibiki, jakaś bestia mnie zaatakowała. Duża, z kłami, pazurami… Podobna pojawiła się w waszej celi. Wydaje mi się, że to… może być jej dzieło. – odparł, raz jeszcze rzucając pobieżne spojrzenia na ciała. – Schody nie były we krwi, więc możliwe, że jest jeszcze na tym piętrze. – dorzucił, sugerując, by jednak udali się w przeciwnym kierunku.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

MISTRZ GRY.
- Niemożliwe - wtrąciła się, ale jej mina wskazywała na to, że sama szybko uwierzyła w jego słowa. Nos zmarszczył się, a spojrzenie opadło w dół, wbijając się ciężko w podłogę.
- Na niższym piętrze? - powtórzyła za nim niemrawo.
Jak raz wydawało się, że opadł jej cały buńczuczny charakter, uzewnętrzniając istotę, która kryła się pod maską pełną pewności siebie i sarkazmu, tak szybko się pozbierała. Uniosła na powrót głowę, a w czarnych oczach pojawiła się jakaś zaciętość.
- O czym ty mówisz? - Uniosła brwi, przyglądając się mu z zaskoczeniem. - Jaka znowu bestia z celi? Jesteś szurnięty, czy widziałeś rzeczy, o jakich nawet nie raczyłeś nas poinformować?
Cofnęła się o krok. Nie był to ruch wykonywany przez kogoś, kto ma ochotę uciec kuląc między nogami drżący ze strachu ogon. Wręcz przeciwnie. Tak, jak by za moment miała zamiar odwrócić się na pięcie i odmaszerować bardzo powoli, dając mu jasno do zrozumienia, że nie boi się żadnego ataku z jego strony.
- Albo schizofrenia - dodała już do siebie, ruszając w kierunku schodów, z jakich przyszli.
- Same damy sobie radę. - Czarne oczy zwróciły się przed siebie, gdy mijała go z uniesioną brodą - Za ostro kręcisz, Sullivan.

|| Pamiętaj, że jak chcesz gdzieś iść (lub w jakimś kierunku) to po prostu, cholera, idź. Nie musisz czekać na zgodę żadnego NPC (ani moją).
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Off :: Archiwum misji

Strona 5 z 9 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach