Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum


Strona 1 z 2 1, 2  Next

Go down

Czas i miejsce akcji: Póki co desperacja, czasy forumowe (aktualny rocznik).
Bohaterowie: Rumcajs i Shion.
Fabuła: Coś uroczego, nieprawdopodobnego i szalonego, mówię Wam.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Dni mijały spokojnie, bez gwałtownych zmian. Nic szczególnego się nie działo. Nikt ważny nie umierał, nie było potrzeby kogoś ratować, ani mordować. Jak na Desperację, czas mijał wyjątkowo spokojnie. Zbyt spokojnie. S.SPEC nie grasowało na terenach, nie łapali wymordowanych, nie zabijali ani tym bardziej nie planowali nic niepokojącego. Kościół nadal był kościołem. Starali się grzeszyć swoją wiarę gdzie popadnie, dostając się nawet za mury miasta. Sojusz z nimi szybko rozprzestrzenił się po okolicach, teraz dla niektórych Kościół był wrogiem numer uno. Łowcy również jak zwykle byli wszędzie, a zarazem nigdzie. Aniołowie dali sobie spokój z Sądami, dzięki czemu między innymi było spokojniej. Plotki z czasem ucichły, już nikt o tym nie dyskutował. Nie było o czym dyskutować. Dni po prostu mijały.
- Shion, wychodzę. Wrócę pod wieczór, może nieco później - a przynajmniej miał taką nadzieję.
Nie czekając dłużej na odpowiedź, wyszedł ze swojej nory, która od jakiegoś czasu przestała być miejscem do picia i sprowadzania kobiet w jednym i zbyt oczywistym celu. Ten cel przeminął z dniem, kiedy Rumcajs postanowił się ustatkować. Nawet nie zdał sobie sprawy z tego, kiedy strzała amora w niego uderzyła. Zaprzestając tym samym zachowywać się tak beztrosko jak to robił kiedyś, parę miesięcy temu. Zastanawiające, ile ktoś jest wstanie poświęcić, zmienić się dla ukochanej osoby. Zrezygnować z dawnego "ja" i zmienić styl życia o 180 stopni. I to tylko dla tej jednej jedynej. Albo jedynego.
Jak wiadomo, na Desperacji panował spokój. Dla Adama było zbyt cicho. Nic dziwnego, że jego myśli skupiały się na tym, że coś się święci. Idealny moment, by pochodzić po burdelach i barach, żeby czegoś się dowiedzieć. Wypić parę piw, zagadać do paru osób, aby coś mieć. Cokolwiek, byleby informacja była na tyle interesująca, by każdy ją kupił. W końcu jest informatorem, musi spełniać się dobrze w swoim zawodzie. Jednak na złość nic ciekawego nie było. Trudno w to uwierzyć, jednak nic nie poradzi. Nawet desperacja ma swoje ciche dni. Dni spokoju i pokoju.
Tak jak powiedział, wrócił pod wieczór. Nieco zmęczony, trochę podpity, ale nie bardzo. Miał świadomość bycia, potrafił trzeźwo myśleć. Mocna głowa robiła swoje. W końcu był Polakiem.
Wszedł dalej, oznajmiając, że właśnie wrócił. Głośno, by Shion mógł go usłyszeć, jeśli w ogóle tutaj był. Też mógł mieć coś do załatwienia i po prostu wyszedł, żeby ów sprawę załatwić. Albo poszedł do kryjówki, bo w końcu jego nora nie należała do najpiękniejszych i najprzyjemniejszych miejsc.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Czekał.
Zawsze czekał na niego, aż wróci. Niczym najwierniejszy pies. Niestety, pomimo kilkumiesięcznego stażu bycia razem, Shion nie potrafił wykreować w sobie poczucia niepokoju o Adama. Ani o nikogo innego. Oczywiście, był w pełni świadom niebezpieczeństw, jakie czyhały na Desperacji, ale mimo to, nie posiadał w sobie tego wewnętrznego głosiku, który nakazywałby mu martwić się o najbliższych. Bo Rumcajs zdecydowanie należał do tych osób, które miały największe znaczenie w życiu rudowłosego. A może po prostu ufał, że jego kochanek za każdym razem powróci bez większej skazy?
Kiedy Adam wszedł do domu, już na wejściu mógł wyczuć… nieprzyjemny swąd spalenizny. Z małej izdebki, która pełniła funkcję kuchni, wysunął się najpierw grupy snop ciemnego dymu, a chwilę później ruda czupryna i umorusana sadzą piegowata twarz Shiona.
- Adam! – krzyknął zaskakująco wesoło jak na niego. Odepchnął się od framugi, o którą stał do tej pory oparty i podbiegło wyższego mężczyzny. Być może chciał odważyć się na jakiś pieszczotliwy gest pełen spoufalania, ale w ostatniej chwili zatrzymał się i zadarł głowę do góry, wpatrując się w jego twarz z dziwnie podekscytowanymi i błyszczącymi, brązowymi oczami.
- Zrobiłem kolacje! Chodź! – w końcu jego drobne palce zacisnęły się dookoła jego nadgarstka I pociągnęły w głąb domu. Nie ma co ukrywać, że zapach, a raczej smród, jaki unosił sie w domu nie wróżył nic dobrego…
To samo można było powiedzieć o potrawie. A raczej czymś, co powinno nią być.
W drewnianej, popękanej na górze misce znajdowało się coś bardzo zwęglonego. Najpewniej to był kawałek królika, który został upolowany przed paroma dniami. Oby środek okazał się zjadliwy… Cóż, przynajmniej się postarał chłopak, prawda? Shion usiadł naprzeciwko niego i podał mu kawałek nieco czerstwego chleba, ale wciąż zjadliwego.
- Gdzie byłeś tak długo? Misja? Czemu nie zabierasz mnie ze sobą?  - zapytał pakując pomiędzy wargi kawałek starego sera a przy naburmuszonych policzkach  przypominał w tym momencie prędzej wściekłego chomika aniżeli nietoperza.
- Nudzę się tutaj zupełnie sam.
                                         
Shion
Ratler     Poziom E
Shion
Ratler     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Shion.


Powrót do góry Go down

Mógł się spodziewać tego, że będzie czekać. Zawsze czeka, więc dlaczego tym razem miałby tego nie robić? Mało kiedy zabierał go ze sobą, więc on czekał. Cierpliwie, nie zadając pytań gdzie idzie i o której będzie. Nie musiał się spowiadać, nie było po co. Nie myślał, co w tym czasie czuje Shion, kiedy znika na te parę godzin. Na cały dzień. Czasem zastanawiał się, co takiego robi w tym czasie, czym zajmuje się jego facet. Ale to były krótkie chwile, które po czasie zastępował zupełnie innymi myślami.
Kiedy wszedł do domu, do jego nozdrzy uderzył mocno zwęglony zapach. Był to zapach spalenizny, dochodzący z jednych pomieszczeń. Aktualnie był wszędzie, w każdym zakamarku. Delikatnie skrzywił się na ten zapach, na całe szczęście nie na oczach Shion'a. Jeszcze przykro zrobiłoby mu się, a tego nie chciał. Nie miał powodów, by jego mężczyzna był zmieszany przez taką błahostkę. W końcu się starał, więc złym posunięciem byłoby tym gardzić. On nie z tych bezczelnych.
- Cześć - odparł krótko, acz radośnie widząc w jakim dobrym humorze jest Shion, nie wahając się, by pogłaskać go po głowie na przywitanie. Zastanawiał się tylko, czym był spowodowany ten nastrój. Może dowiedział się o czymś? Coś, co zaważyło na jego samopoczuciu? Jeśli tak, to co to było? Tego typu pytania chodziły mu po głowie, a kiedy usłyszał słowa odnośnie jedzenia, zerknął zza jego plecami, upewniając się, czy coś w rodzaju kuchni nie poszło właśnie z dymem. Na całe szczęście nie.
Nim zdążył jakkolwiek zareagować na tę nowinę, szybko został złapany za nadgarstek i pociągnięty, by usiąść na wybranym miejscu i móc zjeść przygotowaną potrawę. Była ona podejrzana, nie dało się tego ukryć. Smród spalenizny wydobywał się z upolowanego królika. Przynajmniej była gwarancja, że jest naprawdę dobrze upieczony.
- Tu i tam. Generalnie starałem zebrać jakieś informacje, by móc potem je sprzedać, ale daremnie szukałem. Wyjątkowo cicho ostatnio jest i to lekko mnie nie pokoi. Nawet u nas jest dość spokojnie jak na naszą grupę - odparł, bez ceremonii zabierając się za jedzenie. Nie kręcił nosem, nie śmiał nawet wybrzydzać. Chwycił za marnej jakości sztućce i wziął się za konsumowanie potrawy przed nim. Smakowała... Spalenizną. Spodziewał się tego, że przez to potrawa będzie gorzkawa, niesmaczna. Ale nawet nie pisną złym słowem na temat jedzenia. Po paru kęsach uśmiechnął się do niego, odkładając widelec obok.
- Jest przepyszne - odparł z ciągłym malowanym uśmiechem na twarzy, biorąc ponownie widelec do ręki i zaczął dalej jeść potrawę, zagryzając ją sczerstwiałym chlebem. Z czasem dało się przyzwyczaić do smaku i nie było takie złe. W zasadzie mięso w samo w sobie było dobre, soczyste. Tylko ta spalona skórka trochę psuła.
- A ty, co przez ten czas robiłeś? Jadłeś coś? - zapytał, unosząc jedną brew w geście zapytania i zainteresowania. Oczywiście na pytanie, czemu nie zabiera go na misję, nie odpowiedział. Rumcajs wybierał się na sporo niebezpiecznych misji, gdzie wolał Shion'a nie zabierać. Po prostu się o niego martwił i bał. Nie chciał, aby coś mu się stało. A gdyby tak było, z pewnością dorwałby tą osobę i nie przeżyłby konfrontacji z Rumcajsem. Nie pozwoliłby mu żyć, gdyby spadł włos z głowy Shion'a.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Podciągnął nogi pod siebie i usiadł po turecku na krześle, opierając się łokciem o blat wątpliwej jakości stołu i ułożył policzek na dłoni. Przyglądał się przez chwilę Adamowi. Brązowe spojrzenie przesuwało się leniwie po jego twarzy, oczach, nosie, wargach, szyi, aż wreszcie spoczął na moment na dłoniach, by ponownie powrócić co jego oczu. Byli ze sobą już mały kawałek czasu, ale do tej pory nie doszło jeszcze między nimi do żadnych uniesień cielesnych. Adam non stop był zajęty, i praktycznie w ogóle nie bywał w domu, a z drugiej strony Shion nie dopuszczał go jakoś szczególnie blisko siebie. Nie był na to gotowy i niewiadomo jak długo taki stan pozostanie. Po prostu było dobrze tak, jak do tej pory.
- Wcale tak nie jest. – odparł spokojnie I wzruszył ledwo zauważalnie ramionami. - Dobrze wiesz, że potrafię rozpoznać, kiedy ktoś kłamie. Zwłaszcza ty. Nie jest przepyszne, ale zjadliwe, prawda? Ale to urocze, że nie chciałeś urazić moich uczuć. – mruknął zaczepliwie, a jego usta wygięły się w lekkim uśmiechu. Przekręcił się lekko i nachylił nad stołem, wyciągając dłoń przed siebie i złapał go za kosmyk włosów, który delikatnie pociągnął. - Kto by pomyślał, że masz taką stronę. Słodkie. – małe kiełki błysnęły, kiedy ponownie odchylił się na skrzypiącym krześle i zerknął w stronę świeczki, której płomień rzucał nikłe, acz przyjemne światło.
- Mówiłem. Nudziłem się. Dlatego… następnym razem pójdę z tobą. Czy tego chcesz czy też nie. Nie traktuj mnie jak dziecko czy pacynkę z porcelany, która przy lekkim uderzeniu rozsypie się w proch. Też jestem członkiem DOGS i przyjdzie mi uczestniczenie w o wiele bardziej niebezpiecznych misjach, niż zbieranie informacji. A jeśli nie chcesz mnie zabierać, to sam zacznę gdzieś chodzić. – rzucił nieco butnie, naburmuszając przy tym policzki, co w efekcie dawało zupełnie sprzeczne wrażenie niż to, co sekundę wcześniej powiedział.
- Nie trzymaj mnie w złotej klatce, bo się uduszę. – dodał i spojrzał na niego, po czym odetchnął cicho. Podniósł się z krzesła i obszedł stół, zatrzymując się za Rumcajsem, po czym objął go od tyłu za szyję i schował swoją twarz w zagłębieniu jego szyi.
- Zabierz mnie jutro ze sobą, dobrze? Sprawdzisz mnie. Jak się spiszę, to będę mógł z tobą chodzić a jak nie, to obiecuję, że już nigdy nie będę nalegał, żebyś zabierał mnie ze sobą. I tylko nie mów mi, że kupisz mi psa albo kota, żebym nie był samotny. Jak jakieś starej żonie czy kwoce domowej. – parsknął, zdając sobie sprawę, jak wypowiedziane przez niego słowa brzmią absurdalnie.
                                         
Shion
Ratler     Poziom E
Shion
Ratler     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Shion.


Powrót do góry Go down



Rumcajs jadł w spokoju, a spojrzenie brązowych oczu w żaden sposób mu nie przeszkadzało. W zasadzie lubił to, kiedy ten na niego się patrzył i choć mogło wydawać się to krępujące, Adam nie czuł się skrępowany czy zawstydzony. Po prostu chciał, aby był w centrum uwagi. I choć do tej pory do nic poważnego nie doszło, w żaden sposób mu to nie przeszkadzało. Pozwolił dać im czas, w żaden sposób się nie narzucał. Nie było to potrzebne, ponieważ było dobrze tak jak było. I nie tylko Rumcajs to odczuwał, bo chłopak także. Kochali się i tyle im wystarczyło.
Zmrużył swe ślepia, zmarszczył nos, by po chwili mlasnąć z pewnym niesmakiem. Nie, nie dlatego, że danie było źle zrobione, bo do tego zdążył się już przyzwyczaić. Raczej z samego faktu, że ten potrafił go tak łatwo przejrzeć, a nie było to proste. Dlaczego więc on potrafił z niego czytać jak z otwartej książki?
- Tak, to racja, ale nie znaczy, że mi nie smakuje - uśmiechnął się delikatnie, kiedy poczuł jego dotyk na swoich włosach, następnie pociągnięcie, jednak szybko zabrał dłoń, w której przelewały się pasma białych włosów słysząc kolejne słowa. Sam nie spodziewał się, że taki się stanie. Taki delikatny dla swojej połowki. Gdzie twoja bezczelność Adamie? Gdzie twój egoizm? Zastanawiające, że nie potrafisz taki być dla tej jednej szczególnej osoby.
- To nie tak, po prostu... - po prostu co? Boisz się, że coś mu się stanie? Dobre sobie - Dobrze, zabiorę Cię. Chociaż nie gwarantuje, że będzie spokojnie - siebie czy jego uprzedzasz? Westchnął cicho, słysząc o złotej klatce. Tak, bywał zaborczy aż nawet zbyt przesadnie. Nie chciał, by ucierpiał w mniej lub bardziej drastyczny sposób, jednak nie może go cały czas trzymać w norze czy gdziekolwiek indziej. Tym bardziej, że Adama ciągle nie ma. To trochę niesprawiedliwe względem Shiona. Powinien to zmienić, musiał to zmienić. Może rzeczywiście to nie takie głupie zabierać go na różnego rodzaju akcje? W końcu kiedyś musi się nauczyć pewnych rzeczy. Lepiej u boku kogoś, komu może zaufać niżeli u kogoś, kto będzie traktował go jak szmate.
Bliskość Shiona zawsze wywoływała u niego gamę różnych emocji. Byli ze sobą już jakiś czas, a nadal różnego rodzaju czułości na początku tworzyło fale niepewności. Nigdy nie był z mężczyzną, więc było to dla niego coś nowego. Ciągle miał momenty, gdzie nie wiedział jak się do końca zachować.
Zaśmiał się do siebie. Położył dłoń na głowie chłopaka i przeczesał leniwie jego włosy.
- Nie chciałbyś mieć pieska? Albo kotka? Szczeniaki są takie urocze i słodkie - pociągnął dalej żart Shiona, odchylając głowę do tyłu kiedy tylko skończył jeść. Uśmiechnął się szeroko - Będzie dobrze. W zasadzie potrzebny mi mały pomocnik.  Nie ma takiej opcji, abyś sobie nie poradził - mimo wszystko wierzył w niego. We wszystko co robił. Był młody, więc zrozumiałe, że musiał się jeszcze wielu rzeczy nauczyć. A Rumcajs czuł obowiązek, by go wszystkiego nauczyć, czego on zdarzył do tej pory się wyuczyć.
Musnął czubkiem nosa śniadą skórę na szyi chłopaka. Ciepły oddech odbijał się od jego skóry, ale nie na długo. Nim tylko zdążył spojrzeć w bok, znalazł się na kolanach Rumcajsa. Mógł czuć od niego woń alkoholu, ale niewielką. Nie drażniła aż tak bardzo nozdrza chłopaka. Adam skubną zębami dolną warge chłopaka, by zaraz namiętnie go pocałować. Szkoda, że tak mało czasu mieli na większe czułości.
- A Ty czemu nie jesz? - mruknął zaraz po pocałunku, zwiększając odległość między ich ciałami.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Błysk radości zawitał w brązowych tęczówkach na wiadomość, że zostanie zabrany. No wreszcie. Wreszcie będzie coś innego niż gnicie w tych czterech ścianach, od czego powoli dostawał do głowy. Jasne, był tchórzem, ale to nie oznaczało, że trzeba również przykleić mu łatkę leniwca. Musiał coś robić. Cokolwiek.
- Naprawdę jesteś uroczy. – mruknął trochę rozleniwionym tonem I uniósłszy obie ręce do góry, jedną złapał za łokieć a potem przeciągnął się, wydając przy tym ciche jęknięcie zadowolenia.
- Ale to… – tu wskazał palcem na żółtą chustę, którą miał uwiązaną przy jednej ze szlufek swoich spodni. - - Do czegoś zobowiązuje. Jestem jednym z DOGS. Nie traktuj mnie, jakbym był z porcelany. Poradzę sobie. Nawet jak dostanę prętem przez grzbiet. – dodał przyglądając się mu, mając ogromną nadzieję, że koniec końców jego słowa dotrą do niego.
- Już wcześniej wysyłano mnie na misję I wracałem z nich w jednym kawałku. Jestem mały, ale nie aż tak słaby. – dodał na jednym wydechu, zamykając się dopiero w chwili, kiedy ręka Adama spoczęła na jego głowie, a on sam nachylił się, niemo łaknąc więcej pieszczot. Ale nie spodziewał się wciągnięcia na jego kolana. Wciągnął powietrze, momentalnie spinając wszystkie swoje mięśnie i spojrzał w dół nieco zawstydzony, czując, ja gorąco rozlewa się na jego policzkach, kolorując jego twarz na bardziej brunaty kolor.
Instynktownie uchylił swoje wargi, kiedy poczuł na ustach pocałunek kochanka, który trwał zaledwie parę uderzeń serca. Nadal nie potrafił przywyknąć do takiej bliskości i wzajemnego przekraczania własnych granic.
- Mam ciebie. – wymamrotał pod nosem nawiązując do szczeniaczków I kotków, usilnie próbując wypełnić umysł czymś innym, niż ta nieznośna bliskość. W końcu zsunął się z jego kolan i odchrząknął, wsuwając dłoń na bok szyi, który potarł w zażenowaniu.
- Nie jestem głodny. – skłamał pospiesznie, tak bardzo już w tym wprawiony. - Nie przejmuj się mną. Jesteś pewnie bardzo zmęczony, a rano wstajemy na wspólną misję. Przygotuję Ci kąpiel. – odwrócił się na pięcie i wybiegł z jednego pomieszczenia do drugiego. Woda w średniej wielkości garnku już od jakiegoś czasu się gotowała. Chłopa wsunął na dłonie za duże rękawice kucharskie, które dawno temu znalazł w zgliszczach Desperacji i zdjął z ognia małego paleniska garnek, po czym dolał wrzątek do bali z zimną wodą napełnioną do połowy. Luksusy to nie było, ale letnia woda zawsze była o wiele lepsza niż kąpanie się w płynnym lodzie.
Shion podwinął rękawy i odczekał, aż wreszcie Adam zjawi się w drzwiach.
- Wskakuj. Umyję ci plecy. – wskazał brodą na balię, niemo sugerując mu, żeby wszedł do niej.
                                         
Shion
Ratler     Poziom E
Shion
Ratler     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Shion.


Powrót do góry Go down

- Uroczy, uroczy... Może wystarczy z tą uroczością, co? - tak, zirytowanie wyszło z Rumcajsa. Nie uważał to za uroczy gest, zachowanie, cokolwiek. Uznał, że to naturalna kolej rzeczy, że o kogoś się martwi, więc słowa Shiona w jakimś stopniu go irytowały. W minimalnym, ale jednak. Bardziej to chłopak zachowuje się uroczo, kiedy tak się rumieni i peszy przy bliższym kontakcie cielesnym.
Dalsze słowa zignorował. Wiedział kim był i jaką rolę pełni teraz. Doskonale wie, że jest jednym z nich. Ale co z tego, skoro ciągle podcinał mu skrzydła? Bo troskliwy Rumcajs jest troskliwy. Powinieneś być bardziej szorstki, bo niedługo zrobi się z ciebie ciepła klucha, Adamie.
Przewidywalny. Wiedział, że ten gest go trochę onieśmieli. Shion pozwolił na zmniejszenie odległości, jednak w równy szybki sposób uciekł mu z kolanach, pocierając dłoń o swój kark. Skromny, złośliwy uśmiech wkradł mu się na wargi, pozwalając mu zrobić tą całą kąpiel, która ma dobrą sprawę była niepotrzebna. W końcu dwa dni temu się mył - jak na takie warunki było to całkiem wcześnie. Ale nic nie mówił. W tym momencie to chłopak zachował się bardzo uroczo.
- Masz zjeść - rozkazujący ton głosu wydobył się z jego gardła, nie licząc się z tym, czy młodszy mężczyzna niedawno jadł czy też nie. Nie wierzył mu w tej kwestii. Może przez jego wygląd - był bardzo wychudzony i drobny. Mężczyzna tak normalnie nie wygląda. A może tylko przesadza?
Shion zniknął. Zajął się nastawieniem wody, gotowaniem, przygotowaniem. Tymczasem Rumcajsa opróżnił swoje kieszenie, wyjmując z nich paczkę papierosów, stary portfel, zapalniczkę, nową talię kart. Przy tym przedmiocie zatrzymał się na trochę dłużej - parę wspomnień wróciło, aż się uśmiechnął. Nowa talia kart... Rozpakował ją, przebierając w kartach. Uwielbiał ich zapach, dźwięk tasowanych kart. Zastanawiał się, czy ciągle potrafi te sztuczki, które potrafił w M6, kiedy był człowiekiem. Zapomnieć nie zapomniał, jednak nie wiedział, czy nadal miał wprawę. Nic dziwnego, że chciał spróbować swoich sił i łapiąc talię w odpowiedni sposób, wystrzelił karty z prawej ręki do lewej w odległości 25 centymetrów. Asystował im charakterystyczny dźwięk, przepiękny dźwięk. Żadna karta mu nie spadła, cała talia wylądowała w lewej dłoni. Pomimo trzy letniej przerwy, nadal miał to coś. Cieszyło go to, bardzo. Chętnie spróbowałby czegoś więcej, więc zaczął w efektowny sposób tasować karty, przebierać je zgrabnie w swoich palcach, do momentu aż nie usłyszał głosu Shiona. Niechętnie odłożył karty na bok, tak samo jak nóż, który znajdował się w pokrowcu. Zdjął ubrania, ukazując w ten sposób całą resztę tatuaży i zapewne jakiś blizn. Bielizny nie zdjął, bo nie wiedział, czy tym gestem speszy chłopaka, skoro chciał go myć. Udał się do pomieszczenia, w którym czekała go urocza kąpiel. Wszedł do baniaka z wodą, o ile się w nim mieścił, a jeśli nie, to ukucnął obok Shiona.
- Czyń honory - rzucił, odwracając się do niego plecami, aby miał łatwiejszy dostęp do nich.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Przewrócił oczami w geście rezygnacji. Oboje wiedzieli, że z pożywieniem ostatnio było krucho, a z ich dwójki to właśnie Adam miał większe zapotrzebowanie na kalorie, aniżeli Shion. Jednakże dla świętego spokoju rudowłosy skinął głową, chociaż i tak nie zamierzał dzisiaj już niczego zjeść. Może jutro, jak wspólnie udadzą się na misję, zdołają zdobyć coś dodatkowego do jedzenia i oboje napełnią swoje żołądki do syta.
Odczekał, aż Adam wejdzie do miski, po czym sam przysiadłszy za nim, sięgnął po szare mydło, które swoją drogą było na wyczerpaniu.
- Trzeba niebawem udać się do Boba po zapasy. – mruknął mydląc najpierw ręce, a dopiero potem plecy kochanka.
- Ewentualnie możemy spróbować dostać się do miasta. Nie wiem czy jest sens kontaktowania się z Łowcami. – przesunął drobnymi dłońmi na kark, ramiona, boki, przyglądając się z uwagą każdej bliźnie odznaczającej się na napiętej skórze mężczyzny.
- Kolejne, nowe. – wymruczał bardziej do samego siebie, aniżeli do Rumcajsa. Wsunął namydlone dłonie do wody, nabrał nieco, a potem polał plecy letnią wodą, zmywając bród ostatnich dni oraz zaschniętą krew.
- Właściwie nigdy cię o to nie pytałem. – zaczął, kiedy ponownie sięgnął po mydło I zaczął namydlać dłonie.
- Ale czemu nigdy nie byłeś dla mnie oschły? No wiesz, kiedy dołączyłem do DOGS. Byłeś praktycznie jedyną osobą, no, oprócz Matyldy, które okazywały nieco cieplejsze stosunki niż cała reszta. Nie nazywałeś mnie Kotem. Ani zdrajcą. Nie kpiłeś, nie żartowałeś. Dlaczego? – pytanie zawisło w powietrzu, do tej pory nigdy wcześniej nie poruszane. Shion uniósł się na kolanach i wsunął namydlone palce w jego włosy, po czym zaczął szorować i dokładnie drapać, chcąc pozbyć się wszystkie, co było niepożądane.
- Nie musisz odpowiadać, jak nie chcesz. Po prostu cała ta sytuacja była dość dziwna I zaskakująca, nie sądzisz? Chociaż był jeszcze Gavran, ale on… cóż. Nasza relacja była dość specyficzna. Szkoda, że już go nie ma. – zabrał dłonie i przez moment wpatrywał się w czystą pustkę, wspominając ciemnowłosego Kundla, którego już nie było pośród nich. Westchnął ciężko i złapał mały, zardzewiały garnek z czystą wodą, po czym wylał jego zawartość na głowę Adama.
- Gdzie jutro idziemy? Może odwiedzimy siedzibę I Matyldę? Dawno jej nie widziałem. – zgarnął ręcznik po czym zarzucił go na głowę Adama i zaczął wycierać pospiesznie. - Zimno ci już?
                                         
Shion
Ratler     Poziom E
Shion
Ratler     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Shion.


Powrót do góry Go down

Jeśli Adam czasem nie zje, świat się nie zwali. Jest dorosłym mężczyzną i potrafi sobie radzić w takich sytuacjach. Nawet jeśli Shion nie potrzebuje zbyt dużej ilości jedzenia, to nie znaczy, że całkowicie powinien się zagłodzić, ponieważ mają trochę ciężki miesiąc. Całe szczęście, że Rum nie słyszał jego myśli na głos, bo jeśli tylko by usłyszał, automatycznie rozpoczęłaby się mini sprzeczka między nimi. Takie typowe. Niemniej nie ciągnął dalej tego tematu. Skoro pokusił się na skinięcie głowy, to znaczy, że przyjął jego słowa. A co z nimi zrobi, to już zależy tylko od niego. Przecież nie będzie stał nad nim batem i kazał mu jeść, chociaż taka wizja wydawała się być bardzo kusząca.
O czym myślisz, Adam.
- Nom. Po żarcie, picie, fajki... - zaczął wymieniać na palcach jednej ręki, uważając to za priorytety - broń - dokończył myśl, zerknąwszy z ukosa na Shiona - Coś jeszcze? - uniósł brwi ku górze w pytającym geście. On nie miał głowy do czegoś takiego. Zwykle kupował to, co akurat na ten moment mu brakowało i uważał to za istotne. Przemyślał kolejną propozycję chłopaka, marszcząc przy tym brwi w widocznym niezadowoleniu.
- Niby można, ale jakoś... Mam ostatnio wrażenie, że trochę mają nas w dupie. W sensie, że za bardzo są wyniośli względem nas, bo mają łatwiejsze dostępy do niektórych miejsc - to go na swój sposób irytowało, przez co zmniejszyła się jego ufność do tej organizacji. Miał głupie wrażenie, że czuje się mocno wykorzystywany przez nich. On i jego organizacja, oczywiście. Nie widział sensu, by uderzać w tej kwestii do łowców, skoro sami mogą sobie poradzić. Tym bardziej, że miał jednego zaufanego człowieka w mieście, który zrobi wszystko, jeśli Rumcajs go oto poprosi. Będzie mu trudno się z nim skontaktować, ale nie będzie to a wykonalne. W końcu brat bratu zawsze pomoże, niezależnie po jakiej stronie muru są - Ale to może tylko takie moje głupie wrażenie. Jednak nie chcę ich prosić o pomoc, nie taką osobistą - stwierdził, mając nadzieję, że Shion zrozumie jego chore wyobrażenia i nie będzie miał nic do tego.
- Hmm? - rzucił, kiedy nagle chłopak chciał zacząć jakiś temat, oczekując jego rozwinięcia. Nie musiał długo czekać, ponieważ szybko uzyskał to, co chciał, a raczej nie chciał usłyszeć. Przyszłość... Powinien takie rzeczy wiedzieć, skoro już jakiś czas ze sobą są. Obawy są paskudne, bo nigdy nie wiedział jak zareaguje młody. Chociaż on powinien akurat zrozumieć go najlepiej, ponieważ sam niegdyś był zdrajcą. Należał do złowrogiej organizacji, tak samo jak Rumcajs. No, może prawie, ale historie były prawie że podobne.
Westchnął.
- Wiele razy starałem się Ci o tym powiedzieć, jednak zawsze rezygnowałem ze względu na bezpieczeństwo nie moje, a mojego... brata - tak, brata - Można powiedzieć, że byłem taki sam jak Ty, tyle że różniły nas tylko grupy. Rozumiałem Cię, Twoją inność i byłbym hipokrytą, gdybym nazwał Cię zdrajcą czy Kotem - zaczął powoli, chcąc mu powiedzieć trochę więcej niż chciał usłyszeć chłopak. A może właśnie tego oczekiwał? Prawdy ze strony Adama. Odrobinę mydła dostało mu się do jamy ustnej, którego szybko wypluł - Byłem człowiekiem, mieszkający w M5. Tam byłem wojskowym, snajperem. Mój ociec był wysoko postawionym generałem, który później spadł ze stanowiska z jakiś tam problemów. Miałem jeszcze młodszego brata o trzy lata, który również stał się snajperem tak samo jak ja. Na większość misji chodziliśmy razem, mieliśmy... mamy dosyć silną więź między nami. Jednak pewnego razu dostaliśmy zlecenie przy terenach M6. Oczywiście poszyliśmy na nie - zrobił chwilową pauzę, upewniając się, czy Shiona nie zdążyła znudzić ta cała historyjka. Nie wiedział jak na nią zareaguje, ale chciał być z nim szczery. To raczej podstawa w związku, czyż nie? - Mój brat był zagrożony. Ktoś do niego strzelał, on tego nie zauważył. Umysł i serce wręcz krzyczało, że muszę coś z tym zrobić. Zasłoniłem go. Na moje nieszczęście nie miałem kamizelki kuloodpornej jako jedyny z grupy, jednak nikt o tym nie wiedział oprócz mnie. Zginąłem na miejscu. Dalej nie mam pojęcia co się działo, ale kiedy odrodziłem się, leżałem w środku pustyni. Po czasie dotarło do mnie, że zostałem zabity, a wirus sprawił, że zamieniłem się w wymordowanego. Po latach spotkałem swojego brata. Uratował mnie, pomimo tego, że jestem kim jestem. Wiem, że nawet teraz mogę na nim polegać - tutaj urwał. Czy właśnie to chciał usłyszeć chłopak? Zrozumie go? Wyda, powie o tym przywódcy? Tego nie wiedział, ale mu ufał, że tak właśnie nie zrobi. Dłuższa cisza nastała między nimi, aby przetrawić to, co powiedział Rumcajs. Nie było to nic miłego, ani lekkiego, niemniej Shion mógł poczuć pewną ulgę. Nie był sam i to go mogło cieszyć.
Wziął ręcznik w dłonie i wstał z wanienki, uważając, że już jest czysty. Inne partie ciała się nie liczyły, w końcu mył je dwa dni temu. Na pewno poczujął na desperacji, że całkiem niedawno brał przyjemny prysznic. Uśmiechnął się do Shiona, bo uprzednio odwrócił się w jego stornę. Czekał aż woda trochę z niego spłynie. Pomimo widniejącej gęsi skórki na jego skórze, nie było mu zimno.
- Można pójść na chwilę. Potem zobaczę, gdzie nogi nas poniosą. I nie, nie jest mi zimno. Przecież wiesz, że wolę chłód od gorąca, a teraz... - wyszedł z wanienki, wycierając dokładniej swoje włosy - Ja Cię umyję - przecież to było oczywiste, że chciał się odwdzięczyć. On mógł go myć, a Ruma już nie? To nie trzymało się kupy.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Oczywiście, że nie wiedział. Prawda była taka, że praktycznie nic nie wiedział o Adamie. Jasne, nieoficjalnie byli parą, choć jakiś czas temu uznali, że nie będą się z tym tak obnosić, zwłaszcza w towarzystwie innych, to jednak wciąż wiedzieli o sobie tyle, co nic. Shion jednak nie obwiniał swojego partnera o to. Wszakże sam niewiele mu powiedziało samym sobie. O tym, jak umarł, co się z nim potem stało, jak bardzo został zdradzony przez swojego rodzonego ojca oraz o tym, jak trafił do CATS. I o najważniejszym. O Ethanie. Właściwie o Ethanie wiedział tylko i wyłącznie Wilczur i pomimo swojego przywiązania do Adama, Shion wciąż borykał się wewnętrznymi obawami, które targały nim na boki, ja jego ukochany zareaguje. Wiedział, że prędzej czy później będzie musiał mu to wyznać, w końcu w związku szczerość to podstawa, ale wciąż nie potrafił znaleźć odpowiedniego momentu. Tylko…. kiedy będzie ten odpowiedni moment?
No więc właśnie.
Mimo wszystko przełknął cisnące się na jego usta słowa i wsłuchał w historię mężczyzny, chłonąc każde wypowiedziane przez niego słowo, jakby był gąbką wrzuconą do wiaderka z wodą. Chciał wiedzieć o nim jak najwięcej. Wszystko. Chciał móc go lepiej poznać, zrozumieć, przeniknąć pod jego skórę i brnąć dalej, głębiej, aż dotarłby do samego środka, skąd wyrwałby jego duszę i zatrzymał tylko i wyłącznie dla siebie.
Ale pozostawało mu milczenie. I słuchanie.
Aż w końcu zapanowała nieznośna cisza. Przez piegowatą twarz przemknął dziwny grymas niezadowolenia i speszenia, kiedy mężczyzna zaproponował, że teraz to on go umyje. To nie tak, że się go brzydził czy coś. Nic z tych rzeczy. Po prostu dotyk cudzych dłoni na jego ciele, zwłaszcza nagim, wywoływało w nim dziwne uczucie… nie, nie odrazy. To nie to. Sam nie potrafił tego skonkretyzować. Po prostu. Nawet, jeżeli dłonie należały do Adama. Nie chciało jednak w żaden sposób urazić, dlatego też skinąwszy niepewnie głową, powoli się podniósł i zaczął pozbywać kolejnych warstw ubrań z wyraźnym ociąganiem. Najpierw stara, znoszona bluza powędrowała na ziemie, potem podkoszulek z paroma już dziurami i przetarte na kolanach spodnie o dwa rozmiary za duże. Przy bieliźnie zatrzymał się na drobne sekundy, do ostatniej chwili rozważając możliwość… ucieczki. Ostatecznie wskoczyło bali z cichym pluśnięcie totalnie obnażony, od razu podciągając kolana pod samą brodę, czując jak zimna woda otula jego kościste ciało.
Zawiesił spojrzenie przed siebie, na jakimś zupełnie przypadkowym, martwym punkcie i trwał tak w bezruchu. Mijała pierwsza, druga, piąta, dziesiąta sekunda, a on dalej uparcie milczał.
No i? Nic nie powiesz? Zupełnie nic?
Wypadałoby, prawda? Aż wreszcie otworzył słowa, ważąc każde wypowiedziane przez siebie słowo, jakby do samego końca smakował je koniuszkiem języka, nim te opuściło jego usta.
- Wilczur wie? – zapytał cicho, marszcząc przy tym nieznacznie brwi. - Dowie się. On wszystko wie. Prędzej czy później, ale wszystkiego się dowiaduje. I wydaje mi się, że lepiej będzie, jak dowie się tego od ciebie niż przypadkiem. – przechylił nieznacznie głowę w bok, próbując przywołać w głowie jego obraz i hipotetyczną reakcję. I tak się wścieknie. Jak prawie zawsze. - Ode mnie się tego nie dowie. Masz moje słowo. Ale moje zdanie też znasz. Porozmawiaj z nim. Zrozumie. Skoro ci ufał do tej pory, lanego po tym nie miałby dalej ufać? Ty mu ufasz, prawda? – odwrócił się lekko, żeby spojrzeć na twarz Adama, próbując dostrzec w ciemności jego wyraz.
- Chciałbym kiedyś poznać twojego brata. – woda ponownie poruszyła się niepewnie, kiedy Shion znów się przekręcił wprawiając ją w ruch. Coś za coś, Shion. Tak, znał tę zasadę. Nic nie ma za darmo, co nie?
- Jestem wymordowanym od dwóch lat. Niebawem stuknie mi trzeci rok. – wymruczał cicho, krzywiąc się na same wspomnienie. - I pewnie dlatego pamiętam wszystko, jak umierałem, co czułem tamtego dnia. Było gorąco. To było lato. Tak, na pewno. A na zewnątrz grały cykady. Nienawidzę cykad. – zacisnął mocniej usta w wąską linię, a słowa, które rwały się na zewnątrz, orały jego klatkę piersiową.
- Lipiec. Ojciec zaciągnął mnie do szopy I udusił. Bo byłem chory. I tak o to jestem.
A Ethan? A CATS? A arena?
Nie dziś. Nie teraz. Jeszcze nie.
                                         
Shion
Ratler     Poziom E
Shion
Ratler     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Shion.


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum

Strona 1 z 2 1, 2  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach