Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 9 z 23 Previous  1 ... 6 ... 8, 9, 10 ... 16 ... 23  Next

Go down

Pisanie 07.06.15 23:57  •  Obrzeża Desperacji - Page 9 Empty Re: Obrzeża Desperacji
Baby zawsze były problemem, lecz co do pytania Spada, za bardzo nie skupiał się na płci, czasem i baby miały bardziej łebskie, łby na karku niż nie jeden facet, co to by tylko tym wysuszonym kikutem by myślał. Darował sobie jednak moralizowanie, gdyż nadal był nieco podirytowany po całym nieudanym biznesie z... no właśnie, nawet się nie przedstawiła. Sama myśl o tym podnosiła ciśnienie facetowi.
- Dzięki. - Podał krótko, przyjmując butelkę od samca. Odgryzając kurek, pociągnął trzy łyki i od razu ciepło na twarzy, ciele i w sumie wszędzie się zrobiło. Wzdychając pełnymi płucami, musiał wziąć od razu głęboki oddech, gdyż paliło go niczym po za dobrze przyprawionym chili con carne.
- Przynajmniej szczochami nie częstujesz i w sumie szkoda że nie możemy ubić targu. - Tak, po tak miłym zapoznaniu, równie miły byłby kontrakt, zlecenie lub długo terminowe zobowiązanie, lecz Bemo wie że nie należy nadużywać gościnności i zamknął się, w sensie dalej nie ciągnął tematu.
- Płeć nie ma znaczenia. Ważna jest pierwsze wrażenie, plotki, fakty i ogólny stosunek do kogoś kto zajmuje się tym czym się zajmuję. - Tak, to ostatnie zwłaszcza, niektórzy chociaż na pierwszy rzut oka wyglądają niczym ofiary zamrożonej moralności, kończą jako najgorsze wtyki. Tak, teraz Bemo czuł jak alkohol miło mu buzował w uszach i jego reakcja oko-ręka, uległa pogorszeniu.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 10.06.15 16:51  •  Obrzeża Desperacji - Page 9 Empty Re: Obrzeża Desperacji
Hayato żartował sobie z kobiet, z ich przywar, stereotypów przypisanych im przez świat w sposób lekki i beztroski, pozwalając sobie jednocześnie przetoczyć pewną historię. Prywatnie raczej nie chciał zagłębiać się w ten wątek, czy też próbować dać Bemowi jakąś poważną odpowiedź, która jego samego  zmusiłaby do przemyśleń. Miał bowiem pewne rany na sercu, które jeszcze się nie pozabliźniały, więc świadomie postanowił zmienić temat w sposób płynny zagadując o pracę przemytnika, a następnie przechodząc na temat alkoholi.
- Właściwie nie miałem pojęcia czym cie uraczę więc nie chwal. - Wyszczerzył się, pokazując swe wilcze uzębienie zamknięte w ludzkiej szczęce. - Jakiś czas temu znalazłem w gruzach jakiegoś budynku kilka sztuk tego...czegoś i od tamtej pory leżało to u mnie, czekając na zainteresowanie. Bo wiesz, właściwie to będzie moja pierwsza popijawa od momentu w którym dałem nogę z M3. Aż trudno mi w to uwierzyć. Huh. Kiedyś piłem niemal codziennie, przez wzgląd na pracę, która chcąc nie chcąc narzucała mi taki styl życia, a potem - Bam! I zmieniasz się w żywego trupa abstynenta z kilkuletnim stażem. - Wzruszył ramionami, po czym z zadowoleniem wyciągnął swoja butelkę w kierunku Bema oczekując toastowego stuknięcia. - Proszę, bądź więc delikatny, to tak jakby mój drugi pierwszy raz. - Zażartował ze swej ponownej, alkoholowej inicjacji. Upił następnie łyka, sięgając zaraz wolną ręką po psią karmę.
- Podpytam znajomych, bo choć trzymam się raczej na uboczu to znam kilka zaufanych jednostek. Trudno zresztą w Desperacji nie mieć kontaktów i żyć. - Trafnie spostrzegł. - Więc ten, wykonujesz również zlecenia dla organizacji? Przykładowo nie boisz się handlować z łowcami bądź smokami? Czy wolisz się nie mieszać w te sprawy i działasz tylko dla niezrzeszonych? - Zapytał dość rzeczowo. Bo skoro miał go komuś polecieć to wolał znać preferencje Bema co do ewentualnego kontrahenta coby potem nie było niespodzianek.
- Hmm...Pewnie też nie raz otarłeś się o śmierć, co? Nie zastanawiałeś się nad jakimś, no nie wiem, bezpieczniejszym zajęciem? - W Desperacji pojęcie bezpieczeństwa brzmiało niczym wycinek z groteskowej komedii, no ale pomijając ten fakt, Spad był ciekawy co też Bemem kierowało. Do tego zawartość magicznej butelki sprawiała, że jakoś swobodniej mu się mówiło, a po ciele rozchodziło  się przyjemne ciepło.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 12.06.15 11:11  •  Obrzeża Desperacji - Page 9 Empty Re: Obrzeża Desperacji
Bemo wpierw milczał i wsłuchiwał się w wywody Spada. W jego nieco nahahanym stanie, niektóre czynności zaczęły zabierać trochę więcej czasu niż normalnie. Tak też próba rozpalenia ogniska, a raczej uzbieranie czegoś co dałoby się spalić, ułożenie tego na kupkę i podpalenie zapalniczką. W międzyczasie odbił od butelki Spada swoją i nie czekając na puste życzenia, upił kolejnego łyka. Gdy Spad zadał mu ostatnie pytanie, ten już mógł się poszczycić małym płomieniem. Wyciągając powoli nóż, żeby nikogo nie przestraszyć, gdyż miał już do czynienia z ludźmi/nieludźmi co potrafili zareagować dość agresywnie na tego typu nagłe ruchy. Dziobiąc puchę wołowiny, otworzył wieko i czekając aż płomień się rozpali na dobre, postanowił odpowiedzieć dla psiaka.
- Nie obawiać się? W tym zawodzie nikomu się nie ufa, niezależnie czy to wcielenie demona czy kobieta. Wszyscy są wspólnikami aż do czasu gdy kasa przestanie się lać. Hmmm, co do niebezpieczeństw, wszystko co jest związane z militarnym ścierwem. Czy to stare technologie, niewypały, wypały, chemiczna broń, sam transport tego gówna sprawia że nie śpię po nocach, a następnie czy przypadkiem klient nie przetestuje nowego produktu na mnie samym. Po za tym, zawsze staram się zachować neutralność i nie mieszam polityki do biznesu, nie wypada. - Tak może i przemyt nie jest najbardziej miłym zawodem, lecz przez naturę tej działalności można pozwiedzać wiele miejsc i w wielu przypadkach wejść do miejsc do których normalnie wstępu by się nie miało.
- Coś mniej bezpiecznego? Aktualnie gdzie bym się nie osiadł pewnie by ktoś mnie znalazł i albo chciał ukręcić biznes albo mnie wydać władzom, czy też zabić. Więc pozostaje mi nic innego jak trzymać głowę ponad całe to bagno tak długo jak mi starczy sił. - Niestety, czasem dla Bemo wydaje się że całe jego zaangażowanie w przemyt, można porównać do bycia członkiem mafii, raz się wchodzi i wychodzi tylko w worku.

                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.06.15 12:11  •  Obrzeża Desperacji - Page 9 Empty Re: Obrzeża Desperacji
Wymordowany zaczął się w pewnym momencie srogo zastanawiać czy nie folgują sobie za bardzo ciągnąc z butelek ten "dopalacz" tak, jakby był zwykłym piwem, lecz jakoś tak...moment w którym to Bemo zabrał się za rozpalanie ogniska był ciekawszy i skutecznie rozproszył rudego. Zwłaszcza te nieporadnie śmieszne ruchy wielkoluda, gdy schylał się po drobne gałązki. A przynajmniej według Hayato wydawały się na tyle zabawne by wyszczerzyć zęby.
- Piroman pierwsza klasa. - Pochwalił wyciągając nieporadnie dłoń ku płomykowi, tak by poczuć ciepło na skórze. Sam nie umiał rozpalać ognia, jak i nie miał ku temu narzędzi więc z leniwym uśmieszkiem spoglądał w tańczące na patykach języki ognia. Przeniósł te swoje lekko oszklone patrzałki na przemytnika, gdy ten skończył mówić.
- Wiesz...Zadajesz dużo pytań przy odpowiedziach. Nadawałbyś się na reportera. To jest...na polityka. Raper to tylko pytań jeszcze więcej zadaje. - Podzielił się swym spostrzeżeniem, dając też do zrozumienia, że zaczynają się z nim dziać rzeczy. Mimo wszystko siedzieli sobie tak i gadali, a butelki były już co najmniej do połowy puste. Oj, to jest - do połowy pełne. Chyba. W każdym razie Hayato nie należał do tych postawnych mężczyzn. Desperacja go wprawnie pozbawiła wagi, a jego żołądek mógł w porywach szczęścia na jeden posiłek dziennie, toteż, jak łatwo się domyślić niewiele mu trzeba było promili do szczęścia.
A było ich więcej.
Ognisko bowiem się rozbujało w najlepsze, słowa płynęły, podobnie zresztą jak zawartość butelek, dzień zaś już dawno minął ustępując miejsca wieczorowi. Spad gdzieś w międzyczasie, odesłał swe pociechy do domu, coby ich niedemoralizowań. Ostał się tylko Mitten, który leżał sobie przewieszony na spadowym ramieniu.
- Ja teraz pójdę po drewno...Oj. - Postanowił, lecz wstać mu się udało dopiero za drugim razem. By po chwili jednak znowu usiąść. - A właściwie...może zaciągnę cię do swojej jaskini? Mam ją wykładaną borsuczym futerkiem, klasyka. Potworów tam nie spraszam, lecz dla ciebie zrobię wyjątek, bo wiadomo, nocami to niebezpiecznie w sumie tak tu biesiadować. Desperacja. Wiesz. - Zaproponował całkiem składnie, będąc z siebie dumnym, że właściwie jeszcze miewał jakieś przebłyski rozsądku.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 15.06.15 23:48  •  Obrzeża Desperacji - Page 9 Empty Re: Obrzeża Desperacji
Przytakując tylko Spadowi głową, facet wpieprzał psią karmę jak gdyby od tego miała zależeć ludzka przyszłość, dopił ze swej menzurki resztki swego alkoholu, zapił butelkę od swego nowego przyjaciela i uznając słowa za zaproszenie do siebie, Bemo doszedł do wniosku że jest dość śpiący i przekimanie się u niepopoznawanego, wymordowanego wydaje się doskonałym pomysłem.
- Prowadź, ale wpierw zjedzmy. - Czując że mięcho już kipi, wyciągając ze spodni powyginany widelec, dmuchnął w niego i zaczął pochłaniać wołowinę, oczywiście pamiętając by coś zostawić dla wilczka.
- Nie bierz za dużo drewna, po biesiadowaniu trzeba będzie posprzątać, toć nie chcesz niczego sprowadzić do siebie ne? - Jego słowa były wybełkotane bardziej niż wypowiedziane i logika zaczęła mieszać się z pijackim bełkotem i lekcjami surwiwalu. Bemo coraz bardziej ciał iść w kimę, czuł już te futro bobra czy czego tam na mordzie i albo to ten alkohol, albo zaczynał tracić powoli czucie w palcach u stóp.
- Prowadź zara do tej nory, bizona futra nie widział dawno. - Tak, to będzie początek dobrej przyjaźni, toż to jak na pierwszym kacu się nie pozabijacie, to znaczy że można razem przeżyć wszystko.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 30.06.15 17:04  •  Obrzeża Desperacji - Page 9 Empty Re: Obrzeża Desperacji
- Wybornie, tędy będzie...- Wstał dość nie zgrabnie, wcześniej dopomagając przemytnikowi jeszcze mniej spektakularnym stylu dogasić ognisko.
- Tylko nie spodziewaj się czegoś nadzwyczajnego, wiesz, mimo wszystko to dość mało przestronne miejsce, a dokładniej nie za wysokie, lecz całkiem przytulne. Znalazłem je...- Zaczął towarzysko bełkotać sobie pod nosem robiąc za soundtrack dla tej ich wędrówki. Nie było ważne dla Rudego, czy przemytnik go w tym momencie słuchał, nie słuchał, bądź co ważniejsze - czy potrafił zrozumieć te radosne seplenienie. Ot, korzystał z faktu, że mógł mówić do kogoś, a nie bawić się w monologi, jak jakiś schizofrenik.
- Ore ore...- Zmrużył oczy i uważnie zlustrował fikuśnego kształtu korzeń drzewa. Słabo kojarzył fakty, lecz jego noga w tym momencie doskonale pamiętała, że to ten sam o który potknął się już tej nocy dwukrotnie. A właściwie w tym momencie już trzykrotnie. Gdy towarzyszące mu znieczulenie minie, zapewne przez co najmniej dwa dni będzie bawił się w jednonogiego pirata.
- Ej, słuchaj...- Podniósł się chwiejnie z ziemi, a gdy znalazł oparcie w pniu drzewa kontynuował. - Co byś zrobił, tak hipotetycznie, gdybym ci powiedział, że chyba mi się nas zgubiło? Tak co najmniej jakieś moje dwie gleby temu? Hm?- Zwieńczył swą wypowiedź leniwym uśmiechem satysfakcji z siebie, jakby dokonał czegoś wiekopomnego.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.07.15 9:12  •  Obrzeża Desperacji - Page 9 Empty Re: Obrzeża Desperacji
Przemytnik przemilczał popisy kaskaderskie spada i używając dwa razy więcej przestrzeni niż powinien sunął naprzód za nim. W jego głowie dość już dobrze znany szum i zapowiedź jutrzejszego kaca ewidentna jak dzień. Na hipopotamowanie Spada mężczyzna uśmiechnął się odrobinę złowieszczo.
- Prawdziwy przemytnik nigdy się nie gubi, on jedynie odnajduje nowe trasy. - Bemo przestał liczyć ile to już razy się zgubił po setnym razie. Jak by na to nie patrzeć, stare mapy, dodatki virusowe i zmiany terraformy, sprawiły że podróżowanie po powierzchni stało się nie lada wyczynem.
- To się odnajdź i daj mi znać jak daleko do twej pieczary, chyba że to kolejna próba zwodzenia mnie bym dla kogoś pracował za darmo eh? - To jest jedna z rzeczy jakiej mężczyzna nienawidził ponad wszystko, pracować za darmo, a raczej wrobić się w pracę za darmo. Ugh na samą myśl jego wewnętrzny żyd dostawał skrętu kiszek.
- Po za tym. Co z tego że się zgubiliśmy, przecież nic nam nie grozi nie? - Tutaj było o wiele więcej pewności siebie i w swe bezpieczeństwo niżeli normalnie powinno być. Bemo zwala winę na alkohol.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 12.07.15 4:46  •  Obrzeża Desperacji - Page 9 Empty Re: Obrzeża Desperacji
Spad nie był typem istoty, która gubiła się i nie potrafiła znaleźć drogi wyjścia. Mimo wszystko będąc wyposażonym w zwierzęce zmysły ciężko było nie znaleźć, żadnego tropu, który w większym lub mniejszym stopniu naprowadziłby do wyjścia, a jednak w obecnym momencie wyostrzone zmysły  stanowiły jedynie przeszkodę. Upojony wilczur nie potrafił zrobić z nich konkretniejszego użytku.
- Ha! Brzmi, jak przygoda. - Rzucił i tryumfalnie pstryknął palcami by zaraz metodycznie pokiwać głową przytakująco. W końcu nie było o co się martwić skoro był z nim przemytnik, bo ci przecież się nie gubią.
- Ni no co ty, ja? Może i jestem rudy ale do lisa mi daleko. - Wzruszył ramionami, rozkładając ręce coby nadać tej wypowiedzi więcej wiarygodności. - I naturalnie, że nic. Z takim przemytnikiem, jak TY. - podkreślił, po czym strzepując z siebie resztki jakiegoś syfu ponownie ruszył do przodu chwiejnym krokiem, coby po chwili zatrzymać się ponownie niemal zamierając. Jego uszy zaczęły poruszać się nerwowo, a sam Spad nagle zaczął biec w podskokach przed siebie by zaraz ponownie się zatrzymać przy jakichś krzaczorach zza których ostrożnie wyglądnął. Bemo zbliżając się do wilczura z każdym krokiem mógł pojmować co takiego przykuło jego uwagę. Początkowo były to dźwięki. I to nie był jakie bo charakterystyczne dla pijackich uciech - śmiech, toasty, opowiastki i wyjcowe ballady. Oddawała się im grupa ludzi przy sporym ognisku, które rzucało światło na kontur stojącego nieopodal zdezelowanego żuka.
- śmieszny samochód...Nigdy takiego wcześniej nie widziałem. - Wyszeptał. Mimo wszystko jako mieszkaniec M3, a od niedawna Desperat nie miał okazji widzieć wielu rzeczy, a kanciasty samochód przypominający prostokąt na kołach zdecydowanie był jedną z nich. - Czuć od niego psią karmą...- Rudzielec zaciągnął się z lubością powietrzem, a gdy wyczuł znajomy aromat dania z którym to Bemo się tj nocy z nim dzielił aż wprawił w ruch rudą kitę. - I czymś jeszcze...Raczej nie jadalnym. Ciekawe czym? - Dumał na głos, a jakaś nie zrozumiała pijacka ciekawość aż w nim krzyczała, że musi odkryć tą zagadkę.

//Ciężkie czasy mam już za sobą. Będę postować już regularnie. Jak bym się spóźniała to mnie szturchaj ;-;
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 15.07.15 10:13  •  Obrzeża Desperacji - Page 9 Empty Re: Obrzeża Desperacji
Powoli pewność siebie Bemo malała i zaczęła zastępować ją czysta neutralność pijaka, dla którego każdy pomysł był dobry, zwłaszcza te bardziej niebezpieczne. Tak nie dość że zaczął go świerzbić palec od spustu, to też jego kompan zauważył nowy środek transportu i tylko strzeżony jakimiś wyrzutkami.
- Ty mów. Ja strzelam. - Z grobową powagą rzekł do Spada, po czym spokojnym krokiem ruszył by okrążyć biwakowiczów. Tak to był dobry plan, odbić pojazd z możliwym nie zmarnowaniem żadnej sztuki amunicji. Niczym predator, chwiejnym krokiem Bemo zataczał się coraz to szerszym łukiem dookoła obozowiska, wierząc iż Spad swymi lisimi mocami ogarnie pojazd albo też zaczaruje swą osobowością niedoszłych właścicieli pojazdu. Tak, otóż ten cały plan który miał w głowie Bemo, został przekazany dla spada tymi czterema słowami. Elokwencja nie jest jego najmocniejszą stroną gdy sobie za dużo golnie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 16.07.15 21:54  •  Obrzeża Desperacji - Page 9 Empty Re: Obrzeża Desperacji
- Strzelać? - Spiął się na chwil i już coś miał dodać ale Bemo znikł mu z oczu, a on czknął pijacko przepraszając zaraz przestrzeń za swój nietakt. - To ja mówić, tak...? - Mamrotał sobie pod nosem, jakby upewniając się w powierzonym mu zadaniu. Odniósł przez chwilę bowiem wrażenie, że stracił wątek, lecz typowo japońska odpowiedzialność tląca się w jego ciele nakierowała jego wzrok na coś do czego mógł mówić. Drzewo? Nie. Żuk? Choć bardzo czuł potrzebę to jednak nie. Ludzie przy ognisku? Cóż..brzmieli i wyglądali sensownie.
Spad przeszedł więc nieporadnie przez krzaki i obrał kurs. Na jego twarzy wciąż bytował nonszalancki uśmiech, a upojone ślepia połyskiwały w ciemności.
- Panowie, mili panowie...- Zaczął i nim się rozwiną ze są myślą to się spektakularnie wyjebał. No ale to nic, to nic...wciąż był cały i żywy. - Ouch, Hehe he...Panowie wybaczą mój brak gracji, lecz grunt dziwnie grząski, a i ten, tak i w ogóle. - Podniósł się, jednocześnie unosząc ręce w poddańczym geście na wysokość głowy posyłając ciągle wszem obecnym swój firmowy uśmiech number one. W jego głosie i ruchach wyraźnie dało się wyczaić pijacką nutę z czym si właściwie nie krył bo trudno byłoby mu to właściwe jakkolwiek ukryć. - Panowie niech się nie stresują, bo ja z tego lasu tu ten i ja słyszał wasze pieśni z mej nory i wiecie co? Musiałem wstać i przyjść bo bardzo chciałem wam powiedzieć, że pięknie śpiewacie...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 17.07.15 16:55  •  Obrzeża Desperacji - Page 9 Empty Re: Obrzeża Desperacji
Gorzałka lała się ostro już od ponad godziny. Pijackie zaśpiewy, piosenki prowansalskie oraz konkursy bekania niosły się w okolicy głośniej niż powinny. Pewnie dlatego zareagowali na gościa dopiero jak ten się wyglebił.
- A płeć miała jak śnieg białą, drżała, gdy ją częstowali pałą! - dokończył jeden z nich, w momencie gdy drugi wyciągnął rękę żeby go uciszyć. Na darmo. - Witaj, witaj! Może napijesz się z nami i pośpiewamy? Jimmy dziś wyruchał jakąś laseczkę co miała dwie szparki, he he... Weź się odwal, no!
Odwrócił się gwałtownie, bo drugi znowu zareagował, tym razem tłukąc kolegę po głowie. Tan się nakrył i zamilkł, wyjątkowo niepocieszony karą jaka go spotkała.
- No czego tu, no? Problemu szukacie?
Agresywny przeciw przyjaznemu pijaczkowi. A pozostała dwójka milczała. Tylko raz po raz sięgali po gorzałkę i pociągali tęgie łyki.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 9 z 23 Previous  1 ... 6 ... 8, 9, 10 ... 16 ... 23  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach