Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Off :: Archiwum misji


Strona 2 z 7 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Next

Go down

.........Nikt nie powiedział, że tropiciel zawsze podejmował same słuszne decyzje. Przywiązanie emocjonalne sprawiło, że postanowił nie zostawić kundla samego na górze, mając dziwne wrażenie, że coś mogłoby wtedy na jego bestię zapolować. Poza tym w tych cholernych ciemnościach ciężko byłoby mu poruszać się bez źródła światła, które mógłby dać mu jego zniecierpliwiony podopieczny.
Nicca odetchnął głośniej, schodząc powoli i ostrożnie w dół. Jego ciało bujało się razem z drabiną, jedno ramię zaczęło nieznośnie palić z powodu ciężaru, jakie musiało przyjąć. To wszystko sprawiało, że było mu cholernie niewygodnie i cieszył się z faktu, że jako wymordowany ma nieco więcej siły i wytrzymałości niż przeciętny człowiek. Niebieskie ślepia spokojnie wpatrywały się w ciemność, a sam tropiciel non stop nasłuchiwał. Jednak mimo wszystko niestabilność drabiny sprawiała, że musiał dwa razy bardziej uważać, by nie zaliczyć przypadkiem gleby, a nie miał pojęcia, jak daleka była droga w dół. Zaczynały go nieco boleć palce, ale akurat w ignorowaniu dyskomfortu był dość dobry.
- Cicho, Pożogar – rzucił, gdy zniecierpliwiony podopieczny zaczął jawnie okazywać swoje niezadowolenie. – Nie utrudniaj mi tego wszystkiego jeszcze bardziej, paskudo.
Kundel warknął, zupełnie jakby doskonale rozumiał, że jego właściciel właśnie go obraził, a sam mężczyzna prychnął cicho z rozbawieniem. Byli siebie warci, niewątpliwie.
W końcu stopy łowcy dotknęły ziemi i Chyży z ulgą puścił się drabiny, a następnie zsunął ostrożnie swoją bestię na stały grunt, chociaż oczywiście Pożogar musiał zacząć się wyrywać, gdy tylko wyczuł, że pozycja została zmieniona. Nicca wytężył wzrok, próbując coś wychwycić, ale w końcu zrezygnowany pstryknął palcami i cicho wypowiedział doskonale znaną swojego psu komendę. W powietrzu rozszedł się zapach dymu i spalenizny, sierść kundla zajęła się ogniem. Łagodnie, bez gwałtownego wybuchu, jak to się zdarzało podczas walki.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down


  Ulga. Emocja, na którą nie mogli sobie pozwolić, nawet po tym jak ich stopy koniec końców skonfrontowały się ze stałym gruntem. Fetor rozkładających zwłok jeszcze bardziej się nasilił, podrażniał zatoki, sprawiał, że ostatni posiłek podchodził do gardła, napawał złym przeczuciem. Był nie do zniesienia, jak wcześniejszy zapach lawendy. Dochodził, jakby zewsząd, ale obaj mogli się przekonać, że licho nie śpij i to tylko jedna z wielu atrakcji, którą zgotował im los.
  Otóż, drabina, która posłużyła im za środek transportu, po chwili upadła do ich stóp, jak nikomu niepotrzebny śmieć. Ktoś najwyraźniej ją zrzucił, uniemożliwiając im powrót na górę. I być może zrobiła to ta sama osoba, która przekręciła kluczyk w drzwiach. Być może. Po chwili rozległ się huk, zwykle towarzyszący podczas zamykania czegoś z impetem. Czyżby klapa w podłodze została zatrzaśnięta?
  Ponadto wysiłek Pożogara był nieco daremny, przynajmniej w tej chwili. Na ścianie pojawiły się ukształtowane z ognia litery, które po chwili ułożyły się w napis: Zły wybór; natomiast w oczy rzucały się krwawe ślady stóp odciśnięte  na wykutym z kamienia podłożu. Najwidoczniej jeden trop, jaki mieli się nie urwał i może przy odrobinie szczęścia doprowadzi ich do anioła, ale... czy jeśli go znajdą, uda im się stąd wydostać? Jedno było pewne - nie dowiedzą się, jeśli nie podejmą tego wyzwania.

Termin: 17.11
                                         
Yury
Windykator     Opętany
Yury
Windykator     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Wcześniej Kido Arata, teraz Yury. Czasem Wujek Menel (c)Chyży.


Powrót do góry Go down

………..Tropiciel mruknął pod nosem kolejne przekleństwo, krzywiąc się przez fetor coraz bardziej wypełniający jego nozdrza. Był poirytowany, w dodatku krótki spazm bólu żołądka zmusił go do zgięcia się w pół i wydania sykliwego dźwięku. Nie czuł się specjalnie dobrze, dyskomfort go męczył, ale posiadał zbyt duże pokłady samozaparcia, by po prostu położyć się i czekać „aż przejdzie”. Słysząc dźwięk upadającej drabiny i kolejny cięższy do zidentyfikowania wykrzywił wargi w nieprzyjemnym uśmiechu.
- Nie żeby coś, ale gra w kotka i myszkę strasznie mnie wkurwia, gdy ktoś chce mnie wcisnąć w rolę myszy. Na pewno tego chcesz? – rzucił gdzieś w przestrzeń, chociaż wątpił w to, że dostanie jakikolwiek odzew, łypiąc jednocześnie spode łba na układające się litery.
Ponownie pochylił się nad krwawymi śladami, poświęcając chwilę na ich analizę, po czym z ciężkim westchnieniem ruszył przed siebie, mamrocząc coś mało pochlebnego pod nosem. Nie zamierzał stać i czekać na dalsze wydarzenia, jak coś miało spróbować go zeżreć, to lepiej prędzej, niż później.
Pożogarowi najwyraźniej udzielił się jego humor, dlatego korytarz wypełnił się rozdrażnionym powarkiwaniem popielatego kundla.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down


  Korytarz, oprócz krwawych śladów i nieprzyjemnego smrodu, nie wyróżniał się niczym na tle sobie podobnych. Był ponury, oblepiony pajęczynami i brudem. Zdecydowanie gospodarz domostwa nie dbał o porządek, ale najprawdopodobniej rzadko ktokolwiek zadawał sobie trud, by posprzątać. Na jego końcu znajdowały się drzwi, acz Chyży z tej odległości nie mógł ich zauważyć, gdyż otulała ich pokrywa gęstej ciemności. Musiał przejść przynajmniej dwa kilometry, by być świadom ich istnienia, ale... jeśli sądził, że zbadanie piwnicy będzie należało do rzeczy łatwych, pomylił się w swoich przypuszczeniach.
  Następstwem pytanie Chyżego była... cisza, przynajmniej teoretycznie, bo chociaż do jego uszu - oprócz warkotu psa - nie dotarł żaden innych dźwięk, to napis na ścianie uległ przekształceniu. Teraz układał się w słowa: Ty tego chciałeś.; najwyraźniej odpowiedzialna za to osoba niezbyt przyjęła się jego groźbą, a raczej czerpała satysfakcje z położenia mężczyzny, który poniekąd sam był odpowiedzialny za to, że zszedł do piwnicy.
  W każdym razie przekaz tkwił na ścianie tylko przez kilka sekund. Gdy tylko Chyży przemieścił się kilka kroków w przód, komunikat przekształcił się w ogniste pociski; było ich osiem i z prędkością wystrzału w akompaniamencie świstu wiatru zaatakowały sylwetkę najemnika, z niewyjaśnionego dla Hayate powodu oszczędzając jego psa.


Uwagi techniczne:

Termin: 21.11
                                         
Yury
Windykator     Opętany
Yury
Windykator     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Wcześniej Kido Arata, teraz Yury. Czasem Wujek Menel (c)Chyży.


Powrót do góry Go down

.........Nie ma co, tropiciel ewidentnie wpakował się w niezłe bagno. Niebieskie ślepia Chyżego przemknęły się po napisie, brwi odruchowo uniosły się, a usta już otwierały się, by rzucić jakiś kąśliwy komentarz, jednak z jakiegoś powodu, a właściwie bardzo konkretnego, zaraz to zamknęły się. Nie miał nawet czasu, by przekląć, bo ten cholerny napis zmienił się, o ironio losu, w ogniste pociski.
Hayate od razu rzucił się w bok, śledząc wzrokiem tor ich lotu, cofnął się szybko krok w tył, potem znowu obrócił na pięcie swoje ciało, by lawirować między tymi niespodziankami. Przypadkiem nadepnął Pożogarowi na ogon, kundel warknął cicho i nauczony doświadczeniem odsunął się, by nie przeszkadzać swojemu właścicielowi.
- To było bardzo nieuprzejme - warknął, wyciągając z sykiem katanę. - Może powinienem nieco porysować te ściany? Też mam zdolności artystyczne, wiesz?
Nie zamierzał zwlekać, tylko ponownie podjął swoją wędrówkę, jednak co rusz kierował swoje podejrzliwe spojrzenie na boki. Spocił się i niestety nie była to wina tylko i wyłącznie ruchu, ale też trawiących go chorób. Nie znajdował się w specjalnie korzystnym położeniu, ale nie wyglądał, jakby miał zamiar z tego względu panikować.
Ostrze wyzywająco uderzyło w ścianę, sycząc delikatnie. Na razie było to tylko ostrzeżenie, chociaż teoretycznie to on był tym, który miał kłopoty. Co poradzić. Tylko dobrego, że przynajmniej chwilowo nie zaczął nic kreślić.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down


  Ogniste pociski nawet nie drasnęły ciała tropiciela. Skonfrontowały się ze ścianą i wygasły ze sykiem, pozostawiając na jej powieszchni czarne plamy wielkości monety. Chyżemu pozostało towarzystwo Pożogara, krwawych śladów stóp na posadzce i aromatu stęchlizny, której źródło znajdowało się za drzwiami na końcu długiego korytarza.
  Właściciel tego przybytku, o ile w ogóle znajdował się w pomieszczeniu, w którym przebywał Wymordowany i o ile do jego uszu doleciały kolejne groźby, to wydawał się być na nie całkowicie obojętny. Nie zareagował nawet wówczas, gdy najemnik pozostawił na jeden ze ścian niewielką rysę w akompaniamencie nieprzyjemnego dla ucha zgrzytu; najwyraźniej takowa forma prowokacji nie była na tyle przekonująca do ujawnienia swojego położenia. Nicca musiał bardziej się wysilić, by otrzymać zamierzony efekt swoim działaniem. Poza tym jedno było pewne: wtargnął na nieznany teren, z tego też względu powinien zachować czujność. Zagrożenie mogło zajrzeć mu w oczy z każdego zakamarka podłużnego pomieszczenia, ale najwyraźniej mężczyzna był zbyt zaoferowany tym, aby w namacalnym sposób nakreślić swoją obecność w tym pomieszczeniu. Gdy wreszcie krew w jego żyłach nieco wystygła, był w stanie dosłyszeć coś na wzór cichego, ledwo słyszalnego zawodzenia rozprowadzonego przez echo. Do niego należała decyzja, czy postanowi potraktować to jak trop, czy też ówże dźwięk zostanie przez niego zignorowany.

Termin: 25.11
                                         
Yury
Windykator     Opętany
Yury
Windykator     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Wcześniej Kido Arata, teraz Yury. Czasem Wujek Menel (c)Chyży.


Powrót do góry Go down

.........Tropiciel parsknął cicho z niesmakiem, uświadamiając sobie, że najwyraźniej gospodarz tego domu nie ma zamiaru przywitać go w jakiś grzeczniejszy sposób albo chociażby wyjaśnić, co tutaj się tak właściwie dzieje.
Obraziłeś się na mnie? - spytał z przekąsem, najwyraźniej w dalszym ciągu nie potrafiąc utrzymać swojego języka za zębami.
Zdawał sobie sprawę z tego, że powinien nabrać nieco pokory, ale w gruncie rzeczy niekoniecznie leżało to w jego naturze. Przez gnębiące go dolegliwości nie bardzo był w nastroju na cierpliwie podchody, dlatego w gruncie rzeczy złościł się nawet bardziej, niż zazwyczaj. Miał w dodatku paskudne przeczucie, że wszystko dopiero się rozkręca.
Rozeźlony dopiero po chwili zorientował się, iż od jakiegoś czasu jakiś cichy dźwięk drażni jego uszy. Zatrzymał się i zerknął na podopiecznego, który zaczął intensywnie węszyć w powietrzu, niemalże jak na komendę.
Cóż, kolejna niespodzianka, kto wie, może to nasz anioł. Tudzież coś, co będzie chciało nas zeżreć, ale w sumie sam robię się głodny, więc w razie czego zabijamy stwora i go zjemy, co ty na to, Pożogar? – rzucił luźnym tonem, w nagrodę otrzymując dziwnie cierpiętnicze prychnięcie bestii.
Ostrożnie, ale bez wahania tropiciel zaczął iść tam, gdzie, jak mu się wydawało, słyszał dźwięk. Nie wiedział, czy będzie musiał gdzieś skręcić, czy też cały czas iść prosto, ale wrażliwy słuch ułatwiał mu nieco sytuację.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down


  Gospodarz tego domostwa nadal pozostał bierny na zaczepki tropiciela, w związku z czym odpowiedziało mu echo własnych słów, a także stłumiony szloch. Nicca musiał zadowolić się swoim własnymi przypuszczeniami i towarzystwem Pożogara.
  Zlokalizowanie skąd dochodzi dźwięk nie dostarczyło mężczyźnie zbyt dużego wysiłku; otóż wyglądała na to, że jego źródło znajdowało się mniej więcej w tym samym miejscu, gdzie było umiejscowione gniazdo fetoru. Przynajmniej wszystko na to wskazywało, bo zarówno szloch, jak i nieprzyjemny smród nasiliły się po tym, jak
  Chyży przemieścił się w kierunku drzwi. Najwyraźniej osoba znajdująca się w środku nie mogła się stamtąd wydostać, nic w tym dziwnego - drzwi były zamknięte od zewnątrz na rygiel, więc w zasadzie marne zabezpieczenie. Gdyby ktoś, kto siedział za zamkniętymi drzwiami, dysponował wystarczającymi pokładami sił, mógłby je z łatwością staranować. Ich konstrukcja była... licha, a one same w sobie stare; najprawdopodobniej dużo przeszły, kto wie, może pochodziły z czasów przed apokalipsy, o czym zresztą świadczyła ich kondycja. Gdzieniegdzie uległy wilgoci, ich kolor już dawno odszedł do lamusa, poza tym były spróchniałe. I pełniły rolę jednego przejścia, znajdujące się w tym wypełnionym brudem korytarzu, zatem tropiciel nie miał zbyt dużego wyboru w kwestii przedostanie się od kolejnego segmentu budynku. Poza tym spomiędzy nich dobiegał szloch i zduszone R-ratunku. Najwyraźniej osoba, która wpadła w tarapaty usłyszała zbliżające się ku drzwiom kroki . Bła-błagam, on... u-umier-a. - wraz z tymi słowami rozległo się słabe stuk, stuk. I nastała cisza.

Termin: 29.11
                                         
Yury
Windykator     Opętany
Yury
Windykator     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Wcześniej Kido Arata, teraz Yury. Czasem Wujek Menel (c)Chyży.


Powrót do góry Go down

.........Skrzywił się, gdy okropna woń coraz bardziej drażniła jego nozdrza, Pożogar najwyraźniej również nie był z tego powodu szczególnie zadowolony. Nie, żeby smród był czymś nowym na Desperacji, ale z reguły nie występował w aż tak dużych ilościach. Mamrocząc pod nosem jakieś nieprzyjemne słowa tropiciel zbliżył się do drzwi, milknąc, gdy usłyszał jakieś słowa.
Najwyraźniej dnia dzisiejszego przyjdzie mu robić za księ... za białego rumaka, no trudno, takie życie. Poszukiwania żywych, którzy mają być eskortowani, a nie przyprowadzeni siłą, z reguły wymagały nieco większej, hm, delikatności. Powiedzmy.
-  Ktokolwiek jest za drzwiami, szczerze radzę się odsunąć - rzucił neutralnym tonem, zaraz to wzdychając cicho. -  Odradzam próbę zajebania mnie od razu, tak z miejsca, nie mam dzisiaj dobrego nastroju na przepychanki.
Katana z cichym sykiem przecięła powietrze, gdy Chyży bardziej dla chwili zastanowienia się machnął nadgarstkiem, wprawiając przy okazji ostrze w ruch. W lewej dłoni trzymał swoją broń, natomiast prawym barkiem bezpardonowo naparł na drzwi. Najpierw nieco lżej, by przypadkiem z wrażenia z rozpędu nie paść na twarz, jednak jeśli konstrukcja okazała się twardsza, to po prostu bez większego zawahania grzmotnął mocno swoim ciałem w drewno.
Niebieskie ślepia od razu czujnie lustrowały teren, warkot bestii rozległ się teraz w nowym miejscu.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down


  Chyży nie musiał użyć zbyt dużo siły, by zmusić drzwi do posłuszeństwa. Otóż niemal od razu uległy pod naporem jego ciała i puściły na zawisach, otwierając się praktycznie na oścież. W zasadzie nie wiele brakowało, ale wypadłyby z nich.
  Ciemność, która panowała na korytarzu, została rozproszona przez światło padające z kilku świec poukładanych na świeczniku ulokowanym pośrodku pokoju o kształcie prostokąta, przez co tropiciel musiał dać sobie chwilę czasu na przystosowanie oczu do oświetlenia. Chociaż nikt ich nie zaatakował, to zapach stęchlizny jeszcze  bardziej przybrał na intensywności.
  Pokój nie pasował do wcześniejszych standardów. Głownie dlatego, że nie świecił pustką. Podłoga była wyłożona czymś podobny do paneli, zaś ściany zostały pokryte tapetą o gotyckim wzorze. Poza tym był umeblowany w stolik, cztery krzesła (dwa z nich były zajęte, chociaż znajdujące się tam sylwetki siedziały tyłem do tropiciela, przez co nie mógł się im przyjrzeć, jednak z pewnością takowe przypominały ludzkie), wielki regał na książki, zajmujący nieomal całą powierzchnie jednej ze ścian. Nieopodal regału na książki klęczała drobne kobieta, na podłodze obok niej leżało drugie, nieprzytomne ciało. Wysłała tropicielowi błagalne spojrzenie, gdy tylko ujrzała go na progu.
  — Pomóż. On... on umiera! — Jej oczy szkliły się od łez. Spuściła wzrok na swojego leżącego w kałuży krwi i piór towarzysza. Co prawda nie był martwy - jego klatka piersiowa nadal unosiła się i upadała w nieregularnych odstępach czasu - ale jego stan sugerował, że za kilka chwil może faktycznie pożegnać się z życiem.
   Znów otworzyła usta, by coś powiedzieć, ale z jej gardła nie wydobyło się chociażby jedno słowo, a przynajmniej takowe nie dotarło do uszu najemnika. W zasadzie w tym momencie tropiciel nie słyszał nic, za wyjątkiem własnego oddechu. Nawet ucichło szczekanie Pożogara, które rozległo się kilka sekund wcześniej, chociaż niewątpliwie pies nadal wydawał z siebie tego typu dźwięki.
  Wtedy stało się coś, czego najprawdopodobniej tropiciel się nie spodziewał. Zakrwawione ciało usiadło. Jedna z dłoni przykrył lewą połową twarzy, drugą – prawą - wyciągnęło w kierunku mężczyzny, wykrzywiając usta w upiornym, krwawym grymasie. Po podbródku pociekła stróżka krwi, ale jej właściciel się zdawał się tym nie przejmować.
  — Nicca. Dlaczego po nas nie wróciłeś? — Gdy padło te pytanie, twarz nieznajomego uległa przekształceniu. Na powierzchni jego skóry pojawiły się piegi, rysy twarzy złagodniały, były niemal dziecięce, zaś włosy zmieniły swój kształt i kolor - stały się rude. Chłopiec wygląda identycznie, jak Nicolas. — Dlaczego...?
  Owe pytanie zawisło między nim. W międzyczasie Nicolas podniósł się z ziemi, chociaż z jego klatki piersiowej nadal sączyła się krew. Szedł w kierunku Chyżego z tym samym wyszczerzonym wyrazem twarzy, mimo iż w żadnym stopniu takowy grymas nie przypominał uśmiechu. Był przepełniony bólem.

Termin: 04.12
                                         
Yury
Windykator     Opętany
Yury
Windykator     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Wcześniej Kido Arata, teraz Yury. Czasem Wujek Menel (c)Chyży.


Powrót do góry Go down

.........W gruncie rzeczy tropiciel nie był specjalnie zaskoczony zastanym widokiem. W pewnym sensie... po prostu spodziewał się czegoś podobnego, intuicyjnie wyczuwał, że tak wejście do tego cholernego domostwa może się skończyć. Pomijając już decyzję o zejściu do piwnicy, czy raczej jakiegoś podziemnego systemu korytarzy.
Co się z nim stało? – Wypowiedź brzmiała sucho, jednak tropiciel po prostu chciał uzyskać konkretne informacje na temat stanu nieznajomego, skrzywił się jednak, gdy jego popielaty kundel zaczął głośno manifestować swoje niezadowolenie. – Pożogar, cicho.
Mimo to nagła cisza sprawiła, że po plecach łowczego przebiegł nieprzyjemny dreszcz. Spiął odruchowo mięśnie, zacisnął mocniej dłoń na katanie i czujnie rozejrzał się po pomieszczeniu, w końcu przenosząc wzrok na rannego. Zdębiał, widząc rozgrywający się przed nim teatr, bez większego namysłu cofnął się o krok, przeczuwając kłopoty.
To niezbyt miła zagrywka, pani gospodarzu – powiedział podniesionym tonem, łypiąc spode łba na rudowłosego dzieciaka, powstrzymując chęć zgrzytnięcia zębami. – Bez urazy, ale po rozmowie z pewną emocjonalną amebą mam dosyć rozpraw na temat przeszłości.
Chociaż Nicca nie należał do najbystrzejszych ludzi na ziemi, to jednak czasem potrafił racjonalnie myśleć. A chwiejna osobowość była zależna i jednocześnie niezależna od bodźców – ciężko było określić, kiedy i jaki impuls pchnie go w stronę rozstrojenia, ponieważ za każdym razem wyglądało to inaczej.
Nie wiem, czy mącisz mi we łbie, czy przypadkiem zasnąłem, ale nie podoba mi się ta impreza w żaden sposób. – Odruchowo cofnął się jeszcze kawałek, po czym westchnął cierpiętniczo. – Nicolas nie żyje.
Machnął na rozgrzewkę kataną, chociaż wolał uniknąć cięcia kogokolwiek. Nie wiedział, dlaczego widział to, co widział, ale nie mógł wykluczyć, że ktoś na całego bawił się jego głową. Ta perspektywa mocno go... drażniła.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Off :: Archiwum misji

Strona 2 z 7 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach