Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 8 z 9 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Next

Go down

Pisanie 29.06.16 13:16  •  Promenada - Page 8 Empty Re: Promenada
Chanelle jak to miała w zwyczaju, nie spieszyła się zbytnio. Doskonale wiedziała, że siostrzyczka poczeka.Po drodze zajrzała jeszcze do jednego ze swoich ulubionych sklepów z ubraniami. No cóż.... nie mogła się powstrzymać przed zakupem uroczej sukienki. Siostra będzie musiała jej wybaczyć. Przecież ta sukienka przyzywała ją z wystawy. Siostra na pewno też nie raz tak miała. Adrienne także wyróżniała w się dziś w tłumie, ale nie dlatego, że miała na sobie wojskowe ciuchy, a dlatego, że wyglądała jak miss świata. Miała na sobie   niebieskie króciutkie spodenki, biały top z napisami, który przy każdym ruchu odsłaniał jej zgrabny brzuszek i śliczne koronkowe szpilki, których stukot odbijał sie głosnym echem przy każdym jej kroku. Jej włosy miały dziś barwę miodu z intensywnymi, różowymi końcówkami.  Na miejsce spotkania dotarła spóźniona około dziesięć minut. Zauważyła siostrę siedzącą na ławce. Uśmiechnęła się i krzyknęła:
-Laczusiu! Tu jestem - Pomachała dziewczynie - Tęskniłaś?
Przyjrzała się dokładnie siostrze i załamała się. Co ta dziewczyna ma na sobie? Chan nie mogła pozwolić, by jej siostrzyczka chodziłą tak ubrana.
-Idziemy na zakupy - stwierdziła stanowczo, głosem szefowej, który miała opanowany do perfekcji.
Była w końcu właścicielką  korporacji informatycznej i jedną z najbogatszych osób w tym pieprzonym mieście. Nie pozwoli na to, by jej siostra chodziła ubrana jak jakiś zwykły szary żołnierzyna. Co to to nie.
-Do kiedy masz przepustkę?  -zapytała siostrzyczki wtulając się w nią jak wtedy, gdy była maleńką dziewczynką.
Dziś był dla nich obu trudny dzień. Rocznica śmierci matki. Dokładnie 5 lat temu ich mamusia umarła. Ladie musiała zajmować się swoją małą, często irytującą i nieposłuszną i wiecznie wplątującą je w kłopoty siostrzyczką. Ojciec Adrienne mimo faktu, iż był cudownym człowiekiem nie był w stanie samotnie wychowywać córki, dlatego cały ten ciężar spadł na Laczencję. Chanelle była jej na prawdę wdzięczna za te wszystkie chwile. Zakręciła pasmo siostrzanych włosów na palcu.
-Urosłaś? - zapytała siostry, jak za każdym razem, gdy się spotykały.
Adrienne przy siostrze wyglądała na skrzata. Miała zaledwie 149,5 cm wzrostu, co zdecydowanie nie ułatwiało jej życia, a wręcz przeciwnie.
-Kiedy zabierzesz mnie na strzelnicę? Dawno już nie strzelałam.
Niziołek był wytrawnym strzelcem. Była to zasługa zarówno ojca jak i jej siostrzyczki. Dziewczyna podpatrywała ich techniki.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 30.06.16 23:52  •  Promenada - Page 8 Empty Re: Promenada
Za cholerę nie rozumiała jak można się spóźniać. Wiedziała, że jej młodsza siostra uwielbiała to robić i zawsze było tak samo. Ladi czekała już w umówionym miejscy pięć minut przed spotkaniem, a ta przyłaziła spóźniona i zawsze z jakąś nową rzeczą, bo akurat coś na wystawie się jej spodobało. No cudownie... Dlatego lepiej aby Laczka kwitła na tej ławce? Dziś i tak nie było źle, niespełna dziesięć minut. Coraz lepiej, jeszcze kilka lat i może będzie nawet punktualna? Ciemnowłosa westchnęła cicho pod nosem, widziała już z daleka, że Chanelle idzie. Tej dziewczyny nie da się pomylić z nikim innym. Zgrabna, mała z tym swoim wyzywającym stylem. Mimowolnie spojrzała na swoje typowo żołnierskie ciuchy, no tak, ona też się wyróżnia, ale wcale nie w taki sposób jak młodsza z rodu. S.SPEC niebyli wcale zbyt lubieni, część mieszkańców miała ich w głębokim poważaniu, ale niektórzy mieli ogromny żal i uraz. Ladie nie miała pojęcia dlaczego tak jest. Uważała, że odwala dobrą robotę, chroni, pilnuje, służy prawu, a prawo jest dobre. Tak ma zrobioną sieczkę z mózgu, całe życie miała ustawione pod wojsko. Nikt nie pokazał, że można myśleć inaczej, a ona nie chciała tego zmieniać, bo obecny stan rzeczy był dla niej dobry.
- Adrienne , nigdy się nie nauczysz, że nie znoszę czekać, co?- Przytuliła do piersi siostrę. Tak był to trudny dzień, ale nikt nie obiecywał, że życie będzie łatwe. Laczka była twarda, zagryzała zęby i szła przed siebie, nie załamywała się. Była dobrym oparciem dla jeszcze dorastającej dziewczyny. Przynajmniej się jej tak wydawało. Może nie miała w sobie tyle cierpliwości co zmarła matka, ale nie było najgorzej. Chyba.
- Co na zakupy? Po co?- Trzymała dziewczynę w ramionach, stęskniła się. Rzadko kiedy wychodziła na przepustkę, nie lubiła miasta i tłumów, nie lubiła mieć przerwy i wolnego. Oczywiście jeżeli jej małe słodkości chciało się spotkać, odraz brała wolne, ale wolała jak Mała wpadała do niej.
- Znów wpadło Ci coś w oko i nie możesz się powstrzymać?- Zaśmiała się lekko, odsunęła powoli dziewczynę od siebie.
- Ten dzień mam cały tylko dla Ciebie. Jutro czeka mnie przeniesienie, złożenie dokumentów, raportów, wiesz same papierki.- Ruszyła powoli w stronę alejki ze sklepami. Skoro Chan chciała iść na zakupy to pójdą.
- Następnym razem wybierzemy się na strzelnicę, a dziś proponuję trochę normalności. Sklepy, ploty, wszystko co lubisz.- Ladie i ploty? No chyba nie bardzo, nie była w tym dobra, ale może spróbować, ewentualnie tylko posłucha nowinek. Nieważne, byleby trochę czasu spędzić z siostrą.
Szły kawałek aby w końcu dotrzeć do jednego z wielu sklepów. Na wystawie nawet ładne kiecki więc władowały się do środka, aby popatrzeć, może coś przymierzyć. Ladka zaczęła niepewnie przeglądać kuse sukienki na najbliższym z wieszaków. O matko strasznie to wszystko było krótkie, kurczę nawet nie miałaby gdzie się tak ubrać.
- Coś Ci się tu podoba?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.07.16 10:14  •  Promenada - Page 8 Empty Re: Promenada
Tylko dziesięć minut spóźnienia?! To mogla jeszcze przecież po drodze zanurkować w jakimś sklepie. A ona spieszyła się... Ech... No w porządku. Może połazić po sklepach z siostrą. Oczywiście o ile ta zdejmie z siebie to niekształtne coś w co jest ubrana. Wspomnienia o matce zawsze były bolesne, a Lacz zawsze ją przypominała. To samo ciepło, ta sama siła, nawet z wyglądu byla podobna. Adrienne za to zupełnie wdała się w swojego ojca. Dostała jego bezkompromisowość, upartość i silę perswazji. Jedynym co miała z matki było jej poczucie humoru i żyłka do interesów Wtuliła się w swoją siostrzyczkę, która nie zostawiła jej mimo trudności jak ojciec. Siostra pachniała mydłem i czymś tak bardzo indywidualnym, czymś czego Adrienne nie mogła nazwać inaczej niż po prostu domem.
-Wiem, przepraszam, Laczusiu.
Tuliła jeszcze przez chwilę siostrę i musiała dość szybko zamrugać, by odgonić gorące łzy wzbierające się pod jej powiekami. Jeszcze zniszczyłaby sobie makijaż! Na to nie mogła pozwolić. Gdy siostra zadała pytanie, brwi dziewczyny poszybowały w górę. Omal nie parsknęła śmiechem.
-Na prawdę liczyłaś, że przymknę oko na.... To coś? - palcem wskazała to, co szatynka miała na sobie i pokręciła z niedowierzaniem głową.- Jesli tak, to się przeliczyłaś!
Czy wpadło jej coś w oko? Oczywiście, ze tak. Znalazła idealny strój dla Laczencji. Zmarszczyla nosek słysząc co mowila dalej jej siostra.
-Przeniesienie? Znowu? Gdzie tym razem?
Zakupy i plotki ! Taaaaak! Jeah bicz jestem trzy razy na tak. Pociągnęła siostrę za rękę do sklepu.
-Słyszałam ostatnio plotki, że dowódcą Hycli sypia z facetem. Słyszałaś? -wyszczerzyła się sprzedając siostrze wciąż jeszcze cieplutką ploteczkę. - Już wiemy czemu jest obojętny na moje wdzięki i ani razu nie przyszedł do mnie prosić o jakąś informatyczną pierdołę.
Sięgnęła z wieszaka i zaproponowala siostrze taki o to zestaw
-Przymierz Leeeeeeeejsi! Proszę proszę proszę! -entuzjazmowała się jak pięciolatka nową lalką.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 22.11.17 12:09  •  Promenada - Page 8 Empty Re: Promenada
Kilkanaście minut spaceru i dwójka znalazła się na tej urokliwej, pełnej ludzi nawet o tej godzinie promenadzie. Wszędzie pełno sklepów - większość otwartych, niektóre jednak już od godziny dwudziestej pierwszej prezentowały się ze szczelnie zasłoniętymi oknami i zamkniętymi na wszystkie spusty drzwiami. No cóż - miasto to w końcu słynęło z najlepszych systemów zabezpieczeń. Marcelina uśmiechnęła się pod nosem. Poczuła dumę, że udało jej się uciec mimo to. Teraz jednak rozumiała, że to po prostu szczęście - zaczynała zastanawiać się, czy spotkanie jej i Hexa nie było przypadkowe, a z góry założone i przeznaczone. Wymordowana nie wierzyła w aż tak ogromny przypadek.
Jej brzuch zawył żałośnie gdy tylko do jej nozdrzy dobiegł zapach smażonej cebulki i panierowanego kurczaka. Wyciągnęła z plecaka kilka monet i podeszła do stoiska, które oferowało szybkie jedzenie. - Tu są najlepsze fast-foody w mieście - powiedziała, wpychając w usta kolejne porcje soczystego, gorącego kebaba. Straszliwe żądze opanowały jej ciało, umysł i przede wszystkim część służąca do otwierania paszczy, chwytania, odgryzania, żucia i połykania kawałków, a w tym przypadku pokaźnych kawałów. Oby tylko się nie zakrztusiła! - A ty nie jesteś głodny? - Spytała w końcu, oblizując palce z sosu czosnkowego, słodko-kwaśnego i pomidorowego.
Czuła się jak w siódmym niebie - nieważne, jak bardzo i jak długo głodna była, na jedzenie reagowała raczej w taki sam sposób. Jej niewiele było potrzebne do szczęścia - wystarczyła dorodna porcja dobrze zrobionego kebabu, miękka sofa z co najmniej dziesięcioma poduszkami z puchu, wielki telewizor z najlepszą, dostępną na rynku wieżą, kolekcja dobrych filmów i pudełkiem gorącej pizzy gdzieś obok. Ah, no i jeszcze smakowe, chude papierosy! - Skoro opuściłeś sektę, to gdzie teraz pójdziesz? - zapytała w końcu, wbijając w niego tą swoją parę niebieskich, przenikliwych oczu. Czerń jej włosów i raczej rzucająca się w oczy bladość pogłębiały ich wyraz.
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 22.11.17 18:51  •  Promenada - Page 8 Empty Re: Promenada
W sumie nie było aż tak daleko. Rozświetlona światłami nocnych neonów promenada była zdecydowanie czymś co cholernie by bolało w oczy kogoś kto dawno nie miał kontaktu z tak dużą ilością oświetlenia.
Czyli Hexa, który zgarnął od Marc z powrotem swój kapelusz i zaciągnął rondo niżej, by neony nie raziły go po oczach. Będąc za murami i dopiero od niedawna tutaj, jego oczy, zwłaszcza biorąc pod uwagę tyle siedzenia w podziemiach, raczej nie trawiły tylu fosforyzujących świateł.
- Myślałem że Ciebie będzie mocniej razić niż mnie. - Stwierdził, widząc jak kotołaczka nic sobie nie robi z intensywnego oświetlenia, podczas gdy on miał wrażenie że w ciągu najbliższych, kilku chwil wytopią mu się gałki oczne. Z lekkiego dystansu obserwował jak kobieta rzuca się na jeden z barów i miota kasą w sprzedawcę, by szybko dostać swoje jedzenie. Wzruszył bezwiednie barkami na jej słowa, przysuwając się nieco bliżej. Był jednak w bezpiecznej odległości, by nie oberwać odpryskiem sosu lub mięsa. I tak te ciuchy nie są jego, to nie musi dodatkowo wyglądać w nich jak fleja, nie?
- Wyglądam ci na kogoś przy kasie? - Spytał z majaczącym na twarzy uśmiechem, choć w głosie pobrzmiała raczej gorzka nuta. Na dowód swoich słów, wsadził dłonie najpierw do kieszeni spodni i wyciągnął materiał, ukazując puste kieszenie, a potem podobnie z bluzą, a następnie poupychał kieszenie z powrotem. Był głodny. Ale co mu po tym, skoro nie ma kasy by kupić sobie jedzenia? Nie marudził jednak, przywykł do uczucia ssania go w żołądku. Może później będzie miał okazje w jakiś inny sposób zdobyć jedzenie. W sumie to członkowie KNW nie powinni dostać kasy?
...
Czyżby wojskowi przy bramie go orżneli?
Na plus było to że jego wzrok trochę się przystosował do świateł, więc mógł nieco unieść rondo kapelusza i nie cierpieć katuszy. Hallelujah!
Wzruszył bezwiednie rękoma na pytanie, jakie można podsumować krótkim "co dalej". Nie miał pojęcia co dalej. Odwzajemnił spojrzenie, uśmiechając się odrobinkę.
- W tej chwili będę podziwiał twoje piękne oczy. - Z lekka kokieteryjnym tonem rzucił komplementem, po czym jednak zdecydował się faktycznie odpowiedzieć na pytanie. - A co dalej? Nie wiem. Nie mam dokąd iść, ani dokąd wrócić. "Bracia" zabiją mnie na miejscu widząc moją obecność w obrębie kilku kilometrów od nich. Wrócę zapewne do tułania się bez celu, co jakiś czas robiąc tu i ówdzie zamieszanie. Nic lepszego nie zostaje mi robić. - Wsuną dłonie w kieszenie, odprowadzając spojrzenie swoich złotych oczęt z twarzyczki Marceliny gdzieś w przestrzeń przed siebie. - To jedyne co umiem. - Dodał z lekka ciszej, wypuszczając powoli i ciężko powietrze. Tia. Nie był w niczym innym lepszy niż to.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.11.17 14:17  •  Promenada - Page 8 Empty Re: Promenada
Faktycznie, sztuczne światła, tak intensywnie oświetlające piękną promenadę mogły spowodować ból oczu jednostek nieprzyzwyczajonych. Marcelina była jednak kotem miejskim, zamieszkiwała przede wszystkim miasto-3. Lubiła wygody, które oferowało ta zakłamana metropolia - posiadała mieszkanie, posadę - co prawda nielegalną, ale z pewnością dochodową, oprócz tego nie była kolejną, głupią, okłamaną przez władzę obywatelką - trzymała sztamę z samymi łowcami. Nie mogła też narzekać na pozycję na desperacji - miała bogatą historię, ciężką pracą zaś udało jej się wiele osiągnąć.  
Odczuwała niesamowite szczęście z powodu dość sporej porcji kebabu. Właśnie zajadała frytki belgijskie, które wepchnięte były na krawędziach bułki.
Kiwnęła głową ze zrozumieniem. Podsunęła mu niemalże fast-fooda pod nos, podając plastikowy widelczyk. - Zawsze biorę dwa na takie okazje - powiedziała, czekając, aż Hex nabije na niego odpowiednią porcję mięsiwa i zabrała się ponownie za spory kawał wspaniale doprawionego mięsa.
Przyjęła komplement z niemrawym uśmiechem. Twarz miała niemalże kamienną, ale jej lewe, zdradzieckie oko przybrało granatowy odcień wskazujący na jej lekkie zawstydzenie. Bardzo rzadko słyszała komplementy, dlatego też przełknęła szybko kolejny kęs i pozwoliła odpowiedzieć Hexowi na pytanie. - Rozumiem. - skomentowała tylko, rozglądając się po okolicy. Dużo ludzi włóczyło się po tych terenach, szczególnie trzymające się za ręce pary. - Ja też nie mogłam długo znaleźć swojego miejsca... - zaczęła, wyrzucając serwetkę, którą wcześniej wytarła palce i widelczyk do kosza. Oblizała się dyskretnie. - W sumie... raz znalazłam. Tylko raz. - od tamtego momentu minęło wiele miesięcy. Marcelina zmrużyła oczy - i na nią zaczęły działać nieprzyjemne światła. Dziewczyna pomyślała ze smutkiem, że do dzisiaj po prostu ucieka, pałęta się po światach, szukając wciąż swojego miejsca. Dorobiła się kasyna i mimo, że kochała ten lokal z całego serca często potrzebowała od niego odpoczynku w postaci długiego pobytu w m-3. Tutaj z kolei, przebywając w swoim mieszkaniu nie może odpędzić się od przykrego uczucia samotności i obecności kogoś, kogo już zapewne nigdy nie zobaczy.
Spojrzała w stronę anioła. To niesamowite, ile ich łączyło.
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.11.17 21:31  •  Promenada - Page 8 Empty Re: Promenada
Cóż, ona chociaż miała mieszkanie. A Hex? Ciężko powiedzieć czy ta mała jaskinia w siedzibie KNW mogła być nazwana domem. Nawet jedyna rzecz jaka sprawiała, że ta zawilgocona, brudna jama przypominała mu o domu... Jego królik, Azazel, zwyczajnie uciekła. Gdy któregoś razu był tam, królika nie było, a on nie mógł go potem znaleźć. To wcale nie pomogło, gdy tuż po tym się dowiedział o Echo. Dom? Dom podobno jest tam, gdzie twoje serce.
A co jeśli twoje serce jest złamane, a jego miejsce - w dłoniach osoby jaką kocha - jest głęboko w grobie? Tia. Myślał. Myślał nawet by celowo wykraść jej ciało i naszprycować wirusem X, który być może ją by wskrzesił.
Tylko po to, by dowiedzieć się że spalili jej ciało. Nieważne czy była to prawda czy nie - nie pozwolili mu się zbliżyć. A on... Nie miał już sił oddać się swojemu gniewowi. Nie gdy zaznał szczęścia, i zostało mu je odebrane.
Nie miał jednak czasu o tym myśleć w towarzystwie Marceliny. To miłe, jak pomimo iż ich spotkanie było wtedy czysto przypadkowe i mogła go potraktować jak szaleńca... Nie zrobiła tego. Nie uciekła. Nie przestraszyła się. Jeszcze nie.
Z tej myśli otrząsnęła go wyżej wspomniana kobieta, wciskająca mu w ręce to, hm, coś, co jadła. - Ale no, nie mam jak ci się odwdzięczyć, nie wolisz-... - Urwał, czując (i zresztą dając na tyle wyraźny sygnał dźwiękowy) warczenie żołądka o jedzenie. "Bierz, nie marudź" - tak można przetłumaczyć. Zmieszany, nieco niemrawie przyjął danie i widelczyk, spoglądając na bukiet z mięsa, warzyw, ciasta i sosów, przyglądając mu się jakby widział to pierwszy raz.
W sumie.
Tak, pierwszy raz dostał... Kebaba? Dobrze zrozumiał co kupowała Marcelina z rozmowy ze sprzedawcą?
- Wiesz, jeszcze nigdy dotąd nie jadłem tego... Dania. Kebab, tak? - Wciąż niepewnie przyglądał się jedzeniu. Nie, Hex, ono cię nie chce zjeść. Wprost przeciwnie - ono chce być zjedzone przez Ciebie. No, dajesz. Hex!
Hex!
Hex!
Odważył się. Nabił na widelec kawałek mięsa z odrobiną kapusty i cebuli, wymieszanego w biało-czerwonym sosie. No, teraz, albo nigdy.
Dziab.
Po dosłownie sekundzie czy dwóch odczuwania smaku tego dania aż zadrżał, wydając z siebie przeciągły, zadowolony pomruk.
- Jakie to zajebiście dobre! - Rzucił, zaczynając młócić danie że aż mu się kapelusz trząsł na głowie. Oczywiscie, tylko przez chwilę popadł w taki potwornie wygłodniały trans, bo jednak nie chciał być znowu tak skończonym prostakiem przy dziewczynie. Stąd też, zwolnił trochę, powracając myślami do rozmowy.
- I jak? - Spytał krótko, oczekując rozwinięcia tematu a przy okazji mógł dokończyć ten istnie niebiański posiłek, jaki w zasadzie całkiem szybko wmłócił. Ogarniając trochę swoje usta i palce do porządku za pomocą dołączonej serwetki oraz wyrzucając śmieci, umknęło mu odczucie spojrzenia Marceliny w jego stronę, a przynajmniej z początku. Jeśli wciąż trwało, to mógł je dostrzeć dopiero po chwili. Bez względu na to czy udało mu się czy nie, z ciepłym uśmiechem zwrócił się do kotołaczki.
- Wiesz, nie sądziłem z początku że w ogóle zechcesz ze mną rozmawiać po tym, jak... Poznaliśmy się. Ale musiałem spróbować. - W miarę mówienia głosem równie ciepłym co jego uśmiech podszedł nieco bliżej (bo był jednak kawałek dalej by jej nie ochlapać przypadkiem) i z chochliczo-urwisowym wyrazem twarzy złożył króciutki, ciepły całus na jej czółku. Nie zostawił na szczęście śladu po sosie na jej czole, to byłoby dopiero głupie. - I nie żałuje. - Dodał do tej wypowiedzi, ponownie dając jej ten sam, ciepły ton i uśmiech jak prze chwilą, by następnie wyprostować się i odsunąć (co by nie musiał na nią patrzeć z góry i łamać sobie karku przy tym). No, przy okazji też uciekając od ewentualnych counter-ataków jak plaskacz. Już był za dużo razy w tej sytuacji by się tego NIE spodziewać.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.11.17 22:58  •  Promenada - Page 8 Empty Re: Promenada
Szli wolno, niemalże samym środkiem promenady. Marcelina z ukrytym półuśmiechem patrzyła, jak towarzysz zajada się jednym z najlepszych, szybkich dań zaoferowanych przez świat niezdrowych posiłków. - Tak. kebab. To jedno z wielu dań z czasów świata przed apokalipsą. - Ona sama była tak głodna, że i tak spora część kebabu, którą udało jej się zjeść nie wystarczyła. Już po chwili żołądek zaczął domagać się kolejnej porcji pożywienia. Przez chwilę wymordowana zastanawiała się, czy powiedzieć cokolwiek z wydarzeń sprzed ostatnich dni... - Straciłam je. - odpowiedziała, spoglądając niepewnie na chodnik -Teraz już tego nie ma. Czuję się zagubiona, jakbym... nie pasowała do tego świata.
Nie mówiła mu wcale dużo. Nie wiedział o niej praktycznie nic, ale i tak dziewczyna zastanawiała się, czy i tak nie za dużo mu powiedziała. Mógł być każdym, mógł być wszystkim, szpiegiem, najemnikiem, szaleńcem, wrogiem. Ale coś podpowiadało jej, że los postanowił uśmiechnąć się do niej i tak znikąd zesłać dobrą, bratnią duszę. Duszę równie zranioną - a może to Marcelina jest tym wesołym promykiem, które przeznaczenie zesłało na Hex'a? Marcelina przez chwilę rozmyślała nad tym, słuchając przy okazji tego, co zielonowłosy chciał jej przekazać. Zrobiło jej się bardzo miło - nieczęsto słyszy się teraz chociażby głupie dziękuje, a świadomość, że sama obecność daje komuś tyle radości jest niezwykle przyjemna. - Ja... ja też nie. - wyjąkała, nie wiedząc, jak zareagować na pocałunek w czoło. Dla niej była to dość intymna pieszczota, ponad to nie wyleczyła się z traumy z okresu wakacji w laboratoriach s.spec. Zwyczajnie bała się dotyku, pocałunków w jakiejkolwiek formie, pieszczot. Ten gest ze strony mężczyzny odkrył dawno zapomniane przez Marcelinę sfery - był to jakiś wstęp do bliskości, do lepszego poznania się nawzajem. Dziewczyna nie przywykła do tego. Nie pamiętała nawet, kiedy ostatnio pozwoliła chociażby przytulić się najlepszemu przyjacielowi, Lokstarowi.
Zresztą, odkąd prawda z jego młodszą siostrą wyszła na jaw dwójka nie rozmawiała ze sobą. Nie dzwonili do siebie, nie chatowali. Marcelina nadal chowała urazę do niego, cierpiała wewnątrz - w końcu najlepszy przyjaciel okłamywał ją przez długi czas. On nie opowiedział jej o sobie nic, a ona jemu - zbyt dużo. A upadła anielica, krupierka kasyna, Elisabeth, siostra Lokstara i Hadriana żyła.
Poprawiła swoją czarną, długą bluzę i jej ogromny, głęboki kaptur. Ręce włożyła do kieszeni, spoglądając ku górze. W pewnym momencie ból w okolicach skroni przebił ją niczym elfia, naszpikowana trucizną strzała; syknęła z bólu, próbując otrząsnąć się z nagłego uczucia wyczerpania. Zmęczenie dawało o sobie znać - dawno nie spała w normalnych, dogodnych warunkach, nie wspominając o ciepłym prysznicu i świętym spokoju. Najchętniej położyłaby się na najbliższej ławce i po prostu zasnęła. Potrzebowała odpoczynku po ciężkiej chorobie i raczej dość nieprzyjemnych przeżyciach.
Nagle, pośród tłumu śmiejących się, chodzących, wesołych ludzi dostrzegła postawnego mężczyznę w zgniłozielonej koszuli i   modnie ostrzyżonych włosach. Ciężkie, czarne trapery głucho obijały się o chodnik, wprawiając w ruch małe kamyczki i uliczny pył. Marcelina przełknęła głośno ślinę i prawie przewróciła się, próbując złapać Hexa za ramię. - Chodźmy stąd, szybko... proszę! - była cholernie blada i, mimo dobrze wyćwiczonej mimice twarzy zdradzała ona strach dziewczyny. Marcelina nie była pewna, czy faktycznie widzi wynajętego przez Josepha najemnika, czy to było złudzenie, iluzja spowodowana zmęczeniem.
Mieszkanie... chcę do mieszkania. Chcę do siebie. Zbliżyła się do Hexa, wyszeptując mu do ucha adres swojego mieszkania, w międzyczasie dodając, że musi się tam znaleźć. Natychmiast.
I zemdlała.
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 24.11.17 18:59  •  Promenada - Page 8 Empty Re: Promenada
"Wyczuwam Deja Vu. Zaczynasz robić się szczęśliwy. Znowu to się skończy źle dla Ciebie. Tym razem jednak nikt cię nie wyratuje z rozpaczy. Nikt nie odciągnie cię od..."
Znacie to uczucie, gdy słyszycie coś, ale nie interesuje was do tego stopnia że w ogóle nie potraficie przywiązać do tego uwagi? Hex długo nie umiał w ten sposób funkcjonować. Nie umiał "olać" głosu w głowie. Nie umiał udawać, że nic nie słyszy.
Lecz gdy poczuł smak miłości dzięki Echo, gdy poczuł jak Marc daruje mu życie... To wszystko sprawiło że wziął w końcu swoje życie w swoje dłonie. Nie Exa. On już nie będzie więcej prowadził. Nigdy więcej.
- Jest... Świetne. Dziękuję! - Ze szczerą ekscytacją posiłkiem i wdzięcznością za danie mu go zajadał się niezdrowym posiłkiem. Nie żeby dotąd miał okazje do jedzenia zdrowych rzeczy, ale chyba jednak podsmażona ryba jest lepsza od wysmażonego mięsa z różnymi typami sosów, będącego praktycznie bombą kaloryczną jaka rozerwie mu żołądek później.
Trudno!

- Nie ty jedyna, Marcelino. Nie ty jedyna. - Pokiwał głową, nie potrafiąc w inny sposób odpowiedzieć na te słowa. Nie wiedział jak ją pocieszyć, bo sam czuł to samo i jego samego nikt nie pocieszał. Więc on nie próbował - on zrozumiał. On podziela to.
Widząc niepewne zachowanie i słysząc ciche zająknięcie, nie mógł powstrzymać ciepłego uśmiechu. Uniósł prawą dłoń i lekko ją "popacał" po głowie takową, nie mówiąc już nic więcej. Ten gest powinien jej wystarczyć w kwestii tego, co on o tym myśli. Nie było potrzeby słów, ani innych gestów. To wystarczy.
Dotąd szli bez większych problemów i komplikacji, nawet jego kaszel mu tak nie przeszkadzał jak dotąd, ale jednak, coś musiało się sypnąć. Nagle kobieta zatrzymała się, posykując, chyba z bólu. Zaniepokojony zatrzymał się i zbliżył do niej, pytająco przyglądając się jej. O co może chodzić? Hmmm.
- Coś nie tak? - Spytał ostatecznie, widząc jaka jest blada i jak nagle reaguje. Kiwnął głową na jej prośbę, i nim zdążył odpowiedzieć, poczuł jak jej pełen ciężar opiera się na nim. Złapał ją za barki i potrząsnął raz. Dwa. Trzy.
Trup?
Nie. Jest nieprzytomna. Cmoknął kącikiem warg w niezadowoleniu. Stali na środku promenady, każdy mógł ich tu widzieć, każdy mógł to widzieć. Jak daleko było to, co powiedziała?
Chyba niezbyt...
Nie zastanawiał się długo. Jego prawe ramię spoczęła na jej plecach, lewe zaś podniosło ją, obejmując jej nogi. Nie czuł się zbytnio na siłach, ale...
Ale zrobi to. I cholera, jego kiepskie wyczucie kierunków go teraz nie zwiedzie!
Nie teraz!
Urwał się z głównej ulicy i bocznymi alejkami zaczął się przedostawać do adresu, jaki podała kobieta.

[z/t x2]
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 30.05.18 16:21  •  Promenada - Page 8 Empty Re: Promenada
Nosa nie wystawił z mieszkania dopóki słońce nie schowało się za budynkami. Cienia było coraz więcej, co było błogosławieństwem dla niego. - Nienawidzę jak jest tak gorącooo! - Wymamrotał do siebie szurając nogami po betonowym chodniku. Był lekko przygarbiony, jakby czuł się niekomfortowo, a oczy chodziły raz na lewo, raz na prawo, obserwując mijających go przechodniów. Łapy miał zaciśnięte na sznurkach od worka, w ustach papieros, jeszcze nieodpalony. Czekał na odpowiednie miejsce. Przebiegał wręcz miejsca, w których słońce jeszcze przebijało się między budynkami mrużąc powieki, raziło go. Trochę komicznie to wyglądało, jak w jakiejś kreskówce o wampirach. Przetarł czoło zewnętrzną stroną dłoni widząc automat z napojami, ulga, bo będzie można się ochłodzić, mimo tego, że na zewnątrz był dopiero od kilkunastu minut. Poklikał trochę na przepustce, coby przygotować się do płatności, wybrał jakiś śmieszny napój gazowany o smaku matchy, a sianko samo się przelało. Skrzywił nieco ryj, gapiąc się na malejące fundusze. Trzeba sobie dorobić na boku, bo S.Spec póki co nie daje mu za dużo kieszonkowego, a to będzie utrzymywać się do momentu ukończenia szkolenia. Przełożył szlugę z warg za ucho, złapał za kapsel od puszki i dookoła rozległ się charakterystyczny dźwięk *psssk*, a potem trzask wyłamującego się, aluminiowego zabezpieczenia. Najpierw powąchał. - No herabata, no co. - Usta w dzióbek, siorbnięcie. - Hm, no cóż. Może być. - Wzruszył ramionami, a w tym samym czasie podkrążone oczy wypatrzyły ławeczkę obok jakiegoś ładnie przyciętego drzewka. Nogi same ruszyły, nie musiał dawać im dodatkowych sygnałów, co znowu, wyglądało śmiesznie, jakby szarpały jego ciałem w tamtą stronę. Taki już był, dziwny. Zasiadł szanownym dupskiem na miejscu, zrzucił z siebie worek, który uderzając o beton wydał metaliczny dźwięk. Narzędzia. Puszka poszła gdzieś na bok, papieros wrócił do ust, odpalił go. Mentol, bo na zwykłe to za ciepło. Zaciągnięcie, popicie, tak w kółko. - Po co ja wychodziłem z domu? - Konsternacja.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 30.05.18 22:54  •  Promenada - Page 8 Empty Re: Promenada
Czy jest lepsze uczucie, niż to, które ogarnia cię, gdy kończy się twoja zmiana i w spokoju możesz się oddać wieczornym zajęciom, tylko po to, żeby następnego dnia siedzieć w nocy? Prawdopodobnie tak. Jednak to konkretne też nie jest złe i kobieta nie miała najmniejszego problemu z oddaniem się mu. Przebrała się już dużo wcześniej, teraz właściwie tylko błąkała się bez celu. A to może przystanąć na niekoniecznie zdrowy posiłek, a to się zapuścić do jakiegoś miejsca, w którym nie biorą za dużo za alkohol. Nie brzmiało to jak najważniejsze cele dla człowieka prawa, ale nie oszukujmy się, od szablonu idealnego bohatera Ayumu odbiegła już lata temu. W mieście i tak niewiele się działo, a nawet jeśli, to większa akcja nie wchodziła w grę, nie za bardzo widziała jej się reprymenda za przekroczenie uprawnień czy innych, według niej niesamowicie zbędnych, granic. Nawet, jeśli ich nie lubiła, to twardo się ich trzymała. Cóż, może jednak trochę w niej zostało z tej bohaterki? Faktycznie się nad tym zastanowiła, odrzucając jednak te myśli w momencie, w którym sama siebie zganiła w myślach, nazywając ten wewnętrzny monolog zboczeniem zawodowym. Pewnie miała trochę racji.
Nawet pomimo tego, że słońce już znikało za budynkami, było niesamowicie gorąco. Trzydziestolatka głupia nigdy nie była i o tym pomyślała, ubierając się w coś w miarę lekkiego, ale wciąż ciężko było nie odczuć wysokiej temperatury, za którą nie przepadała. Wolała już mroźne zimy, niż upalne lata. Odeszła na chwilę na bok, żeby nie przeszkadzać przechodzącym ludziom, otworzyła portfel i sprawdziła, czy ma drobne. Co prawda jej oczom ukazała się spora garść miedzi, jednak zupełnie bezużytecznej. Westchnęła głośno, być może zwracając na siebie uwagę przechodniów. Ona sama niczego takiego nie zauważyła. Wypatrzyła za to kogoś, kto zachowywał się w sposób, który ją zaniepokoił. Była pewna, że przed oczami ma nie do końca trzeźwego nastolatka. Nic wielkiego. Wzruszyła ramionami i chciała pójść dalej, jednak przeszła tylko parę metrów, po czym w bardzo szybkim tempie wróciła się i zaczęła obserwować chłopaka.
- Shinohara, to już naprawdę podchodzi pod zboczenie zawodowe... - prychnęła pod nosem, nie dowierzając, że właśnie marnuje swój, jakże cenny, czas wolny na domysły i nie do końca bezpodstawne, ale jednak podejrzenia. Właściwie wiedziała, że to się tak skończy. Zawsze coś idzie nie tak, gdy akurat ma pójść się napić. A to w drodze, a to już w samym lokalu. Wynikają z tego zazwyczaj sytuacje będące podstawami do przydługich opowieści. Zastanawiała się, jaka opowieść powstanie tym razem. Podeszła bliżej ławki pewnym krokiem i zaczepiła młodzieńca, który w jej oczach przypominał nie potrafiące się zachować dziecko.
- Przepraszam - powiedziała ostrym tonem, sugerującym, że jej przepraszam daleko do spokojnego, po czym złapała go za ramię - Mógłbyś proszę pokazać mi dokumenty? Muszę mieć pewność, że jesteś pełnoletni. - uśmiechnęła się, chociaż widać było, że niezbyt szczerze. Była wściekła, chociaż nie wiedziała czy bardziej na domniemane dziecko za to, że psuło jej dzień, czy na siebie za to, że zareagowała. Dlatego zajęło jej chwilę zauważenie, że czegoś jej zabrakło. - Ach, jestem pewna, że już wiesz, ale dla pewności. - wyjęła legitymację od niechcenia, jakby weszło jej to już w odruch i pomachała w sporej dość odległości od twarzy delikwenta -Co prawda łapanie takich dzieci, jak ty, to nie moja fucha i nigdy nie leżało w moim interesie, ale skoro już tu jestem, to chyba nie mam wyjścia. - skrzywiła się na myśl, że ktoś, kto zazwyczaj zajmował się niebezpiecznymi, przerażającymi sytuacjami i właściwie nie pasował do tego obrazka, właśnie zaczepił dziwnie zachowującego się obywatela, jakby było to w ogóle istotne. Prychnęła, jednak bardziej sama na siebie, niż na nieznajomego. Chyba zaczynam być za bardzo jak nastolatka. Niedobrze, za wcześnie dla mnie na kryzys wieku średniego.
//wybacz długość, później się ogarnę, obiecuję
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie   •  Promenada - Page 8 Empty Re: Promenada
                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 8 z 9 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach