Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 6 z 9 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Next

Go down

Pisanie 05.01.16 15:20  •  Promenada - Page 6 Empty Re: Promenada
Niestety Erich miał pecha - trafił na tę bardziej małomówną przedstawicielkę Japończyków, bo w samym M-3 na pewno znaleźć by można bardzo dużo gaduł. Niestety, Monday w swoim charakterze nie mogła zmienić zbyt wiele, nawet gdy się starała. Czym innym jest uprzejmość i dobre maniery, a czym innym udawanie na siłę kogoś, kim się nie jest. Czegoś takiego na dłużej by nie wytrzymała, a tak radziła sobie dobrze. Czasem trzeba było przybrać oblicze dobrze wychowanej, cywilizowanej dziewuszki i dzięki temu sama trochę nim przenikała. Dzięki stopniowemu przyzwyczajaniu do ludzi z dzikiego dzieciaka stawała się rozsądną młodą kobietą, która potrafiła rozróżnić sytuacje służbowe od prywatnych i odpowiednio się w nich zachować. Stąd też nawet nie obejrzała się, gdy kontakt z innymi powoli przestał jej aż tak bardzo przeszkadzać. Teraz byłaby skłonna przyznać, że nawet niektórych lubi.
Już miała odpowiadać na pytanie, gdy w rozmowę wciął się znajomy głosik zza pleców. Tego się nie spodziewała; podskoczyła lekko, zaskoczona, i obróciła się do tyłu, na chwilę zatrzymując spacer. Gdy zobaczyła postać Matta, brakujący kawałek układanki wskoczył na swoje miejsce: jego głos, jego twarz, jego zachowanie. Wszystko się zgadzało i nie było się czego bać. Nawet się ucieszyła widząc kolegę - była to jedna z tych osób, których obecność w ogóle Risu nie przeszkadzała. W końcu jak to mówią ciągnie swój do swego, a oni mieli z pewnością sporo wspólnego odnośnie problemów życiowych i dziwacznych zachowań. Łączyło ich nie tyle pragnienie towarzystwa, co wzajemna tolerancja.
- Tak. Z-znaczy... n-nie! - W moment zastygła, analizując swoją odpowiedź. Każda jej część odnosiła się do innej części rozmowy i nagle nie mogła się teraz w tym odnaleźć. To pewnie przez niespodziewane pojawienie się studenta, które odrobinę zbiło dziewczynę z tropu. Zaraz jednak doprowadziła się do porządku i odegnawszy z twarzy zażenowanie swoją poprzednią wypowiedzią, przystąpiła do sprostowania.
- Miałam właśnie na myśli, że często się zajmuję przybyszami zza granicy. Pomagam z dokumentami, z zakwaterowaniem, czasem oprowadzam. Ale to nie jest wcale najgorsze zajęcie, na pewno lepsze od niektórych innych - uzupełniła od razu, przywołując na twarz także zmieszany uśmiech. W duchu wzywała nieznane siły do utrzymania w ryzach naczyń krwionośnych i powstrzymanie nieznośnych rumieńców, ale te na pewno prędzej czy później się ukażą. Takie to właśnie miała szczęście.
- Dobrze Cię widzieć... - rzuciła do ego, choć nawet nie spojrzała w jego stronę. Nie potrafiła przy podobnych słowach patrzeć rozmówcy w twarz. Ten etap oswajania się z ludźmi nadal był w epoce jaskiniowej, ale i na niego z pewnością kiedyś przyjdzie czas. - Ale może chodźmy dalej, jest jeszcze kawałek miasta do obejrzenia. - Jak powiedziała, tak zrobiła. Może trochę zbyt autorytatywnie jak na osobę z tak niskim stanowiskiem, ale nie mogłaby dłużej znieść tego dziwacznego zastoju. Rzecz jasna miała nadzieję, że pozostaną w trzyosobowym składzie. Zawsze to jakoś tak bezpieczniej, gdy miało się obok kogoś znajomego. Starała się tego po sobie nie okazywać, ale z nerwów już niemalże drżała. Pamiętała nawet o tym, że powinna teraz obu panów sobie przedstawić, czy coś w tym stylu, ale nie była w stanie wydusić już ani słowa więcej. Potrzebowała milczenia, przerwy, chociażby na chwilę.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.01.16 17:07  •  Promenada - Page 6 Empty Re: Promenada
Odwrócił się, słysząc za plecami odpowiedź udzieloną obcym głosem, która z czystego zaskoczenia wyrwała go z momentu intensyfikującej się autonienawiści. W samą porę, można by powiedzieć, chociaż nieco taksujące spojrzenie, jakie posłał mu nieznajomy chłopak, wydawało mu się niepokojące. Może przypadkiem wyciągnął na spacer jego dziewczynę? Intencje Ericha tym razem były naprawdę całkowicie czyste i niewinne, a ostatnie, czego chciał, to przypadkiem wdać się w kłótnie lub bójkę z niższym od o głowę, zazdrosnym absztyfikantem... Chociaż nie, patrząc po reakcji Risu raczej nie wyglądali na parę. Przynajmniej tyle.
- Całe szczęście. Już myślałem, że ją... - urwał, uświadamiając sobie, że po raz kolejny zapomniał słowa. Zamrugał szybko, patrząc przed siebie, próbując złapać ten nieszczęsny czasownik za nogi i wepchnąć do zdania. Na próżno. - Męczę? - dokończył po angielsku, patrząc przepraszającym wzrokiem na Risu i jej znajomego. Był pewien, że gdzieś w notatkach miał przymiotnik "męczący", ale przecież nie może co chwilę wyciągać pliku kartek A4 w poszukiwaniu pojedynczych słów.
Żeby szybko zamaskować kolejny popis swojej nieudolności językowej, wyciągnął rękę w stronę Matthew,
- Erich Jakobson. Jestem tu nowy. Co chyba słychać - dodał, znowu po japońsku, znowu próbując przerobić obawy w żart. Wcześniej, w domu, nawet osiągał w ten sposób jakieś efekty, może i tutaj się uda?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.01.16 20:01  •  Promenada - Page 6 Empty Re: Promenada
Uśmiechnął się szeroko, w co włączyły się nawet oczy mrużąc się z zadowolenia, kiedy Risu potwierdziła, że jego pojawienie się nie było problemem. I w przeciwieństwie do niej, to co robił ze swoim spojrzeniem było kompletnie po drugiej stronie skali. Zamiast kulturalnie kluczyć wzrokiem gdzieś pomiędzy ich twarzami a otoczeniem, spoglądał na rozmówcę z wielką determinacją, z której pewnie nawet nie zdawał sobie sprawy. Albo w niewidzialny punkt wiszący centymetr przed jego nosem, jakby jego zmęczone spojrzenie nie mogło do końca złapać ostrości. Można było tylko mieć nadzieję, że okalające jego twarz ciemnoblond włosy i niewinnie mrugające niebieskie oczy choć trochę łagodzą jego niemal ekstrawaganckie, choć kompletnie niezamierzone zachowanie.
Pierwsza konfrontacja Ego z nowym nieznajomym przebiegła o tyle bezboleśnie, że a) był on w towarzystwie znanej mu Risu, więc jakby co bardzo niezręcznego się działo, można to rozłożyć na trzy osoby, zamiast kulminować w dwóch; b) wyglądał na ździebełeczko niezręcznie próbując zachować płynność i poprawność języka, bardzo się przy tym starając, co przywiało wspomnienia jego własnych zmagań z językiem, które łatwe również nie były. Poczuł przemożną chęć pomocy. Drgnął na "męczącą" pomyłkę i angielskie słówko, ale zaraz znów powrót do japońskiego. Erich był o wiele lepszy w nauce japońskiego niż Matt, który początkowo z każdym własnym niepoprawnie sformułowanym zdaniem zacinał się i tyle po konwersacji po japońsku było. Nawet teraz, kiedy tylko miał możliwość, wolał angielski. Erich to przynajmniej się starał.
- Matthew. Matthew Greenberg. Żeby było krócej - po prostu Matt. - Odwzajemnił uścisk dłoni. - Nie przejmuj się, jeśli ja dałem radę z tym szalonym językiem, to i dla ciebie jest nadzieja - uśmiechnął się. - Umm.
Kiwnął głową, żeby lepiej nie zostawali w tyle i ruszyli za Monday. Spuścił wzrok, jakby potrzebował patrzeć na własne startujące nogi, bo niekontrolowane mogłyby doprowadzić do wypadku potknięcia się. Nie proszony chętnie dołączył do wycieczki.

W paru krokach dogonili dziewczynę. Chciał się jej o coś spytać, ale widząc jej skupienie, w którym, jak mu się zdawało, brała się w garść, niewiele myśląc przejął pałeczkę rozmowy.
- Długo tu... um... pan... - zaciął się na chwilę, nie mogąc się zdecydować czy per 'pan' będzie dobrze czy nie. Come on, na jakoś mega szczególnie starszego nie wyglądał, status społeczny też chyba nie wymagał takich ceregieli, ale co się na tym tam Ego zna. Zaczął raz jeszcze, ale zmienił pytanie. Pomachał palcem pomiędzy Erichem a Risu, wracając do tego co wcześniej dziewczyna powiedziała, a teraz chciał się upewnić czy miał rację co do tej teorii. - Też S.SPEC, tak? - spytał Ericha. Jeśli odpowiedź będzie pozytywna, Erich na pewno zauważy błysk zainteresowania w oczach Matta.
                                         
Ego
Desperat
Ego
Desperat
 
 
 

GODNOŚĆ :
Matthew Greenberg


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.01.16 21:50  •  Promenada - Page 6 Empty Re: Promenada
Uspokój się, Mizuyama, przecież cię nie zjedzą.
Dlaczego ten wredny głosik musiał być wiecznie taki ironiczny? Niby dawał dobre rady, ale zachowywał się niczym upierdliwy rodzic. Czasami miała ochotę coś chamsko odpyskować, ale nie byłoby to rozsądne. Po pierwsze, samej siebie w życiu nie udałoby się przegadać, a po drugie - tylko ona słyszała pełne frustracji słowa, więc odpowiedź na głos zrobiłaby z niej kompletną wariatkę. Nikt normalny nie gada do siebie, a przynajmniej nie na tyle, by prowadzić zawzięte dialogi i kłótnie. Można pomyśleć, że w takim razie nie powinna swoich odpowiedzi wypowiadać na głos, ale to by nijak nie pomogło w rozprawianiu się z szyderczym obserwatorem z własnej głowy. Czasami więc, gdy była sama w domu, toczyła podobne dysputy, nigdy jednak w towarzystwie osób trzecich. Trzeba przecież chociaż minimalnie zachować twarz pośród wszystkich tych spotykanych na co dzień ludzi.
Uśmiechnęła się z wyrozumiałością i od razu przypomniała przybyszowi z Niemiec odpowiednie słówko na potrzebne mu określenie. Skoro nie miał przy sobie słownika, Risu mogła spokojnie za takowy posłużyć ze wszystkich tych przypadkach, w których posiadała pożądaną informację. Przyzwyczajona była do takiego funkcjonowania, często miała do czynienia z przybyszami zza granicy i nie trzeba jej było dwa razy prosić o podanie odpowiedniego wyrazu. A z czasem wyrobiła sobie taki odruch, że nie trzeba jej było pytać nawet raz. Tak było o wiele wygodniej, niż oczekiwać od gości, że sami się upomną o pomoc, szczególnie że bardzo często krępowali się pytać. A w taki sposób było sprawniej i wygodniej, ot co.
Nie ruszyła zbyt szybko, by towarzyszący jej panowie również się dołączyli. Wbrew temu, co wyrywało się gdzieś głęboko w dziewczęcym serduszku, nie miała zamiaru uciekać. Pozwoliła starszemu koledze zająć się rozmową, w czasie gdy sama zbierała się do kupy. Nie lubiła w sobie tej cechy, ale jeszcze nie znalazła na nią lepszego rozwiązania od spokojnej tolerancji. Musiała po prostu chwilę odczekać, aż znów będzie w stanie normalnie się odzywać. Poprawę można było zauważyć już kilka minut później, gdy przy mijanych przez grupkę budynkach wtrącała swoje komentarze. Tu najtańszy spożywczak w okolicy, tam sympatyczna kawiarenka, gdzie indziej ulica prowadząca do jednego z budynków urzędowych. Znała nie tylko położenie ważnych obiektów w M-3, ale dysponowała sporym zasobem praktycznych wskazówek dotyczących życia w mieście. Gdzie można dostać dobrą kawę w dobrej cenie? Którego zaułka lepiej unikać? Gdzie zazwyczaj przesiaduje po lekcjach szkolna młodzież? Wiedziała o tym całkiem sporo i w międzyczasie również wtrącała podobne ciekawostki, ażeby nowemu wojskowemu przekazać jak najwięcej wiedzy o życiu w pojapońskim przytułku ludzkości.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.01.16 23:36  •  Promenada - Page 6 Empty Re: Promenada
- Nie, proszę, używaj mojego imienia - wizja oficjalnej rozmowy po godzinach pracy ewidentnie go przeraziła, nawet nie z powodu lekkiego postarzenia, ale kolejnej fali obowiązkowych formułek grzecznościowych. Chociaż to pierwsze też odrobinkę bolało. Niby zbliżająca się trzydziestka nie była niczym specjalnym, ale ludzie w tym wieku powoli zakładali rodziny, rodzili dzieci, kupowali domy, a on... no cóż.
- Tak. Z wojska. - Przynajmniej mógł się pochwalić stabilną pracą. Mniej lub bardziej stabilną. - A ty? - Patrząc po wieku i jadowicie żółtej bluzie wystającej spod kurtki obstawiałby raczej studenta, ale przecież Risu była ewidentnie od Matta młodsza, a pracowała w biurach. Albo po prostu Erich jeszcze nie potrafił dobrze rozpoznać wieku tubylców, co było równie prawdopodobne. Nie, żeby wierzył w ten idiotyczny stereotyp "wszyscy Azjaci wyglądają tak samo", ale różnice w wyglądzie ludzi z M-3 a dawnej Europy były ewidentne.
- M-1 czy M-2? - zapytał Matta z porozumiewawczym uśmiechem obcych cierpiących z powodu japońskiego. - Twoje "r" cię zdradza. - Wygląd w sumie też, ale wytknięcie tego drobiazgu wydawało się Erichowi trochę niegrzeczne.

Nowa znajoma najwidoczniej bardzo wczuła się w rolę przewodnika, co odrobinę Ericha śmieszyło. Wątpił, by udało mu się zapamiętać wszystkie miejsca i porady, szyldów, ulic i ludzi było zwyczajnie zbyt dużo, niemniej był jej za to naprawdę wdzięczny.
- Risu, Matthew - zaczął w pewnym momencie, czując, że natłok informacji powoli zaczynał go przytłaczać. - Robi się ciemno, dalsze... - "zwiedzanie", jak było "zwiedzanie"? Może użyć "chodzenie"? - ...chodzenie będzie... - jakie będzie? "Bezużyteczne" odpadało, "bez sensu" też, bo nie pamiętał jak jest "sens". Może "trudne"? Ścisnął palcami grzbiet nosa, w geście czystej frustracji, po czym wyrzucił z siebie nieporównywalnie szybszą i sprawniejszą angielszczyznę:
- Robi się ciemno, dalsze zwiedzanie nie będzie mieć sensu, i tak dużo nie zobaczymy. Risu, bardzo ci dziękuję, naprawdę mi pomogłaś i naprawdę to doceniam. Może chcielibyście gdzieś usiąść, przy kawie albo czymś podobnym? - odetchnął głęboko. Koniec z robieniem z siebie nieumiejącego się wysławić troglodyty na dzień dzisiejszy. - Przepraszam, chyba muszę przerzucić się na angielski, wszystkie słowa zaczynają mi się mylić.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 08.01.16 15:53  •  Promenada - Page 6 Empty Re: Promenada
Wojsko, huh? To zdecydowanie mu imponowało, choć nie powiedział tego na głos. Chłopak miał zdecydowanie zidealizowane spojrzenie na S.SPEC. Kiwnął głową.
- Ja, och, umm?... – Matt miał taką rzecz – problem, powiedzmy nawet, że w zasadzie to lubił mówić o sobie, jednocześnie będąc w głębokim przeświadczeniu, że nikt za bardzo słuchać tego co mówi nie chce. Ale jakby go to nie interesowało, to by nie pytał, tak? Może jest po prostu kulturalnym człowiekiem próbującym utrzymać rozmowę, nie to co ty, bo od chwili już gapisz się na niego bez słowa.
- S-studia – wykrztusił szybko potwierdzając przypuszczenia Ericha, zakrywając swoje własne myślowe lekkie zboczenie z kursu rozmowy słabym uśmiechem. – Informatyka i takie tam… Znaczy się, czasem dostajemy też propozycje pracy przez uczelnię. Znaczy się… czasem piszę programy i zabezpieczania dla osób prywatnych a-albo robię zlecenia od małych firm – mówił dalej jakby koniecznie chciał udowodnić, że nie jest bezużytecznym członkiem społeczeństwa.
- Tylko „r”? – zaśmiał się i machnął ręką na siebie. – Powiedz raczej co mnie nie zdradza. M-1 – potwierdził, zadowolony z pytania.

Słuchając Monday musiał poważnie zastanowić się nad redefinicją swojej "znajomości" miasta i okolic. Bo zastanówmy się, ile tu już mieszkał?... Coś około czterech lat. Najwyższy czas, żeby zacząć coś ogarniać na poważniej.  W pewnym momencie wydawał się być bardziej zainteresowany wycieczką niż jej pierwszy i oryginalny uczestnik. Potakiwał i zadawał pytania, na które Risu zaraz podawała mu rzetelne odpowiedzi.
Podniósł głowę na Ericha wzdrygając się jednocześnie lekko na swoje pełne imię. Och, rzeczywiście, chwilę już chodzą, nawet nie zwrócił uwagi na upływ czasu. W zasadzie i tak żadnych planów, poza wróceniem do i zapewne to pustego domu i tarzaniu się we własnej nieporadności oraz nic-nie-chce-mi-się-robieniu, nie miał. Ale z drugiej strony nie chciał być tu ciężarem. ... a jesteś nim? Zawahał się.
To jest to przyszło mu do głowy. To jest właśnie to, o czym nie tak znów dawno rozmawiał z terapeutą. Jeśli ciągnęło go do niezdrowych dla jego choroby czynności czy myśli, i zdawał sobie z tego sprawę, powinien się z tym zmierzyć i zrobić coś odwrotnego. Nauka zdrowych zachowań. Pokiwał więc ochoczo głową na propozycję, przyjmując także bezproblemowo zmianę języka. Erich zdawał się brzmieć teraz inaczej. Jak to płynność słowa potrafiła zmieniać postrzeganie przez otoczenie.
- Mooooonday? – zwrócił się do dziewczyny czekając na jej reakcję. Z jej pracą kto wie, może miała inne zajęcia, może było już po godzinach pracy i w przeciwieństwie do nich miała lepsze rzeczy do roboty, na co wcale by się nie zdziwił.


Ostatnio zmieniony przez Ego dnia 09.01.16 15:34, w całości zmieniany 1 raz
                                         
Ego
Desperat
Ego
Desperat
 
 
 

GODNOŚĆ :
Matthew Greenberg


Powrót do góry Go down

Pisanie 09.01.16 13:40  •  Promenada - Page 6 Empty Re: Promenada
Przybysz chyba nie mógł trafić na bardziej oryginalne towarzystwo, niż się to właśnie wydarzyło. Dwójka przedstawicieli niedostosowanej społecznie młodzieży w roli przewodnika oraz umilaczy popołudnia - na pewno właśnie o tym marzył. Zresztą całą trójką dobrali się perfekcyjnie, każde ze swoimi problemami i barierami do przekraczania, a dla jakiegoś zainteresowanego obserwatora na pewno byłby to ciekawy eksperyment.
Nie wtrącała się w rozmowę pomiędzy panami, jedynie przysłuchując się padającym w niej wypowiedziom. Miała coraz mniej do opowiadania, w miarę jak wycieczka krajoznawcza dobiegała końca. Nie lubiła mówić zbyt wiele, szczególnie jeżeli mogła milczeć bez perspektywy przykrych tego konsekwencji. Niektórzy niestety lubili odbierać ciszę z jej strony jako jakiś rodzaj osobistej obrazy, nawet jeżeli dziewczyna nigdy takich intencji by nie miała. Ostatnie, czego sobie życzyła w życiu, to więcej kłopotów z ludźmi. Zupełnie jakby nie wystarczyło, że nie umiała się między nimi odnaleźć i bała się kontaktów, miała swój własny bagaż przykrych plotek... dokładanie do tego wrogów byłoby już skrajnym masochizmem.
Na dźwięk swojego imienia od razu podwoiła kierowaną ku Erichowi uwagę, wyraźnie zainteresowana, co też mógł mieć z nagła do powiedzenia. Trochę racji w tym było, robiło się coraz później i wypadałoby zakończyć zwiedzanie. W końcu zbyt duża dawka wiedzy na jeden dzień i tak się w całości nie zapamięta, więc dalsze jej przekazywanie byłoby tylko i wyłącznie marnotrawstwem czasu oraz sił. Bez problemu odgadła dalszą część niedokończonej wypowiedzi po japońsku, ale prędzej założyłaby, że wnioskiem z tego będzie rozejście się każde w swoją stronę. A tu takie zaskoczenie!
No i co teraz zrobisz, Mizuyama? Przecież tak naprawdę chcesz tylko zaszyć się w domu i nie widzieć więcej tych ludzi na oczy.
Zamyśliła się na chwilę. W tym było trochę prawdy; jako osoba mocno aspołeczna z pewnością o wiele łatwiej przyjęłaby do wiadomości, że może teraz posiedzieć sama z książką i nie wychylać nosa z pokoju aż do kolejnego dnia pracy. Inną kwestią było jednak to, co sama sobie obiecała i z czego nie chciała się wycofać - była na to zbyt uparta. A więc nie wracać jeszcze do siebie i spróbować jeszcze trochę wytrwać w towarzystwie ludzi? Brzmi jak wyzwanie, a przysięgała przed lustrem, by nie bać się wyzwań. Musiała się zebrać w sobie i jakoś przeżyć przerażającą perspektywę przebywania w towarzystwie. Teraz na pewno o stokroć bardziej cieszyła się z towarzystwa Matta, którego przynajmniej znała już trochę dłużej. Ta świadomość pomagała jej się uspokoić.
Bardzo znajomy dźwięk wyrwał ja z tej refleksji. Zamrugała gwałtownie, Potrząsnęła głową, obracając się do źródła wypowiedzi i oczywiście spłonęła rumieńcem, jak zawsze kiedy ktoś przyłapał ją na odpływaniu od rzeczywistości. Dobrze, ze przynajmniej tych wszystkich dialogów ze samą sobą nie prowadziła na zewnątrz.
- Tak, to znaczy, bardzo chętnie. Ciesze się, że mogłam pomóc - odpowiedziała w końcu zgrabną, choć wyraźnie wyuczoną angielszczyzną. Zgarnęła nerwowo włosy zza uszu z powrotem w kierunku twarzy, jakby to miało pomóc jej ukryć się przed światem. Głos trochę jej drżał, ale z całych sił pracowała nad jego opanowaniem. Przecież nie może wiecznie wychodzić na wystraszone dziecko, nawet jeżeli w rzeczywistości właśnie nim jest.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.01.16 0:16  •  Promenada - Page 6 Empty Re: Promenada
- Świetnie! - całkowicie szczerze ucieszył się Erich, a na twarzy wpłynął mu szeroki, zachęcający uśmiech. Już prawie zapomniał, jakim uczuciem była zwyczajna, codzienna akceptacja środowiska. W M-5 nie... Dość - pomyślał, wściekły na samego siebie. Nie będzie teraz do tego wracał. Nie w takiej chwili. Nie teraz, kiedy dostał drugą szansę. Zawahał się.
- Nie wiem, dokąd moglibyśmy pójść, więc zdaję się na was. Ale ja płacę - zaznaczył od razu - przynajmniej w taki sposób mogę się odwdzięczyć.
Zerknął spod oka na Matthew.
- Znałem jednego faceta z M-1, studiował z nami - rzucił, wracając do przerwanej rozmowy, najwyraźniej próbując znaleźć jakieś punkty wspólne. - Też jesteś na stypendium? - zaciekawił się. Zawsze czuł podziw do ludzi, którzy byli na tyle oddani swojej dziedzinie, że mieli ochotę wypełnić wszystkie wymagania i papierki konieczne do uzyskania pozwolenia na wyjazd. On nigdy tego nie czuł, studia wybrał raczej z przypadku, a został na nich, bo tak było łatwiej. W ten sposób nikt nie uważał go za życiową porażkę, przynajmniej do... DOŚĆ - pomyślał z bezsilną złością. Dlaczego nie mógł nawet na pięć minut porzucić tych myśli?! Bezwiednie potarł dłonią bliznę na skroni, zrzucając winę na zmęczenie. Dopiero co przeżył wielką zmianę, to normalne, że jest poddenerwowany i myśli o nieprzyjemnych rzeczach. Musiał się skupić na czymś innym. Kierując się całkiem rozsądnym instynktem, skupił się na towarzyszącej mu dwójce.
Jak Matt ją nazwał? Monday? Śmieszne przezwisko, ciekawe skąd się wzięło. W każdym razie, pojawienie się jej znajomego było wyraźnym znakiem - Risu zwyczajnie denerwowała się towarzystwem, prawdopodobnie nawet bardziej niż Erich. Ta myśl była uspokajająca; zakrywała część stresu kojącą kołderką uniwersalności doświadczeń.
- Monday, tak? Skąd to się wzięło? - zapytał, znowu próbując ją wciągnąć do rozmowy. Przecież wiedział, jak trudno było się czasem przełamać, zwłaszcza w stosunku do obcej osoby.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 31.01.16 13:31  •  Promenada - Page 6 Empty Re: Promenada
- Świetnie!- powtórzył za Erichem i entuzjastycznie złożył ze sobą dłonie z cichym klaśnięciem.
- Poprowadzę, dobrze? - I nie czekając na odpowiedź wysunął się o krok na przód przejmując prowadzanie, bo już zaświtało mu gdzie mogli by usiąść na spokojnie i porozmawiać. Wiedział, że gdzieś niedaleko jest pub "Zone", ale szczerze mówiąc, wolał tego miejsca unikać z wielu powodów. Dlatego też w głowie okazała mu się szeroko uśmiechnięta babeczka a wewnętrzny GPS już kierował nogi w odpowiednią stronę.
- Taa... Stypendium - mruknął zrezygnowany jakby była to jedna z najgorszych rzeczy jakie mu się w życiu przytrafiły. - Chyba dali mi je tylko po to, żeby uprościć nam, albo sobie, dokumentację związaną z przeprowadzką tutaj. Umm, znaczy moim rodzicom. Związku z pracą w S.SPEC musieli się przenieść tu, a papier stypendialny rzeczywiście mój przejazd ułatwił - powiedział wzruszając ramionami. Chyba dalej było mu ciężko uwierzyć w fakt, że ktoś mógłby go uznać na tyle zdolnego, żeby taki świstek papieru mu przyznać. Samodyskredytacja na poziomie zaawansowanym.
W rewanżu chciał pytać o jego powód przeniesienia się, wyglądało trochę jak nieplanowany obrót skoro rzucił się do M3 średnio na jeża znając język, ale nie chciał być pochopny we wnioskach. Ale wtedy podążył za ruchem jego dłoni aż do czoła, zauważając jak muska bliznę, której na pewno by nie zauważył gdyby nie wykonany gest. Odwrócił powoli wzrok. Tylko po to, żeby zaraz na powrót go wznieść, tym razem na zapytaną o przezwisko Risu. Że też sam o to nigdy nie spytał? A wołał na nią non-stop Monday w każdej możliwej tonacji, bo zabawnie mu się to w ustach układało, jakby imienia co najmniej nie miała.


/kradnę was do "Pod radosną babeczkę", w następnym moim poście przeniosę nas wszystkich do tematu, oke?, żebyśmy mogli skończyć rozmowę tutaj bez dziwnego ucinania rozmowy w połowie
                                         
Ego
Desperat
Ego
Desperat
 
 
 

GODNOŚĆ :
Matthew Greenberg


Powrót do góry Go down

Pisanie 02.02.16 22:21  •  Promenada - Page 6 Empty Re: Promenada
Pozostała jedyną osobą, która nie wykazała nadmiernego entuzjazmu na wieść o planowanym wydłużeniu wycieczki turystycznej o towarzyskie spotkanie przy kawie. Nie miała nic przeciwko towarzystwu, oczywiście, kiedyś musiała spełniać swoje postanowienia i pracować nad tym, co sobie obiecywała uczynić. W grupie kilku osób jeszcze nie było tak źle - obu panów już znała w mniejszym lub większym stopniu i żaden z nich nie wydawał się mieć tej irytującej osobowości, przez którą Monday miała jeszcze większą ochotę zaszyć się w samotnym kąciku i nie widzieć nikogo. Gdyby chodziło o obszerniejsze grono, zapewne przystąpiłaby do gorliwego protestu, ale trójka wydawała się być liczbą taką w sam raz. Nie musiała cały czas znajdować się w centrum rozmowy, gdy pozostali toczyli dialog między sobą, a jednocześnie nie czuła się osaczona i odcięta od dróg ewakuacji jak by to miało miejsce w przypadku tłumu. Teraz pozostawało tylko nastawić się optymistycznie do najbliższych kilkunastu-kilkudziesięciu minut i nie tracić rezonu. Bo przecież jakoś to będzie.
Tak to będzie, że pewnie zepsujesz całą zabawę, dzieciaku.
- Daj spokój, Matt. Zasłużyłeś na to stypendium, więc nie ściemniaj, że było inaczej - wtrąciła, nie zamierzając pozwolić chłopakowi na tak intensywne robienie podkopów pod własną samooceną. Czasami zdecydowanie przesadzał z umniejszaniem swoich zdolności, co nieco irytowało dziewczynę. Sama nic w życiu nie osiągnęła poza skończeniem szkoły i wiele by dała, by mieć podobne umiejętności, móc studiować i mieć perspektywę porządnej przyszłości. Zamiast tego przynosiła kawę, oprowadzała przybyszów i grzebała w papierach. Mało ambitne w porównaniu do... do w sumie wszystkiego poza życiem z zasiłku.
- Hm. - Ożywiła się znów w momencie, kiedy na chwilę stała się centralnym obiektem rozmowy. Nieco speszona spuściła wzrok i oparła swoją prawą dłoń o kark, chowając końce palców pod przydługimi już włosami. - Po prostu je wymyśliłam, dawno temu. Tak jakoś się przyjęło, niektórzy jak widać mówią mi tak częściej niż po imieniu czy nazwisku. - Rzuciła krótkie spojrzenie w kierunku studenta, którego to właśnie miała na myśli przy końcu swojej wypowiedzi. Czasami zastanawiała się, czy blondyn w ogóle pamiętał jej prawdziwe dane osobowe, skoro tak często używał przezwiska. Ale rzeczywiście było ono całkiem zgrabne i przyjemnie się wymawiało, więc kto by się przejmował rzeczami tak drugoplanowymi jak pochodzenie czy znaczenie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.02.16 13:48  •  Promenada - Page 6 Empty Re: Promenada
Przez sekundę walczył ze sobą; skomentować czy nie? Z jednej strony Matt ewidentnie nie chciał o tym rozmawiać, z drugiej... zgodziłby się z Risu, że takie umniejszanie sukcesów było dobijające, tak dla kogoś, kto nigdy na studia nie poszedł, jak i dla kogoś, kto nigdy nie wykazał się żadnymi umiejętnościami w dziedzinie, którą studiował. Przez większość czasu Erich podejrzewał, że zrobił magisterkę tylko dlatego, że niezrobienie byłoby jeszcze trudniejsze. Z czysto społecznego punktu widzenia.
Mimo wszystko odpuścił. Ciekawość trochę go męczyła, ale uznał, że nie powinien wpychać się w ludzkie życia bez zaproszenia. To by było natrętne, a przecież sam nie lubił natrętnych osób. Risu podniosła protest, to powinno wystarczyć, zwłaszcza, że ona znała chłopaka dłużej niż godzinę.
- Praktycznie - stwierdził w odpowiedzi na wyjaśnienia dziewczyny. - Przynajmniej nie musisz się bać, że ktoś wymyśli ci coś złośliwego.
Bez protestów podążył w stronę wybranej kawiarenki.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie   •  Promenada - Page 6 Empty Re: Promenada
                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 6 z 9 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach