Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 7 z 12 Previous  1, 2, 3 ... 6, 7, 8 ... 10, 11, 12  Next

Go down

Pisanie 27.10.15 0:36  •  Galeria handlowa - Page 7 Empty Re: Galeria handlowa
- Trochę? Trochę bardzo tak - parsknął cichym śmiechem, jakby nawet pomimo dzisiejszego niefortunnego naruszenia chwili spokoju dzielonego z Monday, bezczelność Kenji byłą czymś co u tego palanta skrycie lubił. Ale Ego nawet po porwaniu przez seryjnego mordercę poczułby do sprawcy niepisaną sympatię i ciesząc się jakimkolwiek towarzystwem nabawiłby się jeszcze syndromu sztokholmskiego. Potrafił mieć na prawdę kiepskie wyczucie ludzkich charakterów, co średnio mu przeszkadzało, dopóki nie był sam.
- Pewnie pyta kiedy wrócę, bo potrzebuje kogoś, kto za niego pracę napisze... - westchnął, tym samym przyznając się, że padł ofiarą własnego frajerstwa, jakim było poświęcanie swojego czasu na napisanie dodatkowych rzeczy dla innych. Co znów mu nie przeszkadzało, jako że rzeczywiście miał się za zdolniachę w tym co robił. Ilość rzeczy w których był dobry była minimalna, dlatego starał się przynajmniej w nich nie zawodzić. Traktował to jak rozwijanie swoich umiejętności, choć świetnie zdawał sobie sprawę, że jest wykorzystywany, ale znów - nie przeszkadzało mu to. - Och... N-nieważne - mruknął i machnął ręką zostawiając temat widząc, że Risu była zdecydowanie zadowolona z ponownej kawiarnianej ciszy złożonej z odległych rozmów przy innych stolikach, dźwięków łyżeczek mieszających kawy i herbaty, okazjonalnych siorbów i krótkich śmiechów. On w sumie też był z tego rad, jeszcze zdąży się nasłuchać uczelnianego gwaru i towarzystwa. Uśmiechnął się ostrożnie, co rozpogodziło jego jeszcze przed chwilą zakłopotaną twarz. Spuścił wzrok na swój talerzyk, teraz to prawie pusty. Widelczykiem zaczął dojadać ciastko. Podniósł głowę na pytanie Monday.
- Hmm?... Och... - zadumał się na sekundę i wyjął widelec z ust. - Rzeczywiście mogłem pominąć wykład czy dwa. Albo i wszystkie - dodał po krótkim zastanowieniu wzruszając ramionami. Ostatnio dni zlewały mu się w jedno, a kalendarz z tymi wszystkimi numerkami i datami zdawał się nie mieć większego sensu. Jeszcze przed chwilą nie czuł się niczemu winny, ale teraz poczuł przechodzący mu przez żyły niepokój.
- O rety... rety, rety - westchnął. - Um, większość wykładów i tak nie jest obowiązkowa. A-ale ćwiczenia. Pewnie powinienem wreszcie tam pójść, zanim uznają, że skończyłem ze studiami w ogóle, huh - przyznał, znów pocierając czoło. Miał ochotę zerwać się i uciec, bo nagle każda chwila spędzona na czymkolwiek innym niż praca wydawała się wykańczać go wewnętrznym poczuciem winy. Ale odwrót taktyczny wymagał wigoru i gracji, której w tej chwili nie posiadał. Musiałby wstać, zapłacić, pożegnać się, ubrać się, wziąć ze sobą roślinki, przejść kawał drogi do domu... ech, łatwiej było tu na razie zostać. Zanurzył się głębiej w krześle, nie mogąc uwierzyć jak jedno pytanie doprowadziło go do kwestionowania swojej moralności i poczucia obowiązku.
- To studia. To tylko studia - powiedział wznosząc oczy ku górze, próbując usprawiedliwić sam siebie. - ...prestiżowe studia ze świetnym, bardzo interesującym mnie kierunkiem, które były jednym z powodów dla których przenieśliśmy się tu z M-1 - mówił dalej. - Aaach, brawo, Ego Egoisto, znów udało ci się coś zmaścić, jesteś niesamowity! - I klasnął parę razy wolno dłońmi. Znów prowadził bardziej konwersację sam ze sobą niż z Monday. Całe szczęście, że sobie to uświadomił. Machnął ręką na "nieważne, zignoruj wszystko co powiedziałem".
- Powiedz... jak to jest, że od razu poszłaś do pracy. I do S.SPEC? - zainteresował się i poprawił na krześle, bo zaczął zsuwać się zbytnio w dół, lada chwila a by siedział pod stołem wąchając swoje i Monday kwiatki.

e tam, e tam, raz się pisze z mniejszym a raz większym trudem >D
                                         
Ego
Desperat
Ego
Desperat
 
 
 

GODNOŚĆ :
Matthew Greenberg


Powrót do góry Go down

Pisanie 29.10.15 19:51  •  Galeria handlowa - Page 7 Empty Re: Galeria handlowa
- Piszesz za niego prace? - Nie była pewna, czy dobrze interpretuje poprzednie słowa. Równie dobrze kolega ze studiów mógł tylko notorycznie męczyć swojego znajomego o wyrękę, a nigdy jej nie uzyskać. Taka opcja wydawałaby się Monday już normalniejsza, niż ciągłe dawanie się wykorzystać. W sumie jako osoba robiąca wszystko za wszystkich doskonale wiedziała, jak coś takiego wygląda. Póki jej za to płacili, to nie mogła narzekać - w końcu na tym polega praca; inaczej jednak, gdy na podobne poświęcenie ktoś się decyduje kompletnie bezinteresownie. W pewnym stopniu pomoc innym to czyn szlachetny i godny pochwały, a z drugiej - nie ma co dawać z siebie wszystkiego dla kogoś, kto poradziłby sobie sam. Podawanie ludziom na tacy gotowego wyniku to mimo wszystko praktyka bardzo niewychowawcza i dla obu stron szkodliwa.
Filiżanka była już pusta, ale w żadnym wypadku nie poszła w odstawkę. Nie mając chwilowo żadnego zajęcia dla swoich rąk, Risu mogła teraz nieco pobawić się z naczyniem. Nawet nie patrząc w jego kierunku, zaczęła powoli wodzić palcem wskazującym po krawędzi przedmiotu, czyniąc tym samym równe, powolne kółka. Po jakimś czasie w trakcie każdego obrotu zaczęła wymieniać palce, zgrabnie przekładając nimi po obiekcie i nie przykładając do tego ani odrobiny swej atencji. Wzrok w dalszym ciągu miała skierowany ku swemu rozmówcy, spokojnie oczekując na dalszy ciąg konwersacji.
- Rozumiem jeden czy dwa, ale żeby wszystkie? Już kawał czasu minął od początku roku akademickiego, głupio by było, żebyś sobie zawalił przez zaległości - stwierdziła, postukując nieznacznie paznokciami o krawędź filiżanki i od razu powracając do czynności względem niej przerwanej. Podobna praktyka wydawała jej się odrobinę nieprawdopodobna. Jakim sposobem Matt chciał ukończyć studia, jeżeli zaniedbywał je sobie od samego początku? Dla ułożonej i obowiązkowej dziewczyny brzmiało to trochę jak plan zawalenia sobie wszystkiego po kolei. Choć przecież historia zna przypadki osób, które ze wszystkim potrafiły sobie poradzić na ostatnią chwilę - więc może i tak będzie tym razem? Trudno stwierdzić i nie da się przewidzieć, do czasu aż nie przyjdzie prawdziwa zmora wszystkich kontynuujących swoją naukę - krwiożercza sesja. Ale tak naprawdę, co młoda służąca mogła o tym wiedzieć? W końcu już się nie uczyła.
Nie przejęła się tym, że przez jakiś czas Ego mówił wyłącznie do samego siebie. Słuchanie drugiej osoby też pojmowała jako element dialogu i nie miała nic przeciwko takiemu zachowaniu, tak długo jak nie było praktykowane stale. A tak? Tymczasowo nie przeszkadzało jej chłonięcie osobistego monologu, skoro sama nie miała nawet nic do powiedzenia. Czymś trzeba wypełnić chwilową ciszę, żeby nie zaprzepaszczać tak dobrej passy tego dnia.
- Hm, no tak. - Zdjęła ręce z blatu stołu i położyła je na swoich udach, zwijając dłonie razem. Taki odruch przy przebywaniu w towarzystwie - jeżeli już zabierała głos, to zazwyczaj uspokajała wszystkie swoje tiki i odruchy oraz bezmyślne poczynania na tyle, na ile była w stanie. Kwestia tego, że chciała wypaść na istotę kulturalną i wpajała sama sobie dobre nawyki, a to później przekładało się również na te bardziej prywatne relacje.
- Sama do końca nie wiem, skąd się tu wzięłam. Wiesz, nie miałam za bardzo planów na to, co ze sobą zrobić, a nie chciałabym przez całe życie żyć z pensji państwowej i nic nie robić. A że akurat moi wujek i ciotka pracują w S.SPEC, to wypytałam ich trochę i padło na taką pracę. Zakładałam w sumie, że pewnie szybko się poddam, ale jakoś się udało. - Uśmiechnęła się skromnie na zakończenie. Sama czasami nie mogła uwierzyć, że cały ten pomysł z uspołecznianiem się poprzez pracę w ogóle dotrwał do tej pory, a co dopiero, że powolutku przynosił efekty. Właściwie to się z tego cieszyła - nie tylko miała zajęcie i zarabiała, ale też mogła się rozwijać i małymi kroczkami zmierzała ku uczynieniu swojego życia zadowalającym. Warto nadmienić, że przecież rzadko mówiła tak dużo na raz, jak w chwili obecnej, gdzie na jedną wypowiedź złożyły się aż cztery zdania. Chwila warta odnotowania w kalendarzu i świętowania w sposób coroczny.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.11.15 17:38  •  Galeria handlowa - Page 7 Empty Re: Galeria handlowa
Całe szczęście, że w przeciwieństwie do Monday, jak zdążył zauważyć, nie miał odruchu rumienienia się. Może to i lepiej, bo w tej chwili niechybnie by się zaczerwienił na twarzy. Zamiast tego odwrócił wzrok, który zwabiony zaraz ruchem rąk dziewczyny spoczął na jej filiżance.
- H-hej, to nie tak, że mu prace zaliczeniowe piszę, czy coś - wyjaśnił szybko czując, że brnie w temat, w który wcale brnąć nie chciał. Żałował, że nie ugryzł się wcześniej w język. - Wiesz, t-to t--... takie głupie ćwiczenia, które trzeba napisać, oddać a i tak nikt ich nie sprawdza. N-nieważne - powtórzył zaciskając na sekundę czy dwie pięści, zaraz też ściągnął je ze stolika i położył na nogach pod blatem, usta zaś ścisnęły mu się w wąską linię.
- Chciałbym, o Boże..., Monday, chciałbym, żeby było to takie proste - westchnął jękliwym, cichym głosem, jakby ledwo udało mu się wydobyć go z klatki piersiowej, kręcąc przy tym blond czupryną, podnosząc wreszcie podkrążone oczy na dziewczynę. - Ale masz rację. Masz rację, głupio by było - przyznał uśmiechając się słabo. Bał się, że znów sobie zmyśla problemy i próbuje tworzyć wymówki. A zdarzało mu się już tak robić. Jemu jak jemu - trochę za dużo leków, trochę za mało snu, za dużo stresu, a tak jak Ego zaczniesz widzieć rzeczy, na przykład swoją zmarłą siostrę. Nieszczególnie przyjemny okres w jego życiu. Do tego urojenia depresyjne? A proszę bardzo. Oczywiście, że nie była to wina Matta, ale w jego głowie wyglądało to zgoła inaczej.
Znaczy się, w teorii, rzeczywiście było to jego winą. Kto nie zwlókł swoich czterech liter o poranku na pierwsze zajęcia? Kto po pierwszym impulsie stresu natychmiastowo wycofał się w szarą otchłań kompletnego wszystko-mi-jedno? Ale jak by tu w ładnych słowach wyjaśnić, że kiedy nie masz siły ani ochoty żyć, to jeden czy drugi wykład mają naprawdę małe znaczenie, tak samo jak przyszłość związana z zakończeniem studiów. Zabawne, pomyślał, choć nic zabawnego w tym nie było, że akurat ty mnie zachęcasz do wzięcia się w garść?. Czy nie miał jakiś rodziców, którzy powinni się nim zainteresować? Nie mógł sobie przypomnieć. Chyba... znaczy się, tak mu się zdawało, że jego mama rozmawiała z nim na ten temat parę razy ostatnio? Ale miał dziwną pustkę w głowie kiedy próbował wrócić do tych niedawnych wspomnień. Zmroziło go na chwilę, bo czy jeden z jego leków z grupy TLPD nie miał w skutkach ubocznych upośledzenia pamięci? Czy nawet jego własne leki musiały być przeciwko niemu? Poza tym, czy musiał się zachowywać jak gówniarz z gimnazjum, który nie potrafi się zająć swoim własnym tyłkiem, tylko z wyczekaniem rozgląda się dookoła aż ktoś mu powie co robić? Jak na dwudziestotrzyletniego studenta, który powinien wchodzić w dorosłe życie, na prawdę kiepsko rokował. Niektórzy już się żenili i wychodzili za mąż, mieli pracę, jak Risu, i generalnie robili coś, co miało znaczenie, a on co? Pisał tony programów zabezpieczających dla własnego mentalnego spokoju, głaskał żółwia i spoglądał zmartwiony na stojącą w kącie, odizolowaną od innych roślin małą zainfekowaną jukę, zastanawiając się jak jej pomóc.  

Patrzył na nią w ciszy, próbując się skupić na odpowiednich słowach, ale żadne nie chciały nabrać kształtu ani w głowie, ani w ustach. Ocknął się, gdy Risu zdjęła dłonie ze stołu. Nie mógł nie pomyśleć, że podoba mu się jej "przygotowanie" do zabrania głosu. Miał skłonność do podziwiania ludzkich akcji i cech charakterów, których sam nie miał czy na które nie potrafił się zdobyć. Dlatego bardziej niż na sensie jej słów automatycznie skupił się na dźwięku jej głosu i płynności mowy, czyli na czymś, czego jemu brakowało. Na jej finalny uśmiech też się uśmiechnął, wydobywając ręce spod stołu i oparł podbródek na dłoni.
- O proszę - kiwnął głową na jej historię. Brzmiała prosto. Bezproblemowo. Zastanawiał się, czy rzeczywiście poszło tak gładko jak to odebrał z jej słów.
                                         
Ego
Desperat
Ego
Desperat
 
 
 

GODNOŚĆ :
Matthew Greenberg


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.11.15 15:21  •  Galeria handlowa - Page 7 Empty Re: Galeria handlowa
Ściągnęła brwi ku sobie i wbiła w Matta spojrzenie pełne niezłomnej podejrzliwości. Może i nie była odpowiednią osobą do pilnowania takich rzeczy, ale skoro już o tym i owym się dowiedziała, to czuła się w obowiązku jakoś się do tego ustosunkować. A nie ma co ukrywać, nie podobało jej się to, co słyszała. Miała dość głębokie poczucie obowiązkowości i szacunku do pracy, stąd też nie tolerowała jakichkolwiek form pasożytowania na cudzym wysiłku. Jednocześnie zaś widziała, jak ten temat niezbyt dobrze wpływał na nastrój chłopaka i od razu poczuła się głupio, że pozwoliła sobie go wyciągnąć. Sama przecież też nie lubiła, gdy ktoś na siłę ciągnął rozmowę torem, który zdecydowanie jej nie odpowiadał. Była w stanie zrozumieć, skąd takie a nie inne zachowanie studenta i zrazu zrobiło jej się przykro, że tak a nie inaczej potoczyła się owa konwersacja.
- P-przepraszam, ja... n-nie chciałam tak tego wyciągać - zająknęła się, stopniowo ściszając głos. Po tych kilku trudnych do przełknięcia zdaniach było jej już maksymalnie głupio, że męczy biednego blondyna o rzeczy, o których pewnie nie chciał rozmawiać.
No i widzisz, Mizuyama? Znów zawalasz.
Och ten wredny cichy głosik w głowie mógłby się w końcu przymknąć.
- Po prostu nie chciałabym, żebyś miał kłopoty - dodała już właściwie szeptem, wbijając wzrok we własne blade dłonie, by tylko uniknąć mierzenia się z faktem, że mogła się przyznać do tego, że jej na czymkolwiek zależy. Nie miała w zwyczaju okazywania jakiegokolwiek przywiązania czy pozytywnych uczuć, stąd też każdego przypadkowego ich przejawu odruchowo się wypierała. Wystarczyło choćby zasugerować, że żywi do kogoś sympatię i można się było pożegnać z miłą, uprzejmą Risu - z automatu włączał jej się tryb agresji i niemiłych odzywek. Niestety łatwo było przekroczyć granicę bezpieczeństwa w obchodzeniu się z dziewczyną, a gdy się już człowiek zorientował, to bardzo często było już za późno.
Teraz wprawdzie nie była zła - no chyba, że na samą siebie - ale i tak pokryła się jeszcze głębszą czerwienią niż dotychczas. Głupia reakcja organizmu, której dziewczyna z całego serca nienawidziła i po prostu znieść nie mogła, szczególnie gdy niektórzy życzliwi nie daj Boże zechcieli kolor jej oblicza skomentować - często w dobrej wierze, ale niestety z odwrotnym do zakładanego skutkiem.
No ale cóż, rozmowa toczyła się dalej swoim torem, choć w sumie Risu swoich opowieści nie nazwałaby szczególnie fascynującymi. Ot, życie raczej przeciętnej nastolatki z M-3. I choć w kilku zdaniach udało jej się ująć istotę historii swego zatrudnienia, to jednak cała sytuacja nie wyglądała aż tak optymistycznie. Tak naprawdę to z początku było jej bardzo ciężko i przeżywała wiele lęków związanych z pracą, nowymi ludźmi i swoimi obowiązkami, choć starała się z całych sił nie okazywać po sobie słabości. Przez dobrych kilka dni po powrocie z pracy jedyne co robiła, to pakowała się do łóżka i zawijała w kokon, kiwając na boki i uspokajając po psychicznie wyczerpujących spotkaniach z innymi istotami żywymi. Z dnia na dzień okazało się jednak, że stopniowo coraz lepiej znosi ten wysiłek i w końcu udało jej się wypracować jakieś normalne funkcjonowanie. Rzadko bywała z siebie dumna, ale nawet ona musiała przyznać, że to był jej wielki sukces - nie poddała się nawet wtedy, gdy po pierwszym dniu pracy wolała umrzeć niż jeszcze kiedykolwiek wyjść z domu.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 08.11.15 20:40  •  Galeria handlowa - Page 7 Empty Re: Galeria handlowa
- H-hej, w porządku. Moja wina. Sam zacząłem - pośpieszył szybko machając dłońmi nad stołem, potrącając swoją filiżankę, ale szczęściem w ostatniej chwili palcem złapał ją za uszko i zapobiegł upadkowi.
Było mu cholernie niezręcznie, bo wiedział, że w tej sytuacji robi za frajera, ale z drugiej strony chyba nieco to wszystko zdemonizował. Jasne, napisał koledze coś raz czy dwa (no dobra, może nawet i trzy czy cztery, ale to był na prawdę łatwe dla niego zadania, skromnie mówiąc), tam wyszedł na "spoko gościa", tu wychodzi na "ofiarę losu", jakby nie wiadomo jak żałosny był. I czuł się z tym źle. Nic nowego, każdy poranek się tak się dla niego zaczynał, ale dla własnego spokoju ducha powinien zaprzestać praktyki odwalania cudzej roboty, bo to co się stało tu i teraz, szybkie wprawienie i siebie i Risu w towarzyski dyskomfort, uświadomiło mu dobitnie, że tak dalej być nie może. Lubił rozmawiać, ale przez brak choćby minimalnego komfortu bycia sobą, przez brak konfrontacji z tym czym czuje się źle wychodziło na to, że prędzej czy później każda konwersacja będzie dla niego trudna i zawsze trafi na jakiś moment, kiedy przytłoczony sobą będzie się bał odezwać. Jeśli nie zmierzy się z małym problemem, jak przedzie do tych większych? To był dobrym moment, żeby choć troszeczkę coś ruszyć w swoim życiu, jeśli ma dalej w nim uczestniczyć. Ambitnie, ambitnie. Ciekawe jak długo ta myśl się w nim utrzyma.
- Wiesz, może nawet lepiej, że to wypłynęło. To w sumie moje... smutne, żałosne próby wpasowania się do jakiejś grupy. Próby wkupienia się w łaski, i widzisz, skończyłem jak zawsze, czując się okropnie. Boże, już dawno powinienem wiedzieć lepiej, jak takie rzeczy się kończą. I teraz jeszcze ciebie wprawiam w to... niezręczne to - tu zakręcił dłonią w powietrzu mając na myśli ogólną niezręczność w powietrzu. Wisiały mu na końcu języka przeprosiny, ale uprzedziły go jej wyszeptane słowa, których nie uszły nieusłyszane. Chętnie by je sobie wziął, zapakował w ładny papier i schował na pamiątkę. Uśmiechnął się, odrobinę zaskoczony jej słowami, będąc w pewnym stopniu świadomym jej niechętnego stosunku do uzewnętrzniania się czy ogólnej otwartości. Z nowego rozkwitu czerwieni rumieńca wnioskował, że nie jest to hasło jakim rzuca często. A przynajmniej miał nadzieję, bo poczuł się w tej chwili wyjątkowo. Wiedział, że jego rodzice się o niego martwią, że ludzie czasem patrzyli na niego ze współczuciem próbując pomóc, ale to było coś innego, przynajmniej z jego strony.
- ... ...nikt nie lubi kłopotów, prawda? - powiedział nie głośniej niż ona, czując się w zasadzie bardziej swobodnie niż przedtem. Rozmawiali jak potłuczeni, ledwo udając im się znaleźć temat do ciągnięcia, teraz jeszcze zeszli na takie tematy, a jednak był rad, że rozmawiają.
- Heh. Nie śmiałbym takich studiów zawalić - westchnął, choć był na najlepszej drodze aby tak się stało. Coś sporo ostatnio wzdychał. Ale ostatecznie cała jego egzystencja przypomniała jedno wielkie zmęczone westchnięcie.
- Lubię je. Jak nie lubić czegoś, w czym się jest dobrym, prawda? Jeszcze tylko popracuję nad tym - tu wskazał siebie jak ogólny problem stojący na drodze do czegokolwiek sensownego - i też znajdę jakąś pracę.
                                         
Ego
Desperat
Ego
Desperat
 
 
 

GODNOŚĆ :
Matthew Greenberg


Powrót do góry Go down

Pisanie 12.11.15 21:24  •  Galeria handlowa - Page 7 Empty Re: Galeria handlowa
Uspokój się, Mizuyama.
Łatwo ci mówić, debilny głosiku z głowy. To nie ty musisz się użerać z tym żałosnym zjawiskiem emocji! Przecież do jasnej anielki, Monday naprawdę robiła, co mogła, żeby nie wychodzić co chwila na nieprzystosowaną społecznie bułę, którą przecież w rzeczywistości była. Ukrywała się ze swoimi słabościami, ale one zawsze jakimś cudem znajdowały drogę na światło dzienne, zazwyczaj w najbardziej nieoczekiwanych momentach życia. Także i teraz, chociaż wysilała się nie na żarty, nici z tego wyszły. A przecież naprawdę nie chciała przyprawiać swojego rozmówcy o jakieś uczucie niezręczności, czy co gorsza poczucie winy za stan nieszczęsnej służki. Była taka, jaka była i nie dało się zbyt wiele na to poradzić, a ostatnie na co miała ochotę, to sprawiać innym problem z powodu swojej aspołecznej osobowości.
- N-nie, to nie t-twoja wina - wyjąkała cicho, próbując się psychicznie pozbierać do kupy. Nerwowo przebierała nogami, chowając je pod krzesłem i niemalże kuląc się na swoim miejscu jak wystraszone zwierzę. Rękami objęła się wokół tułowia, dopełniając obrazka nieśmiałego dziewczątka w wielkim świecie.
Jesteś patetycznie żałosnym dzieciakiem.
Przemilczała następną dłuższą wypowiedź, nie licząc kilku wyszeptanych słów. Teraz było jej stuprocentowo głupio, że w ogóle się do tego wszystkiego wtrącała. Nie powinna przecież oceniać tego, że ktoś pomaga innym, nawet jeżeli dawał się wykorzystywać. W końcu nie znała dobrze sytuacji, a wywlekła sprawę.
Trzeba było siedzieć cicho, żałosny dzieciaku.
Westchnęła nieznacznie, wgapiając się w leżące na stoliku graty. Co jak co, ale kontaktu wzrokowego nie byłaby w stanie znieść w tej chwili za żadne skarby. Tak mogła udawać, że rozmawia sama ze sobą, wokół nie ma żadnych ludzi i nic złego nie może jej spotkać. Zagryzła nieznacznie dolną wargę, starając się uspokoić nerwy i powstrzymać od wybiegnięcia w histerii, co byłoby chyba najgłupszą rzeczą z możliwych.
Oj tam zaraz najgłupszą, przynajmniej miałabyś spokój.
Mimo wszystko, walczyła. Chciała się zdobyć na jakąś odpowiedź, podtrzymanie rozmowy. Nie chciała, żeby przez jej problemy zniszczyć z takim trudem budowany dzień, który kawałek po kawałku zdawał się do tej pory być coraz lepszy. Przecież już tak dobrze im szło. Musi jej się udać, musi!
Daruj sobie, i tak nie wyjdzie.
Zamknij się
Nie ma to jak pyskować samej sobie w myślach, czyż nie? Ale co najlepsze, to zadziałało. W ramach buntu wobec samej siebie Monday w końcu podniosła głowę i zdobyła się na słaby, ale szczery uśmiech.
- Wierzę, że dasz radę. - Mówiła to nie tylko do Matta, ale po części i do siebie, pocieszając się w duchu. Trzeba trochę wiary, trochę wytrwałości i można osiągnąć każdy cel. "Jeszcze tylko trochę" - wystarczy powtarzać sobie to przez całe życie i święcie w to wierzyć, by nie pozwolić sobie na załamanie w motywacji. I właśnie teraz był jeden z takich momentów, kiedy nie mogła sobie pozwolić na opuszczenie warty i wypuszczenie swoich małych demonów na zewnątrz. Utrzyma je na smyczy i pozostanie taką, jaką chciała teraz być. Choćby nie wiadomo co miało się dziać, była w stu procentach zdeterminowana.
- Będzie dobrze. Po takich studiach pewnie się na ciebie rzucą jak paparazzi na gwiazdki showbiznesu - dorzuciła w żarcie, powoli odzyskując jasną barwę skóry. Na szczęście mimo swojej tragicznej zdolności do nabierania rumieńców, również całkiem szybko je traciła - czasami tylko po to, by chwilę potem powrócić do pomidorowej barwy. Ciężki żywot nieśmiałej kluchy, co poradzić.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 21.11.15 0:38  •  Galeria handlowa - Page 7 Empty Re: Galeria handlowa
Nie uszło jego uwadze zachowanie dziewczyny, zresztą nawet gdyby starała się to bardziej ukryć psychiczny dyskomfort i tak pewnie dostrzegłby pewne wzorce zachowań człowieka zdenerwowanego w ten szczególny sposób, który był mu bliski z powodu własnego pokaźnego wora doświadczenia w tym temacie. Patrzył na nią z zaskoczeniem, z uniesionymi brwiami, usta na wpół otwarte, generalnie przez chwilę wyglądał jakby mu brakowało jednej, dwóch a nawet i więcej klepek w głowie. Nie mógł... po prostu nie mógł uwierzyć!, że ktoś może być bardziej skonsternowany niż on. A jednak tak właśnie wyglądała w tej chwili Monday. Był tak tym przejęty, wręcz zafascynowany, że na chwilę zapomniał o własnym zakłopotaniu, aż "urósł" parę centymetrów prostując się ze wcześniejszej zgarbionej lekko pozycji. Badał jej gestykulacje i mowę ciała, bardzo prostą w interpretacji. Ona tak wyglądała kiedy była zakłopotana. On tak wyglądał w zasadzie cały czas, tylko w różnych stopniach nasilenia. W przeciwieństwie jednak do niego, służka natychmiast wzięła się w garść (jemu powrót do strefy komfortu zajmowało nawet od paru dni do tygodni), i podnosząc wcześniej spuszczoną głowę i uśmiechnęła się do niego, on zaś automatycznie odwzajemnił gest.
- Moday - powiedział wreszcie, głosem chyba po raz pierwszy odkąd się spotkali czystym, pozbawionym tej drżącej nuty stresu, która powodowała zacinanie się w słowach i mnogość wielokropków w dialogach. Co mówić dalej? To niedorzeczne. Jak zdrowi, normalni ludzie prowadzą rozmowy? Czemu w jego przypadku zawsze kończyło się to w ten sposób.
- To absurdalne - wyszło z jego ust, pokręcił głową i nagle wydało mu się to wszystko bardzo zabawne, nie wiedzieć czemu. W ironiczny sposób zabawne, ale jednak. Ledwo udało mu się utrzymać usta w miejscu, kiedy zaczął go szarpać grymas uśmiechu. Nie wiedział czy wypada w takiej sytuacji. Ale z drugiej strony, hej, teraz to już wszystko jedno. A i ponoć śmiech ma właściwości lecznicze. - To wszystko, wszystko, to jak się zachowujemy, jacy jesteśmy - wyjaśnił ułamek przyczyny swojego zachowania, zasłaniając usta dłonią, tłumiąc swój chichot.
- I huh, dzięki, choć zdaje się, że do S.SPEC to uderzać będę musiał ja, nie odwrotnie - mruknął pocierając czoło, ramiona powróciły do skulonej, lekko zgarbionej pozycji.
- Och - mruknął, kiedy do ich uszu dobiegł krótki dźwięk, który jak Matt wiedział, oznaczał przybycie nowej wiadomości w telefonie. Przeprosił Risu i wydobył sprzęt, porządne, nowoczesne cacko, widać że zadbane, choć jednocześnie swoje najlepsze dni miało już za sobą.
- O wilku mowa - mruknął do siebie po odczytaniu esemesa. - Zaraz będę się zbierać - powiedział podnosząc wzrok znad ekranu na Risu.
                                         
Ego
Desperat
Ego
Desperat
 
 
 

GODNOŚĆ :
Matthew Greenberg


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.11.15 10:50  •  Galeria handlowa - Page 7 Empty Re: Galeria handlowa
Takie zachowanie dla Monday nie było niczym nowym. Odkąd postanowiła wyjść ze swojej skorupy i przestać być całkowicie aspołeczną istotą, jej nastrój wciąż wahał się mocno pomiędzy skrajnymi emocjami. Wewnętrzne przeżycia z całą siła odbijały się na zachowaniu dziewczyny, czego skutki można było obserwować również w tej chwili. Widać jak na dłoni, że nieustannie biła się z samą sobą; raz zwyciężała jedna, raz druga część osobowości i zależnie od sytuacji różnie wyglądał efekt tych mentalnych zmagań. Teraz wyraźnie dała się zdominować przez swoją bojaźliwą część, która chwile potem została przywołana do porządku przez zdrowy rozsądek. Game over, na scenę powraca normalna osoba Risu Mizuyamy. No, przynajmniej ta wyglądająca na normalną.
- Huh? - Ale że niby co? Wiele rzeczy można było nazwać absurdalnymi, ale o co konkretnie w tej chwili chodziło - nie wiedziała. Domyślanie się raczej niczego by nie dało, bo opcji było zbyt wiele. Pozostawało zaczekać, aż Ego jednak dokończy swoją wypowiedź i nieco rozjaśni wątpliwości, które właśnie kłębiły się w dziewczęcej główce. Spoglądała więc na swojego rozmówcę wyraźnie pytająco, chcąc jak najszybciej doczekać się odpowiedzi. Gdy zaś ona padła, nie okazała się jakoś szczególnie precyzyjna. Monday przekrzywiła głowę niczym zdezorientowany szczeniaczek, patrząc na studenta spod lekko zmarszczonych brwi. Śmiał się, przez co jeszcze mniej z tego wszystkiego rozumiała. Jeżeli jednak było coś, czego zdecydowanie raz i na zawsze nauczyła się w życiu, to że o niektóre sprawy naprawdę nie ma potrzeby dopytywać. Możliwe, że na ów temat można by toczyć dysputy cały Boży dzień, ale nie było takiej potrzeby i zapewne żadne z nich nie miało tyle czasu.
- Może i tak, ale jak już cię zobaczą, to się pewnie pobiją między wydziałami. Teraz dobry informatyk to skarb nie do przecenienia - oznajmiła spokojnie, jak zwykle emanując stonowanym optymizmem. Do swojej pracy zawsze starała się podchodzić właśnie w ten sposób i nieustannie być dobrej myśli odnośnie niej, co później przenosiła także na opinie o życiu zawodowym innych osób. Takie przyzwyczajenie, którego nie chciała wykorzeniać - trzeba było mieć jakąś pomoc w próbach przetrwania własnej specyficznej terapii, choćby to miało być tylko swoje osobiste nastawienie.
Uśmiechnęła się delikatnie, nie mając oczywiście nic przeciwko temu, by Matt odebrał swoją wiadomość. W końcu zawsze mogło to być coś ważnego. Zresztą, jak widać po rezultacie - było.
- Hm, rozumiem. Na mnie też już pewnie czeka sporo pracy, chociaż mogłabym tu siedzieć i cały dzień... ale wtedy się tylko robota nawarstwia - stwierdziła na koniec. Będzie jej trochę przykro rozstać się z miłym towarzystwem kolegi, ale obowiązki wzywają bezlitośnie. Zresztą, na pewno jeszcze gdzieś na siebie wpadną jeszcze nie raz i nie dwa. Odkąd ludzkość zamknęła się w bezpiecznych murach określenie świat jest mały nabrało kompletnie nowego wymiaru. Teraz ten świat rzeczywiście był tak mały, że przypadkowe spotkania nie były niczym dziwnym, a wręcz przeciwnie - rutynowym.

Jak chcesz, to możesz skończyć wątek w swoim następnym poście, czy coś
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.12.15 18:00  •  Galeria handlowa - Page 7 Empty Re: Galeria handlowa
Kiedy ubrał się i włożył plecak, kucnął przy stoliku, żeby podnieść z podłogi wrzos i postawił go na blacie, aby zwrócić na niego sto procent uwagi Monday.
- Wrzosy są światłolubne, ale jak postawisz w półcieniu też nic nie będzie. Jeśli będziesz trzymać na balkonie to pamiętaj o izolacji od spodu, żeby nie umarzły korzenie, ale nie podlewaj w zimie, bo wchodzą w stan hibernacji i nie przykrywaj żadnym materiałem, bo się udusi albo zgnije. Jak będziesz trzymać go w warunkach pokojowych to, jak zresztą większość roślin..., wrzosy lubią mieć wilgoć, ale równocześnie nie być przelane - poinstruował. - Jakbyś chciała go kiedyś przesadzać z jakiegoś powodu, to pamiętaj, wrzosy są kwaśnolubne, więc pH ziemi cztery i pół do pięciu i najlepiej wymieszać torf z ziemią ogrodową - dodał tak na wszelki wypadek, choć wątpił aby ta wiedza do czegoś się dziewczynie przydała, bo tak szczerze mówiąc, jak często zwykły śmiertelnik przesadza rośliny, o ile się ogrodnictwem szczególnie nie interesuje?
- Umm... D-dzięki za miłe spotkanie, na prawdę miło się zdarzyło, że na siebie wpadliśmy - powiedział, i choć nie uśmiechał się i brwi ułożyły mu się w jakąś taką smutną linię, było widać, że rzeczywiście mówi szczerze co myśli. Nie był dobry w pożegnaniach, więc zanim pozbierał swoje doniczki pod pachy, rzucił cichym, miękki " do zobaczenia" i wymanewrował do kasy, żeby zapłacić za swoją część, prosząc o oddzielne rachunki. Zaraz też, w ogóle się za siebie nie oglądając, wybył z kawiarni kierując się ku wyjściu z galerii.

[zt]

Uciekam, muszę popracować nad regularnym odpisywaniem, dzięki że ze mną wytrzymałaś ;-;
                                         
Ego
Desperat
Ego
Desperat
 
 
 

GODNOŚĆ :
Matthew Greenberg


Powrót do góry Go down

Pisanie 11.01.16 19:35  •  Galeria handlowa - Page 7 Empty Re: Galeria handlowa
- Uważaj, jak łazisz! - Łazęga syknęła wojowniczo na jakąś lafiryndę, która ją potrąciła. Ta w odpowiedzi jedynie zachichotała jak zwariowana hiena, więc Fou z rezygnacją poszła dalej, prowadząc Priesta przez tłumek.
Dziewczyna oczywiście założyła soczewki, co by się nie wyróżniać z tłumu. Zastanawiała się czy wybrać brązowy kolor, czy zielony... Brązowy, czy zielony? Po kilku minutach intensywnego myślenia wzięła te koloru dojrzałej trawki. Założyła też jakieś czarne rurki, białą koszulkę z napisem zrobionym sprayem "LECĘ NA SUTANNĘ" i jakąś tam kurtkę z kąta. No i oczywiście jeszcze makijaż, bo jak tu wyjść z kanałów bez pomalowanych rzęs? Swe białe, długie włosy rozpuściła - miała dość koczków i ogonków.
Na szczęście dla Yasuo - nie była typową kobietą. Wszystko to załatwiła w mniej niż dziesięć minut, więc chłopak nie musiał czekać latami na swoją wybrankę.
Po co poszli do tej galerii? W sumie... w sumie dobre pytanie. Coś tam Łazęga napomknęła, że jakieś półki chce do pokoju, bo nie ma gdzie trzymać książek. No to poszli, no. Kilka dni wcześniej dziewczyna wyszła na miasto, upatrzyła sobie jakiegoś wrednego nastolatka na ofiarę, lekko go zastraszyła i zabrała portfel. No co no, złym człowiekiem był, wyśmiewał jakiegoś niziutkiego chłopca w okularach, to Fou musiała go nauczyć kultury. A do tego teraz ma na półkę i być może jeszcze na jakiś sernik starczy!
Bo...
Włóczykij naprawdę, ale to naprawdę KOCHA sernik. Sernik życiem. Jeżeli masz to szlachetne ciasto - masz władzę nad Łazęgą.
Dziewczyna już od dłuższego czasu siedziała w kryjówce łowców i ciągnęło ją do Desperacji. Ale to za jakiś czas, bo przecież niedługo będzie ślub!
... właśnie, ślub.
- W sumie co my chcemy na tym weselu? Dużo jedzenia i alkoholu, prawda? - zapytała swojego towarzysza, zatrzymując się przy jednej z wielu ławek. - Albo nie! Białe gołębie, które wylecą ze skrzyni. No i karły, które wyskoczą z tortu. - zachichotała jak mały diabeł. Oczywiste było, że sobie tak tylko żartuje.
Weszli do jednego ze sklepów z meblami. Może tu znajdą idealnie tanie i zwykłe półki bez żadnych udziwnień pokroju wbudowanego budzika czy doniczek na kwiaty w kształcie lampionów.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.05.16 21:01  •  Galeria handlowa - Page 7 Empty Re: Galeria handlowa
Rzadko go można było spotkać gdziekolwiek indziej niż w budynku władzy, własnym domu lub akademii Shiroi do której kazano mu pod groźbą uczęszczać. Każde jego pojawienie się gdziekolwiek indziej było dla niego prywatnym wyzwaniem oraz świętem dla świata. Niekoniecznie mającym pozytywny wydźwięk. W każdym razie, przez wzgląd na niecodzienność sytuacji przybył na miejsce pół godziny przed czasem, przyznając w duchu, że chyba się trochę pośpieszył. No ale nic. Przystanął przed wejściem do galerii i czekał na Hibiki, zastanawiając się czy ją rozpozna i czy przypadkowo nie przesadził z tymi współrzędnymi? Potrząsnął głową. Ne ma co się denerwować. Ona na pewno go rozpozna, a nadgorliwość co do identyfikacji miejsca spotkania nie była niczym złym. Tak, właśnie. Westchnął zadzierając swój łepek nieco do góry. Sporo czasu i odwagi włożył w zaplanowanie całego przedsięwzięcia. Poszło na to dużo energii, a zwłaszcza odwagi. W końcu proszenie kogokolwiek o pomoc z własnej nieprzymuszonej woli w sprawie nie związanej z pracą...To było dla niego czymś sporadycznym toteż śmiesznie poważnie podchodził do sprawy. Gdy przykładowo wiadomość tekstową do Hibiki układał przez pół dnia nim ją wysłał. Na samo wspomnienie tego to robiło mu się słabo, a ręce potniały. Schował twarz pod zwałem szalika, czując jak wspomnienie tego zażenowanie poliki robią się ciepłe. Wyciągnął chusteczkę z torby wiszącej przy pasie i dokładnie czyścił obie łapki, próbując myśleć o czymś innym by się uspokoić.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 7 z 12 Previous  1, 2, 3 ... 6, 7, 8 ... 10, 11, 12  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach