Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 6 z 12 Previous  1, 2, 3 ... 5, 6, 7 ... 10, 11, 12  Next

Go down

Pisanie 11.10.15 17:27  •  Galeria handlowa - Page 6 Empty Re: Galeria handlowa
Nie można zaprzeczyć, że odrzucenie tak wspaniałej kawiarnianej oferty byłoby rzeczywiście ciężkim przewinieniem przeciwko dobremu smakowi. Odmówić doprawdy rewelacyjnej mieszance herbacianej i kompletnie darmowemu deserowi z szerokiej gamy ciast i ciasteczek to jak zabicie w sobie wrażliwości na gastronomiczne dobro. A takich rzeczy po prostu robić nie wolno. I koniec.
Odłożyła swoje menu z powrotem na stolik i przejrzała wszystkie strony po kolei, aż w końcu dotarła do tych z ciastami. Ciężko się było zdecydować na cokolwiek, patrząc na całą listę przepysznych rzeczy. Może się to wydawać trochę nieeleganckie, ale Monday nie przejmowała się takimi drobnostkami i położyła łokieć na blacie stołu, a drobną dłonią podparła policzek. Jej wzrok nadal przemierzał kartkę w górę i w dół, studiując poszczególne opisy, obrazki i nazwy. Z końcu, podjąwszy już jako-taką decyzję, westchnęła smętnie i spojrzała na swego obecnego kompana. Wyglądał trochę niemrawo, co z jednej strony zmartwiło Risu, zaś z drugiej czuła, że i tak nie jest w stanie nic na to poradzić. W końcu sama znała taki stan, kiedy osiągnęło się swoje czasowe możliwości w jakimś zakresie i pozostawało już tylko bronić się przed większą ilością wysiłku. Może to właśnie dlatego stałym punktem dnia młodej służki była dłuższa drzemka, bez której nie tylko nie dostarczałaby organizmowi odpowiedniej ilości snu, ale też nie byłaby w stanie funkcjonować z innych powodów. Zbyt długi i intensywny kontakt z ludźmi, głównie obcymi i w sprawach zawodowych, dla osoby równie aspołecznej co Mizuyama było zwyczajnie wyczerpujące, przez co potrzebowała wyraźnej przerwy od towarzystwa jakiejkolwiek innej osoby, sama we własnym mieszkaniu, odizolowana od wszystkich przerażających istot tego świata.
W pewnym momencie pojawił się kelner. Mon postanowiła wybawić studencinę od konieczności wypowiadania się i przekazała zamówienie, co w końcu nie było jakimś wielkim problemem. Sama myśl o tym, ze nie dalej jak za pięć minut dostanie swoją ukochaną herbatkę, wpływała na dziewczynę nad wyraz pozytywnie.
- Tak na oko to co drugi dzień, jak tylko mam wolną chwilę od pracy - odpowiedziała. Trudno było rozmawiać o czymkolwiek, ale przynajmniej próbowali i za to ktoś powinien ufundować tej dwójce porządną nagrodę. Najlepiej wypad na jakąś bezludną wyspę w egzotycznym raju. Tylko że... takie miejsca już nie istniały. Cóż za smutna sytuacja.
Na drugie stwierdzenie tylko skinęła głową. Rzeczywiście gdy się już człowiek rozejrzał, to zaczynał dostrzegać wszystkie te subtelne detale, które czyniły kafejkę przyjemnym miejscem. Obrazki na ścianach, delikatne światło, nawet kilka niedużych roślinek. Wszystkie dekoracje ładnie się komponowały, co sprawiało, że przebywanie w owym pomieszczeniu było samą przyjemnością. Zresztą, wystarczy porównanie do zatłoczonego pasażu centrum handlowego, by nie chciało się opuszczać owego przybytku.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 12.10.15 23:52  •  Galeria handlowa - Page 6 Empty Re: Galeria handlowa
No dobrze, rozmowę o "niczym", o pogodzie, wystroju wnętrza i innych oczywistościach mieli za sobą. Ego pozwolił sobie jeszcze przez chwilę gapić się w nicość, wodząc automatycznie wzrokiem za ludźmi za szybą, chłonąć powoli rzeczywistość wokół siebie, zerkając na Monday z łokciem na stole, na chwilę zapominając, że jest zamknięty w mieście pod kopułą, a wokół jego murów czai się nic miłego, a wręcz konkretnie niemiła zaraza. Na zmianę miał wrażenie, że siedzi w klatce ze chustą na oczach, zasłaniającą mu pełny wymiar sprawy i prawdy, mamiącą go, podtrzymującą jego niezachwianą (niesłuszną?) wiarę w Miasto i organizację S.SPEC, a tym, że właściwie więcej nie potrzebuje wiedzieć, żyje mu się dobrze i wygodnie. S.SPEC wykonuje sto procent dobrej roboty. Sami się przed zarażonymi i tymi... tymi Łowcami, rebeliantami, jak to się mówi w wiadomościach częściej, nie obronią. Ufał S.SPEC, czemu nie. Jego rodzice tam pracowali. Wojsko ich chroniło. Było dobrze.

No właśnie, Wymordowani, Łowcy. Nie będzie udawał, że wcześniej coś na ten temat wiedział. Jasne, ploty zawsze jakieś krążyły, ale przemowa dyktatora Cronusa jednak wiele rzeczy zmieniła. Nowe informacje poszerzyły mu horyzonty i teraz czuł się jeszcze bardziej zagubiony niż wcześniej. Co to u licha wszystko miało być. Co jest za murem, ile jest jeszcze rzeczy o których nie miał pojęcia. Nie mógł się zdecydować czy być przerażonym czy zaciekawionym.
...pracy, no właśnie pomyślał łapiąc temat który go interesował.
- Myślisz... - zaczął trochę rozkojarzonym tonem, jedną nogą wracając w świat konkretów i faktów z krainy dzikiej abstrakcji swojej głowy. - Że można im jakoś pomóc? Zarażonym - spytał, jakby wyśnił o jeden koszmar za dużo, a treść tych snów zawsze była mniej więcej ta sama - on w roli głównej, niechybnie w męczarniach zarażony wirusem. Właściwie ciężko było mu o tym rozmawiać, kiedy praktycznie nie miał żadnej wiedzy o sytuacji, a chciałby takową mieć. Z jednej strony nie chciał się mieszać w politykę, cały ten bajzel zostawić S.SPEC, ale z drugiej strony (uh, jak on się nie cierpiał za to kompletne niezdecydowanie i ciągłe wahania!) to... jednak chciał. Z daleka. Chciał informacji nad którymi mógłby popracować, nie będąc jednocześnie narażonym na potencjalne niebezpieczeństwo. I zdawało mu się, że jest to w jego interesie by wyedukować się w tym temacie, jeśli chciałby w przyszłości pomóc w jakiś sposób S.SPEC.
                                         
Ego
Desperat
Ego
Desperat
 
 
 

GODNOŚĆ :
Matthew Greenberg


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.10.15 20:10  •  Galeria handlowa - Page 6 Empty Re: Galeria handlowa
Nie da się zbyt długo rozmawiać o tego rodzaju pierdołach. Ciągnąca się konwersacja na tematy powierzchowne zwyczajnie nie była ciekawa i choć czasem taki przerywnik mógł uratować ciągłość wypowiedzi, to jednak im większą ilość czasu trwał, tym bardziej nużył, a nawet irytował osoby weń zaangażowane.
Palcami przytkniętej do twarzy dłoni miarowo stukała o kość policzkową, rozglądając się po pomieszczeniu. Chociaż wnętrze było bardzo ładne, nie dało się skupiać na nim uwagi przez cały czas. Zerkała więc również na swego kompana, zastanawiając się, czy postanowi podjąć jakąś inną tematykę, czy też zdecyduje się na milczenie. Sama nie zamierzała wychodzić z inicjatywą; nie należała do tego typu ludzi, którzy sami ciągną do innych, a wręcz przeciwnie - od większości towarzystwa zwyczajnie uciekała. Niektórych, w tych obecnego tu znajomego, tolerowała głównie ze względu na to, że byli w stanie się dobrze dogadać i nie zawadzać sobie nawzajem osobistymi dziwactwami.
Po niedługim czasie na stoliku za sprawą przemiłego kelnera pojawiły się odpowiednio dwie duże filiżanki herbaty i talerzyki z ciastem. Pierwszym, co uczyniła Monday po otrzymaniu swojego napoju, było zdjęcie ręki ze stolika i przyłożenie obu dłoni do ciepłego naczynia. Jego zawartość przyjemnie grzała skórę, choć po krótkiej chwili trzeba było puścić filiżankę, żeby się nie oparzyć.
- Hm? - Spojrzała na rozpoczynającego swoje pytanie Matta. Trochę wyrwał ją z zamyślenie, ale też zaciekawiła się, co student ma do powiedzenia. Po usłyszeniu całości zastanowiła się przez chwilę i wbiła wzrok we własne odbicie w herbacianej tafli.
- Trudno to stwierdzić... do końca nie wiadomo czym oni są, jak się będą zachowywać... zapewne każdy jest trochę inny. Nie wiem, czy będzie się dało coś z tym zrobić. Z jednej strony to potwory, ale z drugiej przecież też kiedyś byli tacy jak my. Chyba nawet bardziej mi ich żal... wyobrażasz sobie co by było, gdyby udało się przywrócić ich do normalności? - Pomijając rzecz jasna problem nagłego przeludnienia, który wymagałby odbudowania jeszcze co najmniej kilku państw, ale perspektywa brzmiała naprawdę miło. Ci, którzy obecnie żyli poza murami i walczyli z władzą, przywróceni do postaci ludzkiej może zaprzestaliby bezsensownego mordobicia i pogodzili się z resztą społeczeństwa. Czy coś takiego nie byłoby cudowne? Wyobraźmy sobie te wszystkie powroty do rodziny, te wzruszające sceny... no ale niestety, nie wszystko może być piękne i milutkie. Póki co wymordowani byli tylko bestiami, które starano się trzymać jak najdalej od obywateli, odgradzano się od nich murami i wysyłano wojsko. Wszystko w imię bezpieczeństwa i pokoju.

Post krótki i kijowy, ale nie poradzę ;-; lepszy nijak nie chciał wyjść
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 18.10.15 0:03  •  Galeria handlowa - Page 6 Empty Re: Galeria handlowa
Wzruszył ramionami pochylając się nad swoim napojem. Uciekająca w górę para zderzała się z jego twarzą, ale nie przeszkadzało mu to. Złożył ręce na filiżance przyciągając ją bliżej, nieprzerwanie wpatrując się w otchłań herbaty pełną powoli rozpływających się cukrowych serduszek i czując zapach karmelu kręcącego mu się po nosie. Nie było potrzeby słodzić.

Jej pytanie o powrót do normalności przypomniało mu to trochę pytanie o powrót do życia. Wymordowani byli skazani przez S.SPEC na zagładę, delikatnie mówiąc. Zaraziłeś się i bach, proszę! W teorii jesteś już martwy dla Miasta. A skoro żyjesz w Desperacji, to jesteś nieosiągalny, a więc i martwy dla wszystkich których znałeś pod Kopułą. I tak źle i tak nie dobrze. Bycie zarażonym brzmiało na prawdę do bani. Ale Ego nie pytało o to bez przyczyny. Było za tym coś więcej, ale ciężko było stwierdzić co mu chodzi po głowie.
- To byłoby... ...woah, to byłoby coś - przyznał, biorąc łyk herbaty. Pomimo że była wciąż bardzo gorąca, nawet przez lekko sparzony język czuł jej smak. Nie spodziewał się, że coś tak słodkiego i o zapachu karmelu (właściwie to nie przepadał za karmelem, ale nie chciał wcześniej wybrzydzać i w tej sytuacji nie żałował swojej słabej umiejętności asertywności) może być tak dobre. Było to widać w jego oczach, kiedy podniósł wzrok i kiwnął z aprobatą na decyzje Monday odnośnie ich zamówienia.
- Prawdziwy triumf medycyny i technologi nad złem tego świata, huh? - rzucił dalej, oczywiście wciąż mówiąc o ratunku dla Wymordowanych. Głupie mrzonki? Pewnie tak. Po prostu zastanawiał się na głos nad taką teorią, czemu nie. Nie chciał myśleć o tym, że są już kompletnie inną rasą niż ludzie. Brzmiało to w jego głowie bardzo niedorzecznie. Ale z drugiej strony, ponoć w niektórych wypadkach ich wygląd i zachowanie zdecydowanie odbiegało od standardów "człowieczeństwa". Choć szczerze mówiąc, bardziej niż Wymordowani głowę zaprzątali mu Łowcy. Kiedy tamci byli gdzieś-tam-poza-murem, tak rebelianci byli całkiem blisko. To było dopiero dziwne. Gdzieś są, ale nikt nie ma pojęcia gdzie? Dobrzy są, trzeba im to przyznać.

- Monday, hmmm... - chciał o coś spytać, ale przerwał powoli i patrząc gdzieś w sufit powtórzył. - Mooonday, Monday.
Kiedy wrócił spojrzeniem na nią, wymsknęło mu się małe "ups, he he".
- Przepraszam, dobrze mi się w ustach układa twoje przezwisko - powiedział, niewinnie mrugając powiekami i nawet zdobył się na szybki szeroki uśmiech, który zniknął zaraz jak się pojawił. Żeby czymś się zająć wbił widelczyk w ciasto i ostrożnie odkroił kawałek. Zamiast włożyć go do ust ukroił następny, a potem bezmyślnie babrał sztućcem w deserze.
- Och - przypomniało mu się i szczęknęło kiedy zostawił widelczyk, dłońmi wracając znów do filiżanki. - Widziałaś... Nie, nie n-nienieważne, och. Ale tak właściwie, to..., och. Wiesz co jest właściwie za murem? Znaczy się, nie- nieważne. Nie odpowiadaj. Nie chcę wiedzieć. Miałaś kiedyś styczność z Łowcami? Bo hej, ponoć trochę ich tu w Mieście, czy twoja służba bywa niebezpieczna? - mówił dziwnym słowotokiem nie dając chwili na odpowiedź. W ostatnim pytaniu było trochę troski, ale nie tego opiekuńczego rodzaju, jakby się martwił, że sobie nie poradzi. Bardziej jakby był zaskoczony, że ktoś mógłby taką robotę chcieć, jeśli bywała nie do końca bezpieczna. Ale i tu nie było przerwy na odpowiedź dla Risu, bo znów powstrzymał ją od mówienia i siebie od zadawania beznadziejnych pytań. - Ugh, im dłużej o tym myślę, tym coraz bardziej zagmatwane się to robi. To... to wszystko znaczy się. A to nie jest takie trudne, prawda? My, Łowcy, Wymordowani. Nie powinienem się w to wtrącać, prawda? W to wszystko. - Miał na twarzy minę którą można było opisać jako "hmmm" - zmarszczone brwi, dolna powieka przykrywała górną, zmrużone powieki. Chyba chciał usłyszeć instrukcję do własnego życia - "Tak, Matt, nie powinieneś pchać nosa w te sprawy. Daj się tym zająć ludziom, którzy znają się na rzeczy". A usłyszeć to chciał, bo coś mu szeptało czasem do ucha "Hohoho, Ego, jesteś takim bystrym kolesiem, a siedzisz i gapisz się w ścianę dzień w dzień, zrób coś fajnego dla odmiany. Idź poszukaj czegoś ciekawego, innego" i wiedział, że to bardzo, bardzo niemądre. Jakby nie mógł po prostu wrócić do normalnych, ale wciąż stymulujących go rzeczy i hobby. Hej, idź napisz jakiś sympatyczny program, albo kod, albo podłubać w mikroprocesorach, cokolwiek, tylko nei pchaj języka w gniazdko elektryczne. Nim się obejrzy, będzie wszystkiego żałował. Ale szansa, że kiedykolwiek go przyjmą do S.SPEC z jego kartą medyczną była bardzo nikła. Jeśli to odpadało, to chciał czegoś innego, ale nie wiedział czego, co było kłopotliwe. Stał w martwym punkcie rozważając opcje.
Wzruszył krótko ramionami jakby rozmyślając się co do każdego zadanego pytania, popatrzył w brąz swojej herbaty, zastanawiając się, czy to co ma teraz, czyli nic, nie jest mu kompletnie wystarczające.

toż to skandal jak szybko odpisujesz! ja to w ogóle wysiadłam z samochodu na tej wcześniejszej metaforycznej autostradzie i siedzę na poboczu patrząc na przelatujące posty ;-;
przepraszam za zwłokę, dalej nie ogarniam jak to robicie
                                         
Ego
Desperat
Ego
Desperat
 
 
 

GODNOŚĆ :
Matthew Greenberg


Powrót do góry Go down

Pisanie 18.10.15 22:01  •  Galeria handlowa - Page 6 Empty Re: Galeria handlowa
Wyprostowała się na krześle, puszczając przy tym filiżankę. Herbata była jeszcze zbyt ciepła na to, żeby zabrać się za picie, jednak jej aromat przyjemnie wypełniał nozdrza. Słodki zapach zapowiadał, że napoju zdecydowanie nie będzie trzeba doprawiać cukrem. Tutejsi sprzedawcy doskonale wiedzieli, co zaoferować swojej klienteli, żeby mieć nie tylko zysk, ale też wiernych odwiedzających.
- No nie? Niby brzmi nierealnie, ale wystarczy o tym pomyśleć i... byłoby naprawdę wspaniale wreszcie uwolnić się od zagrożenia i jednocześnie ocalić tak wiele osób. Szkoda tylko, że może się to nigdy nie udać. - Taka przykra prawda. Prędzej S.SPEC uda się pozabijać całą te zgraję wymordowanych, niż znajdą jakąś metodę przywrócenia ich do pierwotnej, ludzkiej postaci. Inna też była kwestia tego, jakie metody stosowali obecnie i czego poszukiwano w badaniach nad wymordowanymi. Po tym, jak asystowała w kilku mniejszych czynnościach szczerze wątpiła, by któryś z naukowców szczególnie zagłębiał się w możliwości przywrócenia mutantom ich utraconego człowieczeństwa. Chociaż jednoznacznego werdyktu na ten temat nie mogła wydać - jako zwyczajna służka wiedziała o tym o wiele za mało.
Trochę ją zdziwiło kilkakrotne zawołanie, ale słysząc wytłumaczenie tego zdarzenia, uśmiechnęła się, rozbawiona. Właściwie ten pseudonim powstał nie wiadomo jak, nie wiadomo, skąd się wziął, ale dziwnie pasował i brzmiał rzeczywiście całkiem ładnie. Rzadko pojawiał się ktoś, kto rzeczywiście go używał, gdyż większość kontaktów Risu była służbowa bądź rodzinna, a tam mimo wszystko szerzej funkcjonowało oficjalne imię i nazwisko. Ewentualnie mało personalna forma "ej, ty tam!", gdy miało się do czynienia z mniej ludzkim przełożonym.
Właściwie była gotowa odpowiedzieć na wszystkie pytania na tyle, na ile była w stanie, ale Matt nie zostawił jej na to ani chwili. Trudno więc, skoro sam nie chciał uzyskać informacji, to nie będzie mu ich wciskać na siłę. Uśmiechnęła się delikatnie i w trakcie monologu chłopaka upiła nieduży łyczek ze swojej herbaty. Nadal była gorąca, ale już nie parzyła w język, dzięki czemu służka mogła się cieszyć swoim napojem bez uszkadzania kubków smakowych.
- Właściwie to w ciekawości nie ma nic złego. Tylko lepiej nie iść za nią zbyt daleko, by nie popaść w kłopoty. Twoje zainteresowanie władze mogłyby zinterpretować nie tak, jak trzeba i uznać za sprzymierzeńca rebeliantów. To by nie było dobre - podsumowała po krótkim ułożeniu myśli. Nie mogła mu zabronić snucia domysłów i zastanawiania się - nikt nie mógł tego zrobić. Fakt faktem, że wypowiadanie niektórych myśli na głos nie było niczym bezpiecznym. Jedno podejrzenie ze strony władz i już nigdy nie można było liczyć na czystą kartę, zawsze było się w kategorii niepewnych obywateli. W zamkniętej społeczności M-3 nie było miejsca dla osób, które mogłyby w jakiś sposób zagrażać bezpieczeństwu wewnętrznemu. W ogarniętym poapokaliptycznym chaosem świecie nie można było certolić się z takimi, którzy mogli w każdej chwili obrócić się przeciwko swym przełożonym i zburzyć mozolnie budowany porządek, który pozwalał słabym ludziom utrzymać się przy życiu w tak trudnych warunkach.

Post znów krótki ;-;
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 20.10.15 0:44  •  Galeria handlowa - Page 6 Empty Re: Galeria handlowa
- Huh - powiedział. Drażliwi troszkę, co? Jak nie jesteś z nami, to lepiej się miej na baczności? A mrugnij tylko podejrzanie, a zawiesimy na tobie nieustannie czuwające oko władzy? I musiał przyznać, że bardzo mu to imponowało. Jasne, można się kłócić czy taki system jaki mało miasto jest dobrym, czy nawet wystarczającym systemem, ale hej, jakoś sobie na razie wszyscy radzą. Znaczy ci, który są po tej właściwej stronie kopuły. A teraz pytanie za 3000 yenów. Które strona jest tą właściwą, skoro po jednej i drugiej można żyć, w lepszych czy gorszych warunkach...

Zamoczył usta w herbacie zastanawiając się nad słowami Risu i prędko wysiąknął więcej jak połowę zawartości naczynia. Herbata wciąż była bardzo ciepła, ale daleko jej było do wrzątku. Lubił to uczucie, kiedy ten gorąc przesuwał mu się przez przełyk w dół. Jak szczery uścisk od herbaty. Tyle, że od wewnątrz. Z wnętrz jego flaków... ALE jeśli nie skupiało się na myśleniu o własnych bebechach, a na rozlewającym się w tobie cieple, nie brzmiało to znów tak źle.
- Dzięki, w każdym razie - uśmiechnął się słabo podnosząc głowę znad filiżanki. Nie dopowiedział za co, ale chyba chodziło mu o ogół. Za odpowiedź i poradę, za wejście do kwiaciarni i za herbatę, za na prawdę bezstresową rozmowę. Mogli sobie prawdziwie pogratulować i odhaczyć w kalendarzykach, że tego dnia minimalny proces normalnej socjalizacji był zaliczony, choć nie wątpił, że przez swoją pracę Risu miała więcej sposobności do poszerzania swoich społecznych horyzontów.

Ponieważ Ego siedział tyłem, nie mógł zobaczyć, że ktoś parę stolików dalej szurnął krzesłem i zwinnie omijając wszelkie przeszkody na swojej drodze dostał się do miejsca gdzie byli nasi bohaterowie, creepowato stając nad Mattem, przyglądając mu się z zastanowieniem wymalowanym na twarzy. Nie minęła sekunda, jak stuknął chłopaka w ramię.
Ego właśnie otwierał usta aby wydać z siebie głos, chcąc coś powiedzieć do Monday, ale klepniecie zdusiło w nim dźwięk, przez co wyszło z niego jedynie ciche stękniecie.
- Tak mi się coś zdawało, że to ty! - rzucił ktosiek, z szerokim lecz nie mniej niepokojącym uśmiechem na twarzy. Niepokojąco entuzjastycznym uśmiechem, kiedy Matt odwrócił głowę do tyłu, w jego stronę.
- Och. Cz-cześć - odpowiedział zaskoczony studenciak i szybko wzrokiem rozejrzał się dookoła, jakby jeszcze kogoś szukał w kawiarni. Najwidoczniej uspokojony wynikiem badań wrócił do nowego towarzystwa. - Co tu robisz? - spytał martwym głosem. Mogło się wydawać, że pytał ogólnie, jak "hej kolego, co cię powiało w te strony, nie podejrzewałem cię spotkać w tak przytulnej kawiarni", ale bardziej mu chodziło o "co u licha robisz przy moim stoliku, nikt tu cię nie zapraszał, sio." Ale jak to weseli znajomi ze studiów, ten jegomość usłyszał tylko pierwsze znaczenie pytania.
- Ciotka wpadła do nas z wizytą, więc starzy wymyślili sobie, że pójdziemy na miasto coś przekąsić. Koszmar - wywrócił oczyma Japończyk. Ciemne jak Monday włosy miał zaczesane do tyłu, a jego łagodne rysy podłużnej twarzy, cienkie brwi i wpół przymrużone w tej chwili z irytacji oczy przywodziły na myśl i upodabniały go do mitologicznego kitsune, który bardzo chce coś zbroić, ale z klasą i żeby jeszcze był z tego profit dla jego skromnej osoby.
Ego spojrzał na Monday, wrócił na znajomego, znów na nią i na powrót do niego.
- I...? - spytał, czekając co dalej, bo ten wciąż uporczywie nad nim sterczał.
- I cię zauważyłem, i przyszedłem się przywitać! Czemu nie przedstawisz mnie swojej uroczej koleżance, hmmm? Przysiądę się na sekundeczkę dosłownie, bo zaraz i tak muszę wracać do mojej nudziarskiej rodzinki, jeśli nie macie nic przeciwko - zaproponował coś zbyt radośnie i zanim zdążyli cokolwiek powiedzieć, już złapał za krzesło ze stolika obok i dosiadł się.
- Wolelibyśmy... nie - powiedział, ale na darmo, skoro ten już się rozgościł.
- Awwww, wolelibyśmy? Nie odpowiadaj za koleżankę, co? No chyba, że na randce jesteście, co? - rzucił swobodnym tonem i zaśmiał się, jakby idea Matta na czymkolwiek przypominającego randkę było bardzo, bardzo, ale to bardzo zabawna i kompletnie niedorzeczna. I najgorsze było to, że Ego się z tym zgadzał, więc tylko burcząc coś w stylu "bardzo śmieszne" przyłożył palce do skroni i posłał Monday przepraszające spojrzenie za całą tę sytuację i odwrócił wzrok.
- No? - ponaglił go, a Matt tylko westchnął marszcząc czoło do stolika.
- Monda--, Risu to mój... ech, chodzę z tym gościem na zajęcia. Kenji, to Risu - przedstawił im sobie, wzrok dalej wszędzie poza ich twarzami. Ogarnął się dopiero gdy Kenji szturchnął go lekko w łokieć i wskazał na jego deser z pytającym wyrazem twarzy. Wzruszył na to ramionami obojętnie i przysunął mu talerzyk z nietkniętym jeszcze, za to rozbabranym już wcześniej za pomocą widelca, kawałkiem ciasta, a sam oplótł dłońmi swoją filiżankę jakby miała robić mu za ostatnią linie obrony, znajomy element w nowej sytuacji.
- To... - przyznał wsuwając ciasto - naprawdę miło cię widzieć, zwłaszcza w takim uroczym towarzystwie, bardzo miło - powtórzył, a brzmiał istotnie życzliwie ustosunkowany do Matta. Szarmancko mrugnął do Risu. Znaczy się, chciał tak wypaść, ale z okruszkami na ustach znów wypadł bardziej jak kiepski w swoim fachu lisi demon niż cokolwiek innego, co w sumie też miało swój urok, który jednak w mienianiu niektórych mógł być umniejszany przez jego bezpośredniość i bezczelność.
                                         
Ego
Desperat
Ego
Desperat
 
 
 

GODNOŚĆ :
Matthew Greenberg


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.10.15 6:58  •  Galeria handlowa - Page 6 Empty Re: Galeria handlowa
Jeszcze nikt nigdy nie wymyślił systemu, który by zadowolił wszystkich. Tak to już niestety jest, że ideały nie istnieją - po prostu każda sfera rządząca wmawia swoim poddanym, obywatelom, czy jak ich tam nazwać, że wprowadzone metody zarządzania państwem są jak najbardziej prawidłowe i nie posiadają znaczących wad. A że w praktyce żaden sposób nie działa w stu procentach - to już inna sprawa.
W Mieście-3 władza z pewnością nie podobała się całkiem sporej grupie osób. W końcu gdyby było inaczej, skąd wzięliby się Łowcy? Nawet po części da się to zrozumieć: coś jest nie w porządku, to należy rozważyć zmiany i dążyć ewentualnie do poprawek w systemie, które w sposób faktyczny przyniosłyby korzyści wszystkim mieszkańcom miasta. Trudno jednak spodziewać się, że będzie się w stanie wszystkich zadowolić. Każdy, kto wierzy w taką możliwość, tylko sam siebie oszukuje. W M-3 zawsze znajdzie się ktoś, komu jakaś zasada nie będzie pasować. Inną kwestią jest już to, czy będzie dążył do jej modyfikacji czy zlikwidowania, a jeżeli tak - to pokojowo, czy poprzez wojnę?
- Naprawdę, nie ma za co - odparła uprzejmie, po czym sama również zajęła się swoją herbatą. Jak zwykle kawiarnia w centrum handlowym nie zawiodła oczekiwań dziewczyny, podając napój wart swojej ceny i poświęconego mu czasu. W międzyczasie zniknął też spory kawałek ciasta, równiutko odkrajany fragment po fragmencie. Nie miała w zwyczaju bawić się jedzeniem, przyzwyczajona do konieczności nieraz błyskawicznej konsumpcji obiadu przed powrotem do swych obowiązków. Nie oceniała jednak zachowania swego rozmówcy, które było jej w zasadzie obojętne. Nie mogła mu przecież zabronić rozdziabania ciasta, skoro miał na to ochotę. Sama też miała dziwne zwyczaje i doskonale rozumiała, kiedy ktoś miał swoje - inne i dla niej nietypowe, ale dla samego siebie całkowicie normalne i logiczne.
Zauważyła nadchodzącego nieznajomego i nawet miała zwrócić uwagę Matta na ten fakt, jednak zanim zdążyła choćby otworzyć usta, przybysz doskonale sam powiadomił o swojej obecności. W milczeniu przysłuchiwała się początkowi rozmowy między obojgiem chłopaków, chociaż jej również nie w smak było dodatkowe towarzystwo. Zazwyczaj z ledwością radziła sobie z bliższymi relacjami z jedną istotą żywą na raz, przez co teraz trzeci osobnik wydawał się być zdecydowanie nie na miejscu.
Przymrużyła oczy na wypowiedź nieznajomego. Doprawdy, czepianie się użytej przez kogoś formy gramatycznej i wykorzystywanie jej przeciwko drugiemu było bardzo niemiłym zachowaniem. Risu miała teraz taki wyraz twarzy, jak gdyby zastanawiała się, czy nieproszonego gościa usmażyć, czy może upiec w odwecie za uczynienie niestosownych aluzji. Nawet jeżeli w rzeczywistości nie rozważała aż tak drastycznych metod zemsty, to jednak wyraźnie wypowiedzi chłopaka jej się nie podobały. Aż za dobrze wiedziała, jak podobne rzeczy się później rozchodzą i jak daleko potrafi dojść głupia plotka, puszczona przez jedną osobę. Aż. Za. Dobrze.
Westchnęła nieznacznie. Mimo wszystko, do jakiegoś momentu była jeszcze w stanie zgrywać miłą i nie palnąć bezpośrednio pewnemu koledze, że jego towarzystwo nie jest mile widziane. I to nawet nie z jakichś osobistych powodów. Mógł sobie znaleźć lepszą kompanię, niż dwójkę aspołecznych istot, które właśnie biją swój rekord wytrzymałości spędzając czas ze sobą nawzajem. I, wbrew sugestiom, nie była to randka. Nawet się nie umawiali na to spotkanie, ani nic. Czysty przypadek.
- Miło mi poznać - rzuciła sucho, wpatrując się w ciemny płyn w swojej filiżance. Herbaciana tafla była obecnie o wiele bardziej zajmująca od utrzymywania kontaktu z Kenjim, szczególnie że jego działania źle wpływały na Monday. Biedulka już się powoli zaczynała czerwienić, a to nie był dobry znak. Jeżeli sprawy dalej będą szły w tym kierunku, to z pewnością albo zemdleje z zażenowania, albo - co gorsza - wybuchnie ze złości. Jeszcze zależy to od dalszego rozwoju wydarzeń.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.10.15 18:24  •  Galeria handlowa - Page 6 Empty Re: Galeria handlowa
I nastała taka... niezręczna cisza. Ta mniej przystosowana do życia w społeczeństwie część towarzystwa patrzyła albo w swoją herbatę albo błądziła wzrokiem po pomieszczeniu, szukając jakiegoś bezpiecznego miejsca na złożenie swojego wzroku. Ego czuł narastający ciężar na dnie żołądka. Znaczy się... około trzydzieści osób na jego kierunku, ale wpaść musiał na nich akuratnie Kenji?! Na wszystko co dobre i łaskawe, dlaczego? A szło im z Monday całkiem nieźle, wręcz dobrze.
To nie tak, że Kenjiego nie lubił, bo lubił, ale jeśli miałby zrobić listę osób, które nigdy nie powinny się ze sobą spotkać, a już na pewno nie w takich okolicznościach, imiona Risu i Kenjiego zakreśliłby dodatkowo oczoczepnym neonowym pomarańczowym zakreślaczem i dodał ze dwa wykrzykniki. Tak jest, dwa wykrzykniki!, tak bardzo by nie chciał ich ze sobą spotkać. No bo popatrzmy tylko, już się źle zaczęło. Na tyle ile skromnie znał Monday, to bezbłędnie odczytał jej ostatnią reakcję na przywitanie i zaczepki. Jeśli na jego wcześniejsze, zwyczajnie miłe słowa o dobrej jakości jej pięknej duszy pragnącej herbaty spłonęła czerwienią, to może lepiej nie czekać na żaden dalszy rozwój wydarzeń. Musi interweniować. Musi zdusić to w zarodku, bo Kenji swoim ekstrawertycznym, głośnym stylem bycia i próbą flirtu z każdą osóbką która tylko wpadła mu w oko (nie ważna płeć czy różnica wieku, nie ominęło to również Matta) może popsuć to co miał teraz tu Ego. Chwilę miłego spokoju w miłym, spokojnym towarzystwie. Ale z drugiej strony, nie chciał otrzymać żadnych minusowych punktów znajomości od dwójki tu siedzących. Jak by tu kulturalnie pozbyć się niezapowiedzianego gościa, żeby niczym jak w Simsach nie pojawiły mu się nad głową dwa minusy do relacji? To samo tyczyło się Risu.

I Ego znów przyłapał się nad tym, że teoretyzuje opcjonalne i dostępne swoje ruchy, rozważając wszystkie za i przeciw, mierząc swoim analitycznym umysłem możliwy przebieg i zakończenia wydarzeń. Chciałby umieć prowadzić rozmowę bez martwienia się o każde następne zdanie.
- Widzisz? Jej jest miło - rzucił Kenji kompletnie ignorując nastawienie z jakim Risu przyjęła jego towarzystwo i kompletnie się z tym nie kryjąc zmierzył ją wzrokiem oceniając w swojej głowie. Ego zebrał swoje wszelkie zasoby kreatywności, sprytu, elokwencji i chęci powstrzymania przyszłego możliwego rozlewu krwi w tej kawiarni, i powiedział:
- Kenj nesond kdzghakd...
Cholera. Nie dobrze.
Uderzył się z cichym plaskiem otwartą dłonią w czoło, co zwróciło uwagę towarzystwa.
- Wszystko w porządku, kolego? - Wzniósł do góry brew chłopak. Skończył podjadać ciastko Matta i odsunął od siebie talerzyk zostawiając ostatni kawalątek dla właściciela.
- Uch... nie? Nie do końca - przyznał Matthew patrząc na niego wymownie. Nie skończył nawet mówić, jak uwaga Kenjego znów powędrowała ku Monday, więc Ego wykorzystał przekaz niewerbalny, kopiąc go w kostkę.
- Owszsz!... Za co to?! - zdumiał się, ale zaraz twarz mu się rozjaśniła. - Aww, było mówić, że jest już zajęta, gdzie problem, pff? - powiedział wywracając oczyma. - Rączki przy sobie, nie musisz się Risu martwić, jestem już grzeczny. - I znów do niej mrugnął.
                                         
Ego
Desperat
Ego
Desperat
 
 
 

GODNOŚĆ :
Matthew Greenberg


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.10.15 22:01  •  Galeria handlowa - Page 6 Empty Re: Galeria handlowa
Niezręczne sytuacje niestety mają to do siebie, że przychodzą w najmniej spodziewanym momencie, a oprócz tego trudno jest się ich pozbyć. Błądzenie wzrokiem po całym otoczeniu i unikanie konfrontacji z problemem w postaci trzeciego do pary nijak nie pomoże w przywróceniu stanu rzeczy do jakiejś normalności. Nie jest łatwo uporać się z towarzystwem takich osób, jakie definitywnie nie powinny przebywać w bliskiej odległości od siebie.
Wystarczy spojrzeć na to, jak od samego początku wyglądała reakcja Monday na nieznajomego. Już na starcie było trudno, a wnioskując logicznie ze wszystkich obserwacji, lepiej już raczej być nie mogło. Trudno spodziewać się poprawy, skoro kompletnie leżała komunikacja pomiędzy jednym, a drugim. Nieszczęśliwie słowa dziewczyny zostały przez studenta odebrane o wiele zbyt optymistycznie, przez co teraz biedny miał wrażenie, że wszystko jest w jak najlepszym porządku - a nie było. Jego zachowanie powoli prowadziło Risu w kierunku mocnego zachwiania psychicznego.
Wywróciła oczyma na komentarz nowego znajomego. Wyraźnie pominął w swej interpretacji ton wypowiedzi służącej, przez co mógł sobie pomyśleć, że naprawdę się cieszy na jego widok - w momencie, kiedy było dokładnie na odwrót. To nie tak, że od razu żywiła do owego osobnika jakąś silną antypatię; po prostu jego obecność dla dziewczyny była mocno męcząca i momentami niezręczna. Jeżeli już wyszła z domu i spędzała czas w towarzystwie innej osoby, to wolała tę sobie znaną, spokojniejszą zamiast jakiegoś obcego, którego charakter niestety z jej własnym się nie zgrywał w aż za wielu aspektach.
Z uporem maniaka odwracała wzrok od Kenjiego, licząc na to, że jeżeli nie uzyska uwagi, to odpuści sobie dalsze zabiegi mające na celu chyba zjednanie sobie dziewczyny. Niestety nie wiedział, że im bardziej się nią interesuje, tym bardziej Monday będzie się izolować. W dalszym ciągu największe zainteresowanie Risu miała filiżanka z herbatą, którą po raz kolejny otoczyła dłońmi. Naczynie zdążyło trochę ostygnąć i już nie parzyło skóry, tak jak wcześniej.
Dopiero próby ratowania sytuacji przez Matta sprawiły, że Monday podniosła wzrok znad swojego napoju. Niestety, drugi chłopak wtrącił się już chwilę później, bredząc coś o rzekomym byciu zajętą.
Że przepraszam bardzo - co?
Powoli robiło się dla niej za wiele. Skierowała ku Kenjiemu spojrzenie pełne wyrzutu, jakby właśnie zbił jej ulubiony wazon. Różowy kolor na policzkach dziewczyny nabierał intensywności z każdą chwilą, nawet jeżeli nadal nie osiągnęła szczytu swoich możliwości w tej dziedzinie. Jeszcze.
- Przepraszam cię bardzo, ty masz jakiś tik z tym mruganiem? - rzuciła, krzywiąc się nieznacznie. Odruchowo odchyliła się w kierunku przeciwnym do tego, w którym znajdował się nowy znajomy. Jego zachowanie powodowało u Monday zdecydowanie same reakcje obronne. Można się było spodziewać, że w razie gdyby drugi ze studentów nie zmienił swojego zachowania w najbliższym czasie, to dziewczyna nie będzie miała oporów przed radykalnymi działaniami. A te obejmowały wiele opcji - mogła w niego rzucić resztką gorącej jeszcze herbaty, trzasnąć go w twarz, albo też najbardziej pokojowo - po prostu zerwać się z krzesła i wyjść. Każdą z tych rzeczy była w stanie zrobić z tym mniejsza ilością skrupułów, im bardziej chłopak drażnił ją swoim zachowaniem.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.10.15 23:59  •  Galeria handlowa - Page 6 Empty Re: Galeria handlowa
Matt oparł obydwa łokcie na stole i przyłożył dłonie do twarzy, przez szeroko rozstawione palce patrząc co się dzieje pomiędzy dwójką jego znajomych. Jego zdolności interwencyjne były na niskim poziomie, a ocena sytuacji, choć działała wciąż poprawnie, nie chciała wydać żadnych rozkazów do jego mózgu, aby ten coś zrobił. Po prostu się patrzył wielkimi oczyma przed siebie.
- Tylko jak widzę ładne dziewczyny - padło szybko z jego ust wygiętych w krzywy uśmiech, bo nie mogło być inaczej, żeby nie miał ostatniego słowa w rozmowie, a wreszcie dotarła do niego atmosfera tego stolika i już teraz ewidentne "nie" od Risu. - Ktoś tu dziś drażliwy - mruknął do siebie. - Okey, koleżanko, źle zaczęliśmy, my bad, przepraszam, hm? Zresztą i tak już, heh, miałem iść. Tak, tak właśnie miałem zrobić. W zasadzie - powiedział wstając i błyskawicznie zmieniając temat, zwracając się do Matta - chciałem tylko spytać, czy wszystko w porządku. Nie było cię na uczelni od... w zasadzie po początku semestru. To już masz spoooooro do nadrobienia, słońce, nie ważne za jakiego masz się zdolniachę.
- Uhm... - zdołał z siebie wydusić, gapiąc się pusto w blat stołu, nie bardzo wiedząc czy być bardziej zaskoczony, że ktokolwiek zauważył jego brak na wykładach i ćwiczeniach, czy że Kenji był tym, który zainteresował się "czy wszystko w porządku". Poddał również wątpliwości czy zrobił to z szczerości swojego serca, czy po prostu tworzył dla siebie dywersję od chłodu Monday. Wolał wierzyć, że była to ta pierwsza opcja.
- "Uhm" i zaciął się. Potrafi być odrobinkę czasem dziwny, prawda? - rzucił bardzo teatralnym szeptem przez stół do Monday, jakby Matta zupełnie tu nie było.
- No nic, było słodko was zobaczyć... - tu nachylił się nad uchem Ego. - Skombinuj mi jej numer, co? - szepnął i klepnął go po ramieniu na do wiedzenia. Brakowało jeszcze tylko, żeby rzucił jakimś kiepskim kretyńskim hasłem typu "lubię trudne babki".

Ta, chciałbyś, co?... Pomyślał Matt patrząc za oddalającym się Kenjim, który posadził swój tyłek na samym końcu kawiarni, skąd wcześniej przyszedł. Ego powoli odwrócił się do Monday.
- Woah - szepnął drapiąc się w zakłopotaniu po czole. - P-pot-potrafi być czasem palantem, prawda?- Zerknął jeszcze raz za siebie przez ramię.
Czuł silną potrzebę przeproszenia ją za postawienie w takiej sytuacji, ale z drugiej strony był pewien, że nie jest to jego winą. Ale nie przeszkadzało mu w pewnym stopniu czuć się, jakby jednak w jakiś sposób była. Na pewno też nie uczynił zbyt wiele, żeby przebieg rozmowy był bardziej komfortowy dla wszystkich. Splótł ze sobą dłonie, przebierając i bawiąc się palcami w geście, który odzwierciedlał jego ciche, wewnętrzne zaaferowanie poprzednim wydarzeniem.
                                         
Ego
Desperat
Ego
Desperat
 
 
 

GODNOŚĆ :
Matthew Greenberg


Powrót do góry Go down

Pisanie 25.10.15 16:57  •  Galeria handlowa - Page 6 Empty Re: Galeria handlowa
Patrzyła na nowego znajomego w taki sposób, jak gdyby był wielką, brzydką plamą na jej ulubionej bluzce. Im dłużej udawała, że wcale nie próbuje się go jak najszybciej pozbyć, tym gorzej jej to szło i nie ma się co dziwić, że powoli przestawała nad sobą panować. Była blisko tego, żeby po raz kolejny rzucić jakimś nieprzyjemnym komentarzem. Nim jednak zdążyła choćby otworzyć usta, monolog gaduły powędrował na inne tory i mogła zaniechać swoich zamiarów. Może tak było i lepiej - nie mieszać się w jakieś bezsensowne spory, na które nikt nie miał ochoty. Przynajmniej póki Kenji zainteresował się swoim kolegą, Monday miała szansę odpocząć od jego uciążliwego towarzystwa.
Zajęła się swoją filiżanką. O wiele przyjemniejszy był to obiekt niż niejedna istota żywa. Przyjemnie grzała, nawet powoli pustoszejąc ze swej pysznej zawartości. Wizualnie też nie pozostawiała nic do życzenia; co najwyżej można było żałować, że podana w niej herbata kończyła się zbyt szybko, by móc się nią nacieszyć. Ale niestety, o to właśnie chodzi w handlu - zachęcić konsumenta do produktu, przyzwyczaić, a później zbijać grube pieniądze na sympatii do danego towaru.
To do mnie te głupoty gadasz?

Uniosła brwi w na wpół pogardliwym, na wpół litościwym wyrazem twarzy, gdy gaduła po raz kolejny zwrócił się właśnie do niej. Nie było to coś, na co by oczekiwał odpowiedzi, a Risu też nie miała zamiaru żadnej werbalnej udzielać. Nic jej za to nie zabroni zareagować mimicznie, pokazując tym samym, w jaki sposób odbierała podejście studenciaka. Właściwie to w duchu odetchnęła z ulgą, widząc, że nowy znajomy w końcu zdecydował się opuścić to aspołeczne towarzystwo.
- No... trochę tak - przytaknęła. Niby nie powinna oceniać chłopaka tylko po pierwszym wrażeniu, ale zdecydowanie nie wypadł za dobrze. Był to taki typ człowieka, z jakim najtrudniej się było dziewczynie dogadać. Próby otwierania jej na siłę czy wyraźny flirt działały jej na nerwy gorzej niż dźwięk skrobania paznokciami o szkolną tablicę. No ale cóż, może lepiej będzie zostawić niewygodny temat niż kontynuować rozważania dotyczące rzeczy nieszczególnie dla kogokolwiek przyjemnych.
- Naprawdę nie byłeś jeszcze na żadnych zajęciach? - Zdziwiła się takim stwierdzeniem. Zawsze miała wrażenie, że do studiowania trzeba się naprawdę przyłożyć, a opuszczanie obowiązkowych przedmiotów z automatu przekładało się na gorsze rezultaty w nauce. Tak samo, jak w jej własnej pracy - jeżeli pozwalała sobie na niedociągnięcia, ponosiła ich konsekwencje w późniejszym czasie; jeżeli zaś zaniedbała pracę jednego dnia, to o wiele więcej zostawało na kolejny i zadania piętrzyły się z przerażającą wręcz prędkością.

Gomen, tymczasowo nie stać mnie na nic lepszego ;-;
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 6 z 12 Previous  1, 2, 3 ... 5, 6, 7 ... 10, 11, 12  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach