Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 5 z 12 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6 ... 10, 11, 12  Next

Go down

Pisanie 30.09.15 22:22  •  Galeria handlowa - Page 5 Empty Re: Galeria handlowa
- Cześć - przywitał się automatycznie nawet nie bardzo wiedząc kto wypowiedział jego imię.  Dopiero gdy odkleił się od szyby kończąc z niezamierzonym upodabnianiem się do glonojada spojrzał na dziewczynę. Trochę zaskoczony jej towarzystwem prędko przełknął zamyśloną apatię, która towarzyszyła mu przy rozmyślaniu nad losem sprzedawanych tu roślin, a jego twarz rozjaśniła się w coś bardziej akceptowalnego przez społeczeństwo - uśmiech. I choć trwał on niepełna parę sekund, było dobrze, bo był to autentyczny uśmiech zadowolenia. Odsuwając się od szyby, którą prędko na do widzenia przetarł rękawem co wywołało jeszcze większą smugę niż przed chwilą.
- Cześć Risu - powiedział ponownie, ale bardziej przytomnie, choć chyba nadal nie połączył się z centralą Zdrowy Rozsądek, bo odwracając się znów do szyby mówił dalej: - Monday, M-day, poniedziałkowa Monday M. Jak to się wymawia od tyłu? – przez chwilę robił coś dziwnego z ustami, prawdopodobnie na niemo próbował przygotować się do urzeczywistnienia anagramu „monday”, ale ponieważ kiepsko mu to szło, wzruszył ramionami i wreszcie spytał o coś sensownego, a przynajmniej nie tak dziwnego jakby mógł zagadnąć w swój gorszy dzień.
- Co tu porabiasz? - spytał swoim krzywym japońskim, zerkając na Risu. Po głowie, gdzieś tam bardzo z tyłu przeleciała mu myśl, że dziewczyna jest jedną z bardzo niewielu jego znajomych do których nie musi zadzierać głowę do góry, żeby w ogóle widzieć ich twarz podczas rozmowy.
Postukał w szkło do małej roślinki w doniczce zwanej pasiatką jak to zazwyczaj ludzie pukają w terraria zwierząt w sklepie zoologicznym. - A co nawet ważniejsze - co tam w pracy słychać? - Czy była możliwość, aby choć jedno ich spotkanie, nie ważne jak krótkie czy przelotne, nie zawierało tego pytania? Odpowiedź jak na razie brzmiała "nie!". Oto on, Ego, fan S.SPEC numer jeden, wdzięczny tej oto damie, że ani razu mu jeszcze nie przywaliła za to pytanie w mordę, ani w ogóle nie przywaliła jeszcze nigdy, przez co był jej bardzo wdzięczny.
Kiwnął do niej głową, aby podążała za nim i w paru krokach znalazł się wewnątrz sklepu z kwiatami.


u kidding me, right? moje posty już nigdy lepsze nie będą, a twój jest bardo dobry, to nie wprawiaj mnie bardziej w kompleksy >D
                                         
Ego
Desperat
Ego
Desperat
 
 
 

GODNOŚĆ :
Matthew Greenberg


Powrót do góry Go down

Pisanie 30.09.15 23:11  •  Galeria handlowa - Page 5 Empty Re: Galeria handlowa
Słysząc przywitanie, oczekiwała mimo wszystko jakiejś dalszej reakcji. A ta... nie nastąpiła. Chociaż obecność Monday została najwyraźniej zauważona i wszystko wskazywało na to, że nie pomyliła osób. Głos się zgadzał. Osoba nieznajoma raczej by nie odpowiedziała.
Więc o co chodziło?
A, jednak jakaś reakcja i wszystko wróciło do normy. Mogła spokojnie wyrzucić zdarzenie sprzed chwili z pamięci i nie rozpatrywać możliwych opcji, gdyż sprawa wyjaśniła się od razu. Przywykła do tego, że różne zachowania napotykanych osób musi w jakiejś części akceptować, by móc sprawnie funkcjonować w społeczeństwie. Miała do czynienia z tak dużą ilością ludzi, że zdążyła przebrnąć przez sporą część gamy zachowań. Zazwyczaj nie było sensu dociekać, czemu ten czy tamten działa w określony sposób. Tak długo, jak czyjeś nietypowe nawyki nie kolidowały z potrzebami i charakterem Risu, nie miała problemu z ich zaakceptowaniem, co zazwyczaj ciągnęło za sobą także ich ignorowaniem.
Gdy chłopak się obrócił w jej stronę, przechyliła głowę odrobinę w prawo i uśmiechnęła się subtelnie. Nie zwykła okazywać zbyt wiele emocji, ale uprzejmość była jej nieodłącznym zwyczajem. Nie sposób bez tego żyć, mając taką, a nie inną pracę.
- Mam chwilę wolnego od obowiązków. A ty? - odpowiedziała ze spokojem na postawione pytanie. Zgodnie z wymogami kultury, nie patrzyła w oczy swego rozmówcy. Wzrok skierowała w bliżej nieokreślone miejsce obok twarzy Ego. Ucho? Włosy? Coś w tej okolicy.
Spodziewała się pytania o pracę. To był już standard w rozmowach ze studentem i bynajmniej Mizuyamie nie przeszkadzał. Ciekawość rzeczą ludzką, a nigdy nie zdarzyło jej się poczuć w jakikolwiek sposób naciskaną do zdradzania zbyt wielu szczegółów. Zresztą, czy też służąca mogła wiedzieć cokolwiek o poważnych sprawach? Niektóre drobnostki mogła przekazać dalej bez żadnej szkody dla władz, a miło było zrobić dla kogoś coś przyjemnego. Dziewczyna niektórym wydawała się raczej zimna i pozbawiona potrzeby istnienia w społeczeństwie, jednak to wcale tak nie wyglądało. Dobrze było mieć takiego kogoś, z kim mogła porozmawiać bez lęku, że nagle wyskoczy z czymś ingerującym w przestrzeń osobistą Monday.
- Ostatnio dużo się dzieje, ale nie znam zbyt wielu szczegółów. Z pewnością szykuje się coś sporego, bo dawno mnie tak nie gonili po różnych miejscach. - Obróciła głowę z powrotem do pionu i poprawiła pasemko włosów, odsuwając je za ucho. Nie trzeba jej było prosić dwa razy - skierowała się za swoim znajomym wgłąb sklepu, pozwalając się otoczyć dżungli najróżniejszych roślin. Przyjemna sprawa.

Chyba sobie ze mnie żartujesz.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 01.10.15 1:28  •  Galeria handlowa - Page 5 Empty Re: Galeria handlowa
Chyba zdawał sobie sprawę, że to co wyprawia nie do końca łapało się w przedział tego co można by nazwać "normą społeczną", ale ponieważ Monday głównie zdawała się nie zwracać na to uwagi, tak i on nie widział potrzeby hamowania, wstydzenia czy przepraszania za swoje drobne dziwactwa. Całe szczęście, bo jeśli miałby jeszcze to w sobie dusić, to chyba kompletnie by się zapadł w sobie.
- Staram się moich unikać tak długo jak to możliwe - odpowiedział kiwając głową bardziej do siebie niż do niej, jakby utwierdzając się w przekonaniu, że to bardzo ważny punkt jego planu dnia, którego broń Boże nie może przegapić.  
Jak na razie była to najmilsza chwila jakiej doznał od rana. Ot, wymiana słów, przywitanie, fakt, że w ogóle miała ochotę go zaczepić w swoim wolnym czasie i to, że poszła za nim wgłąb zieleni był mu jakoś miły. Wykręcając szyję w jej stronę i marszcząc brwi uformował usta w nieme "o" jak "oooooooohhhh, coś się dzieje, oooh, tak krótka informacja a tyle radości, ooo!". Jak to możliwe, że mając rodziców pracujących w S.SPEC musiał okruszków wewnętrznej pracy organizacji dowiadywać się od... no cóż, od kogoś innego niż oni? Choć z pewnością każda perspektywa, każdego pracownika S.SPEC była dla niego ważna, z Monday włącznie.

I nagle nastała zieleń. Asortyment mieli na prawdę szeroki, to trzeba im przyznać. Ostatecznie to M3, miasto pod kopułą, czy istniał tu jakiś niedostatek dla praworządnych obywateli tego miejsca?
Ego przez chwilę kręcił się od jednej półki do drugiej, parę razy przechodząc koło Risu pamiętając aby zachować  od niej komfortową odległość, bez niepotrzebnego przypadkowego muskania czy potrącania, pochylał się ku doniczkom na ziemi, aż wreszcie wybrał dla siebie dwie najbardziej wedle niego osowiałych przedstawicieli flory. Nie tak mały znów okaz kaladium dwubarwnego i wyjątkowo drobną pasiatkę, którą wcześniej zaczepiał przez szybę.
- Przepraszam - powiedział do sprzedawcy i wskazał paluchem na roślinę wepchniętą gdzieś w róg. - A ten co tak z boku jakby na wyrok czekał? - spytał.
- Ta kliwia? Coś kwitnąć nie chce. Chętnie spuszczę pół ceny dla pana - zaproponował facet za ladą chętny do pozbycia tych paru zielonych liści, a Ego kiwnął głową zgadzając się na trzeciego pasażera.

- Nie skusisz się może na roślinkę? Polecam. Są bardzo... hmmm... terapeutyczne? Terapeutyczne i ładnie się prezentują w mieszkaniu. I tlen robią. I w ogóle - zwrócił się do Monday. I rozmawiać z nimi można. Nigdy nie kłamią. Świetne towarzystwo, słowo daję... Pomyślał, bo uznał, że tego lepiej już na głos nie mówić.

*riposta miesiąca* no chyba ty.
                                         
Ego
Desperat
Ego
Desperat
 
 
 

GODNOŚĆ :
Matthew Greenberg


Powrót do góry Go down

Pisanie 01.10.15 20:49  •  Galeria handlowa - Page 5 Empty Re: Galeria handlowa
Normy społeczne? Och, proszę! Przecież to właśnie ludzie je stworzyli, więc także i oni mają święte prawo je zmieniać. Wystarczy tylko poczekać, aż jakaś tendencja stanie się wystarczająco popularna i choćby była najdziwniejsza na świecie, może zostać uznana za normalną. Chociaż czy dobrze by było, żeby wszyscy zachowywali się na wzór takiej Monday albo Ego? Wtedy moglibyśmy mieć do czynienia z bardzo specyficznym społeczeństwem i nie wiadomo, czy byłoby w stanie tak funkcjonować. To mogłoby być aż nazbyt skomplikowane i szalone.
Wydawać by się mogło, że podobnie aspołecznej osobie trudno byłoby poprawić sobie humor wyprawą do centrum handlowego, jednakowoż ów dzień był zdecydowanym wyjątkiem, a może nawet podważał całą teorię na ten temat. Dla Risu wystarczyło spotkanie odpowiedniej osoby, by tłumy zgromadzone dookoła przestały być przeszkodą, a kompletnie zniknęły z jej świadomości. Miło było zobaczyć się z kimś, kto cieszył się nawet niewielką informacją na temat działań podejmowanych przez władze. Profesja młodej Mizuyamy wymagała od niej pewnej dyskrecji, więc chcąc nie chcąc, nie mogła zdradzić za wiele. Cieszyła się więc, że nawet tak krótkim zdaniem mogła ucieszyć Matta; rzadko zdarzało jej się mieć dobre relacje z ludźmi, do których by się jeszcze przyznawała. Ze studentem było tak, że skoro w żaden sposób jej nie peszył, nie denerwował, nie naruszał przestrzeni osobistej i nawet rozumieli się w bardzo dobrym stopniu, to fakt istnienia podobnej więzi był stuprocentowo naturalny i nie przyprawiał Risu o zawroty głowy - w przeciwieństwie do pewnej wybuchowej znajomości z osobą, która nie rozumiała dziwnych zachowań dziewczyny i chciała je zmieniać na siłę.
Zagłębili się między zieleń. Kolor ten ponoć ma właściwości uspokajające i w sumie można by uznać, że w tym pomieszczeniu reguła się sprawdzała. Dodatkowo ściany sklepu wygłuszały część hałasów z pasażu handlowego, przez co w kwiaciarni panowała całkiem miła atmosfera. Monday może i nie znała się na roślinach, jednak lubiła je oglądać i nawet miała kilka sztuk w swoim mieszkanku. Przechadzała się powolnym krokiem pomiędzy poszczególnymi obiektami doniczkowej dżungli, przyglądając się co ciekawszym okazom. Szczególnie podobały jej się rośliny kwitnące na różne kolory, zarówno te z drobnymi kwiatuszkami jak i bogate rośliny przywodzące na myśl dżungle Amazonii. Matt zniknął jej z oczu, jednak wiedziała, że na pewno kręci się gdzieś w pobliżu, bo jego kolorowe ubranie co jakiś czas migało między liśćmi.
W końcu jej znajomy pojawił się z jakąś roślinką w rękach, którą Mon zainteresowała się dopiero wtedy, gdy otrzymała propozycję jej przygarnięcia. przytknęła zwiniętą pięść do podbródka i przypatrzyła się bacznie wyrastającemu z doniczki obiektowi.
- Wygląda ładnie. Co to takiego? W sumie jeszcze jedną może miałabym gdzie położyć - odparła po krótkim namyśle. Nie chciała sobie robić lasu z mieszkania, które i tak było dość niewielkie. Mimo wszystko na jednego kwiatuszka mogła jeszcze wygospodarować kawałek podłogi albo parapetu.

*zabójcze tempo odpisów* Jeszcze będziesz żałować wzięcia mnie na fabułę xD
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.10.15 1:22  •  Galeria handlowa - Page 5 Empty Re: Galeria handlowa
- N-n-naprawdę? - upewnił się a usta rozciągnęły mu się w uśmiech natchnienia. Odłożył to co miał w rękach na bok do swoich kwietnych zdobyczy przy ladzie i rozglądnął się za czymś bardziej godnym dla Monday.
Kiedy chodzili pomiędzy rzędami kwiatów zastanawiał się kiedy ostatnim razem odbył tak długą rozmowę z kimkolwiek, kto jednocześnie nie był jego rodzicem. Ani żółwiem. Ani żadną rośliną. Ani żółtą gumową kaczuszką, której używał do metody "myślenia na głos" kiedy debugował kody - dość znana metoda pracy u programistów (czasem jako zamiennik dla kaczuszki używał starej, zepsutej plastikowej figurki-zabawki przedstawiającej tarantulę, którą uratował w ostatniej chwili, zanim pozbywał się wszystkich swoich starych pierdół i dziecięcych zabawek zanim przeprowadził się do M3). Zważywszy na to, że w zasadzie konwersacja z Risu nie była aktualnie zbyt długa czy bogata, pewnie kiepski to świadczyło o życiu towarzyskim Ego. A ponieważ czuł się dziś całkiem dobrze, to do poprzedniej myśli dodał notatkę, że może jest to dobry czas aby wreszcie wyściubić nos z domu do ludzi. Może dzisiejsze spotkanie z Monday było dobrym krokiem do rozpoczęcia przygody zwanej "socjalizacją"?
- Hm, masz jakieś plany, na później? Znaczy się, chyba gdzieś szłaś zanim mnie zobaczyłaś. Zabawna sprawa, takie duże centrum handlowe, ale znaleźliśmy się w tym samym miejscu i w tym samym czasie akurat tu.

Znieruchomiał po chwili i odwrócił się znów do dziewczyny i mrużąc powieki przyglądnął się jej szybko i potaknął do siebie. Najwidoczniej miał jakiś wewnętrzny system dobierania ludziom zielska, bo zniknął za dużymi liśćmi palmy i wrócił zaraz z dwoma doniczkami, jedną pod pachą, drugą w ręce, cud że mu się jeszcze nie wyślizgnęły. Postawił większą na półkę koło siebie, a drugą, dużo mniejszą, złapał pewniej w obydwie ręce.
- Ymm, c-co powiesz na takiego reo meksykańskiego? - zawahał się na chwilę wymawiając słówko 'meksykańskiego', ale wzruszył ramionami i mówił dalej. - Może i nie kwitnie jakoś szczególnie spektakularnie, takie małe białe kwiatuszki, ale liście takie fajne ma od spodu, o. - Podniósł wyżej doniczkę, żeby pokazać fioletowy kolor dolnej części liści. - Od góry żółto takie zielone - stwierdził rzecz oczywistą, i skinął na drugą doniczkę. - Kurkuma. Bardzo, bardzo ładny kwiat. Oooo, zaraz, zaraz... - dodał i wskazał dłonią coś za plecami dziewczyny.
- Wrzos. Ładny. W doniczko-skrzynce, taki niedużawy. Niebieski? Niebieskawo fioletowawy wrzos, hmm. Pasował by do twoich oczu. Chyba? Pff, co ja się znam na kolorach, ech, dla mnie wszystko wygląda tak samo dobrze. Ale niebieskawy będzie pasował do innego niebieskiego, prawda? - upewnił się. Ego był prawdopodobnie jedną z bardzo niewielu osób, które potrafiły przy wyborze doniczkowego kwiatka kierować się kryterium barwy tęczówek potencjalnego właściciela zamiast czymś sensowniejszym jak ilość miejsca w mieszkaniu, możliwości opieki nad zielskiem czy inną mającą znaczenie rzeczą.
Wrócił spojrzeniem na Risu, żeby upewnić się co do kolorystyki jej oczu za okularami. Nie dostrzegł jej sztucznego oka, ale nagle speszony odwrócił wzrok od jej spokojnego, może nawet łagodnego  względem niego, spojrzenia, a swoje z kolei wbił w ziemię. Miał problem, głównie z sobą - nie lubił, a może nawet bał się, podświadomie rzecz jasna, bo nigdy mu przez głowę nie przyszło aby analizować i nazywać kłębiące się głęboko w nim nagłe zrywy emocji i zmieszania, tego, że mógł kogoś urazić. Być nieuprzejmym. Gapienie się komuś prosto w oczy było dziwnym doświadczeniem, dodatkowo jeśli nie było to bliska osoba, mogło być dosyć niezręcznie. Ale zerknął na Risu i jakoś... nie nadeszła kolejna fala skrętu żołądka z powodu tej drobnostki. Matko, jeśli za każdym razem jak wyjdzie do ludzi i będzie się zachowywał tak wobec znajomych to krzyżyk na drogę. Co też samoobwinianie i niskie poczucie własnej wartości z niego robiło. Z własnego bolesnego doświadczenia wolał być ostrożnym i uważnym podczas rozmów z... kimkolwiek. Z wszystkimi. Tak na wszelki wypadek. Ale z drugiej strony było mu po prostu dobrze, komfortowo, rozmawiać z Risu. Zachowywała tyle dystansu wobec jego głupich dziwactw, a jednocześnie nie miała go za... kogoś nienormalnego, podniósł więc głowę. Wszystko to nie trwało więcej niż dwie-trzy sekundy, więc nie będąc nawet pewnym czy to zauważyła, klepnął się po udach.
- I co o tym myślisz? - spytał drapiąc się po policzku, sam będąc gotowy do zapłacenia i próby wyniesienia swoich nowych trzech zielonych kolegów z kwiaciarni.

na poprzednim forum gdzie byłam post jeden na tydzień to norma, tu czuję się jak na autostradzie jadąc 220 km/h i co chwila na przednią szybę wpada mi co kolejny nowy post o-o


                                         
Ego
Desperat
Ego
Desperat
 
 
 

GODNOŚĆ :
Matthew Greenberg


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.10.15 12:43  •  Galeria handlowa - Page 5 Empty Re: Galeria handlowa
Prychnęła pod nosem i rozciągając usta w niewielkim uśmiechu, pochyliła głowę i pokręciła nią na boki.
- No naprawdę - oznajmiła, gdy tylko uniosła twarz na powrót z niekrytym rozbawieniem. Sposób, w jaki Matt troszczył się o rośliny był naprawdę urzekający. Gdy ktoś średnio dogaduje się z ludźmi (ach, te eufemizmy) musi sobie znaleźć jakiś inny obiekt zainteresowania, który zastąpi wybrakowane relacje społeczne. W ten sposób Monday pogrążyła się w pracy, którą traktowała niejako na sposób terapii, a jej znajomy zdecydował się na opiekę nad florą. Ale mimo wszystko dobrym objawem było, że każdemu z tej dwójki udało się właśnie przeprowadzić normalną, nawet długą rozmowę i jeszcze nie doszło do żadnych tragicznych, żenujących bądź irytujących wydarzeń. Ową sytuację doprawdy należy zaliczyć obojgu z nich na plus, a skoro już zdarzył się tak dobry początek - czemu by z niego nie skorzystać i nie doprowadzić do jeszcze większego sukcesu?
- Nie nie, nie szłam nigdzie konkretnie - zaprzeczyła zgodnie z prawdą. Gdyby chodziło o jakaś inną osobę, pewnie zaraz poleciałaby wymówka, że rzeczywiście dokądś się spieszyła. Tylko że w tym przypadku nie czuła potrzeby ucieczki od swego kompana, wręcz przeciwnie - miała ochotę poprzebywać trochę w towarzystwie jednej z nielicznych osób, której obecność wcale jej nie przeszkadzała. Trzeba z tego skorzystać i zaspokoić potrzeby bytności w społeczeństwie, żeby nie powariować od niedoboru ani nadmiaru ludzi. - Póki nikt nie będzie ode mnie czegoś chciał, to jestem stuprocentowo wolna - dodała jeszcze dla jasności. Rzeczywiście ciekawym było, że mimo ograniczających widoczność tłumów udało jej się wypatrzyć znajomego w gąszczu ludności. Co jak co, ale jednak dołożyła pewnych starań, by do spotkania w ogóle doszło. Czyżby Risu była na dobrej drodze do naprawienia swojego podejścia względem innym przedstawicieli homo sapiens?
Zabawnym było również to, jak student zamierzał dobrać jej jakąś roślinkę do domu. Przyglądał się dziewczynie właściwie w taki sposób, jakby miał zaproponować jej raczej krój sukienki niźli organiczny element dekoracyjny. Niespecjalnie lubiła, gdy ktoś zbyt długo się na nią patrzył. Na szczęście tym razem trwało to wystarczająco szybko, by Mon nie dostała natychmiastowego minizawału. Zresztą już po chwili chłopak na chwilę zniknął, a zanim powrócił z doniczkami, służka doprowadziła się już do normalnego stanu psychicznego.
Nic złego się nie dzieje, Mizuyama.
Przyjrzała się uważnie propozycjom zakupu i kilkakrotnie pokiwała głową jako wyraz aprobaty dla przedstawionych kwiatków. Nie przejmowała się bardzo tym, że zostały dobrane bardziej na wygląd, niż na warunki. O wszystko przecież dopyta, a w razie czego była pewna, że pasjonat flory będzie miał jakieś sztuczki w zanadrzu, gdyby nabytek okazał się w jakiś sposób kłopotliwy. Westchnęła subtelnie i spojrzała na chłopaka z delikatnym rozżaleniem.
- I teraz przez ciebie mam dylemat, którego wziąć - wyjęczała, po czym na chwilę nadęła policzki i wypuściła powietrze przez nos. Spoglądała to na jeden, to na drugi, to na trzeci obiekt i w myślach rozważała wszystkie "za" i "przeciw" dotyczące każdego z nich. W końcu obróciła się i złapała za doniczkę z wrzosem, po czym uniosła ją lekko i wskazała znajomemu.
- Przekonałeś mnie tym kolorem, biorę - stwierdziła, nie dając już sobie możliwości zmiany zdania. Postanowiła, że skoro już się zdecydowała, to nie będzie wydziwiać i pozostanie przy jednej roślince. Na więcej już raczej trudno by jej było znaleźć miejsce w bądź co bądź niewielkim mieszkaniu. Teraz pozostawało tylko dokonać zakupu i zasięgnąć porady co do pielęgnacji nowego nabytku. Niby od czego jest internet, ale z drugiej strony - zawsze to milej, gdy ktoś ci wszystko wytłumaczy osobiście. Ufała zdaniu Matta w kwestii czegokolwiek, co rosło i miało zielony kolor (a nawet i inne barwy).


Jak Ty to robisz, że te posty takie długie D:
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.10.15 19:24  •  Galeria handlowa - Page 5 Empty Re: Galeria handlowa
Wyczekująco wzniósł brwi i wskazał pytająco jeszcze raz wszystkie trzy opcje, jakby prezentował nagrody w teleturnieju, zachęcając uczestnika do mądrego wyboru. Wszakże o nie byle jaką stawkę toczyła się gra, nieprawdaż?
Kiedy decyzja zapadła, w jego głowie uruchomiły się anielskie chóry - wrzosy to świetny wybór, zawsze kojarzyły mu się ze słońcem, jasnymi porankami i świeżością, ogólnie z miłymi rzeczami i emocjami. Cieszył się, że je wybrała. A teraz kiedy miała je w dłoniach przed sobą mógł już spokojnie powiedzieć, że do twarzy jej z niebieskimi wrzosami.
- No i prawidłowo - powiedział podnosząc do góry obydwa kciuki w geście wzmocnienia swoich słów. - Uwielbiam ich kolory, intensywne, ale jednak przyjemne. Świetnie... - tu zawiesił się na chwilę i machnął dłonią w powietrzu próbując sobie przypomnieć właściwie słówko po japońsku, ale ostatecznie wymówił je po angielsku, wiedząc, że Monday go zrozumie. - ...rozjaśniają każde pomieszczenie.

Risu i Matt zabrali swoją przyrodę w doniczkach i zapłacili przy ladzie, gdzie studencina jeszcze spytał sprzedawcę czy ziemia obecnych wrzosów w kwiaciarni jest odpowiedniej kwasowości, a ten uprzejmie odpowiedział, że owszem, kwaśny torf zmieszany z ziemią ogrodową, a chłopak uwierzył mu na słowo, bo dlaczego by nie, wszakże uprawianie fuszerki nie leżało w interesie sklepu. Ugh, co teraz... Matt zawinął doniczkę kwili w podarowany mu od sprzedawcy worek i włożył ostrożnie na dno swojego niebieskiego plecaka, uważając na znajdujący się w środku laptop. Wszystkie siedem długich zielonych liści wystawało ponad zamek, więc zasunął plecak tylko trochę po bokach, żeby nie przyciąć rośliny. Specjalnie wybrał mniejsze okazy (lubił doglądać i patrzeć jak rosną), żeby łatwiej było mu się zabrać do domu. Pozostałe dwa wziął pod pachy. Och, jasne, że lekkie to nie było, ale do takiego poświęcenia był gotów. Poza tym, do domu planował później wrócić taksówką.
Ego, mieszkaniec M3, który świata poza kopułą nigdy nie widział, nigdy nie zastanawiał się jak to jest pieniędzy nie mieć i jak to jest żyć w biedzie. Ot, jeśli czegoś potrzebował, to kupował to. A ponieważ rodzice wciąż go utrzymywali, i co więcej, byli szczególnie kasiaści nawet jak na standardy dostatniego Miasta 3, pieniędzy nie brakowało, a więc kompletnie nie zawracał sobie nimi głowy. Miejmy nadzieję, że nigdy nie będzie musiał się zmierzyć ponurą rzeczywistością Desperacji.

- Tooo... Jakieś szczególne życzenia dokąd idziemy? Szwendam się od rana po okolicy i już dawno temu skończyły mi się pomysły - wyznał i zerknął na drzwi wyjściowe. Wolał uzgodnić to zanim wyjdą w tłum ludzi, gdzie stanie w jednym miejscu nie było szczególnie złotym pomysłem. Cokolwiek by Risu nie odpowiedziała, pewnie będzie na tak. Co innego mógłby przecież powiedzieć.

Wyższa Szkoła Bełkotu i Lania Wody, polecam i rekomenduję. Nie wiem czemu tak to wydłużyłam, w zasadzie wolę krótkie posty, bo i tak nigdy nie wiem co napisać .-.

Galeria handlowa - Page 5 XIroSAE
                                         
Ego
Desperat
Ego
Desperat
 
 
 

GODNOŚĆ :
Matthew Greenberg


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.10.15 20:26  •  Galeria handlowa - Page 5 Empty Re: Galeria handlowa
No tak, dla Monday angielskie wtrącenie nie było żadnym problemem. Może i nie posługiwała się językiem obcym na co dzień, jednak znała go dobrze i obce słówko pośrodku zdania nie sprawiło jej żadnego problemu. Przytaknęła z aprobatą na pochlebne słowa o wrzosach; jej również się podobały, nie tylko ze względu na ładny kolor, ale też całą budowę rośliny. Była pewna, że idealnie sprawdzą się jako ozdoba apartamentu młodej Mizuyamy, szczególnie jeżeli uda jej się gdzieś wypatrzyć jakąś ładną osłonkę na doniczkę. A może jak będzie miała trochę czasu to zrobi coś własnoręcznie? Kto wiem, taki plan miał szansę się udać. Ale zanim umieścimy nabytek w domu, trzeba za niego zapłacić, stąd też czekał ich jeszcze przystanek przy kasie. Na szczęście kolejki nie było, więc cały proces zakupu minął szybko i sprawnie. Risu umieściła swój wrzos na biodrze i objęła ramieniem, dzięki czemu łatwiej jej było nosić doniczkę, a prawą rękę nadal miała wolną.
W sumie też rzadko żałowała sobie pieniędzy na cokolwiek. Głównie dlatego, że ze swojej natury była dość nieskomplikowana w utrzymaniu. Nie potrzebowała wiele do życia, a skoro rodzice sfinansowali jej życiowy start, zaczynała dorosłość bez większych zmartwień. Pensja z pracy spokojnie starczała jej na utrzymanie, a w razie problemów zawsze mogła poprosić rodzinę o pomoc - nie wyśmialiby jej ani nie odprawili z kwitkiem, no chyba żeby wszystko przepuściła na dziwki i alkohol. A na to nie było szans, nawet najmniejszych. Stąd też nie musiała się przejmować tym, czy starczy jej od pierwszego do pierwszego. To było równie naturalne, co świt i zmierzch każdego dnia.
Zanim opuścili kwiaciarnię, zostało jej zadane doprawdy dobre pytanie i nad nim też musiała się chwilę zastanowić. Nie szła nigdzie konkretnie ani nie miała żadnych planów, ale przed wypuszczeniem się w ludzki ocean warto było ułożyć jakiś plan działania, by się później nie pogubić. Skoro więc decyzja dotycząca kolejnego celu wędrówki została powierzona właśnie dziewczynie, postanowiła pójść za głosem serduszka.
- Nie wiem jak ty, ale moja dusza pragnie herbatki. A do kafejki powinno być nie daleko, z tego co kojarzę, to w lewo - oznajmiła. Wszystko wskazywało na to, że Matt nie będzie oponował, więc mogła wzięć głęboki wdech i zatopić się w tłumie, starając się też przy tym nie zgubić swojego obecnego kompana. W razie czego wiedzieli, gdzie się znaleźć, ale wspólnie przedzierać się przez gąszcz obcych było jakoś tak... raźniej.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.10.15 23:13  •  Galeria handlowa - Page 5 Empty Re: Galeria handlowa
- Co za piękną musisz mieć więc duszę w takim razie, świetny wewnętrzny kompas - ucieszył się i zachichotał zadowolony, że ostatecznie i tak na ten napój bogów trafi, tak jak jego pierwotny plan obejmował. I potwierdzam, Ego chichotał. Nie zarechotał, nie zarżał jak koń czy kwiczał jak rozbawiona świnka, on chichotał, taki już miał śmiech, wyższy od normalnego tonu głosu i jakby wewnętrzny, bo w zasadzie nie otwierał do tej czynności ust. W każdej innej sytuacji można by wziąć ten dźwięk za nieprzyjemny czy nawet nieuprzejmy, ale jego autentyczność i szczerość zadowolenia z jaką Ego go uwalniał, czynił z niego całkiem zabawny odgłos radości i najbliższe porównanie jakie się nasuwa do tego brzmienia to egzotyczny ptasi trel.
Zakręcił się na pięcie i ruszył za koleżanką, wychodząc z jednej dżungli do drugiej.

Przedzierał się przez ludzi z całkiem niezłym sukcesem, a i tylko raz stracił Monday ze wzroku, ale zaraz ją odszukał gdy przyśpieszył kroku i wyminął dwie osoby. Tłumek okazał się dla niego litościwy i w większości jego uczestnicy usuwali się z drogi objuczonemu w kwiecie chłopakowi, oszczędzając mu pewnie nie jednego kontaktu fizycznego.
- Umpf... - sapnął kiedy wreszcie dotarli do punktu docelowego. Stanął z boku przepuszczając w drzwiach Risu przodem, po czym ruszył za nią ku dwuosobowego stolika, gdzie usiedli naprzeciwko siebie. Ego zsunął ostrożnie plecak i wraz z roślinami postawił go koło krzesła.

Oferta kawiarni była zadowalająca, przynajmniej dla niego, co nie było trudne, jako że miał bardzo niski poziom wymagań. Rzecz jasna miał swoje ulubione i wybrane rodzaje ciast i herbat, ale tak po prawdzie to nigdy nie był wybredny jeśli idzie o jedzenie, napoje i smaki ogólnie.
Sponad menu zerknął na Risu, żeby wreszcie odłożyć kartę i spytać:
- Ja zaproponowałem kwiatka, to może zaproponujesz herbatę? Zdam się na twój wybór - zaproponował, bo rodzaj napoju, herbata czarna, zielona, czerwona czy dowolny inny kolor tęczy był mu właściwie obojętny, głównie chciał po prostu położyć dłonie na gorącej filiżance.
I poza tym, już więcej nic nie dodał, a rozglądnął się powoli dookoła, jakby smakując chwilę i klimat przytulnego pomieszczenia, doświadczając momentu normalności wokół niego, jakby cały paskudny świat i problemy na zewnątrz nie istniały. Nie chciał za bardzo myśleć o czymkolwiek konkretnym, więc nie zauważając nawet wsunął się w łagodne wyciszenie.
                                         
Ego
Desperat
Ego
Desperat
 
 
 

GODNOŚĆ :
Matthew Greenberg


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.10.15 16:45  •  Galeria handlowa - Page 5 Empty Re: Galeria handlowa
Nie przywykła do komplementów, nawet najprostszych i najbardziej banalnych. Dziwnie było jej słyszeć cokolwiek miłego na swój temat i zazwyczaj odruchowo się przed tym broniła. Normalna niewiasta zapewne by się niezwykle ucieszyła i podziękowała, ale Monday nawet nad tym nie panując, pochyliła głowę i na chwilę wbiła wzrok w ziemię. Wymamrotała coś mało zrozumiałego, co mogło być równie dobrze "ta, dzięki" jak i "odwal się, złamasie" albo też "lubisz budyń?". Niech więc sobie rozmówca sam wymyśli, co też dziewczyna miała do przekazania. Nerwowo poprawiła okulary zsuwające się z nosa i nie mówiąc już nic więcej, zatopiła się w gąszczu ludzi.
Droga nie była długa ani szczególnie skomplikowana. Jedynym ewentualnym problemem mogło być przedarcie się przez gdzieniegdzie bardzo zbity tłum. Mimo wszystko mamrotane raz po raz przeprosiny powodowały, że niektórzy rzeczywiście ustępowali miejsca przechodzącym. Wcześniejszy różowy wykwit spowodowany niespodziewaną wypowiedzią ze strony znajomego, teraz powoli znikał z twarzy dziewczyny - na całe szczęście, bo ileż można się w życiu rumienić. Risu z pewnością mocno zawyżała średni czas przebywania w towarzystwie z czerwonym obliczem.
Cel krótkiego spaceru zbliżał się coraz wyraźniej. Ale oczywiście byłoby zbyt różowo, gdyby po drodze nic się nie stało. W pewnym momencie chcą cię upewnić, że student nadal za nią podąża, dziewczyna odwróciła głowę; nie zauważywszy zaś swego kompana zbyt długo pozostała tyłem do kierunku, w którym szła i ogólnie mówiąc trochę się zagapiła. Przez ten niewielki incydent jej ramię boleśnie spotkało się z czyimś łokciem, przez co służka zasyczała przez zęby i zmarszczyła brwi, krzywiąc się z powodu nagłego, nieprzyjemnego impulsu nerwowego. Usłyszała jakieś rzucone w pośpiechu przeprosiny, których autora już po chwili nawet nie było w zasięgu jej wzroku, tak się spieszył. Stąd też gdy tylko na powrót dostrzegła między ludźmi znajomą twarz chłopaka, zwróciła się znów w kierunku kawiarni. Na szczęście uderzenie nie wytrąciło jej z rąk doniczki, a co najwyżej pozostawi niewielkiego siniaka. Objęła stłuczone miejsce drugą dłonią, co w jakiś sposób pomagało uporać się z bólem.
Z ulgą przedarła się do przestronnego pomieszczenia, oddzielonego od reszty galerii szklanymi ścianami. Zajęła miejsce naprzeciwko Matta, zaś świeżo zakupiony wrzos umieściła pod stolikiem, ale poza zasięgiem kopnięcia któregokolwiek z nich. Tak było dla roślinki najbezpieczniej, by przypadkiem nie staranował jej żaden przechodzień.
Zabrała się za przeglądanie karty, od razy przechodząc do stron zawierających najróżniejsze rodzaje herbat. Lista była długa i obfita w wyjaśnienia co do składu poszczególnych mieszanek, aż trudno było się zdecydować tylko na jedną. Potrzeba by chyba kilku dni, żeby spróbować każdej i nie przeciążyć układu pokarmowego nadmierną ilością płynów. Na szczęście Risu miała kilka ulubionych, z których teraz mogła zaproponować jakąś swojemu znajomemu.
- O, nie wiedziałam, że "Romeo i Julia" jest na promocji. Nie dość, że świetna, to jeszcze można się załapać na ciastko za darmo - zauważyła i obróciła kartę w kierunku studenta, wskazując mu na wymieniony przed chwilą napój. Opis pod nazwą głosił "Mnóstwo czerwonych cukrowych serduszek, zatopionych w czarnej cejlońskiej herbacie oraz niesamowity aromat karmelu". Brzmi zachęcająco, nieprawdaż? A mając w perspektywie jeszcze całkowicie darmową przekąskę, grzechem byłoby nie skorzystać z okazji.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 10.10.15 0:22  •  Galeria handlowa - Page 5 Empty Re: Galeria handlowa
Jak nic jego dusza poszłaby na potępienie jeśli odmówiłby tak skomponowanemu składowi herbaty z bonusowym ciastkiem, które zaproponowała mu Monday, więc po przeczytaniu przedstawionego mu opisu uniósł wzrok znad menu i kiwną głową zgadzając się na jej wybór. Zapowiadało się słodko, choć historia Romea i Julii miała przecież gorzkie zakończenie.

Nie pofatygował się by bliżej zapoznać się z ofertą ciast, które przysługiwało mu z herbatą. Kiedy patrzył na kartę litery zaczynały mu się mieszać, a słowa które zdołał odczytać zdawały się nie mieć sensu, przytłoczył go ogrom wyboru i kolorów na papierze. To nie tak, że nagle mu coś odbiło i zupełnie przypadkowo został analfabetą, tylko...  po prostu był zmęczony.
Znaczy się, jego egzystencja w 70% bazowała na byciu kompletnie wyczerpanym i znużonym, więc kiedy udawało mu się wyściubić głowę z tego koszmarnego padołu depresji było bardzo miło, ale zazwyczaj nie trwało to szczególnie długo. Ten dzień zaczął się średnio, choć później było już całkiem w porządku. Epizod w kwiaciarni z Risu wzniósł go na szczytowy poziom dobrego humoru jaki ostatnio wcześniej zaliczył gdzieś miesiąc temu, kiedy odkrył że jeden z jego kaktusów, którego już spisał na stratę jeśli chodzi o kwitnienie, bardzo mile go zaskoczył.

Skoro więc Los (Przypadek? Karma? Przeznaczenie? Inne mistyczne, nieosiągalne umysłem kosmiczne cholerstwo?) obdarzył go chwilą spokoju i przyjemności, tak Wszechświat musiał powrócić do równowagi nieśpiesznie pchając Ego palcem ku kolejnej przepaści choroby.
Ale wracając do sedna, nie był zmęczony zmęczony, że go coś bolało czy chciał się położyć i liczyć na to, że jak wstanie spojrzy na świat z innej perspektywy, a po prostu nagle stał się niechętny do skupienia i współpracy z otoczeniem. Przez chwilę wpatrywał się w przechodzących ludzi za szybami kawiarni zastanawiając się jakby to było być kimś innym i zaraz uświadomił sobie, że nie wypada tak milknąć. Jeśli ktoś ma uczynić to wydarzenie miłym wspomnieniem, musisz na to sam zapracować, Matt. Jak będziesz smęcił i był taką paskudą jak zawsze to wyjdzie jak zazwyczaj, niepokojąco dziwnie. Zmusił się do skupienia, choć nie było to łatwe. Chciał siedzieć w jednym miejscu, słuchać Monday, grzać ręce na swojej herbacie i po prostu sobie być. Ale socjalizacja wymaga nieco więcej wysiłku niż to, więc ściągnął wreszcie kurtkę, czego nie zrobił wcześniej i powiesił ją na krześle. Spróbował raz jeszcze przejrzeć listę ciast.
Nope, dalej nieczytelne. Kiedy zjawi się ktoś, kto odbierze ich zamówienia, pewnie palcem wskaże losowo wybrany deser.
- Um. Hm. Często tu przychodzisz? - bardziej stwierdził niż spytał, aczkolwiek delikatna nuta zastanowienia gdzieś się tam błąkała pomiędzy słowami. Tak mu się zdawało przynajmniej, skoro wiedziała gdzie kawiarnia się znajduje a i szybko wybrała herbatę jedną z wielu, a jej słowa kierowały ku takiemu wnioskowi. Było to więc ewidentnie próba podjęcia rozmowy niż aktualne pytanie. - Ładnie tu - powiedział, bo istotnie było tu ładnie. Podobało mu się. Dużo przestrzeni. Coś czego brakowało mu ostatnio w głowie, czując się niespokojnie przytłoczonym jesienną pogodą i początkiem zajęć na uniwersytecie.
                                         
Ego
Desperat
Ego
Desperat
 
 
 

GODNOŚĆ :
Matthew Greenberg


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 5 z 12 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6 ... 10, 11, 12  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach