Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 10 z 12 Previous  1, 2, 3 ... 9, 10, 11, 12  Next

Go down

Pisanie 28.06.19 10:19  •  Kuchnia i jadalnia - Page 10 Empty Re: Kuchnia i jadalnia
Smyrnęła palcami dół pyska czworonoga, gładząc delikatnie sierść psa. Obślinienie nie było jej straszne, w porównaniu z innymi zakątkami Desperacji, bakterie z paszczy zwykłego zwierzaka były w miarę czyste i niegroźne. Tak bardzo przyzwyczaiła się do wygód, łaźni znajdującej się pod ręką, miękkich poduszek i tego, że każdy jej usługiwał ze zwykłego szacunku do stanowiska. Te miesiące w zamknięciu, w pyle, kurzu i ciemnościach dopiero teraz przypominały jej o tym, w jak paskudnym miejscu przyszło im wszystkim żyć. Ale dobrze, że wydostała się ze swojego luksusowego hotelu w górach, stała się tam za miękka, przestała racjonalnie myśleć, a jej zdolności oceny sytuacji podupadły za sprawą nałogu.
Lysane, nikt, znaczy pasożyt. Niestety moja zwierzęca kompania się wypłoszyła, ale może potem będzie okazja do przedstawienia ich – odpowiedziała ze spokojem. Choć głos zaczął dobiegać z boku, nadal patrzyła gdzieś przed siebie białymi, pozbawionymi życia oczami. Większość nie potrafiła się przyzwyczaić do faktu, że nie utrzymuje kontaktu wzrokowego, a długoucha z innej strony miała dzięki temu ułatwioną możliwość wciskania kitu i mijania się z prawdą, skoro nie mogła kryć spojrzenia, którego nie miała. Zaś fakt, że Bernardynka usiadła obok ze swoim psim odpowiednikiem, wcale jej nie przeszkadzał. Może nie powinna być teraz sama. Albo to jakaś okazja do zapoznania się z kolejnym członkiem organizacji, pod której skrzydła uciekła.
Mm, krew. Zmutowałam z czymś w dżungli, dlatego jestem chodzącą borówką i świecę w ciemności ranami. Czy napar pomaga też na oparzenia? Ucho mnie piecze jak cholera – dopytała, częściowo jednak naginając te retoryczne pytanie. Drążyła temat, więc to nie był taki koniec. Średnio znała się na ziołach, co najwyżej wiedziała jak rozróżnić kilka bardziej pospolitych roślin, ale w ich właściwości nigdy nie wnikała. Nie była szamanką, zielarką, uzdrowicielką czy inną osobą zajmującą się medycyną (choćby całkowicie naturalną) tylko wojownikiem, podróżnikiem i żmiją w ptasio-króliczym ciele. Czasem rozważała douczenie się z tej dziedziny, bo jednak lepiej wiedzieć czy korzonki, które podgryzasz z głodu nie są jedną z silniejszych trucizn, a ta przydałaby jej się do pokrywania strzał. Jeśli nie trafi ze skutkiem śmiertelnym, specyfik mógłby ją w tym zastąpić. Zawsze też zostawało spróbowanie pokrycia tym szponów, choć te na ogół skutecznie docierały do gardeł wrogów i nie pozostawiały wątpliwości co do stanu życia pacjenta.
Starzy znajomi, jak się okazało, nie uznali mnie za martwego bohatera tylko za całkiem żywego zdrajcę. W sumie normalka, czego mogłam się po tych idiotach spodziewać – odparła z łatwością tonem takim, jakby mówiła oczywistość na temat aktualnej pogody. Prognoza na dziś: lekki wiatr i silne stężenie przeżartego mózgu sekciarzy. Dręczyło ją pytanie kto objął najwyższy urząd i czemu nie kazał jej zabić, a jedynie okaleczyć. Martwa nie mogła zdradzać tajemnic, a żywa i wkurwiona była do tego jeszcze bardziej skłonna. Pewnie jakiś dzieciak się usadowił na tronie i udaje mądrego. Zero taktycznego myślenia i przewidywania konsekwencji. Baran, jak stado, któremu przewodził. Czyli właściwie wszystko na swoim miejscu.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.07.19 3:02  •  Kuchnia i jadalnia - Page 10 Empty Re: Kuchnia i jadalnia
Ludzie i nie-ludzie, którzy lubili psy, w pewien sposób koili obawy i nerwy, jakie w ich obecności mogła czuć Jaskier. Mimo bycia  z reguły wyluzowaną, należała nie tylko do Psów, ale i do małych piesków, które dużo szczekają, bo boją się i potem uciekają za potężne brytany, gdy nadciąga wpierdol. Może i błędnie, ale często przypisywała osobom przyjaźnie nastawionym do zwierząt bycie tymi lepszymi niż reszta. Takie sympatie wskazywały jej na to, że rozmówca nie bawi się w krzywdzenie słabszych, choć ciężko było mimo wszystko brać to za pewnik.
 Tutaj w zasadzie więcej entuzjazmu wyrażał i tak Łacik; bernardyn merdał ogonem, sapał i dyszał, a z zachwytu aż opatulił dłoń wymordowanej warstewką śmierdzącej śliny. Pani Bernardyn z wielkiej litery z kolei była mniej bezpośrednia, jednak tylko w strefie fizyczności; dalej była wścibska i irytująca, wciskała siebie, swoje zdanie i pomoc prawie tak namiętnie, jak babcie to robiły z dokładkami. Przemieliła w głowie słowa kobiety, przechyliła głowę to w lewo, to w prawo.
Hej, to brzmi znajomo. Pewnie w innej skali, ale znajomo. Twoje… – zawahała się słyszalnie, zmarszczyła brwi, po czym podjęła ostrożnie: – … imię brzmi jak ogrom słów z mojego języka.
 Nie była pewna, czy to imię, nazwisko, pseudonim, ale nie zamierzała tego kwestionować. Lysane wyglądała niecodziennie i gdyby Jaskier zobaczyła jej zdjęcie, zapewne zastanawiałaby się, czy nie jest to jakiś plakat reklamujący RPG z gatunku fantasy. Nie podejrzewała jednak, że ma do czynienia z faktycznym elfem. To już chyba niemożliwe… Nie? A może? Skoro istnieli łowcy, anioły, a trupy wstawały z martwych i zostawały mistycznymi furry, to chyba już nic nie powinno jej dziwić.
W dżungli – powtórzyła ze słyszalnym zastanowieniem w głosie. – Brzmi super, było bardzo super, mało super, po prostu super czy w ogóle nie super? I, uh, tak. Pomaga. Słuuuchaj, może zerknę do Matyldy i podpytam o te chwasty, podrzucę jej też króliki, które dziś upolowaliśmy. Trochę cebuli, jakiś ziemniak i wyjdzie fajny obiad, szkoda że nie taki fajny dla tych maluchów… – Dalej, mimo wszystko, źle czuła się zabijając inne istoty. Uczyła się, żeby je ratować, a teraz… to. Usprawiedliwiała to sobie tak, że z pustym brzuchem i słaba niczego nie zdziała.
Brzmi jak słabi znajomi. To oszołomy z jakiejś większej grupy? Brzmi jak ten durnowaty kult, z którym S.SPEC się kiedyś skumało, bo stary Cronus podobno posuwał ich prorokinię. Jak zgadłam, to wisisz mi soczek – odpowiedziała, po czym się podniosła i przeszła do kuchni, w progu zatrzymując się jeszcze na chwilę. – Zaraz wrócę. Jakby Łacik był wyjątkowo miłosny, to krzycz.
 Wróciła faktycznie niedługo potem, z kubkiem, kawałkiem materiału i usiadła znowu przy kompanach. Napar wciąż się parzył, w dodatku chwilę powinien przestygnąć nim cokolwiek z nim zrobią. Pies wyglądał natomiast na dość grzecznego, taki zresztą był większość czasu pod nieobecność swojej właścicielki. Zaczepiać zaczepiał i łasić też się łasił, jednak nie napraszał się szczególnie.
W ogóle myślę, że można tym bambusom spuścić siermiężny wpierdol. – Piękne powitanie, nie ma co. – Poczekamy trochę z ziółkoterapią pseudomedyczną. Nie wiem jak twoja skóra godzi się z wrzątkiem, ale moja raczej słabo, nie.

[Wątek zamrożony]
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 25.09.19 11:13  •  Kuchnia i jadalnia - Page 10 Empty Re: Kuchnia i jadalnia
  Do jadali wchodził bez uśmiechu. Brak jakiejś ekspresyjnej emocji na jego twarzy skutkował bardzo niepokojącym, niecodziennym wyrazem obojętności, który w dziewięciu na dziesięć przypadków mógł oznaczać, że ma bardzo dużą potrzebę zaliczenia toalety, a w jednym, iż Kirin stara się nie zwracać na siebie uwagę Matyldy.
  Czy wielgachna kucharka nadal tu pracowała? Wczesna godzina, nawet jeszcze przed świtem oznaczała, że w pomieszczeniu nie było nikogo, poza wymordowanym. Liczył na to, że znajdzie coś do jedzenia zanim w kobieta zbudzi się i zacznie pichcić swój popisowy rosół na psiej kości. Wiele by dał, aby się nim teraz napchać, ale nie był jeszcze gotowy, aby stawić czoła osobie, której prawie wyrwał żołądek.
  Zmysł węchu nie mógł go oszukać, w jadali i przylegającej do niej kuchni nie pachniało przygotowywanym jedzeniem, a więc obie sale pozostały puste. Idealne, by wymordowany mógł sam się obsłużyć, zanim ktoś go na tym niecnym występku przyłapie.
  Wślizgnął się do środka jak rasowy ratler, śmietanka szpiegowskiej drużyny psiej sfory. Bezgłośnie stąpał po wydeptanym gruncie wędrując w miejsce, do którego prowadził go nos. Zwierzęcy ogon ciągnął się za jego plecami, końcówką smarując po podłodze. Nie pozbył się go od kiedy tylko wybył z miasta, miał za mało sił, aby zmusić ciało do przybrania bardziej ludzkiej formy. Uszy i poroże zmutowanej bestii także zdobiło nadal jego głowę, więc bardziej od człowieka przypominał teraz pokracznego fauna, który próbował odkryć gdzie Matylda trzyma istotne zapasy.
  Mówiąc istotne miał na myśli oczywiście mięso. Cokolwiek, co pachniało jeszcze krwią stworzenia, które było źródłem surowych, gorzkich i idealnych do żucia fragmentów. Zadowoliłby się dosłownie wszystkim, nawet kością przy której kiedyś leżało coś wartościowego. W żołądku go ssało, a ból zszytej rany doprowadzał do szaleństwa. Czuł, że jedynym sposobem by uspokoić umysł jest napełnienie brzucha.
  — Szyneczki, serdelki, mortadelki... — mruczał do pudeł, gdy przeglądał ich zawartość. Zawodził się za każdym razem, gdy zamiast porządnego kawałka mięsa odkrywał jakieś zioła, liście sałaty czy inne bezwartościowe składniki, których kucharka używała, by nie musieli jeść samej tłustej wody. Marchewka, worek ziemniaków, a nawet coś, co przypominało kształtem arbuza, chociaż było dziwnie pomarańczowe i pomarszczone. W końcu jednak natrafił na papierowy zwitek i słodki suszonki.
  Zanim ktokolwiek zdołał go powstrzymać, złapał za cienki kawałek kabanosa i zaczął wciągać go jak makaron.
                                         
Kirin
Doberman     Poziom E
Kirin
Doberman     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Vincent de Lacroix aka. Kirin / Seba z DOGS


Powrót do góry Go down

Pisanie 25.09.19 12:30  •  Kuchnia i jadalnia - Page 10 Empty Re: Kuchnia i jadalnia
 Nie nadawałaby się na partnera w szpiegowskiej robocie, przynajmniej dopóki naprawdę się nie postarała. Podziemne korytarze przemierzała z podskokiem co drugi krok, nucąc wesoło jakąś zaimprowizowaną melodię i raz za czas wypracowując mniej lub bardziej chwiejny piruet. Baletnica też z niej żadna, ale za to entuzjazmu miała jak mało kto. Gdyby z tego rodzaju energii dało się produkować prąd, cała Desperacja miałaby pewnie lepsze zasoby elektryczności niż M-3.
 Nie miała zbyt wiele do roboty po uprzątnięciu z grubsza bałaganu z magazynie, musiała też powstrzymać się od ciągłego przesiadywania między zgromadzonymi zapasami — jeszcze skończyłaby łysa i poskurczana jak Gollum, sycząc coś o ukochanym skarbie. Aby zająć sobie czas, najlepiej było ruszyć się po kryjówce i zobaczyć, kogo po drodze napotka. Zawsze prędzej czy później znalazł się ktoś potrzebujący pomocy albo po prostu towarzystwa, dzięki czemu puste miejsce w planie dnia znajdowało wreszcie swoje wypełnienie. Ostatecznie zawsze mogła też wyjść na zewnątrz i odszukać Salomona, by mieć z kim pogawędzić na poziomie, aczkolwiek tygrys coś ostatnio nie był zbyt rozmowny. Nic nowego, co jakiś czas odstawiał takie fochy, uznając że dziewczyna spędza z nim za mało czasu, potem zaś sam przyznawał, że potrzebne mu było trochę spokoju.
 Na trasie musiała się oczywiście znaleźć kuchnia, tam przecież zawsze było coś do roboty. Albo trzeba było coś ugotować, albo posprzątać albo choćby sprawdzić, czy przypadkiem nic z zapasów się nie psuje. Jedna spleśniała marchewka mogła pociągnąć za sobą ogromną ilość ofiar, więc o spiżarnię należało wyjątkowo dbać. Niestety, nie zastała kochanej Matyldy, ale i tak postanowiła przespacerować się po wnętrzu i ot, tak zerknąć, czy wszystko leży na swoim miejscu. Czasem gdzieś w ferworze prac zapodział się gdzieś nieumyty rondelek, jakieś śmietki czy inne farfocle.
 — O! — odezwała się od razu, gdy wbrew wrażeniu pustki jednak trafiła na jakąś żywą (prawie) istotę. — Dzień dobry! — Oczywiście nie mogło się obyć bez głośnego powitania i szerokiego, sympatycznego wyszczerzu. Nie ma nic lepszego, niż spotkanie ciekawej osoby!
                                         
Insomnia
Maltańczyk     Opętana
Insomnia
Maltańczyk     Opętana
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nayami Leather


Powrót do góry Go down

Pisanie 25.09.19 12:48  •  Kuchnia i jadalnia - Page 10 Empty Re: Kuchnia i jadalnia
  Dziewczynie odpowiedziało wyłącznie głośnie siorbanie. To, albo inny odgłos, który towarzyszył łapczywemu wciąganiu kabanosa do ust pokaźnych wymiarów wymordowanego. Malutka pałeczka suszonego mięsa wyglądała mizernie w porównaniu z jego wielką głową, która to wyłaniała się zza stert zapasów, zbyt zajęta pożywianiem, aby odpowiedzieć.
  Oczywiście, że musiał znaleźć się jeszcze kto, kto w środku nocy buszował po kryjówce tak jak on. I musieli wpaść na siebie akurat wtedy, gdy Kirin nielegalnie pomniejszał zapasy psiej bandy. Zachował powagę do momentu, aż przełknął ostatni kawałek kabanosa.
  — Na ziemię! Chowaj się! — ostrzegł Insomnie, łapiąc ją za skraj koszulki, by również przykucnęła i schowała się wraz z nim wśród pakunków, beczek, skrzynek i wszelkiej maści innych pakunków.
  Co prawda czubek jego głowy, a szczególnie rogi nadal były widoczne z oddali, ale przecież nie był jedynym wymordowanym w DOGS, który posiadał jakieś poroże. Nikt nie mógłby stwierdzić że to on, tylko na podstawie odrobiny ogolonej na łyso głowy.
  Zanim dziewczyna miała szansę, by jakoś się temu przeciwstawić, albo chociaż zapytać dlaczego, Kirin wysunął z opakowania jeszcze jednego kabanosa. Zastanowił się przez ułamek sekundy, odgryzł duży kawałek, a potem wpakował resztę do ust dziewczyny.
  — Teraz nie możesz mnie zdradzić, bo też w tym siedzisz. — wyjaśnił, pilnując by zjadła swoją porcję. Pomimo absurdu sytuacji, wymordowany mówił śmiertelnie poważnym tonem, a mowa jego ciała, nerwowa i gwałtowna, zdradzała podobne nastawienie. Nie planował dać się wrobić znowu w obrabianie składzika z jedzeniem przez kogoś, kogo mógłby połamać na kolanie. Teraz również opętana będzie miała na sumieniu podjadanie poza wyznaczonymi porami i nie poleci na skargę.
  Taką miał przynajmniej nadzieję.
                                         
Kirin
Doberman     Poziom E
Kirin
Doberman     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Vincent de Lacroix aka. Kirin / Seba z DOGS


Powrót do góry Go down

Pisanie 25.09.19 16:26  •  Kuchnia i jadalnia - Page 10 Empty Re: Kuchnia i jadalnia
 Ale jak to: "na ziemię"? W pierwszej kolejności to w ogóle syknęła ostrzegawczo, bo co to za ciąganie za koszulkę, jeszcze się rozerwie. To nie eko-bawełna najwyższej jakości, tylko jakaś stara szmata, którą przedtem nosiły co najmniej dwa pokolenia, a nici i łaty na drzewach nie rosną. Gdyby rosły... rety, to by był dopiero luksus, móc sobie zbierać dojrzałe, gotowe przybory do szycia, o tyle mniej roboty z tkaniem, skręcaniem włókien i innymi żmudnymi zajęciami! Ale nie ma się co pogrążać w marzeniach, lepiej spojrzeć prawdzie w oczy — jeśli się coś chciało zdobyć gotowe, trzeba to było ukraść albo kupić. I koniec.
 Na szczęście materiał pozostał w całości, bo inaczej mieliby podkładkę pod wywołanie awantury. Tymczasem Nayami wbrew swojej woli i wszelkim oczekiwaniom została nagle wciągnięta w jakąś niezrozumiałą akcję. Odruch kazał najpierw faktycznie przykucnąć i schylić głowę, jakby co najmniej wskoczyła własnie do okopu, a dopiero potem zadawać pytania.
 — Ale- — reszta zdania została skutecznie stłumiona przez kawałek kiełbasy. Niejeden by się pewnie oburzył na taką natychmiastowa cenzurę, Leather tymczasem mruknęła z zadowoleniem i zabrała się za przeżuwanie. Spojrzała jednak na Dobermana pytająco, nadal niezmiernie ciekawa, o co mu do licha chodziło. Czyżby nakryła go na jakiejś grubszej konspiracji? Bo co jak co, przymusowe milczenie jedno, ale jeśli zamierzał się wpakować w coś bardzo głupiego, powinna go powstrzymać... albo chociaż złapać więcej prowiantu, by mieć co podgryzać podczas oglądania.
 — Okej, to dlaczego się chowamy? — rzuciła teatralnym szeptem, gdy wreszcie udało jej się przełknąć tę solidną porcję wędliny. Zawsze była chętna na sesje nocnego podjadania, ale niekoniecznie w takich nerwach! Jeśli już mieli się bawić z dodatkiem adrenaliny, to istniały o wiele bardziej rozrywkowe sposoby. Można by dźgnąć kijem śpiącego farosa, zapierdzielić Wilczurowi ostatnie czyste gacie lub pójść porzucać łajnem w najbliższą ekipę zwiadowczą wojska. Coś mimo wszystko bardziej wymagającego, niż skradanie się po pustej kuchni w środku nocy, gdzie szanse przyłapania wahały się od zera do wartości ujemnych.
                                         
Insomnia
Maltańczyk     Opętana
Insomnia
Maltańczyk     Opętana
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nayami Leather


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.09.19 13:32  •  Kuchnia i jadalnia - Page 10 Empty Re: Kuchnia i jadalnia
  — Ktoś nas może zobaczyć. Albo usłyszeć. Na przykład Matylda. Jest straszna, wiesz? — wymordowany mamrotał obalając jednocześnie spory kawałek podwędzonego mięsa. Wrzucał do żołądka wszystko, co znalazł pod ręką, a że akurat ułożył się idealnie przy skrzynce z mięsnymi wyrobami, jego pierwszy głód zaspokajał się dość gwałtownie.
  Mógł zrobić sobie moment przerwy na dokładnie przeżucie i zmierzenie spojrzeniem kobiety. Właściwie dziewczyny, była zapewne nieco od niego młodsza, patrząc przez pryzmat samego wizerunku, ale nie pamiętał jej zbytnio, więc prawdopodobnie w bandzie zaczęła się udzielać dopiero od niedawna. Takich nie lubił najbardziej, nie wiedział czego się po nich spodziewać.
  Teraz jednak i ona została wplątana w zbrodnię, nie mogła go tak łatwo wydać.
  — Pewnie zrobiłaby z tego zupę na tydzień, ale cholera... ta zupa mnie nie nasyca. Jestem głodny. Potrzebuję dużo jedzenia, bo jestem ranny, okej? — Odwrócił się nieznacznie na bok i pokazał Insomnii świeży opatrunek na barku. Właściwie udał się tutaj bezpośrednio z pokoju medycznego i nadal czuł się zdolny w każdej chwili przewrócić., Stabilna, kucająca poza i smaki jedzenia w ustach nieco mu pomagały. Przynajmniej był niemal pewien, że nie straci teraz świadomości na rzecz potwornego szału.
  Głodny nie był sobą, ale teraz pozwoli zabijał nawet to uczucie.
  — Teraz i ty zjadłaś coś nielegalnie, a ja byłem tego świadkiem, dlatego nie możesz mnie wrobić — oznajmił jej dumy, że wpadł na taki chytry plan i to w kilka sekund. Pomimo paniki i braku organizacji nie zamierzał dać się wciągnąć w konflikt z kucharką, która nie pałała do nikogo zbyt ciepłymi uczuciami, a do niego szczególnie.
  Nie widział jej od czasu powrotu, więc zastanawiał się, czy przysadzista kobieta w ogóle żyje.
  — Umiesz gotować?
                                         
Kirin
Doberman     Poziom E
Kirin
Doberman     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Vincent de Lacroix aka. Kirin / Seba z DOGS


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.09.19 14:04  •  Kuchnia i jadalnia - Page 10 Empty Re: Kuchnia i jadalnia
 — Matylda nie jest straszna — zaoponowała od razu. Jeśli już, to należało kucharkę podziwiać za jej niebywałe poświęcenie dla napełnienia żołądków wiecznie głodnej gromadki. Musiała czasem huknąć dla porządku i dopilnować, by nie podwędzano jej co rusz zapasów, bo inaczej jak nic zaczęliby przymierać głodem. W oczach Nayami kobieta była niezwykle mądra, a do tego nigdy nie dała sobie w kaszę dmuchać. Jak nic wzór do naśladowania!
 — Poza tym, nikogo tu nie ma — wtrąciła jeszcze. Nie widziała nikogo ani wcześniej w korytarzu, ani teraz gdy bez skrępowania przemierzyła kawał kuchni. Więc czego Kirin się tak obawiał? Że ktoś ich usłyszy pięćset metrów dalej? Do tego musieliby urządzić naprawdę niezłą rozróbę, zacząć śpiewać tańcząc lambadę na stole czy coś takiego.
 — Ej, ale ja ci przecież nic nie zarzucam — zauważyła. — Chcesz jeść to jedz, co niby mam zrobić, lecieć na skargę? — Prychnęła cicho w wyrazie najwyższej pogardy dla takiego pomysłu. Nie potrzebowała donosić, żeby poradzić sobie z problemem... gdyby takowy rzeczywiście zaistniał. Bo niby od kiedy to ona miałaby pilnować dorosłego chłopa, żeby nie podjadał po nocach? Może gdyby dziesiątkował zapasy, wtedy zdecydowanie musiałaby zainterweniować, ale nie oszukujmy się — od kawałka kiełbasy, a raczej jego braku, jeszcze chyba nikt nie zginął. Zresztą nawet jeśli zginął, to kij w oko słabeuszowi!
 — Tylko pamiętaj, jeśli chciałbyś mnie w ten sposób wsypać, mogę zawsze powiedzieć jak było naprawdę. I Matylda uwierzy raczej mi niż tobie — stwierdziła z niejaką dumą. Nawet nie miała pełnej świadomości tego, jak bardzo Doberman miał u kucharki nagrabione; bazowała raczej na swoim długoletnim stażu jako pomoc kuchenna, gdzie zawsze starała się jak najlepiej wypełniać powierzone zadania. Poza tym, kto by nie uwierzył ponad dwudziestoletniemu dziecku? Była przekonana, że w przypadku tego rodzaju konfliktu będzie miała przewagę, nieważne kto miałby go rozstrzygać.
 — Nie za bardzo. W kuchni raczej pomagam z prostymi rzeczami, wiesz, obieranie, krojenie, takie tam. — Okazjonalne sprzątanie i przynieś-podaj-pozamiataj, choć odkąd otrzymała nowe obowiązki opieki nad magazynem, w kuchni angażowała się już znacznie rzadziej. — Ale też sporo się przyglądałam, więc może dałabym radę z jakąś zupą.
                                         
Insomnia
Maltańczyk     Opętana
Insomnia
Maltańczyk     Opętana
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nayami Leather


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.09.19 17:21  •  Kuchnia i jadalnia - Page 10 Empty Re: Kuchnia i jadalnia
  Dla Kirina kobieta była przerażająca i nikt nie był w stanie mu udowodnić, że jest inaczej. Nie przypominał sobie, aby kiedykolwiek mu coś zrobiła, więc strach był poniekąd irracjonalny, ale wymordowany miał nosa do skrytych we wnętrzu otyłych kobiet terminatorów. Każda osoba, która potrafiła trzymać w garści głodną bandę musiała być tyranem.
  Nie chciał kłócić się z dziewczyną, musiał zachować ciszę, a sprzyjała ku temu porcja szynki, którą wpakował sobie do ust. Wcześniej opakowana zgrabnie, prawie półkilowa porcja wyrobu prezentowała się przyjemnie dla oka, lekko uwędzona na bokach i pachnąca. Teraz z wielkim ugryzieniem na boku leżała obok poziomu E, który w obawie, że zostanie przyłapany na gorącym uczynku odłożył ją na te kilka sekund przeżuwania.
  — Albo zaczniesz piszczeć, płakać... cokolwiek. Nie lubię dziewczyn — mruknął w odpowiedzi, mlaskając przy każdym słowie, które za sprawą szeptu przybierało jeszcze bardziej zniekształconą formę.
  Przecież to logiczne, że gdyby mógł się w ten sposób i w takiej ilości posilać, nie rosiłby tego w środku nocy i w ukryciu. Zapewne miał też kategoryczny zakaz wstępu do jadalni, ale Insomnia zdawała się nie zdawać z tego sprawy. Tak czy siak, musiał mieć na nią jakiegoś haka.
  — Nie spróbowałabyś. Kim ty w ogóle jesteś? Jakimś brudnym szczeniakiem — warknął tym razem, rozrywając szynkę kolejnym ugryzieniem. Nie tylko dlatego, że pokazywał jej, jak bardzo jest w dupie, jeżeli postanowi w ogóle powiedzieć coś na ten temat.
  Kirin nie lubił dziewczyn, w szczególności tych małych i denerwujących, ale był w stanie przyłożyć każdej, jeżeli mu podpadła. Lubił mieć kontrolę nad sytuacją, ale zbyt często ją tracił. Siła. Siłą był w stanie dostać wszystko.
  — Zrób zupę — powiedział do dziewczyny, wygrzebując z pudła za plecami marchewkę, którą to potem wręczył jej dumnie, prawie jakby nie chodziło o miernej jakości warzywko, ale o królewskie berło. Prawdę mówiąc wymordowany nie przepadał za warzywami, ale ktoś mu kiedyś napomknął, że są dobre na zdrowie, a on bardziej niż czegokolwiek potrzebował teraz się regenerować.
  Ktokolwiek próbował dzielić się wiedzą z żyrafim mutantem zapomniał wspomnieć, że marchewka nie sprawiała, że rany leczyły się magicznie co sprawiło, że Kirin bezwzględnie wierzył, iż tak właśnie jest.
                                         
Kirin
Doberman     Poziom E
Kirin
Doberman     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Vincent de Lacroix aka. Kirin / Seba z DOGS


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.09.19 18:10  •  Kuchnia i jadalnia - Page 10 Empty Re: Kuchnia i jadalnia
 Bez jakiejś nadmiernej nachalności przypatrywała się, jak Doberman utylizuje kolejne znalezione zapasy. Ciekawiło ją, w którym momencie będzie miał dość i czy w ogóle kiedyś spasuje, czy też będzie tak podjadał do rana. Postanowiła też, że w najbliższym czasie spróbuje się zatroszczyć o skołowanie nowej dostawy mięsa do psiej kuchni, bo po dzisiejszej nocy mogły się pojawić spore braki. Nie chodziło tu nawet o zatuszowanie czyjegoś łakomstwa, ale o zwykły rozsądek w gospodarowaniu: skoro wiedziała, że czegoś może braknąć, lepiej było od razu temu zapobiec.
 — Nie lubisz dziewczyn? — powtórzyła za mężczyzną z wyraźnym niedowierzaniem. — Ile ty masz lat, pięć? — Sama pamiętała tego typu odzywki właśnie z nieco młodszych lat, kiedy z dość nieliczną bandą dzieciarni w naturalny sposób dzielili się na obozy w oparciu o płeć. Potem wraz z czasem granice się zacierały a odwieczny spór przygasał, bo wraz z dorastaniem człowiek uświadamiał sobie, że ta druga osoba nie była wkurwiająca dlatego, że to chłopak. Był wkurwiający dlatego, że miał kijowy charakter, a kilka anatomicznych szczegółów nie miało tu w tym przypadku nic do rzeczy. Nayami zresztą czuła się podwójnie urażona takim komentarzem ze strony Dobermana, jako że nie znosiła wmawiania sobie stereotypowo dziewczęcych cech — szczególnie piszczenia, płakania i ogólnego robienia z siebie ofiary. Co nie znaczy, że nigdy jej się to nie zdarzało, ale żeby ktokolwiek miał o tym wspominać... o nie nie. Nie ma mowy.
 Kolejną obrazę zbyła tylko niedbałym wzruszeniem ramion. Mogłaby wypomnieć, że właściwie z ich dwójki jest z pewnością schludniejsza i czystsza, ale chyba nie chciało jej się przegadywać z kimś, kto i tak nie za bardzo poważał jej zdanie. Żadna nowość, więc można było zmienić temat zamiast się kłócić. Tylko o czym rozmawiać z osobą, której głównym hobby wydaje się wciąganie kiełbasy na wzór spaghetti?
 Można spróbować o jedzeniu.
 — Zrób zupę.
 No też można. Tylko gdzie to grzeczne "proszę"?
 — Będę potrzebowała trochę więcej, niż tę jedną marchewkę — odparła nieco rozbawiona, przyjmując jednak pomarańczowe warzywko. Trochę śmieszny to był pomysł, gotować w środku nocy, ale w sumie... może w ten sposób uda się odciągnąć wygłodniałego typka od wyrobów mięsnych, jak się zapcha jarzynówką. Żeby Matylda potem rano nie zeszła na zawał, kiedy zobaczy opustoszałą półkę.
 — A jaką zupę byśmy mieli zrobić? Jest w sumie kilka opcji, a nie wiem co lubisz.
                                         
Insomnia
Maltańczyk     Opętana
Insomnia
Maltańczyk     Opętana
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nayami Leather


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.09.19 12:57  •  Kuchnia i jadalnia - Page 10 Empty Re: Kuchnia i jadalnia
  Może i miał pięć lat. Czy to aż takie ważne? Czy niechęć do płci przeciwnej była przypisana wyłącznie do dzieci? Żeby nie zostało to zrozumiane źle, Kirin facetów też nie lubił, po prostu nie przepadał za wszystkim, co wchodziło mu w drogę. Insomnia, przedstawicielka płci żeńskiej pokrzyżowała mu nieco plany, dlatego powróciły negatywne odczucia.
  — A ty to co? Może powiesz mi, że lubisz dziewczyny? Przecież są okropne. Wymądrzają się i mają te... te z przodu. — Podniósł dłonie na wysokość klatki piersiowej i pokazał coś, co przypominało swoim kształtem dynie, leżące obok nich. — Okropne takie.
  Wzdrygnął się, opanowując nagły przypływ dreszczy z pomocą jedzenia. W składziku było okropnie chłodno, zapewne po to, aby jedzenie się psuło się zbyt szybko. Od kuchni zawsze biło ciepłem, ale tutaj było wręcz zimno i okropnie sucho. Zapewne warunki te nie były zbyt korzystne dla jego obolałego okropnie barku i świeżej rany.
  Podał Nayami marchewkę i czekał. Czekał, ale okazało się, że na próżno, gdyż dziewczyna nie rzuciła się od razu do garów, ale czekała, by wymordowany zaproponował jej więcej składników. W ogóle się na tym nie znał, dlatego gdy powstał, oglądając się najpierw, zaczął się okręcać jak bączek starając się znaleźć cokolwiek, co zazwyczaj widywał w zupach.
  Nic jednak nie było pokrojone i ugotowane, więc zgłupiał. Chwycił za ziemniaka i najpierw polizał go czubkiem języka. Okropny, ziemisty smak odbił się na jego dziele raptownym wykrzywieniem.
  — Jakie to ohydne. To kalafior? — zapytał, oglądając ziemniaka z każdej strony. Pamiętał, że pewnego razu Matylda zrobiła im zupę, w której pływały kalafiory, albo tak przynajmniej mu powiedziano. Warzywo, rzadko widywane w diecie psów okropnie mu posmakowało i pragnął, by znalazło się także tym razem w tworze, który kazał dziewczynie ugotować. Zgarnął z worka kilka sztuk i wręczył je w ramiona Insomnii. — Chce dużo takich. I... — Przykucnął, czując jak szwy w barku ciągnął skórę. Zacisnął zęby i zdrową ręką sięgnął do buraka. Tym razem wiedział z czym ma do czynienia, czasami jadł je na surowo, żeby udawać groźniejszego z ustami pełnymi czerwonych soków. Chyba straszył w ten sposób Alicję, zapominając, że Alicja siedziała w jego głowie. — Dwa buraki. Czy do tego będzie pasować mięso? Lubię mięso.
  Obrócił się i spojrzał tęsknie na nadgryzioną szynkę. Było jej teraz o połowę mniej, niż wcześniej i wszędzie odbiły się ślady jego zębów.
                                         
Kirin
Doberman     Poziom E
Kirin
Doberman     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Vincent de Lacroix aka. Kirin / Seba z DOGS


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 10 z 12 Previous  1, 2, 3 ... 9, 10, 11, 12  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach